Rika ewidentnie chciała o coś zapytać, gdy ten przyszedł z nowiuśką butelką winiarza. Powstrzymała się w ostatniej chwili i zapowiedziała wyjście. -W drogę! – powiedziała radośnie i otworzyła drzwi. Wyszła przodem. Panienka Matsubari czuła się prawdziwą, lokalną patriotką. Strasznie się cieszyła, że może być teraz ambasadorką Ryuzaku i oprowadzić po swoich okolicach, a kogoś to naprawdę ciekawiło. O tak, mała profesor Rika. -Hej ho, hej ho! Po mieście by się szło! – krzyczała radośnie, wymachując łapkami do przodu i do tyłu. Zauważyła, że jest samotna w swoich okrzykach wobec idącego obok niej Yoshimitsu. -Yoshimitsu..? Dlaczego nie śpiewasz? Hej ho, hej ho!.. -O, spójrz tylko. Tu jest nasz szpital. W Ryuzaku mamy medycynę na bardzo wysokim poziomie. Szpitale nie są fajne, ale jak masz do jakiegoś trafić, to polecam ten! Kilka lat temu pomagałam go odbudowywać! Po tym jak… - troszeczkę zwątpiła, czy mówić dalej. – niechcący wysadziłam go w powietrze. -O, a teraz wchodzimy na teren targowiska. Jeśli potrzebujesz kupić coś trudnodostępnego, to szukaj tutaj. W RYUZAKU mamy handlarzy z całego świata i docierają do nas rozmaite produkty. Ja mam np. olejek do ciała o zapachu słodkiego kokosu. Chcesz powąchać, Yoshimitsu? Szli dalej, Rika pozdrowiła kilku sprzedawców, którzy uśmiechali się do niej tym uśmiechem, którego tak bardzo brakowało jej przed kilkudziesięcioma minutami. -Hej ho, hej ho! Po mieście by się szło! Szli przez polną drogę na obrzeżach miasta, kierując się do kolejnego punktu ich turystycznej wycieczki. Rika zatrzymała się i założyła ręce na boki z dłońmi ułożonymi palcami do dołu. -Słyszałeś to co ja? – zapytała czujnie, rozglądając się uważnie na lewo i prawo. Złożyła pieczęć barana. Uszu Kaguyi dobiegł dźwięk piosenki, którą zdążył już dobrze poznać. -Hej ho, hej ho! Po mieście by się szło! – tym razem usłyszał, znajomy głos w duecie z małą Riką. Chwila moment, to był jego głos!! Rika położyła się na trawie nieopodal ścieżki i jęła turlać się ze śmiechu. HIHIHIHIHI! – Potrzebowała odrobinki czasu by powstrzymać śmiech. -Yoshimitsuuu..? Może tutaj pokażesz o co chodzi z tymi kośćmi?
Pokaz Yoshimitsu nie przypominał cyrkowych. Brakowało w nim szczególnej efektowności, magicznych póz i głupich min. Przestała się chichrać i patrzyła na dwie chyba-kości, które wybiły się z jego głowy. Przypominały rogi. Ale nie takie poroża jelenia, tylko bardziej rogi diabła. No pięknie, diabełek i aniołek. Obserwowała to z dłonią przyłożoną do ust, jakby w obawie, czy wszystko idzie zgodnie z planem jej nowego kolegi. Po chwili rogi schowały się. Koniec przedstawienia. -Nic ci nie jest, Yoshimitsu? To były kości, tak? – zapytała, chcąc mieć pewność, czy aby dobrze zrozumiała o co chodzi. -Hmm, ja też jestem trochę Kaguya. – powiedziała i wyciągnęła prawą dłoń przed siebie, by następnie strzelać palcami w Yoshiego. Wtedy wrócił temat szpitala. Siedziała na trawie tuż przy ziemistej ścieżce. -To było dawno i nieprawda, Yoshimitsu. – spuściła głowę i jęła rysować na ziemi losowe szlaczki znalezionym w okolicy patyczkiem. – Ah. Wstała, podeszła do niego, złapała za rękę. -Chodź. – powiedziała i poszli dalej. Raptem 200 metrów stąd znajdowało się doprawdy przepiękne miejsce.
Krótki wygląd: Niska, w miarę szczupła dziewczyna o bladej cerze i ciemnych, krótkich włosach do ramion. Ubrana w lekkie, bure kimono oraz narzuconą na nie kamizelkę. Na głowie nosi słomkowy kapelusz, a w ustach niemal zawsze ma fajkę.
- Piękny dzisiaj ten dzień, nie ma co... - powiedziała Kimiko, zaraz po wyjściu ze sklepu. Na sobie jak zawsze miała swoje ubrania ninja, które cały czas nosiła. Nie wiedziała, czy dzisiaj przydadzą się do codziennego spaceru, który jak zawsze przeprowadzała w swoich starych ciuchach. Poprawiła tylko swoje zakolanówki, które ponownie spadły jej nieco z kolana i powędrowała w stronę miasta, które żyło codziennością. Gdzieś w tle słychać krzyki nieznanych ludzi, zza winkla słychać krzyczącego na swoich tragarzy kupca a gdzieś, w tle przygrywa temu piękna muzyka składająca się z dźwięków zatłoczonych ulic i śpiewu ptaków. Dziewczyna po swoim krótkim spacerze ze sklepu usłyszała dziwne hałasy i trzask pękającego drewna, nic dziwnego w tym mieście, jednak zaskoczył ją fakt, że z budynku, który wgląda jak gościniec spadł dziwny, ciemny obiekt, który zniknął gdzieś w ciemnej uliczce. Podeszła bliżej, aby zbadać tą, jakby nie patrzeć, ciekawą sytuację. Przepchnęła się przez kilku gapiów, którzy spoglądali w stronę dziwnej, ciemnej uliczki, których jest pełno w tym mieście. Tam zobaczyła dziwnego, młodego mężczyznę, który wychodzi właśnie z beczki - sytuacja naprawdę dziwna, nawet jak na to miasto. Wyglądał nieciekawie, a jego sposób chodzenia nie wydawał się normalny. Owy chłopak przykuł uwagę dziewczynie, która poprawiając plecak na swoich plecach zaczęła powoli iść w jego kierunku. - Hej, coś się stało? Czy z tą nogą wszystko w porządku? - zapytała Kimiko wiedząc, że coś jest nie tak - Jeżeli boli, to mogę pomóc, jestem medykiem - dodała, powoli krocząc w jego kierunku. Chłopak nie wyglądał na takiego, który skupiałby się na jego nodze, raczej na osobę, która chcę uciec z tego zbiorowiska - może warto za nim pójść?
Krótki wygląd: Niska, w miarę szczupła dziewczyna o bladej cerze i ciemnych, krótkich włosach do ramion. Ubrana w lekkie, bure kimono oraz narzuconą na nie kamizelkę. Na głowie nosi słomkowy kapelusz, a w ustach niemal zawsze ma fajkę.
Kimiko została sama, wiedziała bowiem, że nikt z gapiów nie ruszy w stronę tej dziwnej uliczki. Straż nie przybywała, w sumie nic dziwnego, ponieważ ochrona obywateli w tym mieście nie zawsze działa. Oboje zniknęli gdzieś w uliczce, która wędrowała w dół, przy okazji mijając kilka domostw, nieco bardziej bogatej części miasta. Dziewczyna nie znała tej okolicy, nie wiedziała nawet dokąd idzie. Chciała tylko ślepo pomóc osobie, która z jakiegoś powodu spadła z dachu i nic sobie nie zrobiła z bólu, który towarzyszy tej dziwnej postaci. Wyciągnął on kunaia i skierował go w stronę różowowłosej. Ta podniosła tylko ręce do góry pokazując nieświadomie, że nie jest uzbrojona i raczej nie ma złych zamiarów. Cóż, z jej uda wystawała co prawda pochwa na kunaia, który zresztą siedział w grzecznie czekając na użycie, jednak ta spokojnie wysłuchała słów chłopaka i nieco zdziwiła się, jego zdenerwowaniem. - Przepraszam, nie chciałam Cię przestraszyć ale... Jakiego Shiranu? Jakiego "fanta" masz do niego? Dlaczego spadłeś z tego dachu, goni Cię ktoś? - zapytała Kimiko, wręcz zbyt spokojnym głosem. Wiedziała bowiem, że zdenerwowanie i ukazywanie strachu pogorszy tylko sytuację i ciekawska dziewczyna nie dowie się tego, co tu właśnie zaszło. Po zadaniu swoich pytań, dziewczyna nadal stała z rękami w górze, jednak wiedziała o tym, że zachowanie chłopaka może spowodować jakąś nagłą, nieciekawą sytuację, na którą mentalnie była gotowa, jej kunai zresztą również.
Krótki wygląd: Niska, w miarę szczupła dziewczyna o bladej cerze i ciemnych, krótkich włosach do ramion. Ubrana w lekkie, bure kimono oraz narzuconą na nie kamizelkę. Na głowie nosi słomkowy kapelusz, a w ustach niemal zawsze ma fajkę.
Wszędzie krzyki, piski, ktoś woła o pomoc, a mężczyzna przed dziewczyną nie wie co robi - stoi ranny i jest wyraźnie zszokowany całą sytuacją. Dodatkowo nie pomaga fakt tego, że chłopakowi gdzieś się spieszy. Kimiko nie wiedziała co w takiej sytuacji zrobić. Zdecydowanie cała sytuacja, która dzieje się wokół niej nie należała do najbardziej normalnych. Tego faceta ktoś ściga, kiedy ten ucieka, ledwo co żywy. Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami na jego słowa i powiedziała: - Nie no... Dobra, pomogę, jeśli mogę jeszcze na tym jakoś zarobić - uśmiechnęła się i podeszła do rannego, pomagając mu przy okazji w stawianiu kroków. Przy okazji, różowowłosa uważać musiała na jego złamaną nogę, czy coś co przypomina rękę ponieważ ucieczka w takim stanie jest naprawdę ryzykowna. Dziewczyna pomyślała jednak, że temu jednak gdzieś się spieszy i warto jednak odejść przynajmniej kawałek i mu pomóc, niż robić to w dziwnym, zaciemnionym miejscu.
Krótki wygląd: Niska, w miarę szczupła dziewczyna o bladej cerze i ciemnych, krótkich włosach do ramion. Ubrana w lekkie, bure kimono oraz narzuconą na nie kamizelkę. Na głowie nosi słomkowy kapelusz, a w ustach niemal zawsze ma fajkę.
- Kimiko, jestem Kimiko - odpowiedziała krótko na słowa chłopaka. Ten schował na szczęście swojego kunaia, co pozwoliło choć trochę odetchnąć młodej kunoichi. Ta jednak skupiła się na jednoczesnej ucieczce, jak i ocenienie stanu chłopaka. Miał jakby zwichniętą nogę, jednak jego ręka była w stanie ciężkim i jej stan mógł w każdej chwili się pogorszyć. Uciekająca para doszła do dziwnego miejsca i czuła, że niebezpieczeństwo jest blisko. -Musimy się ukryć i to szybko! - krzyknęła dziewczyna. Trzeba było wymyślić szybką drogę ucieczki, przez co nie było czasu na myślenie. Obok pary stały dość gęste krzaczory, które służyłyby za całkiem niezłą kryjówkę, ta jednak nie mogłaby działać, bo ewidentnie jest to krzak na poboczu jakiejś pobocznej drogi. Chociaż w obecnej sytuacji dziewczyna praktycznie nie myślała i szybko i ostrożnie wrzuciła tam swojego nowego znajomego, po czym sama wskoczyła do krzaka, przy okazji przytrzymując młodemu mężczyźnie usta, aby ten nie wydał czasami z siebie dźwięku. W tym momencie dziewczyna stworzyła również swojego klona, za pomocą "Bunshin no Jutsu" i wysłała go za alejkę, aby zmylić choć trochę przeciwnika i udawać, że ucieka przed strażą.
Krótki wygląd: Niska, w miarę szczupła dziewczyna o bladej cerze i ciemnych, krótkich włosach do ramion. Ubrana w lekkie, bure kimono oraz narzuconą na nie kamizelkę. Na głowie nosi słomkowy kapelusz, a w ustach niemal zawsze ma fajkę.
Udało się, młoda para uciekła w krzaki a gonitwa chociaż na chwilę zniknęła za zakrętem. Młody chłopak zaczął coraz głośniej jęczeć z bólu, a jego obrażenia nie polepszały się. Kimiko zależało na czasie, więc musiała wymyślić coś, co pozwoli na szybkie uleczenie urazów wewnętrznych i usztywnienia ręki chłopakowi. Najpierw stwierdziła, że najszybciej będzie zająć się jego obrażeniom wewnętrznych i zewnętrznych. Nie miała czasu na konwencjonalne metody leczniczej kunoichi, dlatego głęboko westchnęła, podwinęła rękach swojej yukaty i podsunęła ramię chłopakowi. Ugryź mnie w rękę... Tylko lekko - powiedziała Kimiko, patrząc się trochę w inną stronę i ukazując przy okazji swoje ugryzienia na szyi, czyli miejsce, które przeznaczone było tylko dla zaufanych ludzi. Po ugryzieniu dziewczyny, młody Dobu powinien zacząć leczyć się czakrą różowowłosej, regenerując swoje tkanki i mniejsze uszkodzenia wewnątrz i na zewnątrz ciała. Po przekazaniu swojej energii leczniczej, dziewczyna szybko spróbowała znaleźć coś, co pozwoli jej na usztywnienie ręki chłopaka po czym zawinęła ją bandażem, który trzymała w swoim plecaku. Jeżeli nie mogła znaleźć jakiejkolwiek rzeczy, musiała wykonać od razu krok 3 - dalsza ucieczka w bardziej bezpieczne miejsce, niżeli krzaki, ponieważ prędzej czy później, tamci goście zorientują się, że gonią tylko klona.
Krótki wygląd: Niska, w miarę szczupła dziewczyna o bladej cerze i ciemnych, krótkich włosach do ramion. Ubrana w lekkie, bure kimono oraz narzuconą na nie kamizelkę. Na głowie nosi słomkowy kapelusz, a w ustach niemal zawsze ma fajkę.