Wszystko powoli wracało do normy, chociaż normą nie można było nazwać zachwiania tak zmienne... Czerwonowłosa wstała i ruszyła w kierunku źródła. Była ubrana w swoje codzienne ciuchy, a płaszcz wisiał swobodnie na jej ramieniu. Nie była rtak głupia by go ubrać, chciała zwyczajnie w świecie pożegnać się, aczkolwiek wtedy zobaczyła coś dziwnego. Kenji był sam i kierował się do wyjścia. Może chciał iść z Haną? Tego nie wiedziała, a nawet nie myślała o tym. Skryła się tylko w cieniu by chłopak jej nie zauważył. Nie chciała tego. Skoro nie zamierzał się pożegnać, ona nie powinna przepraszać. W ogóle co jej przyszło do głowy by iść do chłopaka i przepraszać!? Ale... chęć ponownego dotknięcia jego ust była ogromna... Chciała poczuć ich miękkość. Czerwonowłosa mając pewność, że Kenji wyszedł ruszyła nad wodę. Usiadła na brzegu wody i zamyśliła się nad tym co chciała zrobić, jak żyć...
Te myśli spowodowały, że musiała zacząć działać. A czy to nie najlepszy czas na nauczenie się nowej, klanowej techniki? Rzadko kiedy przebywała nad wodą, aczkolwiek teraz był to jeden z lepszych warunków, a kiedyś... Kto wie, może w końcu wróci w swoje rejony i zacznie żyć? A może powinna wyruszyć w podróż, gdzie zacznie zbierać doświadczenie. Chakra w ciele Tamiko wrzała, a ta chciała dać jej odpowiednie kształty. Shōton: Kuri no Ruhoīru. Tak. Planowała stworzyć ogromne koło do którego wejdzie... Powoli energia w jej ciele szła do rąk, a ona stojąc nad wodą czuła się jak malarz. Pomagała sobie dłonią. Oczywiście. ruchem ręki tworzyła obręcz, zostawiając od razu kryształ. Czuła się jak magik, który robi swój popisowy numer. Koło z kryształu było coraz to większe, masywniejsze i takie, jakie być powinno. Tamiko coraz żywiej tworzyła wszystko to, co miała w wyobraźni. Każdy jej ruch ręką był coraz to mniej agresywny, przez co jej dzieło było dośc dziwne. Jakby koło było tworzone z płomienia, jakby... miało kolce. Stopa czerwonowłosej wysunęła się do przodu. Mudiała ustać w środku. Musiała sprawdzić, czy aby na pewno jej się udało... Gdy tak się stało uśmiechnęła się pod nosem. Stanęła drugą stopą i poruszyła się, raz w przód, raz w tył...
12:00-15:00
Tamiko była podekscytowana tym, że potrafiła stworzyć coś pięknego dzięki swoim emocjom. Po raz pierwszy usiadła na kamieniach blisko wody i uśmiechnęła się. Teraz nie przeszkadzało jej nawet, że ma na sobie ubrania...
Życie jest pełne niespodzianek. Szczególnie wtedy, gdy się ich nie spodziewamy. Los postanowił w końcu zainteresować się czerwonowłosą kunoichi, wchodząc w jej życie ze wszystkim, co tylko mógł na poczekaniu stworzyć. Ów wszystkim okazała się mała, na oko dziesięcioletnia dziewczynka o ślicznych blond lokach i błękitnych oczach. Mały aniołek wędrował pomiędzy źródłami, a prosta, biała sukienka mokła od unoszącej się wszędzie wilgoci. Małe stópki dreptały po kamieniach, robiąc co chwila "plask plas". A może tup tup? Mniejsza. O wiele bardziej interesującą kwestią było to, co tak urocza i niewinna osóbka mogła robić w takim miejscu. Wokół nie było widać żadnych osób będących potencjalnymi opiekunami dziewczynki. Ponadto nikt nie krzyczał, na niebie nie pojawiły się znaki dymne, a chmury nadal były chmurami, nie tablicą informacyjną. Zgubiła się? Co prawda dzieci mają naprawdę dobrze rozwinięte zmysły jeśli chodzi o uciekanie, chowanie się, a potem tracenie poczucia kierunków, bliskich i ulubionych pluszaków.
Po blisko kwadransie zwiedzania tego jakże interesującego miejsca, Blondynka niepewnie zbliżyła się do Tamiko, patrząc na nią jak mysz obserwująca kota na chwilę przed wyjściem z dziury. Złotooka czuła na sobie ukradkowe spojrzenie już wcześniej, ale dziecko musiało oswoić się z myślą, że tkwiąca w miejscu kobieta nie jest potworem pragnącym ją pożreć. Teraz stała kilka metrów przed nią, z nagimi stopami w gorącej wodzie, mieląc między palcami skrawek sukienki. E-eto... Sayrui-chan chyba zgubiła rodziców. M-możesz jej pomóc? Dziwne dziecko. Bynajmniej nie chodziło o jej wygląd, drżący głos czy usta wygięte w smutną podkówkę. Co musiała przejść, że mówi o sobie w trzeciej osobie? Albo chodziło o pomoc dla jakiejś wymyślonej przyjaciółki, której wymyśleni rodzice wyrzucili ją z wymyślonego domu na wymyślony bruk, przez co potłukła sobie wymyśloną pupę. Narrator swoje wymyślił, kolej na Tamiko-chaan!
Tamiko siedziała oparta o kamienie. Było jej ciepło a zapach skóry chłopaka był zbyt intensywny by mogła się oprzeć od wąchania go co chwilę. Uśmiech sam cisnął się na usta gdy przypominała sobie wszystkie te chwile. Piękne chwile, które szybko zniknęły przez dziewczynę, która się pojawiła. Czy to miało jakikolwiek sens? Czemu we trójkę znaleźli się w trójkącie bez wyjścia, jakby... Jakby świat nie mógł istnieć inaczej. Mogłoby nie być jednej z tych dwóch osób i byłoby łatwiej. A teraz? Teraz zrezygnuje z o=owej dwójki i zacznie żyć po swojemu. Płaszcz teraz miał dla niej całkiem inne znaczenie, ale to już nie było ważne. I tak nikt nie doceni wartości tej... szmatki Cichy odgłos spowodował, że dziewczynie zjeżyły się włoski na plecach. Coś było nie tak, coś nie miało sensu, a ona musiała dowiedzieć się kto pojawił się w źródłach. Jak się okazało. Była to małolata, która przyszła z prośbą. Czyżby wszyscy wiedzieli, że ma słabość do dzieci? Czy los chciał ją ukarać za życie jakie niegdyś wiodła? Westchnęła pod nosem, usiadła po turecku i klepnęła miejsce obok siebie oczekując, że nieznajoma usiądzie. Jeżeli to zrobiła zapytała się cicho, jeżeli tego nie zrobi to i tak zapyta, nieco głośniej-Kim jest Sayrui? Opowiesz mi coś o niej? Powiedź mi wszystko... Gdzie się zgubiła? Muszę dużo wiedzieć by pomóc Ci odnaleźć rodziców...- powiedziała spokojnie. Nie wiedziała o kogo chodzi dlatego też mówiła w osobie trzeciej, raz w drugiej. To wszystko było skomplikowane, a Tami... Tamiko zmieniała się z każdą chwilą... Szkoda tylko ze Kenji nie może jej teraz zobaczyć. Była przecież tak bardzo spokojna.
Czerwonowłosa, początkowo zanurzona we własnych wspomnieniach, tak przecież świeżych i wyrazistych, a już stanowiących fragment jej przeszłości. Zabawne jak szybko ulatują te najlepsze chwile, nieprawdaż? Godziny wydają się sekundami, dni są niczym kwadranse, a wszystko i tak znika w mrokach ludzkiej pamięci. Inaczej sprawa ma się ze złymi momentami. Te każdy potrafi pamiętać do końca, rozjątrzać rany, z których nie zostały nawet blizny.
Jednak teraz, chcąc czy nie, Tamiko musiała powrócić do rzeczywistości, by zająć się tym zbłąkanym aniołkiem, który jakimś cudem pojawił się przed nią prosząc o uwagę. Gdyby ktoś widział poprzedni wybuch kunoichi, zapłakałby nad losem tego biednego dziecka, które znalazło się w nieodpowiednim miejscu z nieodpowiednią osobą. Jakie byłoby zdumienie tego kogoś, kiedy zobaczyłby, z jakim spokojem i opanowaniem Złotooka zajmuje się dziewczynką. Nawet zaoferowała Sayuri miejsce obok siebie! Ta jednak nie skorzystała z propozycji, utrzymując bezpieczny, w jej mniemaniu, dystans. Bo czymże było kilka metrów dla wprawionej użytkowniczki kryształu? U-um... Sayuri miała odwiedzić ciocię, a jej rodzice wrócili do wioski. Tam jest morze i mewy!... Sayuri nie chciała mieszkać z ciocią Inu, bo śmierdzi kotami więc uciekła... Ale miasto jest takie duże, a nikt nie chciał jej powiedzieć gdzie są rodzice... No i trafiłam tutaj. Pomożesz m... Sayuri wrócić do domu? Blondynka zamrugała gwałtownie, a w kącikach oczu pojawiły się łzy. Najwyraźniej odżyły z niej wspomnienia ostatnich dni, a jeśli rzeczywiście uciekła ciotce, to z pewnością miała w sobie Co ciekawe, błękitne oczy, teraz ujmujące i piękne w ten smutny sposób, były pozbawione źrenic.
Czerwonowłosa nie zdziwiła się, gdy dziewczynka nie podeszła. Sama by trzymała się na jej miejscu z daleka. Omijałaby szerokim łukiem, dbała o bezpieczeństwo. Niestety nikt nie może być bezpieczny przy kunoichi, która zwyczajnie uwielbiała widok drwi. Pasja do zabijania była nieziemska, a uśmiech malujący się na twarzy wtedy nigdy nie schodził.-Pomogę Ci, obiecuję, ale muszę wiedzieć więcej... Twoja ciocia Inu. Ona mieszka w tym dużym mieście?-zapytała cicho, przekręcając głowę na bok. Musiała się skupić i wyciągnąć jak najwięcej informacji od dziewczynki, ale ważniejsze teraz było zaufanie. Niech pomyśli, że wcale nie jest złą osobą. - Jestem Tamiko, możesz się zwracać do mnie po imieniu, w końcu spędzimy razem trochę czasu. A teraz usiądź, nie bój się i zaczniemy szukać miejsca do którego Cię odprowadzimy. Na początek, opowiedz coś trochę o miejscu gdzie mieszkasz z rodzicami, będziemy mogli wtedy go odnaleźć...- Tamiko starała się być najsłodszą istotą na ziemi, ale czy jej się uda? Czy da radę uspokoić swoje demony na tyle, by udawać całą podróż? Nie wiedziała, ale miała nadzieję, że tak. Najwyżej... Znajdzie jakiś sposób by poskromić emocje. Teraz najważniejsze było to by Say zaczęła mówić, a wtedy będą nogli ruszyć. A może Twoi rodzice są u cioci Inu?-Czerwonowłosa odgarnęła zmoczony kosmyk włosów z twarzy, po czym posłała jeden ze swoich najsłodszych uśmiechów.
Dziewczynce chyba zaczął udzielać się spokój Tamiko, usta wróciły do neutralnej pozycji, oczy zniknęły pod powiekami, a po łzach nie pozostał nawet ślad. Ostrożnie zbliżyła się do kunoichi w miarę wypowiadanych przez nią słów. Hai! Mieszka. Ale jej nie lubię... Po tym zdecydowanym oświadczeniu usiadła obok Rudej, podkulając nóżki pod bródkę. Niewielki, smutny aniołek rzucony na ten szary i zabójczy dla piękna świat. W takim razie jakim cudem Złotooka jeszcze żyje? Może i jest diablicą, ale piękną w inny sposób. Ale wracając do rzeczywistości. T-tamiko-chan?! Sayuri mieszka nad morzem! Znam tam wszystkich, a wszyscy znają mnie! I są mili, daję im muszelki i bursztyny... Um. Blondynka zamyśliła się, wspominając dom, tak odległy od miasta. A może po prostu się wyłączyła, jak to dzieci mają w zwyczaju? Kto wie. Istotka nie należała do typowych, spotykanych w szkołach czy na placach zabaw dzieci. Prawdę mówiąc czasem zachowywała się niezwykle... Dojrzale jak na swój wiek. Może po prostu wyglądała młodo? Ciężko powiedzieć, świat kryje wiele niespodzianek. Na kolejne pytanie Tamiko dziewczę poruszyło się niespokojnie, jakby wyrwane z letargu. Nie, Mama wróciła do Taty tego samego dnia. Sayuri została sama. Ale Tamiko-chan zaprowadzi mnie do nich, prawda?! To dla mojego dobra, tak mówiła! Znam drogę, ale to tak daleko... W błękitnych oczach znowu zapłonęła nadzieja na lepsze dni, ponowny uśmiech i wiarę w ludzką dobroć. Czy Diablica okaże się w głębi serca aniołem?
Tamiko zaczęła mieć wątpliwości. O co tu właściwie chodzi? W skroni poczuła delikatny, pulsujący ból. Oznaka, że jeszcze tutaj są, że pilnują i odezwą się w odpowiednim czasie, ale ta mała... Ona dokładnie wiedziała, gdzie chce iść, dlaczego zatem czerwonowłosa musiała jej w jakikolwiek sposób pomóc? Skoro wie, niech idzie i zostawi ją w spokoju. Wtedy będzie mogła spokojnie iść i zadbać o swoje interesy. Miała bowiem tyle rzeczy do zrobienia. Na samą myśl westchnęła, ale uśmiech z jej twarzy nie zniknął, jakby był przylepiony. Jakby założyła maskę, która miała pokazywać dziewczynce, że jest bezpieczna, a osoba siedząca na przeciwko niej wcale nie jest potworem. - Wiesz gdzie to jest? Zatem pójdę z Tobą i zadbam o Ciebie, a ty zwyczajnie zaprowadzisz mnie do swojego domku, dobrze? -zapytała nachylając się nad dziewczynką, po czy wstała i spojrzała na swoje ciuchy. Były czyste, co nie wskazywało na walki, jakie przeszła, ponadto miała płaszcz, którym się otuli. Nie zamierzała pokazywać co nosiło jej ciało, ani też, nie chciała w ogóle wskazywać na to kim jest. Niech otoczenie myśli, że jest słodką kobietą z dzieckiem, a nie żądną krwi zabójczynią. Tamiko wstała na równe nogi, rozprostowała plecy, po czym z uśmiechem wyciągnęła dłoń w stronę dziewczynki- Ruszajmy, nie ma sensu siedzieć, skoro można rozmawiać idąc, prawda?-Nie było sensu zwlekać, dlatego też, gdy jej mała towarzyszka poda jej dłoń i wstanie, albo tylko wstanie, to ruszą w stronę wyjścia zostawiając wszystko za sobą i czekając na lepsze dni.
Hai, Tamiko-chan! Radość widoczna w oczach dziecka była wręcz przytłaczająca. Niemal natychmiast poderwała się ze swojego miejsca, uśmiechając się szeroko. Najwidoczniej gra Czerwonej zrobiła swoje. A może to nie była gra, ale prawdziwa twarz diablicy? Kto wie. Aniołek rozejrzał się jeszcze wokół, w poszukiwaniu... Czegoś. Kilka tupnięć tam i z powrotem, by po chwili wrócić na poprzednie miejsce. Ale z jedną, znaczącą różnicą! A nawet dwoma. Para prostych, ale wytrzymałych bucików i mały plecak zarzucony przez ramię nadawał dziecku zabawny wygląd. Co konkretnie w nim śmieszyło? Poza? Pewna siebie mina? Stanie na baczność z wypiętą piersią? A może to po prostu kolejny dziwny zwyczaj Niebieskookiej? Widząc wyciągniętą ku niej dłoń, zamrugała gwałtownie i szybko, jakby w obawie że kunoichi się rozmyśli, podała jej swoją drobną rączkę. Widok tej pary mógłby niejednego wzruszyć, oczarować albo doprowadzić do raju. Szkoda tylko, że Sayuri prowadziła z zaskakującą szybkością i zdecydowaniem, a Tamiko nie pozostało nic innego, jak za nią podążać.
Wróciłem powoli w głębie wioski, rozglądając się w koło za swoimi podopiecznymi, niektórzy z nich bardzo rzucali się w oczy a to wyglądem, lub zachowaniem. Mam nadzieje że się nie pozabijają, z drugiej strony muszą się poznać i wiedzieć czego mogą po sobie oczekiwać. Przemierzając wioskę, zauważyłem wielki napis "gorące źródła", zacząłem się zastanawiać czy mam czas z nich skorzystać, ale już tak dawno nie korzystałem z takich usług iż nie mogłem się powstrzymać przed wstąpieniem w ich progi... Szybko przeleciałem przez recepcje i szatnie by zaraz zanurzyć się po szyję w gorącej wodzie. -Tego było mi potrzeba.
Stwierdziłem gdy ciepło przeszyło me ciało, relaksując je jednocześnie.
Zbliżyłem się spokojnie do człowieka wyraźnie wzburzonego, mierząc go wzrokiem zresztą jak i okolicznych ludzi. -Słyszę że masz jakiś problem i płacisz za jego rozwiązanie... Spojrzałem na chłopaka z chytrym uśmieszkiem i niemal że odbijającymi się monetami w oczach. -Tak się składa, że jestem fachowcem od rozwiązywania ludzkich problemów, oczywiście o ile klienta stać na moje usługi, zainteresowany? Czy wolisz dalej się wkurwiać i jedynie zaklinać sobie pod nosem. Wiedziałem że jeśli kimś targają emocje, to jest w stanie dobrze zapłacić, za ogarnięcie ich, dla własnej satysfakcji. Wystarczą, pieniążki, opis i położenie celu...no dawaj wiem, że chcesz "zobaczyć go skomlącego na ziemi"
Usiadłem koło nieznajomego, zanurzając się choć jeszcze na chwile w przyjemnym ciepełku, wody, niestety nie dane było mi się nią na cieszyć zbyt długo, shinobi nigdy nie odpoczywa...tym bardziej jak chce jeść i utrzymać jako tako swoich ludzi.
Przyglądałem się gościowi, prawie jak bym go normalnie słuchał, dla mnie wszystko było jasne "ktoś miał zebrać bęcki", a reszta tej czczej paplaniny była mało ważna, ale cóż musiałem się dać klientowi wyżalić, to budzi kontakty w interesach...podobno. -Jeśli cię stać...A teraz kilka pytań, gdzie go znajdę, jak wygląda i w jakim stanie mam go zostawić?
Przy ostatnim uśmiechnąłem się nieco szyderczo, czekając na odpowiedzi uniosłem swe umięśnione i całe w bliznach ciało, by podejść do sterty ciuchów i zacząć się wycierać. A miałem odpocząć i poszukać tych głąbów, teraz muszę zamienić punkt odpoczynek, na punkt "wpierdol". Westchnąłem głęboko w duchu i gdy byłem już w miarę suchy, zacząłem się ubierać. -Hmm, chyba to wszystko, widzimy się za...jakąś godzinę? Tutaj. Rzuciłem odwracając się i ruszając do wyjścia, sprawdzając przy okazji stan swojego ekwipunku. Przynajmniej teraz obędzie się bez niańki, na szybko skopie tyłek i spokój.
Spojrzałem na gościa z zimnym niczym skała wzrokiem. -Postaram się, w końcu ty tu płacisz...przypominaj mi tylko żebym oprawiał go samymi rękami.
Nagle zaśmiałem się dość z przyjaznym uśmiechem na twarzy po czym czekałem już tylko aż koleś zbierze tyłek i będziemy mogli iść, odwalić tę robotę. Tak to jest jak się hazard uprawia, ale co mnie to, nie jestem niańką...a swoją drogą, sam nie wiem po co się tego podjąłem, bo chce komuś pomóc? Nawet nie wiem czy mówi prawdę...bo chce się wyżyć? Też nie, w końcu to pewnie jakieś zwykłe pachołki, no to nie wiem, może dla pieniędzy? Tsa, jak bym chciał pieniędzy to bym go zabił zabrał i poszedł...cholera, nie ważne, byle odwalić swoje i wziąć się za szukanie chłopaków.