Dziewczyna nie potrafiła stłumić napływających emocji, dlatego oddychała ile sił w płucach. Dookoła nadal tyle się działo, że łatwo było się pogubić. Jej spojrzenie wędrowało z miejsca na miejsce, żeby wyłapać niewyraźne szczegóły otoczenia. Katastrofa przed nią była coraz realniejsza. Nie mogła powiedzieć, że był to sen. Niemniej w rytmie upływającego czasu postęp wydarzeń był bardzo jawny. Pogodziła się ze skrawkami informacji, które zaobserwowała. Na innej stronie Areny musiały ścierać się główne siły całego zamieszania. Ta niewyobrażalna poświata pewnie należała do któregoś z Shire-kanów. Hanie nie przeszkadzał ten fakt. Zapewne znajdowali się poza zasięgiem, ale sam widok wytwarzał poczucie siły.
Młodą Kaminari nadal interesowało otoczenie najbliższe jej pozycji. Nim uporała się z myślą uśmiercenia swojego pierwszego wroga, to sędzia z Uchiha zdołał w tym czasie pokazać się z jeszcze lepszej strony. Wyeliminowanie pozostałych napastników spowodowało pewną ulgę. Raz, że byli bliżej wygranej, a dwa, że na moment ich życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo. Shirakawa w pewnym momencie z chęcią wybrałaby ucieczkę, gdyby nie to, że na zewnątrz czaiło się kolejne zagrożenie. Nie miała pewności, co czeka ją na zewnątrz kruchych murów stadionu. Nim ocknęła się z dalszych myśli, to nadal miała po swojej stronie Omukade. Na gest Ayatsuri zareagowała dość mizernym, skrzywionym uśmiechem. Ze zmęczenia i natłoku wydarzeń była nieco oniemiała. Poza tym nie radziła sobie jeszcze w kontakcie z obcymi osobami.
Chcąc wypaść dobrze, Shirakawa pochwyciła słowa marionetkarza po tym, jak trybuny ewidentnie zapadły się pod wpływem zniszczeń. Co zrobiłaby na ich miejscu? Jak ratowałaby własne życie tam na górze? Ile sił i woli przetrwania posiadał człowiek, to właśnie pokazali ci, którzy desperacko wyskakiwali na wolne od gruzu pole walki. Nie obyło się bez uszkodzeń, co stwarzało pewne podwaliny do decyzji i działania. Hana mogła okazać się przydatna w drobnych sprawach. Ludność cywilna potrzebowała pomocy, dlatego jako kunoichi miała pewien obowiązek do spełnienia. Nie była związana z osadą w żaden sposób, a mimo to ruszyła do przodu. Z zamiarem wsparcia. Postanowiła w pierwszej chwili ocenić własne potrzeby. Z zasobami energii była na tyle w porządku, żeby wykorzystać je na stworzenie kolejnych klonów. Wodne podobizny to dodatkowa siła robocza, a przy wzmożonej pracy każda para rąk była cenna. Dlatego zbliżyła się do zbiornika i wytworzyła dwa Mizubunshiny, z którymi następnie skierowała się w stronę najbliższej ściany zawalonych trybun. Nakazała swoim tworom złapanie poszkodowanych i przesunięcie ich w bardziej bezpieczne miejsce, gdzieś obok platform. Sama także wybrała pierwszego z brzegu człowieka, który był w potrzebie i zamierzała pomóc mu w trudnej chwili. Nastawiła się na ich ochronę, gdyby taka była potrzebna. Lepiej nie zawierzać, że tylko trzech wrogów zdołało się tu pojawić. Mimo to Hana byłaby wdzięczna, gdyby już nikt nie pragnął im przeszkadzać. Wtedy mogłaby skupić się na obecnej pracy. Nie była medykiem, przez co ocaleli na nic więcej nie mogli liczyć. Za to nadal mogła wcielić plan ewakuacji.
- Musimy ich stąd zabrać... Potrzebują pomocy medyków. - wypowiedziała te słowa głównie do Omukade, ale dobrze, gdyby każdy ranny też je usłyszał. Wspólnymi siłami mogli się stąd ewakuować. Ostatecznie liczyła, że ktoś ze strażników Uchiha, a przede wszystkim ich sędzia zdoła pokierować akcją. Stąd kolejne pytania, czy na zewnątrz sytuacja była opanowana? Istniał jakiś punkt, w którym mogą się schronić i uzyskać pomoc? Na to w głównej mierze liczyła. Musiała tylko włożyć w to jeszcze trochę wysiłku. Mimo, że każdy centymetr jej ciała dawał o sobie znać, to nie zamierzała odpuścić tak łatwo.
zt. - viewtopic.php?p=202610#p202610
Ukryty tekst