Re: Samotne wydmy
: 31 lip 2021, o 22:42
Gdy antykwariusz usłyszał jego słowa, pokiwał gorliwie głową i uśmiechnął się zachęcająco.
- Nie ma sprawy, Satoshi-san, zabezpieczam tyły - powiedział Hitoya, podnosząc do góry oba kciuki.
Czy był w stanie zaradzić jakkolwiek na ewentualne niebezpieczeństwo? Cóż, zawsze mógł krzyknąć, że dzieje się coś niedobrego...
Satoshi uważnie stawiał krok za krokiem, wypatrując kolejnej pułapki, która mogła by znów uprzykrzyć im dzień. Piach zgrzytał mu pod nogami, a małe skałki chrobotały, rozpędzając ciszę. Nic jednak się nie wydarzyło. Sabaku był w stanie zbliżyć się bez problemu do zaspy i wygrzebać stamtąd drewnianą skrzynkę o żelaznych klamrach. Drewno sczerniało całkowicie i niemal rozlatywało się w dłoniach, co świadczyło o tym, jak długo tutaj tkwiła, chroniona przez pułapki.
Gdy nic nie działo się przez kolejne dwie minuty, antykwariusz podszedł do młodzieńca i z błyszczącymi z podekscytowania oczami ukucnął przy skrzyni, po czym otworzył wieko powoli i ostrożnie, oczekując kolejnej niespodzianki. Cisza i spokój. Nic nie wyskoczyło ze skrzyni, nic nie zleciało im na głowy, nic też nie załomotało czy kliknęło. Nic.
Dokładnie... nic. W skrzyni też nic nie było. Jedynie zwitek jakiegoś starego pergaminu, który równie dobrze mógł się rozpaść w dłoniach. Żadnego złota, żadnych posążków, pustka. Jedynie mały zwój, który Hitoya wyciągnął ze środka i rozwinął nieufnie. Pergamin był w całości zapisany dziwnymi symbolami, których chyba nawet antykwariusz nie znał, sądząc po jego minie. Skrzywił się tylko, a ręce opadły mu ze zrezygnowania. Spojrzał jeszcze raz do skrzyni, jakby w nadziei, że jednak coś tam znajdzie, po czym wstał, nie znajdując niczego ciekawego i westchnął przeciągle.
- No cóż... Chyba czekają mnie kolejne miesiące odszyfrowywania i czytania - powiedział, poprawiając okulary. Rozejrzał się jeszcze raz po jaskini, po czym wzruszył ramionami. - Trudno... Lepiej już stąd wyjdźmy, raczej nic tu po nas... Tak sądzę, że możemy wygramolić się stąd tamtym otworem. - Zauważył, wskazując na skalne okno, które położone było niżej niż reszta i przez które bez problemu by się przecisnęli. Wystarczyło jedynie wleźć na skałę tuż przy oknie, a potem już z górki.
Hitoya jeszcze raz spojrzał tęsknie na pustą skrzynię, po głębszym namyśle zamykając ją i przysypując na powrót piaskiem. Gdy już wydostali się z jaskini, słońce chyliło się ku zachodowi. Mogli zejść ze skalnego wzgórza z łatwością, choć dostrzeżenie otworu z dołu było wręcz niemożliwe. Antykwariusz milczał całą drogę, ostrożnie stawiając kroki na kamieniach, a gdy już zeszli na płaski grunt, na twarz znów wróciła mu determinacja i zapał.
- Może nie wszystko stracone. Szczerze liczyłem n-na coś więcej, ale mówi się trudno i idzie się dalej... Wracajmy może do mojego antykwariatu, bo nie wziąłem ze sobą sakiewki, na wszelki wypadek, gdyby coś... n-no wiesz... - Zaśmiał się krótko, po czym ruszył raźnym krokiem w stronę Kinkotsu.
Do osady wrócili późnym wieczorem. Hitoya podziękował Satoshiemu dość wylewnie, nie szczędząc zarówno na pochwałach, jak i złocie. Tak jak obiecał, oferował mu sporą sakiewkę pełną monet oraz zapewnił, że zawsze będzie mile widziany w jego antykwariacie, po czym pożegnał się z młodzieńcem i zamknął się w swoim sklepie, najprawdopodobniej pogrążając w treści znalezionego w jaskini zwoju.
- Nie ma sprawy, Satoshi-san, zabezpieczam tyły - powiedział Hitoya, podnosząc do góry oba kciuki.
Czy był w stanie zaradzić jakkolwiek na ewentualne niebezpieczeństwo? Cóż, zawsze mógł krzyknąć, że dzieje się coś niedobrego...
Satoshi uważnie stawiał krok za krokiem, wypatrując kolejnej pułapki, która mogła by znów uprzykrzyć im dzień. Piach zgrzytał mu pod nogami, a małe skałki chrobotały, rozpędzając ciszę. Nic jednak się nie wydarzyło. Sabaku był w stanie zbliżyć się bez problemu do zaspy i wygrzebać stamtąd drewnianą skrzynkę o żelaznych klamrach. Drewno sczerniało całkowicie i niemal rozlatywało się w dłoniach, co świadczyło o tym, jak długo tutaj tkwiła, chroniona przez pułapki.
Gdy nic nie działo się przez kolejne dwie minuty, antykwariusz podszedł do młodzieńca i z błyszczącymi z podekscytowania oczami ukucnął przy skrzyni, po czym otworzył wieko powoli i ostrożnie, oczekując kolejnej niespodzianki. Cisza i spokój. Nic nie wyskoczyło ze skrzyni, nic nie zleciało im na głowy, nic też nie załomotało czy kliknęło. Nic.
Dokładnie... nic. W skrzyni też nic nie było. Jedynie zwitek jakiegoś starego pergaminu, który równie dobrze mógł się rozpaść w dłoniach. Żadnego złota, żadnych posążków, pustka. Jedynie mały zwój, który Hitoya wyciągnął ze środka i rozwinął nieufnie. Pergamin był w całości zapisany dziwnymi symbolami, których chyba nawet antykwariusz nie znał, sądząc po jego minie. Skrzywił się tylko, a ręce opadły mu ze zrezygnowania. Spojrzał jeszcze raz do skrzyni, jakby w nadziei, że jednak coś tam znajdzie, po czym wstał, nie znajdując niczego ciekawego i westchnął przeciągle.
- No cóż... Chyba czekają mnie kolejne miesiące odszyfrowywania i czytania - powiedział, poprawiając okulary. Rozejrzał się jeszcze raz po jaskini, po czym wzruszył ramionami. - Trudno... Lepiej już stąd wyjdźmy, raczej nic tu po nas... Tak sądzę, że możemy wygramolić się stąd tamtym otworem. - Zauważył, wskazując na skalne okno, które położone było niżej niż reszta i przez które bez problemu by się przecisnęli. Wystarczyło jedynie wleźć na skałę tuż przy oknie, a potem już z górki.
Hitoya jeszcze raz spojrzał tęsknie na pustą skrzynię, po głębszym namyśle zamykając ją i przysypując na powrót piaskiem. Gdy już wydostali się z jaskini, słońce chyliło się ku zachodowi. Mogli zejść ze skalnego wzgórza z łatwością, choć dostrzeżenie otworu z dołu było wręcz niemożliwe. Antykwariusz milczał całą drogę, ostrożnie stawiając kroki na kamieniach, a gdy już zeszli na płaski grunt, na twarz znów wróciła mu determinacja i zapał.
- Może nie wszystko stracone. Szczerze liczyłem n-na coś więcej, ale mówi się trudno i idzie się dalej... Wracajmy może do mojego antykwariatu, bo nie wziąłem ze sobą sakiewki, na wszelki wypadek, gdyby coś... n-no wiesz... - Zaśmiał się krótko, po czym ruszył raźnym krokiem w stronę Kinkotsu.
Do osady wrócili późnym wieczorem. Hitoya podziękował Satoshiemu dość wylewnie, nie szczędząc zarówno na pochwałach, jak i złocie. Tak jak obiecał, oferował mu sporą sakiewkę pełną monet oraz zapewnił, że zawsze będzie mile widziany w jego antykwariacie, po czym pożegnał się z młodzieńcem i zamknął się w swoim sklepie, najprawdopodobniej pogrążając w treści znalezionego w jaskini zwoju.