Re: Leśna ścieżka
: 16 sie 2021, o 16:34
Cała ta scena wydawała jej się chaotyczna i dość pokręcona. Dwa, walczące ze sobą jelenie, małe, nieprzytomne dziecko, które najprawdopodobniej sturlało się na sam dół tej lejkowatej polany i dwie kunoichi, usiłujące nie potknąć się na stromym terenie i nie wylądować zaraz obok niego z poobijanymi kolanami, o ile tylko to groziło po upadku z góry. Przez chwilę Kaisa patrzyła jak jelenie zaciekle pojedynkują się porożami, rywalizując o swoje terytorium. To cud, że jeszcze nie zdążyły podeptać kopytami małego Akio. Musiały go stąd zabrać jak najszybciej, zanim zdarzy się kolejne nieszczęście. Już i tak za dużo siniaków pewno sobie porobił, niepotrzebne mu były kolejne pamiątki.
- Zabieramy go stąd - syknęła cicho do swojej towarzyszki. - Jak coś pójdzie nie tak, spróbuj odwrócić uwagę jeleni...
Wciąż po cichu, uważnie stawiając swoje kroki, Kaisa zeszła na dół, zatrzymując się obok nieprzytomnego dzieciaka, po czym sprawdziła czy oddycha, czy ma puls i czy naprawdę jest jedynie nieprzytomny. Cokolwiek nie wywnioskowała, spróbowała delikatnie podnieść malca i unieść go na baranach, w końcu nie wiedziała, czy przypadkiem czegoś sobie nie złamał. Pomyślała, że dźwigając dzieciaka na plecach będzie jej łatwiej iść pod górę, bo ostatecznie będzie miała wolną rękę w razie straty równowagi. W tym czasie miała nadzieję, że jelenie dalej są zajęte sobą, a jeśli nie, to że Chirinharu wymyśli jak odwrócić ich uwagę, gdyby nagle postanowiły ich zaatakować.
Gdy podniosła już Akio z trawy i ziemi, zaczęła ostrożnie wspinać się w górę, tam, skąd przyszły, starając się nie zwrócić na siebie niepotrzebnej uwagi leśnych zwierząt. Niech sobie załatwiają te swoje sprawy terytorialne zdala od nich... Więcej z tego szkód niż pożytku. Zabawne... To samo można powiedzieć o rasie ludzkiej, szczególnie teraz, kiedy trwa wojna w Antai. Wcale nie jesteśmy lepsi od zwierząt...
No cóż, choć stwierdzenie to okazało się wyjątkowo trafne, nie był to czas na takie dygresje.
Jeżeli udało im się bezpiecznie wycofać z obszaru walki tych majestatycznych stworzeń razem z Akio, Kaisa wróciła nad rzekę, mając nadzieję, że Chirinharu idzie za nią. Będąc już na spokojniejszym terenie, sprawdziła, czy dzieciak nie miał żadnych poważnych ran. Gdyby tak się zdarzyło, spróbowałaby obmyć ranę wodą z rzeki i zatamować krew białą chustką, którą wcześniej znalazły na gałęzi. Jeżeli jednak malec był cały, Kaisa wzięłaby go z powrotem na barana i ruszyła w drogę powrotną na polanę z wiśnią, tam, gdzie zostawiły biedną staruszkę, wypłakującą oczy w płatki kwiatów.
- Zabieramy go stąd - syknęła cicho do swojej towarzyszki. - Jak coś pójdzie nie tak, spróbuj odwrócić uwagę jeleni...
Wciąż po cichu, uważnie stawiając swoje kroki, Kaisa zeszła na dół, zatrzymując się obok nieprzytomnego dzieciaka, po czym sprawdziła czy oddycha, czy ma puls i czy naprawdę jest jedynie nieprzytomny. Cokolwiek nie wywnioskowała, spróbowała delikatnie podnieść malca i unieść go na baranach, w końcu nie wiedziała, czy przypadkiem czegoś sobie nie złamał. Pomyślała, że dźwigając dzieciaka na plecach będzie jej łatwiej iść pod górę, bo ostatecznie będzie miała wolną rękę w razie straty równowagi. W tym czasie miała nadzieję, że jelenie dalej są zajęte sobą, a jeśli nie, to że Chirinharu wymyśli jak odwrócić ich uwagę, gdyby nagle postanowiły ich zaatakować.
Gdy podniosła już Akio z trawy i ziemi, zaczęła ostrożnie wspinać się w górę, tam, skąd przyszły, starając się nie zwrócić na siebie niepotrzebnej uwagi leśnych zwierząt. Niech sobie załatwiają te swoje sprawy terytorialne zdala od nich... Więcej z tego szkód niż pożytku. Zabawne... To samo można powiedzieć o rasie ludzkiej, szczególnie teraz, kiedy trwa wojna w Antai. Wcale nie jesteśmy lepsi od zwierząt...
No cóż, choć stwierdzenie to okazało się wyjątkowo trafne, nie był to czas na takie dygresje.
Jeżeli udało im się bezpiecznie wycofać z obszaru walki tych majestatycznych stworzeń razem z Akio, Kaisa wróciła nad rzekę, mając nadzieję, że Chirinharu idzie za nią. Będąc już na spokojniejszym terenie, sprawdziła, czy dzieciak nie miał żadnych poważnych ran. Gdyby tak się zdarzyło, spróbowałaby obmyć ranę wodą z rzeki i zatamować krew białą chustką, którą wcześniej znalazły na gałęzi. Jeżeli jednak malec był cały, Kaisa wzięłaby go z powrotem na barana i ruszyła w drogę powrotną na polanę z wiśnią, tam, gdzie zostawiły biedną staruszkę, wypłakującą oczy w płatki kwiatów.