Strona 1 z 3

Dom Sayony

: 10 wrz 2020, o 12:00
autor: Sayona Kidori
Spośród wielu zalet jakie niesie ze sobą bycie w klanie Senju, możliwości budowy domu od ręki gdzie i jaki się chce jest jedną z najbardziej cenionych przez rodziców Sayony, którzy dzięki temu mogli mimo braku fantastycznej sytuacji finansowej zapewnić sobie i dzieciom dom skrojony na miarę. Trzypiętrowy, drewniany budynek opiera się o wiekowy dąb, który stanowi centrum domu. Na jego gałęziach opiera się pierwsze i drugie piętro, zaś wokół jego pnia pną się spiralne schody prowadzące na wyższe poziomy.
Na parterze znajdują się podstawowe pomieszczenia, codziennego użytku. Przestronny hol, z którego przejść można zarówno do kuchni, jak i do kuchni i na wyższe piętra. W kuchni znajduje się piec, szafki na jedzenie, niewielki stolik z pufami oraz zejście do piwnicy, gdzie znajduje się spiżarnia. Jest z niej zawsze niższa temperatura niż w innych częściach domu, więc przechowywane są tam głównie mniej trwałe produkty. Oprócz tego, znajduje się tam również łazienka oraz pokój z balią do kąpieli i piecem do podgrzewania wody.
Na piętrze znajduje się niewielka biblioteka, wypełniona głównie zwojami własnoręcznie napisanymi przez rodziców, wypełnionymi zarówno technikami, jak i innymi potrzebnymi do nauczania dzieci informacjami. Prócz tego znajduje się tam też pokój rodziców, ich garderoba oraz miejsce do przechowywania broni, zbroi i innych przedmiotów zdobytych w czasie ich kariery.
Ostatnie piętro należy do dzieci. Sayona oraz jej brat i siostra mają tam własne pokoje, miejsce do spędzania razem czasu i do nauki. Sypialnia Sayony znajduje na na tyłach domu, okna wychodzą na ogród. Jest kolorowy, pełen drobiazgów i bibelotów, panuje tam nieustanny bałagan, bo na sprzątanie akurat nigdy nie ma czasu.

Re: Dom Sayony

: 10 wrz 2020, o 12:00
autor: Sayona Kidori
Przekazanie wiadomości poszło gładko, więc resztę wieczoru miała wolną! Zjadła zamówione onigiri i wypiła zieloną herbatę, ale nie zdecydowała się na nocleg. Mniej więcej w połowie posiłku jej samozadowolenie przebiła mało przyjemna myśl - nie wspomniała rodzicom, że znika na noc! Co prawda zapewne z łatwością uzyskają informacje, że wybyła w celu misji, ale to nie znaczy, że matka nie będzie suszyła jej głowy za to, że nie wspomniała im sama. Dlatego postanowiła wracać jeszcze tej nocy. Co prawda nie pędziła na złamanie karku, nie chciała zamęczyć konika, ale chciała być wcześnie.
Z samego rana odstawiła konia do stajni i poszła do siedziby władzy, by zameldować o wykananiu zadania. Nawet się ucieszyła, że generała nie ma - obecnie nie była w zbytnio reprezentatywnym stanie, zmęczona, nieświeża, niewyspana.. Dlatego z wdzięcznością wzięła od urzędniczki pieniądze, poprosiła by przekazać generałowi o wykonaniu zadania i zadbaniu o konia, po czym zwinęła się do domu. Chciała od razu iść do łóżka, ale okazało się, że rodzice już na nią czekali. Tak więc najpierw musiała się wytłumaczyć, zebrać burę, ojojanie matki nad jej stanem i dopiero wtedy ją puścili spać, ale nie pozwolili jej wylegiwać się za długo, bo zbudzili ją na późny obiad i pogonili do obmycia się, a przez resztę dnia snuła się po domu zmęczona. Koniec końców jednak rodzice mieli rację, bo przespała potem całą noc i obudziła się wypocząta i zadowolona.
Przy śniadaniu opowiedziała ze szczegółami rodzeństwu całą przygodę ubiegłego dnia, od opieki nad kłopotliwym dzieckiem, przez spotkanie z generałem po wykonanie zadania, choć szczegółów nie przekazała. W końcu, dyskrecja!
Po śniadaniu była wolna i zajmowała się pomocą w ogordzie, pieląc chwasty z matką. Męczące zadanie traktowała jako ćwiczenie wytrzymałości, choć monotonna praca ją męczyła, dlatego nieustanie z rodzicielką trajkotały o głupotach.

Re: Dom Sayony

: 10 wrz 2020, o 12:23
autor: Jun

Re: Dom Sayony

: 23 wrz 2020, o 22:45
autor: Sayona Kidori
Kolejny piękny, letni dzień.. Nie mógł iść na zmarnowanie, szczególnie po wcześniejszych misjach, które dokładnie jej pokazały, że każda technika jest ważna. Sayona postanowiła wykorzystać go pożytecznie, poświęcając go na trening. Zerwała się wcześnie, z samego świtu, zjadła lekkie śniadanie i poszła prosto do biblioteki, gdzie trzymali zwoje z technikami. Zaczynała oczywiście od tych najprostszych, szukając technik, którymi mogła uzupełnić swój arsenał i braki. No i znalazła dwa zwoje, które wydawały się jej w miarę proste i od których spokojnie mogła zacząć. Do jednej z nich potrzebowała lustra, więc wyniosła do ogrodu te wiszące w garderobie matki.
Najpierw usiadła w ogrodzie i przestudiowała treść zwoju. Znajomy charakter pisma sugerował, że ten akurat napisała jej matka, prostym i przejrzystym językiem ujmując wszystkie najważniejsze informacje. Sayona pod nosem powtórzyła sobie nazwy pieczęci, wymieniając je po kolei, przeczytała jeszcze raz cały zwój i wstała. Stanęła przed lustrem, przyglądając się sobie uważnie. Ponieważ ta technika opierała się o inną, elementarną technikę, już jej znaną - Henge no Jutsu, nie spodziewała się żadnych trudności w jej wykonaniu. Tylko ta będzie wykonana za pomocą mokutonu, jakie to może być utrudnienie?. Wszystko brzmiało wystarczająco łatwo, zebrała więc czakrę, złożyła pieczęcie, pojawiło się drewno, które otoczyło jej postać, jednak.. Nie do końca wyglądała tak, jak powinna. Nadal wydawała się dość drewniana, nierówna, bardziej jakby ktoś bez talentu artystycznego próbował rzeźbić w drewnie. Jednak dla pewności postanowiła sprawdzić..
- Ałć - syknęła, kiedy po przejechaniu dłonią po powierzchni wbiła się z nią drzazga. Po usunięciu zarówno drzazgi jak i pierwszej wersji techniki mogła podjąć kolejną próbę, tym raz postanowiła się bardziej skupić na szczegółach. Ze zmarszczonym czołem dokładnie odwzorywowywała postać, w którą chciała się przemienić, aż w końcu złożyła trzy pieczęcie. Tym razem była już bardziej udana, choć nadal nie wyglądała na dokładnie autentyczną, czujnym okiem Sayona wyłapywała drobne niedoskonałości i nierówności. Ale cóż, ćwiczenie było jedyną drogą do sukcesu, więc całe przedpołudnie spędziła na doskonaleniu techniki, aż mogła być zadowolona z efektu.

Trening D: Mokuton: Henge no Jutsu

Re: Dom Sayony

: 23 wrz 2020, o 23:55
autor: Sayona Kidori
Po treningu zasłużyła na chwilę przerwy! Akurat w tym przypadku przerwa oznaczała obiad, który zjadła w towarzystwie rodziców i siostry, podczas gdy brat gdzieś wybył. Nie było to problemem dla Sayony, która z przyjemnością wchłonęła prócz swojej, także część jego porcji, ku przerażeniu rodziców i podziwie siostry. Ci pierwsi zresztą od kilku dni zachowywali się wobec niej dziwnie troskliwie, zwłaszcza od kiedy im powiedziała, że trafiła pod skrzydła Kogane. Ich wymieniane spojrzenia nie mogły ujść jej uwadze, choć oczywiście jej tego pogratulowali.
Po wchłonięciu obiadu, wykorzystała czas odpoczynku na przeczytanie treści drugiego przeczytanego zwoju. Była to tak często przez nią ostatnio przeklinana technika służąca do tworzenia drewnianego klucza, której tak zabrakło podczas ostatniej misji w szpitalu. Choć ta misja udowodniła również, że nie jest ona niezbędna do życia, to pokazała również, że potrafi sporo ułatwić! No i to ona ją zainspirowała do uzupełniania braków. Tym razem technika ta nie miała żadnych pieczęci.. A i jej opis był bardzo zwięzły. Sayona rozpoznała w nim rękę swojego ojca, który nigdy nie był za dobry w przesyłaniu myśli na papier, co znać było w przekreśleniach, oraz ostrych, nerwowych literach.
Do treningu tej techniki potrzebowała na pewno jakiegoś zamku. Uczenie się jej na sucho z pewnością byłoby mało efektywne, dlatego wzięła ze sobą poduszkę i usiadła przed jednymi z drzwi w domu. Ze skupieniem patrzyła na zamek, po czym wypuściła z palca małą strużkę drewna, a potem jeszcze ją zmniejszyła, by zmieściła się do otworu. Z napięciem zaczęła manipulować wielkością klucza, ustawieniem bolców, jednak na ślepo szło jej to słabo. Dlatego wyjęła do z zamka i zaczęła ustawiać go przed swoimi oczyma, potem próbując ustawienie na zamku. Ciężko było znaleźć odpowiednie ustawienie dla tego zamka, ale w końcu się udało - najpierw nim zamknęła, po czym otworzyła drzwi. Cała uradowana pobiegła do innych drzwi, tylko po to, by się boleśnie rozczarować - jej uniwersalny klucz jeszcze nie był taki uniwersalny, by otwierać kolejne zamki. Musiała nad nim popracować, by otworzył drugie drzwi, dopasować bardziej ogólnie, co zajęło sporo czasu. Wracając późnym wieczorem brat Sayony jeszcze zastał ją biegającą po domu ku rozbawieniu młodszej siostry i otwierającej wszystko co popadnie by sprawdzić, czy tym razem na pewno wyszedł i tak było. Padnięta, poszła spać zaraz po tym, nawet nie jedząc kolacji.

Trening D: Mokuton: Mokusei Hiketsu no Jutsu

Re: Dom Sayony

: 24 wrz 2020, o 22:07
autor: Shinoko

Re: Dom Sayony

: 25 wrz 2020, o 00:02
autor: Sayona Kidori
Choć dla wielu wczesna jesień była początkiem rozleniwienia i uspokojenia, to dla Sayony jednak z pewnością taki nie był. Po ostatniej misji mocno wzięła się za siebie, zaczęła intensywnie trenować nie tylko techniki, ale i zwiększać swoje możliwości fizyczne. Nie odczuwała jeszcze żadnej większej różnicy - takie rzeczy nie przechodziły z dnia na dzień - ale wiedziała, że ciężka praca w końcu się opłaci. Tymczasem jednak wstawała wcześnie rano, ćwiczyła do południa, zjadała obiad i.. Chciałoby się powiedzieć, że wracała do treningu, ale prawda była taka, że dziewczyna nie zniosłaby takiej rutyny w swoim życiu, więc popołudnia spędzała naprawdę rozmaicie.
Inna sprawa, że jesień nigdy na nią nie rzucała swojego melancholijnego czaru. Może dlatego, że dobrze czuła się w czerwieni i żółci opadających liści, nie przeszkadzała jej spadająca temperatura, a zwykle spędzała czas intensywnie, bo matka Sayony uwielbiała przetwory, a do roboty zaganiała dzieci. Ile oni godzin spędzili obierając, krojąc, myjąc, gotując.. Zdecydowanie za dużo. A jeszcze ile godzin spędziła na unikaniu tego typu obowiązków, to dopiero był trening. Zupełnie się nie liczyło, że w unikanie matki wkładała więcej energii niż kiedykolwiek by zużyła w kuchni..
Tego dnia akurat jeszcze była w łóżku, kiedy dobiegł do niej pierwszy, cichy dźwięk. Właściwie to ciężko nawet powiedzieć, że do niej dobiegł, bardziej się jej gdzieś obił o uszy i znikł, bez większego echa. Zupełnie go zignorowała, przekręcając się jedynie na drugą stronę z mruknięciem. Jednak ten uporczywie nie znikał, a wręcz stał się głośniejszy i już nawet nie można było udawać, że go nie słyszy. Podniosła się więc z jękiem, bardziej zsuwając się niż schodząc z łóżka. Narzuciła na siebie byle co, jakiś płaszcz leżący niedaleko drzwi i powoli schodziła ze schodów.
- Już idę idę! - wrzasnęła, po czym ziewnęła. Zerknęła na siebie w lustrze - wyglądała jak nieboskie stworzenie z rozczochranymi włosami, zaspanymi oczyma i poowijana płaszczem, spod którego wyglądały bose nogi, ale nawet nie miała czasu się ogarnąć. Jedynie poprawiła płaszcz, by szczelniej ją osłaniał. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że ktoś kto puka do drzwi miałby jakiekolwiek złe zamiary. Miałby ją zaatakować w jej własnym domu? Z drugiej strony, sama nie wiedziała czego się spodziewać po kimś, kto zrywa ją z łóżka o tak nieludzkiej (jej zdaniem oczywiście) porze. Dlatego bez wahania otworzyła drzwi, patrząc na przybysza z lekką niechęcią mimo wszystko. W końcu zerwał ją z łóżka!

Re: Dom Sayony

: 25 wrz 2020, o 01:34
autor: Shinoko

Re: Dom Sayony

: 25 wrz 2020, o 15:56
autor: Sayona Kidori
Nie widziała czego się spodziewać, niczego nie zakładała, ale i tak została zaskoczona. Gość bowiem mógł już odejść, ale nie spodziewała się, że będzie siedział jej na progu, jakby miał zamiar czekać! No kto normalny czeka na kogoś przed domem? Poza tym, gdy już wstał, to mężczyzna okazał się wysoki i miał jakieś drogie kwiaty.. Jeśli mężczyzna był zmieszany, to było w niczym w porównaniu do samej Sayony. Odchrząknęła, zaciskając dłonie mocniej na płaszczu i czuła, jak gorąc zalewa jej twarz, do tego stopnia, że niemal odpowidała kolorem włosom. Kontrast między tą dwójką był dramatyczny, zadbany mężczyzna z kwiatami, w eleganckim kimonie, widocznie bogaty i rozczochrana, zaspana Sayona w płaszczu. Wyprostowała się, przestępując z nogi na nogę, czując zimno pod stopami, czekając, aż w końcu dostanie jakieś wyjaśnienie. Jedank pierwsze słowa nic jej nie wyjaśniły, wręcz przeciwnie. Dziewczyna osłupiała jeszcze bardziej, kiedy ten podał jej coś do rąk. Nieco otępiała spojrzała na swoje dłonie i na medalion, po czym znów na mężczyznę.
No to na pewno jest sen.
- Przepraszam, ale chyba mnie Pan z kimś pomylił - otrząsnęła się w końcu, wciskając medalion z powrotem w jego dłonie i zaplotła dłonie na piersi, by nie próbował go znów oddać - Nikomu się nie opisywałam i.. I ja Pana nie znam! Skąd Pan się tu wziął? - skrzywiła się widząc jak ten gnie się w ukłonach i patrzy na nią.. Dziwnie! Jakby ją znał albo coś oczekiwał! Maślanym wzrokiem, jak jakiś zakochany. A przecież pierwszy raz mężczyznę na oczy widziała, bo raczej by zapamiętała. Przez myśl jej przeszło, że wszyscy ci bogaci to jacyś chyba muszą być dziwni, wspominając przy okazji małą Lou i jej dziwnaczne zachowania. Teraz to może i było zabawne, ale wtedy.. O, nie było jej do śmiechu kiedy zaczęła publiczności opowiadać o tym jak to bardzo denerwuje ją sikanie albo gdy napiła się tego sake. Może po prostu wszyscy bogaci mają coś z głowami? Wróciła jednak znów na ziemię, marszcząc brwi. Cofnęła się o krok, trzymając za krawędź drzwi, gotowa trzasnąć nimi meżczyźnie przed nosem.
- To musi być jakaś pomyłka. I jak Pan się nie wytłumaczy to zawołam ojca! - zagroziła, ignorując fakt, że skoro nikt nie zeszedł do drzwi przed nią to pewnie nie ma ich akurat w domu. Ojciec jednak był dobrym argumentem, bo koniec końców nie spodziewała się, że mężczyzna stanie się jakiś nachalny czy coś.

Re: Dom Sayony

: 25 wrz 2020, o 21:07
autor: Shinoko

Re: Dom Sayony

: 25 wrz 2020, o 22:58
autor: Sayona Kidori
Sayona z zasady nie była zbyt powściągliwa w swoich emocjach i zachowaniu, choć ona tak tego nie postrzegała. To inni byli zbyt powściągliwi i ukrywali swoje uczucia zupełnie niepotrzebnie! Przynajmniej w większości przypadków niepotrzebnie, bo i po co? Tak przynajmniej od razu widać było co człowiekowi gra w duszy, bez nieporozumień, bez zbędnego oszukiwania innych, a może i siebie. Tak było zdrowiej, choć może nie akurat dla biedniej ofiary wybuchu dziewczyny, bo chłopak aż się cofnął.
Niewątpliwie to było nieporozumienie, do tego wniosku to i Senju zdążyła dojść, choć dla niego pewnie było to bardziej szokujące odkrycie. Sayona miała już miała swoją teorię na temat tego zajścia: zapewne jakaś dziewczyna podała mu fałszywy adres lub sam musiał trafić pod niewłaściwy! Jedno z dwóch, nie mogło być innej opcji. Gdy już w końcu doszedł do siebie, chłopak przedstawił się i przeprosił za zamieszanie. Sayona westchnęła głęboko i przetarła lewe oko. Chyba było jeszcze zbyt wcześnie na takie dramaty, ale czy miała teraz inne wyjście niż wyjaśnić to do końca? Nie byłoby to w jej stylu. A i tak już raczej nie uśnie..
- Tak.. W porządku - mruknęła, drapiąc się po głowie - Będziesz musiał na mnie poczekać, zanim się, no wiesz.. - Spojrzała na siebie wymownie - Doprowadzę się do porządku. Oh, i nazywam się Sayona Kidori. Z rodu Senju. Więc.. Tak, poczekaj tutaj - nie do końca wiedziała jak się zachować, czy wpuścić go do środka czy może niech czeka przed drzwiami? W końcu, był to obcy mężczyzna o którym nie wiedziała nic poza imieniem i nazwiskiem! Zadecydowała więc, że jednak nie wejście do środka.
Zamknęła delikatnie drzwi i pobiegła na górę, by się ogarnąć. Po umyciu twarzy i szybkiej toalecie, zgarnęła z szafy cieplejszą (i ładniejszą!) yukatę, włosy zamierzała uczesać, ale po spojrzeniu w lustro poczuła ogarniającą ją niechęć do tego zadania, więc zamiast tego złapała wstążkę i zebrała je w niski kucyk na karku, by nie były jednocześnie wszędzie. Wzięła ze sobą kaburę, tak na wszelki zupełnie wypadek. Nie żeby mu nie ufała oczywiście, ale nie do końca.
Po tym mogła zejść na dół i pójść z nie-znajomym do herbaciarni. Liczyła też nieco na coś do zjedzenia poza herbatą, bo wyszła bez śniadania, ale o tym nie zamierzała akurat wspominać aż do składania zamówienia, no i wyjaśnień. Tego też oczekiwała!

/ZT?

Re: Dom Sayony

: 27 wrz 2020, o 15:51
autor: Shinoko

Re: Dom Sayony

: 3 paź 2020, o 22:39
autor: Sayona Kidori
Było jeszcze dość wcześnie gdy Sayona wróciła z Siedziby Władzy, odwieziona jak elegancka księżniczka. Szkoda, że nie było nikogo by się mogła popisać, ale i tak miło było wozić się od ranka zamiast wszędzie biegać, choć przez to energia rozpierała ją bardziej niż zwykle i musiała ją na coś spożytkować, najlepiej na coś pożytecznego - a co było bardziej pożyteczne niż trening? No w życiu ninja to chyba nic, dlatego od razu przeszła do ogrodu, gdzie chciała wypróbować coś, o czym wcześniej słyszała od ojca. Na dobry początek stworzyła coś, co miało przypominać sylwetkę człowieka, nieco koślawego manekina - był jej potrzebny do tej techniki jako jakiś punkt odniesienia.
Założenia były proste, technika miała służyć opanowaniu schwytanego więźnia, by był posłuszny i nie próbował wywijać żadnych numerów. Jej manekin - więzień nie powinien sprawiać kłopotów, ale na czymś musiała trenować. Początkowo więc skupiła się na tym by stworzyć odpowiedniej wielkości koło, które będzie stosunkowo blisko ciała pojmanego, ale równocześnie da mu nieco przestrzeni. Nie było to trudne zadanie, takie coś zapewne potrafiłaby zrobić także za pomocą reberu, ale musiała to przećwiczyć, by całość techniki wychodziła płynnie. Zrobiła kilka takich kół o różnej średnicy i grubości, zanim poczuła się usatysfakcjonowana, ale nie był to oczywiście koniec techniki. Do stworzonego wcześniej koła musiała jeszcze dorobić kolce, które byłby głównym powodem dla którego nie byłoby sensu się wyrywać i wiercić. Skupiła się więc i do stworzonego wcześniej koła spróbowała dorobić kolce, co powinno w sumie stworzyć kompletną technikę.. Ale nie wyszło tak jak oczekiwała. Kolce dorobione do gotowego koła były zdecydowanie zbyt cienkie, kruche i delikatne i to było widać na pierwszy rzut oka, nikt na serio by się tego nie przestraszył. Dlatego postanowiła jeszcze raz wykonać całą technikę od zera, przećwiczyć kilka płynne jej wykonanie by w momencie gdy będzie tego potrzebować. Następne próby były już znacznie lepsze, aż w końcu mogła być zadowolona z jej wyglądu. Nawet nie zauważyła, kiedy z ranka zrobiło się popołudnie, był najwyższy czas na obiad i odpoczynek na resztę dnia.


Trening C: Mokuton: Mokukasuiwa

Re: Dom Sayony

: 3 paź 2020, o 22:52
autor: Sayona Kidori
Po wczorajszym i wcześniejszych treningach mokutonu, Sayona następnego dnia wstała z silnym uczuciem, że dalsze trenowanie tego samego zaprowadzi ją na skraj wyczerpania z nudy. Musiała mieć odmianę, a treningi musiały być zróżnicowane, jeśli miała utrzymać ich tempo i się nie zniechęcić. Nowe wyzwania, tego potrzebowała! Dlatego w bibliotece zamiast szukać kolejnych technik klanowych, zaczęła przeglądać techniki żywiołowe. Co prawda nie czuła by miała jakieś wielkie braki w swoich podstawach, ale zawsze można było znaleźć pole do poprawy, prawda? Tak przeglądając je, na myśl przyszedł jej Tsuyoshi i jego kamienny klon. Ponieważ sam przyznał, że jego opanowanie mokutonu było powierzchowne, a jednak musiał mieć swoją siłę, zapewne pokładał w dotonie, jednym z żywiołów, które połączone tworzyły drewno. Do tej pory nie przykładała do nich wielkiej wagi, a do dotonu nawet i mniejszą niż do Suitonu, który chociaż był jej żywiołem wrodzonym. Coś jednak musiało być pożytecznego w technikach ziemi, skoro Tsuyoshi jako Doko chodził na trudniejsze misje niż ona. Rozwinięcie się nieco w tym kierunku zapewne nie zaszkodzi. Znalazła dwa zwoje opisane jako łatwe i nie namyślając się dłużej, wyszła z domu.
Tym razem jednak postanowiła nie ćwiczyć w ogrodzie. W pamięci wciąż miała anegdotę przygodnie spotkanego Senju o klonie rozpadającym się na środku gabinetu, a była pewna, że za gruz w wypielęgnowanym zakątku matka ją wyklnie. Poszła więc do lasu - akurat tego w Shinrin nigdy nie brakowało i zawsze był blisko. Znalazła więc wygodne miejsce niedaleko domu i zajęła się czytaniem zwoju. Już po kilku minutach była gotowa do pierwszych prób.
Strzeliła kostkami palców i złożyła pieczęć ptaka, skupiając się na krążącej czakrze, by zmusić ją do stworzenia kloca. Za pierwszym razem jednak ziemia nawet nie drgnęła! Za drugim zresztą także. Dopiero za trzecim razem delikatnie się wybrzuszyła, ale to przypominało stołek, a nie kolec. Była jednak już jakaś podstawa do tego by próbować! Zachęcona tym, klasnęła w dłonie, poklepała się w policzki dla skupienia i kolejny raz złożyła pieczęć i tym razem niedaleko jej nóg wyrosło coś, co zdecydowanie przypominało kolec, nawet jeśli rozpadło się jak stuknęła w niego nogą. Kolejny próby były już tylko w celu ustabilizowanie i utwardzenia ich oraz tworzenia ich na większą odległość, dzięki czemu odkryła ich maksymalny zasięg. Gdy skończyła, wokół walało się kilkanaście kolców w różnym stanie, Sayona była zdyszana i spocona jak mysz od wysiłku i z trudem powlokła się do domu, rezygnując jednak z planów dalszego treningu tego dnia.


Trening D: Doton: Doryūsō

Re: Dom Sayony

: 3 paź 2020, o 22:56
autor: Sayona Kidori
Trenowanie dzień po dniu było trudne, szczególnie dla kogoś kto nie lubił rutyny, jak Sayona. Po dwóch dniach treningu już czuła, że potrzebuje zrobić coś innego, a przede wszystkim, potrzebuje kontaktów z drugim człowiekiem! Jak można spędzać całe dnie samotnie, tylko ty, natura i czakra? I tak w kółko, spotykając się z ludźmi tylko na posiłkach.. Dla młodej Senju ten trójkąt za szybko stawał się nużący, więc postanowiła zrobić sobie dzień przerwy i pójść w odwiedziny do dziadków, zbaczając z drogi tylko odrobinę, by przejść przez rynek i wstąpić do sklepu z wyposażeniem. Nie żeby zamierzała coś kupić, ale zawsze lubiła powzdychać nad nowymi brońmi czy nad zbrojami, pooglądać nowinki. Za to sprzedawca ją niezbyt lubił, bo wiedział, że słaba z niej klientka. Kiedy więc już spędziła kilkanaście minut zasypując go pytaniami o sprzęt, co do którego był pewny że go nie kupi, mało uprzejmie pogonił ją ze sklepu by zajęła się swoimi sprawami. Co też zrobiła!
U dziadków jak zwykle panowała niezwykła atmosfera. Babcia, żywiołowa i energiczna jak sama Sayona, kręciła się po domu i kuchni, tworząc więcej zamieszania niż pięcioro ludzi, za to dziadek, mężczyzna stanowczy, stonowany, wyznawał zasadę, że ruszać się trzeba w jakimś celu, nie dla samego ruszania się. Obserwował więc żonę jasnymi oczyma, podśmiechując się z niej nieco i nieustannie powodując kolejne napady śmiechu wnuczki i fochy żony. Nietypowy akcent w jego głosie zdradzał, że nie urodził się w Prastarym lesie, i to nawet po wielu latach mieszkania tutaj. Sayona zmusiła go, by po raz kolejny opowiedział w jaki sposób się tu znalazł i czemu opuścił rodzinne Yinzin, co w zasadzie zajęło im czas do obiadu. Młoda Senju uwielbiała tą historię, nawet jeśli babcia zawsze trzęsła nad nią głową z uśmiechem, wypominając mężowi, że staje się ona coraz dłuższa i bardziej skomplikowana z roku na rok. Sayona znała jej prawdziwą wersję, co nie przeszkadzało jej słuchać ubarwionych opowiadań.
Po obfitym obiedzie i odpoczynku, Senju sama opowiedziała co się u niej działo ostatnio i o swoim postanowieniu nadrobienia zaległości z treningami. I tutaj zaskoczyła ją babcia, która przyniosła jej z regału przygotowane, dwa zwoje. Jednym z nich była technika do nauczenia, druga zaś była jeszcze ciekawsza, bo stanowiła zbiór przemyśleń starszej kobiety, dotyczący mokutonu i innych rzeczy. Za długi był do przeczytania na raz, ale dziewczyna solennie podziękowała im za oba prezenty i za spędzony dzień. W domu zjadła kolację i zajęła się lekturą zwojów, jednak po przeczytaniu jednego zasnęła w fotelu. Obudził ją dopiero wracając późną nocą ojciec, nie było sensu jednak dalej siedzieć, poszła więc spać.

Z samego rana zajęła się techniką przekazaną przez babcię. Znała już podstawy teoretyczne, więc pozostałość powinna być łatwa! Nie miała ona żadnych pieczęci, wystarczyło zatem skupić się, zebrać czakrę, nabrać głęboko powietrza.. I podjąć próbę wypuszczenia z ust prostego strumienia wody. Brzmiało to prosto, jednak rezultat był co najmniej śmieszy - wyglądało to jakby Sayona się opluła lub co najwyżej zakrztusiła i wypluła. Wyszło to co najmniej żałośnie, ale cóż, pierwsze koty za płoty. Następna próba była już bardziej udana, bo przypominało strumień wody, choć pod bardzo słabym ciśnieniem i uleciał może z metr. By uzyskać lepszy wynik musiała włożyć w niego więcej czakry! Ze skupieniem wymalowanym na twarzy i nadętymi policzkami, pluła jeszcze kilka razy strumieniami wody, aż do momentu gdy była pewna, że efekt jest odpowiedni. Był też inny efekt uboczny, w ogrodzie pełno było teraz błota, które mogła wykorzystać do dalszej nauki.

Trening D: Suiton: Teppōuo