
Wzięła głęboki, jakby kojący wdech i postawiła stopę na drewnianym stopniu, jednym z dwóch, które prowadziły do wejścia do domu. Reszta podróży przez Antai nie wzbudziła w niej tylu emocji, więc tak na dobrą sprawę nawet nie mogłaby powiedzieć, jak minęła jej podróż. Jej myśli zajęte były jedynie sprawdzeniem stanu jej rodzicielki. Co wlaśnie czyniła, bo kolejne kroki doprowadziły ją pod same drzwi, które otworzyła bez żadnej zapowiedzi. Nie spodziewałaby się przecież ataku ze strony kobiety, która była tak bezbronna, że aż momentami rozczulająca. Może to właśnie dlatego Venus przybierała bardziej obronną postawę, twardą i stanowczą, czasami pozbawioną skrupułów. Możliwe.
- Mamo? - zapytała dość głośno, wchodząc głębiej do domu i wyszukując wzrokiem swój "pierwowzór", bo przecież wyglądem przypominała do złudzenia swoją matkę. Nie licząc oczu, które nie licząc umiejętności ninja, zdecydowanie łączą ją z jej ojcem. Aż przygryzła wargę i odwróciła na moment wzrok.
- Nikusui! Jak dobrze cię widzieć! Co u ciebie, dziecko? Jejku, jak ty wyrosłaś, tyle cię nie było, już się naprawdę martwiłam! Nie ukrywam, że chciałam nawet odwiedzić Ryuzaku, bo nie dawałaś znaku życia. No jak to tak? - głos kobiety był dość chaotyczny, ewidentnie była przejęta i nie wyglądała tak, jakby to właśnie tutaj miało dojść do jakichkolwiek przykrych zdarzeń. Nim jednak dziewczyna zdążyła coś odpowiedzieć, szczupłe ramiona matki objęły ją mocno, może nieco za mocno, ale uśmiechnęła się delikatnie i pozwoliła rodzicielce chociaż przez chwilę się sobą tak nacieszyć.
- Nie było mnie naprawdę krótko... od jakiś trzech lat i tak już nie rosnę, przesadzasz, mamo. - mruknęła z krzywym, acz rozbawionym uśmiechem i powoli uwolniła się z uścisku matki. Nic jej nie było, cała i zdrowa. I już otwierała usta, by wypowiedzieć kolejne słowa, ale kobieta szybko zmieniła jej plany. Herbaty, zrobi im herbaty, zjedzą coś i porozmawiają. Nie mogła na to nie przystać. Usiadła na kuchenny krześle i wsłuchiwała się w opowieści matki, która wcześniej zalała ją pytaniami, a wcale nie domagała się teraz na nie odpowiedzi. Na całe szczęście okazało się, że dziewczyna w gorących źródłach, Mei, nie kłamała. Były tutaj zamieszki podczas tych zaślubin czy cokolwiek to było, ale osobiście jej matki to nie dotknęło, ale pomagała w przygotowaniu ziół, które przydawały się w leczeniu. Sama nie wiedziała raczej zbyt wiele, przyznając się, że Hisashi trzymał ją od tego z daleka, z racji braku u niej zdolności, które mogłyby pochwalić się kunoichi. Białowłosa zmarszczyła brwi, nawet nie spodziewając się tego po ojcu. Cóż... może mimo, iż je zostawił, to matka nie jest dla niego aż tak obojętna? A może wiedział, że gdyby pozwolił, by cokolwiek by jej się stało, to by mu nie odpuściła i sama by się z nim rozprawiła? Jeden kij, ważne, że zadanie wykonał.
Zrewanżowała się rodzicielce i też opowiedziała parę rzeczy. Nic jednak szczególnego i spektakularnego. Co nieco o pobycie w Ryuzaku, o poznaniu paru osób, o pobycie w Shigashi i zrobieniu w balona jednego grubaska oraz o jakimś wyrośniętym gburze, na którego wpadała kończąc swoją misję, a który myślał, że pozjadał wszystkie rozumy. Jakoś zleciał cały dzień i wieczór, a wczesną nocą położyła się w swoim łóżku, wcześniej ogarniając się do snu, który przyszedł wyjątkowo szybko. Może nawet za szybko i nie zdążyła nacieszyć się nieco lepiej tym dniem.
Świt przywitał ją wcześnie i nie chciała z niego rezygnować. Może też w głębi ducha nie chciała za długo przebywać w osadzie Kaminari, żeby przypadkiem nie wpaść na swojego ojca. A jeszcze lepiej, na przyrodniego braciszka, któremu zdążyła złoić dupsko. Dlatego po zjedzeniu śniadania, pożegnała się ze swoją matką, każąc jej siedzieć w domu, a nie szwendać się do Ryuzaku, bo jej się przecież nic nie stanie. Obiecała jednak, że będzie zaglądać przy każdej możliwej okazji. Coś za coś. To przekonało jej rodzicielkę i mogła ruszyć w stronę wyjścia z osady. Ze strażnikami problemu nie miała, była tu przecież dość rozpoznawalna i doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że wraca do Ryuzaku, więc jedynie rzuciła im krótkie spojrzenie i odeszła.
z/t