//Nie notka, tylko bombka
Sachi chyba nie za bardzo spodziewał się wykorzystania bombki - no i bardzo dobrze, bo Takeshi zyskał choć trochę na przewadze i tym właśnie mógłby rozprawić się z Emanuelem. Ucieszony z wyniku swojego działania, gdy tylko zranił swojego przeciwnika chciał lekko odskoczyć, lecz poczuł, że coś nie poszło do końca według jego myśli.
-Ja też. Ale po co odkrywać swoje karty? - uśmiechnął się do Sachiego i odepchnął go, by dalej zaleczyć swoją ranę. Wolał być w pełni sił jednak... poczuł że musiał zrobić coś więcej. Spotkanie z Emanuelem mogło zakończyć się tak jak z Sachim, tylko bardziej piekielnie. Poczekał, aż zleceniodawca pójdzie swoją drogą i stwierdził, że potrenuje trochę z mieczem.
Trening Uragiri!
Chłopak przystanął z mieczem na środku pola walki i skierował go w stronę ziemi i przymknął oczy. Wziął głęboki wdech i pozwolił swojemu ciału się wyciszyć. Poprzednie rany były już zaleczone, więc mógł działać i skupić się na treningu. Uniósł go do góry wolnym ruchem, ostrze zawirowało w powietrzu. Skierował go najpierw na prawą stronę, zrobił jedno kółko, potem drugie, przełożył w drugą rękę i powtórzył działanie. Było potwornie lekkie, zupełnie jak piórko noszono przez wiatr, lecz tym wiatrem były jego dłonie dzierżące dosyć krótki, obosieczny miecz. Zdawał sobie sprawę jakie błędy popełnił w tej walce i musiał je poprawić. Otworzył o czy i zaszarżował na przeciwnika z prostym, szybkim uderzeniem. Odbił się stopami, poczuł jak ziemia ugniata się pod jego stopami, jak chrzęści i wypuszcza go ze swoich okowów. Zrobił pierwsze uderzenie przed siebie, szybkie gładkie cięcie w wyimaginowanego przeciwnika. Czuł, że to nie jest to, że jego praca nóg jeszcze wiele wymaga do dopracowania. Podskoczył na nogach, napiął łydki i znowu wybił się do przodu robiąc takie wypady raz po raz. Jego ostrze obecnie było skierowane w dół, by nie zrobić nikomu - głównie sobie, bo przeciwników obecnie nie miał. Gdy tylko poczuł jak jego nogi zaczynają dotrzymywać tempa rękom, to zaczął wyprowadzać cięcia przed siebie raz po raz. Jedno, drugie, trzecie - zaczynało mu to wychodzić, a połączone z pracą nóg sprawiało, że atak był bardzo efektowny i efektywny. Postanowił dodać do tego ostatni element. Rozpędził się na nowo, po czym wyskoczył w powietrze wyprowadzając przed siebie cięcie jak poprzednio. Gdy wylądował skinął sobie głową gratulując sobie treningu i postanowił jeszcze kilka razy powtórzyć sobie wykonanie techniki. Znowu rozpęd, wyskok i cięcie na przeciwnika. Mógł to wykorzystać na kilka sposobów, może to nie było zbyt proste, ale może mu się przyda? Najpierw jednak postanowił wyruszyć po jakąś zbroję, bo najwidoczniej tego mu brakowało...
z/t