Obrzeża wioski

Murai

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Murai »

0 x
Ayato

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Ayato »

Każdy człowiek pragnie żyć za wszelką cenę. Nie było w tym nic dziwnego, że konający mężczyzna zwrócił się o pomoc do białowłosego. Dla wielu zachowanie młodzieńca mogłoby wydawać się okrutne, ale ilu ludzi w takiej sytuacji po prostu przeszłoby tuż obok nawet nie zatrzymując się na moment. W swoim chłodny postępowaniu okazał chociaż cząstkę człowieczeństwa, dając mu trudny wybór – ukrócić swoje cierpienie, lub trwać w nim dalej. Co prawda zrobił to trochę bardziej z czystej ciekawości jaką decyzję podejmie, aniżeli z potrzeby pomocy mu.
-I ile jesteś w stanie mi zaoferować? Sto, dwieście, trzysta ryo? Jak wysoko cenisz własne życie? – mruknął bardzo ironicznym tonem i pochylił się by podnieść z ziemi swój kunai. Był nieco zawiedziony faktem, że mężczyzna odmówił. Zakręcił nożem na palcu i ukrył go na swoim miejscu. Raz jeszcze przykucnął tuż obok mężczyzny. Tym swoim uporem zyskał nieco w oczach młodzieńca. Szacunek to jednak wciąż było zbyt mało by zasłużyć sobie na jego pomoc.
-Trzeba było więc wziąć tabletki. To były zwykłe przeciwbólowe. – głos miał niezwykle spokojny, a na twarzy delikatny uśmiech. Lekko poklepał mężczyznę po ramieniu i znowu wstał, odwracając się przy tym na pięcie.
-W takim razie gdzie ona teraz jest? A może to on? – zaśmiał się pod nosem i oparł o pobliską ścianę. Wzrok wbił w mężczyznę. Może powinien zostać tutaj na troszkę dłużej. Nie często zdarzała się okazja, by wysłuchać smutnej historii z życia innej osoby. Dłonie wsadził do kieszeni, a nogi skrzyżował. Cały ciężar ciała przelał na zimny mur, a pustym spojrzeniem jeszcze bardziej gnębił konającego faceta.
0 x
Murai

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Murai »

0 x
Ayato

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Ayato »

Jak głupim trzeba być, by w obliczu śmierci tak bardzo unikać odpowiedzi. Wyraźnie było widać, że białowłosy oczekiwał konkretów. Nie wiem, nie pamiętam takie odpowiedzi ani trochę nie przemawiały do młodzieńca. Był bezdomny, wiec takie unikanie prawdy ani trochę nie działało na jego korzyść. Wręcz przeciwnie, sprawiał wrażenie jeszcze biedniejszego, że cały jego majątek to było tylko kilka monet, a historyjka z utraconym domem była zwykłą ściemą.
-Chcę wszystko. Chcę wszystko albo Cię zabiję. – życie mężczyzny było drogim towarem, a młody Akimichi miał na nie monopol. Sprawę postawił jasno i wyraźnie. Mężczyzna nie mógł się targować, jeśli chciał żyć. Musiał zaakceptować tą ofertę taką jaką jest. Ton jakim białowłosy przedstawił całą sprawę, wyraźnie wskazywał na to, że nie są to zwykłe żarty. Był stanowczy i z pewnością nikomu nie było do śmiechu. W każdym momencie był gotów spełnić swoją obietnicę, czerpiąc z tego przyjemność. Z drugiej strony co przyjemnego jest w mordowaniu trupa?
Zacisnął pięści w kieszeniach. Jedną ręką sięgnął do torby po jakąś pigułkę. Pomimo tego, że obok siebie znajdowały się trzy różne opakowania to doskonale wiedział po które sięga. Wyjął tabletkę i połknął ją jak najszybciej. Głowę uniósł do góry i wziął głęboki oddech. Wyglądał trochę jakby się modlił o to, by przypadkiem go nie zabić. Z kabury wydobył nóż i wolnym krokiem zbliżył się do mężczyzny. Uśmiechnął się w jego stronę. Nie był to jednak symbol pocieszenia, a raczej ostrzeżenie, przed nadciągającą przygodą. Bez wahania przebił jego dłoń na wylot wbijając w nią kunai. Oczy młodzieńca zaiskrzyły na czerwono jak u diabła.
-Mam nadzieję, że się rozumiemy. – dodał, chowając nóż do kieszeni. Szkoda mu było go tracić, a nie wypadało go zostawiać w przebitej dłoni. Poklepał mężczyznę po ramieniu i złapał go za fraki. Z całej siły podniósł go do góry i przywarł do ściany. Chciał by ich spojrzenia spotkały się ze sobą. Twarz białowłosego była pozbawiona jakichkolwiek emocji. W ten sposób pragnął pokazać mu, że ma gdzieś to co się z nim stanie.
-Chyba dasz radę samemu stawiać kroki?
0 x
Murai

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Murai »

0 x
Ayato

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Ayato »

Strach na twarzy mężczyzny pobudzał wszystkie zmysły chłopaka. Chociaż z początku był nieco zaskoczony jego reakcją, tak teraz był cały podniecony. Nie spodziewał się, że ma aż tyle siły by krzyczeć. Cały zadrżał z podniecenia, a rozpaczliwy dźwięk echem rozbrzmiał w jego głowie. Z trudem powstrzymał się od zanurzenia noża w jego ciele po raz kolejny. Wyraźnie pragnął usłyszeć go raz jeszcze. Nieświadomie zacisnął palce na ramieniu mężczyzny, by sprawić mu nieco bólu, jednak dosyć szybko je poluzował, gdy dźwięk kapiącej o glebę krwi rozbrzmiewał w uszach młodzieńca. Był dla niego niczym melodia nucona przez kochającą matkę dla swojego małego dziecka. Taki miły i przyjemny, rozgrzewał jego ciało od wewnątrz. Do tego wszystkiego te oczy. Lekko zaczerwienione od łez, które powoli spływały po twarz mężczyzny. Dziwne, że białowłosy nie zaczął się tam ślinić z tego wszystkiego, a tylko uśmiechnął się szeroko. Prawie wybuchnął śmiechem, na smutne błaganie o życie. Wzruszył lekko ramionami, jakby w ten sposób chciał pokazać, że wszystko zależy od niego. Jeśli nie zacznie kombinować, jeśli będzie spokojny i wywiąże się ze swojej obietnicy, to z pewnością przeżyje ten koszmar w jakim przyszło mu się niestety znaleźć.
-Zamknij się wreszcie! Nie umrzesz od tego. – mruknął lekko podirytowany. O ile ludzkie cierpienie było przyjemne, tak użeranie się z mazgajem już nie do końca. Słuchanie jego płaczu i jęków potrafiło wyprowadzić człowieka z równowagi. Tabletki same w sobie też nie zaczną działać od razu, a nawet jeśli to nawet najsilniejsze środki uspokajające nie są w stanie do końca powstrzymać instynktów człowieka.
-Przecież Cię kurwa nie zabije. Zamiast się wydzierać i płakać zachowaj siły na drogę. Nie mam zamiaru targać Cię za nogi do szpitala. – złapał bezdomnego pod ramię. Dopiero po fakcie zorientował się, że nie jest to najmądrzejszy pomysł. Westchnął cicho czując lekki dyskomforty. Niestety nie wypadało już się wycofać. Jeszcze przyczepi mu się do nogi, błagając by go nie zostawiać. Bez wątpienie była to bardzo irytująca wizja.
-Czyli co z tą Twoja Sakurcią? Ładna chociaż jest? – spytał, wyraźnie naśmiewając się z mężczyzny. Taka kochana kobieta, a go zostawiła. Historia jak wyciągnięta z jakiegoś smętnego romansu. To takie smutne, podobnie jak fakt, że musiał tak targać tego brudasa do samego szpitala, a tam jeszcze pewnie czekać aż go wypiszą.
0 x
Murai

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Murai »

0 x
Ayato

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Ayato »

To smutne jak szybko negatywne uczucia potrafią zawładnąć ciałem człowieka i jak ciężko ich się pozbyć. Nienawiść tak łatwo rodziła się w sercach ludzi, doprowadzając ich wręcz do obłędu. Nawet wielka miłość nie potrafi się przeciwstawić jej potędze. Złość przyćmiewa trzeźwe myślenie, a chęć zemsty zakorzenia się głęboko w umyśle, podświadomie wracając przy każdej okazji. Wręcz cudownie było móc doświadczyć to chłodne spojrzenie na własnej skórze. Wiedzieć, że mężczyzna zamiast pogodzić się ze swoim losem i uciekać myślami gdzieś do swojej wybranki, twardo trzymał się przy białowłosym. Wiedzieć, że już do końca swych dni gdzieś tam będzie zawsze pamiętał. Ten gówniarz, który okradł go ze wszystkich oszczędności, pozostawił bliznę na jego dłoni i zapewne duszy.
Na twarzy młodzieńca zagościł delikatny uśmiech. W głębi duszy śmiał się jak małe dziecko. Szczerze to z trudem tłumił to w sobie. Można to było wywnioskować po jego cichym, wręcz niesłyszalnym chichotaniu. Wyraźnie bawiła go ta cała sytuacja z mężczyzną. Kątem oka zerknął na niego, gdy zaczął coś mamrotać. Wyraźnie było słychać strach w jego głosie. Młody Akimichi zaczął zadawać sobie pytanie, czy naprawdę jest taki straszny. Na pewno na takie nie wyglądał. Swoim zachowaniem jednak ani odrobinę nie przypominał swoich wiekowych rówieśników. W końcu, który szesnastolatek grozi zabiciem i bawi się uczuciami innych.
-Nie bądź taki oschły. – jak na ironię losu te słowa padły z ust białowłosego. To on tutaj był tym bez serca. Pozbawionym jakichkolwiek ludzkich zachowań. Kierujący się instynktem i prostymi wartościami, takimi jak pieniądz i własna przyjemność. Jednak czy można go za to winić. Żyje się raz i każdy chce przeżyć je po swojemu, jak najlepiej. Jak to mówią „carpe diem”.
Jak na nieszczęście zza rogu, wyszedł jakiś strażnik. Białowłosy wzrokiem przemierzył okolice. By nie wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń, powstrzymał się od kręcenia głową na wszystkie strony. Nie panikował pomimo tego, że prowadził rannego mężczyznę, któremu chwilę temu groził. Uzbrojony żołnierz stanął tuż przed nimi. Oczywiście nie mógł to być, jakiś alkoholik, który na służbie jest tylko dla kilku monet, tylko przykładny obrońca sprawiedliwości. Czego taki człowiek szukał w tej okolicy? Przecież wciąż znajdowali się z dala od centrum miasta.
Ayato skrzywił się delikatnie słysząc jego pytanie i wzruszył lekko ramionami. Pokręcił głową na boki i zerknął na ranną dłoń bezdomnego. Ciężko było w to uwierzyć, ale wyglądał jakby na nieco zmartwionego.
-Nie mam pojęcia, a on sam nie chce mi o tym powiedzieć. – niby tylko proste kłamstwo, a w jego ustach brzmiało niczym wyuczony na pamięć wierszyk, który dziecko recytowało na jakimś przedstawieniu. Bez żadnego zająknięcia, bez żadnego zawahania, przepełniony emocjami. Jedno proste zdanie, a można w nim było wyczuć zarówno troskę o bezdomnego, jak i niechęć wobec opresora, chociaż nawet o nim nie wspomniał.
-Znalazłem go w takim stanie, leżącego w błocie. Nie mogłem go tak po prostu zostawić, tym bardziej, że rana wygląda na świeżą. Nie chciałbym tracić czasu. W końcu wygląda to poważnie, więc jeśli pan pozwoli zabiorę go do szpitala. On sam ledwo stoi na nogach. – mruknął, zerkając na mężczyznę. W jego oczach było widać coś w rodzaju troski. Odwrócił głowę na moment za siebie. Ślady krwi, ciągnęły się już kawałek za nimi.
-Może uda się panu jeszcze znaleźć napastnika. Idąc za tymi kropkami, trafi pan na miejsce gdzie go znalazłem. – dodał spoglądając prosto w oczy strażnika. W swojej całej wypowiedz nie dał nawet chwili, by ranny mężczyzna pisnął chociaż słówko. Nie chciał by jego kłamstwa wyszły na jaw. W końcu łgał niczym Pinokio. Gdyby tylko jego nos rósł po każdym kłamstwie, już stykałby się nosami ze stającym naprzeciw facetem. Nie uszłoby mu to jednak na sucho, tak jak bohaterowi bajki.
0 x
Murai

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Murai »

0 x
Ayato

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Ayato »

Sytuacja w jakiej się znaleźli bez wątpienia przez moment była zarówno groźna jak i ekscytująca. Kilka sekund, które mogło zadecydować o jego przyszłości. Proste kłamstwa, wywołały u niego skok adrenaliny, która zaczęła krążyć w jego żyłach negując przy tym efekt niedawno połkniętych tabletek. Czuł się nieco ociężały, jakby zaraz miało go zgnieść powietrze. Jakby był ściskany z każdej strony. Wszystko minęło, odeszło gdzieś w niepamięć gdy strażnik uwierzył w jego nic niewarte słowa i poszedł w swoją stronę. Gdzieś w międzyczasie odezwał się bezdomny. Czerwone oczy chłopaka zabłyszczały ze złości. Czy on naprawdę to powiedział? Chciał go wkopać w przestępstwo? Próba mogła wydawać się dobra, ale i głupia.
Świeże powietrze wypełniło jego płuca, aż po same brzegi. Poczuł się lekki niczym ptak, jakby miał zaraz zacząć unosić się w powietrzu. Krople potu zabłyszczały na jego skroni i spłynęły po jego policzku. Nim się zorientował, strażnika już dawno nie było. Zostali sami we dwóch. Puścił bezdomnego i rozejrzał się na wszystkie strony. Swoim spojrzeniem wręcz przeszył na wylot mężczyznę. Delikatny uśmiech na jego twarzy mówił jedno. Wyraźne pragnienie śmierci biedaka, przepełniało jego całe ciało. Pięści miał zaciśnięte, tak mocno, że paznokcie wbijały mu się w skórę, a kości cicho strzykały.
-Chciałeś mnie wydać? – mruknął, nie czekając na żadną odpowiedź. Wziął delikatny zamach i uderzył mężczyznę z pięści w policzek. Wystarczająco mocno, by powalić osłabionego i wygłodniałego bezdomnego. Machnął dłonią w dół, jakby strzepywał z niej krople wody po myciu. Zrobił kilka kroków, zataczając koło.
-Pierdole te twoje pieniądze! Pierdole cię i tego strażnika! Po prostu cię zajebie! – uniósł nieco głos jednak nie krzyczał. Wyraźna złość przemawiała przez chłopaka. Jego oczy błyszczały, niczym żywe płomienie. Było w nich widać szkarłatne odbicie mężczyzny, niczym całego we krwi. Jedną nogą stanął na bezdomnym, przygniatając jego klatkę do ziemi. Stopniowo przekładał na nią cały ciężar swojego ciała, dociskając biedaka do zimnej gleby.
-Zapierdolę cię, a później znajdę tą twoja Sakurę i ją też zajebię. – mruknął, niezwykle spokojny, tonem głosu. Można by rzec, że zbyt spokojnym. Nie brzmiał jak jego wcześniejsze kłamstewka. Słowa chłopaka były zupełnie inne od wszystkich pozostałych. Przepełniała je prawda, którą wyraźnie można było wyczuć. Powoli pochylił się nad bezdomnym, a z kieszeni wyciągnął kunai. Złapał go za policzki ściskając mu twarz w tak zwaną „rybkę”. Nożem powoli rozciął jego ubrania na klatce piersiowej, tym samym raniąc go delikatnie.
-Więc jak wygląda ta twoja kochana dziewczyna? – spytał wbijając ostrze w jego odsłonięty bark i ściskając mu usta tak by nie wydał z siebie żadnego damskiego pisku.
0 x
Murai

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Murai »

0 x
Ayato

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Ayato »

Jedna mała i do tego głupia wpadka, zmieniła chciwego młodzieńca w najzwyczajniejszego psychopatę. Bezdomny chciał wybłagać pomoc od strażnika co okazało się jego największym życiowym błędem. Zamiast sobie pomóc, tylko zesłał na siebie wyrok śmierci. W oczach młodego Akimichi iskrzyła się rządza krwi, a usta malowały szeroki, bezlitosny uśmiech. Puste groźby rozbrzmiewały w jego uszach niczym piękna symfonia. Doskonale komponowały się z jego cichym chichotaniem.
-Że co zrobisz? – zapytał drwiącym głosem. Ledwo dychał, a był w stanie rzucać takie groźne słowa. Nic niewarte groźby, tylko pobudzały go jeszcze bardziej do działania. Nie przejmując się niczym, korzystał z chwili, czerpiąc z niej jak najwięcej przyjemności.
-Już nie błagasz o życie? – jego arogancja wręcz nie miała granic. Nawet po tym, jak żebra mężczyzny pękły niczym patyki nie potrafił mu odpuścić. Kwestią czasu było zanim ten się udusi. Najpierw przycisnął jego klatkę mocniej do ziemi, chcą wycisnąć z niego nieco krwi, która i tak w piękny sposób tryskała z jego ust. Później bez żadnego zawahania uderzył go z nogi prosto w nos, by podobnie jak inne kości, jego również złamać. Chciał by cierpiał, powoli tracąc dostęp do powietrza, nie mając przy tym zbyt wielkich o ile nie żadnych szans na przeżycie.
-Jak to jest dławić się własną krwią? - zaśmiał się wycierając but z krwi o jego niestety brudne ubrania. Westchnął cicho zerkając w kierunku słońca. Wypadałoby się zbierać, zanim wrócić tutaj znowu ten Sherlock Holmes. Już wystarczająco przewalone będzie miał, gdy strażnik nie zastanie w szpitalu bezdomnego, a znajdzie jego martwe ciało. Wszystkie podejrzenia spadną na niego. Ciekawe czy już się zorientował, że dziura w jego dłoni to też sprawka białowłosego.
-Powodzenia. – mruknął ze zdecydowanie innym wyrazem twarzy niż wcześniej. Jego uśmiech wydawał się być szczery, a głos spokojny i nawet przyjemny. Otrzepał się pośpiesznie z kurzu, przyglądając przy tym, czy nie jest gdzieś uciapany czerwoną cieczą. Dłonie wsunął do kieszeni i poszedł w kierunku przeciwnym do centrum wioski.

[z/t]
0 x
Murai

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Murai »

0 x
Yoshimitsu

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Yoshimitsu »

Minął jakiś czas od kiego to Yoshi przybył do wioski... Oczekując cały czas na tylko jedną osobę. Oczywiście nazywała się ona Inoue, lecz od momentu kiedy się rozdzielili nie miał z nią kontaktu. On uwinął się szybko ze swoim problemem, a byli nim dwoje wojowników, którzy ośmielili się stanąć naprzeciw niego jak równy z równym. Irytował go fakt, że długo musiał się z nimi bawić... Nie znał technik, które pozwalały na zniszczenie bariery, od tego była zawsze Inu... Rozdzieleni byli o wiele słabsi, a przynajmniej jeśli chodziło o niektóre specyficzne elementy. Chadzając sobie spokojnie po obrzeżach wioski dumał nad pewnym elementem we własnym arsenale technik, jakim jest nic innego jak Genjutsu. Od momentu przebudzenia ostatniej naturalnej części Sharingana minął już jakiś czas...
Który nie dawał mu spokoju. Pytanie brzmi jak? Jak go dręczył. Odpowiedź była prosta, Sharingan może rozwijać się jeszcze bardziej! Lecz jest to coś czego nie odkrył jeszcze do samego końca, a nawet nie miał punktu zaczepienia jak go zdobyć. Wiedział jednak wszystko o aktualnym i poprzednich etapach rozwoju tych boskich oczu. Przeklną pod nosem aktywując szkarłatne ślepia. Musiał nauczyć się czegoś co jest przeciwieństwem jego własnej broni, coś co odbije... dosłownie każdą iluzję, która tylko zaatakuje jego umysł. Po głowie chodził mu Hisato, który jednym spojrzeniem posłał tych dwoje na glebę, ot tak. Magen: Kyō Tenchi-ten... Było wyjściem, które chciał przetestować, lecz nie wiedział czy to będzie mogło odbić potężną technikę jego przeciwnika. Cóż, ten kto nie próbuje nie ma szansy na zwycięstwo. Stawiał krok za krokiem po jakże wybornej ścieżce, zbierając w sobie chakre. Nie wiedząc w jaki sposób ma ją zebrać, jak ją ukształtować, po prostu bawił się nią w swoim organizmie, próbując stworzyć podstawę do tej techniki. Jutsu nie było proste. Nie mógł on używać tym razem niebieskiej energii jak za każdym razem kiedy używał Genjutsu. Tym razem musiał zrobić coś takiego co odbije jego własną broń bez najmniejszego zgrzytu. W ten oto sposób by przetestować w boju nową sztuczkę, po prostu aktywował jedną iluzję, która działa również i na niego. Nie musiał tworzyć nic więcej jak mgłę... Wytwór jego chakry objął już cały jego umysł, a on dalej mieszał i mieszał ów energię w organizmie, starając się jakoś stworzyć barierę wypychającą każdy element niechcianej wizji. Aż w nagle wpadł na jeden trop, po przez kilka nieudanych prób, uśmiechnął się do siebie. Siły zebrały się tym razem w jego ślepiach, lecz nie tak jakby chciał cisnąć w kogoś iluzją, a jednak prawie tak samo. Jednym z elementów układanki było po prostu wiedza, że jest się w iluzji, drugim na jakie elementy ona działa. W tym przypadku wszystko pokazywał Sharingan. Przechodząc do następnego i ostatniego etapu tej techniki, jest to nic innego jak odesłanie znajdującej się w środku naszego ciała chakry przeciwnika. Co też teraz właśnie uczynił. Kierując gdziekolwiek ów iluzję... Efektem było to, iż wydostał się własnej iluzji, jak i również mógł widzieć rezultat techniki, którym była mknąca przez sekundę wiązka energii.

8h
0 x
Yoshimitsu

Re: Obrzeża wioski

Post autor: Yoshimitsu »

Nauka została zakończona sukcesem, a arsenał technik Yoshiego troszeczkę się powiększył. Można by nawet powiedzieć, że otrzymał obronę ostateczną nawet przeciw swojej własnej broni. Był nawet z siebie trochę dumny, lecz bardziej po głowie chodził mu cały czas fakt, czy ta technika zadziała przeciw Genjutsu Hisato. Nie był pewien i nie przekona się o tym prędko, zwłaszcza że jeszcze nie ma zamiaru znów z nim walczyć. Nie kiedy jeszcze nie otrzymał tych samych oczu co on. Uśmiechną się pod nosem i coś tam powiedział, jednak było to słyszane wyłącznie przez niego samego... To nie miał być koniec jego "nudzenia" się. Chciał opanować jeszcze jedną sztuczkę, która zapewni mu o wiele lepszą infiltrację. A to przyda mu się w przyszłości, w niedalekiej przyszłości, kiedy to będzie chciał odwiedzić kogoś, kto go wychował...
Tym samym rozpoczął kolejny trening, bez najmniejszej przeszkody aktywował swojego Sharingana. Tym razem musiał sprawić, że osoba która spojrzy mu w ślepia po prostu zaśnie. Nie będzie mogła się powstrzymać przed narastającemu zmęczeniu i odda się w objęcia tak bardzo zapragnionego odpoczynku. Stawiał krok za krokiem zabierając chakrę, do tego typu zabiegu nie potrzebował składania żadnej z pieczęci, jego boskie ślepia były wystarczające, a jedno spojrzenie mogło sprawić, że wszystko dla danej persony zmieni się diametralnie. Sharingan Suimin Hyoshi, to było jego celem. Szukał gdzieś persony, którą zaczepi pytając o godzinę, a następnie spojrzy jej w ślepia i aktywuje technikę. Nie musiał długo szukać, zaraz to natrafił na kobietę, która najwidoczniej wracała z zakupów, niosła w dłoniach kilka produktów. Tak jak planował tak też i zrobił. Podszedł, zapytał się o godzinę i spojrzał kobiecie w oczy, kiedy ta chciała odpowiedzieć mu na pytanie. Jutsu nie zadziałało, a przestraszona persona uciekła na widok jego ślepi. Chyba nigdy nie spotkała się z żadnym Uchiha. Kroczył przed siebie, dalej bawiąc się chakra, tak by ta znalazła pewien swój specyficzny wyraz, który to poprzez aktywowanie w końcu uśpi kogoś... Jakiś czas później... Kilak prób za Yoshim, wszystkie skończyły się tym samym. Brakiem jakiegokolwiek efektu. Wpadł na pewien pomysł, który mówił mu, że nie może to działać jak Genjutsu. Jest to coś zupełnie innego, bardziej jak hipnoza, która sprawia, że ofiara traci władze nad swoim ciałem. Przeklną pod nosem, zdając sobie sprawę, że to przecież rzeczywiście musi tak być i dodatkowo było to proste. Nie wiedział, czemu wcześniej na to nie wpadł, choć mogło być to spowodowane brakiem obecności Inu i lekkim zamartwianiem się.
Kolejna ofiara, kolejna próba. Tak jak wcześniej podszedł i zapytał. A w momencie kontaktu wzrokowego Sharingan zakręcił się niczym zabawka do hipnotyzowania ludzi. Mężczyzna coś chciał powiedzieć, jednak ślepia zamknęły mu się niemal natychmiast, a on sam stracił równowagę. Yoshi złapał go nim ten upadł na ziemię, by po chwili po prostu go na niej usadzić, przy najbliższym płocie. Wreszcie się udało... Dezaktywował Sharingana i ruszył w pewno miejsce...

8h
z/t
0 x
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości