Gdzieś w mieście

Niryoku

Re: Gdzieś w mieście

Post autor: Niryoku »

Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Niryoku miał skrytą nadzieję, że to właśnie dłużniczka go przywita na wejściu i będzie mógł od razu omówić z nią sprawę nieoddanej kasy. Niestety, albo stety, przywitał go ten, który ją utrzymuje i którego udział w całym przedsięwzięciu ma być ograniczony do minimum. Bo był Rikudou Senninowi ducha winny. Albo tak przynajmniej twierdził Matao.
Niryoku zmierzył mężczyznę wzrokiem. Aż szkoda było przeszkadzać komuś takiemu podczas pracy. Jednak tak się składało, że Shinobi sam miał robotę do wykonania i musiał odłożyć na bok chęć niezawracania czyichś czterech liter.
- Niestety ja nie w interesach. Ale może następnym razem? - stwierdził z lekko zażenowanym, choć ładnym uśmiechem - Przyszedłem omówić coś z Girita-san. Czy jest może "pod ręką"? Albo czy wie pan może gdzie ją znajdę?
Niryoku bardzo chętnie by się wyżalił, że wspomniana lafirynda jest winna kasę Matao i ma ją bezzwłocznie oddać. Równie chętnie przyjąłby nawet te pięćset Ryou od samego Torebena. Hyuuga jednak był profesjonalnym Shinobi oferującym usługi najwyżej jakości i skoro klient nie chce zawracania głowy tego stolarza, to tak będzie. Białooki musiał dbać o swoją renomę.
0 x
Raito

Re: Gdzieś w mieście

Post autor: Raito »

7/15+
Kiedy młodzieniec natrafił na Torebena, przebieg misji bardzo się skomplikował. Przecież jednym z zaleceń pracodawcy było, aby nie wciągać w sprawę staruszka, lecz co można zrobić, kiedy opiekun sam się wtrąca w sprawę. Stolarz wcale nie zamierzał pozostawać w niewiedzy i pozwolić Niryoku na swobodne pałętanie się po jego posiadłości. Nie chciał oczywiście naskakiwać na przybysza i siłą wyciągać zeznania, a jedynie podpytać się o jego cel. Jeżeli plotki były prawdziwe, z Girity było niezłe ziółko, więc mężczyzna miał się o co martwić.
- Poszukujesz Girity, tak? Znajdziesz ją w środku, właśnie coś pichci. Zanim jednak wpuszczę Cię do środka, powiedz mi proszę o co chodzi? Nie to, że źle Ci z oczu patrzy, ale gdybym tak każdego wpuszczał, zostałbym już dawno bez dachu nad głową. Więc, o co chodzi? Znowu coś nabroiła? Ta diablica jest już zadłużona chyba u każdego kupca w mieście. Tylko nie kłam, na milę wywęszę fałsz. Za długo żyję na tym świecie. - tym razem oderwał się od piłowania. Zadając pytanie, oparł pięści o biodra i spojrzał na ninję, oczekując wyjaśnień.
0 x
Niryoku

Re: Gdzieś w mieście

Post autor: Niryoku »

Nie ma to jak poznawać kluczową dla zadania personę z relacji osób trzecich. Jak tak dalej pójdzie, to Niryoku będzie wiedział tak wiele o Giricie, że przy spotkaniu twarzą w twarz kobieta oniemieje po doświadczeniu wiedzy bohatera o jej osobie. Nieco frustrujące jednak było to ingerowanie Torebena w całą sprawę. Trzeba będzie więc się go pozbyć, przynajmniej nie dosłownie. Problem polegał na tym, że umysły starszych ludzi działają nieco inaczej, dlatego lubią narzekać, powtarzać się i się zapominać. Hyuuga mógł tę wiedzę wykorzystać wychodząc z założenia, że miał do czynienia z typowym wapniakiem. A jak nie, to się przejedzie.
- Z jednej strony ją rozumiem - odpowiedział po chwili Shinobi, opierając prawą dłoń na swoim boku - Sam jestem zupełnie bez pieniędzy. Ale jestem facetem i zamiast się zadłużać, wolę uczciwie na siebie zarobić. Mam mniej zmartwień na głowie i satysfakcję w gratisie.
Taktyka pierwsza: zagadaj tego starego piernika, żeby mu się zdążyła pamięć zresetować. Wtedy może uzna Niryoku za młodego, miłego faceta, który akurat miał jakąś sprawę to tej lafiryndy i nie będą go już interesowały szczegóły. Do tego czarnowłosy nie musiał wcale kłamać, jeśli miałby się obawiać zdolności Torebena do rozpoznawania łgarzy.
- Niektórzy nie muszą mieć tyle szczęścia. Ewentualnie są zbyt leniwi. W pierwszym wypadku trzeba mieć sporo samozaparcia. W drugim trzeba dostać mocnego kopa w tyłek.
Oczywiście Niryoku miał na myśli przenośne znaczenie wjechania komuś butem w cztery litery, ale nie odrzucał wykonania takiej czynności słowo w słowo, jeżeli Girita będzie mu mocno utrudniać wykonanie zadania. Im dłużej będzie ta misja trwać, tym głośniej będą bohaterowi kiszki marsza grać. Głód będzie nasilał wściekłość, a zdenerwowany białooki może zapomnieć o uprzejmościach.
- Jeżeli nie mogę wejść do środka, to równie dobrze mogę zaczekać aż skończycie się posilać. Nie chcę sprawiać kłopotu. Byle Girita-san była skłonna ze mną chwilę porozmawiać.
Hyuuga bardzo chętnie by tak stał i pogadał jeszcze z tym staruszkiem, jednak miał misję do wykonania, a Toreben miał własna zajęcia. Czemu mieliby sobie wchodzić w drogę, skoro wszyscy mogą być szczęśliwi jeżeli tylko taka jedna dziewka będzie na tyle uprzejma, by ruszyć swoje cztery litery przed obliczę bohatera i oddać mu pięćset Ryou? Sprawa była nieskomplikowana jak jan-ken-pon, tylko ludzie wszystko niepotrzebnie utrudniali.
0 x
Raito

Re: Gdzieś w mieście

Post autor: Raito »

9/15+
Niryoku zbytnio liczył na ogłupienie staruszka, ale plan i tak w końcu wypalił. Może nie dokładnie według zamierzeń, ale pozwolił geninowi dostać się osobiście do Girity. Wraz z każdym zdaniem młodzieńca, brak zaufania oraz niepokój znikały z twarzy Torebena. Odpuścił już sobie dociekania zamiarów chłopca, wystarczyło, iż przekonał się o braku złych zamiarów. Po ostatniej propozycji czekania, mężczyzna nawet się roześmiał.
- Każdy ma swoje obowiązki. Spokojnie, nie będziemy Cię tutaj aż tak długo trzymać. Wydajesz się być dobrze wychowany. Liczę, że mnie nie zawiedziesz. - uśmiechnął się i usunął na bok, odsłaniając za plecami drzwi do domku. Po chwili dodał. - Jeżeli chodzi o nasz posiłek, to Girita dopiero się zabrała za jego przygotowanie. Zanim byśmy jeszcze zjedli, zastałby Cię wieczór. Zapraszam, mała siostrzenica powinna się tobą zaopiekować. Ja tymczasem mam co robić, więc wybacz, że nie będę wam towarzyszyć. Po wszystkim zajdź tu jeszcze na słówko i zdaj relację. - dwuznacznie się uśmiechając, stolarz puścił do ninjy oczko. Nie był to zachęcający do czegoś typ oczka, a raczej danie znaku, że starzec domyśla się zamiarów shinobiego. Owe najpewniej zostały odebrane źle, ponieważ zadłużony już opiekun szukał kolejnej partii za którą mógłby wydać wdowę. Ewidentnie młodzieniec został potraktowany jako skryty kochanek Girity, ale liczy się to, iż został do niej dopuszczony sam na sam, co z pewnością ułatwi wyciąganie długów.
0 x
Niryoku

Re: Gdzieś w mieście

Post autor: Niryoku »

Wszytko wydawało się iść zgodnie z planem bohatera. Może to nie była zasługa jego jakże zmyślnej taktyki opierającej się na psychice typowego staruszka? Może Niryoku miał po prostu fart, że wybrane przez niego słowa zrobiły na Torebenie takie, a nie inne wrażenie? Nie interesowało go to zbytnio. Otrzymał mniej-więcej taką reakcję, jakiej oczekiwał po mężczyźnie i to było najważniejsze. Teraz tylko brakowało jakiejś osoby trzeciej, co głośno by białookiego pochwaliła, rzuciła komplementami czy nakarmiła mu ego w jakikolwiek inny sposób. Albo po prostu nakarmiła. Nie obraziłby się.
Niryoku postanowił ograniczyć komentowanie słów swojego rozmówcy do minimum. Bo podobno był w jego oczach "dobrze wychowany", więc powstrzymał się przed odpowiedzeniem na to "nie dobrze, a najlepiej!", gdy mu się to cisnęło wręcz na usta. No i przecież on nigdy nie zawodzi. Jak można tego nie wiedzieć?!
Czarnowłosy nie tylko potrafił perfekcyjnie dobierać słowa dla osiągnięcia zamierzonych efektów. Dla tego samego potrafił również powstrzymać się przed mówieniem czegokolwiek. Milczenie jest złotem, mowa srebrem, a Niryoku obecnie bardzo zależało na kasie. Roztrwanianie tych metaforycznych kruszców nawet nie przychodziło bohaterowi do głowy.
Niegrzecznie i niemądrze byłoby odmówić na propozycję Torebena, skoro już pozwolił Hyuudze wejść do środka, tym samym pozwalając też na skonfrontowanie się z Giritą. Czarnowłosy skinął głową w podzięce, ignorując znaki posyłane mu przez staruszka, by następnie ruszyć w kierunku drzwi. Gdy jego lico było już poza zasięgiem spojrzenia stolarza, Shinobi wyszczerzył zęby w chytrym uśmieszku. Ale tylko na krótką chwilę. Zapukał kilkakrotnie z neutralnym wyrazem twarzy i odczekał kilkanaście sekund, licząc na przyjęcie przez kogoś z wewnątrz. Marzył o tym, że to ta lafirynda otworzy mu drzwi, trzymając pięć setek Ryou w zębach. I że będzie atrakcyjną, rudą niewiastą w samej bieliźnie. Bo za marzenia nie trzeba płacić. Jeżeli jednak przez dłuższą chwilę nikt nie raczy wpuścić Niryoku, to sam chwyci za klamkę i się wprosi, oczywiście głośno przepraszając za wtargnięcie i informując, że robi to po uprzednim błogosławieństwie od Torebena. Potem na własną rękę pójdzie szukać Girity. Jak tylko zdejmie w korytarzu buty, bo tak wypada.
0 x
Raito

Re: Gdzieś w mieście

Post autor: Raito »

11/15+
Okazało się, że mimo zyskania w oczach staruszka, Niryoku miał jeszcze w zanadrzu jakieś ostrzejsze wypowiedzi. Postanowił jednak nie niszczyć sobie szans na powodzenie misji i nie reagując nawet na zaczepki Torebena skierował kroki w stronę domku. Zadowolony z sukcesu, złośliwie się uśmiechnął, lecz trwało to wystarczająco krótko, aby nietakt pozostał niezauważony.
Młodzieniec uprzejmie zapukał. Ze środka dało się słyszeć niegrzeczne odburknięcie, informujące, iż "jest otwarte", co z pewnością mogło zostać uznane za zaproszenie. Po przekroczeniu progu, do nozdrzy genina dotarł mocny zapach gotowanego posiłku, najpewniej jakiejś polewki. Podążając za wonią, dało się trafić do głównego pomieszczenia posiadłości, czyli kuchni połączonej z pokojem gościnnym. Tam też stała wciśnięta w róg kuchenka, za którą uwijała się poszukiwana kobieta.
- Zapewne przed wejściem spotkałeś już wuja? Wszedłeś do środka, więc domyślam się, iż sprawa dotyczy mnie. Domyślam się, że chodzi o długi. Ostatnio tylko po to ktoś mnie odwiedza. Nikt nie pocieszy, nie porozmawia. Tylko by kasę chcieli. A ja przecież nie mam nic. Odkąd mój świętej pamięci mąż odszedł do lepszego świata, żyję na skraju ubóstwa. Ledwo na ubrania mi starczy. - teatralnie zasłoniła oczy, symulując wstęp do płaczu. Po chwili jednak dumnie się wyprostowała i patrząc w oczy przybyszowi rzuciła. - Tak, to ja jestem Girita. Nie uprzedzając faktów, kim jesteś i w jakiej sprawie przychodzisz? - wdową zdecydowanie kierowało negatywne nastawienie, całkiem przeciwne do jej opiekuna.
Jeśli przyjrzeć się jej dokładniej, można zauważyć, iż była to średniego wzrostu, dość urodziwa brunetka. Ostrzyżona do ramion, z lekko zadartym nosem, nosiła bogato zdobioną sukienkę z fabankami. Ubranie mocno przylegało do szczupłego ciała, dobrze uwydatniając kobiece kształty. Gdyby nie charakter, pasowałby do niej przymiotnik atrakcyjna. Rudą nimfomanką z pewnością nie była, ale gdyby chłopak odpowiednio to rozegrał, kto wie, czy zrozpaczonej niewiaście nie przydałoby się pocieszenie. Niestety cel zadania niszczył marzenia o bliższym poznaniu, toteż Niryoku miał przed sobą ciężki dylemat - ciekawa przygoda, czy może bardziej przyziemne Ryo.
0 x
Niryoku

Re: Gdzieś w mieście

Post autor: Niryoku »

Niebrzydka kobieta i obiad to kombinacja, przed którą trudno się oprzeć mężczyźnie. Ciężko stwierdzić jakby się Niryoku zachował, gdyby nie był profesjonalistą i nie byłby obecnie w czasie wykonywania zlecenia. Pewnie zjadłby i jedno, i drugie.
Ledwie wszedł do pomieszczenia i już na wejściu zrobił zdziwioną minę. Nie planował kryć przed kobietą tego, że chciał z nią porozmawiać o nie-tylko-jej problemach finansowych, których konsekwencją było niezadowolenie Matao. Ale żeby ona tak od razu go przejrzała? Czarnowłosy uśmiechnął się zadziornie. Podobała mu się ta sytuacja. Im więcej Girita wiedziała, tym mniej będzie miał do gadania. Choć rozmawiać to akurat lubił.
- Wręcz przepadam za uświadomionymi osobami - stwierdził, doszukując się w części gościnnej jakiegoś wolnego siedziska.
Gdy takowe się znajdzie, po prostu zasiądzie, zakładając nogę na nogę i krzyżując ręce na klatce piersiowej, spoglądając na kobietę przymrużonymi oczami. Nie chciał jej przerywać pracy w kuchni, by dalej raczyć się tym wyśmienitym zapachem. Przynajmniej to będzie mogło ukoić jego nerwy, gdy dojdzie do ostrzejszej wymiany zdań z wdową. A opierając się na pierwszym wrażeniu, do czegoś takiego może niebawem dojść.
- Nie będę ukrywał, że rzeczywiście przyszedłem tutaj porozmawiać z Tobą na temat tych długów.
Spoważniał, lustrując kobietę wzrokiem od stóp do głów. Miał szczęście, że nie trafił na obleśną, spasioną Helgę. Tak to przynajmniej mógł bez problemu patrzeć na Giritę i konwersować z nią bez uczucia obrzydzenia. Choć powodem do wymiotów może okazać się jej osobowość. Interakcja z tą lafiryndą nie rozwinęła się jednak dostatecznie, by czarnowłosy mógł uznać jej charakter za w pytkę nieurodziwy już teraz. Ale to przecież dopiero początek ich rozmowy.
- Doszły mnie słuchy, że jesteś winna pieniądze więcej niż jednej osobie. W sumie, to słyszałem kilka różnych rzeczy na Twój temat. Nie będę wnikał, co z tego jest prawdą. Doradzę Ci tylko, żebyś postarała się oddać w końcu te pieniądze. Dla własnego dobra.
Położył sobie lewą dłoń na kolanie, prawą zaczynając się drapać w tył głowy, którą nieznacznie odchylił do przodu.
- Ja rozumiem, że jest Ci ciężko. Sam jestem bez grosza przy duszy. Ale zastanów się jak źle na tym wyjdziesz, odwlekając spłaty długów, przy okazji zadłużając się jeszcze bardziej. Pieniądze pieniędzmi, ale stracisz w oczach tych wszystkich, którzy byli skorzy Ci pomóc. Ryou można zarobić na wiele różnych sposobów. Zaufanie wśród innych możesz odbudowywać latami. Pomijam, że niektórzy ludzie mogą być mocno wredni tylko dlatego, że nie oddałaś im pieniędzy w terminie.
Niech sobie Girita będzie zrzędliwą, chytrą mendą. Niryoku w gruncie rzeczy nic do niej nie miał, poza złym zdaniem. I poza sprośnymi wyobrażeniami, które mu się rodziły w głowie.
- I czy Twój świętej pamięci mąż chciałby Cię widzieć w takiej sytuacji?
Opuścił rękę, którą wcześniej się drapał i ułożył ją na tej drugiej, lewej. Spoglądał na Giritę w ciszy, oczekując jej reakcji. Z dalszym wywodem wolał poczekać, aż mu kobieta jakoś odpowie. Liczył, że przemówi jej do rozsądku, ale był gotów kontynuować przekonywanie jej do oddania pieniędzy. Słowami, nie rękoma i nogami.
0 x
Raito

Re: Gdzieś w mieście

Post autor: Raito »

13/15+
Girita nie do końca zrozumiała o co chodziło z tymi "uświadomionymi osobami", więc tylko w zmarszczyła brwi. Zaliczyła to jednak bardziej jako komplement, niż obrazę, czy wyśmianie. Patrząc na to, co w jej domu wyprawiał Niryoku lekko się podirytowała. Nikt mu nie pozwalał usiąść, a co dopiero tak się rozwalać. Nic jednak nie powiedziała. Wystarczyło zimne spiorunowanie wzrokiem. Chłodne oblicze kobiety było teraz dalekie od tamtej rozgoryczonej wdowy. Stanowiło to tylko kolejny dowód na fakt, iż scenka była odgrywana.
Kiedy młodzieniec w końcu przyznał się do celu wizyty, w oczach Girity coś zaiskrzyło. Niby podejrzenia już dawno zostały wymierzone, jednak w sercu kobieta miała nadzieję, że nareszcie ktoś do niej wpadł na zwyczajne odwiedziny. Jej rozczarowanie przyjęło formę złości. Aż do chwili, kiedy shinobi zaczął prawić moralne kazania. Wtedy oczy wdowy złagodniały, a dłonie zaczęły niezauważalnie dygotać. Gdy chłopak wspomniał o jej mężu nie wytrzymała. W oczach pojawiły się pierwsze łzy. Jedna spłynęła po policzku. Reszta nie zdążyła ujrzeć światła dziennego, gdyż kobieta błyskawicznie odwróciła się, zasłaniając twarz.
- Wynoś się stąd! Zabieraj te pieniądze i nie wracaj! - dało się słyszeć między łkaniem. Girita momentalnie zmieniła postawę. Głęboko odetchnęła, otarła łzy, po czym skierowała kroki w stronę ukrytego w rogu kuferka. Stamtąd wyjęła plik banknotów i rzuciła je w stronę ninjy. Następnie udała się do przedpokoju i otworzyła drzwi na zewnątrz. - Wynoś się! - krzyknęła, zmuszając genina do wyjścia.
Hałas usłyszał Toreben, który podszedł do Hyuugi niedługo po wyrzuceniu.
- Matko Bosko, co tam się stało? Mały, jeśli coś jej zrobiłeś, nie chciałbym być w twojej skórze. - rzekł, jednak po chwili dostrzegł dzierżone przez 20-latka Ryo. W tym momencie jego wyraz twarzy nabrał łagodniejszych kształtów.
- Lepiej by było, jakbyś rzeczywiście już sobie poszedł. - smutnie poradził, po czym wszedł do domu. Wyglądało na to, że "mały" przynajmniej nie musiał staruszkowi tłumaczyć zajścia.
Pozostawało oddać pieniądze Matao.
0 x
Niryoku

Re: Gdzieś w mieście

Post autor: Niryoku »

Dobrze, że Niryoku spodziewał się niespodziewanego. Bez tego przegrywałby przy kontakcie z każdą kobietą. Może zrobiło mu się nieco żal w sercu, że doprowadził Giritę do takiego stanu, jednak w gruncie rzeczy nie powiedział jej nic nowego. Po prostu kobieta teraz usłyszała to, czego nie chciała. Głośno i wyraźnie. A Hyuuga zrobił to dla jej dobra. Między innymi, bo motywem przewodnim dalej było wypełnienie zlecenia. Ale nie można było powiedzieć, że robił to tylko dla własnego widzimisię! Aż takim egoistą nie był. Chyba.
Westchnął na widok wybuchu wdowy. Wiedział, że burze tego typu najlepiej jest przeczekać, żeby nie oberwać błyskawicą. Mógłby spróbować ją pocieszyć, poprawić humor i jakoś uratować się przed łatką nieczułego dupka, jednak ryzykował tym niewypełnienie zadania. Albo rybki, albo akwarium. A granie roli czarnego charakteru nie było wygórowaną ceną za zadowolenie klienta i kilka groszy więcej w portfelu. Przykro mi, panno Girito.
Niryoku spojrzał na pochwycony plik banknotów. Miał tylko nadzieję, że hajs się zgadzał. Nie trzeba też było mu powtarzać, żeby się stąd ulotnił. Nie czuł się komfortowo przebywając w miejscu, gdzie go ewidentnie nie chciano. Liczył też, że swoim ewakuowaniem się z mieszkania Torebena nie tylko uratuje siebie przed ewentualnym ciosem z patelni lub innego kuchennego narzędzia dzierżonego przez znerwicowaną lafiryndę, ale również pozwoli jej się szybciej uspokoić. W ciszy i samotności. Wystarczyło tylko jeszcze krótko się skonfrontować ze stolarzem. Ten nie zrobił bohaterowi dodatkowych problemów, najpewniej rozumiejąc, co takiego się stało w środku. Niryoku tylko posłał w kierunku Torebena porozumiewawcze spojrzenie, by następnie wyruszyć do pewnego sklepu, gdzie zapewne czekał zleceniodawca. Po drodze Shinobi musiał tylko zmyć - w przenośni - te powagę z twarzy. Najgorsze było już za nim, a najlepsze dopiero na niego czekało.
- Zrobiłem co mogłem - odrzeknie Niryoku z zadziornym uśmiechem, wręczając Matao plik banknotów, które otrzymał od Girity.
Potem poczeka na wszelakie honoraria, na które ewidentnie i całkowicie zasłużył. Jeżeli je otrzyma, w co bardzo mocno wierzył, to podziękuje, skinie głową na pożegnanie i zniknie z gdziesiów w mieście. Innego scenariusza nie przewidywał. Przynajmniej na razie.

[z/t po otrzymaniu wynagrodzenia]
0 x
Raito

Re: Gdzieś w mieście

Post autor: Raito »

15/15+
Powrót do sklepu Matao nie przyniósł niczego nieoczekiwanego. Niryoku swobodnie wszedł do środka i zameldował o powodzeniu misji, oddając zaległe pieniądze. Mężczyzna chytro się uśmiechnął i powstrzymując się, powoli sprzątną gotówkę. Podczas przeliczania Ryo oczy świeciły mu się jak małemu dziecku. Gdy skończyć, miną mu lekko zrzędła, ponieważ część odzyskanej kwoty musiał wręczyć geninowi. Z niechęcią odliczył pare banknotów i podał je chłopcu. Teraz z kolei Hyuuga mógł się cieszyć. Na pożegnanie kupiec podziękował shinobiemu i zaproponował coś ze swojego asortymentu. Ninja jednak zbytnio się cenił, aby nabywać tak słabej jakości przedmioty i grzecznie podziękował, wychodząc. Kolejna dobrze wykonanan robota za nim. Koniec
Wynagrodzenie:
- 20 PH
- 100 ryō
- satysfakcja
0 x
Yoshimitsu

Re: Gdzieś w mieście

Post autor: Yoshimitsu »

0 x
Inoue

Re: Gdzieś w mieście

Post autor: Inoue »

Jej nowi kompani raczyli zwolnić by Inu zdołała ich dogonić, nie przyznała się oczywiście do tego, że miała na plecach niemal zerowy balast, niech myślą że bez niego byłaby szybsza o milion procent. W końcu po jakimś czasie dziewczynka raczyła się odezwać. Ulala, cóż za wyczyn. Grzecznie podziękowała za uratowanie, czyli wychodzi na to, że była poprzednio w szoku i ci oprawcy nie zdążyli jej jeszcze wyrwać języka. Hei oczywiście zgrywał bohatera, nazwał się psią drużyną. Nic oryginalnego czy też fascynującego. Lecieli dalej, czas mijał, nic ciekawszego się nie działo, dopóki nie dotarli na miejsce. Całą ekipa weszła do wioski przez któreś przejście, Inu w końcu mogła nieco odsapnąć, nie chciało jej się tyle biegać. Przyszła pora pożegnać się z uratowaną dziewoją, ruda odstawiła ją delikatnie na ziemię i wyciągnęła ręce ku górze by rozprostować swoje kości, ciągła pozycja na barana nie była zbyt wygodna. Dziewczynka zaprosiła wszystkich na obiad w ramach podziękowania, Inu oczywiście zapamięta tą propozycję w razie gdyby kiedyś zgłodniała i znajdowała się w tych okolicach. - Ta zapamiętam. Z chęcią kiedyś skorzystam - Rzekła Inu po czym puściła jej oczko. To by było na tyle. Oczywiście nie trzeba było długo czekać na to by ktokolwiek się odezwał, pies oczywiście musiał mieć swoje 3 grosze do wtrącenia. Tym razem była mowa o zapachu uratowanej, najwyraźniej coś mu nie pasowało. Ruda przewróciła oczami, lecz okazało się że był w tym wszystkim jakiś wałek i psie nosy szybko to wychwyciły. Chłopak spytał się jej o zdanie, Inu podniosła wzrok ku górze zastanawiając się nad odpowiedzią. - Nie mam pojęcia i szczerze mówiąc jakoś mnie to nie zastanawia. Może była ich dziwką? Albo była ich zakładniczką? Może coś ukartowała? W każdym bądź razie sobie poszła - Rozłożyła ramiona na boki w geście bezsilności.
0 x
Kaien

Re: Gdzieś w mieście

Post autor: Kaien »

Po wyjściu ze szpitala, gdzie było tak miło, skierowali się tam, gdzie Kaien obiecał. Czyli na krótką przechadzkę. Uznał, że w tym mieście które znał na pewno lepiej niż Ryuzaku, najlepiej będzie zacząć stąd. Jeszcze w szpitalu zdażył jej odpowiedzieć żartobliwie na jej pochwałe o jego skuteczności że 'Nie tylko w tym jest skuteczny'. I tak, bezpardonowo i bezsprzecznie pił tutaj do pieszczot i tego, jak mu się praktycznie wystawiła do dotykania, całowania i gryzienia jej ciała. Mogła mieć smutną przeszłość, ale lubiła jak jej ciało było dotykane i adorowane.
W sumie kto by nie lubił, nie? Przecież to jest całkiem miłe. A jak ona jest taka chłodna przez, a raczej dzięki, swojemu Kekkei genkai... Wszystko musi odczuwać zupełnie inaczej niż takie normalne jednostki jak Kaguya.
A kiedy wspomniała oparzeniach pocałował ją w czoło i dodał, że nawet z nimi byłaby piękna, bo jest cudowna w środku, a ciało to bardzo sympatyczny dodatek. On wygląda jak po przejażdzce na goło po polu drutu kolczastego i jakoś jej to w żaden sposób raczej chyba nie odrzuca. A przynajmniej chłopak ma taką szczerą nadzieje.
Też podziekowal za leczenie... I wyszli tutaj. Do tego miejsca, będącego swoistym punktem zaczepnym wszystkiego i niczego zarazem. Rozejrzał się, trzymając ją za reke, zastanawiał się, gdzie się udać.
-Mam dużo hajsu. - Powiedział, wydobywając zza nadmiarowego materiału dwie ciężkie sakwy.
-Chyba z osiem tysięcy ryo będzie. Jak nie więcej. Chcesz się najeść? Czy zjemy poza miastem? Rozdzielmy się na kilka chwil, ty kup sobie ciuchy, jakie tam będziesz chciała i jakieś słodycze... - Troskliwy Kaien partner tryb aktywowany - A ja pójde po materiał i elementy tego namiotu bo przypomniałem sobie, że namiot owszem jest. Ale pod Ryuzaku. A to cholernie daleko stąd. - Westchnął i odsypał jej na ręke garstkę Ryo. Powinno wystarczyć az zanadto, a Kaien NIE przyjmie odmowy. On stawia i koniec.
-Do zobaczenia za... pare minut. Jak nie będzie cię tu to cię znajde. - Powiedział i machnął reka na pożegnanie chwilowe... I poleciał do sklepu.
0 x
Mei

Re: Gdzieś w mieście

Post autor: Mei »

Wyjście ze szpitala i łyknięcie świeżego powietrza wydawało się teraz takie niesamowite. Od razu wzięłam głębszy wdech i spojrzałam na nocne niebo, które witało nas setkami maleńkich gwiazd. Pomyśleć, że tak rzadko je widziałam. Pamiętam jak położyłam się na trawie tylko po to, by na nie popatrzeć. Cóż, teraz nie mogłam tego zrobić, ale gdy tak szliśmy, mój wzrok wędrował tylko po niebie. Nawet gdy dotarliśmy na miejsce wciąż się za nimi ogladałam, jednakże niedługo, bo zaraz potem popatrzyłam na Kaiena, któremu poświęciłam mało czasu. Co prawda, po drodze chciałam pogadać, ale pokusa szukania spadającej gwiazdy była o wiele większa. Szkoda tylko, że żadnej nie zibaczyłam..
- Gomen ne, za mało miałam okazji, by je pooglądać. W sumie..wybierzemy się kiedyś do lasu? No wiesz, ty i ja, sami przy takim pięknym niebie. Powiedziałam entuzjastycznie i nieco mocniej ścisnęłam jego dłoń. Następnie zatrzymałam się, by posłuchać tego, co do mnie mówił. Jak się okazało będę mogła iść na pierwsze w swoim życiu zakupy. Oczywiście myślałam, że będę sama za nie płacić, ale blondyn niczym gentlemen postanowił dać mi trochę pieniędzy, bym mogła sobie kupić nowe ciuchy oraz cukierki. Co prawda słodkości nie potrzebowałam, więc mogłam przetracić na nowe ciuchy.
- Chciałam.. sama za siebie zapłacić, ale skoro tak stawiasz sytuację. Odezwałam się spokojnym tonem, po czym wyciągnęłam dłonie po parę Ryo. Gdy już je dostałam, wsadziłam je do torebki, a następnie podniosłam moją i jego rękę do swojej buzi. Ucałowałam ją serdecznie i puściłam jego dłoń, biegnąc w stronę wielkich sklepów.
Wejście do jednego z nich było nieco zatłoczone. Ludzie pchali się na wszystkie strony, starając się zabrać wszystkie dostępne produkty. Patrzyłam na nich przez chwilę, po czym odkaszlnęłam, by mnie posłuchali. Jak się okazało nie było łatwo ma, bo oni nie zwrócili na mnie uwagi. Postanowiłam, że nieco inaczej to zrobię.
- Przepraszam, chciałbym dostać świeże produkty. Widzę, że tłum taki wielki, iż pewnie nic dla mnie nie zostanie - powiedziałam smutno, po czym kobieta stojąca obok mnie, najpierw tylko popatrzyła, a zaraz później przyszła z wielką reklamówka wypakowaną różnymi owocami. Na ich widok ucieszyłam się, po czym posyłając przyjacielski uśmiech, zabrałam od niej swoje zakupy i ruszyłam dalej. Oczywiście nie zapomniałam o daniu jej parę grosza, więc to również zrobiłam.
Kolejną rzeczą wpisaną na listę były ciuchy. Straganów z nimi było parę, więc obleciałam pierwsze trzy, ale niczego dla siebie nie znalazłam. Poszłam do kolejnego, w którym kupiłam jedynie nocną koszulę. No w czymś musiałam soać, aczkolwiek nago też mogłam. Następny sklep wydał mi się najlepszy, gdyż to w nim straciłam większość pieniędzy. Przynajmniej naprawiłam swój strój, który był dla mnie niemal błogosławieniem.
Po zakupie ukłoniłam się sprzedawcy i pobiegłam w stronę jak najbardziej pustego miejsca. Chciałam, by Kaguya mnie znalazł w jak najszybszym tempie, ale to nie było zaraz takie proste. Z tego, co pamiętam był w sklepie, więc pewnie potrzebował chwili dla siebie.
Co do otoczenia to nie mogłam narzekać. Usiadłam na jednej z czystszych ławek i swój wzrok skupiłam na parze, siedzącej parę metrów dalej. Byli akurat w trakcie całowania, na co przypomniał mi się ostatni, jakim mnie obdarzył zielonooki. Gdy mówiłam o swoich oparzeniach, ten jedynie dał mi całysa w czoło, mówiąc o mojej urodzie. Ach, trzeba przyznać zależało mi na nim.
0 x
Kaien

Re: Gdzieś w mieście

Post autor: Kaien »

Jak wielkie są możliwości finansowe Kaiena? Gigantyczne, mógł dać jej tyle hajsu ile by chciala, by sobie pół Shigashi wykupiła. A jakie są możliwości zawiązywania nowych znajomości i przyjaźni? Jak się zaraz okaże... Równie wielkie.
I tak, troche czuł się olany tym, że Mei wolała podziwiać gwiazdy niż jego. Szła z łebkiem w górze i kilka razy musieli wymijać ludzi by na nich nie powpadała... Ale cóż, czego się nie robi dla przyjemności drugiej osoby. Koniec końców szedł przed nią i po prostu taranował ludzi sam, a ona była wolna w podziwianiu istot i ciał niebieskich.
-A myślisz, że gdzie idziemy jak kupie namiot? Przy Shigashi jest fajna rzeka w lesie, a przy niej skarpa. Rozbijemy namiot przy skarpie i będziemy mieli fajną miejscówkę. - Wytłumaczył jej nim poszedł.
I nie wracał... dość długo. Zaszedł do sklepu z wyposażeniem gdzie to został od razu zagarnięty na bok przez sprzedawce. Mężczyzna zaczął mu szeptać do ucha co Kaienowi wydawało sie conajmniej gejowskie i dziwne, ale nie opierał się. Poinformował go o niezłym dealu, że za trzy kafle, czyli o pół kafla mniej, sprzeda mu kurtke która się oprze shurikenom i broni białej. Poinformował go, że przyda mu się to, zwłaszcza, ze chodzi z taką małą, słodką i pociągająca panienką.
Kaienowi zadrzała ręka, ale zgodził się. Wysupłał aż trzy kafle... I dostał płaszcz. Płaszcz był w opór ciężki, ale nawet wygodny. Pasował mu. Zwłaszcza, że jak zaprezentował na materiale zapasowym sprzedawca - Zapewnia to co mu obiecał.
Kaien kontent wyszedł i zakupił jeszcze w sklepie obok paliki do namiotu i sam materiał. Zakupił go za dużo, ale teraz kupuje w sumie dla dwóch osób więc cholera wie. Wziął jeszcze koc zwinięty w rulon i tak obładowany wyszedł ze sklepu...
Ale owy koc miał pasażera na gape.
Tak czy siak, wracając do Mei, a szukał jej dłuższą chwile... Rozglądał się za nią w przeludnionych miejscach ale jej nie znalazł. Zakupił za to zapas kilku butelek sake ktore upchał w płachte. I tak szukał dalej.
Dzięki temu jak był wysoki dostrzegł w końcu zza tłumu niebieskawą czupryne. Obładowany kolos podszedł do filigranowej śnieżynki, a w tym samym momencie z koca który miał przewieszony przez ramie, z jednego końca rulonu, wychyliła się puszysta biała kocia głowa, której blondyn nie zauważył ani wtedy, ani teraz. Patrzył na Mei, tak samo jak kocurek.
-Idziemy? - Spytał wyciągając do niej ręke.
Dziewczyna mu ją podała i... I poszli.

z/t
0 x
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości