Spotkał się z samym diabłem tego przedsięwzięcia. Prawdopodobnie najniebezpieczniejszym osobniku zaraz po samym Hanie, który miał potężne asy w rękawie i na pewno zamierzał z nich skorzystać. Był najmniej przewidywalny, nawet mniej od samego czerwonowłosego członka klanu Juugo. NES, bo tak śmiał się nazywać, posiadał w sobie coś, co zbliżało go do Shiroyasha - tę nutkę chaosu, która kierowała jego poczynaniami. Byli podobni, jednak kwestia podobieństwa nie miała tutaj najmniejszego znaczenia. Kyu wparował z wielkim impetem w kark człowieka, który wcale nie był rosły mężczyzna znany mu z wielu wydarzeń, w których udział brał Kjudasz. To ktoś inny, a jeżeli nie miał wytrzymałości tego skurkowańca, to prawdopodobnie właśnie zabił kogoś przypadkowego. To była ta taktyka NESa, który potrafił manipulować tak, by to jego przeciwnika zawsze dotknęło to co najgorsze - choćby wyrzuty sumienia. Jednak tym razem spotkał się z najgorszym możliwym dla niego przeciwnikiem. Białowłosy nie dbał o wyrzuty sumienia, a gdy posiadał cel, dążył do niego choćby po trupach, zgodnie z przypisanym sobie nindo, które wcielał w życie od początku drogi shinobi.
W tej chwili było podobnie. Nie dbał o cywili czy shinobi, którymi manipulował NES. To byli tylko pionki, którymi się wysługiwał, choćby wbrew ich woli, a sam szermierz z Sogen, musiał te pionki poprzewracać, by dostać się do królowej. Tym razem nic go nie osłoni. W głowie widział tylko obraz tej walki, w której miał wziąć udział, jednak niedługo później usłyszał krzyk niedawno poznanej Nany. Tak, to była ona, z Sharinganem w oczach, ta która zwróciła jego uwagę z pytaniem, które w tej chwili nie powinno paść. Nie zdawała sobie sprawy z istoty niebezpieczeństwa, które tutaj tkwiło o imieniu NES. Nie wiedziała, że to człowiek, który potrafi w nikomu niespodziewany sposób przywołać ogoniastą bestię z kaprysu. Musiała uciekać, a on chciał by Nana była bezpieczna. Gdy już był na polu bitwy, przygotował swoje dłonie, unosząc je nieco ku górze, w pozycji gardy by zacząć tę pieprzoną potyczkę.
-
Nie mam wyboru. Uciekaj stąd. - spojrzał tylko na sekundę, w jej stronę, by zauważyć gdzie się przesuwa i móc wybrać dogodną pozycję do wykonania... Póki co rozmowy. NES zdecydował się zasłaniać niewinnymi ludźmi, a jednym ze skręconym karkiem, który niestety trafił na but białowłosego szaleńca. Teraz rozgrywała się ważna gra psychologiczna, którą prowadził NES. Chaotyczny shinobi, nazywany Kjudaszem w tej jednak chwili swoim Sharinganem oceniał potencjalne rozwiązania na polu bitwy, by móc dostrzec rzeczy, które umknęłyby innym shinobi, takim jak pułapkom czy jakimś nieczystym zagraniom samego NESa. Trzeba było uważać i po prostu odskakiwać jak najszybciej od jego podejrzanych ataków, by samemu móc nawiązać ten jakże ciekawy kontakt by wyklaryfikować, czego chce jego przeciwnik.
-
NES... Kogo masz na myśli? Bo chyba nie mówisz o tym pieprzonym mesmerze? - to było kluczowe o kogo chodziło NESowi. Sam Kju nie tracił czujności i bacznie obserwował i korzystał z pozostałych zmysłów by nie dać się złapać w żadną pułapkę, by móc określić czy warto już zaatakować swojego rywala oraz jak to wykonać. W tej chwili był moment na rozmowę i pasywne działania, jednak był one konieczne. Zaproszenie by zniszczyć Yoshimitsu były od zawsze priorytetem Kjudasza, więc nawet NESowi mogło się upiec. Ale to był NES. Oszust pełną gębą. Nie mógł mu ufać ani odrobinę i nie zamierzał. A sam mógł to wykorzystać na jego niekorzyść i to był plan Kjudiniego. Oszukać oszusta, niełatwa sprawa. Ale kto mógł tego dokonać jak nie sam Siewca Chaosu.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst