[Event] Karczma "Ō no Shi"

Awatar użytkownika
Souei
Posty: 1099
Rejestracja: 29 gru 2020, o 12:45

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Souei »

Szczerze mówiąc, spodziewał się, że będzie gorzej. Nawet rozbawiły go trochę te jęki i płacze, ale sam Matsuda nie był człowiekiem zbyt ekspresyjnym, więc zamiast odpowiedzieć śmiechem na zawodzenie Kjosziego, po prostu sam upił kolejny łyk ze swojej czarki, uśmiechając się najpierw patrząc na białowłosego, a potem na Nanę. Cóż, na szczęście nie próbował go przekonywać do zmiany decyzji, bo to byłaby tylko niezręczna strata czasu. Dobrze, że przyjął to do wiadomości po... hmmm... męsku...
- Szczerze mówiąc, też nie widziałem nikogo, kto mógłby sprawić ci problemy. Nawet ten Kaguya... - Souei przerwał na chwilę, aby wziąć kolejny kęs.
- ...był dobry, ale nie dość dobry. - Souei wzruszył ramionami, bo rzeczywiście wyglądało na to, że im bardziej drabinka będzie się kurczyć, tym Kyoushiemu będzie łatwiej awansować dalej. Paradoks turnieju, którego poziom jak na razie był bardzo nierówny. Bicie się o pietruszkę w zawodach z taką obsadą nie było wymarzonym wyzwaniem dla Matsudy, nie wspominając o tym, że przede wszystkim musiał dbać o to, aby przypadkiem nikt nie zapamiętał go na dłużej. Zasłona dymna w pierwszej walce temu właśnie miała służyć - żeby widzowie odwrócili wzrok od jego pola walki i skupili się na innych. Jeśli było to chociaż w połowie efektywne, Pazur był z tego efektu zadowolony.
- Nie ma co żywić urazy. - Zwrócił się następnie do Nany, która nie była chyba jeszcze do końca pogodzona z porażką.
- Bądź co bądź, wygrał uczciwie. Lepiej trzymać wrogów blisko, zamiast ucinać im palce. - Jeśli rzeczywiście myślała o jakiejś zemście, to Souei byłby ostatnią osobą, która by to potępiła. Sam nie widział powodu w mszczeniu się za przegraną walkę, ale każdy podchodził do porażki inaczej. Nie wiedział jak doświadczoną kunoichi jest Nana, dlatego nie dawał jej żadnych pouczeń ani rad. Nie chciał brzmieć protekcjonalnie wobec dziewczyny, która nie miała do końca czystej, niewinnej aury. Pasowałaby nawet na mafiozkę, gdyby przyjrzeć się jej bliżej. Dlatego ograniczył się tylko do kilku zdań, które nie niosły ze sobą żadnej mocy.
- Gdzie trenujesz? To znaczy, jesteś stąd? - Zagadnął do niej, a następnie do Kyoushiego.
- Bo ty jesteś. Możecie powiedzieć mi, po co właściwie Uchiha zorganizowali ten turniej? Odkąd tu przyjechałem zachodzę w głowę i ciągle nie wiem... - Każdy znał oficjalną wersję, ale dla Pazura nie trzymała się ona za bardzo kupy. Chciał usłyszeć zdanie kogoś, kto być może zna się lepiej na lokalnej polityce i będzie potrafił odnieść to co się dzieje teraz, do niedawnych wydarzeń na Murze.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Nana
Posty: 808
Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
Wiek postaci: 23
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
GG/Discord: nanusia_

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Nana »

Kuuuurwaaaaaaaa
Spojrzała na Kyousha dużymi czarnymi oczami mrugając kilka razy długimi rzęsami, jak gdyby coś wpadło jej do oka. Najpierw kąciki jej ust lekko drgnęły ku górze - bardzo próbowała się powstrzymać - a potem zaczęła się śmiać. Dziewczęco, młodo i beztrosko. Kilka zabłąkanych kropel napłynęło jej do oczu. Dawno się tak dobrze nie bawiła. No może na arenie, podczas walki, ale to był inny rodzaj zabawy. Teraz dopiero miała przed sobą scenę, której nigdy przedtem nie doświadczyła. Dwóch znajomych, chcących się ze sobą zmierzyć. Jeden energiczny i z ogromną dozą entuzjazmu; drugi poważniejszy i bardziej stateczny. Jak gdyby widziała siebie i Toshiro. Gdzie podziewał się Toshiro i dlaczego ją zostawił?
Odwzajemniła spojrzenie dwóch innych tęczówek dopiero teraz zdając sobie sprawę z ich odmiennego koloru. Chociaż Nana była całkowicie inna od Kyousha, zdecydowanie cichsza i mniej rozmowna; pod jednym względem byli całkiem podobni.
- Chętnie wszystko spalę - odparła z determinacją odwzajemniając jego spojrzenie. O g i e ń, który nigdy nie gasnął. Ten, który tak bardzo rozpalał entuzjazm białowłosego; ten sam, który ciągnął Nanę w objęcia ciemności. Czy Souei również posiadał swój własny rodzaj ognia?
Matsuda podchodził do sprawy inaczej. Spokojniej. Przedstawił sytuację w inny sposób, znalazł inne rozwiązanie. Byli od siebie tak bardzo różni, czyżby dlatego tak dobrze się dogadywali? Podobno przeciwieństwa się przyciągały. Czuła się trochę niczym karcone dziecko, jednak nie w negatywnym tego stopnia znaczeniu. Była niedoświadczonym Shinobi. Nie potrafiła działać w grupie, nie potrafiła odnaleźć się w panujących normach; w dzisiejszym świecie. Dlatego też spojrzała na Matsudę przygryzając dolną wargę. Bez problemu można było wyczytać, że wzięła sobie jego słowa na poważnie. Czy jednak potrafiła się do nich zastosować?
- Spróbuję - odparła na jego radę biorąc następną kuleczkę ryżową. Na jej nieszczęście już swoją ostatnią. - Nie wiem czy umiałabym tak udawać przy wrogach. Jak mam ochotę kogoś rozszarpać to się nie powstrzymuję - wyjaśniła i pewnie pod względem impulsywności dorównywała Kyoushi’emu. Przynajmniej tej jej negatywnej wersji. Kiedy była wściekła reagowała całą sobą. Złość, gniew i agresja. Potrafiła odpalić się w sekundę. Była niczym bomba zegarowa czekająca na samozapłon.
- Wychowałam się w Hyuo, ale nie należę do Cesarstwa - odparła wymownie. Chyba rzeczywiście pochodziła stąd. Tak przynajmniej wywoskowała z wypowiedzi Katsumi. Więcej informacji niestety nie posiadała. Jeszcze. Następnie zlustrowała Kota z Sogen ukradkiem. Wyczytując, że to właśnie on pochodził stąd. Nie oceniała go, nie wyciągała pochopnych wniosków. Była jednak uprzedzona do Sogen i do Uchiha. Nie można jej się było do końca dziwić. - Zamierzają nas otruć w swoich karczmach?- Podsunęła potencjalny pomysł na powód zorganizowania turnieju, spoglądając na Kijosza i czekając na jego odpowiedź. Starała się zażartować, ale była naprawdę kiepska w żarty. Nic więc dziwnego, że nie zabrzmiało to jakoś specjalnie wesoło.
- Ty też tylko przejazdem? - Zagadnęła Matsudę, chociaż skupiała swoją uwagę na Kyoushim. Była ciekawa jego odpowiedzi. Znał prawdziwą wersję, a może również utrzymywali go po omacku, jak całą resztę?
0 x
Awatar użytkownika
Kyoushi
Posty: 2627
Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
GG/Discord: Kjoszi#3136
Lokalizacja: Wrocław

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Kyoushi »

Nikt się nie spodziewał takiej reakcji białowłosego demona, który zaskoczył tam wszystkich i wszystko. Jedni spodziewali się większych spazm, drudzy zaś mogli się spodziewać czego zupełnie innego - na ten przykład namawiania by wziął udział w walce. Już chwilę znał Matsudę, jako tego, który nigdy się nie uśmiecha, jest do przesady poważny i jak mówi tak robi. Był tak słowny, że aż Shiroyasha posiwiał. Wiedząc, że tak mówi, to prośby, groźby, czy skomlenie wcale nie zmieni jego zdania, a może go jedynie zdenerwować, a przecież na tym mu wcale nie zależało. W końcu Kjudini niczym magik, ogarnął się i zmienił swoją twarz na tę, którą już widzieli i zdążyli się z nią zapoznać. Na komplementy w jego stronę reagował po prostu je przyjmując, a wręcz wolałby je zbagatelizować, ale prawdy nie oszukał.
- Dlatego tak mnie ta informacja ucieszyła, w końcu ktoś z kim musiałbym wspiąć się na wyżyny, a nie takie przedstawienia... Jednak myślę, że to może też dobrze. W końcu z Ichirou też nie walczyłem, chociaż zawsze bardzo chciałem to unika mnie jak ognia. Ognia, w sumie to dobre. - powiedziawszy uśmiechnął się jeszcze bardziej, gdy jego palec zapłonął tuż przed jego twarzą, gdy wyjął drugą dłonią peta, wsadziwszy go do facjaty. Nim jeszcze zdążył go odpalić, przytrzymał go jedną stroną wargi by zapytać swoich kompanów - Ten, nie będzie wam przeszkadzać? - to już z grzeczności i w zależności od odpowiedzi albo go odpalił i wydmuchał potężne ilości dymu albo go po prostu schował. Przy okazji dziewczyna wydawała się bardzo pobudzona tym, by zemścić się czy też spuścić lejce i dać się ponieść. Białowłosy był energiczny, był bardzo impulsywny, jednak jedna cecha go bardzo dzieliła z nią. On nigdy nie brał wszystkiego na złość i zawsze walczył na chłodno. To go w walce wyróżniało, jakby przybierał drugą twarz, kogoś kto zaczyna przetwarzać setkę, tysiące czy miliony informacji w jednej chwili by zmieść z planszy swojego przeciwnika. Nigdy nie brał czegoś emocjonalnie, wystrzegał się tego. To wszystko na słowa o rozszarpywaniu, który w bardzo szybki sposób przyswoił.
- A czasem warto się powstrzymać i znaleźć lepszą okazję. Wiem, że mówię to ja, a nie Souei, ale też potrafię się czasem powstrzymać. Rzadko, ale potrafię! - powiedziawszy chwycił tak mocno krzesło, by je przysunąć, że w ręce złamał oparcie. Spojrzał na dłoń, w której trzymał już drzazgi z drzewa i spojrzał na nich, delikatnie się głaszcząc po tyle głowy z uśmiechem zakłopotania. Wtem także mógł odpowiedzieć swojemu siwemu kumplowi, który zagaił dość interesująco, na temat, którego się nie spodziewał - pochodzenia.
- A tu cię zaskoczę Matsuda! Jestem najemnikiem od wielu, wielu lat, tak długo, że nazywają mnie już Uchiha. Katsumi upodobała się w moich umiejętnościach i tak pozostawiła mnie w klanie po wojnie z klanem Senju, w którym nieco rozpaliłem atmosferę. - rzekłszy w końcu odrzucił połamane drewno tak by kelnerzy nie widzieli i delikatnie kopnął krzesło nieco dalej, które przejechało przez salę. Głupek. Na szybki żarcik Nany nagle jego oczy zrobiły się dużo większe i instynktownie chciał wypluć sake, które przed chwilą wypił.
- Kuuurde, nie strasz mnie, bo uwierzyłem w to otrucie. Tfu, tfu. - przetarł twarz, dopijając, a coby się nie zmarnowało, nawet jak zatrute. - Turniej pokoju jak sama nazwa wskazuje, ma wszystkie klany raczej połączyć po tej wojnie i uspokoić zapędy niektórych klanów, być może stworzyć nowe sojusze i możliwości, czy też wykreować coś nowego. Taki był zamysł klanu, ale poza tym nic więcej nie wiem. Wyjdzie jak wyjdzie, mnie to tam rybka. Co ma spłonąć to spłonie, jak to mawiają mnisi z Kotei. - tak, to był żart, który wymyślił na poczekaniu, nie wiedząc czy się przyjmie, jednak nie martwił się o to, bo w końcu przyszło jego żarło, którym mógł się rozkoszować, mlaskać i dziamdziać w kółko. ALEŻ DOBRE.
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij... Obrazek
Awatar użytkownika
Souei
Posty: 1099
Rejestracja: 29 gru 2020, o 12:45

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Souei »

Zadając pytanie nie spodziewał się, że dostanie takie zaskakujące odpowiedzi. W swojej głowie oboje jawili mu się jako lokalni shinobi, lecz w obu przypadkach było to przeświadczenie mylne. Bladość Nany była co prawda charakterystyczna, ale trudno mu było ją dopasować do konkretnej prowincji. Matsuda nie był typem obieżyświata, więc nie miał w głowie całego przekroju kultur i społeczności. Gdyby dziewczyna zwierzyła się, że pochodzi z północnych wysp, również by w to uwierzył. Może tylko gdyby deklarowała pustynny rodowód byłoby to lekko podejrzane. Brak opalenizny był uderzający.
- Powiedzmy, że rozumiem... - Mimo że nie dowiedział się jednoznacznie, czy dziewczyna jest teraz kunoichi pod rozkazami Katsumi, to nie zamierzał dociekać. Widocznie z taką odpowiedzią czuła się komfortowo, a to przecież nie było przesłuchanie.
- Nie przejazdem, tylko na urlopie. - Odpowiedział na jej pytanie.
- Na co dzień mam małą knajpkę w Shigashi. Przyjechałem żeby trochę odpocząć i popróbować... - Okazał wzrokiem swój talerz. Sogeńska wołowina naprawdę była dobra. Może nie wybitna, ale to już chyba kwestia przyrządzenia.
- ...a skończyłem na turnieju. - Uśmiechnął się do niej rozbrajająco, bo nie miał na to żadnego twórczego usprawiedliwienia. Zawody były otwarte dla wszystkich, nawet taki ktoś mógł spróbować swoich sił. No ale już mu wystarczy, teraz skupiamy się na wypoczynku.
Trochę więcej do powiedzenia na temat turnieju miał Kyoushi, którego dodatkowo sytuacja też nie była do końca jednoznaczna. Matsuda nie wiedział, że funkcjonuje on wśród Uchiha jako najemnik, ale to wyjaśniałoby biel zamiast czerni na głowie. Być może nie miał nawet tutejszej krwi? Souei nie zamierzał wypytywać go o rodzinę, a zamiast tego skupił się na turnieju, którego temat sam niedawno zaczął. Zanim jednak to, obserwował jak Shiroyasha przypadkowo(?) obrócił w drzazgi jedno z krzeseł. Pazur patrzył na to lekko zaskoczony nie tyle siłą tego wariata, lecz brakiem samokontroli. Nietrudno było strzaskać mebel, tylko że przez to ktoś teraz będzie musiał stać. Nie lubił niepotrzebnego bałaganu i robienia zamieszania. Nie wspominając o tym, że gdyby ktoś coś takiego odstawił mu w Fugu, zostałby wyproszony z lokalu w trybie łokieć-pięta.
- Nie wiedziałem, że jesteś weteranem. A co z niedawną wojną? Nie wezwali cię, panie najemniku? - Zagadnął go jeszcze, szuflując swoją porcję. W sumie oboje nie wspomnieli jeszcze o niedawnych walkach na terenach Sogen. Być może w ogóle ich to nie dotknęło, zarówno służbowo, jak i emocjonalnie.
- W sumie racja. Takie żuczki jak my nie muszą przejmować się polityką na szczycie. Myślałem tylko, że to jeden z tych oficjalnych turniejów, co to rozgrywają się co cztery lata ale wygląda na to, że Uchiha po prostu wcisnęli się w kolejkę, hah! - Nie pytał dlatego, że zaprzątało mu to głowę dzień i noc. Oczywiście był ciekawy konsekwencji politycznych, na których potencjalnie mogłaby skorzystać Rodzina, ale chyba przekraczało to jego obecne kompetencje. Nie zamierzał wychodzić przed szereg, więc ostatecznie wycofał się i odpuścił temat. Tym bardziej, że Nana ani Kyoushi nie byli chyba zbytnio zaangażowani w zakulisowe gierki.
- Dlatego lubię swoje miasto. Co by się nie działo na świecie, u mnie zawsze jest tak samo. - Uśmiechnął się i polał tym, którzy akurat mieli puste czarki.
- Za przyszłego zwycięzcę Turnieju Pokoju! - Wzniósł toast, podnosząc swoje naczynie pod brodę.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Nana
Posty: 808
Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
Wiek postaci: 23
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
GG/Discord: nanusia_

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Nana »

Dym jej nie przeszkadzał, jednak sama nie potrafiła palić. Nie rozumiała tego zwyczaju, chociaż palacze wyglądali raczej na szczęśliwych, kiedy już mogli zaciągnąć się swoim petem. Toshiro też czasami palił jakiś dziwny, zapachowy tytoń. Chyba mu smakował. Pachniał słodko i dusząco, z tego co pamiętała.
Nana miała przed sobą jeszcze sporo nauki. Była impulsywna, w walce przede wszystkim. Improwizowała i dała się ponieść chwili. Niebezpieczna kombinacja dla niej i dla jej przeciwnika. Nikt jej zwyczajnie jeszcze nie ukierunkował. Była niczym nieoszlifowany kamień. Mogła albo wyjść na ludzi, albo całkowicie stoczyć się na dno. Traktowała pojedynki jako upust tego co tłamsiła w sobie. Obojętnie jak mogły się skończyć. Na misjach nie było inaczej. Zbyt często niepotrzebnie narażała swoje życie tylko dlatego, żeby poczuć ten - tak dobrze pewnie wszystkim znany - dreszczyk emocji.
Entuzjazm widocznie się udzielał, bo w następnej chwili Kyoushi rozjebał krzesło. Nana wstrzymała na chwilę oddech, jednak nic się nie wydarzyło. Czyżby fakt, że białowłosy znajdował się „u siebie” pomógł mu w udobruchaniu właściciela przybytku? A może się go bali lub też prawdziwa awantura stała przed tą trójką otworem. Wkrótce na pewno przyjdzie im się przekonać.
- Knajpkę w Shigashi - podłapała słuchając Matsudy. - To takie Twoje miejsce na ziemi? - Dopytała, a chodziło jej chyba o dom. Dom, którego nie posiadała. Nana była niczym bezpański kundel błąkający się po świecie. Zemsta pchała ją do przodu, ale niekoniecznie nadawała sensu reszcie jej życia. Obecnie urzędowała w Daishi ze względu na Toshiro. Odkąd jednak ten wyruszył na misję i miesiącami nie wracał nie była już taka pewna czy rzeczywiście powinna tam powrócić. Z jednej strony nie szukała sensu, z drugiej strony błąkanie się bez niego było trudne.
Nana odwzajemniła jego uśmiech.
- Rozumiem. Też zapisałam się w ostatniej chwili. Chciałam po prostu coś spalić - wyjaśniła, bo jej dołączenie też nie miało większego znaczenia. Było jedynie zachcianką, którą spełniła pod wpływem chwili. Nie obchodziły ją konsekwencje, jakie musiała obecnie znosić ze strony klanu czy też potencjalne wykrycie jako członkini Saisei. Wszystko było jej obojętne, jak gdyby przyszłość nie miała znaczenia.
Kyoushi opowiedział im swoje zdanie na temat turnieju. Pokój i Uchiha nie szło jednak w parze, nie w słowniku Nany. Nie zamierzała tego jednak komentować. Tak naprawdę nie znała ich za dobrze i miło byłoby się zwyczajnie pomylić. Miała nadzieję, że Kijoszi miał rację.
- To może brałeś udział w ataku na Mur? - Zagadnęła wtórując Matsudzie. Oczywiście pytanie miało żartobliwą formę, nie zamierzała osaczać ledwo poznanego Shinboi, który ruchem ręki łamał krzesła w lokalnej karczmie. Wojna, atak i teraz Turniej Pokoju. Uchiha mieli naprawdę bardzo skomplikowane plany, które trochę się wykluczały. Katsumi uważała, że to nie była ich wina. Skoro nie Sogeńczyków, to kogo?
W następnej sekundzie podnosiła już kieliszek do góry w ramach toastu. Za zwycięzcę Turnieju Pokoju!
0 x
Awatar użytkownika
Kyoushi
Posty: 2627
Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
GG/Discord: Kjoszi#3136
Lokalizacja: Wrocław

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Kyoushi »

To było przedstawienie iść z powieści pięćdziesiąt twarzy Kjoszarzy. Gdyż iż jego zachowania zmieniały się bardzo szybko, co było bardzo typowe dla białowłosego. W końcu w rzeczywistości reagował szybko i emocjonalnie, przez co był dobrze znany. Nie miał z tym problemów, gdy tylko nie musiał skupiać się na czymś innym niż zabawianiu swoim usposobieniem. Cóż nie miał także wiele więcej do wniesienia w tej chwili, ponieważ to raczej ta dwójka miała o wiele więcej do pogadania i się interesowali właśnie sobą, co Biały Furiat skrzętnie zauważył i nie zamierzał przerywać czy też się wtrącać. Niech się dzieciaki wygadają, a on w tym czasie nazre się jak dziki Biały wieprz, który nie zamierzał sobie dziś żałować. W końcu dawno nie jadł tak dobrych potraw. A przynajmniej tego nie pamiętał.
Gdy on tak niezbyt słodko i wykwintnie opierdzielam swoje jadło, doszło do tego że pozostał biernym słuchaczem tej zawiłej konwersacji. W końcu i dotarło jakieś jedno pytanie do uwalonego w jedzeniu kjudasza, który wciąż mieląc spojrzał na Soueia, jednocześnie musiał przerzuć by się wypowiedzieć na temat jego udzialu w wojnie.
- A tak, jestem. Ostatnia wojna? Akurat na walkę o mur i konspirację nie zaprosili mnie co trochę mną wstrząsnęło i obraziłem się delikatnie. Hm, jakby to powiedzieć, miałem ciekawsze rzeczy do roboty na rzecz Klepsydry niż, branie udziału w tej jałowej wojnie, w której przeciwnicy w takiej ilości nawet nie potrafili wygrać. Czego się jednak spodziewać po takich slabeuszach jak Inuzuka i Kaminari hihi. - miał humorek, który dopisywał, a on sam lubil podkręcać atmosferę i dolewać oliwy do ognia. Miał swoje poglądy, a te akurat z góry określały pewnych klanowiczow. Tych klanów akurat za bardzo nie szanował, więc uważał, że są zbyt słabi by zdominować taką sile jaką byli Uchiha. To w końcu oni jako pierwsi i jedyni oprócz Hana zrobili na nim takie wrażenie, że zapragnął tej Siły dla siebie.
- Nigdy się tym nie interesowałem, więc nie przywiązywałem do tego większej wagi. O ale za to się chętnie napije! Zdrowie zwycięzcy!- nie określały się jako przyszły tryumfator, jednak jakieś szanse na to były. Jednak musiało dojść do kolejnego pojedynku, skoro sam Matsuda nie zamierzał się stawić na pojedynek to wyglądało na to, że poczeka sobie jeszcze dłużej na kolejną rundę. Skoro wziął już udzial na życzenie Katsumi to teraz zamierzał to skończyć. Po co Biały Demon miałby swoje pobudki pozostawić i nie dokończyć takiej sprawy. Trzeba było czerpać z takiej okazji, tak samo jak z jadła i napitku, którego tu nie brakowało, a on sam wcinał aż się uszy trzęsły.
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij... Obrazek
Awatar użytkownika
Souei
Posty: 1099
Rejestracja: 29 gru 2020, o 12:45

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Souei »

Odrobinę zdziwiło go, gdy Nana odniosła się do Fugu i zechciała dopytać na jej temat. Matsuda uniósł swoją pokaźną brew spoglądając na nią, przez chwilę zastanawiając się, czy to pytanie było zadane na poważnie. Nie dostrzegł jednak w jej twarzy żadnych oznak żartu czy droczenia się, więc potraktował to jako szczerą ciekawość.
- No tak. - Odpowiedział, jakby był zmuszony potwierdzać na głos oczywistość. Może chodziło jej o to, gdzie Souei chciałby być tak naprawdę? Może dla niektórych prowadzenie małej karczmy nie było szczytem marzeń i ambicji? Może Nana widziała samą siebie w przyszłości w innym miejscu, niż ta karczma i ten turniej? Matsuda nigdy nie umniejszał czyimś ambicjom, jednak jeśli chodziło o jego samego, to nie miał on wygórowanych wymagań.
- Może nie jest najwyższych lotów, ale zarabia na siebie. - Tutaj musiał nieco podkoloryzować sprawę. Tak naprawdę nieco dokładał do swojego małego marzenia, bo polegając tylko na tym dziwnym modelu biznesowym jaki stosował, Fugu trudno byłoby utrzymać się na powierzchni. Nie mógł jednak być ze wszystkim do końca szczery, bo nikomu nie wyszłoby to na dobre. Nie zamierzał zdradzać, że mała knajpka to w głównej mierze hobby.
- Twoja fascynacja płomieniami jest lekko niepokojąca... - Odpowiedział dziewczynie na jej zwierzenie dotyczące motywacji startu w turnieju. Bardziej zażartował niż ją ocenił i miał nadzieję, że to wyczuje. Niemniej jednak, ten leitmotiv stał się już jej cechą charakterystyczną, przez którą zapewne zapadnie mu ona w pamięć.
Gdy usłyszał nawiązanie Kyoushiego do Klepsydry, jego uwaga skupiła się na białowłosym szermierzu. Matsuda liczył na to, że nie padnie w tej rozmowie kilka słów za dużo. Ich znajomość można było łatwo wytłumaczyć, ale Souei zdecydowanie nie chciał, aby w takich rozmowach wypływały historie czy nawet sugestie tego, że współpracował z organizacją Ichirou. Niektóre rzeczy lepiej było pozostawić za zasłoną milczenia.
- Gdy do Shigashi dotarły wieści o wojnie, muszę przyznać, że sam nie spodziewałem się, że Sogen się wybroni. Nie wiem o czym to świadczy, ale skoro Kaminari i Inuzuka rzeczywiście są tacy słabi, to w armii Cesarstwa muszą służyć chyba sami inwalidzi. - Uśmiechnął się ponownie bo mimo, że pozornie jego opinia była opinią laika, to chyba nie był osamotniony w tym osądzie. Trudno było wierzyć w to, że to Uchiha są tak potężni, aby stawać w pojedynkę przeciwko trzem zjednoczonym siłom. To raczej agresorzy nie stanęli na wysokości zadania, za co ostatecznie musieli zapłacić. Wziął kilka kęsów swojej potrawki, aby nie ślęczeć nad pełnym talerzem spędzając cały czas na gadaniu. Być może podchwyci z tego jakąś inspirację, ale trudno mu było zidentyfikować wszystkie składniki. Zdawał sobie sprawę z tego, że jego warsztat kulinarny nie jest wybitny, więc co nie dosmakuje, to później zaimprowizuje. Nie przejmował się tym.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Nana
Posty: 808
Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
Wiek postaci: 23
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
GG/Discord: nanusia_

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Nana »

No tak.
To co było pewnie dla sporej części społeczeństwa normalnością, dla niej wciąż stanowiło zagadkę. Codziennie uczyła się czegoś nowego. Pokiwała jedynie głową na znak, że zrozumiała i nie zamierzała drążyć tematu. Posiadanie własnego miejsca na ziemi było dla niej czymś obcym, nowym. Dlatego też reagowała z taką przesadna ciekawością. Nie negowała jego marzeń, jego karczmy. Wręcz przeciwnie. Posiadał to coś, gdzie chciał wracać. WIele osób nazwałoby to szczęściem. Nana nigdy nie potrafiła zagrzać sobie miejsca. Podróżowała, zwiedzała i szukała sensu. Wciąż podążała za swoim jedynym celem w życiu. Zdobywała siłę tylko po to, żeby go osiągnąć. Kiedy już jej się dla - bo nie rozważała innej możliwości - równie dobrze mogła umrzeć lub zginąć. Przyszłość była jej obojętna. Podchodziła do niej z chłodną pustką, jak gdyby nie zasługiwała na nic więcej poza dokończeniem swoich spraw z przeszłości. Dlatego walka z Hanem wydawała jej się niepotrzebna. Świat bez chakry prezentował się jej w taki sam sposób jak ten obecny. Z okropną, nieludzką obojętnością.
Ogień był tym co znała od dzieciństwa. Sprawiał jej cholerną przyjemność, z którą nawet się nie kryła. Słowa Matsudy ja nie uraziły, jednak jej policzki przybrały kolor soczystej truskawki, kiedy zaśmiała się pod nosem. Może i żartował, chociaż miał też po części rację. Miała dziwną ochotę w coś kopnąć, tak chyba z zakłopotania.
- Płomienie zazwyczaj są skuteczne - wyjaśniła cicho wzruszając prawie zauważalnie ramionami. Nana cała była niepokojąca i nawet nie próbowała tego ukryć. Chociaż z pozoru mogła wydawać się niepozorna. Drobna i filigranowa o ślicznej buzi i mlecznej skórze niczym porcelanowa lalka. Nie była jednak aniołkiem i wystarczyło przebywać z nią kilka chwil, żeby się o tym przekonać.
Klepsydra. Nazwa, która nic jej nie mówiła. Przekrzywiła lekko głowę spoglądając na Kota. Nie zamierzała jednak pytać go o szczegóły. Ledwo się znali, zresztą nie widziała sensu we wpychaniu nosa w nie swoje sprawy. I tak zachowywała się całkiem otwarcie w stosunku do totalnie obcych jej osób. Może te wszystkie rozmowy z Kutaro i Toshiro na coś się zdały i przestawała być taką nieludzką wariatką?
Wojna całkowicie ją ominęła. W końcu nie brała w niej udziału. Nie widziała sensu. Nie była to jej walka. Nie czuła się powiązana z żadną stroną. Przytaknęła na uwagę Matsudy. Również nie rozumiała jak Uchiha wygrało tę walkę. Na myśl przychodziło jej jedynie, że pewnie Sogen grało nieczysto. Tylko jak mogło to wyglądać?
- Kiedy jeszcze żyłam w Hyuo nie wydawali się tacy słabi. Może się im pogorszyło - skwitowała z krzywym uśmiechem, bo negatywny wynik tak wielkiego przedsięwzięcia był naprawdę niepokojący. Sprawiał, ze Cesarstwo wypadało słabo. Czyli całkowicie odwrotnie niż zawsze chciało wyglądać na arenie światowej. Nie obchodziła ja polityka, ale nawet ona znała takie podstawy.
- Czym specjalizują się Inuzuka? - Podłapała spoglądając na Kyoushiego dużymi czarnymi oczami. Nazwał ich słabeuszami, więc pewnie tacy byli. Z drugiej strony takie oskarżenia z ust osoby, która bez mrugnięcia okiem zgniotła całe krzesło, powinny zostać odebrane z dystansem. Pewnie dla niej nie byłyby to aż takie słabeusze.
W końcu dziewczyna odstawiła pustą czarkę spoglądając zamglonym wzrokiem na swoje zgrabne palce. Wiedziała, że trochę przesadziła. Dlatego tak bardzo rozwiązał się jej język i zdecydowała się rozmawiać z nieznajomymi. Dopiero po chwili przyszło jej do głowy, że mogła im zwyczajnie przeszkadzać, kiedy oni chcieli spędzić czas tylko ze sobą. - Może zostawię was samych - powiedziała nagle wstając. W jednej sekundzie nią zawiało, więc szybko przytrzymała się blatu przed sobą. Cały świat zrobił łiiiiuuuł.
0 x
Awatar użytkownika
Kyoushi
Posty: 2627
Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
GG/Discord: Kjoszi#3136
Lokalizacja: Wrocław

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Kyoushi »

Była to niemal wymarzona sytuacja w której odnajdywał się doskonale sir Shiroyasha. Szczególnie teraz, gdy oni byli pochłonięci rozmową, a on sam korzystał z jadła i napitku, które atakował jak dzik w jarzębinie. Dzięki czemu jego żołądek mógł śmiało podziękować, dzięki temu że na pusty żołądek to nie było tak przyjemnie, szczególnie że mogło to się skończyć zwrotem, a tego na pewno nie chciał. Nie zawracał sobie jednak tym głowy, bo niezbyt się tym przejmował. Mogli robić co se chcieli, a jemu ich towarzystwo wyjątkowo nie przeszkadzało w jego samotnym przebywaniu w tymże barze.
Rozmowa o płomieniach była ciekawa, w końcu to jego dominujący żywioł, ale wiele więcej nie trzeba było o tym wspominać. To było więcej niż wiadome, że rzadko coś skuteczniejszego może się trafić niż dobrze przypieczeni wrogowie. Dzięki temu był pewny, że drugi raz nikt nie wstanie i nie spróbuje go zaatakować. Jak widać, nie lubił być przez to zaskoczony. Mając na uwadze ten dzień wyjątkowy, to stwierdził ,że czas na coś innego. Czas na rozmowę, więc miał zamiar się wtrącić, jednak czy od razu?
Pierwsze do czego się odniósł to Nana i pytanie na temat Inuzuka. Oczywiście będąc sobą nie miał zamiaru niczego mówić, bo to nie o to tutaj chodziło.
- Ano mają psy i to ich jedyny plus jaki posiadają hihi - zażartował, elegancko się ocierając na twarzy, by pozbyć się jakiegoś tłuszczu czy czegoś tam z ust. Te informacje musiały być ostatecznością, więc niczego więcej nie zamierzał ujawniać. Po co skoro to bardzo drażliwy temat, czyjeś umiejętności - nawet wrogów, ponieważ sam nie wiedział czy kiedyś ta Sharinganiara nie odwróci się przeciwko niemu. Wtedy musiałby wydłubać i jej gałki. No cóż, nie miałbym wyjścia. Odpowiedział w końcu Matsudzie, który wciąż nawiązywał do tematu wojny.
- W sumie to całkiem sami nie byli, Ryuzaku pomogło. Ale co mogło państwo kupieckie? Tylko pieniądze weszły do obiegu i to głównie na tym oparte mogło być to zwycięstwo. Cesarstwo? No większych łamag to nigdy nie widziałem. Byłem, widziałem, walczyłem, zjadałem ich na śniadanie. - zażartował, gdy obserwował jak Nana wstaje. A był to widok przekomiczny, bo białowłosy mało nie spadł ze swojego krzesła, widząc jak ta się zatoczyła. - Souei, zamknij drzwi, bo jakieś wiatry się wkradły. - zażartował raz jeszcze, obserwując filigranową koleżankę, która w końcu oparła się o blat. Było co raz lepiej i ciekawiej! Teraz to się dopiero zacznie zabawa!
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij... Obrazek
Awatar użytkownika
Souei
Posty: 1099
Rejestracja: 29 gru 2020, o 12:45

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Souei »

Rozmowa dwóch znajomych z jedną nieznajomą w karczmie była niezwykle interesująca. To znaczy... biorąc pod uwagę to, że nikt nie chciał odzywać się niepytany i nie opowiadał od progu historii swojego życia. To co więc im zostało to wymiana krótkimi spostrzeżeniami i uprzejmościami, wypełnione niezręczną ciszą pomiędzy. Czy Souei uważał, że ta rozmowa zmierza do czegokolwiek? Nie. Czy chciał ją wobec tego zakończyć? Też nie. Mimo wszystko czuł się w ich towarzystwie dobrze, być może nawet lepiej niż przy gadułach, zatruwających przestrzeń swoim nieustannym ględzeniem. Kyoushi był co prawda bardzo żywy i swobodny, ale widać było, że zachowuje przy tym trzeźwość umysłu i przy całym swoim ognistym temperamencie jest dość oszczędny w fakty. Być może Matsuda niesłusznie miał wątpliwości co do niego, że taki to na pewno coś zaraz chlapnie przez nieuwagę i będą mieli problem.
Lubił psy. Psy zawsze były mądrzejsze, niż się ludziom wydawało. Pazur rozmawiał z wieloma w swoim życiu i miał do nich duży szacunek za lojalność i przyjaźń, jakimi darzą ludzi, z którymi żyją. Nawet wtedy, gdy dwunożni w ogóle na nią nie zasługują. Wykorzystanie tych poczciwych zwierząt jako kompanów na polu bitwy było więc zrozumiałe, jednak Souei nie widział dotąd duetu człowieka z psem takiego jak na arenie zaprezentował właśnie jeden z Inuzuka. Wciąż jednak był z tym pewien problem.
- Psy mają świetne, ale jeśli od nich ma zależeć zwycięstwo lub porażka... nie wiem... - A tak naprawdę to wiedział. Poleganie na kimś w walce to według niego głupota, jednak nie zamierzał rozgłaszać wszem i wobec swoich teorii. Jeśli miał być karczmarzem z Shigashi, to trochę wyszedłby z roli, gdyby zaczął teraz wymądrzać się na temat taktyk i możliwych problemów, jakie może sprawić Inuzuka w walce ich psi towarzysz. Dość powiedzieć, że pokładanie w kimś nadziei na własny sukces to coś, czego Souei zawsze starał się unikać. Czasem się nie dało, czasem w zespole było po prostu lepiej i było to uzasadnione, ale w większości jednak Matsuda żył sam i pracował sam.
Poparcie Uchiha przez państwo kupieckie było czymś, o czym mafiozo wcześniej nie słyszał. Nie chciał umniejszać znaczenia tej pomocy, bo wojny toczą się nie tylko na froncie. Czasem kryzys ekonomiczny, jaki mogą za sobą nieść działania wojenne zmusza do niespodziewanej kapitulacji, lub przynajmniej zawieszenia broni. Być może tak było w tym przypadku, bo rzeczywiście, tak jak sugerował Kyoushi, Ryuzaku nie jawiło się w głowie Pazura jako wielka siła militarna, ale nie miał w tym przypadku dokładnego rozeznania.
- Może kolejna inwazja pójdzie im lepiej. No więc... - Rozlał kolejne porcje do czarek i chwycił swoją, aby podnieść kolejny toast.
- Za łamagi z Cesarstwa. - Poczekał aż reszta dołączy do niego i wtedy spostrzegł, że Nana ma już chyba dość. Dziewczyna zachybotała się niebezpiecznie, czemu Souei przyglądał się z uwagą, jednak samemu nie zrobił nic, aby jej pomóc. Bardziej interesowało go, czy sama ustanie na nogach, czy jednak przegra walkę z grawitacją i trzeba będzie ją ratować jak damę z opresji. Mimo wszystko nie chciał dopuścić aby upadła, ale nie rzucał się do niej z łapami przy pierwszej okazji.
- Taaa... - Zgodził się z Kyoushim, że wyjątkowo zdradliwe podmuchy wieją w tym przybytku. Nie podwiewają sukienek, ale za to potrafią zwalić z nóg.
- Ja nie wiem, czy TY teraz powinnaś zostać sama. - Jeszcze coś spali przez przypadek i po pijaku i taki będzie finał. Dobrze, że Turniej polegał na walce, a nie na piciu, bo wtedy... a nie... wtedy też odpadłaby w pierwszej rundzie. Może lepiej nie wypowiadać tego żartu na głos.
- Może lepiej będzie odprowadzić cię do łóżeczka. - Wstał, dojadając ostatnie kęsy swojego dania.
- Gdzie się zatrzymałaś? - Zapytał, odklejając się od blatu baru, przy którym jedli. Skinął na Kyoushiego, żeby nie zostawiał niedokończonej butelki bez opieki i w razie czego, to biorą ją ze sobą na wynos.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Nana
Posty: 808
Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
Wiek postaci: 23
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
GG/Discord: nanusia_

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Nana »

Spotkanie okazało się rzeczywiście miłą odmianą. Od tych wszystkich poważnych tematów i spraw, jakie ostatnio przyszło jej omawiać. Saisei, Turniej Pokoju, klan Uchiha i zmarli rodzice. Jedne przydatne informacje, jakie udało jej się wydobyć były wzmianki o tych nietypowych oczach płaczących czarnymi łzami. Wiedziała o ich coraz więcej i chociaż Katsumi wspominała coś o przekleństwie, niebezpieczeństwie i zakazach, Nana słyszała jedynie: wielka siła. I tyle jej wystarczyło. Obecnie jednak tematy, którymi się zabawiali, były zdecydowanie bardziej błahe i zwyczajnie przyjemniejsze. Beztroska rozmowa o niczym konkretnym. Kilka słów na każdy temat. I chociaż nikt z nich nie był ogromnie rozmowny, ani wylewny; rozmowa o dziwo kleiła się bez problemu. Jak gdyby każdy dorzucił swoje trzy grosze i tyle wystarczyło.
Nana słuchała z wyraźnym zainteresowaniem tego co opowiedzieli jej o Inuzuka. Nie chodziło o sam klan, bo nie interesowała się za bardzo potęgą innych. Jej zależało na tej własnej, którą próbowała zdobyć; ale fakt posiadania pupila całkiem przypadł jej do gustu. Osobiście wolała towarzystwo zwierząt. Były bardziej szczere, uczciwe i zdecydowanie mniej rozmowne.
- Posiadanie zwierzaka wydaje się przydatnym pomysłem - zamyśliła się na chwilę. Widziała same plusy. Psy słyszały lepiej, miały wyostrzony węch. Mogły idealnie kogoś wytropić, odnaleźć lu też zaalarmować właściciela w kryzysowych sytuacjach. Były też idealnie mięciusie, puchate i śliczne - czyli posiadały same najważniejsze cechy, które Nana strasznie lubiła. - Chyba trochę im zazdroszczę - zażartowała i nie dopytywała więcej. Tyle jej wystarczyło. Zdawała sobie jednak sprawę, że osobiście nie mogłaby mieć takiego pupila. Posiadała zbyt małe pokłady cierpliwości, żeby jednego wychować. Nie było co ukrywać. Nie każdy nadawał się na właściciela czy rodzica. Nana na pewno nie. Miała okropny temperament, była wybuchowa i do tego zbyt wiele czasu spędzała samotnie. Obcowanie z ludźmi było dla niej wystarczającym wyzwaniem.
Prychnęła na uwagę o cesarstwie. Uśmiechnęła się pod nosem, bo całkowicie się z nimi zgadzała. Sama nigdy nie zasiliła szeregów armii, chociaż miała ku temu sporo okazji. Zawsze trzymała się od nich z daleka. Jej sensei często mówił, że byłą to jednostronna transakcja, z której nigdy nie było już powrotu.
Raz wstąpisz, nigdy nie uciekniesz.
Dlatego też trzymała się od nich na bezpieczny dystans.
- Hyuo było niebezpieczne i nieprzystępne. Ludzie walczą o przetrwanie każdego dnia. Z pogodą i głodem, a co dopiero wysyłanie ich do walki - dorzuciła cicho kręcąc głową z rezygnacją. Widocznie władca miał inne poglądy niż Nana. Znał się na pewno dużo bardziej niż ona. Sama również nie wiedziała o dołączeniu Ryuzaku do wojny, jednak nie zamierzała tego komentować. Polityka była jej bardzo obca i nie ineteresowała się nią zbytnio, dopóki nie dotyczyła jej konkretnie. Miała wystarczająco sporo własnych planów, celów i problemów.
Potem nagle w karczmie rozpętała się wichura, a Nana nie potrafiła jej zapobiec. Rzeczywiście silne wiatry.
- Wieejeee - zgodziła się z Kyoushim najpierw podtrzymując się blatu, a następnie siadając grzecznie z powrotem na krzesło. Jej stan był całkiem przyjemny, przynajmniej tak jej się wydawało. Błogi spokój, lekki uśmiech na ustach i alkoholowe szczęście. Oczywiście pomijając nogi jak z waty, kręcenie się w głowie i ostre podmuchy wiatru. Nana miała dwie twarze. Mogła najebać się na agresora lub na potulnego baranka. Obecnie zachowywała się milusio. Nie wiadomo jednak czy była to jedynie cisza przed burzą czy tak jej dzisiaj miało już zostać. Souei nie zamierzał tego sprawdzać, więc niczym prawdziwy dżentelmen zaproponował swoje ramię, żeby jej pomóc. Dziewczyna przez chwilę wpatrywała się czarnymi oczami w Matsudę, jak gdyby potrzebowała czasu, żeby przetrwać jego pytanie. Zachichotała pod nosem.
- Nie zatrzymałam - odparła wesoło wyciągając w jego stronę łapki. Chyba zamierzała skorzystać w pełni ze słowa „odprowadzić”. - Gdzieś po drodze, może też być tutaj. Obojętnie - dodała nie chcąc robić specjalnych kłopotów. Mogła też równie dobrze zająć się sobą i poszukać jakiegoś miejsca do spanka samemu. Wtedy ewentualnie spaliłaby kogoś po drodze. Nie byłby to za pewne koniec świata. Zazwyczaj noclegiem zajmował się Kutaro, a ona jedynie podążała za nim. Samodzielnie wędrowała od karczmy do karczmy, była przyzwyczajona do paskudnych warunków i pewnie dzisiaj zostałaby tutaj.

dalej tutaj
0 x
Awatar użytkownika
Kyoushi
Posty: 2627
Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
GG/Discord: Kjoszi#3136
Lokalizacja: Wrocław

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Kyoushi »

Kolejny piękny moment, w którym białowłosy nie miał się czym wykazać, więc nie było z tym problemu. Był to tak bardzo, randomowy wieczór, którego nikt się nie spodziewał, ale każdy potrzebował. Shiroyashy wydawało się, że nawet Matsuda bawił się wyśmienicie, o wiele lepiej niż do tej pory jak go poznał. Wyglądało na to, że nawet troszeczkę potrafił się otworzyć. Nie jakoś wybitnie, ale mógł obserwować co mówił i w jaki sposób to robił. Souei wydawał się od początku bardzo silnym i stabilnym shinobi, o ile można go było tak nazywać. Jednocześnie od razu widać było, że potrafi jednak jakiś kontakt z innymi nawiązać. Mimo, że był przeciwieństwem Białego Siewcy to wydawał się potwornie interesującym gościem. Kjudasz nie mógł się powstrzymać by wychlać więcej towaru z długobrwiowym.
Ta chemia wciąż oczekiwała na swój prawdziwy wybuch, zupełnie jak to było z Siwym i Ichirem, których połączyła nić przypadku, a wybuchła w pierwszym sprawdzianie samego szermierza, który spisał się już niezliczoną ilość razy na czekoladowy medal przed samym panem pustyni. Czy Souei także potrzebował swojego momentu? Możliwe, rzekłbym nawet więcej. To pewne. W tej jednak chwili gadka toczyła się dość swobodnie, trochę bardziej o samych Inuzuka i ich towarzyszach, co w ogóle nie przyciągało samego Kjobrawcy. Był spokojny i wyrachowany, wiedząc, że informacje to zbyt drogi towar, by rozdawać go na lewo i prawo. O nie nie, nie z nim te numery. Kruki za dużo chciały za podrzędnych shinobi, a co dopiero za klanowe tajemnice. Znał wartość pieniądza, mimo że miał ich zawsze w nadmiarze.
- Ale ja wiem! O kant dupy rozbić jak ktoś za ciebie walczy, co to za przyjemność i gdzie ten moment strachu, który wyzwala wszystkie cholera wie co wewnątrz! To jest kwintesencja pojedynków i walk! A nie że mi pies kogoś zagryzie, co to za frajda... - oburzył się delikatnie, dalej napychając swoje nienapchane wciąż papule pierożkami gyoza, które musiały wchodzić jak słowo samej Kaguyi. Informacje na temat cesarstwa kompletnie go ominęły, bo był wtedy w szale jedzeniowym, napychaniowym i tego rozpływania się w dobrach, które wchodziły mu do ust i nie zamierzały za żadne wręcz skarby wyjść. Był po prostu w majestacie wszystkiego co dobre, a że nie jadł już długich parę godzin od wczesnej kolacji to jeszcze bardziej mu to wszystko smakowało.
Wtem było jeszcze lepiej, bo widać było, że nawet pijaniutka w pień Nanisko załapała piękny żart. On był tak dobry, że aż sam się zaśmiał pod nosem.
- Za łamagi! - teraz to nie wytrzymał i ten toast wzniósł jak wariat. To był rewelacyjny toast, którego się nie spodziewał. Matsuda nie mógł tego rozegrać lepiej. Wyglądało na to, że będą lepiej się bawić niż się spodziewał. Jak widać, sam Souei także był na tyle opiekuńczy, że zaproponował Nanicy podróż wspólną do jakiegoś siedliska zła lub dobra. Gdy oni się tam coś przytulali to białowłosy zareagował na skinienie Soueia w kierunku alkoholu. Pakując ostatniego pierożka do japska, od razu załapał pochwycając butelkę, bo przecież nie mógłby o tym zapomnieć. W końcu alkoholu nie mogło tu zabraknąć. Wybyli wiec we trójkę, jednak nie do końca wiedząc dokąd.
- W sumie to znam parę miejsc, gdzie można się zatrzymać, ale może masz siły to ruszymy na trybunę, tam możesz sobie potrzeźwieć chwilę, a Souei cię przypilnuje hihi. - zażartował idąc obok niech wartkim krokiem, ze wzrokiem skupionym przed siebie. Wiedział, że to wspaniały dzień, mimo że trochę został popsuty tym, że jednak nie zawalczy z kolosem. A szkoda, bo byłby to rywal godny na sam finał, a nie jakieś drugie rundy. Żałował jak szlag, ale rozumiał jego podejście. Sam tu występował tylko na prośbę Katsumi. Cóż mogli więcej, nic tylko kontynuować tę zacną zabawę. A dlaczego właśnie w kierunku areny? A pewnie dlatego, ze ogłaszali już rozpoczęcie walk, a on sam przecież w jednej z nich brał udział. Złapał się za głowę z ta flaszka w dłoni, przekazując ja szybko Soueiowi.
Trzymej, stawie się na te walkę i zaraz wracam łobuzy! - rzucił, by przy samej arenie się rozdzielić idąc w kierunku zawodników, którzy ustawiali się w wejściach do danej areny. Był najebany, ale z jakim szykiem. Jak nikt nigdy.

z/t cała trójka muszkieterów
viewtopic.php?p=197470#p197470
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij... Obrazek
Awatar użytkownika
Azuma
Posty: 1018
Rejestracja: 6 lis 2019, o 18:50
Wiek postaci: 17
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy
- delikatnie zarysowane kości, mały nos
- szczupła budowa, przeciętny wzrost
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu
- skórzana kamizelka shinobi
- kabury na broń na lewym i prawym biodrze
- torba z ekwipunkiem na lewym pośladku
- szary płaszcz (bez zdobień)

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Azuma »

  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Papyrus
Administrator
Posty: 3684
Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Papyrus »

  Ukryty tekst
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Awatar użytkownika
Azuma
Posty: 1018
Rejestracja: 6 lis 2019, o 18:50
Wiek postaci: 17
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy
- delikatnie zarysowane kości, mały nos
- szczupła budowa, przeciętny wzrost
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu
- skórzana kamizelka shinobi
- kabury na broń na lewym i prawym biodrze
- torba z ekwipunkiem na lewym pośladku
- szary płaszcz (bez zdobień)

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Azuma »

  Ukryty tekst
0 x
Zablokowany

Wróć do „[Event] Kōtei”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość