Yay, udało się! Gdy tylko walka rozgorzała na dobre, Shi i Seinaru wzięli sprawy w swoje ręce i wyszli z inicjatywą. Ich kombinacja wyszła doprawdy zabójczo, niemal identycznie tak, jak ćwiczyli to na plaży w Teiz. Gdy tylko łatwopalny dym rozprzestrzenił się po polu bitwy, Shi podpalił go swoimi małymi kuleczkami ognia, po czym nastąpiła naprawdę potężna eksplozja, która zabiła całkiem sporo szarżujących bestii. Szybko jednak okazało się, że to nie będzie koniec wojny, ponieważ... nie było krwi, ciała ani żadnych resztek świadczących o tym, że przeciwnicy zostali pokonani. Zamiast tego pole walki pokryło się czarnym atramentem. Dodatkowo ich miejsce zajęły nowe, całkiem zdrowe i gotowe do walki osobniki, których nie sposób było już pokonać z dystansu. Wszyscy widzieli chyba kolejne zagrożenie nadciągające z powietrza, jednak Kei skupił się głównie na tym, co miał przed sobą. Dookoła niego już toczyła się bitwa, wszyscy szamotali się w walce o własne życie, a i samego samuraja nie ominęła konieczność zrobienia ze swojego kija użytku.
- Nieźle! Nauka nie poszła w las! - Krzyknął jeszcze do Shijimy aby podsumować ich wspólny ruch, jeszcze przed pierwszym ciosem zadanym nadciągającym bestiom.
Gdy tylko jakiś zwierz zbliżył się do niego, Kei starał się unikać dzikich szarży, które atramentowe lwy wykonywały całą swoją masą. W przypadku ataków z wyskoku na jego osobę starał się schodzić z linii ciosu i uderzać swoim kijem w głowę lub grzbiet tworu, aby jak najskuteczniej go rozproszyć. Nie byli to najwytrzymalsi przeciwnicy, z jakimi było mu dane się mierzyć, lecz ich ilość skutecznie nadrabiała jakość. Widać było, że dowódcy wrogich wojsk nie podporządkowali sobie jedynie dzikich osadników zza Muru, lecz również potężnych ninja. Nikt na polu walki nie miał chyba wątpliwości, że do stworzenia armii czarnych istot zużyto bardzo dużo chakry, i że ich kontrola wymagała równie biegłego panowania nad wtłoczoną w nie energią.
Seinaru starał się nie wyłamywać szyku stworzonego przez pobocznych sprzymierzeńców. Musieli utrzymywać linię, aby nie zrobić wyłomu w formacji i tym samym nie podzielić swojego potencjału bojowego na polu walki. Dwa kroki w tył skutkowały zaraz silną kontrą do przodu, aby nie dać przeciwnikowi ani centymetra terenu, bronić Muru skutecznie, jednocześnie dbając o bezpieczeństwo tych z boku...
A właśnie okazało się, że Ci z boku mają chyba problem. Seinaru kątem oka dostrzegał to, co dzieje się z resztą jego oddziału i wyglądało na to, że zarówno Shijima jak i Yamiyo mają małe problemy. Brunet miał jednak chyba nieco poważniejsze kłopoty. Samuraj zdążył już zorientować się, że niektóre atramentowe plamy po lwach chowają w sobie różnie niebezpieczne niespodzianki, jak mniejsze węże, bombki czy notki, które wybuchają po rozproszeniu ich pierwotnej formy. Tutaj widać było, że kilka węży dopadło Shijimę. Ograniczona mobilność w starciu z szybkimi i dynamicznymi przeciwnikami mogła w ułamkach sekundy kosztować życie wojownika, dlatego Kei bez wahania pospieszył na pomoc towarzyszowi.
- Przetnij je czymś, osłaniam Cię! - Krzyknął do niego w ferworze walki. Nie zamierzał samemu wyswabadzać przyjaciela, lecz jedynie ochraniać go od nacierających bestii, dając mu kilka sekund na wyplątanie się z wężowego uścisku. Zamiast atakować i poruszać się do przodu, Kei urządził sobie posterunek w pobliżu Shijimy, nie dopuszczając żadnej bestii zarówno do siebie, jak i do Ranmaru. Jedyne czego cały czas starał się uniknąć, to oblanie twarzy atramentem, który mógłby skutecznie pozbawić go wzroku, bez którego w wirze walki naprawdę trudno byłoby przeżyć.
Do tej pory Seinaru korzystał ze swoich tradycyjnych umiejętności walki kijem, nie spotykając przeciwnika godnego uwagi i wymagającego więcej wysiłku niż inne, jednakże cały czas miał on na uwadze, że rosnąca liczba oponentów może skutecznie przytłoczyć niewielki oddział, dlatego też miał cały czas w zanadrzu przygotowane proste jutsu, które powinno pomóc w kryzysie i gdy będzie taka potrzeba, bez wahania go użyje.
Po zapewnieniu Shi i sobie bezpieczeństwa przyszła kolej na Yamiyo. Kuglarka obmyśliła sobie całkiem sprytny plan walki, jednak widać było, że jej kukiełki zaczynają mieć problemy w starciu z gęstym atramentem, z którego wytworzone były lwy i węże. Gdy razem z Shijimą uda im się złapać nieco oddechu, wówczas samuraj stara się dotrzeć do kunoichi i w razie problemów pomóc jej z napastnikami, aby mogła ona skupić się na walce przy pomocy swojej specjalności, czyli kukiełkach. Jeśli przy tym miałaby martwić się jeszcze o swoje cenne ciało i dziecko, wówczas na pewno nie wykorzysta całego swojego potencjału, a był im on naprawdę potrzebny.
Ukryty tekst