Strona 1 z 10

Środek lasu z dala od wioski

: 4 lip 2016, o 00:29
autor: Shinji
Obrazek Lokacja ta wydała się idealnym środowiskiem dla Shinjiego do odbycia treningu. Z dala od ewentualnych patroli Akimichi przynajmniej na pierwszy rzut oka zdawała się ona być idealnym środowiskiem. Piękny śpiew ptaków. Ogrzewające, a zarazem tworzące piękny klimat promienie słońca przedzierające się z trudem przez gałęzie drzew. Czysta esencja poezji dla młodego Uchihy. Rzecz jasna żaden był z niego poeta raczej wielki myśliciel, chociaż ostatnie wydarzenia odcisnęły na nim piętno i trudno było określić jak potoczy się jego los. Póki co starał się skupić przede wszystkim na samodoskonaleniu, gdyż to była jedyna pewna rzecz w życiu, która nie była niczym fałszywym...
Priorytetem patrząc po ostatniej walce było dla młodego chłopaka wzmocnienie swojego obeznania w technikach natury Katon. Póki co to ona była głównym motorem napędowym jego drogi shinobi. Także jedynie dzięki niej był w stanie dalej żyć. Jego oponent wbrew temu jak potoczyła się walka wyglądał na takiego, który bez problemu byłby w stanie go zabić. Jedynie całkiem dobra znajomość technik Katon zdołała przeważyć szalę na jego stronę. Z tym przekonaniem rozpoczął od krótkiej rozgrzewki próbując zapomnieć o ostatnich wydarzeniach. Nie było to jednak w stanie ich całkowicie stłumić, działało jedynie w tym malutkim procencie, który i tak stanowił zbawienną dawkę dla umysłu chłopaka. Tak wielkie przeżycie jak pierwsze zabójstwo wywarło na nim tak ogromne piętno, że udało mu się na stałe przebudzić Sharingana, a może to nie to? Może to świadomość jak mało dzieliło go od śmierci? To było w tym momencie zupełnie nieistotne. Istotny był trening, które takie rozmyślania jedynie utrudniały. Tak więc totalnie olewając myśli jakie mu krążyły po głowie przystąpił do treningu jak miałby on nie wyglądać. Jednym słowem można by to określić jako pełną improwizorkę bez żadnego planu. Pierwszym punktem programu okazało się dokładne przestudiowanie pieczęci do wszystkich znanych Shinjiemu technik. Może głupie, ale starał się znaleźć jakieś powiązania z naturą. Największymi póki co okazała się pieczęć tygrys co w sumie nawet wydawało się logiczne z niewiadomej przyczyny. Tygrys gryzie Katon w pewnym sensie też, ale od gorąca. Straszne głupstwo, ale co poradzić. Kolejnym punktem programu okazało się dokładne przestudiowanie sposobu w jaki to skupia chakre podczas wykonywania technik tej natury. Nigdy jakoś nie przywiązywał do tego większej uwagi, a było to niezwykle istotnym elementem w końcu musiał wykonywać to poprawnie w najmniejszym calu. Przychodziło mu to całkowicie naturalnie i zapewne dlatego nigdy nie skupiał się na tym elemencie. Gdyby Katon był drugą lub nawet trzecią naturą jaką udało się opanować to może przywiązywałby do tego większą uwagę. Teraz trzeba było to nadrobić. Raz po raz skupiał chakrę szczerze mówiąc bardziej przy tym regenerując siły niż ponosząc jakikolwiek wysiłek fizyczny i analizował co i jak. Rozkładał każdą nawet najdrobniejszą czynność na niemal atomy składające się na logiczną całość. Wykazał się przy tym niebywałą cierpliwością w końcu ile można powtarzać tak żmudną i nudną czynność? Jemu udało się przez 6h. Wyciągnął odpowiednie wnioski i pozostałe 1,5h chwytał za kolejne to liście, które spadły z drzew. Co z nimi robił? Podpalał przy pomocy lekkiego nasycenia chakrą. Trening powszechnie znany, ale za to nadal efektywny. Nie był to jeszcze ten poziom by przejść na trudniejsze rzeczy. Zresztą nie miał takowych pod ręką. Po prostu zadowolił się tym co akurat miał. I palił i palił w końcu zaczęła się tworzyć całkiem spora kupka tego spalonego zielska, ale on nie przestawał. Chodziło mu nie o samo spalenie liścia, a wytworzenie na nim odpowiedniego wzorka. Chciał wyciąć serce znak miłości w jego przypadku do kobiecych piersi. Miłość ta była jednak znacznie większa niż w przypadku przeciętnego mężczyzny. W końcu był chorym człowiekiem - na zboczenie. Nie dbał jednak o to, wyrażał głębie duszy na tych wszystkich popalonych liściach, a przynajmniej się starał zbliżając się z każdym coraz bliżej do postawionego celu. Po 1,5h użerania się z zielskiem wreszcie się udało i mógł zakończyć <3

Trening na dziedzinę Katon B.
0:28 -> 8:28

Re: Środek lasu z dala od wioski

: 4 lip 2016, o 09:32
autor: Shinji
Po uzyskaniu zadowalających Shinji'ego rezultatów nadeszła pora na kolejny wysiłek. Trening dawał mu tak potrzebne ukojenie, pozwalał skupić myśli na czym innym niż dokonanym czynie. To było to co bez żadnej dyskusji pomagało młodemu Uchiha zmierzyć się z trudnym okresem w jego "dojrzewaniu" jako shinobi. Nie mógł właśnie dlatego spocząć na laurach i trenować dalej. Wpierw jednak musiał zjeść resztę prowiantu, który posiadał przy sobie jeszcze z ostatniej misji. Było to niezbędne także z jeszcze jednego powodu. Po prostu mimo, że jego ostatni trening nie należał do tych z rodzaju męczących to jednak przez tak długi okres czasu zdążył jako zwykły człowiek najzwyczajniej w świecie zgłodnieć. Tak więc usiadł sobie wygodnie pod jednym z drzew i rozpoczął ucztę...
Gdy już wreszcie skończył, a zajęło mu to koło jakichś 10 minut mógł przystąpić do treningu. Jego celem była nauka techniki Katon: Dai Endan. Silniejszej wersji Katon: Endan. Podczas swojego pobytu w rodzinnym domy zdołał o niej przeczytać, a teraz miał okazję by najzwyczajniej w świecie zając się jej opanowaniem. Wydawała się być to na tyle niezbędne, że brakowało mu w arsenale techniki do których nie musiałby bezpośrednio wykonywać pieczęci lub było ich po prostu mało. Wykonywanie pieczęci uznawał po prostu za niepotrzebną stratę czasu, która tylko dawała przeciwnikowi niepotrzebny czas na reakcję co w świecie shinobi było bardzo niepożądane. Nie zwlekając zbytnio od razu przystąpił do treningu. Czym się różnił od przeciętnego? Najważniejszą jego cechą był po prostu brak pieczęci. Zwykle Shinji przykładał do nich ogromną uwagę poświęcając im całą jedną część. Zazwyczaj nie zajmowała ona jednak więcej niż 30 minut więc z całą pewnością nie można było mówić o wielkiej rewolucji. Zyskany czas poświęcił za to na próby skupienia chakry tak jak w przypadku Katon: Endan tylko właśnie bez pieczęci. Warto przy tym dodać, że wyglądało na to, że sama w sobie technika jest znacznie potężniejsza od pierwowzoru więc i ilość chakry w nią włożona jest większa. Tak więc nie dość, że chodziło o przełamanie swojego rodzaju tabu to na dodatek było to jeszcze trudniejsze. Jednak nie poddawał się. Po prostu próbował i próbował. Gdy już uznał, że rezultaty można by śmiało uznać za zadowalające nadeszła cięższa część. Poprzez nabranie powietrza w płuca należało ową chakrę właściwie uformować a następnie wypuścić. To bez znaków okazało się być całą trudnością związaną z nauką techniki. Jednak nie poddawał się. Trwał przy swoim podejmując raz po raz próby dokonania wydawałoby się rzeczy niewykonalnej. Chwytał się przy tym na pozór wydawałoby się rzeczy niekonwencjonalnych jednak w jego przypadku zdawały się odnosić odpowiednie rezultaty. Jednak wciąż to nie było to. Dopiero teraz wpadł na to by wykorzystać styl wykonania techniki podobny do tego co przy kenjutsu. Istniała bowiem technika którą potrafił, niewymagająca przy tym pieczęci wytwarzająca płomień na ostrzu, który następnie przeradzał się w falę. Zastosowanie odpowiednich analogii wreszcie odniosło odpowiednie rezultaty. Jedyne co nie było zadowalające to siła techniki. Dlatego też resztę treningu spędził na dodawaniu większych ilości chakry, jednak nie musiały to być duże ilości sekretem słabych rezultatów był po prostu jego brak umiejętności w jej odpowiednim formowaniu bez użycia pieczęci. Trening ten trwał i trwał, ale Shinji w końcu zadowolił się tym co uzyskał. Dlaczego? Nie potrafił już osiągnąć lepszych rezultatów. Być może wymagało to po prostu zwiększenia jego zasobów chakry lub lepszej ich kontroli? A może była to wartość graniczna dla tej techniki? Trudno było stwierdzić. Rezultaty i tak były dobre.


Nauka techniki Katon: Dai Endan.
9:30 -> 17:30
@edit 17:52
[z/t] na event grupa poboczna

Re: Środek lasu z dala od wioski

: 8 cze 2017, o 17:42
autor: Katsuko
Ile już minęło czasu od ucieczki z Atsui? Jakiś miesiąc. Niby dawno, niby niedawno. Widziałem twarz siostrzyczki, kiedy wrzeszczała z bólu. Cóż, zdzieliłem ją kością z całej siły, a ta wbiła się prosto pod jej obojczyk. Nie miała szansy na unik, broń przeszyła bark. Zwijała się z bólu, kiedy ja bez namysłu wbiłem jej ostrze w krtań. Dodatkowy cios był dla niej tym ostatnim. Z szeroko rozdziawioną buzią i rozwartymi oczami. Ciekawe nad czym wtedy myślała? Że ginie? A może po prostu nie mogła zrozumieć, że jej młodszy braciszek postanowił zakończyć jej żywot? Cholera, dlaczego ja o tym myślę.
Kiwnąłem nagle głową, sam nie wiem dlaczego. Mieliśmy postój, razem z Kayumi zdecydowaliśmy, że należy nam się odpoczynek. Tylko że ja pochodziłem z nienormalnej rodziny i formą relaksu był dla mnie trening. Wstałem więc, ponieważ na moment obecny siedziałem. Zrzuciłem marynarkę, a ta opadła na szerokie drzewo, o które się opierałem. Skierowałem wzrok na dziewczynę, która pewnie dostrzegła moje ruchy. Uśmiechnąłem się i zagadnąłem towarzyszkę.
- Jak chcesz to możesz się przyglądać. - w końcu i tak znała mój arsenał. Byliśmy nie tylko skazani na siebie, co wręcz tworzyliśmy duet. Początkowo nie chciałem, aby szła ze mną, jednak w czasie krótkiej podróży zdążyła mnie przekonać o swojej zaradności. No i nadawała się na kunoichi. - W razie czego wytknij mi błędy.
Tym razem ściągnąłem koszulkę. T-shirt spadł gdzieś obok marynarki. W czasie jego lotu wykonałem parę skłonów, przegiąłem się w bokach, jak basza, a następnie umieściłem prawą dłoń na lewym barku. Po chwili w skórze zrobiła się dziurka, a ja wyciągnąłem kość, która bardziej przypominała miecz, niż zwykły anatomiczny fragment ciała. Cóż, chyba mogę zacząć.
Trening Tsubaki no Mai - 10 linijek

Na początek przywołałem wizje sprzed kilkunastu miesięcy. Widziałem ojca, kiedy próbował nauczyć tego mojego brata. Nie wyglądało to specjalnie trudno, wystarczyło naparzać przed siebie kością, aby przeszyła przeciwnika. Jednak wiedziałem doskonale, że w szaleństwie jest metoda i każdy cios, chociaż niezaplanowany, miał swój cel. Musiałem więc postarać się o odpowiednią szybkość, ale i precyzję ciosów. W końcu głupio byłoby nie trafić w takiej szarży. Zbliżyłem się do najbliższego drzewa, a kiedy to nie odpowiedziało mi na moje wezwanie bojowe, wykonałem pchnięcie. A potem drugie. I trzecie, i czwarte. Czas mijał, a ja atakowałem ni to wymyślonego przyjaciela, ni to wroga. Z każdą serią ciosów czułem zmęczenie, ale i większą pewność siebie. Zaczynałem rozumieć o co w tym chodzi. Nie chodziło tyle o trafienie w konkretne miejsce, co przeszycie przeciwnika i zadanie mu takiej liczby ciosów, że nie mógłby się pozbierać. Mijały więc minuty, a ja w każdej z nich próbowałem pokazać drzewu, gdzie jest jego miejsce. Po dwudziestej trzeciej serii ciosów miałem już dosyć. Przerwałem więc rutynę treningową, po czym dałem sobie parę minut przerwy. Zacząłem obserwować niebo. Kumulusy zdawały się nie przemieszczać. Były piękne i potężne. Ocknąłem się po chwili, zaśmiałem sam do siebie, a następnie zakręciłem mieczem w dłoni. Wykonałem kilka serii ataków, które zdawały się być dobre. Uśmiechnąłem się i schowałem bark na swoje miejsce.
Byłem spocony. Nie chciałem więc włożyć moich ubrań tak od razu, położyłem się na trawie, pod tym samym drzewem co wcześniej. W cieniu było przyjemnie, a delikatny wiatr sprawił, że dość szybko moje ciało pozbyło się mokrych kropelek. Leżałem, nuciłem jakąś melodię i czekałem aż Kayumi coś do mnie powie. Pewnie miała swoje zdanie na temat moich metod treningowych, albo chociaż jutsu, które opanowałem. W końcu nie byłaby sobą.

Re: Środek lasu z dala od wioski

: 9 cze 2017, o 15:25
autor: Kayumi
Typowy Naoś. Każdą przerwę, jaką urządzaliśmy sobie podczas wędrówki, przeznaczał na trening. Oczywiście, nic w tym złego, przyznam szczerze, że imponował mi tą zaciętością w drodze do samodoskonałości. Niewielu spotka się ludzi takich jak on, z taką pasją do treningu.
Podniosłam jego marynarkę i złożyłam ją, przewieszając przez gałąź. Nie lubię, jak ubrania są wymięte, albo leżą bez składu. Obowiązuje pewien szacunek do rzeczy i pracy, która została wykonana, żeby pozyskać pieniądze na ich zakup, prawda? A jeszcze jak mu wejdą w rękawy robaczki i będzie narzekanko że swędzi, to będzie po prostu nie do przejścia. Lepiej zapobiegać, niż znosić cierpiącego Naokiego.
- Jasne, działaj. Nie będę przeszkadzać. - uśmiechnęłam się. -A te ubrania, to tak w ofierze dla lasu, tak rozrzuciłeś, tak? - dodałam z przekąsem, składając porzucony t-shirt, ale chłopak już był w swoim treningowym świecie. Co się odwlecze, to nie uciecze, pomyślałam, wieszając bluzkę na marynarce.
Zerknęłam na jego trening. Radził sobie całkiem dobrze, lepiej niż poprzednio, ale znać było w ruchach brak precyzji, który z czasem ustępował na rzecz pewniejszych ruchów. Ale pogadamy potem, nie będę przeszkadzać w trakcie przecież.
Na razie przeciągnęłam się w słońcu i wspominałam dalej naszą wędrówkę: starszą kobiecinę, która na kilka dni użyczyła nam szopy do mieszkania, handlarkę na targowisku, która, widząc dwoje młodych ludzi, dorzuciła nam kilka warzyw, ot tak, “żeby nam się lepiej rosło”, czy wreszcie wizytę w gospodzie, chyba tuż po pijackiej awanturze, gdzie za opatrzenie ran karczmarzowi dostaliśmy dwa wielkie, ciepłe posiłki. Czysta ambrozja, naprawdę.
Wtedy też podeszła do nas tajemnicza kobieta, pochwaliła mnie za biegłość w opatrywaniu ran i zapytała czy wiem, jaki mam potencjał czakry. Jeszcze parę tygodni temu pomyślałabym że zwariowała, gdzie ja, prosta dziewczyna i zdolności ninja, ale dziś mogłam, z niejaką dumą odpowiedzieć twierdząco.
Jak Kayumi zdobyła wiedzę o technikach Iryo - wyjaśnienie.

W odpowiedzi, przyciągnęła za nogę jednego z awanturników i muskając dwoma palcami kaftan, rozcięła go i naszym oczom ukazała się niezbyt głęboka rana. Kobieta przyłożyła doń otwartą rękę. Po chwili rana całkowicie zniknęła.
-Teraz ty - wskazała na mniejsze draśnięcie obok. -Skup swoją czakrę w dłoni, i delikatnie dotknij rany. Tylko nie przeholuj, proszę.
Uniosłam dłoń na wysokość oczu i kiedy poczułam wibracje skumulowanej czakry w dłoni, skierowałam ją powoli na ranę. Udało się dopiero za trzecim razem. PIjaczek spał smacznie dalej, nie wiedząc że stał się obiektem treningowym. Przynajmniej nie przeszkadzał.
Próbowałam jeszcze kilka rany na innych awanturnikach. Szło mi coraz lepiej, ale wraz z obyciem w technice, zaczęła pojawiać się pewna wątpliwość.
- Pani, dlaczego ja? - zapytałam nieśmiało - Bo masz talent, potencjał, a takie umiejętności są przydatne. To chyba wszystko co powinnaś wiedzieć. I nie dziękuj. Podziękujesz najlepiej, pomagając innym. Ja ci dałam tylko narzędzie. - Uśmiechnęła się do nas - Wez też i to - podała mi niewielki zwój, zalakowany z obu stron - Tutaj znajdziesz wskazówki do innych technik. Wykorzystaj to mądrze, i... bywajcie zdrowi.

Z rozmyślań wyrwała mnie gwizd melodii. Rozgolaszony, wymęczony Naoki, mój przewodnik po świecie ninja, leżał, nucąc coś pod nosem.
Byłam mu ogromnie wdzięczna, i dumna, z tego że tworzymy tandem. Dzięki niemu i moim zdolnościom miałam szansę na zupełnie inne życie, i nie zamierzałam tej szansy zmarnować.
-Dziś całkiem okej. Widać progres od ostatniego postoju, ale chyba dalej ci brakuje precyzji w tych ciosach. Spróbuj skupić się na miejscu miedzy twarzą a szyja, tak jakby pod twarzą. Tam uderzenie bardzo boli, i tym sposobem zyskasz parę chwil na ocenę sytuacji. - wyciagnęłam się obok niego na trawie - Patrz, jaka długa chmura, trochę jak twój obojczyk, no nie? - zachichotałam, odwracając głowę ku niemu.

Re: Środek lasu z dala od wioski

: 9 cze 2017, o 15:28
autor: Katsuko
Na odchodne zażartowała z mojego rozrzucania ubrań. Zdziwiłem się, jak zwykle zresztą. Potrafiłem zrozumieć to, że wszystkie pokoje i noclegownie musiały zostać przez nią uprzątnięte, zanim w ogóle spoczęliśmy, ale to sprzątanie w lesie? Puknąłem się kościanym orężem w głowę, oczywiście lekko, a przy okazji przybrałem zabawny wyraz na mej buźce.
- Skoro ja trenuję, to niech chociaż moje ciuszki sobie odpoczną. - rzuciłem, zanim zacząłem trening. W czasie wszystkich moich ruchów nie myślałem o dziewczynie, ani tym bardziej o ubraniach. Nieźle więc się zdziwiłem na koniec ćwiczeń, kiedy kładąc się obok drzewa nie widziałem ubrań na ziemi, lecz na gałęzi. Złożone. W kostkę. - Czasami zastanawiam się czy bardziej niesamowite są twoje zdolności jako kunoichi, czy twoja mania porządków.

Świszczałem. Znaczy no, gwizdałem jakąś melodyjkę z Atsui. Moje dzieciństwo, chociaż niemiłe, obfitowało w rozmaite dźwięki. Miałem cholernie dobrą pamięć do ludowych piosenek, dlatego teraz, kiedy leżałem spocony na ziemi, bezmyślnie oddałem się nuceniu, gwizdaniu, a nawet śpiewaniu jednej z nich. Przerwałem, kiedy usłyszałem dziewczynę. Zbliżała się do mnie.
- Wiem, ale te ataki są cholernie trudne.- mruknąłem rozmarzony. Kayumi nie do końca zdawała sobie sprawę z istoty walki wręcz. Nie zawsze trzeba było wiedzieć gdzie się trafi - liczył się sam fakt zadania obrażeń. Nie chciałem jednak jej zbywać, szczególnie, że sam byłem amebą w innych dziedzinach. - Ale dzięki, zapamiętam to sobie. Im więcej razy będę trenować te ataki, tym silniejszy będę.

Kiedy wskazała chmurę, obróciłem się. Rozłożony na plecach miałem dobry widok na niebo. Kaya miała rację, chmurzysko rozciągało się wzdłuż niczym jedwabny pas, który czasami nosiłem. Kiedy jednak usłyszałem jej uwagę, uśmiech spełzł z mojej twarzy. Docinek? A może żart?
- To chyba nimbostratus. - mruknąłem na pierwszą część wypowiedzi. A co do drugiej? Poczekałem parę sekund, po czym uśmiechnąłem się niepewnie. W końcu była moją partnerką, mogła ze mnie szydzić ile chciała, byleby mnie uleczyła w razie czego. - Nah, nie tylko to jest u mnie długie.
Tego się chyba nie spodziewała.

Re: Środek lasu z dala od wioski

: 9 cze 2017, o 15:35
autor: Kayumi
Prychnęłam.
-Tak? Ciekawe co takiego, może nogi? Bo jakoś nic innego nie daje się zauważyć, wybacz. ale to może moja mania porządków zasłoniła mi cały świat, i nic przez nią nie widzę, tak też mogło się zdarzyć - niewzruszona sparowałam nędzną prowokację. Kłótnie z braćmi właśnie się opłaciły - przez całe swoje dzieciństwo przerobiłam tyle różnych odzywek i inwektyw, że taka, dość niskiego polotu, nie robiła na mnie szczególnego wrażenia, mimo że po minie wnoszę, że bardzo się starał.
- Ale nie martw się, na szczęście dla ciebie, twoja siła nie zależy od długości, ani wielkości, czegokolwiek, ale od treningów, a te ostatnio wychodzą ci coraz lepiej. Naprawdę, przyjemnie się na ciebie patrzy jak walczysz, nawet z tak drewnianym przeciwnikiem jak przed chwilą - dodałam na osłodę. Nie chciałam być za bardzo niemiła, bo kto mnie będzie bronił w razie ataku? Nie można zapominać że on, a wraz z nim i ja, byliśmy ścigani. Być może do jego prześladowców dotarła wieść, że ma towarzystwo. Na razie nikt w okolicy nas nie poznawał, czyli albo zgubiliśmy pogoń, albo zainteresowanie nami spadło. Nie brzmiało to jednak zbyt
optymistycznie, nawet w mojej głowie, więc postanowiłam zająć myśli czymś pożyteczniejszym.
Wciąż nie otworzyłam zwoju, który otrzymałam od kobiety w karczmie. Chyba nadszedł na niego czas.
-Dość tego leżenia przynajmniej dla mnie. Masz teraz chwilę czasu dla siebie, bo ja zajmę się tym - pomachałam przed nosem zwojem. - I śpiewaj, jak chcesz, bo bez tego jakoś tak smutno.
Trening Katto no Jutsu. 5 linijek +5 bo tak chciałam

Usiadłam na piętach, zrywając lakową pieczęć. Rozłożywszy papier, przeczytałam dokładnie cały opis techniki, kilka razy, żeby dobrze przyswoić sens poszczególnych etapów.
Odłożyłam zwój, skupiając się na swojej prawej dłoni. Według wskazówek, miałam zebrać czakrę w dwóch palcach, wskazującym i środkowym na tyle mocno, żeby móc ją zobaczyć. Początkowo miałam z tym kłopot, bo albo czakra rozpraszała się, albo obejmowała całą dłoń, aż do lekkich poparzeń skóry, jednak po kilku minutach udało mi się opanować tę umeijętność Teraz wypadałoby spróbować coś przeciąć… Mój wzrok padł na rodzinkę dużych chrząszczy, wygrzewających się na słońcu. - Cóż, poświęcenie dla dobra nauki to piękna ofiara - mruknęłam, rozgniatając kolejne głowotułowia. Chitynowe pancerzyki na szczęście pozostały nietknięte; na każdy z nich położyłam liść, i podjęłam pierwsza próbę przecięcia.
. W pierwszym podejściu, i liść i pancerzyk skończyły rozorane bruzdą. Tak samo drugim i trzecim razem, ale już za czwartym ocalał pancerzyk. Uradowana częściowym zwycięstwem, odsapnęłam chwilę, po to ,aby piątym razem osiągnąć całkowite zwycięstwo.
Ukontentowana, zebrałam ręką moje fantomy i wyrzuciłam gdzieś w przestrzeń.
Położyłam się z powrotem na ziemię, było w końcu całkiem wygodnie.
- Jak ci się podobało? Jednak można uczyć się nowych technik bez obnażania siebie, kto by pomyślał - powiedziałam, gapiąc się bezmyślnie w przestrzeń.
Powinien już odsapnąć. Nie czułam się bardzo zmęczona, ale raczej głodna, więc wyprawa po jedzenie nie wydawała się złym pomysłem. A może Naoś chomikuje coś smacznego? - Masz coś na ząb? - dodałam, nie czekając na odpowiedź na wcześniejsze pytania.

Re: Środek lasu z dala od wioski

: 9 cze 2017, o 15:38
autor: Katsuko
Prychnęła, a ja wybuchnąłem śmiechem. Reakcja dziewczyny była szczera, dzięki czemu jej oburzenie wydawało mi się wyłącznie śmieszne. Zmrużyłem oczy i pozwoliłem sobie na kolejne parę sekund śmiania. W końcu przerwałem chichot, odkaszlnąłem, przybrałem poważną minę i odpowiedziałem Kayu.
- Miałem na myśli kręgosłup, ale już dobra dobra. Widzę, że myślisz tylko o jednym. - Ziarno zostało zasiane, czekałem na dalszy punchline wycelowany we mnie. Nie robiłem tego jednak na poważnie. Lubiłem dziewczynę i chciałem się z nią pośmiać. No i do końca jeszcze nie wyczułem jej poczucia humoru.
Następnie milczałem, bo Kayumi mnie pochwaliła. Uśmiech nie był już taki szeroki, na mojej twarzy ponownie objawiło się zaskoczenie. Hmm. Czyli jednak widziała postępy w mojej nauce. To miłe z jej strony.
- Był trochę sztywny. - Odniosłem się do części o moim ostatnim przeciwniku. Cóż, rywalizacja z drzewem mogła być najbarwniej przedstawiona, ale to wciąż tylko element natury. Raczej nie powinienem się obawiać kory i pnia. - Niemniej jednak, dziękuję.

Moje słowa były szczere, chociaż mogły zostać odebrane inaczej. Dziewczyna zaś wstała, pokazała mi zwój i oznajmiła, że zabiera się do nauki. Kiwnąłem głową. W końcu teraz ona musiała być skupiona i na pewno moje gadanie by jej przeszkadzało. Co innego nucenie. Zanim więc zaczęła naukę, powiedziałem jeszcze to i owo.
- Powodzenia. - I na tym poprzestałem. Podniosłem się, założyłem koszulkę, a następnie marynarkę. Następnie wszedłem na drzewo, korzystając z banalnego Ninjutsu. Po wysłaniu chakry do stóp mogłem bowiem dostać się i usiąść na gałęzi w przeciągu kilku sekund. Usadowiłem się na konarze, a w międzyczasie gwizdałem. Z wysokości dobrze widziałem działania dziewczyny. Kayumi skupiła chakrę w dłoni i utworzyła ostry czubek. Coś jak paznokieć. Następnie zaczęła znęcać się nad bogu ducha winnymi owadami i rozcięła im pancerzyki. I jak one teraz przetrwają zimę? A, bo ona cięła głębiej…
Zeskoczyłem na ziemię, a kiedy mnie zagadnęła, odpowiedziałem równie żartobliwie.
- Ale poświęciłaś żywoty chrząszczy. Matka natura nigdy ci tego nie wybaczy. - mówiłem beznamiętnie. Nagle uśmiechnąłem się i powiedziałem szczerze. - Nie no, gratuluję. Ja raczej nigdy nie nauczę się takich technik. Zazdroszczę ci tej kontroli chakry.
Po chwili zadała mi następne pytanie. Pokręciłem głową na “nie”.
- Nic a nic. Musimy coś znaleźć. - skwitowałem.

Re: Środek lasu z dala od wioski

: 9 cze 2017, o 20:57
autor: Kayumi
Lubiłam żarty, szerokie poczucie humoru, dzięki któremu mogłam żartowac na dowlony temat, uważałam za jeden z moich głównych atutów. Być może to właśnie było powodem dla którego relacja z Naokim trzymała się całkiem niezle. W końcu, czy można z kimś wytrzymać wyłącznie prowadząc poważne rozmowy, snując dysputy filozoficzne, czy, najgorsza opcja, pogrążając się w ponurej ciszy? Dla mnie to awykonalne, zwłaszcza, że zależało mi na tych dobrych relacjach. Przecież on ma mnie bronić a ja mam go leczyć, więc relacje chociażby na poziomie "w porządku tolerujemy się" byłby wskazane. A zapowiadało się, że możemy się nawet przyjaznić.

Wzmianka o urażonej Matce Naturze sprawiła, że zrobiłam teatralnie smutną minkę zbitego koteczka, przez chwilę powsrzymałam się od mrugania, i podniosłam załzawione oczeta, drżącym głosem pytając - Ale jak to, przecież jestem taka niewinna, a te chrząszcze to tylko przez przypadek, dlaczego jestem takim złym człwoiekiem, o nieeeeeeeeee!
- zajęczałam, padając na kolana. -Jakże zmażę moją wielką winę! - poturlałam się jeszcze chwilę w rozpaczy i przewróciłam na brzuch, ukrywając śmiech. Drżące od śmiechu ciało wygląda prawie identycznie jak to w spazmach płaczu, więc mogłam spokojnie sie wyśmiać, a efekt żarciku był podtrzymany. Czasem lubiłam robić z siebie debila. Ot tak,po prostu, byliśmy oboje po treningu, nieco zmęczeni - a mały teatrzyk jeszcze nikogo nie skrzywdził.

Jednak kiedy usłysząłam komplement, wstałam i podziekowałam, wciąż chichocząc. Każdy lubi miłe słowa, ja nie jestem wyjątkiem, a wyrazy docenienia z ust kogoś, kto zna od podszewki tajniki chakry, były dla mnie dwójnasób ważne. -Dzięki, to bardzo miłe co mówisz. Takich słów właśnie teraz potrzebowałam, bo zdawało mi się, że zajęło mi to więcej czasu niż powinno, ale po takim komplemencie mogę sobie odpuścić wyrzuty sumienia na swoj temat - już opanowana, ale wciąż z ustami rozciągniętymi w szerokim uśmiechu, wyciagnęłam rękę do piątki.

- Co do jedzenia, to proponuje takie rozwiązanie: wychodząc z lasu, szukajmy jagód, młodych liści i gałązek - tu możesz z powodzeniem zdać sie na mnie, bo swojego czasu jadłam wszystko co jadalne w kniejach takich jak ta, a potem w najbliższej wiosce do jakiej dotrzemy, skombinujemy coś, co? Może znowu trafimy na jakąs dobrą duszę, która za wypielenie ogródka i kawał dobrej historii poczęstuje nas obiadem - uśmiechnęłam się, wspominając bajki, jakimi raczylismy naszych dobroczyńców, aby umilić im czas. Raz byliśmy rodzeństwem, szukającym zaginionej matki, innym razem prowadziliśmy eskapdę naukową, badającą flore i faune danego terenu, i zgubiliśmy się przypadkiem... Wyobraznia nam dopisywała, a im lepsza była opowieść, tym wiecej dokładek udało się uzyskać, a jedzonka nigdy zbyt wiele.
-Chyba że zupełne szaleństwo i szukamy gospody, ale to sie raczej nie uda, bo moje fundusze są jakby na wyczerpaniu. - wykonałam gest wywracania kieszeni na lewą stronę. - Chyba że ty dziś pełnisz rolę bogatego pana na włościach - roześmiałam się, przekręcając głowę w jego stronę.

Re: Środek lasu z dala od wioski

: 10 cze 2017, o 09:37
autor: Katsuko
Oglądałem chmury. Długie, ciemnoniebieskie, zakrywające prawie całe niebo. Nie zdziwiłbym się, gdyby w przeciągu paru godzin zastała nas burza. Cóż, klimat Sakai był zmienny, a już na pewno w porównaniu do Atsui. W piaszczystej prowincji panowały głównie dwie pory, nieważny czy roku, czy dnia: ciepła i zimna. Jak można się domyśleć, kiedy słońce grzało, miejsce miała ta pierwsza, w nocy nadciągała zaś druga. W czasie większości miesięcy w Pustynnych Wydmach panowało "lato", jednak na czas dwóch, może trzech miesięcy, spadała gwałtownie temperatura. Nazywano ten czas "zimą", chociaż zupełnie bez powodu. W końcu trudno było wtedy znaleźć choćby płatek śniegu, a było na tyle ciepło, że dało się paradować w koszulce i spodenkach.
Skierowałem wzrok na Kayumi. Dziewczyna postanowiła zrobić przedstawienie. Przyglądałem się i uśmiechałem coraz szerzej. W końcu zacząłem się śmiać. Łzy napłynęły do moich oczu, kiedy więc Kay skończyła, otarłem je dłonią, a następnie zacząłem bić jej ciche brawo.
- Pięknie, pięknie. Może pomyśl nad zmianą zawodu, odnalazłabyś się na scenie. - powiedziałem. Trochę z przekąsem, jednak jej występ nie był zły. W sumie moja towarzyszka była dziewczyną o wielu talentach. Ja byłem dość... prostoliniowy. Ewentualnie twardogłowy.

Śmiała się razem ze mną. Podziękowala mi. Blonyneczka chyba nie rozumiała, że techniki medyczne nie należą do łatwych i mało kto decyduje się na ich poznanie. Bycie użytkownikiem Iryojutsu niosło ze sobą wiele korzyści, ale i ryzyka. Z jednej strony mogła leczyć mnie, siebie, a nawet innych. W razie jakiejś walki czy niebezpieczeństwa wystarczyło ujść. Ona mogła zająć się resztą i doprowadzić nas do stanu funkcjonalnego. Również jej zdolności mogły zostać rozwinięte w sposób ofensywny. Na pewno istniały techniki medyczne, które wykorzystując anatomię, albo nawet znajomość układów w ciele człowieka, mogły sporo namieszać.
Jednak druga strona nie była tak wesoła. Po pierwsze, żeby nauczyć się nawet najbardziej podstawowych Iryojutsu, trzeba dość dobrze kontrolować chakrę. Po drugie, wraz z silniejszymi technikami, wymogi co do zdolności manipulowania swoją energią wciąż wzrastają. No i po trzecie, w razie nagłego ataku, Kayumi jest bezbronna. Medykowi trudno jest rozwijać walkę wręcz, a nawet jeśli to robi, to kosztem innych dziedzin czy atrybutów. Jeśli więc chce zostać świetnym lekarzem, na pewno nie da sobie rady z kilkoma przeciwnikami nacierającymi jednocześnie. No i od tego miała mnie.
- Nie znam się na Iryojutsu, ale z tego co widzę, masz do niego rękę. - powiedziałem. Też opanowany, żeby nie było, że tylko ona potrafi okiełznać emocje. Zbiłem z nią pionę, a następnie znowu się odezwałem. - I nie wymagaj od siebie zbyt wiele. Już samo skupienie chakry w dłoni jest trudne. Dodaj do tego uformowanie jej i utworzenie konkretnego kształtu. Jesteś obiecująca, Kay.

Zaproponowała znaleźć coś do jedzenia. To był dobry pomysł. Nie byłem głodny, ale za parę godzin na pewno najdzie mnie ochota na zjedzenie czegoś większego. Do tego czasu mogę zapchać się owocami leśnymi i zapić to wodą, którą akurat mieliśmy. A pójście do najbliższej wioski brzmiało też całkiem sensownie. W końcu tam mogliśmy się wynająć i zarobić trochę grosza, kupić jedzenie, ekwipunek, którego na razie nam brakowało, albo wynająć jakieś mieszkanie, jeśli spodoba nam się okolica. Co zaś do jedzenia, rzeczywiście mogliśmy pracować w jakimś gospodarstwie, chociaż równie dobrze mogłem wkradnąć się i ukraść trochę jadła jakiemuś farmerowi. Rolnicy nie byli zbyt wojowniczy, przynajmniej do momentu zobaczenia kości wystającego z mojego ciała.
- Mam jakieś śmieszne ilości ryo, także powinniśmy sami znaleźć coś do jedzenia, albo się nająć. Dobra, przystaję na twój pomysł. Jeśli możesz, wyczuj chakrę dookoła nas. Pójdziemy do jej skupiska, bo pewnie tam znajduje się jakaś wioska, albo chociaż tymczasowa osada. - powiedziałem.

Re: Środek lasu z dala od wioski

: 13 cze 2017, o 21:53
autor: Kayumi
Czułam już delikatne ssanie w żołądku, ale nawykiem dzieciństwa, nagryzłam delikatnie język. Zbramkowałam w ten sposób dyskomfort głodu, wywołując inny, silniejszy bodziec, a i usta zyskały dodatkowe nawilżenie. Ten mały trik często ratował mi skórę - moje rodzeństwo nie raz dostawało po głowie, kradnąc z głodu zapasy w czasie zimy, które miały służyć wszystkim po równo. Z czasem nawet przywyczaiłam się do tego, że rzadko jem do syta. Z głodem wiąże się inna ciekawa sprawa: jeśli dłuzszy czas byłam pozbawiona większych ilości jedzenie, obserwowałam u siebie znaczne poprawienie wzroku. Widziałam dokładniej rzeczy oddalone ode mnie, z większa dokładnością, a i barwy nabierały żywszych odcieni. Niemniej jednak, ten drobny profit nie mógł zrekompensować zepsutego samopoczucia i, przede wszytskim, osłabienia.
Spojrzałam na Naokiego. Nie wolno było zapominać, że jest ścigany. A w tym przypadku głód był ostatnią rzeczą na jaką mogliśmy sobie pozwolić, mimo tego że nie czułam się już zbyt dobrze.
Zamknęłam oczy i skupiłam się na tym, co czuje, jak mocno i z któej storny przychodzi sygnał.
- Komu w drogę, temu kunai w nogę. Zabieraj fatałaszki, idziemy tam o - wskazałam gdzieś w las. Nie wiem, czy to wioska, czy tylko szlak handlowy, ale i w jednym i w drugim wypadku, wygrywamy. - zamilkłam na chwilę, aby chwilę pozniej znów podjąć wątek - Co lepsze, nie wydaje sie, żeby to było bardzo daleko stąd, mamy spore szanse, dotrzeć w pobliże ludzi przed burzą, która chyba ma ochotę nas zmoczyć. To lecimy, nie? Masz już wszysyko? - wykrzesałam z siebie uśmiech, i podeszłam kilka kroków naprzód kiedy delikatnie mnie zamroczyło. Nie trwało to zbyt długo, ale najwyrazniej trening mocno dał mi w kość, a dodatkowo ten przeklęty głód... Szlag by to trafił.

Re: Środek lasu z dala od wioski

: 16 cze 2017, o 22:08
autor: Masaru Yoshida

Re: Środek lasu z dala od wioski

: 17 cze 2017, o 08:17
autor: Katsuko
Zbieraliśmy się. Byłem gotowy do podróży, jednak dziewczyna powiedziała coś o zbieraniu ciuszków. Wzruszyłem ramionami, wytrzeszczyłem zęby i gwizdnąłem głośno. Kobitka powinna odwrócić wzrok i zobaczyć, że jestem już gotowy, a wręcz czekam na nią. Oboje walczyliśmy z głodem i mieliśmy pomysł na najęcie się. Wystarczyło posprzątać, przekopać ogródek, coś zanieść, albo nawet ukraść. Chodziło przecież o przeżycie. Dobrze, że nie czuliśmy pragnienia, bo jemu trudniej zaradzić.
- Chyba trenowałaś za długo, bo masz sny na jawie. I widzisz mnie półnagiego, co jest oczywiście twoim marzeniem. - wycedziłem, aczkolwiek starałem się utrzymać zabawny ton. Dziewczyna poznała mnie już trochę i raczej potrafiła odróżnić kiedy żartowałem, a kiedy byłem poważny.
Kayumi zatrzymała się. Co jest, zemdlała? Nie, chyba dalej była na jawie, ale zatrzymała się nagle. Doskoczyłem do niej, objąłem ją ramieniem tak, by nie wyślizgnęła się z mojego uścisku. Przestałem tak z nią dobrą minutę, a kiedy otworzyła oczy odezwałem się do niej. Nie powiem, zamurowało mnie.
- Hej, Kayu. Wszystko gra? - spytałem. Nie wiedziałem, że trening dla niej jest aż takim obciążeniem. Jednak kontrolowanie chakry na wysokim poziomie niosło ze sobą spore koszty. Musiała być potwornie zmęczona, a dodawszy do tego głód... Ech, nie podobała mi się wizja zostawienia jej tutaj samej. Musiałem więc ją zatargać do najbliższego gospodarstwa i za resztki ryo kupić nam strawę. Cóż, ta wizja też nie była taka zła. No chyba, że zaraz jej przejdzie. - Jesteś w stanie iść sama?
Nie czekając na odpowiedź, podrzuciłem dziewczynę i złapałem ją drugą ręką. Przybraliśmy najbardziej klasyczną pozę - męża wnoszącego żonę do mieszkania. Trzymałem ją mocno, jednak nie na tyle, aby nie mogła się mi wyrwać. Kayumi nie powinna protestować, jednak jeśli nie chciała abym ją niósł, mogła sama zejść.
Nie było nam dane poczuć romantycznej atmosfery z wielu powodów. Pierwszym, i najważniejszym był ryk jakiegoś zwierzęcia. Nie znałem się na odgłosach i dźwiękach lasu. Wychowałem się na pustynnej prowincji, dlatego mogłem bez problemu przetrwać w upale, a także łatwo odnaleźć szlaki do oazy. Jednak krzyki zwierząt lasu były dla mnie całkowite obce. Skierowałem więc wzrok na niesioną przeze mnie niewiastę.
- Słyszałaś? Wiesz co to?

Re: Środek lasu z dala od wioski

: 17 cze 2017, o 08:50
autor: Kayumi
Przy tym człowieku nie można się nawet pomylić... A, niech ma to swoje poczucie wyższości. Całe szczęście, że był już gotowy i mogliśmy od razu wyruszyc w drogę, bo głód coraz mocniej dawał się we znaki. Mój, jak to nazwał Naoki, sensor, wskazał nam kierunek, gdzie potencjalnie mogliśmy zdobyć jedzenie: czy to kradzieżą, czy uczciwą pracą, było mi to obojętne. Po prostu jeść. Zapewnienie sobie przeżycia i energii to była jedyna myśl, jaką kołatała się w mojej pulsującej od tętna krwi, głowie. Podeszlam w obranym kierunku dosłownie kilka kroków, kiedy ciemne plamy zaczęły przesuwać mi się przed oczami, a ciało jakby zwiotczało. Jak przez mgłę, jakby to nie było wcale moje ciało, poczułam mocny uścisk podtrzymujący mnie w pionie. Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam nisko zawieszoną twarz mojego towarzysza z zagadkowe wyrazem twarzy. Czyżbym widziała troskę?
- Tak tak, to tylko chwilowe... Co ty robisz? - nie stać mnie było na bardziej ognisty protest, toteż nie opierałam się, kiedy przerzucił mnie przez swoje dwie ręce i niósł przed sobą. Swoje dłonie zaplotłam na jego karku, aby poprawić stabilizację. Jeszcze chwila, zaraz zejdę, ale tylko momencie, naprawdę...
Kiedy ryk jelenia rozległ się wśród lasu, nie byłam zdziwiona. Wielokrotnie widywałam jelenie czy to z młodymi, gdy szukały pożywienia, czy samotnych samców takich jak ten ryczący, poszukujących partnerki. - Jeleń, zwierzę w rodzaju dzikiego konia z ogromnym rogami na głowie. - wiedziałam, że mój towarzysz zbiegł z pustynne kraju, więc starałam się wyjaśnić jak najprzystępniej co za zwierz zakłóca leśna ciszę.
Nadeszła pora by zejść, czułam się już nieco lepiej.
- Dzięki ci ogromne- uśmiechnęłam się, by za chwilę spoważnieć - Nie ze narzekam, czy coś, ale mogłeś mnie zostawić, i chyba nawet bardziej by ci się to opłacało... Nje znam twoich motywów i chyba na razie nie chce ich znać. Po prostu ogromnie ci dziękuję. Masz u mnie przysługę.

Re: Środek lasu z dala od wioski

: 17 cze 2017, o 11:19
autor: Masaru Yoshida

Re: Środek lasu z dala od wioski

: 17 cze 2017, o 12:08
autor: Katsuko
Nie protestowała. Kiedy zająłem się jej ciałem, spytała co z nią robię, na co odpowiedziałem szerokim uśmiechem. Może nie byłem najlepszym towarzyszem, ale akurat wytrzymałość była moim mocnym atutem. Złapałem więc niewiastę, a gdy ta spoczęła już wygodnie na moich rękach, odpowiedziałem lakonicznie.
- Zajmuję się tobą, pani medyk. - stwierdziłem. Żartowałem sobie, ponieważ zazwyczaj to ona zajmowała się moimi ranami. Minęło niewiele czasu, miesiąc, może dwa, a do tej pory Kayumi miała już kilka okazji do przetestowaniu na mnie Iryojutsu. Nie ukrywałem, że imponuje mi swoimi zdolnościami, a także mojej wdzięczności w stosunku do niej. Dlatego tym bardziej naturalne wydało mi się noszenie jej, przynajmniej do momentu, w którym będzie sama zdolna do jako takiego przemieszczania się.
Odpowiedziała na moje pytania. O ile dla mnie ryk wydał się niepokojący, Kayu po żołniersku wyjaśniła mi z czym mamy do czynienia. Odetchnąłem z ulgą. Dziki koń z długimi rogami. Wporządku, byłbym w stanie zabić nawet nieokrzesanego ogiera, chociaż nie ukrywam, że nie chciałbym tego próbować. Zwierzęta były cholernie silne, a ja na moim obecnym poziomie zaawansowania walki wręcz, raczej nie miałem przeciwko nim zbyt wielu szans. Zastanawiałem się więc jakich rozmiarów może być ten cały jeleń, a także czy nadaje się do zjedzenia. Po chwili uznałem, że nie ma to większego sensu, dlatego się odezwałem.
- A jak wielki jest ten jeleń? Jak koń, czy mniejszy? Bo skoro zwierzę ryczy, to może jest ranne. - powiedziałem spokojnie. Następnie odwróciłem głowę w stronę miejsca, z którego słyszałem płacz zwierzęcia. Jeśli trafił w sidła, był teraz bardzo łatwym celem. - I jak rozumiem, da się go przyrządzić i zjeść?
Krzesiwo miałemw w torbie, chrust i liście były dookoła. Wystarczyło znaleźć nie aż tak wilgotne drewno, przysmażyć zwierzę i głód by zniknął. A to niefortunne uczucie towarzyszyło zarówno mi, jak i Kayu. Dziewczyna była dodatkowo zmęczona. Nie chciałem jej nadwyrężać, a znalezienie roboty mogło trwać dłużej niż zabicie jelenia i przysmażenie go.
Chciała ze mnie zejść. Nie protestowałem, za to pomogłem jej opuścić moje ramiona. Powoli postawiłem ją na ziemi, a kiedy zauważyłem, że stoi na niej stabilnie, cofnąłem ręce. Stała obok mnie, dziękowała, a następnie powiedziała dziwne słowa. Zupełnie niepasujące do Kayu, jaką znałem. Przybrałem więc zdziwiony wyraz twarzy i odpowiedziałem.
- Drobnostka. - mruknąłem wesoło. Nie udzielił mi się jej grobowy nastrój. - Nie przesadzaj, Kayumi. Gdyby nie ty, sczeznąłbym w tamtym zagajniku, albo zostałbym złapany przez Kaguya. Jesteś dobrą towarzyszką i nie rozumiem tego, co powiedziałaś. A jeśli chodzi o motywy, możesz przecież spytać. Nie ukrywam przed tobą niczego.
Jeśli chciała iść po jelenia, ruszyłem razem z nią.