Strona 5 z 11
Re: [Event] Loża
: 5 wrz 2022, o 17:52
autor: Kyoushi
Nie ma co mówić, bawił się za każdym razem wybornie, więc nie było tutaj nic więcej do dodania. Oczywistym było, że świętowali razem i nigdy się nie nudzili, a mimo wszystko nie dochodziło tu do romansu. Białowłosy był w tym równie zielony co w litowaniu się nad kimkolwiek i kiedykolwiek. Był obeznany z miłością do kobiety jak pies do miauczenia. Otóż, nawet o tym nie pomyślał, bo nie miał tego w nawyku, był wykluczony niemal z takiego towarzystwa, więc wszystko było mu obce, a spanie we wspólnym łóżku kończyło się najwyżej tym, że mógł na nią przypadkiem zarzucić rękę lub ją zepchnąć, co na pewno kojarzyło się jedynie z tym, że ona sama mogła wstać i go zwalić z łóżka bez żadnego uprzedzenia. Tak to było w tym towarzystwie. Wspaniale.
Na jej widok, a oczywiście mowa tu o Katsumi, białowłosy ciężej przełknął ślinę, a na komentarz młodej Yamanaki zareagował sporym uśmiechem. Wiedziała jak to wygląda o wiele lepiej niż ktokolwiek inny. Szermierz z Sogen wiedział, że to doskonała okazja by zapoznać białowłosą telepatkę z całą śmietanką shinobi, jednak nie było mu to dane. Mieli właśnie podejść jeszcze bliżej i się dogadać, jednak tak nie było. Zbliżali się, a on sam usłyszał w głowie głos pięknej kobiety, która była przecież tuż obok, jednak chciała widocznie ukryć to co chciała powiedzieć. On sam nie wiedział jak odpowiedzieć, więc odpowiedział na głos, dość szybko i bezpośrednio.
-
Oby bardzo, chciałbym zobaczyć jak się kiedykolwiek zawstydza ten bezwstydnik, hihi - zaśmiał się, jednocześnie wtedy był koniec jego obecności na loży, ponieważ usłyszał głos kogoś z areny, kto wywoływał jego imię w pojedynku z Azumą. Więc to był ten moment, w którym miał się tam stawić, więc od razu zatrzymał się jak postrzelony piorunem. Wtem obrócił się w stronę tej jedynej, by położyć jej dłoń na ramieniu i rzec:
-
Sama słyszałaś, czas na mnie. Daj mi dwie minuty i wracam. - uśmiechnął się bardzo szeroko z przymkniętymi maksymalnie oczami. Dał jej znać, że będzie szybko i dokładnie. Po prostu musiał to zrobić, a samemu już po sekundzie zniknął, ponieważ obrał najprostszą drogę, zeskakując na spód areny, nie martwiąc się o jakiekolwiek konsekwencje. Wiedział, że sobie poradzi, by już po chwili stawić się na arenie...
z/t Arena
viewtopic.php?p=198981#p198981
Re: [Event] Loża
: 5 wrz 2022, o 23:32
autor: Papyrus
Czas to dziwne zjawisko. Dla wszystkich płynie inaczej. Niektórym minęły już trzy dni, dla innych wciąż był ten sam dzień. Niektórzy leżeli nieprzytomni w nieznanych miejscach, jeszcze inni przeszukiwali nie swoje rzeczy bądź dowiadywali się o czymś, o czym dowiedzieć się nie chcieli. Wszystko jednak działo się w tym samym momencie, nawet, jeżeli wydawało się to niemożliwe.
Trzeci dzień Turnieju nadszedł, tak samo jak kilka osób nadeszło do Loży. Kyoushi, Misae, Orochi i młody chłopiec, który trzymał się dość blisko shinobiego z klanu Uchiha. Był bardzo nerwowy, szczególnie, że wcześniej wyznał Orochiemu swój sekret.
- Tak, moim tatą jest Naoki, bo mnie wychował, ale moim ojcem jest…
Dzień trzeciej rundy był dniem trudnym. Chyba dla wszystkich. Katsumi nie była w dobrym humorze, Kyoushi i Orochi doskonale mogli wiedzieć dlaczego. Spotkanie klany Uchicha poprzedniego wieczora było… interesujące - co najmniej. Owocne - dla niektórych. Nieciekawe - dla innych. Dla Katsumi szczególnie nieciekawie. Jej siostra za to wyglądała wprost kwitnąco. Niby nic się u niej nie zmieniło, ubrana była w podobne ubranie, co zawsze, a jednak promieniała. Czy była to zasługa nocnych wizyt pewnego senina czy tego, co spowodowało ponure nastawienie u samej Katsumi. Siostry jeszcze nigdy nie wyglądały tak od siebie różnie.
Katsumi zwróciła uwagę na Kyoushiego, ale ten musiał dość szybko zniknąć, ponieważ była jego walka. Katsumi wyglądała na zawiedzioną.
Na Misae jednak zwróciła uwagę pani Yamanaka Aiko, reprezentantka dyplomatyczna Soso i - co tu dużo ukrywać - niezbyt odległa rodzina Misae. Wstała z miejsca i poprosiła strażników, o przepuszczenie jej, żeby Misae mogła wejść na Lożę.
- Misae-chan, kochanie! Ile to już lat! Jak wyrosłaś! - zaszczebiotała i podeszła do młodej kobiet, całując jej oba policzki. - Skąd ty się tutaj wzięłaś? Tak dawno nie było cię w domu. Rodzice się niepokoją. Ale jesteś piękną kobietą teraz. Chodź, chodź, dołącz do mnie. Tutaj jest twoje miejsce. Porozmawiajmy. Ten uroczy młodzieniec - powiedziała o Kyoushim, który sobie poszedł - jest twoim kawalerem?
W międzyczasie Naoki zauważył, że razem z Orochim przyszedł jego syn, więc wstał z miejsca i również dał znać strażnikom, żeby ci wpuścili dzieciaka i młodzieńca, który z nim był.
- Gratulacje, dobra robota - powiedział Naoki do Chiro, kładąc mu na ramieniu rękę. - Widzę, że się już zdążyliście zaprzyjaźnić - dodał, patrząc na Orochiego. - Bardzo ładna walka, chociaż było widać, że cię zaskoczył.
Chłopiec jednak nie zwracał uwagi na słowa Naokiego, tylko wpatrywał się w Ichirou, zaciskając dłonie i zęby, wyraźnie się bojąc, a jednocześnie wibrując z podekscytowania. Naoki to zauważył i skinął dłonią, żeby Chiro wyszedł z Loży, a on sam podszedł do senina.
- Czy jest możliwość zamienienia z tobą słowa? Poza lożą - powiedział wprost Naoki.
Orochi został pozostawiony sam, co spowodowało kilka zaciekawionych spojrzeń rzuconych w jego stronę. Nawet Cesarz uniósł brwi, kiedy wiecznie znudzony Takeda Yuu niemalże przeskoczył przez oparcie swojego siedzenia, przewrócił się, stracił nakrycie głowy, jego ochroniarze - shibobi - niemalże do niego podbiegli, żeby mu pomóc, ale Yuu na to nie pozwolił, bo już brnął w kierunku Orochiego, trochę nie zważając na to, że tak po prawdzie zasłania widok i przeszkadza ważnym osobistościom.
- Orochi! W końcu tutaj jesteś! Kiedy wracasz? Mam ci mnóstwo do pokazania!
Re: [Event] Loża
: 8 wrz 2022, o 13:56
autor: Ichirou
Wydarzenie płynęło swoim specyficznym rytmem, więc zamiast tonąć przy próbie odliczania mijanych godzin i dni turnieju, lepiej było pójść z nurtem, a upływ czasu odmierzać na podstawie wykonanych zadań. Tych odhaczonych Ichirou miał już trochę na swoim koncie, jednak wciąż pewne sprawy, w tym najważniejszy problem zaginięcia, były do rozwiązania.
Przynajmniej tyle, że w samym politykowaniu szło póki co pomyśłnie. Wstępne układy z kupcami oraz siostrami Uchiha były dobrym prognostykiem. W przypadku sióstr również bardzo miłym . Spoglądając w ich stronę, nie dało się nie zauważyć wyraźnego rozpromienienia u Kamino. Seinin bardzo dobrze wiedział, skąd się u niej to wzięło. Cóż, przynajmniej tak mu się wydawało.
Tym razem nie miał jakiegoś konkretnego planu. Jego aktualna obecność w Loży sprowadzała się do powierzchownych rozmów i wymian uprzejmości. Przede wszystkim czekał na istotne postępy w śledztwie.
Czas oczekiwania umilił mu widok znajomej twarzy, wobec której nie musiał się silić na sztuczne uśmiechy, bo te przychodziły bardziej naturalnie. W gronie pełnym masek, zakłamania i dyplomatycznego przeciągania liny miło było spotkać kogoś, z kim nie trzeba było toczyć żadnych gier i miało się pełne zaufanie.
Chodziło oczywiście o Misae. Co prawda Ichirou dostrzegł też wcześniej Shiroyashę, ale tamten zdążył czmychnąć z trybun, zanim Sabaku dokończył swoje dotychczasowe rozmowy. Seinin podszedł więc do jasnowłosej, kiedy ta była już bez towarzystwa.
Uśmiechnął się do niej i uniósł lekko czarkę z alkoholem na powitanie.
– Tylko bez zagadek tym razem proszę – odezwał się w tonie żartu, odnosząc się do enigmatycznego, telepatycznego komunikatu sprzed kilku dniu.
– Przyszłaś oczarować wszystkich liderów? Nie wiem, czy dam radę ich wszystkich odpędzić – dodał miło, spoglądając jednak na nią badawczo. Jej wizyta w Loży była mimo wszystko zastanawiająca. Była tu reprezentować klanowe interesy? A może chodziło o coś innego.
– Zdążyłem się zorientować, że zebrała się tu nasza czwórka, ale nawet nie mam czasu na zorganizowanie jakiegoś spotkania. Obowiązki, obowiązki…. Szefuję unijną delegacją i ciągle coś na głowie, więc nadrobimy sprawy dopiero później – wyjaśnił, wzdychając ciężko na koniec.
– Bawisz się lepiej ode mnie? – zagaił, upijając łyk alkoholu.
Jakoś chwilę później został zaczepiony przez samego Naokiego. Ledwo zapomniał na chwilę o temacie tego bachora, a już mu przypominali, co oczywiście rzutowało na pogorszeni nastroju. Ichirou zmarszczy czoło, spoglądając na lidera Nara, ale poza tym zachował dość neutralne oblicze.
– Jest możliwość. Teraz? Dokończę obecną rozmowę – odpowiedział chłodno, a potem wrócił uwagą do Misae. Spoglądając na nią, teatralnie przewrócił oczami, dając jej w ten sposób znać, jak bardzo ma już pracy podczas turnieju. Ale został przy dziewczynie jeszcze trochę, by chociaż przez chwilę nacieszyć się jej towarzystwem i choć na moment móc być nieco swobodniejszym.
Re: [Event] Loża
: 8 wrz 2022, o 21:46
autor: Misae
Oj nie było zmiłuj. Gdy dostała od niego z łokcia w nos, wylądował dupskiem na zimnej podłodze… sama gdy rozpychała się zbytnio skończyła pozbawiona kołdry zepchnięta koniec końcem na ścianę nie mając żadnej szansy aby się wyswobodzić, przegrywała kilogramowo i siłowo. Czy jej to przeszkadzało? Nie. Trudno było opisać jak cenna dla niej była ta relacja. Relacja, która nie mogłaby być inna i której nie chciałaby innej. Taki cel, który wielu chciałoby osiągnąć.
Kyoushi podłapał jej humor w obu aspektach. A może to ona przejęła ten cięty język po nim? Brzmiało to przekonywująco, zwłaszcza, że przed ich spotkaniem była to grzeczna w słowie i zachowaniu dziewczyna, która teraz potrafiła nieźle się z nim poczubić i wypić więcej niż niektórzy dorośli panowie - z takim nauczycielem trudno było o inne efekty. Tak samo jak trudno było nie dać jej wbić mikro szpileczki, która przecież była tak bardzo niewinna, prawda?
-Tak coś czułam, że dwie minuty - stwierdziła i niemal nad jej głową pojawiła się aureola niewinności, przecież mówiła tylko o długości walki. Uśmiechnęła się łagodnie, czując jego dłoń na ramieniu -Nie każ mi się martwić i baw się dobrze - poprosiła standardowo i już go nie było. Nie zaskoczył ją fakt, że wybrał najkrótszą możliwą drogę. Przy kimś takim czas uciekał tak szybko, że nie można było tracić bezsensownie nawet sekundy.
Co prawda Kyoushi nie wprowadził jej na salony, szczęśliwie był ktoś, kto od razu zauważył jej obecność i postanowił z niej skorzystać. Co prawda była to osoba, przed którą pośrednio również się ukrywała nie wracając do domu, jednak dorosła do tego by choć trochę zachowywać się jak osoba w jej wieku, przestać myśleć o sobie, a zacząć być dorosłą, kobietą z klanu Yamanaka. Tak więc nie otaczając tematu zbyt szerokim kołem - do Misae podeszła jej krewna, Aiko, dzięki, której wejście na Lożę okazało się możliwe.
Białowłosa od razu uśmiechnęła się pogodnie i skłoniła głowę w ukłonie pełnym szacunku.
-Dzień dobry Aiko-sama - przywitała się i już po chwili została przywitana w sposób bardzo serdeczny dzięki czemu zrobiło jej się naprawdę wyjątkowo miło. Szybko zabrała się za wyjaśnianie skąd się wzięła na tym wielkim wydarzeniu -Nie mogło mnie zabraknąć na turnieju - odparła lekko kurtuazyjnie, ale z wdzięcznością przyjęła miejsce obok kobiety… kobiety, która szybko poruszyła temat, który szczęśliwie teraz zamiast ją zirytować sprawił, że aż uśmiechnęła się pogodniej. Ach gdyby Aiko wiedziała…
-Kyoushi to bliski mi przyjaciel - wyjaśniła, mając nadzieję, że zrozumie, że to, że mieszkają razem, wcale nie oznacza, że są razem… dobra, Aiko o tym nie wiedziała i lepiej aby się nie dowiedziała, jednak lepiej aby nie robiła sobie nadziei na mariaż.
Ratunkiem w rozmowie okazał się być on. Chochlik pustyni. Ten, dla którego przyszli tutaj z Kyoushim. Przyszedł, uniósł kieliszek. Dziewczyna jednak nie miała czym mu odpowiedzieć więc z gracją skinęła mu głową na przywitanie, obdarowując go uśmiechem. Byli w takim a nie innym miejscu, gdzie trzeba było się zachowywać nieco inaczej niż zazwyczaj.
Wyłapała żart i bardzo jej się spodobał. Nie zapominając o obecności swojej krewnej, wykonała kilka drobnych kroków w stronę Ichirou, liczyła, że ta nie będzie miała nic przeciwko. Przecież nigdzie jej nie ucieknie.
-Miałam nadzieję, że docenisz… choć trudno nadążyć za ich zmiennym rytmem - powiodła znacząco wzrokiem na arenę, na której znajdował się Kyoushi. Pustynny Kochanek zrozumie.
-Nie, po prostu mam sentyment do turniejów - wzruszyła lekko ramionami, czując się w jego towarzystwie bardzo swobodnie. Kto by pomyślał. Kto by pomyślał, że przez te lata tak wiele się zmienił. Nawet nie wiedział jak wiele turnieje niosły za sobą. W czasie jej pierwszego turnieju w Hanamurze przeraził ją na wskroś, stał się kimś o kim myślała i wspominała z trwogą, po kolejnym już w Yinzin, porozmawiali i… droga krewno nie sprawdzaj bo będzie krzyk… wracając… po turnieju w Yinzin ich relacja się zmieniła i powiązania między nimi się zmieniły. Z kogoś, kto napełniał jej serce strachem, stał się towarzyszem broni, liderem i zaufaną osobą. Przeszli ogromną drogę i nie wiedziała jak, jednak teraz stał się kimś, kogo mogła witać ze szczerym uśmiechem na ustach, czerpiąc z każdej chwili wspólnej rozmowy. Życie było ogromnie przewrotne. Ogromnie.
-Trójka - poprawiła go gdy zaczął opowiadać o zbierających się tutaj znajomych twarzach. Miała nadzieję, że się domyśliła, że chodziło o Souei’a, który ogłosił swój wyjazd… chyba, że Kuroi nagle postanowił się wyłonić. Byłaby to wspaniała niespodzianka. Musiała mu porządnie wygarnąć -Najpierw obowiązki, potem przyjemności - dodała ze śmiechem, gdy ten narzekał na swoje obowiązki. Nie dziwiła się. Wiedziała, że ciężka była zabawa w politykę, pamiętała swojego ojca, a w jej rodzie taka rola była bardzo popularna. Nie mogła jednak wyzbyć się wrażenia, że Ichirou bardzo tutaj pasuje. Był pełen elegancji, pięknie się wysławiał i był dystyngowanym, charyzmatycznym człowiekiem o ogromnym wkładzie w rozwój całego świata shinobi. Mało kto pasował do tego obrazka bardziej.
-Jak można źle się bawić w takim towarzystwie - doskonały humor jej nie opuszczał, kto wie? Może trzymały ją procenty po trwającym trzy dni świętowaniu. Kto wie? Pewne było to, że jeżeli domyślał się, że spędziła większość czasu z Białym Demonem, to na pewno wiedział co to oznaczało. Z nim jako kompanem nie można było się po prostu nudzić. Nie dało się!
Wtedy też szatyn został zagadnięty przez kolejną osobę, którą tymczasowo zbył, a na jego teatralną minę odparła uśmiechem pełnym współczucia.
-Kolejne negocjacje? - zagadnęła, wykazując zainteresowanie tym, co dokładnie robił tutaj Sabaku. Rozumiała, że przedstawiał klan, ale czym dokładnie się to przejawiało?
Re: [Event] Loża
: 10 wrz 2022, o 11:08
autor: Ichirou
Może to świat shinobi był mały, a może to po prostu Klepsydra składała się z najjaśniejszych postaci na scenie światowej, że nawet bez żadnego dogadywania się znaleźli się w końcu w tym samym miejscu. I to w otoczeniu największych elit. Tak jak Misae, Ichirou powiódł teraz wzrokiem w kierunku areny, w stronę ich wspólnego kompana, przybierając na twarzy drobny uśmieszek rozbawienia. Tak jak poprzednia walka Shiroyashy z Kaguyą mogła być ciekawa, tak kompletnie nie rozumiał sensu boju jednego z najsilniejszych Uchiha z jakimś młokosem z tego samego klanu, nawet jeśli tamten był utalentowany.
– Ach, to ja niezbyt – mruknął już nie wcale tak wesołym tonem jak wcześniej i zgrzytnął na koniec zębami. W jego przypadku turnieje shinobi nie były niczym dobrym. Pierwszym wspomnieniem, jakie przychodziło do głowy, był oczywiście Pustynny Pogrom i późniejsze konsekwencje tego wydarzenia. Obecne wydarzenia Sogen zresztą też nie miały potencjału na pozostawienie po sobie miłych wrażeń, choć tu jeszcze dużo zależało od tego, jak potoczą się sprawy związane z zaginięciem Airan.
Westchnął cicho, starając się zapomnieć o czarnych myślach i wracając do rzeczy bardziej przyziemnych.
– Czyżbyś zostawiła Tomoe w domu, że tylko trójka? – odpowiedział szybciutko, wracając do wcześniejszych uśmiechów skierowanych do jasnowłosej. Tak naprawdę po prostu sprawnie wybrnął z sytuacji, bo w swoich słowach miał na myśli cztery osoby, które jako zespół wzięły udział w pewnym przedsięwzięciu domykającym istotny krok głównego celu ich organizacji. Seinin nie wiedział, że Souei zdążył czmychnąć z turnieju, aczkolwiek biorąc pod uwagę jego rezygnację z dalszych walk, można było się tego spodziewać. Matsuda zjawił się tu celem wykonania mafijnego zlecenia, nie zdobycia sławy.
– No hej, nie każde towarzystwo jest dobre jak twoje. Dosiądź się do cesarza, to po paru chwilach będziesz marzyć o wyfrunięciu na inną trybunę – odpowiedział możliwie dyskretnie, tylko dla uszu Yamanaki.
– Niestety. Unijni liderzy wysłali mnie, żebym siedział tu za nich, kiedy oni... sam w sumie nie wiem, co teraz mają takiego do roboty. A ja się okazuje, prawie każde stronnictwo tutaj ma jakąś sprawę, chcę się przymilić do nas, albo coś... – wyjaśnił, wzdychając cicho. Upił łyk alkoholu z czarki i zrobił małą pauzę.
– Niech się to szybko skończy – zaczął dość marudnie, ale po tym przeskoczył na bardziej wzniosły ton. – Najchętniej wróciłbym do naszych dalszych planów. Mamy wiele rzeczy do zrobienia, Misae, i chcę, żebyś brała w tym dalszy udział. Jesteś ważnym elementem naszej drużyny, nie zapominaj o tym – skończył, spoglądają w jej różnokolorowe oczy, chcąc tchnąć w nią więcej odwagi i śmiałości.
– A teraz wybacz, złapiemy się w dogodniejszych warunkach – dodał chwilę później, kolejny raz ostentacyjnie wzdychając, by uzmysłowić towarzyszce, jak bardzo mu ciężko i jak bardzo nie chce mu się pełnić tych wszystkich ról i obowiązków.
Później cmoknął delikatnie Yamanakę w policzek w geście pożegnania i poszedł Naokiego.
– No dobrze, to teraz będziemy mogli porozmawiać – oznajmił krótko.
Re: [Event] Loża
: 10 wrz 2022, o 11:51
autor: Sugiyama Orochi
Orochiemu dość długo zajęło załapanie, kto tak naprawdę spłodził Chirou - w końcu jednak uzyskał potwierdzenie z ust samego zainteresowanego i teraz widział już wyraźne podobieństwo między nimi. Tym bardziej, że młody zdecydowanie starał się naśladować biologicznego ojca i inspirować nim na każdym kroku, nawet w kwestii doboru ubrań. Dlaczego wcześniej tego nie widział? Z drugiej jednak strony... miał wątpliwości, czy osoba tak przyzwyczajona do wolności shinobiego-najemnika, która skupia się na podróżach i byciu tam, gdzie tylko mogą dziać się rzeczy ważne dla całego świata będzie chciała poznać nigdy niewidzianego potomka. Dlatego widząc, jak szykuje się chyba do spotkania z legendą i jednocześnie swoim ojcem, Orochi klepnął Chirou w ramię.
- Hej, jakby co, to pamiętaj - ojcowie potrafią być wredni. To tylko ludzie koniec końców. A ty jesteś świetnym shinobi, więc nie musisz się patrzyć na nikogo dookoła, jak długo robisz porządną robotę i dbasz o innych, dobra? Znajdź mnie potem jakbyś chciał pogadać czy cokolwiek. - rzucił cicho do niego tak, by tylko on usłyszał.
Tymczasem na stwierdzenie Naokiego-dono skinął głową i wyszczerzył zęby.
- A jak, zaskoczył mnie kompletnie. Świetna taktyka, mnie uratowały chyba tylko długie biegi dookoła Sarufutsu i siłowe treningi, tak to leżałbym już przygnieciony piachem od stóp do głów. Wychowaliście świetnego shinobi, Naoki-dono. - skłonił się, po czym oddalił - dając nieco prywatności tamtym.
W międzyczasie złowił go wzrokiem Yuu, którego unikał nieco w ostatnim czasie. Orochi westchnął w duchu, ale ostatecznie nawet się ucieszył, że chłopak jest w dobrym nastroju i zadowolony. Dlatego tym razem nie zniknął tylko przywitał się z nim serdecznie, odciągając go nieco na bok tak, by nie zasłaniał przypadkiem komuś areny.
- Czołem, młody! Dobrze cię widzieć! Wybacz, nadrabiałem trochę zaległości towarzyskie tutaj, w Kotei i trenowałem przed turniejem. - odparł, w pierwszym momencie unikając odpowiedzi na zadane pytanie. Potem jednak uznał, że nie ma to sensu i trzeba się zmobilizować do powiedzenia jakiegoś konkretu. - Masz na myśli do Sarufutsu? Cóż, szczerze powiedziawszy - prawdopodobnie będę wysłany gdzie indziej, więc chyba nieprędko. Poza tym mam trochę spraw rodzinnych, które chciałbym ogarnąć, a to może oznaczać podróże po całym kontynencie. Zresztą, ty teraz też będziesz mieć pełne ręce roboty, prawda? Chyba zacieśniamy współpracę z Ryuzaku, a twój star... twój ojciec i ty sam na pewno będziecie się w dużej mierze tym zajmować, Katsumi chyba nie ma tak dobrych kontaktów jak wy. No ale dobra, nawet jeśli nie zobaczę wszystkiego, to mam ciebie tutaj i możesz mi wszystko opowiedzieć, ze szczegółami. W ogóle, widziałeś walki tych kukiełkarzy? Jeden na pewno walczy w turnieju, a chyba jeszcze jakiś siedział na widowni, tak coś słyszałem. Musimy się z nimi spotkać! - rzucił do niego, po czym resztę dnia postanowił faktycznie poświęcić Yuu i jego problemom. Zadawał pytania, interesował się - wiedział, że młody ma na pewno dużo spraw na głowie. Oderwałby się jednak tylko, jeśli zobaczyłby Chirou wracającego... cóż, w złym nastroju. Wtedy umówiłby się z Yuu na wieczór, a zamiast tego ruszył pogadać z Chirou, o ile ten tylko by sobie tego życzył.
Następnego dnia natomiast ruszył na arenę, gdzie czekał na niego kolejny przeciwnik.
[Z/T]
Re: [Event] Loża
: 19 wrz 2022, o 20:26
autor: Papyrus
Nara Naoki wyprowadził Ichirou z Loży, do przedsionka, gdzie czekał wibrujący młodzieniec oraz stała znudzona strażniczka klanu Uchiha. Jednym przepraszającym spojrzeniem, Naoki wyprosił strażniczkę, która faktycznie się ulotniła, dając dwóm mężczyznom oraz dziecku chwilę prywatności.
Następnie Naoki skinął głową i… odszedł nieco na bok, zostawiając Ichirou z dzieckiem. Złotookim, brązowowłosym dzieckiem o śniadej cerze i ładnej buzi. Dziecko teraz wyglądało na jednocześnie przerażone i podekscytowane, wpatrując się swoimi wielkimi oczami w Ichirou i chyba próbując znaleźć słowa, żeby coś powiedzieć.
- To ja… tego… - zaczął, przełykając ślinę - Ja… chciałem się przedstawić, jak wygram walkę, żebym mógł pokazać, że jestem tak silny jak ty, ale się nie udało - powiedział dzieciak, zakłopotany. Ale kiedy zaczął już mówić, było mu łatwiej. - To tego, Uchiha mnie zjechał, a ja wiem, że mógłbyś z trzydziestu takich Uchiha położyć! Albo i więcej! Ale nieważne, chyba dobrze sobie poradziłem i… - chłopak potarł swoje ramię. - Ja… jestem Nara Chirou… moja matka… nie znałem jej, umarła kiedy byłem mały i byliśmy w Midori… nazwała mnie po ojcu, sławnym shinobim! K-klan Nara mnie wychował, ale… ale jestem Sabaku. Jak ty. I… mam tak samo na imię…
- Zdaje się, że jesteś moim ojcem.
Misae, jak tylko została porzucona przez Ichirou, który poszedł załatwiać ważne sprawy, została zawołana przez kuzynkę Aiko, a krzesło i lampka wina zostały natychmiast przygotowane. Sama Aiko uśmiechała się szeroko do Misae.
- Cóż, dobrze wiedzieć, że znasz się z takimi osobistościami, jak Ichirou z Sabaku. Trzymaj go blisko, strategicznie jest to dobry sprzymierzeniec - powiedziała kobieta z łagodnym uśmiechem. - Tak, wiem, wiem, tyle czasu się nie widziałyśmy, a ja od razu uderzam w polityczne noty. Nic na to nie poradzę, jesteśmy w miejscu, jakim jesteśmy. Dodatkowo, musisz wiedzieć, że w czasie twojej nieobecności w Soso, wszyscy się przesuwają cię, jak pionek na szachownicy. Twoje małżeństwo jest ważne dla klanu. Dlatego trzymasz się z daleka?
Re: [Event] Loża
: 20 wrz 2022, o 17:56
autor: Misae
Po jego minie nie miała wątpliwości, że w porównaniu do niej, ten nie darzy turniejów równie ogromnym sentymentem. Była to w stanie zrozumieć, choć Ichirou nie należał do osób okazujących słabości nie miała wątpliwości, że swoimi słowami wprawiła go w dyskomfort. Nie powinna czuć się źle, nie zamierzała zrobić mu przykrości ani go zranić, po prostu zagrała na nieodpowiedniej nucie i musiała ponieść konsekwencje pod postacią popsucia humoru szatyna. Szkoda, bo naprawdę ciepło robiło jej się na sercu kiedy widziała jego w tak zrelaksowanym wydaniu, kiedy uśmiech nawet rozbawienia gościł na jego twarzy. Za każdym razem nie mogła wyjść z podziwu jak wiele ma twarzy i warstw, jedyne na co mogła liczyć to to, że uda jej się przebić przez te najgrubsze by dostać się do tego co było najcenniejsze.
Z wolna uniosła rękę zaciskając delikatnie palce na wolnej dłoni Sabaku. Uśmiechnęła się bardzo łagodnie, kojąco. Tym drobnym gestem chciała odciążyć go lekko, by poprawić mu humor, a zarazem okazać wsparcie. Nie zamierzała zmuszać go do żadnej spowiedzi, w szczególności, że warunki i towarzystwo nie były korzystne. Chciała by po prostu poczuł się lepiej. By wiedział, że może na nią liczyć. Nie zamierzała wchodzić mu do głowy, wierzyła, że ten prosty gest przekaże więcej niż tysiąc słów. Ciepło drugiej osoby.
Szczęśliwie rozmowa potoczyła się dalej, przyjemnym i miłym rytmem. Dopiero teraz dotarło do niej, o którym z towarzyszy mówił. Poczuła kompilację bardzo zaskakujących emocji. Z jednej strony było jej głupio, że nie pomyślała o lisku, nie sądziła, że Ichirou może zauważać i uważać Tomoe, a z drugiej strony odczuwała radość i sentymentalny ucisk w sercu. Ten pustynny chochlik naprawdę zauważał fenka. Trudno jej było kryć uśmiech. To było coś małego, o cholernie dużym znaczeniu.
-Liczymy się za jedno zwyczajnie - zagadnęła licząc, że po jej minie nie dało się aż tak łatwo jej rozszyfrować. I to prawda. Skryty pod płaszczem fenek wyłonił swój malutki łepek. Stał tuż za swoją opiekunką. Ciężki materiał opadał mu na uszy. Ten tylko spojrzał na Ichirou. Usiadł, licząc, że nie zwraca na siebie zbyt dużo uwagi i ostentacyjnie ziewnął. Był zmęczony i znużony. Trzy dni chodzenia z tymi moczymordami dały mu się we znaki. Teraz najchętniej zawinąłby się gdzieś w mały kłębek i spał do samego rana.
Prychnęła cichym śmiechem pod nosem, gdy ten opowiadał o obecnym Cesarzu. Jego aktorskie wzdychania i stękania naprawdę ją bawiły. Chyba nie docierało do niej w aż tak wielkim stopniu jak ostatnie dni spędzone na ciągłym politykowaniu były nużące. Mogła się z ogromnym prawdopodobieństwem domyślać, lecz pewności mieć nie mogła.
-Może po prostu są tak oczarowani twoim urokiem, że nie mogą nie wykorzystać sposobności wspólnej rozmowy? - zapytała niewinnie, jednak w jej głosie czuć było pewną szpileczkę. Dalej badała granice ich zażyłości. Nie wiedziała na co może sobie pozwolić, a co będzie już przesadą. Dopiero uczyła się nowych granic, do których dopuścił ją Ichirou. Nie nazwałaby przyjaźni z Kyoushim dobrym treningiem do takiej gimnastyki intelektualnej, bo z Shiroyashiego można było czytać z niczym otwartej księgi, która sama na głos krzyczała co w sobie skrywa, co lubi, a co ją wkurza. Tu musiała zmusić swoją intuicję do pracy. To było ciekawe wyzwanie, a ona nie zamierzała dawać za wygraną. To mogło być ciekawe doświadczenie.
Szatyn przeszedł do spraw Klepsydry ponownie tego dnia zaskakując kunoichi. Otworzyła szerzej oczy ze dziwieniem, gdy złote tęczówki Ichirou spoglądały w te kolorowe Misae. Czy zdawał sobie sprawę z tego jak potrzebowała usłyszeć te słowa? Jak bardzo zależało jej na byciu częścią Klepsydry? Musiał wiedzieć, bo przecież nie powiedziałby tego tak po prostu. Nie wierzyła w przypadek jeżeli chodził o niego.
-Możesz na mnie polegać - w jej głosie słychać było pewność. Da z siebie wszystko. Nie ważne, że odbiegała od nich umiejętnościami. Nie podda się i pokaże swoją wartość.
Niestety wszystko co miłe musiało się skończyć. Skąpana w rumieńcu od cmoknięcia od Ichirou pokręciła z dezaprobatą głową.
-Uśmiechnij się chociaż trochę - zażartowała półgłosem, gdy ruszył w stronę Naoki’ego. Był to też dla niej samej czas by wrócić do krewnej. Z niskim skinieniem głowy i podziękowaniem przyjęła miejsce oraz wino, którego łyk upiła niemal od razu. Usiadła a pod jej nogami położył się i zaczął drzemać fenek.
-Kogoś jeszcze powinnam poznać? - zapytała z zainteresowaniem co do innych ludzi, których warto było poznać. Nie zamierzała się zagłębiać w swoje relacje z Ichirou, a prowadzić miłą rozmowę, zwłaszcza, że tak jak sama podkreśliła pora trochę po politykować. Skoro byli w loży tak należało.
W międzyczasie na arenie pojawili się zawodnicy. Kyoushi czekał na swojego oponenta więc jemu nie musiała poświęcać zbyt wiele uwagi. Gdy dostrzegła Masahiro i jeżeli ich spojrzenia się spotkali zamierzała pomachać mu z pogodnym uśmiechem, aby dodać mu animuszu. Choć wiedziała, że na pewno doskonale sobie poradzi, to trochę wsparcia nie zaszkodzi.
-Bardzo? - zapytała marszcząc w grymasie zakłopotanej dziewczyna, gdy Aiko opowiadała jak sprawy mają się w jej domu rodzinnym. Na pytanie odpowiedziała szczerze, wiedziała, że nie ma sensu kłamać.-Nie będę ukrywać, że nie napawa mnie pewnością ta wizja. Po tych szczenięcych latach spędzonych przykuta do łóżka, trudno mi zdławić tą ciekawość świata… nie mówiąc o tym, że obawiam się osoby, z którą mogłabym spędzić resztę życia. Nie każdy ma tyle szczęścia co moi rodzice, że poza korzyściami dla klanu zdobyli również wielką miłość. To prawdziwa łaska bogów, która boję się mogłaby na mnie nie spaść - gdy skończyła wzięła nieco większy łyk wina. Trochę ryzykowała mówiąc to wszystko.
Re: [Event] Loża
: 21 wrz 2022, o 00:18
autor: Mujin
Znalezienie Matsudy wiązało się z szeroko zakrojonymi poszukiwaniami. Miał kilka szlaków, którymi mógł podążyć i jednym z tych bardziej pewnych była arena. To był jego zawodnik. Jego oczko w głowie i gwarancja zysków. Z wysokim prawdopodobieństwem chciał na własne oczy przekonać się o skuteczności swojego czempiona. Gdzie by siedział? Był kimś ważnym, z tego co pamiętał. Ważną personą. Kupcem? Nie potrafił sobie tego teraz przypomnieć. Tak, raczej kupcem. Z Ryuzaku. Pełne imię: Matsuda Uki. Tyle miał i tyle potrzebował, włącznie z jego wyglądem. Na której z trybun znajdowałby się ważny, wpływowy człowiek? W jednej z czterech głównych loży, próbując siadać obok zwykłych ludzi? Dobre pytanie, bardzo dobre pytanie. Jakim człowiekiem był Matsuda? Na pewno szukanie robakami jednego człowieka pośród setek innych było zadaniem czasochłonnym i karkołomnym. A takich sektorów były cztery. Cztery razy dłużej. Nawet, jeśli jego umiejętności były idealne do przeszukiwania dużych ilości ludzi jednocześnie, to wolał tego nie robić. Dalsze zwracanie na siebie uwagi straży mogło być problemem dla jego osoby. Więc lepiej, na samym początku, spróbować prościej. Fizycznie i bezpośrednio.
Podszedł więc do wejścia do Loży. Do tego miejsca na trybunach, gdzie siedziały największe szychy. Liderzy, inne ważne persony, może nawet kupcy. Czy samemu mógł tam wejść? Potencjalnie nie, najpewniej nie. Gdyby sam organizował takie wydarzenie, to nie pozwoliłby byle komu wejść w to samo miejsce, gdzie 1% najważniejszych person na kontynencie. Jak więc przekazać mu wiadomość? Gdyby tylko potrafił wchodzić ludziom do głów, to sprawa byłaby znacznie łatwiejsza. A jednak nie, robakami nie potrafił wysyłać informacji. Mógłby co prawda wysłać więcej robaków i na odległość układać je w konkretne znaki przed twarzą mężczyzny. Ale najpierw musiałby go tam znaleźć, a i też ochrona w Loży musi być znacznie bardziej surowa, niż normalnie. Wpychanie tam robaków z chakrą nie było dobrym pomysłem w jakichkolwiek okolicznościach.
- Przepraszam. - zagadnął stojącego na wejściu mężczyznę. Pewnie strażnika, ale ktokolwiek z obsługi Loży także się nada.- Czy byłaby możliwość przekazania wiadomości dla Matsuda Uki-dono? Yokage Mujin musi z nim pomówić o jego zawodniku. To pilne. - poprosił. Nie był w pozycji do wymagania czegokolwiek i nie był uprzywilejowany w żadnym stopniu. Niestety. Nie miał też innego sposobu na komunikację z Matsudą, niż użycie kogoś innego. I zaznaczenie, że to pilne. Jak inaczej? Niestety gdyby posiadał umiejętności komunikacji z osobami na dalekie dystanse to może byłby w stanie przekazać Matsudzie odpowiednią informację. Nie był też jednak na tyle kompetentny, przede wszystkim był medykiem. Potem dopiero ninja.
Re: [Event] Loża
: 24 wrz 2022, o 00:32
autor: Ichirou
Spotkanie z jasnowłosą Yamanaką było niestety krótkim, ale za to miłym przystankiem w dzisiejszej politycznej podróży przez poszczególne grona zebranych w Loży. Przynajmniej przez te parę chwil nie musiał nadmiernie myśleć, ważyć słów i domniemywać ich późniejszych konsekwencji. Mógł odstawić na bok podpuszczanie Cesarza, przymilanie się do kupców, teatr przed siostrami Uchiha, grę kurtuazji przed innymi możnymi.
Ale na tym koniec. Niedługo później znów został wciągnięty w wir sogeńskich wydarzeń. Po całkiem śmiałym, choć niekoniecznie dla niego, pożegnaniu z Misae kiwnął jeszcze tylko głową i spełnił jej prośbę. Zdobył się na ten wysiłek i uśmiechnął się. Nieznacznie. I na krótko.
Za Naokim maszerował może jeszcze niekoniecznie z posępną i pełną grymasu miną, ale jednak wesołości w jakiekolwiek formie na próżno było u niego szukać.
Oczekiwał rzecz jasna rozmowy z przywódcą Nara. Jakichś wyjaśnień, nakreślenia sytuacji. Z jego strony rzecz jasna. Kiedy więc został zaprowadzony do przedsionka naprzeciwko gówniarza, który był źródłem ostatniego skandalu na klanem Sabaku w tle, skrzywił się w wyraźnym oburzeniu. Był przy tym trochę zdziwiony, nie odezwał się więc od razu, stąd chłystek miał okazję zacząć swoje jako pierwszy.
Stał, przyglądał się dzieciakowi i słuchał. Średnio obchodził go ten cały wstęp o chęci wykazania się. Czekał, aż młody przejdzie do sedna.
No i przeszedł, a twarz Seinina przybrała jeszcze większy wyraz skonsternowania. Milczał przez kolejne kilka sekund, zupełnie niedowierzają temu, co właśnie zostało mu wymożone. On ojcem tego smarkacza? Absolutnie niemożliwe.
- Co to ma być? - odezwał się z niezadowoleniem, wypierając przedstawioną mu informację. Spojrzał wtedy na Naokiego, jakby szukając z jego strony jakiegoś wyjaśnienia, sprostowania, a najlepiej przytaknięcia, że to wszystko jest głupim żartem, tanią prowokacją.
- A mi się tak nie zdaje - wypalił pełen przekonania, nawet nie zamierzając analizować, że to mogła być prawda. - Zresztą, która matka by nie chciała, żeby jej dziecko należało do kogoś wielkiej sławy? - dodał, krzyżując ramiona na klatce piersiowej. Jego zamknięta postawa jeszcze bardziej podkreślała zaistniały u niego syndrom wyparcia.
- Rozumiem, że dopiero teraz komuś przypomniało się takie coś ? I zdecydowano odezwać się o tym na głośnym turnieju, na oczach przywódców całego kontynentu i nie tylko. No błagam, w jaką grę gracie? Co chcecie osiągnąć? - odezwał się tu przede wszystkim do Naokiego, odnosząc się do niego jako lidera Nara, ale też i ogólnie reprezentowanego przez niego klanu. Klanu, dla którego jako najemnik wykazał się w wojnie parę lat temu, walcząc przeciwko Aburame. Klanu, który teraz w wielkiej podzięce pogrywał sobie nawe nie z nim, tylko nim.
Asahi był mocno poirytowany obecną sytuacją, ale starał się trzymać nerwy na wodzy. Jego mimika, gesty czy ton głosu zdradzały jednak pewne wzburzenie.
- Pomijając tę bzdurę, której nawet nie chcę więcej komentować, skoro chłopak, jak sam mówi, jest Sabaku, to powinien trafić pod skrzydła Sabaku - dodał chwilę później. Nie wiedział, jaki cel ma zaistniała szopka, więc zachowywał czujność, próbując wybadać intencje Naokiego.
Re: [Event] Loża
: 25 wrz 2022, o 22:06
autor: Papyrus
Ichirou
Na loży kilka rzeczy działo się jednocześnie. W pierwszej kolejności Ichirou rozmawiał ze smarkaczem, który właśnie oznajmił, że był synem sławnego senina. Kiedy ten absolutnie zaprzeczył temu, co powiedział dzieciak, sam dzieciak się naburmuszył i już miał zamiar coś powiedzieć, kiedy Naoki zdecydował się coś powiedzieć. Wcześniej naprawdę mu się nie chciało wtrącać czy cokolwiek tłumaczyć. Ale niestety - musiał.
- Nie gramy tu w żadną grę. Chirou… Ichirou, jak go nazwała jego matka, jest do ciebie bardzo podobny, jego matka przyszła do nas z dzieckiem i zmarła, oznajmiając nam, kto jest ojcem dziecka - stwierdził Naoki, kładąc dłoń na ramieniu chłopca. - Wychowałem go jak syna, ale chciał cię poznać i chce być taki, jak ty. Tyle. Wiem, że wplątałeś się w grę polityczną, ale nie wszędzie są ukryte podteksty. Jesteśmy tutaj tylko dlatego, żeby spotkać ciebie. Gdzie indziej mielibyśmy?
- Ale ja naprawdę jestem twoim dzieckiem! - zaprotestował Chirou, zaciskając zęby. - Dlaczego mama miałaby kłamać? Dlaczego Naoki-touchan miałby kłamać? Jesteś moim bohaterem! Chcę być taki, jak ty!
Chwilowo rozmowa o przejęciu dzieciaka przez klan Sabaku odeszła na nieco dalszy plan.
Mujin
Z drugiej strony, schodami do loży przybył również zdenerwowany Mujin. Scenka rodzinna rozgrywała się na boku, więc nie miał świadomości tego, jakie dramaty się tam rozgrywały, za to skupił się na poszukiwaniu swojego pracodawcy. Owszem, nie wpuszczono go do środka, ale strażnik skinął głową na jego słowa, i pan Matsuda został poproszony do wyjścia.
Matsuda zadowolony nie był. Nie dość, że miał kiepskie miejsce (nawet jeżeli był w loży), to jeszcze siedział z daleka od prawdziwych szych i mógł interesy prowadzić tylko w swoim gronie Ryuzaku. Cóż, nie był szczególnie bogatym, czy wpływowym kupcem. Dlatego też posiadanie takiego zawodnika, jak Taro, było zaskoczeniem.
Również dla samego Matsudy.
- No czego chcesz. Tylko szybko. Spisałeś się doskonale, Amari zasuwa nieźle, ale teraz ma walkę z tym słynnym Uchiha. Jak wygra, dostaniesz premię, nie ma co. Ale teraz, co chcesz?
Misae
Misae miała zupełnie inne problemy. Oczywiście, że Masahiro spojrzał w jej stronę, oczywiście, że jej odmachał, kiedy ona pokazała, że zwróciła na niego uwagę. To jednak zwróciło uwagę - nie dość, że całej loży , to jeszcze pani Aiko, które lekko się uśmiechnęła. Pociągnęła łyk wina, następnie kontynuowała.
- Ach, twoi rodzice. I miłość i korzyści dla klanu. Pamiętaj jednak, że też mieli bardzo ciężki okres, a ich miłość była wystawiona na swego rodzaju próby. Niemniej doskonale rozumiem, co masz na myśli. Jesteś jeszcze młoda, chciałabyś poczuć coś prawdziwego. Obowiązek wobec klanu nie przeszkodzi temu. To naturalne, że często pary kojarzone politycznie, mają swoje osobne życia, jeżeli rozumiesz, co mam na myśli.
Upiła kolejny łyk wina.
- Ale też widzę, że wpadł ci w oko ten młodzieniec? - zapytała, wskazując na Masahiro. - Może mielibyśmy inny pomysł, z kim cię ożenić, ale jest on akceptowalny. Mądra kobieta poznając odpowiedniego mężczyznę, potrafi się w nim zakochać. Senin też nie jest zły.
Re: [Event] Loża
: 26 wrz 2022, o 17:31
autor: Mujin
Mujin obwiał się jedynie jednego scenariusza. Że pójdzie do osoby zamieszanej w to wszystko. Do "mózgu" operacji albo do jego wspólnika. Że Matsuda okaże się głównym prowodyrem tej sytuacji albo że wie dokładnie, o co chodzi z Taro. Wtedy Mujin popełniłby niewyobrażalny wręcz błąd - przyszedłby do osoby, która wie wszystko, bez wiedzy, że to jest ta osoba. Jego trop urwałby się, nie miałby jak pójść dalej. Bo i jak? Śledzić Taro? Taro potrafił mu uciec. Na stół szpitalny? Mogło dojść do kolejnej sytuacji konfrontacyjnej, jak z Kanem. Wtedy to Mujin wylądowałby w lochu. Jego opcje były ograniczone i sięgnięcie do Matsudy było chyba jedyną sensowną z ich wszystkich. Nie przeszkadzało mu nawet, że kupiec nie wydawał się zadowolony. I że od razu wypalił o premii. Cokolwiek to go obchodziło.
- Mam problem z Amarim. Jego stan fizyczny jest podejrzany. - powiedział i zanim Matsuda zdążył mu przerwać, wystawił mu większość faktów. Prosto, bez okrężnej logiki czy innej gimnastyki intelektualnej. Zaczął bardzo szybko mówić. Nieco chaotycznie, ale w sposób w większości uporządkowany. Cicho, ale nie szepcząc. Miał dużo do powiedzenia i miał zamiar powiedzieć to wszystko.
- Jest chłodny, niczym trup. Nie daje się zbadać, nawet w obliczu potencjalnej śmierci przez moje wspomagacze. Sam zażartował, że może być kontrolowanym trupem, ale gdy nie potraktowałem tego jak żart... Siłowo dał znać, bym się w to nie mieszał. A kiedy czekałem na niego rano wokoło karczmy, to z niej nie wyszedł. A jednak pojawił się na arenie. Unika mnie. A jednak byłem w stanie dotknąć jego czoła i było to czoło człowieka. - mogły być to małe rzeczy, które samodzielnie nie wskazywały na nic podejrzanego. Nic niezwykłego. Ale ostatecznie, połączone i istniejące obok siebie, mogły świadczyć o jakiejś większej sprawie. O czymś innym. Groźniejszym, nawet. Mujin nie wiedział do końca co to mogło być, ale wiedział, że coś się dzieje. I miał zamiar dowiedzieć się, co. Za wszelką cenę.
- Matsuda-san. W najgorszym wypadku Amari Taro może być martwy i kontrolowany przez kogoś. A w najlepszym ukrywa przed nami coś niezwykle ważnego. Nie chce, bym ja, medyczny autorytet, go zbadał, bo wie że coś odkryję. Jeśli ty coś wiesz, musisz mi to powiedzieć. Cokolwiek dziwnego, nietypowego, dziwność którą zauważyłeś. Twoje podejrzenia, opinię. Cokolwiek. Tu nie chodzi już o mój albo twój zysk. Może chodzić o ludzkie życie. - nie zamierzał go o to prosić. Nie zamierzał się kajać i nękać o to. Miał zamiar wyciągnąć od niego wszystko. Jego podejrzenia. Jeśli ktoś pokroju Mujina mówił komuś, że coś jest podejrzane i że w najgorszym wypadku Taro może być martwy, to powinien wziąć to na poważnie. Mujin na pewno miał możliwości i wiedzę, do rozwiązania tego. Potrzebował tylko i wyłącznie surowych informacji i opinii. On znał go wcześniej, dłużej. On powinien wiedzieć więcej. A Taro, albo osoba go kontrolująca... Też musiał to wiedzieć. Że Aburame może być elementem, który to rozwiąże. Inaczej nie wzbraniałby się przed zbadaniem. Ani nie groził mu. Tak, to musiało być to. Wszystko pasowało zbyt dobrze i zbyt dokładnie.
Re: [Event] Loża
: 27 wrz 2022, o 18:28
autor: Misae
Czasem tak było, że człowiek zupełnie zapominał o tym, gdzie się znajdował. Gdyby na losowej trybunie zaczęła machać do Masahiro zapewne wszystkie spojrzenia zostałyby zwrócone w jej kierunku, jednak ze względu na mnogość twarzy na zawsze pozostałaby anonimowa i nierozpoznana, bo i skąd by wiedzieli, że to akurat ona a nie jedna z dziesiątek innych osób. Z drugiej strony czy powinna wstydzić się swojego zachowania? Nie zrobiła niczego nieodpowiedniego. Ot okazała wsparcie jednemu z wojowników, co spotkało się z aprobatą z jego strony. Jeżeli głębiej się nad tym zastanowić musiała zrobić duże poruszenie wśród wszystkich obecnych na tej ekskluzywnej trybunie. Została przyprowadzona przez jednego z najsławniejszych wojowników Uchiha - przez Kyoushiego, z którym idąc i żartując jak na bliskich przyjaciół przystało przyszli pod rękę, potem od razu porozmawiała z czystą przyjemnością i co było widać po chwilowym rozluźnieniu mimiki Ichirou - obustronnemu zadowoleniu z jednym z chyba najbardziej rozchwytywanych ludzi na loży, by siedzieć ramię w ramię z Aiko i machać do faworyta organizatorów. A to wszystko w ciągu kilkunastu minut od jej pojawienia się na miejscu.
Słuchała z uwagą słów Aiko, pociągając łyk wina. Nie wiedziała za dużo o kryzysie między jej rodzicami, jednak byli małżeństwem przez tyle lat, że naturalnym było, że mieli lepsze i gorsze chwile. Podejście krewnej było wyjątkowo pragmatyczne, może nawet trochę zaskakujące w pierwszej chwili, później dużo sensowniejsze. Było to spojrzenie dorosłej kobiety, doświadczonej, znającej życie. Zabawne zderzenie z infantylnymi marzeniami Misae. Dwa światy.
-Po prostu czasem porywa mnie iście literacka wizja świata - odparła, lekko zakłopotana, lekko żartobliwie, aby rozładować napięcie i powagę rozmowy.
Szybko Aiko pociągnęła temat Masahiro. Musiało do tego dojść. Za mocno rzucało się w oczy to co zrobiła. Nie przejmowała się tym zbyt mocno. Przywołała na usta spokojny i łagodny uśmiech. Mimo nieporozumień i czegoś na wzór sprzeczki miała dobre zdanie o tym shinobi’m. Wiedziała, że ma dobre serce, nawet jeżeli było to naiwne z jej strony biorąc pod uwagę długość ich znajomości.
-Masahiro-san? Poznałam go teraz na turnieju. Kibicuję mu by doszedł do rundy by zmierzył się z Kyoushim, wierzę, że byłaby to jedna z najciekawszych walk tego turnieju - w jej głosie nie było zawahania. Chciała być świadkiem tej walki. Wiedziała że wygrałby siwowłosy, bo jemu kibicowała z całego serca, jednakże widowiskowości nikt by im nie odmówił.
-Już była podjęta decyzja co do kandydata? - zapytała sprytnie w swojej opinii wymijając temat zaślubin z Seininem. Jakby się zastanawiać to trzymała blisko siebie mężczyzn, który zabawnym zbiegiem gwiazd i żartu bogów byli elitą elity, śmietanką świata ninja, prawdziwymi potęgami… nie, nie było to wcale planowane wcześniej.
-Cały czas rozmawiamy o mnie Aiko-sama, bardzo mi to schlebia, ale chciałabym wiedzieć też co słychać w rodzinnych stronach. Planowałam niedługo powrót, ale jestem pewna, że również od pani dowiem się co nieco - zapytała by sprawnie zmienić temat, ze swojego zamążpójścia na to co było dla niej najważniejsze. Jej bliscy. Rodzice. Może i sam klan.
Re: [Event] Loża
: 2 paź 2022, o 21:04
autor: Papyrus
Re: [Event] Loża
: 3 paź 2022, o 12:21
autor: Nana
Wybuch zatrząsnął całymi trybunami. Nana stała dopiero przy wejściu na arenę, jednak i ona poczuła wibracje podłoża. Zachwiała się lekko od razu odzyskując równowagę. Rozejrzała się po zmieszanych twarzach widzów. Nie była to część turnieju. Coś się działo. Tylko co? Wiele ją ominęło. Zaklęła w duchu, bo miała dwie możliwości. Mogła opuścić arenę i najlepiej całe Sogen. Nic jej tutaj nie trzymało. Rozkaz Fenisów był inny; polecenie Katsumi także było inne, ale dlaczego miałoby jej zależeć? Uchiha nic dla niej nie znaczyli. Byli odpowiedzialni za śmierć jej rodziców. Feniksy były dla niej jeszcze mniej ważne.
Czy cokolwiek w jej życiu miało jeszcze jakieś znaczenie? Już dawno nie widziała Toshiro, przez którego wstąpiła do organizacji. Gdzie podziewał się Kutaro? Właśnie. Ponownie została sama. Dobrze jej znane ukłucie w klatce piersiowej bolało, jednak od kilku dni starannie je ignorowała. Niestety nieskutecznie. Drugą opcją było powiadomienie Katsumi. Tego sobie życzyła, gdyby Nana zaważyła coś dziwnego. Liderka Uchiha pewnie sama już o tym wiedziała. Jedyne co pchało ją w stronę loży były informacje o jej rodzicach. Informacje, które posiadała tylko Shirei-kan. Nana wmawiała sobie, że były jej niepotrzebne, zbędne, że życie w niewiedzy całkowicie jej wystarczało.
Dziewczyna stała tak zaledwie ułamki sekund tocząc bitwę sama ze sobą. Przygryzła policzek od środka i więcej nie czekając ruszyła ile sił w nogach w stronę loży. Rozglądała się po drodze próbując wyłapać co się działo. Szukała potencjalnego zagrożenia, cały czas gotowa na unik czy kontratak. Był to atak wroga? Kto był wrogiem? Nie wiedziała nawet, w którym momencie jej oczy zaświeciły czerwienią, a całe otoczenie stało się wyraźniejsze.
Jeśli dotarła przedstawiła się strażnikom, którzy według Shirei-kan wiedzieli kim była. Zlustrowała jeszcze zebranych ze zdziwieniem widząc znajome twarze. W zależności od tego, w którym momencie dotarła zamierzała dostosować się do sytuacji. Cały czas jednak pilnowała swoich tyłów gotowa do uników, na tyle na ile była w stanie.
Ukryty tekst