Przystań ukryta między klifami
- Tamaki Hyūga
- Martwa postać
- Posty: 1829
- Rejestracja: 18 maja 2019, o 03:00
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Wyrzutek C
- Krótki wygląd: Niska, szczupła, długie, ciemnoniebieskie włosy, białe oczy klanu Hyuuga
- Widoczny ekwipunek: Czarny płaszcz z kapturem, czarne rękawiczki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=5229
- GG/Discord: MxPl#7094
- Multikonta: Toshiki Oden
- Lokalizacja: To tu, to tam
Re: Przystań ukryta między klifami
Leżałam sobie wygodnie w hamaku kiedy łódką zaczęło strasznie rzucać. Kompletnie nie przygotowana na taki zwrot akcji trzymałam się kurczowo materiału kiedy rzucało mną na wszystkie strony. Szalone hamakowe rodeo trwało w najlepsze kiedy w końcu straciłam chwyt i spadłam na podłogę. Przez chwilę zbierałam się w sobie zanim zaczęłam podejmować próby podnoszenia się na nogi, jednak w końcu się udało. Podtrzymując się o belkę na której zamocowany był hamak stanęłam na ugiętych nogach co pozwalało mi utrzymać równowagę na rozbujanym statku. Czy ten koszmar nie ma końca? Zdecydowanie nie podobała mi się taka podróż morska. Trzeszczące drewno w żadnym stopniu nie pomagało mi w uspokojeniu się, jednak po jakimś czasie zauważyłam że warunki się poprawiały. Kiedy usłyszałam słowa Nadeko to poczułam wielką ulgę i usiadłam na podłodze opierając się plecami o belkę aby się nieco uspokoić.
- Już idę! - odkrzyknęłam po czym podniosłam się i wyszłam na górę.
Niedaleko przed nami widziałam zapierający dech w piersiach widok. Wysokie klify o które rozbijały się wzburzone fale. Morze jednak miało swoje uroki, nie można temu zaprzeczyć. Kiedy już skończyłam napawać się krajobrazem, zwróciłam się do Nadeko, gotowa na wykonywanie poleceń kobiety.
- Już idę! - odkrzyknęłam po czym podniosłam się i wyszłam na górę.
Niedaleko przed nami widziałam zapierający dech w piersiach widok. Wysokie klify o które rozbijały się wzburzone fale. Morze jednak miało swoje uroki, nie można temu zaprzeczyć. Kiedy już skończyłam napawać się krajobrazem, zwróciłam się do Nadeko, gotowa na wykonywanie poleceń kobiety.
0 x
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Przystań ukryta między klifami
Natsume stanął na krawędzi klifu, przyglądając się uderzającym o zbocza klifów falom. Wzburzona woda działała na niego zaskakująco kojąco - przestawał sie skupiać na wszystkim co go otaczało, i pozwalał sobie na chwilowy brak myślenia. Po prostu pochłaniał spojrzeniem całe to piękne otoczenie. Surowe, pełne zimna. Wzburzone, a jednak w doskonałym balansie. Podszedł powoli do niewielkiego, acz solidnego nawisu gdzieś na krawędzi portu, i usiadł tak by móc przyglądać się całej okolicy, przy okazji nie będąc samemu widocznym z kilometra. Tam też usiadł niczym przy ognisku, kładąc ręce za soba. Oddychał świeżym, ostrym, morskim powietrzem. Odpoczywał, podziwiając horyzont (i mieniący się gdzieś w oddali brzeg Antai - w sumie, to nie przypominał sobie żeby kiedykolwiek tam się znalazł), czasem tylko zmieniając skupienie na podpływających do portu pod nim statkach.
Sielanka, możnaby powiedzieć. Shinobi dopiero mieli tu się zlecieć za kilka dni, więc na razie Yinzin miało trochę spokoju.
No, ale nie można się też przez to zasiedzieć.
Po odpowiednim odpoczynku i wypiciu czegoś, Yuki wstał i wrócił na tereny nad klifem, przy okazji sięgając po miecz. Czas opanować nową technikę własnego stylu. Co prawda ta przyszła mu do głowy dopiero teraz, ale można to jakoś wkomponować.
Sielanka, możnaby powiedzieć. Shinobi dopiero mieli tu się zlecieć za kilka dni, więc na razie Yinzin miało trochę spokoju.
No, ale nie można się też przez to zasiedzieć.
Po odpowiednim odpoczynku i wypiciu czegoś, Yuki wstał i wrócił na tereny nad klifem, przy okazji sięgając po miecz. Czas opanować nową technikę własnego stylu. Co prawda ta przyszła mu do głowy dopiero teraz, ale można to jakoś wkomponować.
Ukryty tekst
0 x
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Przystań ukryta między klifami
Kolejny trening, kolejny dzień. Turniej zbliżał się wielkimi krokami, a Yuki dalej spędzał większość swoich dni, stojąc po prostu na zaśnieżonym klifie i trenując coraz to nowe techniki ze swojego dość pokaźnego wachlarza. Wieczory spędzał gdzieś w pomniejszych spelunach/zajazdach, gdzie mógł względnie spokojnie wynająć jakiś pokój i odpocząć, jak również zjeść cokolwiek w najmniejszym stopniu pożywnego i napić się czegoś co nie jest wodą. Zresztą, dla kogoś kto za dzieciaka żywił się albo tym co upolował, albo dowolną roślinnością z najmniejszymi śladami pożywności, a popijał to albo czystą wodą, albo herbatą z igieł, to nawet zwykły furikake gohan i jakiś zwykły napar ziołowy były dla niego delicjami. Stopniowo odzwyczajał też kubki smakowe od kuchni cesarskiej - nie można się rozleniwiać.
Tym razem pozwolił sobie na troszkę wytrawniejsze żarcie - smażona ryba, yinziński specjał, i do tego atsukan, czyli podawany na ciepło napitek alkoholowy. Idealnie rozgrzewał w chłodne dni, a takowe - najwidoczniej - w tych regionach dominowały.
I dobrze.
Tym razem Natsume postanowił jednak zająć się nauką teoretyczną. Bo żeby uzyskać odpowiednie warunki do treningów praktycznych, musiałby sobie zrobić więcej wrogów niż teraz potrzebował...
Tym razem pozwolił sobie na troszkę wytrawniejsze żarcie - smażona ryba, yinziński specjał, i do tego atsukan, czyli podawany na ciepło napitek alkoholowy. Idealnie rozgrzewał w chłodne dni, a takowe - najwidoczniej - w tych regionach dominowały.
I dobrze.
Tym razem Natsume postanowił jednak zająć się nauką teoretyczną. Bo żeby uzyskać odpowiednie warunki do treningów praktycznych, musiałby sobie zrobić więcej wrogów niż teraz potrzebował...
Ukryty tekst
0 x
- Harisham
- Martwa postać
- Posty: 797
- Rejestracja: 17 sty 2020, o 01:23
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=130785#p130785
- Multikonta: Harikido, Prosiaczek
Re: Przystań ukryta między klifami
0 x
5 linijek i do przodu. To moje nindo. Dobre, nie?
W związku z licznymi problemami:
Mianownik: Harisham
Dopełniacz: Harishama
Celownik: Harishamowi
Biernik: Harishama
Narzędnik: Harishamem
Miejscownik: o Harishamie
Wołacz: Harishamie
W związku z licznymi problemami:
Mianownik: Harisham
Dopełniacz: Harishama
Celownik: Harishamowi
Biernik: Harishama
Narzędnik: Harishamem
Miejscownik: o Harishamie
Wołacz: Harishamie
- Tamaki Hyūga
- Martwa postać
- Posty: 1829
- Rejestracja: 18 maja 2019, o 03:00
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Wyrzutek C
- Krótki wygląd: Niska, szczupła, długie, ciemnoniebieskie włosy, białe oczy klanu Hyuuga
- Widoczny ekwipunek: Czarny płaszcz z kapturem, czarne rękawiczki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=5229
- GG/Discord: MxPl#7094
- Multikonta: Toshiki Oden
- Lokalizacja: To tu, to tam
Re: Przystań ukryta między klifami
Po udanym zadokowaniu w porcie zeszłam za Nadeko na pomost i przyjęłam od niej zapłatę za pomoc.
- Naprawdę, nie trzeba było ale skoro nalegasz to bardzo Ci dziękuję. - odpowiedziałam kobiecie biorąc woreczek po czym pomachałam jej na pożegnanie i ruszyłam wzdłuż pomostu w kierunku zabudowań, chcąc się tam rozejrzeć za jakimiś informacjami dotyczącymi turnieju. Po krótkich poszukiwaniach doszłam do wniosku że najbezpieczniej będzie udać się do głównej osady tej prowincji, Watarimono.
Nie tracąc czasu wyruszyłam do osady, chcąc znaleźć tam jakieś zakwaterowanie na najbliższy czas. Kiedy dotarłam do Watarimono, spędziłam trochę czasu na spacerze po osadzie, podczas którego znalazłam wyglądające zachęcająco miejsce, Ryokan Shiro Usagi. Zdecydowana weszłam do środka aby sprawdzić czy znajdzie się tam wolny pokój dla mnie.
- Naprawdę, nie trzeba było ale skoro nalegasz to bardzo Ci dziękuję. - odpowiedziałam kobiecie biorąc woreczek po czym pomachałam jej na pożegnanie i ruszyłam wzdłuż pomostu w kierunku zabudowań, chcąc się tam rozejrzeć za jakimiś informacjami dotyczącymi turnieju. Po krótkich poszukiwaniach doszłam do wniosku że najbezpieczniej będzie udać się do głównej osady tej prowincji, Watarimono.
Nie tracąc czasu wyruszyłam do osady, chcąc znaleźć tam jakieś zakwaterowanie na najbliższy czas. Kiedy dotarłam do Watarimono, spędziłam trochę czasu na spacerze po osadzie, podczas którego znalazłam wyglądające zachęcająco miejsce, Ryokan Shiro Usagi. Zdecydowana weszłam do środka aby sprawdzić czy znajdzie się tam wolny pokój dla mnie.
0 x
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Przystań ukryta między klifami
W końcu, po dość długim procesie opanowywania teorii nowej techniki, Natsume mógł w końcu założyć że wie o tym procesie wystarczająco dużo, by kiedyś popróbować się z wiedzą praktyczną. Dobrze, że przyszło to tak szybko - po kilku godzinach tej dość paskudnej lektury, zaczynał już mieć tego wszystkiego serdecznie dość. Podniósł się spomiędzy korzeni, przeciągając się potężnie w celu rozprostowania obolałych kości, i spojrzał w kierunku, gdzie znajdowała się osada Watarimono - stolica główna samurajów. Sądząc z ruchu, który panował na drogach i w samym mieście, do rozpoczęcia tego słynnego turnieju nie pozostało już wiele czasu.
Czemu by w takim razie się nie przejść i nie poobserwować? W końcu ostatni raz z takim wydarzeniem miał do czynienia na swojej koronacji - a to było już dobre kilka lat temu. Trzeba trochę się w końcu odprężyć po tych wszystkich wydarzeniach, polowaniach, walkach, treningach - i w końcu po prostu spędzić jakiś czas na spokojnie.
Nie mówiąc już o tym, że naszła go chętka na kawałek wędzonej ryby. Spróbował jej jakiś czas temu, i wyjątkowo w niej zasmakował. Do tego dodać jakikolwiek lekki napitek, i tak będzie można iść na trybuny trochę pokibicować.
Zapowiada się ciekawy festiwal.
z/t
Czemu by w takim razie się nie przejść i nie poobserwować? W końcu ostatni raz z takim wydarzeniem miał do czynienia na swojej koronacji - a to było już dobre kilka lat temu. Trzeba trochę się w końcu odprężyć po tych wszystkich wydarzeniach, polowaniach, walkach, treningach - i w końcu po prostu spędzić jakiś czas na spokojnie.
Nie mówiąc już o tym, że naszła go chętka na kawałek wędzonej ryby. Spróbował jej jakiś czas temu, i wyjątkowo w niej zasmakował. Do tego dodać jakikolwiek lekki napitek, i tak będzie można iść na trybuny trochę pokibicować.
Zapowiada się ciekawy festiwal.
z/t
0 x
- Kakita Asagi
- Gracz nieobecny
- Posty: 1831
- Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Samuraj (Hatamoto)
- Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
- Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4518
- GG/Discord: 9017321
- Multikonta: Hayabusa Jin
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Przystań ukryta między klifami
Mimo, że pokonany samuraj w jakiś sposób go martwił, rzucone wyzwanie wołało jego szermierczą duszą. Niebieskooki był na co dzień spokojny i opanowany, a jako najważniejszą wartość obrał sobie doskonalenie drogi umysłu i miecza. Jednakże, nawet on, jak każdy wojownik potrzebował... sprawdzić się. Władający ogromnym mieczem Kensei intrygował go, wiele mówił o szacunku do samurajów, równie wiele o drodze miecza, ale... ile było w tym prawdy? Kakita wiedział, że łatwo jest kłamać słowami. Można też grać postawą ciała, ubiorem, tworzyć pozory, ale jest jeden język, w którym kłamać się nie da - język sztuk walki. Wymieniając ciosy i kładąc na szali zdrowie i życie nie da się kłamać - silny miecz, to silne cięcie. Każda nieszczerość, jak i każda szczerość charakteru wyjdą w tym, jak ktoś włada mieczem, albowiem ci, którzy studiują drogę miecza studiują drogę duszy...
Miejsce, które zamaskowany szermierz wybrał na spotkanie miało w sobie coś urokliwego - pasowało do opisów starć wielkich bohaterów na krańcach świata, daleko od spragnionych sensacji oczu. Ostatni raz stoczył taki pojedynek z Uchiha-hime, ile czasu od tego minęło? Nie widział jej długo ponad rok i jak się dowiedział, miało mu nie być dane nigdy więcej spotkać. Taki był los tych, którzy kroczą ścieżką miecza - ich życie pełne jest niebezpieczeństw i kiedy kładą je na szali, nie zawsze wychodzą z tego cało. Niebieskooki nie był tutaj wyjątkiem, ostatnia misja przeciwko gangowi w Kaigan, kiedy zmierzył się z władającym kośćmi shinobi o mało tak się nie skończyła, czy więc Chise również poległa w czasie misji? Nie wiedział tego, ale obiecał sobie, że odnajdzie jej grób i odwiedzi.
- Nie tak miało to wyglądać... - mruknął do siebie spoglądając na fale bezkresnego morza, za którym gdzieś tam na południu leżała jego szkoła. Tutaj w Yinzin wszystko wyglądało na bardzo odległe, wręcz na obce. Zimne powietrze nie pozwalało łzom płynąć z oczu, a ciemnym myślą za długo gościć w sercu. Niebieskooki wyjął swój notesik i następnie wyrwał z niego kartkę papieru na której zapisane miał uwagi odnośnie Uchiha-hime. "Uchiha Hime - kunoichi - dzielna wojowniczka z klanu Uchiha, władająca techniką kilku ostrzy na raz zwaną Nanaken-no-Mai. Miałem okazję się z nią mierzyć, udało mi się wygrać ten pojedynek, ale to tylko kwestia szczęścia. Na co dzień służy na Murze w Sogen broniąc kontynentu przed "dzikimi", sądzę, że rozumiemy się jako szermierze. Może jeszcze się spotkamy." - przeczytał w duszy notatkę po czym głębiej westchnął. Następnie zaczął ją składać i przemiennie rozkładać, zmieniać kąty aż w końcu w ostatnim ruchu rozłożył papierowego żurawia. Marny to był hołd, ale w chwili obecnej nie mógł uczynić niczego lepszego.
- Susano-o-sama, proszę cię o pomoc. - rzekł siadając w seiza nad brzegiem... i nagle zerwał się mocniejszy wiatr, który porwał z jego dłoni papierowego żurawia, zanosząc wysoko w górę, a następnie daleko nad może. Kakita obserwował jak jego dzieło tańczy na wietrze, nim ostatecznie wpadło do bezkresnego oceanu i zostało pochłonięte przez morze.
- Odnajdź spokój siostro i poczekaj tam na mnie. Jeśli jednak jeszcze nie dana Ci Nirwana, to gdy powrócisz znajdź mnie na drodze miecza. Spełnię naszą obietnicę. - rzekł pozostając w seiza, po czym uderzył mocno w dłonie składając niski ukłon wielkim falom.
- Dziękuję ci, wspaniały Susano-o-sama. - po czym ponownie ukłonił się energicznie, wyprostował z klaśnięciem i raz jeszcze ukłonił, po czym niespiesznie wyprostował. Bogom należał się szacunek, zwłaszcza, gdy ci sprzyjali. Teraz Kakita wiedział co robić. Mieli z Uchiha-hime obietnice, mieli się jeszcze kiedyś spotkać, spotkać na drodze miecza - wyruszyć do Hanamury i tam spotkać Cesarza. Chociaż teraz wydawało się to nierealne, to jednak Asagi zamierzał spełnić tę obietnicę, był samurajem - samurajem który dotrzymuje słowa. Teraz jednak musiał poczekać na inne starcie. Starcie, które będzie kolejnym krokiem. Niebieskooki siedział więc wsłuchując się w szum fal i wiatru, chłonąc bodźce, ale nie ścigając ich umysłem. Uspokajał go i czekał...
Miejsce, które zamaskowany szermierz wybrał na spotkanie miało w sobie coś urokliwego - pasowało do opisów starć wielkich bohaterów na krańcach świata, daleko od spragnionych sensacji oczu. Ostatni raz stoczył taki pojedynek z Uchiha-hime, ile czasu od tego minęło? Nie widział jej długo ponad rok i jak się dowiedział, miało mu nie być dane nigdy więcej spotkać. Taki był los tych, którzy kroczą ścieżką miecza - ich życie pełne jest niebezpieczeństw i kiedy kładą je na szali, nie zawsze wychodzą z tego cało. Niebieskooki nie był tutaj wyjątkiem, ostatnia misja przeciwko gangowi w Kaigan, kiedy zmierzył się z władającym kośćmi shinobi o mało tak się nie skończyła, czy więc Chise również poległa w czasie misji? Nie wiedział tego, ale obiecał sobie, że odnajdzie jej grób i odwiedzi.
- Nie tak miało to wyglądać... - mruknął do siebie spoglądając na fale bezkresnego morza, za którym gdzieś tam na południu leżała jego szkoła. Tutaj w Yinzin wszystko wyglądało na bardzo odległe, wręcz na obce. Zimne powietrze nie pozwalało łzom płynąć z oczu, a ciemnym myślą za długo gościć w sercu. Niebieskooki wyjął swój notesik i następnie wyrwał z niego kartkę papieru na której zapisane miał uwagi odnośnie Uchiha-hime. "Uchiha Hime - kunoichi - dzielna wojowniczka z klanu Uchiha, władająca techniką kilku ostrzy na raz zwaną Nanaken-no-Mai. Miałem okazję się z nią mierzyć, udało mi się wygrać ten pojedynek, ale to tylko kwestia szczęścia. Na co dzień służy na Murze w Sogen broniąc kontynentu przed "dzikimi", sądzę, że rozumiemy się jako szermierze. Może jeszcze się spotkamy." - przeczytał w duszy notatkę po czym głębiej westchnął. Następnie zaczął ją składać i przemiennie rozkładać, zmieniać kąty aż w końcu w ostatnim ruchu rozłożył papierowego żurawia. Marny to był hołd, ale w chwili obecnej nie mógł uczynić niczego lepszego.
- Susano-o-sama, proszę cię o pomoc. - rzekł siadając w seiza nad brzegiem... i nagle zerwał się mocniejszy wiatr, który porwał z jego dłoni papierowego żurawia, zanosząc wysoko w górę, a następnie daleko nad może. Kakita obserwował jak jego dzieło tańczy na wietrze, nim ostatecznie wpadło do bezkresnego oceanu i zostało pochłonięte przez morze.
- Odnajdź spokój siostro i poczekaj tam na mnie. Jeśli jednak jeszcze nie dana Ci Nirwana, to gdy powrócisz znajdź mnie na drodze miecza. Spełnię naszą obietnicę. - rzekł pozostając w seiza, po czym uderzył mocno w dłonie składając niski ukłon wielkim falom.
- Dziękuję ci, wspaniały Susano-o-sama. - po czym ponownie ukłonił się energicznie, wyprostował z klaśnięciem i raz jeszcze ukłonił, po czym niespiesznie wyprostował. Bogom należał się szacunek, zwłaszcza, gdy ci sprzyjali. Teraz Kakita wiedział co robić. Mieli z Uchiha-hime obietnice, mieli się jeszcze kiedyś spotkać, spotkać na drodze miecza - wyruszyć do Hanamury i tam spotkać Cesarza. Chociaż teraz wydawało się to nierealne, to jednak Asagi zamierzał spełnić tę obietnicę, był samurajem - samurajem który dotrzymuje słowa. Teraz jednak musiał poczekać na inne starcie. Starcie, które będzie kolejnym krokiem. Niebieskooki siedział więc wsłuchując się w szum fal i wiatru, chłonąc bodźce, ale nie ścigając ich umysłem. Uspokajał go i czekał...
0 x

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.
Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
- Mokoto (walczyła na Murze)
- Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
- Inari (była uczennicą Seinara)
- Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Przystań ukryta między klifami
Natsume ruszył spokojnym krokiem poza tereny miasta Watarimono, krocząc spokojnie w kierunku klifów nieopodal małego portu. W tym to miejscu spędził większość czasu oczekiwania na rozpoczęcie turnieju, i miał okazję przetestować kilka nowych manewrów, które wymyślał podczas swojej drogi shinobi. Musiał przyznać, że bardzo polubił to miejsce - było bardzo surowe i bezlitosne, bez żadnych zbędnych ozdobników ze strony człowieka czy natury. Po prostu przepastna równina, kamienne klify sięgające we wszystkie strony, no i rzecz jasna - chłodny, aktualnie dość spokojny ocean, nad którym słońce powoli zaczynało zmierzać w kierunku horyzontu. Nawet Amaterasu potrzebowała czasem odpoczynku, zwłaszcza po obserwowaniu potyczek na terenach Yinzin. Cóż, w takim razie wyglądało na to, że przed snem będzie miała okazję ujrzeć jeszcze jedno widowisko.
Spacer w tę stronę okazał się wyjątkowo... odświeżający. Jako człowiek generalnie stroniący od towarzystwa ludzi, po jakimś czasie pośród takich tłumów jak w Watarimono, Yuki zaczynał odnosić wrażenie że zaczyna się dusić - źle się czuł, zupełnie nieswojo. Jak w klatce, jak to powiedział niegdyś - bogowie dajcie mu odpoczynek - Mokuren Shijima. Teraz zaś, kiedy wokół jedyne co słyszał to krzyki ptaków i wymieszane szumy wiatru i fal, w końcu zaczynał odczuwać że trafił na swoje. Pośród natury, w ustronie gdzie będzie mógł naładować baterie.
Po drodze jednak rozmyślał bardzo gwałtownie na temat tego, o czym jego klon rozmawiał z Kyoushim - i co w sumie kolebało mu się po głowie nawet w trakcie rozmowy z Asagim. Stworzenie grupy szermierzy, którzy byliby strażnikami przeszłości i tradycji, zajmujących się przekazywaniem dalej sztuki walki mieczem... to był plan bardzo zaawansowany, ale przy tym zaskakująco realny. Miał już nawet kilka pomysłów, jakimi zasadami i strukturą prowadziłaby się ta grupa...
... lecz wszystko ucichło, gdy w końcu dotarł na miejsce. Teraz już istniał tylko ten moment.
Jego oczom ukazała się postać Asagiego, klęczącego przed klifem w pozycji seiza. Wyglądało na to, że albo medytował, albo się modlił - obie opcje były bardzo prawdopodobne. Wiedział, jak bardzo uduchowieni potrafili być samurajowie, i jaką wagę przywiązywali do tradycji. Dlatego też po prostu pozostał z tyłu, kilkanaście metrów dalej, pozwalając Kakicie zakończyć modlitwę i przygotować się do treningu. Sam też na moment przymknął oczy, i przypomniał sobie słowa modlitwy, którą wkuwano mu do głowy przez wszystkie lata treningów. Modlitwę, którą ostatni raz odmawiał w Sachu no Senjo przed finałem:
"Hachimanie, panie wojny, ty, który jesteś Boskim Opiekunem wojowników i dzierżysz Osiem Chorągwi. Spraw by moja ręka była pewna, trafienia celne, a moje ruchy szybkie niczym wiatr. A gdyby miało dojść do najgorszego... zapewnij mi przebaczenie."
Spojrzał na Asagiego, mówiącego wiadomość w kierunku kogoś, kogo zapewne nie było już na tym świecie. I przypomniał sobie przy okazji, jak przebiegła ich ostatnia rozmowa - kilka lat temu, jeszcze w Hanamurze. Już wtedy dość dobrze im się rozmawiało, nawet jeśli bardzo oficjalnie. No, i rzecz jasna - obiecał mu wtedy wspólny trening wymieszany z pojedynkiem. Nigdy wcześniej nie mógł na to znaleźć czasu. Ale jak widać, co się odwlecze to nie uciecze. W końcu będą mogli spełnić tę obietnicę.
W sumie... samurajowie byli znani jako ludzie honoru. Być może będzie mógł powiedzieć Asagiemu, kim jest tak naprawdę?...
Poczekał, aż Asagi zakończy modlitwę, i zaczął spokojnie się zbliżać. Tak, żeby przesadnie nie zaskoczyć szermierza.
-A więc przybyłeś, Kakita-san - powiedział spokojnym, uprzejmym tonem z nutą ciepła w głosie. - Mam nadzieję, że nie czekałeś zbyt długo.
Spacer w tę stronę okazał się wyjątkowo... odświeżający. Jako człowiek generalnie stroniący od towarzystwa ludzi, po jakimś czasie pośród takich tłumów jak w Watarimono, Yuki zaczynał odnosić wrażenie że zaczyna się dusić - źle się czuł, zupełnie nieswojo. Jak w klatce, jak to powiedział niegdyś - bogowie dajcie mu odpoczynek - Mokuren Shijima. Teraz zaś, kiedy wokół jedyne co słyszał to krzyki ptaków i wymieszane szumy wiatru i fal, w końcu zaczynał odczuwać że trafił na swoje. Pośród natury, w ustronie gdzie będzie mógł naładować baterie.
Po drodze jednak rozmyślał bardzo gwałtownie na temat tego, o czym jego klon rozmawiał z Kyoushim - i co w sumie kolebało mu się po głowie nawet w trakcie rozmowy z Asagim. Stworzenie grupy szermierzy, którzy byliby strażnikami przeszłości i tradycji, zajmujących się przekazywaniem dalej sztuki walki mieczem... to był plan bardzo zaawansowany, ale przy tym zaskakująco realny. Miał już nawet kilka pomysłów, jakimi zasadami i strukturą prowadziłaby się ta grupa...
... lecz wszystko ucichło, gdy w końcu dotarł na miejsce. Teraz już istniał tylko ten moment.
Jego oczom ukazała się postać Asagiego, klęczącego przed klifem w pozycji seiza. Wyglądało na to, że albo medytował, albo się modlił - obie opcje były bardzo prawdopodobne. Wiedział, jak bardzo uduchowieni potrafili być samurajowie, i jaką wagę przywiązywali do tradycji. Dlatego też po prostu pozostał z tyłu, kilkanaście metrów dalej, pozwalając Kakicie zakończyć modlitwę i przygotować się do treningu. Sam też na moment przymknął oczy, i przypomniał sobie słowa modlitwy, którą wkuwano mu do głowy przez wszystkie lata treningów. Modlitwę, którą ostatni raz odmawiał w Sachu no Senjo przed finałem:
"Hachimanie, panie wojny, ty, który jesteś Boskim Opiekunem wojowników i dzierżysz Osiem Chorągwi. Spraw by moja ręka była pewna, trafienia celne, a moje ruchy szybkie niczym wiatr. A gdyby miało dojść do najgorszego... zapewnij mi przebaczenie."
Spojrzał na Asagiego, mówiącego wiadomość w kierunku kogoś, kogo zapewne nie było już na tym świecie. I przypomniał sobie przy okazji, jak przebiegła ich ostatnia rozmowa - kilka lat temu, jeszcze w Hanamurze. Już wtedy dość dobrze im się rozmawiało, nawet jeśli bardzo oficjalnie. No, i rzecz jasna - obiecał mu wtedy wspólny trening wymieszany z pojedynkiem. Nigdy wcześniej nie mógł na to znaleźć czasu. Ale jak widać, co się odwlecze to nie uciecze. W końcu będą mogli spełnić tę obietnicę.
W sumie... samurajowie byli znani jako ludzie honoru. Być może będzie mógł powiedzieć Asagiemu, kim jest tak naprawdę?...
Poczekał, aż Asagi zakończy modlitwę, i zaczął spokojnie się zbliżać. Tak, żeby przesadnie nie zaskoczyć szermierza.
-A więc przybyłeś, Kakita-san - powiedział spokojnym, uprzejmym tonem z nutą ciepła w głosie. - Mam nadzieję, że nie czekałeś zbyt długo.
0 x
- Kakita Asagi
- Gracz nieobecny
- Posty: 1831
- Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Samuraj (Hatamoto)
- Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
- Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4518
- GG/Discord: 9017321
- Multikonta: Hayabusa Jin
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Przystań ukryta między klifami
Niebieskooki, chociaż trwał w lekkiej medytacji, nie tracił czujności. To był dosyć specyficzny stan, kiedy to starał się przyjmować wszelkie bodźcie z otoczenia, ale nie łapać ich. Dźwięki fal, krzyki mew, szum wiatru... wszystko to rysowało w jego umyśle obrazy, ale on usilnie, nie to złe słowo, on po prostu pozwalał się im pojawić, a następnie odpłynąć tak samo szybko, jak się pojawiały. To było trudne ćwiczenie, paradoksalnie proste, to jednakże udowadniało jak ciężko jest wytrzymać z samym sobą i własnymi myślami, nikt kto tego nie próbował, nigdy nie zrozumie...
Kakita potrzebował tego, by pogodzić się z tym, czego dowiedział się o Chise. Co prawda, wciąż nie wiedział w jakich okolicznościach poległa jego towarzyszka na drodze miecza, jednakże nie wątpił w słowa Kei'a - skoro ten rzekł, że nie żyje, to Asagi nie miał podstaw mu nie wierzyć. W zasadzie... to w jaki sposób zginęła Uchiha-hime niewiele w tej chwili zmieniało, fakty były takie, że nie żyła, a to, w jaki sposób tego nie zmieni. Należało się więc skupić na chwilo obecnej, tym co miało się za moment wydarzyć, temu właśnie miała służyć ta chwila wyciszenia się i cały rytuał ze składaniem żurawia i posyłaniem go w fale mroźnego oceanu...
Kiedy do jego uszu dotarł dźwięk zbliżających się kroków, samuraj powoli otworzył swoje oczy. Jego dłonie gotowe były by pomknąć do miecza, jednakże nie robił niczego pochopnie, musiał mieć pewność. Głos, który do niego przemawiał należał do jego przeciwnika, rozpoznał tak jego, jak i towarzyszącą mu nutę. Czyżby Kensei'owi tak bardzo zależało na spróbowaniu sił z dosyć anonimowym samurajem ze szkoły Taka? Jakby się nad tym zastanowić, to zdecydowanie lepszym kandydatem do sprawdzenia sił samurajów był Seinaru, jednakże ten miał teraz dużo ważniejsze sprawy. Co więcej, na turnieju Yasuo nie popisał się umiejętnościami i taktyką, przez co już tylko niebieskooki pozostał by pokazać drogę miecza praktykowaną na Yinzin.
- Nie przejmuj się, Akahashi-san. Musiałem załatwić jeszcze jedną sprawę. - odpowiedział z lekkim ukłonem niebieskooki podnosząc się ze swojego miejsca, po czym zrobił kilka kroków wzdłuż brzegu kierując się w stronę głazu, który wyglądał mu na taki, który na pewno nie spadnie pod wodę, po czym zdjął swoje haori oraz kapelusz i ułożył je na skałce. Następnie wyciągnął zza pasa swoje tachi, ujął je w dwie ręce ukłonił się mu by położyć je na haori i to samo uczynił z wakizashi. Nie był to jednak koniec ceremoniału, Kakita odwiązał od saya dłuższego miecza sageo, a następnie sprawnym ruchem podwiązał sobie nim rękawy kimona, krzyżując taśmę za plecami w charakterystyczny sposób i wiążąc przy prawym barku. Dalej pozostawało już tylko w miejsce prawdziwych ostrzy włożyć dwa drewniane, wykonane przez Senju Keizo. Wakizashi bliżej ciała, tachi nieco dalej. Teraz mógł wrócić na swoje poprzednie miejsce, nad brzeg morza nad który powoli zachodzi słońce.
- Czy życzysz sobie jakąś szczególną konwencję starcia, Akahoshi-san? - zapytał uprzejmie i chociaż jego ciało wydawało się spokojne, to jednak umysł już powoli rwał się do walki, już oceniał szanse i badał zmysłami tak przeciwnika jak i otoczenie...
Kakita potrzebował tego, by pogodzić się z tym, czego dowiedział się o Chise. Co prawda, wciąż nie wiedział w jakich okolicznościach poległa jego towarzyszka na drodze miecza, jednakże nie wątpił w słowa Kei'a - skoro ten rzekł, że nie żyje, to Asagi nie miał podstaw mu nie wierzyć. W zasadzie... to w jaki sposób zginęła Uchiha-hime niewiele w tej chwili zmieniało, fakty były takie, że nie żyła, a to, w jaki sposób tego nie zmieni. Należało się więc skupić na chwilo obecnej, tym co miało się za moment wydarzyć, temu właśnie miała służyć ta chwila wyciszenia się i cały rytuał ze składaniem żurawia i posyłaniem go w fale mroźnego oceanu...
Kiedy do jego uszu dotarł dźwięk zbliżających się kroków, samuraj powoli otworzył swoje oczy. Jego dłonie gotowe były by pomknąć do miecza, jednakże nie robił niczego pochopnie, musiał mieć pewność. Głos, który do niego przemawiał należał do jego przeciwnika, rozpoznał tak jego, jak i towarzyszącą mu nutę. Czyżby Kensei'owi tak bardzo zależało na spróbowaniu sił z dosyć anonimowym samurajem ze szkoły Taka? Jakby się nad tym zastanowić, to zdecydowanie lepszym kandydatem do sprawdzenia sił samurajów był Seinaru, jednakże ten miał teraz dużo ważniejsze sprawy. Co więcej, na turnieju Yasuo nie popisał się umiejętnościami i taktyką, przez co już tylko niebieskooki pozostał by pokazać drogę miecza praktykowaną na Yinzin.
- Nie przejmuj się, Akahashi-san. Musiałem załatwić jeszcze jedną sprawę. - odpowiedział z lekkim ukłonem niebieskooki podnosząc się ze swojego miejsca, po czym zrobił kilka kroków wzdłuż brzegu kierując się w stronę głazu, który wyglądał mu na taki, który na pewno nie spadnie pod wodę, po czym zdjął swoje haori oraz kapelusz i ułożył je na skałce. Następnie wyciągnął zza pasa swoje tachi, ujął je w dwie ręce ukłonił się mu by położyć je na haori i to samo uczynił z wakizashi. Nie był to jednak koniec ceremoniału, Kakita odwiązał od saya dłuższego miecza sageo, a następnie sprawnym ruchem podwiązał sobie nim rękawy kimona, krzyżując taśmę za plecami w charakterystyczny sposób i wiążąc przy prawym barku. Dalej pozostawało już tylko w miejsce prawdziwych ostrzy włożyć dwa drewniane, wykonane przez Senju Keizo. Wakizashi bliżej ciała, tachi nieco dalej. Teraz mógł wrócić na swoje poprzednie miejsce, nad brzeg morza nad który powoli zachodzi słońce.
- Czy życzysz sobie jakąś szczególną konwencję starcia, Akahoshi-san? - zapytał uprzejmie i chociaż jego ciało wydawało się spokojne, to jednak umysł już powoli rwał się do walki, już oceniał szanse i badał zmysłami tak przeciwnika jak i otoczenie...
0 x

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.
Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
- Mokoto (walczyła na Murze)
- Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
- Inari (była uczennicą Seinara)
- Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Przystań ukryta między klifami
Natsume powoli kiwnął głową, gdy Asagi wspomniał że chciał dokończyć jedną ważną dla niego rzecz zanim będą mogli zacząć pojedynek. Doskonale rozumiał, i nie zamierzał tego kwestionować. Najwidoczniej mężczyzna miał kilka zwyczajów, którym chciał zrobić zadość zanim do czegokolwiek dojdzie. Uszanował więc to, i spokojnym krokiem zaczął się zbliżać dopiero, gdy Kakita odpowiedział na jego pytanie, i zaczął przygotowywać się do walki poprzez odłożenie swojego ekwipunku. Sam Yuki dalej był w pełni opancerzony i uzbrojony, ale - wiadomo - pojedynek i tak nie miał się odbyć na prawdziwą broń. On sam tego nawet by nie chciał.
-Oczywiście. Wybacz, ale miałem możliwość usłyszenia części z Twojej modlitwy. Rozmowa ze zmarłą siostrą, jak mniemam?
Następnie zaś samemu podszedł do jednego z nielicznych drzew, które znajdowały się w okolicy, i sięgnął po Kubikiriboucho. Jednym ruchem wbił szerokie ostrze w ziemię w okolicach korzeni, tak by między drewnem a mieczem powstała swoista "misa", w której mógłby zostawić resztę wyposażenia. Ze szczególną ostrożnością ułożył w niej swój "kij", w którym znajdował się Shiroi Shi, następnie zaś do tego dołożył schowaną do zdobionej sayi Hakuhyo. Sięgnął do torby, którą nosił na pasie za plecami, i wydobył z niego najzwyklejszy w świecie zwój. Rozwinął go i aktywował, a na powierzchni papieru pojawiły się dwa drewniane miecze: jeden, najzwyklejszy w świecie bokken, oraz długi, prosty miecz o budowie claymore'a. Zwykle stosował je tylko do walk treningowych, zależnie czy ze swoim stylem walki, czy ze zwykłą Chanbarą i większymi ostrzami.
Sięgnął po rękojeść bokkena i zwrócił się spokojnie w stronę Asagiego.
-Cóż... najprostszym sposobem na pojedynek będzie po prostu walka do trzech czystych trafień, i z powstrzymaniem się jeśli atak spowodowałby poważniejsze obrażenia. Przecież to ćwiczenia, nie walka na śmierć i życie.
Podszedł kilka kroków, i spojrzał na stojącego przy brzegu Kakitę.
-Zwyczaj nakazuje, aby przed rozpoczęciem pojedynku przedstawić się, i podać nazwę swojej szkoły miecza - zaczął, przekładając bokken do lewej, słabszej ręki, chwytając go tak jak gdyby był schowany do sayi. - Jak zapewne się domyśliłeś, Kakita-san, imię które podałem na trybunach nie jest moim prawdziwym mianem. Prawdziwe imię ukryłem dla bezpieczeństwa swojego i moich pobratymców. Jednak...
Wziął głęboki wdech.
-Szanuję samurajów, i wiem że są to ludzie honorowi i godni zaufania. Dlatego też, z własnego szacunku, pragnę walczyć z Tobą pod moim prawdziwym mianem. Proszę jednak - przysięgnij, że zachowasz tę informację dla siebie.
Stał prosto, czekając. Bokken już teraz trzymał w sposób zwykły dla jego autorskiego stylu walki, ale i tak nie wykonywał żadnych ruchów. Chciał poczekać na odpowiedź samuraja.
-Oczywiście. Wybacz, ale miałem możliwość usłyszenia części z Twojej modlitwy. Rozmowa ze zmarłą siostrą, jak mniemam?
Następnie zaś samemu podszedł do jednego z nielicznych drzew, które znajdowały się w okolicy, i sięgnął po Kubikiriboucho. Jednym ruchem wbił szerokie ostrze w ziemię w okolicach korzeni, tak by między drewnem a mieczem powstała swoista "misa", w której mógłby zostawić resztę wyposażenia. Ze szczególną ostrożnością ułożył w niej swój "kij", w którym znajdował się Shiroi Shi, następnie zaś do tego dołożył schowaną do zdobionej sayi Hakuhyo. Sięgnął do torby, którą nosił na pasie za plecami, i wydobył z niego najzwyklejszy w świecie zwój. Rozwinął go i aktywował, a na powierzchni papieru pojawiły się dwa drewniane miecze: jeden, najzwyklejszy w świecie bokken, oraz długi, prosty miecz o budowie claymore'a. Zwykle stosował je tylko do walk treningowych, zależnie czy ze swoim stylem walki, czy ze zwykłą Chanbarą i większymi ostrzami.
Sięgnął po rękojeść bokkena i zwrócił się spokojnie w stronę Asagiego.
-Cóż... najprostszym sposobem na pojedynek będzie po prostu walka do trzech czystych trafień, i z powstrzymaniem się jeśli atak spowodowałby poważniejsze obrażenia. Przecież to ćwiczenia, nie walka na śmierć i życie.
Podszedł kilka kroków, i spojrzał na stojącego przy brzegu Kakitę.
-Zwyczaj nakazuje, aby przed rozpoczęciem pojedynku przedstawić się, i podać nazwę swojej szkoły miecza - zaczął, przekładając bokken do lewej, słabszej ręki, chwytając go tak jak gdyby był schowany do sayi. - Jak zapewne się domyśliłeś, Kakita-san, imię które podałem na trybunach nie jest moim prawdziwym mianem. Prawdziwe imię ukryłem dla bezpieczeństwa swojego i moich pobratymców. Jednak...
Wziął głęboki wdech.
-Szanuję samurajów, i wiem że są to ludzie honorowi i godni zaufania. Dlatego też, z własnego szacunku, pragnę walczyć z Tobą pod moim prawdziwym mianem. Proszę jednak - przysięgnij, że zachowasz tę informację dla siebie.
Stał prosto, czekając. Bokken już teraz trzymał w sposób zwykły dla jego autorskiego stylu walki, ale i tak nie wykonywał żadnych ruchów. Chciał poczekać na odpowiedź samuraja.
0 x
- Kakita Asagi
- Gracz nieobecny
- Posty: 1831
- Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Samuraj (Hatamoto)
- Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
- Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4518
- GG/Discord: 9017321
- Multikonta: Hayabusa Jin
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Przystań ukryta między klifami
- Siostrą w drodze miecza. - odpowiedział niebieskooki, kontynuując swoje przygotowania, jakby nigdy nic. Niebieskooki nie uważał, że został "przyłapany", bowiem przyłapuje się na czymś, czego się powinno wstydzić, albo wręcz na czymś zakazanym. To, co robił wydawało mu się najbardziej naturalne w tej chwili, w zasadzie wolałby lepiej uhonorować pamięć uzdolnionej fechtmistrzyni, jednakże, na niektóre rzeczy nie ma się wpływu...
- Jedno trafienie, to przypadek. Dwa pozostawiają miejsce na spekulacje, natomiast trzy rozwiewają wątpliwosci. Odpowiadają mi te warunki. - zgodził się niebieskooki z lekkim ukłonem, po czym przygotowywał się dalej do starcia. Kiedy Kensei przeniósł miecz do lewej ręki, samuraj mrużył lekko oczy i przeniósł swój tachi w formie bokkena również do lewej dłoni, a ją samą umieścił przy lewym biodrze, dokładnie tam gdzie by było, gdyby miał miecz w saya. Kakita liczył dystans i długość, starał się już teraz zbierać informacje, chociażby o tym, który z nich ma dłuższą broń - nawet taki szczegół mógł mieć znaczenie, ale do walki pozostawało jeszcze kilka sekund, a może, nieco dłużej?
Kensei ponownie przemówił, przywołując stare zasady pojedynków, które oczywiście były Kakicie znane - bardzo rzadko zdarzało się, by ktoś poza mieszkańcami Yinzin je praktykował, może to były naleciałości kontaktu ze szkołą Kame? Możliwe, jednakże dużo istotniejsze było to, co zamaskowany powiedział dalej. Kakita wiedział, a raczej podejrzewał, że skoro tamten ukrywał swą twarz, to nie po to, by podawać prawdziwe imię w miejscu, gdzie śledzić go mogło tysiące oczu. To było dla niego oczywiste, więc to, że jego oponent zdecydował się ujawnić swą tożsamość i to pod pewnymi konkretnymi warunkami. Ciemnowłosy nabrał wdech, po czym niespiesznie wypuścił powietrze, rozważając wszelkie za i przeciw. Ten człowiek mógł być wrogiem jego szkoły, albo ojczyzny, czy po to ukrywał swą twarz? Niebieskooki został postawiony przed trudnym wyborem, ale był samurajem i wiedział jaką siłę mają słowa.
- Przysięgam nie wyjawić nikomu twojego imienia. Jeśli jednak jesteś wrogiem mej szkoły lub Yinzin, zabiję cię, lub zginę próbując. - odpowiedział niebieskooki, głosem poważnym, ale dalekim od groźby. Kensei miał swoje warunki, Kakita natomiast miał swoje. Teraz, póki ich miecze jeszcze "pozostawały w saya" mogło do niczego nie dojść, mogli się jeszcze rozejść i udać, że nic się nie stało. Jednakże, mogło też się okazać, że zamaskowany jest wrogiem Asagi'ego, że reprezentuje Ondori-ryu, może to nawet sam Amatsurama Hiruzen, chociaż to było niewiarygodnie nisko prawdopodobne, ale ta znajomość samurajskiej kultury... Nie było sensu niczego zakładać, gdy opadną maski wszystko stanie się jasne. Pewne było jedno, słów jakie powiedział nie mógł i nie zamierzał cofnąć...
- Jedno trafienie, to przypadek. Dwa pozostawiają miejsce na spekulacje, natomiast trzy rozwiewają wątpliwosci. Odpowiadają mi te warunki. - zgodził się niebieskooki z lekkim ukłonem, po czym przygotowywał się dalej do starcia. Kiedy Kensei przeniósł miecz do lewej ręki, samuraj mrużył lekko oczy i przeniósł swój tachi w formie bokkena również do lewej dłoni, a ją samą umieścił przy lewym biodrze, dokładnie tam gdzie by było, gdyby miał miecz w saya. Kakita liczył dystans i długość, starał się już teraz zbierać informacje, chociażby o tym, który z nich ma dłuższą broń - nawet taki szczegół mógł mieć znaczenie, ale do walki pozostawało jeszcze kilka sekund, a może, nieco dłużej?
Kensei ponownie przemówił, przywołując stare zasady pojedynków, które oczywiście były Kakicie znane - bardzo rzadko zdarzało się, by ktoś poza mieszkańcami Yinzin je praktykował, może to były naleciałości kontaktu ze szkołą Kame? Możliwe, jednakże dużo istotniejsze było to, co zamaskowany powiedział dalej. Kakita wiedział, a raczej podejrzewał, że skoro tamten ukrywał swą twarz, to nie po to, by podawać prawdziwe imię w miejscu, gdzie śledzić go mogło tysiące oczu. To było dla niego oczywiste, więc to, że jego oponent zdecydował się ujawnić swą tożsamość i to pod pewnymi konkretnymi warunkami. Ciemnowłosy nabrał wdech, po czym niespiesznie wypuścił powietrze, rozważając wszelkie za i przeciw. Ten człowiek mógł być wrogiem jego szkoły, albo ojczyzny, czy po to ukrywał swą twarz? Niebieskooki został postawiony przed trudnym wyborem, ale był samurajem i wiedział jaką siłę mają słowa.
- Przysięgam nie wyjawić nikomu twojego imienia. Jeśli jednak jesteś wrogiem mej szkoły lub Yinzin, zabiję cię, lub zginę próbując. - odpowiedział niebieskooki, głosem poważnym, ale dalekim od groźby. Kensei miał swoje warunki, Kakita natomiast miał swoje. Teraz, póki ich miecze jeszcze "pozostawały w saya" mogło do niczego nie dojść, mogli się jeszcze rozejść i udać, że nic się nie stało. Jednakże, mogło też się okazać, że zamaskowany jest wrogiem Asagi'ego, że reprezentuje Ondori-ryu, może to nawet sam Amatsurama Hiruzen, chociaż to było niewiarygodnie nisko prawdopodobne, ale ta znajomość samurajskiej kultury... Nie było sensu niczego zakładać, gdy opadną maski wszystko stanie się jasne. Pewne było jedno, słów jakie powiedział nie mógł i nie zamierzał cofnąć...
0 x

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.
Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
- Mokoto (walczyła na Murze)
- Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
- Inari (była uczennicą Seinara)
- Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Przystań ukryta między klifami
Kiedy Asagi wytłumaczył, do kogo była skierowana ta rozmowa ze zmarłymi, wszystko okazało się jasne. "Siostra w drodze miecza". Czyli chodziło o kobietę-szermierza, który zrobił na nim na tyle dobre wrażenie, że zaczął tytułować ją równą sobie. Musiało to oznaczać jedno: musiała być osobą niezwykle utalentowaną, by zyskać w oczach szermierza z Yinzin. Ciekawe, czy jego umiejętności wystarczą, żeby ich pojedynek był równie spektakularny. Chociaż, jeśli by tak spojrzeć, w tej walce nie chodziło jako tako o pokazanie który z nich jest górą. Po prostu ten sposób był najbardziej wymowny dla użytkowników mieczy. Słowa mogą zakłamywać. Styl walki nigdy niczego nie ukryje. W trakcie pojedynku człowiek pokazuje, jakim tak naprawdę jest. Ta potyczka miała właśnie odkryć wszystkie karty.
Skinął głową, pokazując że zrozumiał co ma na myśli przez "siostrę miecza". Nie trzeba było więcej. To się mówiło samo przez się.
-Aby nie dawać sobie żadnych przewag, nie będę używać sztuk ninjutsu ani innych pokrewnych z chakrą. Tylko miecz, tylko ja. - Ponownie skinął głową. - Niech wygra lepszy z nas.
Wtedy też Asagi odpowiedział na jego prośbę. Twierdząco. Czyli zgodził się, że tak długo jak nie okaże się wrogiem jego lub jego sztuki, tak długo jego sekret pozostanie u niego zachowany. Uśmiechnął się w duchu. Tak jak się spodziewał, ten człowiek wyznawał honor ponad wszystko. I właśnie dlatego był skłonny mu zaufać. Czy zrobił dobrze? Tego nie wie. Ale na ten moment nie miał powodu, by żałować swojej decyzji. Z ewentualnymi reperkusjami jakoś sobie poradzi.
Na chwlę opuścił głowę, jak gdyby się nad czymś zastanawiając. Następnie wbił bokkena ostrzem w ziemię, tak żeby stał na sztorc, po czym sięgnął rękami do zapięć pancerza. Kilkoma ruchami zdjął skórzany napierśnik, pozostawiając pod spodem tylko swój tradycyjny, ciemny bezrękawnik. Pancerz odłożył na bok, w okolice reszty ekwipunku. Następnie sięgnął obydwoma rękami do kaptura, powoli go ściągając - oczom Asagiego mogły się ukazać ścięte na krótko, biało-popielate włosy, lekko zaczesane do tyłu. Razem z kapturem zdjął też czarny płaszcz - w pojedynku tylko by przeszkadzał z określeniem, czy atak dosięgnął czy nie.
Ostatnim elementem była maska. Sięgnął po nią prawą dłonią, i jednym ruchem zdjął ją i przypiął do pasa.
Oczom Kakity ukazała się nieco wysmagana wiatrem i zmęczona, szara twarz, przykryta również jasnym zarostem. Jej rysy, chociaż widocznie bardziej zarysowane i "męskie", wciąż jednak były podobne - i znajome samurajowi. Ostatnim elementem układanki zaś były oczy, barwy płynnego złota.
Yuki sięgnął po bokkena, łapiąc go w lewą rękę, i wyciągnął go do przodu. Gdyby to był normalny miecz, dodatkowo podważyłby tsubę, żeby pokazać początek miecza - ale jako że to był bokken, to ten gest nie był potrzebny.
-Yuki Natsume. Sengiri no kokyū-ryū.
Skinął głową, pokazując że zrozumiał co ma na myśli przez "siostrę miecza". Nie trzeba było więcej. To się mówiło samo przez się.
-Aby nie dawać sobie żadnych przewag, nie będę używać sztuk ninjutsu ani innych pokrewnych z chakrą. Tylko miecz, tylko ja. - Ponownie skinął głową. - Niech wygra lepszy z nas.
Wtedy też Asagi odpowiedział na jego prośbę. Twierdząco. Czyli zgodził się, że tak długo jak nie okaże się wrogiem jego lub jego sztuki, tak długo jego sekret pozostanie u niego zachowany. Uśmiechnął się w duchu. Tak jak się spodziewał, ten człowiek wyznawał honor ponad wszystko. I właśnie dlatego był skłonny mu zaufać. Czy zrobił dobrze? Tego nie wie. Ale na ten moment nie miał powodu, by żałować swojej decyzji. Z ewentualnymi reperkusjami jakoś sobie poradzi.
Na chwlę opuścił głowę, jak gdyby się nad czymś zastanawiając. Następnie wbił bokkena ostrzem w ziemię, tak żeby stał na sztorc, po czym sięgnął rękami do zapięć pancerza. Kilkoma ruchami zdjął skórzany napierśnik, pozostawiając pod spodem tylko swój tradycyjny, ciemny bezrękawnik. Pancerz odłożył na bok, w okolice reszty ekwipunku. Następnie sięgnął obydwoma rękami do kaptura, powoli go ściągając - oczom Asagiego mogły się ukazać ścięte na krótko, biało-popielate włosy, lekko zaczesane do tyłu. Razem z kapturem zdjął też czarny płaszcz - w pojedynku tylko by przeszkadzał z określeniem, czy atak dosięgnął czy nie.
Ostatnim elementem była maska. Sięgnął po nią prawą dłonią, i jednym ruchem zdjął ją i przypiął do pasa.
Oczom Kakity ukazała się nieco wysmagana wiatrem i zmęczona, szara twarz, przykryta również jasnym zarostem. Jej rysy, chociaż widocznie bardziej zarysowane i "męskie", wciąż jednak były podobne - i znajome samurajowi. Ostatnim elementem układanki zaś były oczy, barwy płynnego złota.
Yuki sięgnął po bokkena, łapiąc go w lewą rękę, i wyciągnął go do przodu. Gdyby to był normalny miecz, dodatkowo podważyłby tsubę, żeby pokazać początek miecza - ale jako że to był bokken, to ten gest nie był potrzebny.
-Yuki Natsume. Sengiri no kokyū-ryū.
0 x
- Kakita Asagi
- Gracz nieobecny
- Posty: 1831
- Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Samuraj (Hatamoto)
- Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
- Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4518
- GG/Discord: 9017321
- Multikonta: Hayabusa Jin
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Przystań ukryta między klifami
Słysząc deklarację szermierza, niebieskooki lekko się skłonił. To miał być pojedynek na zasadach samurajów - tylko miecz, bez ninjutsu. Niebieskooki również zamierzał przestrzegać tych zasad, pokazać tylko siebie i swoje umiejętności. Obaj dali swoje warunki, pozostawało czekać...
Kensei wbił swój miecz w ziemię z ogromną siłą, ale czegóż się spodziewać po kimś, kto władał tak wielkim mieczem? Cóż mógł jednak oznaczać ten gest? Czy przyjmował warunki samuraja, czy może przeciwnie? Niebieskie oczy samuraja śledziły każdy jego ruch, jego oddech również się zmienił. Kakita wyciszał go, synchronizował. Dokładnie tak jak przed walką z władającym kośćmi tajemniczym ninja, wiedział, że wszelkie cięcia należy wykonywać na wydechu, natomiast wdech nie może być szarpany. Wszystko rozbijać się miało o panowanie nad centrum i równowagą. Na razie jednak utrzymywali dystans za duży, by móc nawiązać bezpieczne starcie, Kakita widział już tego skutki w wykonaniu Yasuo - popełnił błąd sięgając po yojimbo, nie docenił przeciwnika i poniósł tego konsekwencje, Asagi nie zamierzał popełniać takiego błędu, ale... pamiętał, że jest to możliwe.
Kiedy Kensei zaczął systematycznie eliminować swoja opancerzenie, niebieskooki bezwiednie podniósł jedną brew. Oto bowiem mieli jednak stoczyć pojedynek, czas zaczął płynąć wolniej, ale on się nie spieszył. Pośpiech w walce był najgorszym doradcą, trzeba było być szybkim, ale nie gwałtownym. Dla Kakity walka już się rozpoczęła chwilę temu, teraz tylko przechodziła przez kolejne etapy zbliżające ich do nieuniknionego...
"Niemożliwe." - rzekł w duszy Kakita i otworzył możliwie szeroko zmrużone oczy. Jeśli te go nie myliły, to właśnie miał przed sobą... zaginionego Cesarza z południowych Wysp. To, było jak błyskawica, szok którego się nie spodziewał i trwający zdecydowanie za długo. Serce zabiło szybciej samurajowi. Oto bowiem... miał spełnić obietnice, którą przed chwilą złożył "siostrze w drodze miecza". Chise, podobnie jak on wybrała drogę obowiązku, jej miecz służył ochronie cywilizowanego świata przed złem atakującym zza Muru. To była kwintesencja drogi, jaką kroczył Kakita - szermierz uczynił ze swych ostrzy narzędzie niszczące zło. Dokładnie taką drogą chciał kroczyć.
Szok nie trwał jednak długo. Wdech i powolny wydech. Niebieskooki zbierał myśli z pierwszego szoku. Cóż bowiem się zmieniało względem tego, że właśnie dowiedział się kim jest jego przeciwnik. Czy fakt, że był to jeden z najsławniejszych shinobi tego świata cokolwiek zmieniało? Tak, Yuki-sama był jednym z tych, z którymi chciał walczyć. Może jeszcze nie dziś, ale tak właśnie zdecydował los, czy też bogowie. Stawili przed nim przeciwnika którego poszukiwał, a może razem się poszukiwali, chcąc zmierzyć się z najlepszymi? Zdecydowanie... nie chciał teraz zawieść tego, z kim miał skrzyżować klingi...
- Uchiha-hime na pewno by chciała, byś to zobaczył, Yuki-sama, a ja będę wierny jej woli. - rzekł po czym podobnie jak Cesarz, niebieskooki wbił swoje drewniane tachi w ziemie, po czym odwiązał sznurowania ciężarków które znajdowały się na jego ramionach, po czym... puścił je z ogromnym hukiem. Podobnie uczynił z "ochraniaczami" goleni które skrywał pod hakama. Pamiętał, że kiedy Uchiha-hime z nim walczyła, pokazała mu pełen potencjał swojego ciała, nie zostawiała niczego na potem. Sam Cesarz rzekł, że również włoży w starcie wszystko, co ma. Kakita byłby niegodny rangi szermierza, gdyby teraz "skrył" coś jeszcze na potem. Uwolniwszy swoje ciało znów poczuł się lekki, wiedział, ze teraz będzie mógł wykrzesać z siebie całą skrywaną moc, chociaż, na krótki czas.
- Przepraszam, że kazałem ci czekać. - rzekł ponownie łapiąc za bokken, po czym ustawiając go w poprzednim miejscu. Już wiedział, co Natsume miał na myśli w Hanamurze, kiedy mówił, że jego styl oparty jest o Iaido - Kakita widział, jak jego pod drewnianą "maską" kryło się prawdziwe ostrze w saya, ale nie uprzedzajmy wydarzeń. Wszak trzeba było dopełnić starożytnego obowiązku.
- Kakita Asagi, Kakita-ha Taka-ryu Battodo. - przedstawił siebie i styl, którym władał...
Kensei wbił swój miecz w ziemię z ogromną siłą, ale czegóż się spodziewać po kimś, kto władał tak wielkim mieczem? Cóż mógł jednak oznaczać ten gest? Czy przyjmował warunki samuraja, czy może przeciwnie? Niebieskie oczy samuraja śledziły każdy jego ruch, jego oddech również się zmienił. Kakita wyciszał go, synchronizował. Dokładnie tak jak przed walką z władającym kośćmi tajemniczym ninja, wiedział, że wszelkie cięcia należy wykonywać na wydechu, natomiast wdech nie może być szarpany. Wszystko rozbijać się miało o panowanie nad centrum i równowagą. Na razie jednak utrzymywali dystans za duży, by móc nawiązać bezpieczne starcie, Kakita widział już tego skutki w wykonaniu Yasuo - popełnił błąd sięgając po yojimbo, nie docenił przeciwnika i poniósł tego konsekwencje, Asagi nie zamierzał popełniać takiego błędu, ale... pamiętał, że jest to możliwe.
Kiedy Kensei zaczął systematycznie eliminować swoja opancerzenie, niebieskooki bezwiednie podniósł jedną brew. Oto bowiem mieli jednak stoczyć pojedynek, czas zaczął płynąć wolniej, ale on się nie spieszył. Pośpiech w walce był najgorszym doradcą, trzeba było być szybkim, ale nie gwałtownym. Dla Kakity walka już się rozpoczęła chwilę temu, teraz tylko przechodziła przez kolejne etapy zbliżające ich do nieuniknionego...
"Niemożliwe." - rzekł w duszy Kakita i otworzył możliwie szeroko zmrużone oczy. Jeśli te go nie myliły, to właśnie miał przed sobą... zaginionego Cesarza z południowych Wysp. To, było jak błyskawica, szok którego się nie spodziewał i trwający zdecydowanie za długo. Serce zabiło szybciej samurajowi. Oto bowiem... miał spełnić obietnice, którą przed chwilą złożył "siostrze w drodze miecza". Chise, podobnie jak on wybrała drogę obowiązku, jej miecz służył ochronie cywilizowanego świata przed złem atakującym zza Muru. To była kwintesencja drogi, jaką kroczył Kakita - szermierz uczynił ze swych ostrzy narzędzie niszczące zło. Dokładnie taką drogą chciał kroczyć.
Szok nie trwał jednak długo. Wdech i powolny wydech. Niebieskooki zbierał myśli z pierwszego szoku. Cóż bowiem się zmieniało względem tego, że właśnie dowiedział się kim jest jego przeciwnik. Czy fakt, że był to jeden z najsławniejszych shinobi tego świata cokolwiek zmieniało? Tak, Yuki-sama był jednym z tych, z którymi chciał walczyć. Może jeszcze nie dziś, ale tak właśnie zdecydował los, czy też bogowie. Stawili przed nim przeciwnika którego poszukiwał, a może razem się poszukiwali, chcąc zmierzyć się z najlepszymi? Zdecydowanie... nie chciał teraz zawieść tego, z kim miał skrzyżować klingi...
- Uchiha-hime na pewno by chciała, byś to zobaczył, Yuki-sama, a ja będę wierny jej woli. - rzekł po czym podobnie jak Cesarz, niebieskooki wbił swoje drewniane tachi w ziemie, po czym odwiązał sznurowania ciężarków które znajdowały się na jego ramionach, po czym... puścił je z ogromnym hukiem. Podobnie uczynił z "ochraniaczami" goleni które skrywał pod hakama. Pamiętał, że kiedy Uchiha-hime z nim walczyła, pokazała mu pełen potencjał swojego ciała, nie zostawiała niczego na potem. Sam Cesarz rzekł, że również włoży w starcie wszystko, co ma. Kakita byłby niegodny rangi szermierza, gdyby teraz "skrył" coś jeszcze na potem. Uwolniwszy swoje ciało znów poczuł się lekki, wiedział, ze teraz będzie mógł wykrzesać z siebie całą skrywaną moc, chociaż, na krótki czas.
- Przepraszam, że kazałem ci czekać. - rzekł ponownie łapiąc za bokken, po czym ustawiając go w poprzednim miejscu. Już wiedział, co Natsume miał na myśli w Hanamurze, kiedy mówił, że jego styl oparty jest o Iaido - Kakita widział, jak jego pod drewnianą "maską" kryło się prawdziwe ostrze w saya, ale nie uprzedzajmy wydarzeń. Wszak trzeba było dopełnić starożytnego obowiązku.
- Kakita Asagi, Kakita-ha Taka-ryu Battodo. - przedstawił siebie i styl, którym władał...
0 x

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.
Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
- Mokoto (walczyła na Murze)
- Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
- Inari (była uczennicą Seinara)
- Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Przystań ukryta między klifami
Cóż, wyglądało na to że ujawnienie się Yukiego zrobiło na Kakicie wrażenie. Domyślał się że tak to się może skończyć, bo raczej mało kto oczekiwał że opancerzonym od stóp do głów facetem z mieczem prawie równie wielkim jak on sam może się okazać byłym możnowładcą jednego z większych krajów znanego świata. A tu jednak proszę - człowiek, z którym przed chwilą samuraj toczył luźną rozmowę, był jednym z tych z którymi faktycznie ten chciał skrzyżować miecze. Nietrudno było zauważyć, że postawa i ton Asagiego znacząco się zmieniły. Zamiast poprzedniego uprzejmego "-san", teraz używał "-sama", jak do człowieka który stałby nad nim w hierarchii.
Cóż, to już się nie aplikowało. Teraz Yuki był znów zwykłym, wędrownym szermierzem. Bez tytułów, bez zbędnych honoryfikatorów, bez rang. Po prostu był sobą.
I to mu bardzo odpowiadało.
Natsume przyglądał się stojącemu przed nim Asagiemu, który w końcu powiedział, kogo może mieć na myśli. Ach. Czyli za równą sobie uznał właśnie Hime - użytkowniczkę Nanaken no Mai, z którą rozmawiali kiedy spotkali się pierwszy raz na trybunach w Hanamurze. Na twarzy Yukiego pokazał się lekki uśmiech, pokazujący że zrozumiał doskonale o co może chodzić samurajowi. Następnie stanął spokojnie, wyprostowany, i przeskanował spojrzeniem proces zdejmowania ciężarków przez Kakitę. Musiał przyznać, że o ile początkowo po prostu pomyślał że to zwykłe ciężarki, to dość szybko musiał cofnąć się z tego założenia, kiedy tylko usłyszał z jakim tąpnięciem te opadły. Dobra, wyglądało na to że samuraj miał więcej niespodzianek niż początkowo podejrzewał. I że będzie musiał się naprawdę mocno skupić, jeśli chce wyjść z tego pojedynku zwycięsko.
-Czyli podejrzewam, że w tym momencie jesteś jeszcze silniejszy i szybszy niż z nimi - stwierdził prosty fakt. - Widzę, że to nie będzie prosty pojedynek.
Spokojnym krokiem podszedł na odległość mniej więcej dziesięciu metrów, po czym nachylił się i sięgnął wolną ręką po leżący obok niego kamień. Wyciągnął go przed siebie, tak żeby samuraj mógł go zobaczyć.
-Podrzucę teraz ten kamień w górę. W momencie kiedy dosięgnie podłoża, możemy uznać pojedynek za rozpoczęty.
Poczekał, aż Kakita potwierdzi.
Po czym podrzucił kamień.
Cóż, to już się nie aplikowało. Teraz Yuki był znów zwykłym, wędrownym szermierzem. Bez tytułów, bez zbędnych honoryfikatorów, bez rang. Po prostu był sobą.
I to mu bardzo odpowiadało.
Natsume przyglądał się stojącemu przed nim Asagiemu, który w końcu powiedział, kogo może mieć na myśli. Ach. Czyli za równą sobie uznał właśnie Hime - użytkowniczkę Nanaken no Mai, z którą rozmawiali kiedy spotkali się pierwszy raz na trybunach w Hanamurze. Na twarzy Yukiego pokazał się lekki uśmiech, pokazujący że zrozumiał doskonale o co może chodzić samurajowi. Następnie stanął spokojnie, wyprostowany, i przeskanował spojrzeniem proces zdejmowania ciężarków przez Kakitę. Musiał przyznać, że o ile początkowo po prostu pomyślał że to zwykłe ciężarki, to dość szybko musiał cofnąć się z tego założenia, kiedy tylko usłyszał z jakim tąpnięciem te opadły. Dobra, wyglądało na to że samuraj miał więcej niespodzianek niż początkowo podejrzewał. I że będzie musiał się naprawdę mocno skupić, jeśli chce wyjść z tego pojedynku zwycięsko.
-Czyli podejrzewam, że w tym momencie jesteś jeszcze silniejszy i szybszy niż z nimi - stwierdził prosty fakt. - Widzę, że to nie będzie prosty pojedynek.
Spokojnym krokiem podszedł na odległość mniej więcej dziesięciu metrów, po czym nachylił się i sięgnął wolną ręką po leżący obok niego kamień. Wyciągnął go przed siebie, tak żeby samuraj mógł go zobaczyć.
-Podrzucę teraz ten kamień w górę. W momencie kiedy dosięgnie podłoża, możemy uznać pojedynek za rozpoczęty.
Poczekał, aż Kakita potwierdzi.
Po czym podrzucił kamień.
0 x
- Jun'ichi
- Martwa postać
- Posty: 1906
- Rejestracja: 31 maja 2018, o 12:41
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Przeciętnego wzrostu i wagi chłopiec, którego pokryte bliznami ciało skryte jest pod prostą, dwukolorową szatą. Twarz jako szczególnie szpetna jest całkowicie zakryta maską.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 429#p86350
- Multikonta: -
- Lokalizacja: Warszawa
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości