To, czego właśnie była świadkiem Reika, przerastało jej wszelkie wyobrażenie. W porównaniu z krwawą potyczką w Shinrin, to było istne piekło. Skala śmierci i zniszczeń była ogromna, wręcz przytłaczająca. Kunoichi nie mogła pojąć, co nagle wstąpiło w tych wszystkich ludzi. Stracili rozum, czy co? Dlaczego atakują siebie nawzajem? W tym zamieszaniu teraz każdy mógł okazać się wrogiem, choćby dlatego, żeby odebrać Ci manierkę z wodą, albo ekwipunek. Przerażające. Blondynka momentalnie się cofnęła, gdy coś czarnego przeleciało jej tuż przed twarzą. Aż się wzdrygnęła, czując swąd spalonego ciała, które z gruchotem upadło na ziemie. Jeśli przeżyje w tym chaosie, będzie miała koszmary do końca swojego życia. Przełknęła ślinę, czując narastając w gardle gulę i ruszyła biegiem dalej, aż dotarła do dowódcy straży, przy którym stał już jakich chłopak. Nie znała go, ale im więcej rąk do pracy, tym lepiej. Kiwnęła mu na powitanie i skinęła głową na słowa dowódcy, który chyba ucieszył się z medyka, bo od razu przygarniając ją do drużyny. W tym momencie Reika wyciągnęła z torby przy pasie jeden kunai, aby w razie czego szybko i precyzyjnie rzucić w atakujący ich cel. Miała przy sobie sporo sprzętu, ale nie zamierzała go lekkomyślnie roztrwaniać. Uważnie rozglądała się dookoła, trzymając broń w pogotowiu i w razie czego przygotowując się to rzutu, celując albo w czoło napastnika, albo w klatkę piersiową, w zależności od tego, co będzie lepiej odsłonięte. Oba punkty zadawały pewną śmierć. Jeśli wypuści broń z ręki, weźmie sobie następną, aby cały czas być gotową na kolejny atak.
Po chwili pojawił się jeden ze strażników z łukiem i Natsume, we własnej osobie, co Reika przyjęła z ulgą, ciesząc się, że towarzyszowi nic się nie stało. Gdy tylko skierował pytanie w stronę jej i chłopaka, którego nazwał Tsukune, Blondynka spojrzała na członka klanu Yuki z przerażeniem w oczach.
-
Wyszłam szybciej z trybun ze względu na psa i była w gospodzie, gdzie się zatrzymaliśmy. Kiedy usłyszałam wybuch i zobaczyłam słup ognia na trybunach, od razu tu przybiegłam. - Odpowiedziała, nadal uważnie się rozglądając i nie tracąc czujności, po chwili jednak przelotem spojrzała na Natsume, a w niebieskich oczach Blondynki był paniczny strach. -
Natsume, na trybunach był Shigeru, Toshio i reszta...
Nie było trzeba nic więcej dopowiadać, żeby Yuki zorientował się, jak bardzo Reika martwi się o swoich bliskich zwłaszcza, że nie mogła dostać się do nich na stadion, aby ich odszukać i wspomóc. Nim jednak zdołała powiedzieć coś jeszcze, dołączył do nich jakiś zamaskowany śmierciożerca, którym okazał się być Kamiru, a przynajmniej Reika poznała go po głosie i sposobie mówienia. Słowa, które jednak wypowiedział drugi Yuki nie spodobały się jej. A więc klan z wyspy ma serce z lodu i zwiał, zostawiając tych wszystkich ludzi na pewną śmierć. Co z nich za shinobi?!
-
Miło Cię widzieć, Kamiru. - Rzuciła chłodno w kierunku zamaskowanego. -
Zostawisz tych biednych ludzi na pastwę losu i uciekniesz z innymi?
W tym pytaniu było słychać oskarżenie, ale Reika nie patrzyła na niego, nadal obserwując czujnie otoczenie. Przynajmniej Natsume wykazał chęć pomocy, a przynajmniej tak to brzmiało, jak zwrócił się do dowódcy. Co do pana w kamizelce, to przedstawił siebie i towarzysza łucznika, po czym stwierdził, że poza nimi i garstką trupów, nie ma już nikogo. Mało pocieszająca nowina, ale nic nie można było na to poradzić. Rozkazy były jasne i klarowne, choć mogłoby się obyć bez przeklinania, ale skoro sytuacja była kryzysowa, to można na to przymknąć oko. Ewakuować wszystkich do tego zdolnych a resztę zostawić na potem. Reika będzie musiała bić się z własnymi myślami, żeby zostawić rannych, nie mogących się ruszyć i mieć nadzieję, że dożyją, zanim po nich wrócą. Aż się spięła, gdy dowódca wskazała na nią zakrwawionym ostrzem włóczni i nakazał reszcie grupy chronić ją za wszelką cenę. Wiedziała, że medyk jest ważny w grupie, ale mimo wszystko zarumieniła się lekko, zdając sobie sprawę, że ma taką liczną obstawę, do tego z samych mężczyzn. Przynajmniej mieli o tyle dobrze, że w ich sektorze był szpital. Jeśli uda się przejąć większą grupę medyków, będzie jej łatwiej. W tym momencie, rozglądając się uważnie po okolicy, Reika dostrzegła Shigeru, a obok niego Toshio. Odetchnęła z ulgą, widząc że brat oraz kuzyn są cali i zdrowi, ale już po chwili widok zasłonił jej tłum. Z resztą nawet nie dałaby rady do nich teraz dotrzeć i miała nadzieję, że sobie poradzą. Przynajmniej opuścili trybuny, tylko gdzie jest ojciec i Lider? Dłużej nie mogła zwlekać, bo jej grupa ruszyła w stronę szpitala, więc Reika pobiegła za dowódcą, trzymając się środka grupy, jako, że miała być tą chronioną. Nie zmniejszyło to jednak jej czujności i dalej uważnie obserwowała otoczenie, gotowa zaatakować, lub zrobić konkretny unik, w zależności od sytuacji.
Ukryty tekst