[Event] Karczma "Ō no Shi"

Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2824
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25
Multikonta: Reigen

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Yami »

z/t -> Trybuny Północ
0 x
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Mujin »

Zamknięcie przybytku ostatecznie znaczyło, że będzie w stanie ponownie tam wejść? Dzisiaj na pewno nie, jak deklarował gospodarz. Poza tym będzie musiał poprosić swojego pracodawcę o zapłacenie za stół. Albo pójdzie tam i zapłaci sam. Co prawda Matsuda deklarował, że zapłaci za kwaterunek Mujina, ale raczej nie wchodziły w to koszty zniszczonych mebli. Chociaż... miał jeszcze kryształ dany mu przez Yamiego. To może zwrócić koszta. Gdyby tylko posiadał nieoczywisty sposób na zatrzymywanie lecących, stałych obiektów... Miał robaczki, oczywiście, ale z drugiej strony nie chciał się nimi popisywać bez powodu. Dopóki był w stanie zająć się sprawą bez korzystania z klanowych zdolności, to wolał robić to właśnie takim sposobem.
- Ech... Niechcący zniszczyłem stół w knajpie. Myślisz, że Matsuda-san będzie w stanie pokryć szkody? Może i jestem wybitnym medykiem, ale niekoniecznie przy pełnej kiesie. - próbował jakoś zagadać Taro. Stworzyć pozytywne wrażenie, jakąś nić porozumienia pomiędzy nimi? Ostatecznie będą współpracować przez jakiś czas, więc trzeba będzie zbudować solidne fundamenty współpracy. Poza tym będzie jeszcze jedna okoliczność, której będzie musiał się podjąć - dokładna ocena jego kondycji. Jeśli zdarzy się, że jegomość będzie odpowiednio wytrzymały fizycznie, to może będzie w stanie przyjąć więcej niż jeden "dopalacz" jednocześnie? Presja wywierana na jego ciało może być niesamowita, ale z drugiej strony... to możliwości, jakich nie odrzuciłby nikt. Możliwości gwałtownego wzmocnienia dwóch aspektów fizycznych, przekroczenia ograniczeń na dwa różne sposoby. Tego jeszcze nie próbował, ale na samą myśl w głowie Mujina zapaliły się ogniki ekscytacji.
Które szybko zgasły po pojawieniu się Aki. Najwidoczniej nie poszedł aż tak daleko. Czekał. Na niego. Czyli na co? Na transakcję? No ba, że tak. Ale ostatecznie, kiedy przemyślał całą sprawę... raczej nie miał zamiaru sprzedawać więcej niż jednej sztuki. Jeszcze się nad tym zastanowił, ale na razie... Mujin wyjął z torby bojową strzykawkę, czy też polową strzykawkę, po czym rzucił ją w stronę Aki. Rzucił oczywiście na bardzo małą odległość, ale z duża precyzją. Nawet on będzie w stanie to złapać. Łucznicy chyba powinni mieć dobre oko.
- Zgodnie z umową. Na celniejsze oko. - powiedział jedynie, w nieco nieoczywisty sposób, ale dla niego - jak najbardziej zrozumiały. Jednemu dał cukier na szybkość, a drugiemu - strzykawkę na wyostrzone zmysły. Dwie różne substancje do przetestowania w warunkach polowych. Dwie różne osoby, całkowicie różne okoliczności. Same profity, prawda? Takim oto sposobem, mając załatwione wszystkie sprawy, zdecydował się na ruszenie w kierunku swojego kwaterunku. A potem, następnego dnia... Może na trybuny?
  Ukryty tekst
z/t
0 x
Awatar użytkownika
Aki
Posty: 127
Rejestracja: 15 wrz 2021, o 11:38

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Aki »

- Bardzo ciekawa technika, Yami. Użyteczna. - pochwalił młodzieńca Aki. Choć same jutsu nie miało w sobie walorów ofensywnych, to z całą pewnością mogłoby przydać się tu i ówdzie, by przemówić co bardziej roztrzepanym do rozsądku. Kto wie, może kiedyś Yami by go tego nauczył... Ale to nie była pora na naukę. Za późno już. Jutro walka - a do tej musiał się przygotować. Jak najlepiej i jak najmocniej. - Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy. - uśmiechnął się w kąciku ust i lekko skinął głową, wykonując gest pożegnania w kierunku bezklanowca.
Potem pozostało już tylko załatwić interesy z pewnym medykiem. Miał zamiar się przekonać, czy jego opowiastki faktycznie są prawdziwe i nie sprzedał mu czegoś, co nie zadziała. Ale nawet jeżeli, to prawdę powiedziawszy... Akiego miało by to obchodziło. Co najwyżej byłby wściekły na zmarnowane pieniądze. Nadal ten turniej był o pietruszkę. Nijak miał się do prawdziwego pola bitwy - a więc i niebieskooki jakoś specjalnie się nim nie stresował.
- Miło się z Tobą robi interesy. - Aki wyciągnął z sakiewki 200 ryo i przekazał medykowi, odbierając od niego strzykawkę z płynem wyostrzającym zmysły. Oh tak - z całą pewnością miał go zamiar wykorzystać. A jak to będzie potem... czas pokaże. - Jezeli dostanę się dalej, to z pewnością będę zainteresowany większą ofertą. Do zobaczenia. - ponownie ukłonił się i poszedł w sobie tylko znanym kierunku. Musiał odpocząć, a nastepnego dnia czekała go już walka...
0 x
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Mujin »

  Ukryty tekst
z/t
0 x
Awatar użytkownika
Souei
Posty: 1050
Rejestracja: 29 gru 2020, o 12:45

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Souei »

Trzy dni od ostatniej walki minęły dość powolnie. Jeśli nie liczyć pracowitej nocy tuż po starciu na arenie, Souei mógłby powiedzieć, że rzeczywiście odpoczywał na tym przymusowym urlopie. Nie wypadało wyjeżdżać wcześniej, bo nie było takiej potrzeby. Poza tym, mogłoby to sprowokować niepotrzebne pytania, a co za tym szło, również i podejrzenia. Matsuda musiał zachowywać się całkowicie naturalnie, lecz tą grę pozorów rozgrywał w swoim życiu już nie raz. Do tej pory nikt nie zgłosił się do niego z jakimikolwiek pytaniami, więc albo śmierć Kazemariego była tuszowana, albo naprawdę nikt nie myślał o tym, że jego ostatni przeciwnik w towarzyskiej walce mógłby coś o tym wiedzieć. Pazurowi było to bardzo na rękę. Włóczył się po knajpkach, to tu, to tam, smakując lokalne jedzenie i szukając inspiracji do nowych przepisów. Nie skupiał się na tym jakoś szczególnie, aby rozrywka nie zamieniła się w udrękę, lecz szukał w kartach dań ciekawostek, które jeszcze były mu obce. Ot, lubił sobie czasem spróbować czegoś, co w rodzinnych stronach nie gościło zbyt często, albo nawet w ogóle, na stołach.
Nie przejmował się tym, że Ō no Shi nie cieszyła się sławą ekskluzywnego przybytku. W porównaniu do Shigashi, gdzie prawie każdy szyld należał do którejś z mafijnych rodzin, kilku podpitych zakapiorów bawiących się w Kotei nie budziło w nim respektu. Każdy miał prawo do odrobiny szaleństwa, a Jugo wiedział przecież o tym jak nikt inny.
Po wejściu do środka, rozejrzał się za wolnym stolikiem. Omiótł spojrzeniem wszystkich znajdujących się w lokalu, lecz na nikim nie zatrzymywał spojrzenia zbyt długo. Zajął w końcu jakieś wolne krzesło przy barze, aby nie blokować w pojedynkę miejsca kilku osobom, a następnie zamówił talerz jakiejś potrawki wołowej, którą poleciła mu kelnerka. Sogen było znane z wybornego mięsa, więc grzechem byłoby nie zgłębić tego tematu przy tak dobrej okazji. Wielodniowy pobyt był doskonałym pretekstem do tego, aby spróbować wszystkich sposobów jej przyrządzania, więc na czym jak na czym, ale na jedzeniu Matsuda nie oszczędzał.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Nana
Posty: 798
Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
Wiek postaci: 22
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
GG/Discord: nanusia_

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Nana »

Czas płynął szybko, może nawet zbyt szybko. Nim się obejrzała jej walka dobiegła końca, wylądowała w szpitalu i spotkała się z Katsumi. Nie mogła być niezadowolona z tej rozmowy. W końcu odbyło się bez zbędnych nieprzyjemności i praktycznie żadnych nieprzyjemności. Została wypuszczona prawie tak samo szybko, jak zatrzymana. Ostrożność z jaką obchodzili się Uchiha, w stosunku do swojej „rodziny” nie żyjącej wśród klanu, była trochę przerażająca. Traktowali tak wszystkich? Chyba lubili mieć paranoiczną kontrolę nad tym co działo się w Kotei. Nie można było się im jednak dziwić. Tak wielkie wydarzenia przyciągały przeróżne osobowości. Tak jak wspomniała sama Katsumi, może nawet któryś z jeźdźców pojawił się w Sogen. Nana poczuła lekki dreszczyk emocji. Tak, należała do Saisei, którego zadaniem była walka z Antykreatorem. Przede wszystkim jednak dziewczyna należała tylko i wyłącznie do siebie. Działała na własną rękę i jeśli Han wyszedłby z lepszą propozycją, rzuciłaby Feniksy bez mrugnięcia okiem. Jej pobudki były samolubne, ale nie zależało jej na odkupieniu świata. Nie interesowało jej dobro innych ludzi. Kierowała się własnym pragnieniem, własną chęcią i nic innego nie miało dla niej znaczenia. Zemsta, którą tak bardzo pragnęła, była coraz bliżej, Przygotowywała się, wzmacniała, tylko po to, żeby kiedyś zginąć w ostatecznej walce. Chciała zamordować swojego byłego senseia. Człowieka, który odebrał jej wszystko i ją wychowywał. Był najbardziej bliską jej sercu osobą, a zarazem najbardziej odległą. Chciała wiedzieć dlaczego. A potem pożegnać się z nim wbijając mu kunai w szyję. Chciała, żeby cierpiał tak bardzo, jak ona cierpiała.
Czekała na wieści od Katsumi w sprawie jej rodziny. Była to wiedza, do której miała mieszane uczucia. Dawno temu pogodziła się ze swoim dzieciństwem. Nie pamiętała już twarzy swoich rodziców. Dlaczego jednak zdecydowała się zapytać o nich Shirei-kan? Do teraz się głowiła i przeklinała własną głupotę.
Weszła do karczmy bez większego celu. Tak naprawdę od ostatnich zdarzeń tułała się samotnie. Nie odszukała Kutaro. Nie po tym, jak zmiażdżyła jego robaka i straciła z nim jakikolwiek kontakt. Miał czas, aby ją odnaleźć. Zdecydował inaczej, teraz ona decydowała za siebie. Usiadła przy barze nie rozglądając się nawet wokół. Tłumy ludzi wpływały na nią negatywnie. W momencie czuła się niekomfortowo, dlatego też zwyczajnie ich zignorowała. Usadowiła się wygodnie zarzucając długie, kruczoczarne włosy, na plecy. Nie chciała, żeby jej przeszkadzały.
- Sake, dwie czarki i onigiri z warzywami - złożyła zamówienie. Na szczęście siedzenie przy barze miało jeden wielki plus: wszystkie zamówienia zostawały zrealizowane w tempie natychmiastowym. Nim się obejrzała dostała swoje jedzenie i alkohol. Starannie napełniła jedną, a potem drugą czakrę. Potem wypiła pierwszą, a zaraz za nią drugą. Tak naprawdę nie potrzebowała wiele. Trochę procentów wystarczyło zwłaszcza dla drobnej, szczupłej dziewczyny, która ledwo co wyszła ze szpitala. Wpakowała do buzi jedno ognigiri w końcu zaczynając się rozglądać na boki. Jej ciemne tęczówki zatrzymały się na mężczyźnie siedzącym tuż obok. Wyglądał na wątłego. Był nad wyraz szczupły. Jego włosy lśniły srebrem, a brwi były nad wyraz wyraziste. Jej wzrok zatrzymał się w końcu na cienkiej bliźnie, która zdobiła jego twarz. Nana nie zwróciła nawet uwagi, z tak po prostu się na niego gapiła. Nie zapytała nawet czy miejsce obok było zajęte. No cóż. Poczuła się dziwnie zmieszana i jeśli spojrzał w jej stronę nerwowym ruchem przesunęła w jego stronę talerzyk z kulkami ryżowymi. Chyba w formie rekompensaty.
0 x
Awatar użytkownika
Souei
Posty: 1050
Rejestracja: 29 gru 2020, o 12:45

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Souei »

Poczuł na sobie jej spojrzenie i niekoniecznie było to coś przyjemnego. Souei nie lubił znajdować się w centrum zainteresowania i choć obecnie czuł tylko jedną parę oczu wlepionych w swój profil, to wystarczyło to za cały szwadron wojska. No, może odrobinę przesadzał, a może po prostu wzmożona czujność po niedawno dokonanym morderstwie sprawiła, że trudno mu było to zignorować. Odwrócił głowę bez gwałtownych ruchów w jej stronę. Od faceta pewnie poczułby już jakąś nieprzyjemną woń - większość klientów tego lokalu nie była pierwszej świeżości. Teraz jednak nie czuł nic więcej, poza tym spojrzeniem.
- W czym mogę pomóc? - Odezwał się, gdy ujrzał drobną dziewczynę. Nie znali się, ale nie była nieznajomą. To była ta, która kilka dni wcześniej zrobiła furorę na arenie. Mimo porażki i tak wielu skandowało jej imię po walce. Jak więc jej było? Nana?
- Nana... Nana Uchiha... - Przypomniał sobie całkiem szybko, bo wspomnienie było jeszcze całkiem świeże. Czy dla wielu ludzi stała się teraz rozpoznawalna, czy to dopiero pierwsze takie spotkanie, gdy ktoś woła ją po imieniu, zanim zdąży się przedstawić? Souei nigdy wcześniej o niej nie słyszał, chociaż to nic dziwnego, kiedy ich prowincje dzieliło tyle kilometrów. Szkoda, że nie będzie miała szansy pokazać niczego więcej, wtedy na pewno jej imię rozniosłoby się na cztery strony świata.
- Nie ma takiej potrzeby. - Odsunął zaproponowany mu talerz z powrotem. Nie bał się oczywiście, po prostu dziwnie mu było przyjmować porcje innych, kiedy jego była już w drodze. Niech każdy pilnuje swojej miski, a wówczas zapanuje pokój na świecie.
- No więc...? - Zachęcił ją do mówienia, chociaż nie miał pojęcia skąd mogła go znać i czego od niego chcieć. Nie wiedział, czy z kolei ona oglądała jego walkę z Kazemarim i czy w ogóle rozpoznała w nim innego uczestnika turnieju. Z drugiej strony, można było powiedzieć, że Matsuda nie dziwił się już nieznajomym podchodzącym do niego z różnymi sprawami. Tak często działali mafijni łącznicy i choć nie podejrzewał dziewczyny o przynależność do którejś z nich, to spodziewał się, a przynajmniej miał nadzieję, że szybko przejdzie do sedna.
- Dla mnie to samo. - Rzekł do barmana, wskazując palcem na sake, którą piła jego sąsiadka. Zapomniał o tym przy swoim zamówieniu, ale przecież co ma wisieć, nie utonie.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Nana
Posty: 798
Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
Wiek postaci: 22
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
GG/Discord: nanusia_

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Nana »

Nie miała w zwyczaju zagadywania obcych, dlatego też nic nie powiedziała. Wpatrywała się w nieznajomego jak by coś od niego chciała, chociaż niekoniecznie tak musiało być. Kontakty międzyludzkie wciąż były dla niej problematyczne. Oczywiście chłonęła o nich wiedzę od Kutaro i Toshiro. Przy nich mogła zachowywać się swobodnie, nie musiała zawsze patrzeć co działo się za jej plecami. Teraz jednak była sama. Pierwszy raz od dawna i ponownie wróciła do życia samotniczki. Kiedy mężczyzna na nią spojrzał speszyła się całkowicie. Otworzyła lekko usta, jak gdyby chciała coś powiedzieć, ale słowa w ogóle nie popłynęły. Zamknęła je ponownie. Dopiero, kiedy zwrócił się do niej po imieniu uniosła brwi ku górze. Za pewne nie umknęło mu lekkie skrzywienie przy wypowiedzianym nazwisku.
- Znamy się? - Zapytała cicho z idealnie wyczuwalnym zaskoczeniem. Była kiepską kłamczuchą. Mówiła co myślała. Nie potrafiła świetnie udawać, wręcz przeciwnie. Działa impulsywnie i całą sobą. Kiedy walczyła, wpadała w trans. Nic innego nie miało znaczenia niż jej przeciwnik i wynik starcia. Zawsze dawała z siebie wszystko, zapominała o otoczeniu. Podczas turnieju nie było inaczej. Chociaż większą część jej walki z Renkuro towarzyszyły wiwaty i oklaski, w ogóle ich nie pamiętała. Dlaczego ktoś miałby zwracać uwagę na tak szarą, nic nie znaczącą, osobę jaką była Nana? - Jesteś zawodnikiem - zauważyła nagle jak gdyby uświadamiając sobie, że go gdzieś już widziała. Nie miała okazji zobaczyć jego walki do końca, ale pamiętała jej zakończenie. Sporo czasu spędziła w skrzydle szpitalnym, więc trochę ją ominęło.
Kiedy odsunął jej talerz przysunęła go z powrotem do siebie. Nie przejęła się tym za bardzo. Przynajmniej więcej jej zostało. Nie potrzebowała sporych ilości jedzenia, jednak chętnie je przyjmowała. Był to pierwszy posiłek inny niż szpitalny. Wzięła kolejną kuleczkę ryżową i zjadła w całości. Jej szczupła buzia zapełniła się wypychając policzki na zewnątrz.
No więc.
- Ummmm - zaczęła przełykając to co zjadła. Wzięła głębszy wdech. Tak jak ćwiczyła. Tak jak tłumaczył Kutaro. Normalne rozmawianie z ludźmi. Kultura osobista. Pytanie o - Czy to miejsce jest zajęte? - Powiedziała mając na myśli to, które już zajęła i trochę na nim siedziała. Lepiej późno niż wcale, czy coś. Nie zdawała sobie sprawy, że pytanie było pewnie nie na miejscu.
- Możesz wziąć moje, jeśli to wypiję w całości to nie wstanę - stwierdziła wzruszając lekko ramionami i przysunęła praktycznie pełną butelkę w jego stronę. Mówiła całkiem poważnie. Była drobna, piła rzadko. Przy ostatnim spotkaniu z sake praktycznie nie potrafiła trafić do swojego pokoju. Wtedy była otoczona przyjaciółmi, jak zwykli się nazywać. Teraz była jednak sama, jak zwykle się odsłaniając. Głupotę ciężko było wyplenić z jej nieodpowiedzialnego zachowania. - Walczysz dalej? - Dodała na koniec spoglądając na niego prawie czarnymi tęczówkami. Chociaż nie opowiadała się za stroną swojego klanu wyglądała jak typowa Uchiha. Nie dało się tego ukryć.
0 x
Awatar użytkownika
Kyoushi
Martwa postać
Posty: 2613
Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
GG/Discord: Kjoszi#3136
Lokalizacja: Wrocław

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Kyoushi »

Był i się zmył. Tyle o nim i jego krótkiej wizycie w siedzibie Shirei-kan, która bądź co bądź była bardzo zadowolona wynikami, które przedstawił w wyniku swojej dogłębnej analizy. W końcu odnalazł informacje, które zdecydowanie wskazywały na to, iż znalazł winnego całej sprawie. Miał jeszcze przyglądać się jeszcze jednej osobie, a dokładnie własnej siostrze Katsumi, jednak czy to wykona zależało już tylko od niego. Ważniejszym była walka na arenie z kolosem, który byłby dla niego idealnym wyzwaniem, bo co jak cos, był niezwykle potężnym wojownikiem, do którego miał niebywały szacunek. Z drugiej zaś strony chciałby dowieźć i swojej siły jak w pojedynku z Kaguya, z którym było ciężko, ale zakończyło się w szpitalu, w ciężkim stanie dla jego przeciwnika. Tymczasem jednak sam Shiroyasha przypomniał sobie o tym, że śniadania to on także nie jadł, a bez jedzenia to długo nie ujedzie. Wybrał się w takim razie do jednej z karczm, które oferowały zacne jadło dla takich bydlaków jak sam Biały Demon.
W karczmie działo się zawsze wiele rzeczy, sławę miały różne, ale O no Shi nie była wcale tą najgorszą w Kotei, na które można było się natknąć. W obecnej chwili jednak wyglądało na to, że było tu na tyle spokojnie na ile pozwalali goście. Co teraz, gdy do wszystkich łapserdaków dołączył gorącokrwisty shinobi, który nie waha się walczyć na trybunach areny, gdy tylko zostanie sprowokowany. Wchodząc, od razu dał o sobie poznać, bo wszedł dosłownie z buta, gdy tylko szybko wdrożył swoje piękne cielsko na parkiet karczmy, rozglądając się gdzie jest lada, z której mógłby zamówić amcianie.
Białowłosy nie dał na siebie czekać, gdy niemal teleportował się pod sam bar, by donośnie powiedzieć czego oczekuje od właścicieli czy też kelnerów:
- DZIEŃ DOBRY! - to był bardzo donośny powitalny, niemal okrzyk, ale jeszcze nie. Uśmiech na jego chamskiej twarzy pojawiwszy się już nie chciał zniknąć. Wiedzieli już wszyscy, że przybył bandzior w lśniącej zbroi, którą można było nazwać jego typową fryzurę, ale drugim co się rzucało w oczy, wcale nie były jego tęczówki, które różniły się kolorami jedna od drugiej - było to logo Sunadokei na plecach płaszcza, któego niemal nie zdejmował z siebie. - Coś mięsnego, rybiego i tłustego, tuczącego i sytego. O boże i jakby święty panie byś mnie dał butlę sake czy soju to niech cię siusiano w pieniądzach zasypie i to nie tylko moich, bo płacę z góry! - nawiązał kontakt, czy to była kobieta czy też mężczyzna, to tam tylko zmienił pan na pani, obojętne, bo nie o tym była mowa. Najważniejsze dla samego szermierza było to by dostać czego chciał, w miejscu, które do tego służyło. W międzyczasie mógł się rozejrzeć po knajpie, w oczekiwaniu na jadło. Ciekawy był czy znajdzie tu jakichś zakapiorów, który kręcą się by dać sobie po mordzie albo wypić wiadro przysłowiowej wódy. Wtem jego oczom wpadł srebrnowłosy potężny gość, no nie mógł to być nikt inny jak Sołejczyk Matsudzki. Przy nim zaś jakaś mniejsza jednostka, której nie poznawał z tego dystansu, szczególnie że była do niego tyłem, jednak nie omieszkał się nie odezwać. W końcu widząc znajome mordzisko, jego twarz wymalowała jeszcze większy uśmiech.
- Souei! - krzyknął od lady zza baru, by szybko machnąć ręką w jego kierunku w gęscie przywitania, jednocześnie obracając się w stronę baru, by zmienić zdanie. -Podsuńcie żarcie i chlanie do miejsca, tam do tamtej dwójki, tam będę! Dzięki! - powiedziawszy chwycił za swoją butlę z alkoholem, którą przewidywał, że już miał i krokiem bardzo dziarskim ruszył w ich stronę, wymachując buteleczką w tył i przód z wielkim bananem na ryju. - Witam, witam, o zdrowie nie pytam, czas się napić co! - wszedł z buta jak zawsze, gdy już go zauważyli. On tylko zlustrował wzrokiem Nanę, której do końca nie poznał na początku, dopiero po chwili przyszło mu na myśl, że była zawodniczką. Jednak póki co niczego nie powiedział, nie zdradzając swojej wiedzy, jednocześnie jego uśmiech nie zniknął, szczególnie na widok swojego przeciwnika i już mógł śmiało nazywać jednego z przyjaciół - to ten, dzięki któremu uzyskali komplet medalionów, jakże niezbędnych, a także informatora, który był warty więcej niż każde pieniądze. Matsuda był w tej układance niemalże kluczowy, stąd tak bliskie powiązania i wartości, które podzielał z siewcą chaosu.
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij... Obrazek
Awatar użytkownika
Souei
Posty: 1050
Rejestracja: 29 gru 2020, o 12:45

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Souei »

Można było wyczuć, że dziewczyna chyba nie za bardzo wie, co robi. Sama przysiadła się tuż obok, żeby następnie być tym faktem zakłopotaną, czy może nawet onieśmieloną. Matsuda patrzył na nią najpierw surowo i podejrzliwie, jednak po chwili nieco się rozluźnił. Nie wyglądało na to, aby ich spotkanie było jakkolwiek zaplanowane, więc może rzeczywiście nie było tutaj żadnych drugich den ani ukrytych przesłanek.
- Raczej nie osobiście... - Nie miał wątpliwości, że na arenie widział ją po raz pierwszy. Dla niej z kolei sam wciąż był anonimy, choć jako uczestnik turnieju nie był w stanie pozostać taki na długo. Ich walki były przecież obserwowane przez rzeszę osób, wliczając w to klanowych oficjeli z różnych stron świat. Cóż, nie zawsze można pozostać na drugim planie, ale trzeba przynajmniej próbować.
- Nazywam się Souei Matsuda. - Przypomniał jej, albo po prostu przedstawił się.
- I tak, biorę udział w turnieju. A raczej brałem. - Dodał po chwili, aby zaraz sprostować samego siebie.
Nie wiedział, czy Nana zna wynik wszystkich walk pierwszego etapu, ale spodziewał się, że nadrobiła zaległości po swojej walce. Póki co jednak, Pazur był oszczędny w słowach i na chwilę wrócił do sytuacji z nią i nim na miejscach tuż obok siebie.
- Było wolne zanim na nim usiadłaś. - Oznajmił bardzo jasno, aby nie zostawić miejsca na nieporozumienia. Przesadna kokieteria irytowała go, więc wolał ucinać takie niepotrzebne wymiany uprzejmości jak najszybciej. Kolejna oferta dziewczyny bardziej przypadła mu do gustu. Przejął od niej podsuniętę butelkę i poprosił o pustą czarkę dla siebie. Nalał sobie, a dopiero potem jej.
- Kanpai. - Uniósł swoje naczynie i wypił od razu. Poważna mina może i nie pasowała do toastu, ale nie silił się na jakieś przyjazne gesty czy uśmieszki, bo nie był to ten typ człowieka. Phi, zapomniał nawet o podziękowaniu.
Wtem... Huk. Traszk. Grzmot. Harmider. Zanim Souei zdążył odwrócić się przez ramię aby zidentyfikować to zamieszanie, ten objawił się przy barze sam, skąd nie mógł ich nie zauważyć. Gdyby chaos miał twarz, zapewne byłaby to twarz białowłosego szermierza, który nigdy nie przechodzi obojętnie obok żadnej sytuacji z potencjałem na zabawę. Dopiero teraz Matsuda lekko się rozchmurzył, choć do serdecznego powitania wciąż było daleko.
- Kyoushi. - Przywitał go po prostu imieniem, a następnie zwrócił się do dziewczyny.
- Mój kolejny przeciwnik. - Potem od razu przeniósł wzrok na towarzysza, z którym znali się już... trochę? Znali się już dosyć długo, jeśli przypomnieć sobie ich pierwsze spotkanie w Fugu.
- Nana. Ta od marionetkarza w pierwszym etapie. - Miał nadzieję, że nie umniejszy jej zostanie "tą od marionetkarza", ale tak poniekąd została zapamiętana przez Matsudę.
Nareszcie zobaczył, jak niosą jego talerz. Przyjął go ze skinięciem głową i przyjrzał się temu, co na nim znalazł. Przysłuchując się dalszej wymianie zdań i uprzejmości, zaczął jeść póki ciepłe.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Nana
Posty: 798
Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
Wiek postaci: 22
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
GG/Discord: nanusia_

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Nana »

Surowe spojrzenie Matsudy trochę zbiło ja z tropu. Nie chciała przeszkadzać nieznajomemu, może przyszedł do tego miejsca pełnego innych ludzi, żeby pobyć sam. Doskonale to rozumiała. Zakłócała jego przestrzeń i spokój. Może powinna jednak się przesiąść? Wtedy właśnie się przestawił. Pokiwała głową ze zrozumieniem, słyszała już jego imię i nazwisko, nie potrafiła go jedynie przypasować.
- Matsuda… -san - powiedziała na głos, jak gdyby chciała usłyszeć brzmienie jego imienia. Dodała -san, bo podobno tak wypadało. Ktoś kiedyś coś wspominał. Niepotrzebne grzeczności, których nigdy nie rozumiała. W końcu wychowała się w nieprzystępnej i mroźnej krainie, w okolicach Hyuo. Uczono ją walczyć, nie grzecznego zwracania się do innych. W zamian za wolne miejsce zaoferowała mu sake. Zauważyła, że ta oferta chyba go urzekła, bo nie narzekał. Wręcz przeciwnie, przyjął od niej butelkę i poprosił o kolejną czarkę. Sama nalała sobie trochę, nie za wiele i wzniosła ją odrobinę ku górze.
- Kanpai - powtórzyła za nim wypijając jej zawartość. Zebrała dłońmi długie, kruczoczarne włosy formując wysokiego kucyka na czubku głowy, następnie związała go czerwoną wstążką. Nie lubiła jak długie kudły jej przeszkadzały podczas jedzenia.
Buuuum trzask buuuum i wejście smoka.
Drzwi do karczy otwarły się szeroko, a w nich stanął młody mężczyzna. Nana od razu przeniosła na niego wzrok, jak gdyby zaciekawiona kto tak bardzo się awanturował z.. .samego rana? Było rano? Cóż sake o każdej porze dnia smakowało tak samo. Zlustrowała jego śnieżnobiałe włosy i dopiero po chwili dotarło do niej, że zmierza właśnie w ich kierunku. Widocznie się znali, a Nana podsiadła właśnie tego nowoprzybyłego. Nie było jej go szkoda, w końcu Matsuda sprzedał jego wolne miejsce za butelkę sake. Całkiem dobry deal. Nim się zorientowała została członkiem „tej dwójki”.
- Kyoushi - powtórzyła za Matsudą. Kyosh także okazał się zawodnikiem. Nie potrafiła sobie przypomnieć, czy widziała ich walkę czy nie. Może jak trochę więcej spędzi z nimi czasu to uda jej się coś przypomnieć. Chociaż była zła na Kutaro większość czasu spędziła na przeszukiwaniu ulic i próbie odnalezienia okularnika. W którym momencie dała za wygraną? Jeszcze sama nie wiedziała. Oczywiście pomijając wielką stratę czasu, jaką była rozmowa z panią Shirei-kan i pobyt w skrzydle szpitalnym. Nana coraz bardziej żałowała, że zapytała ją o swoją rodzinę. Czasami lepiej było takich szczegółów nie wiedzieć. Taka wiedza nie mogła zmienić przeszłości, więc była w jej oczach bezwartościowa. Nie było jednak sensu płakać nad rozlanym mlekiem. Matsuda przedstawił ją znajomemu, a Nana mimowolnie się krzywiła.
- Głupie lalki. Następnym razem spalę je wszystkie - dodała biorąc w łapkę kolejna kulkę ryżową. Wsadziła ją do buzi żując zaciekle, jak gdyby istniała niewielka szansa, że jak mocno pogryzie, to Renkuro też zaboli. Dziewczyna nienawidziła przegrywać. Wręcz nie potrafiła. Przegrana bolała, nie było co ukrywać.
0 x
Awatar użytkownika
Kyoushi
Martwa postać
Posty: 2613
Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
GG/Discord: Kjoszi#3136
Lokalizacja: Wrocław

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Kyoushi »

Był tu, był tam, a kulturę w dupie miał. Otóż jedno zdanie, niezbyt bogate, ale jakże wyrażające wszystko o Kjudeoszim. Na niego nie trzeba było czekać, bo on nie nadchodził, on nadciągał. Knajpa aż zahuczała, gdy tylko pojawił się w drzwiach, a każda deska u podłogi zaskrzypiała, jakby szedł przez nią kilkutonowy hipopotam. Był ciężki nie tylko ze względu na swoją krzepę, ale także i ze względu na charakter, który nie pozostawiał złudzeń - nic z niego poważnego nie będzie, dopóki ktoś nie próbuje z nim walczyć czy też pogrywać. Tu jawił się już jako wojownik poważnego kalibru, z którym nie warto rozpoczynać burd.
Nawet za bardzo nie musieli go prosić by pojawił się tuż przy nich i zamówił dodatkowe jadło i chlańsko. W końcu był u siebie, to też czuł się jak u siebie - jednocześnie czuł się jak u siebie niemal wszędzie gdzie się pojawił, więc to trochę nie pasowało, ale pal licho. Szybko rozpoznawszy sojusznika, kamrata i bydlaka w jednym, przeszedł do czynu, otwierając usta, co zwiastowało klęskę dla tych, którzy mieli za chwilę go posłuchać. Ciekawym faktem także było, że gdy dołączył to i Souei i nieznajoma wypowiedziały jego imię w niezwykle podobnym akcencie, co sam zauważył.
- Kjoszi, Kjoszi, a kto inny? Susano? Już tak nie patrzcie na mnie ze zdziwieniem tylko chwytajcie czarki, bo od samego rana nic nie jadłem to chociaż się napije. - zaczął od razu agresywnie z chlańskiem, bo coś go w żebrach tarmosiło to musiał coś wychylić. Gdy niechybnie to zrobił, choćby sam, wrócił do spojrzenia na dwójkę, a szczególnie na dziewczynę, którą kolos siwowłosy przedstawił dość żwawo i interesująco. Bo dopiero po tym potrząsnął delikatnie głową w zakłopotaniu.
- Nana od marionetkarza? A! Sharingan! E tam spalisz, spal tego, który je kontroluje. Albo przynajmniej odetnij mu palce, to skończy się marionetkowanie. Nie ma co się przejmować, Katon masz fajny. - nie znał się na pocieszaniu, jednak tyle mógł z siebie wykrztusić, bo po chwili wrócić też do Matsudy, który coś stwierdził na temat tego, kto jest jego przeciwnikiem. Białowłosy to już wiedział, ale zapragnął zagrać w grę i pożartować nieco więcej.
- Że jaaaa przeciwnikiem twoim? W chlaniu czy co? Nie mów mi, że ogłosili kolejne pary! COOOOO! - teraz to stanął szeroko i nisko na nogach, wyciągając ręce w półkolu ponad siebie z zaciśniętymi dłońmi, by wartkim ruchem skierować je ku dołowi i mocniej zacisnąć napinając bardzo mocno bicepsy i zagryzając tym samym dolną wargę w geście szcześcia. - TO BĘDZIE EPICKI BÓJ! DAWAĆ SAKE! - już się nie pierdolił, znów krzyczał ile wlezie, a energia w nim buzowała niczym gazowany napój, których jeszcze teraz nie było. Nie dał się nudzić swoim nowym towarzyszom, którzy w jego obliczu prawdopodobnie teraz chcieli uciec lub zapaść się pod ziemię. A może wraz z siła samego Soueia to właśnie białowłosego szermierza, siewcę, wcisnąć pod ziemię.
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij... Obrazek
Awatar użytkownika
Souei
Posty: 1050
Rejestracja: 29 gru 2020, o 12:45

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Souei »

Spoglądał na Nanę, obserwując jej reakcję na pojawienie się gościa, który nie wiedział co to umiar. Niektórzy przy pierwszym spotkaniu z taką osobą wycofują się i przechodzą do defensywy, a inni płyną na fali tego zastrzyku energii, korzystając z niego i dopasowując swoje wibracje. Dziewczyna póki co nie wyglądała na zbytnio rozrywkową, ale na szczęście nie uciekła od razu po tym, gdy Szirojasza zaczął krzyczeć jej nad uchem. Souei wiedział już czego się spodziewać, więc cierpliwie przeczekał pierwszy wybuch entuzjazmu, który w ogóle mu nie przeszkadzał. Kyoushi swoim występem zwrócił na siebie uwagę pewnie z połowy obecnych w karczmie, jednak nie zanosiło się na to, aby ktoś się temu sprzeciwił. W takim miejscu mogły zdarzyć się różne osobistości i mniej zwracało się uwagę na to co wypada.
Wychylił z Kyoushim drugą czarkę, chociaż od pierwszej nie minęło więcej niż kilka minut. Mógł sobie trochę pofolgować, bo tak naprawdę w Sogen spodziewał się już tylko spokojnego urlopu. Mafijne biznesy zostały załatwione, a był to dopiero początek turnieju, który będzie trwał zapewne jeszcze przez kilka, jak nie kilkanaście kolejnych dni. Chwilę później wrócił do jedzenia, słuchając krótkiej wymiany zdań.
- Trudno walczyć bez przygotowania z takim przeciwnikiem. - Podsumował dyplomatycznie, choć w gruncie rzeczy zdanie to nie niosło ze sobą żadnej głębszej treści. Miało być pocieszeniem, a chyba było po prostu stwierdzeniem oczywistości.
- I tak dobrze sobie poradziłaś. - Jeśli jednak to wszystko, na co było ją stać, to "kolejny raz" może skończyć się tak samo. Souei był pragmatykiem przez co twierdził, że nie wszystkie braki da się nadrobić hartem ducha i determinacją. Oczywiście, że był mądry jako widz. Gdyby sam stanął twarz w twarz przeciwko armii kukiełek pewnie cieniutko by śpiewał, ale na szczęście jego przeciwnik był nieco prostszy w obsłudze.
- No ogłosili, ale nie będzie żadnego pojedynku. Wycofuję się. - Sprostował Kjosza, jednocześnie gasząc chyba odrobinę tego zapału, który od zera do stu zapłonął w mgnieniu oka. Nie zamierzał oczywiście zwierzać się ze swoich pobudek, ale nie miał oporów przed tym, aby uprzedzić białowłosego o swojej decyzji. Przecież i tak niedługo dowiedzą się o tym wszyscy. Może było to nawet w dobrym tonie, żeby przekazał tą informację osobiście. Jakkolwiek ich charaktery były jak ogień i woda, Matsuda miał szacunek do Kyoushiego, a takich ludzi traktował nieco inaczej.
- Pewnie i tak bym przegrał, więc przynajmniej nie spędzę urlopu w szpitalu. - Uśmiechnął się lekko, bo Shiroyasha niewątpliwie dysponował większą siłą ognią, niż Kazemari. Pierwsza walka była starciem ofensywy z defensywą. Trudno było przewidzieć konsekwencje, gdy naprzeciw mafioza stanie druga, równie potężna ofensywa. Domyślał się, jaki jęk zawodu zaraz rozlegnie się po całej karczmie, ale niestety nic nie mógł na to poradzić. Zwycięstwo w finale nigdy nie było jego celem i porażka przed poddanie w ogóle mu nie przeszkadzała.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Nana
Posty: 798
Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
Wiek postaci: 22
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
GG/Discord: nanusia_

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Nana »

Kjooosziiii stał się nowym obiektem zainteresowania chyba dla wszystkich gości karczmy. Nie można było się dziwić. Okazał się bardzo charakterystyczną personą. Nana nie należała do rozrywkowych panienek, jak sam Matsuda słusznie zauważył. Mimo wszystko energiczność i aktywność nowoprzybyłego wcale jej nie przeszkadzała. Wręcz przez kilka chwil wpatrywała się w niego jak w obrazek, jak gdyby nigdy nie widziała kogoś takiego na oczy. Dlaczego był tak otwarty i radosny? Z jednej strony trochę ją przerażał, z drugiej całkiem jej imponował. Przez chwilę miała ochotę schować się za nowopoznanym Matsudą, na szczęście jednak nie ruszyła się z miejsca. Zdecydowanie bardziej potrafiła zrozumieć stoicki spokój Soueia. Każdy jednak był inny, dlatego życie stawało się takie ciekawe, prawda?
Chlańsko rzeczywiście zaczęło się bardzo agresywnie. Nana nie do końca kontrolowała całą sytuację przytłoczona ilością rzeczy, jaka się działa. Chwyciła za swoją czarkę, pociągnęła z niej solidnego łyka, jednak nie wypiła ją w całości. Już cała charakterystyczny ucisk z tyłu głowy. Nie zamierzała się poskładać w obcym miejscu, jeszcze na terenie tych nieobliczalnych Uchih. Niby Katsumi zapewniła jej immunitet, nie ufała jej jednak za jedno ryo. W końcu nie ufałaby też sobie.
Renkuro był dla niej wymagającym przeciwnikiem. Tak naprawdę przyszło jej walczyć z grupką przeciwników, a nie jednym. Dlatego tak bardzo wkurwiał ją wynik walki. Sam marionetkarz był w jej oczach słabszy, wolniejszy, mniej silny; ale w połączeniu ze swoimi tworami wysłał ją do skrzydła szpitalnego praktycznie całkowicie wyprutą z chakry. Wtedy chłopcy zaczęli ją pocieszać, a ona westchnęła lekko. Jej głowa mimowolnie opadła na ladę przed nią, na której położyła się lewym policzkiem spoglądając ukradkiem na Soueia.
- Muszę wrócić do ćwiczeń - zauważyła chyba poniekąd podzielając zdanie Matsudy. W swoich walkach kierowała się agresją i złością, jednak to nie zawsze wystarczało. Niektórych braków nie dało się po prostu przeskoczyć. Musiała wrócić do ciężkich treningów, wymagających misji. Musiała zdobyć moc, o której tak bardzo marzyła. Skoro nie potrafiła zniszczyć jednego lalkarza, jak byłaby w stanie wybić cały klan Uchiha jeden po drugim? Była zbyt słaba i turniej właśnie to jej udowodnił. Może dołączenie do Feniksów było błędem, póki co nie przyniosło żadnych rezulatwtów. Nanę nie interesowała walka ze złem, dołączyła do nich jedynie z samolubnych pobudek. Po tą jedyną moc. Moc, któram miała być jej przepustką do zemsty; moc, o której wspominała Katsumi. Chyba rzeczywiście powinna odnaleźć przydupasów Anrykreatora, może oni byli jej w stanie pomóc lepiej niż Saisei. Przez chwilę rozważała zaśnięcie w takiej pozycji z głową na zimnym blacie, wtedy właśnie Kyoushi powiedział coś ciekawego. Momentalnie podniosła głowę spoglądając na niego. Na „odetnij mu palce” zachichotała niczym typowa dziewczyna i jej wiecznie wkurzona buzia rozjaśniła się szczerym uśmiechem. Prawdziwa rzadkość.
- Chyba jeszcze dzisiaj go odszukam i rzeczywiście utnę mu te palce - odparła starając się naśladować entuzjazm Kyoushiego. W jej tonie mogli usłyszeć także namacalną szczerość i coś dziwnego, mroczniejszego. Mówiła poważnie, naprawdę rozważała taki scenariusz.
Wycofuję się.
Nana spojrzała zaskoczona na Matsudę, a Kyoushi zareagował po Kijoszowemu ponownie sprawiając, że pół karczmy na nich spojrzało. Nie mogła mu się dziwić. Może nie miał ochoty walczyć ze swoim przyjacielem? Miało to jakiś sens. Kutaro zawsze tłumaczył jej, że przyjaciół chce się chronić nie atakować. Ona nie miała jednak problemu z zaatakowaniem ani okularnika, ani Toshiro, Oczywiście stanęłaby także w ich obronie, jednak nie stroniła od walki. Souei przedstawiał zdecydowanie bardziej rozsądne podejście. Może nie chciał ujawniać wszystkich swoich asów z rękawa przed całym światem? Miało to sens. Mimo wszystko spodziewała się, że Kyoushi nie będzie z tego faktu zadowolony.
0 x
Awatar użytkownika
Kyoushi
Martwa postać
Posty: 2613
Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
GG/Discord: Kjoszi#3136
Lokalizacja: Wrocław

Re: [Event] Karczma "Ō no Shi"

Post autor: Kyoushi »

On jako jedyny niczego nie musiał obserwować. Był skupiony na tym, by wypić, zobaczyć i zwyciężyć. No i ewentualnie wywołać jakąś mniejszą lub większą burdę. Tylko czy ten poranek był odpowiedni do tego typu przedsięwzięcia? Otóż każdy był dobry, więc na Kjuszowy rozum nie zamierzał go zmarnować! Jednak na to jeszcze miał przyjść czas. Teraz ważne było co innego, a otóż było to jadło, które już miało niedługo dotrzeć do miejsca, przy którym siedzieli. Zamówił dużo, bo był głodny jak szlag, który miał go trafić już za chwile, gdy tylko dotarły do jego łupiny mózgowej informacje na temat zachowania niegodne wojownika! Chociaż z niego samego to był taki wojownik, jak ze słoniowej trąby bomba.
Już nie zamierzał dolewać oliwy do ognia pocieszając dziewczynę po porażce, była minęła i powinni się wszyscy cieszyć, że to tylko głupi turniej, gdyż gdyby stało się to na polu bitwy, mogłoby być o wiele, wiele gorzej, a przez to doszłoby do czyjejś śmierci. Prawdopodobnie przegranego. No, ale tym razem było lepiej niż mogłoby się wydawać. Tymczasem przeszedł do dalszej konwersacji, która czekała na niego jak świeżutkie pierożki, które wraz z tym cudownym rosołkiem wewnątrz rozgrzewały żołądki wszystkich głodnych Kjudaszy na tym świecie. Wtem zapadła decyzja Soueia, która normalnie ugasiła ogień Kjuszarda jak nigdy nigdy wcześniej. Jego szczęka opadła, a pięści się zacisnęły do granic możliwości. Niemal miał krzyczeć, płakać, złościć się i tupać nóżką, ale poprzestał na tym, że wziął łyk gorzały prosto z czego to tam było nalane. Nie wytrzymał tej presji.
- Że jak?! - zapytał, jakby się co najmniej przesłyszał ze złością w głosie. - Ja tutaj chowam wszystko co najlepsze przed walką z kimś, kto może się ze mną mierzyć, a Ty rzucasz ot tak, że się wycofujesz i jeszcze coś o jakimś szpitalu?! NOSZ KUUUURWAAAAA - krzyknął na salę, obracając głowę od swoich towarzyszy by ich nie ogłuszyć. Odłożył alkohol spokojnie, by za chwile złapać się za głowę i w arcy teatralnym geście dosłownie próbować rwać sobie włosy z głowy z twarzą, jakby ktoś kazał mu kroić cebulę, ponieważ łatwo było można dostrzec łzy w oczach, a nawet to, że się zaszkliły. Po minucie, przetarł się w rękaw swojego płaszcza, by ponownie stanąć obok nich, opierając się o ladę jak gdyby nigdy nic, rozlewając czarki i przechylając swoją bez zaproszenia.
- Przeszło mi. - oznajmił, będąc znów wesołym gamoniem. - Nie rozumiem tej decyzji, jednocześnie szanuję. Tylko, że tam to już nikt nie podchodzi nawet pod kalosze by stanąć na arenie. Ja dupia, ale afera. - rzekłszy, spojrzał swoimi oczami o różnorakich tęczówkach na Nanę z jeszcze większym uśmiechem. - Tylko pamiętaj, spal palce, by ci ich tymi niteczkami nie zabrał, bo to upierdliwe, jak sobie jeszcze przyszyje je na twoich oczach. Spal do cna! - rzekłszy, ujawnił nieco więcej, przy okazji mrugajac okiem do dziewczyny. W tem miało przyjść jadło na które czekał, a on sam od razu uwolnił język z jamy gębowej, który był dość długi by położyć się na jego brodzie, a jego dłonie, mogły słusznie uderzyć lekko w stół z niecierpliwości, a jedna z nich chwycić za pałeczki, jak gdyby były to dwa miecze w jednej dłoni. Czas na ucztę, mimo tej jakże złej informacji, która po chwili była dla niego po prostu informacją przyjętą do świadomości, bez większych dywagacji. A usprawiedliwienia Matsudy, wcale go nie satysfakcjonowały!
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij... Obrazek
Zablokowany

Wróć do „[Event] Kōtei”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości