Otworzyła oczy i z dezorientacją wymalowaną na twarzy rozejrzała się po okolicy, a raczej wnętrzu groty, której nagrzane porannymi promieniami słonecznymi kamienie, sprawiły, że jej głowa nieprzyjemnie pulsowała. Zwój, który zapomniała zwinąć, teraz leżał zahaczony o jedną z wyżej wystających skał. Niestety choćby dziewczyna nie wiadomo co próbowała zrobić, jej próby sklejenia dziur kończyły się tylko bezradnym zgrzytem zębów. Poirytowana taką stratą, złapała za tachi. Jeszcze nie wiedziała co tego dnia chciała zrobić, ale kotłująca się w niej złość napędzała do jej głowy wiele nieprzyjemnych myśli. Nie wiedzieć czemu przypomniała sobie, że ma naszyjnik sprzedawczyka, który rzekomo tak się martwił kradzieżą. Wyciągnęła go z kabury i założyła na szyję, wiążąc z tyłu na pętelkę. Był to swojego rodzaju znak. Znak, że to właśnie jest czas, w którym rady dziadka przestawały mieć tak istotne znaczenie. Młoda Hakinen bardzo szybko uczyła się na błędach, a ostatnimi czasy, obserwując ludzi, coraz bardziej docierało do niej, że to już czas przestać się oszukiwać i być posłuszną czczym słówkom swojego Sensei'a. Musi w końcu zacząć żyć po swojemu.
Pierwszym co dziewczyna zrobiła było wyciągnięcie swojego miecza. Wiedziała, że nieodpowiednim użyciem było zwyczajne chlastanie powietrza, ale jej ciągła złość i irytacja wręcz domagały się o jakieś ujście, stąd bez żadnych przeszkód wyszukała swoją wewnętrzną energię duchową, którą skierowała w stronę ostrza. Zaraz jej wzrok wychwycił poświatę na tachi, której swoją drogą nie polerowała od wyjścia z handlowego regionu. Zimno bijące od naszyjnika, który bezpośrednio opadał na wgłębienie w jej szyi, był wystarczającym zapalnikiem, żeby młoda Samuraj zaczęła wymachiwać mieczem. Początkowo były to nic nie znaczące ciosy, do czasu, aż z rosnącym gniewem zaczęła sobie przypominać wszystkie twarze, które kiedykolwiek jej źle życzyły, czy też z niej zwyczajnie szydziły. Musiał mieć jakieś ujście, wyładować się w sposób fizyczny i to nie biegając, tylko właśnie zadając ciosy i pchnięcia, którym być może i brakowało gracji, ale w tym momencie to nie gracja zajmowała główną rolę. Użycie aktywacji Kenryūtō dawało jej ogromną satysfakcję, tym bardziej, że praktycznie nie czuła zmęczenia, co pewnie było spowodowane nie tylko wypoczynkiem, ale również dziką chęcią rozwalenia czegoś. Widać hormony buzujące w nastolatce musiały w końcu znaleźć jakieś ujście i tak też się stało. Czując dodatkową, potężną energię w mieczu, chciała nabrać jeszcze więcej mocy, aby zafundować sobie windę do nieba rozrastającego ego. Jej buńczuczna postawa była można by rzec, niebezpieczna, bo nieświadoma Motoko zarżnęłaby każdą osobę, która pojawiłaby się w zacisznym miejscu, nawet tego nie zauważając. W ostatecznym tchnieniu desperacji, pchnęła mieczem przed siebie, jakby chcąc pozbyć się tej niegodziwej, potężnej energii, która momentalnie zaczęła ją przytłaczać, kiedy tylko dotarło do niej co robi i jak głupio się zachowuje. Właśnie wtedy wiązka energii opuściła miecz, jednakże ze względu na trajektoria tachi, a także chęci wypchnięcia energii z miecza, ta poleciała wzdłuż wyznaczonej trasy. Jedyne co pozostało młodej Samuraj, to patrzeć jak niebieska smuga uderza w palmę i rozcina ją, jak nóż bułkę, a co gorsza, nawet leci dalej! Ostra chakra ścięła nie tylko palemkę, która swobodnie rosła tuż obok wodnego ujścia, ale również trzasnęła o skalne ściany, które o dziwo skruszyły się pod wpływem cięcia. Oniemiała nastolatka patrzyła się na ślad, który zostawiła po sobie, bo kij tam z palmą, która postanowiła się pokąpać w wodzie, może kiedyś ktoś to dobrze wykorzysta. Biała smuga, która odznaczała się na jasnobrązowej ścianie, która również prowadziła do jaskini. Dopiero po tym, jak Motoko się odwróciła, mogła zauważyć, że sama grota, bo miano jaskini, to chyba zbyt wiele, również ucierpiała... Kilka kawałków z góry odleciało, sprawiając wrażenie, jakby zaraz wszystko miało runąć komuś na głowę. Przerażona Samuraj wyleciała z miejsca zbrodni, o wiele szybciej, niż kiedy tam przybyła i starając się opanować szybko kołatające serce, zrozumiała, że właśnie posiadła nową umiejętność, którą najprawdopodobniej wypróbowała nieświadomie. W trakcie drogi do wioski analizowała wszystkie ruchy i myśli, które wtedy przyszły jej do głowy, a także które wykonała i doszła do wniosku, że musi spróbować raz jeszcze, tylko przy trochę bardziej dostosowanym miejscu. Przechodząc po drodze przez dwie ogromne wydmy, postanowiła wypróbować tę technikę raz jeszcze, skupiając się na tym, żeby aktywować Kenryūtō, a następnie próbować wypchnąć energię w kierunku, w którym również machnie, wskazując mieczem. O dziwo, znów się udało, tym razem jednak wysłana wiązka chakry zamiast uderzyć o skały, rąbnęła o piasek, który pod wpływem nagłego, ostrego cięcia zaczął się zapadać i w taki właśnie sposób Motoko znów coś sknociła, tym razem jednak skutki były o wiele mniejsze, bo tylko sama się zakopała na kilka sekund w piasku.
Nauka techniki: Issen [A]
Nie potrafiąc uwierzyć w zaistniałą sytuację, otrzepała się z piasku i ruszyła w stronę wioski, chowając swoją tachi do sayi.