-Hai hai, nie zamierzam ich marnować, po prostu chciałam, by każdy wiedział. - odpowiedziała cicho, następnie milknąć i przesuwając wzrokiem po pozostałych. Nie była pewna, czy powinna czuć się urażona tym, że została uraczona tak podstawowym faktem. Ostatecznie postanowiła tego nie komentować, jedynie wzdychając cicho. Nikt się do niej już bezpośrednio nie zwrócił, ani też nie poruszył żadnego tematu, który by ją zainteresował. Kwestie wybuchów Dohito pozostawiała samemu zainteresowanemu. Jej częścią będzie tylko nie danie się wysadzić... co w sumie też będzie zależało przede wszystkim od samego bombiarza. -Kiedy spodziewamy się gości? - zapytała, zastanawiając się ile jeszcze mieli czasu na odpoczynek. Przyłożyła dłoń do podbródka, obserwując kierunek, z którego mieli nadejść przybysze zza Muru. Ciekawe, czy uchiha przygotowali jakieś pułapki. Znając ich to nie. Niby przebiegły klan morderców, ale jak przyjechali shinobi z innych prowincji to niech se zdychają. -A skoro już o wybuchach. Rozkładamy jakieś notki na polu bitwy, by będziemy po prostu rzucać?
Podsumowanie:
1. Dalsza część rozmowy
Ukryty tekst
Ukryty tekst
0 x
Suknia na formalne okazje (Made by Akari - młoda, zdolna krawczyni z Ryuzaku)
Bank PH
Krótki wygląd: Nałożyła na nogi ciepłe, czarne pończochy, a na to spudniczkę. Założyła zwykłą koszulę, a na ramiona zarzuciła błękitną kurtkę. Włożyła na nogi lekkie obuwie, żeby zawsze być gotową do akcji. Włosy upięła jak zwykle z delikatnym akcentem.
Widoczny ekwipunek: Odznaka shinobi (naszyjnik); Kabura na broń (na prawym udzie), kabura (na lewym udzie), dwie torby z ekwipunkiem (z tyłu na biodrze), ciemne rękawiczki (zwykłe), Ochraniacz na czoło z wygrawerowanym symbolem "Zjednoczonych Sił Sogen" (na lewym ramieniu)
Wyobrażenie bitwy było dla Hany nadal tylko zlepkiem myśli i domysłów. Jeśli będzie to podobny chaos, co walki w mieście, wtedy być może zdoła sobie poradzić. Spełni oczekiwania grupy ludzi, z którymi została dobrana, żeby osłaniać tyły oddziałów żołnierzy. Liczyła, że miejsce to, choć przygotowane pod rozlew krwii, nie zostanie kompletnie zasłane trupami. Nie mogła się bardziej mylić. W końcu do Kotei zeszły się setki ochotników i uzbrojonego wojska. Powodowało to więcej konsternacji, niż zakładała dziewczyna. Z jednej strony chciała wykazać się w walce, ale w konsekwencji będzie musiała zabijać. Nie były to jednak niewinne życia, a gotowi na śmierć wojownicy. Tak przynajmniej myślała.
Wprawdzie potwierdziła swoją gotowość u kapitana. Zdecydowana na wykonanie każdego rozkazu. Widok wielu wspaniałych ninja natchnął ją nieco do działania. Nadal stała tu całkiem sama. Zdolna do czynu, ale tylko z własnego wyboru. To od niej zależało, jak postąpi. To wyczekiwanie nieco osłabiło jej entuzjazm. Niecierpliwość dawała o sobie znać. Ich plan zakładał obronę wskazanego terenu. Usytuowanie na flance mieli za zadanie nie przepuścić nikogo. To ważne, żeby armia wroga nie zdołała ścisnąć ich z dwóch stron. Rozbicie formacji oznaczało mniejsze szanse na wygraną. Nie chciała dopuścić do żadnej złej opcji. Dlatego trenowała ze zdwojonym wysiłkiem.
Dobrze, że nie była w tym sama. Po krótkiej chwili zdążyła już polubić nową sytuację i otoczenie. Nadal znajdowała się blisko wspaniałych ludzi. Gotowi byli wspomóc Hanę swoją radą i umiejętnościami. Chciała odwdzięczyć się tym samym. Ario uczynił z jej broni odrobinę magii. Kilka sztuczek jego rzemiosła naprawdę sprawiły, że wbita obok niej broń wyglądała na bardziej groźną. Przygotowana czekała na swoją kolej, która z kolei obiecała jej Chino. Znajdowały się od siebie niespełna dwa metry. To niewielki dystans, patrząc na rozległy teren przed nimi. Musiały jednak sprawnie operować swoimi technikami, żeby uzupełniać się w trakcie obrony. Niemniej bój ten był obosieczny. Każda ze stron będzie chciała coś udowodnić. - Nie chce przegrać z Anzou-san, chociaż to on posiada lepsze umiejętności. Jego czarne błyskawice, które pokazał na turnieju miały dużą siłę. - odpowiedziała rozsądnie Hana. Nie znaczyło to, że zamierzała się poddawać. Potrzebowała znaleźć własny środek na zdobycie potęgi. Niekoniecznie chciała w to mieszać klan. Technicznie rzecz ujmując, to wykazywała mniejsze przywiązanie do rodowego limitu krwii. Chciała go dzisiaj używać, bo był wygodniejszy niż techniki żywiołowe. W każdym razie była zdana na podglądanie Chino i reagowanie w podobny sposób. Liczyła, że doświadczenie Kaminari pozwoli jej lepiej odnaleźć się w walce. I tutaj miało okazać się na ile będzie w stanie nadążyć nim nieprzewidziane skutki wreszcie na nich spadną. Gdzie utrzyma się ich linia obrony, a w którym miejscu zmuszeni będą do przegrupowania. Na razie oczekiwali na marsz wojsk wroga. Niby przeciągający się czas pozwalał na lepszą organizację w pozostałych punktach, ale im jako regularnym pozostało już tylko być przygotowanym na patrzenie wprost. Oddychała miarowo, żeby nie stracić czujności i nie dać się złapać ze zbyt negatywnymi myślami, krążącymi jej po głowie.
Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi - Kabura na lewym i prawym udzie - plecak - blaszane rękawiczki - opaski na dwóch przedramionach - kamizelka Shinobi pod płaszczem
Ten moment był już blisko. Moment ogromnej eskalacji konfliktu, wielkiej potyczki, która ukierunkuje świat i tory, w które zmierza na najbliższe kilkanaście lat. Bez cienia najmniejszej wątpliwości jest to sytuacja, w której nastolatek może się wykazać i ponownie zasłużyć dla klanu, który niedawno stracił lidera. Nie był tutaj sam. Pomimo wojny z Uchiha i nadal niezbyt ciekawych reakcji klan Kaminari stawił się tutaj licznie, co więcej - wystawił tutaj samą śmietankę jako reprezentantów, Chino, Hana i Anzou. Władca Piorunów musi dać z siebie wszystko, aby przeciwstawić się Dzikim, aby ukrócić ich rajd i wykorzystać wszelką zdobytą jak dotąd wiedzę, aby przetrwać i przeżyć. Aby zawalczyć o lepsze jutro! Anzou był cholernie zmotywowany i nie mógł się doczekać aż sprawdzi się na polu bitwy ponownie. Wszelkie jego treningi i starania zostaną niedługo zweryfikowane. Chłopak chyba w końcu sobie przypomniał kim jest Hyuga, kobieta, która była nieco zawstydzona i smutna z powodu tego, iż nastolatek jej nie zapamiętał. Czuł się z tym źle, więc postanowił jej odpowiedzieć w całkiem przyjemny sposób.
- Nadrobimy ten czas jak już będzie po wszystkim. Powodzenia! Powiedział bardzo spokojnym głosem, ale z widocznym uśmiechem na twarzy nastolatek z klanu Kaminari w kierunku przedstawicielki klanu Hyuga. Kobieta była niezwykle atrakcyjna i należy to stwierdzić otwarcie; podobała się Anzou. Ostatnimi czasy w życiu Białowłosego przewijało się wiele kobiet, których nie tylko inteligencja, ale również aparycja zewnętrzna robiła wrażenie. Hana, Chino, Asugi... Jak żyć? Nastolatek po wypowiedzeniu tych słów już jedynie czekał. Oczekiwał fali, która ma nadejść, a on - jak ten falochron zamierzał ją zatrzymać przy użyciu swoich technik, przy użyciu swojego ogromnego doświadczenia. Widział śmierć. Wiedział, że nadejdzie. Wiedział, że masa ciał będzie leżeć na tej błotnistej ziemi, a krew będzie się mieszać i wsiąkać w teren. Trzeba zrobić wszystko co mocy zjednoczonych sił, aby nie była to krew sojuszników, a wrogów! Nastolatek znał możliwości Shinsa, nie wiedział czego oczekiwać od innych. Miał jednak świadomość, że to elita świata Shinobi i tego chciał się trzymać. Nie chciał, aby było inaczej. Oddychał spokojnie i czekał na nieuniknione. Sprawdził jeszcze raz swój ekwipunek, zapamiętał dokładnie ułożenie przedmiotów. Nie chciał od samego początku bazować na technikach, zwłaszcza, że pomimo odbytego treningu, który skupił się na użyciu Chakry - Jutsu nadal potrafi pobierać znaczne jej zasoby.
Skrót:
1. Odpowiedź w zalotnym stylu do Hyugii.
2. Oczekiwanie. Sprawdzenie EQ.
Ario usłyszał od Masahiro pochwałę na temat analizy sytuacji i tego, że może być punktem zwrotnym. W pełni sił, możliwe że i tak by było, jednakże na ten moment było to mocno wątpliwe. Kunisaku był raczej u kresu swoich możliwości, jednakże nie chciał tym martwić pozostałych. Miał nauczkę po tym, jak zachował się w siedzibie Kropli. Wtedy wszyscy wpadli w panikę i odsyłali go od lekarza do lekarza, podobnie jak Saori. Sentoki nie chciał jednak nigdzie chodzić, ponieważ uważał, że on jest lepszym medykiem niż Ci ze szpitali, przynajmniej w kontekście swojego ciała. Może nie był Iryoninem z zawodu, ale był w wielu sytuacjach bojowych, w których niejeden z nich by się złapał za głowę w panice. Medyk polowy to najlepsze określenie dla chłopaka.
- Nie mam jak inni mocnej chakry czy siły taijutsu. Jestem tak silny jak moje przygotowanie do walki. - wyjaśnił spokojnie Masahiro. - Dopóki nie zrobi nam się wyrwa w formacji, powinniśmy ich tu wytrzymać. Pytanie, jakich używają zdolności. Tereny za murem, z tego co widziałem z muru, są raczej surowymi do zamieszkania. Takie warunki kształtują silnych ludzi. - dodał.
- Na początku musimy zrozumieć co potrafią.
Następnie była sytuacją z Haną i komentarz Chino w kwestii zadbanych lalek. Tak jak Ario wspominał, jego marionetki muszą być przygotowane, bo w tym leży jego siła.
- Dam radę. - powiedział krótko do czarnoskórej dziewczyny, patrząc jej w oczy. - Przygotujcie się jakby w nas strzelali z trebuszy. Nie mam za bardzo technik by rozbijać głazy w locie. - dodał, dając im do zastanowienia nad jedną z tysiąca możliwości, co może się wydarzyć, ale to akurat było pierwsze co mu przyszło do głowy.
Kolejnym aspektem była kwestia poruszona przez Harukiego.
- Prowizorka. - odparł bezpośrednio do kapitana. - Ale lepsze niż nic. Mi obojętne gdzie jest pole bitwy, ale w znaczeniu dużych bitew, okop wystarczy przeskoczyć. To żadne umocnienie. - dodał swoim beznamiętnym głosem. - Na waszym miejscu bym je zaminował i wysadził, jak pierwsza linia padnie. Powstanie duża wyrwa która rozdzieli dużą część armii. Wtedy wystarczy ich odgrodzić i ponownie przejąć okop. Drobny fortel. - wyjaśnił, po czym ruszył w kierunku omawianych struktur. Był ciekawy jak wyglądały te korytarze, oraz czy umocnienie da radę przetrwać pierwsze natarcie. Finalnie jednak będzie trzeba poczekać i sprawdzić to w pratykce.
Ario dostał informację, że nie ma leczyć, a jedynie zbirać ludzi. Jasne, nie było to żadnym problemem. Chłopak podszedł do miejsca, gdzie zostawił marionetki i zaczął szukać najtwardszego punktu na ziemi. Następnie cicho westchnął i przelał chakrę w pieczęć, uwalniając dużego kamiennego węża (Marionetka G), po czym podpiął do niego nić chakry. Wąż mierzył ponad 2.5 metra i wyglądał dość masywnie, dodatkowo wyprostował się na niemalże maksymalną swoją długość. Następnie Ario wdrapał się na samą górę i usiadł na głowie marionetki, wpatrując się przed siebie i wyszukując wrogów.
Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi - Kabura na lewym i prawym udzie - plecak - blaszane rękawiczki - opaski na dwóch przedramionach - kamizelka Shinobi pod płaszczem
Oczekiwanie na nieuniknione nie było zbyt interesujące. Nie wywoływało w Anzou jakichś skrajnie negatywnych emocji, natomiast ile można czekać. Wiedział, że to wszystko jest już tak blisko, ale sam fakt oczekiwania go nudził. Chłopak miał w sobie odpowiednie pokłady energii, które zamierzał wykorzystywać w założony sposób. Przy okazji - przysłuchał się wypowiedzi jednego z członków grupy, który przytemperował zamiary Shinsa i wskazał mu miejsce w szeregu. Pocieszający był fakt, że teren był zaminowany. Władca Piorunów za cholerę nie wiedział ilu Dzikich się spodziewać, a odpowiednie wykorzystanie terenu do obrony, notki, okopy czy różne fortyfikacje mogą ułatwić skuteczną obronę. Tutaj była przewaga ludzi zza Muru - inteligencja. Chociaż czy można nazywać w ten sposób istoty, które po tej teoretycznie cywilizowanej stronie wybijają się jak muchy w imię terenów czy władzy? Ciężko stwierdzić. Anzou korzystając w momentu postanowił podejść do Hyuugi i z nią porozmawiać. Nie wiedział, czy mu się to uda, ale w ten sposób chciał wykorzystać ostatni czas normalności. Być może to będzie ostatnia miła rzecz, jaka spotka go w życiu.
- Jak się czujesz? Zapytał Białowłosy bardzo spokojnym, ale jednocześnie ciepłym głosem. Anzou zwyczajnie chciał otoczyć opieką kobietę i dać jej poczucie wsparcia, wysłuchać ją i być może usłyszeć nieco więcej ciekawych rzeczy z jej ust.
Ario usiadł na czubku głowy kamiennego węża i podparł brodę dłonią. Oglądał sobie jeszcze raz całe te miejsce i na słowa Harukiego nie odpowiedział odrazu. Przyglądał się okopom jakby szukał jakiegoś idealnego planu, jednakże można powiedzieć, że całe te ich przygotowanie to była jedna wielka spekulacja. Dopiero po jakimś czasie odwrócił głowę w kierunku wody, która otaczała ich z jednej ze stron.
- Można później zalać te okopy, ale zastanawia mnie, czy będą atakować wodą. Dla shinobich to tak naprawdę bez większej różnicy. - powiedział dostrzegając dużą lukę w ich formacji. Spoglądał ciągle w tamtym kierunku, by następnie skierować wzrok w stronę czarnoskórej dziewczyny. Nie znał totalnie jej możliwości poza tym, że umiała głośno drzeć ryło na Turnieju, a poza tym znajdywała się na loży. Przyjmował więc, że albo była ważna, albo mocna. Ewentualnie jedno i drugie. Wydawało się, że coś powie w jej kierunku, lecz finalnie się nie odezwał. Trochę mogło to wyglądać dziwnie, bo jakby ją lustrował, ale nic nie mówił. Dopiero po jakimś czasie z powrotem skierował wzrok na tereny morza.
- Zastanawia mnie jak wygląda bitwa na wodzie. Nigdy w takiej nie brałem udziału. - powiedział. - Może kiedyś zrobię swój statek. - dodał ciszej, tym razem jakby do siebie.
Następnie skierował wzrok w kierunku punktu, skąd mają nadciągać wrogowie.
- Dobrze by było zaminować te pole jakoś, albo zrobić taką...prostą pułapkę. - i nagle jakby chłopak się wyprostował siedząc. Jego oczy zaczęły chodzić szybko na boki, co było jego tikiem oznaczającym rozmyślanie nad jakimś zmyślnym mechanizmem. Nagle oczy miały się zastopować, a chłopak zeskoczył z Kamiennego węża na ziemię, złapał patyk i zaczął coś rysować na ziemi. Cokolwiek to było, pochłonęło go doszczętnie, a obraz zaczynał przypominać coś...nie, w sumie to ni chuja nic nie przypominał, jak by na to nie spojrzeć. Ale Ario się nie poddawał, co więcej zaczął coś liczyć na boku. Wyprostował się i spojrzał jeszcze raz przed siebie.
- Na skrajnych końcach umieszczamy 2 belki przewiercone na wylot i rozciągamy między nimi stalową żyłkę. Będzie ciemno, to nikt żyłki nie zobaczy, a belki będą wyglądały jak część pola po wykarczowaniu. Nawet można je przerobić na takie, co będą przypominać wycinkę. Stalową żyłkę naciągnąć jak kuszę, a gdy tamci podejdą, zwolnić ją i... - tutaj Ario machnął ręką imitując ucięcie. - Nawet by nie wiedzieli co ich zaatakowało. Można by było przekopać tunele pod ziemią by taką pułapkę przeładować kilka razy, nim nasi ruszą do przodu. - dodał. - Żyłka mogłaby nie przebić stali kantaiskiej, to można dodać dodatkowo mechanizm generowania elektryczności, jak w miotaczach. Wtedy żyłka pod napięciem by była w deszczu zdecydowanie bardziej skuteczna.
Na koniec popatrzył na swoje zapiski na ziemi i...wszystko starł stopą, wyrzucając kijek na bok.
- Żałuję, że nie przyszedłem tu wcześniej. - stwierdził swoim beznamiętnym głosem i wrócił na Kamiennego Węża, siadając mu na czubku głowy i krzyżując nogi, by oprzeć brodę na dłoni.
A zatem z zastawiania pułapek nici, Uchiha o dziwo o czymś pomyśleli... aczkolwiek, Misaki była gotowa się założyć, że wymyślił to nie Uchiha. Nie zamierzała się jednak głośno dzielić swoimi przekonaniami, nie chcąc tworzyć konfliktu tuż przed prawdziwą walką. Jak już zarzekła się, że pomoże, to zamierzała do tego podejść odpowiedzialnie, bo inaczej Sasame-san będzie się czepiała. -Hai hai... - pokiwała głową, by dodatkowo wzmocnić swoją wypowiedź. Pozostało jej tylko czekać grzecznie, aż wrogowie sami do niej przyjdą, a potem zatłuc tylu, na ilu starczy jej Senninki i chakry. Musiała się tylko trzymać narzuconego planu i pozycji. -Asugi-san, ja wbiegam w nich pierwsza... Asugi-san? No nie gadaj, że znowu -. - W tym momencie Misaki, domyślając się co mogło siedzieć w głowie Hyugi, uderzyła się delikatnie w czoło, z wyraźnym zażenowaniem w głosie. Co to za reprezentacja Szczytów ja się pytam!? Gdyby chociaż robiła to w czasie wolnym, a nie na turniejach i wojnach to nie byłoby problemu. Misaki na przykład w wolnym czasie lubiła karmić zwierzęta, każdy miał swoje hobby, nawet jeśli nie wypadało się do niego przyznawać. Do Hyugi podszedł zresztą Anzou, który najpewniej skupił na sobie uwagę jej i może nawet całej grupy. -Ciekawe co u reszty Kropli... - podparła podbródek dłonią, siadając po turecku i pogrążając się na moment w rozmyślaniach. Podsumowanie:
1. Rozmowy Rozmowy i zażenowania
Ukryty tekst
Ukryty tekst
0 x
Suknia na formalne okazje (Made by Akari - młoda, zdolna krawczyni z Ryuzaku)
Bank PH
Krótki wygląd: Nałożyła na nogi ciepłe, czarne pończochy, a na to spudniczkę. Założyła zwykłą koszulę, a na ramiona zarzuciła błękitną kurtkę. Włożyła na nogi lekkie obuwie, żeby zawsze być gotową do akcji. Włosy upięła jak zwykle z delikatnym akcentem.
Widoczny ekwipunek: Odznaka shinobi (naszyjnik); Kabura na broń (na prawym udzie), kabura (na lewym udzie), dwie torby z ekwipunkiem (z tyłu na biodrze), ciemne rękawiczki (zwykłe), Ochraniacz na czoło z wygrawerowanym symbolem "Zjednoczonych Sił Sogen" (na lewym ramieniu)
Zapewne każdy chciałby znać nadchodzącą przyszłość. Mieć pewność, jak potoczą się losy i móc ze spokojem zareagować na nadchodzące wydarzenia. Wedle wierzeń tego typu dary były raczej przekleństwem. Z opowieści wiedziała, że kapłani czy kapłanki poświęcali się modłom, aby uzyskać natchnienie lub też opatrzność. Dla śmiertelników była to jedyna forma dostąpienia czegoś większego. Nie chciała się z tym kłócić. Było w tym tyle samo prawdy, co w trzymaniu się myśli, że wszystko będzie dobrze. Nadzieja powinna pozostać bardzo ważną częścią motywacji. Unosić na duchu i przełamywać złe myśli. Tylko pozytywne myślenie.
Shirakawa wyraźnie wyglądała na odrobinę zaniepokojoną. Nie spodziewała się, że tak bardzo będzie to widoczne, ale przed doświadczonymi umysłami było mniej sekretów. Oczywiście, że nie powinna myśleć o tym, że jest słabsza. Została prawidłowo zganiona przez Kaminari. Przez moment dziewczyna wypatrzyła się w jej urodę, jakby zaraz miała się rozpłakać. W nawyk weszło jej pouczanie Anzou, który zapewne był na językach wielu w klanie. Aspirowała do podobnego poziomu, a nawet wyżej. Dostania się w ważne aspekty funkcjonowania rodu. Kontrolowania swojej ścieżki. Dla dobra rodziny i wykazania się, bo nie była wcale gorsza od pełnokrwistych członków klanu Kaminari. O tym talencie do rozwoju własnych umiejętności zdążył też wtrącić stoicki w swym postępowaniu starszy Senju. Jak już miała okazję usłyszeć z rozmów, to pojawiłby się w ten czy inny sposób, by wspomóc cierpiących. Ta dobroduszność przemówiła także do niej. W końcu nie było nic lepszego niż wykorzystanie zdolności do czynienia dobra. Teraz dobrze wiedziała, gdzie popełniła błąd. Hana szybko starła z twarzy tą niepewność. Powinna teraz zagrzewać umysł do walki. Na swój własny, stonowany sposób. - Przepraszam, Chino-san. Nie chciałam okazać słabości. Od samego przyjścia tutaj chciałam zobaczyć na co mnie stać. I nie ukrywam, że także podejrzeć Twoje umiejętności. - ze skrytym podziwem w oczach przyznała się do wyznania. Na turnieju nie była za bardzo świadoma, co działo się z delegacja Kaminari. Teraz mogła zobaczyć i wychwycić zdecydowanie więcej. Poszerzyła horyzonty i zamierzała wyciągnąć kilka asów z rękawa. W dobry sposób potraktowała również słowa Masahiro-san. Podzielił się radą, której wyraźnie potrzebowała. Nie chciała już więcej psuć atmosfery. - Tak uczynię, Masahiro-san. Będę starać się z całych sił. - odpowiedziała odważnie i w geście zaufania skłoniła lekko głowę. Zazdrościła odrobinę takiego senseia, bo sama nigdy nie została do nikogo odesłana. Przez większość czasu była uczona w domu przez ojca, ale jakoś to zniosła.
Starała się nie myśleć o przedłużającym się czasie. Znajdowała się na właściwej pozycji. To kolejny sprawdzian, po którym osiągnie poziom wyżej. Tak przypuszczała, będąc otoczona wspaniałymi ninja. Wnet jej uwagę rozproszył Ario, który od samego początku zaskakiwał. Pojawiał się jakby znikąd i robił wokół swojej osoby dużo szumu. Oczywiście w bardzo pozytywnym znaczeniu. Tym razem zerknęła ze względu na to, że jego pomysł z wypełnieniem okopów wodą wydał jej się interesujący. Posiadali w drużynie przynajmniej dwójkę osób, która powinna mieć wyćwiczony ten żywioł na wyższym poziomie niż tylko podstawy. Obstawiała siebie i Masahiro, jednak nie była pewna, czy Chino zawracała sobie głowę jego istnieniem. W końcu Ranton dawał większe możliwości ofensywne. W każdym razie nie zdecydowała się rozwinąć tematu, ale to dobra możliwość na pomysł do późniejszego wykorzystania. Na razie musiała sprostać temu, że zdobyła się na zaakceptowanie wyzwania. Ilość trupów pod jej nogami będzie niezmywalnym obrazem. Lepiej zawczasu pogodzić się z sytuacją i później tego nie żałować. Odetchnęła głębiej i postanowiła dla odstresowania powtórzyć sobie kilka sekwencji pieczęci. Znaki o dziwo poprawiły jej koncentrację. Były relaksujące, gdy składała je ze swobodą. Przynajmniej dobre tyle, że ręce jej nie drżały.
Dywagacje na temat zabezpieczeń do końca pochłonęły pacynkarza. Ario z boku mógł wyglądać na lekko znudzonego, ale jego umysł działał na pełnych obrotach. Pole bitwy było dla niego...nie chcąc tego wyrażenia użyc, ale niestety placem zabaw, gdzie możnaby wdrożyć przeróżne mechanizmy obronne, a co za tym idzie - śmiertelne dla wroga. Wielkość terenu była niczym niekończąca się marionetka i sam Kunisaku stwierdził, że kiedyś musi wziąć udział przy planowaniu całej obrony. Chociaż nie wiedział za bardzo czy będzie mu to dane, ponieważ Saori tak prowadziła politykę, by nikomu nie podpaść...bo jak można podpaść siedząc całe dnie w warsztacie i sprzedając potrzebującemu światu wynalazki Ayatsuri. Ich klan był tak upierdliwy zarówno do walki bojowej, jak i ekonomicznej, że tylko szaleniec podjąłby się takiego przedswięzięcia. Z drugiej jednak strony, szaleńców na tym świecie nie brakowało.
Wtedy też zauważył powracające ptaki. Negocjacje czy co tam robili zostały zakończone. Ario nie został wprowadzony w żadną część planu Uchiha, co było dla chłopaka...no, trochę nieodpowiedzialne. Niby go znali, niby nie, dostawał jakieś specjalne przydziały, a finalnie to co się działo kontrolowali tylko kapitanowie i ich Yamanakowe walkie-talkie. Oczywiście, miało to większy sens, jeżeli spojrzeć na kwestię całościowo. Jeden zdrajca był łatwy do przemycenia w szeregi, to też łatwo było przechwycić plan i dostosować do niego kontrę. Nie informowanie wszystkich o planach było...zachowawcze. Ario jednak czuł się tutaj trochę wrzucony na siłę. Siedział i spoglądał oczekując na to, by położyć życie na szali w nie swojej wojnie. Gdyby nie fakt, że za jego plecami było dużo cywili, napewno by go tu nie było. On woli działać po swojemu, niż stawać w szeregu przed okopami. Położył dłoń na Salamandrze, która spoczywała na jego barku i delikatnie pogłaskał ją po głowie.
Ptaki mijały ich pozycję i nagle chłopak dostrzegł coś...spadającego. To był człowiek. Kunisaku wyprostował się ze swojej zgarbionej pozycji.
- O, przechwycili jednego z nich. Teraz będziemy mogli go wypytać o wszystko. - powiedział w kierunku Masahiro, który chyba jako jedyny nawiązał z nim jakąkolwiek większą konwersację. - Ciekaw jestem czy mają te same techniki. Może używają zupełnie czegoś innego. -dodał.
Spadający pocisk gruchnął o ziemię i tym samym Sazaraki wydarł się przywołując Ario i Shinsa. Chłopak nie wiedział kim dokładnie jest Shinsu, dopiero po chwili skojarzył go z ostatniego turnieju. Sam Kunisaku robił kilka misji w osadzie Dohito, walczył też z kilkoma jej reprezentantami, stąd znał doskonale ich możliwości.
- Chyba dowódca pamiętał, że jestem dobry w przesłuchaniach. - powiedział beznamiętnie. - Utnę mu nogę i będziemy wszystko wiedzieć. - Ario machnął dłonią i Kamienny Wąż wraz z pięcioma marionetkami, ruszyli w kierunku nieprzytomnego wroga. Gdy tylko Ario dojechał na marionetce do leżącego mężczyzny, Kunisaku zaczął.
- Poczekaj, ja go przesłucham. Utnę mu kończynę i zaraz nam wszystko wyśpiewa. Mam trucizny, które sprawią, że jak się wsadzi w ranę, ból będzie nie do zniesienia. - wyjaśnił.
Dopiero po chwili Sazaraki wyjaśnił, że tak naprawdę to jest człowiek z pustyni, Ario uniósł brew. No tego to się trochę niespodziewał.
- Wyrzucacie sojuszników z transportu i kopiecie ich na ziemi? - zapytał w kierunku Uchihy. - Co by nie zrobił, pewnie miał do jakiś powód. Jak będziecie swoich atakować to mi może na bitwę chakry nie starczyć. - dodał w swoim beznamiętnym stylu.
Wszystkie te komentarze były w pozycji siedzącej na wężu, dopiero po chwili chłopak wyprostował się, jakby niechętnie i zjechał po wężu zeskakując obok staruszka.
- Ario Kunisaku, Sentoki Ayatsuri. - przedstawił się do mężczyzny. - Pomogę Ci. Usiądź. - to powiedziawszy usadził Kuroia na siedząco i złapał go za głowę. Przysunął swoją głowę na 5 metrów jakby chciał mu dać buziaka po czym spojrzał głęboko w oczy. Z boku ta scena mogłaby nawet być deko romantyczna pod powieści Yaoiowe, jednakże sam Kuroi mógł być zamroczony i przestraszony widokiem pacynkarza z takiego bliska, tym bardziej jego oczu, które wydawały się jakby bez życia. - Spadłeś z wysoka, możesz być w szoku. - dodał. - Źrenice w normie, teraz się nie ruszaj. Poszukam złamań.
Na ręku Ario pojawiła się zielona łuna i w otoczeniu Kamiennego Węża i 5 lewitujących zamaskowanych mężczyzn zaczął powoli przesuwać rękę w odległości kilkunastu centrymetrów po całej długości staruszka.
- Siniak. Drugi. Zwichnięty palec...siniak...stłuczone kolano...żebr...żebro w porządku, ale naruszone, zaleczę zaraz. - póki co Ario przykucnął przed Kuroiem, zaś potem przeniósł się za niego i nagle przystanął.
- Masz rozcięcie na plecach, to jest poważniejsze. Nie czujesz tego? - zapytał po czym przyłożył dłoń do jego grzbietu. - Oberwałeś czymś dużym, rana cięta...ale...czekaj... - łuna wokół dłoni Ario rozjaśniała jeszcze bardziej, a on sam trzymał dłoń na wysokości krzyża Sabaku. - To nie jest zwykła rana...to jest jakby...zmiany...ale to nie od broni...to typ trucizny...ale to nie trucizna...nie ruszaj się. - Ario komentował sytuację oglądając plecy mężczyzny.
Rana była cięta wzdłuż pleców, ale pozostawiła dookoła zaczerwione ślady oraz wszystkie włosy z pleców Kuroia wypadły. Dodatkowo posiadał wiele bąbli, jakby wpadł w jakąś reakcję alergiczną. Chłopak wziął głębszy oddech, cały czas przesuwając dłoń to do góry, to do dołu.
- To jest jakiś typ trucizny, ale nigdy czegoś takiego nie widziałem. Bo trucizna atakuje...krew, nerwy, narządy...a to atakuje...głębiej. Dużo głębiej. To atakuje możliwość Twojej regeneracji, ale nie w taki typowy sposób. To atakuje tak jakby Twoje człowieczeństwo. Twoje ciało nie będzie rozpoznawało faktu, że jest Twoim ciałem...nie umiem tego lepiej wyjaśnić. - powiedział, spoglądając na Sazarakiego. Wzrok Ario wydawał się tym razem bardziej niepewny, niż nieobecny.
- To jest coś nowego i dużo bardziej śmiercionośnego, niż zwykła alchemia. Narazie go wyleczę, ale ranę będzie trzeba dokładnie zbadać. - poinformował, po czym przelał chakrę i zaleczył wszystkie urazy, które znalazł na ciele Kuroia. Następnie wrócił do niego na przód i spojrzał.
- Czym dostałeś? Byłeś tam, opowiedz co widziałeś. - zapowiadało się dużo groźniej, niż Ario początkowo zakładał.