Zapomniana polana treningowa

[Ame Meitou]

  Ukryty tekst

[Ame Meitou]

  Ukryty tekst

[Ame Meitou]

  Ukryty tekst

[Ame Meitou]

  Ukryty tekst

[Ame Meitou]

  Ukryty tekst

[Ame Meitou]

  Ukryty tekst

[Ame Meitou]

  Ukryty tekst

[Ame Meitou]

  Ukryty tekst

[Ame Meitou]

  Ukryty tekst

[Ame Meitou]

  Ukryty tekst

[Ame Meitou]

  Ukryty tekst

[Ame Meitou]

  Ukryty tekst

[Ame Meitou]

  Ukryty tekst

[Ame Meitou]

  Ukryty tekst

z/t

[Ame Meitou]

Ame musiał zniknąć na jakiś czas z miasta. Wiedział, że ludzie w świątyni mogli zapamiętać jak ten wyglądał i biorąc pod uwagę, ze podprowadził młodego wyznawcę z ich leża, to nie można było zakładać, że zaniechają poszukiwań, zwłaszcza że porwany na pewno miał rodzinę, która się o niego martwiła, a kult był za niego odpowiedzialny. Meitou zrobił im straszne kuku na reputacji, a następne rodziny tak chętnie nie powierzą im organizacji etapu rytuału stawania się mężczyzną. Chłopak udał się na swoją ulubioną polankę treningową. Z daleko od cywilizacji za to bez żadnych wygód. Na prędko zmontował sobie bardzo prowizoryczny szałas. W sumie czy szałas nie zawiera się w pojęciu prowizorki? Była to bardzo prosta konstrukcja chroniąca przed wiosennym deszczem i w zasadzie niczym więcej. Były to dwie ściany pokryte grubo gałęziami oparte o siebie, tworzące wejścia w kształcie trójkąta z obu stron. Przed wejściem znajdowało się oddalone o kilka metrów, otoczone kamieniami ognisko, które robiło za tak samo prowizoryczną kuchnie jak i ogrzewanie. Chłopak nie miał weny na treningi, więc postanowił po prostu odpocząć w tym miejscu, aż kurz opadnie. Jego czas mijał głównie na łowieniu ryb, polowaniu na zwierzynę, zbieraniu roślin, które znał i na obijaniu się w okolicy swojego obozu, żeby zregenerować siły po męczącej misji. Innymi słowy - po prostu pierdolnął to wszystko i wyjechał w dzikie okolice.