- No właśnie, dlaczego? - Przytaknęła na słowa Ao zgadzając się z nim całkowicie. Sama była fanką wolnych wyborów. Należenie do klanu było dla niej niczym trzymanie kogoś na smyczy. Może się myliła, jednak nie zamierzała ryzykować i przekonywać się o wszystkim na własnej skórze. Wysłuchała go kiedy opowiadał o samurajach. Ich los wydawał się jej całkiem sprawiedliwy.
Przeniosła swoje nienawistne spojrzenie na Toshiro. Było jej do śmiechu, ale tylko troszkę.
- Nie podoba mi się - burknęła krzyżując ręce na piersiach. Czemu nazwisko było takie ważne? Mogła przecież przedstawiać się tylko imieniem i też by wystarczyło. Jako typowa maruda musiała uświadomić Toshiro, że nie był to jej ulubiony wybór. Istniało przecież tyle ciekawych nazwisk! Takahasi, Suzuki, Yamamoto, Nakamura, ale nie. Przewróciła jedynie oczami uśmiechając się pod nosem. Całkiem zabawne, udawanie kogoś innego.
W końcu zaczęła się cała szopka z przedstawianiem. Nana milczała większość czasu. Co chwilę ktoś się odzywał i opowiadał o sobie. Nie chciała być zwyczajnie niegrzeczna i wejść komuś niepotrzebnie w słowo. Ao poszedł na pierwszy ogień, odważnie. Nie spodziewała się po nim niczego innego. Trochę rozbawiła ją jego wypowiedź, nie potrafiła ukryć uśmiechu. Chłopak wzbudzał w niej dużo pozytywnych odczuć. Starała się zapamiętywać poszczególne osoby i ich preferencje odnośnie walki i technik. Były to rzeczywiście przydatne informacje. Każdy mógł wiedzieć co się po kim spodziewać. O niektórych zdolnościach przyszło jej słyszeć po raz pierwszy. Kiedy większość skończyła w końcu przyszła jej kolej. Niestety.
- Sa - zaczęła urywając w pół wyrazu. Ciężko było jej się przyzwyczaić do nowej tożsamości - Sawada Nana. Specjalizuję się w walce na średni lub daleki dystans i posługuję się technikami Katon - skończyła krótkie przedstawienie. Nowe nazwisko rzeczywiście w ogóle jej się nie podobało. Z drugiej strony dopiero po fakcie zdała sobie sprawę, że Azuma wiedział kim była. Czy coś powie na ten temat, a może zachowa wszystko dla siebie?
Czy tylko Nana uważała swoje kłamstwo za tanie i łatwe do przejrzenia? Przecież nikt jej tutaj nie znał, a i tak miała wrażenie, że jej wygląd i zdolności wręcz krzyczały Uchiha. Odepchnęła od siebie ponure myśli. Jak zawsze za bardzo się przejmowała opinią innych. Okropny nawyk. Spojrzała jeszcze przelotnie na Uchiha Iseia. Kolejny Uchiha. Zapamiętywała ich sobie dokładnie, wiedziała, że nie powinna używać w ich obecności Shara. Z drugiej strony zdawała sobie sprawę, że może nie mieć wyjścia. Trudno, nie przywiązywała do tego wielkiej wagi. Miała wrażenie, że Toshiro martwił się o jej tożsamość jeszcze bardziej niż ona sama. Dziwne.
- Spalimy ich żywcem - zażartowała do Toshiro i Ao, kiedy ten pierwszy zdecydował się zgłosić ich jako drużynę. Ciekawe. Z początku wydawało jej się, że trzymał ją na dystans. Jak gdyby specjalnie nie chciał, żeby się do niego zbytnio zbliżyła. Czyżby zmienił zdanie? A może było to jakiś podstęp. Tak czy tak czuła po kościach, że przyjdzie jej się wkrótce o tym przekonać.
Krótki wygląd: Dosyć wysoki facet, o kruczoczarnych włosach średniej długości. Wąskie, delikatnie przymróżone oczy również w kolorze czarnym. Wyraźnie widoczne kości policzkowe, które podkreślają kształt twarzy.
Widoczny ekwipunek: Czarny płaszcz z wysokim kołnierzem, pozbawiony kaptura. Na plecach zawieszone złożone Fuuma shuriken, układające się w kształt litery 'X'. Zawsze posiada przy sobie parasol, który często zawieszony jest przy pasie chłopaka. Na prawym palcu wskazującym złoty pierścień z wygrawerowanym emblematem Uchiha.
It's pointless...
Don't you know? Because that's the way death works.
Wandering the world of the living unnoticed as a spirit, that isn't a continuation of life.
When you die, that's it... There's nothing more... Nothing new begins.
No matter how much you regret or wish, if you couldn't do something in life, you can't suddenly do it when you die. That's just how it works, no way to defy it, try and you end up like this.
We no longer have future to fight for.
Życie miało to do siebie, że nie zawsze dostawało się to, czego się pragnęło. Ao nie dostał do swojej drużyny Nany i Toshiro, nad czym strasznie ubolewał przez pierwsze dwie i pół sekundy. Potem przyjął rozkaz do wiadomości i wyprostował się, spoglądając na dwójkę swoich niedawnych towarzyszy. - Nana... Yoshihiro... - zaczął, spoglądając na nich. - Mam nadzieję, że zobaczę was w walce. Powodzenia. - nie narzekał na to, że ich rozdzielili. Nie miało to sensu i niczego by nie zmieniło. Skoro tak jednak musiało być - dostosuje się. W końcu odwrócił się do reszty, swe słowa kierując zwłaszcza do Grupy Dywersyjnej. - Szpiedzy nie umierają szybko. Cierpią. Gwałci się ich, wyrywa im paznokcie obcęgami, przypala skórę żywcem, obcina powieki. Niekoniecznie w tej kolejności. Zróbcie coś ze swoim wyglądem, żeby was potem nie poznali ci, którzy ewentualnie przeżyją. Żeby się nie mścili. -wujek dobra rada Ao, szpieg z Yinzin doskonale wiedział, o czym mówi. A raczej z pewnością wiedziała jego matka, która zajmowała się takimi delikwentami. - Zepnijcie albo rozpuśćcie włosy, podciągnijcie spodnie, zasłońcie tatuaże, ograniczajcie mowy do minimum... Moment. Tamaki... czy ja Ciebie skądś nie znam? - zapytał, spoglądając na białooką dziewczynę. - Hmm... Tak. Kojarzę Cię. Byłaś w czołówce turnieju. To niedobrze. Mogą cię rozpoznać już po samych oczach. - pokiwał głową, jak gdyby był zdenerwowany, ale ciągle zachowywał kamienny wyraz twarzy. - Nie powinnaś wychodzić na przód. -totalnie nie rozumiał, dlaczego dowództwo do dywersji przydzieliło kogoś tak sławnego, jak ta dziewczyna. Nie był jednak od tego, by kwestionować czyjekolwiek rozkazy. Miał za to jedną wątpliwość. - Mam pytanie do Panów. Ten cały Shiro. Kto to jest, jak wygląda i gdzie go szukać? Musimy wiedzieć, do kogo się udać, gdybyśmy zostali zdemaskowani przed dotarciem na Mur. - tutaj skierował swój wzrok na jeden z wozów. Musieli mieć wyjście awaryjne, jakiś plan B, w razie gdyby coś się spieprzyło. Nie mogli działać po omacku i dowództwo musiało im dać jakieś szczegóły. W początkowej fazie ataku to własnie Grupa Dywersyjna była najważniejsza - ponieważ od ich akcji zależało powodzenie całej misji. Niebieskooki zaczynał się obawiać - nie mieli pojęcia z kim przyjdzie im się zmierzyć, a dowództwo nie chciało odtajnić tej informacji. W sumie tego się Tsuki spodziewał - dla Uchiha byli tylko zgrają najemników, którzy robią to wszystko dla pieniędzy. Szczególy były ograniczane do niezbędnego minimum, co by przypadkiem któryś nie puścił pary z ust w przypadku bycia złapanym. Albo w przypadku, gdyby szpiegował na rzecz Muru. Nie podobało mu się też, że jest w drużynie z Ame - chłopakiem, którym bardzo szybko zaczął gardzić. Nie powiedział nawet co potrafi. Jak miał kogoś takiego bronić, albo oczekiwać, że przyjdzie mu z pomocą? Obserwował go - bardzo uwaznie, czy niczego nie kombinuje. Zresztą... w sumie to cały czas był już na pełnym skupieniu. W końcu Ao podszedł do wozu i zabrał nowe ubrania, przebierając się w nie - czymkolwiek by one nie były. Zastosował się oczywiście też do tego, co wcześniej mówił - swoje luźne, czarne włosy teraz spiął w niewielką kitkę, boki zaczesując zaś do tyłu. Przestawił się z dumnego, samurajskiego chodu na zwykły, plebejski, lekko przygarbiony. Na twarz założył szalik (o ile coś takiego było w tym stroju), i ot, był gotowy by udawać zwykłego ochroniarza wozu.
Ukryty tekst
Skrót: Pytanie do MG, pogadanka do Toshiro, Nana, zwrócenie uwagi Tamaki
Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi - Kabura na lewym i prawym udzie - plecak - blaszane rękawiczki - opaski na dwóch przedramionach - kamizelka Shinobi pod płaszczem
Każdy, dosłownie każdy podzielił się informacjami na swój temat, podał swoje mocne strony. Dzięki temu przywódca całej akcji mógł sprawnie stworzyć zespoły, które powinny się wzajemnie uzupełniać i wykonywać określone zadania dostosowane do ich poziomu umiejętności. Pech chciał, że trio AAA zostało rozdzielone. Niestety, Anzou nie będzie miał dane walczyć u boku Azumy. Kaminari dostał całkowicie inne zadanie. Sianie dezinformacji, powstrzymywanie posiłków. Zapowiada się raczej spokojnie, ponieważ na zdrowy rozum - najsilniejsze jednostki znajdują się przy głowie obozu przeciwnego. Można więc uznać, że grupa, która ma za zadanie go zdjąć jest najsilniejsza. Anzou postarał się zapamiętać te imiona oraz ich wygląd. Warto wiedzieć, kto będzie odpowiedzialny za coś tak ważnego dla historii świata. Młodzieniec stał i spojrzał na Ame i Azumę.
- Powodzenia, chłopaki. Dacie sobie radę. Spotkajmy się po wszystkim w knajpce w Kotei. Powiedział spokojnym głosem z delikatnym uśmiechem na twarzy Białowłosy i skierował się w kierunku Nany. Zapamiętał to imię. Dziewczyna posiadała charakterystyczne czarne włosy, władała Katonem, jednak nie przedstawiła się jako Uchiha. Dziwne. Sam Anzou nie zamierzał jednak się nad tym zastanawiać przed dłuższy czas. Liczyło się powodzenie jego grupy. Musiał współpracować z każdym. Każda grupa miała określone zadanie, które miało wpływ na końcowy sukces. Wszyscy byli elementem układanki.
- Nana, prawda? Nazywam się Anzou. Zdaje się, że jesteśmy razem w grupie... Nie mieliśmy okazji się jeszcze poznać. Bardzo mi miło. Jakże piorunująca wypowiedź przedstawiciela Kaminari. Chłopak nie zamierzał nic więcej mówić. Czekał na odpowiedź ze strony kobiety i był gotów, by ruszyć do wozu, w którym przebierze się w odpowiedni strój. Oczywiście - pójdzie do wozu, przy którym stoi jego przywódca, jeżeli skieruje go do kolejnego - przejdzie dalej. Każdy wyglądał tak samo, nie wyróżniał się niczym szczególnym. Im bliżej do rozpoczęcia całej akcji tym większy spokój odczuwa Kaminari. Nie zastanawia się nad tym, co będzie. Wszystko wyjdzie w praniu. Anzou zrobi to, co do niego należy. Takimi doświadczeniami zdobywa się sławę i moc. I przy tym należy pozostać.
Skrót: Rozmowa z Ame/Azumą, przejście do Nany, powitanie, przejście do wozu, przebranie się w odpowiedni strój.
Ame nie nawiązał w Shikimurze nowych znajomości. Przynajmniej do tego momentu. Trzymał się blisko tylko z ekipą, z którą pojawił się na miejscu i nie widział sensu w zmianie tego. Z zapartym tchem czekał na werdykt w sprawie przydziałów do konkretnej drużyny. Z jednej strony był ciekawy co będzie robił. Z drugiej strony nie chciał zostać rozdzielony od znajomych. Po drodze obserwował zamieszanie jakie powstało na tle przydziałów. W zasadzie dalej był tylko dzieciakiem, który chciał zdobyć sławę na wojnie i wszystkie korzyści z tego płynące, a także chciał po prostu ponawalać się po ryjach jak to lubią młodzi chłopcy. Samo wynagrodzenie pieniężne go nie interesowało. Oczywiście przyjmie je jeśli je dostanie, ale było to bardzo daleko od jego głównej motywacji. Czuł za to wzrok tego kolesia co siedział nad jeziorkiem, ale nie za bardzo rozumiał o co mogło mu chodzić, więc zwyczajnie sprawę zignorował. Pewnie mu się spodobał, bo Uchiha są też najpiękniejsi.
Pierwszy raz widział nagłe pojawienie się kogoś w kłębach dymu. Jego dłoń również odruchowo powędrowała do kabury, jednak od razu zareagował na gest dowódcy. Pojawiła się dwójka osobników. Po chwili przedstawiono ich jako potencjalnych dowódców. Ame przyłożył dłoń do podbródka. Zastanawiał się, do którego z nich zostanie przydzielony. Rozmyślania przerwało to, że kadra oficerska zaczęła porozumiewać się szyfrem.
- Ja nie lubię węgla. - rzucił w kierunku kolegów. Miał cichą nadzieje, że zebrani na placu nie zostali oznaczeni jako właśnie larwy. Po tym jak już się wszyscy ze sobą dogadali, przeszli do konkretów. Szybko okazało się, że nie będą w drużynie razem z Anzou.
- Pewnie, że tak. Przepijemy tę na nagrodę co nam obiecali! - zaśmiał się w odpowiedzi, klepiąc białowłosego po plecach. Wyglądało na to, że zarówno on jak i Azuma zostali przydzieleni do najliczniejszej grupy, która miała za zadanie wysadzenie muru.
- Daj larwą węgiel. Czekaj na zgrzyt. - powiedział niby do siebie. Po chwili doznał olśnienia.
- Czyli to my jesteśmy larwy. Zgrzyt to wybuch. - powiedział do Azumy z udawanym smutkiem, bo wiedział, że teraz musi polubić węgiel.
- Azuma, chyba czas lecieć się przebrać i wsiadać na wóz. - powiedział po czym poszedł wykonać swoje myśli zmienione w słowa. Chciał zająć miejsce bliżej woźnicy. Może dowiedzą się czegoś ciekawego.
Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
Reszta również przyłączyła się co do opowieści o swoich umiejętnościach. W większości mówili otwarcie, tylko ten jeden białowłosy jeszcze rzucił coś towarzyszowi na ucho. Yamanaka uśmiechnęła się ponownie do Minoru. Jego obecność dobrze na nią działała. Czuła się dużo pewniej. Zwłaszcza skoro chcieli mieć na uwadze ich preferencje co do tego z kim mieli iść. Jak los da to trafi jeszcze do nich Isei, który był zainteresowany taką współpracą. Wszystko zaczęlo malować się w jasnych barwach. Czy ktoś kiedyś mówił: "Nie chwal dnia przed zachodem słońca?" No to dokładnie coś takiego miało teraz miejsce. Gdy pojawiła się dwójka nowych ninja przywitała ich skinieniem głowy. Wydawało się, że wszystko będzie dobrze póki nie zaczęli gadać szyfrem. "Chwasty wyrwane"? Pewnie zabili jakiś ludzi po drodze by była utorowana trasa. "Zanosi się na burzę" - możliwe, że obrońcy muru również zbierają się do ofensywy. Nie mogła wyjsc z przeświadczenia, że te "larwy" to oni. A zgrzyt to pewnie jakieś hasło lub sygnał do rozpoczęcia. Dopiero potem zaczęły się schody. Zupełne zignorowanie opisywanych zdolności. Mylenie imion. Mienie w poważaniu tego na co mieli zwracać uwagę. Naprawdę? Grupa bojowa to dwie osoby specjalizujące się w iluzji, inżynier i... choć Kisuke był w dobrym miejscu. A ktoś kto twierdzi, że jest bardzo bojowy jak Ao oraz finalistka turnieju w Yinzin mają podpalać domy? Naprawdę? Do sekcji medycznej nie trafił JEDYNY iryonin? Kochała Minoru, ale na medycynie to on się nie znał. Czy Yujime naprawdę miał tak bardzo w poważaniu ich osoby? Coraz bardziej żałowała, że stoi po tej stronie barykady. Gdyby to nie z tej osady pochodził i mieszkał Kyoushi pewnie już dawno by się wypięła i nie pomagała. Niestety nie chciala zostawić jego domu samemu sobie. Kiedy skończyli nimi rozporządzać, Yamanaka zwróciła oczy na ich szefową. - Moje imię to Misae, a to Ario, Kisuke i Tanaka - poprawiła kobietę. Skoro miała dość odwagi, aby zrobić to kiedyś patrząc w twarz Ichirou to tym bardziej jakaś losowa Uchiha nie jest dla niej wyzwaniem -Jesteśmy tu z własnej woli by wam pomóc, więc zasługujemy na choć tyle szacunku, aby zapamiętać nasze imiona, Uchiha Koneko-san - mówiła ze spokojem, dojrzałością i powagą, jednak gdzieś z tyłu można było wyczuć niezadowolenie. Nie byli mięsem armatnim. Byli ochotnikami do pomocy. Ludźmi, którzy źle traktowani mogą rzuciś wszystko w pizdu i sobie pójść, bo żadna moc sprawcza ich nie wiązała z tym konfliktem. Ciekawe czy kobieta miała dość oleju w głowie by zdawać sobie z tego sprawę. Przykre by było jakby jej wsparcie po złym traktowaniu w kluczowym momencie wbiło jej kunai w plecy. Potem były ważniejsze sprawy, niż jakaś Uciapa. Zwróciła uwagę na dwóch ciemnowłosych i od razu jej wyraz zrobił się dużo pogodniejszy. -Do zobaczenia po tym wszystkim Minoru-kun. Muszę ci bardzo dużo poopowiadać, więc wiesz - powiedziała, dając mu tym samym do zrozumienia, że musi być w całości, bo jak inaczej mu coś powie. Później był brunetk, którego niedawno poznała. -Ty również. Pilnujcie się nawzajem, bo nie chcecie abym potem zła była - pogroziła im paluszkiem, ale czuć było w jej głosie troskę o ich los. Choć tyle, że będą daleko od bezpośredniego konfliktu. O=Ona zrobi wszystko aby zakończyć tą farsę. Nawet jeżeli miałoby to oznaczać nieprzyjemności. -Ario-san, Kisuke-san, Yoshihiro-san. Miło mi was poznać, dajmy popalić protektorowi. - ukłoniła się w ich stronę i każdego obdarzyła pogodnym uśmiechem. Szykowała się ciekawa drużyna. Oby tylko ich nie zawiodła. Da z siebie wszystko, czy jednak to wystarczy? Później ruszyła do powozu, przyjęła ubrania, w które miała się przebrać. Warunki były takie a nie inne więc po prostu stanie do wszystkich tyłem i ubierze co ma ubrać. Nie zapomni by zachować swój cały ekwipunek. Byłaby szkoda go tracić. Zostanie tylko czekać na to co im Koneko powie i można ruszać do boju i już w małych grupach dogadywać szczegóły.
Choć wytłumaczenia Toshiro były niepełne, to jednak narzucały pewne światło na to jak to wszystko funkcjonowało jeśli chodzi o rody. Większość zdawała sobie sprawę z tego, że rzeczywiście nie funkcjonowało to dobrze. Nie dało się jednak zmienić systemu. Przynajmniej z takiego założenia wychodził czarnowłosy. Widać było jak wielu próbowało i nic nie zmieniali, a ich trupy jedynie o tym przypominały. Jeśli była okazja ominąć wszelkie niedogodności to dlaczego by z niej nie skorzystać? Proces tak łatwy jak zmiana tożsamości i ukrycie swoje wyglądu dawała tak wiele. Choć zdawał sobie sprawę, że może zostać wykryty na różne inne sposoby to były to jednak osoby, które jakby się dowiedziały to nie miałby nic przeciwko o ile nie wydałyby go z miejsca. Do tych osób należała w tym momencie jedynie Misae. W każdym razie komentarz Nany skomentował jedynie krótkim i cichym parsknięciem śmiechu. Sprzeciwiła się zupełnie jak małe dziecko, któremu coś się nie podoba i zaczyna tupać nóżkami. Na swój sposób było to całkiem zabawne, a przynajmniej w jego oczach. Poważna pani kunoichi, a tak się zachowuje. Pomimo tego, gdy przyszła jej kolej przedstawiła się za pomocą nazwiska nadanego przez Toshiro. -Widzisz? To chyba nie było aż tak trudne, prawda?- zadał pytanie retoryczne z lekkim uśmiechem na ustach, który pojawił się w chwili gdy usłyszał Sawada Nana. Nie był to może przemyślany wybór, mogła przecież jeszcze je zmienić na takie, które tylko by sobie wymarzyła, a jednak postanowiła pójść za jego głosem. Ciekawe. Na pewno było to lepsze niż przedstawienie się nazwiskiem rodowym nie posiadając żadnego dokumentu poświadczającego, że jest się ninją z tych ziem. O ile Nana mówiła prawdę. -Tylko pamiętaj żeby uważać na Ao i okularnika.- odparł delikatnie przypominając o dwóch osobach, które lepiej warto omijać swoim ogniem, czy też pięścią lub mieczem. Za jego zgłoszeniem jako drużyna nie stał żaden podstęp. Ot, chciał mieć przy sobie osoby, które mogły go w jakikolwiek sposób zdradzić. Nie było to nic osobistego. Kurtyna nieznajomości dalej pozostawała nad wyraz widoczna. Przedstawienie swoich zdolności w końcu dobiegło końca i Uchiha postanowił przejść do niby-konkretów, bo jak się okazało, dalej nie były to do końca konkrety. Wynagrodzenie jak i kwestia ekwipunku była dla Toshiro zbyt oczywista żeby w ogóle o to pytać. Zdziwił się, że w ogóle coś takiego padło, ale jak widać, warto było chociaż spróbować, może skapnąłby się darmowy kunai czy dwa. W końcu obok Yujime pojawiły się dwa obłoki dymu. Jednak szybki uspokajający gest i wszystko było pod kontrolą. Nishiyama momentalnie spiął swoje mięśnie, jednak równie szybko mógł je rozluźnić, ponieważ zagrożenia jak na razie nie było. Z dymu wyszły dwie osoby, jakaś białowłosa kobieta i niebieskowłosy mężczyzna. Nic ciekawego. Koneko i Jin, którzy szybko zostali przedstawieni reszcie jako szefowie. Toshiro już teraz zastanawiał się z kim skończy, a odpowiedź miała nadejść dużo szybciej niż się spodziewał. Szyfr, który sobie przekazali pozostawiał wiele do życzenia, od razu było wiadomo o co chodzi. Czarnooki przewrócił jedynie oczami. Następnie musieli poczekać kolejny moment na to, aby dowódcy ustalili grupy. Grupa medyczna, kompletnie go nie obchodziła, chociaż ich cel już bardziej. Zdecydowanie nie podobało mu się mieszanie w szpitalach. Strasznie podła i nikczemna sztuczka, na którą rzadko kiedy ktokolwiek się zdobywał. Następna grupa... Bojowa. Słuchając tej kobiety rozglądał się po innych szukając jakiejkolwiek reakcji, ponieważ imiona, które wcześniej usłyszał zupełnie nie pokrywały się z tym co usłyszał wcześniej. Tanuki? Kto to w ogóle był Tankui? Przez chwilę chyba dostrzegł spojrzenie w jego stronę i rzeczywiście, najbliżej było do jego NAZWISKA, czyli Tanaka. No, w tym momencie ciężko było się powstrzymać żeby nie rzucić od razu jakimś komentarzem, ale Toshiro nie chciał się za bardzo wychylać, więc poczeka na odpowiedni moment. Jak widać to właśnie on został przydzielony do sekcji, która jako jedyna będzie otwarcie walczyć co nie za bardzo mu się podobało. Wolał pozostawać gdzieś w cieniu tych wszystkich wydarzeń i ewentualnie stamtąd wszystkiemu się przyjrzeć i pociągać za odpowiednie sznurki. Oprócz tego został rozdzielony z Naną i Ao, co dodało jedynie oliwy do ognia. Rozległo się głośne i ciężkie westchnięcie. Ao bardzo szybko pogodził się z tym, że zostali rozdzieleni, ale nie było się co dziwić, w końcu nie znali się tak długo. -Uważaj na siebie i nie daj się zabić. Widzimy się. Pamiętaj o okularniku.- oznajmił ze spokojem i położył mu jeszcze dłoń na ramieniu w geście pokrzepienia i tymczasowego pożegnania, a następnie ten skierował się do swojej grupy. Wtedy głos zabrała też Misae. Nie spodziewał się, że jako pierwsza rzuci rękawicę ich nowej szefowej od razu ją poprawiając i wytykając błędy, które popełniła na starcie. -Nie zamierzam przyjmować rozkazów od kogoś kto nie potrafi poprawnie wymienić imion i nazwisk swoich podwładnych, popieram tutaj Misae. Poza tym skoro mamy walczyć w bezpośrednim starciu to dlaczego nie został nam przydzielony Ao? Na pewno przyda nam się osoba do walki w zwarciu, bo takiej nie mamy. Jaki był też sens mówienia tego z kim chcemy być w drużynie skoro w ogóle tego nie respektujecie? Idziemy tam razem i dowództwo opiera się na wzajemnym szacunku oraz respektowaniu obu stron, a tutaj zdecydowanie tego zabrakło. Nawet jeśli postrzegacie kogoś jako mięso armatnie.-wzruszył ramionami jakby prawił oczywistą oczywistość i jak widać nie był w tym wszystkim jedyny. Co to w ogóle było? Kolejni niekompetentni przywódcy? Kogo wysyłają do takich operacji jeśli nie potrafią dobrze zarządzać zasobami, które dostali? Dodatkowo wysłanie tak na prawdę jedynego medyka na pierwszą linię? Toshiro coraz bardziej wątpił w powodzenie całego przedsięwzięcia. Chociaż grupa, która mu się trafiła wydawała się być całkiem w porządku. Misae znał, Ario trzeźwo myślał, jedyną niewiadomą pozostawał Aburaem, ale znał ich umiejętności i wiedział, że raczej się nie zawiedzie. -Dobrze by było też poznać umiejętności naszych dowódców, żeby wiedzieć czego się po nich spodziewać.- dziura na dziurze. Komunikacja przebiegała jak na razie dobrze jedynie w jedną stronę, z drugiej zaś cały czas panowało widmo tajemnic i półprawd. Kobieta przydzielona do ich grupy totalnie nie odpowiadała Toshiro i po tym jak wyciągnął lekcję od Asagiego, zaczął go jeszcze bardziej szanować. Doskonale zdawał sobie teraz sprawę z tego jakie błędy wtedy popełnił i nie zamierzał robić tego ponownie. Nie chciał też, aby to ich przywódca je popełniał, a jak na razie nie wyglądało to obiecująco. -Ty też się trzymaj, Nana. Nie daj się zabić. Widzimy się.- pożegnał ją mniej więcej tak samo jak Ao z położeniem dłoni na ramieniu, a następnie odszedł w kierunku grupy, do której został przydzielony. Ciężko było powiedzieć, czy w jego głos był bardziej zażenowany obecną sytuacją czy po prostu wkurzony. Jego grupa powoli zaczynała się już zbierać. Same nastroje były raczej dobrze. Jak już wcześniej zauważył, problem leżał raczej w dowództwie, a nie w osobach, z którymi będzie współpracować. -Mi również miło poznać. Najważniejsza jest współpraca, jeśli będziemy się wzajemnie wspierać, to damy radę. Liczę na was.- oznajmił poważnie spoglądając na każdego z nich swoimi czarnymi oczami. Specjalnie nie montował w masce szkiełek, ponieważ uznał, że tym razem korzystniej będzie dla niego udanie się na tę wyprawę bez nich. Po żarcie Kisuke dało się słyszeć tylko ciche parsknięcie śmiechem pod maską Yoshihiro. Prawda była taka, że dostali najgorszą robotę, w której najwięcej ryzykowali, ponieważ byli praktycznie wystawieni jak na tacy. Poza tym osobista ochrona protektora brzmiała na prawdę poważnie, a wystawianie na nią losowych ludzi również nie należało do najmądrzejszych. Miał nadzieję, że jego nowi kompani byli na prawdę silni i będzie im się dobrze współpracowało. -Miałem przyjemność walczyć u boku dwóch Aburame, mam nadzieję, że nam również uda nam się wyjść z tego cało. Powiedz, Kisuke, czy Twoje owady są na coś odporne?- wiedza, którą przekazał mu Kutaro okazała się tutaj kluczowa, jeśli owady Kisuke będą odporne na ogień to nie będzie się musiał aż tak hamować i uważać na to gdzie posyła swoje techniki. A w innym przypadku... No cóż. Najwyżej straci to i owo jeśli będzie trzeba, a jeśli nie będzie musiał to po prostu będzie uważać, a warto było wiedzieć o tym za wczasu. W końcu przybyły wozy i trzeba było się przebrać, a przynajmniej zrzucić ubranie, które widniało pod zbroją, ponieważ nie zamierzał rozstawać się ze swoją. Dodatkowym atutem było, iż wpasowywała się idealnie w kolorystykę muru, zatem nie widział problemu w tym, aby zachować swoje blachy, w których czuł się dużo pewniej niż w tym co było im proponowane. W miarę szybko uporał się z całym swoim sprzętem i zbroją, ponieważ miał już wprawę w ściąganiu i zakładaniu jej na nowo. Każdy rozszedł się do swoich przydziałów i koniec końców i tak zapewne skończył się na czwórce - Misae, Ario, Kisuke i Yoshihiro. A co dalej? Tego nie wiedział nikt.
Każdy miał tutaj jakieś swoje plany, niestety bardzo często zdarzało się, że nie dostawali tego czego chcieli. Nana odpowiedziała na wezwanie tylko z czystej ciekawości, więc nie zamierzała protestować. Oczywiście wolała zostać z osobami, które już trochę znała. Podróżowali razem i nigdy nie poczuła się nieswojo w ich towarzystwie. Z drugiej strony była przyzwyczajona, że los bardzo często płatał sobie figle i robił jej wszystko na przekór. Tym razem nie mogło być inaczej. Wysłuchała rozmowy dowódców przyjmując wiadomości takimi jakie były. Już miała podejść do przodu i coś powiedzieć, ale uprzedziła ją śliczna blondynka, którą zauważyła już wcześniej. Misae.
Słuchając jej niezadowolonych uwag nie sposób było się z nią nie zgodzić. Rzeczywiście byli tutaj z własnej woli z czystą chęcią pomocy. Nikt ich nie zmuszał, nikt im nie kazał. Dobrowolna pomoc innym mogłaby być odrobinę lepiej potraktowana. Mimo wszystko Nana nie mogła marudzić jej zadanie wydawało się wyjątkowo prostsze niż te, które powierzono innym. Czy chciała walczyć? Niekoniecznie. Dywersja była bardzo często ważnym elementem każdego planu, więc wzięła sobie to do serca.
Pierwszy z ich trójki wyłamał się Ao. Jak zawsze podszedł do sprawy stanowczo i poważnie. Nana już za nim zaczynała tęsknić. Pożegnał się i ruszył w kierunku swojej nowej drużyny.
- Powodzenia - odparła cicho kiedy odchodził. Jej wzrok przeniósł się na Toshiro. Trochę żałowała, że chował twarz pod maską. Była bardzo ciekawa jego niezadowolonej miny, kiedy Ao ich opuszczał - Po tym wszystkim jesteś mi winien onigiri - dodała z figlarnym uśmiechem czując ciężar jego dłoni na swoim ramieniu. Żartowała? Kto wie. Toshrio również ruszył w swoim kierunku. Z taką obietnicą wszyscy się rozstali. Nie lubiła pożegnań, nie chciała się do nikogo przywiązywać. Pewnie dlatego głównie podróżowała sama. "Żadnych żałobników. Żadnych pogrzebów" zabrzmiało w jej głowie. Gdzieś to kiedyś przeczytała, tylko gdzie?
Chłopak imieniem Anzou wyszedł jej na przeciw. Był młody o białych, ładnych włosach. Nana skupiła na nim całą swoją uwagę.
- Miło mi. Dajmy z siebie wszystko, Anzou-san - odpowiedziała odwzajemniając jego uśmiech. - Również poznałam Kagutsuchiego, jego techniki katon są na prawdę silne - zgodziła się wzdychając lekko. Pewnie poczekali na resztę nowej drużyny, a potem ruszyli w kierunku wozu, żeby się przebrać. Nana chociaż nosiła czarne kimono, uważała to za świetny pomysł. Z drugiej strony pewnie nie będzie miała problemu z wtopieniem się w tłum. Całkiem niedawno wykonywała misję na murze wraz z innymi strażnikami i zwiadowcami. Całkiem możliwe, że ktoś ją rozpozna tym samym nie spodziewając się, że dziewczyna znajduje się po drugiej stronie konfliktu. Podłe, ale skuteczne. Po drodze opowiedziała o tym swojej nowej drużynie. Wolała, żeby się nie zdziwili, że ktoś ją tam zna.
Skrót: Pożegnanie Ao i Toshiro, wysłuchanie Misae, przywitanie Anzou i reszty nowej drużyny, zmiana stroju + powiadomienie o jej misji na murze
Wzruszyłem ramionami na słowa Renkuro, tak naprawdę nie wiedząc czego mam się spodziewać na Murze. Jacy ludzie tam stacjonują i czy zadanie, które przydzielą mi i jemu będzie wystarczająco bezpieczne dla naszych żyć.
- Niewiemyiraczejsięniedowiemy,dopókiniestaniemytwarząwtwarzzpotencjalnymzagrożeniem.Miejmynadzieje,żenietrafimyodsamegopoczątkunanikogo,ktobyłbyponadnaszesiły,niezależniejakiejstrategiibyśmyużyli. – Wypowiedziałem nieco truistycznie swoje słowa, po czym oboje zwróciliśmy uwagę na Uchihę. Każdy z nas się przedstawił, każda osoba zaprezentowała (chociażby w teorii) swoje umiejętności i kwalifikacje bojowe. W mojej głowie układał się pewien schemat drużyn, lecz były one póki co niezasadne – nie wiedziałem jaki będzie dokładnie cel naszych działań. Drugi kuglarz zapytał o dokładniejsze informacje, za co mu podziękowałem w myślach. Odpowiedź naszego „dowódcy” przypadła mi do gustu, taki plan był zdecydowanie lepszy niż bezpośredni szturm na bramy Muru i ludzi go broniących. Westchnąłem cicho i rozejrzałem się po twarzach pozostałych. Rozmyślałem kto z nich był najsilniejszy, lecz te myśli zostały przerwane poprzez nagłe pytanie Renkuro szeptem w moim kierunku. To pytanie też przypomniało mi, żeby ostatnie zakupy przenieść z torby również do kabury, żeby były łatwiej dostępne. Korzystając jeszcze z chwili spokoju i braku jakichkolwiek aktywności, których się ode mnie będzie wymagało, zdjąłem torbę i wyjąłem z niej zawartość, zacząwszy od kunaiów i notek wybuchowych. Do prawej kabury włożyłem trzy kunaie z zawiązanymi notkami wybuchowymi oraz dwie bombki dymne, do lewej zaś pięć kunaiów wykorzystując całe jej miejsce. W torbie został bandaż i parę shurikenów i kunaiów, których nie pomieściłem w kaburach, a to wszystko na widoku Renkuro, żeby on również mógł się zorientować w moim wyposażeniu, które może i było wyjątkowo biedne, to nie potrzebowałem raczej większego na ten moment. Wstałem, z lepiej zorganizowanym ekwipunkiem dokładnie w momencie, kiedy Uchiha miał już się udać na przeanalizowanie grup, kiedy w jednym momencie pojawił się dym, z którego szybko wyłoniły się dwie postacie. Nieco uniosły mi się brwi, kiedy zobaczyłem w jaki sposób ubrany był ten drugi jegomość, który się pojawił, ja zapewne tak ubrałbym się na pustynię, nie Sogen. Ale kto wie, może brzemię w nim wewnętrzny płomień, który go ogrzewa czy jakoś tak. Uniesione brwi zaraz się zmarszczyły, kiedy to nagle okazało się, że ta urocza kobiecina była Uchihą. Zdecydowanie jej nie przypominała, przynajmniej wszyscy członkowie krawędziowców raczej wpasowywali się w jedną estetykę i nie więcej. Ale no cóż.
Wiadomość, która została przekazana brzmiała kuriozalnie. Nawet jako szyfr wydawała się dość oczywista, co poddawała w wątpliwość oczywisty szyfr. Zanosi się na burzę rozumie każdy, chwasty wyrwane. Jedynie te „larwy” pozostawały zagadką, pytanie czy to ja i reszta tutejszych najemników nimi nie są. No dobra, szyfr nieco dziwny, ponieważ z jednej strony mówi o szybkim rozpoczęciu operacji, z drugiej strony mówi o czekaniu, lecz jakby się nad tym zastanowić to jedno nie wykluczało drugiego. Zapamiętałem ten szyfr na wszelki wypadek, gdyby okazało się, że będzie on ważny w przyszłości lub okaże się nieco bardziej jasny.
Milczałem, czekając w gotowości na konkretne drużyny i funkcję im służące. Cała dyskusja pomiędzy tutejszymi „dowódcami” chwilkę trwała, nie za długo, ale też nie jakoś szczególnie krótko. Wsłuchałem się więc w decyzję Uchihy kiedy ten wrócił i zaczął objaśniać nam plan.
Nieco mnie to zbiło z tropu, niemalże każda grupa była inna od tych preferowanych czy sugerowanych. Też sam koncept grupy medycznej mnie niesamowicie frapował, lecz wierzyłem, że bardziej doświadczeni shinobi mieli w tym realny plan, który mógł się ziścić. Dowódcą naszego oddziału został ten idealistyczny Uciapa i ku mojemu szczęśliwemu zaskoczeniu zostałem przydzielony do grupy razem z Renkuro, co zdecydowanie mi pasowało, była to bowiem jedyna osoba, z którą zamieniłem kilka zdań z wszystkich tu obecnych. Samo objaśnienie naszego zadania było skrajnie ogólne, lecz postanowiłem nie zadawać pytań, mając szczerą nadzieje, że detale zostaną objaśnione później, już w grupach.
- Udałonamsiętrafićrazem,cozdecydowanieniebyłozbytczęstymzjawiskiemjakpopatrzysznainnegrupy–szepnąłemzuśmiechemdoRenkuro,byzarazkontynuować–itojeszczedotakichzadań,któreniesąnamszczególnieobce,spoko. – Przedstawiłem swoją opinię białowłosemu. To była jedyna osoba, której mogłem tutaj w jakimkolwiek sposób zaufać, jedyna jaką znałem.
Przebranie się w uniformy Shinsengumi nie było głupim pomysłem. Miałem na sobie również płaszcz z kapturem, który dobrze komponował się z zbroją Muru, ponieważ był w tym samym kolorze. Nie zwlekając dłużej przebrałem się, zwracając uwagę na to, żeby wyrzutnia na mojej ręce była cały czas zdolna do użytku. Nie zwlekając dłużej usiadłem na tyle odpowiedniego wozu, patrząc jeszcze po twarzach (i maskach) pozostałych. Ciekawe ile z nich wróci na tarczy, a ile pod tarczą. Ile wspomnień, emocji i marzeń pozostanie tutaj w Sogen, martwe i niezdolne do dalszej realizacji. Tyczyło się to oczywiście również mnie. Miałem swoje własne zadanie, dla którego oddychałem, dla którego wstawałem codziennie rano i ćwiczyłem. Starałem się być silniejszym, by wreszcie dopiąć swojego. Ten konflikt miał być kolejnym schodkiem ku temu rozwiązaniu, ale nie ostatnim.
Kiedy już każdy poinformował Yujime o swoich umiejętnościach, preferencjach i innych ważnych informacjach, ten mógł wreszcie zabrać się za kompletowanie drużyn w jakich będziemy działać. Nim jednak do tego doszło, wydarzyła się jeszcze jedna niespodziewana rzecz. Nagle obok dowódcy przedsięwzięcia pojawił się jeden a po chwili kolejny obłoczek dymu. Już praktycznie sięgnęłam po mój sztylet, już miałam wystrzelić z miejsca w kierunku potencjalnych wrogów, jednak zauważyłam uspokajający gest ze strony Uchihy. Na całe szczęście okazało się iż nie był to początek ataku ze strony Shinsengumi a jedynie pojawiła się dwójka sojuszników. Pierwszą była niepozorna kobieta o białych włosach, która później została nazwana Koneko a drugim osobnikiem był błękitnowłosy mężczyzna o imieniu Jin. Po krótkim powitaniu, ustalone zostało iż wszyscy tutaj zgromadzeniu usłyszą tajemnicze informacje "z góry". Wysłuchałam uważnie komunikat i uniosłam lekko jedną brew. Mimo iż była ona najwyraźniej zaszyfrowana, nie było to w moim mniemaniu jakimś bardzo wymyślnym utrudnieniem dla potencjalnego szpiega, chociaż możliwe że miałam takie odczucie wiedząc jak będzie wyglądała cała operacja. Po ujawnieniu tych informacji, Yujime najwyraźniej potrzebował chwili aby to przetrawić i omówić z resztą dowódców, więc udali się wspólnie do namiotu.
Kiedy trójka wreszcie skończyła swoją naradę i wrócili oczekujących na nich najemników aby ogłosić werdykt. Pierwsza była Grupa Medyczna pod dowództwem Yugamiego Jina w skład której wchodził... Nie wchodził, żaden medyk. Uniosłam nieco brew zaskoczona, jednak nie chciałam przerywać mężczyźnie. Następnie głos zabrała Koneko aby poinformować wszystkich o składzie drugiej grupy. Grupa Bojowa, której członkami byli... Kaisuke, Misane, Airo, Tanuki. Przez chwilę musiałam się zastanowić nad jej słowami aby rozszyfrować poprzekręcane imiona. Tanuki? Chodziło o mnie? Nie będąc pewna już chciałam się dopytać, jednak zauważyłam wzrok Koneko, który spoczął na Yoshihiro Tanace to zrozumiałam że to on był ostatnim członkiem grupy walczącej. Wtedy jednak uświadomiłam sobie że przecież nie ma ani jednej osoby walczącej w zwarciu w grupie, która miała docelowo walczyć ze świtą samego Protektora. Teraz już zupełnie nie rozumiałam co się dzieje i na jakiej podstawie były robione drużyny. Mało tego byłam również mocno zawiedziona z faktu iż zostałam oddzielona od Kisuke oraz Ario, jednak przynajmniej wiedziałam że to ci silni zostali wysłani przeciwko dowódcy Shinsengumi. Następna grupa została przydzielona do siania zamętu na Murze pod dowództwem samego Yujime i wtedy już wiedziałam z kim mi przyjdzie współpracować a chwilę później dowiedziałam się również na czym będzie polegało nasze zadanie. Spojrzałam po osobach, które nie zostały przydzielone do żadnej z wcześniejszych grup. Młody Uchiha, Azuma walczący za pomocą Uwolnienia Ognia oraz Seido wraz ze swoim kolegą Ame, który również pochodził z tego samego klanu, Satsu walczący włosami oraz samuraj Ao. Powróciłam moją uwagą do Jina, który poinformował nas o czekającym na moją grupę zadaniu, mocno się przy tym ekscytując. Najwyraźniej wypadło na to iż będziemy odpowiedzialni za stworzenie dywersji oraz zakomunikowanie reszcie grup aby przeszły do działania. Spojrzałam na Kisuke i Ario, którzy mieli udać się do własnych grup i skinęłam im głową. - Uważajcie tam na siebie, później się zobaczymy pewnie. - rzekłam po czym skierowałam się ku reszcie osób, które zostały przydzielone do zadania dywersyjnego.
Podeszłam więc do Ao, Azumy, Ame oraz Satsu, biorąc po drodze jakiś pasujący na mnie mundur Shinsengumi. Akurat w tym samym momencie samuraj zaczął wszystkich pouczać o niebezpieczeństwie jakie czycha na szpiegów. Słuchałam go jednym uchem, w tym samym czasie szybko się przebierając w mundur. Założyłam również moje kabury i torbę a także narzuciłam na ramiona płaszcz w którym miałam parę przydatnych rzeczy z którymi nie chciałam się rozstawać ponieważ mogą być bardzo przydatne podczas zadania. W międzyczasie Ao również zdążył wypomnieć mi moje charakterystyczne oczy, więc wyciągnęłam na chwilę maskę. - W razie czego mogę to założyć i mam też kaptur w płaszczu, po prostu będę trzymać się nieco z tyłu i powinno być dobrze. W najgorszym wypadku będziemy improwizować. - powiedziałam nieco beznamiętnym tonem do chłopaka, kończąc dopasowywanie się do nowego odzienia i upewnienie się czy wszystko aby na pewno dobrze się trzyma i mi w niczym nie przeszkadza.
EKWIPUNEKPRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
- 2 Torby umieszczone na plecach, przy pasie
- 2 Katany przypasane do pasa (jedna z nich posiada na rękojeści wprawiony kamon rodziny Rakurai)
- Medalion ze znakiem klanowym Yamanaka na szyi
- Kamizelka Shinobi
Ukryty tekst
0 x
Prowadzone misje:
Tetsu Maji - D Przekleństwo pustyni (Wolna)
Tsukune - Wyprawa B Zdradzicecki Korikami (Przejęta)
Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy - delikatnie zarysowane kości, mały nos - szczupła budowa, przeciętny wzrost
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu - skórzana kamizelka shinobi - kabury na broń na lewym i prawym biodrze - torba z ekwipunkiem na lewym pośladku - szary płaszcz (bez zdobień)
Azuma był uważnym obserwatorem i nie umknęło mu, jak część przysłuchujących zareagowała grymasem na zachowanie Ame. On sam postąpił inaczej, górnolotnie zakładając że w ten sposób uzyska odrobinę zaufania. Czy jednak mu się to udało? Nie zauważył żadnej aprobaty, ale też i niezadowolenia po swoim wystąpieniu. Odetchnął więc głęboko obserwując co dalej nastąpi. A nikt nie pozostawał bierny. Każdy z przybyłych opowiedział coś o sobie i gdy wszyscy wypełnili ten obowiązek, głos ponownie zabrał Uchiha Yujime. Rozwinął poprzednią wypowiedź o oczekiwania. Z zadowoleniem przysłuchiwał się temu. Mimo wszystko, nie chciał odpowiadać za śmierć osób, które poświęciły wszystko, aby bronić - przede wszystkim - północnych granic Sogen, a więc jego własnego domu. Yujime raczył jeszcze podziękować za zaufanie, jednocześnie mówiąc że będzie potrzebował chwili, aby przeanalizować uzyskane informacje i przystąpić na ich podstawie do formułowania zespołów ninja. Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale nie dane mu to było, bo właśnie wystąpiło coś nieoczekiwanego. Po jego obu stronach zaczeły formułowac się kłęby dymu. Reakcje były różne. Część osób się cofnęła, jeszcze inni wyraźnie poddenerwowani sięgnęli do broni. Sam Azuma obserwował to z wyraźnie malującą się na buzi ciekawością. Nim jednak ktokolwiek zareagował w bardziej zdecydowany sposób, Yujime uspokoił ich gestem dłoni. Chwilę później dostrzegli pierwsze zarysy, a następnie sylwetki osób. Nie minęła następna, a było już wiadomo że chodzi o kobietę i mężczyznę. Kolejnych ninja. Koneko-san i Jin-san wydawali się oczekiwanym wsparciem, bo Yujime Uchiha wcale nie wydawał się zaskoczony ich pojawieniem. Kobieta poinformowała, że niebawem przybędą wozy, a błękitnowłosy mężczyzna na polecenie Uchihy, ujawnił wszystkim zaszyfrowaną wiadomośc. Ta niewiele mówiła Azumie, czego nie można było powiedzieć o Ame, który pozwolił sobie nawet na żart. Wyraz na twarzy najmłodszego Uchihy nie był ni grymasem, ni uśmiechem - raczej zdziwieniem wymieszanym z oczekiwaniem. Dwójka “nowych szefów” za chwilę zniknęła z Uchihą Yujime w namiocie, a oni na chwilę pozostali sami ze sobą. Jednak nie na długo Dowódca całego tutaj zebrania opuścił namiot z przygotowaną listą, kompletując kilka zespołów o jasno zarysowanym planie. Podjęty podział nie spotkał się jednak z życzliwym przyjęciem. Chyba nikomu nie udało się uzyskać oczekiwanego wsparcia, a jeszcze niektórzy byli wyraźnie zdziwieni takim, a nie innym doborem ludzi. Niektórzy głośno wyrazili swoje niezadowolenie, a jeszcze inni gniewnie powiedzieli co sądzą o niezachowaniu szacunku co do ich przekręconych imion. To spotkało się z głośnym westchnięciem Azumy. - Kolejny niespodziewany i niepotrzebny problem. Z jednej strony potrafił zrozumieć niezadowolenie tych ludzi. Ale z drugiej rozumiał też położenie samego dowódcy. Rozumiał, że mogły wkraść się przejęzyczenia, gdy w takim tempie pojawi się nagle tyle nowych informacji. - … i spróbuj to wszystko zapamiętać - pomyślał jeszcze z przekąsem jednocześnie uświadamiając sobie że i jego zespół się rozpadł. - Uważaj na siebie Anzou-kun. Bądź ostrożny - poklepał kompana po ramieniu, dostrzegając również że w jego drużynie jest Nana. Jego spojrzenie szybko odnalazło kobietę, która właśnie żegnała się z współtowarzyszami z którymi przybyła. Nie umknęło Azumie to, że ukryła swoje pochodzenie z klanu Uchiha. Głęboko zastanawiał się nad tym czy wyjawić tą informację przyjacielowi, ale nim się obejrzał Anzou, odszedł pozostawiając go samego z Ame. Westchnął po raz kolejny - Tak, chodźmy - odparł i ruszył z Ame do uformowanego na szybko oddziału w którym już było parę osób. Jako pierwsza wyszła do nich Tamaki, z którą ponownie się przywitali. Nie była jednak jedyna. - Na imię mi Azuma, a to Ame. Postaramy się Was nie zawieść - przemówił z szacunkiem do zebranych osób, na każdego poświęcając chwilę spojrzeniem. Zaraz po tym podeszli do wozu z którego zabrali niezbędne rzeczy. Szybko się przebrali - co było zrozumiałe ze względu na chłód. Nie zapomniał jednak przy tym o całym ekwipunku, który znalazł się pod płaszczem. Opaskę z emblematem klanu, schował również do torby. Był gotowy. Przysiadłszy na wozie, zaraz za Ame, kątem oka zerkał i przysłuchiwał się wymianie zdan między Ao i Tamaki.