Shi no Geto [lokacja EVENTOWA]

Awatar użytkownika
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033
Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki

Shi no Geto [lokacja EVENTOWA]

Post autor: Rokuramen Sennin »

0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
Awatar użytkownika
Ao
Postać porzucona
Posty: 297
Rejestracja: 22 kwie 2021, o 23:19
Wiek postaci: 16
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, dobrze zbudowany, przystojny brunet o niebieskich oczach, ubrany w ciemnogranatowe kimono.
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy pasie.
GG/Discord: Aka#1339
Multikonta: Akio Maji, Doge

Re: Shi no Geto [lokacja EVENTOWA]

Post autor: Ao »

Droga ducha Czym jest honor dla samuraja?
Wielu powiedziałoby: Bushidō. Droga wojownika. Lecz jak miał zachować się wojownik, w takiej sytuacji - w walce za straconą sprawę? Wojownik miał walczyć. Miał zabijać. W honorowym pojedynku, w walce jeden na jednego. Kodeks obowiązywał tych, którzy go przestrzegali. Obowiązywał tych - którzy podążali tą ścieżką. Ale Shiro... Shiro nią nie podążał. Żaden Uchiha nie podążał. Ta sprawa - ta droga ich przerastała. Stąpali nieostrożnie i potykali się - najczęściej o własne nogi. Nie byli kimś, komu można było powierzyć swoje życie. Wzgardzali nim. Zachowywali się, jakby najemnicy byli dla nich tylko mięsem armatnim - bez uczuć, bez rodzin, bez celu. Chcieli, by wszyscy tutaj krwawili w imię Uchiha. Nie obchodził ich nikt, ani nic. Ao zaczął czuć, że coś w tym wszystkim śmierdzi. Nie podobał mu się ich dowódca. Zaraz, moment... nie podobała mu się ta cała akcja. Ileż to krzywych akcji się już tutaj wydarzyło? Ile to już czerwonych flag widział od samego początku?

Pierwszą był Yujime, który wysłał tylko ich do Shiro - nie dając nawet informacji, co tak właściwie mają zrobić. A gdy pytali - odpowiadał zdawkowo. Przecież gdyby nie dociekliwość Ao, to do samego końca nie wiedzieliby kim jest Shiro.
Drugą - sam Shiro. Nie przedstawił się im. Nie obchodziło go kim są i co tutaj robią. Zupełnie jakby to co miało się zaraz stać nie miało żadnego znaczenia.
Trzecie ostrzeżenie pojawiło się, gdy zapytał o Azumę. Gdy zapytał o samobójczą misję.

Okłamywał ich. Okłamywał? Czy może po prostu nie wiedział o tym, jaki Uchiha mają burdel w swoich szeregach? Że nie wyznaczyli żadnego koordynatora akcji, że nikt nie przedstawił im szczegółowego planu? Że wcale nikt im sto razy nie powiedział, co mają robic? Że przecież nawet sam Shiro nie do końca wiedział jak to wszystko ma wyglądać, dopóki Hifune się nie wtrącił? Że nawet nie wiedział o notkach?
Ich zadaniem było zrobienie zamieszania. I zamieszanie było - tylko, że w ich szeregach. Chyba nie o to chodziło w dobrze przeprowadzonym sabotażu. I on jako szpieg doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Natomiast to, co tutaj się działo, wyglądało, jakby było zaplanowane przez pięciolatka z ADHD, któremu przyśniło się zburzenie muru.

Trzy flagi... i tylko jedno pytanie: Co do kurwy nędzy?

- Wychodzimy stąd. Spotkamy się przy szpitalu.- powiedział cicho, do Azumy, odkładając któryś z kolei karton. W jego oczach było widać autentyczny strach. Te niebieskie, wcześniej stoickie oczy - teraz pełne chaosu i niezrozumienia. Niezrozumienia dla tego wszystkiego co się działo wokół. Bo co to miało być? Jakiś żart? Czy to... o to chodziło Shiro, gdy wspominał o samobójstwie? Bo zdanie, to o pakunkach... gość brzmiał na niespełna rozumu. Jak gdyby chciał ich tutaj wszystkich wysadzić i na niczym mu nie zależało. I ten śmiech... śmiech, gdy Ao prosił o nieumieranie. Coś mu to śmierdziało - i bynajmniej nie była to stęchlizna Magazynu.
Ao był zdenerwowany. A to u Ao było bardzo, bardzo rzadkim widokiem - podobnie jak jakiekolwiek inne emocje. A teraz... zadrżał. Czuł jak zimny pot zalewa jego ciało. Ale nie mógł sobie pozwolić na chwilę zwątpienia. Wiedział co ma robić.
Niebieskie oczy momentalnie zalały się bielą, a skóra chłopaka przybrała czerwony kolor. Chłopak pociągnął Azumę - mocno, każąc mu natychmiast wybiec z pomieszczenia. To, czy chłopak posłuchał jego rozkazu, zależało już tylko od niego. Uchiha miał wolny wybór i mógł postąpić tak, jak uważał za słuszne. Ale Ao... Ao nie miał zamiaru umierać. Nie w tak głupi sposób. Wyciągnął miecz i natychmiast wybiegł po schodach w górę* - a gdyby tylko ktoś próbował go dotknąć, zatrzymać - ujebał dłoń. Było po nim widać wkurwienie. Nienawidził, gdy robiło się z niego debila.
Wypadł przez drzwi i ruszył jak najszybciej w kierunku zabudowań, uciekając jak najdalej - w kierunku umówionym z Azumą, ale jednak inną drogą. Tak było najbezpieczniej. Nawet jeżeli rozdzielenie się drużyny to najszybszy sposób na jej zabicie, to zostanie w miejscu, w którym zaraz będzie połowa wojsk, było jeszcze pewniejszą śmiercią. A dzisiaj nie chciał spotykać tej wąptliwej kochanki.
Nie wiedział o sile wroga. Nie wiedział o tym, kogo spotka. Wiedział jedyne o tym, że zarżnie jak psa każdego, kto wejdzie mu w drogę. Nie będzie honorowej walki. Nie będzie honorowego Tsukiego. Gdy liczyło się przetrwanie na bok odchodziły bajki o Bushido. Zadanie zlecone przez dowództwo Uchiha zostało już przez niego wykonane. Mieli wysadzić Magazyn. Potem... potem mieli radzić sobie sami. Teraz trzeba było przeżyć. Za wszelką cenę.
Jeżeli by czymkolwiek oberwał, to pod żadnym pozorem nie zamierzał się zatrzymywać. Jego ogromna wytrzymałość pozwalałaby mu biec z urwaną ręką. A biegł szybko - najszybciej jak tylko potrafił. W miarę możliwości krętymi uliczkami - by uniknąć ludzi idących w jego stronę, zarówno tych z przodu, jak i tych z tyłu. W miarę możliwości starał się też unikać głębokiego śniegu - a jeżeli to nie było możliwe, to wbiegał na ścianę i omijał śnieg** by nikt nie mógł do niego dotrzeć po śladach. Biegł ile tylko miał sił w nogach. Jak najdalej od tego wybuchu. Musiał znaleźć swoich... a jeżeli coś by poszło nie tak, to uciec z tego przeklętego miasta.***
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Ame Uchiha
Martwa postać
Posty: 244
Rejestracja: 21 sty 2021, o 17:00
Wiek postaci: 15
Ranga: Doko

Re: Shi no Geto [lokacja EVENTOWA]

Post autor: Ame Uchiha »

Ame był dosyć niepewny całej tej sytuacji. Misja samobójcza? Nie brzmiało to zbyt dobrze, zwłaszcza że nikt go jakby wcześniej nie raczył uprzedzić. Z drugiej strony, gdyby to powiedzieli to pewnie nikt by się nie chciał zgłosić. No i teraz jest on, banda takich samych idiotów jak on i mur, który trzeba wysadzić. W zasadzie nie miał już możliwości odwrotu, więc mógł tylko iść na przód. Był zdeterminowany, aby przeżyć za wszelką cenę.
- Czyli mamy jakieś szanse? - zapytał dowódcy, który najwidoczniej też zamierzał przeżyć.
- Nie wiem. Myślałem, że trudnej, ale nie samobójczej. - rzucił wzruszając ramionami z udawanym spokojem. Mimowolnie zadrżała mu dłoń.
- T-tak. Ja też nie mogę się doczekać. - wolał nie tracić ręki w wybuchu. W ogóle on bardzo lubił swoje kończyny i nie chciał się z nimi rozstawać. Sama wizja tego przyprawiała go o gęsią skórkę. A nikt nie powiedział, że cała reszta objawów strachu i stresu zniknęła. Właśnie te uczucia zamknęły mu później usta. Obserwował tylko wymianę zdań po cichu żegnając się z życiem albo ręką. Wszystko wziął bardzo do siebie.
Pod ziemią było tylko gorzej, bo jeszcze było do tego zimno. Gęsia skórka się spotęgowała. Nie dlatego, że był w magazynie albo ciemnym lochu czy jak kto woli. Jego wyobraźnia ruszyła na pełnych obrotach. Brak doświadczenia robił swoje. Oblany potem wypełniał rozkazy przy układaniu pakunków. Gdy było po wszystkim wyszedł wraz z resztą. Żartu nie zrozumiał. Kompletnie nie wiedział kim jest Hikaru, a wydawało mu się to kluczowe. Nie zdążył jednak zareagować, bo świat zagrzmiał. Bum, ale takiej wielkie uniemożliwiło nawet odpowiedź. Biorąc pod uwagę całe zapasy zgromadzone na dole, to ktoś właśnie stracił fortunę. Ame ugiął się pod wpływem fali uderzeniowej, ale szybko odzyskał równowagę. To już koniec? Wszystko? Tyle? Ależ oczywiście, że nie. Przed nimi pojawił się oddział, który ewidentnie nie miał dobrych zamiarów. Nie mieli piórek i jakby spodziewali się, że coś pierdolnie. Jedno jest pewne - byli w pułapce. Po raz kolejny dzisiaj jego dłonie zaczęły się trząść. Tym razem obie.
- Kurwa! - użył słowa nieprzystającego do jego wieku drugi raz w życiu. Skoro miał być może ostatnie pięć minut egzystencji to chciał zrobić coś szalonego i słowo to było tego wyrazem. W jego oczach zagościł znajomy szarłat z tymi dwoma charakterystycznymi przecinkami. Na pewno nie zamierzał tanio sprzedać skóry. Uchiha się tak łatwo nie poddają, a jeżeli Shinigami chce go objąć, to będzie się musiał postarać. Czarnowłosy złożył kilka pieczęci. Po wykonaniu techniki odbił w prawo (strona przeciwna do kierunku ucieczki Ao) unikając ewentualnych ataków, jednocześnie sięgając do torby.
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek Wszystko opiera się na prostym fakcie, iż 1+1=13
Awatar użytkownika
Kagutsuchi
Martwa postać
Posty: 157
Rejestracja: 15 paź 2020, o 21:28
Wiek postaci: 23
Ranga: Wilk
Krótki wygląd: Czarnowłosy młody mężczyzna będący w świetnej kondycji fizycznej. Blizna na lewym oku wyróżnia go z tłumu.
Widoczny ekwipunek: Czarny mundur Shinsengumi połączony ze zbroją, na której przy prawym barku była przymocowana odznaka w kształcie głowy Wilka. Saya była przymocowana na wysokości odcinka lędźwiowego do pancerza.
Multikonta: Arata,

Re: Shi no Geto [lokacja EVENTOWA]

Post autor: Kagutsuchi »

  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst

WIEDZA:
  Ukryty tekst


ZDOLNOŚCI:
  Ukryty tekst
EKWIPUNEK:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): Mała torba przy pasku. Zbroja. Saya z mieczem.
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Shi no Geto [lokacja EVENTOWA]

Post autor: Kutaro »

  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Tamaki Hyūga
Martwa postać
Posty: 1830
Rejestracja: 18 maja 2019, o 03:00
Wiek postaci: 19
Ranga: Wyrzutek C
Krótki wygląd: Niska, szczupła, długie, ciemnoniebieskie włosy, białe oczy klanu Hyuuga
Widoczny ekwipunek: Czarny płaszcz z kapturem, czarne rękawiczki
GG/Discord: MxPl#7094
Multikonta: Toshiki Oden
Lokalizacja: To tu, to tam

Re: Shi no Geto [lokacja EVENTOWA]

Post autor: Tamaki Hyūga »

Cała ta akcja co raz mniej mi się podobała, jednak kontynuowałam moje zadanie. Wraz z Hifune i Shiro udało się nam wszystkim rozstawić skrzynie z materiałami wybuchowymi po czym ruszyliśmy w kierunku wyjścia z podziemi aby oddalić się na bezpieczną odległość od strefy zagrożenia. Wbiegliśmy szybko po schodach aby wydostać się z magazynu a zaraz po tym nastąpiła ogromna eksplozja, która zatrzęsła ziemią, utrudniając wszystkim utrzymanie się na nogach. Zadanie wykonane! Shiro właśnie wystrzelił czerwoną "racę" a naprzeciw nas znajdowała się grupka obrońców Muru, stawiając nas w niezręcznej sytuacji. Jednemu z przeciwników nie udało się opanować konia na którym jechał i dość szybko pożegnał się on z życiem. Cóż, jednego wroga mniej. Nie czekając na jakiekolwiek rozkazy, zlokalizowałam wzrokiem rosłego mężczyznę z charakterystyczną czarną czupryną o imieniu Kagutsuchi przed którym przestrzegał nas członek klanu Kaminari i szybkim ruchem odpięłam ciężarki oraz aktywowałam Byakugan po czym ruszyłam w kierunku przeciwników, omijając w biegu wszelkie skierowane w moją stronę techniki. Kiedy zbliżę się na odległość 10 metrów to wykorzystując moją autorską technikę skracam dystans do przeciwnika posługującego się Uwolnieniem Ognia o którym wspominał na odprawie Anzou i próbuję wykonać szybki atak wycelowany w jego splot słoneczny a następnie przejść do zasypania czarnowłosego serią sześćdziesięciu czterech ataków wycelowanych w jego tenketsu celem osłabienia jego kontroli chakry, co może pokrzyżować szyki jegomościa. Będąc tak blisko wrogiej grupy, wiedziałam że muszę być w szczytowej formie i będę musiała odpierać ataki z każdej strony a czasu na reakcję będzie bardzo mało. Czułam jak serce łomocze w mojej piersi, pompując krew wymieszaną z adrenaliną. To właśnie dla takich chwil tyle trenowałam. To po to żeby w takich momentach dać radę wszelkim przeciwnościom, wylałam te litry potu podczas treningów. W przypadku jakichkolwiek skierowanych we mnie ataków ze strony reszty przeciwników, staram się ich błyskawicznie uniknąć i jeżeli jestem wystarczająco blisko to kontratakuję ciosami stylu Juuken, wycelowanymi w możliwie najbardziej dotkliwe miejsca takie jak gardło, splot słoneczny czy serce. Jeżeli zobaczę że Kagutsuchi jest w dalszym ciągu w stanie walczyć to znowu do niego podchodzę, tym razem aby dobić go na dobre, za pomocą mojej broni, Yami no Kami Sori, którą wbijam w gardło żołnierza Shinsengumi, aby później móc się w spokoju zająć pozostałą dwójką.

  Ukryty tekst
0 x
Obrazek Kuźnia | Ryo | KP | PH | WT
Awatar użytkownika
Tatsuo
Postać porzucona
Posty: 547
Rejestracja: 2 lut 2020, o 23:16
Wiek postaci: 29
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Długie rude włosy opadające swobodnie na ramiona, blizny od oparzeń na prawej stronie twarzy.
Widoczny ekwipunek: Płaszczyk i przyczepiona do niego biwa.
GG/Discord: Kraze#5092
Multikonta: Don Patch | Fujiko

Re: Shi no Geto [lokacja EVENTOWA]

Post autor: Tatsuo »

Mogłem udawać, że nie słyszałem słów Azumy, bo przecież i tak się już na nią obraziłem, to nie mogę jej teraz raczyć moją piękną odpowiedzią, wypełnioną wieloletnim myśleniem, błądzeniem po omacku w przestworzach mojego umysłu i wreszcie spostrzeżeniem, że nawet nie wiem, co powinienem jej odpowiedzieć. Jakby to wyglądało, gdyby tak piękny i mądry bard nie miał wyrobionej opinii na dany temat? Z jednej strony wierzę w to, że człowiek potrafi się zmienić, spojrzeć w przeszłość na popełnione błędy i szukać w naturze odpowiedzi, jakimi czynami mógłby ją ułaskawić, aby pozbyć się win ciążących na nim. Z drugiej jednak wciąż potrafię rozdzielić świat moich własnych marzeń od świata dziejącego się wokół mnie. Nieidealnego, brudnego, w którym każdy patrzy jedynie na siebie. Też wolałbym, aby ktoś niebezpieczny siedział w więzieniu. Tak z własnej obawy przed śmiercią, która towarzyszy mi niemalże każdego dnia. Tylko... sam nie wiem. Westchnąłem cicho, wzruszając ramionami, pozostawiając to jedyną odpowiedzią na słowa mniszki. W końcu to nie czas i miejsce na takie rozmowy! Tak ktoś wcześniej powiedział.

Delikatnie przycisnąłem nogę do konia, dając mu znać, że w końcu możemy ruszać. Aż powoli sam odczuwałem to napięcie znajdujące się w powietrzu! Nie wiedziałem, co ujrzę, gdy wreszcie przejedziemy przez bramę. Nigdy przecież na murze nie byłem, a co dopiero teraz, gdy wróg dobija się do jego wnętrz. Plac, już po otworzeniu się wrót, wydawał się dziwnie, wręcz podejrzanie pusty. Płatki śniegu już nawet nie spadały na ziemię, a może ja nie byłem w stanie ich zauważyć. Wszystko zamarło, stając się jedynie białym puchem wypełniającym szczelnie podłoże. Czyżby to była ta literacka cisza przed burzą, gdy twoje wnętrzności aż buzują, a ty nie wiesz, co powinieneś zrobić? Płakać, chwycić ukochaną sobie osobę, pożegnać się ze światem, a może podnieść głowę do góry i iść przed siebie? Chcąc czy nie, mój aparat mowy sam przestał się ruszać, pozwalając ciszy trwać. Zeskoczyłem w końcu z konia, czując, że chyba nadeszła ta chwila. Tylko chwila na co? Nie byłem w stanie stwierdzić. Trzymając lejce mocno w swojej dłoni, chciałem tym niezbyt silnym uciskiem jakoś odgonić swoje skołatane myśli. Lecz...

Nim ktokolwiek się obejrzał, moje oczy wypełniła czerwień połączona z czernią, unoszącą się powoli do góry. Nie był to czysty, biały śnieg. Była to oznaka wojny, krwi, przelanych łez. Mój wzrok błyskawicznie przesuwał się z jednej osoby na drugą, lecz zatrzymał się na koniu Reia. Spłoszonym, chaotycznym. Natura straciła właśnie swoją harmonię za sprawą najeźdźców, więc logiczne wręcz było, że musiała to jakoś zamanifestować. Z początku myślałem, że Rei jedzie na samobójczą misję, atakując wroga czym tylko może, lecz nie, w jego ruchach, w jego dłoniach błagających o pomoc samych bogów, nie było widać zaplanowanej akcji. Było widać walkę o życie. – REI! – Wyrzuciłem zbierane do tej pory w sobie emocje, mimowolnie wypuszczając prawą rękę przed siebie, a lewą porzucając trzymane do tej pory lejce. Począwszy od palców, przechodząc aż niemal po sam bark, prawa ręka powoli zmieniała się w kartki papieru, formujące się w białą, nieskażoną wojną dłoń, próbującą za wszelką cenę dosięgnąć pędzącego w spotkanie z bogami śmierci chłopaka. Nie wydawał się... Nie był kimś, kto powinien ginąć tu i teraz. Mieliśmy iść przecież na ciasto z morelami do jego matki, tak? Miał mi pokazać piaski pustyni, Słońce opalające odwodnione ciała, uśmiechniętych ludzi wydobywających wodę z oazy. Miał... Lecz nie ma. Widząc, jak jego ciało spowijają płomienie, opatulające go z każdej strony, coś we mnie pękło, a moje oczy przysłoniła migocąca w świetle ciecz. Powziąłem szybko powietrze w usta, nie chcąc teraz robić scen, próbując trzymać swoje emocje. Tylko zapomnieć takiego widoku nie jest łatwo, jednak wiedziałem, na co się piszę, prawda? 

Przesuwając kartki ruchem lewej dłoni, próbowałem sprawić, by wytworzony przed chwilą papier powrócił do mnie, choć wcale specjalnie daleko nie odfrunęły (do 2m od Tatsuo, a same ruszały po łuku od grupki), po powrocie zataczając wokół mnie niewielki krąg. Nie wiedziałem co mam robić, widząc kompanów przechodzących do walki. Powinienem atakować? Nie chciałem przeszkadzać, jednak bałem się cokolwiek zrobić. Nie chciałem być jednym z tych, który będzie miał czyjąś krew na rękach, lecz czy mogę pozwolić, by ktoś kiedyś wytarł moją krew o swoje stare szmaty? Wolna ręka wciąż delikatnie dryfowała w powietrzu, kontrolując znajdujący się wokół mnie papier. Ciało było gotowe, lecz umysł wciąż czekał. Pewnym było to, że nie pozwolę, by żadna znajoma mi osoba skończyła tak samo jak Rei, nawet ta mniszka, która powinna wylecieć ze swojej pracy. Jeżeli się ktoś zbliży, będę gotowy. W końcu papier mam wręcz pod ręką, prawda? Wystarczy tylko lekko go poruszyć, by zmienił się w senbony atakujące nieproszonych w naszej grupie gości. Bogowie. Nie zmuszajcie mnie tylko do tego.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Azuma
Posty: 1005
Rejestracja: 6 lis 2019, o 18:50
Wiek postaci: 17
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy
- delikatnie zarysowane kości, mały nos
- szczupła budowa, przeciętny wzrost
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu
- skórzana kamizelka shinobi
- kabury na broń na lewym i prawym biodrze
- torba z ekwipunkiem na lewym pośladku
- szary płaszcz (bez zdobień)

Re: Shi no Geto [lokacja EVENTOWA]

Post autor: Azuma »

Wiedza chłopaka ograniczała się do zdobytego doświadczenia, a te wciąż nie było zbyt okazałe. Młody wiek w końcu nie sprzyjał wyzwaniom i dopiero dzisiejszy dzień przyniósł diametralną zmianę. Nie mogło też więc dziwić, że Azuma zaproponował najprostsze rozwiązanie jakie mu przyszło do głowy. Ogień. Niszczycielki, cięzki choć możliwy do okiełznania żywioł. Jak się jednak okazywało, nie wszystkim taki pomysł przypadł do gustu. Były najwyraźniej inne rozwiązania, które dowódca do spólki z Hifune, zamierzali wdrożyć. Najpierw jednak należało zając się odpowiednim układaniem pakunków. Dopiero gdy to zrobili, otrzymali rozkaz opuszczenia podziemnych magazynów. To było zbieżne z uwagą Ao, który w tym momencie podszedł do chłopaka mówiąc że wychodzimy stąd i spotkamy się w szpitalu. Azuma kątem oka po raz ostatni spojrzał na korytarze, które miały prowadzić do innych kondygnacji tak potężnej struktury.
- Hmmm... - ni to westchnął ni potwierdził, gdy ich białowłosy dowódca postanowił opowiedzieć kawał. Mimowolnie przypomniał sobie ostatnią równie napiętą sytuacją, gdy również ktoś inny zamierzał ją rozładować poprzez dowcip. Ten był jednak krótszy. Azuma zamierzał nawet z grzeczności się zaśmiać, ale wtedy nastąpił eksplozja. Każdy z nich miał problem z zachowaniem równowagi - on sam nawet upadł, mimo że zdążyli opuścić podziemia i wyjść niemal na zewnątrz. Gdy się otrząsnęli z szoku wywołanego wybuchem i spojrzeli przed siebie, dostrzegli grupę odzianą w czerń. Zbrojnych, którzy spoglądali na nich. Wśród nich był jeden, który aż się kotłował w piekielnym gniewie. Wtedy jednak nastąpiło równie nieoczekiwane zdarzenie.
- A-ao-kun? - sapnął gdy poczuł mocne pociągnięcie w bok. Pamiętał o ich umowie - mieli w końcu działać w parach, ale Ao… błyskawicznie się poruszał. Znacznie szybciej od Azumy i biegł nie zważając na nic. Chłopak wtedy zerknął za siebie i zobaczył coś co sprawiło że stanął. Ame-kun i Tamaki-san nie uciekali. Ame właśnie obiegał zbiegowisko Shinshengumi prawą flanką. Tamaki zrzuciła jakieś żelastwo z ciała i ruszyła od frontu. Jego towarzysze podjęli walkę. Hifumi i Shiro również zostali. Był tutaj za sprawę swojego klanu. Jakże mógłby po prostu uciec!?
- Ao-kun, wybacz - nie wypowiedział tych słów, ale tak pomyślał, kontynuując bieg w jaki go wprawiło pociągnięcie przez samuraja. I chociaż Ao ich opuścił, Azuma zamierzał stanąc ramię w ramię i walczyć o ich wspólny honor. Szybko sięgnął do torby i wyciągnął dwie bombki dymne. Obiegając grupę Shinshengumi lewą flanką, cisnął przed siebie pierwszą bombkę, a następnie drugą, wprost w przeciwników grupę. Azuma kontynuował bieg licząc, że utworzona ściana dymu skłoni przeciwnika do przyjęcia defensywy, a im do wycofania się. Bo wbrew pozorom, wcale tu nie przybył z zamiarem przelewania krwi.
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
0 x