Koszary Haretsu w okolicach Kōzan [LOKACJA EVENTOWA]
- Papyrus
- Administrator
- Posty: 3835
- Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
- Ranga: Fabular
- GG/Discord: Enjintou1#8970
- Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Re: Koszary Haretsu w okolicach Kōzan [LOKACJA EVENTOW HARET
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: Koszary Haretsu w okolicach Kōzan [LOKACJA EVENTOWA HARE
Wybuchy - wszędzie i nigdzie, jeden po drugim, nawet następujące kilka na sobie. Czego jednak można było się spodziewać, po tej walce? Obydwa klany, które walczyły o teren, o wolność, o władzę bazowały na wybuchach. To był ich żywioł, pasja, nawet i życie. Może dlatego zawsze były koło siebie i dlatego brakowało im miejsca? Ten świat był za mały, na dwa tak wybuchowe klany. Kuma była przygotowany na to, przynajmniej tak mu się wydawało. Hałas w samym centrum fortu był nieznośny, wybuchy zagłuszały wszystko, ciężko było się skupić, lecz próbował się od tego jak najbardziej oddzielić. Postawić grubą barierę pomiędzy wybuchami, a resztą dźwięków, próbując wyłapać tylko najważniejsze fragmenty tego, co działo się w okolicy. Krzyki nie pomagały - wręcz przeciwnie. Chaos panujący na polu bitwy tylko potęgował zamieszanie. Nie dało się na to przygotować, to kwestia doświadczenia czy potrafisz to przeżyć, czy dasz sobie radę opanować ten chaos, lub się od niego oddzielić. Próba opanowania była... żmudna, trudna i niewarta zachodu. Nie możesz przewidzieć tylu działań tak różnych indywiduów. Najemnicy, żołnierze, zwykli ludzie, którzy znaleźli się tutaj przypadkiem. Próbował się w tym wszystkim odnaleźć, zachować spokój, który przecież zawsze mu towarzyszył. Nie było to proste, nie było to łatwe, ale chyba do osiągnięcia.
Zerknął na tych, którzy do tej pory nie wiele dali po sobie poznać. Samuraj jak to samuraj - pokrył ostrza chakrą i zaczął siać zniszczenie - niezbyt to oryginalne, ale cóż... każdy był w czymś dobry, prawda? Drugi z najemników był o wiele ciekawszy i to właśnie na nim Kuma skupił swoją uwagę przez ten ułamek sekundy, bo na dłużej nie było czasu. Kukiełka w postaci macek - rzecz prosta, aczkolwiek i genialna w swoim wykonaniu. Duet marionetkarza i samuraja radził sobie bardzo sprawnie, to zawsze było coś pocieszającego. Na miejscu Haretsu pewnie sam miałby już pełno w gaciach, człowiek się przyzwyczajał do dziwnych rzeczy, ale nigdy nie mógł wiedzieć kiedy pojawi się taki sukinkot, który będzie lepszy i zacznie dominować na polu bitwy. Kuma była jak dziecko w piaskownicy, do której wpadło kilku starszych "kolegów" - próbował rzucać im piaskiem po oczach i jakoś się oddzielić od niebezpieczeństwa, ale nie był jednoosobową armią.
Kątem oka widział jednak, że coś się kroi, że chyba cały oddział postanowił rozbić grupkę Kumy reszty w jego pobliżu. Piasek, który wykorzystywał do tej pory do obrony, tym razem miał zrobić coś całkowicie innego. Bowiem miał ruszyć w stronę dwójki przeciwników, którzy śmieli zakłócić spokój Niedźwiadka. Utworzyć przed nimi coś w rodzaju ściany z piasku, która nie tylko miała ich zatrzymać, ale i po prostu się na nich zatrzymać, zaślepić, ograniczyć wszelkie ruchy. O ile ich sposób poruszania się był bardzo... efektowny, tak dopóki nie wiesz gdzie masz się poruszać, dopóty nic nie możesz zrobić. Nie tylko oni, Sabaku też bez wzroku mogli najprędzej wykopać sobie trumnę i się w niej położyć. Do tego ruszył się jeszcze chmurką, nie chciał stać w miejscu. Im bardziej się ruszał, tym bardziej ograniczał możliwość trafienia przez wroga. Piasek który uprzednio wykorzystał do stworzenia wielkich piaskowych kul nadal powinien trwać. Połowę z niego, która już po prostu sobie bezużytecznie leżała na ziemi wykorzystywał do ochrony samuraja i lalkarza. Niech sieją zamęt, niech wiedzą, że ktoś ich obserwuje, że ktoś trzyma ich tyły. Jeżeli tylko ktoś zbliży się za bardzo, dostanie falą piachu prosto w czoło. To powinno ostudzić jego zapał.
KP
Ekwipunek:
Chakra i techniki:
Nadal trwa, więc chakry nie odliczam
Zerknął na tych, którzy do tej pory nie wiele dali po sobie poznać. Samuraj jak to samuraj - pokrył ostrza chakrą i zaczął siać zniszczenie - niezbyt to oryginalne, ale cóż... każdy był w czymś dobry, prawda? Drugi z najemników był o wiele ciekawszy i to właśnie na nim Kuma skupił swoją uwagę przez ten ułamek sekundy, bo na dłużej nie było czasu. Kukiełka w postaci macek - rzecz prosta, aczkolwiek i genialna w swoim wykonaniu. Duet marionetkarza i samuraja radził sobie bardzo sprawnie, to zawsze było coś pocieszającego. Na miejscu Haretsu pewnie sam miałby już pełno w gaciach, człowiek się przyzwyczajał do dziwnych rzeczy, ale nigdy nie mógł wiedzieć kiedy pojawi się taki sukinkot, który będzie lepszy i zacznie dominować na polu bitwy. Kuma była jak dziecko w piaskownicy, do której wpadło kilku starszych "kolegów" - próbował rzucać im piaskiem po oczach i jakoś się oddzielić od niebezpieczeństwa, ale nie był jednoosobową armią.
Kątem oka widział jednak, że coś się kroi, że chyba cały oddział postanowił rozbić grupkę Kumy reszty w jego pobliżu. Piasek, który wykorzystywał do tej pory do obrony, tym razem miał zrobić coś całkowicie innego. Bowiem miał ruszyć w stronę dwójki przeciwników, którzy śmieli zakłócić spokój Niedźwiadka. Utworzyć przed nimi coś w rodzaju ściany z piasku, która nie tylko miała ich zatrzymać, ale i po prostu się na nich zatrzymać, zaślepić, ograniczyć wszelkie ruchy. O ile ich sposób poruszania się był bardzo... efektowny, tak dopóki nie wiesz gdzie masz się poruszać, dopóty nic nie możesz zrobić. Nie tylko oni, Sabaku też bez wzroku mogli najprędzej wykopać sobie trumnę i się w niej położyć. Do tego ruszył się jeszcze chmurką, nie chciał stać w miejscu. Im bardziej się ruszał, tym bardziej ograniczał możliwość trafienia przez wroga. Piasek który uprzednio wykorzystał do stworzenia wielkich piaskowych kul nadal powinien trwać. Połowę z niego, która już po prostu sobie bezużytecznie leżała na ziemi wykorzystywał do ochrony samuraja i lalkarza. Niech sieją zamęt, niech wiedzą, że ktoś ich obserwuje, że ktoś trzyma ich tyły. Jeżeli tylko ktoś zbliży się za bardzo, dostanie falą piachu prosto w czoło. To powinno ostudzić jego zapał.
KP
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Nadal trwa, więc chakry nie odliczam
- Nazwa
- Suna Arare
- Pieczęci
- Brak
- Zasięg
- Koszt
- E: 36% | D: 28% | C: 20% | B: 16% | A: 12% | S: 8% | S+: 4%
- Dodatkowe Wymaga znajomości Suna Shigure. Wykonywane przy pomocy piasku z otoczenia.
- Opis Kolejna odmiana techniki Suna Shigure. Użytkownik tworzy na niebie sporych rozmiarów piaskowy dysk, z którego zaczynają spadać piaskowe głazy uformowane w kształt kuli. Ze względu na pewną wysokość technika nie jest zbyt trudna do uniknięcia, dlatego najlepiej stosować ją przeciwko grupie. Zawsze znajdzie się ten jeden nieszczęśnik, który nieodpowiednio się ustawi i zostanie trafiony. Sam opad trwa 2 tury (25 głazów na turę). W kwestii obrażeń od trafienia czymś takim, "pocisk" jest w stanie bez problemu połamać osobę, która nie posiada odpowiednio wysokiej wytrzymałości - około 160. (190 dla złotego piasku)
0 x
- Ichirou
- Posty: 4026
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Koszary Haretsu w okolicach Kōzan [LOKACJA EVENTOWA HARE
Natarcie na fort rozkręciło się na dobre, a on kontynuował swoje. Z racji, że wszyscy obrońcy skupili się na atakujących z powietrza, mógł zbliżyć się nieco do murów i wyprowadzić piaskową ofensywę, która skutecznie rozprawiła się z dwiema wrogimi grupami. Wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku.
No właśnie. Wydawało się.
Nie potrafił sobie wytłumaczyć, dlaczego wcześniej nie dostrzegł nadciągającego niebezpieczeństwa. Może był zbyt pochłonięty eliminowaniem obrońców muru, może nieprzyjaciele wzbili się wysoko w chmury, a może nadciągnęli oni od strony wioski. Nie sposób orzec, jednakże w tym momencie nie było to istotne. Wszelkie dywagacje nie miały żadnego wpływu na przyszłe wydarzenia. No i przede wszystkim nie było na nie po prostu czasu. Należało działać.
Trójka shinobi dosłownie spadała na jego osobę. Z pewnością należeli do klanu Haretsu, bowiem wszyscy wspierali swój lot kontrolowanymi wybuchami, by zwiększyć swoją prędkość. I choć ich pikowanie nie wyglądało zbyt wesoło, to jednak nad nimi wisiało jeszcze większe zagrożenie - gliniany smok, na którym znajdował się zamaskowany osobnik. Czyżby Dohito? Było to dziwne, ale raczej tak. Posiadając chwilę czasu można byłoby się zastanowić, dlaczego przedstawiciel klanu władców gliniarzy walczy przeciwko rebelii, ale czasu na jakiekolwiek dumania nie było. Ichirou miał po prostu przed sobą, a raczej nad sobą wroga, którego należało wyeliminować tak samo jak pozostałych. Tyle.
Do eliminacji była jeszcze daleka droga, ponieważ to on znajdował się w znacznie gorszej sytuacji i musiał się bronić. W pierwszej kolejności musiał zająć się spadającą grupką, która mogła wylądować lada moment. Asahi instynktownie uznał, że nie ma teraz miejsca na stosowanie wymyślnych sztuczek. Zareagował więc po prostu najszybciej i najskuteczniej jak tylko mógł, a więc za pomocą piasku, który na jego szczęście był wszędzie pod ręką. Wzbił z możliwie największym impetem piach znajdujący się dookoła niego na obszarze zbliżonym do okręgu o średnicy osiemnastu metrów, samemu będąc oczywiście w centrum. Masa piachu miała mieć nie tylko dużą powierzchnię, ale też i grubość. Jej wierzchnią warstwę miały ozdobić mniejsze i większe kolce, natomiast spód miał być już solidny i całkiem zbity. Takie zagranie miało za cel odgrodzić od siebie nacierających wrogów, ochronić przed ewentualnymi wybuchami oraz, przy odrobinie szczęścia, poranić oponentów.
Nie trudził się jednak nad dalszym utrzymywaniem tych pokładów piachu - po prostu wypuścił je w górę w zbitej formie i utrzymał na chwilę celem zyskania czasu, a sam nie pozostał w miejscu i pędem ruszył w jednym kierunku (najlepiej tym najbardziej oddalonym od dotychczasowej pozycji jeźdźca na glinianym smoku).
W biegu nakłuł sobie kciuk o wystawiający z kabury kawałek shurikena lub kunaia, a potem pośpiesznie złożył kilka pieczęci, by finalnie przyłożyć dłoń do podłoża i przywołać kociego sojusznika. Ułamek sekundy później obok niego powinien zmaterializować się wysoki na trzy metry, o atletycznej budowie i pionowej postawie ciała kot.
- Weź tych trzech, ja zajmę się tym w powietrzu - rzucił krótko do kompana o czarnej jak noc sierści, analizując przy tym sytuację uważnym spojrzeniem bursztynowych oczu.
Jeżeli pojawiło się jakiekolwiek zagrożenie teraz lub przed momentem - zamierzał pozostać w ciągłym ruchu i ochronić się za pomocą wszędobylskiego piasku zdolnego do uformowania się w solidne zapory lub tarcze.
Seigo nie potrzebował więcej instrukcji. Był gotowy do działania i właściwie zamierzał od samego początku rozpocząć ofensywę. Jeżeli Haretsu byli od niego nieco bardziej oddaleni, to złożył trzy pieczęci, skumulował chakre wiatru w płucach i wypluł ją na wrogów w postaci czterech przeszywających pocisków - po jednym pocisku na dwóch nieprzyjaciół, dwa pociski w trzeciego. Jeśli jednak ci byli już blisko lub właśnie nacierali i mieli za moment znaleźć się w zasięgu - posłużył się specjalnymi rękawicami na przedramionach, z których wypuścił długie, kolczaste łańcuchy i natychmiast wyprowadził nimi ataki, które miały przybrać formę płaskich, zamaszystych cięć.
Tymczasem Diabeł Świtu zamierzał odskoczyć trochę do tyłu i pozwolić pozostałym na lądzie zająć się walką. W międzyczasie, jeżeli nadarzyła się okazja, na krótki moment powołał do ruchu piasek pod stopami Haretsu, by ich obalić lub wytrącić z równowagi i ułatwić tym samym robotę kociemu sojusznikowi. Przede wszystkim jednak skupiał swoją uwagę na tajemniczym osobniku latającym na smoku. Jeżeli ten zrzucał jakieś ładunki wybuchowe, to Sabaku zamierzał natychmiast w ich kierunku wypuścić piach, by zatrzymać je w bezpiecznej odległości, a nawet zbić i zepchnąć gdzieś dalej. Nadrzędnym celem było własne bezpieczeństwo, ataki miały zostać wyprowadzone dopiero w drugiej kolejności. Jeżeli miał czas i sposobność, wysłał kontrolowany strumień piachu do góry, by zmusić do defensywy przeciwnika i sprawdzić jego możliwości.
No właśnie. Wydawało się.
Nie potrafił sobie wytłumaczyć, dlaczego wcześniej nie dostrzegł nadciągającego niebezpieczeństwa. Może był zbyt pochłonięty eliminowaniem obrońców muru, może nieprzyjaciele wzbili się wysoko w chmury, a może nadciągnęli oni od strony wioski. Nie sposób orzec, jednakże w tym momencie nie było to istotne. Wszelkie dywagacje nie miały żadnego wpływu na przyszłe wydarzenia. No i przede wszystkim nie było na nie po prostu czasu. Należało działać.
Trójka shinobi dosłownie spadała na jego osobę. Z pewnością należeli do klanu Haretsu, bowiem wszyscy wspierali swój lot kontrolowanymi wybuchami, by zwiększyć swoją prędkość. I choć ich pikowanie nie wyglądało zbyt wesoło, to jednak nad nimi wisiało jeszcze większe zagrożenie - gliniany smok, na którym znajdował się zamaskowany osobnik. Czyżby Dohito? Było to dziwne, ale raczej tak. Posiadając chwilę czasu można byłoby się zastanowić, dlaczego przedstawiciel klanu władców gliniarzy walczy przeciwko rebelii, ale czasu na jakiekolwiek dumania nie było. Ichirou miał po prostu przed sobą, a raczej nad sobą wroga, którego należało wyeliminować tak samo jak pozostałych. Tyle.
Do eliminacji była jeszcze daleka droga, ponieważ to on znajdował się w znacznie gorszej sytuacji i musiał się bronić. W pierwszej kolejności musiał zająć się spadającą grupką, która mogła wylądować lada moment. Asahi instynktownie uznał, że nie ma teraz miejsca na stosowanie wymyślnych sztuczek. Zareagował więc po prostu najszybciej i najskuteczniej jak tylko mógł, a więc za pomocą piasku, który na jego szczęście był wszędzie pod ręką. Wzbił z możliwie największym impetem piach znajdujący się dookoła niego na obszarze zbliżonym do okręgu o średnicy osiemnastu metrów, samemu będąc oczywiście w centrum. Masa piachu miała mieć nie tylko dużą powierzchnię, ale też i grubość. Jej wierzchnią warstwę miały ozdobić mniejsze i większe kolce, natomiast spód miał być już solidny i całkiem zbity. Takie zagranie miało za cel odgrodzić od siebie nacierających wrogów, ochronić przed ewentualnymi wybuchami oraz, przy odrobinie szczęścia, poranić oponentów.
Nie trudził się jednak nad dalszym utrzymywaniem tych pokładów piachu - po prostu wypuścił je w górę w zbitej formie i utrzymał na chwilę celem zyskania czasu, a sam nie pozostał w miejscu i pędem ruszył w jednym kierunku (najlepiej tym najbardziej oddalonym od dotychczasowej pozycji jeźdźca na glinianym smoku).
W biegu nakłuł sobie kciuk o wystawiający z kabury kawałek shurikena lub kunaia, a potem pośpiesznie złożył kilka pieczęci, by finalnie przyłożyć dłoń do podłoża i przywołać kociego sojusznika. Ułamek sekundy później obok niego powinien zmaterializować się wysoki na trzy metry, o atletycznej budowie i pionowej postawie ciała kot.
- Weź tych trzech, ja zajmę się tym w powietrzu - rzucił krótko do kompana o czarnej jak noc sierści, analizując przy tym sytuację uważnym spojrzeniem bursztynowych oczu.
Jeżeli pojawiło się jakiekolwiek zagrożenie teraz lub przed momentem - zamierzał pozostać w ciągłym ruchu i ochronić się za pomocą wszędobylskiego piasku zdolnego do uformowania się w solidne zapory lub tarcze.
Seigo nie potrzebował więcej instrukcji. Był gotowy do działania i właściwie zamierzał od samego początku rozpocząć ofensywę. Jeżeli Haretsu byli od niego nieco bardziej oddaleni, to złożył trzy pieczęci, skumulował chakre wiatru w płucach i wypluł ją na wrogów w postaci czterech przeszywających pocisków - po jednym pocisku na dwóch nieprzyjaciół, dwa pociski w trzeciego. Jeśli jednak ci byli już blisko lub właśnie nacierali i mieli za moment znaleźć się w zasięgu - posłużył się specjalnymi rękawicami na przedramionach, z których wypuścił długie, kolczaste łańcuchy i natychmiast wyprowadził nimi ataki, które miały przybrać formę płaskich, zamaszystych cięć.
Tymczasem Diabeł Świtu zamierzał odskoczyć trochę do tyłu i pozwolić pozostałym na lądzie zająć się walką. W międzyczasie, jeżeli nadarzyła się okazja, na krótki moment powołał do ruchu piasek pod stopami Haretsu, by ich obalić lub wytrącić z równowagi i ułatwić tym samym robotę kociemu sojusznikowi. Przede wszystkim jednak skupiał swoją uwagę na tajemniczym osobniku latającym na smoku. Jeżeli ten zrzucał jakieś ładunki wybuchowe, to Sabaku zamierzał natychmiast w ich kierunku wypuścić piach, by zatrzymać je w bezpiecznej odległości, a nawet zbić i zepchnąć gdzieś dalej. Nadrzędnym celem było własne bezpieczeństwo, ataki miały zostać wyprowadzone dopiero w drugiej kolejności. Jeżeli miał czas i sposobność, wysłał kontrolowany strumień piachu do góry, by zmusić do defensywy przeciwnika i sprawdzić jego możliwości.
Ukryty tekst
0 x
- Papyrus
- Administrator
- Posty: 3835
- Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
- Ranga: Fabular
- GG/Discord: Enjintou1#8970
- Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Re: Koszary Haretsu w okolicach Kōzan [LOKACJA EVENTOWA HARE
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
- Ichirou
- Posty: 4026
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Koszary Haretsu w okolicach Kōzan [LOKACJA EVENTOWA HARE
Nie zastanawiał się nad tym, skąd wzięli się przeciwnicy, tylko jak ich najszybciej wyeliminować. Wyłącznie to się teraz liczyło i nie było sensu marnować cennego skupienia na wszelkie zbędne dywagacje. Na tej samej zasadzie nie poddawał wnikliwej analizie rezultatów swoich poczynań. Owszem, aktualne oddzielenie się od reszty drużyny było niekorzystne, ale to właśnie dzięki temu oddzieleniu pomógł zespołowi. Teraz zamierzał do nich dołączyć i wspomóc w szturmie na front, ale w pierwszej kolejności musiał zająć się starciem, w które właśnie był uwikłany.
Uniknął pierwszych zagrożeń i zmienił swoje miejsce położenie, w międzyczasie przyzywając kociego sojusznika. Nie miał jednak chwili spokoju i wciąż był celem ataku zamaskowanego jeźdźca na smoku. Od dwójki Haretsu trzymał pewien dystans, ale nimi - zgodnie z wcześniejszą komendą - miał zająć się Seigo.
Pierwsza z glinianych bomb w kształcie świni wciąż pędziła na niego. Była już na tyle blisko, że Asahi tym razem postanowił nie oszczędzać swoich umiejętności w wykrzesać z nich pełen potencjał. Tak jak dotychczas nie forsował się w zakresie zdolności władania piachem, tak teraz wykrzesał z siebie maksimum, by osiągnąć możliwie największą szybkość piachu. Przy tym również miało pomóc użycie piasku z gurdy, którego do tej pory nie używał. Ten, zmieszany już z jego chakrą, miał błyskawicznie wyfrunąć z ceramicznego pojemnika w całkiem dużych ilościach i popędzić wprost na przedziwny, gliniany pocisk. Zadanie było proste - w jak największej odległości od niego zatrzymać cholerną świnię, dzika, czy cokolwiek to było i najlepiej zepchnąć ten twór jak dalej, obtaczając go przy tym ze wszystkich stron, by stłumić siłę eksplozji.
Nie pozostawał przy tym w bezruchu, lecz odskakiwał do tyłu (oczywiście nie w stronę Haretsu, lecz w przeciwną) dla zwiększenia własnego bezpieczeństwa i nadrabiania dystansu skracanego przez pędzącą bombę. A trzeba przyznać, że w zakresie sprawności mocno się poprawił chociażby względem ostatniej batalii o Atsui.
Gdyby poprzedni manewr okazał się niewystarczający, to ostatnią obroną byłoby stworzenie solidnej ściany z piachu tuż przed sobą. To samo zamierzał uczynić, gdyby pojawiło się jakieś inne zagrożenie.
Skoro tamten toczył walkę z powietrza, to postanowił do niego dołączyć. Za pomocą podstawowej, klanowej techniki Sabaku Fuyū oderwał część piachu pod swymi stopami, który momentalnie uformował się w mobilną platformę. Chciał wzbić się na niej na podobną wysokość zbliżoną do tej, na której znajdował się przeciwnik. Przez cały ten czas obserwował jednak pociski i odpowiednim kierowaniem chmurki starał się zejść z toru lotu pocisków. Gdyby te jednak okazały się w jakiś sposób kontrolowane lub naprowadzane i korygowały swoją trajektorię względem jego położenia, to zamierzał powstrzymać piaskiem. Tutaj zadanie miał wykonać w dokładnie taki sam sposób jak w przypadku poprzedniego pocisku, wciąż operując na maksymalnych możliwościach jego piasku z gurdy.
Gdy znajdzie wolną chwilę (nie będzie zmuszony do realizowania obrony), przejdzie do kontrnatarcia. Znowu skieruje na zamaskowanego chmarę piasku, choć ten oczywiście będzie znacznie szybszy niż podczas poprzedniego ataku. Jego celem będzie zdjęcie jeźdźca ze smoka i pojmanie go. Sabaku nie zamierzał jednak tylko na tym poprzestać, o ile rzecz jasna do tej pory mu się nie powiodło ze złapaniem wroga. Zaraz za luźnym piaskiem miał powędrować wielki, piaskowym shuriken, który wirował wokół własnej osi. Wypuścił go po łuku, by utrudnić ocenę trajektorii, a i tak w trakcie lotu korygował trajektorię, by trafić techniką w przeciwnika. Gdyby jakimś cudem oponent uniknął shurikena, zawsze pozostawała możliwość zawrócenia nim i ponowienie próby.
W tym czasie Seigo skupił się na pozostałej dwójce Haretsu. Zgodnie z wcześniejszym planem, którego nie zdążył wykonać, w pierwszej kolejności wystrzelił z ust wietrzne pociski - trzy w jednego, dwa w drugiego z przeciwników. Zaraz po tym ataku zerwał się do przodu, nie dając rywalom czasu na wytchnienie. Choć wyglądało na to, że dąży do wejścia z nimi w warcie, to jednak swój atak wykonał już z odległości około ośmiu metrów, bo na tyle pozwalały mu kolczaste łańcuchy, które wypuścił z rękawic we właściwym momencie. Wpierw wyprowadził wyćwiczony manewr prawą łapą, robiąc zamaszysty wymach łańcuchem w jedną, a potem w drugą stronę - tak, by sięgnąć obu wrogów. Zaraz po tym zaatakował łańcuchem umieszczonym na lewej łapie ten cel, który był łatwiejszy do trafienia. Jeżeli walka trwała dalej - to wciąż dążył do wyeliminowania wrogów za pomocą swoich dość nietypowych broni, trzymając przy tym kilka metrów dystansu i bazując zarówno w ofensywie jak i defensywie na wielkiej sprawności ciała i sile.
Uniknął pierwszych zagrożeń i zmienił swoje miejsce położenie, w międzyczasie przyzywając kociego sojusznika. Nie miał jednak chwili spokoju i wciąż był celem ataku zamaskowanego jeźdźca na smoku. Od dwójki Haretsu trzymał pewien dystans, ale nimi - zgodnie z wcześniejszą komendą - miał zająć się Seigo.
Pierwsza z glinianych bomb w kształcie świni wciąż pędziła na niego. Była już na tyle blisko, że Asahi tym razem postanowił nie oszczędzać swoich umiejętności w wykrzesać z nich pełen potencjał. Tak jak dotychczas nie forsował się w zakresie zdolności władania piachem, tak teraz wykrzesał z siebie maksimum, by osiągnąć możliwie największą szybkość piachu. Przy tym również miało pomóc użycie piasku z gurdy, którego do tej pory nie używał. Ten, zmieszany już z jego chakrą, miał błyskawicznie wyfrunąć z ceramicznego pojemnika w całkiem dużych ilościach i popędzić wprost na przedziwny, gliniany pocisk. Zadanie było proste - w jak największej odległości od niego zatrzymać cholerną świnię, dzika, czy cokolwiek to było i najlepiej zepchnąć ten twór jak dalej, obtaczając go przy tym ze wszystkich stron, by stłumić siłę eksplozji.
Nie pozostawał przy tym w bezruchu, lecz odskakiwał do tyłu (oczywiście nie w stronę Haretsu, lecz w przeciwną) dla zwiększenia własnego bezpieczeństwa i nadrabiania dystansu skracanego przez pędzącą bombę. A trzeba przyznać, że w zakresie sprawności mocno się poprawił chociażby względem ostatniej batalii o Atsui.
Gdyby poprzedni manewr okazał się niewystarczający, to ostatnią obroną byłoby stworzenie solidnej ściany z piachu tuż przed sobą. To samo zamierzał uczynić, gdyby pojawiło się jakieś inne zagrożenie.
Skoro tamten toczył walkę z powietrza, to postanowił do niego dołączyć. Za pomocą podstawowej, klanowej techniki Sabaku Fuyū oderwał część piachu pod swymi stopami, który momentalnie uformował się w mobilną platformę. Chciał wzbić się na niej na podobną wysokość zbliżoną do tej, na której znajdował się przeciwnik. Przez cały ten czas obserwował jednak pociski i odpowiednim kierowaniem chmurki starał się zejść z toru lotu pocisków. Gdyby te jednak okazały się w jakiś sposób kontrolowane lub naprowadzane i korygowały swoją trajektorię względem jego położenia, to zamierzał powstrzymać piaskiem. Tutaj zadanie miał wykonać w dokładnie taki sam sposób jak w przypadku poprzedniego pocisku, wciąż operując na maksymalnych możliwościach jego piasku z gurdy.
Gdy znajdzie wolną chwilę (nie będzie zmuszony do realizowania obrony), przejdzie do kontrnatarcia. Znowu skieruje na zamaskowanego chmarę piasku, choć ten oczywiście będzie znacznie szybszy niż podczas poprzedniego ataku. Jego celem będzie zdjęcie jeźdźca ze smoka i pojmanie go. Sabaku nie zamierzał jednak tylko na tym poprzestać, o ile rzecz jasna do tej pory mu się nie powiodło ze złapaniem wroga. Zaraz za luźnym piaskiem miał powędrować wielki, piaskowym shuriken, który wirował wokół własnej osi. Wypuścił go po łuku, by utrudnić ocenę trajektorii, a i tak w trakcie lotu korygował trajektorię, by trafić techniką w przeciwnika. Gdyby jakimś cudem oponent uniknął shurikena, zawsze pozostawała możliwość zawrócenia nim i ponowienie próby.
W tym czasie Seigo skupił się na pozostałej dwójce Haretsu. Zgodnie z wcześniejszym planem, którego nie zdążył wykonać, w pierwszej kolejności wystrzelił z ust wietrzne pociski - trzy w jednego, dwa w drugiego z przeciwników. Zaraz po tym ataku zerwał się do przodu, nie dając rywalom czasu na wytchnienie. Choć wyglądało na to, że dąży do wejścia z nimi w warcie, to jednak swój atak wykonał już z odległości około ośmiu metrów, bo na tyle pozwalały mu kolczaste łańcuchy, które wypuścił z rękawic we właściwym momencie. Wpierw wyprowadził wyćwiczony manewr prawą łapą, robiąc zamaszysty wymach łańcuchem w jedną, a potem w drugą stronę - tak, by sięgnąć obu wrogów. Zaraz po tym zaatakował łańcuchem umieszczonym na lewej łapie ten cel, który był łatwiejszy do trafienia. Jeżeli walka trwała dalej - to wciąż dążył do wyeliminowania wrogów za pomocą swoich dość nietypowych broni, trzymając przy tym kilka metrów dystansu i bazując zarówno w ofensywie jak i defensywie na wielkiej sprawności ciała i sile.
Ukryty tekst
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: Koszary Haretsu w okolicach Kōzan [LOKACJA EVENTOWA HARE
Jak tu patrzeć szerzej, gdy Twoje życie może zaraz się skończyć? Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. Każdy chroni tego swojego maluczkiego, mało znaczącego życia, które przecież w obliczu świata jest... cóż, niczym. Jednak... to właśnie Ci maluczcy dokładali swoją cegiełkę. To oni budowali mur, który miał wytrzymać napór ataków, który miał być podwalinami nowego porządku. Jedna w tą, czy w drugą - przecież to nic nie znaczy. A co jeśli, jednak ona przeważy na ich przewagę? Właśnie teraz oni zabierali cegiełki Haretsu, zabierali ich mur, rozbijali go kawałek po kawałku. Byli pociskiem, ich gradem, który próbował rozbić wszystko w drobny mak. Byli chaosem, który nie spocznie, póki nie zniszczy starego świata.
Czuł się w tej bitwie nieco osamotniony, dookoła byli inni najemnicy, ale to nie była znajoma morda. To byli inni, kierowani głównie przez sławę, pieniądze, czy cokolwiek im tam obiecano. Nie było tu Sabaku, nie było kogoś, na kogo mógłby liczyć. Nie był tutaj najważniejszy, był tylko elementem większej układanki. Mimo to dawał z siebie wszystko. Widział potęgę Dohito, byli po prostu stworzeni do siania zamętu. Nic tak przecież nie porażało jak wybuchy, jak brak kontroli nad sytuacją. Gliniane twory, które pojawiały się na każdym kroku były najlepszym sposobem na atak, czysty majstersztyk, prawdziwa sztuka. Piaskowa ściana miała go odgrodzić od niebezpieczeństwa, nie do końca bowiem w ogóle rozumiał... co robi dwójka specjalistów od wybuchów. Potrafili latać wykorzystując do tego wybuchy? Defensywa jednak spisywała się całkiem dobrze - w połączeniu z piaskowymi kulami nawet bardzo, bo pozwoliło to wyeliminować jednego z nich. Staruszek miał conajmniej jeden zgon na swoim koncie, jeden z wielu, do którego brakowałoby już ściany. Tam gdzie władcy piasku, tam bowiem i śmierć, tam nie zostawał kamień na kamieniu.
Wybuch jednak dopadł i jego, pozwolił sobie na niedociągnięcie, na zaskoczenie od wybuchowego chłystka. Piaskowa chmura w jednej chwili się rozpłynęła, a Niedźwiadek zaczął spadać. Im większy jesteś, tym mocniej uderzysz przy spotkaniu z ziemią. Nawet największy tytan w końcu musiał upaść. Kuma był jednak maluczkim robaczkiem, nikim, był po prostu pionkiem w grze, którą dopiero teraz zaczynał rozumieć i mieć jej dość. Przynajmniej, póki nie miał nad nią kontroli.
Piach, piaseczek, dookoła było go pełno, piaskowe kule nasączone jego chakrą. To właśnie teraz był idealny moment na ich wykorzystanie. To właśnie on miał zacisnąć się na Haretsu, na jego wrogu, który chciał zaatakować biednego Kuroia. To wszystko jednak musiało zająć chwilę. Kuma wystawił ręce przed siebie, wystrzelił salwę senbonów prosto z wyrzutni chcąc unieruchomić rękę Haretsu. Przy okazji jeszcze potrzebował jej do piaskowej trumny, dlatego też połączył przyjemne z pożytecznym. Musiał jeszcze pomyśleć o ratunku dla siebie, upadek z tej wysokości byłby bardzo nieprzyjemny. Wolał uderzyć w piaskową poduszkę, toteż zebrał ją tużpod sobą. Czy to jednak wystarczy? Kto nie ryzykuje, nie pije szampana
KP
Ekwipunek:
Chakra i techniki:
Czuł się w tej bitwie nieco osamotniony, dookoła byli inni najemnicy, ale to nie była znajoma morda. To byli inni, kierowani głównie przez sławę, pieniądze, czy cokolwiek im tam obiecano. Nie było tu Sabaku, nie było kogoś, na kogo mógłby liczyć. Nie był tutaj najważniejszy, był tylko elementem większej układanki. Mimo to dawał z siebie wszystko. Widział potęgę Dohito, byli po prostu stworzeni do siania zamętu. Nic tak przecież nie porażało jak wybuchy, jak brak kontroli nad sytuacją. Gliniane twory, które pojawiały się na każdym kroku były najlepszym sposobem na atak, czysty majstersztyk, prawdziwa sztuka. Piaskowa ściana miała go odgrodzić od niebezpieczeństwa, nie do końca bowiem w ogóle rozumiał... co robi dwójka specjalistów od wybuchów. Potrafili latać wykorzystując do tego wybuchy? Defensywa jednak spisywała się całkiem dobrze - w połączeniu z piaskowymi kulami nawet bardzo, bo pozwoliło to wyeliminować jednego z nich. Staruszek miał conajmniej jeden zgon na swoim koncie, jeden z wielu, do którego brakowałoby już ściany. Tam gdzie władcy piasku, tam bowiem i śmierć, tam nie zostawał kamień na kamieniu.
Wybuch jednak dopadł i jego, pozwolił sobie na niedociągnięcie, na zaskoczenie od wybuchowego chłystka. Piaskowa chmura w jednej chwili się rozpłynęła, a Niedźwiadek zaczął spadać. Im większy jesteś, tym mocniej uderzysz przy spotkaniu z ziemią. Nawet największy tytan w końcu musiał upaść. Kuma był jednak maluczkim robaczkiem, nikim, był po prostu pionkiem w grze, którą dopiero teraz zaczynał rozumieć i mieć jej dość. Przynajmniej, póki nie miał nad nią kontroli.
Piach, piaseczek, dookoła było go pełno, piaskowe kule nasączone jego chakrą. To właśnie teraz był idealny moment na ich wykorzystanie. To właśnie on miał zacisnąć się na Haretsu, na jego wrogu, który chciał zaatakować biednego Kuroia. To wszystko jednak musiało zająć chwilę. Kuma wystawił ręce przed siebie, wystrzelił salwę senbonów prosto z wyrzutni chcąc unieruchomić rękę Haretsu. Przy okazji jeszcze potrzebował jej do piaskowej trumny, dlatego też połączył przyjemne z pożytecznym. Musiał jeszcze pomyśleć o ratunku dla siebie, upadek z tej wysokości byłby bardzo nieprzyjemny. Wolał uderzyć w piaskową poduszkę, toteż zebrał ją tużpod sobą. Czy to jednak wystarczy? Kto nie ryzykuje, nie pije szampana
KP
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
0 x
- Papyrus
- Administrator
- Posty: 3835
- Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
- Ranga: Fabular
- GG/Discord: Enjintou1#8970
- Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Re: Koszary Haretsu w okolicach Kōzan [LOKACJA EVENTOWA HARE
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
- Ichirou
- Posty: 4026
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Koszary Haretsu w okolicach Kōzan [LOKACJA EVENTOWA HARE
Wskoczył na najwyższy poziom intensywności, nie szczędząc już pokładów energii, bo chakra na nic zdałaby się martwemu. Skupił się wpierw na własnym bezpieczeństwie i wykonał plan zneutralizowania bomb za pomocą piachu. Samonaprowadzanie glinianych pocisków było sporym utrudnieniem, ale udało mu się wybrnąć z opresji. Jego piasek był po prostu znacznie sprawniejszy od tworów Dohito, co tylko potwierdzało osiągnięte przez Ichiego mistrzostwo w opanowaniu klanowych zdolności.
Różnica szybkości była również widoczna podczas ataku Diabła Świtu. Wielki smok nie był wcale taki zwroty, a i samemu jeźdźcowi brakowało zwinności, by uniknąć już pierwszego natarcia Sabaku. Mając oponenta już w piaskowych objęciach, Asahi nawet się nie zastanawiał. Skoro wirujący shuriken i tak leciał za chmarą piasku, to go po prostu wykorzystał, celując w nieruchomą głowę. Dekapitacja była tym, co chciał osiągnąć. Gdyby jednak coś realizacji tego planu nie wyszło, to w razie czego złotooki Kogō szybko zacisnął piach wokół pojmanego, celem zmiażdżenia go w piaskowej trumnie - Sabaku Kyū.
Przez cały ten czas utrzymywał się na chmurce w bezpiecznej odległości od celu, wynoszącej około pięćdziesięciu metrów. Miał wciąż sporo piasku w gurdzie, którego w razie potrzeby mógł użyć do obrony.
Seigo zaczął z przytupem, ale dość szybko zmienił postawę na bardziej zachowawczą, kiedy tylko otrzymał wybuchową odpowiedź ze strony dwójki przeciwników. Zdolności tychże osobników wzmogły jego czujność i zniechęciły do wchodzenia z nimi w bezpośredni dystans. Dlatego też zamiast bezmyślnie szarżować, zrobił kilka susów do tyłu i stworzył w tym czasie przed sobą cztery Iwa Bunshiny, którym dał absolutnie minimalne ilości chakry. Replikacje miały najpierw wyrzucić przed siebie po wielkim shurikenie – po dwie masywne gwiazdki na oponenta, a potem ruszyć przed siebie. Ich zadaniem było rozdzielenie się na dwie pary i zaatakowanie swoich wrogów, kiedy tylko ci znajdą się w zasięgu łańcuchów. Klony dążyły do tego, by dosięgnąć kolczastymi łańcuchami swojego rywala z dwóch stron, a potem zrealizować najbardziej brutalną technikę tego stylu - Chēn o Setsudani, która powinna rozedrzeć ofiary na strzępy. W razie konieczności do akcji ruszy prawdziwy Seigo, który zaatakuje za pomocą zamaszystych cięć wrogów skupionych na klonach.
Jeżeli Ichirou szybko zajmie się swym wrogiem, to postanowi wesprzeć kociego kompana toczącego bój na lądzie, żeby jak najprędzej dołączyć do pozostałych rebeliantów w forcie. Postanowi na proste, ale bardzo skuteczne zagranie. Korzystając z tego, że Haretsu będą uwikłani w walkę, przekieruje część chakry w stronę piachu znajdującego się pod nimi i obok nich. Najpierw spróbuje unieruchomić ich nogi za pomocą piasku, na którym stali, co pomoże Seigo wyprowadzić skuteczny atak. Jeżeli jednak koci kompan wciąż będzie potrzebował pomocy, z piasku leżącego za plecami wrogów uformuje szpikulce, które powinny ich przebić.
Priorytetem było było jak najszybsze skończenie starcia, żeby razem z Seigo ruszyć na chmurce w stronę twierdzy, gdzie trwały prawdopodobnie najważniejsze walki dzisiejszej rebelii.
Różnica szybkości była również widoczna podczas ataku Diabła Świtu. Wielki smok nie był wcale taki zwroty, a i samemu jeźdźcowi brakowało zwinności, by uniknąć już pierwszego natarcia Sabaku. Mając oponenta już w piaskowych objęciach, Asahi nawet się nie zastanawiał. Skoro wirujący shuriken i tak leciał za chmarą piasku, to go po prostu wykorzystał, celując w nieruchomą głowę. Dekapitacja była tym, co chciał osiągnąć. Gdyby jednak coś realizacji tego planu nie wyszło, to w razie czego złotooki Kogō szybko zacisnął piach wokół pojmanego, celem zmiażdżenia go w piaskowej trumnie - Sabaku Kyū.
Przez cały ten czas utrzymywał się na chmurce w bezpiecznej odległości od celu, wynoszącej około pięćdziesięciu metrów. Miał wciąż sporo piasku w gurdzie, którego w razie potrzeby mógł użyć do obrony.
Seigo zaczął z przytupem, ale dość szybko zmienił postawę na bardziej zachowawczą, kiedy tylko otrzymał wybuchową odpowiedź ze strony dwójki przeciwników. Zdolności tychże osobników wzmogły jego czujność i zniechęciły do wchodzenia z nimi w bezpośredni dystans. Dlatego też zamiast bezmyślnie szarżować, zrobił kilka susów do tyłu i stworzył w tym czasie przed sobą cztery Iwa Bunshiny, którym dał absolutnie minimalne ilości chakry. Replikacje miały najpierw wyrzucić przed siebie po wielkim shurikenie – po dwie masywne gwiazdki na oponenta, a potem ruszyć przed siebie. Ich zadaniem było rozdzielenie się na dwie pary i zaatakowanie swoich wrogów, kiedy tylko ci znajdą się w zasięgu łańcuchów. Klony dążyły do tego, by dosięgnąć kolczastymi łańcuchami swojego rywala z dwóch stron, a potem zrealizować najbardziej brutalną technikę tego stylu - Chēn o Setsudani, która powinna rozedrzeć ofiary na strzępy. W razie konieczności do akcji ruszy prawdziwy Seigo, który zaatakuje za pomocą zamaszystych cięć wrogów skupionych na klonach.
Jeżeli Ichirou szybko zajmie się swym wrogiem, to postanowi wesprzeć kociego kompana toczącego bój na lądzie, żeby jak najprędzej dołączyć do pozostałych rebeliantów w forcie. Postanowi na proste, ale bardzo skuteczne zagranie. Korzystając z tego, że Haretsu będą uwikłani w walkę, przekieruje część chakry w stronę piachu znajdującego się pod nimi i obok nich. Najpierw spróbuje unieruchomić ich nogi za pomocą piasku, na którym stali, co pomoże Seigo wyprowadzić skuteczny atak. Jeżeli jednak koci kompan wciąż będzie potrzebował pomocy, z piasku leżącego za plecami wrogów uformuje szpikulce, które powinny ich przebić.
Priorytetem było było jak najszybsze skończenie starcia, żeby razem z Seigo ruszyć na chmurce w stronę twierdzy, gdzie trwały prawdopodobnie najważniejsze walki dzisiejszej rebelii.
Ukryty tekst
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: Koszary Haretsu w okolicach Kōzan [LOKACJA EVENTOWA HARE
Walka szła całkiem po ich myśli, powolutku zbierali przewagę, zbijali im pionki, które to były tak ważne w tych rozgrywkach. Wojna w rzeczywistości nie była jak szachy, nigdy taka nie mogła być, bowiem tam wszyscy mieli równe szanse, chaos był ostatnią rzeczą, której można by się spodziewać, za to tutaj... tutaj wszystko mogło się wydarzyć, każde nieczyste zagranie było jak najbardziej w porządku, bowiem liczył się tylko i wyłącznie jeden cel - wygrać. Kuma trochę żałował, że nie było tutaj innych Sabaku. Razem z Diabołkiem mogliby przecież użyć całej swojej siły, pogrzebać cały fort żywcem, wcześniej wpuszczając tylko bombki Dohito, by w zupełności pogrążyć wroga. Niestety Jou nie mógł ryzykować wojny na taką skalę, osłabienie pustyni mogłoby się źle odbić na sytuacji całego regionu. Im więcej klanów będzie pochłoniętych wojną, tym łatwiej je zaskoczyć.
Kuma odnosił małe zwycięstwa. Najpierw tamten wróg, teraz kolejny. Pociągnięcie linki, wystrzelone senbony, które o dziwo trafiły w cel! Małe rzeczy, które cieszą, które motywują do kolejnych kroków, do podążania tym torem. To one decydowały o tym, co człowiek robił, czego unikał. Nie były to może spektakularne działania jak Diaboła Świtu, daleko mu było do tego. Ten przecież wytworzył ogromną falę, coś czego Kuma nie potrafił i nie wie czy kiedykolwiek będzie umiał. On jednak walczył w forcie, zdejmował przeciwników jeden po drugim. Miał satysfakcję z tego, że wróg, który przed chwilą na niego szarżował, obecnie miał związane ręce i łupnął jak głuchy. Tylko piasek trzymał jego szczątki w kupie, nie pozwolił się mu rozbryznąć po okolicy. Kuma jednak zaraz też musiał spotkać się z gruntem.
Lecąc w tak w dół zastanawiał się co takiego dzieje się na froncie. Oni byli przecież na szarym końcu, na tyłach, tam gdzie pojawił się finalny przeciwnik, lider, boss. To przecież front dawał im czas, powstrzymywał największe oddziały Haretsu z dala od fortu. Przy takiej przewadze liczebnej ich maleńki (chociaż niby elitarny) oddział mógł być niczym dzieci w piaskownicy. Bliżej by im było właśnie do władców grabek, niżeli władców pustyni.
Piaskowa poducha nie była zbyt miękka, jednak zrobiła swoje. Nie oczekiwał wiele, ból pokazywał tylko, że nadal żyje, że jest gotowy. Położył ręce z tyłu, podparł się, szybciorem odbił się od ziemi i rozejrzał po okolicy lustrując ją dokładnie. Zagrożenia, bezpieczne miejsca, gdzie jeszcze jest jego piach i jak może go wykorzystać. Im go więcej, tym lepiej, tym łatwiej będzie nim manipulować. Wtem usłyszał ten głos, tak przyzwyczajony do wydawania rozkazów, a jego właściciel wystrojony jak szczur na otwarcie kanału, bogactwo które na pewno nie należało do pierwszego lepszego Doko. Kuma musiał działać, ale zaatakowanie go bezpośrednio było głupotą. Krótką, a do tego samobójcza misją, której to powodzenie było wielce nieprawdopodobne. Nie mógł jednak tak stać i patrzeć, od likwidacji właśnie tego typa zależała cała akcja.
Postanowił się dobrze przygotować - wykorzystał tą chwilę rozkojarzenia lidera, gdy spoglądał w stronę Ichi oraz Ni, by zasypać go piaskiem z okolicy. Chciał utworzyć piaskowe ściany - po każdej na jedną stronę, a także jedną od góry. Ważne, by utrzymać go w miejscu, pogrzebać go jak szybko tylko się da. Nie liczył na piaskową trumnę, ten człowiek pewnie jej umknie, albo wykorzysta wybuchy, by rozbić piasek. Niech walczy, niech myśli, że ma przewagę. Tymczasem staruszek skryje się za... cóż, czymkolwiek co tylko się nada i będzie czekać na odpowiedni moment. Nich to go zatrzyma, chociaż na chwilę, niech dwójka Dohito go zbombarduje, może to zakończy tą walkę, chociaż kto to wie... wydawało się to zbyt piękne, by było prawdziwe i pewnie w tym momencie pójdzie coś nie tak.
KP
Ekwipunek:
Chakra i techniki:
Kuma odnosił małe zwycięstwa. Najpierw tamten wróg, teraz kolejny. Pociągnięcie linki, wystrzelone senbony, które o dziwo trafiły w cel! Małe rzeczy, które cieszą, które motywują do kolejnych kroków, do podążania tym torem. To one decydowały o tym, co człowiek robił, czego unikał. Nie były to może spektakularne działania jak Diaboła Świtu, daleko mu było do tego. Ten przecież wytworzył ogromną falę, coś czego Kuma nie potrafił i nie wie czy kiedykolwiek będzie umiał. On jednak walczył w forcie, zdejmował przeciwników jeden po drugim. Miał satysfakcję z tego, że wróg, który przed chwilą na niego szarżował, obecnie miał związane ręce i łupnął jak głuchy. Tylko piasek trzymał jego szczątki w kupie, nie pozwolił się mu rozbryznąć po okolicy. Kuma jednak zaraz też musiał spotkać się z gruntem.
Lecąc w tak w dół zastanawiał się co takiego dzieje się na froncie. Oni byli przecież na szarym końcu, na tyłach, tam gdzie pojawił się finalny przeciwnik, lider, boss. To przecież front dawał im czas, powstrzymywał największe oddziały Haretsu z dala od fortu. Przy takiej przewadze liczebnej ich maleńki (chociaż niby elitarny) oddział mógł być niczym dzieci w piaskownicy. Bliżej by im było właśnie do władców grabek, niżeli władców pustyni.
Piaskowa poducha nie była zbyt miękka, jednak zrobiła swoje. Nie oczekiwał wiele, ból pokazywał tylko, że nadal żyje, że jest gotowy. Położył ręce z tyłu, podparł się, szybciorem odbił się od ziemi i rozejrzał po okolicy lustrując ją dokładnie. Zagrożenia, bezpieczne miejsca, gdzie jeszcze jest jego piach i jak może go wykorzystać. Im go więcej, tym lepiej, tym łatwiej będzie nim manipulować. Wtem usłyszał ten głos, tak przyzwyczajony do wydawania rozkazów, a jego właściciel wystrojony jak szczur na otwarcie kanału, bogactwo które na pewno nie należało do pierwszego lepszego Doko. Kuma musiał działać, ale zaatakowanie go bezpośrednio było głupotą. Krótką, a do tego samobójcza misją, której to powodzenie było wielce nieprawdopodobne. Nie mógł jednak tak stać i patrzeć, od likwidacji właśnie tego typa zależała cała akcja.
Postanowił się dobrze przygotować - wykorzystał tą chwilę rozkojarzenia lidera, gdy spoglądał w stronę Ichi oraz Ni, by zasypać go piaskiem z okolicy. Chciał utworzyć piaskowe ściany - po każdej na jedną stronę, a także jedną od góry. Ważne, by utrzymać go w miejscu, pogrzebać go jak szybko tylko się da. Nie liczył na piaskową trumnę, ten człowiek pewnie jej umknie, albo wykorzysta wybuchy, by rozbić piasek. Niech walczy, niech myśli, że ma przewagę. Tymczasem staruszek skryje się za... cóż, czymkolwiek co tylko się nada i będzie czekać na odpowiedni moment. Nich to go zatrzyma, chociaż na chwilę, niech dwójka Dohito go zbombarduje, może to zakończy tą walkę, chociaż kto to wie... wydawało się to zbyt piękne, by było prawdziwe i pewnie w tym momencie pójdzie coś nie tak.
KP
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
0 x
- Papyrus
- Administrator
- Posty: 3835
- Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
- Ranga: Fabular
- GG/Discord: Enjintou1#8970
- Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Re: Koszary Haretsu w okolicach Kōzan [LOKACJA EVENTOWA HARE
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: Koszary Haretsu w okolicach Kōzan [LOKACJA EVENTOWA HARE
Wiedział, czy nie wiedział ale... faktycznie, skąd on się tu wziął? Naohiro pojawił się znikąd, zupełnie jakby wyczekiwał na odpowiedni moment, w którym to mógłby zdziałać jak najwięcej. Czemu jednak ryzykował życie tylu swoich ludzi, tylu podwładnych, którzy oddali by za niego swoje nic nie znaczące istnienie? Może to selekcja naturalna - przetrwają najsilniejsi, zostaną tylko Ci, którzy dostosują się do warunków, będą potrafili w nich przetrwać, a nawet wykorzystać je na swoją korzyść. Zagadka ta jednak pozostanie nierozwiązana, bo w tym całym chaosie nie łatwo było się odnaleźć - tym bardziej śledzić każdy najmniejszy ruch każdego przeciwnika z osobna. Pozostawało utrzymywać skupienie na maksymalnym poziomie, starać się właśnie przywyknąć i być ponad tym wszystkim.
Do tego dochodziła ta dziwna sytuacja, gdzie... w środku bitwy dochodziło do "krzykanej", ale jednak rozmowy. Rzecz jakże niespodziewana, bo przecież kto miał na to czas, jednak zarówno Ichi i Ni po prostu zaczęli sobie rozmawiać z Naohiro, jakby się znali i nie do końca lubili. W tym też momencie Kuma zaczął żałować, że nie wykorzystał tego rozkojarzenia i od razu piaskową trumną w papsko, nim wybuchowy chłopaczek się zorientuje co się dzieje wokół niego. Chyba nikogo w tym momencie prócz wspomnianej trójki nie obchodziło kto to wszystko zaczął, każdy walczył albo o swoje życie, albo o sprawę. Czy był jakiś trzeci, nieznany Kumie powód?
Przeszedł jednak do działania - uniósł piasek, widział wręcz idealny moment do tej sytuacji, jednak stało się to, czego się spodziewał - wybuchy. Rzecz tak irytująca, tak bardzo niszczycielska, że mogła się opierać jego piaskowi przez długi czas Naohiro będzie mógł się opierać piaskowym technikom Sabaku. Kuroi mógł ograniczać jego ruchy, marnować tak drogocenną chakrę, tylko że na ile to zda efekt? Od tej osoby zależały losy całej wojny. To ona miała przesądzić na czyją szalę przesunie się przewaga. Dodał też własną propozycję... odejść i żyć, och gdyby to było takie proste. Tak po prostu odwrócić się i stwierdzić, że w sumie Twoja obecność nie jest potrzebna i możesz tak po prostu pójść. Dohito raczej nie byliby zachwyceni, a prędzej zaczęliby po prostu zsyłać niszczycielskie ładunki na najemników. To żądanie było po prostu samobójczą misją, nie miała prawa się udać.
Kuroi jednak wpadł na pomysł tak szalony, że nie miał prawa się udać. Tak zmyślny, tak pokrętny, że tylko jego mózgownica mogła to wymyślić. Do tego jednak planował wykorzystać wybuchowe twory Dohito jak tylko się dało. Nie bazował na nich, one też potrzebowały czasu na dotarcie do swojego celu. Kuma bowiem miał zamiar atakować z każdej tylko możliwej strony piaskiem - niczym pociski jeden po drugim miały szarżować w stronę celu, osaczyć go, nie dać ani chwili na odpoczynek, na jakikolwiek ruch, uwięzić w pułapce i wykorzystać moment, gdy Naohiro nie będzie miał się jak wybronić. Miał swoje wybuchu, mógł wykonywać dzięki nim akrobacje, jakieś latanie, ale jego zdolność wychwytywania ruchy była ograniczona, nie mógł tak przez wieczność. Atakował raz po raz, by w końcu, gdy cel nie będzie w stanie nic zrobić zacisnąć piąstkę, zamknąć go w trumnie i zgnieść jak robaka, którym był. Traktował tak swoich poddanych, znieważył tych wszystkich najemników i - co najgorsze - zabił najbardziej cool najemnika... Tego Kuma nie mógł mu przebaczyć! Niech go piach pochłonie!
KP
Ekwipunek:
Chakra i techniki:
Do tego dochodziła ta dziwna sytuacja, gdzie... w środku bitwy dochodziło do "krzykanej", ale jednak rozmowy. Rzecz jakże niespodziewana, bo przecież kto miał na to czas, jednak zarówno Ichi i Ni po prostu zaczęli sobie rozmawiać z Naohiro, jakby się znali i nie do końca lubili. W tym też momencie Kuma zaczął żałować, że nie wykorzystał tego rozkojarzenia i od razu piaskową trumną w papsko, nim wybuchowy chłopaczek się zorientuje co się dzieje wokół niego. Chyba nikogo w tym momencie prócz wspomnianej trójki nie obchodziło kto to wszystko zaczął, każdy walczył albo o swoje życie, albo o sprawę. Czy był jakiś trzeci, nieznany Kumie powód?
Przeszedł jednak do działania - uniósł piasek, widział wręcz idealny moment do tej sytuacji, jednak stało się to, czego się spodziewał - wybuchy. Rzecz tak irytująca, tak bardzo niszczycielska, że mogła się opierać jego piaskowi przez długi czas Naohiro będzie mógł się opierać piaskowym technikom Sabaku. Kuroi mógł ograniczać jego ruchy, marnować tak drogocenną chakrę, tylko że na ile to zda efekt? Od tej osoby zależały losy całej wojny. To ona miała przesądzić na czyją szalę przesunie się przewaga. Dodał też własną propozycję... odejść i żyć, och gdyby to było takie proste. Tak po prostu odwrócić się i stwierdzić, że w sumie Twoja obecność nie jest potrzebna i możesz tak po prostu pójść. Dohito raczej nie byliby zachwyceni, a prędzej zaczęliby po prostu zsyłać niszczycielskie ładunki na najemników. To żądanie było po prostu samobójczą misją, nie miała prawa się udać.
Kuroi jednak wpadł na pomysł tak szalony, że nie miał prawa się udać. Tak zmyślny, tak pokrętny, że tylko jego mózgownica mogła to wymyślić. Do tego jednak planował wykorzystać wybuchowe twory Dohito jak tylko się dało. Nie bazował na nich, one też potrzebowały czasu na dotarcie do swojego celu. Kuma bowiem miał zamiar atakować z każdej tylko możliwej strony piaskiem - niczym pociski jeden po drugim miały szarżować w stronę celu, osaczyć go, nie dać ani chwili na odpoczynek, na jakikolwiek ruch, uwięzić w pułapce i wykorzystać moment, gdy Naohiro nie będzie miał się jak wybronić. Miał swoje wybuchu, mógł wykonywać dzięki nim akrobacje, jakieś latanie, ale jego zdolność wychwytywania ruchy była ograniczona, nie mógł tak przez wieczność. Atakował raz po raz, by w końcu, gdy cel nie będzie w stanie nic zrobić zacisnąć piąstkę, zamknąć go w trumnie i zgnieść jak robaka, którym był. Traktował tak swoich poddanych, znieważył tych wszystkich najemników i - co najgorsze - zabił najbardziej cool najemnika... Tego Kuma nie mógł mu przebaczyć! Niech go piach pochłonie!
KP
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
0 x
- Ichirou
- Posty: 4026
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Koszary Haretsu w okolicach Kōzan [LOKACJA EVENTOWA HARE
Nie zastanawiał się, tylko zrobił swoje. Pokierował dalej wirujący, potężny pocisk i za jego pomocą skrócił najgroźniejszego wroga o głowę. Miał jedynie przy tym obawy, czy czasem wróg w krytycznym momencie nie zdetonuje ogromnego tworu, ale w razie takiej sytuacji bezpieczeństwo miała mu zagwarantować całkiem spora odległość. Do eksplozji jednak nie doszło. Śmierć dla jeźdźca przyszła nagle i nie dała mu szans na jakiekolwiek reakcję. Latający kolos, po utracie swego pana, stał się wielką, bezwładną masą, która wkrótce z przytłumionym przez miękki piach hukiem uderzyła o podłoże.
Do jego uszu dotarły odgłosy wybuchów, które pochodziły gdzieś z oddali. Bursztynowe oczy, które dotąd obserwowały to, co działo się na lądzie, teraz zwróciły się ku górze i wypatrzyły niewielkie ptaki z wiadomego materiału. Ktoś przeprowadzał natarcie na fort z odległości? Asahi nie do końca to rozumiał, ale jedno było pewne - należało jak najprędzej dotrzeć do twierdzy.
Zatrzymywało go wciąż trwające starcie na dole. Fakt, mógłby popędzić teraz przed siebie ale wolał mieć bezpieczne plecy i nie chciał zostawiać za sobą żyjących wrogów. Stąd też postanowił wspomóc swojego sojusznika, któremu szło całkiem nieźle. Przy życiu został tak naprawdę już tylko jeden z trójki Haretsu, który był zmuszony do nieustannego obrony.
Mała armia replikacji Seigo nie zamierzała poprzestawać. Ostatni z wrogów dobrze sobie radził, ale śmierć jego kompana sprawiła, że teraz musiał się mierzyć aż z piątka wielkich, humanoidalnych kotów. Te dwa, których łańcuchy zostały zniszczone poprzez wybuchy, zaatakowały w bardziej bezpośredni sposób. Miały one ruszyć z dwóch przeciwnych stron i wykonać manewr Konoha Tsumuji Senpū, będący skoordynowanymi kopniakami z półobrotu. Pozostałe dwa klony, które rozprawiły się z poprzednim przeciwnikiem, teraz miały skupić się na nowym i w nadarzającej się okazji zaatakować go wymachami kolczastych łańcuchów. A jakby tego było mało, stojący nieco dalej, prawdziwy Seigo też nie zamierzał dać oponentowi choćby ułamka sekundy wytchnienia i w dogodnym momencie wyrzucił salwę czterech shurikenów.
No i wkrótce do akcji miał wkroczyć większy shuriken. Z piasku, wirujący wokół własnej osi, mający na koncie już jeźdźca glinianego smoka, wciąż utrzymywany przez Diabła Świtu. Oczywiście został użyty, jeżeli dotychczasowe ataki Seigo i jego klonów nie wykończyły rywala. Wtedy Sabaku dość sprytnie pokieruje trajektorią swego tworu, by ten zaatakował nie od frontu, lecz od pleców Haretsu, nie dając mu przy tym czasu na reakcję.
Chciał po prostu jak najszybciej zakończyć to starcie, a potem zabrać towarzysza na chmurkę i śmignąć na niej w stronę fortu, który przecież był całkiem blisko. Będzie przy tym bacznie obserwował nietypowe zjawisko malujące się nad nim - gliniane twory pędzące na twierdzę.
Jeżeli uda mu się zrealizować swój plan i będzie już leciał dalej, by dołączyć do głównej potyczki, to w drodze sięgnie po pigułkę żywnościową celem zregenerowania utraconych zasobów chakry.
Do jego uszu dotarły odgłosy wybuchów, które pochodziły gdzieś z oddali. Bursztynowe oczy, które dotąd obserwowały to, co działo się na lądzie, teraz zwróciły się ku górze i wypatrzyły niewielkie ptaki z wiadomego materiału. Ktoś przeprowadzał natarcie na fort z odległości? Asahi nie do końca to rozumiał, ale jedno było pewne - należało jak najprędzej dotrzeć do twierdzy.
Zatrzymywało go wciąż trwające starcie na dole. Fakt, mógłby popędzić teraz przed siebie ale wolał mieć bezpieczne plecy i nie chciał zostawiać za sobą żyjących wrogów. Stąd też postanowił wspomóc swojego sojusznika, któremu szło całkiem nieźle. Przy życiu został tak naprawdę już tylko jeden z trójki Haretsu, który był zmuszony do nieustannego obrony.
Mała armia replikacji Seigo nie zamierzała poprzestawać. Ostatni z wrogów dobrze sobie radził, ale śmierć jego kompana sprawiła, że teraz musiał się mierzyć aż z piątka wielkich, humanoidalnych kotów. Te dwa, których łańcuchy zostały zniszczone poprzez wybuchy, zaatakowały w bardziej bezpośredni sposób. Miały one ruszyć z dwóch przeciwnych stron i wykonać manewr Konoha Tsumuji Senpū, będący skoordynowanymi kopniakami z półobrotu. Pozostałe dwa klony, które rozprawiły się z poprzednim przeciwnikiem, teraz miały skupić się na nowym i w nadarzającej się okazji zaatakować go wymachami kolczastych łańcuchów. A jakby tego było mało, stojący nieco dalej, prawdziwy Seigo też nie zamierzał dać oponentowi choćby ułamka sekundy wytchnienia i w dogodnym momencie wyrzucił salwę czterech shurikenów.
No i wkrótce do akcji miał wkroczyć większy shuriken. Z piasku, wirujący wokół własnej osi, mający na koncie już jeźdźca glinianego smoka, wciąż utrzymywany przez Diabła Świtu. Oczywiście został użyty, jeżeli dotychczasowe ataki Seigo i jego klonów nie wykończyły rywala. Wtedy Sabaku dość sprytnie pokieruje trajektorią swego tworu, by ten zaatakował nie od frontu, lecz od pleców Haretsu, nie dając mu przy tym czasu na reakcję.
Chciał po prostu jak najszybciej zakończyć to starcie, a potem zabrać towarzysza na chmurkę i śmignąć na niej w stronę fortu, który przecież był całkiem blisko. Będzie przy tym bacznie obserwował nietypowe zjawisko malujące się nad nim - gliniane twory pędzące na twierdzę.
Jeżeli uda mu się zrealizować swój plan i będzie już leciał dalej, by dołączyć do głównej potyczki, to w drodze sięgnie po pigułkę żywnościową celem zregenerowania utraconych zasobów chakry.
Ukryty tekst
0 x
- Papyrus
- Administrator
- Posty: 3835
- Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
- Ranga: Fabular
- GG/Discord: Enjintou1#8970
- Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Re: Koszary Haretsu w okolicach Kōzan [LOKACJA EVENTOWA HARE
Ukryty tekst
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: Koszary Haretsu w okolicach Kōzan [LOKACJA EVENTOWA HARE
Siły wroga kurczyły się z każdym kolejnym wybuchem, każdym atakiem, nawet piaskowymi chmurkami Kuroia, co byłoby bardziej zaskakujące gdyby nie to, że pojawił się tu z łapanki. Niestety wyglądało na to że... wróg jednak ma poukrywanych swoich żołnierzy to tu, to tam. Może na czarną chwilę, gdy już nie było czego bronić, to wyskakiwali gotowi! Problem był taki, że wyszli oni dosyć późno, przecież gdyby pojawili się na samym początku stanowiliby ogromną siłę! O ile ten karteczkowy chłopiec był em... dla Kuroia czymś całkowicie nowym, niespotykanym i w sumie cieszył się, że trafił mu się mięśniak o dosyć dziwnym kolorze włosów i złotą zbroją. Pasowało to do piasków, chociaż dla Kumy było zbyt ekspresywne. Ten jednak stanowił wyzwanie ( nie to żeby lider go nie stanowił, tylko że w tym czasie gdzieś sobie zniknął), bo samym swoim wyglądem porażał. Przypominał mu trochę samuraja, który przed chwilą cóż... pożegnał się ze światem i niestety nie mógł już robić tego, w czym był najlepszy.
Mięśniak był szybki, skubany potrafił się ruszać i Kuma musiał jakoś za nim nadążyć. Wiedział jednak, że nie jest do tego przygotowany, że fizycznie go nie pokona. Tu nawet nie było mowy, jego ruchy były zbyt szybkie, by za nimi podążyć, a co dopiero wyprzedzić. Trzeba było działać sprytnie i tutaj widział swój największy potencjał. Niedaleko stąd bowiem leżał jego piasek. Ten, który ostatnio wykończył lecącego przeciwnika, który złapał go i zamknął, zniszczył, zgasił lampeczkę. To właśnie ten piach miał mu posłużyć do podmiany, jednak nie chciał wykonywać do niej pieczęci. Och nie, to by było zbyt oczywiste, przeciwnik by pewnie to po prostu przeczekał i dopiero wtedy zaatakował. Śledził więc jego ruchy, wyciągnął wakizashi trzymane przy boku, by sprawiał pozory obrony tymże ostrzem. Przybrał pozycję obronną, ustawił się jakby chciał wykonać unik i czekał, bo cios musiał nadejść. Wtedy też podmieni się ze swoim piaskiem, wytworzy piaskową kopułę, która roztrzaska się od uderzenia mięśniaka, by zaraz zacisnąć się na nim. Kuma chciał jak najbardziej wykorzystać to, że piasek będzie tuż obok niego, praktycznie będzie go otaczać i wtedy zadać druzgocący cios.
KP
Ekwipunek:
Chakra i techniki:
Mięśniak był szybki, skubany potrafił się ruszać i Kuma musiał jakoś za nim nadążyć. Wiedział jednak, że nie jest do tego przygotowany, że fizycznie go nie pokona. Tu nawet nie było mowy, jego ruchy były zbyt szybkie, by za nimi podążyć, a co dopiero wyprzedzić. Trzeba było działać sprytnie i tutaj widział swój największy potencjał. Niedaleko stąd bowiem leżał jego piasek. Ten, który ostatnio wykończył lecącego przeciwnika, który złapał go i zamknął, zniszczył, zgasił lampeczkę. To właśnie ten piach miał mu posłużyć do podmiany, jednak nie chciał wykonywać do niej pieczęci. Och nie, to by było zbyt oczywiste, przeciwnik by pewnie to po prostu przeczekał i dopiero wtedy zaatakował. Śledził więc jego ruchy, wyciągnął wakizashi trzymane przy boku, by sprawiał pozory obrony tymże ostrzem. Przybrał pozycję obronną, ustawił się jakby chciał wykonać unik i czekał, bo cios musiał nadejść. Wtedy też podmieni się ze swoim piaskiem, wytworzy piaskową kopułę, która roztrzaska się od uderzenia mięśniaka, by zaraz zacisnąć się na nim. Kuma chciał jak najbardziej wykorzystać to, że piasek będzie tuż obok niego, praktycznie będzie go otaczać i wtedy zadać druzgocący cios.
KP
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
0 x
- Ichirou
- Posty: 4026
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Koszary Haretsu w okolicach Kōzan [LOKACJA EVENTOWA HARE
Widział, że klony kociego kompana realizowały właśnie zmasowany atak na ostatniego z przeciwników, ale zniecierpliwiony postanowił przyspieszyć koniec tego starcia. Bezlitośnie zaatakował piaskowym shurikenem, który to parę sekund później brutalnie rozprawił się z nieszczęśnikiem.
Krew kolejnego przeciwnika wsiąkała w rozgrzany od słońca piach, ale nie było czasu na napawanie się zwycięstwem. Należało przeć dalej.
- Nie ma czasu, lecimy! - krzyknął Ichirou, zniżając pułap mobilnej chmurki niemal do poziomu gruntu. Seigo nie polemizował z tym, tylko migiem wskoczył na latający twór z piachu i poleciał na nim wraz z powiernikiem paktu w stronę fortu. Twierdza była co prawda blisko, ale i tak potrzebowali chwili, by dostać się do środka.
- Nie wiem dokładnie, jak wygląda tam sytuacja, ale walka z pewnością rozkręciła się na dobre - oznajmił, marszcząc brwi i zadzierając głowę ku glinianym ptakom, które również pędziły w kierunku fortyfikacji wroga.
- Moim celem jest ich lider, to o niego toczy się cała tutejsza gra - zaczął, rozważając swoje kolejne działania. Ale nim zdecydował się na cokolwiek, zapytał jeszcze o jedną rzecz. - Dużo ci czasu zostało?
- Niewiele. Wystarczy na jedno natarcie - odparł treściwie Seigo.
- Mhm... No dobra, w takim razie nie ma zwlekać. Kiedy dotrzemy do murów, zeskoczysz z chmurki i zaatakujesz wszelkich napotkanych wrogówz całą mocą. Wprowadzisz sporo zamieszania, a ja będę mógł w tym czasie rozeznać się na placu walki i odnaleźć mojego przeciwnika. Oby tylko ten skurwiel się nie chował - skończył z lekkim poddenerwowaniem na myśl o zbliżającym się konflikcie. Jeżeli miał wykonać to, co sobie założył, to czekało go niesamowicie wielkie wyzwanie. Być może największe w całej jego dotychczasowej karierze shinobi.
- Przyjąłem - odpowiedział rosły kot, skupiając się już na swoim zadaniu.
Zgodnie z ustaleniami, jeżeli tylko zbliżą się do umocnień wroga, Seigo długim susem wskoczy na mury i popędzi dalej. I to w towarzystwie kolejnej czwórki klonów, którą sobie właśnie wytworzy. Taka grupka z pewnością zwróci uwagę obrońców, ale i także przetrzebi ich szyki.
Diabeł Świtu nie wyleci znad murów z dokładnie tego samego miejsca, co Seigo. Zaraz po rozdzieleniu się z kompanem, odbije w bok i poleci trochę po łuku, by miejsce, z którego się wyłoni nie było takie oczywiste. Wszystko po to, by mieć przynajmniej chwilę na przyjrzenie się przebiegowi walk, by później móc uderzyć tam, gdzie było to najbardziej potrzebne.
Krew kolejnego przeciwnika wsiąkała w rozgrzany od słońca piach, ale nie było czasu na napawanie się zwycięstwem. Należało przeć dalej.
- Nie ma czasu, lecimy! - krzyknął Ichirou, zniżając pułap mobilnej chmurki niemal do poziomu gruntu. Seigo nie polemizował z tym, tylko migiem wskoczył na latający twór z piachu i poleciał na nim wraz z powiernikiem paktu w stronę fortu. Twierdza była co prawda blisko, ale i tak potrzebowali chwili, by dostać się do środka.
- Nie wiem dokładnie, jak wygląda tam sytuacja, ale walka z pewnością rozkręciła się na dobre - oznajmił, marszcząc brwi i zadzierając głowę ku glinianym ptakom, które również pędziły w kierunku fortyfikacji wroga.
- Moim celem jest ich lider, to o niego toczy się cała tutejsza gra - zaczął, rozważając swoje kolejne działania. Ale nim zdecydował się na cokolwiek, zapytał jeszcze o jedną rzecz. - Dużo ci czasu zostało?
- Niewiele. Wystarczy na jedno natarcie - odparł treściwie Seigo.
- Mhm... No dobra, w takim razie nie ma zwlekać. Kiedy dotrzemy do murów, zeskoczysz z chmurki i zaatakujesz wszelkich napotkanych wrogówz całą mocą. Wprowadzisz sporo zamieszania, a ja będę mógł w tym czasie rozeznać się na placu walki i odnaleźć mojego przeciwnika. Oby tylko ten skurwiel się nie chował - skończył z lekkim poddenerwowaniem na myśl o zbliżającym się konflikcie. Jeżeli miał wykonać to, co sobie założył, to czekało go niesamowicie wielkie wyzwanie. Być może największe w całej jego dotychczasowej karierze shinobi.
- Przyjąłem - odpowiedział rosły kot, skupiając się już na swoim zadaniu.
Zgodnie z ustaleniami, jeżeli tylko zbliżą się do umocnień wroga, Seigo długim susem wskoczy na mury i popędzi dalej. I to w towarzystwie kolejnej czwórki klonów, którą sobie właśnie wytworzy. Taka grupka z pewnością zwróci uwagę obrońców, ale i także przetrzebi ich szyki.
Diabeł Świtu nie wyleci znad murów z dokładnie tego samego miejsca, co Seigo. Zaraz po rozdzieleniu się z kompanem, odbije w bok i poleci trochę po łuku, by miejsce, z którego się wyłoni nie było takie oczywiste. Wszystko po to, by mieć przynajmniej chwilę na przyjrzenie się przebiegowi walk, by później móc uderzyć tam, gdzie było to najbardziej potrzebne.
Ukryty tekst
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości