Strona 1 z 7
Gdzieś w mieście
: 6 kwie 2018, o 10:10
autor: Hayami Akodo
Proste, krzyżujące się ze sobą uliczki Saimin nie są zbyt...konkretne. Każdego dnia przynoszą one nowe szczęścia lub nieszczęścia, nowe dramaty i dylematy ludzi, którzy wokół nich mieszkają. Domy przy tych ulicach są bardzo różne; jedne bogatsze, inne biedniejsze, sporo tutaj sklepów i innych instytucji usługowych, czasem zdarzy się skromniejszy motelik dla gości odwiedzających osadę rodu Yamanaka, ale generalnie większe instytucje koncentrują się w centrum; tutaj jedynie rozgrywają się ludzkie historie.
Re: Gdzieś w mieście
: 10 kwie 2018, o 14:32
autor: Yamanaka Hajime
Idąc ulicami wioski, Hajime w ciele młodego mężczyzny zerknęła w stronę idącej obok Inoshi.
Chodźmy do szpitala. Tam zostawimy ciała i... - tutaj dziewczyna zerknęła na małą Seri, z którą nie wiedziała co zrobić. Dziecko nie miało już do kogo wrócić, sama raczej nie byłaby w stanie sobie poradzić więc pojawiał się dość spory problem.
Udamy się do władz wioski. Oni będą wiedzieli co z tym wszystkim zrobić. - dodała męskim głosem wydobywającym się z przejętego ciała młodego Uchihy.
Z wami wszystko w porządku? Nie potrzebujecie pomocy medyka kiedy będziemy już w szpitalu? - spytała młoda Yamanaka, mając nadzieję że usłyszy przeczącą odpowiedź i wszystko pójdzie już jak z płatka. Ten dzień był już wystarczająco obfity w emocje i niebezpieczeństwa, dlatego byłoby miło wreszcie położyć się w łóżku, odpocząć i mieć świadomość że nikt już nie czyha na życie członków rodu Yamanaka.
Re: Gdzieś w mieście
: 11 kwie 2018, o 17:21
autor: Yamanaka Inoshi
Misja rangi C - 41/...
- Hajime, Inoshi Yamanaka - - Rok 384 - Lato -
[/color][/b]
" Trwoga. Poważne decyzje! "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=y2juBsz78gw [/youtube]
Niczym dziwnym było zmęczenie które ogarnęło czternastolatkę. W końcu, sporo się działo. Wulkan emocji w postaci Seri napawał ją uśmiechem, nie było to jednak nic takiego co mogłoby konkurować z wspaniałym materiałem i miękką poduszką łóżka. W końcu uśmiechem nie zwalczymy zmęczenia i wiedziała o tym i blondynka. - Czy to już koniec tego całego zamieszania? Kiedy w końcu będę mogła iść do domu... - Rozmyślała, tak od niechcenia właściwie bo były to takie myśli których w tej chwili nie kontrolowała, same wpadały jej do głowy. Miała już dość. Mimo wszystko nie popadła w swoje własne objęcia otoczona mrokiem snu... Chciała, lecz nie potrafiła. Słyszała jak starsza od niej Hajime , wraz z młodszą dziewczyną przygotowują plan, był on nawet dobry, zabrać zwłoki Uchiha ze sobą, nie wiedziała po co, nie chciała się tym aspektem nawet interesować, słuchała się starszej koleżanki niczym młodsza Seri , przecież... W dalszym ciągu wypadało wykonywać polecenia starszej, bardziej doświadczonej Yamanaki.
Myśl o nadchodzącym powrocie do wioski cieszyła blondynkę, pozostałe dwie pewnie też, był przecież środek nocy a słońce powoli wschodziło szykując się do z prezentowania im kolejnego, długiego dnia. Noc powoli opuszczała wzgórza Soso a co za tym idzie również i ciemny las w którym się znajdowały. Po pewnym czasie Hajime była gotowa więc i młodsza musiała również być. Zadziwiająco silne było ciało czarnowłosego chłopaka które przejęła starsza dziewczyna. Ciężko było jej to zrozumieć jednak w dalszym ciągu czuła wzmożony niepokój w obecności ciała przejętego przez starszą. Nie potrafiła tego wytłumaczyć, lecz po prostu coś jej nie pasowało. Wiedziała jak działa ta umiejętność, mimo, że sama nie potrafiła jej stosować. Nie zmieniało to faktu, że ciężko się przestawić, w końcu obok niej idzie obcy facet z bronią w ręku. Gdy plan był niemal wprowadzony w życie Inoshi zrozumiała jedną rzecz, a mianowicie nie pasowało jej to, że czarnowłosy tak kurczowo trzyma tę kusari-gamę. Może to zazdrość, a może co innego. W końcu również potrafiła w pewnym stopniu taką bronią się posługiwać. Jedna z nielicznych rzeczy z którymi jeszcze sobie radziła, chociaż trochę. - Hajime , skoro i tak musisz nieść dwóch, ja to wezmę... - Chwyciła za łańcuszek na broni niewinnie, licząc, że ta zwolni uścisk i pozwoli jej ją wziąć. W końcu potrzebowała wolnej dłoni na przeniesienie pozostałych.
Wykonywanie poleceń Hajime nie przychodziło jej z trudnością, zdecydowała przecież na początku, że będzie się jej słuchać, decyzja a wykonanie to jednak dwie różne rzeczy. W pierwszej chwili miała przenieść ciało dziewczyny do wioski, niby nic trudnego i spróbowała ją uradzić. Ku swojemu zaskoczeniu i rozczarowaniu nie mogła, nie potrafiła. Nie była wystarczająco silna by targać ze sobą nieprzytomne ciało starszej kuzynki gdy ta w ciele chłopaka niesie dwa pozostałe. Po wielu próbach musiała się poddać ku swojemu ogromnemu rozczarowaniu. Wtedy doszło do modyfikacji planu, nowo powstała Uchiha wzięła na swoje barki siebie oraz jednego z pokonanych przeciwników. Jedno z ciał musiało zostać na miejscu... Nie miały innego wyjścia, niespodziewane lecz co innego mogły zrobić. Nim jednak do tego doszło Inoshi postanowiła nieco schować ciało, bała się, że ktoś znajdzie je w lesie, przeciągnięcie go pod jakiś spory krzak za którym mogłaby go schować wydawało się, może i bezcelowe jednak liczyła, że odsunięcie ciała od obozu... Może się opłacić a może to był po prostu była to jedna z tych dziwnych myśli i pomysłów na które wpada się od czasu do czasu, nie wiedzieć czemu. Fakt, nieco się przy tym zmęczyła i trudno było to ukryć, był on w końcu cięższy od koleżanki. Robiąc to wszystko nie wiedziała czego się spodziewać, przecież to był pierwszy raz kiedy znalazła się w takiej sytuacji, oni przecież byli martwi, stawali się zimni, albo i byli już od dawna? Nie wiedziała, nie myślała. Ta cielesna bezwładność i jej własna nieporadność w tej sytuacji sprawiały, że jej niepewność rosła, przecież ciąganie tego ciała jak worka kartofli nie było zwykłe, codzienne, dotykanie martwych dłoni czy przedramion również, Dotykanie martwego, bezwładnego ciała, nie było to przyjemne, a przynajmniej dla niej.
[/color][/b]
" Zwiastun niepokoju. "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=li05DqE ... 1&index=56 [/youtube]
Po parunastu minutach i rzuceniu ostatniego spojrzenia w kierunku pozostawionego przez nich obozu odwróciła się i zaczęła maszerować w kierunku czekającej na nią grupki. Objęła się nieco spoglądając ku ziemi. W tej samej chwili przypomniała sobie o grobie który wykopał Senji , zrobił to zadziwiająco szybko, prawie jakby był w jakimś transie, nie dawało to jej spokoju, ani tym bardziej nie pozwoliło o tym zapomnieć. Nie był to zwykły dzień, ani też noc, w powietrzu krążyło coś niezwykłego już od samego rana. - Dlaczego... Co mu się stało... Mieliśmy szczęście, oboje - Wzięła głęboki oddech wracając na chwilę do sytuacji która mogła zmienić jej życie i ją samą na zawsze. Maszerowała dalej zbliżając się do swoich, gdy dotarła na miejsce to prawdopodobnie wszyscy ruszyli. Rzuciła drobny uśmiech do młodszej Yamanaki jednak, nie był on szczery, a wymuszony, ostatecznie nie była zbyt zadowolona z wyników tego co się stało w obozie, ani też z nie mogła przestać myśleć o tym co się mogło stać, wstydziła się, bardzo się wstydziła tego co zrobiła i do czego mogło to doprowadzić, z drugiej jednak strony wiedziała, że gdyby nie to, mogłoby być gorzej...
Gdy poruszali się przez las w cieniu iglastych drzew ta zerkała w stronę chłopaka przyglądając się jego poczynaniom, szła nieco z tyłu, nie czuła się swobodnie ani przy Hajime która przybrała ciało martwej Uchihy, ani obok wcześniej wspomnianego Senjiego . - Dlaczego on cały czas to szepcze... DLACZEGO!? Martwi mnie to, niepokoi... - Nie potrafiła oderwać od niego wzroku, wręcz bała się go, szczególnie gdy rozpamiętywała co zrobił tym bardziej teraz gdy jeszcze nuci tę piosenkę idąc pośród nich. Niemal się trzęsła wyprowadzona z równowagi. Droga wyraźnie się jej przedłużała, wlokła nogę za nogą nie zapominając o zmęczeniu. Zdecydowała się iść nieco bliżej starszej kuzynki, w końcu łatwiej było przełknąć jej działanie klanowego Jutsu niżeli śpiewki towarzysza. W pewnej chwili złapała starszego Uchihę za rękaw kierując do niego kilka słów. - Hajime-chan... Ja, nie... Ty właściwie, właściwie - Westchnęła, bo tak naprawdę nie wiedziała nawet jak to powiedzieć, w końcu nie łatwym jest przyznać się do swojej beznadziei. - Dlaczego to takie trudne? No dlaczego? - Rzuciła w myślach, do siebie, w końcu wiedziała, że nikt nie odpowie jej na to pytanie. - Nie potrafię wykonać Shintenshin no jutsu... - Zacisnęła z wyraźnym wstydem, może nawet i zażenowaniem oczy by nie musieć wpatrywać się w nieznaną sobie twarz która przyjęłaby mimikę starszej kuzynki. Przetarła lekko oczy, odwracając wzrok, spoglądając najpierw na Seri , by zaraz przewrócić go na ziemię po której stąpały. Były już blisko wioski, więc dojrzała i ją z miejsca w którym się znajdowały.
[/color][/b]
" Dwie złe decyzje... "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=quXKJUdFvo0 [/youtube]
W niedługim czasie znalazły się przed bramą wioski, wszystkie trzy Yamanaki i towarzyszący im nucący chłopak. Poruszając się ulicami pod osłoną nocy zdały sobie sprawę z tego, że nie wiedzą właściwie gdzie powinny iść... Hajime zaproponowała szpital, Inoshi tylko skinęła głową w pierwszej chwili by zaraz zatrzymać się niepewnie. - A co z nim? - Wiadomo było, że chodzi jej o ich towarzysza podróży. Nie spojrzała nawet na niego, wolała unikać kontaktu wzrokowego z tym nieco przerażającym chłopcem. - Mam nadzieję, że nie będę musiała się z nim nigdzie wybierać... Już wystarczająco mnie przeraża... - Chwyciła się wtedy lewą ręką za drugą na wysokości łokcia przerzucając wzrok na małą przyjaciółkę, a potem na geko-chan'a. - A może ją odprowadzę i wtedy... Może... Spotkamy się w szpitalu? - Z niewiadomych innym, a wiadomych jej powodów czekanie na reakcję Hajime sprawiało, że ta denerwowała się strasznie, niby nic wielkiego, zwykłe pytanie, a jednak oznaczające wiele, bo jednocześnie chęć zdobycia chwili dla siebie, zapomnienia o całej tej sprawie była równie wielka co chęć zakończenia wszystkiego jak należy. Z drugiej strony nie wiedziała z kim konfrontację woli, czy z ciotką małej, czy może włączyć się w wytłumaczenia w szpitalu. Jedno było pewne, w obecnej chwili nie chciała wracać do wydarzeń w obozie.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Myśli - Mowa
Re: Gdzieś w mieście
: 15 kwie 2018, o 20:35
autor: Yamanaka Hajime
Powrót do osady z założenia powinien być czymś przyjemnym, kojarzącym się z końcem nieprzyjemności, nerwów i nadejściem spokoju, ukojenia i radości. Niestety z pewnym względów Hajime nie była w stanie odczuwać żadnych podobnych temu emocji z powodu niemrawej dwójki wlekącej się tuż obok. Początkowo dziewczyna starała się ignorować niektóre zachowania, które uważała za zbędne i nawet lekko denerwujące, ale wreszcie nawet u tej zazwyczaj cichej dziewczyny cierpliwość zaczęła się kończyć. Kiedy wszyscy jeszcze szli ulicami wioski w kierunku szpitala, Inoshi wspomniała o tym że nie jest w stanie wykonać podstawowej techniki klanowej. Dla Hajime było to zwykłe użalanie się nad sobą i miała ochotę wygarnąć blondynie, żeby zwyczajnie wzięła się w garść i zaczęła trenować. Po chwili Hajime ugryzła się w język i wymamrotała jedynie nieswoim głosem - To nie takie trudne. Wymaga czasu. - i dalej kroczyła niosąc zwłoki w kierunku szpitala.
Teraz kiedy Hajime zauważyła już jakim mniej więcej typem człowieka jest nieznajoma Inoshi, była wręcz zaskoczona tym, że młodsza Yamanaka odważyła się w ogóle pojawić, uczestniczyć w walce albo chociaż wziąć od niej niebezpieczną broń jaką była Kusarigama.
Zapewne cała droga aż do szpitala minęłaby w tak względnie spokojnej atmosferze, gdyby nie kolejny popis młodszej blondynki, która postanowiła zawinąć dupę w troki i zostawić Hajime samą ze wszystkim. W tej chwili Hajime w ciele młodego Uchihy zatrzymała się i puściła trzymane ciała na ziemię. Czarne oczy zwróciły się w stronę Inoshi i Hajime przemówiła ponownie nieswoim głosem.
Ty wołowa dupo... Całą drogę słucham twoich postękiwań i wzdychania. Weź się w garść! Wygrałyśmy, to koniec! Teraz powinnaś albo się cieszyć, albo zamknąć gębę i wziąć się za trening! Nie umiesz wykonać Transferu Duszy?! To na co do cholery czekasz?! Zamiast użalać się nad sobą i szukać wymówek jak odprowadzenie Seri do domu, powinnaś od razu biec na pole treningowe i ćwiczyć aż stracisz przytomność! Tak! Dobrze słyszałaś! - Hajime na chwilę się zatrzymała, sama nie była w stanie uwierzyć w swój nagły wybuch, ale skoro powiedziała A, musiała powiedzieć też B.
Teraz razem ze mną i z tymi dzieciakami pójdziesz do szpitala, odstawimy te ciała, zostawimy tam dzieci żeby ktoś się nimi zajął, a później osobiście przypilnuję żebyś opanowała Shintenshin no Jutsu. I nie licz na taryfę ulgową, nie licz na miły i przyjemny trening! Już ja ci pokażę kiedy człowiek może w ogóle pomyśleć o tym, żeby narzekać! - po tych słowach ciało Uchihy schyliło się by podnieść niesione wcześniej zwłoki i ruszyć w dalszą drogę do szpitala.
Re: Gdzieś w mieście
: 15 kwie 2018, o 22:30
autor: Hayami Akodo
TRYB MG - MISJA DLA YAMANAKI HAJIME I YAMANAKI INOSHI RANGI C (GRUPOWA, PO FUZJI)
"A song of night and flower"
HAJIME I INOSHI:
Kusarigama, którą zdobyłyście, ma trzy metry długości - dokładnie trzy, żadnych dziewięć po przecinku. Jest więc poręczna i na tyle dobra, by Inoshi mogła jej swobodnie używać. Broń trafia wprawdzie bezpośrednio w jej drobne ręce, niebezpieczna i ostra, gotowa do użycia, ale wściekły Uchiha...oh wait, wściekła Hajime wybiera sobie idealny moment, żeby teraz zacząć ci wygarniać wiele rzeczy: słabość, jęczenie, marudzenie, wręcz tchórzostwo. Pada sakramentalne: wygrałyśmy, to koniec.
Tia...Najprościej uznać coś za pewnik. Stwierdzić, że to już koniec. Że to...ostatnia strona opowieści, którą same stworzyłyście. Lecz hej, mimo wszystko w tej swojej jedynce, w kaburze na pasie i w torbie dźwięczą ci pogodnie shurikeny - dokładniej mówiąc, 2 shurikeny i 1 kunai, które zabrałaś z naznaczonego klątwą kwiatów i mroku miejsca obozowania.
W sumie to ciekawe: Hajime zyskała dla siebie nowe ciało pełne możliwości, nową znajomość i nowe perspektywy, ty dostałaś shurikeny i kunaie a Seri otrzymała miano shinobi, w które tak łatwo uwierzyla. Czyli waszym łupem jest broń, kłamstwo, iluzja i rzeczywistość, która już nigdy się nie odtworzy; na zawsze zapamiętacie tą przerażającą pieśń kobiety, scenę matkobójstwa popełnionego w mdlącym zapachu i blasku księżyca, straszliwe wyzwanie rzucone miastu i światu. Urbi et orbi?
Możliwe.
Senji milczy. Patrzy na ciebie, wciąż głucho, do zachrypnięcia, nucąc tą samą melodię, te same opromienione ciszą słowa; ty, Hajime, jak zawsze oceniasz wszystko zbyt szybko. Przecież to nie Seri-chan, mała, śliczna blondyneczka tuląca w wątłych ramionach śpiącego gekona, została sierotą w wyniku ostatnich wydarzeń; to nie Seri straciła matkę, babcię i ciotki w wyniku przerażającej rzezi, o której wiecie jedynie wy i drzewa - to on , nie ona , padł ofiarą przepięknej, letniej nocy.
Snu nocy letniej.
Przestał już śpiewać, po prostu milczy, idąc obok.
Może tak jest najlepiej dla wszystkich.
Przed wami rysuje się już wizerunek szpitala. Zaczyna świtać.
Czy tak zaczyna się nowy dzień?
_________________________________________________________________________________________________________
zt dla Hajime, Inoshi i NPC do szpitala
Re: Gdzieś w mieście
: 28 maja 2018, o 16:14
autor: Inoyū
Nie pamiętała, kiedy ostatnio było jej aż tak cholernie zimno.
Zautomatyzowanymi ruchami opatuliła się jeszcze szczelniej narzuconym niedbale na grzbiet kawałkiem materiału, który aktualnie miałby służyć dziewczynie jako ochrona przed siarczystym mrozem całkowicie przez nią zlekceważonym i sprowadzonym do rangi co najwyżej orzeźwiającego zefirku; to już kolejny raz, gdy nie była w stanie prawidłowo ocenić panującej na zewnątrz aury i ubrała się nieodpowiednio. Pomimo tego, że lodowaty wiatr nieprzyjemnie szczypał jej lekko zaróżowione od zimna policzki, a szczęki zaciskały się boleśnie w reakcji na wszystkie te niezbyt komfortowe doznania, bynajmniej nie dała po sobie poznać, że ma już dosyć; wyprostowała plecy jeszcze odrobinę, krocząc dumnie po ulicach Saimin, oznajmiając swoją obecność donośnym klekotem swoich drewnianych bucików.
Kierowana przede wszystkim głodem oraz brakiem chęci zrobienia sobie czegoś do jedzenia własnoręcznie, zboczyła z głównej drogi przecinającej osadę, by, po krótkim włóczeniu się bez żadnego celu i próbie wyszukania w miarę dogodnego miejsca, zatrzymać się na dłuższy moment przy niewielkim kramiku prowadzonym przez – osądzając po całkiem sporych bruzdach na facjacie oraz zgarbionej sylwetce - dość wiekowego mężczyznę. Wymieniwszy z nim kilka obowiązkowych uprzejmości, nabyła u niego najbardziej podstawowy rodzaj onigiri złożony wyłącznie z samego ryżu i nori, po czym ruszyła ponownie przed siebie, co jakiś czas pakując do ust ryżowe kawałeczki. W drodze powrotnej jakże przypadkowo mijała wizualnie niezbyt spektakularny i raczej niezapierający tchu w piersiach budynek biblioteki, który najwyraźniej został całkowicie zapomniany przez mieszkańców. Cóż, sama Inoyū również przyczyniała się do aktualnego stanu rzeczy – stopa albinoski nigdy jeszcze nie przestąpiła przez próg dosłownie żadnej publicznej biblioteki. Dotychczas uznawała za całkowicie wystarczające całkiem pokaźne zbiory wszelkich ksiąg i książeczek znajdujące się w jej domu.
Zatrzymała się przed nią na dłuższą chwilę, pakując do ust ostatni kawałek onigiri. Może czas poszerzyć nieco swoje horyzonty?
Z błyskiem w oku i lekką niepewnością zdecydowała się w końcu wślizgnąć przez niedomknięte drzwi, by, uprzednio jeszcze wyjaśniając sprawującej pieczę nad tym miejscem młodej kobiecie, że nie, wcale nie chce zrobić niczego podejrzanego i sama nie wie, dlaczego się tak zakrada, a tak właściwie, to chce tylko poprzeglądać sobie książki , zacząć przemykać ze zdezorientowaniem między wysokimi regałami. Z jakiegoś niewyjaśnionego powodu uwagę Yamanaki przykuł dział poświęcony w całości botanice. Mimo płynącego we krwi jej rodu umiłowania do sadzenia kwiatków, pielenia ogródków, wykonywania uroczych bukiecików i szeroko pojętej florystyki, Inoyū w ramach wyjątku potwierdzającego regułę nie podzielała tego zainteresowania z najmniejszym stopniu. Roślinność dzieliła przede wszystkim na ładne kwiatki i brzydkie chwasty. Nic szczególnego, co mogłoby ją zająć na dłużej niż kilka minut pooglądania czyjegoś ogródka.
Jednak im człowiek starszy, tym bardziej skłonny do zmiany swoich poglądów – dziewczyna chwyciła w dłonie kilka obszernych atlasów opisujących szczegółowo wszelką roślinność, księgę o ich pielęgnacji oraz serię zwojów dotyczących obróbki ziół.
Starając się uniknąć wzroku właścicielki i objaśniania jej, dlaczego właściwie zdecydowała się na obładowanie księgami o tej tematyce, usadowiła się wygodnie w najbardziej odległym zakamarku biblioteki, układając obok siebie wszystkie przedmioty.
Po kilku owocnych godzinach poświęconych na zaznajamianiu się z tekstami pochłonęła wiedzę zawartą w atlasach całkiem sprawnie; poznawanie rodzajów oraz właściwości flory sprawiało jej - o dziwo – całkiem sporą satysfakcję. Bardziej niż na urodzie poszczególnych roślin wolała koncentrować się na ich właściwościach i na tym, co można stworzyć za ich pomocą, łącząc ze sobą różne kombinacje.
Niecierpliwym ruchem dłoni sięgnęła po zwoje, odkładając na później księgę o hodowaniu roślin, uznając to za informacje najnudniejsze, a co za tym idzie – przeznaczone na domęczenie się nimi na sam koniec, gdy już przeczyta całą resztę. Tekst zawarty w zwojach tak naprawdę był pobieżną instrukcją obsługi narzędzi niezbędnych każdemu przyszłemu alchemikowi; nieco zniechęcona uczeniem się tego wyłącznie w sposób teoretyczny, poprzeglądała ryciny ze statywem alchemicznym, moździerzami oraz wszelkiego rodzaju fioleczkami.
W końcu, po chwili przerwy przeznaczonej na bezmyślne wgapianie się w popękany w kilku miejscach sufit, położyła przed sobą księgę. Czując, że jej mózg powoli osiąga swoje limity pochłaniania wiedzy, z przymykającymi się coraz częściej powiekami przekartkowała stronice zapełnione informacjami o nasłonecznieniu, częstotliwości uzupełniania wody oraz w jakich warunkach poszczególne rośliny powinny być hodowane. Nie była przekonana, czy aby na pewno dobrze wszystko zapamiętała, więc wypożyczyła kilka tych książek, z których czuła się najmniej pewnie i skierowała kroki w stronę swojego domu.
Czy wiedziała już, co będzie chciała zrobić z nabytą właśnie wiedzą? Niekoniecznie. Ale musiała przyznać, że poczuła się lekko zaintrygowana.
z/t → Jinja
Poziom prosty: Antidota i trucizny
Re: Gdzieś w mieście
: 3 sie 2018, o 22:16
autor: Akira
Przybyłem do tej wioski tydzień temu wraz ze swoim ojcem. On oczywiście wyruszył tutaj w interesach, a że to podobno naprawdę duża sprawa to pofatygował się osobiście. Daiki (bo tak nazywał się ojciec) jednak nie został w tym miejscu na dłużej, bo zaledwie po dniu ruszył w dalszą drogę, ja jednak nie chciałem podążać jego śladami. Osada rodu Yamanaka była dla mnie dalece bardziej fascynująca, a przecież i tak zajechałem już kawałek od domu. Rozstanie nastąpiło pokojowo, lecz już samodzielnie miałem wrócić do naszego domu w Ryuzaku. Nie miałem z tym najmniejszego problemu, nie była to pierwszyzna. W miejscu tym miałem szansę poznać całkiem nową mi kulturę i ludzi, a także co nie nieco potrenować, jednak nie będę zagłębiał się w detale, to już przeszłość. Dziś zaplanowałem wybrać się na jakąś misję, miałem nadzieję że pomimo braku przynależenia do rodu uda się coś dla mnie znaleźć, jednak wtedy zdarzyło się coś czego chyba nikt tak na prawdę się nie spodziewał. Niczym grom z nieba spadła na ludzi wiadomość o wojnie i dla mnie ta wiadomość podobnież była szokiem... Jednak możliwości które daje taka wojna szybko napływały do mojego umysłu. Nieskończony potencjał nabierania doświadczenia i pieniądzę, a to jedynie za koszt narażenia własnego życia. Interes doskonały.
Postanowiłem zaciągnąć języka i sprawdzić czy być może ród Yamanaka nie przyjąłby młodego najemnika.
Re: Gdzieś w mieście
: 4 sie 2018, o 00:38
autor: Yasuo
Akira
Misja Wojenna rangi C
1/30
Akira przybył do głównej osady klanu Yamanaka. Przybył tutaj wraz z ojcem, który miał załatwić jakieś ważne interesy. Ten opuścił osadę dzień później, a młody chłopak postanowił zostać i oddać się urokowi zwiedzania tego miejsce i poznawania kultury. Poszukiwał też pracy. Czy to oznaczało, że mimo młodego wieku, chce wejść w dorosłe życie? Być może. W czasie pobytu Akiry w tym mieście, wybuchła wojna. Wieść szybko rozeszła się po okolicy. Nic dziwnego, że dotarła także do uszów Akiry. Ten zaczął rozmyślać nad wzięciem udziału. Był zdeterminowany i zdecydowany pomachać mieczem w imieniu Yamanaków. Jednak póki co musiał wymyślić sposób na zaciągnięcie się do armii. Jedną z jego możliwości było po prostu udanie się do koszar i rozmowa z kapitanem. Jednak los bardzo często bywa przewrotny i tym razem podsunął chłopakowi być może prostsze rozwiązanie.
Był na ulicy, a w jego kierunku zmierzali właśnie rozmawiający ze sobą blondyni. Mieli długie włosy, a ich niebieskie oczy nie miały źrenic. Jeden był starszy od drugiego o dobre 15 czy nawet 20 lat. Przywodzili na myśl ojca i syna. Ewentualnie wujka i bratanka lub siostrzeńca. Chociaż na dobrą sprawę, mogli być chociażby przyjaciółmi. Lub mistrzem i uczniem. Lub po prostu wykonywali swoją robotę i akurat zostali przydzieleni do jednego zespołu. Ten starszy miał ze sobą małą, skórzaną teczkę. Prawdopodobnie znajdowały się w niej jakieś dokumenty, pewnie ściśle tajne, zwłaszcza podczas wojny. Akira mógł ich sprzątnąć i dostarczyć je Hyuugom, ale czy to było na prawdę to co chciał osiągnąć? Zamierzał przecież pomóc w walce blondynom, prawda? Jednak to co na prawdę zwróciło uwagę Akiry to fakt, że Panowie nie zachowywali dyskrecji. Przynajmniej ten młodszy. Akira mógł co nieco więc usłyszeć.
- I gdzie my, kurwa, teraz znajdziemy tego całego Daikiego Fudo? Czy oni ocipieli? - młody Yamanaka widocznie nie był zadowolony z przydzielonej misji. Wiedział, że tego kogo szukają już dawno nie ma w osadzie. Ale mieli swoje rozkazy... No cóż. Oboje nie pałali entuzjazmem do tego zadania.
- Kuźwa, idioto. Dyskrecja, mówi Ci to coś? - skarcił go starszy. No cóż. Stało się, ale chyba nikt nie podsłuchał, prawda? Nie było tutaj w pobliżu żadnego wrogiego szpiega? No może pomijając Akirę, którego panowie minęli jak gdyby nigdy nic, zdradzając cele swojej tajnej misji, jak gdyby nigdy nic. Nie wydał im się nikim ważnym. Prawdopodobnie pogrążeni w rozmowie i rozmyślaniach na temat "Jakie to beznadziejnie głupie dowództwo mamy." całkowicie zignorowali jego obecność. Być może nawet go nie wyczuli, ani nie zobaczyli. Po prostu był dla nich powietrzem i w sumie miał szczęście, że się z nimi nie zderzył. Ale może to spotkanie było mu przeznaczone?
Re: Gdzieś w mieście
: 4 sie 2018, o 01:38
autor: Akira
Klan Yamanaka miał swoje bardzo charakterystyczne cechy które powtarzały się w praktycznie każdym przypadku gdy chciało się rozpoznać klanowicza. Nie było inaczaj gdy zobaczyłem dwójkę mężczyzn którzy zmierzali w moją stronę. Jeśli miałbym być szczery ciekawiły mnie te specyficzne oczu, bo o ile wiem nie przynosiły one same z siebie żadnych korzyści jak chociażby u ich wrogów w tej wojnie. Głowić mógłbym się wiele czasu nad tym skąd takie oczy się u nich biorą i co dzięki nim zyskują jednak bez poznania faktów czy badań będzie to jedynie gdybanie. Na podstawie ich wieku szybko ocenił pare możliwych relacji, ojciec i syn, uczeń i mistrz co wcale nie wykluczało pierszego, a być może była to jakaś inna kombinacja rodzinna. Żadko spotykało się taką różnicę wieku u shinobich, szczególnie że niewielu w ogóle dożywało podeszłego wieku. Dokumenty ewidentnie świadczyły o tym że idę w jakimś celu, czy to zdać raport władzy, czy może przekazać gdzieś jakieś informacje lub były to szczegóły ich misji. Niestety nie było drogi innej niż werbalnej lub fizycznej by treść owego pakunku przedemną odkryć.
Normalnie przepuściłbym ich bez słowa mimo tego ile myśli już im poświęciłem, lub też spytał się gdzie mogę zatrudnić się jako najemnik, jednak ich słowa zdecydowanie przykuły moją uwagę.
Kto mógł chcieć szukać mojego ojca? To już chyba wiem, Yamanaka... Tylko w jakim celu? Może ich oszukał, lub interes nie został dopięty? Tu ponownie gdybać możnaby długo, jednak ja już wiedziałem że nie będę mógł ich puścić bez wysłuchania kilku słów i nawet jeśli nie przekażą mi informacji wprost, to może chociaż domyślę się z kontekstu. Gdyby jednak mój ojciec miał kłopoty nie zamierzałem zdradzać mojej z nim koneksji.
- Panowie wybaczą. - Powiedziałem donośnie i uprzejmie gdy znaleźli się już na mojej wysokości w celu ich zatrzymania. Znieść ich spojrzenia to było nic.
- Odnoszę wrażenie że poszukują Panowie informacji którą mogę posiadać, proponuję handel wymienny. Zainteresowani? - Zaproponowałem ściszając już ton głosu. To była chyba uczciwa oferta, miałem szczerą nadzieję że na nią przystaną, a równocześnie wiedziałem że stąpam po cienkim lodzie, to mogła być ich tajna misja i mogli nie mieć skrupułów by w czasie wojny informację wydobyć odemnie siłą...
Re: Gdzieś w mieście
: 4 sie 2018, o 08:12
autor: Yasuo
Akira
Misja Wojenna rangi C
3/30
Takie działanie Akiry było bardzo ryzykowne. Poszukiwali jego ojca, a przecież nie było jasne w jakim celu. Być może staruszek rzeczywiście coś przeskrobał, więc decyzja o nieujawnianiu powiązań rodzinnych mogła być bardzo trafna. Jednak chłopak nie powinien zapominać (A, żeby zapomnieć, to trzeba wiedzieć, nieprawdaż? A czy Akira wiedział?), że klan ten specjalizuje się w technikach mentalnych. Zawsze mogli wyciągnąć z niego informacje i na pewno nie byłby w stanie się im oprzeć. Ten jednak zaproponował jakiś rodzaj wymiany. Chciał sprzedać własnego ojca? No nic. Po prostu wcielił się w informatora z przypadku. Dosłownie z przypadku, bo gdyby nie przypadek, to by nigdy czegoś takiego nie zaproponował.
Mężczyźni momentalnie stanęli jak wryci. Momentalnie skamienieli. Młody był trochę bardziej podenerwowany. W końcu naraził tą misję, głośno rozmawiając. Tak jakby nie mógł użyć swojej telepatii, nie? No po prostu nie pomyślał. Może nie był jeszcze na tyle doświadczony, a to była pierwsza wojna, która wybuchła za jego życia i w której brał udział? Musieli działać szybko. Podjąć jakąś decyzję. Oczywiście nie chcieli handlować z chłopakiem. Bardziej już byli skłonni postawić ultimatum, zagrozić śmiercią i więzieniem, aby tylko zdobyć to co Akira wiedział. To nie byłoby użycie siły, prawda? Chłopak mógłby dobrowolnie im te dane przekazać. Drugą opcją było pojmanie celu i użycie specjalnych technik, które wydobędą z mózgu to co użytkownik będzie chciał. Czyli trochę bardziej siłowe rozwiązanie.
- Zatrzymaj go - powiedział ten starszy, a młody od razu złożył specyficzną pieczęć i wycelował nią w Akirę. Ciało chłopaka momentalnie znieruchomiało, a Akira nie dał rady wykonać uniku. Tamci byli po prostu zbyt potężni. - Coś mi świta.
Otworzył teczkę z dokumentami i trochę w niej poszperał. W końcu znalazł to czego szuka.
Od razu pokazał Akirze zawartość ten kartki. Na kartce papieru był dość dokładny szkic. Szkic przedstawiał portret pewnego chłopaka, a właściwie samą jego głowę. Rysownik po prostu nie skupił się ciele, albo nie miał wystarczająco dużo informacji. Obrazek był narysowany prawdopodobnie ołówkiem. Nikt nie kwapił się nawet, by to jakoś pokolorować. Ot, zwykły portret w odcieniach szarości. Najśmieszniejsze jest to, że patrząc na sportretowanego chłopaka, Akirze wydawało się, że patrzy w lustro. Tak, to był jego portret. Prawdopodobnie portret pamięciowy przedstawiony przez jakiegoś świadka i sporządzony przez specjalistę od takich rzeczy. Pod tym rysunkiem był napis:
"Prawdopodobnie jego syn."
Czyli Akira mógł teraz się domyślać, że w teczce znajdują się informacje na temat jego ojca. A dlaczego z początku mężczyźni nawet nie zwrócili na chłopaka uwagi? A mało to jest na świecie osób, które wyglądają tak jak Akira? No może niekoniecznie tak, ale no cóż... długość włosów, kształt twarzy... wzrostu nie było widać na rysunku, podobnie jak charakterystycznych kolorów ubrać czy oczów. Z początku nie skojarzyli, ale skoro Akira sam potwierdził, że ma informacje na temat Daikiego, to stary Yamanaka sobie przypomniał o tym, że w ogóle ma taką kartkę w swojej teczce.
- Jak to wyjaśnisz? Albo wiesz co? Nie odpowiadaj. Pójdziesz z nami w ustronne miejsce i tam dobijemy targu. Tylko nie uciekaj, dobra?
Młody dezaktywował swoją technikę i Akira mógł się teraz normalnie poruszać. Jednak ucieczka nie była wskazana. W końcu był w centrum osady, a wszędzie pełno strażników. Posterunki graniczne i tego typu sprawy. Ucieczka byłaby bardzo trudna. Oczywistym był też fakt, że tamci w ogóle nie zamierzali handlować. Chcieli wydobyć potrzebne informacje. A co potem? Pewnie Akirę zabiją, jak to zwykle w filmach bywało.
Użyte Techniki:
Nazwa Shinranshin no Jutsu
Pieczęci Specjalna pieczęć techniki
Zasięg Max. 15 metrów
Koszt E: 36% | D: 28% | C: 20% | B: 16% | A: 12% | S: 8% | S+: 4%
Dodatkowe Brak dodatkowych wymagań
Opis Jest to rozwinięcie techniki Shintenshin no jutsu z tym, że opiera się na przejęciu władzy nad ciałem przeciwnika, nie natomiast nad jego umysłem. Dzięki takiemu rozwiązaniu, nasze ciało nie ląduje nieprzytomnie na ziemi, a sami możemy dowolnie kontrolować ruchy swojego przeciwnika tak długo, jak utrzymujemy pieczęć. Zaletą jutsu jest też brak przenoszenia ran celu na użytkownika, można więc zabawić się nim wedle własnego uznania bez obaw o uszczerbek na zdrowiu. Jednak i tym razem istnieje szansa na wyrwanie się z telepatycznego więzienia. Pierwszym sposobem jest posiadanie wyższego poziomu konsekwencji od psychiki użytkownika, im większa różnica, tym łatwiej się wyrwać, a przy 50 punktach przewagi, bez problemu zwalczamy efekt jutsu, nawet go nie zauważając. Drugim zaś jest wsparcie alter ego, bijuu, lub innej, ukrytej wewnątrz ofiary osobowości, która wyprze świadomość Yamanaki.
Re: Gdzieś w mieście
: 4 sie 2018, o 13:40
autor: Akira
Ryzyko zostało podjęte i niestety nie wyszło mi na dobre... Chyba. Jak zwykle ciekawość świata nie pozwoliła mi zachować dostatecznej ostrożności i rzuciła mnie w coś co z początku wydawało się kłopotami, choć wcale nie musiało tak być. Oczywiście shinobi w stanie wojny na tajnej misji nie mieli ochoty na handel gdy mieli może nie prostsze, ale na pewno sprawdzone sposoby na wydobywanie informacji.
Technika młodszego z nich w którą złapał mnie błyskawicznie nie była zbyt przyjemna, brak kontroli nad własnym ciałem zdecydowanie nie należał do moich najlepszych przeżyć. Nie próbowałem jej zwalczać, choć nie jestem pewien czy byłbym w stanie nawet gdybym się postarał. Póki co przyjąłem postawę jak najbardziej pokojową, w końcu sam chciałem się zatrudnić jako ich najemnik... Tylko czego oni chcieli od Taty?
Mieli nawet mój portret, czyli ewidentnie ktoś staruszka albo dokładnie obserwował albo wcześniej wybadał o nim informacje. Niestety dalej nie miałem pojęcia o co może chodzić, ale teraz byłem pewny że i ja siedzę w typ po uszy.
Dostałem istrukcję, nie odpowiadać, ani nie uciekać, a ciało nareszcie wróciło w moje władanie. Oczywiście moja myśl o ucieczce była natychmiastowa. Miałem bardzo duże szanse powodzenia, jeśli tych dwóch nie zdołałoby mnie złapać to po minucie byłbym poza granicami wioski... Jednak nie po to tu przybyłem. Chciałem walczyć i zdobywać doświadczenie oraz oczywiście co nieco zarobić, więc tylko pokiwałem głową na znak że rozumiem słowa starszego i z całkiem obojętnym wyrazem twarzy ruszyłem razem z nimi tam gdzie mnie prowadzili. Zawsze miałem też asa w rękawie, w razie jakby chcieli pozbawić mnie życia miałem równe szanse, albo ja będę pierwszy i posiatkuje ich albo oni użyją techniki przejęcia ciała która doprowadzi do mojej porażki. Miałem też (blade co prawda) pojęcie na temat umiejętności Yamanaka w czytaniu myśli, byłem bardzo ciekaw czy doprawdy słyszą wszystko co sobie pomyślę... A może wszystko skończy się bezkonfliktowo i uda mi się wcielić do oddziałów najemników? Zobaczymy.
Re: Gdzieś w mieście
: 4 sie 2018, o 16:12
autor: Yasuo
Re: Gdzieś w mieście
: 17 sie 2018, o 21:35
autor: Shikatsu
W osadzie niby było normalnie, niby życie toczyło się dalej, a jednak coś wisiało w powietrzu. Młoda Nara niezbyt potrafiła określić, co jest źródłem tak dziwnej atmosferki - łatwo jednak wychwytywała ogólne uczucie niepokoju, jakie towarzyszyło ludziom na każdej ulicy, którą wspólnie z Inoyu, przemierzały w drodze do dzielnicy rzemieślniczej. Przez moment chciała w nawet spytać swoją towarzyszkę, czy tutaj może przypadkiem po prostu tak zawsze – ugryzła się jednak w język, bo gdy tylko spojrzała przelotnie na bladą twarz albinoski, już po samej jej minie rozpoznała, że Yamanaka jest zdezorientowana równie bardzo, co ona sama. Shi potarła dłonie niespokojnie, starając się uparcie ignorować to odczucie, że rytm życia osady zmienił się jakoś od momentu, gdy wyruszyły rano szukać zajęcia – teraz miały zadanie do wykonania i liczyło się ono i tylko ono. Może, gdy tylko przyjdzie wieczór, sytuacja stopniowo uspokoi się i będzie mogła o tym wszystkim zapomnieć; co prawda rozmowa lekarzy, którą przypadkiem podsłuchała, gdy opuszczały szpital, zabrzmiała tak, jakby robiło się tu groźnie. No ale może coś źle zrozumiała, może to nic takiego. Potem.
Przynajmniej odnalezienie domostwa przyszłego małżonka dziewczyny okazało się być szczerze mówiąc prostsze, niż się w ogóle spodziewała. Jaskrawoczerwona dachówka rzeczywiście rzucała się w oczy, duet więc dość sprawnie przemieścił się ze szpitala, skąd nomen omen został praktycznie wyrzucony, i dotarł we wskazane miejsce, wśród rzędu domów rozpoznając właściwy.
- To co, ja pukam, ty opowiadasz? – zagaiła wreszcie Inoyu, gdy przez chwilę stały w milczeniu przed domostwem, które teoretycznie zamieszkiwał narzeczony Hisako. Jej trochę zbyt pogodny ton zdradzał podszyte nim zdenerwowanie. Miała w sumie nadzieję, że facet nie okaże się skończonym gnojkiem i na wieść o tym, że jego przyszła małżonka jest trochę połamana, nie odwoła od razu całej operacji zawarcia małżeństwa. Dziewczyna już dość miała przykrych przygód na najbliższy czas. Shikatsu westchnęła ciężko, przypominając sobie wykrzywioną bólem twarz szatynki, by zacisnąć dłoń w pięść i załomotać w drzwi parokrotnie, licząc na to, że koleś jest w domu i nie będą sterczały tu na darmo. Coraz bardziej chciała już wrócić do domu Inoyu i po prostu się położyć.
- Pan miał brać ślub z Hideko? Szatyneczka taka, mniej więcej tego wzrostu- – zaczęła dość bezpośrednio i prosto z mostu, nie bawiąc się w zbędne wstępy i grzeczności, gdy drzwi otworzyły się i ukazał się w nich jakiś nieznajomy facet. Zmierzyła go przy okazji od góry do dołu z uprzejmym zainteresowaniem, chcąc przy okazji obejrzeć sobie z kim jej nowa przyjaciółka zamierza spędzić resztę życia.
Re: Gdzieś w mieście
: 17 sie 2018, o 23:21
autor: Inoyū
Zupełnie tak, jakby wszyscy nagle zaczęli szykować się do końca świata. Postanowili jednym głosem, że czas ostatecznego osądu zbliża się wielkimi krokami, a lada chwila czeka ich gromki deszcz meteorytów. Jakby niebiosa zrzuciły na ten ziemski padół nieuleczalną chorobę, która miałaby doszczętnie wytępić całą ludzkość. Czy właśnie dlatego w szpitalu brakowało wolnych łóżek? Czy właśnie dlatego ulice pustoszały w zastraszającym tempie? Nie zdziwiłaby się. Przyjęłaby to ze spokojem i akceptacją. Dokładnie tak wyobrażałaby sobie swoją reakcję na wieść o wojnie teraz, gdy jeszcze nie miała żadnych podejrzeń. Przecież nic tego nie zwiastowało, prawda?
Włóczyła się razem z Narą, z pewnym odrealnieniem wodząc wzrokiem za mijanymi mieszkańcami. Nie była pewna, z jakiego powodu czuje się tak dojmująco surrealnie. Nie było sensu jednak dzielić się swoimi jakże skomplikowanymi procesami myślowymi, które przez całą drogę nieprzerwanie zapełniały umysł albinoski, uniemożliwiając zapewnienie jasności umysłu, a co za tym idzie – w miarę szybkie doprowadzenie do docelowego punktu. Nie mogła oczekiwać od Shikatsu, że w ogóle wyczuje, że coś może być nie tak. Nie była stąd. Pewnie i tak stwierdziłaby, że znowu coś jej się uroiło. Pozwoliła brunetce prowadzić się przez coraz węższe uliczki. Tak naprawdę, to było jej wszystko jedno, czy odnajdą ten budynek, o którym wcześniej wspomniała Hisako. To nie był już jej interes. To nie było w jej gestii, by robić jej kolejną przysługę. Mogły przecież po prostu ją tam zostawić, prawda? Inoyū nie była pewna, czy dzięki temu już może nazwać się dobrym człowiekiem. Jako jedyna z tych, którzy są w ogóle wplątani w ten dość szemrany przypadek miała świadomość, że bezpieczeństwo nieznajomej nadal stoi pod sporym znakiem zapytania. Tak naprawdę, to mogły jej stamtąd nie ruszać, jeśli sprawca całego zdarzenia nadal ma możliwość, by dokończyć swoje krwawe dzieło. Mogły ją tam zostawić. I tak pewnie umrze .
Yamanaka z jakiegoś powodu nie była w stanie czuć tej egoistycznej satysfakcji wynikającej z pomocy podarowanej drugiemu człowiekowi. Chyba jednak wolałaby nie wiedzieć, jaki los czeka tę nieszczęsną dziewczynę.
- Dlaczego znowu ja, do cholery? Ty to zrób. Ja już musiałam spowiadać się wcześniej, teraz twoja kolej – zaprotestowała z dość niespotykanym u siebie wigorem, celując prosto w Narę oburzonym spojrzeniem. I tak sporo ją kosztowało, by sklecić w miarę zrozumiały komunikat dla pielęgniarki, która zdominowała biedną Inoyū swoim przesadnym entuzjazmem.
Na nic jednak sprzeciwy, na nic płacz.
Została postawiona już przed faktem dokonanym, tuż przed oczami urósł jej nagle dość postawny mężczyzna, a ona nie miała już ani czasu, ani chęci na dalsze licytowanie się z brunetką. Po prostu to zapamięta i będzie oczekiwać zapłaty trochę później. Nic nie ucieknie.
- Hideko miała mały wypadek, więc zaprowadziłyśmy ją do szpitala. Prosiła o przekazanie tej informacji – wydukała beznamiętnie, prostując nieznacznie grzbiet - Jej życie w tej chwili najprawdopodobniej nie jest zagrożone, ale nie jest wykluczone, że czeka ją operacja związana ze złamaniem ręki. O resztę detali może Pan spytać już na miejscu - machinalnie odwróciła wzrok, uciekając nim możliwe jak najdalej. Nie mogła spojrzeć mu prosto w oczy. Nie wiedziała wprawdzie, do jakiego stopnia te małżeństwo jest aranżowane, a ich znajomość mniej czy też bardziej powierzchowna.
- Radziłabym na nią uważać. Całkiem możliwe, że to nie był przypadek – rzuciła dość ochrypniętym głosem, klarując go kaszlnięciem w zaciśniętą pięść dopiero tuż po wypowiedzi. Wszystko jedno. Niech zrobi z tą informacją, co tylko zechce. Sumienie Yamanaki już jest czyste.
Nie mogła przecież nic więcej zrobić, co nie?
Re: Gdzieś w mieście
: 18 sie 2018, o 10:42
autor: Ichirou
Misja rangi D
22/22
Samo domostwo leciutko wybijało się ponad stan przeciętnego zjadacza patisonów i mogło sugerować, że należy do rodziny zajmującej się rzemiosłem, kupiectwem lub czymś gwarantującym podobny poziom majątku. Kiedy Shikatsu zapukała w masywne, dębowe drzwi z wyżłobionymi paroma fikuśnymi wzorkami, do uszu obu panien mogło dotrzeć cichutkie skrzypienie drewnianej podłogi, uginającej się pod wpływem kolejnych kroków.
Moment później wrota uchyliły się, a w ich progu pojawił się mężczyzna , na oko kilka lat starszy od Hisako, o brązowych włosach, mający bardzo wyraźnie zarysowaną linię szczeki. Spokojnym spojrzeniem obdarował to jedną, to drugą dziewczynę i pozwolił im zacząć.
- Zgadza się. Panie przyszły uregulować rachunek u krawcowej? - Bohaterki nie miały na czołach napisane, że przybyły z powodu wypadku, więc uznał, że ich wizyta jest z absolutnie prozaicznego powodu.
Szybko jednak został wyprowadzony z błędu, a to zaburzyło jego dotąd spokojne i znudzone oblicze. Zmarszczył czoło w niedowierzaniu, a w jego brązowych oczach pojawiło się ożywienie.
- Ale jak? - zapytał półgłosem zdezorientowany, a potem wysłuchał dalszych wyjaśnień. Milczał i to jeszcze chwilę po tym, kiedy Inoyū skończyła wypowiedź. Jego umysł dopiero mielił te przedziwne informacje, ale ostatecznie mężczyzna się otrząsnął i zdecydował się zabrać głos.
- Dobrze... To znaczy dziękuję. Proszę poczekać chwilę - odparł, cofając się już do wnętrza swego domostwa. Zostawił w pośpiechu otwarte drzwi, a sam żwawo ruszył korytarzem i po paru krokach skręcił do jakiegoś pomieszczenia. Wrócił za kilkanaście sekund z sumką pieniędzy, której chyba nawet nie zdążył policzyć i wcisnął ją w ręce ciemnowłosej Nary, bo raczej ta stała bliżej skoro pukała do wrót.
- To za zajęcie się moja narzeczoną. A teraz przepraszam, ale muszę już iść - odrzekł przymykając już drzwi za sobą, a potem pośpiesznym krokiem, a może i prawie biegiem, wyszedł na ulice i skręcił w stronę głównej placówki medycznej. Przyszły/niedoszły pan młody był zbyt zaabsorbowany nieszczęśliwymi perypetiami Hisako, by poświęcić choć odrobinę więcej uwagi dzielnym bohaterkom. Z drugiej strony, pieniążki były chyba gwarantem większego zadowolenia niż chwila rozmowy i uścisk dłoni prezesa.
Wydawało się, że robota została zakończona. Dziewczyny mogły podbudować swoje ego wykonaniem wspaniałomyślnego uczynku, a także podreperować budżet nagrodą od narzeczonego ich najlepszej przyjaciółki.
Nadszedł czas wrócić do rzeczywistości, która była znacząco różna od tej, w której wspaniały duet obracał się jeszcze kilka godzin temu.
Misja zakończona powodzeniem.
Gratulacje :")