Chata myśliwego przy granicy osady

Awatar użytkownika
Sukuna
Posty: 222
Rejestracja: 31 sty 2021, o 03:16
Wiek postaci: 16
Ranga: Łuska (Ginkara)
Krótki wygląd: patrz av albo kp
Widoczny ekwipunek: .
• Płaszcz
• Torba na prawym pośladku
• Kabura na broń (prawe i lewe biodro)
GG/Discord: bombel#4444
Multikonta: -

Chata myśliwego przy granicy osady

Post autor: Sukuna »

Obrazek
0 x
Awatar użytkownika
Sukuna
Posty: 222
Rejestracja: 31 sty 2021, o 03:16
Wiek postaci: 16
Ranga: Łuska (Ginkara)
Krótki wygląd: patrz av albo kp
Widoczny ekwipunek: .
• Płaszcz
• Torba na prawym pośladku
• Kabura na broń (prawe i lewe biodro)
GG/Discord: bombel#4444
Multikonta: -

Re: Chata myśliwego przy granicy osady

Post autor: Sukuna »

[/center]

Kaiho trafił na sprawę na pewno niełatwą. Z napotkanym człowiekiem obchodzić się musiał jak z spłoszonym i zgłodzonym zwierzęciem, które aktualnie zostało udobruchane metaforycznymi okruszkami jedzenia, z nadzieją na większy posiłek. Kiedy ta nadzieja jednak zgaśnie, cały charakter spotkania mógł się przecież zmienić. Ludzie to wciąż są zwierzęta i będąc oskubanym z wszelkich form człowieczeństwa, naprawdę niedaleko w ich zachowaniu do prymitywów jakimi są te kręgowce hasające po lasach, łąkach i górach. I podobnie jak one, w wyniku rozpaczy człowiek potrafił rzucić się bez zamysłu na pierwszą osobę w jej zasięgu, by gryźć, kąsać, szarpać, drapać. Kaiho trafił na szklane zwierzę w ludzkim przebraniu, tłuczące się przy każdym kroku i mijanej minucie. Tik. Tak. Najbardziej stała rzecz na świecie, niezmienna od samych początków dziejów. Czas.
Czas, który potrafił być jedynie zniekształcony przez manipulacje, które dzieją się jedynie w głowie człowieka. Pierwszy kieliszek sake, drugi. Każdy kolejny wpływa na percepcję człowieka, sprawia, że inaczej postrzega całą otaczającą go rzeczywistość. A w tym czas. Zaraz obok niego była pamięć, funkcje mózgu nadające nam cechy ludzkie i pozwalające się rozwijać z pokolenia na pokolenie.
Chłopak zaś zapytany o niego, przez chwile patrzył głupawo na naszego Inuzukę. Nie wiedział o co pyta, zbyt skupił się na własnej wypowiedzi i na emocjach zaklętych w tych słowach. Przekrzywił nieco głowę i myślał intensywnie i jak najszybciej nad tym, do czego może uderzać jego wybawiciel, stresował się przy tym, nie chcąc go w żaden sposób poruszyć czy zdenerwować.
- Emm, ja? Ja nie chorowałem, to najp-prawdopodobniej tt-ten alkohol, który mój tata pił. Sł-łyszałem kiedyś kilka opowieści od chłopskich dzieci, z którymi się bawiłem o historiach tego typu, j-jak ludzie zaczynają ślepnąć od picia sake. – Odpowiedział pełny obaw, że nie był to temat, o który chodziło Kaiho i tak naprawdę opowiedział o czymś, co zupełnie nie interesuje jego rozmówce. Szybko jednak temat w głowie chłopaka ucichł, ponieważ kolejne słowa pięknego młodzieńca wzbudziły w nim jeszcze większe pokłady nadziei na to, że może jeszcze zdoła uratować swojego ojca.
Prawdę powiadając, gdyby nie stan chłopaka w jakim się znalazł, to pewnie sam by zaczął szukać ojca – bo gdzież on mógł uciec? Niewidomy? Cóż, gdziekolwiek by to nie było, tropu za sobą raczej nie byłby w stanie zamaskować.
- Tak p-p panie Kaiho. – W normalnych okolicznościach by mu się ukłonił, gdyby nie fakt, że jedyne co mógł zrobić to blado się uśmiechnąć w dowodzie wdzięczności, nie mając sił stać o własnych nogach, a co dopiero mu się ukłonić.
W drodze Kaiho dowiedział się, że bezimienny dotąd chłopak w rzeczy samej imię posiadał i brzmiało ono Fumihito. Poprowadził on Inuzukę do chaty, którą zwał domem, choć dla większości mylnie kojarzyłaby się ona raczej z pseudostodołą, ponieważ na dom to nie wyglądało, ale konie również się w środku nie zmieszczą. Można przyrównać ową drewnianą konstrukcję również do składzika na drewno i inne drobiazgi, gdyby nie fakt, że to był naprawdę ich dom. Fumihito ściągnął ramię z barków Kaiho, dziękując za pomoc i usiadł na pieńku, obok którego leżała siekiera.
- To jest nasz dom, tu mieszkamy i jeszcze dziś rano pan ojciec leżał w środku na swoim łożu. Nie wiem gdzie mógł pójść! W mieście nikt go nie widział, nikt nie zwrócił uwagi. Choć mało kto zwraca na takie osoby uwagę, póki nie podejdą za blisko, póki nos nie zacznie czuć No, ale nie mamy czasu, może znajdziesz tu jakieś ślady? – Poprosił Inuzukę patrząc błagalnie i rzucił mu kluczę do domu, żeby ten mógł swobodnie się rozejrzeć. Kaiho ma do wyboru dwa miejsca – wnętrze oraz podwórko. Które miejsce obejrzy jako pierwsze mając z tyłu głowy, że liczy się każda sekunda?
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Chata myśliwego przy granicy osady

Post autor: Kaiho »

Zabawne, że to właśnie o czasie mówiliśmy, że jest stały i niezmienny. Czy to aby nie jest największy żart tego świata?
Były kwestie sporne tego, na ile człowiek jest zwierzęcie, a na ile zwierzę można uczłowieczyć. Byłeś blisko ze zwierzętami. Ale czy ninken to zwierzę? Czy już może człowiek? Czy ukochana Taiyofu, wierna klacz Kaiho, równie stara co jego ninken, to nadal tylko koń, czy może już wierny towarzysz? Tak jak pies może cię ugryźć, którego znasz latami, tak jak koń może cię zrzucić z grzbietu, chociaż dotąd nigdy cię nie zawiódł, tak może to zrobić człowiek. Bezwarunkowe zaufanie - coś takiego naprawdę tu istniało. Sztuką nie było zaufać, wiesz? Sztuką było zaufać i nie stracić tego zaufania, kiedy coś pójdzie nie tak. Zupełnie inaczej spoglądasz na sytuację, w której ktoś krzywdzi cię celowo, z kim byłeś, być chciałeś, z którym dzieliłeś swoje chwile i cenny czas. Inaczej też wygląda zwykły wypadek, kiedy druga strona nie chciała celowo zniszczyć tego, co między wami wisiało. To przypadek. Źle ułożone gwiazdy, nie ten układ planet, boska manifestacja niezadowolona, albo jego kichnięcie czy pierdnięcie - wybierz sobie. Świat nie układał się po naszej myśli, ponieważ ludzie mieli na niego nieustanny wpływ. Nie jesteś sam jeden - ludzi tworzących tę rzeczywistość było mnóstwo! Nawet jeśli wysepka, na której siedział Kaiho, wydawała mu się naprawdę cichym, samotnym i pustym miejscem. Nie dlatego, że ktoś go tak wygonił - dlatego, że sam tak wybrał. Łatwiej było przecież poddać się nurtowi, jak to ostatnio pewien Kami go oskarżył, niż brnąć pod niego. Na szczęście wewnętrzna upartość nie pozwalała na to, żeby siedzieć ciągle. I tak dzień po dniu można było próbować iść w górę rzeki, która uparcie chciała zepchnąć cię w dół. W końcu nie mogłeś wątpić w to, że masz zdrowe i silne nogi, które zabiorą cię dokądkolwiek tylko zapragniesz.
Zupełnie innym przypadkiem był ten szklany chłopiec. Kaiho trzymał go przy sobie, przyciśniętego do boku, starając się nie odczuwać tych żeber pod swoimi palcami, które przebijały się przez materiał, jakie chłopak nosił. Był chudy. za chudy. Za bardzo też śmierdział, ale brunet starał się to naprawdę mężnie i dzielnie ignorować, spychając narastające niezadowolenie z tego faktu, które zaś rodziło frustrację. Jeszcze tylko kawałek. Ulica poprowadziła ich między ludźmi, którzy teraz chyba jeszcze chętniej omijali Kaiho! Nawet ci, którzy go nie znali - a nie znało go nadal osób sporo. Teraz miał naturalny odstraszać - chłopca, który wydawał się chory. Skoro nie mógł ustać i wyglądał jak wyglądał to musiał być chory - zgodnie z wcześniejszymi przemyśleniami, jakie na ten temat zostały przedstawione. Oto nasze piękne realia! Świat bohaterów i dzielnych ninja! Świat bohaterów i gówna - tak byś zatytułował książkę na ten temat, gdybyś w ogóle jakąkolwiek zechciał pisać. Albo gdybyś zapakował w lepszym wydaniu dziennik ojca i postanowił posłać go w świat, ciekaw, czy na kimś zrobiłaby takie wrażenie, jakie robiła na tobie samym. Już nie męczyłeś pytaniami - zawahanie chłopaczka dało do zrozumienia, że nie jest on w ciemię bity. Że może wygląda jak wygląda, ale to nie typowy wsiok, kretyn, któremu pięć razy musisz powtórzyć "SKACZ" zanim ten faktycznie skoczy. Wydawało mu się, że chłopak miał raczej ten rodzaj inteligencji, która po rozkazie "skacz" nakazywała mu zapytać "jak wysoko?". Choć teraz stawiałeś, że pewnie by skoczył, a dopiero potem zreflektował się, że może powinien zadać to pytanie.
Miejsce nie wyglądało za ciekawie. Kiedy Fumihito mówił o tym, że dobrze im się kiedyś powodziło, Kaiho spodziewał się jednak czegoś... czegokolwiek. Tymczasem zobaczył obraz nędzy i rozpaczy. Wszystko jego ojciec przepił..? Nic już nie zostało..? Ile można stracić z powodu śmierci jednej osoby? Nie był to pierwszy taki widok na jego oczach. Inuzuka był włóczęgą, lubił przemierzać okolice Raigeki i jeździć do swojej drugiej rodziny - Ookami-den. Ale na takie widoki nie dało się uodpornić. Rozbrajały. Pozostawiały człowieka wrażliwego i bezbronnego. Otwartego na te przykre bodźce z zastanowieniem, jaka Los była przewrotną suką, że jednym pozwalała się rodzić i żyć w luksusie z samego faktu urodzenia, a jednym nawet jeśli dała coś więcej, to potem gwałtem to zabierała. I dlaczego? Dla tej sławnej równowagi? Ponieważ yin i yang musiał zostać utrzymany? Jedni mieli, więc drudzy mieć nie będą. Jak okrutnie.
Trochę za bardzo się zapatrzył na to wszystko, więc kluczyk to zadzwonił w powietrzu i... bang! Uderzył w pierś Kaiho, a ten całkowicie nie-inteligentnie spojrzał w dół, pod swoje stopy. Łączę wątki. Właściwie to te drzwi były zamykane na klucz..? Jakbym je pociągnął to przecież wypadłyby z zawiasów. Pomyślał, lecz nie powiedział.
- Niepotrzebne. Ogarnij się. Złap oddech. Pod łóżko chyba twój ojciec nie wpadł, bo byś go zauważył. - Pochylił się po kluczyk i podszedł do Fumihito, żeby oddać mu jego własność w dłoń. - Jak odpoczniesz to też spróbuj poszukasz. Musi być widać ślady gdziekolwiek. - Jakoś nie sądził, żeby akurat chłopak mieszkający tu od lat miał się zgubić. To by dopiero było...
Spojrzał na ślady pod drzwiami. Oczywiście - część była do chłopaka. Wyobrażał sobie nawet, że chłopak mógł się pokręcić wokół domu. Coś pozacierać. Ale jeśli na placu śladów nie było, to wokół już tak. Wychodziło na to, że dotąd się Fumihito nie kręcił po samym lesie. Taki człowiek na kacu... na pewno musiał złamać gałązkę chociażby, to tu, to tam. No i ten smród alkoholu. Człowiek na kacu jedzie, że hej! Nawet jeśli Kaiho nie miał pieskich zmysłów godnych Inuzuki. Taki psikus dla niego samego od Losu. Chłopak zamierzał obejść teren wokół tej posiadłości i poszukać śladów na ziemi, krzewach jak i drzewach sugerujący, że ktoś się tędzy musiał przedzierać. Albo lepiej iść za smrodem rzygowin. To ta optymistyczna nadzieja, że człowiek na kacu nie był w najlepszym stanie.
0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Awatar użytkownika
Sukuna
Posty: 222
Rejestracja: 31 sty 2021, o 03:16
Wiek postaci: 16
Ranga: Łuska (Ginkara)
Krótki wygląd: patrz av albo kp
Widoczny ekwipunek: .
• Płaszcz
• Torba na prawym pośladku
• Kabura na broń (prawe i lewe biodro)
GG/Discord: bombel#4444
Multikonta: -

Re: Chata myśliwego przy granicy osady

Post autor: Sukuna »

[/center]

Czy ninken to zwierzę? Owszem, tak jak i człowiek. Lecz czy można je przyrównać do zwykłych psów, wilków i innych podobnych biologicznie do nich zwierząt? Owszem, można, lecz jest to bardzo analogiczne do porównywania ludzi do małp. Psy Inuzuki są zwyczajnie wyżej w postępie ewolucyjnym niż pospolite gatunki i niżej od ludzi.
Kwestie sentymentalne i relacje między człowiekiem, a jego pupilem są zdecydowanie bardziej skomplikowane aniżeli mogłoby się to wydawać przeciętnemu chłopu na błotnej ścieżce. W gruncie rzeczy nic nie jest proste, choć takim może się wydawać. Czy przejmiesz się bardziej śmiercią swojego ukochanego zwierzaka aniżeli sąsiada z naprzeciwka? Oczywiście, że tak, warunkują to emocje, które tobą kierują, wpływają na to jak postrzegasz świat prawda?
Zaufanie to kolejna kwestia, która jest niezwykle rzadka we współczesnym świecie. Bo kto, w obliczu wszelkich wojen, konfliktów i to nawet lokalnych, wśród swoich, jest w stanie w pełni komuś zaufać? W momencie, kiedy od dziecka uczony jest głównie jak zabijać, jak być tym silniejszym od drugiej osoby, z wszechstronnie panującym założeniem, że ten drugi będzie twoim przeciwnikiem i twoim obowiązkiem będzie go pokonać. Tak wyglądał aktualny świat, co wcale nie przyczynia się do zawierania przyjaźni, które można by nazwać takimi z pełnym zaufaniem. To jak stąpanie bo cienkim lodzie – wystarczy raz mocniej nacisnąć, źle rozłożyć ciężar ciała i cała skorupa potencjalnej ufności pęka, a gdy już pęka to zatonięcie jest jedynie kwestią czasu.
Stąd też może wynikać wielka przyjaźń ludzi z innymi gatunkami zwierzęcymi, psami, kotami, ogierami, klaczami. Łatwiej takiej istocie zaufać, tym mocniej, że jest się z nią najczęściej od samego początku jej żywota.
Jako syn myśliwego nie przystało Fumihito być aż tak znędzniały, lecz czy dalej mógł się tak w ogóle nazywać? Syn byłego myśliwego, który stracił wigor i powód do życia na skutek tragedii życiowych. To lepiej pasowało do tego, w jakiej znajdował się sytuacji. Chłopak jednak nie czuł też tego smrodu, który drażnił nozdrza jego wybawcy. Mówiło się, że po trzech dniach w szambie nieprzyjemny zapach znikał, ludzki nos adaptował się do nowego „klimatu” w jakim przyszło mu żyć. Podobna sytuacja wystąpiła w przypadku Fumihito, który to w pełni przyzwyczaił się do panujących warunkach w jakich narzucono mu żyć.
Zawsze okładka wyglądała skrajnie jaskrawo w stosunku do treści. To właśnie te piękne, waleczne i heroiczne historie pozostaną na ustach innych, przekazywane przez matki usypiając swoje pociechy do snu. Czy pozostanie na świecie ktokolwiek kto mógłby opowiadać nie o czynach wielkiego shinobi, a o warunkach w jakich żyło większość społeczeństwa? W nędzy, głodzie i strachu przed kolejnym nadchodzącym konfliktem, którego wynikiem będą spalone plony i wszechpanujący głód? O tym będą pamiętać jedynie ci, którzy jako kolejne pokolenie wezmę ten problem na własne barki, samemu błagając o dobre plony, żeby głód nie dosięgnął ich żołądków. Bo tacy ludzie na świecie zawsze będą i nigdy nie pozostaną wymazani z historii świata. Pomimo wszelkich prób zatarcia i ukrycia ich egzystencji, oni tam będą, w błocie, biedzie i głuszy – patrzeć martwym wzrokiem i lamentować w wszechogarniającej ciszy.
Widok „rezydencji”, w której sypiał chłopak oczywiście nie wyglądał zjawiskowo, ani zachęcająco, nie przyszli tu jednak wymieniać się gościnnością. Chata była dowodem tego w jakich warunkach żyło się niektórym ludziom, którzy może sobie na to zapracowali, albo wręcz przeciwnie, zwyczajnie odebrano im szansę na postawieniu kroku do przodu. A jak już było wspominane – jeśli stoisz to tak naprawdę się cofasz.
Fumihito przytaknął Inuzuce, siadając posłusznie i patrząc za nim wzrokiem, oddychając przy tym ciężko. Czuł jakby jego płuca zostały spowite ogniem, który wypalał go od środka, języki ognia muskały jego wnętrzności pozostawiając po sobie jedynie cierpienie. Oddychanie przychodziło mu z trudem, co zauważalne było po płytkim oddechu.
Tak więc Kaiho wybrał opcję sprawdzenia śladów pozostawionych na zewnątrz. Jest to mądre, zważywszy, że faktycznie – w domu to go raczej nie było prawda? Lecz mógł zostawić jakieś wskazówki, napisać kartkę gdzie się wybiera, a której Fumihito mógł nie zauważyć… opcji było co nie miara.
Tyle samo było jednak śladów przed domem, których było… całkiem sporo. Wyglądało na to, że chłopak, obecnie siedzący na pniu odpoczywając chodził wokół domu co najmniej kilka, jak nie kilkadziesiąt razy, szukając śladów własnego ojca. Nieuważnie, ponieważ Kaiho mógł dostrzec w niektórych miejscach, gdzie ścieżka była bardziej wydeptana, głębsze ślady o dość dużej nieregularności, jakby ktoś się chwiał na nogach. Co tylko udowadniało, że Fumihito sam w sobie myśliwym był bardzo kiepskim, a przynajmniej nie zapowiadało się na to, że był uczony czegokolwiek przed swojego ojca.
Podążając za tymi śladami, Kaiho mógł ujrzeć nieregularną ścieżkę, którą wytoczyły własne ślady poszukiwanego. Kierowały się one, o zgrozo, w stronę lasu, czego jeszcze większym dowodem było jedno miejsce, w którym trawa była przyklepana, jakby ktoś upadł w tym miejscu i chwile tam leżał. Przyglądając się z bliższej odległości poczuć można było odór alkoholu, lecz z kategorii tych najbardziej obskurnych – zapach spirytusu uderzał do nosa dość wyraźnie, co też mogło dać Inuzuce pewną wskazówkę – bowiem z tej informacji można było wyciągnąć wniosek, że sama „ucieczka” myśliwego wydarzyła się względnie niedawno, możliwe, że nawet chwile przed powrotem do domu jego syna. A skąd takie wnioski? Alkohol jest dość lotną cieczą, a już z pewnością w takim stężeniu, na świeżym powietrzu zapach dość szybko znika, kamuflowany przez inne zapachy, które nawarstwiają się na siebie. Nos Inuzuki był jednak nieco lepszym od tych występujących u zwykłych ludzi, więc będąc w odpowiedniej odległości mógł spokojnie wyczuć ten odór, który ciągnął się w głąb lasu. Teraz pozostawało pytanie – iść za nim jak najszybciej, by móc w pełni wykorzystać własne umiejętności i nie przejmować się nikim innym czy raczej wziąć ze sobą Fumihito, który aktualnie nie był w stanie nawet samemu chodzić, a jeśli już to bardzo powoli? Odwróciwszy się w stronę chłopaka Kaiho mógł zobaczyć, że ten znów kasłał – skutek choroby? Przemęczenia? Tego już się od niego nie dowie, ponieważ syn myśliwego pewnie sam tego nie wie. A może właśnie wie i było to również poniekąd powiązane z tym czemu sam nigdy nie poszedł w ślady własnego ojca jako myśliwego?
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Chata myśliwego przy granicy osady

Post autor: Kaiho »

Ktoś mądry powiedział kiedyś, że gdy ninja kogoś szuka, to wiele rzeczy przestaje mieć znaczenie. Zanikają imiona. Znika przeszłość i przyszłość. Wszystko zaczyna kumulować się tylko w dwóch słowach - myśliwy i ofiara. Przewrotna sprawa, bo tutaj to myśliwy stał się ofiarą. Głównie samego siebie - i alkoholu, któremu postanowił zaufać. Widzisz, jakie to zaufanie jest zgubne? Wydaje ci się, że powierzasz swoje myśli i emocje komuś (czemuś), co doskonale rozumie twoje potrzeby, a okazuje się wielkim fiaskiem. Zdradą, która przetnie twoje serce na kawałeczki, ale ponieważ nie robi tego nagle, ciężko ci zauważyć nieprawidłowość i wycofać się wcześniej. Niestety niektórzy nawet gdy to widzieli to woleli się poddać. Rozłożyć ramiona i czekać na zbawienie boskie. Albo właśnie na diabła, który złapie ich za nogi i wciągnie do czeluści. Dobrze tak się poddać. Nie walczyć. Nie dbać o relacje i o żywych. Wziąć linę, przewiesić przez gałąź i...
Problem rodził się w tym, że Kaiho był kiepski w strategiach. Był impulsywny, chociaż sam przed sobą chciał mówić, że nie do przesadnego stopnia. Pod warunkiem, że znajdziemy miejsce, w którym ten przesadny stopień istniał. Gdzie można było impulsywność dopuścić, a gdzie stawała się już przesadą. Trzeci problem (bo to był drugi, przecież pierwszym było to, że właściwie żaden był z niego tropiciel, tak?) to ten, że nie znał się na alkoholu - jego mylne przekonanie, że tam, gdzie pijak, tam długo utrzymujący się i mocny smród dawał mu w zasadzie całkowicie odmienne przekonanie o tej sytuacji. Przez moment nawet nie pomyślał, że to, że spirytus jest wyczuwalny, świadczy o tym, że jego cel przechodził tędy całkiem niedawno. Miast tego pokiwał do siebie samego mądrze głową. Dobrze. Modlitwy o to, żeby nos go nie zawiódł - nawet jeśli nie był prawdziwie inuzuczy, ale tego właśnie oczekiwał. W jego domu czuć było na korytarzach, kiedy goście za dużo popili - a rezydencja była wcale niemała. Dom jednak to nie świeże powietrze. Akurat na tyle bystry był, żeby wiedzieć, że powietrze bardzo skrzętnie porywało zapachy, ale zgodnie z jego ruchem mogło je też zanieść na większe odległości.
Wyprostował się, patrząc na drogę, którą ktoś sobie wydeptał przez dzicz. Mógłby niemal wymalować pędzlem zapach, który ostał się na liściach i czekał, aż wiatr porwie go w drugą stronę. Ciągle cisnęła go w głowie myśl, że nie ma czasu. Więc kiedy trop stał się oczywisty, to niemal wyskoczył w takim kierunku. Ale po tym jednym kroku zatrzymał się gwałtownie i obrócił. Właśnie na tego biednego, kaszlącego chłopaka. Pierwsza instynktowna myśl powiedziała mu, że przecież o takiego ojca nie ma sensu walczyć. Żeby wziąć chłopaka i lepiej zaprowadzić go teraz do lecznicy zanim cokolwiek mu się stanie. Ale już druga myśl ukoiła pożar pragnień i chęci. Jeśli o to jedno życie nie warto walczyć... to czy o jakiekolwiek inne warto?
- Poczekaj tu! - Krzyknął do chłopaka, żeby się jeszcze upewnić, że nie wpadnie na żaden pomysł pod tytułem włóczenia się w kółko. Właściwie to chyba sam to zasugerował wcześniej? Nie ważne! Teraz miał czekać! Odpoczywać i ogarniać się - jak to wcześniej ujął. Obrócił się przodem do swojego celu i ruszył złapanymi śladami. Szybciej, szybciej... Ta irytacja i gorąca potrzeba dotarcia GDZIEKOLWIEK tym tropem łupała mu w czaszce i splatała jelita wokół żołądka. Powodowała niecierpliwość. Wiedział jednak, że nie może biec, inaczej ten ślad zgubi. Te ledwo widoczne wgłębienia w ziemi i połamane gałązki, które prowadziły go w którymś kierunku. Teraz już pozostało zmienić modlitwę - na tą, żeby nie zastał obrazka malującemu mu się przed oczami. Nie chciał nawet sprawdzać, czy było coś, co zniknęło z tego domu. Na przykład - lina.
0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Awatar użytkownika
Sukuna
Posty: 222
Rejestracja: 31 sty 2021, o 03:16
Wiek postaci: 16
Ranga: Łuska (Ginkara)
Krótki wygląd: patrz av albo kp
Widoczny ekwipunek: .
• Płaszcz
• Torba na prawym pośladku
• Kabura na broń (prawe i lewe biodro)
GG/Discord: bombel#4444
Multikonta: -

Re: Chata myśliwego przy granicy osady

Post autor: Sukuna »

[/center]

Przez świat przewinęło się tysiąc imion, o których dziś już nikt nie pamięta. Jedni powiedzą, że to wina zbyt gwałtownych i krwawych konfliktów, inni, zwący się oświeconymi powiedzą, że to kwestia wykształcenia ludzi, którzy nie byliby w stanie zapisać imienia. Prawda zawsze leży po środku, przy okazji skrywając jeszcze parę prawd, o których nikt nie pomyślał, bądź też nie był skory o nich powiedzieć. Technologia szła do przodu poprzez wojny, idąc po trupach do celu, najczęściej tych trupach, których historia nigdy nie poznała. Czy była to rzecz, którą warto byłoby zmienić? Oczywiście, powie ci to każdy, kto jest w choć małym stopniu nastawiony na pokój na świecie. Wyznawcy kultu Jashina raczej nie pytajcie, nie będzie to pasować pod tezę. Wykonać jednak ruchy w tym kierunku jest już zdecydowanie ciężej, ponieważ każdy klan, każda większa organizacja ma własny pogląd nad tym jak powinien wyglądać świat i pokój, według którego mieliby funkcjonować obywatele.
Czy w momencie, kiedy jest się już przeżartym człowiekiem przez sączony jad, którym jest alkohol można mówić o walce z nim? Ktoś wie jak się z nim walczy, tym bardziej będąc w tym boju samotnym? I to nie tylko samotnym, ale i ślepnącym, powoli wszelkie kolory zamazywały się, barwy znikały razem ze światem, pozostawiając po sobie jedynie ciemność. Fumihito mówił, że jego ojciec jeszcze cokolwiek widzi, więc nie był w czarnej czeluści, w której nie mógłby się odnaleźć, obojętnie od wysiłków, jednak już sama świadomość, że prędzej czy później ona przyjdzie bywała dobijająca.
Strategiczne myślenie samo w sobie nie było jedynie obiektem daru, czy talentu – oczywiście, że można zdecydowanie szybciej zauważać pewne intrygi, ścieżki, którymi można podążyć zsyłając na siebie zwycięstwo w danej konkurencji. Jest przy tym jednak jeszcze jeden element (co najmniej), który jest równie istotny, a jest nim doświadczenie. Doświadczenie, które już samoistnie będzie prowadzić twą dłonią, samo będzie decydować o pewnych sprawach. Zaś robiąc coś po raz pierwszy, musisz zastanowić się nad każdym aspektem danego działania, tak też było w tej sytuacji, choć tutaj raczej było nieco odwrotnie – poprzez brak wiedzy i doświadczenia Kaiho nie mógł wiedzieć o takim działaniu alkoholu, więc i nie myślał o tym pod tym konkretnym względem. Nie było to przecież potrzebne, ważne było, że trop dało się złapać, a to było przecież najważniejsze.
Polecenie, zakaz, który w prosty sposób mówił Fumihito co miał poczynić, ten zaś nawet nie był w stanie mu odpowiedzieć, jedynie machnął ręką, dając znak, że zrozumiał, drugą, trzymając się za postrzępioną koszulkę w okolicy mostka, za którym znajdowały się płuca. Cały czas kasłał, z paroma przerwami, kiedy to już myślał, że jest wszystko w porządku, żeby zaraz ponowić serię kaszlnięć.
Droga, którą szedł Inuzuka była dość wyraźnie nakreślona – dróżka była wydeptana, widać było, że nie była to pierwsza lepsza, którą wybrał się myśliwy.
Kaiho iść musiał z dwadzieścia minut wolnym krokiem za węchem, żeby dojść do małej polanki otoczonej drzewami, na środku której znajdowało się jedno, niczym nie różniące się drzewo od innych, tak samo liściaste jak inne, tak samo pozbawione liści, bądź zaczerwienionych przez porę roku. Na tle konaru widniał mężczyzna, który oplatał linę wokół jednej z gałęzi. Inuzuka mógł być jedynie pewien, że nie został zauważony przez myśliwego. Teraz nastał ten kluczowy moment na decyzję czy pobiegnie ile sił w nogach, żeby go zatrzymać, czy też będzie chciał się skradać, by przeniknąć w jego otoczenie niezauważony i w odpowiednim momencie go uratować? Decyzja należała do niego.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Chata myśliwego przy granicy osady

Post autor: Kaiho »

Zwycięzcy pisali historię. Zwyciężonych chowało się pięć stóp pod ziemią. Oj tak, Kaiho był młody - ale nie młody jak na ninja. Za to jak na ninja można go było nazwać zadziwiająco beztroskim. Zadziwiająco wręcz... żywym - nawet jak na jego wiek. Ludzie tutaj przeżywali koszmary na jawie, a on każdy swój koszmar chował głęboko w sobie i stawał prosto, patrząc hardo na to, co miał przed sobą. Mógł za każdym razem mówić jakoś to będzie. Zamiast tego marszczył brwi i zaciskał wargi w wąską kreskę. Zaciskał palce w pięści. Nigdy nie dbał wystarczająco o paznokcie, gdyby zacisnął mocniej to na pewno przebiłyby skórę. Wszystko to z żalu do tych bezimiennych krzyży rosnących przy drogach. A rosły jak grzyby po deszczu. Tkwiła w tym ponura zasada selekcji naturalnej, która zrodziła się na nowym poziomie wśród ludzi, ale ograniczała wciąż do prostej zasady - przetrwają najsilniejsi. Nie zmienisz tych tabliczek, nie zapiszesz na nich imion zmarłych. Jedyne, co możesz robić, to pamiętać. Kaiho czasem się bał, że nikt już nawet nie pamiętał imienia jego ojca, choć strach ten był irracjonalny. Przecież był bohaterem. Nawet jeśli więc był młody to wystarczająco stary na to, żeby rozumieć, że w tym świecie pamięta się o tych, którzy unieśli wysoko dłoń w geście zwycięstwa, a nie tych, których wyniesiono na tarczy. Ród, który wykładał pieniądze na wszystkie jego zachcianki, małe i duże, rozpieszczał go - no przecież! - edukował; żądał czegoś w zamian. Lojalności i posłuszeństwa. Nie był na tyle głupi, żeby wątpić w jedną rzecz - kiedyś i jemu przyjdzie stworzyć te nienazwane krzyże. Unieść dłoń przeciwko bezimiennym przeciwnikom. Jeszcze nigdy tego nie zrobił. Dziwne, co? Wiosen już 17 na karku, kawałek życia za sobą - przecież 30 letni shinobi uznawany był już za starego. Rzadko który służył mając lat 40. To był zawód dla młodych. Silnych, młodych i szybko umierających. To, że miał o to żal do świata i to, że chciał się z nim o to kłócić niestety nie oznaczało, że mógł cokolwiek na to poradzić. Smutne.
Ja już zwyczajnie nie wiem, czy możesz czemukolwiek tutaj ufać - doświadczeniu, którego ci brak? Wrażeniom? Instynktowi - jak pies? Tak, tak, tego cię przecież uczyła twoja ninkenowa mentorka. Zaufaj przeczuciu, Kaiho. Ale zarazem nie poddawaj się mu za bardzo, bo przecież po to człowiek miał mózg, by analizować i z niego korzystać. Widzi-mi-się? Pisałam o tym, że kiedy kogoś tropisz, to stajesz za granicą wszystkiego, co znane i myślisz tylko o śladach. Błąd. Może dla każdego ninja tak było, ale dla głupiutkiego Kaiho wszystko przesunęło się za inną linię. Stanąłeś za granicą, którą były Twoje własne emocje. Pulsowały w żyłach, serce emitowało niezwykłą energię, która ciągle popychała i chyba wyjdzie z tego ból głowy po całej tej maskaradzie. I oby to był jedyny problem, jaki z tego wyniknie. Nie chcesz zostawiać sieroty za swoimi plecami. Nie chcesz oglądać trupów. Proszę, proszę, proszę..! Widzisz, jak tam jest głośno, Losie? W jego głowie i w jego sercu - wygrywa ono prawdziwy tercet!
W rytm tercetu przyśpieszał każdy swój krok i gdyby ten trop nie był tak wyraźny to pewnie musiałby się cofać, żeby przyjrzeć się mu na nowo. Nie wiem, czy to jego szczęście było większe, tamtego dzieciaka czy może mężczyzny, który pragnął już poddać się w walce, której nawet nie nazywał walką. Zaglądał na dno kolejnych butelek i popadał w rozpacz. To nie był gwałtowny upadek - na pewno to. To było szybkie lewitowanie w pionie - w dół. Z rozłożonymi rękoma i szeroko otworzonymi oczami, że widzieć, jak niewiele wkrótce dostrzeże.
W końcu go zobaczył.
Ulga uderzyła w całe ciało Kaiho sprawiając, że ten zatrzymał się bardzo gwałtownie, opierając jedną ręką o pobliskie drzewo. I głęboko oddychając. Bardziej z natłoku emocji, tego, że ten dech prawie że wstrzymywał przez cały ten czas niż faktyczne zmęczenie. Ulga uderzyła, zmyła pierwsze emocje - i położyła pościel pod nowe. Wyłożyły się równie gwałtownie, co poprzednie zostały zmyte. Inuzuka wyrwał do przodu. Tak, tak, piesku, może i szczęście, że nadal żył. To nieszczęście, że zaraz umrze.
W biegu złożył cztery pieczęci i bezszelestna wiązka czystej, śmiertelnej energii wystrzeliła do przodu w stronę sznura, przecinając go w pół. No, przynajmniej w pół byłoby fajnie. Ładnie to brzmiało, ale w praktyce zapewne została mniejsza i większa połowa. Na szczęście Kaiho nie był perfekcjonistą.
- Czyś ty do reszty ochujał?! - Ryknął Inuzuka, piorunując mężczyznę jadowitymi oczyma. Przebijającymi świat tak, jak okrutna energia, którą władał, której się wypierał i której szczerze nienawidził. Zwolnił. Prawie się zatrzymał. Opuścił ręce i podparł je na własnych kolanach, pochylając się w przód. - Ja pieprze. - Sapnął, właściwie samemu niedowierzając, czego był właśnie świadkiem. Co tutaj mogło się wydarzyć, gdyby był tylko CHWILKĘ później. Gdyby... o nie. Wyprostował się i zagarnął długie kosmyki włosów w tył. Dzwoniły złote ozdóbki w nie wplecione i medaliki na jego ubraniu. - Jak masz tyle odwagi na wieszanie się to może spojrzałbyś najpierw synowi w twarz! Ty pieprzony egoisto!
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Awatar użytkownika
Sukuna
Posty: 222
Rejestracja: 31 sty 2021, o 03:16
Wiek postaci: 16
Ranga: Łuska (Ginkara)
Krótki wygląd: patrz av albo kp
Widoczny ekwipunek: .
• Płaszcz
• Torba na prawym pośladku
• Kabura na broń (prawe i lewe biodro)
GG/Discord: bombel#4444
Multikonta: -

Re: Chata myśliwego przy granicy osady

Post autor: Sukuna »

[/center]

Zwycięscy i przegrani. Świat dzielił się na dwa typy, te dwa typy dzieliły się na kolejne dwa i tak nieskończenie. W ten sposób tworzyło się społeczeństwo, które następnie pozostaje wieczne, nieśmiertelne, zapisane w postaci liter, spiżowych posągów, wielkich monumentów. W imię czego? Tych właśnie ludzi, którzy polegli, przelewając krew za własnymi przekonaniami, za rozkazami? Ci, którzy nie wiedzą nawet po co walczą, dlaczego następne lato będą głodować? Nie. To nie oni tworzyli historię, oni byli zapłatą, byli kosztem wymaganym. Pióro z atramentem w dłoni zwycięscy było dowodem zapłaty tych setek, o ile nie tysięcy żyć ludzi, którzy już nigdy nie zostaną wspomnieni na przestrzeni dziejów. Tytuł bohatera był pozorny – tak, lokalnie wciąż mógł być na ustach wielu, lecz w większej skali? Czy za pięćdziesiąt lat ktoś będzie pamiętać o jego poświęceniu, nie licząc najbliższej rodziny i to tylko w przypadku, jeśli jest na tyle tradycjonalistyczna, że przekazuje z ojca na syna wszelkie kroniki dotyczące ich więzów krwi? Odpowiedź jest jasna i klarowna, ale w zupełności nie optymistyczna. Pozostawałoby jedno, odwieczne pytanie – czy woli się żyć długim i cichym, spokojnym życiem i być zapomnianym od razu po śmierci czy życiem krótkim, lecz bohaterskim, po śmierci pozostając w głowach innych na długo. PozostawałoBY, gdyby każdy miałby taki wybór, niektórym pozostaje on narzucony i wcale nie jest to ta pierwsza opcja, zaś druga niekoniecznie kończy się bohatersko.
Móc powiedzieć z czystym sercem, że się czemuś ufa i naprawdę to czuć, wiedząc, że ten ktoś lub coś go nie zdradzi jest rzeczą, która niewielu się udaje, a stara się niemal każdy. Ponieważ bardzo łatwo się na tym przewrócić i to nie będzie byle potknięcie o korzeń i zbicie łokcia, to będzie wpadnięcie do wilczych dołów i nabicie się na jeden z pali, kończąc swój żywot w sposób niespektakularny. Taki, o którym nikt wspominać by nie chciał i na pewno nie należy do tych, które są na liście „heroicznych śmierci”. Bo większość chciałaby umrzeć w taki sposób, żeby jeszcze dodatkowo ich śmierć była użyteczna. Można by rzec, że to jedno z zboczeń dzisiejszego świata, gdzie każdy człowiek musi być koniecznie potrzebny większym celom, nie jednostkowo, ale masowo. A może by się tak zatrzymać, usiąść, zapalić fajkę z ziołami i odetchnąć wsłuchując się w odgłosy natury, takiej jaka jeszcze pozostała nietknięta?
Kaiho zaś w heroicznej próbie uratowania starego i wymęczonego już człowieka, który najpewniej niczemu się już nie przysłuży. Pozostawał jedynie powłoką i śladem, który pozostał po dziejowych wspomnieniach o tym samym człowieku. Myśliwy, który miał się zabić, jeśli nie liną to sztyletem, który leżał pod drzewem na wypadek, gdyby nie udało mu się powiesić. Nożem, którym jeszcze w przeszłości skórował zwierzęta, teraz zamierzał oskórować samego siebie.
Założył linę wokół gałęzi i zaczął i wokół własnej szyi. Wszystko robił w półmroku, a przynajmniej tak było według jego własnej percepcji – tracił wzrok, pozostało mu go naprawdę niewiele. Chciał to zrobić, póki jeszcze miał siły i możliwości, których już za parę dni i nocy mieć nie będzie. W momencie tej druzgocącej dla niego chwili, gdzie nie za wiele myślał ze względu na alkohol w jego żyłach, kiedy to już miał się puścić z drzewa i odciąć sobie tlen, znikąd pojawiło się niezwykle jaskrawe światło, które w pełni go oślepiło, lecz o ironio, na biało. Upadł z gałęzi, najprawdopodobniej tucząc sobie kość ogonową i krzyknął gardłowo, otumaniony. Nie wiedział co się działo, kiedy nagle i ponownie znikąd ktoś do niego ryknął i nie był to głos, który znał. Mężczyzna oddychał głęboko, cały czas czekając aż jego oczy powrócą do stanu „normalnego”, którym była prędzej ciemność, aniżeli jasność, która była czymś już wręcz obcym dla byłego myśliwego. Czołgał się, nie słuchając do końca tego kogoś, kto tu przyszedł, a szukając palcami nóż, który pozostawił pod dębem. Zamarzł w bezruchu dopiero, kiedy ten ktoś wspomniał o jego synu. Mimowolnie łzy poleciały mu z oczu i odwrócił się, z jękiem kładąc się na plecach i opierając o konar drzewa. Patrzył w stronę, gdzie widział sylwetkę innego człowieka, nie mogąc jednak w żaden sposób jej rozpoznać, nawet jeśli by ją znał.
- Fumihito on nie jest moim synem. – Wyznał najpierw, czując jak emocje władają nad jego ciałem. Zaczął najpierw łkać, co przerodziło się z czasem w klasyczne płakanie.
- Moja żona poznaliśmy się, kiedy ona go już urodziła. Zaś teraz, kiedy jej nie ma pozostał tylko on. I za każdym razem, kiedy widziałem jego twarz, czułem jakby setki noży wbijało mi się w serce. Nie mogłem przestać myśleć o niej. Zacząłem pić, próbując zamazać sobie jej twarz przed moimi oczami. I zamazałem. Ale nie jej oblicze, ale cały otaczający mnie świat! Lecz ją cały czas widzę, cały czas! Bez przerwy! A Fumihito się na nic nie nadaje! Nawet nie może polować, bo jest chory i bez tych swoich kropelek zadusi się na śmierć jak już zacznie kaszleć. A że one niby tanie są? Nie! Nie są! Więc niech go wezmą do sierocińca, gdzie będą w stanie się nim zając, a ja ja chce wrócić do żony. – W końcu zamilkł, już nie płacząc. Zdołał palcami wyczuć swój nóż myśliwski i teraz wystarczyła chwila, żeby móc poderżnąć sobie gardło.
I wreszcie odpocząć.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Chata myśliwego przy granicy osady

Post autor: Kaiho »

Ach, tak. Przecież od tego zaczęła się ta cała przygoda, nazywając rzecz przez łzy i zaczerwienione od płaczu oczy. Od podziałów. Od tego, że byli ci wyżej, prawdziwa szlachta co się zowie, która ma pieniądze z samego faktu swojego nazwiska i urodzenia i ci niżej - społeczeństwo biedne, wychłostane ostrzami słów i nauczeni do tego, by od tych pierwszych trzymać się jak najdalej. Na tym wszystko się kończyło. Łamane i ciężkie oddechy były teraz jedynym, które łączyły zarówno jego jak i starca, który dostrzegł światło wśród ciemności, jakie zapadały w jego istocie. Jakie musiało to być okropne uczucie - tracić wzrok? Jeszcze się nad tym nie zastanawiasz. Jeszcze nad tym nie dumasz. Nie myślisz. Twój świat nie układał się do snu, go grzmiał i huczał jak wściekły ocean, prowokując do tego, by rozbijać o ostre klify swoje fale. Tymi falami były słowa - zbyt dosadne. Jak wytłumaczyć, że wcale tak nie myślał, skoro to było pierwsze, co powiedział? Jesteś zły, owszem, ale przede wszystkim jesteś przerażony. Nic nie pomoże w twoim życiu na to, że w kuchni masz o jedno krzesło więcej, niż potrzebujesz. Ciągle używany kubek do herbaty nagle stał pusty i nieużywany. Drugiego łóżka nie trzeba już ścielić. Nie rozumieją tego uczucia tylko ci, którzy go nie doświadczyli. Tej okropnej, przerażającej pustki, kiedy ciągle i wciąż do ciebie dociera, że tej osoby już tutaj nie ma. I nie będzie. Szlak, przecież ledwo znał Fumihito. Właściwie to nie znał go wcale! A przez ten czas zdążył poznać historię jego życia, imię i dramat rodzinny, którym nikt normalny nie chce się dzielić ot tak. Ten świat w końcu miał mała tolerancję na słabych i głupców. Tacy zazwyczaj nie posiadali nawet przywileju, żeby wybierać. By zadać sobie chociażby pytanie - tym pozostawało już tylko narzucenie.
- Żee cooo..? - Wyobraź to sobie - biegniesz na ratunek ojca, zastajesz go w tej tragicznej sytuacji... opierdzielasz go z góry na dół, chociaż jesteś gówniarzem, to raczej powinno być na odwrót. Od kiedy to dziecko musi wychowywać dorosłych? I pierwsze co słyszysz z jego ust? Nie jestem jego ojcem. Właściwie to... pierwsze pytanie, jakie pojawiło się w głowie Kaiho, powodowane ciągle emocjami, które grały w jego duszy i powodowały, że waliło mu serce jak młot, było całkowicie proste. - A jakie, do ciężkiej cholery, ma to znaczenie? - Co jest? Czy więzy krwi były aż tak ważne? W tym świecie tak. Ciężko było mu to pojąć, ale w tym świecie były wszystkim. To krew decydowała o tym, czy będziesz wspaniałym ninja mogącym posiąść klanowe techniki czy może zostanie nieco zepchnięty na bok i będzie musiał walczyć o to, żeby się wybić wśród klanowiczów lśniących tylko dlatego, że mają błękitną krew, jak ktoś ładnie to napisał. Albo najpierw powiedział, potem napisał. Atrament i pióro... cenna rzecz. Równie cenna co zdolność pisania w tych czasach. Niewielu ją posiadało. Tylko że dla Kaiho nadal nie miała znaczenia - ta krew. Nie godził się na te sztuczne podziały. Wszyscy ludzie byli sobie równi - tacy sami. Tak samo cierpieli i się cieszyli. Owszem, byli ci, którzy byli mądrzejsi i mniej mądrzy... ale nie decydowało o tym urodzenie ani nazwisko. Tak jak nie każdy miał talent do malowania czy śpiewania, tak nie każdy miał potencjał do zostania mędrcem.
Tylko kim był Kaiho, żeby zmuszać człowieka do pozostania w tym świecie mimo tego, jak bardzo nie chciał?
Inuzuka powoli się zbliżał, na nieco ugiętych nogach, jakby podchodził do spłoszonego zwierzęcia nie do człowieka. Niby wiedział, że coraz słabiej widział, ale ta ostrożność pozostała. Podświadomie czuł, że nie może stwarzać dla tego mężczyzny poczucia zagrożenia, żeby nie pchnąć go do jakichś gwałtownych ruchów. Świetnie tak myśleć po takim wrzasku, który spłoszył całe okoliczne ptactwo i poniosło się echem między drzewa. Jak on mógł mówić tak o synu..? Nawet jeśli nie był jego rodzonym... Kaiho miał wrażenie, że każde jego następne słowo jest ostrzem wbijającym się w jego wnętrzności. Przecinało go i zostawiało pokonanego. Nie potrafił pomieścić w głowie tego, że ktoś, komu chcesz ufać... może tak o tobie mówić. Nawet jeśli nie jesteś doskonały. Idealny. Nawet jeśli ten, co bluźni, ma złamane serce i marzenia i jeszcze bardziej połamane skrzydła.
- Jak możesz mówić takie okropne słowa..? On cię bezwarunkowo kocha..! - Miłość, ach, miłość..! Kaiho doświadczył tej fizycznej jak i psychicznej. Obie były równie słodkie. Ale były tylko namiastkami tego, te jego doświadczenia z nią, czym mogły być naprawdę - i wiedział to doskonale. Ciągle musiał jej szukać, ale wcale się z tym nie śpieszył. Za to gotów był pośpieszać i karać tych, którzy mieli ją przy sobie i całkowicie odrzucali. Bo tak jest w rodzinie - powinno się po prostu kochać. Nie dlatego, że ktoś coś robi dobrze. Dlatego, że nawet jeśli cały świat cię opuści to rodzina zawsze zostanie i pomoże. Tym powinna być rodzina. Kyo czy Shizuka tym właśnie były dla niego - a przecież nie łączyła ich krew. Jeśli to było możliwe to Kaiho skoczył do przodu, żeby zablokować ten nóż przed pchnięciem, chociażby miał złapać za metal. Nawet jeśli musiałby złapać za ostrze. Chciał je wyrwać i rzucić na bok. - Posłuchaj mnie, dziadku. - Takie jego chyba szczęście, że trafiał na zagubionych ludzi. Jedna taka osoba twierdziła, że jest przez to słońcem. Jasnym i wyrazistym ciepłem. Jasnością, która może przeciąć twoją czarną codzienność. Jego głos brzmiał tak, jak się czuł - pełen był emocji i determinacji. Gniewu - jeszcze kontrolowanego. - Już to widzę, jak twoja żona cię powita za ziemiach przodków jak wrócisz do niej w ten sposób. Porzucisz chorego chłopaka, który życie by za ciebie oddał i... szlag. - Zaraz. Lekarstwo? Kaszel? Kaiho obrócił się w stronę drzew. Czy Fumihito potrzebował lekarstwa? - Idziesz ze mną. Fumihito chyba potrzebuje pomocy. Gdzie są jego leki?! - Złapał mężczyznę właściwie bez pardonu za szmaty, żeby pociągnąć go ze sobą z powrotem. Nie zamierzał ciągnąć go po ziemi rzecz jasna, co to to nie. Nie chciał się z nim szarpać. Natomiast chciał jak najszybciej się dostać do chłopaka. - Na miejscu twojej żony kopnąłbym cię w dupę, gdybym zobaczył cię w takim stanie. Wstyd by mnie zeżarł pośmiertnie. - Nie wiedział, jak zginęła jego żona, ale czy to miało znaczenie? Wierzył, naprawdę wierzył, że ze wszystkiego dało się znaleźć wyjście. Nawet jeśli czasem było naprawdę ciężko.
0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Awatar użytkownika
Sukuna
Posty: 222
Rejestracja: 31 sty 2021, o 03:16
Wiek postaci: 16
Ranga: Łuska (Ginkara)
Krótki wygląd: patrz av albo kp
Widoczny ekwipunek: .
• Płaszcz
• Torba na prawym pośladku
• Kabura na broń (prawe i lewe biodro)
GG/Discord: bombel#4444
Multikonta: -

Re: Chata myśliwego przy granicy osady

Post autor: Sukuna »

[/center]

Uczucie utraty wzroku każdy potrafić odczuć inaczej, dla jednych było to bardziej bolesne, dla drugich mniej, przede wszystkim jednak trzeba powiedzieć, że w tym przypadku sama strata zmysłu wzroku była na tyle dotkliwa, że z nim łączyło się całe życie byłego myśliwego – bez oczu nie byłby w stanie wycelować strzałę, nie zauważyłby śladów, ani nie potrafiłby określić tego ile królików jest w danym lesie tylko po ilości bobków, które znajdował na swojej drodze. Już sama perspektywa utraty czegoś, co cię określało przez całe życie potrafiła być przytłaczająca i łamiąca co to wytrzymalszych ludzi, a co dopiero tego tutaj mężczyznę, którego przykrości nie kończyły się tylko na tym, to jest wręcz początek rozpaczy, na jaką się natrafił.
W całym dramacie myśliwego to jednak nie sama utrata wzroku była najgorsza, jak już zdążył wspomnieć w swoich słowach. Ponieważ największą tragedię wciąż widział doskonale, jej drobna twarz w kształcie serca, duże oczy zdolne zauważyć każdy jego ruch w jej kierunku i cienkie usta, po prawej stronie przeorane blizną, którą pozostawił jej młody wilk, którego wzięła na ręce, nie chcąc zostawić go samego w głuszy, przy martwej matce. Ten widok wcale nie rozmazywał się jak rzeczywistość, co też dawało mu dobitniej do zrozumienia, że to jedynie wytwór jego cholernej głowy, która nie była w stanie wyzbyć się tego obrazu.
Czy zaś sam fakt tego, że Fumihito nie był jego dzieckiem miał znaczenie? Przez całe życie nie miał absolutnego znaczenia, wychowywał go, a w każdym razie starał się go wychowywać jak swoje, otaczając go ojcowską opieką i siłą. W wolnych chwilach starał się nauczyć go myśliwskiego rzemiosła, szybko okazało się jednak, że chłopak nie mógł się przemęczać, bowiem był chory na nieuleczalną chorobę, z którą obecna medycyna nie mogła sobie poradzić, samą dolegliwość lekarze nazwali „dychawicą” i była dość adekwatna, bowiem chłopak po prostu się zapowietrzał i zaczynał kasłać. Bez swoich kropel mógł doprowadzić się do takiego stanu, że najpierw zacznie kaszleć krwią, a następnie się udusi, tak więc nie mógł pozostawać za długo bez opieki lub kropel, a najlepiej obu. Nie przeszkadzało to jednak myśliwemu, który starał się zaadaptować do sytuacji na przekór losowi, z uwagi na miłość, którą darzył swoją żonę, dla której był w stanie zrobić wszystko. Jej śmierć była olbrzymim ciosem w jego serce, który pozostawił po sobie ranę, którą nie sposób opatrzyć. Sączyła się z niej krew, cały czas boleśnie dawała o sobie poznać, ale to głowa, głowa była najgorsza i mózg, który cały czas przywoływał te nieszczęsne wspomnienia z pamięci, które sprawiały, że ból był nie do zniesienia. Po jej śmierci zmieniło się też nastawienie względem Fumihito – nie czuł do niego już takiej bliskości, tak jakby zapomniał o fakcie, że wciąż jeśli nie był to jego syn, to jej. W jakiś niezrozumiały sposób postawił na szali swoje uczucia i dobro chłopaka i wyszło mu, że jego własny biznes i psychika była wyżej na piramidzie priorytetów, co też przyczyniło się do dalszej tragedii. Picie skazało go na ślepotę, stracili wszelki majątek, zaś choroba chłopaka jedynie zyskiwała na siłach zważywszy na brak odpowiedniej higieny, głód i stan psychiczny chłopaka. Myśliwy milczał więc na pierwsze zadane pytanie Inuzuki, patrząc martwo przed siebie. Nie będzie się tłumaczył przed obcymi, nie z takich rzeczy.
Kolejne wykrzyknienie Kaiho niczego nie zmieniło. Myśliwy był tego świadomy i w jakiś swój pokrętny sposób myślał, że w ten sposób mu się przysłuży – da mu okazję do ruszenia naprzód, nie pociągnie go za sobą na dno, jak to robił dotychczas. W całym swoim alkoholowym amoku te właśnie myśli uważał za najmądrzejsze i takie, którymi należało się kierować. Kiedy zaś „dziadek” został bezceremonialnie pociągnięty za szmaty, w dłoni trzymał już nóż, który w swoich ostatnich władnych czynach starał się ukryć póki co przed swoim „wybawcą”, lecz na skutek wstrząsów wypadł mu ponownie do trawy.
- Nie ma leków, musisz go zanieść jak najszybciej do lecznicy. A mnie tu zostawić. Moja żona jeśli spotkam ją w zaświatach, wiem, że nie zdołam zdobyć jej przebaczenia. Nie potrafiłem ułożyć wielu rzeczy na tym świecie i nie zdołam ich już naprawić. Pozostało mi więc jedynie odejść, póki jeszcze mogę, na moich własnych warunkach, póki jeszcze chłopak ma szanse przeżycia. Będzie mu ciężko ale ma szanse. Musisz więc iść! Uratuj go! Ciągnąc mnie, głupiego i pijanego ślepca jedynie stracisz cenne sekundy, podczas których mógłbyś biec z Fumihito do lecznicy! Powiedz, że choruje na dychawicę i że to syn myśliwego, będą wiedzieć co zrobić! A teraz zostaw mnie w diabły chłopcze! Ratuj żywych, nie półmartwych! – Wykrzyknął, po jego policzkach zaś spływały strugi łez. Tak więc w mocy Kaiho pozostał teraz wybór – próba ratunku obu, czy tylko jednego, a jak tak, to którego? Zgodnie z tym co mówił mężczyzna to w tej właśnie chwili Fumihito mógł umierać dławiąc się własną krwią. Zaś myśliwego pilnować przez wieczność nikt nie będzie.
Jak więc uczynisz Inuzuko?
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Chata myśliwego przy granicy osady

Post autor: Kaiho »

Wybory. Człowiekowi bardzo często się wydaje, że ma wybór do dokonania - już to przerobiliśmy przecież, mój słodki Losie. Te pytania, które niektórzy mogą sobie zadać, te wątpliwości, które mogą przyjść, ale których często się nie spodziewasz. Te myśl o konsekwencjach, z którymi potem musisz żyć. Więc co jeśli musisz dokonać trudnego wyboru? Dokonujesz takiego, z jakim będziesz mógł żyć. Trudność polegała na tym, by potrafić określić, co będzie łatwiejsze do zniesienia. Kaiho nawet nie musiał sobie odpowiadać - wiedział doskonale, co by go dręczyło bez końca. Nie mógł wybierać. Nie było życia mniej wartego od drugiego - wszystkie były tak samo cenne. Miałby oddać życie jego ojca, który zrobi tu jakąś głupotę i zająć się potem Fumihito? Jak spojrzałby JEMU prosto w twarz? Nie mógłby. A poświęcić jego niewinne życie tylko po to, by ratować starca i nad nim stróżować? Nie mogę. To nie były nawet wątpliwości.
- Nie! - Wykrzyknął z bólem w głosie, urażony, że ten świat, jak wampir, starał się wycisnąć z niego życie i odebrać wszystkie kolory wraz z krwią. Że jakiś człowiek może w ogóle wymagać od niego podejmowania takich decyzji, że może go stawać przed takimi wyborami tylko dlatego, że sam musiałby włożyć za dużo wysiłku w postaranie się. I cóż, że Kaiho był jak wzburzony ocean, skoro cały jego gniew i tak sprowadzał się do tego, że w tym świecie był jak szczur w klatce. Czasem puszczono go w labirynty sprawdzając, jak zareaguje. Czy odpowiednio szybko zajdzie sam kraniec. Dróg było wiele. A cel? Pies pogrzebany - cel należało wybrać samemu. - Wstawaj! - Zażądał, podnosząc starca. Przynajmniej próbując go postawić. Bliskość z nim sprawiała, że robiło mu się niedobrze - od tych wyziewów procentów z jego oddechu, od jego smrodu, a wszystko to mieszające się z leśną ściółką. Okropne połączenie. W końcu jednak wpadł na inny pomysł. Przykucnął tyłem do niego. - Dobra, właź na barana. Im dłużej zwlekasz tym większa szansa, że zamordujesz swojego syna. Więc ruszaj tyłek. - Niech ma świadomość, że Kaiho nie zamierzał go tutaj zostawiać. Ale czy na pewno..? Czy można szarpać się z takim starym, upartym osłem, kiedy młodsze życie kogoś, kto miał jeszcze przed sobą perspektywy, czekało w innym miejscu? Truchlejące, gasnące i z możliwością tego, że zgaśnie na zawsze? Kaiho nie był egocentrykiem. Wcale nie uważał, że takie decyzje były tymi, które powinien podejmować on. Ale przecież jeśli nie on to czy ktokolwiek je podejmie? Tak. Bo o tak naprawdę zależało teraz od starca. Brunet tylko wiedział, że musi się starać z całych sił. Próbować ile tylko mógł. Albo paść po drodze próbując, ale przynajmniej nie móc powiedzieć przed samym sobą, że nie próbował.
Co jeśli jednak starzec się oprze..? Jeśli będzie chciał tu zostać i po prostu poddać się swoim własnym rękom? Nie każdy świat można zmienić. Nie każdego człowieka uratować. Jeśli starzec będzie absolutnie niechętny do poddania się namowom i pomocnym rękom Kaiho, wtedy ten złapie za nóż z przekleństwem pod nosem i pobiegnie ile sił w nogach w kierunku powrotnym. Krzyknął jeszcze, zanim zniknął, że zaraz po niego wróci. Bo zamierzał. O ile będzie po kogo wracać.
0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Awatar użytkownika
Sukuna
Posty: 222
Rejestracja: 31 sty 2021, o 03:16
Wiek postaci: 16
Ranga: Łuska (Ginkara)
Krótki wygląd: patrz av albo kp
Widoczny ekwipunek: .
• Płaszcz
• Torba na prawym pośladku
• Kabura na broń (prawe i lewe biodro)
GG/Discord: bombel#4444
Multikonta: -

Re: Chata myśliwego przy granicy osady

Post autor: Sukuna »

[/center]

Świat potrafił wiele rzeczy zweryfikować. Odwagę, lojalność, zaufanie. Wielu ludzi, w obojętnie jakim wieku, jest zdania, że póki będzie się szło przez życie w zgodzie z samym sobą to nie ma prawa spotkać nas jakiekolwiek okropieństwo, jakakolwiek tragedia. I przytaczając tu najróżniejsze argumenty w pewnych kwestiach można się z tym zgodzić – konsekwencje swoich czynów będą bardziej przewidywalne, gdyż z góry się wie jak się zachowa w danym momencie, więc już wcześniej można nastawić się na następstwa swoich dokonań, działań. Ale czym zasłużyło sobie dziecko, może nawet noworodek wyrzucany na ulicę tylko dlatego, że matka go nie chciała? Czy ono już na samym początku swojej drogi zawiodło własne przekonania, nawet zanim one zdążyły się w pełni ukształtować? Ba, nawet nie w pełni, ale jakkolwiek? Ludzie więc zapominają, że konsekwencje ich działań mają faktycznie wpływ, ale nie tylko na nich samych, ale również na otoczenie w jakim się przebywa. W ten sposób zapładniając jakąś losową kobietę, mężczyzna może nawet nie wiedzieć, że dziecko z jego nasienia zostaje uduszone przez własną matkę, bądź wyrzucone przed próg domu, by zmarło w „naturalnych” warunkach.
Pojęcie wartości życia jest na tyle skomplikowane i różnorodne, że każdy postrzega je inaczej i rodzi się tutaj wiele pytań – czy życie starego już człowieka, który lada moment umrze na skutek choroby jest tyle samo warte co te, które dopiero co zaczęło swój bieg, noworodka, który dopiero co wziął pierwszy oddech na tym świecie? Porównanie nieco zradykalizowane, lecz umniejszając, czy tym właśnie nie jest ta sytuacja, w której stanął Kaiho? Ma do wyboru jedno życie, jedno jest już na skraju śmierci, drugie zaś ma przed sobą całe życie, lecz bez odpowiedniej pomocy nie zdoła przez nie przebrnąć.
Wybory.
Głośny okrzyk Inuzuki rozbrzmiał się po łące, po którym zaś zapadła chwilowa cisza, wręcz nienaturalna w swojej naturze. Słychać było powiew wiatru, szum liści przez niego poruszające i ćwierk ptaków na drzewach w oddali. Dźwięki w zupełności nieadekwatne do atmosfery, do uczuć jakie grzmiały w sercu obu mężczyzn. A więc decyzja została podjęta.
Myśliwy nie odpowiedział, patrzył jedynie martwo przed siebie i nie reagował w żaden sposób – podniesienie go było nie lada wyczynem, zachowywał się bowiem on niczym worek ziemniaków, bezwładny i dużo cięższy niż się z początku wydawało. Starania te zakończyły się niepowodzeniem i kiedy to nasz młody Inuzuka zaproponował wzięcie myśliwego na barana, ten poruszył się wreszcie, lecz na pewno nie w sposób w jaki Kaiho sobie wyobrażał. Bowiem mężczyzna najpierw wziął haust powietrza, a następnie gwałtownie zwymiotował cały wcześniej wypity alkohol… niefortunnie na plecy naszego młodego Inuzukę. Następnie staruszek padł, kładąc się na trawie bez ruchu, wyglądało jakby już w tym momencie dokonał żywota. Sprawdzając jednak puls, Kaiho byłby pewien, że ten nadal oddycha, choć nierówno i tak naprawdę ciężko było ocenić jego stan. Nie było jednak widać żadnych gwałtownych kompulsji, ani niczego co by bezpośrednio wpływało na jakość „snu” w jaki zapadł.
Kaiho mógł teraz zrobić dwie rzeczy, wracając ponownie do punktu wyjścia. Albo wziąć przez ramię wątłe ciało mężczyzny, co samo w sobie graniczyło z cudem, bądź też sunąć co sił w nogach do Fumihito, modląc się jeszcze o to, żeby ten nie wykończył się po drodze. Ostateczny wybór, który bez litości burzył przekonania młodego chłopaka o sprawiedliwości, o chęci uratowania obu mężczyzn naraz. Bowiem teraz miał wybrać kto w jego mniemaniu ma większy priorytet, jaka czynność sprawi, że oboje będą mieli większą szanse przeżycia?
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Chata myśliwego przy granicy osady

Post autor: Kaiho »

Właśnie, ludzie zapominają. Dlaczego? To jakiś żart bogów, że obdarzył nas taką wstrętną pamięcią? Z początku tak można o tym myśleć - jak o klątwie. Niby gdyby wszyscy o wszystkim pamiętali żyłoby się łatwiej. Na pewno gdyby mieli w pamięci, że każda akcja rodzi reakcję - niekoniecznie w ich własnym świecie. Bo ten świat, choć składał się z miliona mniejszych światów, był jedną rzeczywistością, dla którego jedno uderzenie motylich skrzydeł mogło być implozją. Kaiho chciał nią być - uderzeniem komety, wybuchem supernowej, otrząśnięciem dla wszystkiego i wszystkich, co zamarło w bezruchu. Nie zapominał, że jest zmianą dla innych, bo chciał być tą zmianą. Jeśli już ktoś wyciągnął go z jego malutkiego świata i wcisnął do swojego, nie chciał, żeby jego przejście pozostało bez śladu. Żeby ten, który o pomoc prosi, pozostał z niczym. Mógł mieć paskudny temperament, ale jednocześnie miał dobre serce. Miękkie. Dbał o to, żeby jego dupa nie była jednocześnie szklana, a ręce nie rozsypały się w drobny pył, gdy będzie starał się nieść na nich swoje problemy i jeszcze cudze.
Zabije go przecież nooo! Myślisz sobie - co to za sens dręczenia się starcem, kiedy nowe życie w drodze? Kiedy chłopak tam czekał, dusił się? I jaki to ma sens, skoro całe twoje wnętrze aż się trzęsie i myśli rodzą takie zdania? Nie było ono dosłowne, było przenośnią wszystkich nerwów, stresu i niezadowolenia, które się rodziło we wnętrzu Inuzuki. Czemu na włosy! Ubranie! I czemu na ubranie! Brunet odsunął się od swojego celu ratunku i rozpiął kamizelkę, którą miał na sobie, żeby ją zrzucić. Włosy jednak pozostały rzeczą nie do odratowania. Pół goły Inuzuka w lesie - no pewnie! Pewnie z listkami we fryzurze, która z całą pewnością nie była idealnie ułożona jak była na początku tej przygody. Przedzieranie się przez las swoje zrobiło i drobne warkoczyki i zaplecenia teraz były nieco nierówne, a to tam wystawał włosek, a to tam wystawały ze trzy. Kaiho teraz o tym nie myślał - za to za nic nie mógł znieść tego pieprzonego smrodu. A zamiast się z nim zmagać i przejmować włosami to po ściągnięciu górnej odzieży od razu padł na kolana przy dziadku, żeby podstawić mu palucha pod nochala. Oddycha. Dzięki bogom. Serce chyba stało mu już całkowicie i nie biło - ale bić musiało, skoro i on żył, tak? I funkcjonował? I myślał... myślał co zrobić! Tik-tok. Wybieraj, dzieciaku.
Wybór był właściwie szybki. Automatyczny. Kiedy tylko obejrzał się na las, na drogę, którą tutaj wpadł, potem spojrzał na starca... nie doniesie go. Co innego nieść przytomnego, co innego nieprzytomnego. I był tego całkowicie i boleśnie świadom. Chwilowo starzec nie miał też żadnych narzędzi zbrodni, co najwyżej... oh, nawet nie wiedział, co mógłby jeszcze wymyślić! Więc złapał za ten nóż, żeby zabrać go ze sobą i zerwał się z ziemi, żeby polecieć do osoby, która naprawdę potrzebowała ty pomocy. CHCIAŁA pomocy. Jeśli jesteś odpowiedzialny za to, co oswajasz, to czy Kaiho nie był w tym momencie odpowiedzialny za tamtego chłopaka? Chyba mógł być jego rówieśnikiem! Jeśli nie to nie był wiele młodszy! Masz rację, Losie, wybór powinien być oczywisty. Jeśli możesz uratować młode życie - to ratujesz je. Ale nie była to rzecz, z którą zgadzałby się Itazura Kaiho. Odmawiał przyznania, że było życie, które warto było ratować bardziej a inne mniej. A jego wybór, dokonany tu i teraz, był podyktowany tylko tym, że tutaj zrobił wszystko, co mógł, by pomóc temu staremu głupcowi. A tam właśnie mógł się dusić dzieciak, który jedyne, czego chciał, to mieć ciągle rodzinę w komplecie.
Kaiho rzucił gdzieś nóż na bok - nawet nie patrzył, gdzie. Gdzieś pod dom. Żeby nie zajmował mu teraz rąk. I czym prędzej dopadł do młodego chłopaka, żeby tym razem wziąć jego i zabrać do lecznicy - zgodnie z tym, co powiedział starzec. To nie jest mój syn - bębniło w uszach Itazury. Srał cię pies, głupcze. To zawsze był twój syn. Czuł już ciepło własnego ciała i tak na dobrą sprawę nieprzyjemny zapach prawie przestał mu przeszkadzać. Już cały był nim obtoczony. Jego myśli zawiązały się w supeł celu i rozczarowania jednym z niepowodzeń. Zamierzał od razu pierwszemu strażnikowi polecić udać się do chaty myślowego przy granicy osady i pójść ścieżką za nią, żeby zabrać stamtąd chorego człowieka, prezentując strażnikowi swoją odznakę. Żeby nie myślał sobie, że tu do niego jakiś obcy przyszedł. To ostatnie teraz, co mógł zrobić, żeby upewnić się, że starcowi nic nie będzie. Przynajmniej miał nadzieję, że nic mu nie będzie. Bo tylko to mu zostało, kiedy sam targał o wiele lżejszego chłopaka na swoich plecach prosto do lecznicy, żeby tam oddać go pod opiekę osób, które będą mu zdolne pomóc. Pomijając to, jaką sensację musiał robić w mieście pół nagi ninja z jakimś obdrapańcem na plecach.
0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Awatar użytkownika
Sukuna
Posty: 222
Rejestracja: 31 sty 2021, o 03:16
Wiek postaci: 16
Ranga: Łuska (Ginkara)
Krótki wygląd: patrz av albo kp
Widoczny ekwipunek: .
• Płaszcz
• Torba na prawym pośladku
• Kabura na broń (prawe i lewe biodro)
GG/Discord: bombel#4444
Multikonta: -

Re: Chata myśliwego przy granicy osady

Post autor: Sukuna »

[/center]

Kiedy to wybór został ostatecznie podjęty, zaś Kaiho mógł jedynie sunąć wraz z nurtem, który wybrał, los został zapieczętowany, nie było już możliwości powrotu, zmiany swoich postanowień. Każda sekunda się liczyła i zbyt długie powątpiewania mogły skończyć się tragicznie, gdyż najczarniejszym scenariuszem – młody Inuzuka nie uratowałby nikogo, co na pewno nie byłoby niczym, czego pragnął. I nawet w momencie, kiedy staruszek zwrócił cały alkohol, który w siebie wpoił na plecy swojego wybawcy, on nie rezygnował z pomocy, nie reagował złością i agresją. Szybko się zasymilował do sytuacji, w jakiej się znalazł i podjął ciężką, ale jedyną słuszną w jego mniemaniu decyzję. Pognać co sił w nogach do chłopaka, który w tym momencie najbardziej potrzebował pomocy.
Dobiegł do niego i widok był zupełnie inny niż zapamiętał, kiedy to ruszył śladami w celu poszukiwania jego ojca. Wtedy chłopiec siedział i jedynie pokaszliwał, teraz zaś brudny młodzieniec leżał na ściółce przed własnym domem i drapał się po szyi w desperackim akcie na skutek braku powietrza. Jego głowa przypominała wielką śliwkę ze względu na fioletowawy kolor skóry przez niedotlenienie. Kaiho nie myślał za bardzo nad tym co zrobić – chwycił chłopaka, wziął na ręce i pobiegł na tyle ile pozwalała mu jego własna wytrzymałość do lecznicy, która na szczęście nie była daleko.
Tam zaś szybko oddał chłopaka do rąk lekarzy, przekazał im co się dzieje, mówiąc przy okazji nazwę choroby, o jakiej wspomniał myśliwy i jeszcze polecił strażnikowi pobiec po staruszka, który dogorywał nieprzytomny pod drzewem. Kaiho został oddelegowany, mógł już pozostawić tą sprawę wolną, zrobił co należało – był wolny. Mógł jednak przy okazji pozostać w lecznicy, by móc poczekać na wyniki leczenia, gdyż młody chłopak od razu został poddany lekom, które zalecane były na jego przypadłość i po kilkudziesięciu minutach pojawił się również i strażnik z myśliwym na rękach, którego kolejni lekarze również przejęli i zaczęli reagować, by go odratować.
Po godzinie lub dwóch, ciężko było stwierdzić stwierdzono zgon myśliwego – okazało się, że jego wątroba była już tak wyniszczona przez alkohol, który przy okazji był bardzo „lewy” i na skutek metanolu oślepł, ale i jego narządy wewnętrzne przestawały funkcjonować tak jak powinny i jakakolwiek kropla tej trucizny zabijała go od środka i ten czarny scenariusz ziścił się w tym momencie. Co zaś tyczyło się chłopaka, na szczęście udało się go wyratować, który został przydzielony do lecznicy jeszcze na kilka dni do obserwacji, później zaś zostanie wysłany do okolicznego sierocińca.
Tak więc kończy się ta historia, której świadkiem był całkowicie przypadkiem Kaiho, lecz został przy okazji bohaterem – niemalże udało mu się uratować dwa życia, podejmując błyskawiczne decyzje i wykorzystując swoje atuty do pomocy komuś, kto dla wielu nie byłby nawet wart spojrzenia. Młody Inuzuka poświęcił się jednak, co może nie przyniosło mu chwały, lecz na pewno może się czuć szczęśliwiej na sercu. W zgodzie z samym sobą.

zt
0 x
Obrazek
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 11 gości