[Event] Trybuny Wschód
- Hana
- Posty: 308
- Rejestracja: 6 paź 2021, o 05:51
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Uczeń (Dōkō)
- Krótki wygląd: Nałożyła na nogi ciepłe, czarne pończochy, a na to spudniczkę. Założyła zwykłą koszulę, a na ramiona zarzuciła błękitną kurtkę. Włożyła na nogi lekkie obuwie, żeby zawsze być gotową do akcji. Włosy upięła jak zwykle z delikatnym akcentem.
- Widoczny ekwipunek: Odznaka shinobi (naszyjnik); Kabura na broń (na prawym udzie), kabura (na lewym udzie), dwie torby z ekwipunkiem (z tyłu na biodrze), ciemne rękawiczki (zwykłe), Ochraniacz na czoło z wygrawerowanym symbolem "Zjednoczonych Sił Sogen" (na lewym ramieniu)
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&p=186981#p186981
- GG/Discord: Hana-chan/sushimaru9208
- Multikonta: Tetsu Maji
Re: [Event] Trybuny Wschód
Przebywając na terenie trybun nie można było zapomnieć o reszcie widowni, która w znacznym stopniu odpowiadała na dziejące się na arenie zdarzenia. Kierowana nagłymi zwrotami akcji dawała znać innym, aby zwrócić uwagę na toczące się walki. Ludzie w większości sytuacji byli ze sobą zgodni i dość łatwo było poruszyć ich emocjonalnie wymianami ataków. Kunoichi z klanu Kaminari zdążyła właśnie odkryć ten sposób oglądania pojedynków. Tam, gdzie nie mogła nadążyć wzrokiem i nie do końca pojmowała czym są wykorzystywane przez walczących shinobi zdolności. Taką walką zdawała się być ta pomiędzy Uchiha i Kaguya. Oboje wykazywali się dużą sprawnością fizyczną, jak nie ponadprzeciętną z perspektywy młodej uczennicy. Dlatego bardziej atrakcyjniejsze były pojedynki pozostałych par. Każdy prezentował własne inwencje i sposoby na wymanewrowanie drugiego, z czego Hana chętnie przyswajała jak najwięcej mogła. W końcu poznanie różnych stylów przede wszystkim pomoże jej uniknąć niepotrzebnych obrażeń. Jedną, pewną cechą dotyczącą każdej rywalizacji w tej turze okazały się rany. Nikt nie wyszedł dotąd ze starcia bez szwanku. Krew kandydatów splamiła teren, na co dziewczyna zareagowała z widoczną odrazą i mimowolnym odwróceniem wzroku. Nie chciałaby znaleźć się w żadnej z tych sytuacji. Kusza, harpun i włócznia. Metoda nie była istotna, bowiem każdy z uczestników zapamięta ten cios, jako oznakę nieostrożności. Poniesiony częściowo ze swojej winy, lecz także przez rywala, który nie zawahała się go wymierzyć. Taka była niedola ninja. Szkoleni byli w posługiwaniu się ostrzem, zadającym ból i cierpienie. Brutalność wdarła się odrobinę w nastoletnią duszę Hany. Nie ukrywała tego smutku, bo była to dla niej naturalna kolej rzeczy. Reagowała na własną bezsilność i oczywiste konsekwencje tego świata.
Gdy tylko zaznajomiła się z nowinami na polach walk skryć się w zaciszu własnego kącika. Miała przy sobie oddanego towarzysza, któremu zawdzięczała ogromne wsparcie. Akolita stawał się dla niej swoistym mentorem w dążeniu do zasług dla klanu i całego świata. W końcu po to wybrali karierę shinobi, żeby móc coś zmienić w życiach innych, a przede wszystkim we własnym. Widząc, jak Anzou trwał w skupieniu nad pojedynkami, nie zamierzała mu przeszkadzać. Była to ważna część jego dążenia do osiągnięcia w tym turnieju wysokiego miejsca. W jej mniemaniu mógł wygrać wszystkie starcia i sięgnąć najwyższej chwały. Byłaby to niecodzienna sytuacja, gdyby Kaminari zdobył tytuł w stolicy Sogen, przed obserwującymi te zmagania Uchiha. Ciekawa była, czy takim sposobem zostałby ozłocony przez samego Shirei-kana. W grę wchodziło zbyt dużo czynników, żeby marzyć o najlepszym ze scenariuszy. Musiała zejść na ziemię i bardziej się pilnować.
- Nie jestem jeszcze taka dobra... by stawać do rywalizacji w jeździe konnej. - odpowiedziała Białowłosemu zgodnie z własnym sumieniem, chociaż zaskoczył ją swoimi intencjami. W końcu nie podejrzewała, że takie atrakcje są tu dostępne, a już w szczególności konkurencje jeździeckie dla przybyłych. Perspektywa bycia oglądaną i wspieraną przez Anzou doprowadziła ją do zakłopotania. Oczywistym następstwem były lekkie rumieńce na twarzy. Nie była w stanie uwierzyć, że herbata jest zdolną tak ją rozgrzać, dlatego winą obarczyła emocje.
W gronie dwójki Kaminari nadal trwała osóbka o ciemnej karnacji, niczym u klanu z Antai. Dziewczyna z pewnością nie była tutejsza, co zdążyła wywnioskować po jej niesłychanie melodyjnym, acz prostym akcencie. Nie w sposób było oderwać wzroku od kolorowych ciuchów, chociaż przy obecnych warunkach pogodowych musiała raczej się dostosować. Dostrzegła u Sayaki zakrytą na wpół przez chustę twarz, gdy zerkała w jej stronę. Uważała to za uroczy dodatek akurat dla jej typu urody. Jednak za bardzo skoncentrowała się na wyglądzie dziewczyny i nie do końca zrozumiała jej kolejne słowa. Przygryzła lekko wargę.
- Sama nie wiem. Pewnie mają nad tym kontrolę, ale ograniczoną do powiększania. - wydedukowała w oparciu o zdobyte przez nią z podręczników wiedzę. Nie chciałaby przekonać się na własne oczy, jakie jeszcze sztuczki miał zamiar wykorzystać na niej Akimichi. Wnet Sayaka zdążyła z nieskrywaną swobodą kierować do Hany następną wypowiedź, wprawiając ją w konsternację. Tytułowane przez nią osoby musiały być kimś ważnym dla niej lub klanu, z którego pochodzą. Wyraźnie kibicowała w walce uczestniczce z rodu Maji. Nie chciała brać tego za oczywistość. Zdobyła się więc na skromne zapytanie.
- Mów mi Hana. Z bardzo daleka tu przybywasz? Z kim takim walczyłaś? - zapytała otwarcie brunetkę, niesiona sporą dawką ciekawości. Dała Hanie ku temu powód, by w końcu dowiedzieć się, z kim rozmawia. Uprzednio sama się przedstawiła, bo byłoby to nietaktowne i brzmieć zbyt wścibsko. Bratni jej temat sztuki ninja i walk sprawił, że mogła odważyć się na odrobinę towarzyskości bez obawy o swoją naturalną skrytość. Klamka zapadła i nie mogła się już wycofać.
Gdy tylko zaznajomiła się z nowinami na polach walk skryć się w zaciszu własnego kącika. Miała przy sobie oddanego towarzysza, któremu zawdzięczała ogromne wsparcie. Akolita stawał się dla niej swoistym mentorem w dążeniu do zasług dla klanu i całego świata. W końcu po to wybrali karierę shinobi, żeby móc coś zmienić w życiach innych, a przede wszystkim we własnym. Widząc, jak Anzou trwał w skupieniu nad pojedynkami, nie zamierzała mu przeszkadzać. Była to ważna część jego dążenia do osiągnięcia w tym turnieju wysokiego miejsca. W jej mniemaniu mógł wygrać wszystkie starcia i sięgnąć najwyższej chwały. Byłaby to niecodzienna sytuacja, gdyby Kaminari zdobył tytuł w stolicy Sogen, przed obserwującymi te zmagania Uchiha. Ciekawa była, czy takim sposobem zostałby ozłocony przez samego Shirei-kana. W grę wchodziło zbyt dużo czynników, żeby marzyć o najlepszym ze scenariuszy. Musiała zejść na ziemię i bardziej się pilnować.
- Nie jestem jeszcze taka dobra... by stawać do rywalizacji w jeździe konnej. - odpowiedziała Białowłosemu zgodnie z własnym sumieniem, chociaż zaskoczył ją swoimi intencjami. W końcu nie podejrzewała, że takie atrakcje są tu dostępne, a już w szczególności konkurencje jeździeckie dla przybyłych. Perspektywa bycia oglądaną i wspieraną przez Anzou doprowadziła ją do zakłopotania. Oczywistym następstwem były lekkie rumieńce na twarzy. Nie była w stanie uwierzyć, że herbata jest zdolną tak ją rozgrzać, dlatego winą obarczyła emocje.
W gronie dwójki Kaminari nadal trwała osóbka o ciemnej karnacji, niczym u klanu z Antai. Dziewczyna z pewnością nie była tutejsza, co zdążyła wywnioskować po jej niesłychanie melodyjnym, acz prostym akcencie. Nie w sposób było oderwać wzroku od kolorowych ciuchów, chociaż przy obecnych warunkach pogodowych musiała raczej się dostosować. Dostrzegła u Sayaki zakrytą na wpół przez chustę twarz, gdy zerkała w jej stronę. Uważała to za uroczy dodatek akurat dla jej typu urody. Jednak za bardzo skoncentrowała się na wyglądzie dziewczyny i nie do końca zrozumiała jej kolejne słowa. Przygryzła lekko wargę.
- Sama nie wiem. Pewnie mają nad tym kontrolę, ale ograniczoną do powiększania. - wydedukowała w oparciu o zdobyte przez nią z podręczników wiedzę. Nie chciałaby przekonać się na własne oczy, jakie jeszcze sztuczki miał zamiar wykorzystać na niej Akimichi. Wnet Sayaka zdążyła z nieskrywaną swobodą kierować do Hany następną wypowiedź, wprawiając ją w konsternację. Tytułowane przez nią osoby musiały być kimś ważnym dla niej lub klanu, z którego pochodzą. Wyraźnie kibicowała w walce uczestniczce z rodu Maji. Nie chciała brać tego za oczywistość. Zdobyła się więc na skromne zapytanie.
- Mów mi Hana. Z bardzo daleka tu przybywasz? Z kim takim walczyłaś? - zapytała otwarcie brunetkę, niesiona sporą dawką ciekawości. Dała Hanie ku temu powód, by w końcu dowiedzieć się, z kim rozmawia. Uprzednio sama się przedstawiła, bo byłoby to nietaktowne i brzmieć zbyt wścibsko. Bratni jej temat sztuki ninja i walk sprawił, że mogła odważyć się na odrobinę towarzyskości bez obawy o swoją naturalną skrytość. Klamka zapadła i nie mogła się już wycofać.
0 x
- Ario
- Posty: 2344
- Rejestracja: 18 maja 2020, o 10:21
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Pomarańczowo-włosy chłopak, noszący na plecach płaszcz z znakiem Kropli.
- Widoczny ekwipunek: Na plecach ma duży, dziwny plecak, a na jego barku spoczywa czarna salamandra w zółte kropki.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8554
- GG/Discord: Boyos#3562
Re: [Event] Trybuny Wschód
Dywagacje schodziły na coraz szczegółowsze aspekty. Zarówno jeden jak i drugi miał różne podejście do życia, które zbudowane było na zupełnie innych światach. Nie mniej chodziło również o to, by umieć takie poglądy ze sobą wymieniać.
- Zainteresuję się tym. Wiara wiarą, ale życie i możliwości shinobi, drugie. Gdyby ta umiejętność była prawdziwa, to zaraz wszyscy by chcieli, by pomogli im regenerować swoje ciała. Ciekaw jestem, gdzie ich znajdę. - powiedział, podsumowywując kwestię związaną z Jashinistami. Chłopak widział w tym możliwość uratowania własnej matki, lecz jak nakłonić ich, by użyli swojej siły, by pomogli nie znanemu? Tym bardziej, że Ario nadal powątpiewał w to, czy to nie jest jakiś fortel.
Dalsza rozmowa opierała się na życiu shinobi. Chłopak miał tutaj jasne stanowisko. Nie bał się go wygłosić przed Shirei-kan, tak więc też nie bał się wchodzić w dysputy z młodszym Uchiha. Tylko, że Ario nie wydawał się chcieć na siłę kogoś przekonywać. Był bardziej...niesamowicie neutralny w swojej prostocie i formie, z którą wygłaszał swoje poglądy.
- Shinobi są po to, by ludzie nie brali udziału w wojnach. Gdyby nie shinobi, gdyby nie ten podział, na świecie byłyby zdecydowanie większe rzezie. Skoro jednak ten podział istnieje i profesja Shinobi polega na tym, by do starć między tymi, którzy nie walczą, nie dochodziło, to każdy powinien być świadomy tego, dlaczego podjął taki zawód. - odparł na uwagi Azumy. Jego aura jednak w żaden sposób sie nie zachwiała, nadal jego oczy wydawały się jakby za mgłą, która nie była do końca zdefiniowana. - Życie każdego jest warte, ale naszym obowiązkiem jest nie dopuszczać do śmierci i nadużyć grupy, za które walczymy. - dodał.
Ostatni temat, jaki poruszyli, to kwestia organizacji. Ario co prawda na polecenie Hoshi miał znaleźć członków do organizacji, ale chciał też polegać na osobach, które zna. Tym bardziej, że badanie doujutsu Azumy, mogłoby otworzyć nowe ścieżki, zarówno dla młodego Uchihy, jak i obecnego członka Kropli.
- Tak. Dołączyła do nas też jeszcze jedna osoba. - stwierdził ze spokojem, biorąc i ponownie przeżuwając chrupka. - No nic, zajrzyj kiedyś do nas, jak będziesz chciał. Pomyślimy co zrobić z tym Twoim problemem na wodnych przeciwników. - powiedział na odchodne, po czym delikatnie skinął głową i po tym jak wysłucha odpowiedź od chłopaka, zamierzał wstać i ruszyć na drugą część trybun.
Z/T viewtopic.php?p=194518#p194518
- Zainteresuję się tym. Wiara wiarą, ale życie i możliwości shinobi, drugie. Gdyby ta umiejętność była prawdziwa, to zaraz wszyscy by chcieli, by pomogli im regenerować swoje ciała. Ciekaw jestem, gdzie ich znajdę. - powiedział, podsumowywując kwestię związaną z Jashinistami. Chłopak widział w tym możliwość uratowania własnej matki, lecz jak nakłonić ich, by użyli swojej siły, by pomogli nie znanemu? Tym bardziej, że Ario nadal powątpiewał w to, czy to nie jest jakiś fortel.
Dalsza rozmowa opierała się na życiu shinobi. Chłopak miał tutaj jasne stanowisko. Nie bał się go wygłosić przed Shirei-kan, tak więc też nie bał się wchodzić w dysputy z młodszym Uchiha. Tylko, że Ario nie wydawał się chcieć na siłę kogoś przekonywać. Był bardziej...niesamowicie neutralny w swojej prostocie i formie, z którą wygłaszał swoje poglądy.
- Shinobi są po to, by ludzie nie brali udziału w wojnach. Gdyby nie shinobi, gdyby nie ten podział, na świecie byłyby zdecydowanie większe rzezie. Skoro jednak ten podział istnieje i profesja Shinobi polega na tym, by do starć między tymi, którzy nie walczą, nie dochodziło, to każdy powinien być świadomy tego, dlaczego podjął taki zawód. - odparł na uwagi Azumy. Jego aura jednak w żaden sposób sie nie zachwiała, nadal jego oczy wydawały się jakby za mgłą, która nie była do końca zdefiniowana. - Życie każdego jest warte, ale naszym obowiązkiem jest nie dopuszczać do śmierci i nadużyć grupy, za które walczymy. - dodał.
Ostatni temat, jaki poruszyli, to kwestia organizacji. Ario co prawda na polecenie Hoshi miał znaleźć członków do organizacji, ale chciał też polegać na osobach, które zna. Tym bardziej, że badanie doujutsu Azumy, mogłoby otworzyć nowe ścieżki, zarówno dla młodego Uchihy, jak i obecnego członka Kropli.
- Tak. Dołączyła do nas też jeszcze jedna osoba. - stwierdził ze spokojem, biorąc i ponownie przeżuwając chrupka. - No nic, zajrzyj kiedyś do nas, jak będziesz chciał. Pomyślimy co zrobić z tym Twoim problemem na wodnych przeciwników. - powiedział na odchodne, po czym delikatnie skinął głową i po tym jak wysłucha odpowiedź od chłopaka, zamierzał wstać i ruszyć na drugą część trybun.
Z/T viewtopic.php?p=194518#p194518
0 x
- Ashizawa Sayaka
- Posty: 112
- Rejestracja: 18 kwie 2022, o 00:16
- Wiek postaci: 15
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: - Ciemniejsza karnacja
- Złotawe oczy, twarz zasłonięta chustką
- Włosy w kolorze b.ciemnego brązu, rozpuszczone
- Kolorowe kosmyki włosów, ciemne paznokcie
- Średniego wzrostu i postury - Link do KP: viewtopic.php?p=192215#p192215
- Multikonta: Kabuki
- Anzou
- Posty: 1003
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
Re: [Event] Trybuny Wschód
Anzou nieco się wyłączył. Obserwowanie drugiego dnia walk, które miały miejsce na Arenie było zdecydowanie bardziej wymagające uwagi. Poziom uczestników dzisiejszych pojedynków był o niebo wyższy. Oczywiście - nie ujmując nic wszystkim, którzy walczyli wczoraj. Jedna walka wyglądała jak zabawa w ciuciubabkę, ciekawe, kto tam okaże się wygranym.
- Nie wiem, czy jesteś na tyle dobra, aby startować, ale na pewno jesteś wystarczająco odważna. Walka na Arenie wydaje się niczym w porównaniu do jazdy konno na turnieju.
Powiedział z uśmiechem przedstawiciel klanu Kaminari. Tak uważał. Młodzieniec przeniósł swój wzrok na walkę jednego z klanu Kaguya, który jakby mieczem, jakby kością... uderzał swojego przeciwnika. Działo się i to bardzo dużo się tam działo. Wtedy nagle na jednej z Aren, gdzie walczył Renkuro kobieta zdjęła maskę. Czy sama maska jej spadła? Nieistotne. To była dziewczyna, którą Władca Piorunów poznał na Murze. Dziewczyna, która używała dużo umysłu w trakcie walk. Była ranna, ale mimo wszystko walczyła, jak walkiria, nie odpuszczała i do końca szła po swoje. Jej umiejętności również uległy poprawie. Ciekawe jest zjawisko, że wszyscy, którzy tutaj są, których Anzou znał lub spotkał stali się silniejsi. Nikt nie próżnował.
- Cześć, jestem Anzou.
Powiedział jedynie Białowłosy, gdy dziewczyna wspomniała o nim. Na całe szczęście Anzou nie był bratem Hany. Przynajmniej nie rodzonym. Młodzieniec nie wtrącał się w dalszą dyskusję. Wypatrywał Azumy, który zdaje się był już sam. Czekał na jego ruch.
- Nie wiem, czy jesteś na tyle dobra, aby startować, ale na pewno jesteś wystarczająco odważna. Walka na Arenie wydaje się niczym w porównaniu do jazdy konno na turnieju.
Powiedział z uśmiechem przedstawiciel klanu Kaminari. Tak uważał. Młodzieniec przeniósł swój wzrok na walkę jednego z klanu Kaguya, który jakby mieczem, jakby kością... uderzał swojego przeciwnika. Działo się i to bardzo dużo się tam działo. Wtedy nagle na jednej z Aren, gdzie walczył Renkuro kobieta zdjęła maskę. Czy sama maska jej spadła? Nieistotne. To była dziewczyna, którą Władca Piorunów poznał na Murze. Dziewczyna, która używała dużo umysłu w trakcie walk. Była ranna, ale mimo wszystko walczyła, jak walkiria, nie odpuszczała i do końca szła po swoje. Jej umiejętności również uległy poprawie. Ciekawe jest zjawisko, że wszyscy, którzy tutaj są, których Anzou znał lub spotkał stali się silniejsi. Nikt nie próżnował.
- Cześć, jestem Anzou.
Powiedział jedynie Białowłosy, gdy dziewczyna wspomniała o nim. Na całe szczęście Anzou nie był bratem Hany. Przynajmniej nie rodzonym. Młodzieniec nie wtrącał się w dalszą dyskusję. Wypatrywał Azumy, który zdaje się był już sam. Czekał na jego ruch.
0 x

- Hana
- Posty: 308
- Rejestracja: 6 paź 2021, o 05:51
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Uczeń (Dōkō)
- Krótki wygląd: Nałożyła na nogi ciepłe, czarne pończochy, a na to spudniczkę. Założyła zwykłą koszulę, a na ramiona zarzuciła błękitną kurtkę. Włożyła na nogi lekkie obuwie, żeby zawsze być gotową do akcji. Włosy upięła jak zwykle z delikatnym akcentem.
- Widoczny ekwipunek: Odznaka shinobi (naszyjnik); Kabura na broń (na prawym udzie), kabura (na lewym udzie), dwie torby z ekwipunkiem (z tyłu na biodrze), ciemne rękawiczki (zwykłe), Ochraniacz na czoło z wygrawerowanym symbolem "Zjednoczonych Sił Sogen" (na lewym ramieniu)
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&p=186981#p186981
- GG/Discord: Hana-chan/sushimaru9208
- Multikonta: Tetsu Maji
Re: [Event] Trybuny Wschód
Postępowanie zgodnie z własnymi zasadami, z sumieniem, które potem może człowieka dręczyć, to ważna rzecz. Z punktu widzenia młodej dziewczyny, wkraczającej powoli w dorosłe życie, była to cecha warta pielęgnowania. Nie w sposób zastąpić szczerości tak łatwej do przejrzenia, kiedy rozmawiało się z drugą osobą. Dlatego Hana w końcu postanowiła skorzystać z okazji na nową znajomość. Nie była pewna, czy odpowiednio to zagrała. Może należało być mniej skorym do wypytywania o czyjąś przynależność? Bez tego prawdopodobnie nadal siedziałaby skryta we własnym wnętrzu, czekając na pomoc z zewnątrz. Ta nie nadchodziła, toteż kolejny ruch musiał być stanowczy i rozsądny. Taką poniekąd prezentowała filozofię. Była odpowiedzialna za własne czyny i nie było powodu do wystudzenia się tego. Oczywiście popełnienie gafy zawsze spotka się z zawstydzeniem. Ważne, żeby nie doprowadzać do nich za często.
Planowanie rozmowy w głowie wychodziło nastolatce częściowo, bowiem nowa rozmówczyni z daleka była nadzwyczaj nieprzewidywalna w swych wypowiedziach. Sama nie była dość precyzyjna, przez co pustynna panna wykazała się uroczą niewiedzą. Obie były siebie warte. Niemal parsknęła ze śmiechu przez jej komentarz. Potrafiłaby sobie to wyobrazić. Nie mogła jednak pozostawić tej niedorzeczności bez zaprzeczenia.
- Jasne, że wracają do normalnego rozmiaru. - odparła nieco zakłopotana kierunkiem w jaki zmierzała rozmowa o umiejętnościach Akimichi. Lepiej będzie pozostawić ten temat i nie naruszać więcej ich schedy. Rozmowy z rówieśnikami zaczynały podobać się młodej Kaminari, a dobrych znaków nie należy ignorować. Niemniej czuła się nieco speszona niecodzienną sytuacją.
Osiągnęła cel, gdy tylko uzyskała odpowiedzi od brunetki. Poznanie imienia rozmówcy od razu poprawiło jej relację z dziewczyną. Sayaka naprawdę wydawała się prostą osobą, która potrafiła mówić, to co akurat myśli. Zaskoczona, z jak daleka tu przybyła, tym bardziej podziwiała jej opanowanie. Uczestnictwo tylu ninja z Unii naprawdę zasługuje na uznanie. Nie można się temu dziwić, w końcu mowa tu o jednej z wielkich potęg stworzonych przez pustynne klany. Tym bardziej zaciekawiła się tym, że Sayaka okazała się brać udział w turnieju. Zdawało jej się, że podczas takich wydarzeń powinno się stronić od przeciwników. Im mniej informacji posiadali inni, tym bardziej zaskakujące mogły wyglądać potyczki. Niemniej obie dziewczyny rozmowę kierowały ku pokonanym już ninja. Trochę to ujmowało tej przestrodze.
- My? Nie. Dużo nam brakuje do bycia rodzeństwem. - odparła po krótkim zastanowieniu. Tak właściwie, to ona i Anzou znali się dość krótko. Wpadli na siebie na lato tego roku, więc będzie już sześć miesięcy. Nie chciała też zdradzać za dużo, żeby nie popełnić podstawowego błędu. Określenie Anzou znajomym byłoby najprostszym rozwiązaniem. Nie byli też bezpośrednio kuzynami, a należeli do tego samego klanu. Na razie ich relacja była w etapie docierania, żeby nie określić też tego jako skomplikowaną. Polubili się i do tej pory mają ze sobą dużo wspólnego. Hana miała nadzieję, że ta wymówka jakoś zadowoli pustynną kunoichi i nie będzie trzeba na tym siedzieć nie wiadomo ile. Nie chciałaby też powtórki, jak przy zagwozdce ze zdolnościami Akimichi. Spaliłaby się ze wstydu, gdyby usłyszała jej skryte domysły.
- Jugo Misaki? Ach, to nasze walki odbywały się zaraz po sobie. - wspomniała, szybko sięgając do pamięci. Gdzieś rzuciła jej się w oczy plansza z przeprowadzonymi już walkami i ich laureatami oraz pokonanymi. Zatem przegapiła dość emocjonującą potyczkę Sayaki.
- Też nie potrafię zrozumieć tak wysoko okazywanej brutalności. - skomentowała z żalem w głosie. Obecne walki w niektórych miejscach dawały temu przykład. Nie rozumiała tego całego pokazu siły dla przykładu, więc była na tym turnieju, jak owieczka prowadzona na rzeź. Chciała się wykazać, ale na pewno nie w taki sposób, jak to opisała Sayaka. Nastolatka nie zastanawiała się nad tym długo, jak zazwyczaj miała ku temu mało powodów. Bardziej zaciekawiła ją wypowiedź o pochodzeniu dziewczyny. Wyglądała naprawdę orientalnie, jeśli porównać obie kunoichi.
- Sayaka-san z Tsurai? To musiał być naprawdę duży szok, zjawić się w Sogen w tak niesprzyjającą porę roku. Zazwyczaj po tej stronie kontynentu jest o wiele piękniej, gdy temperatura utrzymuje się wyżej. - napomknęła z oznaką radości w głosie, aby przekazać Sayace nieco pozytywnego wydźwięku. Co prawda pora monsunów nawiedzająca brzegi Antai czy Sogen nigdy nie należała do lubianych przez samą Hanę. I tak uważała ich położenie za dość zrównoważone i odpowiednie do życia.
Nie zapomniała ani na moment o swoim towarzyszu, Anzou, który zawsze służył dobrym słowem w jej stronę. Przytaknęła mu naprawdę uroczo, aby pokazać uznanie i to nieodzownie pozytywne wsparcie. Tym samym okazała także zrozumienie jego wyłączeniem się dla dobra oglądanych walk. Chłopcy najwyraźniej bardziej angażowali się w sport i akcję niż na rozmowach i ploteczkach o niuansach. A Hanie wyjątkowo dobrze zaczynały wychodzić tego typu pitu-pitu. Ulżyło dziewczynie, że Białowłosy nie zdefiniował jakoś bardzo ich relacji. Miała też nadzieję, że nie obrazi się na jej tłumaczenie.
- Może spróbuję.. - szepnęła mu tylko, po czym ponownie przeniosła uwagę na Sayakę.
Planowanie rozmowy w głowie wychodziło nastolatce częściowo, bowiem nowa rozmówczyni z daleka była nadzwyczaj nieprzewidywalna w swych wypowiedziach. Sama nie była dość precyzyjna, przez co pustynna panna wykazała się uroczą niewiedzą. Obie były siebie warte. Niemal parsknęła ze śmiechu przez jej komentarz. Potrafiłaby sobie to wyobrazić. Nie mogła jednak pozostawić tej niedorzeczności bez zaprzeczenia.
- Jasne, że wracają do normalnego rozmiaru. - odparła nieco zakłopotana kierunkiem w jaki zmierzała rozmowa o umiejętnościach Akimichi. Lepiej będzie pozostawić ten temat i nie naruszać więcej ich schedy. Rozmowy z rówieśnikami zaczynały podobać się młodej Kaminari, a dobrych znaków nie należy ignorować. Niemniej czuła się nieco speszona niecodzienną sytuacją.
Osiągnęła cel, gdy tylko uzyskała odpowiedzi od brunetki. Poznanie imienia rozmówcy od razu poprawiło jej relację z dziewczyną. Sayaka naprawdę wydawała się prostą osobą, która potrafiła mówić, to co akurat myśli. Zaskoczona, z jak daleka tu przybyła, tym bardziej podziwiała jej opanowanie. Uczestnictwo tylu ninja z Unii naprawdę zasługuje na uznanie. Nie można się temu dziwić, w końcu mowa tu o jednej z wielkich potęg stworzonych przez pustynne klany. Tym bardziej zaciekawiła się tym, że Sayaka okazała się brać udział w turnieju. Zdawało jej się, że podczas takich wydarzeń powinno się stronić od przeciwników. Im mniej informacji posiadali inni, tym bardziej zaskakujące mogły wyglądać potyczki. Niemniej obie dziewczyny rozmowę kierowały ku pokonanym już ninja. Trochę to ujmowało tej przestrodze.
- My? Nie. Dużo nam brakuje do bycia rodzeństwem. - odparła po krótkim zastanowieniu. Tak właściwie, to ona i Anzou znali się dość krótko. Wpadli na siebie na lato tego roku, więc będzie już sześć miesięcy. Nie chciała też zdradzać za dużo, żeby nie popełnić podstawowego błędu. Określenie Anzou znajomym byłoby najprostszym rozwiązaniem. Nie byli też bezpośrednio kuzynami, a należeli do tego samego klanu. Na razie ich relacja była w etapie docierania, żeby nie określić też tego jako skomplikowaną. Polubili się i do tej pory mają ze sobą dużo wspólnego. Hana miała nadzieję, że ta wymówka jakoś zadowoli pustynną kunoichi i nie będzie trzeba na tym siedzieć nie wiadomo ile. Nie chciałaby też powtórki, jak przy zagwozdce ze zdolnościami Akimichi. Spaliłaby się ze wstydu, gdyby usłyszała jej skryte domysły.
- Jugo Misaki? Ach, to nasze walki odbywały się zaraz po sobie. - wspomniała, szybko sięgając do pamięci. Gdzieś rzuciła jej się w oczy plansza z przeprowadzonymi już walkami i ich laureatami oraz pokonanymi. Zatem przegapiła dość emocjonującą potyczkę Sayaki.
- Też nie potrafię zrozumieć tak wysoko okazywanej brutalności. - skomentowała z żalem w głosie. Obecne walki w niektórych miejscach dawały temu przykład. Nie rozumiała tego całego pokazu siły dla przykładu, więc była na tym turnieju, jak owieczka prowadzona na rzeź. Chciała się wykazać, ale na pewno nie w taki sposób, jak to opisała Sayaka. Nastolatka nie zastanawiała się nad tym długo, jak zazwyczaj miała ku temu mało powodów. Bardziej zaciekawiła ją wypowiedź o pochodzeniu dziewczyny. Wyglądała naprawdę orientalnie, jeśli porównać obie kunoichi.
- Sayaka-san z Tsurai? To musiał być naprawdę duży szok, zjawić się w Sogen w tak niesprzyjającą porę roku. Zazwyczaj po tej stronie kontynentu jest o wiele piękniej, gdy temperatura utrzymuje się wyżej. - napomknęła z oznaką radości w głosie, aby przekazać Sayace nieco pozytywnego wydźwięku. Co prawda pora monsunów nawiedzająca brzegi Antai czy Sogen nigdy nie należała do lubianych przez samą Hanę. I tak uważała ich położenie za dość zrównoważone i odpowiednie do życia.
Nie zapomniała ani na moment o swoim towarzyszu, Anzou, który zawsze służył dobrym słowem w jej stronę. Przytaknęła mu naprawdę uroczo, aby pokazać uznanie i to nieodzownie pozytywne wsparcie. Tym samym okazała także zrozumienie jego wyłączeniem się dla dobra oglądanych walk. Chłopcy najwyraźniej bardziej angażowali się w sport i akcję niż na rozmowach i ploteczkach o niuansach. A Hanie wyjątkowo dobrze zaczynały wychodzić tego typu pitu-pitu. Ulżyło dziewczynie, że Białowłosy nie zdefiniował jakoś bardzo ich relacji. Miała też nadzieję, że nie obrazi się na jej tłumaczenie.
- Może spróbuję.. - szepnęła mu tylko, po czym ponownie przeniosła uwagę na Sayakę.
0 x
- Hideaki
- Postać porzucona
- Posty: 148
- Rejestracja: 2 wrz 2021, o 18:24
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Doko
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10099
- GG/Discord: Yoshimitsu
Re: [Event] Trybuny Wschód
Mógł oddać się swojej ulubionej czynności turniejowej i to jeszcze w najlepszym towarzystwie! Oglądał z podziwem walki. Nana i Renkuro dawali epicki popis umiejętności! Hideaki był zachwycony tym jak to wyglądało. Lalki pędziły z olbrzymią prędkością, a ta dziewczyna wcale im nie ustępowała i próbowała robić wszystko żeby wypaść jak najlepiej, jednak dzięki sposobowi walki faworytem Czarnowłosego był Lalkarz. Kaguya wraz z Kjoszim również walczyli na pełnych obrotach, nieco mniej widowiskowo jak poprzednia dwójka... Ale oni byli na niesamowitym poziomie, zdecydowanie jednym ruchem byliby w stanie zgnieść kogoś takiego jak Hideaki. Był pełen podziwu dla tempa tej walki, walczył jeszcze jakiś piękniś z Hyuuga... Czyli to są te umiejętności, o których wspomniał Kutaro. Ciekawym było w jaki sposób mieszają coś z chakra przeciwnika. No i coś co nie za bardzo przypominało walkę... Typ schował się w ziemię, a drugi czekał aż ten wyjdzie. Co za strata czasu wszystkich oglądających turniej. -Najciekawsza walka, zdecydowanie. Burknął Hojo patrząc na festiwal ukrywania się i pedalskiego genjutsu. Samiec był zdecydowanie zniesmaczony takim obrotem spraw. -Lalkarz i ta dziewczynka dają radę. Komentowała również Nikuya, która po prostu nie dbała o mało interesujące walki. Rozejrzał się po trybunach i mógł zobaczyć dwójkę prawdopodobnie Kaminarich. Sojusznicy też tutaj byli? To ciekawe. Była przy Nich też jakaś dziewczyna, zdecydowanie nie tutejsza. -Ciekawe kto wygra, Kaguya czy ten drugi. Co myślicie? Podrzucił swoim pieskom temat do dyskuji chcąc sprawdzić komu kibicują.
0 x
Nikuya
Hojo
Hojo
- Ashizawa Sayaka
- Posty: 112
- Rejestracja: 18 kwie 2022, o 00:16
- Wiek postaci: 15
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: - Ciemniejsza karnacja
- Złotawe oczy, twarz zasłonięta chustką
- Włosy w kolorze b.ciemnego brązu, rozpuszczone
- Kolorowe kosmyki włosów, ciemne paznokcie
- Średniego wzrostu i postury - Link do KP: viewtopic.php?p=192215#p192215
- Multikonta: Kabuki
- Anzou
- Posty: 1003
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
Re: [Event] Trybuny Wschód
Dwójka dziewczyn rozmawiała sobie w najlepsze na temat rozmiarów Akimichi. Anzou nie zwracał na to uwagi, dla niego było oczywiste, że wszystko wraca do właściwego rozmiaru po zakończeniu techniki. Reszta była nieistotna. Fakt był taki, że Hana wygrała i skopała dupsko tłuścioszkowi. To był powód do dumy. Młodzieniec przeniósł wzrok na areny, na których bardzo dużo się działo. Nastolatek starał się pojąć co dzieje się na Arenie u Kyoushiego, ale nie było to łatwe. Zawodnicy byli w szczytowej formie, a każda ich akcja wprawiała w osłupienie. To był zupełnie inny poziom, jednak to był poziom, do którego Anzou aspiruje, poziom, który nastolatek chce przekroczyć. Ciekawie było również na arenie Renkuro i Nany. Kobieta, którą poznał na Murze Władca Piorunów zaprezentowała pazur. Postawiła się śmiercionośnym maszynom Renkuro, który potrafił zrobić z nich użytek. Nana to kolejny przykład, że można walczyć i pokonać swojego rywala sprytem! To bardzo dobra wiadomość dla Anzou, który już jutro stanie do boju i będzie reprezentował swój klan. Anzou kiedyś chciał odwiedzić pustynie, to miejsce, gdzie przebywała czerwonowłosa. O ile jeszcze żyła.
- Z jednej strony turniej pokoju, z drugiej każdy chce pokazać swoje możliwości i umiejętności. To nic złego, nad wszystkim czuwają sędziowie i medycy. Jednak... rozumiem to co mówisz. Jest jakaś granica, to nie jest walka na śmierć i życie. Niestety, każdy może interpretować to po swojemu.
Rzucił spokojnym, raczej pozbawionym emocji głosem nastolatek. Chłopak nie chciał tracić życia, ale doskonale rozumiał co odczuwają. Nie chciał sam odpuszczać i odstawić rękę czy nogę w momencie zawahania. Podobnie jak inni - zapewne pójdzie na całość i konsekwentnie do końca pokaże co potrafi.
- Zawsze chciałem odwiedzić pustynię. To miejsce mnie przyciąga, wydaje się być takie tajemnicze... Myślę, że po turnieju się tam wybiorę. Przynajmniej takie są założenia. Będę musiał sobie poradzić z upałem, pewnie trzeba pić dużo wody? A co do rodzeństwa... Po prostu pochodzimy z innych rodzin. Uważam Hanę za bliską mi osobę, ale siostrą nie jest.
- Z jednej strony turniej pokoju, z drugiej każdy chce pokazać swoje możliwości i umiejętności. To nic złego, nad wszystkim czuwają sędziowie i medycy. Jednak... rozumiem to co mówisz. Jest jakaś granica, to nie jest walka na śmierć i życie. Niestety, każdy może interpretować to po swojemu.
Rzucił spokojnym, raczej pozbawionym emocji głosem nastolatek. Chłopak nie chciał tracić życia, ale doskonale rozumiał co odczuwają. Nie chciał sam odpuszczać i odstawić rękę czy nogę w momencie zawahania. Podobnie jak inni - zapewne pójdzie na całość i konsekwentnie do końca pokaże co potrafi.
- Zawsze chciałem odwiedzić pustynię. To miejsce mnie przyciąga, wydaje się być takie tajemnicze... Myślę, że po turnieju się tam wybiorę. Przynajmniej takie są założenia. Będę musiał sobie poradzić z upałem, pewnie trzeba pić dużo wody? A co do rodzeństwa... Po prostu pochodzimy z innych rodzin. Uważam Hanę za bliską mi osobę, ale siostrą nie jest.
0 x

- Azuma
- Posty: 1140
- Rejestracja: 6 lis 2019, o 18:50
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Kogō
- Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy
- wyraźnie zarysowana szczęka, ostre rysy twarzy
- delikatne blizny na przedramionach i rękach
- przeciętny wzrost, docięta sylwetka - Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu
- skórzana kamizelka shinobi
- kabury na broń na lewym i prawym biodrze
- torba z ekwipunkiem na lewym pośladku
- lekka zbroja - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=7859#p128617
Re: [Event] Trybuny Wschód
Ario miał swoje zdanie i wyobrażanie co do roli shinobich i znaczenia jakie niosła za sobą wojna. Przysłuchując się formułowanym przez kuglarza zdaniom, Uchiha nie mógł się nadziwić jak ich wyobrażenia mogą od siebie odbiegać. Przemyśleniom kuglarza niewątpliwie przyświecała wyższa ideologia, ale nawet taki piętnastolatek jak Azuma wiedział, że są to czcze mrzonki które nie mają wiele wspólnego z prawdą. Wojna której doświadczył na własnej skórze, wprost mu pokazały, co tak naprawdę się liczyło. Bezwzględność i pragmatyzm.
Shinobi byli stworzeni do jednego - przekuwania swoich zdolności w atuty, które miały stanowić o przewadze klanu. Jeżeli shinobi mógł wymordować osadę, która stanowiła o komforcie klanu w dostawach żywności i innych, niezbędnych narzędziach do prowadzenia walki, to bez wątpienia padłby taki rozkaz i musiałby go wypełnić. Wojna była ostateczna i miała doprowadzić do wykrwawienia drugiej strony. Doprowadzić do takiego stanu, aby myśl o kontynuowaniu walki doprowadzała do fatalizmu i osiągnięciu tylko większych strat. Wojna obronna Sogen na trzech różnych frontach, zapewne każdemu wojownikowi Kotei wtloczyka podobna wiedzę do głowy. I choćby dlatego Azuma nie zamierzał się rozwodzić nad słowami które przekazał Ario. Bo nie tak wyglądała prawda. Po prostu.
- Niech w takim razie sprzyja wam szczęście. Przekaż proszę dla Kisuke-san moje pozdrowienia. Wciąż pamiętam o jego zaproszeniu… Gdy już będę mógł opuścić Kotei, z przyjemnością zobaczę jak się Wasza organizacja rozrosła - odpowiedział, nie mówiąc wprost że Shirei-kan zabroniła piętnastolatkowi opuszczanie granic osady. Azuma wysłuchał również słów wypowiedzianych odnośnie Kyoushiego, choć tutaj Ario nie odniósł się bezpośrednio do jego oczu, tylko napomknął ogólnie o rozwoju sharingana. Mimo, że Azuma tego nie skomentował, to skrzętnie zanotował w pamięci, bo była to kolejna porcja informacji dotycząca jego doujutsu.
Wkrótce się pożegnali, a Azuma przez chwilę rozważał w głowie odbytą rozmowę. Na arenie wciąż toczyły się pojedynki, ale w dwóch walkach wyłoniono już zwycięzców. Zgodnie z przewidywaniami Azumy, w jednej z walk zwyciężył przedstawiciel klanu Senju, który dosłownie zasypał swojego wroga potężnymi technikami opartymi na drewnie, czyli specjalności tego klanu. Kolejnym zwycięzcą był Kyoushi-san, którego wygrana bardzo ucieszyła piętnastoletniego Akoraito. - Przynajmniej nie będę jedynym reprezentantem Sogen, w kolejnej rundzie. Na innych arenach, toczyły się równie energiczne zmagania pojedynkujący się osób, gdzie szczególną uwagę widzów przykuła walka Renkuro z Naną. Gdy kobieta odrzuciła maskę, okazało się, że tak jak Azuma podejrzewał, na arenie walczyła jego znajoma. Właściwie dwoje znajomych, bo i Renkuro zdążył poznać. W tej walce tak jak i w pozostałych, ciężko było wskazać prawdopodobnego zwycięzce.
Cicho westchnął odpychając się od barierek. Nie mógł dłużej odwlekać rozmowy z Anzou. Nie umknęło mu to, jak Kaminari od czasu do czasu na niego zerkał. To do spółki z jego głośnym zawołaniem zachęcającym do podejścia, podpowiadało czego może się spodziewać.
- Anzou-kun. Do samego końca nie wiedziałem, czy Cię tu zobaczę - powiedział, stając przed nim i dwiema dziewczynami, które mu towarzyszyły. Skinął wszystkim na przywitanie. - Jestem Azuma, Uchiha - wyjaśnił by nie pozostało niedopowiedzeń, chociaż spodziewał się, że już o tym wiedzą, bo w końcu wczoraj był sam uczestnikiem walk i choć nie widział innych bo skończył jako ostatni, podejrzewał że inni mieli więcej szczęścia.
Shinobi byli stworzeni do jednego - przekuwania swoich zdolności w atuty, które miały stanowić o przewadze klanu. Jeżeli shinobi mógł wymordować osadę, która stanowiła o komforcie klanu w dostawach żywności i innych, niezbędnych narzędziach do prowadzenia walki, to bez wątpienia padłby taki rozkaz i musiałby go wypełnić. Wojna była ostateczna i miała doprowadzić do wykrwawienia drugiej strony. Doprowadzić do takiego stanu, aby myśl o kontynuowaniu walki doprowadzała do fatalizmu i osiągnięciu tylko większych strat. Wojna obronna Sogen na trzech różnych frontach, zapewne każdemu wojownikowi Kotei wtloczyka podobna wiedzę do głowy. I choćby dlatego Azuma nie zamierzał się rozwodzić nad słowami które przekazał Ario. Bo nie tak wyglądała prawda. Po prostu.
- Niech w takim razie sprzyja wam szczęście. Przekaż proszę dla Kisuke-san moje pozdrowienia. Wciąż pamiętam o jego zaproszeniu… Gdy już będę mógł opuścić Kotei, z przyjemnością zobaczę jak się Wasza organizacja rozrosła - odpowiedział, nie mówiąc wprost że Shirei-kan zabroniła piętnastolatkowi opuszczanie granic osady. Azuma wysłuchał również słów wypowiedzianych odnośnie Kyoushiego, choć tutaj Ario nie odniósł się bezpośrednio do jego oczu, tylko napomknął ogólnie o rozwoju sharingana. Mimo, że Azuma tego nie skomentował, to skrzętnie zanotował w pamięci, bo była to kolejna porcja informacji dotycząca jego doujutsu.
Wkrótce się pożegnali, a Azuma przez chwilę rozważał w głowie odbytą rozmowę. Na arenie wciąż toczyły się pojedynki, ale w dwóch walkach wyłoniono już zwycięzców. Zgodnie z przewidywaniami Azumy, w jednej z walk zwyciężył przedstawiciel klanu Senju, który dosłownie zasypał swojego wroga potężnymi technikami opartymi na drewnie, czyli specjalności tego klanu. Kolejnym zwycięzcą był Kyoushi-san, którego wygrana bardzo ucieszyła piętnastoletniego Akoraito. - Przynajmniej nie będę jedynym reprezentantem Sogen, w kolejnej rundzie. Na innych arenach, toczyły się równie energiczne zmagania pojedynkujący się osób, gdzie szczególną uwagę widzów przykuła walka Renkuro z Naną. Gdy kobieta odrzuciła maskę, okazało się, że tak jak Azuma podejrzewał, na arenie walczyła jego znajoma. Właściwie dwoje znajomych, bo i Renkuro zdążył poznać. W tej walce tak jak i w pozostałych, ciężko było wskazać prawdopodobnego zwycięzce.
Cicho westchnął odpychając się od barierek. Nie mógł dłużej odwlekać rozmowy z Anzou. Nie umknęło mu to, jak Kaminari od czasu do czasu na niego zerkał. To do spółki z jego głośnym zawołaniem zachęcającym do podejścia, podpowiadało czego może się spodziewać.
- Anzou-kun. Do samego końca nie wiedziałem, czy Cię tu zobaczę - powiedział, stając przed nim i dwiema dziewczynami, które mu towarzyszyły. Skinął wszystkim na przywitanie. - Jestem Azuma, Uchiha - wyjaśnił by nie pozostało niedopowiedzeń, chociaż spodziewał się, że już o tym wiedzą, bo w końcu wczoraj był sam uczestnikiem walk i choć nie widział innych bo skończył jako ostatni, podejrzewał że inni mieli więcej szczęścia.
0 x
- Hana
- Posty: 308
- Rejestracja: 6 paź 2021, o 05:51
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Uczeń (Dōkō)
- Krótki wygląd: Nałożyła na nogi ciepłe, czarne pończochy, a na to spudniczkę. Założyła zwykłą koszulę, a na ramiona zarzuciła błękitną kurtkę. Włożyła na nogi lekkie obuwie, żeby zawsze być gotową do akcji. Włosy upięła jak zwykle z delikatnym akcentem.
- Widoczny ekwipunek: Odznaka shinobi (naszyjnik); Kabura na broń (na prawym udzie), kabura (na lewym udzie), dwie torby z ekwipunkiem (z tyłu na biodrze), ciemne rękawiczki (zwykłe), Ochraniacz na czoło z wygrawerowanym symbolem "Zjednoczonych Sił Sogen" (na lewym ramieniu)
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&p=186981#p186981
- GG/Discord: Hana-chan/sushimaru9208
- Multikonta: Tetsu Maji
Re: [Event] Trybuny Wschód
Świetna dyspozycja do odbywania konwersacji na trybunach była tą wymarzoną rzeczą, która zdarza się nadzwyczaj rzadko u młodej Kaminari. Mało było chwil, które tak naprawdę mogły wzbudzić u niej ekscytację. Potrzebowała raczej konkretnego zapalnika, by wymusić na sobie tego typu nawyk. Jako, że czas na bycie zawstydzoną już dawno przeminął, to mogła ambitnie toczyć wymianę zdań z przedstawicielką Unii. Sayaka sama w sobie wydawała się nie mieć wrogich zamiarów, a jednak zdarzały jej się momenty, które taki posmak pozostawiały. Jej upewnianie się było zapewne nic nie znaczącą manierą, lecz z punktu widzenia nastolatki robiła to, jakby chciała wytrącić rozmówcę z rytmu. Hana nie chciała uznać tego za prowokacje, ani brać tego do siebie. Lekko poprawiła się na siedzeniu, bo intuicja podpowiada jej, że rozmówczyni szykowała się na dobrą zabawę językową. Musiała z cierpliwością wysłuchać mieszaniny dedukcji w połączeniu z tym, jak postrzegała własne zwyczaje. Nie ukrywając obaw, którymi uwydatniło się jej lico, Hana potrzebowała dłużej zastanowić się nad dalszymi słowami. W końcu nie była gotowa na tego typu utarczki, chociaż powinna już zrozumieć, że taki był sposób wyrażania siebie przez pustynna pannę. Wiedziona kilkoma lekcjami podczas jej szkolenia musiała tylko oczyścić umysł ze zbędnych bodźców. Uśmiechnęła się ledwie do Sayaki w geście dobrych intencji.
- Naprawdę zabawne wnioski Sayaka-san, jednak nie to miałam na myśli. Będąc bardziej precyzyjną, to łączy nas przynależność do jednego klanu, ale pochodzimy z różnych rodzin. - wypowiedziała bardzo ostrożnie. Wtórując nieco słowa Anzou, dla potwierdzenia. Nie należała do osób, które rozwodzą się nad zagadnieniem, aż do wyczerpania go. Wręcz nie potrafiła dużo mówić bez włożenia w to wysiłku. Nie należała też do specjalnie uzdolnionych w przekazywaniu wiedzy. Byłby z niej marny nauczyciel, niemniej rozpoczęła udzielanie informacji, więc nie chciała pozostać w pół słowa. Nie byłby to dobry znak, gdyby Ashizawa wyraziła swoje rozczarowanie. Poniekąd reprezentowała klan Kaminari. Należało zatem pozostawić dziewczynie, jak najmniej argumentów, które mogłaby wykorzystać przeciwko niej w późniejszym czasie. Oczywiście mimo obecności Anzou, to ona była odpowiedzialna za rozmowę, jako główna sprawczyni jej rozpoczęcia. Miło jednak słuchało się jego głosu.
Nie rozmawiały ze sobą długo, minęło raptem kilka minut, a już zdążyły zebrać kolekcję różnorodnych tematów. Trudno było osądzić, czy dyskusja ta na dłuższą metę nie stanie się męcząca. Wszystko zależało od Ashizawy i jej podejścia. Hana nie mogła inaczej tego ująć, jak na swoją korzyść. Przytaknęła tylko, że forma rodziny, jaką opisała w zupełności zgadza się też tutaj i nie ma nic wspólnego z zdobywaniem więzów w nagrodę. Gdyby musiała to tłumaczyć, wtedy doszłoby to donikąd, dlatego pozwoliła Sayace na dalsze przemyślenia. Te nie okazały się łatwe w akceptacji, bo przyczynienie się do zmian zawsze oznaczały ogromną odpowiedzialność. Zwykły Doko nie mógł tu za wiele zrobić. Nie była pewna, czy pustynna dziewczyna zdaje sobie sprawę, jak działa władza na świecie. Możliwe, że chciała być ambitna. Jednak Hana nie widziała w tym własnej powinności. Udała, że nic konkretnego nie przychodzi jej do głowy. Miała jednak pewne spostrzeżenie, którym mogła nagrodzić cudzoziemkę. Niech skorzysta, jeśli chce.
- Zwycięzca turnieju mógłby... poniekąd dostać trochę posłuchu, prawda? - zagadnęła oboje towarzyszących jej osób. Niestety był to ciężki cel do osiągnięcia. Zaskoczył ją ten pomysł, który na tę chwilę był poza jej zasięgiem. Toczące się przed nią pojedynki to potwierdzały, ale starała się tylko pokazywać, że wstydzi się brutalności. W końcu nastoletnia panna w zrozumiały sposób nie miała za wiele styczności z tego typu sytuacjami. To domena mężczyzn, którzy chętnie pchają się w każdą bitkę.
Opowieści, które zazwyczaj czytywała Hana pobudzały jej wyobraźnie do działania, dlatego z zapartym tchem słuchała wyjaśnień, którymi Sayaka zechciałą się podzielić. W końcu miałą okazję z pierwszej ręki posłuchac o dalekich krainach. Nie chciała być zbyt nachalna, ale miała kilka pytań odnośnie pustynnego stylu. Ciekawa była, jak przyjąłby się na niej taki strój i czy tamtejsi byliby tym zaskoczeni czy bardziej zniesmaczeni.
- Och, to na pustyni żyje się całkiem inaczej? Dlaczego? - zdała się na Sayakę w kwesti rozwinięcia rzuconego przez nią zagadnienia. Jakoś ciężko jej było wyobrazić sobie inny cykl dobowy, czy roczny. Wiedziała tyle, że ich klimat nie jest tak wybredny, jak nadmorski. To wiele upraszcza, lecz także podlega innym prawom. Natura bywa zaskakująca, niczym walki na arenie.
Przesiadywanie na arenie zaczynało podobać się Hanie i widocznie dopisywał jej humor. Dlatego nie czuła już oporów przed przedstawieniem swojej wizji na dalszą część pobytu. W końcu festiwal nadal był zasługą licznie gromadzącej się ludności. To oni pracowali w pocie czoła nad zapewnieniem wszystkich najlepszych usług i wystroju. Chciała mieć trochę czasu na podziwianie Kotei w najlepszej odsłonie. Nawet jeśli w przyszłości może nie zaszczycić już tego miejsca, to zależało jej na zabraniu stąd dobrych wspomnień.
- Na pewno zwiedzenie miasta i zobaczenie wyścigów konnych. - odparła dumna z siebie. Nim nie zdała sobie sprawy, że trochę to zawstydzające tak otwarcie chwalić się przed innymi. Zamilkła pospiesznie, aby opanować niechciane kołatanie w piersi.
Nadejście z kolejna inicjatywą okazało się nie być tak proste. Mało było tematów do poruszenia, a komentarze do walk nie brzmiałyby jakoś zaskakująco w ustach Hany. Zdała się na Białowłosego w tej kwestii, widząc, że dobiegały końca. A to oznaczało, że dużymi krokami zbliżał się pojedynek Anzou. Musiała tylko znaleźć w tej sytuacji jakąś dogodną okazję na życzenie mu powodzenia. Nie chciała, by odszedł bez słowa wsparcia, bo potem byłoby ciężko go dopingować z jej pozycji. Po tym, co ostatnio powiedział, trudno jej było na zebranie się w sobie. Zresztą nie musiała, bo grupka powiększyła swe szeregi o kolejnego gościa. Właściwie to gospodarza, bo Azuma wywodził się z Uchiha. Jego prezencja z bliska wydawała się mieć coś w sobie, przez co zadrżała na moment. Co właściwie stałoby się, gdyby zauważyli ich teraz razem? Kaminari i Uchiha ucięli sobie luźną pogawędkę? To pachniało, jak jakaś konspiracja albo prowokacja. Na szczęście to tylko wyobrażenie dziewczyny. Hana po chwili opanowała nerwy i wstała, aby ukłonić się przybyłemu.
- Hana, Doko z klanu Kaminari. - odpowiedziała z wdziękiem. Nie kryła się przed znajomym Anzou skoro on tak bardzo pokładał w nim swoje zaufanie. Dużą uwagę zwróciła, gdy chłopak wydał jej się nadzwyczaj niski. To ona zawsze miała problem z dostaniem się do spojrzeń innych, a tutaj poznała kogoś o czarująco podobnym wyglądzie. Uroczym można było stwierdzić na pierwszy rzut oka na Azumę. Usiadła na miejscu, nie wiedząc czy zrobić miejsce chłopakowi. Zdała się na decyzję Anzou, który na pewno postąpi żywiołowo, co miał wypisane na twarzy od chwili zauważenia kompana na trybunie.
- Naprawdę zabawne wnioski Sayaka-san, jednak nie to miałam na myśli. Będąc bardziej precyzyjną, to łączy nas przynależność do jednego klanu, ale pochodzimy z różnych rodzin. - wypowiedziała bardzo ostrożnie. Wtórując nieco słowa Anzou, dla potwierdzenia. Nie należała do osób, które rozwodzą się nad zagadnieniem, aż do wyczerpania go. Wręcz nie potrafiła dużo mówić bez włożenia w to wysiłku. Nie należała też do specjalnie uzdolnionych w przekazywaniu wiedzy. Byłby z niej marny nauczyciel, niemniej rozpoczęła udzielanie informacji, więc nie chciała pozostać w pół słowa. Nie byłby to dobry znak, gdyby Ashizawa wyraziła swoje rozczarowanie. Poniekąd reprezentowała klan Kaminari. Należało zatem pozostawić dziewczynie, jak najmniej argumentów, które mogłaby wykorzystać przeciwko niej w późniejszym czasie. Oczywiście mimo obecności Anzou, to ona była odpowiedzialna za rozmowę, jako główna sprawczyni jej rozpoczęcia. Miło jednak słuchało się jego głosu.
Nie rozmawiały ze sobą długo, minęło raptem kilka minut, a już zdążyły zebrać kolekcję różnorodnych tematów. Trudno było osądzić, czy dyskusja ta na dłuższą metę nie stanie się męcząca. Wszystko zależało od Ashizawy i jej podejścia. Hana nie mogła inaczej tego ująć, jak na swoją korzyść. Przytaknęła tylko, że forma rodziny, jaką opisała w zupełności zgadza się też tutaj i nie ma nic wspólnego z zdobywaniem więzów w nagrodę. Gdyby musiała to tłumaczyć, wtedy doszłoby to donikąd, dlatego pozwoliła Sayace na dalsze przemyślenia. Te nie okazały się łatwe w akceptacji, bo przyczynienie się do zmian zawsze oznaczały ogromną odpowiedzialność. Zwykły Doko nie mógł tu za wiele zrobić. Nie była pewna, czy pustynna dziewczyna zdaje sobie sprawę, jak działa władza na świecie. Możliwe, że chciała być ambitna. Jednak Hana nie widziała w tym własnej powinności. Udała, że nic konkretnego nie przychodzi jej do głowy. Miała jednak pewne spostrzeżenie, którym mogła nagrodzić cudzoziemkę. Niech skorzysta, jeśli chce.
- Zwycięzca turnieju mógłby... poniekąd dostać trochę posłuchu, prawda? - zagadnęła oboje towarzyszących jej osób. Niestety był to ciężki cel do osiągnięcia. Zaskoczył ją ten pomysł, który na tę chwilę był poza jej zasięgiem. Toczące się przed nią pojedynki to potwierdzały, ale starała się tylko pokazywać, że wstydzi się brutalności. W końcu nastoletnia panna w zrozumiały sposób nie miała za wiele styczności z tego typu sytuacjami. To domena mężczyzn, którzy chętnie pchają się w każdą bitkę.
Opowieści, które zazwyczaj czytywała Hana pobudzały jej wyobraźnie do działania, dlatego z zapartym tchem słuchała wyjaśnień, którymi Sayaka zechciałą się podzielić. W końcu miałą okazję z pierwszej ręki posłuchac o dalekich krainach. Nie chciała być zbyt nachalna, ale miała kilka pytań odnośnie pustynnego stylu. Ciekawa była, jak przyjąłby się na niej taki strój i czy tamtejsi byliby tym zaskoczeni czy bardziej zniesmaczeni.
- Och, to na pustyni żyje się całkiem inaczej? Dlaczego? - zdała się na Sayakę w kwesti rozwinięcia rzuconego przez nią zagadnienia. Jakoś ciężko jej było wyobrazić sobie inny cykl dobowy, czy roczny. Wiedziała tyle, że ich klimat nie jest tak wybredny, jak nadmorski. To wiele upraszcza, lecz także podlega innym prawom. Natura bywa zaskakująca, niczym walki na arenie.
Przesiadywanie na arenie zaczynało podobać się Hanie i widocznie dopisywał jej humor. Dlatego nie czuła już oporów przed przedstawieniem swojej wizji na dalszą część pobytu. W końcu festiwal nadal był zasługą licznie gromadzącej się ludności. To oni pracowali w pocie czoła nad zapewnieniem wszystkich najlepszych usług i wystroju. Chciała mieć trochę czasu na podziwianie Kotei w najlepszej odsłonie. Nawet jeśli w przyszłości może nie zaszczycić już tego miejsca, to zależało jej na zabraniu stąd dobrych wspomnień.
- Na pewno zwiedzenie miasta i zobaczenie wyścigów konnych. - odparła dumna z siebie. Nim nie zdała sobie sprawy, że trochę to zawstydzające tak otwarcie chwalić się przed innymi. Zamilkła pospiesznie, aby opanować niechciane kołatanie w piersi.
Nadejście z kolejna inicjatywą okazało się nie być tak proste. Mało było tematów do poruszenia, a komentarze do walk nie brzmiałyby jakoś zaskakująco w ustach Hany. Zdała się na Białowłosego w tej kwestii, widząc, że dobiegały końca. A to oznaczało, że dużymi krokami zbliżał się pojedynek Anzou. Musiała tylko znaleźć w tej sytuacji jakąś dogodną okazję na życzenie mu powodzenia. Nie chciała, by odszedł bez słowa wsparcia, bo potem byłoby ciężko go dopingować z jej pozycji. Po tym, co ostatnio powiedział, trudno jej było na zebranie się w sobie. Zresztą nie musiała, bo grupka powiększyła swe szeregi o kolejnego gościa. Właściwie to gospodarza, bo Azuma wywodził się z Uchiha. Jego prezencja z bliska wydawała się mieć coś w sobie, przez co zadrżała na moment. Co właściwie stałoby się, gdyby zauważyli ich teraz razem? Kaminari i Uchiha ucięli sobie luźną pogawędkę? To pachniało, jak jakaś konspiracja albo prowokacja. Na szczęście to tylko wyobrażenie dziewczyny. Hana po chwili opanowała nerwy i wstała, aby ukłonić się przybyłemu.
- Hana, Doko z klanu Kaminari. - odpowiedziała z wdziękiem. Nie kryła się przed znajomym Anzou skoro on tak bardzo pokładał w nim swoje zaufanie. Dużą uwagę zwróciła, gdy chłopak wydał jej się nadzwyczaj niski. To ona zawsze miała problem z dostaniem się do spojrzeń innych, a tutaj poznała kogoś o czarująco podobnym wyglądzie. Uroczym można było stwierdzić na pierwszy rzut oka na Azumę. Usiadła na miejscu, nie wiedząc czy zrobić miejsce chłopakowi. Zdała się na decyzję Anzou, który na pewno postąpi żywiołowo, co miał wypisane na twarzy od chwili zauważenia kompana na trybunie.
0 x
- Ashizawa Sayaka
- Posty: 112
- Rejestracja: 18 kwie 2022, o 00:16
- Wiek postaci: 15
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: - Ciemniejsza karnacja
- Złotawe oczy, twarz zasłonięta chustką
- Włosy w kolorze b.ciemnego brązu, rozpuszczone
- Kolorowe kosmyki włosów, ciemne paznokcie
- Średniego wzrostu i postury - Link do KP: viewtopic.php?p=192215#p192215
- Multikonta: Kabuki
- Mikoto
- Postać porzucona
- Posty: 341
- Rejestracja: 10 paź 2020, o 15:37
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Wyrzutek A
- Krótki wygląd: - Niska i drobna
- Białe włosy
- Niebieskie oczy - Widoczny ekwipunek: - Wielki wachlarz na plecach
- Duża torba przy pasie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=154878#p154878
- Multikonta: Rida
- Hideaki
- Postać porzucona
- Posty: 148
- Rejestracja: 2 wrz 2021, o 18:24
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Doko
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10099
- GG/Discord: Yoshimitsu
Re: [Event] Trybuny Wschód
Hideaki siedział tak sobie z kontrolowaną radością oglądając walki, który zaczynały się właśnie kończyć. Wygrywał Kjosz z Kaguyka, który był faworytem Czarnowłosego. Drewniane złote dziecko wygrało swój pojedynek bez większej historii mimo poziomu prezentowanego przez panienke z Maji. Wygrał też "pedał od genjutsu" jakby to określił go Hojo przez poddanie się przeciwnika. Rozczarowujące... Był też jeden z gospodarzy, który po prostu przetrzymał nawałnicę przeciwniczki z klanu Hyuuga i wykazał się zdecydowanie wytrzymałością swojego ciało. Renkuro i Nana dalej walczyli i była to walka niesamowita z ciągłymi zwrotami akcji, w której szala przechylała się co rusz to na inną stronę. Dwie z czterech walk były interesujące, a reszta to... Pomyłka? Co Ci ludzie robili na tym turnieju... No szkoda.
-Chciałem powiedzieć, że wygra Kaguya ale się spóźniłem. Lalkarz czy dziewczynka? Ja obstawiam lalkarza. Rzucił głośno i wyraźnie do swojego Pana. -I co chcesz postawić? Skoro nawet jedzenie daję Ci Hideaki. Rzuciła żarcikiem w jego stronę Nikuya, która od jakiegoś czasu przedstawia wobec Niego dość dziwne nastawienie. Niby sobie żartuje ale cały czas się do Niego przymila. Inuzuka próbował na to nie zwracać uwagii. -Ehh... Też stawiam na tego co się bawi lalkami... Możemy się o coś założyć w następnej rundzie, Hojo. Odpowiedział swojemu towarzyszowi, a na jego twarzy jawił się uśmiech. Samiec przyjął informacje kiwając łbem.
Minęło kilka chwil, a w najbliższej okolicy pojawił się ten cudowny zapach. Przebijał się przez wszystko inne i przynosił ze sobą zawsze dwie wspaniałe informacje. Pierwsza z nich to radość z samego delektowania się nim, a druga to była Mikoto. Białowłosa podeszła bliżej obstawy bez większego skradania się bo chyba już przyzwyczaiła się do tego, że Czarnowłosy wie o jej obecności zanim będzie go w stanie zauważyć. -O jest i ślicznotka. No wiesz jakby ja nie widzę problemu ale nie wiem czy się nie wścieknie... Nie chciałabyś widzieć jego gniewu. Odpowiedział jej od razu podczas świetnej i przyjemnej interakcji jaką było głaskanie. Schrypiały ton głosu mógł być zagadkowy dla Mikoto ale nie dla pozostałej dwójki. Inuzuka pokręcił głową z zakłopotaniem, a Nikuya warknęła na tego głupka.
-Przecież on zawsze jest jak dobrze wychowany paniczyk. Hojo, nie żartuj sobie. Idź do Niego, zadbamy o Waszą prywatność jak będziecie się znów przytulać. Z poważnego tonu Samica dość szybko przeszła w podśmiechiwanie się z relacji łączacej tę dwójkę. Cóż... Takie było jej prawo skoro była tutaj najstarsza.
Podniósł się kiedy ją zobaczył, a kiedy minęła zaporę z piesków obdarował ją swoim szczerym uśmiechem niemal od razu wskazując na miejsce obok Niego. -Twoje towarzystwo zawsze jest miłe, oczywiście usiądź. Teraz jego uwaga była skupiona na Niej. Kątem oka zaobserwował, że Hojo zamiast pilnować ich stada woli opierać się o barierki i wydzierać w niebogłosy imię lalkarza. -DAWAJ RENKURO, WAL JĄ NA PIZDĘ! Zawył swoim chrypiącym głosem tak, że chyba nawet na loży byli w stanie go usłyszeć.
-Czcigodny Susanoo ukarz Hideakiego za naukę mowy tego wieśniaka. Podrzuciła niemal zaraz po tym jak samiec skończył drzeć ryja i dalej stojąc na dwóch łapach oparty o barierki oglądał pojedynek bardzo emocjonalnie. -Przepraszam za Niego... Pojedynki są... Cóż emocjonujące jak widać heh... Hideaki lekko się przyjąkał po tym jak zachował się jego podopieczny. Nie wiedział co ma powiedzieć po takim występię. -Jak spędziłaś dzień? Przyglądałaś się pojedynkom czy może zwiedzałaś? Jak wrażenia? Wyrzucał z siebie pytania niczym karabin naboje tylko po to żeby pozbyć się swojego wstydu, który można było zobaczyć gołym okiem. Czerwona twarz zdecydowanie pokazywała co się dzieje w jego głowię. Uderzył otwartą dłonią w swoje czoło kiedy zaczynał się opanowywać. Ehh... Hojo naprawdę nie ma żadnych granic.
-Chciałem powiedzieć, że wygra Kaguya ale się spóźniłem. Lalkarz czy dziewczynka? Ja obstawiam lalkarza. Rzucił głośno i wyraźnie do swojego Pana. -I co chcesz postawić? Skoro nawet jedzenie daję Ci Hideaki. Rzuciła żarcikiem w jego stronę Nikuya, która od jakiegoś czasu przedstawia wobec Niego dość dziwne nastawienie. Niby sobie żartuje ale cały czas się do Niego przymila. Inuzuka próbował na to nie zwracać uwagii. -Ehh... Też stawiam na tego co się bawi lalkami... Możemy się o coś założyć w następnej rundzie, Hojo. Odpowiedział swojemu towarzyszowi, a na jego twarzy jawił się uśmiech. Samiec przyjął informacje kiwając łbem.
Minęło kilka chwil, a w najbliższej okolicy pojawił się ten cudowny zapach. Przebijał się przez wszystko inne i przynosił ze sobą zawsze dwie wspaniałe informacje. Pierwsza z nich to radość z samego delektowania się nim, a druga to była Mikoto. Białowłosa podeszła bliżej obstawy bez większego skradania się bo chyba już przyzwyczaiła się do tego, że Czarnowłosy wie o jej obecności zanim będzie go w stanie zauważyć. -O jest i ślicznotka. No wiesz jakby ja nie widzę problemu ale nie wiem czy się nie wścieknie... Nie chciałabyś widzieć jego gniewu. Odpowiedział jej od razu podczas świetnej i przyjemnej interakcji jaką było głaskanie. Schrypiały ton głosu mógł być zagadkowy dla Mikoto ale nie dla pozostałej dwójki. Inuzuka pokręcił głową z zakłopotaniem, a Nikuya warknęła na tego głupka.
-Przecież on zawsze jest jak dobrze wychowany paniczyk. Hojo, nie żartuj sobie. Idź do Niego, zadbamy o Waszą prywatność jak będziecie się znów przytulać. Z poważnego tonu Samica dość szybko przeszła w podśmiechiwanie się z relacji łączacej tę dwójkę. Cóż... Takie było jej prawo skoro była tutaj najstarsza.
Podniósł się kiedy ją zobaczył, a kiedy minęła zaporę z piesków obdarował ją swoim szczerym uśmiechem niemal od razu wskazując na miejsce obok Niego. -Twoje towarzystwo zawsze jest miłe, oczywiście usiądź. Teraz jego uwaga była skupiona na Niej. Kątem oka zaobserwował, że Hojo zamiast pilnować ich stada woli opierać się o barierki i wydzierać w niebogłosy imię lalkarza. -DAWAJ RENKURO, WAL JĄ NA PIZDĘ! Zawył swoim chrypiącym głosem tak, że chyba nawet na loży byli w stanie go usłyszeć.
-Czcigodny Susanoo ukarz Hideakiego za naukę mowy tego wieśniaka. Podrzuciła niemal zaraz po tym jak samiec skończył drzeć ryja i dalej stojąc na dwóch łapach oparty o barierki oglądał pojedynek bardzo emocjonalnie. -Przepraszam za Niego... Pojedynki są... Cóż emocjonujące jak widać heh... Hideaki lekko się przyjąkał po tym jak zachował się jego podopieczny. Nie wiedział co ma powiedzieć po takim występię. -Jak spędziłaś dzień? Przyglądałaś się pojedynkom czy może zwiedzałaś? Jak wrażenia? Wyrzucał z siebie pytania niczym karabin naboje tylko po to żeby pozbyć się swojego wstydu, który można było zobaczyć gołym okiem. Czerwona twarz zdecydowanie pokazywała co się dzieje w jego głowię. Uderzył otwartą dłonią w swoje czoło kiedy zaczynał się opanowywać. Ehh... Hojo naprawdę nie ma żadnych granic.
0 x
Nikuya
Hojo
Hojo
- Mikoto
- Postać porzucona
- Posty: 341
- Rejestracja: 10 paź 2020, o 15:37
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Wyrzutek A
- Krótki wygląd: - Niska i drobna
- Białe włosy
- Niebieskie oczy - Widoczny ekwipunek: - Wielki wachlarz na plecach
- Duża torba przy pasie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=154878#p154878
- Multikonta: Rida
- Azuma
- Posty: 1140
- Rejestracja: 6 lis 2019, o 18:50
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Kogō
- Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy
- wyraźnie zarysowana szczęka, ostre rysy twarzy
- delikatne blizny na przedramionach i rękach
- przeciętny wzrost, docięta sylwetka - Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu
- skórzana kamizelka shinobi
- kabury na broń na lewym i prawym biodrze
- torba z ekwipunkiem na lewym pośladku
- lekka zbroja - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=7859#p128617
Re: [Event] Trybuny Wschód
Nim Anzou odpowiedział na powitanie młodszego Uchihy, jako pierwsze wykazały inicjatywę towarzyszące mu dziewczyny. Najpierw odezwała się dziewczyna imieniem Hana, która jak się okazało, przynależała tak jak Anzou do rodu Kaminari. W przeciwieństwie jednak do niego, Hana nie wykazywała charakterystycznych cech tego klanu. Wyraźnie jaśniejsza cera do spółki z ciemnymi włosami dającymi granatowe refleksje, sugerowały na dość zróżnicowane małżeństwo rodziców dziewczyny. Zaraz też po przedstawicielce klanu Kaminari, odezwała się Sayaka, która z uwagi na cerę, mogła tak jak Anzou zostać przypisana do właśnie klanu z Antai. Sayaka jednak pochodziła z całkiem innych rejonów.
- Tsurai, to na południu Samotnych Wydm, prawda? - zapytał szukając potwierdzenia w swoich przypuszczeniach, wykazując jednocześnie podstawową znajomość geograficzną. Nie pominął jednak pytania, jakie wysunęła Sayaka, choć w pierwszym momencie mogło się wydawać że posiada drugie dno. Uważnie lustrując jednak swoją rozmówczynię, Azuma nie dostrzegł oznak złośliwości, więc postanowił odpowiedzieć. Na swój sposób, który w trakcie turnieju co raz częściej dawał się we znaki. - Mam nadzieję, że turniej nie zawiódł oczekiwań gości. Nie łatwo przygotować takie wydarzenie, gdy jednocześnie w granicach Kotei przebywa tylu mieszkańców ze zrujnowanych osad.
Pozwolił sobie na odrobinę szczerości, która w pewien sposób pozwalała na ujście wciąż drzemiącym w nim emocji. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że w tej rozmowie uczestniczy dwóch przedstawicieli klanu Kaminari, ale nie zamierzał z tego powodu przemilczeć tak ważnych spraw, zwłaszcza że to właśnie z powodu działania ich klanu i Inuzuka, doszło do takich zniszczeń. A to jak lawina błotna, spowodowało w następstwie napływ uchodźców. Jego rozważania nad tym zostały nagle przerwane, bo gdzieś niedaleko nich, rozdarło się w powietrzu zwierzęce warknięcie, które jednak można było dobrze zrozumieć. Płynący z tego wulgaryzm, nie pozostawiał złudzeń, czego się tyczy. Ani od kogo pochodzi.
- Inuzuka... Walczyłem z ich przedstawicielem już przed rozpoczętą wojną. Dam wam radę. Jeżeli chcecie zyskać w walce z nimi przewagę, wykorzystajcie łączącą ich relację. Świadomość że zaraz zostanie zraniony ich partner, powoduje że popełniają błędy. - Nie mówił tego głośno, ale na tyle wyraźnie że jego rozmówcy nie powinni mieć żadnego problemu z jego zrozumieniem. Spojrzał na arenę, gdzie pozostali ostatni pojedynkujący się - Renkuro Ayatsuri i Nana... Sawada. Nie umknął jego uwadze wcześniejszy pomruk na trybunach, gdy kobieta zdecydowała się odrzucić maskę i pokazać prawdziwą twarz. I sharingan. On widział to już wcześniej. Nawet kiedyś zgłosił to Uchiha Katsumi, ale nie wiedział, czy cokolwiek z tym uczyniono. Przynajmniej do tej chwili.
- Anzou-kun, czy będziemy mogli potem porozmawiać? Na osobności - zwrócił się do dawnego przyjaciela, wychodząc z inicjatywą tego do czego i tak musiało dojść jeżeli chcieli, aby to co ich wcześniej łączyło, miało szanse przetrwać. Przetrwać i ewoluować.
- Tsurai, to na południu Samotnych Wydm, prawda? - zapytał szukając potwierdzenia w swoich przypuszczeniach, wykazując jednocześnie podstawową znajomość geograficzną. Nie pominął jednak pytania, jakie wysunęła Sayaka, choć w pierwszym momencie mogło się wydawać że posiada drugie dno. Uważnie lustrując jednak swoją rozmówczynię, Azuma nie dostrzegł oznak złośliwości, więc postanowił odpowiedzieć. Na swój sposób, który w trakcie turnieju co raz częściej dawał się we znaki. - Mam nadzieję, że turniej nie zawiódł oczekiwań gości. Nie łatwo przygotować takie wydarzenie, gdy jednocześnie w granicach Kotei przebywa tylu mieszkańców ze zrujnowanych osad.
Pozwolił sobie na odrobinę szczerości, która w pewien sposób pozwalała na ujście wciąż drzemiącym w nim emocji. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że w tej rozmowie uczestniczy dwóch przedstawicieli klanu Kaminari, ale nie zamierzał z tego powodu przemilczeć tak ważnych spraw, zwłaszcza że to właśnie z powodu działania ich klanu i Inuzuka, doszło do takich zniszczeń. A to jak lawina błotna, spowodowało w następstwie napływ uchodźców. Jego rozważania nad tym zostały nagle przerwane, bo gdzieś niedaleko nich, rozdarło się w powietrzu zwierzęce warknięcie, które jednak można było dobrze zrozumieć. Płynący z tego wulgaryzm, nie pozostawiał złudzeń, czego się tyczy. Ani od kogo pochodzi.
- Inuzuka... Walczyłem z ich przedstawicielem już przed rozpoczętą wojną. Dam wam radę. Jeżeli chcecie zyskać w walce z nimi przewagę, wykorzystajcie łączącą ich relację. Świadomość że zaraz zostanie zraniony ich partner, powoduje że popełniają błędy. - Nie mówił tego głośno, ale na tyle wyraźnie że jego rozmówcy nie powinni mieć żadnego problemu z jego zrozumieniem. Spojrzał na arenę, gdzie pozostali ostatni pojedynkujący się - Renkuro Ayatsuri i Nana... Sawada. Nie umknął jego uwadze wcześniejszy pomruk na trybunach, gdy kobieta zdecydowała się odrzucić maskę i pokazać prawdziwą twarz. I sharingan. On widział to już wcześniej. Nawet kiedyś zgłosił to Uchiha Katsumi, ale nie wiedział, czy cokolwiek z tym uczyniono. Przynajmniej do tej chwili.
- Anzou-kun, czy będziemy mogli potem porozmawiać? Na osobności - zwrócił się do dawnego przyjaciela, wychodząc z inicjatywą tego do czego i tak musiało dojść jeżeli chcieli, aby to co ich wcześniej łączyło, miało szanse przetrwać. Przetrwać i ewoluować.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości