Boukyaku Shinichi
Posty: 243 Rejestracja: 3 kwie 2023, o 00:36
Wiek postaci: 27
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Krótkie blond włosy zaczesane do tyłu i wygolone po bokach - Jasne niebieskie oczy o szerokich źrenicach - Duża blizna na prawej skroni - Blizna na brodzie - Otwory gębowe na dłoniach i klatce piersiowej
Widoczny ekwipunek: - Medalion przynależności do klanu Nara - Czarny płaszcz - Maska lisa przypięta przy pasku - Torba na glinę na lewym biodrze - Torba na glinę na prawym biodrze - Kabura na broń na lewym udzie
Link do KP: viewtopic.php?p=205651#p205651
GG/Discord: knowo#2998
Lokalizacja: Warszawa
Post
autor: Boukyaku Shinichi » 9 lip 2023, o 01:23
Drobna dłoń dziewczynki spoczęła na klatce piersiowej w miejscu gdzie zwykle każdy człowiek miał żywo dudniące serce. To samo uczyniła wobec siebie. Mężczyzna w białej masce obserwował proces próby pokrzepienia w stoicki sposób. Jego podkrążone jasne oczy nie odrywały się od wesołej twarzyczki. Była silna, a przynajmniej potrafiła grać taką. Gdyby jej dłoń potrafiła wyczytać stan ducha, to wiedziałaby, że serce którego dotyka krwawi. Demon pozostawił ranę na Shinichi'm. Duża, jątrzącą się nienawiścią i pogardą dla ucieczki. Słowa wpadały do jego uszy, ale nie odnajdywały drogi do serca. Pseudo-bogini nie mogła zaleczyć stanu w jakim znajdywał się mężczyzna. Było to po prostu nie możliwe, nie dlatego, że nie próbowała i to co czyniła było niewłaściwie. Dlatego, że Shinichi wcale nie chciał pozwolić sobie na zabliźnienie rany.
Pojawienie się osoby trzeciej było trudne do zarejestrowania. Całkowite skupienie poświęcone Ai pochłaniało rzeczywistość. Próba wtargnięcia światła do mroku kłębiącego się w jego własnej duszy odizolowało dwójkę na moment. Byli tylko oni. Ci którzy widzieli upadek Muru i przeżyli, aby móc zanieść opowieść. Nadgarstek prawej dłoni zamaskowanego mężczyzny oparł się na ręce Ai, po czym powoli, ale stanowczo odtrącił ją. Tak jak otrącił jej radość i światło. Nie odrywając wzroku pochylił się zbliżając na tyle, aby tylko ona mogła to usłyszeć. - Nienawidzę tego potwora i uczynię wszystko, aby go zniszczyć. - W głowie wróciło wspomnienie prośby ze strony radnej klanu Nara. Prośby, która brzmiała jak zapłata za ich pomoc w realizacji jego ambicji. Porwanie nie było jedynym "poświęceniem" na jakie był gotów. - Moje serce nie zazna szczęścia, dopóty demon nie zostanie rozerwany, a jego szczątki roztrzaskane. - Dokończył przez zaciśnięte zęby. Jego dłonie złączyły się w pięści, a oczy błyszczały nienawiścią. Nie było tu możliwości się pomylić. Serce Shinichi'ego zostało nie tylko zranione przez Demona, ale i zakażone jadem nienawiści.
Mężczyzna w masce wyprężył się jak struna i stał sztywno będąc przedstawianym. Jego serce dalej łomotało, gdy krew wrzała od palącej zgubnej emocji. Ai wspomniała coś o uśmiechu, lecz gdyby nie maska mogliby ujrzeć na własne oczy jak Shinichi obnaża zaciśnięte zęby. Napięcie narastało niebezpiecznie i zanim Shinichi był w stanie cokolwiek zrobić, czego mógłby później żałować rozległ się sygnał. Bitwa wkrótce się rozpocznie, należało odnaleźć swoje pozycję, odebrać rozkazy i rozpocząć przygotowania do nadchodzącej próby. - Jeszcze nie jest dla Ciebie za późno. Ciebie demon nie zranił. Uciekaj stąd. - Szepnął kiedy stanął ramie w ramie patrząc w przeciwnym kierunku do Ai. Jego buty rozświetliła delikatna poświata chakry, a on sam przyklejać się do muru zbiegł po nim nie szczędząc sił. Rozpierała go negatywna energia, która już niedługo znajdzie swoje ujście. Podświadomość wyła z rozkoszy, jakby czuła mieszankę znanych dźwięków, obrazów i emocji. Wkrótce rozpocznie się bitwa o Kotei, szansa na skosztowania słodyczy zemsty.
[z/t]
0 x
Ai
Postać porzucona
Posty: 401 Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
Wiek postaci: 14
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 152cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
GG/Discord: Laertes#9788
Multikonta: Aoi, Nuō, Sister
Post
autor: Ai » 9 lip 2023, o 07:58
Odtrącił jej rękę. Zaskoczyło ją to. Jednak nie dawała po sobie tego poznać. Mimo wszystko, liczyła się z tym, że swoim zachowaniem może w końcu przekroczyć barierę, której on mógłby nie chcieć naruszać. Była pewna, że nie chodziło wyłącznie o sam gest położenia ręki na sercu. Swoje zrobiły na pewno też jej słowa. Gdyby miało chodzić tylko i wyłącznie o fizyczność, przytulenie mogłoby być odebrane jednak za coś dużo bardziej inwazyjnego. Nienawidził demona? To dobrze. Ona też, tym się nie różnili. Oboje mieli jednak w sobie inną odpowiedź na to potężne uczucie. Również marzyła o zniszczeniu tej Bestii. W miejscu, gdzie u chłopaka piętrzyła się wściekłość na tę bestię poniekąd zamykająca drzwi dla jakichkolwiek innych uczuć, u niej sytuacja wyglądała nieco inaczej. Zawsze miała miejsce na radość, natomiast armię dzikich utożsamiała z samym demonem, jakoby byli jego cząstką. Nie miała bladego pojęcia o tych stworzeniach, ale samo wykorzystywanie takiej mocy do siania zniszczenia, faktycznie potrafiło zranić jej serce. Ciężko było jej kogoś, kto był do takich czynów zdolny, nazywać człowiekiem. W jej opinii, na Kotei pędziła armia bestii, nie dzikich. Najbliżej będzie nawet określić ich armią dzikich bestii, co by zawrzeć wszelkie istotne informacje.
Przez pewne napięcie wywołane tą sytuacją, można powiedzieć nawet, że Shigemi przestał dla niej istnieć. Nawet nie zwróciła uwagi na to, kiedy ten uciekł po usłyszeniu alarmu. Uciekł na swoje stanowisko, nie z Sogen. Oczywiście. Widziała zaciśnięte pięści Shinichiego, był co najmniej wściekły. Wiedziała, a przynajmniej domyślała się, że to nie ona jest powodem tej wściekłości. Jednak ich odmienny stosunek do um... życia? Tak. To chyba będzie dobre określenie. Ich odmienny stosunek do życia, jak i Demona, mógł sprowadzać w to miejsce pewien konflikt. Nie zamierzała jednak się poddawać. Swoim blaskiem chciała nieść nadzieję.
Ale właśnie, rozległ się alarm, a początkowo nie odrywała wzroku od Shinichiego. W tej chwili on był jej małą wojną. Tak naprawdę, gdyby sam przeciągał temat, być może zostałaby tu dłużej niż powinna chcąc go sprowadzić ku sobie, zasklepić ranę na jego duszy, spowodowaną przez cholernego lisiego demona. Blondyn powiedział, że demon jej nie zranił i ma uciekać? Cóż. Jej wcześniejsze słowa na temat bycia zranionym przez tę bestię zdawały się obecnie nieco niefortunne. Miała oczywiście na myśli jedynie obrażenia fizyczne, odnosiła się do ich śmiertelności, nie wpływu na cokolwiek innego. Ale nie brała pod uwagę tego, jak Shinichi mógł być związany z karawaną, która najpewniej nie zdołała uciec. Sama spędziła
jej członkami nieco czasu, ale o szczególnym przywiązaniu nie można było mówić. Choć oczywiście, czuła ból myśląc o ich bezsensownej śmierci. Nie dawała się jednak temu zaślepić. Rana na jej psychice z pewnością była obecna. Jednak głęboko skrywana. Musiała być nadzieją. -Bez Muru, tu jest najbezpieczniej. Shi-nii! - Krzyknęła jak ten już uciekał. Potrzebowała chwilki na zebranie w sobie odpowiednich słów. Najbezpieczniej w środku bitwy? Byli tu ludzie, którzy wierzyli w sukces. Inaczej zostaliby tu sami. Tak twierdziła. Gdzie mogło być bezpieczniej niż w miejscu pełnym nadziei i wiary? Jej serce pseudo-bogini się radowało widząc osoby, które nawet w kryzysowej sytuacji miały w sobie te uczucia. Czuła się bezpieczniej niż wśród osób, które zabarykadowały się w swoich osadach, daleko od Kotei. Myślących, że sytuacja w Kotei to nie ich problem.
Ale tak. Shinichi już pobiegł na stanowiska, on na pewno nie uciekał. Inaczej nie kazałby jej tego robić, mówiąc, że nie została zraniona. Gdyby teraz miał uciec, to tak naprawdę by nawet nie dotarł z wiadomością do Midori. W sumie... nie poruszyli tego tematu. Ale skądś wiedział, że zbierają się tu siły Kotei, a także przyjezdnych. No nic. Niewiele po Shinichim, sama zebrała się do biegu i pędziła do zleconego jej miejsca, do oddziału gdzie ją przydzielono.
z/t
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości