Był to obszar obejmujący kilka sporych posiadłości. Zajmował on dosyć fajny kawałek ziemi, idąc ulicami można było widzieć na ich poboczach drzewa oraz krzewy. Szerokość ulic była dosyć wystarczająca by pomścić na niej wóz oraz grupę ludzi. Stan dróg nie należał do tych najlepszych, ale lepsze to niż nic. Prawda?
"Znajomi w akcji!"
7/30
(liczę po swojemu...)
Dwójka naszych bohaterów musiała skierować swe kroki do zleceniodawcy. Dlaczego? By móc uzyskać nieco więcej informacji na temat misji... Tak więc gdy tylko byli gotowi, oboje opuścili budynek mieszkalny, następnie ruszyli w kierunku wyznaczonego adresu. Yuusha i Okami idąc mogli podziwiać bardzo ładne krajobrazy, którymi były swego rodzaju budynki, drzewa oraz krzewy. Widok ten był dosyć pospolity dla tego obszaru, lecz tak czy inaczej na niektórych posiadłościach można było ujrzeć coś co przyciągnęło by wzrok napewno nie jednej osoby. Prawda? W każdym bądź razie czas mijał, a dwójka shinobi z każdą minutą była coraz to bliżej punktu "B". Tylko jak długo potrwa ta droga? Kto wie... Najważniejsze jest to że nuda im nie będzie doskwierać, ponieważ mogą o czymś porozmawiać. Prawda? Chociaż jak już kto woli, nic na siłę...
Re: Obszar obejmujący kilka posiadłości...
: 3 kwie 2016, o 17:42
autor: Yuusha
Skurwesyny bogate były, nie ma co, na takie chaty nie mógł sobie pozwolić byle kto. '<Uchiha>', odpowiedział niemal natychmiast sam sobie. To wszystko wyjaśniało, przynajmniej w jego mniemaniu, bo kto inny coś tak dużego by tu budował? Może i mur był, ale z czystym sumieniem pod wątpliwość można poddać, że jakiś 'szlachcic' z południa, czy innego zakątka kontynentu postanowił wybudować się akurat tutaj. No, chyba że to posiadłości należące do liderów rodów, a ich cztery ściany zamieszkuje cuś na podobe dyplomaty, albo innego wysłannika. A skoro tak, to ciekawe czy mają tu kogoś od Kryształowych? W sumie to poza swoją osobą, nie uświadczył nikogo od Kousekich i zaczął się nawet zastanawiać, czy on serio jest jakiś inny od reszty swojego klanu. Ale wszystkie znaki na niebie na to wskazywały.
Szli se we dwóch, a może raczej biegli? Trucht też byłby okej, bo właściwie ciężko powiedzieć, czy im się śpieszyło, czy też nie, jednak jak rozprawiał Yuusha w poprzednim poście, skoro rozkazy otrzymali listownie, to czas nie grał zbytniej roli, tak więc mogli w spokoju podziwiać niezbyt ciekawe ciekawe widoki, przy okazji kończąc zaczęty wątek na temat 'ślubu'.
- Nie rozumiem... to w końcu się chajtnąłeś, czy nie? Ale faktycznie wygląda to dość słabo, skoro Cię zmusili. - zaczął, gapiąc się gdzieś przed siebie. - Z powinności? Wybranka należy do jakiegoś rodu, a może ty? - ogólnie to faktycznie nie wyglądało to kolorowo, ale jeśli dziewoja była ładna, to co za problem? Nawet jeśli z takiego swatania na siłę rzadko kiedy wychodziło coś dobrego- nie, dobra, to było złe. Nikt nie lubi jak rodzice za niego decydują, szczególnie w sferze uczuciowej. Dzieciak miał rację. A jak jeszcze najważniejszy punkt kulał - czyli dupaka wcale ładna nie była - to już w ogóle najlepiej zakopać się kilka metrów pod ziemią i nie wychodzić. Westchnął. On na szczęście takich problemów nie miał, ród nie miał żadnego wpływu na jego osobę, jako że był 'wygnanym odpadem', ale najwyraźniej Okami tyle szczęścia nie miał, choć Otori nie znał całej jego historii i mógł się jedynie domyślać. Nie mniej, życie na własną ręką wcale nie jest takie złe, prawda?
- Skoro mówisz, że do niczego nie doszło i chcesz się pozbyć obrączki, to to zrób i zapomnij. Co za problem. No, chyba że rodzinka będzie miała Ci to za złe, to nie doradzę w żaden sposób. - wzruszył wreszcie ramionami, zerkając na niego kątem oka.
Re: Obszar obejmujący kilka posiadłości...
: 6 kwie 2016, o 21:01
autor: Heiji
"Znajomi w akcji!"
9/30
Pogoda była całkiem ładna, może nawet zbyt ładna... Nasz młody bohater szedł prosto przed siebie, idąc postanowił rozpocząć rozmowę ze swoim dawnym znajomym lecz. No właśnie, coś się stało. Chłopak mówił do powietrza, ponieważ jego towarzysza nigdzie nie było. Czyżby miał jakieś inne lepsze zajęcia? A może po prostu zrezygnował. Najciekawsze z tego wszystkiego było to w jaki sposób naszemu znajomemu udało się zniknąć z pola widzenia Yuushy. Tego nikt nie wiedział, a może to była jakaś zwykła sztuczka ninja. Nie ważne, ważne było to co teraz się dzieje z naszym drugim bohaterem. No właśnie, napewno Yuusha był bardzo zdziwiony zniknięciem swojego starego znajomego. Idąc chłopak mijał mnóstwo pieszych, parę razy nawet przejechał obok niego wóz ciągnący przez konie. Nie mniej jednak nie był to pierwszorzędny widok. Idąc młodzieniec mógł ponownie ujrzeć piękną posiadłość, tym razem wokół niej znajdował się również żywo płot. Jego uwagę z pewnością przykół piękny ogród, duże krzewy róż normalnie zapierały dech w piersiach... Jeżeli by Yuusha rozejżał się dokładniej po okolicy, to z pewnością będzie świadom tego, że wszystko wskazywało na to że z każdym krokiem zbliżał się do wyznaczonego w liście adresu. Tylko jak długo to jeszcze potrwa?
Re: Obszar obejmujący kilka posiadłości...
: 6 kwie 2016, o 21:39
autor: Yuusha
'Doradztwo małżeńskie imienia Yuushy Otori', tak powinien od dziś tytułować się nasz bohater, choć właściwie nie bardzo wiedząc czemu go ten temat akurat zainteresował. Nuda? A może zwyczajnie go to nie interesowało, tylko zapytał przez grzeczność? Nah, na pewno nie, przez grzeczność to najwyżej mógł kogoś od kurw wyzwać i sobie pójść, zamiast na przykład pobić jegomościa do nieprzytomności. To też jakaś forma kultury, czyż nie? Nie mniej czuł jak coś go uwiera w kokoro, że dzieciak już se znalazł wybrankę, a on jak ten madao szwenda się bez celu po świecie. 'Mattaku', westchnął, przeczesując prawą ręką swą bujną czuprynę. Ale coś było za cicho. Coś za długo młodzieniec zbierał się na odpowiedź. Coś było nie tak. Czarnowłosy odchylił łepetynę, by móc zerknąć na swojego towarzysza... no i natrafił na pustą przestrzeń. Aż się musiał zatrzymać i zrobić pełny obrót na pięcie, by móc dokładnie przeskanować przestrzeń, gdzie przed chwilą był Juugo. No ale go tam nie było, jak w mordę strzelił, no nie było.
- Oi, Okami...? - mruknął pod nosem i dałbym se łeb uciąć, że właśnie widział jak jakiś suchy krzak zaczął wesoło popierdalać kilka metrów dalej z jednego krańca w drugi. - Jeśli poszedłeś się odlać, to trzeba było mówić. - powiedział nieco głośniej, kompletnie nieskrępowany tym, że ludzie są wokół. To dzieciak powinien się wstydzić, że zamiast donieść do najbliższego kibla, to ten idzie podlewać krzaki w terenie zabudowanym. A wstydził by się. No ale nic, poczeka skoro tak, przeca się nie spieszyło. Jednak po upłynięciu przeszło pięciu minut, coś zaczęło tu Bohaterowi śmierdzieć. I wcale nie chodziło tu o to, że tamtemu wypadł numer drugi, zamiast pierwszego.
- OI, kończ żesz, bo ja czekać nie będę! - warknął, i zaczął krążyć po najbliższych krzaczorach w poszukiwaniu kolegi, ale na swoje szczęście, bądź i nieszczęście - nikogo nie znalazł. Okami wyparował. Aż se musiał splunąć i zapalić fajka.
- W porządku, to pierdol się. - wymamrotał pod nosem, energicznie drapiąc się w tył głowy. Jeśli to była jakaś zabawa, to średnio śmieszna. On był za stary na jakieś podchody, czy inne cuda. Jak nie umiał iść razem - nikt nie mówi, że za rączkę - na misje, to lepiej niech spada i nie zawraca głowy. Zaś Yuusha nie miał zamiaru dłużej nad tym rozprawiać i po prostu po odpaleniu papierosa, ruszył w dalszą drogę do miejsca docelowego. Jeśli i tam nie zastanie Wilka, to już trudno. Sam wykona to zadanie, bo czemu nie. Rozkaz to rozkaz, przecież nie zawróci tylko dlatego, że drugi osobnik się wykruszył. A nie miał zamiaru zawracać i prosić kogoś o pomoc - raz, że to nie było w jego stylu, a dwa, że to zabiera czas i w ogóle. I może znów się tu powtórzy, że ten PODOBNO nie grał roli, ale zasady samego Otoriego były proste. Jak coś robi, to robi to szybko. Teraz, natychmiast, nie ma odkładania. Tak więc jak już spali, co miał spalić, rzuci peta na ziemię, dociskając go swoim buciorem, a następnie przejdzie ze zwykłego chodu w nieco szybszy trucht, odbijając się z jednej nogi, a potem z drugiej, jak to nindża mają w zwyczaju. Jednak nie forsował tempa, nie chcąc się zmachać.
Re: Obszar obejmujący kilka posiadłości...
: 7 kwie 2016, o 09:12
autor: Heiji
"Znajomi w akcji!"
11/30
Nasz młody bohater kiedy to odwrócił się do tyłu i nikogo nie zobaczył, postanowił poszukać kolegi gdzieś w pobliżu krzaków. Być może tam będzie jego znajomy, po przeszukaniu sporego obszaru po Okamim nie było najmniejszego śladu, czyżby nasz dawny bohater postanowił rzucić zlecenie? Najwyraźniej tak... Niedługo po tym Yuusha wypalił papierosa, następnie w nieco szybszym tempie chłopak postanowił ruszyć do przodu w kierunku wyznaczonego w liście adresu. Pozostały odcinek drogi nie był już taki długi jak mogło by się cześniej wydawać. Wszystko to było zapewne zasługą przyspieszenia sposobu przemieszczania się... Po dotarciu na miejsce chłopak mógł ujrzeć przed sobą piękny budynek. W sumie nic dziwnego, że porwano jego córkę. Prawda? Brama oraz furtka do niej kosztowały by z pewnością więcej niż całe lokum naszego bohatera. Dom pierwszorzędnej klasy, obok piękny ogród, niedaleko niego duży basen... Chociaż nie dane nam teraz oceniać kto posiada większe dobra materialne. Prawda? Młodzieniec stojąc tak dłuższą chwilę zapewne szukał wzrokiem w pobliżu Okamiego. Lecz tego nigdzie nie było. Chyba nasz bohater mógł już sobie odpuścić grupową misje. Po dłuższej chwili Yuusha mógł w oddali ujrzeć mężczyznę idącego wprost do bramy, czyli miejsca gdzie właśnie on się znajdował. Nieznajomy był ubrany w ładny wyjściowy smoking, miał czarne włosy oraz z pewnością drogie również czarne buty. Idąc posiadał poważną minę, po dotarciu do miejsca docelowego rozejrzał się wokół, następnie powiedział spokojnym lecz poważnym tonem w kierunku chłopaka. -Miało być Was dwoje... No dobrze, jeden też dobry. Zapraszam, wchodź dalej...-mówiąc zmierzył wzrokiem chłopaka, gdy ten wszedł na teren posesji mężczyzna po prostu zamknął za nim furtkę. Po kilku sekundach obydwoje udali się za dom, gdzie chłopak ujrzał altankę niedaleko niej znajdowała się fontanna...
Re: Obszar obejmujący kilka posiadłości...
: 7 kwie 2016, o 11:07
autor: Yuusha
Jak myślał, bogate skurwesyny, patrząc na samą furtkę, można łatwo stwierdzić, że jeśli Yuusha zdecydowałby się ją podprowadzić i sprzedać, gdzieś na lewo, to przez kilka miechów mógłby przebębnić do góry brzuchem i nic nie robić. Ahhh, czemu nie wybrał zawodu złodzieja, ah czemu? Praktycznie to samo zagrożenie, a o ileż zyski lepsze. Raczej żaden shinobi, nie ważne, jakby się starał, nigdy nie dojdzie do takiego majątku (przynajmniej nie prawą i sprawiedliwą ścieżką postępowania), o ile w ogóle dożyje starości. I kto tu ma lepiej? Że niby ninja mają chakre i masę śmiercionośnych technik? I że mogą rządzić światem? 'Rządzić światem? Dobre sobie', burknął w myślach. Władza nad światem to niemożliwie upierdliwa sprawa. Raz, że to cholernie męczące musiałoby by być, to dodatkowo Otori nie wiedziałby co z tą władzą zrobić. Był aż tak mało ambitny. Ale to w sumie dobrze, znaczy się, że jednak jakieś resztki z Kousekich w nim tkwią i ta 'duma' nie pozwala mu zejść na złą ścieżkę, choć dotychczasowe czyny do chwalebnych również raczej nie należą. 'Żywot Wyrzutka jest taki dziwny', westchnął i wygrzebał kolejnego papierosa, który miał mu umilić czas oczekiwania na cokolwiek. Może wciąż się łudził, że Okami go podgoni, a może po prostu chciał sobie tak chwilę jeszcze postać za nim na dobre weźmie się za robotę, nie mniej po chwili zauważył, że ktoś z ociekającego luksusem domostwa kroczy w jego stronę. Jak się można było spodziewać - gość był ubrany jak milion ryo. Smoking, ulizana fryzurka, buciki. 'To w ogóle jest wygodne?', bąknął sam do siebie, przyglądając się obojętnym wzrokiem mężczyźnie, który po chwili się do niego odezwał.
- Istotnie, miało. - odpowiedział mu niemal natychmiast i rzucił peta na ziemię, by następnie zdusić go swoim buciorem. - Nastąpiły drobne problemy, ale zapewniam, że moja osoba wystarczy, by wykonać zlecenie. - dodał po chwili i ruszył przed siebie na dalsze słowa jegomościa. Szedł jakieś półtora, może dwa metry za czarnowłosym, mimowolnie lustrując otoczenie kątem oka. Nie żeby to jakoś go interesowało, po prostu ot tak, machinalnie patrzył na otaczający go przepych. W końcu nigdy na oczy nie widział tyle bogactwa i zapewne już nie zobaczy, a na pewno nie z takiego bliska. Eh, jeszcze trochę i zacznie rozprawiać nad swoim nędznym żywotem, a to dobre by nie było. Zazdrość i pożądanie cudzego mienia to nie są rzeczy, w które chciałby się przysposobić, dlatego więc westchnął cicho i wbił czerwone ślepia w ziemię, byle tylko dojść do miejsca docelowego.
Jeśli takowym była altanka (bądź też i fontanna, bez różnicy), pozwolił mężczyźnie usiąść, zaś sam przystanął obok, nie bardzo chcąc sadowić dupska. No, chyba że tamten również wolał postać, to droga wolna, wolnoć Tomku w swoim domku i tak dalej. Jeśli faktycznie to on jest właścicielem owej posiadłości. Ej, to zawsze mógł być lokaj, tak? Choć osobiście Yuusha takowego na oczy jeszcze nie widział.
- Więc... proszę mi powiedzieć wszystko co pan wie. W liście napisał pan, że porwano córkę dla okupu i że zna pan położenie ich kryjówki. Wie pan kim są napastnicy? Albo przybliżoną ich liczbę? To shinobi, czy zwykłe oprychy? Im więcej będę wiedział, tym lepiej dla nas i dla dziewczyny. - mówił spokojnie, pełen profesjonalizm. Choć tak właściwie to jeszcze nigdy nie zajmował się porwaniami i nie wiedział jeszcze jak to ugryźć. Ale logika podpowiadała mu, że im więcej informacji zbierze, tym łatwiej przyjdzie mu wykonanie zadania. Właściwie tak było ze wszystkim, więc Sogen to ty nie odkryłeś, Szerloku.
Re: Obszar obejmujący kilka posiadłości...
: 7 kwie 2016, o 11:50
autor: Heiji
"Znajomi w akcji!"
13/30
Chłopak idąc rozmyślał nad swoim własnym losem, raz spojrzał na prawo raz na lewo i tak w kółko. Gdy dotarli na miejsce młodzieniec powiedział co myślał, następnie czekał na odpowiedź mężczyzny. Ten zaś spokojnym głosem zaczął objaśniać wszystko. Prawda? -Więc tak... Posiadam sporo informacji, ale musiałem zdobyć kogoś kto wykona moje zlecenie. Mając pieniądze można załatwić zupełnie wszystko.-po tych słowach można było już wywnioskować mnóstwo rzeczy. Facet miał kasę i opłacił zapewne różnych ludzi, którzy zdobyli dla niego cenne informacje. Po kilku chwilach ponownie przemówił. -Trzymaj, oto mapa dojścia do miejsca gdzie zapewne przetrzymują moją córkę...-mówiąc podał nieco średniej wielkości kartkę chłopakowi by ten mógł ją przestudiować. -Dokładnej ilości nie znam, wiem tylko że jest to całkiem dobrze zorganizowana organizacja. To napewno nie jest ich pierwsza robota, więc jest to bardzo prawdopodobne że mogą się Ciebie spodziewać...-gdy skończył mówić spojrzał lekko w stronę fontanny, następnie dodał. -Zrób wszystko żeby odzyskać moją córkę...-po tych słowach można było zauważyć jak jego mina nieco się zmienia. W jaką? Bardziej smutną...
Re: Obszar obejmujący kilka posiadłości...
: 8 kwie 2016, o 15:34
autor: Yuusha
Dla przypomnienia - bogate skurwesyny. Ale skoro miał tyle pieniędzy to czemu nie zapłacił okupu? Czyżby żądania sprawców były aż tak wielkie, że jegomość nie jest w stanie się wypłacić? A może zwyczajnie szkoda było mu kasy na córkę? Nie, nie, to odpada, gdyby żałował grosza to nie szastał, by pieniędzmi, by zdobyć informację. A tym bardziej opłacić shinobi do wykonania zadania. Chociaż to tylko słowa mężczyzny - czy tak faktycznie było, to się Yuusha nie dowie. Aż tak dobry w odgadywaniu kłamstw to nie był. Poza tym nasuwała się jedna oczywista rzecz - pewności nie było, że po zapłaceniu okupu, dziewczyna zostanie wypuszczona. Równie dobrze mogli go dalej szantażować i wyciągać kasę do usranej śmierci. Ah, te złole. Im to nikt za mało, ale w sumie co się dziwić, jak się trzyma w garści kurę znoszącą złote jaja, to się jej nie puszcza. Tylko debil, by tak zrobił, prawda? Nie mniej takie rozkminy to było zdecydowanie za dużo, jak dla czarnowłosego. Sam nie wiedziałby co zrobić w takiej sytuacji, a kiedy nie ma się córki, a tym bardziej kobity z którą można sobie spłodzić takową... no, to tym bardziej. Poza tym, hehe, kto by chciał od niego okup? Przeca on jest biedny jak mysz kościelna.
- Zapewne? - uniósł brew, przyjmując kawałek papieru i przeglądając go niby obojętnie. Czyli nie było pewności, że tam jest. No cóż, lepsze to niż nic. Po zapamiętaniu miejsca, złożył 'mapkę' na pół i umieścił ją w lewej sakwie, gdzie również był i list od zleceniodawcy. Tak na wszelki wypadek, jakby zgubił drogę, albo coś.
- Proszę się nie martwić, córka wróci cała i zdrowa. - odpowiedział pewny siebie, spoglądając na niego swoimi czerwonymi ślepiami. - Jeśli trafi się taka ewentualność, mam przyprowadzić do pana również lidera tej bandy, żeby mógł pan oddać go w ręce odpowiednich służb? - niemalże natychmiast po wypowiedzeniu tych słów zrozumiał, że to było głupie. 'Ewentualność, tya...', na pewno. O ile się tam nie pozabijają. A na pewno się pozabijają. Tylko pytanie kto będzie tym trupem.
- Skoro nie zna pan ich liczebności, ani tego, czy są to shinobi, to nie ma sensu, by to przedłużać. Ale jeśli nie powiedział mi pan czegoś, to ostatnia szansa. - zmierzył go wzrokiem, oczekując jakiejś reakcji. Ale jeśli takowa nie nastąpi, zwyczajnie zrobi zwrot na pięcie i rzucając na odchodne 'Proszę cierpliwie czekać, niedługo wrócę', wystrzelił jak z procy.
[zt?]
Re: Obszar obejmujący kilka posiadłości...
: 20 kwie 2016, o 15:21
autor: Yuusha
Yuusha nie wiedział ile czasu minęło odkąd wybył od zleceniodawcy, ale jedno było pewne - dystans od kryjówki zbójów w to miejsce przebył w trybie dosyć ekspresowym. Wiadomo, chciał mieć to już za sobą, poza tym dziewczyna na pewno chciała już się znaleźć w domu i odpocząć od tych wszelkich zawirowań. Jakby nie patrzeć, powinna być przestraszona, no hej, ktoś ją porwał. Która kobita by się nie bała? Niby dla okupu, ale z takimi szujami nigdy nie wiadomo, a co jeśli zdecydowaliby się ją wykorzystać? No właśnie. Dlatego też nie dziwił się, że jest mało rozmowna i od momentu, w którym ją znalazł w tamtym pomieszczeniu, aż tu, nie wydała z siebie nawet słowa. On zresztą również nie raczył jakoś zachęcić ją jakąkolwiek konwersacją, bo raz, że nie bardzo miał ochotę, a poza tym cały czas był skupiony i wypatrywał pościgu.
Dopiero gdy dotarli do posiadłości, do której zresztą wszedł nie bramą, czy furtką, czy innym wejściem, a zwyczajnie przeskakując ogrodzenie, rozluźnił się nieco i westchnął. Postanowił, że od razu ulokuje się przy altance, przy której rozmawiał z mężczyzną i dopiero tam postawi dziewczynę na ziemię.
- Jesteś już bezpieczna. - powiedział i poczuł jak ulatują z niego siły, a nogi nieco miękną. To była jego pierwsza poważna misja. I wyglądało na to, że się powiodła. Wróć, na pewno się powiodła. I wcale nie potrzebował do tego Okamiego, huh. Swoją drogą, wciąż go nie ma, co? Gnojek mały. Niech on tylko go dorwie, to pięściami powie mu co o nim myśli.
- Nie skrzywdzili Cię? Jesteś gdzieś ranna? - dopiero po chwili ogarnął, że się tym jakoś specjalnie do tej pory nie przejmował. Choć tak właściwie to co go to obchodziło? I tak nie znał żadnych technik leczących, ani nawet bandaża nie miał, ale po prostu wyrwało mu się mimowolnie. Zlustrował ją dyskretnie od góry do dołu, po czym zaczął się rozglądać za zleceniodawcą. A może tu już był, tylko Otori go nie zauważył?
Pozwoliłem się wepchnąć, bo akurat mam siły na post. Jeśli to problem, to któregoś posta możesz po prostu nie liczyć do puli tych wymaganych i tyle.
Re: Obszar obejmujący kilka posiadłości...
: 21 kwie 2016, o 15:21
autor: Heiji
"Znajomi w akcji!"
29/30
Nasz młody bohater był już coraz to bliżej i bliżej swej wygranej. Kiedy udało mu się uwolnić dziewczynę z więzów wprost zaczął pędzić w kierunku domu zamożnego mężczyzny by zwrócić mu jego zgubę. Po kilkunastu minutach skakania nasz bohater widział już z daleka zarys budynku. Na jego widok zapewne jeszcze szybciej się przemieszczał w końcu nadszedł kres jego zadania, jednak najlepsze było teraz to że była to najbardziej lubiana przez niego końcówka misji. Dlaczego? Ponieważ to właśnie teraz otrzyma on wynagrodzenie od jegomościa. Prawda? Po dotarciu na miejsce młodzieniec jedynie przeskoczył przez ogrodzenie, po czym stojąc już na trawniku mógł odstawić młodą damę na glebę. W końcu jej ojciec już zmierzał w ich kierunku. Prawda? Jego mina była wręcz zachwycona, a co za tym szło... Z pewnością nie będzie mu szkoda pieniędzy dla chłopaka. Prawda? Tak więc młodzieniec postawił dziewczynę, po czym zamienił z nią kilka słów. W pewnym momencie nieznajoma rozchmurzyła się, następnie rzuciła mu się w ramiona chcąc mu podziękować, chwilę po tym przyszedł ojciec, który radośnie zaczął witać swą córkę. -Dobrze się spisałeś chłopcze...-po tych słowach zaczął grzebać po kieszeniach, natomiast jego córka gdzieś wybyła. Tylko gdzie ona mogła pójść w takiej jak ta chwili?
Wybacz że tyle musiałeś czekać na posta, w ramach zadość uczynienia proponuje Ci szybką misje rangi D, w której będziesz mógł zdobyć tamten drugi prezent...
Re: Obszar obejmujący kilka posiadłości...
: 21 kwie 2016, o 16:26
autor: Yuusha
Wyglądało na to, że jednak nic jej nie jest. To dobrze w sumie. Tak, to dobrze. Zdecydowanie. Bo gdyby jednak coś jej było, to czy w porządku, by było że zostawił tamtych gości przy życiu? Właściwie to sam nie wiedział, który z nich żył, a który nie, ale na pewno któryś musiał, bo wybuch sam się nie zrobił. Chyba że to jakiś samobójca, ale to wątpliwe. Takie gnojki nie mają jaj, by zrobić coś takiego. No, chyba że i tak już ciągnęło któregoś w zaświaty, to co innego. Ale zresztą, o czym on w tym momencie myślał? Udało się, dziewczyna była bezpieczna, facet był zadowolony, a Yuusha nawet został wyściskany! To Ci dopiero niespodzianka. Z początku nie bardzo wiedział jak ma zareagować... i właściwie wcale nie zareagował, tylko się zmieszał i zaczął coś mruczeć niezrozumiałego pod nosem. 'Przecież nic takiego nie zrobiłem', bąknął w duchu i spojrzał na mężczyznę.
- Tak jak mówiłem, w zupełności wystarczyłem. - odpowiedział i się nawet nieco rozpogodził, chociaż nogi jeszcze miał miękkie. Tylko już nie wiedział, czy to od kobitki, którą uratował, czy może jeszcze wciąż trzymało go po uświadomieniu sobie, że jego pierwsza poważna misja zakończyła się sukcesem. I to bez żadnych strat, czy ran. Oh boziu, skoro tak, to chyba pora będzie się zwijać i nieco odpocząć, co? Oczywiście wpierw należność się należy za wykonanie misji. Dlatego zbliżył się nieco do zleceniodawcy i spojrzał na niego wymownie. No co? To chyba normalne, że oczekuje zapłaty. Tak się umawiali. A że się upomina, to cóż... całego dnia tu przecież nie spędzi.
- Zapomniałbym. Proszę uważać na siebie i córkę, któryś z tamtych gnojków na pewno przeżył i może wrócić, by się zemścić. W razie czego wie pan, gdzie mnie szukać. Jeszcze przez jakiś czas będę w Shinsengumi, więc w razie kłopotów może mnie pan tam znaleźć. Ja pieniędzmi nie gardzę, więc jestem do dyspozycji, o ile nie będzie to kolidować z obowiązkami na murze. - oczywiście lepiej gdyby nie było potrzeby wynajmować Otoriego po raz kolejny, ale jeśli tak się zdarzy, to chyba lepiej mieć taką znajomość, no nie? Jedna i druga strona na tym skorzysta. Bohater chyba wystarczająco pokazał, że zna się na swojej robocie, zaś Yuusha, jak to Yuusha - potrzebował kasy. Ale to już wszyscy wiedzą.
W między czasie rozejrzał się za dziewczyną, ale tą gdzieś wcięło. Czyżby poszła się zabarykadować w swoim pokoju? W sumie słusznie.
Dunno, mnie częstotliwość odpisów bardzo pasowała, więc nie ma za co przepraszać. Co zaś się tyczy misji - na razie pas, może później, może wcześniej. Jeszcze nie wiem, pewno wpierw coś przyfabule, albo potrenuje.
Re: Obszar obejmujący kilka posiadłości...
: 22 kwie 2016, o 09:04
autor: Heiji
"Znajomi w akcji!"
31/30
Nasz młody bohater mógł kolejną misje dołączyć do tych udanych powodzeniem, aż ciężko uwierzyć że to była jego pierwsza misja wyższej rangi. Bądź co bądź spisał się on rewelacyjnie. Chłopak bez problemu ocenił sytuację, w której się znajdował, po czym wykonał odpowiednie ruchy, dzięki czemu udało mu się wygrać tę grę. Tylko czy zawsze będzie mu szło tak dobrze jak dzisiaj? Tego jeszcze nikt nie wie, ale z pewnością czas swoje pokaże. Prawda? Po kilkunastu sekundach oczekiwania chłopak mógł spostrzec jak jego pracodawca podaje mu kilkaset ryo, niedługo po tym mówi. -Nie wiem co bym bez ciebie zrobił... Dziękuje ci bardzo, niech te pieniądze chociaż w małym stopniu zrewanżują ci się za twój trud oraz wysiłek...-po tych słowach chłopak mógł zauważyć jak z budynku wybiega dziewczyna. W prawej dłoni trzymała misia, miał on wygląd dwuogoniastego demona. Innymi słowy wyglądał zajebiście i z pewnością nie jedna osoba chciała by mieć takiego w swoim posiadaniu. Gdy znalazła się przy chłopaku powiedziała wręczając mu pluszaka. -Dziękuje ci, proszę weź to niech ci mnie przypomina...-po czym podała mu misia tym samym ponownie rzucając mu się na szyję. Najwyraźniej dziewczyna była mu bardzo wdzięczna. Po kilkunastu minutach rozmowy nasz bohater musiał się już zbierać, ponieważ z pewnością miał jakieś swoje plany na dzisiejszy dzień. Prawda?
KONIEC
wynagrodzenie będzie w dziale z misjami...
Oki, jeżeli będziesz chciał misje to pisz...
Re: Obszar obejmujący kilka posiadłości...
: 22 kwie 2016, o 14:07
autor: Yuusha
Panie, trud nie trud, ważne, by wypłata się zgadzała i przede wszystkim, by była godziwa. 'Reszta jest milczeniem', mruknął w duchu, po czym odebrał swoje pieniądze, które oczywiście wpierw przeliczył, a następnie umieścił w lewej sakwie. I już miał machnąć ręką na pożegnanie i zwyczajnie się ulotnić, gdy na scenę znów wkroczyła dziewczyna, którą uratował. W łapce dzierżyła pluszaka. Dość pokracznego swoją drogą. 'To kot, czy niby co? Nie mógł to być zwykły miś, serio? No cóż, dziewczynie i tak wszystko pasuje', westchnął, wzruszając ramionami. Bo dla niego wcale zajebisty to on nie był, no hej, miał 25 lat, był dorosłym chłopem, jak miał mu się podobać niebieski pluszak o dość pokracznym wyglądzie? No właśnie. Ale jakimż zdziwieniem dla Yuushy było, że ta zabawka była dla niego! I znów został wyściskany. <poziom zmieszania rośnie w zastraszającym tempie>
- Ale ja... - bladego pojęcia nie miał, co ma powiedzieć, a tym bardziej zrobić, więc skrzywił się na własną głupotę i jedną ręką odwzajemnił uścisk. - Nie trzeba było. - wydukał i przyjrzał się pluszakowi. Mógłby odmówić, fakt. Mógłby. Ale nie zrobił tego i za cholerę nie wiedział czemu tego nie zrobił. Serce mu zmiękło, czy co?
- Dzięki. - mruknął cicho i zrobił szybki w tył zwrot i zaczął maszerować w stronę wyjścia. Co za głupota. Przecież to tylko zwykła dziewczyna i zwykły prezent w ramach podziękowań za uratowanie. Czemu niby miałoby go to obchodzić? Hmph. 'Hmph, hmph, hmph, hmph', dorzucił jeszcze kilka w duchu i przyśpieszył kroku jeszcze bardziej. 'Głupi pluszak, głupi Okami, głupie wszystko', skwitował. Następnie przeskoczył ponownie ogrodzenie, nie chcąc się bawić w wychodzenie jak zwyczajny Nowak i oddalił się czym prędzej w stronę zabudowań organizacji Shinsengumi.
[zt]
Re: Obszar obejmujący kilka posiadłości...
: 24 kwie 2016, o 13:51
autor: Okami
Misja dwójki towarzyszy, znajomych, zwał jak zwał, dwóch strażników wyruszyło razem na misję, lecz tylko jednemu dane było ją zakończyć, lecz nie z powodu śmierci, czy ciężkich ran powód był bardziej prozaiczny, żołądek Okami'ego zaczął płatać mu figle, nie minęło dużo czasu nim pobiegł on w kierunku krzaków, nie myślał wtedy, aby poinformować Bohatera, o jego przypadłości, jego myśli zaprzątało co innego. Gdy po dłuższym czasie wyłonił się z krzaków zauważył, że Yuushy już nie było, szukał go dłuższą chwilę lecz nie znalazł, żywej duszy.-Kso...będę musiał go przeprosić kiedy go spotkam.- pomyślał, nie pamiętał trasy którą musiał przebyć, aby znaleźć miejsce zadania, a właściwie zleceniodawce, błądził chwilę po okolicy szukając, ale bez żadnych skutków. Oparł się o drzewo i próbował przypomnieć sobie drogę do zleceniodawcy, lub na mur.