Jego percepcja niestety z jakegoś powodu nie działała pod ziemią. Pomimo, że odcięcie wzroku ze względu na brak światła było oczywiste, o tyle zaskoczyło go, że totalnie ogłuchł i nie słyszał absolutnie niczego nawet pod 10 centymetrową warstwą ziemi. No cóż, bogowie tak stworzyli ten świat, że pozostało mu jedynie zapłakać nad swoim losem. Nie żeby wierzył w bogów.
Ogólnie rzecz biorąc dziwne rzeczy zadziały się po odsłonięciu ziemi. Do uszu chłopaka dobiegł jakiś dźwięk - dzwoneczków zdaje się. A potem to już jakieś gusła i czary. Jak tylko wysunął nosek, to mimo, że był jeszcze w ziemi, to widział (???) jak Kazuma przebija jego klatkę piersiową, jak gdyby wyrywając mu serce. A więc jednocześnie jego klatka piersiowa była osłonięta ziemią, a jednocześnie przebita. Co tu dużo mówić - jego zmysły zwariowały i nie wiedziały, które impulsy przetwarzać. Genjutsu dźwiękowe - co za wspaniała dziedzina. Jaka byłaby szkoda, gdyby kiedyś zniknęła z powierzchni tej planety. Pozostało mu przerwać działanie techniki Dotonowej.
Aki wrzasnął, ale nie tracił czasu. Po takim ciosie mógł mieć problem z uniesieniem kuszy. Mógł mieć problem z kontrolowaniem swojego oddechu. Mógł nawet poruszać się wolniej. Ale to nie miało znaczenia w momencie, gdy wykonywał technikę, która nie wymagała pieczęci.
To czy Kazuma próbował sturlać się w lewo, prawo, do przodu czy do tyłu nie miało absolutnie żadnego znaczenia. Kolce mogły zostać stworzone pod dowolnym kątem - zostały więc stworzone tak, aby wyrosnąć centralnie pod Kazumą i przebić jego ciało (w tym możliwie ręce, aby nie dał radę wyrzucić niczego w jego kierunku), zanim w ogóle pozbiera się z pozycji leżącej. Zresztą - miały nadal miały dwa metry długosci. A Kazuma musiał się podnieść, wycelować (nawet jeżeli to ułamek sekundy), rzucić kunaiem, zeskoczyć z podestu - kupa czasu w porównaniu z natychmiastowym działającym Dotonem, pojawiającym się prosto pod brzuchem Kazumy. A potem jeszcze jedno użycie - kolejne uderzenie w Kazumę, kolejnych pięciu kolców. To była tak naprawdę ostateczna szansa Akiego na pokonanie Kazumy. Potem byłby już zwyczajnie za słaby.
Przeciwnik z którym mierzył się Aki był od niego znacznie silniejszy. Zarówno fizycznie, jak i pod względem używanych technik. Czy Aki miał z nim w ogóle jakieś szanse? Być może. Ale popełnił zbyt wiele błędów podczas tej walki. Ale był chociaż jeden plus tego wszystkiego - wreszcie poznał, co to znaczy porządnie oberwać genjutsu. Czy przyda mu się to w przyszłości? Na ten moment trudno było powiedzieć. Nie miał czasu o tym myśleć. Był w trakcie walki, chociaż wszystko wskazywało na to, że coraz bliżej do końca. Udało się. Przebił go. Kolce wbiły się w ciało chłopaka - ale to nie wystarczyło. Krew bryznęła - widział to z pomocą swojego Tsujitengana. Ale Kazuma się podniósł - jak gdyby nigdy nic. Ranmaru go nie tyle nie docenił, co najzwyczajniej w świecie nie miał już żadnego wyjścia, aby jakkolwiek zaatakować młodego Senju. Nie miał siły by podnieść kuszę, a bez tego był całkowicie bezbronny. W rzeczywistej walce nie pozwoliłby na to. Ale to nie była rzeczywista walka - arena to nie było jego jego środowisko. Nie wiedział, co było pierwsze. Błysk, huk, czy może kolejne, jebane dzwoneczki. Oberwał notką wybuchową, a w jego stanie... cóż. Było źle. Bardzo źle. Nie miał już chakry by rzucać jutsu, nie miał siły by dzierżyć broń. Tak, to zdecydowanie był czas, by to zakończyć. Stracił za dużo krwi i dalsza walka nie miała już sensu. - Poddaję się. - uniósł dłoń w górę, na znak, że to koniec walki. Nie miał zamiaru walczyć do upadłego - nawet, jeżeli niewiele już brakowało. - Gratuluję wygranej. - skinął główą w kierunku Kazumy (o ile już go widział). To był koniec tego pojedynku. Nie był z siebie zadowolony - mógł walczyć lepiej. Ale co było to było i nic na to już nie mógł poradzić. Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść.