Myślał dokładnie tak samo jak Diaboł - podróż na czymś, co w każdej chwili może wybuchnąć i całkowicie pogrzebać szansę na wygraną. Mieli stanowić główny front, nomen omen elitarne oddziały, które miały wykończyć głowę tej całej szajki. Odetnij łeb, a członki nie będą wiedziały w którą stronę machać, padną same, bezsilnie szamocząc się w śmiertelnych drgawkach. Ten oddział jednak mógł zostać pogrążony w tak prosty sposób. Samuraj wydawał się być pewny możliwości swoich, jak i Dohito, jednak Sabaku podchodził do tego z dystansem. Przypadkowe trafienie katonem i puff, gliniany ptak rozpadnie się w pył razem z podróżującymi na nich shinobimi - nie ważne czy samuraje, czy ktokolwiek inny. W powietrzu nie masz tyle mobilności, Twoje ruchy i widoczność są ograniczone. Nawet piaskowa chmurka nie pozwalała na spojrzenie co jest tuż pod nią, a co dopiero gliniany twór. Piękny pokaz siły panie samuraju, ale tym sposobem daleko nie zajdziesz. Z demona, który ma siać postrach bardzo łatwo stać się pośmiewiskiem, a od tego już bardzo blisko do porażki. Może byli zbyt wycofani, nieufni? Jednak zadawanie pytań było najlepszym sposobem jak poprawić istniejący już plan. Rozwiązań jednak było mało, a czas nie był po ich stronie.
-Dołączę do was na gliniane Twory, niech jeden z Sabaku będzie blisko grupy w razie czego. Przy lądowaniu wytworze swoją chmurę, ewentualnie dla kogoś, kto będzie w tarapatach. Tak chyba będzie najbezpieczniej - rzucił lekko niepewny i to nie dlatego, że przypomniało mu się, że chmurka to w sumie nie wzbije się tak wysoko, jak mogą zrobić to gliniane ptaki Dohito. Skądże znowu, przecież to wszystko miał zaplanowane, tylko że jakoś tak wolał sprawdzić jak wiele inni wiedzą na ich temat HAHA przechytrzeni w bardzo mroczny sposób... Wracając jednak do tematu, czas ruszać dziadku, bo ten sam czas nie będzie czekał wieczność. W końcu jednak mogli wyjść na zewnątrz, na świeże powietrze, gdzie Kuma odetchnął pełną piersią. Sabaku nie byli stworzeni do życia pod ziemią, byli przyzwyczajeni do ch...olernie złych warunków pogodowych, więc w sumie nic im nie przeszkadzało. Ale ścisk, duchota, ciemność to było coś przytłaczającego, to było dalekie od bezpiecznego schronu, to jak pułapka, z której wyjście mogło być jeszcze gorsze.
Rozejrzał się gdzie w ogóle są, bo w sumie jego prośba o plan okolicy chyba poszła w niepamięć. W sumie i tak mieli walczyć w tym forcie, o którego rozkładzie wiadome było tyle, co nic, więc co za różnica? Chętnie by sobie obecnie zapalił, ale nie będzie mógł się przy tym odprężyć tak jak lubił, nie będzie mu dane udać się na chwilę na bok, przymknięcie oczu, poczucie tego błogiego stanu, gdy nic nie musi, czas płynie wolno, wlecze się wręcz jakby nie chciał już nigdy więcej nie ruszyć znowu normalnym tokiem.
-Ktoś tam musi być, ale śpiesz się, bo przepadną Ci najlepsze kąski - rzucił do Diaboła świtu i wzruszył ramionami, by w końcu wsiąść na jednego z ptaków stworzonych przez Dohito. Nie wychylał się, siedział spokojnie pozwalając, by wiatr obmywał jego twarz przyjemnymi, zimnymi strugami. Dopiero po pewnym czasie zauważyli dym, coś chyba szło inaczej, niż to było przewidziane. Teraz jednak trzeba było czekać na działanie Diabołka i na kolejne ruchy. Już coraz bliżej do ostatecznego starcia, do konfrontacji, która miała przesądzić o wszystkim. Odruchowo spiął się w sobie, sprawdził czy wszystko ma na miejscu, jego chakra sama zaczęła krążyć nerwowo, jakby chciała już, chciała szybciej. Piasek już niedługo miał się pokryć szkarłatem.
KP
Ukryty tekst
Ekwipunek:
Ukryty tekst
Chakra i techniki:
Ukryty tekst