Zaangażowana w kolejne zajęcia Suzka nie zastanawiała się zupełnie, co może się kryć za słowami Arashiego. Podczas gdy on próbował jakoś racjonalnie zaplanować wyprawę tak, by po wszystkim obie ich głowy wciąż były na miejscach, względnie nieruszone i zdatne do dalszego użytku, Sabaku marzyła o wielkich przygodach, wielkich skarbach i potężnych przeciwnikach, którzy to padają u ich stóp. Nie myślała praktycznie, nie zadała sobie nawet odrobiny trudu choćby by policzyć, jak duży zapas wody wypadałoby zabrać ze sobą w podróż.
-
Dobra, ale nie myśl sobie, że będę ci tylko części nosić. Też sobie coś zbuduję - oznajmiła z szerokim uśmiechem, w warsztacie zawsze było sporo starych i zużytych części, a ona przecież nie potrzebowała wcale czegoś, co będzie faktycznie działać.
Najpierw jednak musiała ogarnąć swoje rzeczy. Podczas gdy kuzyn przygotowywał piwnicę do dalszych działań, ona podeszła do swojej torby z podróżnymi rzeczami i rozłożyła wszystko na podłodze w kuchni. Planowała możliwie jak najwięcej upchnąć w zakupionych chwilę temu zwojach i jakież było jej zaskoczenie gdy zdała sobie sprawę, że cały swój dobytek zdołała upchnąć w jednym, małym zwoju. Z nadętymi policzkami popatrzyła na trzymaną w opalonych dłoniach rolkę papieru, choć logika nakazywała raczej cieszyć się z faktu, że w podróż nie będzie musiała zabierać wielkiego bagażu. Zielone oczy powędrowały ku większemu rulonowi, który leżał tak otwarty i pusty, czekając na dobytek, którego nie posiadała. Na razie zapieczętowała więc w środku swą gurdę, choć miała już dalszy plan. Ale to potem, jak już przejdą do etapu treningu.
-
To co budujemy? - zapytała, zbiegając po schodkach do opuszczonego na chwilę kuzyna.
Jak się okazało, była to nowa kukiełka, zupełnie przy tym inna od poprzedniej! Suzka oczywiście nie dała Arashiemu zapomnieć o swoim istnieniu i zagadywała go co chwilę, podpytywała o ten i tamten mechanizm, dlaczego tak, dlaczego siak. Upierała się również, że marionetka powinna mieć zielone włosy, bo przecież ta lalka to prawie jak rodzina! Normalnie jak dziecko Arashiego... Suzu przyjrzała się jeszcze obcemu symbolowi, który złożony został przez pierwszego twórcę.
-
Araś, Araś, tylko z kim ty właściwie masz to dziecko...? - zatroskała się Sabaku.
Sama w międzyczasie wykorzystywała stare części i odrzuty, by połączyć je w coś, co od biedy i z dużą dawką wyrozumiałości można było uznać za
pająka z czterema odnóżami. Nie każde ramię otrzymało nawet stawy, ale przy skręcaniu wygięła je tak, by wyglądało naturalnie. Z tyłu powtykała jakieś rurki i krytycznie przyjrzała się dziełom jej oraz Arashiego. Oczywiście ten jej twór był zwyczajną, niebojową konstrukcją.
-
Zwierzątko dla twojego pajacyka - wyjaśniła z szerokim uśmiechem, zadowolona z siebie -
Zobacz, jakby tu zrobić jakiś mechanizm do wypuszczania gazu to by było całkiem fajne! Tylko musiałby ten pajączek być bardzo szybki, by go nie zadeptali... - zafrasowali się, właściwie to taka lalka jest przecież łatwa do zniszczenia.
Łatwiej z piaskiem, najwyżej trzeba zebrać do kupy i tyle.
Pochłonięta tworzeniem, przymierzaniem i skręcaniem kolejnych części nawet nie zauważyła, kiedy zrobił się wieczór. "Cześć ciociuuuuuu![/b] - zawołała tylko, słysząc pojawienie się gospodyni, nie przerywała jednak swojego jakże interesującego zajęcia. Dopiero po ostatecznym zakończeniu i obejrzeniu obu dzieł mogli z czystym sumieniem iść myć ręce i przywitać się z kobietą. Pajączka zostawiła na dole, w końcu to był prezent dla Dokusatsu.
-
Dzień dobry ciociu - przywitała się jeszcze raz na wypadek, gdyby kobieta wcześniej jej nie usłyszała.
Dostała cmoka w policzek, co przyjęła z szerokim uśmiechem. Rodzina Arashiego była taka ciepła i serdeczna, uwielbiała tu przyjeżdżać. Do swojej rodzicielki oczywiście też pcha się z uściskami po długim niewidzeniu, ale odpowiedź na to jest zupełnie inna. Ach ta Akari. Na pytania ciotki zapewniła, że obie mają się dobrze, nie przetrenowują się, zaśmiała się też w odpowiedzi na pytanie, czy Suzia ma jakiegoś chłopca. No pewnie, całą bandę, biegają razem i kradną, to znaczy, pożyczają wielbłądy. Mama Arasia tylko pokręciła głową, śmiejąc się, zręcznie też wykręciła się z propozycji zielonowłosej, by ta pomogła w przygotowaniu kolacji. Dzięki temu będą mieli co zjeść tego dnia, a także co zapakować sobie jako prowiant na czas treningów.
-
Arashiiii~ jakbyśmy mieli wyruszyć poza pustynię, dokąd chciałbyś się udać? - zapytała Suzka, nim jeszcze rozeszli się do snu.