Posiadłość Reiki

Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2046
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: Posiadłość Reiki i Shigeru

Post autor: Reika »

Zapewnienie, że od czasu do czasu brat znajdzie chwilę na to, aby się pobawić z Akumą w zupełności jej wystarczyło, bo przecież Shigeru będzie miał teraz inne obowiązki, w tym także wspierając ojca, jako nowego Lidera Klanu. Mama będzie miała teraz sporo wolnego czasu, więc nic nie będzie stać na przeszkodzie, żeby nauczyła młodego psiaka tego i owego. Ma z niego wyrosnąć całkiem spore psisko, więc szkoda by było zmarnować taki potencjał i ograniczać go do bycia tylko przyjacielem. Pies obrońca to tylko dodatkowe korzyści z posiadania takiego psa.
Reika westchnęła, gdy Shigeru odpowiedział na jej szczere wyznanie. Najwyraźniej nie zrozumiał, co tak naprawdę miała na myśli. Chodziło jej o to, że zawsze był w pobliżu, gdy coś było nie tak, nawet nocą potrafił przyjść i uspokajać ją, kiedy z krzykiem budziła się z koszmaru. Przez chwilę patrzyła jak zabiera jej plecak i kładzie go sobie przy stopach, a sam przysuwa się bliżej, opierając się bokiem o jej bok. Ten miły gest sprawił, że zrobiło jej się cieplej na sercu.
- Oczywiście, że o tym wiem. - Uśmiechnęła się lekko. - Miałam na myśli to, że nie będzie Cię już na miejscu i będzie tak jakoś pusto bez Ciebie. To już nie będzie to samo. No ale tak jak mówiłam, czas się odzwyczaić od rzeczy do których się przywykło, w końcu nie jesteśmy już dziećmi i mamy prawo do własnego życia. Taka już kolej rzeczy.
Kiedy Shigeru przygarnął ją ramieniem do siebie i zaczął zaprzeczać o jej niby słabości, Reika położyła mu głowę na barku i przytuliła się, obejmując go ramieniem w pasie. Była mu bardzo wdzięczna za te słowa, zwłaszcza że właśnie jej powiedział, że jest z niej dumny. To oznaczało, że wybrała właściwą drogę życia i póki co sprawdzała się na niej. Cieszyła się, że jest coś warta i że może spokojnie patrzeć w oczu innym Senju, nawet tym, którzy uważali ją za kogoś gorszego.
- Dziękuję za te słowa. - Powiedziała cicho. - Ja też jestem z Ciebie dumna, Braciszku. Zasłużyłeś na swój awans i bardzo się cieszę z Twojego sukcesu.
Nadal obejmując brata, westchnęła z rezygnacją, gdy ten stwierdził, że ma przyjąć ofiarowaną przez niego gotówkę i nie przyjmuje odmowy. Nawet wsunął jej mieszek do plecaka, więc Reice nie pozostało nic innego, jak tylko się zgodzić. Fakt, może i dzięki Mokutonowi wybuduje sobie domek w jednej chwili, ale co z wyposażeniem? Firanki, zastawa, obrusy, ręczniki, meble? Wszystko kosztowało i głównie takie wydatki Blondynka miała wcześniej na myśli mówiąc, że bardziej mu się przydadzą pieniądze. Ona miała zamiar wynająć w pełni umeblowany domek, żeby nie musieć tracić czasu na poprawianie sobie komfortu w nowym lokum. Kiedy jednak zobaczyła pluszowego Kuramę, całkowicie się rozkleiła i tuląc do siebie maskotkę, pozwoliła aby brat skrył ją w swoich objęciach. W tym momencie było jej naprawdę ciężko, bo zwyczajnie za dużo złego się wydarzyło, do tego jeszcze to postanowienie Shigeru o wyprowadzce. Tak, każdy ma swoje granice. Teraz wszystko się zmieni i trochę to Reikę przerażało. Mimo to powoli się uspokajała, ukojona pocieszeniami brata, który lekko kołysał ją w ramionach. W końcu nawet szloch ustał i Blondynka podniosła głowę, którą wcześniej opierała o pierś Shigeru. Otarła policzki dłonią. Mruczenie brata kusiło aby jeszcze zostać w domu, ale rozsądek podpowiadał jej, że nie powinna marnować czasu. Miała sporo to załatwienia, a czas naglił.
- Muszę iść. - Odpowiedziała. - Dzisiaj jednak nie będę się nadwyrężać. Chcę tylko spróbować dotrzeć do rady kupieckiej, żeby ich ostrzec, a potem obiecuję, że wypocznę. Nie martw się o mnie.
Objęła Shigeru za szyję i uściskała na pożegnanie, dając mu jeszcze całusa w policzek, po czym podziękowała za okazane wsparcie i wstała z trawy, spoglądając na pluszaka, którego trzymała w dłoni, a którego po chwili włożyła do plecaka obok mieszka z pieniędzmi.
- Gdyby prawdziwy Kurama zobaczył, że zrobili z niego maskotkę, to pewnie tak by się wkurzył, że pół świata by zniszczył. - Stwierdziła z uśmiechem. - Będzie dodawał mi sił i otuchy. Uważaj na siebie, Braciszku i odwiedź mnie, jak tylko będziesz miał okazję.
Po tych słowach zarzuciła plecak na plecy, uściskała i wygłaskała jeszcze Akumę, po czym każąc mu zostać na miejscu, ruszyła do domu, żeby pożegnać się z mamą, w progu jeszcze odwracając się i machając na pożegnanie bratu i pupilowi. Uściskała mocno rodzicielkę, zapewniając, że niedługo przyśle rzeczy Shigeru, nowy adres i list od siebie, po czym opuściła rodzinną posiadłość tak, aby Akuma jej nie zobaczył. Wiedziała, że Shigeru i mama w razie czego go zatrzymają, żeby za nią nie pobiegł, ale mimo wszystko wiedziała, że pies będzie za nią tęsknić, zresztą tak jak ona. Było jej ciężko na duszy, ale miała teraz misję do wykonania i na tym powinna się obecnie skupić. Kiedy już będzie po wszystkich, to na pewno tu wróci.

[zt]

+1000 ryo
0 x
Shigeru

Re: Posiadłość Reiki i Shigeru

Post autor: Shigeru »

Musiała upłynąć chwila nim się Reika uspokoiła. Następowało to stopniowo, ale nie pospieszałem, tylko spokojnie mówiłem do niej, zdajac sobie sprawę z tego, jak wielkie targają nią emocje i ile ją to wszystko kosztowało. Wciąż przecież cierpiała na koszmary, które ściśle związane były z jej przeszłością i z tym w jakich okolicznościach dołączyła do naszej rodziny, a teraz dochodziły jeszcze krwawe wydarzenia z Sabishi. Reika, jako medyczka niewątpliwie niejednokrotnie będzie jeszcze świadkiem straszliwych okaleczeń i nie wątpiłem w to, że wcześniej czy później będzie musiała zapanować nad sobą bo w innym przypadku po prostu zwariuje. Wiedziałem jednak również, że i moja siostra zdaje sobie z tego sprawę, dlatego też nie poruszałem tej kwestii. Była ona jasna dla nas obydwojga.
- Nie myśl o tym, w końcu przecież sama postanowiłaś wybyć więc i tak by mnie nie było na miejscu. Prawdę mówiąc, byłaś dla mnie bodźcem do takiego postanowienia. Nie było to tajemnicą, w końcu też o tym po częsci poprzednio wspomniałem, niemniej to wiek odgrywał tu główną moc sprawczą, wyjazd Reiki był tylko impulsem do podjęcia w końcu takiej decyzji, a nie odkładania jej w nieskończoność. - Przez te dwa lata z pewnością się zżyliśmy i teraz będziemy się łapać na tym, że brakuje tej drugiej osoby - stwierdziłem, puszczając do siostry "oczko", w dalszym ciągu próbując ją oderwać od pochmurnych myśli i wywołać na jej usteczkach szczery uśmiech. - I ja Ci dziękuje, na prawdę nie spodziewałem się otrzymać taki tytuł..zwłaszcza w takiej sytuacji - przyznałem zgodnie z prawdą, bo któż by o czymś takim mógł pomyśleć w chwili gdy za plecami szalał Bijuu, a przed oczyma znajdowało się okaleczony "kadłub" lidera, czyli tylko to co z niego pozostało.
Sądziłem też, że może Reika sie przekona i weźmie moje słowa do serca i postanowi odłożyć podróż, ale tak jak się mogłem spodziewać, blondwłosa nie ustąpiła, hardo trwając przy swoim postanowieniu. - Jak zwykle uparta - mruknąłem, kręcąc głową uśmiechając się, choć z wyraźnym smutkiem. Biorąc przykład z Reiki podniosłem się, patrząc jak ta żegna się z Akumą, a następnie zakłada plecak i udaje się do domu. Tak pożegnała się czule z mamą, a sam to obserwując mało co się nie wzruszyłem, bo wiedziałem ile to kosztuje obie kobiety, które kochałem. - Bądź ostrożna Reika, nie ryzykuj i nie zapominaj o nas - powiedziałem, żałując że nie ma tu ojca by i on mógł pożegnać się z córką. Na koniec odwzajemniłem pocałunek Reiki i przytrzymałem Akume, bo ten widząc że jego Pani się oddala, popiskując zamierzał za nią popędzić, jednak nie miał tyle siły, aby wyrwać się z moich dłoni.
- Nie martw się mamo, da sobie radę. Jest dużo silniejsza niż sama sądzi. Na pewno sobie poradzi - zapewniłem o tym mamę, przytulając ją, gdy się rozpłakała, samej z pewnością mając aż nad to wrażeń, jakich jej dostarczyliśmy w ciągu zaledwie dwóch dni. Nie chcąc, żeby pochmurny nastrój mamy powrócił, posiedziałem z nią jeszcze trochę do momentu, aż Akuma się uspokoił. Pogłaskałem nieszczęśliwego szczeniaka, ale po chwili rodzicielka wzięła go we łaski, podrzucając mu sporej wielkości kość, wykrojoną z podudzia. - Od żołądka do serca, co? - zaśmiałem się i uprzedziłem, że pójdę na zewnątrz trochę potrenować, mając przeczucie, że Akume zostawiam w "dobrych rękach".
Będąc już na zewnątrz, jeszcze przez chwilę wspominałem swoje rozstanie z Reiką, przyglądając się miejscu gdzie niedawno jeszcze siedzieliśmy. Z cichym westchnięciem odgoniłem smutne myśli i wyciągnąłem zwój w którym był opisany najwyższy poziom kontroli Mokutonu. Zwój znalazłem na półce ojca i nie omieszkałem skorzystać z tej wiedzy, która była dosłownie na wyciągniecie ręki. Finalny etap kontroli Mokutonu oferował o wiele większe możliwości pod względem kontroli. Użytkownik mógł tworzyć rzędy domów, całe lasy, potęzne bariery i filary. Stworzone drzewo było grubsze, dłuższe, a także wytrzymalsze. Wszystko kosztowało oczywiście więcej chakry, ale te możliwości... Nie czekając więc i nie tracąc więcej czasu, zabrałem się za pierwsze próby opanowania wyższej kontroli Mokutonu.

290PH + 40PH "kary"
Mokuton S - czas nauki 16h
Po wszystkim, zziajany położyłem się plackiem na trawie. Spoglądając w głębie nieba, zastanawiałem się nad tym, co przyniosą najbliższe dni. Zamierzałem poświęcić najbliższy okres na treningi, wzmocnienie ciała i ducha, niemniej jednak nie mogłem zaniedbywać swoich obowiązków. Pozostawała również kwestia białowłosej, która znajdowała się wciąż w mieście i do której zdążyłem się mocno w ostatnim czasie przywiązać. Byłem zarówno pełen ciekawości, jak i obaw. Postanowiłem pozwolić tej znajomości rozwijać się w swoim, nieśpiesznym tempie, nie chcąc niczego w pośpiechu zepsuć. Zamierzałem kierować się sercem, ale również i rozsądkiem.
0 x
Shigeru

Re: Posiadłość Reiki i Shigeru

Post autor: Shigeru »

Jakiś czas później, po szczegółowym zapoznaniu się z informacjami w zwoju, a następnie przeprowadzeniu kilkunastu prób, usatysfakcjonowany wynikami zdałem się na odpoczynek. Rozprostowałem skurczone kończyny, bo przez te kilka najbliższych godzin pozostawałem niemalże bez ruchu i z niemałym trudem podniosłem się z klęczek. Słońce wisiało wysoko na niebie, pokazując, że właśnie mija południe, a skurcz w żołądku pokazał, że ciało domagało się pokarmu, aby zregenerować utracone podczas nauki siły.
W kuchni nie zastałem mamy, ani Akumy. Krótka notka zapisana na kartce papieru i pozostawiona na stole wyjaśniła, że udali się na zakupy. Uśmiechnąłem się na myśl o tym, bo nie wierzyłem w to, że to będzie spokojny spacer. O ile pies przy Reice zachowywał się dosyć grzecznie, to o tyle puszczony na wolność - w tym rozumieniu, że bez swojej właścicielki - z pewnością będzie się chciał wyszaleć. Smyczy również nie dostrzegłem, co oznaczało że matka ją wzięła, więc przynajmniej nie było obaw, że Akuma gdzieś ucieknie, podejmując choćby trop Reiki. Oczywiście o ile mama go utrzyma.
Odkładając kartkę, podszedłem do spiżarni, a stamtąd wyciągnąłem kilka składników. Na pierwszy głód wystarczyły jakieś większe kanapki, więc nie było sensu przyrządzać czegoś większego. Kilka kromek chleba ryżowego, plasterki wędliny i chudego sera, a to wszystko posypane przyprawami, umiliło mi kilka najbliższych chwil. Przy okazji miałem chwilę na zastanowienie się, co dalej robić, ale i na to znalazłem szybko rozwiązanie. Skoro udało mi się poznać największe sekrety dotyczące zdolności mojego klanu, pasowałoby je wypróbować, prawda? Stąd też po zjedzeniu i uprzątnięciu naczyń ruszyłem na górę, gdzie też grzebiąc ponownie w ojca gabinecie, znalazłem interesujący mnie zwój. Przez myśl przeszło mi, że po wszystkim będę musiał go uprzedzić, choć nie wątpiłem ani przez chwilę w to, że będzie miał coś przeciwko. W końcu już za małego zachęcał mnie do nauki, a teraz w okolicznościach jakie obecnie nastały.. chyba tym bardziej nie było ku temu przeciwskazań.
Wybór padł na technikę Mokuton Hijutsu: Jukai Kōtan, która była wyższą formą Mokuton: Jukai Kōtan. Tym razem Jutsu działało na znacznie większym obszarze, wypuszczone z ziemi pnącza były szybsze i silniejsze, a na dodatek samodzielnie niezależnie od twórcy chwytały cele znajdujące się w swoim najbliższym otoczeniu. Siła tworu Mokutonu była na tyle wysoka, że schwytaną istotę czekała tylko śmierć poprzez zmiażdżenie. Jutsu swoim działaniem z pewno wzmacniało ofensywnie swojego użytkownika, czyniąc z niego poważnego przeciwnika, który mógł umiejętnie zatrzymać całą grupę oponentów.
Wystarczyła jedynie odrobina wyobraźni, aby sobie uświadomić, ile dzięki Mokuton Hijutsu: Jukai Kōtan byłbym w stanie zdziałać. Nie tracąc więcej czasu na rozchwycaniu się działaniem Jutsu, rozpocząłem pierwsze próby jego ujarzmienia. Wykonanie prawidłowo trzech pieczeci nie stanowiło dla mnie trudności, ale odpowiednia manipulacja chakrą było już większym problemem. Po kilku nieudanych próbach, musiałem sięgnąć do niedawno pobranych nauk. Uspokoiłem się, a także ustabilizowałem wewnętrzny przepływ chakry. Gdy to uczyniłem, rozjaśniła mi się nie co sytuacja. Poczułem większy obszar zieleni, który byłem w stanie kontrolować, a gdy to było już możliwe, rozpocząłem równomierny rozrost roślin, które pod wpływem mojej chakry, wystrzeliły ku górze...

Mokuton Hijutsu: Jukai Kōtan - 16h
Start: 23.03.2016, 22:30
Koniec: 24.03.2016, 14:30
Po wszystkim ległem zmęczony, łapiąc oddech i próbując uspokoić rytm serca. Potrzebowałem kilkunasty prób, potem kolejnej liczby powtórzeń, aby opanować, a następnie utrwalić opanowane podstawy. Jako, że podchodziłem do nauki kompleksowo, nie satysfakcjonowały mnie osiągnięte efekty i wymagałem od siebie perfekcji, dlatego też poświęcałem resztki chakry, aby w pełni ujarzmić wszelkie funkcjonalności Jutsu. Dopiero po tym wszystkim mogłem wrócić do mieszkania...
0 x
Shigeru

Re: Posiadłość Reiki i Shigeru

Post autor: Shigeru »

Po dłuższym odpoczynku (bo co tu by ukryć, zwyczajnie zasnąłem), w końcu się obudziłem w chwili gdy słońce już miało niedługo chować się za horyzont, rzucając przy tym ostatnie promienie pomarańczowej poświaty. Czując chłodny powiew zbliżającego się wieczoru, który nie zachęcał do pozostania na zewnątrz, zwyczajnie ruszyłem do środka. Po przekroczeniu progu od razu poczułem przepyszną woń wychodzącą z kuchni. O dziwo jednak Akuma nie podbiegł. Gdy wkroczyłem do kuchni, znalazłem go zaraz przy wyjściu, wciśniętego w kąt i przypatrującego się krzątającej się mamie - Jak zakupy? Bez problemu? - zapytałem, to spoglądając na mamę to ponownie na Akume, który w dalszym ciągu pozostawał niewzruszony na nowe towarzystwo. Domyślałem się przyczyny takiego zachowania, więc nawet tego tematu nie poruszałem, aby nie wywoływać u mamy pochmurnych myśli.
Od mamy dowiedziałem się, że z początku Akuma ciągał za smycz próbując zwiedzić wszystkie zakątki i poznać wszystkich ludzi, ale kilka razy skrzyczany, a także pogrożenie palcem wystarczyło, aby utemperować jego zachowanie. To stąd też więc wynikała jego obecna postawa, aczkolwiek mama sama wspomniała, że pewnie w chwili obecnej niepokoi się długą nieobecnością swojej Pani. Biedny nie wiedział, że jeszcze długo jej nie zobaczy. Chwilę po tym też, nie czekając na ojca, wraz z mamą siedliśmy do stołu i poczęstowaliśmy się ugotowanym przez mamę gulaszem. Uprzyjemniliśmy sobie posiłek wspominając przyjemne zdarzenia z przeszłości, próbując choć w taki sposób odgonić nieprzyjemne myśli uwięzione gdzieś z tyłu głowy.
Po posiłku podziękowałem i posprzątałem, pozwalając mamie nie co odpocząć. Zaproponowałem nawet, że może zajmę się Akumą, ale ten w żaden sposób nie reagował ani na wołania, ani na zachęcające gesty, więc upewniwszy się tylko, że ma w miseczce wodę, postanowiłem go zostawić i jutro poświęcić mu nie co więcej czasu. Kierując się do swojego pokoju zahaczyłem o gabinet ojca i odłożyłem na półkę uprzednio wzięty zwój. Nim jednak odszedłem, moją uwagę zwrócił kolejny, nie co postrzępiony, pozostawiony w kącie, jakby zapomniany. Chwyciłem go i nie co rozwinąłem, zgłębiając się w informacje nim zawarte, dopiero po przeczytaniu kilkunastu linijek uznając, że warto byłoby i również w taką technikę się wzbogacić. Szybko więc zwinąłem go i trzymając w ręce, opuściłem gabinet, kierując się prosto do siebie.
Technika, która mnie tak zainteresowała zwała się Mokuton: Kōrin Kajukai i była niezwykle niebezpieczna, choć można było odnieść mylne przeświadczenie, że tak nie jest. Otóż Jutsu rodziło morze przekwitających drzew, które nie dość, że swoimi olbrzymimi rozmiarami mogłoby zgnieść człowieka, a nawet ich całą armię, to na dodatek wydalało ze swoich kwiatów specjalne pyłki, które po dostaniu się do układu oddechowego powodowały utratę przytomności. W opisie techniki ujęta była wzmianka, że tylko osoby o wybitnej konsekwencji były w stanie uchronić się przed zgubnym działaniem pyłków, a także Ci osobnicy, którzy umieli wznieść się ponad trującą chmurę. W trakcie ostatniego pojedynku, na niebie Sabishi można było dostrzec różne cuda, nawet przemieszczających się w powietrzu ludzi, a więc można było ustrzec się zgubnego działania techniki, co nie oznaczało jakoby technika straciła dla mnie na użyteczności - w dalszym ciągu ogromnej rzeczy oponentów mógłbym przy wykorzystaniu Mokuton: Kōrin Kajukai zaszkodzić.
Z racji obszarowości techniki, nie mogłem jej uczyć się jej przy wykorzystaniu jej całkowitego potencjału. Z tego wiec względu, po zapoznaniu się z opisem i wszelkimi zależnościami, kwestiami technicznymi jak i praktycznymi, postanowiłem stworzyć miniaturkę ów techniki, wykorzystując jedną z większych donic, znajdujących się w kącie naszego korytarza. Przesadziwszy na szybko rośliny, przesunąłem naczynie do swojego pokoju, a tam rozpocząłem już prawdziwe próby nad stworzeniem drzewa, które tak jak w technice Mokuton: Kōrin Kajukai potrafiłoby potężnie smagać, a do tego zakwitać. Pierwsze moje próby nie były zbyt udane, ponieważ za bardzo opierałem się na technice, która nauczyłem się poprzednia. Obecna również była do niej podobna, w kluczowych jednak sprawach zasadniczo się od niej różniła. Z tego więc względu na szybko przeprowadziłem reeingineering i przypomniałem sobie najpierw informacje związanę z opanowywaniem najwyższego poziomu zdolności Mokutonu. W chwil gdy się upewniłem, że wszystko pamietam jak należy, wróciłem do praktycznych ćwiczeń.
Tym razem było zdecydowanie lepiej i pierwsze próby pozwalały stworzyć pnącze, które uwieńczone było niedużym kwiatem. Nieważne jednak ile włożyłbym w to chakry, nie chciało ono wydzielić z siebie jakiegogokolwiek pyłu. I właśnie wtedy zrozumiałem, że swoje działania muszę podejmować już na moment przed fazą rozwoju pnaćza, w chwili gdy dopiero powstaje jego właściwa istota. Z tego wiec względu, po prostu wyrwałem roślinkę, a następnie ponownie się skupiając, właściwie mieszając chakrę i formując odpowiednie pieczęcie, ponownie zacząłem wytwarzać roślinę, która tym razem ku górze pięła się zdecydowanie wolniej, ale już niemalże na samym początku posiadała bukiet białego kwiatu. Gdy roślinka urosła nie co większa i nachyliłem się nad kwiatem pociągając nosem, coś poczułem niby słodkiego, niby odrzucającego, ale trącony nosem bukiet, zwyczajnie się rozpadł przez co musiałem ponownie podjąć swoje próby.
Pamiętając poprzednie próby i nauki, rozpocząłem tak jak poprzednio, skupiajac się odpowiednio, ale tym razem wkładając w to więcej chakry. I tym razem roślinka nie poszybowała szybko do góry, choć warto było wspomnieć, że rosła szybciej niż poprzednio. Bukiet był tym razem okazalszy, a nim zdążyłem zbliżyć twarz, płatki się rozchyliły i uleciało z nich kilka pyłków. Ostrożnie nachyliłem się i je w drobnej mierze wciągnąłem, i niemalże błyskawicznie poczułem zawroty głowy. Czując, że idę w dobrymn kierunku, postanowiłem przyspieszyć cały proces, wkładając odrobinę znowu więcej chakry. Nauka mimo, że kosztowna w chakrę, przynosiła z wolna co raz lepsze efekty i nim się obejrzałem, mijały kolejne godziny, a ja mimo że co raz bardziej zmęczony, osiągałem co raz to lepsze efekty. Dopiero lekko po północy, spocony i z dziwnie zamglonym wzrokiem, postanowiłem uznać, że podjęta nauka zakończyła się pełnym sukcesem.

Mokuton: Kōrin Kajukai - 16h
Start: 24-03-2016, 20:40
Koniec: 25-03-2016, 12:40
0 x
Shigeru

Re: Posiadłość Reiki i Shigeru

Post autor: Shigeru »

Po opanowaniu ostatniej techniki, z racji późnej pory, po prostu zszedłem na dół, odkładając uprzednio na regał, pożyczony od ojca zwój. Od razu skierowałem się do łaźni, gdzie moczyłem się tak długo, aż poczułem odprężenie w każdej części swojego ciała. Dopiero wtedy wyszedłem i po dokładnym otarciu, przebrany w świeże ubrania, ruszyłem w drogę powrotną. Przed wejściem na schody postanowiłem zajrzeć jeszcze do kuchni w której paliła się jedynie mała lampka, rzucająca słabą poświate. Mama już zapewne spała, taty jeszcze nie było, a Akuma w dalszym ciągu leżał w swoim kącie. Zastanawiałem się czy go nie zabrać do siebie, ale widząc, że śpi, postanowiłem go nie budzić. To on dziś miał cięzki dzień i należał mu się odpoczynek.
Wróciłem do siebie do pokoju, zamknąłem okno kończąc wietrzenie i ułożyłem się do snu. Ten przyszedł bardzo szybko, zmęczone ciało długo się przed tym nie wzbraniało. Nie były to jednak spokojne sny, pełno w nich było ciemności jak i również ukrytego, nieznanego mi zagrożenia. Podróż ciemnymi korytarzami, śniło mi się przez całą noc...
Obudziłem się wczesnym rankiem mając wciąż w głowie senne koszmary. Leżąc chwile w bezruchu, zastanawiałem się nad tym, jak zwykła ciemność mogła sprawić tak kolosalne problemy. Nie posiadałem Raitonu, który mógłby oświetlić drogę, nie miałem przy sobie również hubki i krzesiwa. Myśląc tak o tym w pewnym momencie przypomniałem sobie jednak o czymś co mogło stanowić rozwiązanie tego problemu. Zbierając się z łóżka i korzystając z tego, że jeszcze była wczesna pora, sięgnąłem do jednej z szufladek, gdzie mieścił się zwyczajny elementarz Shinobiego, pamiątka z dzieciństwa, która zawierała najprostsze techniki Ninjutsu.
Nie musiałem długo szukać tego co mnie interesowała. Technika Hikari no gijutsu-kyū była sklasyfikowana jako Jutsu rangi D i pozwalało rozwiać ciemność poprzez wytworzenie nad ręką, niedużej kuli światła. Jutsu należało do Ninjutsu, co tym samym umożliwiało mi jej opanowanie. Działanie techniki było bardzo proste i opierało się jedynie o mocno skondensowaną chakrę, która w ostatniej fazie rzucało bladą poświatę zdolną oświetlić nieco drogę, ale nie bedąc na tyle silnym źródłem światła, aby kogoś oślepić. Mało co się nie zaśmiałem z tego, że do tej pory nie nauczyłem się tak pożytecznej techniki. Nie tracąc więc więcej czasu, postanowiłem nadrobić szybko zaległości. Stosując się ściśle do instrukcji zawartej w książeczce, zacząłem koncentrować w dłoni odpowiednią ilość chakry, co szło mi zaskakująco łatwo, zapewne dzięki odpowiednio wysokiej kontroli chakry. Wystarczyło tylko kilka minut, abym pojął w wystarczajaćy sposób schemat działania Jutsu i po kilkunastu umiałem powtórzyć idealnie funkcjonujące Hikari no gijutsu-kyū.

Hikari no gijutsu-kyū - 3h
Start: 25-03-2016, 19:18
Koniec: 25-03-2016, 22:18
Po wszystkim przebrałem się i zszedłem na dół, gdzie zastałem ojca oraz mame. Jedli śniadanie, wiec dołączyłem szybko do nich. Miałem szczęscie bo okazało się, że tata miał za chwile wychodzić, wciąż miał mnóstwo rzeczy do ogarnięcia. Czekały go tony dokumentacji, spotkania, dyskusje jak i też nie rzadsze kłótnie. Zdołałem się dowiedzieć jednak, że na razie wygląda na to, że sytuacja na granicy jest spokojna, choć mogła to być zawsze tzw. "cisza przed burzą". Każdy z nas zdawał sobie z tego sprawę, ale nikt tego nie powiedział głośno. Po zjedzeniu, pozwoliłem mamie wziąć swój talerz, a sam przysiadłem przy piesku, podsuwając mu pod pyszczek plasterki wędliny. W dalszym ciągu był osowiały, smutny, ale poczuwszy smakowitą woń, nie oparł się i szybciutko zjadł z dłoni podsunięte kawałki, merdając przyjemnie dla oka ogonkiem. Oczywiście to nie umknęło mojej mamie, która jednak tylko pogroziła palcem, uśmiechając się mimo wszystko. Tata po chwili nas przeprosił i wyszedł, a ja postanowiłem się trochę z Akumą pobawić. Poganialiśmy się trochę w ogrodzie, próbowałem go nauczyć aportować, choć niestety nie poczyniłem w tym żadnych postępów, a wymęczonego psiaka i w sumie sam nie mniej zmęczony, pobiegliśmy na koniec do domu, gdzie każde z nas uzupełniło płyny.
Uprzedziłem mamę, że zamierzam dzisiaj trochę poszwędać się po mieście i przy okazji odwiedzę znajomą, która wciąż była w mieście. Mama na szczęscie nie zadawała żadnych pytań, choć nie umknęło mi to, jak mi się przyglądała. Po wrzuceniu do żołądka kanapki i rzuceniu kolejnego plasterka wędliny Akumie, odświeżyłem się w łazience i opuściłem domostwo.
  • [z/t]
0 x
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2046
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: Posiadłość Reiki i Shigeru

Post autor: Reika »

Trzy dni po tym, jak Reika wróciła do Ryuzaku no Taki, pod bramę posiadłości jej rodziny zajechał wóz, zaprzęgnięty w dwa konie. Woźnica zeskoczył z kozła i wyciągnął spod budy sporej wielkości drewnianą skrzynię, którą z trudem zaczął ciągnąć przez ścieżkę, aż do drzwi frontowych. Kiedy zapukał, odpowiedziało mu głośne szczekanie psa, a po chwili kobiecy głos, który nakazał pupilowi leżeć. Kiedy w drzwi się uchyliły i mężczyzna zobaczył panią domu, poinformował ją uprzejmym tonem, że dostarczył przesyłkę z Ryuzaku no Taki, na co kobieta otworzyła szerzej drzwi i pozwoliła mu wciągnąć skrzynię do przedpokoju, pod czujnym okiem czarnego psa, który spokojnie leżał w progu kuchni i przyglądał się uważnie całemu zajściu. Kiedy skrzynia spokojnie leżała już w przedpokoju, woźnica ukłonił się na pożegnanie i wrócił do swojego wozu, żeby chwilę potem odjechać. Co było w skrzyni? A no to, co obiecała Reika. W środku znajdowały się rzeczy Akumy i Shigeru, starannie złożone i zapakowane w tobołki. Wśród nich była także dobrze ukryta wiadomość od Blondynki:

Uwagi: Za każdym razem nie będę pisać osobnego listu, chyba że coś istotnego się wydarzy. Można więc uznać, że co tydzień, tak jak było obiecane, Reika daje o sobie znać i w ogóle wszystko jest w jak najlepszym porządku :)
0 x
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2046
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: Posiadłość Reiki i Shigeru

Post autor: Reika »

Trzy dni po tym, kiedy rodzina otrzymała pierwsze wieści do Reiki, pod bramę posiadłości zajechał ten sam wóz, którym wcześniej przywieziono rzeczy Shigeru. Tym razem jednak nie były to tylko rzeczy, bo z kozła zeskoczyła Blondynka i prosząc, aby woźnica chwilę zaczekał, przeszła za bramkę i ruszyła do drzwi frontowych. Zapukała, aby zrobić mamie niespodziankę i usłyszała znajome szczekanie Akumy, na co się uśmiechnęła, bo pies chyba już ją wyczuł. Usłyszała, jak matka odpędza szalejącego psa, po czym uchyla drzwi, żeby sprawdzić kto przyszedł. Gdy zobaczyła Reikę, otworzyła szeroko oczy, po czym rzuciła się by ją uściskać, na co Akuma sam sobie uchylił bardziej wyjście i szczekając radośnie, zaczął skakać wkoło nich.
- Co za miła niespodzianka! Wpadłaś w odwiedziny? - Zapytała, odsuwając się od córki, a widząc jej przygnębioną minę, od razu stała się czujna. - Co się stało?
- Nie wpadłam w odwiedziny. - Przyznała ze smutkiem i skierowała wzrok na wóz z jej rzeczami. - Wróciłam na stałe.
- Ale przecież... - Zająknęła się rodzicielka. - Nie rozumiem.
- Ryuzaku dowaliło teraz takie podatki za wynajmowane domy, jakby się jakiegoś kryzysu gospodarczego spodziewali. - Wyjaśniła przygnębiona. - Nie stać by mnie było na utrzymanie tego, zwłaszcza że nie mogłabym robić cały czas misji, jeśli chciałam mieć na wszystko oko. Z resztą podejrzewam, że nie tylko mnie nie będzie teraz stać na to i reszta shinobi też się wyniesie.
Westchnęła i kucnęła, żeby wziąć w ramiona uradowanego Akumę i pogłaskać go po lśniącym, czarnym grzbiecie. Cieszyła się, że znowu go widzi, ale nadal było jej przykro, że jej plan się nie powiódł i będzie musiała wymyślić teraz coś innego.
- Chodźmy. Trzeba rozładować Twoje rzeczy. - Odpowiedziała dziarsko matka i ruszyła w stronę woźnicy. - Potem porozmawiamy i coś wymyślimy. Może tata podsunie Ci jakiś pomysł.
Nieco udobruchana Reika skinęła głową i puściła pupila, by ruszyć za matką. Rzeczy nie było tak dużo, ale minęło dobrych kilka minut aż wszystkie toboły spoczęły w pokoju Reiki. Blondynka zapłaciła woźnicy i podziękowała za transport, po czym wróciła do domu, mając cały czas przy nodze Akumę, który nie odstępował jej na krok. Pozostało jej już tylko się rozpakować, więc jej ubrania, z pomocą mamy, wylądowały w szafie, kwiat w doniczce stanął przy jej posłaniu, pluszowy Kurama został usadowiony na poduszkach, zwoje Reika odniosła do rodzinnej biblioteki, zostawiając sobie tylko ten, który obecnie potrzebowała, a rzeczy Shigeru odniosła do jego pokoju, kładąc jeszcze na nich mieszek z tysiącem ryo, które jej dał na wyjazd. Skoro wyjazd się nie udał, to czuła się zobowiązana oddać bratu pieniądze. Mama powiedziała jej, że Shigeru ostatnio ciężko trenował i akurat wyszedł się przewietrzyć, więc niedługo pewnie wróci, zaś ojciec oczywiście pracował. Kiedy wszystko było już rozpakowane i jak trzeba, Reika wraz z mamą usiadły w kuchni przy herbacie, aby porozmawiać.
- Mimo wszystko cieszę się, że wróciłaś. - Stwierdziła rodzicielka z uśmiechem. - Strasznie się martwiłam tym Twoim wyjazdem.
- Prędzej czy później i tak będę musiała się usamodzielnić. - Westchnęła Reika, drapiąc Akumę za uchem. - A z Ryuzaku nie mogę jeszcze zrezygnować, bo mam tam kilka niedokończonych spraw. Prawdopodobnie będę robić tam krótkie wypady, na tydzień lub dwa, zatrzymując się w gospodach i monitorując sytuację. Muszę też spróbować skontaktować się ze swoimi znajomymi, aby przekazać im parę rzeczy i może poprosić o pomoc w treningach. To dla mnie bardzo ważne, bo chcę stać się silniejsza i przy okazji przysłużyć się ojcu w tamtych terenach.
- Rozumiem. - Skinęła głową matka. - Myślę, że takie krótsze wypady będą bardziej opłacalne, niż mieszkanie tam na stałe, zwłaszcza że uprzedziłaś władze o ewentualnych knuciach Uchiha i musisz się teraz zdać na ich doświadczenie. W każdym razie ja nie mam nic przeciwko Twoim wizytom w mieście pod warunkiem, że będziesz na siebie uważać.
Reika z uśmiechem zapewniła, że tak będzie i objęła rodzicielkę, szukając pocieszenia w taj frustrującej sytuacji. Kiedy już się nagadały, a mężczyzn nadal nie było na horyzoncie, Blondynka zaproponowała, że weźmie Akumę na spacer do lasu i spróbuje coś potrenować, oraz że wróci na kolację. Tak więc zabrała odpowiedni zwój ze sobą i zapinając zadowolonemu Akumie smycz, ruszyła z nim ścieżką w stronę swoich ulubionych rozlewisk.

[zt]

- 1000 ryo
0 x
Awatar użytkownika
Sans
Administrator
Posty: 5407
Rejestracja: 14 lut 2015, o 11:23
Wiek postaci: 8
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Papyrus

Re: Posiadłość Reiki i Shigeru

Post autor: Sans »

Notka fabularna, za zgodą (a właściwie poleceniem) administracji
0 x
Obrazek
Shigeru

Re: Posiadłość Reiki i Shigeru

Post autor: Shigeru »

Pokręciłem z rozbawienia głową na odpowiedź Nikusui bo usłyszałem dokładnie to czego mógłbym się spodziewać po takiej kobiecie. Oczywiście wiedziałem, że są to zwykłe przekomarzanki, nie przeszkadzało mi to w żaden sposób bo przecież sam brałem w tym czynny udział. Cieszyło mnie dosłownie wszystko w towarzystwie tej dziewczyny. Tak chyba działało zauroczenie, a może to było już coś więcej? - A może zatrzymamy to dla siebie - odparłem i wszedłem za kobietą do pokoju, gdzie ponownie oddaliśmy się dyspucie tym jednak razie na temat jej ukrytego wielbiciela, który mógł stać za tym prezencikiem. Dość szybko się okazało się, że Nikusui nie jest świadoma kogoś takiego, a moje bystre spojrzenie nie wykryło u niej kłamstwa. Co więcej, dziewczyna pokusiła się o kolejny żarcik, wykorzystując w nim znajomość dopiero co poznanego Hisato, co wywołało ponownie moje rozbawienie.
Nikusui szybko się spakowała, a potem przyszedł czas na ostatnią rzecz, która miała zakończyć nasze spotkanie, tudzież owocną randkę. Chwila czułości, mimo że bardzo przyjemna to niestety nie umiało zapełnić pustki, uczucia które od razu powstało przy świadomości, że musimy się rozstać. Nikusui potwierdziła jeszcze, że wróci tak szybko jak to będzie możliwe, skradła mi jeszcze pocałunek, a potem wspólnie opuściliśmy lokal. Zgodnie z tym o co prosiła Nikusui wcześniej, nie odprowadziłem jej osobiście do bram osady, tylko pozwoliłem to uczynić samemu wzroku, który śledził ruchy dziewczyny, aż przysłoniły mi ją tumany ludzi przemieszczający się głównymi uliczkami. W tym momencie jedyne o czym mogłem myśleć to to kiedy ponownie się zobaczymy.
Po tym wszystkim wróciłem do domu. Okazało się, że w międzyczasie Reika wróciła do domu, ale ani jej ani Akumy nie zastałem gdyż poszli na spacer, który Reika postanowiła wykorzystać również pod kątem treningu. Mama wyjasniła mi powody powrotu siostry, a ja się domyślałem już, że jej humor z tego powodu nie był najlepszy. Moje wątpliwości mama ciszą jedynie potwierdziła. Po posiłku, który obu stronom przebiegł w szczególności na własnym przemyśleniom, udałem się do siebie do pokoju, skąd po krótkim odpoczynku postanowiłem również wykorzystac wolny jeszcze czas i czegoś się nauczyć. W ten sposób chociaż częsciowo mógłbym odgonić natrętne myśli, które nie pozwalały na niczym się skupić.
Po udaniu się do gabinetu i przeszukaniu półki ojca, mój wybór padł na kolejną technikę z repertuaru Mokutonu. Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia w Sabishi, a także pojawienia się istoty z legend, nie zaniedbując tego faktu postanowiłem nauczyć się czegoś, co pozwoli stanąc niemalże na równi z tak boskimi istotami. Technika, która pozwalała osiągnąc taki stan rzeczy zwała się Mokuton: Mokuryū no Jutsu. Istotą Jutsu było stworzenie istoty w całości z Mokutonu, potężnego i ogromnego smoka, który rozmiarami dorównywał nawet Ogoniastym Bestiom. Moje zdziwienie było ogromne, że klan Senju, był w posiadaniu aż tak potęznych technik. Zastanawiało mnie, czemu nikt nie użył takiej techniki w trakcie starcia w Sabishi, aby unicestwić Uchiha raz na zawsze. Może obawiali się konsekwencji takiego ruchu? A może po prostu nikt nie umiał tego dokonać? W każdym jednak razie, wielkość tworu, który można było przy pomocy tego stworzyć, znacznie przekraczał możliwości miejsca w którym się znajdowałem, dlatego też wyskoczyłem przez okno swojego pokoju i czym prędzej udałem się dalej, w gęstwiny naszego ogrodu, a potem docierając do granic bramy, opuściłem i naszą osadę. Moim celem było uniknięcie wywołania zamieszania w związku z tym co zamierzałem opanować.
Znajdując rozległą polanę, która mnie usatysfakcjonowała pod względem wolnego obszaru, zająłem centralną pozycję, a następnie usiadłem i jeszcze raz zgłębiłem podstawy techniki. Drewniany smok, twór techniki Mokuton: Mokuryū no Jutsu potrafił dzięki swoim rozmiarom owinąć się w okół Bijuu, a następnie wykorzystać swoje niesamowite, absorbujące zdolności i wyssać z demona energię, tym samym pozbawiając go sił. Długi ogon, kończyny, oczywiście będąc z drewna, nie były tak wytrzymałe jak członki demona, ale owinięty swoją siłą mógł powstrzymać tą masę złowrogiej chakry przed wykonaniem gwałtowniejszych ruchów, a z każdą chwilą istota ta miała też słabnąć, właśnie ze względu na ten kontakt w zwarciu.
Pozostałem przez dłuższą chwilę w bezruchu, trawiąc uzyskane informacje, układając sobie je w głowie, wyuczając się potrzebnych pieczęci, a także przypominając sobie wcześniejsze informacje teoretyczne związane z Mokuton no Jutsu: Reberu Esu, wyższym poziomem Mokutonu. Informacje praktyczne już posiadałem, czego dowodem była moja umiejętność tworzenia tworów wyższego rzędu. Tutaj jednak tak jak w przypadku innych technik, mieliśmy do czynienia z elementami bardziej złożonymi. Odpowiedni przepływ chakry, kreowany odpowiednimi pieczęciami był konieczny do osiągnięcia efektu, który na razie miałem jedynie zapisany w zwoju i który stanowił jedyny dowód potęgi Mokutonu.
Odetchnąłem głęboko, a następnie przystąpiłem do ćwiczeń. Przyjąłem odpowiednią postawę i wykonałem potrzebne pieczęcie, nie zapominając o odpowiednim przepływie chakry. Efekt jaki przyszedł nie był jednak zadowalający, choć trzeba przyznać, że w początkowej fazie mógł zaimponować. Twór jako powstał był niedokładny, głowa która się zrodziła, z początku zdeformowana, próbowała się podnieść na jednej z łap, która wyrosła z tułowia, który właśnie wychodził z ziemi. Ta drżąc, wywołała potężny popłoch wśród zwierząt i ptactwa, które wystartowało gwałtownie ku niebu. Drewniany smok, a raczej niekompletne dzieło, dość szybko upadło, rozlatując się na tysiące części, nie mogąc utrzymać swojego ciężaru. Zdegustowany, przetarłem czoło, na którym wystąpiły mi pierwsze kropelki potu. Nie było to nic zaskakującego biorąc pod uwagę to ile kosztowało to energii. Zagryzając mocno szczęke, ponownie spróbowałem i tym razem osiągnąłem dużo lepszy efekt. Smoka wyszedł niemalże do połowy, stąpając na dwóch kończynach przednich, wyciągając ku górze potężną paszczę, która już przypominała prawdziwego, krwiożerczego smoka. Z zachwytem podziwiałem to co udało mi się stworzyć, czując dumę z tego, że przynależałem do tak światłego klanu.

Mokuton: Mokuryū no Jutsu - 16h
Start: 2016-04-04, 22:30
Koniec:2016-04-05, 14:30
Kolejne godziny poświęciłem na doszlifowaniu umiejętności władania tą techniką, czyniąc z tego miejsca istne pobojowisko. Wszędzie walały się gałęzie drzew, porozwalane kłody, które dziwnym trafem przypominały jakby kończyny. Z westchnięciem i słaniając się na nogach, ruszyłem w drogę powrotną do domu, gdzie mógł trochę się zdrzemnąć i tym samym odpocząć po tym wszystkim.
0 x
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2046
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: Posiadłość Reiki i Shigeru

Post autor: Reika »

Kiedy razem z Akumą wróciła do domu, ojciec już wrócił z Siedziby Klanu i chyba mama zdążyła mu już wszystko powiedzieć, bo gdy tylko zobaczył Reikę, uściskał ją serdecznie, ale nic nie powiedział na powód jej powrotu do domu, wyraźnie jednak się cieszył z jej obecności. Pochwalił ją też za to, że ostrzegła władze Ryuzaku no Taki o ewentualnej manipulacji ze strony ich wroga, co było swego rodzaju sukcesem dla nich, bo póki co, tylko tyle można było zrobić w tej sprawie, bo przecież bezpośrednio nie mogli ingerować w sprawy kupieckiego miasta, które postanowiło zostać neutralne. Kiedy Blondynka zapytała o Shigeru, matka poinformowała ją, że już wrócił, ale obecnie odpoczywa po wyczerpującym treningu, więc Reika nie zamierzała mu teraz przeszkadzać, zresztą i tak wstyd jej było z powodu tego wszystkiego. Córka marnotrawna powróciła. Chciała się usamodzielnić i zrobić coś dobrego dla Klanu Senju, a wyszła totalna kicha, a została pokonana nie przez wroga, ale przez ceny wynajmowanych domów. No trudno. Wyjaśniła jednak ojcu, że w takim wypadku będzie robić krótkie wypady do miasta, na tydzień albo dwa i zanocuje wtedy w gospodach, bo bardzo jej zależało nie tylko na obserwowaniu Uchiha, ale także na skontaktowaniu się ze znajomymi, którzy chyba jeszcze zjawią się w Ryuzaku no Taki, a przynajmniej Reika miała taką nadzieję. Ojciec nie robił z tego problemów, ale mimo wszystko kazał na siebie uważać, bo przecież jej bezpieczeństwo jest tutaj najważniejsze. Czując się nieco lepiej, Blondynka przyjęła od rodzicielki herbatę i kilka kanapek, po czym zabrała się za jedzenie. Ojciec już się zabrał za swój późny obiad i widać było, że jest głodny jak wilk, dlatego też kunoichi nie zamierzała go zadręczać pytaniami o sprawy Shinrin. Gdyby stało się coś ważnego, to matka już dawno by jej powiedziała.
Kiedy skończyła swój posiłek, poinformowała że zajmuje łazienkę, a potem położy się spać. Mimo wszystko była wyczerpana, zwłaszcza treningami, a jeśli szybciej położy się spać, to może dłużej pośpi, o ile koszmary dadzą jej przespać chociaż większą część nocy. Tak więc życzyła rodzicom dobrej nocy i zamknęła się w łaźni, wpuszczając jeszcze za sobą Akumę, który chyba nie zamierzał zostawić jej samej i czujnie pilnował gdzie idzie. Pogłaskała pupila i naszykowała sobie gorącą kąpiel, która przyjemnie rozluźniła jej mięśnie. Szybko się wykąpała, żeby nie blokować łaźni, po czym zniknęła w swoim pokoju, zasuwając za sobą drzwi i kładąc się na posłaniu, jednocześnie zagarniając do siebie pluszowego Kuramę. Wierny Akuma zwinął się w kłębek obok niej, żeby wspierać ją swoim towarzystwem i już po chwili oboje zapadli w sen.

Niestety nie był to spokojny sen, bo w środku nocy Reika zbudziła się z krzykiem, siadając w pościeli i oddychając ciężko. Koszmar z Sabishi nie dawał za wygraną. Nawet wyparł wilki, rozszarpujące ciała jej rodziców. Przeczesała włosy palcami i pogłaskała popiskującego Akumę, by następnie ponownie opaść na poduszki. Miała ochotę wymknąć się do Shigeru i poszukać otuchy, ale nie chciała przeszkadzać bratu, który przecież ostatnio tak ciężko pracował nad sobą. Tak więc ułożyła się wygodniej i zamknęła oczy, starając się jakoś zasnąć, wtulona w pluszaka, którego dostała.
0 x
Shigeru

Re: Posiadłość Reiki i Shigeru

Post autor: Shigeru »

Krótka drzemka przerodziła się w o wiele dłuższy sen, który głęboko chwycił w swoje objęcia moje zmysły, pozbawiając świadomość baczenia na to co się działo wkoło. Dopiero w środku nocy obudził mnie kobiecy krzyk i nim minęła dopiero chwila uświadomiłem sobie kto to krzyczy. Już miałem wyskoczyć z łóżka i sprawdzić co się dzieje, gdy wtem krzyk Reiki ucichł, a na mnie spłynęło zrozumienie. Był to po prostu koszmar. Jeden z kolejnych, który nawiedził Reike. Nie wiedziałem co prawda czy to było coś nowego, czy też coś co już występowało wcześniej, wiedziałem jedynie to, że Reika sobie z tym nie radzi.
Przez chwilę trwałem w bezruchu, nasłuchując odgłosy popiskiwania Akumy, które dobiegały z sąsiedniego pokoju. Wystraszona psina nie odstąpiła swojej pani na krok i przestraszony jej stanem, wyrażał w ten sposób swoje obawy. Trwając dalej w bezruchu nasłuchiwałem jak i w końcu to ucichło, a sam się zastanawiałem czy by nie zostać już w łóżku. Księżyc wisiał jeszcze na niebie, mimo, że zbliżał się już za widnokrąg, co zwiastowało rychłe pojawienie się pierwszych promieni słonecznych. Pozostawało wiec już mało czasu, zaledwie dwie, trzy godzinki do świtu.
Kto inny może w takiej sytuacji poszedł by spać i wykorzystał ten dodatkowy czas na sen i regeneracje. Z racji jednak tego, że sam położyłem się dość wcześniej, a także być może słusznie spostrzegłem, że kolejny koszmar Reiki mógłby mnie ponownie wybudzić tak gwałtownie, postanowiłem delikatnie podnieść się z łożka, a następnie przekroczyć próg swojego pokoju i zbliżyć się do pokoju Reiki. Tam dostrzegłem ją leżącą w łóżku, trzymającą Akume, lekko rozczochrana z mokrymi włosami, będące sygnałem co dopiero przeżytego koszmaru. Nie wiedziałem czy śpi czy tez nie, ale zbliżyłem się do krawędzi i zająłem wolne miejsce, sadowiąc się koło niej, tak, że mogłem ramieniem ją objąć, samemu, opierając się wygodnie o framugę jej łóżka
Nic nie mówiłem, bo nie było takiej potrzeby. Wszystko było jasne, zarówno dla mnie jak i przypuszczałem, że dla Reiki. Chciałem by poczuła się bezpiecznie, dłoń położyłem na jej rozgrzanym czole, a następnie delikatnie gładziłem, dopóki jej oddech się nie uspokoił na tyle, że można było uznać iż śpi. Sam również spróbowałem spróbowałem jeszcze zasnąć. Póki była jeszcze taka możliwość…
Obudziłem się pierwszy, a przynajmniej tak sądziłem dopóty nie zobaczyłem Akiry, który z otwartymi ślepkami leżał wtulony w ramię Reiki, czujnie na nas spoglądając. Omal się nie zaśmiałem na ten widok, ale zachowałem powagę i niezwykle się starając, wysunąłem rękę zza głowy Reiki. Dziewczyna przez moment poruszyła się niespokojnie, najwyraźniej wyczuwając, że coś się zmieniło, ale nadal pozostawała niewzruszona na otoczenie, więc to skrzętnie wykorzystałem i na niemalże palcach opuściłem pokój ciesząc się, że żadna z desek podłogi nie zaskrzypiała. Wróciłem do swojego pokoju, a tam poprzeglądałem przywiezione rzeczy, znajdując tam też swój dawny dziurawy płaszcz. Na myśl tego przypomniałem sobie od razu oblicze białowłosej kobiety, którą spotkałem w tamtym dniu. Przebrałem się i zszedłem na dół, nie zastając jednak nikogo z domowników. Najwyraźniej jeszcze wszyscy spali, a ja sam wstałem wcześniej niż sądziłem.
Przygotowałem na szybko jakieś kanapki, w większej ilości, które mogliby pozostali domownicy zjeść, a sam napisałem po zjedzeniu krótką notatkę w której uprzedziłem, że postanowiłem pójść dalej potrenować, skoro zaczał się dla mnie tak wcześnie dzień. Po tej czynności, ruszyłem ponownie w stronę regału gabinetu, gdzie dokładnie przeszmuglowałem półkę w poszukiwaniu interesujących technik. I natrafiłem na kilka, które postanowiłem ze sobą zabrać.
Technika, która mnie nad wyraz zainteresowała zwała się Mokuton: Mokusei no Kabushiki i umożliwiała pochwycenie kogoś w wytrzymałe dyby, tak, że osobnik nie mógł poruszyć ani dłońmi, ani głową, które szczelnie znajdowały się wciśnięte między żerdzie. Specjalną właściwością tej techniki było jednak to, że absorbowała ona chakrę pojmanego przeciwnika dodatkowo go osłabiając. W ten sposób, przeciwnik nie tylko nie miał jak się wydostać z pułapki, ale na dodatek słabł z kazdą chwilą umniejszając swoje i tak nieduże szanse. Technika podobnie do innych tworów, składała się z jednej pieczeci i wymagała od użytkownika przede wszystkim prawidłowego mieszania chakry. Z uśmiechem więc zabrałem się do ćwiczeń.
Nie było tutaj potrzeby na szczęście iść gdzieś dalej, w postronne miejsce z tych względów iż technika nie była Jutsu obszarowym. Nie musiałem się obawiać tego, że zniszczę wszystko w koło stąd po prostu udałem się do grodu, gdzie zająłem standardowe miejsce w zagajniku, między drzewami. Również tak jak ostatnio, rozpocząłem od ponownego przebrnięcia przez część teoretyczną zwoju, a gdy to już uczyniłem, przeszedłem do ćwiczeń praktycznych.
Technika była sklasyfikowana jako jutsu rangi B co nie wymagało od użytkownika takich umiejętności, wytrwałości, skupienia jak w przypadku poprzednio nabywanych technik, niemniej jednak i tym razem poważnie podszedłem do zadania. Skupiwszy się złożyłem pieczęć węża, a następnie odpowiednio mieszając energie fizyczną z duchową spowodowałem, że z ziemii wyrosły żerdzie, które zaczęły przybierać postać wspomnianych dyb. Nim jednak w pełni sukcesem ukończyłem technikę, z przykrością odkryłem, że Mokuton: Mokusei no Kabushiki wyszło strasznie niesymetrycznie, powodując iż miejsca na dłonie i głowę nierówno się zamykały. Z jednej strony mogło to powodować dodatkowy dyskomfort przeciwnika, ale z drugiej ułatwić być może jemu ucieczkę. Z tego wiec względu powtórzyłem technikę jeszcze kilka razy do momentu aż byłem pewny, że i kolejnym razem Jutsu wyjdzie perfekcyjnie.

Mokuton: Mokusei no Kabushiki - 8h
Start: 2016-06-04, 21:30
Koniec: 2016-06-05, 05:30
0 x
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2046
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: Posiadłość Reiki i Shigeru

Post autor: Reika »

Kiedy Reika usłyszała uchylające się drzwi do jej pokoju, uniosła głowę i dostrzegła zarys sylwetki brata, który po cichu wszedł do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi, po czym podszedł do jej łóżka. Westchnęła i ponownie opadła na poduszki. Akuma zaś uważnie śledził każdy ruch chłopaka, jakby się zastanawiając, czy pogonić go ze swojego terenu. Ostatecznie jednak leżał spokojnie obok posłania swojej pani i ułożył głowę na przednich łapach, przymykając ślepia. Oczywiście chętnie wskoczyłby na pościel i ułożył się w nogach, ale Reika nie pozwalała mu wchodzić na swój materac, więc musiał zadowolić się dywanem obok posłania.
- Przepraszam... - Szepnęła Reika do Shigeru. - Obudziłam Cię...
Zrobiła mu miejsce obok siebie i oddała pół swojej kołdry, przykrywając go aby nie zmarzł. Nastała jesień, więc noce były teraz chłodniejsze. Kiedy poczuła, jak obejmuje ją silne ramię, od razu przekręciła się w jego stronę i wtuliła w brata, nadal przyciskając do piersi pluszowego Kuramę, który został teraz ściśnięty między ich ciałami. Blondynka wyglądała w tej chwili jak małe, przerażone dziecko, którym już dawno przestała być, a mimo to nadal nie potrafiła uodpornić się na koszmary na tyle, aby nie budzić się z krzykiem i nie stawiać na nogi reszty domowników. Westchnęła, gdy poczuła dłoń na swoim czole, która lekko zaczęła gładzić jej skórę. Ależ jej będzie tego brakować, gdy Shigeru się wyprowadzi do własnego domu. Na samą myśl o tym wtuliła się mocniej i przymknęła oczy, poddając się kojącemu dotykowi, aby po chwili zasnąć. Wiedziała, że powinna koniecznie popracować nad swoją psychiką, ale póki co miała do zrobienia inne rzeczy, które były dla niej znacznie ważniejsze, bo co z tego, że zacznie lepiej sypiać, jak nie obroni jej to przed potencjalnym wrogiem? Najpierw siła bojowa, a potem umysłowa.
Dalsza noc upłynęła w miarę spokojnie i choć koszmary nadal trawiły Blondynkę sprawiając, że od czasu do czasu jej ciało niekontrolowanie drgnęło, to nie na tyle, aby kolejny raz gwałtownie ją wybudzić ze snu, dlatego też Shigeru mógł spokojnie przespać jeszcze te kilka godzin, aby ostatecznie się wybudzić i postanowić wstać. Tylko jak to zrobić żeby nie zbudzić Reiki? Na szczęście poradził sobie z tym, delikatnie uwalniając swoje ramię pod czujnym okiem Akumy, który też już nie spał, ale nadal leżał na swoim miejscu, uważanie obserwując. Reika poczuła zmianę, ale tylko nieznacznie się poruszyła i dalej spała, najwyraźniej zbyt wymęczona tym wszystkim, żeby obudzić się o tak wczesnej porze, nie mówiąc już o samym wstawaniu. Shigeru zaś cicho wymknął się pokoju siostry, cały czas obserwowany przez psa, po czym zajął się swoimi sprawami, zaczynając od ubrania się, a potem od śniadania.

Dopiero kilka godzin później Reika otworzyła oczy i ziewnęła, podnosząc nieznacznie głowę i rozglądając się za bratem. Gdy dotarło do niej, że ten już wyszedł, westchnęła i opadła na poduszki, przecierając twarz. Z jednej strony czuła się winna, że go w nocy obudziła, ale z drugiej cieszyła się, że znowu był przy niej po tylu dniach bycia samej w Ryuzaku no Taki. Podniosła głowę na Akumę, który zaczął na nią popiskiwać, najwyraźniej chcąc wreszcie wyjść z tego pokoju, aby udać się do ogrodu za potrzebą, dlatego też Blondynka powoli wstała z posłania i rozsunęła drzwi pokoju, żeby wypuścić pupila. Drzwi do ogrodu na dole były zapewne otwarte, więc dalej powinien sobie poradzić, a jak nie, to pewnie matka go puści. Reika zaś pościeliła łóżko i rozczesała splątane włosy, żeby na końcu ubrać się w swój strój shinobi i wyjść z pokoju, otwierając jeszcze wcześniej okno. Po porannej toalecie zawędrowała do kuchni, gdzie zastała matkę i kilka kanapek, które wcześniej zrobił Shigeru. Z wdzięcznością przyjęła gorącą herbatę od rodzicielki i usiadła ciężko na jednym z krzeseł, zabierając się za późne śniadanie. Dowiedziała się, że ojciec i Shigeru już wyszli, więc skinęła tylko głową i zaczęła zajadać.
- Znowu ciężka noc, prawda? - Zapytała matka. - Nadal wilki?
- Nie. Teraz Sabishi. - Odpowiedziała z westchnieniem Reika. - Prześladuje mnie to co tam widziałam i ten mężczyzna, któremu nie pomogłam...myślę jednak, że wilki też wrócą.
- Dasz sobie z tym jakoś radę? - W głosie rodzicielki brzmiała troska. - Martwię się, że to Cię w końcu wykończy, a Shigeru wiecznie przy Tobie nie będzie, żeby wspierać.
- Wiem. - Przyznała Blondynka z westchnieniem. - Najpierw jednak muszę się wzmocnić fizycznie, żeby móc popracować nad psychiką. Wszystkiego naraz się nie da, a odporność na koszmary nie pomoże mi w walce z przeciwnikami. Póki jednak nadal tu jestem, może wrócę do swojego leku nasennego, abyście wy też mogli spokojnie przesypiać noce. Naprawdę mi przykro, że was budzę.
- Nie przejmuj się tym. - Machnęła ręką rodzicielka. - Zadbaj po prostu o siebie, żeby nie zniszczyło Cię to psychicznie. Wiem, że wiele przeszłaś, ale jeśli nadal chcesz być kunoichi, musisz coś na to poradzić. Słabe punkty są idealną przyczyną śmierci każdego ninja. Siła fizyczna, to nie wszystko.
- To prawda... - Przyznała rację Reika, kończąc śniadanie. - Potrzebuję jednak trochę czasu, żeby się ze wszystkim uporać, a póki co, zdam się jeszcze na lek. A teraz zmykam potrenować i wezmę przy okazji Akumę, żeby się wybiegał.
Po tych słowach zagwizdała na pupila, który wypadł z ogrodu i ruszyła wraz z nim do wyjścia, aby skierować się ponownie w stronę rozlewisk. Było to idealne miejsce do trenowania, więc chciała to wykorzystać póki mogła. Nie chciała w końcu wchodzić w drogę Shigeru, który trenował gdzieś na terenie posiadłości, dlatego też wybrała swoje własne miejsce, a czekało ją naprawdę sporo pracy.

[zt]
0 x
Shigeru

Re: Posiadłość Reiki i Shigeru

Post autor: Shigeru »

Po opanowaniu poprzedniej techniki, zrobiłem sobie krótką przerwę, siadając pod drzewem, w cieniu, mimo że Jesienna pora roku nie dawała temperaturami tak mocno w kość. Mimo jednak wszystko odczuwalem trudy treningu, a wiec i chwila odsapnięcia się przyda. Siedząc ze swojego miejsca, obserwowałem przesuwające się po niebie chmury, które pięknie swoją strukturą odznaczały się na tle słońca. Te, wisiało jeszcze nisko, dopiero kilka godzin temu rozpoczynając swoją wielowiekową wędrówkę po nieboskłonie. W miarę jak uspokajał mi się oddech, rosło we mnie przekonanie o tym, że nie powinienem marnować czasu tylko dalej ćwiczyć, poszerzać swoją wiedzę.
Myśli szybko wpłynęły na moje przekonanie i w niedługą chwilę później, trzymałem w dłoni już kolejny zwój. Tak jak poprzednio tak i tym razem sięgnąłem po kolejną technikę Mokutonu, gdyż wciąż w tym zakresie miałem pewne braki. Wystarczyła odrobina wyobraźni i nabierało się przekonania, że lepiej poświęcić kilka dodatkowych godzin na opanowanie kolejnego Jutsu niż potem żałować tego w trakcie walki jak zabraknie nagle asów w rękawie. Technika Mokuton: Mokusatsu Shibari no Jutsu - bo to właśnie ją zawierał trzymany w dłoni zwój - skupiała się na obszarowym atakowaniu większej ilości przeciwników lub większego obiektu - na przykład przyzwańca. Był to ciekawy aspekt, bo faktycznie techniki które opanowałem bardziej nadawały się do poskramiania istot potężniejszych pokroju Bijuu, niż do zwykłych, przyzywanych bojowników. Niemniej i takich należało traktować poważnie, tak jak każdego przeciwnika, ponieważ odrobina nieostrożności mogła zaledwie wystarczyć do zgonu.
Z racji tego, że drewniane wici mogły wyrastać zarówno z podłoża jak i z użytkownika, postanowiłem naukę podzielić na dwa etapy, w trakcie których spróbuje opanować taką i drugą metodę łapania wrogów. W celu przyspieszenia nauki stworzyłem najpierw klona na swoje podobieństwo, który miał za zadanie uniknąc schwytania w chwili gdy będe wykorzystywał ów jutsu. Jak też wiec postanowiłem, tak też i uczyniłem w pierwszej kolejności spróbowałem wypuszczać z siebie drewniane żerdki.
Technika sama w sobie nie była trudna w użytkowaniu, ale wymagała od użytkownika niezwykłej otwartości na otoczenie, tak aby bele niezależnie od siebie atakowały wroga, a nie jedynie pozostawały w bezruchu gdy inne mknęły w stronę oponenta. Z każdą poświęcaną chwilą, przybywało odnóg do schwytania klona, który jednak zręcznie tego unikał. Tak pochłonęły mnie te zmagania, że w pewnym momencie przestałem zwracać uwagę na odpowiednią kontrolę, skupiając się na samym "przeciwniku" i tym aby go złapać. I to właśnie okazał się klucz do sukcesu. Bele wyrastające ze mnie, jak za jednym rozkazem, w różnym tempie, ale wszystko wyskoczyły w stronę klona, otaczając go i zacieśniając przerwy w taki sposób, że ten nie miał już możliwości uniku. W ten sposób poznałem pierwszą metodą, a pozostała jeszcze druga, którą zamierzałem opanować równie szybko...

Mokuton: Mokusatsu Shibari no Jutsu - 8h
Start: 2016-04-07, 18:31
Koniec: 2016-04-08, 02:31
0 x
Awatar użytkownika
Nikusui
Gracz nieobecny
Posty: 1028
Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
Wiek postaci: 29
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
Multikonta: Sayuri

Re: Posiadłość Reiki i Shigeru

Post autor: Nikusui »

Słońce niedługo miało chylić się ku zachodowi. Nadchodziła jesień, więc dni zaczynały być coraz krótsze, ale na szczęście jeszcze nie na tyle zimne, by mogło to być uciążliwe. U bram osady Senju pojawił się młody posłaniec, który posiadał przesyłkę dla Senju Shigeru. Leciutka, bo był to zaledwie list. Chłopak musiał się oczywiście wylegitymować przy wejściu, po czym musiał znaleźć odpowiednie domostwo. Nikusui przecież nie wiedziała, gdzie dokładnie mieszka chłopak, więc powiedziała tyle, co wiedziała. Nazwisko i imię oraz zaznaczyła fakt, że jest on synem Kazuo, lidera Senju. To na pewno ułatwiało zadanie, bo przecież Shirei-kan był tylko jeden. Stąd też ciemnoskóry, blondwłosy młody mężczyzna, dotarł pod odpowiedni dom dosyć szybko. Zapukał do drzwi i odchrząknął znacząco, oczekując na kogokolwiek, kto otworzy. Obojętnie kto się pojawił, wyciągnął trzymaną w dłoni kopertę w stronę zapewne mieszkańca domu, witając się krótko, informując o tym, że ma do przekazania przesyłkę i po prostu odchodząc, kiedy tylko koperta zostanie odebrana. Nie musiał mówić nic więcej, gdyż była na niej napisane do kogo list jest zaadresowany. Woskowa, okrągła pieczęć była zapewnieniem, że nikt owego listu nie czytał. Oczywiście na kopercie było napisane, że list jest do Senju Shigeru.

Treść listu:
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2046
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: Posiadłość Reiki i Shigeru

Post autor: Reika »

Kiedy Reika weszła do domu wraz z Akumą, z kuchni dolatywał przyjemny zapach obiadu. Blondynka uśmiechnęła się i zdjęła buty w przedpokoju, po czym ruszyła zobaczyć, co tam dobrego matka przygotowywała. Akuma już dawno dopadł do swoich misek i chłeptał wodę, najwyraźniej bardzo spragniony po spacerze. Wchodząc do kuchni, napotkała spojrzenie rodzicielki, więc posłała jej nieco zmęczony uśmiech i sama nalała sobie trochę wody do szklanki, aby wypić duszkiem.
- Pomóc Ci, mamo? - Zapytała, spoglądając na garnki.
- Nie, już wszystko gotowe, tylko musi jeszcze trochę się dogotować. - Odpowiedziała matka. - Jak treningi? Robisz postępy?
Reika skinęła głową i opowiedziała jej o swoich osiągnięciach i postępach, na co ona potaknęła i uśmiechnęła się z uznaniem. Chwilę rozprawiały o technikach, których Reika się nauczyła, wyszukując sytuacje, w których można by było ich użyć i z jakim efektem, po czym rozmowa zeszła na bardziej domowe tematy, jak chodźmy to, aby Reika dała Akumie jeść, który czekał przy pustej misce i wpatrywał się w nie, jak ciele w malowane wrota. Kiedy dostał swoją porcję i świeżą wodę, od razu rzucił się do misek, pałaszując. Cóż, jako że był sporym psiakiem, to nikogo nie dziwiło, że dużo jadł, ale mimo wszystko mógłby tak nie chlapać po podłodze.
- Tata przyjdzie na obiad? - Zapytała Reika, popijając ciepłą herbatę.
- Jeśli dzisiaj nie ma ważnego zebrania, to przyjdzie na posiłek, a potem znowu wróci do Siedziby Klanu. - Odpowiedziała z westchnieniem matka. - Oby się tylko nie przepracował.
- Nie przepracuje. - Zapewniła Blondynka, uśmiechając się złośliwie. - Wie, że spełniłabym wtedy swoją obietnicę z listu, który wam wcześniej wysłałam. Nie chciałby mieć mnie za osobistego medyka i dobrze o tym wie.
- Aż taka zła w tym jesteś? - Zapytała matka z rozbawieniem. - Czy to kwestia niedobrych leków?
- Wręcz przeciwnie. Jestem bardzo skrupulatna. - Zaśmiała się Reika. - I stanowcza. Nawet stanowisko Shirei-kana by mu wtedy nie pomogło.
Obie zachichotały i matka sprawdziła jak tam obiad. Ramen okazał się być gotowy, więc można można było wygasić piec i nakładać jedzenie, ale ani Shigeru, ani Kazuo nie było widać, więc Reika stwierdziła, że nie będzie czekać, skoro ma jeszcze iść do szpitala, dlatego też matka nalała jej solidną porcję i życzyła smacznego, samej jednak decydując się jeszcze poczekać. Blondynka więc zjadła sobie w spokoju obiad, po czym podziękowała rodzicielce za posiłek, chwaląc przy okazji jej kuchnie i zmywając po sobie.
- Mamo, zerkniesz na Akumę? - Zapytała Reika. - Nie wezmę go ze sobą do szpitala i na dalszy trening, bo może stać mu się krzywda.
- Jasne. - Odpowiedziała rodzicielka. - Wygląda na zmęczonego, więc śmiało możesz go zostawić.
Popatrzyły na leżącego na podłodze psa, który najadł się do syta i teraz korzystał z zasłużonego odpoczynku, więc Reika skinęła głową i ruszyła do przedpokoju, gdzie ubrała buty i wyszła z domu, kierując się do centrum osady Senju.

[zt]
0 x
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 13 gości