[Event] Arena
- Papyrus
- Administrator
- Posty: 3679
- Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
- Ranga: Fabular
- GG/Discord: Enjintou1#8970
- Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Re: [Event] Arena
W święto Susanoo, rankiem, odbyło się spotkanie pięciu krajów. Sogen, reprezentowanego przez Uchiha Katsumi. Antai, reprezentowanego przez Kaminari Ukyo. Yusetsu, reprezentowanego przez Inuzuka Miyoko. Cesarstwa Morskich Klifów, reprezentowanego przez cesarza Waneko Satoshiego. Ryuzaku, reprezentowanego przez Takasu Tsuyo. Reprezentantów, którzy już od kilku godzin siedzieli w sali Siedziby Rodu Uchiha i słuchali odczytania traktatu pokojowego oraz jego szczegółowych warunków. Była to czysta formalność, ale formalność, która musiała zostać dopełniona, szczególnie, że jeszcze noc wcześniej były nanoszone poprawki.
Już od świtu trwały przygotowania do tego dnia. Zaczęło się od wizyty w świątyniach, żeby oddać cześć Susanoo, który był najważniejszym bogiem Wietrznych Równin. Było święto Zmiany Wiatrów - wiatry się zmieniały powodując zmiany prądów morskich, przez co przy wybrzeżach było więcej ryb i zaczynały się lepsze czasy. W tak ważnym dniu wypadało pomodlić się o szczęście i pomyślność, a także pokój na świecie.
- A przynajmniej niech będzie w naszych sercach - dodała Miyoko, klaszcząc dwa razy w dłonie, pochylając z szacunkiem głowę przed świątynią. Następnie odwróciła się do reszty. - Miejmy to już za sobą.
Trochę jednak minęło, zanim zwój z zapisanym pokojem został przekazany, z pełnym szacunkiem, między pięcioma władcami. Każde z nich ceremonialnie przybiło pieczęć na zwoju, każde pochyliło z szacunkiem głowę. Swój został sporządzony w pięciu kopiach, każda z nich była przekazana każdemu władcy.
W ten sposób zakończyła się wojna.
Po podpisaniu pokoju, piątka władców udała się na arenę, gdzie zebrała się śmietanka całego świata w oczekiwaniu na rozpoczęcie walk. Oraz oficjalne ogłoszenie pokoju. To drugie mogłoby się wydawać ważniejsze, ale ludzie byli ludźmi, chcieli igrzysk, szczególnie, ze ostatnio był dla wszystkich bardzo trudny czas.
Kiedy władcy weszli do Loży, większość miejsc była już zajęta. Z tyłu, w cieniu stali ochroniarze i doskonale wytrenowani shinobi i kunoichi, których zadaniem była ochrona obecnych tu gości. Wiele miejsc było zajętych przez bogatych kupców i magnatów, którzy wykupili te miejsca, mając nadzieję pokazać się wśród elity władzy. Nie byli oni szczególnie istotni, ale ich sakiewki tak, więc często byli zabawiani uśmiechem czy rozmową. W rzędach bliżej skraju areny siedzieli ludzie naprawdę ważni.
Na samym końcu siedziała Maji Airan i były tu miejsca dla reszty delegacji z Unii. Młoda kobieta wyglądała na niezwykle zaniepokojona i nieszczęśliwą, ale nikt nie zdawał się zwracać na to uwagi. Trochę dalej od niej było miejsce dla Cesarstwa. Siedzieli już tam Yuki Mikoto, która większość czasu patrzyła na wejście, czekając na przyjście Waneko. Hoshigaki Yusemi za to oparł się o barierkę przed nim, zwiesił ręce przez nią i obserwował to, co się działo pod nim - już nawet nie arenę.
Obok Cesarstwa została usadowiona Inuzuka Miyoko, ale kobieta tak naprawdę była obecna tylko w czasie ogłaszania pokoju - niezbyt interesowała ją walka na arenie i raczej spędzała czas na torze wyścigowym. Dlatego Ukyo został zostawiony sam z żoną i dziećmi. Obecność małżonki chyba go uspokajała, bo pakt pokojowy podpisał, nie próbując nic zmienić dnia ostatniego. Poza tym, miał do Raigeki wrócić z trójką dzieci, nie dwójką. Miał nadzieję, że otrzyma sharingana. Poza tym władzę na Murze przekazano zaufanemu generałowi Kaminari. Może nie uzyskał dobrych ziem, które zbliżyłyby go do Ryuzaku, ale i tak uważał się za wygranego.
Jego dzieci obserwowały arenę - oboje nieprzychylnie do siebie nastawione, ale jednak rozmawiające.
- Widzisz tego tam? - powiedziała Chino, kiedy pierwszy raz na arenie zauważyła Anzou. - Trenowałam go. Wygra wszystko.
Katsumi miała swojej miejsce na środku, jako gospodyni i najważniejsza osoba obecna tutaj. Po jej lewej stronie miał siedzieć Takasu Tsuyo wraz z jego doradczynią - Saiki Taney, która uśmiechnęła się na widok Katsumi wchodzącej do środka i jak tylko Tsuyo przyszedł - nachyliła się do niego, wyszeptała kilka słów, następnie wróciła do rozmowy, którą prowadziła z Yamanaka Aiko, przedstawicielką Karmazynowych Szczytów.
Interesujące było to, kto siedział po prawej stronie Katsumi. Pan Takeda Masatoshi, bogaty kupiec z Sarufutsu, stanowiącego centralny punkt między dwoma największymi szlakami przecinającymi prowincję Sogen - jednym prowadzącym ku Shi no Geto oraz Murowi i drugim, prowadzącym na południe prosto ku bogatemu Ryuzaku no Taki. Oba szlaki łączą się w tym punkcie w jeden, prowadząc ostatecznie do Kotei, stolicy Sogen. Takeda zręcznie wykorzystał swoje miejsce zamieszkania oraz nawiązał kontakty z Unią, szczególnie z klanem Ayatsuri, których mechanizmy, wynalazki i koncepcje są przez Takedę rozprowadzane na wschodzie kontynentu. Jednak jego obecność tutaj, szczególnie po prawej stronie Katsumi, była… interesująca. Nawet biorąc pod uwagę, że w czasie wojny pan Takeda niebotycznie się wzbogacił i urósł do ważnej figury w Sogen.
Jednak był tam. Na widok Katsumi on i jego małżonka wstali i serdecznie się przywitali. Tak samo serdecznie pan Takeda przywitał się z Tsuyo. Panowie się wyraźnie znali, wymienili uprzejmości, a następnie Tsuyo rzucił:
- Kiedy to ogłosicie?
- Tak jak zostało zapowiedziane w listach, po finale - odpowiedział pan Takeda, uśmiechając się do Katsumi.
- Oby - powiedział ostrzegawczo Tsyuo.
Słysząc ton jego głosu, Nara Naoki, który siedział trochę z tyłu i wyglądał na niezainteresowanego i zmęczonego, otworzył jedno oko. Spojrzał na całą trójkę i ich tajemniczą wymianę zdań. Jego spojrzenie, o dziwo, zauważyła pani Takeda, uśmiechnęła się do niego, a następnie szepnęła coś do męża, który skinął głową i wraz z innymi zajęli swoje miejsca obok swojego syna - siedemnastoletniego Yuu.
Panicz Yuu, zwany przez niektórych Wypłoszem lub Małą Mendą (pieszczotliwie), był wysoce niezadowolony, że znajdował się w loży i pokazywał to na każdym kroku. Delegacja Unii mogła rozpoznać w nim młodzieńca, który wcześniej przyjął ich w posiadłości, zignorował wszystkich ważnych przedstawicieli i albo wydłubywał bród zza paznokci albo kręcił sobie świeżo wyhodowanego wąsa. I był jedną z najlepszych partii w Sogen.
Wszyscy zawodnicy zostali zaproszeni na ceremonię otwarcia Turnieju Pokoju i ustawieni przez sędziów na arenie, aby zostali zaprezentowani całemu światu, który zebrał się na wydarzeniu. Ludzie na trybunach, a przede wszystkim w loży dla ważnych, musieli zobaczyć, kto będzie walczył i czy są jakieś konkretne indywiduua, na które należało zwracać uwagę. A tłum był dość kolorowy, przez co niewiele osób tak naprawdę rzucało się w oczy. Część osób wprost próbowała nie rzucać się w oczy. Z co bardziej wyróżniających się jednostek był na pewno Hideaki z klanu Inuzuka, ze względu na dwa psy przy jego nogach czy Seno z klanu Hoshigaki o niebieskawej skórze i ostrych zębach, która próbowała rzucać się w oczy jak najmniej. Jakby ktoś miał obstawiać wiek - najstarszym zawodnikiem musiał być ciemnoskóry Taisho z klanu Kaguya, spokojnie, statecznie stojący i przewyższający wzrostem większość przy nim. Najmłodszym zawodnikiem prawdopodobnie był Chirou z klanu Nara, który stał obok dwóch ognistowłosych Juugo, i niemal wibrował, wbijając swoje - z daleka niewidoczne - złote oczy w lożę
Było kolorowo, było różnorodnie. Walki zapowiadały się niezwykle ciekawie.
Samo otwarcie Turnieju Pokoju przebiegło sprawnie i, w porównaniu z przygotowaniami, niemal niezauważalnie. Kiedy już wszyscy dygnitarze usiedli, Katsumi podeszła do brzegu loży i uniosła rękę prezentując rozwinięty, krótki zwój z podpisanym pokojem. Gest był tylko symboliczny, dający znać wszystkim dookoła, że już było bezpiecznie i dobrze. Że wszystko, co złe się skończyło i zmierzało ku lepszemu. Następnie zwinęła zwój i skinęła głową do sędziów, którzy stali na arenie, dając im znać, żeby odesłali resztę zawodników poza tymi niezbędnymi i rozpocząć pierwszą serie walk. Sama wróciła na swoje miejsce.
Uchiha Masahiro był dość zadowolony z życia. Kilka ostatnich miesięcy - lat! - było bardzo trudnych i musiał mieć bardzo dużo samozaparcia, żeby iść dalej. Widział już bardzo wiele, a jego pokolenie nie miało szczęścia. Niektórzy uciekli z wioski mając nadzieję na lepsze życie z dala od rodziny, inni unikali pracy jak ognia. Jeszcze inni wybyli z wioski, żeby wykonywać sekretne misje. A najwięcej ich zginęło. Ilu to młodzieńców, ile dziewcząt z jego pokolenia już zginęło w niepotrzebnych konfliktach? A on trwał. I parł dalej. Chronił kogo się dało. Pomagał komu się dało. I zawsze patrzył z nadzieją w przyszłość
Być może dlatego wszystko się zaczęło układać. Wojna się skończyła, coraz więcej osób dostawało pomoc po niej, cały świat zjawił się na pokojowym wydarzeniu i wyglądało na to, że chociaż niektórzy kręcili nosami, miało wszystko odbyć się tak, jak powinno. Mianowano go Kogo, przebąkiwano coś o randze Senina. Katsumi-dono powiedziała mu wyraźnie, że jeżeli zostanie zmuszona do odejścia ze stanowiska po tym, co wydarzy się na Turnieju, będzie robić wszystko, żeby klan wybrał jego na następnego Shirei-kana. A on był na to gotowy. Chciał tego od dzieciństwa i wiedział, jak poprowadzić klan ku lepszemu. Wiedział, jak pomóc w rozwoju Sogen. Wiedział, że jest odpowiednim kandydatem.
Tym bardziej, że nawet udało mu się przezwyciężyć zakłopotanie, które odczuwał przy dziewczętach i spotkał przeuroczą młodą kobietę z Karmazynowych Szczytów. Nie to, że sobie coś wyobrażał - kręciło się przy niej wielu adoratorów, z tego co widział. Ale już samo to, że chciała z nim zamienić kilka słów i była chętna na zwiedzanie Kotei razem z nim.
Cóż, życie zaczynało być naprawdę dobre.
Nawet, jeżeli będzie musiał trochę powalczyć na arenie i zaprezentować, że z Sogen należało się nadal liczyć.
Loża:Turniej został oficjalnie otwarty. Osoby, które biorą udział w pierwszej turze walk mają moga jeszcze wrzucić odpisy, zanim przeniosą się do tematu walk, ale mają nie więcej niż 24h od wrzucenia tematów.
Jest dla was dostępny teren całego Kotei - dajcie znać, jeżeli chcecie iść gdzieś, gdzie nie ma rozpisanego tematu, będziecie chcieli rozmawiac z NPC, podsłuchiwać NPC. Będę obserwować i wtrącać się, jeżeli zajdzie taka potrzeba.
W dalszym ciągu mamy open world.
Uchiha Katsumi
Takeda Masatoshi
Takeda Sayuri
Takeda Yuu
Takasu Tsuyo
Saiki Taney
Cesarz - Waneko Satoshi
Yuki Mikoto
Hoshigaki Yusemi Młodszy
Kaminari Ukyo
Kaminari Chino
Kaminari Sawao
Inuzuka Miyoko
Sharikou
Yamanaka Aiko
Nara Naoki
Maji Airan
Wymienieni Zawodnicy:
Uchiha Masahiro
Nara Chirou
Inuzuka Hideaki
Urumi Sasame
Tanaka Misaki
Kaguya Taisho
Sanomari Seno
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
- Papyrus
- Administrator
- Posty: 3679
- Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
- Ranga: Fabular
- GG/Discord: Enjintou1#8970
- Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Re: [Event] Arena
Loża:
W czasie Turnieju Pokoju zwykli ludzie bawili się całkiem nieźle. Pierwsze walki wzbudziły mnóstwo emocji, było kilku rannych, byli wygrani i przegrani. Wygrani byli na ustach wszystkich i zaczynali być znani i rozpoznawani.
Gazo Shizaki chyba najmniej - jego walka nie była szczególnie widowiskowa, ale chłopak mimo wszystko był z siebie zadowolony. Reprezentował ukochaną ojczyznę, ukochane miasteczko i klan. Miło było pokazać, udowodnić siłę Uchiha i Gazo, szczególnie po tej dziwnej wojnie i po tym, co zostało z kraju po niej. Może ludzie znów w nich uwierzą - że Uchiha będą potrafić ich ochronić. Może teraz będzie to możliwe.
Sasame z klanu Juugo wygrała w dość widowiskowy sposób i była jedną z osób, które najbardziej zapadły w pamięć widowni. Piękna, silna, o czerwonych włosach, do tego traktująca swojego przeciwnika bardzo ostro. A nie miała łatwego zadania - Hatagi był z klanu Nara. W pewnym momencie nawet wydawało się, że miał przewagę.
Mało uwagi początkowo zwracano na walkę dwóch nastolatek - Sayaki i Misaki - nie wydawały się zbyt silne, jednak widownia na trybunach stosunkowo szybko została wyprowadzona z błędu, widowiskowymi i gorącymi technikami w wykonaniu reprezentantki z klanu Douhito. Misaki również zaprezentowała wysoki poziom podczas starcia i pomimo wielu odniesionych ran, do samego końca próbowała przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, uciekając się nawet do ryzykownych wymian ciosu za cios.
Imponującymi umiejętnościami popisała się Seno Sayomari. Już na samym początku walki jej arena zamieniła się w jezioro. Doskonale współgrało to z jej pozostałymi zdolnościami, które w większości bazowały na żywiole wody. Jej przeciwnik, młody Azuma Uchiha, wykazał się jednak niezwykłymi umiejętnościami. Potężna seria technik Uwolnienia Ognia pozbyła się sporej ilości wody, a także przebijała się przez kolejne wodne defensywy. Do tego wydawało się, że stosuje on dodatkowe sztuczki, bo w kluczowych momentach jego przeciwniczka zdawała się nie zachowywać racjonalnie. Najwidoczniej zmącił jej wzrok swoim doujutsu.
Zdecydowanie najgłośniejszą walką można było określić tą, którą stoczyli Hideaki Inuzuka oraz Sumizato Umezume. I to nie tylko dzięki okrzykom, które charakteryzowały każdy atak dziewczyny. Hideaki oraz jego dwa psy mając przewagę liczebną, próbowali otoczyć dziewczynę. W pierwszych momentach nie wychodziło to tak jak chcieli, dlatego plan zmienił się na prawdziwą kanonadę wybuchów. Wyrzucane kunaie eksplodowały przez doczepione do nich notki, ulubioną turniejową broń wielu ninja. Umezume także potrafiła odpowiedzieć wybuchem. Te zdawały się po prostu pojawiać na jej rękach, czym skutecznie odbijała prawie każdy skierowany w nią atak. Dopiero połączone siły całej trójki przeciwników, którzy atakowali ją raz za razem sprawiły, że sędzia musiał przerwać ten pojedynek.
Dużym zaskoczeniem była taż walka Kaminari Hany z Akimichi Chouraku. Nie był to może pojedynek gigantów (przynajmniej w przenośni). Walka byłaby przeoczona, gdyby nie to, że Hana była sprytną kunoichi i właśnie to sprawiło, że część tłumu zwróciła na nią uwagę. Jej zdolność używania klonów i rozumu, aby uwięzić w wodnym więzieniu o wiele silniejszego od niej chłopaka, wzbudziła podziw.
Noc po pierwszych walkach wydawała się bardzo spokojna. Ot tu jedna burda, tutaj druga, ktoś się popłakał, ktoś kogoś okradł, ale poza mniejszymi incydentami nie działo się nic tak naprawdę złego. Nie było konspiracyjnych szeptów między wrogami, nikt nikogo nie podsłuchiwał. Nikt nie został zamordowany ze względu na posiadanie zbyt dużej ilości informacji.
Do samego Kotei ściągało coraz więcej ludzi - tak bardzo, że niektórzy musieli się rozbijać w obozie uchodźców pod miasteczkiem. Było to trochę dziwne, ponieważ samo Kotei było przepełnione i ciężko było znaleźć miejsce na Arenie, żeby obserwować walki. Strażnicy teraz już bardzo uważali na to, kogo wpuszczają, a kogo nie. Ludzie z miasteczka - czy ci, którzy dotarli wcześniej, nie mieli problemu z poruszaniem się po Kotei.
Jedną z zauważalnych rzeczy była też ilość członków gwardii cesarskiej, którzy kręcili się po ulicach. Było bardzo łatwo ich rozpoznać po bardzo charakterystycznych zbrojach, które ktoś z innych czasów mógł określić jako zbroje szturmowców-samurajów. Jednak w tych czasach nikt nie miał takich skojarzeń i ludzie przyjmowali ich wyłącznie jako dziwnie wyglądających obcych, mając nadzieję, że nie będą robić za dużo zamieszania. Sam Cesarz przeszedł się po Kotei wieczorem po walkach. Oczywiście, chroniony przez swoją gwardię, ale też i przez ninja klanu Uchiha. Towarzyszyła mu Yuki Mikoto, ale Hoshigaki Yusemi powiedział, że zajmie się swoimi rzeczami i pozwiedza sam. Nikt go nie wdział przez noc.
Następnego dnia na trybunach również się nie zjawił. Jednak dwa liściki miały odnaleźć swoich odbiorców w pewnym momencie.
Nie było też Airan.
Poza tym niewiele zmieniło się w loży na trybunach. Na pewno wymienili się strażnicy, niektórzy kupcy byli trochę skacowani, Kaminari Chino natychmiast zaczęła nabijać się z "przybłędy" na arenie, a Takeda Yuu był jeszcze bardziej znudzony. Oczywiście do momentu aż Sugiyama Orochi nie pokazał się na arenie, wtedy niemal że wskoczył na barierkę (jego ochroniarzom udało się go powstrzymać) i chciał dopingować swojego przyjaciela. Wycofał się jednak, kiedy ten zrzucił część swojego odzienia.
- No naprawdę… - prychnął Yuu, usiadł i skrzyżował ręce na piersi, ostentacyjnie niezainteresowany. Oczywiście, przeszło mu niemal natychmiast. - Jak skończy to do niego zejdziemy! Może będzie chciał wrócić!
Uchiha Katsumi
Takeda Masatoshi
Takeda Sayuri
Takeda Yuu
Takasu Tsuyo
Saiki Taney
Cesarz - Waneko Satoshi
Yuki Mikoto
Kaminari Ukyo
Kaminari Chino
Kaminari Sawao
Inuzuka Miyoko
Sharikou
Yamanaka Aiko
Nara Naoki
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
- Papyrus
- Administrator
- Posty: 3679
- Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
- Ranga: Fabular
- GG/Discord: Enjintou1#8970
- Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Re: [Event] Arena
Uchiha Katsumi
Jak to mówiono w Prastarym Lesie - im dalej w las, tym więcej drzew. No, może mówiono tak wszędzie. W każdym razie, było jeszcze kilka innych walk, które odbywały się na Turnieju, niż te, które miały miejsce do tej pory. Nie wszystkie były godne uwagi, ale była para ciekawszych, a dodatkowo ktoś mógł być zainteresowany walką znajomego dzieciaka.
Do pierwszej z walk zaproszony został Nara Chirou, a jego przeciwnikiem miał zostać Yamagata Josuke. Pierwszy na arenie stawił się przedstawiciel klanu z Midori. Bardzo młody chłopiec, który swoim wyglądem nie przypominał typowego przedstawiciela rodu, który reprezentował. Ciemniejszy odcień skóry czy brak włosów spiętych w kucyk nie pasowały do Nary. Kto wie, może sposób walki, spryt i inteligencję będzie już bardziej podobna do tego co prezentują osoby z Midori. Niestety w tej walce niedane będzie komukolwiek się o tym przekonać. Josuke został jeszcze dwukrotnie wywołany, ale nikt nowy na arenie się nie stawił. Kolejny raz publiczność zamiast dobrej walki musiała obejść się smakiem i zaakceptować, że drugi już pojedynek zostanie zakończony przed brak stawiennictwa jednej ze stron. Trochę rozczarowujące, ale nic nie dało się z tym zrobić. Chirou został ogłoszony zwycięzcą. Młodzieniec kolejny raz spojrzał w kierunku loży dla najważniejszych gości, po czym odwrócił się na pięcie i opuścił pole walki.
Zdecydowanie sporą uwagę przykuwała walka, która toczyła się na następnej sekcji areny.
Uchiha Masahiro stawił się na arenie właściwie natychmiastowo gdy tylko został wywołany. Uchiha zadbali o to, aby ich główny przedstawiciel pokazał się z jak najlepszej strony już od pierwszych sekund. Tłum wiwatował, gdy Masahiro uniósł dłoń aby ich pozdrowić. Jego przeciwnikiem był Funai Ichizo. Niezbyt głośne nazwisko, zwłaszcza w Sogen, chociaż niektórzy przybysze z Shigashi mogą kojarzyć tego zamaskowanego mężczyznę z białym haori. Często współpracował on z tamtejszymi władzami, a jego specjalnością były śledztwa i walki z przedstawicielami mafijnego półświatka.
Walka natychmiast wkroczyła na najwyższe obroty. Masahiro złożył pieczęć i posłał ogromną, ognistą głowę smoka prosto w kierunku swojego przeciwnika. Przeciwnik odpowiedział mu kamienną wersję, posyłając swojego smoka z ziemi przed sobą. Techniki trafiły w siebie, znosząc się wzajemnie. Teraz to Ichizo przeszedł do ataku, zmieniając swoją pozycję w kierunku jednego ze swoich podestów i składając cztery pieczęci do kolejnej techniki. Wystrzelił 12 kulistych ładunków elektryczności, które swoim obszarem pokryły znaczną część pola ucieczki Uchihy. Ten jednak sprawnie przemieszczał się przeskakując na boki i wymijając każdy ze skierowanych w niego ataków. Masahiro nie poprzestawał wyłącznie na unikach, sięgnął do swojej kabury wyrzucając kilka shurikenów, a po złożeniu kilku pieczęci wyrzucone metalowe gwiazdki zajęły się ogniem. Ich lot wyraźnie przyspieszył i przeciwnik musiał mocno uważać, żeby jakoś z tego wyjść. Nie było tutaj specjalnej zabawy. Obaj zawodnicy stawiali na najpotężniejsze techniki w ataku, jak i obronie. Tym razem do osłonięcia się Funai wykorzystał wiatr, który zaczął wokół niego wirować z ogromną prędkością, tworząc powietrzną barierę, która bez problemu zbiła nadlatujący atak. Natychmiastowo potem nastąpiło klasnął on w dłonie, a cała woda zebrana w sporym zbiorniku pośrodku areny uniosła się w ogromną, wysoką na pięć metrów i szeroką na całą arenę falę, która mknęła przed siebie. Uchiha był już jednak po drugiej stronie. Czyżby przeciwnik tego nie dostrzegł? Szybko naprawił swój błąd, składając pieczęć Kai i wychodząc z genjutsu, które mamiło jego oczy. Wymiana sporą ilością technik zapewne trwałaby jeszcze długo, Uchiha miał pełne ręce roboty z kolejnymi Uwolnieniami wszystkich żywiołów, które prezentował jego przeciwnik. Wzajemne bronili się przed technikami przeciwnika.
Aż do kluczowego momentu. Uchiha opuścił na chwilę głowę, a następnie spojrzał prosto w oczy przeciwnika. Ichizo mógł dostrzec trzyłezkowego Sharingana i... To był właściwie koniec. Jego ruchy momentalnie się zatrzymały, grymas bólu został jednak zasłonięty przez maskę. To jednak dawało Masahiro już pole do dokończenia dzieła. Szybkim skokiem skrócił dystans do przeciwnika, dobywając w locie kunaia i przyłożył go do szyi przeciwnika. Nie musiał nawet wymierzać tego ataku. Zatrzymał go na milimetry przed jego szyją. Tłum wybuchnął gromkimi brawami jeszcze zanim ogłoszony został zwycięzca. Nie było jednak z czym dyskutować. Uchiha całkowicie unieruchomił swojego przeciwnika oraz postawił go w sytuacji bez wyjścia gdzie jeden drobny ruch mógłby się skończyć jego śmiercią. Sędzia nie czekał dłużej i uznał Masahiro zwycięzcą tego pojedynku.
Przed ostatecznym rozstrzygnięciem tego kto będzie uczestniczył w następnej rundzie turnieju, widownię czekała jeszcze jedna walka, która zapowiadała się zdecydowanie widowiskowo. Obaj uczestnicy mieli na trybunach swoich fanów i kiedy tylko ich imiona zostały wywołane, uniosła się przepełniona niecierpliwością i ekscytacją wrzawa. Taro Amari, który był pierwszym z jej uczestników wszedł pewnym siebie krokiem na pole walki, na jego twarzy malował się drobny, szelmowski uśmieszek. Podczas oczekiwania na swojego przeciwnika, mężczyzna sięgnął za pazuchę i wyciągnął coś stamtąd aby następnie przechylić to do ust, połknąć i wyrzucić resztę na ziemię. Drugą osobą, której nadeszła kolej na walkę był Akimichi Hinomaru, który wszedł na arenę w towarzystwie okrzyków, które najbardziej rozbrzmiewały z sektora upodobanego sobie przez innych grubokościstych z Sakai. Hinomaru był wysokim mężczyzną o masywnej budowie ciała, jednak w sporym przeciwieństwie od niektórych innych członków jego klanu, u niego pomimo warstwy tłuszczu, było również widać potężne mięśnie. Mężczyzna przeszedł na swoją pozycję a jego twarz wyrażała determinację oraz zacięcie. Kiedy znalazł się już na miejscu, zerwał z siebie haori z herbem klanu, odsłaniając czarne mawashi, które było jedynym co miał na sobie i ustawił się w gotowości do walki głośno przy tym tupiąc co rozchodziło się echem po arenie. Sędzia spojrzał jeszcze raz pod dwóch zawodnikach i kiedy był pewny że obaj są gotowi do walki to rozpoczął on starcie i błyskawicznie usunął się z pola walki.
Hinomaru nie był typem osoby, która patyczkowała się w czymkolwiek i od razu ruszył prosto przed siebie z zaskakującą jak na jego posturę prędkością. W tym czasie Taro ciągle nie poruszył się z miejsca, jedynie przeciągnął się mocno. Akimichi przeskoczył nad zbiornikiem wodnym i wykonał cios w kierunku oponenta a jego potężne ramię wielokrotnie się powiększyło, sięgając aż do samego Taro. Ten widząc nadlatujący cios prychnął głośno i jedną ręką zablokował uderzenie co spowodowało rozejście się widocznej niemal gołym okiem fali uderzeniowej, która dodatkowo pokruszyła pobliskie kamienne murki. Cała widownia wręcz zamarła na widok czegoś takiego. Taro, jednak najwyraźniej nie skończył ze swoim widowiskiem i sam przeszedł do kontrataku. Mężczyzna dosłownie zniknął z pola widzenia aby następnie pojawić się tuż przed zaskoczonym Akimichim. Szybki cios pięścią w brzuch sprawił że Hinomaru przeleciał przez całą długość areny i koziołkując uderzył ciężko w ścianę na której pojawiło się sporo pęknięć, jednak nie wyglądało na to aby był on już wyeliminowany z walki. Mężczyzna pozbierał się z ziemi i zmierzył dość mocno zaskoczonym wzorkiem Taro, teraz stał jak gdyby nigdy nic w tym samym miejscu gdzie przed chwilą zadał cios Akimichiemu. Zwalisty mężczyzna nie dając się wybić z równowagi zachowaniem przeciwnika, złożył szybko pieczęć, powiększając swoje ciało do rozmiarów sporej kuli a następnie zaczął się niesamowicie szybko toczyć, dodatkowo otaczając swoje ciało ogromnymi, czarnymi igłami. Kula niesamowicie szybko pomknęła przez arenę zmierzając na spotkanie z Taro, jednak tuż przed zderzeniem, Amari zniknął aby pojawić się obok toczącej się kuli i zadał jeszcze jedno, potężne uderzenie pięścią, posyłając kulę w bok, prosto w kamienny podest, redukując go przy tym do niezgrabnej kupki porozrzucanych kamieni. Tym razem jednak Hinomaru nie wyglądał jakby miał już się podnieść. Jeszcze przez chwilę na trybunach trwała cisza aby następnie wybuchnąć wiwatami na cześć kolejnego zwycięzcy pierwszej rundy turnieju. Sędzia również wszedł na arenę aby obwieścić zwycięstwo a tabun medyków od razu zajął się niesamowicie poturbowanym Akimichim.
Walki zajmowały umysły większości osób obecnych na Turnieju, jednak nie wszyscy byli aż tak nimi zainteresowani. W Kotei działy się RZECZY, które zaprzątały umysły niektórych osób ważniejszych osób. Na przykład - Airan zaginęła i cała Unia spędzała teraz czas na poszukiwaniu jej. Księżniczka z Pustyni prawdopodobnie uciekła z Kotei, aby dostać się do swojego kochanka w więzieniu Inuzuka, ale nie było to pewne i teraz nie dość, że Ichirou miał ten problem na swojej głowie, to jeszcze zaangażowane zostały dwie drużyny Uchiha i poważny mężczyzna o grobowym głosie z Siedziby Władzy.
Ten sam mężczyzna, Sugiyama Kurayami, wywrócił do góry nogami cała organizację pracy w Siedzibie Władzy, zaostrzając kontrole (które, szczerze mówiąc, były niewystarczające - dyscyplina przez Turniej i festiwal trochę się poluzowała, a fakt, że było dość spokojnie w tym pomogło). No i doszło do kilku mniejszych (pobicie się w szpitalu) czy większych incydentów. Większym incydentem - oczywiście ukrywanym przez szanownymi gośćmi - były włamania. Ktoś ośmielił się włamać do domu rodziny Sugiyama (Orochi miał wkrótce usłyszeć jak bardzo była to jego wina) oraz włamanie do gabinetu Katsumi. Gdyby ktoś zapytał małego Chirou, ten by powiedział, że "Z całą pewnością wydawało mi się, że być może ktoś się włamał, ale nie grzebał w naszych rzeczach." W każdym razie - na pierwszy rzut oka nic poważnego nie zniknęło (nie licząc zdewastowanego gabinetu Sugiyamy i skrzywdzonego Inugamiego, który tylko chciał, żeby szanowny gość nie wychodził!). W każdym razie - w Kotei był włamywacz.
Oczywiście Katsumi doskonale wiedziała, kto się włamywał (poza jej własnym gabinetem). Musiała się jednak jeszcze dowiedzieć, że jej szpieg… no nie był najlepszym szpiegiem.
Ona sama miała swoje sprawy na głowie. Rosnące napięcie pomiędzy Cesarstwem a Ryuzaku było wyczuwalne na Loży, a ich mała batalia o poparcie Unii (ot, zwykła zabawa, w końcu żaden z nich nie traktował Ichirou szczególnie poważnie - był ważnym gościem, ale nie widziano go jako gracza politycznego) miała się rozwijać. Musiała jeszcze pogonić Azumę, żeby ten przyszedł z wybranym przez siebie dzieckiem. Najmniej problematyczni okazali się Nara Naoki (co było do przewidzenia) oraz Inuzuka (chociaż Katsumi jeszcze nie wiedziała, co działo się na wyścigach).
Było kilka spraw, o których myślała - o potencjalnym spisku, o dziewczynie - Nanie oraz - tym razem z zadowoleniem - o tym, że jej faworyt i zastępca, Masahiro, pokazał pięknie co potrafi na Arenie. Wszyscy z Sogen pokazali się z bardzo dobrej strony. Można było być dumnym z takich Shinobich.
Kaminari Ukyo był zaskoczony, jak niewiele rzeczy było dla niego problematycznych w czasie tej wyprawy, chociaż - nie dało się ukryć - czuł się trochę pominięty. To było dobre, głównie mógł słuchać i potencjalnie żaden z jego ludzi nie był na nic szczególnego narażony. Mógł słuchać i zwracać uwagę na to, że Cesarstwo coś kombinowało, Ryuzaku było blisko z Sogen, Ryuzaku nie lubiło się z Cesarstwem. Rzeczy do przewidzenia. Widział też, że Nara Naoki uważnie wszystko obserwował, nawet jeżeli wydawało się, że jest on wyjątkowo niezainteresowany, a Unia zostaje wplątana w przepychanki pomiędzy Cesarstwem a Ryuzaku. To było dość ciekawe.
Z największą niecierpliwością jednak czekał na dziecko, które było przeznaczone klanu Kaminari.
Chino, córka Shirei-kana, była za to bardzo dumna z Anzou i jego wygranej. Chociaż zostało jej zabronione wychodzenie gdziekolwiek poza posiadłość i Arenę bez ochrony, planowała uciec i złapać Anzou. Złapać go i poinformować, że to, co osiągnął było tylko i wyłącznie jej zasługą.
Anzou musiał mieć się na baczności.
Ludzkie pojęcie trochę przechodziło to, jak bardzo Inuzuka Miyoko była niezainteresowana walkami, tylko wyścigami. Zresztą, chyba niemal wszyscy Inuzuka. Ich zdaniem na torze bawili się o wiele lepiej, niż na trybunach - tym bardziej, że za bardzo nie brali udziału w walkach. A na torze, każdy mógł się ścigać, każdy mógł wygrać pieniądze. Sama Miyoko chyba już podwoiła to, co chciała wygrać, a tutaj czekało ją jeszcze kilka dni. A z każdym dniem bogacze z Ryuzaku się schodzili i stawiali.
Była szansa, że jeszcze z trzy tury turnieju i większość ludzi przejdzie na tory wyścigowe.
- Gdzie był Yusemi? - zapytał władczo Waneko Satoshi, kiedy on, Yuki Mikoto oraz ich ochrona zaszli wieczorem do domu, który był im użyczony przez rób Uchiha. W tym samym czasie skinieniem dłoni odesłał swoich ludzi, aby zostać z Mikoto sam na sam.
Mikoto, Królowa Lodu, była znana z tego, że bardzo ciężko było odczytać jej emocje po wyrazie jej twarzy. Zwykle gościł tam uprzejmy uśmiech, nie obejmujący oczu kobiety, a jej zachowanie było bardzo powściągliwe. Dlatego teraz bez problemu odpowiedziała Cesarzowi, nie dając po sobie poznać, że mogła nie mówić prawdy.
- Zapewne spędza czas ze swoja uczennicą. Seno-san bardzo przeżyła przegraną z tym młodym Uchiha. Poza tym, zdaje się, że są sobie bliscy - powiedziała spokojnie Mikoto, stojąc na środku pokoju, kiedy Satoshi opadł na jedną z wygodnych puf, które zostały im zapewnione w salonie.
- Jego nieobecność została zauważona. Sprowadź go.
- Nie tylko jego nieobecność została zauważona. Słusznie zwróciłeś uwagę, że nie ma Maji, Miyoko również nie… - odpowiedziała Mikoto, ale Waneko przerwał jej uniesieniem dłoni.
- Nie obchodzi mnie, co robią cholerni Inuzuka lub jakaś pinda z Unii. Obchodzi mnie, że ten szczeniak sobie chodzi po Kotei i spiskuje. Nie myśl sobie, że nie wiem, że Hoshigaki są przeciwko Cesarstwu. Stary się nie ośmieli zrobić żadnego ruchu, dopóki mam smarkacza w garści, ale chłopak sobie na trochę za dużo pozwala.
- To dlaczego pozwoliłeś mu wyjść? - zapytała Mikoto, nie do końca rozumiejąc, dlaczego były pretensje o cokolwiek, skoro miał możliwość przypilnowania Yusemiego, lub wydania rozkazu, żeby jego ludzie się tym zajęli.
- Pilnowanie go to twoje zadanie.
To był pierwszy raz, kiedy o tym słyszała. Natychmiast zdała sobie sprawę z tego, że Cesarz po prostu nie wydał odpowiedniego rozkazu na czas, bo mu się wydawało, że wszyscy będą grzecznie przy nim siedzieć. Wiedziała też, że nie było sensu się z nim kłócić. W jego głowie działo się coś, czego nie potrafiła określić i był nieprzewidywalny.
- Oczywiście, zaraz zajmę się sprowadzeniem go z powrotem i przypilnowaniem, żeby nie opuszczał już Loży.
- Doskonale. Nie chcę żadnych niespodzianek, szczególnie, kiedy moja żona i syn są w drodze. Możesz odejść - rzucił, a kobieta lekko się ukłoniła i ruszyła, żeby porozmawiać ze swoimi ludźmi. Zatrzymał ją jednak jego głos. - Mikoto. Jeżeli będę miał jakiekolwiek wątpliwości, co do twojej lojalności, wiesz, co się stanie z Hyuo i twoim klanem?
Mikoto zatrzymała się w drzwiach i lekko zesztywniała. Jednak się nie odwróciła.
- Wasza Cesarska Mość nie musi się o to martwić. Nigdy do tego nie dojdzie - odpowiedziała i wyszła z pokoju, żeby wysłać członków gwardii po Yusemiego.
- I jak ci się podobał występ Uchiha? - zapytał Tsuyo przy kolejce sake, która została rozlana przez młodego mężczyznę w kolorowym kimonie siedzącym obok Takashiego. Panu Takedzie sake nalała równie pięknie ubrana młoda kobieta. Jego małżonce oraz pani Saiki Taney również usługiwali młodzi mężczyźni. Atmosfera była bardzo rozluźniona.
- Którego? Widziałem co najmniej trzech - uśmiechnął się Takeda wychylając miseczkę. - Nie znam się na walkach, każdy z nich wyglądał dla mnie imponująco. Ale znam Sugiyamę, był ochroniarzem mojego syna przez ponad rok.
- Czyli się do czegoś nadaje. Ten najmłodszy bardzo imponujący. A ten… Masahiro wzbudził duże oklaski. Czy to jego Katsumi wybrała na przyszłego Shirei-kana? Czy coś wiadomo już o odwołaniu jej?
- Jeszcze nie. Klan ma się zebrać jeszcze przed zakończeniem Turnieju i to dyskutować. Katsumi próbuje przeciągnąć decyzję, żeby zapadła po turnieju, żeby można było ogłosić zmiany w Sogen jeszcze zanim wszystko się zmieni - wyjaśnił Takeda. - Nie bałbym się, że Masahiro zmieni zdanie. Chłopak jest silny, ale niedoświadczony i nie obawiam się współpracy z nim. Ale jeżeli do władzy dojdą tradycjonaliści, mogą być problemy.
- Wątpię, żeby Uchiha się wycofali z ustaleń. Za dużo na tym będą tracić - wtrąciła pani Taney, podzwaniając złotymi bransoletami. - Za dużo im zaoferowaliśmy. Chociaż z tradycjonalistami będą tarcia. Takeda-san, czy poradzi pan sobie z nimi?
- Będę musiał. Trochę mi nie po drodze z tradycjami, wierzę w postęp. Wierzę również, że wszyscy zobaczą i przekonają się do tego, co postęp może przynieść naszym obu krajom. Poza tym, mam bardzo dobre stosunki z prawie wszystkimi z liderów Uchiha. Syn Sugiyamy dla nas pracował, Kurou też. Katsumi nie musimy się martwić, jeżeli przepchnie Masahiro to też nie. Dlatego chłopak bierze udział w Turnieju, żeby udowodnić, że jest wystarczająco silny. Nie mam pewności co do Seikiego, ale wiem, że nastawiony jest pokojowo. Najbardziej niepokoi mnie Rokuro, jest bardzo stanowczy…
- Jest alkoholikiem i z tego, co wiem, ma skandale na swoim koncie. Nikt przy zdrowych zmysłach nie pójdzie za nim.
- Nadal ma siłę przebicia.
- ]Mnie nie podoba się Kamino - powiedziała łagodnie pani Takeda.
- A co się Takeda-san w niej nie podoba? - zainteresował się Tsuyo.
- Sposób w jaki się trzyma i jak patrzy jest wysoce niepokojący. Jest wyjątkowo mila i jest na każdym kroku z Katsumi. Nie ufam jej.
Takasu spojrzał na pana Takedę, dyskretnie przewracając oczami, jakby chciał powiedzieć "Kobiety!".
- Siostry trzymają się razem. Musimy skupić się na tym, żeby Rokuro nie doszedł do władzy w klanie i pozwolił panu Takedzie spokojnie zarządzać Sogen. Możemy zwiększyć dotacje na rozwój Sogen, jeżeli głosowanie pójdzie za Masahiro. A najlepiej, jeżeli Katsumi zostanie. Zajmiemy się tym rano.
Druga tura Turnieju w końcu nadeszła, a trybuny i loża się zapełniły. Ekscytacja była o wiele większa niż dnia poprzedniego, ponieważ już było wiadomo, co przedstawiają sobą zawodnicy, którzy przeszli dalej.
Pogoda najwidoczniej również chciała uczcić nadejście drugiej rundy Turnieju, bo zrobiło się nieco cieplej, pojedyncze promyki słońca przebijały się przez jasno zachmurzone niebo. Z czasem zapewne zrobi się jeszcze odrobinkę cieplej, choć daleko na horyzoncie zbierały się ciemniejsze chmury, które mogły zwiastować nagłe załamanie pogody. Dzień jak co dzień w zimowym Sogen.
Loża była tego dnia jednak wyjątkowo pusta. Wciąż brakowało pani Airan oraz Liderki klanu Inuzuka. Nie było też Hoshigaki Yusemiego Młodszego. Cesarz za to wyglądał na o wiele bardziej z siebie zadowolonego, Yuki Mikoto jeszcze bardziej jak lodowy posąg. Ukyo ucinał sobie pogawędkę z Katsumi, która była trochę nieobecna. Za Katsumi siedziała jej siostra, która zagadywała panią Yamanakę Aiko. Naoki jak zwykle miał wszystko w pompie. Takasu Tsuyo oraz pan Takeda wyglądali na nieco wczorajszych, ich towarzyszki - wprost przeciwnie, elegancko konwersowały z małżonką lidera klanu Kaminari. Wśród możnych, jak zwykle było lekkie poruszenie (związane głównie z zakładami).
Wszystko mogłoby się wydawać w porządku.
Owszem, jeżeli Ichirou zdecydował się nie pojawić w Loży, zostało to zauważone - szczególnie przez Cesarza oraz Takasu Tsuyo (kiedy ten już trochę doszedł do siebie).
Drugą rundę jednak był czas zacząć.
Takeda Masatoshi
Takeda Sayuri
Takeda Yuu
Takasu Tsuyo
Saiki Taney
Cesarz - Waneko Satoshi
Yuki Mikoto
Kaminari Ukyo
Kaminari Chino
Kaminari Sawao
Yamanaka Aiko
Nara Naoki
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
- Papyrus
- Administrator
- Posty: 3679
- Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
- Ranga: Fabular
- GG/Discord: Enjintou1#8970
- Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Re: [Event] Arena
Uchiha Masahiro, podobnie jak w swojej poprzedniej walce, zjawił się sekundę po wywołaniu go na pole walki. Na drugiego z zawodników trzeba było chwilę poczekać. Pojawiły się na trybunie pogłoski, że przeciwnik się nie zjawi, nie byłoby to niczym niezwykłym. W wielu walkach dochodziło do tego typu wydarzeń. Tutaj dodatkowo na polu walki stał uwielbieniec Uchiha, co dodatkowo mogło deprymować ewentualnego rywala. Kobe Yozo wreszcie stawił się na arenie. Bardzo nietypowy strój, zwłaszcza jak na zimowe Sogen. Odkryta klata, którą przepasał pas od założonego naramiennika. W ten sposób uwidocznił on swoje mięśnie oraz olbrzymią ilość blizn. Każda z nich to osobna historia i dowód na to, że Yozo miał za sobą już olbrzymią ilość bitew, które przeżył. O dziwo jego poprzednia walka nie wzbudziła szczególnego podziwu. Można tak właściwie powiedzieć, że niemal wszyscy zignorowali to jak sobie poradził wcześniej.
Gdy tylko sędzia wydał komunikat, obaj ruszyli do walki. Kobe natychmiast ruszył pełną prędkością przed siebie, nie przejmując się tym co może go spotkać. A Masahiro miał dla niego bardzo ciekawą rzecz. Ognista głowa smoka poleciała od Uchihy w kierunku jego przeciwnika, który nadal nie robił sobie z tego nic i nie zmienił toru swojego biegu. Zamiast próbować unikać, postanowił zrobić coś nieco innego. Pięści zaświeciły się chakrą, a chwilę później wykonał on uderzenie w ziemię, które wypiętrzyło glebę przed nim. To zaś spowodowało, że ogniste jutsu spotkało się z taką zasłoną i właśnie na niej wytraciło swoją siłę. Chociaż efekt wokół był równie imponujący, to jednak Yozo bezpiecznie przeczekał to małym kraterze. Natychmiast po tym ruszył dalej, wyskakując ze stworzonego przez siebie wzniesienia i przeskakując zbiornik wodny ze środka areny. Uchiha już składał pieczęci do kolejnej techniki i chcąc zapewnić sobie strefę bezpieczeństwa, wydmuchał sporą ilość dymu w kierunku środka areny. Biorąc pod uwagę, że ta taktyka była już w tym Turnieju stosowana, wiele osób wiedziało czego się spodziewać i raczej nikt nie kwapiłby się, żeby w ten dym wbiec. Nikt, z wyjątkiem Kobe. Kontynuował on swoje natarcie, nie przejmując się możliwymi konsekwencjami. Masahiro natychmiast to wykorzystał, puszczając kolejną ognistą technikę przed siebie. Tym razem katon ułożył się w ogromny ognisty pierścień dookoła dymu, a gdy dym i pierścień spotkały się nastąpiło dokładnie to na co wszyscy czekali. Potężny wybuch, który wzbił przy okazji sporo dymu w powietrze, jeszcze na chwilę ukrywając przed oczami wszystkich co stało się z nieszczęśnikiem, który wbiegł w taką pułapkę. Gdy jednak dym opadł, okazało się, że przeciwnik miał dla wszystkich kolejną zasłonę dymną. Ta nie była jednak taka jak te poprzednie. Różniła się kolorem i to w wyraźny sposób sugerując swoje zabójcze przeznaczenie. Masahiro natychmiast obiegł ten dym, nieco się od niego oddalając i wskoczył na podest, aby mieć lepszy widok. Przeciwnika nadal nie było widać, ale skoro był w stanie używać jutsu, to wcześniejszy wybuch nie zrobił mu zbyt dużo, dlatego też postanowił on wykonać jeden ze swoich najpotężniejszych ataków. Wypluł sporą ilość ognistych kul w powietrze, a te, niczym deszcz zaczęły opadać w kierunku areny. Kule rozbijając się o ziemie spopielały cały obszar dookoła nich, w tym niemalże wszystko co znajdywało się w dymie. Nikt, chyba nawet sędzia, nie miał pojęcia co działo się z przeciwnikiem i czy ten w ogóle był w stanie jeszcze stać na nogach. A jednak! Ułamek sekundy zastanowienia wystarczył, aby Kobe wyskoczył z dymu. Całkowicie nietknięty! Bez nawet najdelikatniejszego muśnięcia. Przeskoczył on przez ognisty pierścień, nie przejmując się poparzeniami, których doznał i wykonał uderzenie pięścią. Uwielbieniec publiczności cudem uskoczył w bok, a cios zamiast na jego piękną buźkę, spadł na podest, połowę z niego rozsypując w drobny pył. Już chciał zabierać się za kolejne uderzenie, ale Masahiro był szybszy. Zdążył złożyć pieczęć i posłać ognistą głowę smoka z tak bliskiego dystansu, że niemożliwym było jego uniknięcie. Kobe postawił jedynie gardę z własnych przedramion, osłaniając twarz, ale siła uderzenia posłała go do tyłu. Wylądował jednak na nogach, z całkowicie poparzonymi rękami, wtedy jednak po prostu postanowił się ugryźć. Wszystkie wcześniejsze rany po prostu się wyleczyły, a on sam ponownie wyglądał na całkowicie nietkniętego. Jak pokonać kogoś, kto nie przejmuje się wszelkimi obrażeniami, które otrzyma? Uchiha miał i na takich sposób. Trzy łezki zawirowały w jego oczach, a przeciwnik na chwilę zastygł w bezruchu. Wcześniej oznaczało to koniec walki. Tutaj jednak Masahiro nie był wystarczająco szybki, aby do tego doprowadzić. Jego oponenta wykorzystał fakt, że mógł się nieznacznie poruszać i odpieczętował w dłoni kunai, ostrzem skierowanym do swojego brzucha i po prostu się nim dźgnął. Nawet i taka taktyka nie pomogła. Iluzje zawiodły, więc Masahiro powrócił do sprawdzonej metody, posyłając kolejne techniki na przeciwnika. Ten był w stanie sporo z nich unikać, ale z racji, że próbował skrócić dystans, większość przyjmował jedynie zasłaniając się rękami. Było widać jak pobudzone chakrą komórki przeprowadzają proces szybkiej regeneracji rąk. Powoli, z każdym przyjętym uderzeniem było widać postęp w ranach, które otrzymywał Kobe, ale był już bardzo blisko przeprowadzenia swojego ataku. Masahiro wiedział, że tym razem nie zdąży uniknąć. Zdecydował się więc ponownie na swój najpotężniejszy atak. Tym razem przeciwnik był już mocno ranny, a dodatkowo zamiast oberwać deszczem kul, zostały one wyplute wprost na niego. Sam Masahiro częściowo oberwał, przez co musiał odskoczyć w tył, ale dużo gorzej wyglądał jego przeciwnik. Mocno poparzony wylądował na ziemi. To wystarczyło, aby sędzia interweniował i przerwał walkę. Na arenie pojawili się medycy, którzy natychmiast przystąpili do leczenia pokonanego, a ten nawet postanowił im w tym pomóc, gdy tutejsi iryonini zajęli się najpoważniejszymi ranami.
Nadszedł również czas na drugą walkę niejakiego Amariego Taro. Był to mężczyzna, który popisał się ogromnym kunsztem Taijutsu w poprzedniej swojej walce, całkowicie anihilując szanse na awans swojego przeciwnika. Tym razem mężczyzna wyszedł na arenę w towarzystwie okrzyków ekscytacji i wiwatów, widownia najwyraźniej miała ogromne oczekiwania w stosunku do tego mężczyzny. Postawa Taro pozostawała wręcz taka sama jak przed poprzednią walką, roztaczał on aurę pewności siebie ale również arogancji. Poprzednie zwycięstwo musiało dość mocno wpłynąć na ego mężczyzny. Kiedy jego przeciwnik, Sabatoshi Okuro wkroczył na arenę, Taro, tak samo jak przed poprzednią swoją walką, sięgnął za pazuchę i wyciągnął zza niej jakąś okrągłą, błękitną pigułkę, którą podrzucił a kiedy ta wylądowała w jego ustach, szybko ją połknął. Kiedy sędzia upewnił się że obaj walczący są przygotowani do starcia, dał on szybki znak na rozpoczęcie walki a następnie odsunął się na bezpieczną odległość.
Sabatoshi najwyraźniej zdawał sobie sprawę z umiejętności jakie prezentował jego przeciwnik w sferze fizycznej, więc bardzo szybko zwiększył dystans dzielący go Taro a następnie od razu wykonał szybką technikę, która posłała kilka ostrych jak brzytwa ostrzy Uwolnienia Wiatru. Atak pomknął przez arenę, jednak Taro bez jakiegokolwiek problemu uniknął każdego ostrza, które następnie rozorały tylną ścianę areny. Taro przeciągle zagwizdał a następnie błyskawicznie skrócił zasięg, pojawiając się tuż przy zbiorniku wodnym na środku areny, po tej samej stronie areny co Sabatoshi. Jedna szybka pieczęć i w kierunku wroga pomknęły czarne włosy Taro, przypominając ogromnego węża z paszczą najeżoną ostrymi kłami, jednak atak został stosunkowo łatwo uniknięty przez Okuro, który uskoczył w bok, przygotowując w locie kolejną technikę, tym razem Uwolnienia Ognia i wydmuchnął całą serię sporych kul ognia, które z łatwością spopieliły kamienne podesty i murki na swojej drodze… Taro jednak nie stał w miejscu i ponownie uniknął każdego ataku swojego przeciwnika a następnie jego dłoń rozbłysła od kumulującej się wokół niej chakry Raitonu a powietrze przecinał hałas przywodzący na myśl ćwierkanie istnego legionu ptaków. Przygotowawszy swoją technikę, Amari ruszył na swojego oponenta, chcąc zadać cios, jednak tuż przed tym, jak ów cios miał paść, powietrze wokół miejsca gdzie się pojawił rozbłysło jasnym światłem a następnie przybrało kształt dużego walca aby po chwili jeszcze raz rozbłysnąć i zniknąć… Wraz ze wszystkim co znajdowało się wewnątrz. Na trybunach zapadła grobowa cisza a sędzia w mgnieniu oka pojawił się obok miejsca gdzie rozbłysł walec aby sprawdzić co się w rzeczywistości zadziało. Już wyglądał jakby miał ogłosić zwycięstwo Okuro, jednakże wtedy dało się słyszeć głos zza jednego z podestów po drugiej stronie areny.
- Ulala, tego typu technik chyba nie powinno się używać na tego typu wydarzeniach, nie uważasz? - zapytał się Taro poprawiając swoją czuprynę i otrzepując ramiona z nieobecnego tam kurzu. Przez widownię wtedy przelała się istna burza wiwatów a sędzia widząc że walka jeszcze się nie skończyła, szybko opuścił pole walki. Sabatoshi widząc swojego przeciwnika kompletnie nietkniętego wydawał się zszokowany, jednak instynkt szybko zadziałał i przyjął on pozę gotowości do walki. Już miał składać pieczęci do kolejnej techniki, jednak Taro poruszał się z niemożliwą do pojęcia prędkością aby po chwili pojawić się tuż za swoim przeciwnikiem gdzie złapał go za kark a następnie wielokrotnie poraził go silnymi wyładowaniami po których Sabatoshi bezwładnie oklapł i upadł na ziemię kiedy Amari rozluźnił swój uścisk. Zaraz po tym, pojawił się sędzia, który ogłosił kolejne zwycięstwo reprezentanta Ryuzaku no Taki.
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
- Papyrus
- Administrator
- Posty: 3679
- Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
- Ranga: Fabular
- GG/Discord: Enjintou1#8970
- Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Re: [Event] Arena
Wizyta w kostnicy, zaplanowana jako raczej rutynowe zabezpieczenie wszystkich tropów przyniosła... cóż, o wiele więcej niż delegacja Unii mogłaby sobie życzyć. Badanie zwłok trwało przede wszystkim dłużej, niż z początku Mayu oraz Ren mogły przypuszać. Chociaż bowiem truposze zakonserwowano bardzo dobrze dzięki sprawnym technikom fuinjutsu oraz niskim temperaturom panującym w kamiennym podziemiu, to jednak żadna technika fuinjutsu nie mogła pomóc nic na stan, w jakim dostarczono niektóre z ciał. Dlatego też pracująca w kostnicy Hanami - gdy nie odnaleziono zwłok Airan wśród tych dobrze zachowanych - musiała pokazać gościniom z Unii ciała... w gorszym stanie. Po przestudiowaniu zaś dokładnie zmasakrowanych zwłok, w czym prym wiodła Ren, poświęcając się i znosząc nieprzyjemne widoki, odkryły, że Hibiki Airan w istocie została zamordowana - do tego wyjątkowo brutalnie, jakby ktoś okładał ją godzinami tępym narzędziem, prawdopodobnie drewnianym z uwagi na drzazgi tkwiące w mięsie. Jedynym, co ją pozwoliło zidentyfikować była metalowa opaska na nadgarstku, która wgryzła się jednak tak głęboko w spuchnięte i krwawiące ciało, że musiała zostać przeoczona przez zabójcę - poza tym bowiem ciało było nagie i pozbawione jakichkolwiek przedmiotów osobistych. Do tego Ren na ramieniu zmarłej udało się zauważyć ślad tatuażu przedstawiającego cyfrę "San", którego wcześniej nie kojarzyły. Z tymi rewelacjami opuściły kostnicę, polecając Hinami zapieczętować ciało w zwoju, który następnie zabrały do tymczasowej siedziby Unii.
***
Posiadłość Sugiyamów. Gabinet.
Bałagan i rozgardiasz, jaki został po bezimiennym kocim tornadzie, które przeszło nie tak dawno przez pomieszczenie zostały uprzątnięte. Biurko doprowadzono do porządku, rośliny rozmieszczone tu i ówdzie odświeżono, dokumenty zebrano i poukładano jeszcze raz w równe sterty. Za tym biurkiem siedział obecnie, górując nawet na siedząco nad Gazo Shizakim gospodarz domu, Kurayami Sugiyama i wpatrywał się płomiennym wzrokiem w swojego gościa, który oderwał go od nadzorowania bezpieczeństwa turnieju na arenie. Obok był Uchiha Masahiro, wezwany najwyraźniej dlatego, że cieszył się wyjątkowym zaufaniem kogo oraz reszty klanu. Shizaku zerkał nerwowo na jednego i drugiego - głównie jednak na Sugiyamę, którego oblicze było pochmurne niemal cały czas.
- Mówże wreszcie, o co chodzi. I czemu musieliśmy się oddalić od areny. - zagrzmiał tubalnym głosem Kuriyama, kręcąc młynka kciukami dłoni splecionych przed sobą.
- Proszę wybaczyć, po prostu... nie chciałem, żeby ktoś nas podsłuchał. Obawiam się, że w kostnicy napotkaliśmy na dwa problemy. - odpowiedział nieco trzęsącym się z początku, potem jednak nabierającym mocy głosem. Tak, Shizaku wiedział, że to co zobaczył pod ziemią było poważne i nie można było bawić się w półśrodki. - Po pierwsze... można odwołać drużyny poszukujące zguby Unii. Znalazła się, najwyraźniej znaleziono ją na skraju zachodniego obozu uchodźców, niedaleko brzegu. Ciało było skatowane, najprawdopodobniej jakimś tępym narzędziem. Ktokolwiek ją napadł, wiedział z kim ma do czynienia, zapewne posłużył się bokenem, albo innym podobnym narzędziem z wyjątkową wprawą, by nie pozwolić jej na użycie klanowych zdolności. Poczynił też wysiłki, aby ukryć jak najdłużej jej tożsamość, znaleziono ją nagą i bez jakichkolwiek przedmiotów osobistych - nie licząc opaski, którą chyba przykryła krew i mięso, przez co uszła uwadze zabójcy. -
- Jak na to zareagowały przedstawicielki Unii? - spytał Masahiro opanowanym, rzeczowym tonem, choć dało się pod nim wyczuć jednak pewne napięcie.
- Cóż... nie były zadowolone, to na pewno. Wydaje mi się, że częściowo irytacja skierowana była jednak na samą denatkę, jakby... były złe, że dała się zabić. - odparł Shizaku, przenosząc wzrok na młodszego shinobi. - Powiedziały, że muszą się skonsultować z Asahi Ichirou co do dalszych kroków, jednak prawdopodobnie będą oczekiwać pomocy przy znalezieniu sprawcy. Airan-san była sprawną kunoichi i ktokolwiek ją zabił musiał być co najmniej jakimś Sentoki. Ciało zabrały ze sobą. -
Sugiyama Kurayami zmienił pozycję, opierając głowę na pięści, drugą dłonią masując sobie skroń. Widać po nim było zmęczenie ostatnimi dniami, choć wyraźnie starał się je ukryć. Teraz trawił informacje, które oznaczać mogły zarówno pogorszenie, jak i polepszenie stosunków z Unią, od której wiele zależało na arenie międzynarodowej.
- No dobrze... a co z drugą sprawą? - spytał, wzdychając gniewnie pod nosem (możliwe, że był jedną z bardzo niewielkiego grona osób potrafiących okazać tę emocję w dowolnej formie).
- Cóż, w kostnicy było jeszcze jedno ciało, mężczyzny. Również pozbawione czegokolwiek, co pomogłoby go zidentyfikować, jednak to co przykuło moją uwagę to fakt, że jego twarz została pozbawiona skóry i pocięta dość chaotycznie, przynajmniej tak to na początku wyglądało. Tyle tylko, że zdarzało mi się... cóż, studiować anatomię na potrzeby moich rysunków i przyglądając się bliżej jestem przekonany, że chaotyczne cięcia zostały wykonane dopiero po tym, jak skóra z twarzy została zdjęta z chirurgiczną precyzją. -
- Na Susanoo... Shoushagan? - źrenice Masahiro rozszerzyły się, a kiwnięcie głową Shizakiego potwierdziło jego domysły. - Jakbyśmy mieli mało problemów z samą organizacją.... Albo klany korzystają z okazji i wyrównują zakulisowo jakieś rachunki między sobą, albo... -
- Albo to zorganizowana akcja? - dokończył ponurym tonem Sugiyama. Nie musiał nic mówić, jednak jedno spojrzenie na Masahiro wystarczyło by potwierdzić, że myśleli o tym samym. Kami no Hikage. Wtedy też działy się dziwne rzeczy przed samym upadkiem, jeśli wierzyć pogłoskom i opowieściom nielicznych, którzy tamte wydarzenia przetrwali.
- Cóż. Dobrze, że przyszedłeś z tymi informacjami. Przekieruję dwie grupy, które miały poszukiwać Airan. Jedna niech zajmie się śledztwem w sprawie jej śmierci - przepyta kogo się da, może ktoś widział którędy szła, albo z kim, cokolwiek. Druga niech zajmie się tym drugim trupem i spróbuje ustalić, kim był, jak najszybciej. Nie podoba mi się, że to wszystko dzieje się dokładnie teraz. - zadecydował stary Sugiyama.
- Zajmę się tym. Pan przekaże informacje Katsumi-dono? -
- Dziękuję. I tak, przekażę... muszę tylko poczekać na dogodny moment. To delikatna sytuacja. A, oczywiście sprawa Hibiki Airan dalej ma być załatwiona tak dyskretnie, jak to tylko możliwe, to oczywiste. Co do Ciebie, Shizaki - dołączysz do grupy szukającej mężczyzny. Masz już wstępne zrozumienie sprawy i jesteś spostrzegawczy, co mi się podoba. Masahiro, jak tylko przekażesz moje polecenia, wracaj na turniej - twoja obecność tam jest istotna. -
Przyszłość klanu Uchiha, skłoniła się uprzejmie, po czym cała trójka opuściła pomieszczenie, rozchodząc się w kierunku swoich zadań. Oraz konsekwencji, jakie ze sobą niosły.
***
Przeszukiwania okolic szpitala, zgodnie z rozkazami młodego Uchiha Masahiro przebiegały w najlepsze. Skupieni na swojej pracy shinobi Uchiha przeczesywali krzaki, pobliskie drzewa, okna, wgłębienia i wszelakie inne zakamarki, gdzie na zewnątrz mogły zostać schowane notki. Szukano ich trochę bez przekonania - bo przecież niemożliwym było, że ktoś się przemknął i podłożył prawdziwe notki pod szpital.
Niemniej Uki z klanu Uchiha, miał odsunąć kamień, który wyglądał, jakby był ruszany jakiś czas temu, ale coś mu przerwało
- Wyobrażasz sobie, jakie to bezczelne? Co oni w ogóle sobie wyobrażają? - powiedział młody Uchiha Jin, podchodząc, opierając się o ścianę i wyciągając mały bukłak z kwaśnym, popularnym w tych stronach winem.
- Co? - zapytał Uki, przerywając poszukiwania, wyprostował się i przeciągnął. Bolały go plecy od pochylania się za bardzo.
- No, wszyscy. Łażą po Kotei, jakby co najmniej ktoś uważał ich za ważne postacie. "Jesteśmy gośćmi z dalekich krajów, pokłońcie się nam. Poza tym jesteście w chuj niekompetentni, więc będziemy odwalać waszą robotę" - Jin zaczął przedrzeźniać, chociaż nie było wiadomo kogo. - A chuj im wszystkim w dupę. Nie mogę się doczekać, aż to wszystko się skończy.
- Ach, chodzi ci o to, że Aburame się wtrącił? Z tymi robalami?
- Tak. Stary mówił, że jednego dnia zasłonił całe drzwi, żeby jakiego Senju zatrzymać w środku. Sobie wyobrażasz? Senju! Kto by chciał zatrzymywać Senju? Jakbym to był ja, to bym takiego Senju tym bardziej poprosił o jak najszybsze oddalenie się od miejsca mojego przebywania. Cholerne dzikusy mieszkające na drzewach.
- No wiesz, oni pewnie mówią tak o tobie… - powiedział nieśmiało Uki.
- To są głupi, bo ja wcale na drzewie nie mieszkam. W każdym razie, Aburame został upomniany i spokój. Przecież sami sobie poradzimy, co nie? - Jin się wyszczerzył, pociągnął wina i zaproponował Ukiemu, który pokręcił głową. - To do roboty, czas pokazać, że radzimy sobie świetnie.
Uki skinął głową i wrócił do przeszukiwań po krótkiej przerwie. Ominął kamień, który miał sprawdzić, zapominając o nim kompletnie, kiedy ruszył dalej, prowadząc poszukiwania notek.
***
Kirishida, był zaniepokojony. Był młodym mężczyzną dość wrażliwym na nastroje innych, a ogólnie poddenerwowany nastrój strażników Uchiha udzielał się mu. Dlatego może właśnie to spowodowało, że był poddenerwowany. A może to fakt, że ten jeden zawodnik nieźle go oszukał.
Chyba nie było to nic takiego - żaden shinobi nie był w obowiązku, żeby mówić prawdę, czy pokazywać swoje wszelakie możliwości. Dlatego próbował odrzucić tę myśl i nie zaprzątać sobie tym głowy. Nie była to sprawa do zgłoszenia Tsuyo, prawda?
Ciężko było jednak natarczywe myśli o pani Amarim Taro odrzucić. Przede wszystkim - pan Amari Taro nigdy nie był faworytem turnieju. Nikt nie sądził, że ten shinobi znikąd tak dobrze się zaprezentuje. Nie tylko on tak twierdził. Jego pan, Takasu, był niezadowolony, że nie wiedział, że Ryuzaku i Matsuda mają tak silnego zawodnika. Z tego miał być problem, ale po powrocie do Ryuzaku, Kirishida, był tego pewien.
Drugą rzeczą było to, jak bardzo Taro różnił się od tego, co zaprezentował w czasie drogi do Kotei, a jak prezentował się teraz. Kirishida, myślał, że Taro był prostym Shinobim, o prostej osobowości, nawet - może - ciepłej, przyjaznej. Kiedy się zobaczył z nim w Kotei, ten wydawał się sztuczny i jakiś inny. Prawie go nie poznał. Jak się odezwał, też mówił trochę inaczej. A już najbardziej zdziwił go styl walki mężczyzny. Jeszcze taijutsu w pierwszej rundzie było naturalne, chociaż było lekkim zaskoczeniem, ale już używanie raitonu w walce drugiej. Kirishida, wyraźnie pamiętał, że Taro mówił, że używa dotonu, a raitonu nie potrafi. Wiadomo, pewnie to było kłamstwo po to, żeby zaskoczyć go w czasie turnieju.
Coś jednak mu nie pasowało. Może powinien porozmawiać z Takasu. Ale, pewnie chodziło o to, że Uchiha byli zdenerwowani i jemu się też udzieliło.
***
Był późny wieczór, kiedy Yuki Mikoto wymknęła się z domu, który przeznaczony dla Cesarstwa. Ochrona posiadłości była nieco osłabiona tej nocy, a ona - no cóż - nie była pierwszą lepszą Kunoichi. Była liderką klanu. Jeżeli ktoś potrafił się wymknąć gwardii cesarskiej, to była ona. Zresztą gwardia i sam cesarz chwilowo wydawali się czymś innym zainteresowani i zostali tylko ci, którzy strzegli jej pokoju.
Niepostrzeżenie dotarła do miejsca swojego przeznaczenia - domu Uchiha Kamino, siostry liderki klanu Uchiha. Została wpuszczona niemal natychmiast. Była oczekiwana.
- Mikoto-sama, Kamino-san oczekuje cię w swoim gabinecie - powiedziała służka, która wpuściła Mikoto do środka. Została rozpoznana nawet z płaszczem z kapturem na głowie. Służka pomogła jej się rozpłaszczyć i zaprowadziła ją do pokoju, gdzie Uchiha Kamino ją miała przyjąć.
- Mikoto-sama, dobrze, że udało ci się wyrwać od Waneko - powiedziała Kamino, wskazując krzesło naprzeciwko siebie.
Mikoto skinęła głową, usiadła, a służka przyniosła herbatę i poczęstunek, a następnie zostawiła obie kobiety w spokoju.
- Waneko jest zajęty wieloma sprawami, chociaż bacznie mnie pilnuje. Mnie i Hoshigaki Yusemiego. Jak pewnie się domyślasz, nie jesteśmy tutaj, jako przedstawiciele Cesarstwa, ale bardziej jako zakładnicy, żeby nasze klany nie robiły nic w Cesarstwie pod nieobecność Cesarza.
- Tak, z Katsumi domyśliłyśmy się tego. Wystarczy zobaczyć napięcie, jakie jest między wami. Młody Yusemi chyba tego napięcia nie wytrzymał, bo gdzieś zniknął. Wiadomo, nie każdemu chce się siedzieć w Loży, ale jednak jego nieobecność została zauważona. Czy wszystko z nim w porządku? - zatroskała się Kamino.
- Tego nie wiem. Yusemi-kun zawsze zbyt dużo mówił i zbyt dużo. Przez to wzbudza niekiedy uwagę. Mam nadzieje, że jest z nim wszystko w porządku, ale patrząc na niezadowolenie Cesarza…
- Naprawdę, mówisz o Waneko "Cesarz", nawet kiedy go nie ma? - zapytała rozbawiona Kamino. - To tak, jakbym ja miała wołać "Kotei-sama" na Katsu-chan. I mogę tak robić przy ludziach, ale nie kiedy jestem prywatnie.
- Nigdy nie wiesz, kto słucha - odparła chłodno Mikoto, prostując się trochę bardziej i upijając trochę herbaty ze swojego kubka. - Dlatego wolę uważać. Też przejdę do rzeczy, bo chcę dość szybko wracać. Jak pewnie mogłaś zauważyć, po zachowaniu Cesarza, nie jest on zbyt przyjaźnie nastawiony do świata. Nie wiem, dokładnie, co się dzieje, nie zwierza mi się, nie zdradza planów. Jednak musisz wiedzieć, że to, że przybywa jego żona i syn jest tylko pretekstem do sprowadzenia armii. Coś będzie się działo i musicie zareagować, dla dobra wszystkich. Dla dobra Cesarstwa. Jeżeli on zrobi to, co zaplanował zrobić, będzie to z niekorzyścią dla wszystkich. Mojego klanu, wszystkich klanów i ludzi. Proszę cię, Kamino-san. Przekaż informację swojej siostrze. Powstrzymajcie to.
- To, co mówisz, jest wysoce niepokojące, Mikoto-dono - zatroskała się Kamino. - Na pewno przekażę informacje Katsumi i zajmiemy się tym niezwłocznie. Cokolwiek planuje Waneko - powstrzymamy go.
***
Posiedzenie klanu Uchiha odbywało się w dojo, w którym normalnie ćwiczyli młodzi Shinobi. Było wystarczająco duże, jednocześnie przytulne, żeby pomieścić najważniejsze osoby z Rodu oraz ich najbliższych pomocników i wsparcie. Wszystkich, którzy mieli jakikolwiek głos na zgromadzeniu. Punktów obrad było kilka, większość jednak była przeniesiona na inny termin - za dużo się działo, żeby obecnie zajmować się uchodźcami czy problemami z żywnością. Teraz mieli poruszyć tylko kilka najważniejszych punktów.
Katsumi siedziała na środku, porządnie ubrana, umalowana i zakrywająca każdą oznakę zmęczenia. Razem z nią była Kamino, siedząca po jej prawicy, oraz dwóch ochroniarzy - Uchiha Masahiro, który jednocześnie mógł być wywołany na obradach, oraz Shiroyasha Kyoushi, który… cóż… przynajmniej teraz zachowywał się spokojnie i nie przynosząc ujmy dla klanu.
Poza nimi była też pozostała trójka głównych frakcji Uchiha. Bracia Rokuro i Kurou oraz stary, ślepy na jedno oko Seiki, bohater wojen Uchiha.
Po oficjalnym rozpoczęciu obrad, głos zabrała Katsumi, poruszając pierwszy z istotnych tematów. Trzeba było przypomnieć wszystkim co się działo i dlaczego.
- Wasze niezadowolenie zostało odnotowane, jednak nie mamy wyjścia. Przekazanie władzy nad Sogen w ręce Takedów było jedynym gwarantem naszego przetrwania po wojnie. Bez tego Ryuzaku wycofałoby wszelką pomoc, a tego ani klan Uchiha ani Sogen by się nie utrzymało.
- Nie znaczy to, że powinniśmy byli sprzedać naszą ojcowiznę tym cholernym liczykrupom. Poradzilibyśmy sobie i bez ich pomocy, utrzymywaliśmy południową flankę jeszcze przed ich przybyciem. - warknął Rokuro, siedzący z założonymi przed sobą ramionami, a kilka osób w jego otoczeniu pokiwało energicznie głowami, popierając jego słowa. Kurou był spodziewanym wyjątkiem w tej regule - ewidentnie miał przeciwne zdanie do brata, na razie jednak tylko zmarszczył brwi, nie mówiąc nic.
Katsumi spojrzała na mężczyznę chłodno.
- Lepiej Takedowie, którzy są z Sogen i mają bardzo dobry kontakt z nami, dzięki rodzinie Sugiyama... - tutaj Katsumi spojrzała z uznaniem na starego Sugyiamę, który nie miał nic wspólnego Takedami - ...oraz Kurou. Mogli wyznaczyć kogoś swojego. Mogli też wykorzystać naszą słabość i wmaszerować do Sogen. Nie mieliśmy wyjścia i jeżeli szybciej to sobie uświadomicie, tym będzie lepiej.
- Poza tym, jakkolwiek przekazanie władzy… cóż, oczywiście jest bezprecedensowe niemal, to jednak mieszkańcom prowincji powinno wyjść na dobre. Senju mają dość dobre kontakty z Ryuzaku, podobnie jak wiele innych klanów. W ten sposób może choć trochę uda nam się zmazać błędy przeszłości i złagodzić chłodny stosunek pozostałych klanów do nas. Nie widzę w tym nic złego. - wtrącił Seiki spokojnym tonem, podczas gdy "Stary" Sugiyama uprzejmie skłonił głowę dziękując Katsumi za docenienie wkładu jego rodziny. Rokuro natomiast parsknął.
- Senju już kiedyś pobiliśmy, jeśli by się wtrącili - dalibyśmy radę i im. Uchiha są silni, a im bardziej ktoś nas przyciska, tym potężniejsi się stajemy. Zawsze tak było.
- I niemal zawsze kończyło się to tragedią zabierającą za sobą tysiące śmierci i tysiące rozbitych rodzin. Naprawdę tego chcesz, Rokuro? Wystarczy nam wojen, potrzebujemy wreszcie czasu pokoju, aby się odbudować. - odparł łagodnym tonem Kurou, a Rokuro już otworzył usta, aby mu się odgryźć. Wtedy głośno odezwał się Sugiyama, którego tubalny głos zagłuszył pozostałych.
- Rokuro, dość. Przekazanie władzy Takedom to fakt, teraz już nic z tym nie zrobisz. To, w czym możesz pomóc to rzeczowa dyskusja na temat tego, co dalej. Jesteś dorosłym mężczyzną, dasz sobie radę. - po tych słowach Sugiyama skłonił głowę ku Katsumi, dając uprzejmie znać, że jeśli chce - może mówić dalej.
- Poza tym, nie dość już dzieci straciłeś? - zapytała łagodnie Kamino, ale Katsumi ostro na nią spojrzała i ta już milczała.
Sama Katsumi była nieco zagubiona. Zdawała sobie sprawę z tego, że Rokuro jest przeciwny i może planować spisek przeciwko Takedom i jej samej. Ale słowa Seikiego lekko ją zaskoczyły. Może nie powinny - mężczyzna wykazywał tendencje pokojowe, ale ostatnie informacje od Kyoushi'ego sugerowały…
Skupiła się. Nie czas na roztrząsanie tego, co przyniósł jej Kyoushi.
- Ogłoszenie nastąpi w dzień finału turnieju. Wystawcie jak najwięcej shinobich, żeby w razie czego powstrzymać wszelakie zamieszki, jeżeli ludziom się nie będzie podobało. Kolejna sprawa. Ostatnie żądanie powojenne klanu Kaminari zostało wykonane. Yui z klanu Uchiha została oddana w ręce Ukyo. Jeżeli kogoś to interesuje, obiecano, że się nią zaopiekują. - powiedziała Katsumi, spoglądając na zwój leżący przed nią. - Chciałabym się teraz dowiedzieć, o co chodzi z zamieszaniem przy szpitalu.
Uchiha Masahiro się lekko wyprostował na słowa Katsumi i spojrzał w stronę Starego Sugiyamy, oczekując.
- To moja działka. Jeden z gości turnieju, niejaki… a tak, niejaki Yami z Shigashi no Kibu odnalazł notkę wybuchową, podłożoną na terenie szpitala. Zarządzono natychmiastowe przeszukiwanie terenu szpitala polowego, w trakcie którego takich notek odnaleziono więcej. Mamy powody przypuszczać, że ktoś przygotowuje jakiś poważny sabotaż, tym bardziej, że nie ma gwarancji, iż odnaleźliśmy wszystkie. - Sugiyama skrzywił się, a jego normalnie pochmurne oblicze spochmurniało jeszcze bardziej, niż zwykle. - Nie ustalono na razie sprawcy, czy też sprawców tego sabotażu, wysłałem jeszcze ludzi do innych istotnych punktów - portu, świątyń, siedziby władz i koszar, co jednak nadwyręża już nasze możliwości. Oprócz tego odnotowaliśmy również niepokojący wzrost aktywności Cesarstwa, a sam Cesarz przybył z niespodziewanie dużą świtą. Wiem, że to poważne oskarżenie, ale… te dwa wydarzenia mogą być ze sobą połączone. Zwłaszcza, że już trzykrotnie miałem zgłaszane jakieś przypadki wymuszeń dokonywanych przez shinobi mówiących z wyraźnym, południowym akcentem.
- Może Cesarz przybył z wyjątkowo dużą świta, ale moje źródła - a i sam Cesarz, z którym mam dobre kontakty, zapewnia, że nie ma wrogich zamiarów. Cesarstwo jest obserwowane cały czas i każdy krok Waneko jest nam znany. - wyjaśniła Kamino. - Oczywiście, przybyli tutaj z dużą świtą, ale nie ma co się dziwić. Mamy tutaj Ryuzaku, a oni nie są w najlepszych stosunkach. Nie myślicie chyba, że Cesarz byłby tak bezczelny, żeby sabotować Kotei.
- Kamino ma rację. Waneko wydaje się odgrażać na każdym kroku, ale ufam Kamino i jej ocenie sytuacji. - powiedziała Katsumi. Miała dowody na lojalność Kamino - Kyoushi nie przyniósł jej żadnych informacji, że ta była w coś zamieszana. - Pilnujcie szpitala, ewakuujcie, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Co do Yamiego, który przyniósł notkę. Macie jego rysopis?
- Wysoki, szczupły, charakterystyczne długie, czarne włosy. Ubrany na czarno. - rzucił jeden z Shinobich.
- Sprawdźcie go i przyprowadźcie do mnie. Musimy mu podziękować za udzieloną mu pomoc. - Katsumi zerknęła na Kyoushiego. Prawdopodobnie na niego spadnie to zadanie.
- Cóż… jeśli tylko mamy baczenie na Waneko, to dobrze. Nadal, potrzebujemy kogoś, kto sprawdziłby skąd wzięły się znalezione notki. Po co ktoś miałby je zastawiać i czy nie jest to wstęp do czegoś… większego. Może dyskretnie zrekrutować kogoś spośród uczestników turnieju, przynajmniej tych nieposiadających żadnych afiliacji klanowych, albo związanych z klanami neutralnymi wobec nas lub nieposiadającymi potencjalnie żadnych interesów w sabotowaniu naszych wysiłków? - zasugerował ostrożnym tonem Kurou, co spotkało się, o dziwo, z pomrukiem aprobaty ze strony jego brata.
- Ta. Nie podoba mi się, że pozwoliliśmy komuś rozstawić pod naszymi nosami jakieś stado notek. Jesteśmy rozciągnięci koszmarnie i ktoś to wykorzystuje. Zaraz się okaże, że będziemy pośmiewiskiem przed całym kontynentem. - burknął ten ostatni pod nosem, patrząc spode łba na Kamino.
- Mogę posłać swoich podwładnych, żeby po cichu kogoś zrekrutowali. Razem z Sugiyamą-san mógłbym przejrzeć listę potencjalnie obiecujących shinobi, którzy są w mieście. - zaoferował Seiki, spoglądając na starego Sugiyamę, który ostrożnie skinął głową, zgadzając się.
Uchiha Masahiro wystąpił lekko od ściany i chrząknął, zwracając na siebie uwagę wszystkich Uchiha. Stał prosto, był poważny.
- Proszę wybaczyć moje wtrącenie, ale udało mi się już ustalić interesujących uczestników Turnieju, którzy mogliby być zainteresowani współpracą. Miałem zamiar zaproponować im współpracę po Turnieju, ale wyraźnie przyda nam się ona teraz. Proszę wybaczyć moją impertynencję.
Prawdopodobnie po raz pierwszy od początku spotkania przez twarz starszego Sugiyamy przemknęło coś na kształt dumnego uśmiechu. Z zadowoleniem skinął głową.
- Świetnie, młodzieńcze. Takiej postawy potrzebujemy. Dostarcz mi proszę tę listę w takim razie, wybiorę odpowiednie osoby. Kurou-san, może ty też byś chciał na to zerknąć? - spytał młodszego z braci, który zerknął na Seikiego, ewidentnie czując, że tamtemu został uczyniony pewien afront.
- Cóż… oczywiście, jeśli moje przemyślenia na ten temat mogą się przydać, to jak najbardziej. - odpowiedział ostrożnie. Z kolei starzec, którego zignorowano zmarszczył brwi, nieco zdziwiony taką postawą. Nie skomentował tego jednak, wycofując się z konwersacji.
Masahiro ukłonił się uprzejmie i wycofał na swoje miejsce, gdzie stał, dalej jako ochroniarz i strażnik. Katsumi obdarzyła go lekkim uśmiechem, a Kamino lekko wydęła usta, niezadowolona.
- Doskonale. Zrekrutujcie ich, wyznaczcie im dobry żołd i zajmijmy się tą sprawą. Nie potrzebujemy problemów do końca Turnieju. - powiedziała Katsumi. - Czy jest jeszcze coś, co powinniśmy omówić? - zapytała, chociaż wydawała się wiedzieć, co nastąpi.
Na Sali już wcześniej nie było zbyt głośno, teraz jednak wydawało się, że cisza jest niemal namacalna. W końcu jednak Sugiyama senior odchrząknął i wysunął się nieco przed szereg, kładąc potężne dłonie na zgiętych udach, nachylając się nieco do przodu.
- Tak, Katsumi-dono. Jest jeszcze jedna, istotna sprawa związana z klanem. Przekazanie władzy Takedom to jedno i tutaj masz… w większości jak sądzę nasze poparcie. - zerknął przelotnie na Rokuro, po czym spojrzał liderce prosto w oczy. - Drugą jest kwestia władzy w klanie. Większość z nas uważa, że pomimo dobrych chęci, twoje przywództwo pozostawia wiele do życzenia i wynikiem kilku twoich błędnych i pochopnych decyzji Sogen znajduje się obecnie w jeszcze gorszej sytuacji, niż miało to miejsce tuż po Pogromie i wojnie z Senju. Prosimy zatem, abyś dobrowolnie abdykowała, a następnie byśmy wspólnie - jeszcze na tym posiedzeniu - obrali twojego następcę, bądź następczynię. Możesz oczywiście mieć w tym swój głos. Nawet po zdaniu władzy i pomimo błędów, takich jak pochopny atak na Mur, cenimy sobie wszyscy twoją osobę i wiemy, jak wiele spoczywało… czy też jeszcze nadal spoczywa na twoich barkach. Niemniej, nie ma wątpliwości, że klan potrzebuje nowej osoby na szczycie władzy i teraz jest odpowiedni moment na jej wybranie. -
Katsumi się napięła, ale nie była zaskoczona takim obrotem spraw. Wprost przeciwnie, była na to przygotowana już od dawna. Miała przygotowane nawet to, co miała powiedzieć. Jednak, mimo wszystko zaschło jej w gardle i kiedy otworzyła usta, zacharczała zamiast mówić. Odkaszlnęła, spojrzała na swoją starszą siostrę, szukając u niej pocieszenia i wsparcia, które zawsze znajdowała u niej. I którego teraz nie znalazła. Kamino wyglądała, jakby wstrzymała oddech i z niecierpliwością czekała na to, co powie jej siostra. Nie było w jej spojrzeniu żadnej empatii, po prostu radosne oczekiwanie.
Nie, na pewno jej się przewidziało.
Katsumi przemówiła.
- Wiem, że moje ostatnie decyzje, mimo że miałam na uwadze dobro naszego klanu i naszej prowincji, były błędne. Mur nigdy nie powinien być zaatakowany, powinniśmy byli negocjować i nie dać się wciągnąć w spiralę nienawiści, która doprowadziła nas do stanu, w którym teraz jesteśmy. Skupiłam się za bardzo na Kaminarich w czasie wojny, ignorując to, że Inuzuka mogą nas zaatakować od południa. Dawałam zbyt dużo swobody naszej młodzieży, przez co straciliśmy wielu obiecujących wojowników. - Tutaj spojrzała w oczy Rokuro. - Dlatego zgadzam się, że powinnam ustąpić. Jeżeli taka jest wola klanu, to tak zrobię. Wszystko, co robiłam, było dla dobra klanu i Sogen.
Na chwilę zamilkła, bo przez salę przepłynęła fala szeptów i dała ludziom tę chwilę. Następnie podjęła znowu.
- Jeżeli jednak mam coś do powiedzenia, na temat mojego następcy, powinien nim zostać Masahiro. Jest bohaterem ostatniej wojny, jednym z naszych najsilniejszych wojowników, strategów i zawsze wie, co powinien zrobić, nawet zanim my o tym pomyślimy. Ma dobre kontakty z Takedami i ich poparcie. Będą dobrze ze sobą współpracować.
- Jest za młody - rzucił Rokuro, wyraźnie niezadowolony z wyboru.
- Jest w kwiecie wieku. Jest silny. Jest chlubą klanu - odpowiedział Seiki, najwyraźniej dochodząc do siebie po afroncie, który zrobił mu Sugiyama. - Ma progresywne i pokojowe podejście i chyba nie ma młodzieńca, który żywiej nie chciał nas bronić. A swoje umiejętności pokazuje w czasie Turnieju. Nie wiem, czy mamy silniejszego shinobi w naszych szeregach.
Cały klan wydawał się oceniać teraz młodego Uchihę, który stał wyprostowany i poważny. Ani na chwilę nie pokazał swojej niepewności. Był mężczyzną gotowym przyjąć to brzemię.
- Co ty na to, chłopcze? - zagrzmiał Sugiyama.
- Rozmawiałem już o tym z Katsumi-dono wcześniej. Wiem, że to jest odpowiedzialne zadanie, ale zgodziłem się, że jeżeli będę o to poproszony, poprowadzę nasz klan oraz z panem Takedą - poprowadzę Sogen do lepszego jutra. Jestem gotowy bronić każdego członka naszego klanu, każdego mieszkańca Sogen. Przygotowuję się do tego od dawna.
Przez salę przebiegł pomruk zadowolenia i aprobaty. Masahiro był lubiany w klanie, nawet jeżeli wielu starszych Uchiha uważało, że był zbyt młody. Jednak kto inny miałby przewodzić klanowi, jak nie silny i młody Uchiha?
- Wciąż, nie podoba… - zaczął Rokurou, ale jego brat mu ostrożnie przerwał.
- A masz innego kandydata?
Rokuro nie odpowiedział.
- Kto jest za, niech powie "hai". - zarządziła głosowanie Katsumi.
Większość potwierdziła, nawet jeżeli Rokuro i jego poplecznicy zaciskali zęby z niezadowolenia.
Masahiro nerwowo się uśmiechnął i lekko ukłonił, dziękując za głosy i pokładane w nim nadzieje, ale przerwała to Kamino, uśmiechając się.
- Oczywiście, nie możemy przekazać władzy w czasie trwania Turnieju. Musi to nastąpić w późniejszym terminie, kiedy już wszystko tutaj posprzątamy. Oczywiście, skoro Katsumi-dono ustąpiła, do końca Turnieju będzie pełnić funkcję reprezentacyjną. Tym bardziej, że Masahiro-dono... - przestawiła się od razu na mówienie z szacunkiem - ...bierze udział w Turnieju. Żeby jednak uszanować rezygnację Katsumi, jako jej zastępca, wspomogę klan jako Shirei-kan i Sogen jako Kotei. Dopóki Masahiro-dono i Takeda-dono nie zostają oficjalnie uznani na stanowisku.
- Oczywiście, Kamino-dono, To twoje zadanie - przyznał jej Sugiyama. - Trochę czasu minie, zanim będziemy mogli ogłosić nowego Shirei-kana. W tym czasie, powinnaś przejąć pieczę nad obowiązkami swojej siostry.
Uchiha Katsumi
Uchiha Masahiro
Uchiha Kurou
Saiki
Sugiyama Kurayami
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
- Papyrus
- Administrator
- Posty: 3679
- Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
- Ranga: Fabular
- GG/Discord: Enjintou1#8970
- Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Re: [Event] Arena
[Dwie scenki dorzucone do posta powyżej, na początku. Kolorki będą wkrótce.]
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
- Papyrus
- Administrator
- Posty: 3679
- Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
- Ranga: Fabular
- GG/Discord: Enjintou1#8970
- Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Re: [Event] Arena
Interwencja Fabularna
Wszystko, co miało się zadziać na Turnieju Pokoju było starannie zaplanowane i przegadane wielokrotnie. Dograne zostały wszelakie szczegóły, plan od dawna był wypełniany. Wszystko szło idealnie.
Do pewnego momentu.
- Nie będzie tak, jak zawsze - ostrzegał jeden z jego ludzi. -Prowadzi ktoś inny, kto wcale nie jest po naszej stronie.
Do pewnego momentu nie miał pojęcia, dlaczego jego człowiek miał pretensje do siły wyższej. Potem się przekonał. W czasie trzeciej rundy miał walczyć z najsilniejszym zawodnikiem klanu Uchiha. Ta walka, ten moment miał być punktem kulminacyjnym. Na trybunie miał być jego człowiek, który miał- poza spektakularnym zabiciem Nany - jednego z ostatnich Feniksów - wysadzić szpital i trybuny. Miał to zrobić w momencie, kiedy on miał przebić serce nowemu Shirei-kanowi klanu Uchiha, grzebiąc wszelaką nadzieję na pokój. Potem miał się ujawnić, a Kotei miało zostać zniszczone, a klan Uchina (i goście) zmasakrowani.
Niestety, nic nie poszło tak, jak miało pójść. Już na początku walki na jego dłoni pojawiła się ćwierkająca błyskawica. Wyskoczył do przodu, zanim jeszcze Uchiha był w stanie porządnie uruchomić swój Sharingan. Wszystkie oczy miały być na nim, wszyscy mieli widzieć moment jego triumfu oraz posłuchać tego, co miał do powiedzenia. W ułamku sekundy jednak dostrzegł, że całe skupienie było na Loży, gdzie wparował Kyoushi. Niemal w tym samym momencie nastąpiła seria wybuchów - bliskich i uszkadzających fundamenty trybun, oraz dalekich - takich w mieście. To nim trochę wstrząsnęło - było za wcześnie na te wybuchy. Dlatego jego ręka się omsknęła, albo Uchina się poruszył. Zamiast prosto w serce, uderzył młodzieńca w ramię. Dłoń z błyskawicy przebiła skórę, mięśnie, kości, odrywając ramię Uchina Masahiro od reszty ciała. Chłopak był w zbyt dużym szoku, nie zdołał się poruszyć. Zebrał się jednak w sobie, spróbował kontratakować. Został jednak odepchnięty przez sędziego, który wkroczył do akcji, żeby powstrzymać dalszą walkę. Publiczność w tym czasie panikowała, więc nie zauważyli, jak ulubieniec tłumów padł na kolana, brocząc krwią, a zawodnik z Ryuzaku walczył z sędzią. Oczywiście, ta walka trwała tylko kilka sekund - bo sędzia bardzo szybko został zmasakrowany.
LOŻA oraz Trybuny i Arena
SzpitalMujin przyniósł informację Matsudzie. Informację, która mogła zmienić dużo, jeżeli byłaby dostarczona odpowiednio wcześniej. Kupiec przez chwilę wyglądał, jakby chciał zaprzeczyć wszelakim słowom doktora, ale potem westchnął i pokiwał głową.
- Zachowuje się inaczej, prawda. Myślałem, że wygrane do głowy mu uderzyły i mnie unika. Bardzo tego nie chce, ale zatrzymajmy walkę do wyjaśnień - odpowiedział Mujinowi Matsuda. Widać było, że chociaż zależało mu na zysku, był porządnym człowiekiem. - Chodź, wyjaśnisz to im - wskazał na Shirei-kanów i inne ważna osobistości.
Tak więc Mujin został zaproszony do loży, żeby rozwiązać sprawę nieumarłego zawodnika.
Kiedy wchodzili jednak na samej loży było poruszenie, strażnicy się ruszyli i Ukyo stał, zasłaniając swoją rodzinę, ponieważ Kyoushi wskoczył na lożę, zaczepiając cesarza. Po tym nastąpiły wybuchy, które wstrząsnęły całą lożą.
To, jak Kyoushi wpadł na loże, było bardzo niespodziewane. Niemal nikt z publiczności tak naprawdę nie zauważył, że Kyouski się ruszył. Głównie ci na loży go zauważyli, ale nie udało im się zareagować, zanim ten nie znalazł się na samej loży. Shirei- kanowie zorientowali się najszybciej, potem strażnicy w loży. Ukyo poderwał się ze swojego miejsca, zasłaniając swoją żonę oraz dzieci, które ciekawsko zerknąły zza niego. Katsumi uniosła się na swoim krześle, gotowa do potencjalnej reakcji, Kamino obok niej już miała uruchomiony sharingan. Strażnicy wyciągnęli ostrza i dość sprawnie otoczyli Kyoushiego, dopóki nie zorientowali się, że to był on i że był tutaj potencjalnie bronić Katsumi.
Cesarz, którego Kyoushii zaskoczył, też poderwał się na nogi, trzymając w dłoni zwój. Prowokacyjne słowa Kyoushiego spowodowały, że zmrużył oczy, ale nie zdołał odpowiedzieć, bo wokół nich rozległy się wybuchy, które wstrząsnęły całymi trybunami.
Na trybunach rozległy się krzyki, kiedy wybuchy wstrząsnęły arenę u posadach.
Nic jeszcze się nie zawaliło, ale łatwo można było wyczuć, że niedługo trybuny miały długo nie wytrzymać. Ludzie zerwali się w panice, nie wiedząc co zrobić i potrzbując wsparcia, żeby wydostać się z trybun. Jeżeli nikt by nie zareagował, mogła stać się tragedia.
Większość była tak zajęta tym, co działo się wokół, że nawet nie zauważyli, że na samej arenie zawodnik klanu Uchiha stracił ramię, a sędzia, który próbował przerwać walkę, został zabity przez drugiego zawodnika.
Na każdy trybunę były dwa wejścia, które prowadziły na drewniane schody prowadzące w dół. Droga po schodach była wewnątrz trybun, wsparte na drewnianych balach. Teraz wszystko się chwiało. Trybuna była kilkanaście metrów nad ziemię.
Wokół było kilkunastu Shinobich, którzy mogliby pomóc, jeżeli ktoś by ich poprowadził.
Siedziba WładzySeria wybuchów była słyszana również w szpitalu. Osoby, które przebywały w sali dla rannych zawodników poczuły wstrząs, ale nie był on bardzo potężny. Bardziej niepokojące były wybuchy dochodzące ze strony areny oraz portu, które znajdowały się po dwóch różnych stronach szpitala. Każdy shinobi był w stanie powiedzieć, że wybuchy były spowodowane notkami.
Było słuchać krzyki ludzi, z okien było widać, jak wielu wylega na ulicę, żeby sprawdzić co się działo - zaczynała narastać panika.
Karczma "O no Shi"Kiedy Azuma wpadł do Siedziby Władzy i przerwał Ario wyjaśnianie jego wątpliwości co do obozu uchodźców. Rokuro natychmiast zwrócił uwagę na młodego Uchihę, który zgłosił wszystkie swoje odkrycia i przypuszczenia, wskazując miejsca, gdzie zdobył informacje oraz gdzie i co się zdarzyło. Oczy Rokuro rozszerzały się z każdym słowem, jego usta coraz bardziej zaciskały, a dłoń machnęła na shinobich i kunoichi, którzy byli w Siedzibie, aby za chwilę ich wysłać w odpowiednie miejsca, żeby zająć się tym, co Azuma zgłosił.
- Przerywamy Turniej, zaraz zgłosimy to Kats…
W tym momencie nastąpiła seria wybuchów w wiosce. Dochodziły one od strony szpitala, areny oraz portu. Były na tyle potężne, że wstrząsnęły całym Kotei i natychmiast odwróciło to uwagę od tego, co mówił Azuma. A może tylko wzmocniło jego słowa.
Rokuro bardzo szybko kazał uformować kilka grup, z których każda miała inne zadanie do wykonania - pójście do szpitala, na arenę, do portu, do karczmy "O no Shi" oraz zostania w Siedzibie Władzy, aby ją chronić. Można było też ruszyć, aby zwołać innych shinobich do akcji.
Azuma i Ario nie mieli dużo czasu, aby zdecydować, czy wziąć w tym udział (Azumę pewnie za chwilę przydzielą do którejś grupy, jeżeli w przeciągu kilku sekund sam się gdzieś nie zgłosi, a Ario miał możliwość zrobienia tego, co tak naprawdę chciał). Nie było dużo czasu.
Kiedy Yami oraz kobieta, nazwana Iwaru, wytoczyli się z kraczmy, oraz ona wylądowała na kolanach i dłoniach, kaszląc i próbując się pozbierać. Chwyciła swoją katanę, podnosząc się z kolan i teraz owszem, wyglądała, jakby miała zaatakować Yamiego. Czyżby wiedziała i chciała go, przed śmiercią, odciągnąć od swoich towarzyszy? Jednak wszystko, co się działo - działo się szybko, więc nie do końca było wiadomo, kto ma jakie zamiary.
Baji wypadł spektakularnie przez okno, wystrzeliwując swoją strzałę w stronę kobiety, niemal w tym samym czasie Yami wyrzucił swoje notki i użył techniki futon, która faktycznie zmieniła tor lotu strzały, że ta tylko drasnęła kobietę - która właśnie zorientowała się, co się dzieje i odskoczyła, żeby znaleźć się na dachu karczmy. Pięć notek przyczepiło się do jej nogi (którą drasnęła strzała), reszta przykleiła się do ściany karczmy.
Kobieta dobyła katany w czasie skoku i spojrzała w dół na Yamiego oraz Baji'ego i być może miała zamiar odpowiedzieć, ale w tym momencie nastąpiło mnóstwo wybuchów, które dochodziły ze strony areny, szpitala oraz portu, co skutecznie przeszkodziło w jej odpowiedzi oraz (podobnie jak technika Yamiego) zwróciła uwagę ludzi z Kotei.
- Za wcześnie - wymamrotała kobieta i rzuciła się do ucieczki, również składając pieczęć, która sugerowała chęć odpalenia notek.
1. Każdy, kto odpowie w ciągu najbliższych 72 godzin, bierze udział w evencie.
2. Piszemy w tematach, każdy zostanie uwzględniony w odpisach (kto zastosował się do punktu 1.)
3. Jakby ktoś nie wiedział, gdzie odpisywać, niech da znać.
4. Wasze życie, chakra się odnawiają - w tym momencie zaczynacie od 100% waszych możliwości (poza Yamim i Bajim, oni już są w trakcie potyczki).
5. Wszystko zależy teraz od Was.
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości