Strona 1 z 2
Dom Byakurena
: 21 cze 2019, o 22:40
autor: Byakuren
Dom jest jedyną rzeczą, jaka pozostała chłopcu po rodzicach. Wiele osób było zaskoczonych tym, że po traumatycznych wydarzeniach, jakich ściany owego przybytku były świadkami, młodzieniec będzie chciał tam powrócić. Dla niego jednakże było to obojętne. Dom był jedyną rzeczą, jaka łączyła go ze szczęśliwymi czasami z przeszłości.
Sam budynek nie jest wyszukany ani nazbyt ekskluzywny. Ot, zwyczajny domek jednorodzinny tak typowy dla japońskiej kultury. Zbudowany na planie kwadratu z pustym wewnętrznym dziedzińcem, na którym znajduje się ogród pełen zieleni i kwiatów. Po wewnętrznej stronie budynku znajduje się również drewniany chodnik, którym dotrzeć można do wszystkich pomieszczeń. Tych z kolei jest sześć. Kuchnia, łazienka i cztery sypialnie. Ich wyposażenie jest proste, ale schludne i praktyczne. Widać gołym okiem, że nowy właściciel nie ceni sobie przesadnie dóbr doczesnych i nad efektowność przedkłada wygodę.
Re: Dom Byakurena
: 22 cze 2019, o 00:56
autor: Shi
Ciekawy dzień
1/15
To był dzień jak co dzień w wiosce Terumi i nikt nie podejrzewał, że stanie się coś niezwykłego. Bo, prawdę mówiąc, nic niezwykłego nie miało się stać. Inna sprawa, że z perspektywy pewnego białowłosego Doko sprawa może wydać się znacznie bardziej interesująca. Ale o tym za chwilę, bo preludium do ciągu niezwykłych wydarzeń. Wszystko zaczęło się tego właśnie słonecznego dnia w wiosce klanu Terumi - a przynajmniej tej części szczepu która władała lawą. Byakuren usłyszał pukanie do drzwi, choć może raczej powinienem powiedzieć - uderzenia wprawiające cały dom w lekkie drganie. Kto lub co był na tyle silny i dlaczego zainteresował się akurat tym domem? A może to po prostu część snu Doko, który drzemał sobie w najlepsze. Bo co niby innego miał do roboty? Oddać się treningom? Zjeść śniadanie? A może zacząć od długiej i relaksującej kąpieli?
Re: Dom Byakurena
: 23 cze 2019, o 22:34
autor: Byakuren
Żaden nowy dzień nigdy nie był taki sam, jak poprzednie z osobna i wszystkie razem. Młody członek klanu Terumi nie zaliczał się do grona śpiochów. Jak w każdy inny poranek, kiedy noc spędzał w domu, zajęty był jedzeniem. Lubił jeść, choć nikt, kto na niego spojrzy, by tak nie powiedział. Szczupły, by nie rzec: chudzielec. Gdyby tylko stracił jeszcze ze dwa czy trzy kilogramy, stałby się przezroczysty, co dla wojownika nie byłoby w sumie takie złe. Kamuflaż nie w kij dmuchał.
Na kuchni cichutko perkotał garnek, spod pokrywki którego unosiła się para, wypełniając całe pomieszczenie całkiem przyjemną wonią, która sygnalizowała, że jako kucharz Byakuren sroce spod ogona nie wypadł. Sam chłopiec z kolei siedział przy stole, spożywając przekąskę, którą przygotował w oczekiwaniu na główne danie. O ile jeść lubił, tak za gotowaniem nie przepadał. Stawał zatem przy kuchni rano i gotował jedno danie, za to w ogromnych ilościach, które miały mu wystarczyć na całe dzień. Nie był wybredny. Jadł, nieważne co, byle było tego dużo.
Płaszcz wisiał przewieszony przez oparcie krzesła. Karwasze leżały na stole. Można by rzec, że ubrany był w strój codzienny, nie licząc wcześniej wymienionych dodatków. Podchodził akurat do kuchni, by zajrzeć do apetycznie pachnącego garnuszka, kiedy do jego uszu dobiegł dźwięk pukania, o ile tak można było ów łomot określić. Nie spodziewał się gości. Wiedział, że wszyscy, którzy go znali, nigdy nie wpadali bez zapowiedzi. Traumatyczne przeżycia z lat szczenięcych sprawiły, że nie przepadał za niespodziankami. Tym bardziej, że i czasy nie należały do tych najspokojniejszych.
Spokojnym krokiem wrócił do stołu, by nałożyć zarękawia. Zabandażowana twarz rozglądała się uważnie. Ruszył w stronę przeciwną do drzwi wejściowych i wyszedł na wewnętrzny dziedziniec. Tam wdrapał się na jednospadowy dach, po którym ruszył w drogę powrotną, zatrzymując się bezpośrednio nad drzwiami i spoglądając w dół. Historia jego rodziny wyraźnie pokazywała, że nawet otwieranie drzwi może być ryzykowne. Dlatego ich nie otwierał. Zimne, niebieskie oczy spoglądały znad zawojów bandaża, wpatrując się w gościa. Chłopiec go nie znał, tak mu się przynajmniej wydawało.
- Kim jesteś i czego tu szukasz?
Pytanie, które padło z ust młodzieńca, nie należało może do najgrzeczniejszych, zamykało jednak kwestie, które go w tej chwili interesowały. Kurtuazja nie była jedną z nich.
Re: Dom Byakurena
: 25 cze 2019, o 18:45
autor: Shi
Ciekawy dzień
3/15
Trzeba było przyznać chłopakowi jedno - nie bawił się w półśrodki i nie dawał osobie pukającej do drzwi żadnego kredytu zaufania. Nie ma co się dziwić takiemu zachowaniu biorąc pod uwagę jego historię, ale o niej dobrze wiedział chłopak i jego znajomi, a nie bogu ducha winny człowiek, który stał teraz przed drzwiami. Sytuacja nie stała się na szczęście
tragiczna, bo Byakuren chciał tylko spojrzeć, kto zakłóca mu spokój, a nie, chociażby, potraktować gościa kunaiem w oko albo wiaderkiem lawy chluśniętym prosto w twarz.
Samo wejście na dach wyszło bez problemu, ale tożsamość pukającego pozostała bez odpowiedzi. Bez wątpienia był to mężczyzna, na pierwszy rzut oka miał trzydzieści, może nieco więcej, lat. Był średniego wzrostu z lekką nadwagą w postaci brzuszka i pulchnej twarzy, a co do ubrań to przypominały one stroje noszone przez tych kupców, którzy byli trochę bogatsi od zwykłego sprzedawcy kapusty. Czuć było od niego jakąś perfumą i słaby alkohol. Lewą rękę miał opuszczona wzdłuż ciała, a prawa dłoń zaciśnięta w pięść po raz kolejny uderzała w drzwi.
Mężczyzna podskoczył ze strachu, gdy usłyszał głos rozlegający się nad jego głową. Najwidoczniej nie był najodważniejszym mężczyzną w Yogan-ryu. Rozejrzał się trochę zamglonym wzrokiem dookoła siebie, aż w końcu zauważył chłopaka. Widok ten trochę go uspokoił, choć nadal wyglądał na takiego, który zaraz zacznie uciekać. Przemógł się jednak i powiedział nieco drżącym głosem. - Dz-dzień... D-d-dobry. Czy Yami jest w domu? -
Re: Dom Byakurena
: 25 cze 2019, o 21:02
autor: Byakuren
Nawet z tej odległości do nozdrzy Byakurena doleciał wyraźny zapach alkoholu, jedynie odrobinę maskowany mocnymi perfumami, których młodzieniec nie był jednak w stanie rozpoznać. Domyślał się, że nastąpiła pomyłka, domysłom jednak daleko było do rzeczywistości, a on, nauczony doświadczeniem całego swojego, co prawda niezbyt długiego, życia nie zamierzał ryzykować bardziej, niż to konieczne. Przykucnął, uginając obie nogi w kolanach, balansując na przedniej części stóp, niczym napięta sprężyna, i opierając się rękami o kolana.
- Osoba, o którą pan pyta, tutaj nie mieszka i nigdy nie mieszkała, o ile mi wiadomo. Może ruszy pan dalej i spróbuje w innych domach znajdujących się przy tej ulicy? O ile ulicy pan również nie pomylił... - burknął.
Krystalicznie niebieskie oczy piętnastolatka wpatrywały się intensywnie w mężczyznę, jakby chciały go prześwietlić na wylot i przejrzeć nie tylko zawartość kieszeni, ale nawet zamiary i myśli, co, niestety, nie było jednak możliwe. Chłopak nie zamierzał jednak rezygnować z przewagi, jaką dawała mu zajmowana pozycja ponad niechcianym jegomościem, tkwił więc na dachu, nie spuszczając z niego wzroku i czekając na reakcję tamtego. Nie ufał ludziom, a pijanym nie ufał w dwójnasób, skoro sami nie wiedzieli, co zrobią za chwilę i na co ich stać, kiedy nie panowali nad funkcjami motorycznymi.
Re: Dom Byakurena
: 28 cze 2019, o 06:33
autor: Shi
Ciekawy dzień
5/15
Obawa czy sama ostrożność przed osobą znajdującą się pod znacznym wpływem była jak najbardziej wskazana, bo nigdy nie wiadomo, co takiemu strzeli do głowy. Inna sprawa, że pan stojący pod drzwiami Byakurena wydawał się być wyjątkowo nieszkodliwy - ale jak dobrze wiemy, pozory mylą. Nie mylić mogła za to reakcja podchmielonego mężczyzny na słowa białowłosego, krótko mówiąc, nie przypadły mu do gustu.
- A-ale jak to?! O... O-ona powiedziała mi! Obiecała mi, że tu się spo-otkamy! - czknął i kontynuował niezrażony. - T-t-taki anioł jak ona nie mogła mnie oszuka... - mężczyzna zamilkł a usta wygięły mu się w podkówkę a w oczach zaszkliły się łzy. Z zaciśniętej do tej pory dłoni wypadła mu jakaś błyskotka i wylądowała na deskach. Czyżby biedaczysko padł po prostu ofiarą przekrętu? Z jednej strony wzbudzał pożałowanie, ale z drugiej, chłopakowi raczej nie uśmiechało się niańczenie dużego dziecka z problemami sercowymi. A może mu się to opłaci? Choć zabandażowany pewnie będzie wolał mieć święty spokój.
Re: Dom Byakurena
: 29 cze 2019, o 16:03
autor: Byakuren
Piętnastolatek spojrzał na mężczyznę z politowaniem wyraźnie rysującym się na twarzy. Nie był ani pierwszym, ani ostatnim, któremu na nosie zagrała kobieta. Chłopcu daleko jednak było do współczucia, szczególnie, kiedy w grę wchodził tak błahy powód jak nabicie w butelkę przez płeć piękną. Ów jegomość powinien spojrzeć na siebie w lustrze i może dotarłoby do niego, czemu kobiety jakoś nie za bardzo uczciwie z nim pogrywają. Choć... z drugiej strony nie mógł przecież wiedzieć, jak prezentowała się owa Yami. W myśl zasady "każda potwora znajdzie swego amatora" mogła przecież wyglądać jak skrzyżowanie placka ziemniaczanego z kulą do kręgli. Pokręcił głową na to wyobrażenie, uśmiechając się do siebie pod bandażem.
- Może po prostu się pomyliła? Nie bierze pan tego pod uwagę? Czasami ludzie mylą numery domów, a nawet nazwy ulic.
Już kończąc swoją wypowiedź, odbił się ze zgiętych nóg, nawet się nie prostując, i zeskoczył na ziemię, dla bezpieczeństwa mając za plecami ścianę. Żywot, jaki wiódł, i doświadczenia, jakie mu dostarczył, sprawiał, że nie rozluźniał się ani na moment, nie pozwalał sobie nawet na jedną myśl typu "może warto temu człowiekowi zaufać, bo mówi prawdę?"
Re: Dom Byakurena
: 5 lip 2019, o 00:23
autor: Ichirou
Misja rangi D
Byakuren
7/15
Sytuacja była z gatunku nietopowych i nie dziwne, że zabandażowany shinobi utrzymywał pełną czujność i poddawał wątpliwościom to, czy aby na pewno wszystko było takim, jakim się wydawało. Nieznajomy mężczyzna wyglądał zupełnie zwyczajne i niezadziornie, a jego skrajnie niska pewność siebie jedynie pogłębiała wrażenie, że stanowił jakiegokolwiek zagrożenia nawet dla pszczółki, która kręciła się w bliskiej okolicy.
Kiedy tylko błyskotka wypadła mu z rąk, schylił się trochę nieporadnie i spróbował wyłowić z trawy cenny przedmiot.
- N-nie, w żadnym w-wypadku. Yami n-nie mo-ogła się po-o... - urwał nieskładną wypowiedź i wyprężył się niczym struna. Nagły zeskok białowłosego mocno go zaskoczył i chyba nawet trochę przeraził. Spojrzał wtedy z lekkim przerażeniem na nastolatka, którego wyczyn był odrobinę ponad to, co potrafił przeciętny zjadacz ryżu.
- O, jest! - odezwał się głośniej, niezwykle uradowany, że odszukał swoją zgubę, która tak naprawdę leżała tuż obok buta. Pochylił się znowu i zgarnął świecidełko, które z bliższa młody shinobi mógł już ocenić jako pierścionek. Całkiem ładny, z białym kamieniem.
- M-może pomyliłem domy? N-nie znam tej dzie-elnicy. Ale g-gdzieś tutaj mieszka, n-na pewno! Mówiła, że n-naprzeciwko jabłoni - oznajmił, chowając pierścionek do kieszeni. Co do samej jego relacji, to faktycznie - gdzieś w okolicach domostwa białowłosego rosła jabłoń. Pomyłka mogła być więc możliwa.
- A m-może pan mi po-omoże? Z daleka sła-abiej widzę. Yami to p-piękna kobieta, blondy-ynka, n-niebiekie oczy! Bardzo p-proszę, odwdzięczę się. Spra-awa życia i-i-i śmierci. - Osobnik wyglądał na mocno zdesperowanego, by odszukać wspomnianą... wybrankę? Relacja, jaka wiązała go z niejaką Yami, nie była jednak tak bardzo istotna, jak sam fakt determinacji. Determinacji wystarczającej na tyle, by w razie wstępnej odmowy ze strony Byakurena napomknąć o możliwym finansowym wynagrodzeniu. Przy takiej wzmiance grubawy osobnik nie omieszkał nieśmiało wstrząsnąć kieszenią spodni, w której to dźwięcznie odezwały się bardzo solidne argumenty - monety.
Re: Dom Byakurena
: 5 lip 2019, o 21:47
autor: Byakuren
Przyglądanie się mężczyźnie, jak zresztą każdemu, kto przebywał pod wpływem takich czy innych mniej lub bardziej legalnych środków, było ciekawą rozrywką, choć na pewno nie zajmowało na dłużej. Wraz ze swą aparycją i niezdarnością, która była wrodzona lub napędzana odczuwanym w powietrzu alkoholem, przypominał niemowlę. Wielkie, niesamowicie brzydkie, pulchne niemowlę. Chłopak patrzył nań jak zahipnotyzowany, uśmiechając się pod nosem zabandażowanymi ustami.
- No trudno zaprzeczyć, że rośnie tu jabłoń. Jednak, jak pan widzi, nie jest to jedyna jabłoń w tej dzielnicy, może jej dom znajduje się przy jakiejś innej? Albo gruszy może? W grę wchodzi także wiśnia...
Nieufna natura chłopaka nie pozwalała mu wziąć pod uwagę, że był to tylko niewinny, zapewne zrobiony w konia, niezbyt atrakcyjny mężczyzna, którego łatwowierność wykorzystała jakaś sprytna kobieta.
- Blondynka? To niezbyt spotykany kolor włosów w tych okolicach, więc nie powinno być trudno jej odszukać - mruknął piętnastolatek, zastanawiając się na głos. - Znałem kiedyś taką jedną blondynkę. Poznałem ją na targu rybnym... albo może na festiwalu noworocznym? Zresztą nieważne! Była piękna. No poważnie. Gdybyś ją pan zobaczył, pomyślałbyś: anioł! Ta twarz, te usta, te włosy! Do tego wysoka. Jaka ona była wysoka! Sięgałem jej w sam raz do odpowiednich rejonów, tak że twarz miałem na wysokości jej krągłości. Przetańczyliśmy kilka godzin, no mówię panu. Świetna zabawa. Na drugi dzień idę ulicą, patrzę, jakiś facet. Myślę sobie, skądś go znam. Ta twarz, usta, blond włosy... Kiedy do mnie dotarło, że mam przed oczami tę super laskę z dnia poprzedniego... No jak to do mnie dotarło, powiem panu, to myślałem, że świat się skończył. Teraz się z tego śmieję, ale wpadłem w prawdziwą depresję. No, ale my tu pitu-pitu, a tam pana sarenka stygnie. Od czego chciałby pan zacząć poszukiwania?
Re: Dom Byakurena
: 6 lip 2019, o 13:31
autor: Ichirou
Misja rangi D
Byakuren
9/15
Niejeden zapewne miałby już dość w połowie monologu Byakurena, jednakże grubawy mężczyzna dość cierpliwie i z zainteresowaniem wsłuchiwał się w jego słowa. Na wzmiankę o blondynce nawet się odrobinkę ucieszył, bo zrobił sobie nadzieję, że być może była mowa o jego wybrance. Entuzjazm u osobnika po chwili zniknął tak samo szybko, jak wcześniej się pojawił. Westchnął cicho, lekko rozczarowany historią, która okazała się nie mieć pozytywnego zakończenia.
- N-nie, nie, Yami to k-kobieta, zapewniam pana! Najbardziej kobieca z k-kobiecych - odparł absolutnie przekonany, choć ta pewność z siebie z dość nieśmiałą postawą i lekkim jąkaniem się tworzyła nieco zabawne połączenie.
- P-pomoże mi pan poszukać jej d-domu? Może trzeba się ro-ozejrzeć za innymi j-jabłonkami - oznajmił, dość ostentacyjnie rozglądając się na boki. Mrużył przy tym niesamowicie oczy, co w połączeniu z informacją sprzed paru chwil sugerowało, że osobnik jest ślepy jak kret.
- B-bardzo proszę o pomoc. Yami nie b-będzie przecież czekać w n-nieskończoność. Odwdzięczę się p-panu, obiecuję - zapewnił, a gdyby dla białowłosego słowna deklaracja była zbyt słabym potwierdzeniem, to dodał, że posiada pieniądze i wyjął kilka monet z kieszeni w ramach dowodu.
W okolicy znajdowało się rzecz jasna trochę drzew i krzewów, ale samych jabłoni aż tak dużo. Z racji wiosny drzewa te były w okresie kwitnięcia, a więc dość łatwo jest było odróżnić spośród pozostałych.
Re: Dom Byakurena
: 7 lip 2019, o 10:22
autor: Byakuren
- To oczywiste, drogi panie, że pańska wybranka to sama kobiecość. Nie śmiałbym nawet sugerować, że może być inaczej. Ale... czy aby na pewno? Podejrzewam, że fatałaszków to z siebie jeszcze nie zdjęła, prawda? Ryzyko zawsze istnieje! Pomyślałby kto, że w dzisiejszych czasach takie rzeczy nie powinny mieć miejsca, a jednak, jak się okazuje, są całkiem powszechne.
Byakuren, słysząc propozycję mężczyzny, zastanowił się nad nią. Nie bez wpływu na jego rozmyślania był widok pieniędzy. Nie potrzebował ich nazbyt pilnie, nie zaprzeczał jednak temu, że pieniądze zawsze mogą się przydać. I przydają się, rzecz jasna. Za darmo żyć się nie da. Nie zastanawiał się zbyt długo, tym bardziej, że samo zadanie nie zapowiadało się nazbyt wyczerpująco.
- Czemu nie? Chętnie panu pomogę, skoro jest pan w rozterce. Nie stracimy na to zbyt wiele czasu, bo, jak widać, dzielnica nie należy do największych. Przejście całej wzdłuż i wszerz zajęłoby może ze dwie godziny, a my, miejmy nadzieję, całej przejść nie będziemy musieli i znajdziemy zgubę wcześniej. Zamknę tylko dom, nigdy nie wiadomo, komu i co może wpaść do głowy. -
To oznajmiając, zostawił mężczyznę samego, by zniknąć na chwilę we wnętrzu swojego przytulnego gniazdka. Obszedł szybko całe mieszkanie, upewniając się, że wszystkie okna są zamknięte, na kuchence ogień wygaszony i że nic się z domem pod jego nieobecność złego stać nie może. Kiedy był już tego pewny na tyle, na ile tylko się dało, wyszedł na zewnątrz.
- No, to ruszamy! Najlepiej zacząć stąd i posuwać się przed siebie. Gdyby coś było wcześniej, to zauważyłby to pan w drodze tutaj, ale na koniec przeszukamy i okolice, z których pan przybył. Proszę bardzo, pan przodem - zaproponował kurtuazyjnie młodzieniec, choć po prostu nie chciał się odwracać tyłem do obcego człowieka. Paranoja? Być może.
Re: Dom Byakurena
: 7 lip 2019, o 11:39
autor: Ichirou
Misja rangi D
Byakuren
11/15
- D-dziękuję - wydukał, a przez jego pełen zakłopotania wraz twarzy przemknął uśmiech. Wyraźnie się ucieszył. Wyglądał na tak nieporadnego, że gdyby nie Byakuren, to sam by sobie pewnie nie poradził.
- P-przodem? A-ale j-ja nie wiem k-którędy - odparł skołowany, a potem wziął głęboki oddech i rozejrzał się po okolicy, mocno mrużąc oczy.
- N-no to może t-tędy - zaproponował bez żadnej większej refleksji, wskazując na pobliską drogę. Jeżeli białowłosy bardzo się upierał, to grubawy osobnik szedł jako pierwszy, ale trzeba przyznać, że wtedy przy każdym zakręcie lub rozwidleniu trasy miał ogromny problem z dokonaniem decyzji. Swoim zachowaniem nie budził jakichkolwiek podejrzeń. Nie łypał wzrokiem w jakiś dziwny sposób na Byakurena, nie wykonywał też żadnych dziwnych ruchów. Po prostu błąkał się we mgle. Jeżeli więc młody shinobi wciąż się nie kwapił z przejęciem inicjatywy, to był zmuszony łazić w bardzo ślimaczym tempie i znosić niezdecydowanie swego towarzysza.
Prędzej lub później, z naciskiem na znacznie później, jeżeli grubasek cały czas prowadził, zabandażowany shinobi dostrzegł w oddali spora jabłoń. Drzewo takie samo, jakich wiele napotkał podczas swojej aktualnej wędrówki, tyle że przy nim stały dwie osoby.
Jedną z nich była blondynka , bardzo atrakcyjna i z pewnością budząca pożądanie wielu mężczyzn, natomiast drugą był wysoki osobnik . Prowadzili bardzo żywą dyskusję, a może i nawet kłótnię, bo oboje wymachiwali rękoma na wszystkie strony i widać było, że atmosfera między nimi jest napięta. Ba, w pewnym momencie osobnik nawet złapał kobietę za rękę i trudno powiedzieć, czy sytuacja nie rozwinie się jeszcze w ostrzejszy sposób.
Zleceniodawca rzecz jasna o tym nie widział. Jeżeli wyłapał jabłonkę gdzieś w oddali, to mógł dostrzec co najwyżej jakieś rozmazane plamy przy niej.
Re: Dom Byakurena
: 7 lip 2019, o 16:19
autor: Byakuren
Jeżeli jest coś pozytywnego, czego niewolnicze życie nauczyło Byakurena, była to na pewno cnota cierpliwości. Zdawać by się mogło, że chłopcu nigdy donikąd się nie śpieszy. Nigdy nikogo nie poganiał. Nie wydawał się zniecierpliwiony. Potrafił zupełnie nic nie robić całymi godzinami, po prostu siedząc i patrząc w niebo. Wieloletnia gehenna związana z uwięzieniem i przebywaniem w niewielkiej celi, gdzie nie miał ani się do kogo odezwać, ani co robić, sprawiły, że jego charakter, mimo młodego wieku, był zahartowany niczym stal. Dlatego teraz, mimo widocznego niezdecydowania cuchnącego alkoholem grubcia, w ogóle się nie irytował tempem poszukiwań. W końcu to nie jego celem było znalezienie kobiety, a celem owego mężczyzny. Skoro w zleceniu nie było mowy o pośpiechu, Byakuren nie zamierzał się śpieszyć. Szedł więc powoli, z rękami założonymi za głowę, rozglądając się na boki i za siebie w poszukiwaniu jakiejkolwiek jabłoni, która mogłaby wskazywać przynajmniej miejsce, gdzie potencjalnie przebywa owa zaginiona piękność.
W końcu też ich żmudne, o ile można tak to określić, poszukiwania zostały zwieńczone niewielkim sukcesem. Na trasie ich marszu pojawiła się jabłoń, widoczna już z daleka, pod którą zauważyć się dało... no cóż, kogoś. Kim byli owi kogosie, okazało się po kilku kolejnych chwilach, kiedy podeszli jeszcze bliżej.
- Ja bym na twoim miejscu traktował kobiety jak gentleman, kolego, inaczej może stać ci się coś złego. Możesz, dla przykładu, zachorować - mruknął Byakuren, zwracając swe lodowoniebieskie oczy na wysokiego mężczyznę - na niedobór wapnia w kościach, a od tego tylko krok do połamanych kończyn. Czy tej kobiety pan poszukiwał? - spytał, zwracając się do towarzyszącego mu grubaska.
Re: Dom Byakurena
: 7 lip 2019, o 19:25
autor: Ichirou
Misja rangi D
Byakuren
13/15
Sytuacja między duetem przy drzewie stawała się coraz bardziej napięta z upływem każdej kolejnej chwili. Podchodząc do miejsca burzliwego spotkania, Byakuren mógł ujrzeć nie tylko zalążki szarpaniny, ale usłyszeć też kłótnię. Oboje byli wzburzeni, ale mężczyzna znacznie bardziej i to on w tym przypadku na pierwszy rzut oka wydawał się być agresorem. Spierali się o coś. Brunet posądzał blondynkę o spotykanie się z innymi mężczyznami, ta natomiast odpierała wszelkie zarzuty i oskarżała faceta o śledzenie jej.
I wtedy do kłótni wtrącił się białowłosy, który skierował pogróżki do rzekomego agresora. Jeżeli chłopak liczył, że w ten sposób poskromi nieznajomego, to mocno się przeliczył, bo efekt był zupełnie odwrotny. Gość jeszcze bardziej się wkurzył i łypnął niemiłym spojrzeniem na intruza.
- T-tak, poznałem p-po głosie - odezwał się cicho speszony grubasek w międzyczasie.
- Spieprzaj, nie twój interes - warknął głośno wkurzony jegomość, odpychając przy tym szarpiącą się z nim dziewczynę. Zrobił to na tyle mocno, że miotnął ją do tyłu, przez co ta boleśnie przywaliła plecami o znajdującą się za nią jabłoń.
Wtedy stało się coś, czego nikt się nie spodziewał. Tuż po uderzeniu, blondyna puffnęła w charakterystyczny sposób i diametralnie zmieniła swój wizerunek, przeobrażając się w dosyć młodego chłopaczka .
- Co do kurrr... - wypuścił z ust zdezorientowany agresor, a i nawet nieporadny grubasek zorientował się chyba, że coś jest nie tak.
Re: Dom Byakurena
: 8 lip 2019, o 09:38
autor: Byakuren
Na pierwszy rzut oka widać było, o co chodzi, a raczej - w tym konkretnym przypadku - słychać. Chłopiec szybko ogarnął, na czym rzecz polega. Jak to zwykle bywa w podobnych sytuacjach, kiedy w grę wchodzi zdumiewająca, bądź co bądź, kobieca uroda, pojawił się równie zazdrosny mężczyzna. Być może, na co wskazywało jego zachowanie, chorobliwie zazdrosny, a to już było szkodliwe, tak dla niego samego, jak i osób w otoczeniu, szczególnie samej zainteresowanej. Byakuren, wrażliwy wielce na krzywdę niewieścią, nie mógł się temu bezczynnie przyglądać.
- Zabawiasz się, drogi panie, w rękoczyny na środku ulicy, jest to więc sprawa każdego, kto to widzi i, przede wszystkim, słyszy. Nie każdy miałby chęć zareagować, wszak gówna się nie rusza, bo śmierdzi, ale stać z boku i patrzeć moje czułe serce mi nie pozwala - burknął buńczucznie.
Nie zaskoczyło go również to, że mężczyzna nie wydawał się być zbytnio jego groźbą przestraszony. Nie pierwszy byłby to raz, kiedy go zignorowano, czy wręcz nie zauważono. No i trudno się temu właściwie dziwić. Wyrósł tak, że klękajcie narody, a ważył tyle, że przy wietrznej pogodzie powinien kieszenie napychać kamieniami. Nic zatem dziwnego, że nie robił na nikim wrażenia. Już miał poprzeć swoje słowa odpowiednimi, pasującymi do gentlemana czynami, kiedy cała sytuacja obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni.
- Wygląda na to - wysapał, próbując zachować powagę i nie wybuchnąć śmiechem - że ktoś tu znalazł niezły sposób na zarobienie trochę grosza. W sumie całkiem cwane. Podszywać się pod piękną kobietę i obietnicami rajskich rozkoszy wyłudzać od napalonych samców drobne upominki. Kilku takich zaślepionych nieboraków i można się dorobić. Jak pan widzi, owa anielska piękność to jakiś podrostek, więc chyba ślubu nie będzie - zwrócił się białowłosy do swego zleceniodawcy.