No cóż, białowłosy nie spodziewał się nawet, że taka będzie to nieszczęśliwa sytuacja, w której on sam niewiele będzie miał do powiedzenia. Teraz to jednak trzeba było czekać na młodzieńca, który miał stawić mu czoło. Nie było to zbyt sprawiedliwe losowanie, ponieważ sam Azuma raczej nie dorastał szermierzowi do pięt, jednak i tak był całkiem utalentowany ze względu na to, iż doszedł tak daleko, że mógł stawić czoła samemu Demonowi. W oczekiwaniu na cud miało się jednak coś wydarzyć, co miałoby pobudzić samego władcę pierunów i gęstego płomienia. On w tym samym czasie, kopiąc niewidzialne kamienie z rękami w kieszeni spoglądał w stronę Katsumi, a ona niestety swoim gestem sugerowała, że nic nie może na to poradzić i muszą czekać...
Po chwili jednak dostrzegł coś niepokojącego, co szybko przykuło uwagę tego łajdaka. Ręce wciąż miał w kieszeni, jednak jego oczom, które jeszcze bardziej skupił na tej sytuacji, zaczęły niemal zanikać. A on sam spoglądał w stronę Cesarza, który dość podejrzanie poruszał się dość podejrzanie, jakby nie chciał być zauważony, czy coś innego. Tu nie było czasu na pozostawanie na arenie, jego główną rolą było na pewno być tym, który ochroni Katsumi, a teraz wydawało mu się, że jest w niebezpieczeństwie, więc reakcja mogła być tylko jedna - czas ruszać.
Nie zamierzał czekać na nikogo. Z rękami w kieszeni z miejsca wystartował jak rakieta. Niemal niezauważenie dla trzech czwartych obserwujących, wykorzystał pełny potencjał swojej szybkości, by susem odbić się od ściany w kierunku loży i wystartować w kierunku Cesarza, by pojawiając się tuż obok, postawić nogę na zwoju i zablokować dalszy ruch, chyba że nie udało mu się wyzwolić tego ruchu Cesarzowi. Wtedy był po prostu już na miejscu, gotowy by walczyć i zrealizować coś na co długo już czekał. ROZ-WAŁ-KA! Jednak, gdyby tylko udało mu się zablokować wyzwolenie ze zwoju stopą, stałby tuż nad samym Cesarzem, by pokręcić głową w lewo i prawo, negując jego ruch.
-
No, no, no. Tak chyba nie wypada robić na loży wobec gospodarza. - nawet wtedy nie wyjął dłoni z kieszeni, obserwując co zamierza człowiek, który planował coś z tym zwojem zrobić, tylko nie wiadomo jeszcze było co. Białowłosy jednak nie zamierzał do tego dopuścić, czuł się odpowiedzialny za to co się działo - szczególnie, że jako jeden z nielicznych miał okazję zareagować, bo jego walka prawie nie miała miejsca. No, będąc bardziej szczegółowym, była nudna, bo się wcale nie odbywała. Stąd ta chęć rozrywki i zabawy z kimś wysoko postawionym. Dla Białego Demona nie było to niczym, co mogłoby mu zepsuć zabawę albo go zniechęcić. Nie miał zamiaru się przed nikim kłaniać. Jeśli byliby tam jacyś ochroniarze co zdążyliby zareagować, dałby na pewno znać samej Katsumi by uważała... Koniec końców, różne mogą zdarzyć się rzeczy, których nikt nie przewidzi, nawet on w tej chwili.
viewtopic.php?p=199441#p199441