"Park" w centrum osady
- Tsukune
- Posty: 2773
- Rejestracja: 24 maja 2015, o 23:14
- Wiek postaci: 30
- Krótki wygląd: Czarne lub szarawe włosy, brudnoczerwony kolor oczu. "Szeroki" uśmiech. Wystające dwa kiełki. Na szyi materiałowa opaska z krzyżem i trumną. Zabandażowane lewe przedramię, pod którym znajduje się tatuaż 2 głowego węża
- Widoczny ekwipunek: Futerał na plecach, wachlarz w pokrowcu przyczepiony do paska, rękawica łańcuchowa na lewej ręce, dziwna rękawica na prawej ręce, pasek z biczem, laska
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=803&p=4864#p4864
Re: "Park" w centrum osady
Wysłuchałem spokojnie słów dziewczyny. Czyli wracała ze szpitala co. Odwiedzała przyjaciółkę. Dość wylewna jakby nie patrzeć. Mówi to ktoś kto bardzo dużo gada. No tak zapomniałem że nawet w narracji moje alter ego musi się wtrącić. No co ja z nim poradzę. Ale wracając.
-Dobrze wiedzieć że twojej przyjaciółce się polepszyło. Przeważnie przy komponowaniu nie używam skrzypiec aby nikomu w najbliższym otoczeniu nie przeszkadzać. Poza tym nie muszę tego robić ponieważ w głowie mam zapisane wszystkie instrumenty mówiąc to pazurem rękawicy dotknąłem lekko swojej skroni. Do tej rękawicy łańcuchowej też się tak przyzwyczaiłem że uważam ją za własną rękę. Co ja na to mogę poradzić? Nic.
-Mi mało co przeszkadza. Gdyby miało mi to przeszkadzać powiedziałbym o tym. Poza tym jeżeli dzięki melodii mogłaś sobie potańczyć to się cieszę. Jak chcesz mogę zagrać coś jeszcze. Może nawet coś z dzieciństwa? odpowiedziałem na pytanie czy jej tańczenie mi przeszkadza. Czy tak było? Nie tańczyła po mnie więc nie przeszkadzało mi to. Skoro sprawia jej to radość to powinno mi to przeszkadzać? Poza tym skoro po części za jej radość jest odpowiedzialna moja muzyka to nic tylko się lekko cieszyć. Następnie zaproponowałem że mógłbym coś jeszcze zagrać. Tylko co by takiego zagrać? Najwyżej nad tym pomyśli się później.
-Ano. Dostałem tego małego skubańca na jednej z misji jako taki dodatek. Podgryzał mi nogawkę. Jego powiedzmy właściciel stwierdził że może mi go dać bo ma ich sporo a sam pewnie by go zjadł. Sądząc po jego łakomstwie nie zdziwiłoby mnie gdyby to była prawda. stwierdziłem z lekkim rozbawieniem. Nie pozostało mi nic innego jak oczekiwać ewentualnych reakcji jak i wypowiedzi dziewczyny. Co dalej się wydarzy? Trudno było stwierdzić. Jednak co by nie było nie warto się nad tym zbytnio zamartwiać prawda?
-Dobrze wiedzieć że twojej przyjaciółce się polepszyło. Przeważnie przy komponowaniu nie używam skrzypiec aby nikomu w najbliższym otoczeniu nie przeszkadzać. Poza tym nie muszę tego robić ponieważ w głowie mam zapisane wszystkie instrumenty mówiąc to pazurem rękawicy dotknąłem lekko swojej skroni. Do tej rękawicy łańcuchowej też się tak przyzwyczaiłem że uważam ją za własną rękę. Co ja na to mogę poradzić? Nic.
-Mi mało co przeszkadza. Gdyby miało mi to przeszkadzać powiedziałbym o tym. Poza tym jeżeli dzięki melodii mogłaś sobie potańczyć to się cieszę. Jak chcesz mogę zagrać coś jeszcze. Może nawet coś z dzieciństwa? odpowiedziałem na pytanie czy jej tańczenie mi przeszkadza. Czy tak było? Nie tańczyła po mnie więc nie przeszkadzało mi to. Skoro sprawia jej to radość to powinno mi to przeszkadzać? Poza tym skoro po części za jej radość jest odpowiedzialna moja muzyka to nic tylko się lekko cieszyć. Następnie zaproponowałem że mógłbym coś jeszcze zagrać. Tylko co by takiego zagrać? Najwyżej nad tym pomyśli się później.
-Ano. Dostałem tego małego skubańca na jednej z misji jako taki dodatek. Podgryzał mi nogawkę. Jego powiedzmy właściciel stwierdził że może mi go dać bo ma ich sporo a sam pewnie by go zjadł. Sądząc po jego łakomstwie nie zdziwiłoby mnie gdyby to była prawda. stwierdziłem z lekkim rozbawieniem. Nie pozostało mi nic innego jak oczekiwać ewentualnych reakcji jak i wypowiedzi dziewczyny. Co dalej się wydarzy? Trudno było stwierdzić. Jednak co by nie było nie warto się nad tym zbytnio zamartwiać prawda?
0 x
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: "Park" w centrum osady
Ciekawe jak to jest „mieć w głowie zapisane wszystkie instrumenty”? A może raczej co to znaczy. Czy jest to kontrola nad poszczególnymi dźwiękami, czy raczej wolna amerykanka nieokiełznanych myśli? Jeśli to drugie, to ja dziękuję za taką perkusję wewnątrz mojego umysłu!
To co mówił nie pozostawiało wątpliwości, że muzykowaniem zajmuje się nie od dziś. Właściwie można było to powiedzieć już wcześniej, ale teraz stwierdzenie to rozciąga się też na inne instrumenty.
Jej rozmówca okazał się też… tolerancyjny? To chyba nie jest szczególnie fortunne słowo. Spróbowałby tylko powiedzieć, że mu przeszkadzam! Rika nie lubi, gdy ktoś ją lekceważy. Skrzypek mógł tego nie wiedzieć, ale udzielił jedynej prawidłowej odpowiedzi.
Propozycja wspólnego odegrania jeszcze jednego utworu, choć zaaprobowana przez obojga, przepadła gdzieś podczas ich rozmowy. Muzyk nie był chyba dość konkretny, by wygrać rywalizację ze swym zwierzakiem. Mówił zatem o pandzie i o tym, w jakich okolicznościach ją zdobył. Rika zaś słuchała z pewną zazdrością, że to nie jej się trafił taki wspaniały prezent. Bóg jej świadkiem, że oddałaby za niego wszystkie zarobione pieniądze!
Kucnęła więc przy misiu, chcąc mieć na niego lepszy widok. Był taki… puszysty. I pocieszny. Zastanawiała się, jak może mieć na imię, ale nie chciała o to pytać. Zaraz przypomniał jej się Kari. Gniady rumak ze straży miejskiej. Czy jeszcze kiedykolwiek będzie miała okazję się nim przejechać? Panda natomiast chyba jest trochę bliższa człowiekowi. Nie służy do transportu. Właściwie do niczego nie służy. Ale jednak fajnie byłoby ją mieć. Pobawiła się trochę, licząc chyba, że sprawi to jakąś satysfakcję i muzykowi. Właściciele zwierząt są przecież tak wyczuleni na punkcie swoich pociech. Pochwały i obelgi kierowane pod ich adresem kierują jak wymierzone w samych siebie. Tak samo jest z zachowaniami w stosunku do nich.
Z biegiem wydarzeń Rika zastygła i zimno dało o sobie znać. Być może mogła już odebrać zamówiony przezeń płaszcz? Ten założony na sobie bardzo lubiła, pasował do niej. Szkoda tylko, że nie pasował do tak niskich temperatur. Właściwie już miała wstać, kiedy jej drobne ciało i większą część pandy pokrył cień. Czarny kontur postaci z kapeluszem na głowie. Dokładnie takim samym, jak u człowieka, który obserwował ich z okolic oczka wodnego.
To co mówił nie pozostawiało wątpliwości, że muzykowaniem zajmuje się nie od dziś. Właściwie można było to powiedzieć już wcześniej, ale teraz stwierdzenie to rozciąga się też na inne instrumenty.
Jej rozmówca okazał się też… tolerancyjny? To chyba nie jest szczególnie fortunne słowo. Spróbowałby tylko powiedzieć, że mu przeszkadzam! Rika nie lubi, gdy ktoś ją lekceważy. Skrzypek mógł tego nie wiedzieć, ale udzielił jedynej prawidłowej odpowiedzi.
Propozycja wspólnego odegrania jeszcze jednego utworu, choć zaaprobowana przez obojga, przepadła gdzieś podczas ich rozmowy. Muzyk nie był chyba dość konkretny, by wygrać rywalizację ze swym zwierzakiem. Mówił zatem o pandzie i o tym, w jakich okolicznościach ją zdobył. Rika zaś słuchała z pewną zazdrością, że to nie jej się trafił taki wspaniały prezent. Bóg jej świadkiem, że oddałaby za niego wszystkie zarobione pieniądze!
Kucnęła więc przy misiu, chcąc mieć na niego lepszy widok. Był taki… puszysty. I pocieszny. Zastanawiała się, jak może mieć na imię, ale nie chciała o to pytać. Zaraz przypomniał jej się Kari. Gniady rumak ze straży miejskiej. Czy jeszcze kiedykolwiek będzie miała okazję się nim przejechać? Panda natomiast chyba jest trochę bliższa człowiekowi. Nie służy do transportu. Właściwie do niczego nie służy. Ale jednak fajnie byłoby ją mieć. Pobawiła się trochę, licząc chyba, że sprawi to jakąś satysfakcję i muzykowi. Właściciele zwierząt są przecież tak wyczuleni na punkcie swoich pociech. Pochwały i obelgi kierowane pod ich adresem kierują jak wymierzone w samych siebie. Tak samo jest z zachowaniami w stosunku do nich.
Z biegiem wydarzeń Rika zastygła i zimno dało o sobie znać. Być może mogła już odebrać zamówiony przezeń płaszcz? Ten założony na sobie bardzo lubiła, pasował do niej. Szkoda tylko, że nie pasował do tak niskich temperatur. Właściwie już miała wstać, kiedy jej drobne ciało i większą część pandy pokrył cień. Czarny kontur postaci z kapeluszem na głowie. Dokładnie takim samym, jak u człowieka, który obserwował ich z okolic oczka wodnego.
0 x
- Tsukune
- Posty: 2773
- Rejestracja: 24 maja 2015, o 23:14
- Wiek postaci: 30
- Krótki wygląd: Czarne lub szarawe włosy, brudnoczerwony kolor oczu. "Szeroki" uśmiech. Wystające dwa kiełki. Na szyi materiałowa opaska z krzyżem i trumną. Zabandażowane lewe przedramię, pod którym znajduje się tatuaż 2 głowego węża
- Widoczny ekwipunek: Futerał na plecach, wachlarz w pokrowcu przyczepiony do paska, rękawica łańcuchowa na lewej ręce, dziwna rękawica na prawej ręce, pasek z biczem, laska
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=803&p=4864#p4864
Re: "Park" w centrum osady
Dziewczyna postanowiła nie wiele mówić. Tylko pobawić się z moją pandą. Mi to tam zbytnio nie przeszkadzało. Jak chce się pobawić niech to robi w końcu raczej nic złego się nie stanie czyż nie? Gdy tak dziewczyna zajmowała się moim zwierzakiem ja spokojnie schowałem zeszyt jak i skrzypce do futerału zamykając go spokojnie. Jedną melodię stworzyłem. Podczas jej tworzenia wpadłem na kolejną tylko bardziej smutną ale równie piękną co ta. Będzie trzeba znaleźć o wiele ciekawsze miejsce aby to skomponować. Chociaż raczej powinienem powiedzieć to napisania tego na papierze mimo iż tego nie musiałem robić ale wolałem sobie to po prostu zapisać aby mieć czarno na białym że ja to stworzyłem. W końcu ktoś mógłby kiedyś moją melodię zagrać komuś i się pod to podpisać skoro nie zostało to zapisane prawda? Ludzie bywają różni i nieobliczalni jak pogoda.
-Mogę wiedzieć po co pan tutaj przyszedł? zapytałem spokojnie opierając sobie teraz obie ręce na lasce jaką miałem obok. Czyżbym miał coś z nogą że potrzebuję laski? Cóż każdy może mieć swoje domysły. Spokojnie przyglądałem się tajemniczemu mężczyźnie tak samo jak byłem ostrożny wobec wydawałoby się niewinnej dziewczynce.
-Mogę wiedzieć po co pan tutaj przyszedł? zapytałem spokojnie opierając sobie teraz obie ręce na lasce jaką miałem obok. Czyżbym miał coś z nogą że potrzebuję laski? Cóż każdy może mieć swoje domysły. Spokojnie przyglądałem się tajemniczemu mężczyźnie tak samo jak byłem ostrożny wobec wydawałoby się niewinnej dziewczynce.
0 x
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: "Park" w centrum osady
-Widzisz, młody człowieku. Na tamtej ławce, o tam, może ją widzisz – wskazał ręką ledwie widoczny punkt – spędzam ostatnio swoje najpiękniejsze chwile. Przychodzę tu codziennie, pomimo mrozu i siedzę. Czasem godzin pięć, czasem sześć. – przybysz ma ciekawą manierę silnego akcentowania każdego słowa, zazwyczaj przeciągania go na końcu.
-Być może myślicie – zwrócił się teraz też do dziewczyny, która w międzyczasie wstała i odwróciła się do niego przodem – być może myślicie, że stało się tam coś złego! Że przeżywam tam swą gehennę. Zmarł mi na rękach pies albo odeszła kobieta i wracam tam, by o nich pamiętać – prychnął – Nic z tych rzeczy. Powtarzam. Nic z tych rzeczy! Przypomina mi o najwspanialszych chwilach mego życia! – i tu wyraźnie się rozmarzył, spoglądając w niebo.
-Pierwsza randka, pierwszy pocałunek, pierwszy… oh, nie powinienem – spojrzał na Rikę i machnął ręką – wszystko z ukochaną, jedną i tą samą. Na tamtej ławce.
-Teraz wyjechała na wyspy. Potrzebuje jakichś specjalistycznych zabiegów, aby dalej chodzić, a tam jest ktoś, kto się tym zajmuje. To nasze pierwsze rozstanie od 44 lat… Wiec wracam tu i siedzę. Myślę i żyję życiami przechodniów... niedługo wróci i znowu będzie cudownie.
Zarówno Rika i Tsukune zaczęli wątpić, że jego opowieść do czegokolwiek prowadzi. Spojrzeli się na siebie. Nikt jednak nie przerwał. Starzec ciągnął dalej, a każde jego zdanie przeciągał przez kolejną minutę.
-Przed tygodniem żyłem życiem pewnej małej dziewczynki. Szła jak żywy trup, kompletnie ignorując moją obecność. Długo się później zastanawiałem, kim była, co się stało i tak dalej. Ludzie zaczęli mówić, a ja dowiadywałem się więcej. Gdy więc dziś przeszłaś obok mnie – pierwszy raz kierował się bezpośrednio do małej – nie mogłem przegapić okazji na zaspokojenie mojej ciekawości! Bo mam rację, tak, to byłaś ty?
Nieoczekiwany obrót spraw zaskoczył chyba wszystkich. Czy za tym wścibskim człowiekiem kryło się coś więcej?
-Tak… chyba. Znaczy tak. To musiałam być ja.- była mocno skołowana każdą sekundą w obecności tego człowieka. Mimo to nie chciała sprawiać mu przykrości i mówić, by sobie poszedł.
-Tak myślałem – rzucił tryumfalnie – mam nadzieję, że już wszystko dobrze – doda z szelmowskim uśmieszkiem. Nie czekał na odpowiedź.
-Spotkanie was, było ratunkiem na nudę tego dnia. Nie chciałbyś, młody człowieku, wyjąć jeszcze raz swych skrzypiec i zagrać czegoś jeszcze raz? Masz wielki talent i byłbym rad, gdyby tak się stało. Odejdę pomału. Nie chcę zabierać wam więcej czasu. I tak wiem, że co was może interesować, co ma do powiedzenia taka stara pierdoła, jak ja – ostatnie słowa wypowiedział już odwrócony tyłem, gdy wracał w okolice oczka. Jeśli dzisiejsi partnerzy nie zechcą wystąpić jeszcze raz, pewnie wróci na swoją ławeczkę.
Gdyby Tsukune spojrzał na nią wymownie, obwiniając za tę stratę czasu, pewnie wzruszyłaby tylko ramionami. Teraz jednak to jej oczy wbijają się w niego. To od jego inicjatywy zależy, czy spełnią jego prośbę.
-Być może myślicie – zwrócił się teraz też do dziewczyny, która w międzyczasie wstała i odwróciła się do niego przodem – być może myślicie, że stało się tam coś złego! Że przeżywam tam swą gehennę. Zmarł mi na rękach pies albo odeszła kobieta i wracam tam, by o nich pamiętać – prychnął – Nic z tych rzeczy. Powtarzam. Nic z tych rzeczy! Przypomina mi o najwspanialszych chwilach mego życia! – i tu wyraźnie się rozmarzył, spoglądając w niebo.
-Pierwsza randka, pierwszy pocałunek, pierwszy… oh, nie powinienem – spojrzał na Rikę i machnął ręką – wszystko z ukochaną, jedną i tą samą. Na tamtej ławce.
-Teraz wyjechała na wyspy. Potrzebuje jakichś specjalistycznych zabiegów, aby dalej chodzić, a tam jest ktoś, kto się tym zajmuje. To nasze pierwsze rozstanie od 44 lat… Wiec wracam tu i siedzę. Myślę i żyję życiami przechodniów... niedługo wróci i znowu będzie cudownie.
Zarówno Rika i Tsukune zaczęli wątpić, że jego opowieść do czegokolwiek prowadzi. Spojrzeli się na siebie. Nikt jednak nie przerwał. Starzec ciągnął dalej, a każde jego zdanie przeciągał przez kolejną minutę.
-Przed tygodniem żyłem życiem pewnej małej dziewczynki. Szła jak żywy trup, kompletnie ignorując moją obecność. Długo się później zastanawiałem, kim była, co się stało i tak dalej. Ludzie zaczęli mówić, a ja dowiadywałem się więcej. Gdy więc dziś przeszłaś obok mnie – pierwszy raz kierował się bezpośrednio do małej – nie mogłem przegapić okazji na zaspokojenie mojej ciekawości! Bo mam rację, tak, to byłaś ty?
Nieoczekiwany obrót spraw zaskoczył chyba wszystkich. Czy za tym wścibskim człowiekiem kryło się coś więcej?
-Tak… chyba. Znaczy tak. To musiałam być ja.- była mocno skołowana każdą sekundą w obecności tego człowieka. Mimo to nie chciała sprawiać mu przykrości i mówić, by sobie poszedł.
-Tak myślałem – rzucił tryumfalnie – mam nadzieję, że już wszystko dobrze – doda z szelmowskim uśmieszkiem. Nie czekał na odpowiedź.
-Spotkanie was, było ratunkiem na nudę tego dnia. Nie chciałbyś, młody człowieku, wyjąć jeszcze raz swych skrzypiec i zagrać czegoś jeszcze raz? Masz wielki talent i byłbym rad, gdyby tak się stało. Odejdę pomału. Nie chcę zabierać wam więcej czasu. I tak wiem, że co was może interesować, co ma do powiedzenia taka stara pierdoła, jak ja – ostatnie słowa wypowiedział już odwrócony tyłem, gdy wracał w okolice oczka. Jeśli dzisiejsi partnerzy nie zechcą wystąpić jeszcze raz, pewnie wróci na swoją ławeczkę.
Gdyby Tsukune spojrzał na nią wymownie, obwiniając za tę stratę czasu, pewnie wzruszyłaby tylko ramionami. Teraz jednak to jej oczy wbijają się w niego. To od jego inicjatywy zależy, czy spełnią jego prośbę.
0 x
- Tsukune
- Posty: 2773
- Rejestracja: 24 maja 2015, o 23:14
- Wiek postaci: 30
- Krótki wygląd: Czarne lub szarawe włosy, brudnoczerwony kolor oczu. "Szeroki" uśmiech. Wystające dwa kiełki. Na szyi materiałowa opaska z krzyżem i trumną. Zabandażowane lewe przedramię, pod którym znajduje się tatuaż 2 głowego węża
- Widoczny ekwipunek: Futerał na plecach, wachlarz w pokrowcu przyczepiony do paska, rękawica łańcuchowa na lewej ręce, dziwna rękawica na prawej ręce, pasek z biczem, laska
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=803&p=4864#p4864
Re: "Park" w centrum osady
Słuchałem ze spokojem słów starszego mężczyzny. Czy mu ufałem? Oczywiście że nie. Czy byłem przy nim swobodny? Tak lecz gotowy do ewentualnej obrony i delikatnego ogłuszenia w ostateczności. Gdy zaczął mówić o tym co spotkało go na tamtej ławce na przerwane zdanie tylko uśmiechnąłem się wrednie pokazując swoje ząbki. Blizny tylko mogły spowodować iż mój uśmiech stał się bardziej niebezpieczny i drapieżny
-No no kto by się spodziewał. Czyżby tak zwana "głupota młodzieńcza"? zapytałem uśmiechając się pokrętnie ale jednak z mojej wypowiedzi mógł też zrozumieć że wystarczy mi tylko skinienie głowy na potwierdzenie bądź zaprzeczenie. Dalsze słowa były dosyć interesujące. Zachowanie jak trup? Pewnie kiedyś ja też tak wyglądałem zwłaszcza tuż po akcji jaka miała miejsce w moje 12 urodziny. Złapałem się lekko za krzyżyk dalej ze spokojem obserwując dodatkowego rozmówcę. Trzymanie krzyżyka było chwilowe i moja ręka wróciła z powrotem na laskę na której spoczywała druga ręka.
-Nie widzę problemu by coś zagrać. Chce Pan abym zagrał mu coś z mojego dzieciństwa? Coś wesołego czy nieco smutnego ale przyjemnego? Oczywiście w niektórych przypadkach może brakować do pełni utworu innych instrumentów zapytałem jednocześnie informując iż niektóre utwory wymagają więcej niż tylko skrzypiec. Mimo to dalej postanowiłem być ostrożnym. Jak to mówią licho nie śpi. Spokojnie wyciągnąłem skrzypce i zacząłem grać.
Gdy wybrał coś z mojej młodości to zagrałem to. Jednak gdy wolał bym zagrał coś wesołego i nieco romantycznego a dla niego zapewne też nostalgicznego coś takiego. Zaś gdy wybrał coś smutnego postanowiłem zagrać coś co skomponowałem jakiś czas temu Mimo że grałem byłem czujny. W końcu życie mnie nauczyło aby być czujnym i gotowym na wszystko.
-No no kto by się spodziewał. Czyżby tak zwana "głupota młodzieńcza"? zapytałem uśmiechając się pokrętnie ale jednak z mojej wypowiedzi mógł też zrozumieć że wystarczy mi tylko skinienie głowy na potwierdzenie bądź zaprzeczenie. Dalsze słowa były dosyć interesujące. Zachowanie jak trup? Pewnie kiedyś ja też tak wyglądałem zwłaszcza tuż po akcji jaka miała miejsce w moje 12 urodziny. Złapałem się lekko za krzyżyk dalej ze spokojem obserwując dodatkowego rozmówcę. Trzymanie krzyżyka było chwilowe i moja ręka wróciła z powrotem na laskę na której spoczywała druga ręka.
-Nie widzę problemu by coś zagrać. Chce Pan abym zagrał mu coś z mojego dzieciństwa? Coś wesołego czy nieco smutnego ale przyjemnego? Oczywiście w niektórych przypadkach może brakować do pełni utworu innych instrumentów zapytałem jednocześnie informując iż niektóre utwory wymagają więcej niż tylko skrzypiec. Mimo to dalej postanowiłem być ostrożnym. Jak to mówią licho nie śpi. Spokojnie wyciągnąłem skrzypce i zacząłem grać.
Gdy wybrał coś z mojej młodości to zagrałem to. Jednak gdy wolał bym zagrał coś wesołego i nieco romantycznego a dla niego zapewne też nostalgicznego coś takiego. Zaś gdy wybrał coś smutnego postanowiłem zagrać coś co skomponowałem jakiś czas temu Mimo że grałem byłem czujny. W końcu życie mnie nauczyło aby być czujnym i gotowym na wszystko.
0 x
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: "Park" w centrum osady
-Głupota? – zapytał i śpieszył z wyjaśnieniami – ten moment zmienił całe moje życie na lepsze. Może i zazwyczaj kończy się to zgubą, ale dla mnie to były przełomowe chwile – w jego oczach pojawiła się dawna iskra.
-Zagraj chłopcze coś wesołego. Znowu jestem w tym miejscu. – wykonał gest ramionami, jakby chciał objąć cały park – Więc jest to dla mnie kolejny szczęśliwy dzień. – chyba pierwszy raz nie chciał zanadto przedłużać.
Tsukune wygrywał wybrany utwór, dopiero zaczął. Rika zaś nie wiedziała, czy powinna się włączać. Właściwie nic nie mówił o tańcu… Spojrzała się na niego, doszukując się odpowiedzi. Nie zareagował. Uznała, że nawet jeśli on tego nie chce, to zatańczy dla siebie. Tak jak za pierwszym razem, tak i teraz wkroczyła kilkanaście sekund po rozpoczęciu utworu. Ustawiła się w równej odległości między dziwacznym starcem, a Tsukunem i zaczęła wykonywać te same ruchy, co uprzednio. Co prawda melodia się nieco zmieniła, ale wydawało jej się, że tu również jej choreografia się sprawdzi. Poza tym innej nie miała. W ten sposób rozpoczął się nietypowy spektakl, w którym artystów na „scenie” było więcej, aniżeli widowni.
Tym razem lepiej przewidywali swoje kolejne ruchy. Wyczuwali się. Wszystko przebiegało płynnie i jakoś zgrabniej, niż przy pierwszej próbie. Harmonia. Śnieżnobiały płaszcz dziewczynki obracał się jak płatek śniegu, który nie odkształci się nawet po opadnięciu na ziemię. Melodia skrzypiec zawłaszczyła sobie całą przestrzeń, którą żadne z żyjących w okolicy stworzonek nie chciało zakłócić. Ile to trwało? Pięć, dziesięć minut? Trudno powiedzieć. Nikt czasu nie liczył. Z biegiem kolejnych minut oddalała się od starca, brnąc ku źródłu muzyki. A może tylko jej się wydawało? Dźwięk zaczął cichnąć, ruchy Tsukune były wolniejsze i wolniejsze, a wraz z nimi przygasała mała dziewczynka. Zastygła będąc ustawiona przodem do skrzypka i tyłem do swoich wyimaginowanych fanów. Odwróciła się i z gracją ukłoniła, szczęśliwa, że ktokolwiek poprosił ją o coś takiego. Niezależnie od tego, czy to była prawda. Prawdą na pewno nie było to, że z kolejnymi minutami oddalała się od starca. To on, cały czas skierowany do nich przodem, sunął niezauważalnie stopami do tyłu. Kiedy skończyli, był już tuż przed zakrętem. Zamierzał zniknąć, czy czekał na spektakularny koniec?
Po występie nie było niczego słychać. Jak gdyby nikt nie był gotowy na to, że zaraz wchodzi. Stali przez dwie, może trzy sekundy w milczeniu. Starzec zaczął z wolna klaskać. Kilka uderzeń o dłonie odbiło się echem. Zdjął kapelusz, odwrócił się i poszedł. Tyle go widzieli.
Dziewczynka odwróciła się do skrzypka.
-Rika Matsubari – powiedziała, jakby oczywiste było, że się przedstawia. – a ty jesteś…?
Jeśli będzie się wahał z odpowiedzią, mała na pewno machnie na to ręką. Jej zdaniem za takie zachowanie należy się pstryczek w nos tego typu. Drugą z rąk wyciąga ku skrzypcom.
-Daj. – powiedziała krótko.
-Zagraj chłopcze coś wesołego. Znowu jestem w tym miejscu. – wykonał gest ramionami, jakby chciał objąć cały park – Więc jest to dla mnie kolejny szczęśliwy dzień. – chyba pierwszy raz nie chciał zanadto przedłużać.
Tsukune wygrywał wybrany utwór, dopiero zaczął. Rika zaś nie wiedziała, czy powinna się włączać. Właściwie nic nie mówił o tańcu… Spojrzała się na niego, doszukując się odpowiedzi. Nie zareagował. Uznała, że nawet jeśli on tego nie chce, to zatańczy dla siebie. Tak jak za pierwszym razem, tak i teraz wkroczyła kilkanaście sekund po rozpoczęciu utworu. Ustawiła się w równej odległości między dziwacznym starcem, a Tsukunem i zaczęła wykonywać te same ruchy, co uprzednio. Co prawda melodia się nieco zmieniła, ale wydawało jej się, że tu również jej choreografia się sprawdzi. Poza tym innej nie miała. W ten sposób rozpoczął się nietypowy spektakl, w którym artystów na „scenie” było więcej, aniżeli widowni.
Tym razem lepiej przewidywali swoje kolejne ruchy. Wyczuwali się. Wszystko przebiegało płynnie i jakoś zgrabniej, niż przy pierwszej próbie. Harmonia. Śnieżnobiały płaszcz dziewczynki obracał się jak płatek śniegu, który nie odkształci się nawet po opadnięciu na ziemię. Melodia skrzypiec zawłaszczyła sobie całą przestrzeń, którą żadne z żyjących w okolicy stworzonek nie chciało zakłócić. Ile to trwało? Pięć, dziesięć minut? Trudno powiedzieć. Nikt czasu nie liczył. Z biegiem kolejnych minut oddalała się od starca, brnąc ku źródłu muzyki. A może tylko jej się wydawało? Dźwięk zaczął cichnąć, ruchy Tsukune były wolniejsze i wolniejsze, a wraz z nimi przygasała mała dziewczynka. Zastygła będąc ustawiona przodem do skrzypka i tyłem do swoich wyimaginowanych fanów. Odwróciła się i z gracją ukłoniła, szczęśliwa, że ktokolwiek poprosił ją o coś takiego. Niezależnie od tego, czy to była prawda. Prawdą na pewno nie było to, że z kolejnymi minutami oddalała się od starca. To on, cały czas skierowany do nich przodem, sunął niezauważalnie stopami do tyłu. Kiedy skończyli, był już tuż przed zakrętem. Zamierzał zniknąć, czy czekał na spektakularny koniec?
Po występie nie było niczego słychać. Jak gdyby nikt nie był gotowy na to, że zaraz wchodzi. Stali przez dwie, może trzy sekundy w milczeniu. Starzec zaczął z wolna klaskać. Kilka uderzeń o dłonie odbiło się echem. Zdjął kapelusz, odwrócił się i poszedł. Tyle go widzieli.
Dziewczynka odwróciła się do skrzypka.
-Rika Matsubari – powiedziała, jakby oczywiste było, że się przedstawia. – a ty jesteś…?
Jeśli będzie się wahał z odpowiedzią, mała na pewno machnie na to ręką. Jej zdaniem za takie zachowanie należy się pstryczek w nos tego typu. Drugą z rąk wyciąga ku skrzypcom.
-Daj. – powiedziała krótko.
0 x
- Tsukune
- Posty: 2773
- Rejestracja: 24 maja 2015, o 23:14
- Wiek postaci: 30
- Krótki wygląd: Czarne lub szarawe włosy, brudnoczerwony kolor oczu. "Szeroki" uśmiech. Wystające dwa kiełki. Na szyi materiałowa opaska z krzyżem i trumną. Zabandażowane lewe przedramię, pod którym znajduje się tatuaż 2 głowego węża
- Widoczny ekwipunek: Futerał na plecach, wachlarz w pokrowcu przyczepiony do paska, rękawica łańcuchowa na lewej ręce, dziwna rękawica na prawej ręce, pasek z biczem, laska
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=803&p=4864#p4864
Re: "Park" w centrum osady
-Cóż może głupota to było złe określenie. Bardziej by pasowało zapewne młodzieńcze szaleństwo albo jak to starzy ludzie mówią widząc całującą się parę "ach ta młodość" powiedziałem z lekkim wrednym uśmieszkiem. Słuchając po chwili kolejnych słów staruszka
-Wesoła? No to taka będzie oznajmiłem. Zakręciłem smyczkiem w palcach. Po wykonaniu nim tak pełnego obrotu chwyciłem go odpowiednio w palce. Skrzypce zaś oparłem o ramię a na nich oparłem lekko borę. Wypuściłem powoli powietrze i zacząłem grać nieco romantyczną melodię ale za to bardzo przyjemną. Zapewne bardziej mu przypomniała dobre chwile w tym miejscu. Mimo wszystko spokojnie obserwowałem tego mężczyznę tak samo jak tańcującą młodą dziewczynkę. Gdy skończyłem grać a starzec zaklaskał parę razy kiwnąłem tylko głową w podzięce
-Miło mi Cię Panienko poznać. Ja jestem Tsukune oznajmiłem z delikatnym uśmieszkiem. Kolejna część niezbyt mi się spodobała. Rozkaz? Czy ja wyglądam na jakiegoś psa aby wykonywać czyjeś rozkazy.
-Po pierwsze. Daj to można mówić do zwierzaka lub rodziny. Poza tym kiedyś na takie coś podczas podróży usłyszałem odpowiedź "w ryj dać mogę dać". Ale tak na poważnie te skrzypce są bardzo stare i są dla mnie cenną pamiątką. Nie lubię ich nikomu dawać bo drugich takich jak te nie będą. A mogę wiedzieć po co tobie one? Chcesz się nauczyć grać czy co? wypowiedziałem swoje słowa by zakończyć je pytaniem i spokojną obserwacją dziewczyny i jej ewentualnego zachowania.
-Wesoła? No to taka będzie oznajmiłem. Zakręciłem smyczkiem w palcach. Po wykonaniu nim tak pełnego obrotu chwyciłem go odpowiednio w palce. Skrzypce zaś oparłem o ramię a na nich oparłem lekko borę. Wypuściłem powoli powietrze i zacząłem grać nieco romantyczną melodię ale za to bardzo przyjemną. Zapewne bardziej mu przypomniała dobre chwile w tym miejscu. Mimo wszystko spokojnie obserwowałem tego mężczyznę tak samo jak tańcującą młodą dziewczynkę. Gdy skończyłem grać a starzec zaklaskał parę razy kiwnąłem tylko głową w podzięce
-Miło mi Cię Panienko poznać. Ja jestem Tsukune oznajmiłem z delikatnym uśmieszkiem. Kolejna część niezbyt mi się spodobała. Rozkaz? Czy ja wyglądam na jakiegoś psa aby wykonywać czyjeś rozkazy.
-Po pierwsze. Daj to można mówić do zwierzaka lub rodziny. Poza tym kiedyś na takie coś podczas podróży usłyszałem odpowiedź "w ryj dać mogę dać". Ale tak na poważnie te skrzypce są bardzo stare i są dla mnie cenną pamiątką. Nie lubię ich nikomu dawać bo drugich takich jak te nie będą. A mogę wiedzieć po co tobie one? Chcesz się nauczyć grać czy co? wypowiedziałem swoje słowa by zakończyć je pytaniem i spokojną obserwacją dziewczyny i jej ewentualnego zachowania.
0 x
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: "Park" w centrum osady
-Ohhhh… - przewróciła oczami i wydała z siebie jęk dezaprobaty. Rozpostarła bezradnie ręce. Po co niepotrzebnie utrudniasz? - pomyślała.
Oto ona, mała dziewczynka, wzbudzała niepokój u tego wielkoluda. Tsukune nie był może olbrzymem ponad miarę, ale gdy patrzy się pod takim kątem, z oczu umieszczonych na wysokości raptem jednego metra, różnica między sto dziewięćdziesięcioma, a dwustu trzydziestoma centymetrami jest niemal niezauważalna. Zatem on się niepokoi, brak mu zaufania. Czy ma jakieś ku temu powody? W przyrodzie co prawda nie zawsze mniejszy, znaczy słabszy. Są jeżozwierze, które potrafią odeprzeć ataki kobry czy lwa i nawet przechylić szalę na swoją korzyść. Są pomarańczowe ropuchy, których zjedzenie skutkuje dla napastnika śmiercią. Te małe skurczybyki nie mają szans, ale i tak wygrywają. Być może dlatego, że się ich nie docenia?
Tylko czy Rika ma kolce? Czy jej ciało jest pokryte jadem? Jej skóra delikatna tak, że rozciąć by ją pewnie mogła i łodyżka opadającego liścia. Oczy? Ufne. Uśmiech? Jest. Od razu widać, że dziewczyna stworzona jest do innych celów. A że może znać fajne jutsu? To jedenastolatka! Jedenastka, która… owszem, ma jad. Ale od tego jadu jest przyjemnie i z całą pewnością się nie umiera. Oczywiście Rika przyszła bez niczego, a Tsukune miał skrzypce. Bardzo cenne dla niego skrzypce. Nie mógł narazić ich na szwank, to jasne. Tylko jeśli na tym pełnym mrocznych intryg i sekretów świecie można komuś zaufać, to komu, jak nie jej?
Postanowiła zignorować jego niemiłą uwagę. Gdyby zrobiła inaczej, byłby to zaczątek konfliktu. A ona nie chciała konfliktu. Chciała skrzypce. No, może coś jeszcze. Właściwie skrzypce nie były tu nawet najważniejsze. Teraz jednak musi przekonać nowego kolegę, że nie ma złych zamiarów. Wydało jej się to absurdalne, ale jak trzeba, to trzeba.
-Proooszę – chciała, żeby zabrzmiało to dokładnie tak sztucznie, jak w rzeczywistości było. – wiem, że są stare. To widać… i piękne. – pauza. – ale w moich rękach będą bezpieczne. Wiem jak je trzymać. – zapewniła. W istocie, było dokładnie tak, jak mówiła.
-Czy chcę się nauczyć… trochę. - trudno było nie zauważyć, że skrzypek jej się przygląda. Spojrzała mu prosto w oczy. - ale bardziej chcę nauczyć czegoś ciebie. – zmrużyła oczy, kończąc szczerym uśmiechem.
Oto ona, mała dziewczynka, wzbudzała niepokój u tego wielkoluda. Tsukune nie był może olbrzymem ponad miarę, ale gdy patrzy się pod takim kątem, z oczu umieszczonych na wysokości raptem jednego metra, różnica między sto dziewięćdziesięcioma, a dwustu trzydziestoma centymetrami jest niemal niezauważalna. Zatem on się niepokoi, brak mu zaufania. Czy ma jakieś ku temu powody? W przyrodzie co prawda nie zawsze mniejszy, znaczy słabszy. Są jeżozwierze, które potrafią odeprzeć ataki kobry czy lwa i nawet przechylić szalę na swoją korzyść. Są pomarańczowe ropuchy, których zjedzenie skutkuje dla napastnika śmiercią. Te małe skurczybyki nie mają szans, ale i tak wygrywają. Być może dlatego, że się ich nie docenia?
Tylko czy Rika ma kolce? Czy jej ciało jest pokryte jadem? Jej skóra delikatna tak, że rozciąć by ją pewnie mogła i łodyżka opadającego liścia. Oczy? Ufne. Uśmiech? Jest. Od razu widać, że dziewczyna stworzona jest do innych celów. A że może znać fajne jutsu? To jedenastolatka! Jedenastka, która… owszem, ma jad. Ale od tego jadu jest przyjemnie i z całą pewnością się nie umiera. Oczywiście Rika przyszła bez niczego, a Tsukune miał skrzypce. Bardzo cenne dla niego skrzypce. Nie mógł narazić ich na szwank, to jasne. Tylko jeśli na tym pełnym mrocznych intryg i sekretów świecie można komuś zaufać, to komu, jak nie jej?
Postanowiła zignorować jego niemiłą uwagę. Gdyby zrobiła inaczej, byłby to zaczątek konfliktu. A ona nie chciała konfliktu. Chciała skrzypce. No, może coś jeszcze. Właściwie skrzypce nie były tu nawet najważniejsze. Teraz jednak musi przekonać nowego kolegę, że nie ma złych zamiarów. Wydało jej się to absurdalne, ale jak trzeba, to trzeba.
-Proooszę – chciała, żeby zabrzmiało to dokładnie tak sztucznie, jak w rzeczywistości było. – wiem, że są stare. To widać… i piękne. – pauza. – ale w moich rękach będą bezpieczne. Wiem jak je trzymać. – zapewniła. W istocie, było dokładnie tak, jak mówiła.
-Czy chcę się nauczyć… trochę. - trudno było nie zauważyć, że skrzypek jej się przygląda. Spojrzała mu prosto w oczy. - ale bardziej chcę nauczyć czegoś ciebie. – zmrużyła oczy, kończąc szczerym uśmiechem.
0 x
- Tsukune
- Posty: 2773
- Rejestracja: 24 maja 2015, o 23:14
- Wiek postaci: 30
- Krótki wygląd: Czarne lub szarawe włosy, brudnoczerwony kolor oczu. "Szeroki" uśmiech. Wystające dwa kiełki. Na szyi materiałowa opaska z krzyżem i trumną. Zabandażowane lewe przedramię, pod którym znajduje się tatuaż 2 głowego węża
- Widoczny ekwipunek: Futerał na plecach, wachlarz w pokrowcu przyczepiony do paska, rękawica łańcuchowa na lewej ręce, dziwna rękawica na prawej ręce, pasek z biczem, laska
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=803&p=4864#p4864
Re: "Park" w centrum osady
Czy ufałem komuś na tym świecie? Na to pytanie była jedna odpowiedź. Nie. Nie ufałem nawet sobie więc tym bardziej razcej nie będę ufał dopiero co poznanym osobą. Czy w ogóle na świecie jest ktoś taki kto ufa dopiero co poznanej osobie całkowicie? Jeżeli takowa istota jest z przyjemnością wbiłbym takiej osoby dłoń w klatkę i wyrwał z niej serce by na oczach tego łatwowiernego osobnika zgnieść jego życiową pompkę. Ciekawe jaką by miał wtedy minę? Zaskoczenie? Szok? A może zdziwienie czemu to zrobiłem? Wiele można by się nad tym zastanawiać. Wysłuchałem spokojnie kolejnych słów młódki. Przewróciłem tylko oczami. I tak zbytnio nie miała by mnie jak zaskoczyć. Gdyby chciała za ich pomocą użyć jakiejś techniki i tak bym o tym wiedział.
-Jak chcesz użyć za ich pomocą jakiejś techniki to raz miałem taką sposobność...osoba miała za złodziejstwo mały lincz ludzi których okradła odparłem spokojnie podając jej skrzypce. Cóż najwyżej jak je uszkodzi to zabiję ją szybko...a jak nie ją to całą jej rodzinkę? Tak pewnie by moje alter ego z rozkoszą coś takiego zrobiło. Mój zwierzak w tym czasie spokojnie wlazł sobie po mnie i wlazł mi pod kapelusz.
-A ty futrzaku się nie zmienisz co? powiedziałem spokojnie na co moja panda tylko wystawiła łepek spod kapelusza i tak się patrzyła przed siebie. Westchnąłem na to tylko znowu. Drugą ręką chwyciłem swoją laskę by następnie oprzeć na nich obie ręce a na nich oprzeć brodę i przyglądać się dziewczynie. Czekając ewentualnie na jakiś ruch który mi się nie spodoba. Czy coś planowała? Tego nie wiedziałem. Jednak lepiej wszystkiego się spodziewać na tym świecie czyż nie tak? Ano racja. Spodziewaj się tego że nawet twój zwierzak cię załatwi. Tu akurat nieco racji mogło by być już nie raz chciał mnie "udusić" kładąc się mi na twarz. Złośliwe stworzenie.
-Jak chcesz użyć za ich pomocą jakiejś techniki to raz miałem taką sposobność...osoba miała za złodziejstwo mały lincz ludzi których okradła odparłem spokojnie podając jej skrzypce. Cóż najwyżej jak je uszkodzi to zabiję ją szybko...a jak nie ją to całą jej rodzinkę? Tak pewnie by moje alter ego z rozkoszą coś takiego zrobiło. Mój zwierzak w tym czasie spokojnie wlazł sobie po mnie i wlazł mi pod kapelusz.
-A ty futrzaku się nie zmienisz co? powiedziałem spokojnie na co moja panda tylko wystawiła łepek spod kapelusza i tak się patrzyła przed siebie. Westchnąłem na to tylko znowu. Drugą ręką chwyciłem swoją laskę by następnie oprzeć na nich obie ręce a na nich oprzeć brodę i przyglądać się dziewczynie. Czekając ewentualnie na jakiś ruch który mi się nie spodoba. Czy coś planowała? Tego nie wiedziałem. Jednak lepiej wszystkiego się spodziewać na tym świecie czyż nie tak? Ano racja. Spodziewaj się tego że nawet twój zwierzak cię załatwi. Tu akurat nieco racji mogło by być już nie raz chciał mnie "udusić" kładąc się mi na twarz. Złośliwe stworzenie.
0 x
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: "Park" w centrum osady
Tsukune może i nie ufał ludziom, ale potrafił obronić przed sobą decyzję o pożyczeniu skrzypiec. Jeśli ta mała coś im zrobi, zabije ją. Proste rozwiązanie, ale czy bez słabych punktów? W końcu jego ukochany instrument mógł ulec zniszczeniu. Czy naprawdę wolałby stracić swe skrzypce i odebrać życie Rice, niż pozostawić stan rzeczy takim, jakim jest? Tylko on mógł znać odpowiedź na to pytanie. Jak w ogóle można byłoby zabić małą zielonooką kruszynkę, która nie przejawia cienia złych intencji? Ciekawe co by pomyślała, wiedząc o jego zamiarach. Przecież chciała tylko coś zagrać. No i chciała jego dobra. Zrobi to przecież dla niego.
Toteż wcale nie zdziwiło jej, że zmienił zdanie. Zawsze zmieniają zdanie. Rika dostaje to, czego chce i koniec. Czasem musi się nagimnastykować, ale koniec końców zawsze warto. Przejęła stare skrzypce z szacunkiem, ale bez bojaźliwej ostrożności, tak częstych przy użytkowaniu cennych przedmiotów u niektórych ludzi. Nie bała się, że zaraz je porysuje czy upuści. Pogłaskała je pieszczotliwie wewnętrzną częścią dłoni po górnej płycie, patrząc na niespuszczającego z niej wzroku Tsukune i pokazując mu tym samym, jak o nie dba.
-Mam zamiar użyć techniki… gry na skrzypcach. Z tego co wiem nie należy do technik zakazanych. - odpowiedziałą z udawanym zdziwieniem, jakby nie wiedziała co wielkolud miał na myśli.
Kto wie, być może teraz nieco zluzuje… To będzie niedługo ważne. Jak mam go czegoś nauczyć, gdy będzie taki spięty?
Niepostrzeżenie pod kapelusz skrzypka wgramoliła się panda, a pozycje rozmówców samoistnie uległy odwróceniu. Jakby to skrzypce wyznaczały to, gdzie kogo miejsce. Teraz to Rika była bliżej ławki, mogąc w każdej chwili na niej usiąść, a Tsukune nieco dalej.
Wydała z siebie pierwszy dźwięk. Był to pisk. Całkiem donośny pisk. Prawdopodobnie pięćdziesiąt procent populacji ptactwa zimującego w parku żałowało teraz swojej decyzji. Jednak dziewczynka się nie poddawała. Drugi to skrzypnięcie. Niech was jednak nie zmyli nazwa. Fakt, iż mówimy o grze na skrzypcach wcale nie znaczy, że był to prawidłowy dźwięk! Trzecim z nich był trzask. I po trzasku Rika zrobiła niewielką przerwę. Coś jest nie tak. Spróbowała z większą werwą i zaufaniem do swoich umiejętności i przy kolejnej, czwartej już próbie ze skrzypiec wydobył się przeraźliwy jazgot. Jeśli starzec po pożegnaniu się z nimi powrócił na swą ławkę, teraz pewnie wstał i sobie poszedł. Całkiem możliwe, że w całym parku zostali tylko we dwoje. Potężne jutsu.
-Poczekaj, rozkręcam się. – uspokoiła skrzypka. Nawet jeśli nie pokazywał swojego zniecierpliwienia, Rika musiała podejrzewać, że żałuje, iż pożyczył jej sprzęt.
Wtedy jeszcze raz coś jej zaskrzypiało, ale szybko spróbowała ponownie i wydobyła z instrumentu czysty dźwięk. Metodą prób i błędów, Przypomniała sobie trzy dźwięki, których precyzję ćwiczyła minutę, czy dwie. Kolejno nabrała odpowiedniego tempa. Jeden-dwa-jeden-cztery. Pogrywała. Po chwili dołożyła drugi fragment: cztery-jeden-dwa-jeden. W ten sposób powstała krótka melodia, której brzmienie znane było wszystkim dzieciakom w Ryuzaku. Tsukune też musiał ją przynajmniej kojarzyć, a najpewniej znać.
-Widziałam, jak chciałeś zagrać coś z dzieciństwa. Pierw mi, potem jemu. – powiedziała zadowolona z siebie. – teraz to dopiero będziesz mógł się cofnąć do dawnych czasów! Ale nie dasz rady z tą laską i zwierzakiem na głowie. Trzeba je będzie odłożyć. Pamiętasz, jak to szło? Lewa-prawa-lewa-prawa, prawa-lewa-prawa-lewa. – ruszała przy tym machinalnie głową do góry, pokazując, że chodzi jej o wyrzuty ramion. - Teraz ja zagram, a ty spróbuj. Zobaczymy jak ci to wychodzi. Wtedy pokażę ci co zrobić z nogami. - poinstruowała.
-No co? Ktoś przecież musi zatańczyć, jak będę grała!
Toteż wcale nie zdziwiło jej, że zmienił zdanie. Zawsze zmieniają zdanie. Rika dostaje to, czego chce i koniec. Czasem musi się nagimnastykować, ale koniec końców zawsze warto. Przejęła stare skrzypce z szacunkiem, ale bez bojaźliwej ostrożności, tak częstych przy użytkowaniu cennych przedmiotów u niektórych ludzi. Nie bała się, że zaraz je porysuje czy upuści. Pogłaskała je pieszczotliwie wewnętrzną częścią dłoni po górnej płycie, patrząc na niespuszczającego z niej wzroku Tsukune i pokazując mu tym samym, jak o nie dba.
-Mam zamiar użyć techniki… gry na skrzypcach. Z tego co wiem nie należy do technik zakazanych. - odpowiedziałą z udawanym zdziwieniem, jakby nie wiedziała co wielkolud miał na myśli.
Kto wie, być może teraz nieco zluzuje… To będzie niedługo ważne. Jak mam go czegoś nauczyć, gdy będzie taki spięty?
Niepostrzeżenie pod kapelusz skrzypka wgramoliła się panda, a pozycje rozmówców samoistnie uległy odwróceniu. Jakby to skrzypce wyznaczały to, gdzie kogo miejsce. Teraz to Rika była bliżej ławki, mogąc w każdej chwili na niej usiąść, a Tsukune nieco dalej.
Wydała z siebie pierwszy dźwięk. Był to pisk. Całkiem donośny pisk. Prawdopodobnie pięćdziesiąt procent populacji ptactwa zimującego w parku żałowało teraz swojej decyzji. Jednak dziewczynka się nie poddawała. Drugi to skrzypnięcie. Niech was jednak nie zmyli nazwa. Fakt, iż mówimy o grze na skrzypcach wcale nie znaczy, że był to prawidłowy dźwięk! Trzecim z nich był trzask. I po trzasku Rika zrobiła niewielką przerwę. Coś jest nie tak. Spróbowała z większą werwą i zaufaniem do swoich umiejętności i przy kolejnej, czwartej już próbie ze skrzypiec wydobył się przeraźliwy jazgot. Jeśli starzec po pożegnaniu się z nimi powrócił na swą ławkę, teraz pewnie wstał i sobie poszedł. Całkiem możliwe, że w całym parku zostali tylko we dwoje. Potężne jutsu.
-Poczekaj, rozkręcam się. – uspokoiła skrzypka. Nawet jeśli nie pokazywał swojego zniecierpliwienia, Rika musiała podejrzewać, że żałuje, iż pożyczył jej sprzęt.
Wtedy jeszcze raz coś jej zaskrzypiało, ale szybko spróbowała ponownie i wydobyła z instrumentu czysty dźwięk. Metodą prób i błędów, Przypomniała sobie trzy dźwięki, których precyzję ćwiczyła minutę, czy dwie. Kolejno nabrała odpowiedniego tempa. Jeden-dwa-jeden-cztery. Pogrywała. Po chwili dołożyła drugi fragment: cztery-jeden-dwa-jeden. W ten sposób powstała krótka melodia, której brzmienie znane było wszystkim dzieciakom w Ryuzaku. Tsukune też musiał ją przynajmniej kojarzyć, a najpewniej znać.
-Widziałam, jak chciałeś zagrać coś z dzieciństwa. Pierw mi, potem jemu. – powiedziała zadowolona z siebie. – teraz to dopiero będziesz mógł się cofnąć do dawnych czasów! Ale nie dasz rady z tą laską i zwierzakiem na głowie. Trzeba je będzie odłożyć. Pamiętasz, jak to szło? Lewa-prawa-lewa-prawa, prawa-lewa-prawa-lewa. – ruszała przy tym machinalnie głową do góry, pokazując, że chodzi jej o wyrzuty ramion. - Teraz ja zagram, a ty spróbuj. Zobaczymy jak ci to wychodzi. Wtedy pokażę ci co zrobić z nogami. - poinstruowała.
-No co? Ktoś przecież musi zatańczyć, jak będę grała!
0 x
- Tsukune
- Posty: 2773
- Rejestracja: 24 maja 2015, o 23:14
- Wiek postaci: 30
- Krótki wygląd: Czarne lub szarawe włosy, brudnoczerwony kolor oczu. "Szeroki" uśmiech. Wystające dwa kiełki. Na szyi materiałowa opaska z krzyżem i trumną. Zabandażowane lewe przedramię, pod którym znajduje się tatuaż 2 głowego węża
- Widoczny ekwipunek: Futerał na plecach, wachlarz w pokrowcu przyczepiony do paska, rękawica łańcuchowa na lewej ręce, dziwna rękawica na prawej ręce, pasek z biczem, laska
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=803&p=4864#p4864
Re: "Park" w centrum osady
Czy dałem się przekonać tej dziewczynce? Nie. Po prostu postanowiłem jej dać skrzypce dla swojego świętego spokoju oraz aby ewentualnie nie robiła jakiejś durnej awantury. Słysząc wypowiedź dziewczyny dotyczącej techniki parsknąłem cicho śmiechem
-Chodziło mi o to że pewien jegomość używał genjutsu grając na swoim instrumencie i w ten sposób okradał ludzi. Potrafił też zmusić do tego aby dawali je komuś. Przez co mi się oberwało trochę po łbie od ludzi ale gnojka dopadłem. Zniszczyli mu instrument i chyba połamali palce a później wzięli na samosąd. Co później z nim się stało nie wiem ale jestem pewny że raczej szybko tego nie powtórzy wyjaśniłem o co chodziło mi z "techniką". Następnie słuchałem jej starań gry na skrzypcach. Przy pierwszym dźwięku przeszedł mnie solidny dreszcz od stup po sam czubek głowy. Nawet mój zwierzak zadrżał na tą katorgę. Powoli jednak szło jej coraz lepiej aż zagrała w końcu coś normalnego.
-Wybacz ale tego ze swojego dzieciństwa nie pamiętam. Przez większość swojego życia byłem w podróży więc tego nie znam. Jak na razie wytańczyłem się ostatnio na balu i przy dobrych wiatrach będę tańczył też na ślubie swojego ostatniego zleceniodawcy nagle uniosłem swój wzrok do góry zerkając na swój kapelusz. Sięgnąłem pod niego i trzymając swoją pandę za kark wyciągnąłem ją i zawiesiłem tak sobie przed swoimi oczami
-Podgryzasz mnie bo coś chcesz zapytałem a panda tylko pomachała łapkami. Postawiłem zwierzaka na futerale a ten zaczął łapać mapkami...znaczy machać łapkami
-No i znalazł się twój mały tancerz stwierdziłem z wrednym uśmieszkiem patrząc na pląsy mojej mini pandy. Na końcu zrobiła coś dziwnego w stronę dziewczyny. Stłumiłem śmiech rozbawienia
-No to coś nowego stwierdziłem z wyczuwalnym rozbawieniem w głosie
-Chodziło mi o to że pewien jegomość używał genjutsu grając na swoim instrumencie i w ten sposób okradał ludzi. Potrafił też zmusić do tego aby dawali je komuś. Przez co mi się oberwało trochę po łbie od ludzi ale gnojka dopadłem. Zniszczyli mu instrument i chyba połamali palce a później wzięli na samosąd. Co później z nim się stało nie wiem ale jestem pewny że raczej szybko tego nie powtórzy wyjaśniłem o co chodziło mi z "techniką". Następnie słuchałem jej starań gry na skrzypcach. Przy pierwszym dźwięku przeszedł mnie solidny dreszcz od stup po sam czubek głowy. Nawet mój zwierzak zadrżał na tą katorgę. Powoli jednak szło jej coraz lepiej aż zagrała w końcu coś normalnego.
-Wybacz ale tego ze swojego dzieciństwa nie pamiętam. Przez większość swojego życia byłem w podróży więc tego nie znam. Jak na razie wytańczyłem się ostatnio na balu i przy dobrych wiatrach będę tańczył też na ślubie swojego ostatniego zleceniodawcy nagle uniosłem swój wzrok do góry zerkając na swój kapelusz. Sięgnąłem pod niego i trzymając swoją pandę za kark wyciągnąłem ją i zawiesiłem tak sobie przed swoimi oczami
-Podgryzasz mnie bo coś chcesz zapytałem a panda tylko pomachała łapkami. Postawiłem zwierzaka na futerale a ten zaczął łapać mapkami...znaczy machać łapkami
-No i znalazł się twój mały tancerz stwierdziłem z wrednym uśmieszkiem patrząc na pląsy mojej mini pandy. Na końcu zrobiła coś dziwnego w stronę dziewczyny. Stłumiłem śmiech rozbawienia
-No to coś nowego stwierdziłem z wyczuwalnym rozbawieniem w głosie
0 x
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: "Park" w centrum osady
Jeden-dwa-jeden-cztery, cztery-jeden-dwa-jeden… Naprawdę tego nie znał? Widać, że próbuje się wymigać od tańczenia. Odtwarzała w myślach jego usprawiedliwienie. Większość życia w podróży, wytańczony na balu, niedługo może czeka go wesele. Niby w porządku, a jednak… mógł ją okłamywać. Rika nie znosiła, gdy ktoś ją okłamywał. Tylko czy warto tego dociekać? Wymagałoby to sporo czasu i inwazyjnych zabiegów, które mogłyby spłoszyć Tsukune. Nie było takiej potrzeby. Założyła więc, że mówił prawdę. I lepiej dla niego, aby tak było.
Dlaczego to takie ważne? Bo chciała mu odpuścić. Gdy sięga po swoje, udaje się to dlatego, że dobrze rozumie ludzi. Czuje ich i granice, których przekroczenie jest ryzykowne. Ot, lata praktyki w mieleniu jęzorem. No, ale Rika pewnie nazwałaby to inaczej. W każdym razie zamierzała odpuścić. Wiedziała z jakim oporem oddał jej skrzypce. Naciskanie go ponownie tylko po to, aby upokorzyć go dziecięcym tańcem mogłoby być przekroczeniem wspomnianej granicy. Aby mieć wszystko, trzeba zatem z czegoś czasem zrezygnować.
Jeden-dwa-jeden-cztery, cztery-jeden-dwa-jeden… A więc tańca nie będzie. Szkoda, prawda? Ręka do góry, kto chciałby zobaczyć sztywnego Tsukune w tańcu dla czterolatków! Rika pogrywała z wolna, wykorzystując ostatnie chwile ze skrzypcami. Chyba chciałaby takie mieć. Ale czy miałaby samozaparcia, by poświęcić się akurat im? Ona raczej nie wybrałaby tej drogi. Po zakończeniu jednej z ósemek Tsukune sięgnął po swój kapelusz i wyciągnął spod niego pandę. Złapanie misia za kark nie spodobało się ciemnowłosej, ale szybko o tym zapomniała. Oto bowiem panda poruszała się w rytm jej muzyki, a Tsukune obwieścił, że ma dla niej tancerza.
Niby nie była to dla niej wymarzona opcja, ale lepszy rydz niż nic. Póki co musi jej to wystarczyć. Naturalnie współpraca z małą pandą nie przebiegała tak serio, jak jej tańce z utworami skrzypka. Zwalniała grę, by obserwować jak zachowa się zwierzak. Przyspieszać za bardzo nie potrafiła. Gdy poczuła się pewniej w swych mechanicznych ośmiu dźwiękach, oderwała wzrok od skrzypiec, wlepiając swe wielkie ślepia w malutką pandę. Stroiła do niej miny i robiła inne rzeczy, utrzymujące interakcję między nimi.
Gdy panda przestała reagować na dźwięki stało się jasne, że jej granie zmierza ku końcowi. Powtórzyła swój motyw jeszcze raz czy dwa i odłożyła skrzypce na ławkę. Zgłodniawszy, uzmysłowiła sobie, że minęło już wiele czasu od jej wyjścia z domu. Pomimo zimy, było jeszcze jasno, ale pewnie Maya zwleka już dla niej z przygotowaniem obiadu.
-Dzięki. Fajnie było trochę pobrzdąkać. Będę musiała pomału iść. – powiedziała, podnosząc się z ławki.
Wzrost utrudniał nieco poczynania Riki. Przeszkadzało jej to zwłaszcza w kontaktach z innymi ludźmi. Nie mogła sama zainicjować przytulasków czy napluć komuś na głowę. Tego drugiego naturalnie nie było jej brak. Co się tyczy przytulania… Stanęła kilka kroków od Tsukune, rozpościerając szeroko ręce. Czekała, aż ten nachyli się nad nią i uściska na pożegnanie. Jeśli nie zareaguje, rozłoży ramiona jeszcze szerzej, dając mu dobitnie znać, czego oczekuje. Riki nie opuści przy tym dobry nastrój, a jej twarzy – uśmiech. Jeśli nawet drugie upomnienie nie poskutkuje, wzruszy ramionami i w podskokach skieruje się ku ścieżce, którą kilkadziesiąt minut wcześniej zniknął szukający towarzystwa starzec.
-Do usłyszenia! – zawołała, odwracając do niego główkę. Nieznacznym podskokom na końcówkach stóp towarzyszą urocze ruchy ramionami: raz w lewo, raz w prawo, przeciwstawnie do ruchów całego ciała.
Od schowania się za zakrętem dzielić ją będzie kilkadziesiąt metrów. Kilkanaście sekund w podskokach. Czy Tsukune obejrzy się za nią? Odprowadzi wzrokiem do samego końca, a może pocznie wkładać swe skrzypce do futerału i wyprze małą z pamięci? Jakkolwiek nie postąpi, Rika jeszcze raz przypomni mu o sobie.
-Następnym razem tańczysz! – zawoła, znikając za roślinami na rogu.
Rika minęła ławkę, na której siedział starzec. Była pusta. To niezbity dowód na to, jaką skrzypce są silną bronią w jej rękach. Ona sama pomyślała, że pewnie zrobiło mu się zimno.
Przestałą podskakiwać dopiero po wyjściu z alejki. W mgnieniu oka przetworzyła sobie ostatnie wydarzenia. Zadowoliło ją spotkanie z Tsukune. Było całkiem fajnie no i nieźle wypadła. Potem skupiła się na tym, dlaczego w ogóle wyszła dziś z domu. Na szpitalu i spotkaniu z Sayaką Horiuchi.
Przyspieszyła kroku. Dotarło do niej, że zapomniała zjeść śniadanie.
Dlaczego to takie ważne? Bo chciała mu odpuścić. Gdy sięga po swoje, udaje się to dlatego, że dobrze rozumie ludzi. Czuje ich i granice, których przekroczenie jest ryzykowne. Ot, lata praktyki w mieleniu jęzorem. No, ale Rika pewnie nazwałaby to inaczej. W każdym razie zamierzała odpuścić. Wiedziała z jakim oporem oddał jej skrzypce. Naciskanie go ponownie tylko po to, aby upokorzyć go dziecięcym tańcem mogłoby być przekroczeniem wspomnianej granicy. Aby mieć wszystko, trzeba zatem z czegoś czasem zrezygnować.
Jeden-dwa-jeden-cztery, cztery-jeden-dwa-jeden… A więc tańca nie będzie. Szkoda, prawda? Ręka do góry, kto chciałby zobaczyć sztywnego Tsukune w tańcu dla czterolatków! Rika pogrywała z wolna, wykorzystując ostatnie chwile ze skrzypcami. Chyba chciałaby takie mieć. Ale czy miałaby samozaparcia, by poświęcić się akurat im? Ona raczej nie wybrałaby tej drogi. Po zakończeniu jednej z ósemek Tsukune sięgnął po swój kapelusz i wyciągnął spod niego pandę. Złapanie misia za kark nie spodobało się ciemnowłosej, ale szybko o tym zapomniała. Oto bowiem panda poruszała się w rytm jej muzyki, a Tsukune obwieścił, że ma dla niej tancerza.
Niby nie była to dla niej wymarzona opcja, ale lepszy rydz niż nic. Póki co musi jej to wystarczyć. Naturalnie współpraca z małą pandą nie przebiegała tak serio, jak jej tańce z utworami skrzypka. Zwalniała grę, by obserwować jak zachowa się zwierzak. Przyspieszać za bardzo nie potrafiła. Gdy poczuła się pewniej w swych mechanicznych ośmiu dźwiękach, oderwała wzrok od skrzypiec, wlepiając swe wielkie ślepia w malutką pandę. Stroiła do niej miny i robiła inne rzeczy, utrzymujące interakcję między nimi.
Gdy panda przestała reagować na dźwięki stało się jasne, że jej granie zmierza ku końcowi. Powtórzyła swój motyw jeszcze raz czy dwa i odłożyła skrzypce na ławkę. Zgłodniawszy, uzmysłowiła sobie, że minęło już wiele czasu od jej wyjścia z domu. Pomimo zimy, było jeszcze jasno, ale pewnie Maya zwleka już dla niej z przygotowaniem obiadu.
-Dzięki. Fajnie było trochę pobrzdąkać. Będę musiała pomału iść. – powiedziała, podnosząc się z ławki.
Wzrost utrudniał nieco poczynania Riki. Przeszkadzało jej to zwłaszcza w kontaktach z innymi ludźmi. Nie mogła sama zainicjować przytulasków czy napluć komuś na głowę. Tego drugiego naturalnie nie było jej brak. Co się tyczy przytulania… Stanęła kilka kroków od Tsukune, rozpościerając szeroko ręce. Czekała, aż ten nachyli się nad nią i uściska na pożegnanie. Jeśli nie zareaguje, rozłoży ramiona jeszcze szerzej, dając mu dobitnie znać, czego oczekuje. Riki nie opuści przy tym dobry nastrój, a jej twarzy – uśmiech. Jeśli nawet drugie upomnienie nie poskutkuje, wzruszy ramionami i w podskokach skieruje się ku ścieżce, którą kilkadziesiąt minut wcześniej zniknął szukający towarzystwa starzec.
-Do usłyszenia! – zawołała, odwracając do niego główkę. Nieznacznym podskokom na końcówkach stóp towarzyszą urocze ruchy ramionami: raz w lewo, raz w prawo, przeciwstawnie do ruchów całego ciała.
Od schowania się za zakrętem dzielić ją będzie kilkadziesiąt metrów. Kilkanaście sekund w podskokach. Czy Tsukune obejrzy się za nią? Odprowadzi wzrokiem do samego końca, a może pocznie wkładać swe skrzypce do futerału i wyprze małą z pamięci? Jakkolwiek nie postąpi, Rika jeszcze raz przypomni mu o sobie.
-Następnym razem tańczysz! – zawoła, znikając za roślinami na rogu.
Rika minęła ławkę, na której siedział starzec. Była pusta. To niezbity dowód na to, jaką skrzypce są silną bronią w jej rękach. Ona sama pomyślała, że pewnie zrobiło mu się zimno.
Przestałą podskakiwać dopiero po wyjściu z alejki. W mgnieniu oka przetworzyła sobie ostatnie wydarzenia. Zadowoliło ją spotkanie z Tsukune. Było całkiem fajnie no i nieźle wypadła. Potem skupiła się na tym, dlaczego w ogóle wyszła dziś z domu. Na szpitalu i spotkaniu z Sayaką Horiuchi.
Przyspieszyła kroku. Dotarło do niej, że zapomniała zjeść śniadanie.
0 x
- Tsukune
- Posty: 2773
- Rejestracja: 24 maja 2015, o 23:14
- Wiek postaci: 30
- Krótki wygląd: Czarne lub szarawe włosy, brudnoczerwony kolor oczu. "Szeroki" uśmiech. Wystające dwa kiełki. Na szyi materiałowa opaska z krzyżem i trumną. Zabandażowane lewe przedramię, pod którym znajduje się tatuaż 2 głowego węża
- Widoczny ekwipunek: Futerał na plecach, wachlarz w pokrowcu przyczepiony do paska, rękawica łańcuchowa na lewej ręce, dziwna rękawica na prawej ręce, pasek z biczem, laska
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=803&p=4864#p4864
Re: "Park" w centrum osady
Czy chciałem tańczyć? Lubiłem tańczyć ale do innej muzyki. Aktualnie nie chciało mi się zbytnio tańczyć.Jednak nie zmienia to faktu iż zmęczyłem się treningiem przy którym można było nieco potańczyć. Widocznie nie spodobało jej się to że nie chciałem zatańczyć. Powinienem się tym przejąć? No nie za bardzo mnie to obchodziło. Jakby się tak zastanowić nie okłamałem jej. Jednak ewidentnie zabawa z pandą spodobała się dziewczynie. Nawet w miarę szło jej granie. Jednak raczej niezbyt jej by to przypasowało. Stwierdziłbym że najlepiej by było gdyby po prostu tańczyła. Wtedy ludzie skupili by się na jej ruchach a muzyka w tle mogłaby tylko dodać temu czaru. Po tym jak dziewczyna odłożyła skrzypce na ławkę i podczas jej mówienia chwyciłem instrument chowając go do futerału i zamykając. Widząc jak rozpościera ręce uniosłem tylko brew. Po czym westchnąłem bezgłośnie i przytuliłem ją aby mieć spokój? Pewnie tak.
-Niczego nie obiecuję odpowiedziałem na wypowiedź dziewczynki do tego bym następnym razem zatańczył. Posiedziałem tak jeszcze chwilkę tym razem relaksując się ciszą. Naturalną ciszą. Po przesiedzeniu tak paru minut wstałem z ławki, zwiesiłem futerał na plecy, pandę schowałem za ubraniem i tak spokojnie udałem się do swojego domu.
[z/t]
-Niczego nie obiecuję odpowiedziałem na wypowiedź dziewczynki do tego bym następnym razem zatańczył. Posiedziałem tak jeszcze chwilkę tym razem relaksując się ciszą. Naturalną ciszą. Po przesiedzeniu tak paru minut wstałem z ławki, zwiesiłem futerał na plecy, pandę schowałem za ubraniem i tak spokojnie udałem się do swojego domu.
[z/t]
0 x
- Naoki
- Gracz nieobecny
- Posty: 668
- Rejestracja: 5 sty 2019, o 21:44
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Zielonowłosy młodzieniec, przeciętnego wzrostu.
- Link do KP: viewtopic.php?p=108086#p108086
- GG/Discord: Abur#4841
Re: "Park" w centrum osady
Podróże nigdy nie należą do najłatwiejszych, zwłaszcza takie, które trafią ponad tydzień. Sama uciążliwość wędrówki momentami była do niewytrzymania, przynajmniej mało kiedy padało. Przez co to wszystko nie było takie złe, a sam młodzieniec miał dość czasu by podziwiać florę i faunę nieopodal szlaku, którym się poruszali. Przebyli przy tym wiele prowincji, które zapewne mają wiele ciekawych rzeczy do zaproponowania. Jednak to nie były one celem wędrówki, lecz znajomość ich położenia zapewne jest przydatna. Łatwiej będzie do nich trafić w przyszłości nie martwiąc się o zabłądzenie po drodze czy wybranie złego szlaku.
Wszystko dzięki mistrzowi, staremu shinobi, któremu nie chciało się iść tutaj samemu, ale gdy bramy miasta stały otworem pozostawił Naokiego samemu sobie, wskazując mu jedynie miejsce gdzie później się spotkają. Raczej nie było to zbytnio rozsądne, od tak zostawiać młodzieńca w obcym mieście. Jednak przez to będzie mógł jakoś poradzić sobie ze swoimi problemami, związanymi z ludźmi.
Tego dnia pogoda wyraźnie dopisywała. Jak przystało na letni dzień. Zielonowłosy zbytnio nie wiedział, co mógłby robić w takim miejscu, zwłaszcza że nie otrzymał nawet żadnych instrukcji. Efektem czego było włóczenie się go po ulicach miastach, aż nie dotarł do północnej części i niewielkiego skrawka zieleni. Miejsce idealne by odpocząć od trudu przebywania z ludźmi. Miejsce, w którym można lekko się polenić, wtapiając się w tło liściaste przy użyciu włosów. Zielony kolor miał swoje atuty, ale nie teraz. Bowiem, młodzieniec postanowił skorzystać z cienia drzewa, znajdującego się nieopodal wodnego oczka z wyjątkowo czystą i przejrzystą wodą. Puszczanie kaczek przy użyciu kamieni, byłoby lekko nieodpowiednie w momencie gdy drzewo jest wyjątkowo miłym oparciem dla pleców, a trawa dobrym siedziskiem. Przez co Naoki postanowił wytworzyć niewielkich rozmiarów kryształowe kamyki o owalnym kształcie, które miały zastąpić prawdziwe i przy ich pomocy, mógł oddać się prawdziwej zabawie, odbijania "kamieni" od wody.
Wszystko dzięki mistrzowi, staremu shinobi, któremu nie chciało się iść tutaj samemu, ale gdy bramy miasta stały otworem pozostawił Naokiego samemu sobie, wskazując mu jedynie miejsce gdzie później się spotkają. Raczej nie było to zbytnio rozsądne, od tak zostawiać młodzieńca w obcym mieście. Jednak przez to będzie mógł jakoś poradzić sobie ze swoimi problemami, związanymi z ludźmi.
Tego dnia pogoda wyraźnie dopisywała. Jak przystało na letni dzień. Zielonowłosy zbytnio nie wiedział, co mógłby robić w takim miejscu, zwłaszcza że nie otrzymał nawet żadnych instrukcji. Efektem czego było włóczenie się go po ulicach miastach, aż nie dotarł do północnej części i niewielkiego skrawka zieleni. Miejsce idealne by odpocząć od trudu przebywania z ludźmi. Miejsce, w którym można lekko się polenić, wtapiając się w tło liściaste przy użyciu włosów. Zielony kolor miał swoje atuty, ale nie teraz. Bowiem, młodzieniec postanowił skorzystać z cienia drzewa, znajdującego się nieopodal wodnego oczka z wyjątkowo czystą i przejrzystą wodą. Puszczanie kaczek przy użyciu kamieni, byłoby lekko nieodpowiednie w momencie gdy drzewo jest wyjątkowo miłym oparciem dla pleców, a trawa dobrym siedziskiem. Przez co Naoki postanowił wytworzyć niewielkich rozmiarów kryształowe kamyki o owalnym kształcie, które miały zastąpić prawdziwe i przy ich pomocy, mógł oddać się prawdziwej zabawie, odbijania "kamieni" od wody.
0 x
Wszystko co powiem, może być głupie i nikt nie ma prawa, użyć tego przeciwko mnie.


- Ame
- Postać porzucona
- Posty: 645
- Rejestracja: 11 sty 2018, o 21:22
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: jak na av
- Widoczny ekwipunek: *Zanbato na plecach
*Miecz obosieczny przy pasie
*Torba na zadzie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 902#p70902
Re: "Park" w centrum osady
Po ustnym zawarciu jakże korzystnej umowy, poprzedzonej zaciekłymi negocjacjami, wgramolił się na pokład i usiadł na jednej ze skrzyń, które w założeniu miały tak jak on trafić do Ryuzaku. Dlatego właśnie na niej usiadł. Z tego wszystkiego wynikało, że też jest ładunkiem, więc tymczasowo postanowił znać swoje miejsce. Niestety nie minęło kilka minut a ten sam człowiek, którego wcześniej ze względu na wygląd nie nazwałby kapitanem, kazał mu przestać się wygłupiać i przenieść się na podłogę, bo przecież mógłby uszkodzić zawartość sześciennego pojemnika. Mniej więcej w ten sposób minęła mu podróż do kraju kupieckiego. Raz się przegrywa a raz się przegrywa. Miał wrażenie, że nawet przelatujące nad statkiem mewy swym skrzekiem drwiły z jego sytuacji. Na szczęście dystans dzielący wyspy i kontynent w tym miejscu nie jest duży, więc nie musiał tak długo zalegać w tym niekorzystnym położeniu. Bez słowa opuścił statek, nie wręczając marynarzom 100 Ryo... Dlatego, że zapłacił z góry. Głupio płacić dwa razy, prawda?
Nie pamiętał kiedy ostatnio był w tym mieście. W zasadzie to nie miał żadnego konkretnego planu, ale przecież nie zawsze trzeba go mieć. Można po prostu afirmować życie, chociaż przez dziesięć minut. Nawet jeżeli to jest tylko średnio. Przechadzał się uliczkami nie bardzo wiedząc od czego można zacząć. Nie znalazł nic wartego uwagi, żadne zlecenie mu nie pasowało. Zresztą kto powiedział, że on tu przyjechał w celach zarobkowych. Przypłynął w poszukiwaniu przygody, zaś ta niekoniecznie jest związana z ratowaniem kolejnej głupiej grupy z ilorazem inteligencji dużych rozmiarów selera. Już wolał koty. Koty są miłe. Ame do tego wszystkiego nie był nawet głodny. Po prostu nie było szansy na to, że dzisiaj się tutaj do czegoś przyda. Postanowił odpocząć w parku zanim znajdzie sobie jakieś miejsce do przenocowania, a potem dopiero będzie się martwił. Na szczęście gotówki miał dość, żeby pozwolić sobie na luksusy. Parkowe ławki z drugiej strony też są spoko. I było to pierwsze miejsce, które postanowił zwiedzić. Trzeba znać swoje możliwości.
Niestety obszar zieleni wybitnie go rozczarował. Nazwanie tego parkiem jest jakimś nieporozumieniem, bowiem w przeciwieństwie do zadbanych obiektów tego typu w Hanamurze, nie posiadał nawet podstawowych pokojów w tym hotelu klasy średniej. Widocznie będzie musiał jednak się szarpnąć na wydanie kolejnych groszy i jednak spać w jakimś normalnym względnie miejscu. Kupieckie, bogate miasto. Hmpf. W samym parku nie było zbyt wielu ludzi. W zasadzie to nie widział ich wcale, gdyż jedyną osobą w zasięgu wzroku był zielonowłosy, prawie doskonale maskujący się osobnik. Rekin i jego sokoli wzrok jednak nie zawiedli. Bardzo też pomógł mu fakt, że mchogłowy kolega rzucał połyskującymi kamykami, próbując, czasami nawet skutecznie, odbijać je od tafli jeziora. Hozuki był wówczas już wybitnie znudzony i postanowił do niego zagadać. Nie wiedział jak zrobić to tak żeby wyjść na fajnego, wyluzowanego gościa, ale jednocześnie nie wyjść na buca. Po chwili postanowił działać.
- Widzę, że ktoś tu sobie znalazł rozwijającą intelektualnie rozrywkę na poziomie. Mogę dołączyć? - miał cichą nadzieje, że wyszło mu to chociaż średnio.
Nie pamiętał kiedy ostatnio był w tym mieście. W zasadzie to nie miał żadnego konkretnego planu, ale przecież nie zawsze trzeba go mieć. Można po prostu afirmować życie, chociaż przez dziesięć minut. Nawet jeżeli to jest tylko średnio. Przechadzał się uliczkami nie bardzo wiedząc od czego można zacząć. Nie znalazł nic wartego uwagi, żadne zlecenie mu nie pasowało. Zresztą kto powiedział, że on tu przyjechał w celach zarobkowych. Przypłynął w poszukiwaniu przygody, zaś ta niekoniecznie jest związana z ratowaniem kolejnej głupiej grupy z ilorazem inteligencji dużych rozmiarów selera. Już wolał koty. Koty są miłe. Ame do tego wszystkiego nie był nawet głodny. Po prostu nie było szansy na to, że dzisiaj się tutaj do czegoś przyda. Postanowił odpocząć w parku zanim znajdzie sobie jakieś miejsce do przenocowania, a potem dopiero będzie się martwił. Na szczęście gotówki miał dość, żeby pozwolić sobie na luksusy. Parkowe ławki z drugiej strony też są spoko. I było to pierwsze miejsce, które postanowił zwiedzić. Trzeba znać swoje możliwości.
Niestety obszar zieleni wybitnie go rozczarował. Nazwanie tego parkiem jest jakimś nieporozumieniem, bowiem w przeciwieństwie do zadbanych obiektów tego typu w Hanamurze, nie posiadał nawet podstawowych pokojów w tym hotelu klasy średniej. Widocznie będzie musiał jednak się szarpnąć na wydanie kolejnych groszy i jednak spać w jakimś normalnym względnie miejscu. Kupieckie, bogate miasto. Hmpf. W samym parku nie było zbyt wielu ludzi. W zasadzie to nie widział ich wcale, gdyż jedyną osobą w zasięgu wzroku był zielonowłosy, prawie doskonale maskujący się osobnik. Rekin i jego sokoli wzrok jednak nie zawiedli. Bardzo też pomógł mu fakt, że mchogłowy kolega rzucał połyskującymi kamykami, próbując, czasami nawet skutecznie, odbijać je od tafli jeziora. Hozuki był wówczas już wybitnie znudzony i postanowił do niego zagadać. Nie wiedział jak zrobić to tak żeby wyjść na fajnego, wyluzowanego gościa, ale jednocześnie nie wyjść na buca. Po chwili postanowił działać.
- Widzę, że ktoś tu sobie znalazł rozwijającą intelektualnie rozrywkę na poziomie. Mogę dołączyć? - miał cichą nadzieje, że wyszło mu to chociaż średnio.
0 x
Przez miesiące, patrzył na pełny lili wodnej staw i stawał się świadom, że nie może być to zwykły rekin morski. Element, który zmienił jego charakter to wlasnie wybor bestii. Kiedy wrócił był nieco inny. Nie posiadał jeszcze paktu, jednak już do czegoś się zobowiązał, reprezentowania cechy tego zwierzęcia swoim nastawieniem. - Hakai o Ame.


Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości