[EVENT] Grupa Regularna Zwarcia

Awatar użytkownika
Kuroi Kuma
Posty: 1525
Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
Wiek postaci: 43
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz
GG/Discord: Michu#5925

Re: [EVENT] Grupa Regularna Zwarcia

Post autor: Kuroi Kuma »

No i masz babo placek, ale w sumie sam sobie ten placek wysmażyłeś drogi Kuroiu. Nikt inny, tylko Ty sam i całkowicie zdajesz sobie z tego sprawę. Ale za stary już byłeś na takie przepychanki, by reagować na zaczepkę Osamu o wymądrzaniu się. Niech przypomni dokładnie sobie te same słowa, gdy Takeru będzie ich prowadził na rzeź bez żadnego przygotowania, bo dokładnie na to ich poprowadził bez przygotowania na ewentualny atak. Każdy był na tyle uległy, na tyle czuł się dobrze pod butem Uchiha, że nie kwestionował nic, tylko dawał rady. Panie Takeru, weź no może powiemy sobie w czym jesteśmy dobrzy, to będzie nam się jakoś walczyć, a może jakiegoś medyka tu mamy, jak będziemy się wykrwawiać na śmierć?
To żeście kupili czas, jakieś... dziesięć minut negocjacji? Które równie dobrze mogli zyskać, gdyby odciągnęli ich od miasta, gdyby mieli jakiegoś Dohito, który z tych ptaków by ich po prostu zbombardował. Opcji było mnóstwo, a wykorzystali Zdrajcę.
-Pamiętasz, że atakują wioskę, prawda? - zwrócił się do Yaseuchiego, który chyba zapomniał o co się rozchodzi. Na jaką cholerę EWAKUUJESZ wioskę, kupujesz czas dla miasta? Nie zaatakują ich? Nie szturmują właśnie osady? Zagubieni ludzie pełni wiary w swoje możliwości.
-Pokażcie więc jak zachowują się prawdziwi wojownicy. Nigdy się takim nie ogłaszałem. Wojownikiem. Zabij głowę, a ręce nie będą mogły nic zrobić, to zasada którą wyznaje i która się sprawdza - odpowiedział z pełnym przeświadczeniem patrząc wprost na Taishiego, całkowicie ignorując jego pogardę w oczach. Nie byli grupą negocjacyjną, tylko grupą szturmową. Gdy dopadł do niego Takeru cóż... tego nie dało się ani opowiedzieć, ani powtórzyć, ani tym bardziej opisać. Wszechobecny ból i świadomość otrzymywania ran. Czuł się trochę przeżywał swoje życie na nowo i otrzymywał każdą ranę ponownie. Nie fizycznie, lecz mentalnie. Chciałby powiedzieć że padł na kolana, ale tego akurat nie wiedział. Jego ciało było gdzieś indziej, gdzieś dalej i nie potrafił nawet dobrze powiedzieć gdzie.
Obudził się obolały i ciężki, leżąc na ziemi zamroczony. Odzyskiwał wzrok, wszystko było jakby zamglone, a migawki poprzednich "wydarzeń" przelatywały mu przed oczami. Nagle ktoś do niego podszedł, przedstawił się, chociaż obecnie słyszał jakby przez bardzo długą tubę. Usiadł jednak i popatrzył na niego powoli wracając na siebie.
-Kuroi Kuma, Sabaku - rzucił do niego tak prewencyjnie, bo nie wiedział z kim ma do czynienia, a jak to dziki to nic mu to nie powie. Potem pojawiła się znajoma zielona łuna.
-Ooo to tutaj mają jednak medyka. Jak dobrze. Mam nadzieję, że naszego Negocjatora Zdrajcę i jego ogromną dziurę w klatce też ktoś zaleczy. Kupowanie czasu psia mać, a ten oszołom mógł zrobić to samo tamtemu i nikt by więcej nie musiał ginąć... - powiedział w sumie bardziej sam do siebie niżeli do Ario, który mówił mu co mu jest, chociaż ten całkiem dobrze wiedział, no bo... trochę go tam bolało, lecz mentalny ból w głowie był dużo większy i przytłumiał ten fizyczny.
-Jedyna rana, którą otrzymałem, była od naszego Dowódcy, Takeru Uchiha. Na śmierć prowadzącego nasze owieczki - wzruszył ramionami, bo faktycznie nic inneg onie dostał, a możliwe że Ario zmyślał sobie to wszystko o tej truciźnie, bo niby jak miała się dostać do jego ciała? Kopniakiem czy bezprzewodowo oczami? Kuroi także dołożył swoje trzy grosze i otoczył swoją dłoń zielonkawą chakrą, by zaleczyć ranę na plecach i nogi i jednocześnie zobaczyć czy ta trucizna, o której wspominał Kunisaku to faktycznie w nim siedzi. Poza tym rozejrzał się dookoła, patrzył na to co go otacza, bo w sumie nie wiedział za bardzo gdzie jest i co go otacza i czy faktycznie grupa Szturmowa kupiła trochę czasu, czy tutaj już się działo i CI ludzie tak naprawdę kupowali czas na ewakuację.


Chakra i Statystyki
  Ukryty tekst
Techniki
  Ukryty tekst
Ekwipunek
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
PH | BANK
Awatar użytkownika
Hana
Posty: 308
Rejestracja: 6 paź 2021, o 05:51
Wiek postaci: 18
Ranga: Uczeń (Dōkō)
Krótki wygląd: Nałożyła na nogi ciepłe, czarne pończochy, a na to spudniczkę. Założyła zwykłą koszulę, a na ramiona zarzuciła błękitną kurtkę. Włożyła na nogi lekkie obuwie, żeby zawsze być gotową do akcji. Włosy upięła jak zwykle z delikatnym akcentem.
Widoczny ekwipunek: Odznaka shinobi (naszyjnik); Kabura na broń (na prawym udzie), kabura (na lewym udzie), dwie torby z ekwipunkiem (z tyłu na biodrze), ciemne rękawiczki (zwykłe), Ochraniacz na czoło z wygrawerowanym symbolem "Zjednoczonych Sił Sogen" (na lewym ramieniu)
GG/Discord: Hana-chan/sushimaru9208
Multikonta: Tetsu Maji

Re: [EVENT] Grupa Regularna Zwarcia

Post autor: Hana »

Za namową starszych rangą i stażem kolegów z drużyny, Hana postanawia wykorzystać ostatnie momenty czasu na podbudowę własnej samooceny. Wyobrazić sobie najlepszą wersję siebie. W końcu nic to ją nie kosztowało, a nuż opłaci się na plus. Chciałaby zostać wspaniałą wojowniczką. Posługiwać się dostępnymi jej żywiołami i tworzyć jutsu, które zostaną zapamiętane przez pokolenia. Mogłaby przeżyć wiele lat na służbie, a potem odetchnąć na starsze lata. Być może miałaby okazję założyć własną rodzinę i przekazać kochającym pociechom swoje doświadczenia. Skoro wszystko było możliwe, to nie zapomnijmy o tak bardzo upragnionej popularności. Zasiadanie do stołu wraz z panującym w Antai Shirei-kanem. Udzielanie się w sprawach ważnych i wykonywanie dla klanu Kaminari istotnych zleceń. Budowanie siły i autorytetu, na jaki zasługuje każdy shinobi.

Gdy zacznie się pożoga wojny te senne mrzonki staną się dziecięcym pragnieniem. Nie będzie ważne skąd pochodzisz i w co wierzysz. Straszne będzie odbieranie życia z powodu znajdowania się po przeciwnej stronie konfliktu. Nie będzie chwili na zastanowienie się kim był ten człowiek i co ze sobą reprezentował. Będzie istnieć tylko puste szturchnięcie prosto w samą duszę. Z początku widok cierpienia będzie boleć, ale wkrótce zacznie być odległym mrowieniem, nic nie znaczącym odrętwieniem na ciele. I choć Shirakawa nie godziła się na to, wiedziała, że nie będzie miała wyjścia. Taki będzie koszt zdobycia potrzebnych dla siebie zasług. Otwarte zdecydowanie się na poświęcenie życia innych za swoje. Co gorsza postąpienie inaczej wiązało się z bardziej haniebnymi konsekwencjami. Pozostanie neutralnym i pogodzenie się z napływem dzikiego ludu na kontynent albo zdrada i przyłączenie się do nich. Hana nie wiedziała sama, dlaczego takie myśli uderzyły do głowy. Jeśli byli wśród nich desperaci, to zapewne istniała szansa na dezercję. Niemniej w wirze walk nikt nie będzie zastanawiał się, że nastąpiła zmiana stron. Trzeba będzie ufać każdej znajomej twarzy i zarazem bronić się samotnie przed każdym, niespodziewanym ciosem.

Kontynuowane przemyślenia bladły w umyśle Hany, gdy wreszcie na niebie zaczynały pojawiać się znaki powrotu wysłanników z grupy szturmowej. Rysunkowe ptaki wracały z podjętych negocjacji. Dopiero, gdy grupa zrównała się z nimi można było zauważyć ich specyficzny wygląd. Dla nastolatki był to pierwszy kontakt z taką techniką. Podobnie, jak z wieloma innymi przyglądała jej się dostatecznie długo, z nieukrywaną satysfakcją, żeby móc zapamiętać wystarczająco szczegółów. Wprawdzie nie widziała procesu tworzenia jutsu, ale być może był podobny, co ptaki wykorzystywane przez Shinsu podczas turnieju. I pomyśleć, że Hana była gotowa dołączyć do tej grupy, jednak szybko zmieniła zdanie i została przy regularnej. Nie była gotowa na zwiad. Nie posiadała wystarczających umiejętności, to na pewno. W tym wszystkim pod koniec ich przelotu z nadlatującego grupy wypadł człowiek. Przysięgła by, że został wypchnięty. Widok spadającego bezwiednie ciała spowodował, że kunoichi na moment wstrzymała oddech. Postać bez trudu dotarła do celu swej podróży, czyli upadku. Ciążenie grawitacji czasami pokazywało, jak prosta jest to czynność. Potem z miejsca dowodzenia wydobył się donośny krzyk, a właściwie rozkaz. Nic poważnego, bo nie dotyczył nastolatki bezpośrednio. Niemniej obejrzała się w stronę środka armii, gdzie zostali wezwani Ario oraz Shinsu. Dwójka ta pochodziła bezpośrednio z Unii. Związek nasuwał się samowolnie. Raczej niczemu nie podpadli, bo wszyscy od jakiegoś czasu znajdowali się na wyznaczonych pozycjach. Hana przypatrzyla się, jak Ayatsuri sunie na swoim wężowym wierzchowcu. Zaskakujący widok. Nie było za dużo rzeczy, które nie powodowały u niej podobnych efektów. Przynajmniej zaczęło się coś dziać.
- Chyba zyskali tyle czasu, na ile mogli pozostać bez narażania życia. Teraz nasza kolej. - powiedziała niesiona przeczuciem Hana. Spięła się odrobinę, ale wiedziała do czego może dojść. Zegar nieubłaganie wybijał tiki do ostatniego dzwonu. Do momentu ostatecznej bitwy.


Niespodziewanie w umyśle Shirakawy poza jej własnymi myślami pojawił się głos dowódcy Sazarakiego. Transmisja, o której tak zapewniali wreszcie doczekała się prezentacji. Było to uczucie tak odmienne i ciężkie do opisania. Intrygujące, a zarazem inwazyjne. Donośny głos Uchiha wyjaśnił, co ma nastąpić. Tylko tyle. Przynajmniej będzie teraz wiedziała czego się spodziewać. W końcu sztuka ta nie zdarza się na co dzień. Może w klanie Yamanaka radzą sobie z tym lepiej, bo ktoś z zewnątrz nie prędko do tego przywyknie. Teraz należało wrócić do wcześniej podbudowanego nastawienia. Zerkała na boki, żeby ocenić wysłany skrawek pola, na którym przyszło jej stać. To tutaj mogło być jej ostatnie miejsce. Wśród błota i leżących wszędzie ciał.
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Anzou
Posty: 1003
Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem

Re: [EVENT] Grupa Regularna Zwarcia

Post autor: Anzou »

Nastolatek postanowił wykorzystać ostatnie chwile spokoju, aby nawiązać bliższą znajomość, poczuć ostatnie pozytywne emocje ludzkie. Chłopak nie miał innego pomysłu, mógł jedynie czekać, więc postanowił to zrobić w ten sposób. Nie spodziewał się jednak takiej reakcji ze strony kobiety. Nie zamierzał jednak tego oceniać. Nie był odpowiednią osobą, by to robić, nie miało to w sumie najmniejszego sensu. Mógł po prostu w tym wszystkim nadal być człowiekiem i okazać empatię, dodać otuchy, która być może wpłynie na pojedynczą jednostkę, która kto wie - być może zrobi jakąś różnicę na polu walki.
- Nie przejmuj się tym. Tutaj sobie poradzimy. Zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby wyjść z tego starcia górą. Jeszcze napijemy się wspólnie herbaty i... może spędzimy czas w gorących źródłach...
Nastolatek nie odpychał kobiety, powiedział to cicho, spokojnie, tak, by tylko ona to usłyszała. Patrząc na to wszystko Anzou siebie samego nie poznawał. Chyba jego wiek, to, że dorasta wpływa na jego zachowanie. Hormony po prostu szaleją. Wtedy nagle w głowie Białowłosego pojawiła się jakaś myśl, jakby znikąd, inny głos. Chłopak uważnie go wysłuchał, zanotował informacje. To wszystko się już niedługo zacznie. Nie ma już odwrotu. Ucieczka, wycofanie nie wchodzi w grę. Białowłosy zrobi wszystko co w swojej mocy, aby skutecznie bronić ludzkości, by bronić tych, którzy nie są w stanie samodzielnie zadbać o swoje bezpieczeństwo. Nie tylko w Antai, ale na całym świecie. Anzou ścisnął Hyugę za ramię.
- Poradzimy sobie. Zapamiętaj to.
Dodał jeszcze raz nastolatek i dalej czekał. Był gotowy na dalsze rozkazy i dostosowanie swoich ruchów. Był gotowy na rzeź. Był gotowy na używanie technik, broni, pięści, wszystkiego. Kluczem będzie trzymanie się na dystans i eliminacja wroga. Anzou wie jak to robić, poprawił swoje zdolności i zwyczajnie sobie z tym poradzi.

1. Rozmowa z Hyugą.
2. Zanotowanie komunikatu.
3. Dalsze wsparcie i oczekiwanie.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Tanaka Misaki
Posty: 212
Rejestracja: 23 mar 2022, o 21:15
Wiek postaci: 15
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Niewysoka, szczupła dziewczyna o ognostoczerwonych włosach i różowych oczach
Widoczny ekwipunek: -ochraniacz na czole
-dwie kabury
-torba
Multikonta: Akihiko Maji

Re: [EVENT] Grupa Regularna Zwarcia

Post autor: Tanaka Misaki »

-Myślicie, że wyląduje telemarkiem? - rzuciła pytanie w przestrzeń przed sobą, wpatrując się w spadającego z nieba osobnika. To ptak! Nie! To papierowy motyl! Nie! To tylko jakiś pacan. Co to w ogóle jest to całe Sabaku i czemu opierdziel dostaje też Ario?! Tyle pytań, a odpowiedzi jak na lekarstwo. Jednego można było być jednak pewnym. Grupa Szturmowa dostała po dupie, a nazwa sugerowała, że goście byli dobrzy... No chyba, że ten Sabaku wbił im kosę w plecy i dlatego dostaje taki opierdziel? A może Sabaku to imię, a na nazwisko ma Uchiha, wtedy wszystko by idealnie ze sobą pasowało! Tylko czy Uchiha darłby się na Uchihe... pewnie tak, w końcu trzeba pokazać swoją pozycję i ilość łezek w sharinganie. Misaki była absolutnie pewna, że w tym klanie o wszystkim decyduje się na podstawie czarnych kropek na czerwonym oku.
W sumie to nie miała wiele do roboty. Nie była w żaden sposób związana z Pustynniakiem, w przeciwieństwie do Ario, któremu mogła, co najwyżej, pokibicować z oddali. Shinsu w sumie to poszedł do Sazarakiego, ale nic poważnego się nie wydarzyło, więc zaraz pewnie będą mieli swojego entuzjastę wybuchów z powrotem. Asagi podrywała sobie Anzou tuż przed walką... no cóż, widać ludzie różnie znoszą wizję nadciągającego konfliktu i ryzyka śmierci. Nie jej sprawa, najwyżej dostanie opierdziel, czy coś. Siedziała więc sobie dalej, aż nie poczuła czyjejś obecności, a w głowie nie rozbrzmiała jej kakofonia słów.
NA BOGÓW CZY ONI MOGĄ CISZEJ? - warknęła w myślach, a później westchnęła głośno, uspokajając się po chwilowym szoku. Cóż, rozkaz to rozkaz. Dziewczyna udała się naprzód, by zająć dogodną pozycję do walki w zwarciu. Przeciągnęła się jeszcze, sprawdzając zaraz po tym, czy ciężarki były poprawnie przymocowane do jej nóg. Ostatecznie pokiwała głową, była gotowa na tyle, na ile mogła. Nadeszła pora by los to zweryfikował.

Podsumowanie:
1. Obserwowanie Sabaku robiącego upadek godny Gamory
2. Własne przemyślenia i komentarze.
3. Podniesienie się przemieszczenie
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek Suknia na formalne okazje (Made by Akari - młoda, zdolna krawczyni z Ryuzaku)
Obrazek
Bank
PH

Mowa.
Awatar użytkownika
Maneki Neko
Posty: 62
Rejestracja: 15 kwie 2023, o 22:17
Ranga: Kontroling Pehaczy
GG/Discord: Arii#9590
Multikonta: Arii, Yachiru

Re: [EVENT] Grupa Regularna Zwarcia

Post autor: Maneki Neko »

EventOstatnia Bitwa o Kōtei

Nie wiedział, co ma powiedzieć i jak ma zareagować. Jego gniew jeszcze bardziej został podbitym. Ci ludzie z Unii byli niemożliwi i to w całości. Ario – niedorozwinięty i z brakami społecznymi, z chęcią chciał uciąć nogę przybyszowi z powietrza… Nawet jeżeli okazałby się złapanym Dzikim to czy ucięcie nogi miałoby jakkolwiek mu pomóc? Kuroi – pogrążył większość swoich ludzi i trafił do niego i nadal pyszczył o Takeru. Shinsu – wyszedł z dobrą inicjatywą namierzania swoich, ale teraz nadrobił do reszty. -Kiedy się do Was mówi to się oczekuje jakieś odpowiedzi, Shinsu! Cholerne dzieciaki!- warknął tylko do odchodzącego, bezczelnego chłopaka. Ale wiedział, że nie może tak się na nich wyładowywać, nie teraz. Spojrzał się na Ario, który rozpoczął badanie Sabaku. -Jeżeli sądzisz, że „co by nie zrobił” straciliśmy właśnie dziesięciu potężnych wojowników przez jego głupotę i brawurę. A pozostały oddział właśnie leci z samymi ciężkimi ranami do medycznych. Przez jego głupotę nie kupili, aż tyle czasu, jakby mogli. Mieli szansę na czyste wycofanie się i dostarczenie tylko zranionego negocjatora. A pogorszył dziesięciokrotnie sytuację. Więc gówno masz racji w tym momencie, Kunisaku. Wasze wolne drogi na Unii właśnie wyszły i wszyscy ze Szturmowej tego posmakowali na własnej skórze.- Rany Kuroia zostały zaleczone, choć rana od poparzenia sprawiała niemałe problemy w gojeniu. Po jej byciu pozostała ogromna blizna, jakby coś mu przejechało rozżarzonym ostrzem po plecach. -A Ty jeżeli sądzisz, że Takeru zrobił jakiś błąd… Przypomnę Ci, że to przez Ciebie wszyscy są w szpitalu a dziesięciu naszych leży martwych. Miałeś wykonać prosty rozkaz wycofania się póki przeciwnik dał taką szansę. Jedna akcja bez mojej zgody a utnę Ci łeb za stawanie przeciwko Zjednoczonym Siłą Sogen.- w oczach zawirowały mu łezki, po czym zamknął oczy i po ponownym ich otworzeniu przybrały kolor głębokiej czerni. Wyprostował się i spojrzał się na Ario -Wróć na swoją pozycję. Arigato.- kiwnął mu głową i wrócił do Kuroia, który nadal odczuwał efekty po Takeru. Jego organizm nie mógł zapomnieć tego co czuł. -Stoisz przy mnie i Hayanoshim. Skoro byłeś w Szturmowej masz odpowiednie umiejętności. Zajmujemy się walką w zwarciu z Dzikimi. Mamy pozbyć się, jak najwięcej ich, aby wojsko zajmowało się niedobitkami. Rozumiemy się?! Przypomnę Ci… Jedna cholerna akcja bez mojego rozkazu zakończy się dla Ciebie źle. Masz czas by doprowadzić się do jakiegoś porządku.- staruszek odwrócił się do niskiego mężczyzny, który uraczył Kuroia delikatnym uśmiechem, ciepłym. Na pewno nie należał do Uchihów.
Oczy wszystkich zwrócone było na scenę związaną z Pustynnymi. Niektórzy pokiwali głową nie wierząc, że wszyscy okazali się tak bardzo nieokrzesani. Wszyscy poczuli rak zaufania do nich a to było jedno z większych zmartwień podczas takiego przedsięwzięcia, jakim była wojna. Gdy tylko doszło do ich uszu, że czas na poważnie się szykować, każdy postanowił przyjąć odpowiednią pozycję w swoich szeregach. Każdy mógł zobaczyć liczebność ich oddziału, który może liczył z siedemset głów z czego większość to byli zwykli żołnierze armii. Ich idealne ustawienia pod linijkę, błyszczące zbroje i ostrza. Stali na ukopanej dla nich ziemi, przyglądając się coraz bardziej zbliżającym się światłom pochodni.
-Hana, masz rację. Nie daj się zjeść nerwom, działaj konkretnie. I tak jak ten Masahi-jii Ci powiedział. Wtedy pójdzie wszystko sprawnie.- ciemnoskóra dziewczyna beznamiętnym wzrokiem przyglądała się płomieniom pochodni. Na jej odsłoniętych ramionach pojawiła się gęsia skóra z podniecenia. Lubiła czuć taką atmosferę… -Masahi-jii? Yare, yare… Najwyraźniej jestem za stary… No nic, Hana-chan, damy radę. Jesteśmy jedną drużyną.- uśmiechnął się do niej i ruszył w stronę wyznaczonej mu przez Harukiego pozycji. Sam dowódca przyglądał się w kierunku Twierdzy i zaciskał pięści ze zdenerwowania.

W drugiej drużynie zadziały się niemałe romanse, Anzou zdobywał powoli coraz większą uwagę Asugi, która bardzo się z nim już spoufaliła i zbliżyła się do niego. W porównaniu do Shinsu on podszedł do niej delikatniej, jak prawdziwy gentelmen. Chciał zadbać o jej bezpieczeństwo i samopoczucie. -Oh, Anzou-san… Dziękuję Ci za to wsparcie! Stresuję się niemiłosiernie… Obyśmy wyszli z tego cało i mogli iść do gorących źródeł wszyscy razem! Poradzimy sobie!- puściła jego ramię i ucałowała go w policzek, podkreślając jego słowa. Odwróciła się i pobiegła w kierunku Misaki, która wysunęła się nieco naprzód tak jak zakładał ich plan.
Anzou poczuł bardzo nieprzyjemny wzrok, próbował określić po odejściu Hyugi skąd on się brał, aż w końcu zobaczył gapiącą się ze znudzeniem, ale z uniesionymi brwiami Chino… Czyżby wpadł w kolejne tarapaty? -Przepraszam, Misaki-chan! Już jestem… Anzou-san jest taki kochany! Teraz jestem w pełni gotowa do tego co nas czeka, bardzo mnie wsparł swoją szarmancką postawą.- uśmiechnęła się do oznakowanej dziewczyny. I ich oczy wprost skupiły się na zbierających się w ich stronę pochodniach. Długi wąż płomieni zaczął schodzić powoli w kierunku jednej z części lasu...

godzina później Wszyscy stali już na swoich pozycjach. Na samym szczycie ich formacji przed wszystkimi okopami stał Sazaraki, Hayanoshi i Kuroi, który czuł się o wiele lepiej niż jak postanowiono go przerzucić do innej grupy. Za nimi ustawionych było kilka linii ostrych palów, majacych spowalniać przeciwnika. Między nimi stały oddziały 20 osobowe żołnierzy piechoty ubranych w zbroje z symbolem Zjednoczonych Sił. Między nimi znajdowała się drużyna Take, z której najbardziej naprzód wystawiona była Misaki wraz z Asugi, kilka metrów za nimi stali Shinsu i Take, a dwa metry za nimi Anzou. Idąc dalej w linii rozciągniętej Oddziału były okopy za którymi stała drużyna Harukiego w idealnej linii rozciągniętej na pełnej długości okopów. Każdy z członków drużyny widział idealnie cały przód.

Na przeciw widzieli potęgę drugiego wojska, która usadowiła się w lesie. Wielu z żołnierzy czuło coraz większy stres. Powietrze zgęstniało, że było wręcz namacalne. Chmury na nocnym niebie zebrały się i powoli zbierało się na wyczekiwany przez każdego deszcz. Nagle w umysłach wszystkich rozbrzmiał głos głównodowodzącego. Wszystkie zebrane informacje z pierwszego spotkania z wrogiem wybrzmiały… Nie było to zbyt wiele i czuć było, że to skrawki informacji, ale wystarczyło na rozpoznanie przeciwników i dobranie taktyki. Niektórym kropla potu pociekła po plecach, aż do samej bielizny. Było czuć strach wielu z nich, sama przemowa głównodowodzącego nie była wypełniona wiarą i wyjściem naprzeciw żołnierzy z wiarą. Zupełnie, jakby jego zmęczenie miało ogarnąć każdego z nich. I niektórym to się jeszcze bardziej udzieliło. Informacja o wielkości wrogiej armii również nie pomogła. Widać było, że niektórym z żołnierzy trzęsą się dłonie trzymające rękojeści swoich katan schowanych w ozdobnych saiach. Po całej przemowie na niebie rozbłysły pierwsze grzmoty. Wróg wyszedł im naprzeciw w nierówno rozłożonych oddziałach, kolorowych, barwnych, dziwnych. Z głębi lasów wybrzmiewały dziwne dudnienia, warknięcia, pohukiwania i bębny. Zobaczyli na przodzie wrogich linii dwugłową postać, dowódcę…
Sazaraki uniósł swoją dłoń wysoko tak, że każdy z jego oddziału widział jego dwumetrową postać. Zacisnął pięść i wykrzyczał tak, że po całym jego polu rozniósł się huk jego głosu, któremu towarzyszył rozbłysk błyskawicy i grzmot po niej pozostawiony, idący echem po całym terenie: -NIE DAJCIE SIĘ IM ZASTRASZYĆ! DOPÓKI JA TUTAJ STOJĘ ZAMIERZAM WYPROWADZIĆ WAS STĄD ŻYWYCH! TRZYMAĆ POZYCJE, SŁUCHAĆ SIĘ ROZKAZÓW I DOPILNOWAĆ, ABY ICH KREW STAŁA SIĘ NAWOZEM DLA ZIEM SOGEN!!!- większość z żołnierzy wyprostowała się i uniosła ręce w tym samym geście co on i wykrzyknęła aprobatę. Tego potrzebowali, motywacji. Nawet nie wiedzieli kiedy, ale wśród nich znowu zaczęła być nucona pieśń o wojowniku, który chciał wrócić do swojej ukochanej. Każdy się napiął i z całą swoją pewnością siebie wyciągnął swoją broń. Kolejny grzmot i krople deszczu powoli zaczęły skapywać im na głowy. Zaczęło się niewinnie, ale nagle gdy wrogowie ruszyli w swoich oddziałach i rozpoczęli swój bieg ku przeciwnikom kilka kropli przerodziło się w ulewę. Gdy rozbrzmiał kolejny grzmot, który przeszył niebo nagle na tym wszyscy zobaczyli lecące w ich kierunku potężne głazy wyrzucane wprost z lasu, gdzie stacjonował wróg. Niektóre trafiały w pole walki, niektóre rzucone były o wiele wyżej i leciały wprost na Kotei. Oddział z Muru zaczął wystrzeliwać strzały w dzikich, które trafiały w co poniektóre osobniki, lecz ci zaczęli chaotycznie przedostawać się przez pole bitwy, dość często ratując się przed śmiertelnym strzałem.

Ostatnia Bitwa o Kotei się rozpoczęła.

Drużyna Kuroi & Sazaraki & Hayanoshi
Zobaczyli jako pierwsi biegnących ku nim i zasiekom przeciwników, którzy bardzo prowokująco zaczęli krzyczeć w ich stronę, jak prawdziwe dzikusy. Sazaraki wyciągnął swoje Tachi i zrobił nim kilka cięć w powietrzu. Jego mina była twarda i spojrzał się na Yamanakę obok, po czym przeniósł wzrok na niebo i przez chwilę zamarł. -Kurwa jego mać! Kuroi, piach! Masz szansę się wykazać!- te słowa wybrzmiały, jakby z nutą pośpieszania. Wprost w nich zaczęli wbijać się wężowi, którzy wychylając swoje kończyny nagle zaczęli wystrzeliwać wężami. Szybkimi cięciami węże ginęły a kolejnym doskokiem Sazaraki ściął przeciwników.
Kuroi zauważył, jak nad ich głowy zbliża się głaz, który był może od nich pięć metrów i wyznaczył sobie ich miejsca jako swój przystanek.

Drużyna Misaki & Asugi & Anzou & Shinsu & Take
Widzieli jak wrogie grupy przeciwników biegną wprost na nich. Naprzeciw nich pojawiały się wbiegające w ich szeregi masy, naprawdę ogromne ilości ludzi, o dziwnym wyglądzie. Kobiety z dwoma głowami, wężowe postaci z gadzimi cechami, które przeskakiwały nierówno między nimi.
Jedna z takich grup składających się z dwugłowych pojawiła się przed Misaki i Asugi, około pięciu metrów przed nimi. Dookoła oczu Asugi pojawiły się żyłki a w bieli jej oczu pojawił się zarys źrenic. Ugięła kolana, wysunęła jedną noge do tyłu i wystawiła otwartą dłoń do przodu.
Gdy przeciwnicy byli coraz bliżej wszyscy w opadach deszczu dostrzegli latające głazy nad swoimi głowami. -To jest… To jest niemożliwe!- i gdy te słowa wypuściła, prawdopodobnie do samej siebie, ale Misaki mogła je bardzo dobrze usłyszeć, za ich plecami przed Shinsu i Take wbił się potężny głaz unoszący piach w powietrze i tworzący ogromną dziurę, której jeszcze nie mogli zobaczyć przez stworzoną przez zderzenie się z podłożem warstwą dymu. Cała ich drużyna została przysłonięta przez dym pozostawiony po tym przedstawieniu.
-Asugi, Misaki zlokalizować wrogie grupy i je zlikwidować! Anzou wydostań się z dymu i osłaniaj nas! Shinsu wskakuj, lecimy! Zlikwiduj jak najwięcej głazów! Trzeba je powstrzymać!!!- Shinsu stojący od niego jakieś pół metra na prawo mógł zobaczyć jak z rozciągniętego zwoju wystrzeliwuje orzeł w kolorach czerni i bieli, unoszący się delikatnie powyżej ziemi a sam Take zaczyna malować kolejne rysunki na zwoju i wskakuje na niego. Gdy tylko Shinsu wystrzelił do góry wraz z nim i wydostali się z tumanu dymu, i piachu zauważył wprost lecący na nich kolejny, potężny głaz, który z ogromną szybkością przedzierał się przez odległość pięciu metrów od nich.


Anzou po wybiegnięciu z naturalnej zasłony dymnej zauważył trzech dwugłowych mężczyzn, oddalonych od niego o trzy i pół metra, próbujących wbiegnąć do dymu, aby znaleźć się, jak najszybciej w centrum. Zauważył, że wiszące głowy są nieruchome, jakby były w trakcie snu. A ich ruchy były chaotyczne i wydawać by się mogło, że mało skoordynowane. Dookoła rozbrzmiał dźwięk zderzanej ze sobą stali i uderzających wszędzie głazów. Władca Piorunów powinien zabrać się do pracy, ponieważ nawet Shinsu z Take wznieśli się poza zasłonę lecąc ku głazowi. Nigdzie nie widział przez czarny piach w powietrzu Misaki i Asugi.
A te miały co robić… -Misaki-chan, dwa metry na twoje prawo, dwóch przeciwników! Trzy metry za nami kolejna dwójka! Zajmij się tymi bliżej siebie!- Hyuga wystrzeliła na ich tyły, aby spotkać się z przeciwnikami...

Drużyna Hana & Chino & Ario & Masahiro & Inosuke & Haruki
Deszcz spadał tak szybko, że ziemia pod ich stopami zaczęła robić się błotem, o którym wcześniej myślał i mówił Ario opisując pole walki. Deszcz pozostawiał po sobie dźwięk kapania, na niebie błyskały kolejne błyskawice z grzmotami, które dodawały tylko tej bitwie tempa. Widzieli, jak Dzicy w rytm grzmotów, ale także swoich bębnów wybrzmiewających z lasu zaczynają swoją szarżę i widać było, że nie przyszli tutaj się głaskać, lecz od razu zaczęli ze wszystkim co mieli. Masa ludzi, która wbiegała w ich oddział była przerażająca. Ario mógł dopiero teraz określić dokładne szansę widząc tysiąc biegnących twarzy, to już samo w sobie było dla nich przewagą, której ich oddział nie mógł już nadrobić.
Widzieli, jak w nierównych grupkach ludzie przypominający węże wbiegają między grupy i rozpoczynają walkę, widzieli jak dwugłowi przebiegają dalej szukając swoich ofiar. Wszyscy byli wytatuowani i obmalowani w już spływających po ich ciałach farbach. Aż nagle usłyszeli potężne zderzenie za sobą i świsty w powietrzu. Wysoko na niebie zobaczyli opadające głazy, które trafiały między oddział, ale niektóre leciały dalej, w samo centrum Kotei. -Hana, Chino rozpocząć ostrzeliwanie wrogich oddziałów między okopami! Aryo przerzedź swoimi lalkami tamtych trzech, osiemnaście metrów przed tobą, na lewo! Masahiro zestrzeliwujesz ze mną głazy!- w ich głowach pojawił się głos Harukiego, który już składał pieczęci do jakieś techniki i głaz został rozłupany przez kilka ostrzy wiatru, które wytworzył wprost przed głazem, Masahiro posłusznie również zaczął wykonywać kilka pieczęci i strumieniem wody zderzył się ze głazem. Obydwie techniki nie były wystarczająco silne, aby zlikwidować głaz, lecz rozkruszyły je i przełamali na mniejsze części, które zaczęły opadać za nimi robiąc mniejsze szkody, zwalniając przy zderzeniu z technikami żywiołów. Odłamki zaczęły opadać w formie deszczu dookoła.
Hana widziała, jak dwadzieścia metrów przed nimi zaczynają wbiegać przeciwnicy, którzy mierzyli się z pierwszymi siłami wojska. Dźwięk stali ocierającej się o stal wybrzmiewał z każdej strony. Niewyobrażalnie duże skały wbijały się po całym terenie unosząc kolejne tumany piachu, który powoli zmierzał i w ich stronę.
Ario tak jak dostał informacje zobaczył jak trójka dwugłowych wbiega osiemnaście metrów od nich i zaczyna przedzierać się przez ich towarzyszy w zbrojach. Najwyraźniej nie mieli informacji na temat jego przedstawienia, które zamierzał wystawić premierowo specjalnie dla nich.

Uchiha Sazaraki
Obrazek
Yamanaka Hayanoshi
Obrazek
Senju Masahiro
Obrazek
Yamanaka Inosuke
Obrazek
Yoshisawa Haruki
Obrazek
Shirazuki Take
Obrazek
Hyuga Asugi
Obrazek
Kaminari Chino
Obrazek

Czas na odpis Graczy : 12:01 31.07.2023
Czas na odpis Prowadzącego : 12:01 01.08.2023

Bitwa
  Ukryty tekst
Shirazuki Take
  Ukryty tekst
Hyuga Asugi
  Ukryty tekst
Yoshisawa Haruki
  Ukryty tekst
Senju Masahiro
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Ario
Posty: 2340
Rejestracja: 18 maja 2020, o 10:21
Wiek postaci: 22
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Pomarańczowo-włosy chłopak, noszący na plecach płaszcz z znakiem Kropli.
Widoczny ekwipunek: Na plecach ma duży, dziwny plecak, a na jego barku spoczywa czarna salamandra w zółte kropki.
GG/Discord: Boyos#3562

Re: [EVENT] Grupa Regularna Zwarcia

Post autor: Ario »

Kuroi "Opadający Orzeł" Kuma przedstawił się Ario legitymując przynależnością do klanu Sabaku. Chłopak nie komentował tego w żaden sposób, aczkolwiek myślał, że będzie w stanie zrobić sobie piaskową chmurę by zneutralizować upadek. Jednakże z tego co wychodziło, został on potraktowany jakimś genjutsu Uchiha i dlatego był jeszcze w szoku. Było to dla lalkarza zdecydowaną głupotą, że swoich atakują, ale nie zamierzał się o to spierać.
- Widziałeś jakieś rzeczy, które mogą nam się przydać? - ponownie dopytał Kuroia. - Tamci używają chakry? Mają jakieś maszyny oblężnicze?
Nie był pewny, czy nawet posiadając takie informacje będzie w stanie coś z tym zrobić, ale zawsze lepiej być świadomym niż nie być.

Następnie Sazaraki powiedział swój punkt widzenia. Ario ponownie spojrzał na dowódcę.
- Straciliście dziesięć osób, ale nie jedenaście. - zagaił chłopak jak zawsze bez emocji w głosie. - Nie wiem co tam zaszło, ale zdecydowanie lepiej mieć więcej osób do walki, niż mniej. To wynika z rachunkowości. - dodał. Nie wiedział, czy Sazaraki umie liczyć, bo wydawał się bardziej wojownikiem niż naukowcem, stąd czuł obowiązek objaśnić mu podstawy. Faktu przytyku w Unię Ario zignorował. To już bardziej w gestii Saori i innych Shirei-kanów by się o to wykłócać.
- W każdym razie, możesz już walczyć. Na Twoim miejscu bym sprawdził u medyków co z tymi plecami, bo to może mieć później konsekwencje, których nie znamy. Zrobisz jak uważasz. - poinformował, po czym skinął głową do Sazarakiego, że zakończył to co tamten od niego chciał. Dalszego opierdzielania Kuroia również nie komentował. Nie wiedział co tam się zadziało, ale wydawało się, że Orzeł zrobił coś złego na własne życzenie. To było trochę dziwne, bo facet wydawał się starszy, a co za tym idzie doświadczony. W każdym razie, lepiej mieć Sabaku po swojej stronie, niż nie mieć. Ario wrócił więc na węża, usiadł na nim krzyżując jedną nogę, zaś drugą trzymając w taki sposób, że mógł oprzeć na niej łokieć i podeprzeć brodę, po czym w akompaniamencie pozostałych pięciu lewitujących marionetek, Kamienny Wąż zaczął sunąć po ziemi z powrotem do oddziału Harukiego.

Gdy zbliżył się do ekipy, spojrzał na nich z góry.
- Okazało się, że to jeden z naszych. Podobno zrobił coś złego i po tym jak go obili, kazali mi go wyleczyć. - poinformował resztę. - Uważajcie, bo miał na plecach dziwną ranę. Trochę jak trucizna, ale nie do końca. Postarajcie się nie dostać niczym. - dodał.

Następne minuty były znowu oparte na czekaniu. Dopiero po dłuższym czasie, wroga formacja zaczęła się pojawiać na horyzoncie, w postaci ledwo widocznych zarysów postaci.
- Muszę zrobić sobie monokl powiększający. Będzie przydatny na takie sytuacje. - powiedział obojętnie, spoglądając ciągle z podpartą głową. Spokojnie wzniósł wzrok w górę.
- Niedługo zacznie padać. - powiedział jakby do siebie, ale też do Masahiro. - To chyba dla Ciebie dobrze. Z tego co pamiętam, Twój styl opiera się też na suitonie. A i mnie się przyda woda. - dodał, ale już nie mówił czemu.
Przemowa Sazarakiego była wstępem do tego co miało nadejść. Napięcie było niemalże namacalne i Ario widział, jak wszyscy byli zestresowani. On sam nie przejmował się jakoś niesamowicie tym co miało nadejść, podchodził do tego analitycznie. Powoli sięgnął do plecaka i wyjął paczkę z tabletkami. Spojrzał na pojemnik i zamarł. Ostatnia tabletka. Cicho westchnął i wyjął pigułkę, po czym połknął. Gdyby był zdrowy, byłby zdecydowanie bardziej przydatny dla wszystkich, jednakże był teraz cieniem dawnego siebie. Sentoki nie miał w praktyce narzekać, stąd też nie żalił się nad sobą. Wiedział, że mimo tego, że ludzie mają go albo za ułomnego idiotę, albo wręcz przeciwnie - za geniusza, mieli tą samą cechę. Finalnie na polu bitwy zawsze na niego liczyli i on nie zamierzał doprowadzić do tego, że nie wykona swojego zadania. Zawsze dawał i będzie dawał z siebie wszystko. Tym razem nie miało być inaczej, a wojska rozpoczęły ruchy. Wybrzmiały ryki wojenne i pierwsze co zrobili, to dzicy wypalili z trebuszy w ich kierunku. Zauważył masę wymalowanych ludzi, szarżujących w ich kierunku.

Wojna się zaczęła.

Pierwsze z głazów spotkały się z technikami obrońców Shinobi, którzy kruszyli je na drobne części. Ario zmrużył oczy, obserwując jak wróg podszedł do tego najazdu. Głazy pękały na części tworząc kamienny deszcz na obrońców. Nagle jeden z głazów przeleciał zdecydowanie za wysoko i poszybował na Kotei. Kunisaku uniósł powoli głowę spoglądając jak kilkutonowy ciężar mija ich oddziały. Mimo tego, że wszyscy wydawali się dostać adrenaliny i ruszyć na wroga, ich zespół miał osłaniać tyły i był chyba jedną z ostatnich w pierwszej linii. Okopy przed nimi zaczęły wypełniać się pojedyńczmi jednostkami, którym udało się przebić przez Zjednoczone Siły. Bitwa mimo, że rozpoczęła się dopiero przed chwilą, już zbierała krwawe żniwo, a błoto wypełniało się sporą ilością krwi.
- Używają naruszonych głazów, wiedzieli że będziemy je rozbijać. Ciężej uniknąć deszczu małych kamieni, niż tych dużych. Umieją też dobrze wymierzyć gdzie uderzyć. - skomentował sytuację, widząc napiętą sytuację w drużynie. - Mają strategów, to niedobrze. Myślałem, że będą bardziej prymitywni.

To co go martwiło, to ilość wrogów. Ario umiał dobrze liczyć i wiedział, że tamci mają bardzo dużą przewagę. Dlatego też nikt mu nie chciał odpowiedzieć na pytanie, jak wygląda stosunek sił. Wiedzieli, że panika rozstroi wszystkich, dlatego woleli to przemilczeć. Ario zdawał sobie z tego sprawę już wcześniej, ale nawet on był zaskoczony dysproporcją. To co zaskoczyło to oznaczenie wrogów. Dzicy pozostawali jednak barbarzyńcami w pełnym tego słowa znaczeniu, odznaczając się wymalowaniem na skórach. Dopiero po dłuższej chwili gdy dostrzegł wyraźniej niektórych, zaskoczyło go to co widział. Podwójne głowy oraz ninja używających węży. O tyle o ile wrogowie używający jakichś paktów byli dla niego w łatwy sposób wytłumaczalni, tak dwa łby w miejscu jednej szyi to była zupełna nowość. W głowie pacynkarza pojawiło się mnóstwo pytań, jak to działa i czy to dopiero preludium jakichś kolejnych technik, jednak wydawać się dało, że są dobrze zsynchronizowani. Odrazu przypomniał sobie o kulcie Jashina, który korzystał już z rzeczy, wykraczających poza medyczne rozumienie ciała, tak tutaj była to raczej w jego opinii wada genetyczna, albo udana operacja bądź eksperyment, który skutkował...i tu się Ario zatrzymał. Po co używać dwóch głów do jednego ciała? Przecież to nielogiczne. Lepiej mieć dwie głowy w dwóch ciałach, wtedy mamy dwie osoby...ale pojedyńcze ciało i dwie głowy? Jak to miało działać? Zwiększali swoją percepcję? Chakra też nie zwiększy się od zwykłej głowy...chyba, że to jakiś pojemnik? Imitujący głowę? Marionetka? Nie, napewno nie - przecież krwawią.

Dywagacje Ario zostały przerwane przerwaniem linii i przedarciem się kilku przeciwników. Jego wzrok skupił przeciwnikach, jednakże w międzyczasie pojawiły się problemy w postaci odłamków kamieni spadających na ich pozycje. Kamienny wąż miał ruszać się tylko po to, by unikać kamieni i tylko w taki sposób, jaki był koniecznie wymagany do uniku. Ario nie chciał robić żadnych zbędnych ruchów, tym bardziej, że grunt był niepewny. Nadszedł czas na jego interwencję.

W tej samej niby-znudzonej pozycji, zaczął poruszać palcami. Wszystkie pięć marionetek jak na zawołanie szarpnęły kończynami i wysunęły z nich komplety czterech ukrytych ostrzy. Trzy z nich (marionetka B,C,D) miały rozłożyć wszystkie ostrza na boki i zacząć obracać się wokół własnej osi tworząc widok gigantycznego podwójnego shurikena, który kręci się z dużą szybkością. Pozostałe dwie (Marionetka E,F) lewitowały nadal nad Ario. Chłopak zamachnął dłonią, a imitujące shurikeny marionetki miały wystrzelić ze swoją maksymalną prędkością w przeciwników. Chłopak zamierzał przeciąć na pół zbliżających się wrogów. Zakładał, że przeciwnicy nie zablokują dwóch pierwszych lalek, ale na wszelki wypadek puścił im do pomocy jeszcze trzecią, gdyby przeciwnicy potrafi ich unikać.

Zobaczmy, co potrafią wrogowie.
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Shinsu
Postać porzucona
Posty: 812
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 10:40
Wiek postaci: 23
Widoczny ekwipunek: Dwie torby u pasa.
GG/Discord: Shins#7007

Re: [EVENT] Grupa Regularna Zwarcia

Post autor: Shinsu »

C1: Yusō
Nazwa
C1: Yusō
Ranga
C
Pieczęci
Połowa Barana (detonacja)
Koszt
E: 24% | D: 18% | C: 15% | B: 12% | A: 9% | S: 6% | S+: 3% (1/2 na turę)
Siła Wybuchu
Statystyki
Statystyki A
Dodatkowe
200g gliny za twór
Opis Użytkownik przy pomocy tej techniki tworzy dużą figurę o mobilności zgodnej z kategoriami figur z techniki C1: Shi Wan. Jest ona przystosowana do przewozu nie więcej niż trzech osób. Twór sam w sobie jest niegroźny. Umożliwia przyspieszenie podróży oraz zapewnienia użytkownikowi bezpieczny dystans między nim, a przeciwnikiem. Twór może być wyposażony w kończyny przystosowane do pochwycenia nieświadomej ofiary, jeśli zwierzę, jakie przedstawia, takowe posiada (na przykład duży ptak posiada szpony). Tak jak inne twory Douhito może zostać zdetonowany przez twórcę, jednak siła eksplozji jest znacznie mniejsza, niż tworów w technice C1: Shi Wan.
Uwaga Od rangi A możliwe jest stworzenie figury, której prędkość tworu wynosi 140. Twór można wykorzystać do darmowych podróży między prowincjami w zastępstwie za konia, podróż morska jest jednak niemożliwa.
C2: Shī Wan
Nazwa
C2: Shī Wan
Ranga
B
Pieczęci
Połowa Barana (detonacja)
Zasięg
Zależny od opanowania dziedziny klanowej (detonacja)
Koszt
E: 36% | D: 28% | C: 20% | B: 16% | A: 12% | S: 8% | S+: 4% (za 2 średnie/ 1 duży)
Siła Wybuchu
Statystyki
Dodatkowe
100g za średniego, 200g za dużego
Opis Technika podobna do swojego odpowiednika dla ładunków o sile C1. Charakteryzuje się ona większą swobodą w tworzeniu tworów. Ich mobilność, a więc prędkość poruszania, zależna jest od kształtu ładunku. Cechą charakterystyczną C2 jest to, że niemal nie występują tu małe twory. Kategorie figur pozostają bez zmian zaś twory muszą być co najmniej wielkości średniej.
Od dziedziny klanowej rozwiniętej na rangę S można stworzyć kolibry z 4 skrzydłami.
Koszt Kolibra
D: 45% | C: 35% | B: 25% | A: 15% | S: 10% | S+: 5% (za 1 kolibra)
Siła Wybuchu
Statystyki
Dodatkowe
75g za kolibra
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Anzou
Posty: 1003
Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem

Re: [EVENT] Grupa Regularna Zwarcia

Post autor: Anzou »

Nastolatek nie spodziewał się takiego obrotu spraw i zachowania ze strony Asagi. Było to bardzo miłe, chłopak uśmiechnął się w duchu i przeniósł już swój umysł w tryb roboczy, w tryb walki, która niedługo ma nastąpić. Atmosferę można było wyczuć z kilku kilometrów, ludziom towarzyszyły skrajne emocje, od strachu po chęć wejścia już na pole bitwy. Białowłosy był w tym wszystkim neutralny. Wysłuchał mowy motywacyjnej ze strony jednego z osób, które zajmują się tutaj dowodzeniem, a jego ciało nadal nie czuło nic specjalnego. Sytuacja, w której się znalazł może była dla niego nowa, nigdy nie brał udziału w tak ogromnym starciu, w tak ogromnej bitwie, gdzie jednostka nie ma aż takiego wpływu na to co się dzieje. Nie zamierzał jednak nie zrobić przewagi, nie wykorzystać tego, co ma najlepsze i zlikwidować jak największej liczby przeciwników. Na rozpoczęcie przedstawienia nie trzeba było długo czekać. Przeciwników było wielu, a atak następował w różnej formie, od pchania piechoty po różnego rodzaju kamienie czy głazy, które były wymierzane w pole bitwy. Obrońcy ludzkości nie próżnowali i również zaatakowali strzałami, pojedyncze jednostki padały, ale co dziwne - wiele z nich udało się przemknąć. Chaos. Tak można było nazwać to co się działo. Anzou widział, jak jego towarzysze podejmują działanie i zgodnie z rozkazem - wybiegł z dymu, gdzie jego celem była likwidacja głazów, które mogą nadlatywać w kierunku Shinobi. Anzou widział, że do głazu zmierza Shinsu, a on na chwilę obecną sam miał inne zmartwienie. Dość blisko jego osoby pojawiły się dziwne stworzenia, o cholernie dziwnej posturze ciała. Dzicy. Nie było zbyt wiele czasu na reakcje i kunszt. Nastolatek chciał unikać używania technik, chciał wstrzymać się z tym do ostatniego momentu, natomiast... Nie było czasu. Chłopak zaczął składać pieczęci, wytworzył 5 elektrycznych wiązek i cisnął po jednej wiązce w każdego, celując prosto w serce, chcąc zniszczyć przeciwnika albo conajmniej - poważnie go uszkodzić. Dwie wiązki pozostały przy ciele, chłopak pozostawił je na wypadek niespodziewanego ataku lub rywala, który może się pojawić niemalże z każdej strony. Młodzieniec nie stał w miejscu, dystans 3,5 metra to zdecydowanie za mało - stąd nastolatek chciał go zwiększyć, więc rozpoczął bieg już w momencie składania pieczęci do techniki w swoje prawo, jednak tak, aby nie wbiegać w chmurę, z której wybiegł. Musiał mieć widoczność i po zlikwidowaniu przeciwników zapewnić bezpieczeństwo pozostałym i likwidować głazy. Dwie wiązki pozostają na wszelką ewentualną obronę, zarówno przed przeciwnikiem jak i głazami. Ostrożność wzmożona! W przypadku nieprzebicia się wiązki i braku likwidacji rywala - Władca Piorunów będzie nią chłostać swojego przeciwnika aż ten zwyczajnie padnie na swoje głupie dwa ryje.

Skrót:
1. Po wybiegnięciu na zewnątrz - bieg w prawo, złożenie pieczęci i wytworzenie 5 wiązek.
2. Atak po wiązce na 1 przeciwnika, 2 wiązki pozostają przy Anzou
3. Dalsza obserwacja przeciwników i otoczenia -> chłostowanie gdy nie padają.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Tanaka Misaki
Posty: 212
Rejestracja: 23 mar 2022, o 21:15
Wiek postaci: 15
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Niewysoka, szczupła dziewczyna o ognostoczerwonych włosach i różowych oczach
Widoczny ekwipunek: -ochraniacz na czole
-dwie kabury
-torba
Multikonta: Akihiko Maji

Re: [EVENT] Grupa Regularna Zwarcia

Post autor: Tanaka Misaki »

Czy oni mogą już skończyć? Naprawdę, ile można ciągnąć taki cyrk? Zaraz czeka nas walka na śmierć i życie, a Ci mają czas i energię na krzyki, przepychanki, fochy i niesubordynację. To ma być Zjednoczone wojsko shinobi? Jakby sami Uchiha nie byli wystarczają upierdliwością... - pogrążona w myślach Tanaka obserwowała to, co działo się w związku z powrotem Grupy Szturmowej, a później wywołaniem shinobi z Wydm do apelu. Szczerze to nawet nie wiedziała, której stronie kibicować, bo każdy zachowywał się tragicznie. Gdyby nie prośba Hoshi i chęć walki o bliskich, to Misaki już by się z tego burdelu wypisała. Wzięła głębszy oddech chcąc się uspokoić i zachować jakiś tam poziom profesjonalizmu. Na zewnątrz może i była niewzruszona niczym głaz, ale wewnątrz niej dosłownie się kotłowało.
Humor poprawił jej, że zarówno Pustynny Dezerter jak i Uchiha z Kijem w Dupie postanowili (ten pierwszy nie do końca z własnej woli) stanąć na przedzie, czyli całkiem daleko od Misaki. Dodatkowo, brali na siebie większość impetu szarży Dzikich, więc może któryś kopnie w kalendarz, albo zostanie tak ranny, że nauczy się manier? Misaki nie była jakąś złą osobą, ale zdrajców i posiadaczy sharingana z miejsca skreślała. Nie można im było ufać, nie można było na nich liczyć. Wbiją Ci zawsze nóż w plecy w najmniej spodziewanym momencie.
Z rozmyślań wyciągnęła ją Hyuga Asagi, która wreszcie postanowiła do niej dołączyć. Misaki nie miała do niej jakiejś poważnej urazy, ale teraz spojrzała na nią z mieszaniną zaskoczenia i zniesmaczenia.
-Jesteś pewna, że przyszłaś tu walczyć? Po co przystawiać się do kogoś, kto zaraz może umrzeć. Albo ty możesz umrzeć. Tak czy siak, któreś z was może skończyć z raną w sercu. Nie rozumiem tego. - przyznała, próbując to maksymalnie ugrzecznić, ze względu na fakt, że obie pochodziły ze Szczytów. Nie było jednak czasu na takie rozmowy, armia pochodni nieubłaganie się do nich zbliżała.
-Dużo ich... - stwierdziła cicho, sama do siebie, czując jakby zimny ucisk dłoni na swoim karku. Czy to był deszcz, który postanowił się rozpadać? Raczej nie. Dziewczyna dopiero teraz zaczęła pojmować co miała przed sobą. Czuła strach i nie pomagał tutaj wrodzony spokój Jugo, nie otrzeźwiała jej nawet złość, którą czuła w sercu podczas używania Senninki. Życie kunoichi było nieustannym hazardem, gdzie przegrana oznaczała śmierć. Jednak czym innym była walka jeden na jednego, czy jeden na pięciu, a czym innym to co miała przed sobą. Uniosła wzrok na niebo, a krople deszczu, niby łzy spłynęły na jej policzki.
A więc to jest wojna? Sasame-san, widziałaś kiedyś coś takiego? Jak ty się wtedy czułaś? - przed oczami zamigotał jej obraz rodziny, a później i swojej kuzynki, wzoru do naśladowania, uosobienie dobrej kunoichi, dobrej Jugo. Czy ona by się nie bała?
Z otępienia wyrwał ją, o dziwo, grzmiący głos dowódcy. Dziewczyna poczuła jakby ktoś uderzył ją z wyimaginowanego liścia. Skrzywiła się, przybierając grymas, który ukryła przed Asagi i stojącymi za nimi żołnierzami oraz resztą grupy zwarcia. Jej dłoń naprzemiennie zaciskała się w pięść i prostowała. Wraz z kolejnym grzmotem niebo przeszyły strzały i kamienie, a wroga armia ruszyła prosto na nich. Rzeka ciał i nienawiści, żądzy mordu, a przeciw niej stała ona, malutka niczym źdźbło trawy. Słyszała rozkazy swojego dowódcy, a później i polecenie Asagi. To ostatnie zmotywowało ją w końcu do ruszenia się z miejsca. Prawa dłoń ponownie zacisnęła się w pięść, przekształcając się i nabierając rozmiarów - co było efektem użycia jednego z jutsu Senninki.
-ŚMIERĆ! - z płuc dziewczyny wydobył się krzyk. Miała tylko jedno wyjście, tylko jedną możliwość. Przeć naprzód i zabijać, tak jak podczas konfrontacji z Hatsumoto. Tylko tym razem przeciwników były całe hordy. Wypruła naprzód, prosto na wskazanych jej oponentów, chcąc spotkać się z nimi w zwarciu. Olbrzymia pięść miała wykonać atak, skierowany w korpus jednego z dwugłowych. Może i miał dwa łby, ale korpus był jeden i wystarczyło go zmiażdżyć, by rozwiązać problem, prawda?
-PRECZ! - kolejna krótka komenda, wypełniona gniewem i złością. Oczy w odcieniu delikatnego różu teraz wpatrywały się z rządzą mordu w swoich oponentów. Nie straciła nad sobą kontroli, nie wpadła w szał, była całkowicie świadoma swoich poczynań i rzeki krwi jaką zamierzała przelać by wywalczyć bezpieczeństwo dla swoich bliskich. Jeśli Dzicy chcieli niczym fala zalać jej dom, to ona będzie skałą, od której ta fala się odbije. Nie liczyło się nic więcej, nie ważne ilu będzie musiała zabić, nieważne jak ciężko ranna zostanie.
Drugą ręką dobyła kunaia z wybuchową notką, na wypadek, gdyby pierwszy cios nie wystarczył, lub drugi dwugłowiec coś próbował.
Podsumowanie:
1. Ciąg dalszy oglądania wybryków Ludzi Pustyni
2. Wahanie i przemyślenia, zwątpienie
3. Misaki rusza do walki.
4. Użycie JIgoku buro na prawej ręce i szarża na wskazanych oponentów
5. Wyprowadzenie ciosu wzmocnioną ręką
6. Dobycie kunaia z wybuchową notką.
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek Suknia na formalne okazje (Made by Akari - młoda, zdolna krawczyni z Ryuzaku)
Obrazek
Bank
PH

Mowa.
Awatar użytkownika
Hana
Posty: 308
Rejestracja: 6 paź 2021, o 05:51
Wiek postaci: 18
Ranga: Uczeń (Dōkō)
Krótki wygląd: Nałożyła na nogi ciepłe, czarne pończochy, a na to spudniczkę. Założyła zwykłą koszulę, a na ramiona zarzuciła błękitną kurtkę. Włożyła na nogi lekkie obuwie, żeby zawsze być gotową do akcji. Włosy upięła jak zwykle z delikatnym akcentem.
Widoczny ekwipunek: Odznaka shinobi (naszyjnik); Kabura na broń (na prawym udzie), kabura (na lewym udzie), dwie torby z ekwipunkiem (z tyłu na biodrze), ciemne rękawiczki (zwykłe), Ochraniacz na czoło z wygrawerowanym symbolem "Zjednoczonych Sił Sogen" (na lewym ramieniu)
GG/Discord: Hana-chan/sushimaru9208
Multikonta: Tetsu Maji

Re: [EVENT] Grupa Regularna Zwarcia

Post autor: Hana »

Dotrwać do tego momentu samo z siebie uchodziło za pewien akt odwagi. W końcu na każdym etapie rekrutacji dokonywany był ciężki wybór. Zostać i walczyć, czy ujść z życiem. Dylemat był oczywisty. Nie wszyscy byli gotowi umrzeć za sprawę. Ostatecznie zebrali się już sami zdecydowani do walki. Nie było odwrotu. Miejsce na strach pozostawało integralną częścią człowieczeństwa.
Na razie wszystko było u Hany w porządku. Potrzebowała już tylko odpowiedniego zastrzyku adrenaliny. Po pierwszym poleceniu powinna rozwinąć skrzydła. Jeśli nabierze odpowiedniego tempa, to zdoła zapomnieć o ciążącej jej niewygodzie. Komfort walki wydawał się równie zaraźliwy, co poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza, że stała z drużyną w najlepiej usytuowanej pozycji. Sądziła z początku, że będą ustawieni na całej szerokości, co spowodowałoby większe ryzyko dla każdego. Stanowiliby linię obrony, której przełamanie oznaczałoby kłopoty. Tym bardziej odetchnęła z ulgą, że formacja była bardziej dobrana pod obronę. W dodatku mając przy sobie Chino i Masahiro nie mogła zawieść. Przytaknęła obojgu na znak aprobaty.

Po krótkim czasie wrócił też Ario z wezwania. Nie była na tyle wścibska, żeby dopytywać się szczegółów. Po prostu jego sprzęt był widoczny z oddali, jak świecące się bombki. Stanowił atrakcyjny cel i akurat znajdował się w jednej drużynie z Haną. Nie ma to, jak szczęście. Oby tylko nie okazał się łakomym kąskiem już na samym początku. Za to podzielił się swoimi spostrzeżeniami odnośnie przeciwnika. Może te jego wnikliwość do czegoś się przyda. Lepsze to, niż próby doświadczenia obrażeń wroga na własnej skórze.

Nadzwyczaj pomocny okazał się również komunikat dotyczący przebiegu negocjacji. Strzępek informacji o predyspozycjach dzikich wydawał się na wagę złota. Jeśli tylko uderzą w Siły Sogen to trzeba będzie w pierwszej kolejności zneutralizować niewygodne jednostki wroga. Od tego właśnie byli zebrani tu shinobi i kunoichi. Już w chwili pojawienia się pierwszych szeregów w oddali czuć było przytłaczającą liczebność. Teraz nieuniknione było, że los wystawił ich na ciężką próbę. Na domiar złego zaczął padać deszcz. Z jednej strony to dobrze dla użytkowników żywiołu wody. Z drugiej to tylko potęgowało potencjalne zagrożenie. Niestabilny grunt powodował większą szansę na utratę terenu. Nadal nie było wiadome, jak mocno uderzy przeciwnik, aż do momentu ich szarży. Oczywistym jest, że wojska muszą zetrzeć się bezpośrednio. W tym miała tkwić strategia obcych? Liczebnością przytłoczą tutejszych? Bitwa na wykończenie. Wszystko miałoby sens, gdyby nie to, że chwilę później nad głowami zebranych zaczęły lecieć głazy. Dla Hany był to widok napędzający strachu. Niby widziała wystarczająco potężne techniki, ale czysta zdolność do wystrzelenia w powietrze potężnego przedmiotu przyprawia o ciarki. Nie wiadomo było co ze sobą zrobić, uciekać czy liczyć na szczęście poprzez unik. Na szczęście od czego były rozkazy i polecenia.

Na przodzie już wystarczająco dobrze się bawili. Odczuli nadejście zmasowanego ataku i pierwsze jednostki wroga zdarzyły przebić się, żeby siać zamęt w ich formacji. Za sprawą polecenia od kapitana, Shirakawa nie mogła postąpić inaczej, jak odwrócić wzrok od pochmurnego nieba i pocisków. Musiała zaufać, że oddelegowany do tego zadania Senju i Uchiha poradzą sobie z ich neutralizacją. Hanie i Chino przypadła za to zaszczytna rola pokazania dzikim, dlaczego nie powinni przedzierać się przez linie obrony. Zdecydowała się na bezpieczny ruch. Użycie Rantonu będzie testem sprawności dla piechoty wroga. Nie zdążyła poprawić swoich osiągów na tyle, żeby mierzyć się z ciemnoskórą Kaminari. Za to liczyła, że nie pozwoli wedrzeć się dalej większej liczbie wrogich jednostek.
Dziewczyna nabrała mimowolnie powietrza w płuca. Zebrała potrzebną jej chakre i bez trudu złożyła sekwencje pieczęci. Podtrzymując znak smoka wyczekała, jak krąg wyładowań zacznie się formować. W międzyczasie starała się namierzyć pierwszy szereg wroga. Przy tym poziomie kekkei genkai miała do dyspozycji sześć wiązek, więc wykorzystała je do posłania każdej w inny cel. Rozproszyła reberu, żeby każdy pocisk leciał nad głowami sojuszników i trafił w punkt za nimi. Skupiła atak na obszarze przed sobą i uważała, żeby przypadkiem nie przeszkodzić w działaniach Chino. Po pierwszej próbie anulowała lasery i ponowiła uderzenie drugi raz w tym samym obszarze na pełnym zasięgu. Koszt był stosunkowo niski, więc mogła atakować do woli. Jednak to od efektów zależało, jak skuteczne będzie do dalszego zastosowania. Przy niekończącym się napływie wroga mogła pomarzyć, że wytrzyma tak cały czas. Niemniej miała też inne pomysły w zanadrzu.
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Kuroi Kuma
Posty: 1525
Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
Wiek postaci: 43
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz
GG/Discord: Michu#5925

Re: [EVENT] Grupa Regularna Zwarcia

Post autor: Kuroi Kuma »

-Mhm - odpowiedział do Sazarakiego już nie chcąc wchodzić w polemikę, że w sumie to całe Negocjacje były błędem i łatwiej byłoby zrzucić na nich kilka bomb i zasiać popłoch, niż przyjść ze Zdrajcą, przebić go na wylot i wrócić z powrotem. No, po prostu już mu się nie chciało, a to że nikt nie chciał urwać tej kurwie łba niż walczyć tutaj w normalnej bitwie, gdzie pewnie dużo - z naciskiem na dużo - więcej ludzi zginie, ale kogo by to obchodziło, NEGOCJACJE zrobione, Dzicy szli już swoimi ogromnymi zastępami z masą shinobich, a my tutaj mieliśmy walczyć za sprawę. Rządzący wybierają walkę, ale to podwładni na niej giną. Standard.
-Jestem Sabaku, dużo lepiej radzę sobie na dystans, ale w zwarciu też dam radę. Mogę transportować rannych na tył piaskiem, ale wtedy nie mogę walczyć. Mogę też ich nieco podleczyć. I... sądzę że to ważne, ale mają w swoich szeregach dwugłowych ludzi, którzy potrafią stworzyć sobie dodatkowe kończyny - tym przebili naszego Negocjatora. Drudzy - bladzi, wystrzelili w nas węże z rękawów. No i trzeci, w maskach, którzy formowali chakrę na swoich plecach, a z niej formowały się pociski. Lepiej wiedzieć, z czym mamy walczyć, nawet jeśli bardzo pobieżnie. - informacja to cenna rzec, nawet najcenniejsza jeżeli chodziło o bitwy o takim rozmiarze. Nikt was nie zaskoczy, wężem z rękawa, jak wiesz że coś takiego może się wydarzyć. Swoją drogą ciekawe czy dzicy przed wyruszeniem na bitkę mieli takie - nie no chłopaki, wy to wężami strzelacie, to macie być bladzi i ubrani w ten sposób, panowie trzeba się jakoś pokazać za tym murem, nie możemy wyglądać jak hołota zebrana na szybko.
-Żadnych machin nie widziałem, chakry... heh, pewnie większość to shinobi. Jest ich mnóstwo. Czy do naszych pocisków możemy dołożyć notki wybuchowe? Nie to wszystkich, ale jeśli co piąty czy dziesiąty będzie na końcu eksplodował raniąc wrogów odłamkami, na pewno ich to spowolni i sprawi, że będą się bardziej ich bali nie wiedząc skąd nadejdzie atak. Nie wiem jakie siły stoją po naszej stronie, ale trzeba na nich puścić coś o dużej sile rażenia - trudno porównać siły stojące po obu stronach, na którą stronę przechylała się szala zwycięstwa. Strach jednak robił swoje i jeśli jakoś mogli go zasiać w szeregach wrogów, rzucić tam jakiegoś dohito, który będzie będzie dodawał do pocisków małe co nieco - to na pewno zwiększy ich efektywność.
-Dziękuję - ukłonił się w stronę Ario, dziękując mu tym samym za pomoc. Bodaj pierwszy człowiek, który okazał chociaż trochę rozsądku od kiedy tutaj przybył. W pewnej grupie brakowało takich ludzi. Czas jednak mijał, była odrobina spokoju. GODZINA SPOKOJU. Serio, kupienie czasu przez negocjatorów faktycznie miało sens, jeżeli dzikim zajęło tyle czasu przerwy w walkach. Takeru zyskiwał coraz więcej w serduszku Kuroia.

I nagle zaczęła się prawdziwa bitwa - szeregi ludzi ustawionych w formacje robiły wrażenie, lecz to właśnie w nich wycelowane były pociski, takie jaki właśnie leciał na grupę Kuroia. Głaz leciał prosto na nich, widząc go kotłującego się w powietrzu wysłał po niego piasek, otoczył go swoim piaskiem jak kołyską chcąc go złapać w swoje sidła. To jednak nie koniec, bowiem miał zamiar przekierować go w przeciwną w stronę - wystrzelić tak samo jak to robili ci z artylerii. Oczywiście jeżeli przed nimi nie było ich własnych wojsk - nie chciał rzucić go za lekko i sprawić, że trafi w swoich. Najchętniej celował w wężowych, by przestali napierdalać tymi pociskami. To była jedna część piasku, drugą część ustawił w formie półokrągłej tarczy która miała powstrzymać węże przed wbiciem się w nich samych. Może i miał na sobie zbroję, ale to chyba nic nie robiło tym wężowym, bo jakimś cudem poprzednio trafili mu w plecy. Co za życie. Tarcza jednak miała chronić jednak tylko od zewnątrz - a co to oznaczało? Że jeżeli ktoś z nas próbował przez nią się przedostać, przeskoczyć, no w sumie cokolwiek, to ta miała się rozpaść. Tym samym sprawiał, że będzie miał dużo więcej piachu na polu bitwy do wykorzystania, a nasi mogli zaskoczyć przeciwnika i wypaść na niego zza osłony, a nie obok niej. Zawsze się celowało obok osłony, bo to oczywiste że wróg wyjdzie właśnie tam. Sam jednak nie zamierzał stać z tyłu i patrzeć sobie jak pozostali walczą. Niby był Sabaku, więc walczył jak Sabaku otaczając się piaskiem, ale zapewne jakiś szaleniec podejdzie bliżej, zacznie atakować widząc człowieka walczącego na średni dystans. I tutaj jeśli takowy się napatoczył lub był w pobliżu to Kuroi po prostu wyprowadzał w niego swoje nowo poznane uderzenie. Chciał przekonać się ile naprawdę ma pary w łapach i czy robi ono coś więcej. To czego najbardziej wyczekiwał, to skupiska ludzi, stłoczone formacje - być może tych wężowych nawet, gdzie mógłby iść za swoją tarczą i zbliżyć się na tyle, by wskoczyć w nich, otoczyć swoją dłoń chakrą "medyków" która do medykowania akurat nie będzie potrzebna i jednym, szybkim uderzeniem zasiać ferment i zniszczenie w ich szeregach przy okazji może pozbywając się kogoś... lub kilku ludzi na raz, ale to się miało okazać.

Chakra i Statystyki
  Ukryty tekst
Techniki
  Ukryty tekst
Ekwipunek
  Ukryty tekst
Skrót
0 x
Obrazek
PH | BANK
Awatar użytkownika
Maneki Neko
Posty: 62
Rejestracja: 15 kwie 2023, o 22:17
Ranga: Kontroling Pehaczy
GG/Discord: Arii#9590
Multikonta: Arii, Yachiru

Re: [EVENT] Grupa Regularna Zwarcia

Post autor: Maneki Neko »

EventOstatnia Bitwa o Kōtei
Drużyna Kuroi & Sazaraki & Hayanoshi
Kuroi otrzymał bardzo ważne zadanie zatrzymania lecącego w niego, Sazarakiego i Hayanoshiego głazu. Ten nie pędził szybciej od tego, co sam mógłby prawdopodobnie wyciągnąć na swoich obrotach i od razu gdy otrzymał pierwszy rozkaz uwolnił niesamowite ilości piachu, aby przechwycić głaz, który im bliżej był tym pokazywał swoje około sześciometrowe "cielsko", które zderzyło się z piachem, który czterdziestolatek wysłał w jego kierunku, drugą częścią osłaniając Sazarakiego i drugiego staruszka przed atakami wrogów. Mimo, że stali od niego kilka metrów dalej szybko dopasowali się do tej taktyki, jak prawdziwi wojownicy i nacierali na przeciwników, którzy ciągle w nierównych grupach rozchodzili się między nimi próbując atakować ostrzami, niektórzy wężami.
Nie miał jednak okazji przypatrywać się dalej ich poczynaniom, ponieważ zauważył, że głaz bez żadnego problemu przełamuje jego piach, który odlatywał po jego obwodzie. Kamień zbliżał się nieubłaganie w ich grupę, co mogło być tragiczne w skutkach. Wokół siebie zobaczył dwie grupy żołnierzy w zbrojach, którzy w różnych odległościach (od dwóch do czterech metrów) stali z daleka od niego mierząc się z przeciwnikiem. Uderzenie takiego głazu mogło zakończyć się bardzo źle dla wszystkich. Kamień znajdował się już dwa metry od nich. Czas uciekał. A widział, jak w oddali pojawia się zarys nastepnego, oddalonego od nich o jakieś piętnaście metrów, lecącego zdecydowanie szybciej.
Pole walki było pełne kakofonii dogorywających żołnierzy po obydwu stronach, szczęk stali, krzyki, zderzenia się głazów z jakąś techniką, notką wybuchową, ale także potężne, wywołujące trzęsienie ziemi zderzenia głazów z polem walki.


Drużyna Misaki & Asugi & Anzou & Shinsu & Take
Wszyscy ruszyli za swoimi zadaniami, które zostały sprawnie między nich rozdzielone. Gdy tylko Shinsu stworzył własną modliczkę do transportu Take przeklął pod nosem, ewidentnie się nie zrozumieli i nie było już czasu na to. Chciał, aby detonator działał bez marnowania ilości chakry na takie rzeczy. Ale nie było już na to czasu, trzeba było się dopasować. Białowłosy dokończył swoje rysunki i schował zwój za pas, wyciągając kilka kunai z notkami, które zaczął rozrzucać po okolicznych grupach wroga, które zaczęły się rozbiegać zbytnio po ich polu walki. W niektóre z zasieków poskutkowały i wrogowie trafili na nie, wbijając się przez techniki ich towarzyszy.
Anzou i Shinsu ze swoich pozycji mogli zobaczyć jak żołnierze ich armii wspierają shinobich swoimi krótkimi, lecz skutecznymi taktykami spychania przeciwnika do defensywy i skracania między nimi dystansu. Współpraca była na wysokim poziomie i każdy z niej korzystał. Shinsu jednak widział również coś innego, niekiedy wydawać by się mogło, że Dzicy atakują pojedynczo, lecz było to zawsze wabienie i zgrupowana akcja przeciwko ich towarzyszom, żeby przytłoczyć ich siły.


Misaki idealnie rozpoczęła swoją walkę, bez żadnego problemu przemieściła się we wskazane miejsce i wykończyła dwóch przeciwników, chcąc więcej, czując więcej. Dym powoli się rozrzedzał i widziała, co dzieje się dookoła niej. Zapach krwi i śmierci… Posoka lała się niewyobrażalnie a okrzyki bojowe dzikich nie przypominały tych jej. Były agresywniejsze, ale też jakby groźniejsze w samym wydźwięku. Po jej prawie, troszkę dalej od jej wyznaczonej pozycji pojawił się ubrany w czarne futro z kośćmi oplatującymi klatkę piersiową i ramiona obmalowany na czarno mężczyzna, który warczał na nią i swoimi ruchami ją prowokował. Rzucił w jej kierunku jakimś ostrzem, po czym zrobił krok do tyłu. I następny. Dookoła wybuchały notki rozsyłane wraz z kunaiami przez Take.
Anzou otrzymał zadanie likwidacji pobliskich jednostek zbliżających się do tumanów kurzu i bez żadnego namysłu wytworzył pięć wiązek swojego klanu i posłał trzy z nich, aby pozbyć się trójki przeciwników. Kaszka z mleczkiem, prawda? Jego wiązki nawet nie zostały zauważone przez wrogów, którzy nie wiedzieli czym dostali. Padli na coraz bardziej błotniste podłoże i dokonali swojego żywota. Nie słyszał nic, wypatrywał dalej. A to co widział nie mogło mu się spodobać. W jego kierunku z nabraną ogromną prędkością leciał sporej wielkości głazu, który właśnie otrzymał detonacją bomb, prawdopodobnie Shinsu. Stracił w swojej objętości, ale nadał był groźny i mógł stanowić ogromny problem, tym bardziej, że leciał wprost w niego.


I tak, była to detonacja bomb od Shinsu. Oddalając się na tył formacji, unikając co pomniejszych głazów skupił się na ten, który wbić się chciał w ich grupę, ponownie. Wysłał pierw jedną muchę, ale widząc prawie sześciometrowy głaz, który leciał z dużą prędkością, postanowił wysłać i drugą gównomuchę i zdetonować go. Po okolicach i na głowami, niektórych uniósł się huk i na chwilę mała połać terenu została rozświetlona od wybuchów. Dym uniósł się delikatnie ku górze, a spadający deszcz rozrzedził go. Teraz zobaczył, że spora część głazu leci wprost w Anzou, który wykończył trzech przeciwników. Dodatkowo widział trzy lecące głazy. Zauważył, że są mniejsze, bardziej zwarte i szybsze. O wiele szybsze. Jego oko rejestrowało, jak jeden z głazów obniża swój lot, aby nieubłaganie wbić się tuż przed Misaki, która zaczęła wyłaniać się z opadającego dymu. Drugi głaz leciał wyżej, jeżeli dobrze rejestrował to tam powinna być Asugi mierząca się ze swoimi i zaraz za nią gdzieś Anzou. Nad jego głową, w ciemnych chmurach nocy rozgrzmiał grzmot.
Drużyna Hana & Chino & Ario & Masahiro & Inosuke & Haruki
Wszystko działo się niebywale szybko. Bitwa coraz bardziej rozprzestrzeniała się na całe pole walki. Huki wybuchów, uderzeń głazów, niszczenie ich, stal bijąca w drugą, krzyki żołnierzy, dogorywania. To wszystko docierało do ich uszu, ale też oczu. Widok atakujących przeciwników zapierał dech w piersi ich ogrom był niemożliwy a to dopiero początek bitwy i nie wyszli tutaj z całym wojskiem, o którym już słyszeli.
Mogli dostrzec, że oddział na szczycie muru i Twierdzy starają zbić się jak najwięcej głazów, które w większości ulegały im zamieniając się w nic nieznaczące kawałki, ale też takie, które mogły im zdecydowanie zagrozić, robiąc jeszcze więcej zamieszania, jak sam Ario zauważył. W ich okolicy nie było jeszcze, aż tak dużo przeciwników, więc wystarczyło, żeby wszyscy poradzili sobie z przydzielonymi rozkazami, prawda?


Wrogowie dostrzeżeni przez Hanę bardzo szybko rozpierzchli się po terenie, powoli zbliżając się do okopów. Bez żadnego ostrzeżenia dla nich stworzyła sześć wiązek i posłała je w ich stronę. Nie mieli szans i trafili na nie, przeszyci świetlistą energią. W oddali widziała światło innych wiązek, które mogły oznaczać tylko działającego już Anzou. Ledwo nadążała nad światłem, które się tam pojawiało. -Świetnie Ci poszło, Hana! Oby tak dalej! Widzę czterdzieści metrów dalej, pa północny-zachód wbijających się Dzikich w naszych, Haruki, rozkazy?!- jej bezczelny ton przeszedł przez grzmoty, wybuchy i dźwięki walk przed nimi. Zanim otrzymali jakąkolwiek odpowiedź zobaczyli, jak lalki Ario przelatują i brutalnie wykańczają, a właściwie przecinają w pół, przeciwników. Był niebezpieczny a taki niepozorny, prawda? Masahiro spojrzał się w niebo. -Zbliżają się cztery kolejne!- Senju miał rację. W ich kierunku leciały kolejne głazy. Poczuli czyjąś obecność w swoich umysłach. Inosuke znowu połączył z nimi Harukiego. -Masahiro za mną, idziemy delikatnie do przodu, ustrzelimy wszystkie głazy w trakcie! Ario ubezpieczaj nas lalkami w odległości dwóch metrów od każdego! Chino, Hana uważajcie na wrogie jednostki, jak zmniejszą dystans z czterdziestu na dwadzieścia, bo nikt ich nie zatrzyma, odstrzelić od razu! Osłońcie siebie wiązkami przed odłamkami kamieni, jeżeli będzie taka potrzeba! Ario, chwilowo przejmujesz dowodzenie nad linią obrony waszej pozycji! Wykonać!- i ruszył jak strzała przed siebie. Ario mógł zauważyć dlaczego. Wśród przeciwników pojawił się jakiś silniejszy osobnik w zgrai uzbrojonych żołnierzy, którzy wręcz zdziesiątkowali jeden z oddziałów wojskowych, nabijając ich na zasieki. Powoli zbliżali się na odległość dziewięćdziesięciu metrów od nich.

Ario mógł zobaczyć jak Masahiro wystrzeliwuje jeszcze szybciej w tamtym kierunku od Harukiego pokonując trzy razy szybciej od niego dystans. Dodatkowo kątem oka widział, jak nad jego głową, gdzieś z prawej pojawia się zarys dwóch ogromnych czarno-białych mężczyzn zderzających się z ostatnimi głazami wycelowanymi w Twierdzę. Druga fala głazów zmierzała w ich stronę, tak jak zaznaczył Haruki i Masahiro. Z ogromną prędkością, przewyższająca poprzednią. Głazy w samym zarysie wydawały się mniejsze i bardziej zbite. Dwa z nich zbliżały się nieubłaganie do ich wspólników w bitwie. Zostało około dwudziestu metrów, aby zderzyć się z ich pozycjami. Dwa pozostałe miały jakieś sześćdziesiąt metrów do obniżenia swoich lotów, aby paść gdzieś obok pozycji jego, Hany, Chino i Inosuke, który stał i obserwował wszystko, co dzieje się dookoła.
-Hana wyślij wiązki, jak tylko tamci zbliżą się na określoną odległość, od przodu! Moje są szybsze, więc okrążę nimi teren, aby zadać im cios od tyłu!- Chino nic nie mówiąc od razy przygotowała się do stworzenia swoich wiązek. Pierw chciała, aby Hana wykonała swój ruch odwracając uwagę przeciwników, którzy powoli zbliżali się do wyznaczonej granicy, pokonując następnych z nich. Tuzin ludzi, coraz więcej dzikich pojawiało się w ich okolicach. A głazy nie zamierzały przestać jakby lecieć.

Deszcz lał coraz mocniej, burze były coraz częstsze a atmosfera gęstniała z każdą sekundą. Zapach krwi dochodził do nozdrzy wszystkich, dźwięki śmierci unosiły się wszędzie zostając z nimi już na zawsze.
Do oka każdego dojść mogły zarysy zbliżających się kolejnych głazów, które niczym nie przypominały poprzednich. Ta bitwa trwała zaledwie chwilę a widać było zebrane już żniwo...

Uchiha Sazaraki
Obrazek
Yamanaka Hayanoshi
Obrazek
Senju Masahiro
Obrazek
Yamanaka Inosuke
Obrazek
Yoshisawa Haruki
Obrazek
Shirazuki Take
Obrazek
Hyuga Asugi
Obrazek
Kaminari Chino
Obrazek

Czas na odpis Graczy : 00:01 03.08.2023
Czas na odpis Prowadzącego : 00:01 04.08.2023

Bitwa
  Ukryty tekst
Bitwa II
  Ukryty tekst
Shirazuki Take
  Ukryty tekst
Hyuga Asugi
  Ukryty tekst
Yoshisawa Haruki
  Ukryty tekst
Senju Masahiro
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Ario
Posty: 2340
Rejestracja: 18 maja 2020, o 10:21
Wiek postaci: 22
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Pomarańczowo-włosy chłopak, noszący na plecach płaszcz z znakiem Kropli.
Widoczny ekwipunek: Na plecach ma duży, dziwny plecak, a na jego barku spoczywa czarna salamandra w zółte kropki.
GG/Discord: Boyos#3562

Re: [EVENT] Grupa Regularna Zwarcia

Post autor: Ario »

Światła błysnęły i pierwsi przeciwnicy padli martwi na ziemię. Następnie do akcji wkroczyła Chino, która dopingowała swoją towarzyszkę, a także była gotowa do akcji. Marionetki imitujące shurikeny śmignęły zaś w kierunku dwóch pierwszych przeciwników, którym udało się tu dotrzec. Ario był w szoku, że tak szybko chcieli tu dotrzeć. Po drodze mieli bardzo wielu obrońców, a chyba chcieli jak najłatwiej i najsprytniej dostać się do miasta. Kunisaku zmrużył oczy. Rozumiał te intencje. Lalki Shirariu były lekkie, więc przecięły jak piły w pół zawodników i momentalnie po tym, Kunisaku sprawił, że marionetki przestały się obracać i wróciły do "ludzkiej" formy. Opadły na ziemię i strząchnęły krew na ziemię.
- Dopóki ja tu stoję, żaden nie przejdzie. - powiedział głośno chłopak. Jego beznamiętny akcent w takim momencie mógł wydawać się twardy, chociaż on sam siedział ciągle na kamiennym wężu z opartą brodą na kolanie. Wydawać mogło się, że albo nie traktuje tej walki poważnie, albo jest znudzony. Prawda była zgoła inna. Nie wiedział czy spędzą tu godzinę, dzień czy miesiąc, stąd nie chciał niepotrzebnie na start marnować jakichkolwiek sił. Marionetki zaczęły biec po ziemi, przeskakując nad trupami i wbijając w ich plecy wysunięte ostrza, by dobijać ewentualnych wrogów, którzy albo udają martwych, albo dogorywają. Chłopak był geniuszem, ale również bezlitosnym dla wrogów przeciwnikiem. Kalkulował każdy ruch. I napewno nie zamierzał nikogo lekceważyć, stąd jego dobijanie. Gdy marionetki wróciły do Kunisaku, jedna z nich wbiegła po Kamiennym wężu i wystawiła blisko twarzy Ario ostrze. Ten obejrzał je.
- Krwawią jak normalni ludzie. - powiedział spokojnie. - A więc umrą tak samo. - lalka po oględzinach miała zeskoczyć na ziemię.

Następnie do głowy chłopaka dostrzegł głos, który informował co dalej. Ario spojrzał zarówno na Yamanakę, potem na Masahiro, a na końcu Harukiego. Uniósł brew, ale ledwo zauważalnie, lecz potem szybko skinął głową.
- Zajmijcie się kamieniami, ja będę osłaniać. - powiedział głośno do ekipy, która miała puścić się biegiem do przodu. Póki mieli spokój na tyłach, była to dość dobra decyzja, tym bardziej, że front przyjął mocne uderzenie na samym początku.

Ario zrobił zamach dłonią i te same trzy marionetki (Marionetka B,C,D), które wcześniej były wyznaczone do ataku, ruszyły momentalnie przed siebie. Pierwsza z nich (Marionetka B) biegła po ziemi, starając się biec ostrzami po ciałach przeciwników, by ponownie dobijać wrogów. Druga z nich (Marionetka C) złożyła się niczym małolud i zaczęła nienaturalnie biec, przypominając trochę człeko-psa. Ostatnia z nich (Marionetka D) wystrzeliła w powietrze i leciała najszybciej ze wszystkich dwóch, chcąc wyprzedzić wszystkich w formacji. Dopiero gdy miała z 10 metrów przewagi, przybrała formę shurikena i wbiła się w tłum przeciwników, mając z zadanie robić sieczkę z przeciwników. Zaś psowata i normalna biegły przy Harukim i Masahiro - gdy tamci oddalą się już większy kawałek, również miały przybrać formy shurikenów i latać z maksymalną prędkością wokół postaci niczym orby siekające wszystko na ich drodze. Gdy z kolei miał być jakiś sojusznik na ich drodze, marionetki zamiast poziomo przekręcają się pionowo, by ominąć sojusznika.

Następnie okazało się, że Ario przejął chwilowo dowodzenie. Tutaj sprawa się komplikowała. Dopiero co nikt od niego nic nie chciał, by sprawa szybko ewoluowała w kierunku przyjęcia na siebie odpowiedzialności. Usta Ario wykrzywiły się w drobny uśmiech. Chłopak poczuł się podobnie jak po udanych przeszczepie ręki Masahiro. Czy to było...uczucie satysfkacji? Nie, nie w tym przypadku. Chłopaka po prostu dopadł chwilowy kaszel, który próbował stłumić.

Trzeba było jednak działać. Nastąpiła wyrwa i przedarł się oddział 12 żołnierzy w ich kierunku. Dodatkowo były głazy. A za głazami będzie deszcz kamieni. Źle. Ario nie miał mocy, by wszystkimi naraz sterować, dlatego musiał szybko podjąć decyzję kto czym się zajmuje. Akurat w jego sytuacji, było to proste.
- Dziewczyny, głazy są wasze. Uderzajcie je od prawej strony, by spychać je na lewo! Tam jest najmniej naszych! - krzyknął w ich kierunku, po czym wystawił ręce w ich kierunku i wystrzelił nici chakry. Niebieskie nitki były odkryte, by te mogły być przygotowane na to co się stanie. Ostatnio jeden z archeologów się porzygał po nagłym rzucie przez Ario, jednak zarówno Hana jak i Chino były kunoichi. Podniesienie ich obu i ustawienie pod dobrym kątem sprawi, że napewno zdążą.
- Ustawię Was pod dobrym kątem! - dodał, po czym szarpnął nimi w taki sposób, by wystrzeliły w kierunku nadlatujących głazów i znalazły się jak najbardziej z prawego dolnego rogu głazów. Wtedy jak Masahiro i Haruki rozbiją je na drobne części, to dziewczyny swoimi szerokimi technikami, mogą elegancko zepchnąć je z toru lotu na bok. Gdyby coś poszło nie tak, chłopak je wycofa do bezpiecznej pozycji.
  Ukryty tekst
Punkt pierwszy odhaczony. Teraz pozostawał problem dwunastu przeciwników, którzy lecieli z prawej strony. Ario uznał, że tutaj najlepiej będzie wyciąć ich lalkami, bo te akurat do głazów średnio się nadawały. Raz, że tępiły się łatwo ostrza, dwa że mogły się łatwo uszkodzić. Z wyeliminowaniem żołnierzy było łatwiej. Tak czy inaczej, on Hana i Chino musieli się podzielić. Wiedział, że kobiety z tego samego klanu będą współpracować, więc druga część zadania przypadła jemu. Odwrócił głowę w kierunku przeciwników i tym samym momentalnie dwie marionetki, które lewitowały przed nim (Marionetka E i F) miały wysunąć ostrza, przybrać formę shurikenów i ruszyć w kierunku nadciągających wrogów. Ario dodatkowo zaczął obracać nadgarstkami, przez co marionetki oprócz w jednej linii zaczęły kręcić się w różne strony, co przy ich szybkosci wyglądało jakby były kulami. Tak będzie ciężej ich uniknąć.

Pozostał jeszcze ostatni punkt programu, na który Ario przeniósł wzrok. Daleko, na odległości jakichś 90 metrów zbliżał się ewidentnie Shinobi, albo ktoś inny, kto dziesiątkował jeden z oddziałów sojuszniczych. Kunisaku obserwował jego ruchy, starając wyłapać się jakąś zależność...czy to dzika furia? Jakaś strategia? Nie miał czasu na analizę.

Chcą się sprawdzić? Ario nigdy nie myślał w takich kategoriach. Ale śmierć i krew działała na jego nerwy...bardziej niż cokolwiek. A ta inwazja była bezsensowna. Z jego punktu widzenia.

- Koi. - powiedział cicho, po czym jego palec drgnął, a Salamandra odpoczywająca na jego barku zjeżyła się niczym naturalne zwierzę i wyskoczyła w górę. Rozstawiła łapki na boki jakby chciała szybować, obserwując wroga z daleka. Musiała przedostać się między Kamieniami i odłamkami, strzałami i wszystkim co latało w powietrzu. Jej niepozorna wielkość mogła nawet nie zwracać na siebie uwagi. Zwróci za to coś innego.

Gdy Marionetka doleci na odległość 25 metrów od mężczyzny, zamierza otworzyć szczękę i wypłacić mu tym co ma. Potężną falą suitonu prosto w tors faceta.

  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Shinsu
Postać porzucona
Posty: 812
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 10:40
Wiek postaci: 23
Widoczny ekwipunek: Dwie torby u pasa.
GG/Discord: Shins#7007

Re: [EVENT] Grupa Regularna Zwarcia

Post autor: Shinsu »

C2: Shī Wan
Nazwa
C2: Shī Wan
Ranga
B
Pieczęci
Połowa Barana (detonacja)
Zasięg
Zależny od opanowania dziedziny klanowej (detonacja)
Koszt
E: 36% | D: 28% | C: 20% | B: 16% | A: 12% | S: 8% | S+: 4% (za 2 średnie/ 1 duży)
Siła Wybuchu
Statystyki
Dodatkowe
100g za średniego, 200g za dużego
Opis Technika podobna do swojego odpowiednika dla ładunków o sile C1. Charakteryzuje się ona większą swobodą w tworzeniu tworów. Ich mobilność, a więc prędkość poruszania, zależna jest od kształtu ładunku. Cechą charakterystyczną C2 jest to, że niemal nie występują tu małe twory. Kategorie figur pozostają bez zmian zaś twory muszą być co najmniej wielkości średniej.
Od dziedziny klanowej rozwiniętej na rangę S można stworzyć kolibry z 4 skrzydłami.
Koszt Kolibra
D: 45% | C: 35% | B: 25% | A: 15% | S: 10% | S+: 5% (za 1 kolibra)
Siła Wybuchu
Statystyki
Dodatkowe
75g za kolibra
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Hana
Posty: 308
Rejestracja: 6 paź 2021, o 05:51
Wiek postaci: 18
Ranga: Uczeń (Dōkō)
Krótki wygląd: Nałożyła na nogi ciepłe, czarne pończochy, a na to spudniczkę. Założyła zwykłą koszulę, a na ramiona zarzuciła błękitną kurtkę. Włożyła na nogi lekkie obuwie, żeby zawsze być gotową do akcji. Włosy upięła jak zwykle z delikatnym akcentem.
Widoczny ekwipunek: Odznaka shinobi (naszyjnik); Kabura na broń (na prawym udzie), kabura (na lewym udzie), dwie torby z ekwipunkiem (z tyłu na biodrze), ciemne rękawiczki (zwykłe), Ochraniacz na czoło z wygrawerowanym symbolem "Zjednoczonych Sił Sogen" (na lewym ramieniu)
GG/Discord: Hana-chan/sushimaru9208
Multikonta: Tetsu Maji

Re: [EVENT] Grupa Regularna Zwarcia

Post autor: Hana »

Sytuacja wyglądała naprawdę chaotycznie. Sam ogrom starcia nie przypominał niczego, co dotychczas mogła zaobserwować młoda adeptka sztuk ninja. Domysły nie pokrywały się z rzeczywistym widokiem. Jedno na pewno było pewne, że pozostanie tak niemal do końca. Żadna ze stron nie odpuści, bo ważyły się losy całego kontynentu. Trzeba było nastawić się na naprawdę potworne wyzwanie. Wyczerpujące starcie, o którym będą pisać poezje i sławić pieśni. Przydałoby się do tego czasu przeżyć. Tym lepiej, że Hana znajdowała się na razie z tyłu. Mogła przyzwyczaić nie do końca przygotowany organizm do skutków bitwy. Jej umysł pochłaniał ten okropny widok, gdzie ginęli ludzie. Straty balansowały po obu stronach, ale liczebność dzikich z pewnością pozwoli im na pchanie naprzód. Z resztą widać to było po fakcie, jak zaczęli przedzierać się na ich tyłu. Dziewczyna była wdzięczna, że wojsko wroga to także przeciętne jednostki. Zdjęcie w swoim zasięgu wszystkich nieprzyjaciół uważała za bardzo dobry sukces. Najbardziej napędzające obawę zmartwienie stanowiła artyleria wroga. Przez to strategiczne posunięcie oblężnicze zgranie całej armii zostało osłabione. Zamiast celować w całe skupisko wrogich sił, to każdy musiał w dużej mierze uważać na nadlatujące pociski. Jeśli ten stan i aktywność utrzymają się za długo, to niechybnie poniosą porażkę.

Shirakawa cieszyła się, że doświadczenie ich drużyny stało na naprawdę dużym poziomie. Już przy pierwszej akcji zdołali powstrzymać znaczną część przygotowanej przez przeciwnika ofensywy. I chociaż młoda kunoichi wydawała się nieco oszołomiona impetem bitwy, to zamierzała zdać się na komunikaty. Proste i skuteczne rozkazy pozwolą jej na znalezienie własnego rytmu. Tego potrzebowała, żeby nie pozostać w tyle i niechybnie być czyimś zmartwieniem. Nie chciała być ratowana już na samym starcie. Raz może dojść do niechcianego kontaktu, ale wolała być za siebie odpowiedzialna. Wytyczyć sobie miejsce do popisu. Z takim zamiarem przybyła, by zaznaczyć swój udział w szeregach Zjednoczonych Sił. Moc wiązek jej Rantonu zrobił swoje. Zamierzała trzymać się go jakiś czas. W końcu poza nimi nagle nie było nikogo w formacji. Była świadoma, że sytuacja tego wymagała. Nie mogli tego przewidzieć. Skoro takie nagle spadło na nią zadanie, to Hana zamierzała skupić się jeszcze bardziej na swojej pozycji. Nie panikowała, a przynajmniej nie dopuszczała do głosu takich myśli. Wszyscy walczyli i starali się z całych sił. Głupio byłoby teraz powstrzymywać się przed działaniem. Nie miała jednak możliwości na rozważenie własnych pomysłów. Dowodzenie należało do kapitana i bardziej sprawnych shinobi w jej oddziale. Mogła więc z czystym sumieniem zaufać Harukiemu i Ario. Niemniej mając u boku taką towarzyszkę, jak Chino. Tutaj natrafiła na dylemat. Współpraca z nią, to jak spełnienie marzeń. Czuła się przy Kaminari, jak młodsza siostra, której nigdy nie miała. Chciała zasłużyć sobie na jej względy.
- Dobrze! - oznajmiła krótko i nie przerywając skupienia zamierzała ponowić drugi raz podtrzymywaną technikę. Tym razem mieli do czynienia z kolejnymi dzikimi, którzy przedarli się w szalejącej walce. Im więcej przedrze się na zapole, tym trudniej będzie operować z dystansu. Przytłoczą ich liczebnością i zmuszą do bezpośredniej walki w zwarciul. Wprawdzie nie chciała jeszcze opuszczać tej komfortowej strefy, ale trochę korciło, żeby w końcu poczuć bliski kontakt. Wykazać się walką ramię w ramię.


W momencie, gdy była już pewna, że widzi wrogów, to posyła w ich kierunku trzy lasery. Zgodnie z zapewnieniami Chino, która miała wykorzystać jej atak i uderzyć z zaskoczenia. Lepsze to niż kusić los i pozwolić na unik. W ten sposób nie będzie niepotrzebnej wpadki. Do dyspozycji zachowała jeszcze trzy wiązki, żeby móc zareagować na drugi z rozkazów. Dla własnej ochrony oraz przed nadlatującymi głazami. Ich pozbycie było konieczne. Nawet mniejsze kawałki nadal zagrażały zdrowiu. Niestety nie mieli za bardzo możliwości do pozbycia się ich w taki sam sposób, jak zrobił to Sabaku swoim piaskiem. Metody były ograniczone. Dlatego Hana nie oponowała, gdy Kunisaku przejął stery. Wedle jego wizji miał przemieścić dziewczynę w odpowiednie miejsce. Musiała przygotować się na niespodziewane, co wcale nie było takie łatwe. Jeśli ciało nagle porusza się bez twojej woli, to raczej mało wygodne. Niemniej w tym wypadku napięła tylko mięśnie, żeby nie stracić równowagi. Jej technika musiała pozostać aktywna, więc pomoc w taki czy inny sposób opłacała się podwójnie. Dziewczyna poświęciła ułamek sekundy na oswojenie się z nowym miejscem, bo w dalszym ciągu starała się patrzeć nad głową i śledzić trajektorię lotu kamieni. Po określeniu swojego zasięgu zamierzała uderzyć pozostałymi wiązkami rantonu w te, które leciały na ich pozycje. W jej opinii była jedna szansa, której nie chciała zmarnować. Jednak gdyby zaszła taka potrzeba, to musiała mieć pewność, że głazy zostaną odparte. Przyszykowała się zatem do ponowienia salwy po raz trzeci. Dopóki działały z Chino we dwie, to czuła się pewniej.

Zamysł po konfrontacji z ostudzeniem trochę ich sytuacji był nadal prosty. Poradzić sobie z każdym wrogiem w zasięgu i nie dać się trafić niczemu nadlatującemu z oddali. Jeśli Hana miała taką możliwość to wolała wrócić po włócznię. Nie widziała, jak Ario radzi sobie z kontrolą tylu obiektów i trochę głupio było jej przeszkadzać mu w manewrach. Robił naprawdę wiele i jego technika była w tym wypadku wyzwaniem nie do przejścia dla wroga. Niemniej zamierzała wykonywać swoją powinność i nie pozwolić przedrzeć się nikomu. Dlatego była gotowa w dużej mierze na urozmaicenie swoich czynności. Zdawała sobie sprawę, że okop był jedyną przeszkodą dzielącą przeciwnika przed samą twierdzą i nimi. Zatem zebrała energię i złożyła pieczęcie do prostej techniki wody. W jednej chwili w jej ustach wytworzyła się lepka ciecz, którą dziewczyna zamierzała wypluć przed siebie na powierzchnię przed okopem. Takim sposobem osobnik chcący przekroczyć dół wpadnie w niczego niespodziewany się dywan z kleju. Oby tylko w takiej pogodzie nie został zneutralizowany. Sojusznicy też będą musieli uważać, ale jak na razie byli zajęci na przodzie.
  Ukryty tekst
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „[Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości