Dziewczynie udało się na szczęście uniknąć upadku z muru. W końcu ten się mocno trzęsił. Można nawet powiedzieć poruszał. Było więc tam bardzo niebezpieczne jak i po prostu groźnie. W końcu dziewczynie mogłaby się stać wielka krzywda gdyby ta spadła z muru. Jednak posiadała swoją technikę zamiany w wodę, która by ją uratowała od potencjalnych zagrożeń, czy nawet niezbyt przyjemnej śmierci. W takim razie jeśli posiadała taką umiejętność i umiała się uchronić przed różnorodnymi niebezpieczeństwami to czy coś jej może zagrozić? Ba, oczywiście! Wiele rzeczy może ją pokonać, ale tą która aktualnie jej groziła to moc lodu tych całych yukich. Mogliby ją zamrozić, a co za tym idzie? Nie dopuścić jej do uzyskania ponownego ciała człowieka z wody. Ayako musiała więc bardzo uważać podczas walki. W końcu mogłaby zostać przecięta mieczem przez przeciwników, oraz upaść. Co gorsza gdyby ją przygniótł jakiś odpadający kawałek skały z muru, jej szansę na zgon wzrosły by o sto procent. Na szczęście poszło wszystko według jej planu. Mianowicie postanowiła, iż nie będzie się wydawać w walkę z tymi tarczownikami i chciała ich zabić z daleka. Oczywiście nie było by to możliwe za pomocą rzutu shurikenów czy kunai. Przecież po to mieli te wielgachne tarcze, aby się przed tego typu brońmi bronić, prawda? Użyła więc jednej ze swych wybuchowych notek, żeby ich ro... rozwalić na łopatki? Nie po prostu rozsadzić i tyle. Oczywiście notka była przypięta do rączki od kunaia. W innym wypadku to ona sama siebie by rozwaliła. A to by się skończyło dla niej.. emm... masakrycznie. W każdym razie jej plan zadziałał. Dodatkowo nie uszkodził muru, przez co nie zabiła nikogo przez przypadek rozwalając doszczętnie ten mur. Co prawda Ayako była bardzo zaskoczona tą sytuacją. W końcu zabiła człowieka, a nawet ludzi. W końcu było ich trzech. Już kiedyś zabiła człowieka i się po tym bardzo źle czuła. Teraz miała tak samo. Kompletnie ją to wstrząsnęło. Nie mogła się dosłownie ruszyć z miejsca. Jednak zaczęła myśleć że oni są jej wrogami i dobrze zrobiła zabijając ich. Dodatkowo dzięki temu możliwe iż obroniła innych jej sojuszników od bezsensownej śmierci.
Musiała się opanować. Szczególnie że wojna nadal trwała a ta stała niczym słup. No ale cóż nic na ro nie poradzi... Chyba że się weźmie w końcu w garść. Ayako zrobiła nieco dziwny odruch. Walnęła się po twarzy i się ogarnęła. Następnie popatrzyła, że jej kolega miał tarapaty. Mianowicie podczas wykonywania swojej techniki wodnej upadł na jeden z dachów. Na nim również stał przeciwnik. Ten był raczej teraz nieco oszołomiony, żeby wygrać tą walkę. Wtem obok niej przebiegł San. Musiał najwidoczniej też z kimś walczyć. Teraz dziewczynę nękała jedna sprawa i to dosyć ważna. Któremu z nich ma pomóc? W końcu Seiki jej nie pomógł a San był liderem, któremu patrząc na poprzednie wydarzenia można było ufać. Z drugiej strony tamten gostek jej pomógł i powiedział zdolności klanu Yukich. Dodatkowo to on miał teraz wielki problem. A San chyba sobie sam poradzi. W końcu jest liderem hoshikagich. Dziewczyna jak powiedziała tak postanowiła zrobić. Tylko jak miała go uratować. W końcu skoczenie na przeciwnika nie było by zbyt dobrym pomysłem. Musiała więc działać dyskretnie. Dodatkowo używanie chakry niezbyt jej się uśmiechało. Postanowiła więc że musi go pokonać w ręcz. Nie może użyć notki wybuchowej ponieważ może zabić przez przypadek seikiego. Dlatego wpadła na inny plan. Chciała po prostu zajść tego gościa od tyłu. Tylko jak? Jak tylko pomyślała od razu wpadła na pomysł. A zbyt dużo czasu na myślenie nie miała. Po prostu chciała skoczyć na ściany domu i skoczyć na jego plecy. Pobiegła więc do końca muru i skoczyła. Przy okazji wyjęła trzy shurikeny i rzuciła w stronę przeciwnika. Dokładnie jeden w głowę a dwa w klatkę. Zrobiła to jednak kiedy znajdowała się trochę pod poziomem dachu. Tak aby przeciwnik jej nie zauważył. Następnie użyła chakry aby się przyssac do ściany domu. Teraz tylko przemieszczała się na bok i dotknęła rękami dachu. Następnie lekko wyjzala zza niego aby ujrzeć przeciwnika. Jeżeli ten nie zginął od rzuconych broni, Ayako po prostu na niego skoczy z wyciągniętym kunaiem. Oraz będzie całować w jego szyję aby ją przeciąć.
Techniki:
Nazwa
Kinobori no Waza
Pieczęci
Brak
Zasięg
Na ciało
Koszt
Minimalny, nieodczuwalny
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Kolejna z podstawowych jutsu, które potrafią wykorzystać nawet największe świeżaki spomiędzy ninja. Technika ta pozwala na odpowiednią kontrolę i kumulację chakry w z góry określonym miejscu - tu są to stopy. Dzięki temu shinobi jest w stanie poruszać się po powierzchniach pionowych, a nawet poziomych (tylko w sprzeczności z grawitacją), czyli prościej - po ścianach i sufitach, drzewach, gałęziach, i po czym tylko nam przyjdzie ochota - nie wliczając wody.
Uwaga: Odpowiednio skumulowana chakra w stopach nie wyklucza korzystania z innych technik w trakcie jej używania.
KONTROLA CHAKRY: ranga D
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 101%
Ekwipunek:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): dwie torby
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
5 shurikenów ukrytych pod niebieskimi wstęgami na jej klatce piersiowej, 5 kunai przyczepionych linkami do jej pasa, w torbach: (na tej po lewej znajduje się 10 shurikenów, 5 kunai, za to na prawej 10 shurikenów, 4 kunai i 4 notki wybuchowe)
Napięte mięśnie nóg, nieco pokaźniejszych niżeli u innych Kunoichi, niosły młodą przedstawicielkę szczepu Maji wzdłuż sypiącej się konstrukcji. Powiewający płaszcz, odsłaniał dolne partie pochylonego ciała. Ciemna skóra kontrastując z powszechną bielą śniegu rysowała rozmazaną sylwetkę przemieszczającą się wzdłuż muru. Kobieta nawet na moment nie spojrzała się za siebie i prawdopodobnie to pozwoliło jej zdążyć wykonać ostatni skok w momencie kiedy spod jej podeszwy uciekał ostatni skrawek litego podłoża. Rozpędzona przeskoczyła nad opadającym w dół gruzem, lądując bezpiecznie po drugiej stronie. Chociaż może nie do końca bezpiecznie i nie całkiem lądując. Pęd wywrócił drobne ciało, które pod napływem siły zaczęło turlać się po twardym, zimnym kamieniu. Otulona w płaszcz kobieta poturbowała się, nabawiając kilku siniaków. Usiadła, opierając wolną dłoń o mur rozglądając się pośpiesznie. Jej bystre, gniewne oczy wlepiły chłodne spojrzenie w grupkę mężczyzn. Drobny podbródek uniósł się, gdy ciało właścicielki poderwało się do pozycji kucającej. Palce rozluźniły się tylko po to aby po chwili zacisnąć ponownie na rękojeści kunaia. Myślała przez chwilę, aż buty obrońcy nie rozgniotły cieniutkiej warstwy śniegu i brudu. Kunoichi obnażyła żeby na wzór osaczonego kota. Dłoń wykonała zamach posyłając w stronę mężczyzny trzymane ostrze. Czarna stal przecinała powietrze kierując się prosto w kroczę mężczyzny. Ręce niemalże podrzuciły okrywający ciało płaszcz, jedna zanurkowała głęboko do torby opadającej na pośladki, druga zaś do kabury na udzie. Na mur, dzielący kobietę oraz biegnącego obrońcę rozsypała się, dźwięcząc przy tym metalicznie, jedna porcja Makibishi. Małe, niepozorne kolce o piramidalnym kształcie wyraźnie odróżniały się ma tle białego puchu. Przeznaczone do opóźniania, a nawet uniemożliwiania dalszego ruchu nieporadnym i lekko myślnym przeciwnikom, miały teraz pomóc Amazonce wyjść cało z opresji. Druga dłoń, która odnalazła swoje przeznaczenie w jednej z kabur, wyciągnęła cztery shurikeny ściskając je między palcami. Wolna ręka zbliżyła się do tej, trzymającej broń miotającą i wyciągając ją pojedynczo, posyłała świszczące w powietrzu shurikeny w stronę przeciwnika. Pierwszy polecał w to samo miejsce co kunai, kierując się prosto w pachwinę. Drugi celował w ramię, trzeci w nogę a czwarty w twarz. Po tym zabiegu wolna dłoń przywarła do ziemi, a kunoichi wyrównała swój oddech, jednym głębokim wdechem. Musiała ustabilizować swój organizm, który w obliczu chaotycznej pracy mylił się zbyt często. Przeszywające chłodem i pogardą, piwne oczy zlustrowały otoczenie mając jeszcze wolne kilka uderzeń serca. Dzierżyciele toporów, mogli być nie jedynym zagrożeniem. Na murach w końcu mogło roić się od strzelców, a nawet i walcząca Amazonka była teraz wysunięta do odstrzału. Gdyby tylko udało się jej powalić mężczyznę i najprościej w świecie uniknąć konfrontacji z pozostałymi, musiałaby tak czy inaczej odnaleźć dobre schronienie. Takie, gdzie nie byłaby zbyt narażona i mogłaby w spokoju obserwować losy wojny. Przeklęty mężczyzna przy bramie! Gdyby nie on, to dalej mogłaby siedzieć w spokoju i rozkoszować się obserwacją tak zacnego zjawiska jakim była bitwa o Hyuo.
Okey, to jak sobie ląduje to podrywam się do pozycji klęczącej. Rzucam w gościa kunaiem prosto w jego męskość. Sięgam po Makibichi i rzucam jedną porcje między siebie a jego. Drugą dłonią biorę 4 shurikeny i rzucam po jednym w: ramie, pachwine - ponownie X'D, nogę i twarz.
Ekwipunek który chce użyć w tej turze:
- 1x porcja makibichi
- 4x shurkien
- 1x kunai
Gdyby jednak okazało się, że te makibichi nie powstrzymają tego osiłka to daje chakre w dłoń i odskakuje w tył, przylepiając się do rozwalonego za mną muru. Daje obrazek - http://i.imgur.com/sCzvqfv.png - wiem, brzydki. Jak już będę tak wisieć, to dodaje chakre do stóp i przechodzę na bieg po murze. W sensie chce obiec tych gości po stronie zewnętrznej muru - tej o której atakowaliśmy. A dalej to się już zobaczy. Zależy co moja postać będzie widzieć.
Walka rozwinęła się jeszcze szybciej niż zaczęła. Grupa infiltracyjna pokazała, iż każdy z nich posiadał w sobie ikrę, no prawie każdy.. Ryuji starał się ogarnąć jak najwięcej w jak najkrótszym czasie, pole walki zmieniało się w każdej sekundzie, a reagowanie na te zmiany musiało być równie szybkie. Podstawy taktyki wpajane przez ojca wydawały się łatwe w teorii, lecz kiedy dochodziło do zderzenia z rzeczywistością, często pozostawała jedynie improwizacja oraz intuicja. Każdemu z osobna oraz jako grupie, szło im całkiem nieźle, zdobywali widoczną przewagę, lecz czy na długo? Wystarczy jedna technika, przełamanie a wszystko obróci się przeciwko nim, dlatego nie mogli popadać w zbytnią pewność siebie. Zajmując dogodną pozycję, blondyn posłał piaskowe macki, które niczym szybkie węże, ominęły wzrok przeciwnika i chwyciły dwóch wrogów, dusząc ich morderczym uściskiem. Młody Sabaku mógł zaobserwować, jak jeden z najemników, wykonał bardzo szybką i zabójczą technikę, posłał coś, nie do końca potrafił ocenić co w stronę wroga, co przeszywając jego klatkę wyeliminowało go z dalszej walki. Przeciwnicy padali, jeden po drugim, po drugiej stronie dało się poczuć gorąco, kiedy tylko chłopak skierował wzrok w tamtą stronę, zrozumiał, iż były to techniki katonu, którymi posługiwał się zarówno jego sojusznik jak i dowódca wroga. Zwrócenie uwagi pozwoliło mu dostrzec coś jeszcze, coś niepokojącego, jeden z przeciwników wykonał technikę, którą stworzył ziemnego węża, twór był dość spory i mógł narobić wiele szkód, a do tego ziemne kolce strzelały we wszystkie strony, uprzykrzając życie. Chłopak zdawał sobie sprawę, że dla sojuszników walczących wręcz taki przeciwnik, mógłby być dość kłopotliwy. Samuraj, który rozpoczął potyczkę, również zdawał sobie z tego sprawę i zamierzać zaatakować bardziej dostępnych przeciwników. Ten manewr jednak pozostawiał lukę, którą mogli wykorzystać przeciwnicy, postanowił zaufać swoim nowym sojusznikom, a Ryuji nie zamierzał tego zaufania zawieść. Chłopak, już nawet miał pewien pomysł, chciał po raz pierwszy w praktyce wykorzystać jedną ze swoich nowych technik. Zanim jednak udało mu się przystąpić do jakiegokolwiek ruchu, zauważył że wejście do głównego pomieszczenia powoli zamyka się piaskiem, przez chwilę bardzo go to zaskoczyło, lecz doszło do niego, iż musiała to być sprawka Kyoto. Chłopak prawdopodobnie chciał stworzyć bezpieczny przyczółek, dla oddziałów wsparcia i dowódcy, jednak blondynowi nie do końca to pasowało. Ryuji postanowił szybko wkroczyć za zasłonę z piasku zanim ta jeszcze się zamknęła, teraz miał odciętą drogę odwrotu, lecz zdecydowanie wolał uczestniczyć bardziej namacalnie w bitwie. Kiedy tylko ściana za jego plecami się zamknęła, mógł skupić się na faktycznym zadaniu. Wypuszczając znacznie większe ilości piasku z gurdy. Składając pieczęć tygrysa kilka metrów przed chłopakiem uformował się piaskowy lew, pokaźnych rozmiarów, który nie tracąc czasu ruszył na konfrontacje z ziemnym wężem. Był to jego chrzest bojowy, ta sytuacja pozwoli Ryujiemu na zlokalizowanie zarówno słabych jak i mocnych stron techniki i na dopracowanie jej w przyszłości. Lew miał proste zadanie, gryźć, drapać, zniszczyć ziemnego stwora. W między czasie blondyn nie zamierzał ryzykować, i posłał po ziemi piaskową mackę która miała dopaść twórcę węża i poddusić go od tyłu jak wcześniejszych przeciwników. Chłopak miał nadzieje, że pojawienie się piaskowego tworu i starcie z nim będzie wystarczającym odwróceniem uwagi. Oczywiście władca piasku wciąż za największy priorytet uważał swoje własne bezpieczeństwo, reszta piasku wciąż unosiła się delikatnie wokół jego ciała, był gotowy w każdym momencie wykonywać, zasłony, tarcze, ściany, odskoki oraz uniki.
Opis Użytkownik tworzy z piasku, pustynnego lwa. Jego ostre pazury i kły stanowią śmiercionośną broń. Jego szybkość jak i wytrzymałość są równe poziomowi Reberu (siła: wytrzymałość Reberu minus 40 punktów). Opancerzony i zwinny lew sterowany jest tak samo jak każdy inny twór z piasku, za pomocą myśli. Lew nie ma właściwości jak klony, ma stale ciało co skutkuje tym, iż odpowiednio silny atak potrafi zniszczyć stwora, który aby zostać odbudowanym potrzebuje znów tej samej ilości chakry co przy tworzeniu.
[tab=kg]
Trzeci poziom tego Kekkei Genkai. Jest on kluczowy, umożliwia o wiele więcej niż poprzednie. Przede wszystkim, piasek zaczyna być imponująco szybki. Da się wykonywać nim skomplikowane ruchy, także pościg na ziemi staje się dosyć prosty, o ile oczywiście uciekinier jest wolniejszy od piachu. Również możliwości bojowe są zaskakująco silne. Suna Kanri na tym stadium daje możliwość tworzenia twardszych kształtów, także możliwość pokonania przeciwnika przy pomocy samego piasku jest możliwa, a szczerze mówiąc, nawet zalecana. Na tym polega to wspaniałe Kekkei Genkai! Ponadto użytkownik może wydobywać piach z podłoża (zasięg braku skupienia) zyskując dzięki temu więcej materiału, jednak jego ilość zależy od terenu, poziomu reberu i oceny sędziego, tudzież prowadzącego. Koszt takiej czynności równa się kosztowi reberu.
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=zvdbDw5bXnQ[/youtube]Natsume próbował podnieść się do pozycji klęczącej, lecz plan ten okazał się nieco zbyt skomplikowany dla ogłuszonego młodzieńca i skończył się na ponownym wylądowaniu na glebie. Oddychał ciężko i czuł przeszywający ból przedramienia, ale starał się na tym nie skupiać. W obecnej sytuacji nie może sobie pozwolić na poddanie się tym emocjom. Nawet mimo tego, że bardzo chciałby, żeby to wszystko już się skończyło. W obecnej chwili, przez stłumienie bodźców wywołane wstrząsem mózgu, nawet nie czuł że po jego brodzie ciekną strużki krwi. To musi się skończyć. Musi wstać i pomóc w walce. Yuki muszą przetrwać to szaleństwo. Oczy Natsumego znów były normalne, pełne życia, nawet jeśli skołowane. Chyba nagły wstrząs wytrącił go ze skupienia Shiranui. Może to i lepiej dla niego. Znów spróbował wstać, lecz i tym razem mu się nie powiodło. Tym razem jednak poczuł, że ktoś go podtrzymał. Był to Hyoso, który spoglądał na niego z mieszanką niepokoju i szyderstwa w ślepiach. Po chwili dołączył do niego również Gareki, który przebił się przez oddziały wroga i dotarł aż tutaj. No super. Jeszcze tego brakowało, by jego przełożony obserwował jego porażkę, wywołaną jego własnym, głupim błędem. -Trochę mi dzwoni w uszach, ale tak. -Szkoda tylko, że to przekłada się też na brak czucia w ręce i kompletne zakałapućkanie - mruknął cynicznie Hyoso, podnosząc młodzieńca na ręce i chwytając go tak, by nie powodować u niego niepotrzebnego bólu podczas noszenia. W końcu teraz ktoś będzie musiał go zatachać do lecznicy, a kto inny lepiej się do tego nada, jeśli nie jego własny przywołaniec... Obydwaj wysłuchali zaleceń ze strony Garekiego i wyrazili zrozumienie. Będzie ciężko, ba, nawet cholernie ciężko, ale w obecnym stanie, nieważne jak bardzo chciałby by było inaczej, nie będzie w stanie pomóc w walce. A chciał. Wiedział, że przy oblężeniu z obu stron, każda pomoc jest na wagę złota. Nie mówiąc już o tym, że nieważne jak bardzo pokręcony moralnie i bezlitosny był jego Ród, to wciąż czuł do niego głębokie przywiązanie i nie zamierzał pozwolić, by ktokolwiek spróbował odebrać im wolność. Zwycięstwo albo śmierć. Każdy Yuki był do tego wychowany, każdy żołnierz Rodu również był szkolony na gotowość na walkę do ostatniej kropli krwi. O co nietrudno, bo wszystkie rody wyspiarskie znane były z talentu bojowego i brutalności, która dla ludzi na kontynencie przekracza wszelkie granice. -Wybacz, Gareki-sama. Zjebałem sprawę... -No dobra, zabiorę go zanim się rozklei. Jesteście pewni, że dacie tu radę? Gdzie ma się udać po kuracji, tutaj, do drugiej bramy? Po otrzymaniu odpowiedzi Hyoso skinął głową i bez większego marudzenia ruszył pędem w kierunku osady, wciąż trzymając półprzytomnego Natsumego na rękach. Przedostanie się na mury i wbiegnięcie do środka miasta na szczęście obyło się bez większych incydentów - ludzie Yukich widzieli wcześniej moment przywołania, więc mogli się domyślić że tygrys jest ich sojusznikiem. Stwór zaś, korzystając z okazji że Gareki skupił na sobie atak przeciwnika na smoku, ruszył jak najszybciej mógł w kierunku lecznicy. Natsume zaś przyglądał się atakowi, obserwował poświęcenie wszystkich wojowników, którzy walczyli za wartości o których wiedzieli tylko oni sami. Gotowość na śmierć. Tylko dlaczego? Mimo tego, że teraz mógłby dalej panować pokój, musieli teraz sadzać swoje życie na szali, aby dać szansę na przeżycie innym cywilom. Obecnie jednak szli do walki, bo dostali takie polecenia. Kenshi przymknął oczy, by powstrzymać przypływ skrajnych emocji. -Czy ludzie oszaleli?... Żądza władzy, chciwość jednego człowieka sprawiła, że teraz setki zwykłych ludzi wykrwawia się na zabójczym mrozie Hyuo... Dlaczego?... Hyoso zignorował te słowa, biorąc je tylko za mamrotanie w malignie spowodowanej ranami. Cóż, Natsu nigdy nie był przesadnie ranny, nie licząc całego roku tortur, ale zwykle było to okaleczanie ciała, bez żadnych obrażeń mentalnych. Takie coś było nowością. Natsume jednak był w pełni świadom swoich słów, i wciąż szukał odpowiedzi na to, co on sam powiedział. Czy takie coś, zwłaszcza na wyspach, było możliwe do zatrzymania? Od dawna marzył o czymś takim, ale... czuł, że ta perspektywa coraz bardziej się oddala. W końcu dotarli do lecznicy. Tygrys otworzył do niej drzwi najszybciej jak tylko potrafił, i wyszukał spojrzeniem pierwszego lepszego medyka płci dowolnej. -Polecenia Yuki Garekiego - warknął stanowczo, spoglądając na pracownika z góry, głównie przez swój 2,5-metrowy wzrost. - Natsume jest ogłuszony, ma złamaną rękę i obrażenia całego ciała. Trzeba go poskładać jak najszybciej, grunt na froncie nam się trochę pali pod nogami.
Tempo narzucone przez wojowników obydwu armii z każdą chwilą zdawało się być nieco zbyt duże jak dla tak marnej rybki jaką byłem. Porażka za porażką doprowadziły ostatecznie do tego, że zacząłem obrywać serią ciosów od nieznanego mi człowieka. Przez dłuższą chwilę mogłem jedynie próbować osłaniać się przed nawałnicą uderzeń, aby nie pozwolić poważnie się uszkodzić.
W tej chwili zacząłem żałować dwóch rzeczy; tego że nie ma ze mną Saiki i tego, że nigdy nie poświęcałem specjalnie dużo uwagi treningowi fizycznemu. Bez wody stawałem się nieco bezużyteczny, ale w końcu pochodziłem z klanu pół-rekinów więc w pewien sposób czułem się usprawiedliwiony.
Wystawiając swoje dość masywne (jak na 15 latka) ramiona między swoją twarz a pięści przeciwnika, starałem się skupić nieco chakry w ustach, by zmieszać ją następnie ze śliną i wystrzelić w formie kilku senbonów wycelowanych w twarz i gardło. Nie wiedziałem jeszcze, że właśnie w tej samej chwili nadchodziła pomoc od... o ironio innej dziewczyny z klanu Hozuki. Kątem oka dostrzegłem jakąś niebieską smugę szybko opadającą gdzieś obok dachu na którym leżałem, ale nie miałem nawet czasu zastanowić się co to mogło być i co dla mnie oznaczało.
Wiedziałem, że postawa jaką przybrałem od początku walki była zbyt agresywna. Byłem jeszcze jednak zbyt słaby, aby rwać się do pierwszej linii frontu i próbować cokolwiek zdziałać. Teraz jednak będąc już w samym centrum wydarzeń musiałem kontynuować co zacząłem, a by tego dokonać należało uniknąć śmierci z rąk swojego oprawcy. Domyślałem się, że jeśli wodne senbony go nie powstrzymają, to dadzą chociaż chwilę na złożenie kilku pieczęci do kolejnej techniki (Suiton: Mizurappa), która miałaby dosłownie zestrzelić mężczyznę z dachu i prawdopodobnie roztrzaskać go o pobliską ścianę.
Po uwolnieniu się od namolnego rywala, chciałem kolejny raz spróbować zalać fortecę Yukich. Tym jednak razem planowałem ukryć się by nikt nie próbował przerywać żmudnych przygotowań. Ten cel chciałem osiągnąć chowając się między jakimiś budynkami, a następnie tworząc gęstą mgłę na 25m wokół siebie w każdą stronę. Dopiero będąc ukrytym chciałem znowu przygotować się do akcji "zalać wroga" masą wody przypominającą jezioro.
Opis Bardzo ciekawa technika, stosowana w przypadku gdy shinobi chce zaskoczyć oponenta atakiem znienacka. Poprzez przesłanie chakry Suitonu do ust, jest on w stanie wytworzyć ze swojej śliny kilka senbonów. Następnie wystrzeliwuje je z zadowalającą prędkością w kierunku wybranym przez siebie. Co prawda nie mają one zbyt dużej penetracji, lecz mają przewagę elementu zaskoczenia.
Opis Niezbyt skomplikowane jutsu, będące wodną wersją techniki Katon: Goukakyuu no Jutsu. Użytkownik wytwarza wewnątrz swojego ciała dużą ilość wody, a następnie wystrzeliwuje ją pod ogromnym ciśnieniem w kierunku przeciwnika. Technika sama w sobie jest dosyć łopatologiczna, za to skuteczna - może zadać dość dobre obrażenia, jeżeli przeciwnik nie jest daleko. Kolejnym plusem jest to, że wytwarzamy w ten sposób wodę, której możemy użyć do innych technik!
Nazwa
Bakusui Shōha
Pieczęci
Wąż
Zasięg
Zależy od kosztu chakry
Koszt
Opisany poniżej
Dodatkowe
Suiton C
Opis <span style="display: block; margin: 0; padding: 0; text-align: justify;">Jutsu idealne w sytuacji potyczki w niesprzyjających warunkach bez wodnego zbiornika w pobliżu. Technika polega na wypluciu ogromnych ilości wody pod ciśnieniem, którą wypluwamy pod siebie bądź w wybraną stronę. Wydobywająca się z naszych ust woda szybko zalewa okolicę i w sprzyjających warunkach może stworzyć większe bądź mniejsze akweny, niezbędne wręcz do skutecznego wykorzystania pozostałych technik naszego szczepu. Podczas wypluwania wody ogromne ciśnienie wywołuje zjawisko odrzutu i w efekcie ciężko jest nam utrzymać równowagę, potrzebne jest więc odpowiednie skupienie. W przypadku wypluwania wody bezpośrednio pod siebie, ta może wynieść nas w górę i tym samym wystawić nas na ataki oponentów, w efekcie jednak woda generowana jest nieco szybciej. Warto dodać, że nie jest to proces błyskawiczny i od pierwszych wyplutych kropel do oczekiwanego efektu może minąć kilka chwil, które są momentami naszej słabości - tym bardziej, że musimy stać w miejscu na czas trwania techniki. Koszt chakry jest różny w zależności od tego, jak dużo wody chcemy wygenerować:
Wielkość podobna do basenu - E: 14% | D: 12% | C: 10% | B: 8% | A: 6% | S: 4% | S+: 2%
Kyoto skrupulatnie realizował swoje założenia i cierpliwie czekał co do poczynań przeciwnika. W tym wypadku młody Sabaku liczył na dalszy rozwój wydarzeń, ponieważ każdy z obecnych w sali poza Tomatsu i Ryujim był w ruchu. W tym momencie ciemnoskóry chłopak obserwował już wszystko dzięki swojej piaskowej wizji w postaci oka lewitującego tuz przy wczesniej wspomnianym Ryujim, który zdecydował się tam samo jak Tomatsu uczestniczyć w tym bezpośrednio i stając trochę okoniem wobec tego co planował chłopiec. Na pewno nie przeszkadzało to w realizacji jego dalszych planów lecz postanowił dostepnymi jeszcze środkami wspomóc trochę swych towarzyszy bądź też sprowokować wrogów do większej aktywności. Wszak jakby nie patrzeć, zebrana drużyna byłą teraz jednym ciałem, które musiało stawić czoła wyzwaniu jakim była sadystyczna kobieta. Swoją drogą ciekawe skąd się tu wzięła i kto tak na prawde jest bestią? Czy za bestialstwo należy uznać tortury czy jest to też tylko jedna ze stacji przed spotkaniem prawdziwego przeciwnika? Tym samym poderwał wolną część kruszca, którą jeszcze dysponował w środku pomieszczenia (niewielka ilość umożliwiająca stworzenie dwóch strug) i starał się nękać przeciwnika aby wymusić na nim ruch. Miało to za zadanie dać okazję do ataku towarzyszom chociaż jeśli mowa o koordynacji ataków to niezawsze wychodziło to tak jak każdy zakładał. Sporą ruchliwością odznaczał się samuraj o kształtnym zakończeniu pleców i niezbyt przyjazny osobnik, który już wcześniej został nazwany niciowcem. Za nimi było ciężko nadążyć więc gdy tylko szybkość piasku ustępowała to z pewnością można było się pokusić o zaskoczenie przeciwnika od tyłu gdy ten był pochłonięty walką.
W momencie kiedy padły ostatnie słowa Tamotsu, wejście było już kompletnie zablokowane przez kilka warstw piasku by cieżko było się przez nie przebić bez względu na obraną metodę.
Kyoto zdawał sobie sprawę, ze w pomieszczeniu znajduje się co najmniej 3 użytkowników Katonu, którzy bardzo śmiało poczynają sobie z tym żywiołem. Fakt ten sprawiał, ze o efekty jego działań wcale nie było trudno. Ogień bowiem skutecznie pozbawiał pomieszczenia kolejnych porcji tlenu a ten był dostarczany tylko przez świeże powietrze. Chłopak wiedział też, ze najpewniej jedynym źródłem owego tlenu jest przewiew zapewniony przez korytarze stąd tez pomysł an ich zablokowanie i sprawienie by przeciwnik znacznie szybciej się zmęczył lub też został pozbawiano możliwości oddechu.
Drugi wariant zakładał by strugi piasku nakierowywały ruch przeciwnika wprost na wybuchowe notki ukryte pod piaskiem, które w dogodnym momencie zostałyby zdetonowane.
Chakra=70%-9%-6%=55%
Chce pisać w święta z ewentualnym wydłużeniem do 48h nie opóźniajmy tego
Shinji nadął płuca i wypuścił falę ognia, która objęła aż trzech oponentów. Rezultat był znacznie lepszy niż początkowo zakładał. Użytkownik Raitonu okazał się bardzo inteligentnym sojusznikiem. Zamykając przeciwników w elektrycznej klatce przyczynił się walnie do powodzenia akcji. Uchiha nie krył swojej radości wydał z siebie bojowy okrzyk, który tylko w drobnym stopniu przypominał to co wpisywałoby się dla normalnej osoby w tą definicję. Przesycony był on ogromnie dobrym nastawieniem połączonym z euforią. Adrenalina przyjemnie uderzyła do żył sprawiając, że cały wcześniejszy sceptycyzm co do podejmowanych działań rozmył się niczym ślady na piasku smagane lekką wodną nutką. Skojarzenie to może dziwić bo znajdowali się po środku cholernie zimnego miejsca, a przynajmniej takim było zanim wszyscy dookoła, w tym także i on zaczęli używać elementu ognia. Stanowiło to miłą odmianę od niskich temperatur. - Lećmy pomóc samurajowi! Za mną towarzyszu!
Słowa te stanowiły coś z goła odmiennego od typowego zachowania. Powolne kalkulowanie ryzyka to był jego styl. Ba! Miganie się od nastawiania karku. Odkrył jednak niezwykłą przyjemność z o zgrozo zabijania. Pełno tu tego było dookoła. Mógł czerpać całymi garściami. Najpierw smażone ludzkie mięso, lekko przypalone. Potem siekane, a co następne? Do wyboru do koloru. Nawet nie brał w tym momencie pod uwagę, że zaczyna się zachowywać lekkomyślnie dając się porwać wirowi bitwy. Przez nagły napływ adrenaliny nie dbał jednak o to. Liczyło się jedynie przyjemne uczucie, którego doświadczył z ostatnimi tchami uchodzącymi z ciał pokonanych oponentów. Chciał więcej. To było silniejsze od niego. Przyrównać to można do narkomana, który pierwszy raz w życiu zażył swój narkotyk. Chciał to koniecznie powtórzyć. Dozowana dawka musiała być jednak stopniowa zwiększana, by wywołać ten sam nagły przypływ euforii, uwolnienie endorfin w mózgu, nieziemski chłód rozchodzący się po ciele rozluźniający mieśnie. To było to czego właśnie teraz pragnął i miał na wyciągnięcie ręki. Tak jak sobie założył zerwał się biegiem w kierunku strażnika z kunai'em w dłoni. Nie docenił tutaj także przedstawiciela jakby nie patrzeć kasty wojowników kierujących się honorowym kodeksem. Dla niego osobiście głupota, ale każdy ma prawo wyboru. Nieprawdaż? Skoro czerpali z tego satysfakcję nic mu do tego. Zwłaszcza, że interesowała go nie zmiana światopoglądu, a dosłownie wciąganie niczym sucha gąbka wodę tych wszystkich umiejętności szermierczych, które dane mu było zaobserwować. Dlaczego nie docenił? Zjawił się on niczym szalony wicher podczas burzy. Nie wiadomo kiedy znalazł się on przy przeciwniku rozpoczynając starcie. Ten posługiwał się dziwnym orężem, który pierwszy raz widział na oczy. Stwarzało to potencjalne problemy, gdyż nie wiadomo jak wygląda walka "tym czymś". Jedno było pewne, nie wyeliminują go aż tak łatwo. Samuraj, który wycinał dotąd wszystko w pień jak leci miał pewne problemy. Nie wyglądało to jakby przegrywał, ale już sam fakt że nie był w stanie zmusić oponenta do popełnienia błędu o czymś świadczył. Shinji w bezpośredniej walce zapewne nie miałby szans dlatego należało do sprawy podejść taktycznie. Czy posiadał w swoim arsenale coś co mogłoby dać radę? Jasne że tak, ale nie mógł sobie pozwolić na ryzyko zranienia sojusznika, zwłaszcza gdy stanowił dla niego tak przydatny "obiekt obserwacji". Była jedna technika, które nadal stanowiła ryzykowny wybór, ale zarazem dobrą opcję ataku. Zakrzyknął do swojego towarzysza od Raitonu, który przy odrobinie szczęścia pobiegł razem z nim - Przygotuj notkę lub jakąś technikę o małym obszarze rażenia.
On sam złożył pieczęć Tygrysa w odległości około 5m od oponenta(uprzednio schował kunai do torby prostym ruchem dłoni). Na jego ciele wytworzył się płomień, który popędził w kierunku przeciwnika. Podczas wykonywania techniki postanowił także uprzedzić i samego samuraja. Nigdy nie wiadomo, czy się nie zagapi i będzie problem. - Odsuń się!
W domyśle miał on oddzielić samuraja od strażnika, a następnie otoczyć go. W przypadku próby ucieczki podnosił się uniemożliwiając podjęcie tego typu akcji. Tutaj robota Shinjiego kończyła się. Drugie skrzypce miał grać jego kompan z którym wyeliminował poprzednio trójkę oponentów. Istniała także opcja, że samurai także posiada coś w zanadrzu, ale walka w zwarciu w takiej sytuacji odpadała. Pozostało mieć nadzieję, że nie będzie mu miał tego za złe. Jeszcze wiele tego przed nimi, a dzień młody. Zdążą się nawalczyć. Zresztą było to w interesie Uchihy w końcu miał zamiar podejrzeć co nieco z technik szermierczych. Normalnie zdałoby się to na nic, ale nie dla niego. W końcu miał swojego Sharingana.
Chakra i techniki:
Chakra
77% -1,5% -16% = 50,5%
Nazwa
Sharingan: San Tomoe
Środkowy i ostatni powszechnie znany poziom Sharingana - powyżej niego sięgają już bardzo nieliczni. Na tej randze Uchiha staje się niezwykle niebezpiecznym przeciwnikiem. Po pierwsze, znacząco rośnie jego możliwość kopiowania jutsu. Nie tylko może on kopiować praktycznie wszystkie jutsu i wykonywać je jednocześnie z wrogiem - wygląda to tak, jakby czytał on w jego myślach. Miażdżąco rośnie jego percepcja, a na dodatek zyskuje on możliwość wejścia do umysłu Jinchuriki, a tym samym dowiedzenia się za czym stoi jego niezwykła siła.
Możliwości
Widzenie i szacowanie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
Rozpoznawanie genjutsu
Wejście do umysłu Jinchuuriki - na krótki moment, możemy zobaczyć demona
Odróżnianie klonów od oryginału - Klony rangi B w dół
Bonus atrybutów - percepcja użytkownika rośnie o 60 punktów
Kopiowanie technik - Można kopiować wszystkie widziane techniki (oprócz innych KG i Hijutsu oraz wspomagających rangi S) i wykonywać je w tym samym momencie co przeciwnik.
Możliwość przełamania słabszych genjutsu - Przełamanie odbywa się tak samo jak przy pomocy Kai. Nie wymaga jednak złożonej pieczęci, a bonus do konsekwencji wynosi +50.
Wymagania
Przebudzenie, w przypadku misji minimum A, dziedzina klanowa D.
Opis Potężna technika, wymagająca tylko jednej pieczęci. Użytkownik wytwarza dzięki niej płomień, który początkowo znajduje się na jego ciele. Następnie posyła go w formie ognistej linii, aby otoczyła przeciwnika, tworząc ogniste koło. Okrąg ten może zwiększać swoją wysokość, aby przeciwnikowi nie udało się z niego wyskoczyć. Technika jest bardzo silna i trudno się z niej wydostać, szczególnie, że można samemu wytwarzać dodatkowe linie płomieni.
Karta postaci:
ZDOLNOŚCI
KEKKEI GENKAI: Sharingan: San Tomoe NATURA CHAKRY: Katon STYLE WALKI:
Ofensywa w wykonaniu Muraia składała się z dwóch elementów - nici i techniki Katon. Każde z nich miało zadziałać w określony sposób. Skupienie się na dwóch różnych rzeczach w tym samym czasie powinno być bardzo trudne, jednak Murai z uwagi na sytuację w całym pomieszczeniu jak i odległość pomiędzy nim a przeciwniczką, zmuszony był do uproszczenia strategii.
Odbiło się to negatywnie na wyniku ataku, kobieta pozbyła się wszystkiego za jednym zamachem. Użyta przez nią technika Katon uderzyła w strumienie ognia posłane przez Kakuzu. Wywołało to eksplozję, która zniszczyła macki. Wydatek chakry był nieproporcjonalny w stosunku do efektu, nie taki scenariusz był najbardziej prawdopodobny. Konfrontacja z tą osobą była dość problematyczna. Posiadała na tyle szybki czas reakcji by za nim nadążyć, jej techniki spalały nici Kakuzu z łatwością i negowała jego techniki oparte na ogniu. Gdyby atak z zaskoczenia faktycznie wyszedł, wyeliminowanie jej jako pierwszej znacząco ułatwiłoby robotę. Jednak Murai również dowiedział się kilku rzeczy podczas wykonywania uników i zmniejszania odległości od oponentki. Nadal kilka rzeczy pozostawało niewyjaśnionych, na przykład czy posiada jakiekolwiek inne asy poza jutsu opartymi na ogniu. Jaką strategię powinien przyjąć? Czy przedłużać jak się dało i tym samym kupić sobie czas, czekając na to aż inni z oddziału zakończą eliminację swoich wrogów? A może zaatakować z pełną mocą i potencjałem, tracąc chakrę na kolejne techniki? Jednym z najbardziej korzystnych wariantów byłoby pokonanie jej niewielkim kosztem i wysiłkiem, wykorzystując podstawowe strategie oparte na elemencie zaskoczenia bądź też odpowiednich kombinacjach ruchów. Piętnaście metrów było odległością stosunkowo niewielką, można było pokusić się o błyskawicznie zmniejszenie dystansu. Jednak z drugiej strony można było wykorzystać część swojego wyposażenia. Jedna z rąk Muraia wylądowała w torbie. Chwyciła shurikena. Kakuzu nieczęsto używał broni konwencjonalnej, jednak w tym wypadku opcja ta była warta wprowadzenia w życie. Kakuzu jednym prostym ruchem wyrzucił shurikena wysoko do góry, jakby chcąc by ten trafił w czubek głowy ofiary. Nie dał jej ani chwili czasu, żeby przyjrzeć się temu, co wyrzucił. To miało wymusić na niej chociażby chwilową zmianę obiektu na którym się skupiała. Kiedy jej uwaga zostanie przykuta, Murai z ogromną prędkością wystrzeli w przód, gwałtownie zmniejszając dystans pomiędzy nimi. Powinno wywołać to jakiś ruch z jej strony. Bieg nie był wyłącznie po linii prostej, był nieregularny. Co chwila następowały odchylenia celem oszukania jej. Był gotowy na jakikolwiek unik. Jednocześnie wypuści nici w taki sposób, by utworzyły stosunkowo niewielki strumień biegnący mocno po prawej stronie, mając za zadanie oflankować oponenta, nieco bardziej z tyłu. Największym zagrożeniem powinna być teraz właśnie ta wiązka nici. Z boku, tuż przy ziemi. Trafienie jednocześnie jej i Muraia było dość ciężkie, ale wykonalne. Murai skierował się z kolei na lewo, jeszcze bardziej zwiększając odległość pomiędzy strumieniem a sobą. I kiedy kobieta będzie miała zamiar użyć jakiejś techniki, dosłownie chwilę przed jej wystrzeleniem, Kakuzu nieco spowolni i będzie gotowy do wykonania uskoku w bok bądź całej ich serii. Trzeba było ją czymś zająć. Musi widzieć w Muraiu zagrożenie, musi być skupiona na nim. Zabierze jej czas i chakrę, wymęczy. Jednocześnie faktycznie tworząc poważne zagrożenie, bo kiedy nici trafią przeciwnika zrobi się nieciekawie. Jeśli zobaczy taką samą sekwencje pieczęci jak wtedy, kiedy jego nici zajęły się ogniem, nici zatrzymają się około metr od przeciwniczki i taką też odległość utrzymają, jeśli jednak będzie inna, nici zrobią to co powinny. Zaatakują twarz i wszelkie wrażliwe miejsca, począwszy od oczu na ustach i gardle kończąc. Sam Murai powinien trzymać się mniej więcej około 7m od przeciwnika, żeby móc z w miarę bezpiecznej odległości oczekiwać na okazję do uniku. Kakuzu mimo skupienia na postaci wroga nie zaniedbał zwyczajowej dla siebie ostrożności względem otoczenia.
Metalowe kolce - 4 w każdej ręce, 1 w nadgarstku, 10 w klatce piersiowej (nie obok serc)
W domu:
2 kastety z ostrzami - 16 obj.
15 dzwoneczków - 7,5 obj.
50m żyłki - 150 obj.
19 notek wybuchowych 9,5 obj.
3 notek oślepiających - 1,5 obj.
Nazwa
Jiongu: Reberu Ei
Przedostatni poziom Jiongu. Wprowadza on szereg różnych zmian. Udoskonala zdolności nici, co jest oczywiste, lecz warto o tym wspomnieć. Idąc dalej, pozostają już tylko dwa narządy wewnętrzne: serce i mózg. Dochodzi również bardzo ważna dla Kakuzu rzecz. Zostaje wprowadzona możliwość aplikacji nowych serc. Aktualnie ich limit to trzy, lecz z czasem da się to zmieniać. Schemat zdobywania serc opisany jest poniżej.
Wybuch - znak że notka dała o sobie znać przeciwnikom i w duchu miał na dzieję, że każdy z nich po prostu sobie puufnie niczym wczorajszy śnieżek. Wodny strumień bez problemu pozbył się wroga będącego najbliżej Takeshiego, ale tym samym dał poznać gdzie tak naprawdę jest. No i pozamiatane jak to mówią. Musiał się teraz schować, chociaż miał nadzieję, że w gąszczu wojowników uda mu się to z łatwością. Czy nie było dookoła niego pełno chłopa zajętego walką, by Ci jeszcze mieli czas szukać kolejnego w tym chaosie? Jednak tak, gdyż zobaczył jak dwóch tarczowników razem z wystawionymi toporami ruszyło w jego i jakoś radzącej sobie amazonki w gruzach. Przeklął w myślach swoich pomocników przy podjęciu decyzji - zdecydowali tak, a nie inaczej, a on jeszcze ich posłuchał. Musiał jednak wziąć na barki ciężar owej decyzji, wziąć ją na klatę i zmierzyć się z samym sobą, a także z przeciwnikami. No i te sygnały. Co oni tu fajerwerki odpalili, bo zobaczyli kolejnego rybiarza?! Czas działać - najlepszym rozwiązaniem byłaby po prostu ucieczka - nic go tu za bardzo nie trzymało, ale też tak jakoś nie wypadało.
Pierwsze co - to musiał powstrzymać dwóch tarczowników rojowników, więc wypuścił w ich stronę smugę wody. Ta jednak nie miała ich zepchnąć jak poprzedniego wroga, lecz bardziej miała skupić się na ich zatrzymaniu. Lepka maź powinna pokryć spory obszar dając mu chociaż trochę czasu do odwrotu i przemyślenia wszystkiego jak ma się dziać. Zaraz po tym zbiegł po murze w dół, przyczepiając się do niego swoimi słodkimi buciszkami. Tam też wypatrywał swoich sojuszników - żołnierzy, piratów, ryboludzi, czy kogokolwiek, bo w kupie siła, kupy nikt nie ruszy. Nie dawał sobie jednak zbędnych nadziei, bo mimo tak liczebnej armii, ta nie potrafiła zatrzymać czwórki chłopa na murach. Jego wrogowie mogli być jednak szybsi, albo rzucać wszelkim cholerstwem, stąd też ewentualnie miał bronić się przez wytworzenie wodnego wiru. To była może nie jego jedyna nadzieja, ale dawała mu spore pole do popisu i ewentualnego wykorzystania owej wody. Gdy był już na dole, a jego przeciwnicy nie zdążyli zeskoczyć z muru to chce im pokazać jakim cudem zapadł się mur ostatnim razem. Tak, ma zamiar ponownie wykorzystać wodną krajalnicę i zniszczyć fragment muru, na którym się znajdował. Jak im się zapadnie ziemia pod stopami, to nie będą tacy skorzy do bitki. Robi to jednak tylko wtedy, gdy jego wróg ciągle będzie na murze. Nie powinni zeskoczyć z tej wysokości, bo połamią sobie nogi, ale często był pewien swego i zwykle się mylił co do oceny sytuacji.
Jeżeli jednak jego wrogowie zeskoczyli i dalej są skorzy do walki, bo nie połamali sobie nóżek, to zamiast uderzać techniką w mur, uderza w stronę tarczowników. Co jak co, ale przed wodą spod ziemi za bardzo się nie zasłonią. Uważnie obserwuje każdy ich ruch, nawet najmniejszy, by być przygotowany na dalszą walkę.
Statystyki
SIŁA 5
WYTRZYMAŁOŚĆ 25
SZYBKOŚĆ 45
PERCEPCJA 25
PSYCHIKA 1
KONSEKWENCJA 1
KONTROLA CHAKRY Ranga B
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 152% (zwiększona ilość poprzez klan)
Przedmioty:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
-Wakizashi (przypięte za plecami)
-Miecz obosieczny
-Kabura na broń
-Torba
-Plecak
-Rękawice
-Płaszcz
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
Shuriken: 8 - w kaburze na broń
Kunai: 8 - w kaburze na broń
Makibishi 60szt.
Sztylet - schowany w rękawicy
Wybuchowa notka 5 sztuk
Granat dymny 5 sztuk
Bombka Świetlna 5 sztuk
Pilnik 5 sztuk
Pigułka z krwią 2 sztuki
Bandaże 10 metrów - metr obwiązany na twarzy i torsie, po pół metra na rękach (od dłoni w górę)
Opis Kolejna specyficzna technika, za pomocą której można zdobyć przewagę na polu walki. Tym razem użytkownik wytwarza i wypuszcza w dowolnym kierunku strumień lepkiej mazi. Ktokolwiek zostanie dosięgnięty taką pułapką, zostaje unieruchomiony. Jedynym sposobem na uwolnienie się z takiej pułapki jest posiadanie minimum 60 punktów siły. Użycie Suimen Hoko no Waza jeszcze przed kontaktem z cieczą pozwala oprzeć się efektom jutsu.
Opis Technika defensywna Suitonu. Shinobi składa pieczęcie i wyzwala wokół siebie silny wodny wir, który jest w stanie zablokować większość rzucanych w niego broni miotanych, a także uniemożliwia trafienie go większością technik dystansowych rangi D. Ciosy wręcz, jeżeli są dostatecznie silne (siła powyżej 50), są w stanie przedostać się do wnętrza i uderzyć użytkownika.
Opis Technika, za pomocą której można zaskoczyć niczego niespodziewającego się przeciwnika. Użytkownik składa pieczęć Tygrysa i silnie uderza nogą o ziemię. Pobudza to podziemne wody do działania, wytwarzając z nich bardzo szybki i silny strumień wody, który wystrzeliwuje spod ziemi z dużym ciśnieniem. Cios ten bez problemu jest w stanie przeszyć przeciwnika. Szybkość strumienia jest taka sama jak nasza własna.
Natsume westchnął ciężko, próbując podnieść się z ramion swojego przywołańca. Kończyny wciąż mu odmawiały posłuszeństwa, a przy najmniejszym ruchu szumiało mu w uszach. Do jasnej cholery, przecież to było tylko zderzenie, może i z dużą szybkością, ale nie przesadzajmy że wstrząśnienie byłoby aż tak silne by utrzymać się przez tak długi okres czasu... Warknął, czując narastającą wściekłość przez swoją bezsilność. Chciał tam być. Chciał natychmiast wrócić na pole bitwy i walczyć z wszystkimi, którzy zagrażali jego pobratymcom. Może i był pacyfistą, który nie przepadał za niepotrzebnym przelewaniem krwi, ale w momencie, gdy jego bracia i siostry giną w białym śniegu, broniąc ich osady, to był jego pierdolony obowiązek by tam być i im pomagać, wyniszczając przeciwnika i ratując rannych. A teraz proszę, najmniejsze zadrapanie i już wyeliminowany z walki... Stłumił gniew, gromadząc go wewnątrz siebie. Jak tylko wróci na pole walki, zamierzał wyładować go z nawiązką. Tygrys parsknął śmiechem, patrząc na zaskoczonego medyka. Chyba nigdy mu się nie znudzi ten szok na twarzach ludzi, gdy widzą go pierwszy raz. Olbrzymi, umięśniony shinobi z rodziny kotowatych mógł robić wrażenie na tych, którzy się tego nie spodziewali. A nikt się nie spodziewał. -Przy jednej z bram zaatakowali jacyś shinobi, którzy sądząc z reakcji tam obecnych w ogóle powinni tam nie być. Jakiś koleś z lawą, latacz zrzucający bomby, koleś przejmujący kontrolę nad ludźmi... no, i jest tam sporo piechoty, ale jest to raczej mięso armatnie. Przy bramie głównej nie wiem, nie mieliśmy czasu zaglądać. Natsume umiejscowił się na miejscu wskazanym przez medyka i znów odetchnął. Efekty kompletnego otępienia zaczęły zanikać, lecz zostały zastąpione bólem. Dlaczego życie nie mogłoby być proste... Spojrzał na butelkę trzymaną przez medyka i przemyślał jego słowa. Bolesna kuracja, co? -Cóż... chyba nie może być gorsze niż kuracja ziółkami z Hyogashimy, prawda? - spytał, patrząc z ukosa na Hyoso. Tygrys wyszczerzył bezczelnie zęby. -Zawsze mogę ci przynieść trochę więcej, jeśli chcesz. -Dzięki, postoję - parsknął Yuki, po czym spojrzał na medyka. - W porządku, zacznijmy. Muszę wrócić na pole walki jak najszybciej. Przyjął butelkę i wypił miksturę, starając się nie myśleć o tym, co zaraz miało nastąpić. Nie był słaby fizycznie, może da radę przetrzymać taką niedogodność. Ponownie spojrzał na tygrysa, który odetchnął ciężko. -No dobra, na mnie pora. Przebywanie poza wyspą jest dość... męczące. Jeśli będę jeszcze potrzebny, to wiesz co robić. Następnie wokół niego pojawiła się biała chmura, w której zniknął z cichym pufnięciem.
Piaskowy twór Ryujiego w postaci pustynnego lwa z kilkoma ulepszeniami, ruszył do ataku na ziemnego węża, który przerastał go rozmiarem. Nieco wcześniej, atak na stwora przeciwnika przeprowadził nie kto inny, jak najemnik z wielkim mieczem. Jego zamaszysty cios, który wcześniej rozciął czaszkę przeciwnika do połowy, nie zrobił większego wrażenia na wężu, co nie wróżyło zbyt dobrze. Oznaczało to, że ataki fizyczne na niewiele się tu zdadzą, blondyn zrozumiał, że sam lew nie za wiele zdziała. Mimo wszystko piaskowy twór, miał za zadanie odwrócić uwagę, od głównego ataku, jakim była piaskowa macka, która miała zajść przeciwnika z flanki, nieco bardziej od tyłu. Młody Sabaku miał także okazję, do przetestowania nowej techniki, sprawdzić czas reakcji, siłę oraz wytrzymałość swojego tworu, co być może pozwoli mu udoskonalić techniki w przyszłości. Lew rzucając się na węża, tak jak wcześniej zakładał blondyn nie za wiele zdziałał, tak samo jak atak najemnika, nie robił na ziemnej technice większego wrażenia. Piaskowa macka zbliżając się do celu, niestety została w porę zauważona, przeciwnik posługujący się dotonem, był całkiem spostrzegawczy i miał szybki czas reakcji. Jedynym plusem zaistniałej sytuacji, było to iż ratując się przed piaskiem, musiał zeskoczyć ze swojego tworu i dezaktywował technikę, a jego pozycja po skoku była na jego niekorzyść, był otoczony przez wroga. Ryuji oraz dowódca, który również postanowił przekroczyć piaskową barierę, stali teraz na przeciw niego, reszta drużyny jednak była zajęta swoimi walkami, więc władca piasku nie mógł pozwolić, aby ten się w nie wtrącił. Nie tracąc chwili, w momencie gdy tylko przeciwnik blondyna zeskakiwał z węża, a ten zaczynał się rozpadać na ziemne kawałeczki, chłopak skierował jeną myślą, swojego piaskowego lwa na przeciwnika, znajdującego się już na ziemi. Lew miał za zadanie szybkim szusem rozszarpać i zagryźć przeciwnika. Ryuji, uważnie obserwował przeciwnika, wiedział już jak niebezpieczni potrafią być użytkownicy dotonu, i jak sprawnie potrafią przemieszczać się pod ziemią, nie chciał aby ten mu znikną z oczu choć na chwilę. Chłopak wciąż był gotowy na obronę, w razie zagrożenia, piasek wokół niego w jednej chwili, miał przekształcić się w zasłony czy tarcze. Blondyn opracował sobie nawet plan w razie gdyby, wróg jednak skrył się pod ziemią, zamierzał stworzyć pod sobą, warstwę utwardzonego piasku, a do tego wznieść się na 2-3 metry nad ziemię, tworząc niewielką piaskową platformę. Sakaku nie martwił się o stojącego obok Tamotsu, wiedział, iż dowódca takiej grupy na pewno posiada odpowiednie umiejętności bojowe aby poradzić sobie z czymś takim. Oczywiście to wszystko były tylko założenia, i chłopak nie był pewny, iż przeciwnik nawet posiada taką technikę, jednak wolał dmuchać na zimne, już raz odczuł na własnej skórze, podczas bitwy o Atsui, jak nieprzewidywalne potrafi być przemieszczanie pod ziemią. Mimo wszystko liczył na swojego lewka, miał nadzieje, że jego zwinność i mobilność będą wystarczające, aby nie pozwolić przeciwnikowi na żaden konkretny ruch. Przeciwników, z każdą chwila było coraz miej, ale kto wie czy nie pozbywali się tylko płotek a teraz przyjdzie zmierzyć się z tymi poważniejszymi. Ryuji był spokojny i opanowany, latające technik, śmierć i krew to dla niego już normalka, po tym co zobaczył i przeżył podczas długiej wojny z Kaguya, pozwoliło zapanować mu nad emocjami. Chłopak równo oddychał, i dokładnie analizował każdy ruch przeciwnika, a także w miarę możliwości otocznie, największym plusem, było to że nie musiał się zbytnio martwić o tyły, które ubezpieczał jeden z dowódców, a także Kyoto i specyficzna dziewczyna za ścianą z piasku. Jak zauważył Tamotsu, w razie gdyby musieli wycofać rannego sojusznika, będzie to idealne miejsce na wyleczenie go, jeżeli dziewczyna faktycznie jest medycznym shinobi, może być to bezcenne dla drużyny, jeżeli bitwa w bazie bestii się przeciągnie.
Opis Użytkownik tworzy z piasku, pustynnego lwa. Jego ostre pazury i kły stanowią śmiercionośną broń. Jego szybkość jak i wytrzymałość są równe poziomowi Reberu (siła: wytrzymałość Reberu minus 40 punktów). Opancerzony i zwinny lew sterowany jest tak samo jak każdy inny twór z piasku, za pomocą myśli. Lew nie ma właściwości jak klony, ma stale ciało co skutkuje tym, iż odpowiednio silny atak potrafi zniszczyć stwora, który aby zostać odbudowanym potrzebuje znów tej samej ilości chakry co przy tworzeniu.
[tab=kg]
Trzeci poziom tego Kekkei Genkai. Jest on kluczowy, umożliwia o wiele więcej niż poprzednie. Przede wszystkim, piasek zaczyna być imponująco szybki. Da się wykonywać nim skomplikowane ruchy, także pościg na ziemi staje się dosyć prosty, o ile oczywiście uciekinier jest wolniejszy od piachu. Również możliwości bojowe są zaskakująco silne. Suna Kanri na tym stadium daje możliwość tworzenia twardszych kształtów, także możliwość pokonania przeciwnika przy pomocy samego piasku jest możliwa, a szczerze mówiąc, nawet zalecana. Na tym polega to wspaniałe Kekkei Genkai! Ponadto użytkownik może wydobywać piach z podłoża (zasięg braku skupienia) zyskując dzięki temu więcej materiału, jednak jego ilość zależy od terenu, poziomu reberu i oceny sędziego, tudzież prowadzącego. Koszt takiej czynności równa się kosztowi reberu.
Opis Dosyć pomocą technika przy pomocy której może ominąć kłopotliwe bądź niebezpieczne przeszkody na swojej drodze. Użytkownik techniki tworzy piaskową wysepkę na którą następnie wchodzi. Dzięki zmieszaniu swojego piasku z chakrą, użytkownik może podróżować przy pomocy wysepki, z wysoka omijając wszelkie niedogodności. Szybkość chmurki to połowa szybkości opanowanego poziomu reberu.
Drugi ze strażników nie był już tak prostym celem, jak pierwszy oponent Iseia, który padł po pierwszym ciosie. Ten potrafił już coś, jednak zanim doszło do starcia, to trzeba było napocić się przy unikaniu ziemnych kolców. Szkarłatnooki posiadał bystry wzrok i zdrowe, wyćwiczone ciało, więc połączenie odpowiednio szybkiego ocenienia zagrożenia oraz reakcji plusowało. Nie otrzymał żadnych obrażeń, chociaż nie było to łatwe zadanie. Technika należała do dosyć problematycznych, aczkolwiek przeciwnik nie zamierzał dłużej dręczyć samuraja i pognał dalej. Dzięki temu młodzieniec miał szansę zbliżyć się do tajemniczego mężczyzny, który wyciągnął nietypową broń. Miecz zakończony hakiem na pierwszy rzut oka zdawał się nieporęcznym narzędziem, jednak Isei, również jako szermierz, natychmiast zrozumiał potencjał tego oręża. Doskonale ochroniona dłoń, a zakrzywione zakończenie pozwalało chwytać broń, by ją wyrwać albo zwyczajnie zablokować. Musiał uważać. Strażnik został zepchnięty do defensywy i cofał się pod naporem ataków samuraja. Istniała szansa, że w końcu popełni błąd, ale również mógł zaskoczyć czarnowłosego jakimś ruchem. Przeciwnik cieszył się z walki co było widoczne po uśmiechu i szkarłatooki również był zadowolony. Emocje brały górę, gdyż walka przeciągała się. Podobało mu się, więc jego kąciki ust lekko uniosły się, chociaż wciąż zachowywał trzeźwy umysł. Im dłużej pojedynek trwał, tym gorzej, zatem młodzieniec postanowił skorzystać z własnej, nowej techniki, która pozwoliłaby mu na ominięcie bloku oponenta. Już wziął zamach i miał zaatakować, jednak coś się wydarzyło. Usłyszał proste ostrzeżenie "odsuń się", które z całą pewnością było skierowane w jego stronę. Słyszał to i, jako że był w ofensywie, spojrzał szybko w stronę dochodzącego głosu. Mógł sobie na to pozwolić tylko dlatego, że to on atakował, a nie bronił się, więc miał ten ułamek sekundy. Gdy tylko dostrzegł posiadacza Sharingana, to z całych sił odskoczył do tyłu. Nie do końca wiedział dlaczego musi się oddalić, ale wolał nie ryzykować. Jakby jeden odskok był za mało, to zrobił jeszcze kilka, gdyż po chwili stało się jasne czemu miał nabrać dystansu - technika żywiołu ognia oddzieliła go od strażnika. Uśmiech momentalnie znikł. Spojrzał niezadowolony na nieznajomego sojusznika, którzy pokrzyżował mu wszelkie plany. Isei wygrywał w tym pojedynku i widać było, że nastawiony jest na zwarcie, a ten go oddzielił płomieniami, przez które nawet nie widać było celu. Szkoda, cholerna szkoda, bo to była naprawdę interesująca walka, a jej rozstrzygnięcie na korzyść samuraja byłoby bardzo satysfakcjonujące dla niego samego. Im trudniejszy oponent, tym większa duma ze zwycięstwa. Szczególnie w tak sprytny, techniczny sposób w jaki zamierzał to zrobić. Niestety - shinobi mu przerwał, więc jego użyteczność w tym momencie spadła do zera. Nie posiadał ani broni miotanej, ani technik na średni dystans, zatem należało obrać nowy cel. Rozglądnął się dookoła. Odskoczenie do tyłu zbliżyło go znów do korytarza, przy którym znajdowała się dwójka operująca piaskiem, Tamotsu i ta dziewczyna. Przeciwnik z ziemnego węża był już na ziemi, a po jego tworze została jedynie kupka kamieni. Samuraj nie wiedział czy jego sojusznicy dokonali tego, czy technika została odwołana, a może sama przestała działać. Nie było to istotne - faktem było to, że został otoczony. Isei postanowił (o ile już nie był) zbliżyć się, aby być w zasięgu dziewięciu lub maksymalnie dziesięciu metrów od niego, a później ustawił się w specyficznej pozycji. Mugen wciąż była wyciągnięta, więc mógł zastosować własną technikę. Rozszerzył lekko nogi, cofnął ostrze do tyłu jakby sam miał sobie je przystawić do gardła i... wystrzelił się niczym strzała w stronę przeciwnika. Wycelowany był tak, aby nie trafić na dziwne, piaskowe twory, które nawet mogły przypominać zwierzę, ani na sojuszników. Chciał zwyczajnie błyskawicznym pchnięciem trafić klatkę piersiową, a najlepiej serce użytkownika żywiołu ziemi. Liczył na swoją szybkość, celność i zaskoczenie jakim operował w tym momencie. W końcu wróg był otoczony. Oczywiście przed wykonaniem tego ataku Isei był przygotowany na wszelkie uniki lub bloki. Również po jego zakończeniu miał zamiar być przygotowanym na ewentualne zagrożenie. Jak dotychczas był bez żadnej rany i nie chciał tego stanu zmieniać. Walki dopiero się zaczęły, zatem obrażenia w tej fazie akcji mogły wyeliminować go w kulminacyjnym momencie. W tej chwili nadal ryzykował nieco, jednak jakże może nie ryzykować, jeżeli musi walczyć w zwarciu? Pojedynek za pomocą katany zawsze był zagrożeniem dla szermierza, ale jednak większym dla przeciwnika. Wszystko zależało od umiejętności i możliwości fizycznych. Obie te sprawy w przypadku Iseia były na w miarę zadowalającym poziomie jak na ten moment jego życia jako samuraja. Potrafił sprawnie władać ostrzem, a wszystko to wspomagane wyćwiczonym ciałem. Ufał sobie, zatem ryzykował.
Wyjaśnienia:
1. Isei natychmiast odskakuje jak słyszy krzyk Shinjiego. Odskakuje jak najdalej, a później odskakuje jeszcze bardziej, by oddalić się od płomieni.
2. Później obiera za cel użytkownika dotonu - tego od węża. O ile już nie był w odległości 10 metrów, to zbliża się na te 10 albo 9 metrów.
3. Zaraz po znalezieniu się w odpowiedniej odległości używa techniki Hikage no Dan: Taiketsu, która miałaby 81 + 60 = 141 szybkości poruszania się połączonego z atakiem.
4. Do obrony standardowo uniki/Kuchigotae/Shobatsu przed wykonaniem techniki, a także po niej.
Techniki:
Nazwa
Hikage no Dan: Taiketsu
Dziedzina
Kenjutsu - styl Battodo
Ranga
D
Pieczęci
Brak
Zasięg
10 metrów
Koszt
Brak
Dodatkowe
Minimalnie 50 szybkości
Opis Prosta technika Kenjutsu wykorzystująca styl Battodo, a dokładnie specyfikę wyprowadzania pchnięcia w tym stylu. W przeciwieństwie do innych technik - tą da się wykonać jedynie po uprzednim wyciągnięciu ostrza z sayi. Ustawiamy się w typowej pozycji, a następnie cofamy w swoją stronę katanę obracając ją jednocześnie do góry ostrzem. Całe ciało wtedy zostaje przygotowane do specjalnego pchnięcia. By sobie wyobrazić - stoimy bokiem, trzymamy oburącz katanę tak, że ostrze jest skierowane ku górze, a nasze nadgarstki są obrócone (więc wystarczy obrócić je w drugą stronę i trzymamy zwyczajnie), a następnie cofamy całą broń do siebie, najmocniej jak się da, co sprawia, że rękojeść jest praktycznie za nami, zaś sami praktycznie przykładamy sobie ostrze do gardła. Jest to etap przygotowania, gdyż to w tym momencie lekko pochylamy się, a następnie wybijamy jednocześnie wykonując pchnięcie. Dosłownie jak napięta strzała zostajemy wystrzeleni w przód z wystawionym pchnięciem. Odległość jaką pokonujemy, to dziesięć metrów. Nie więcej, nie mniej - chyba, że zostaniemy zatrzymani. W trakcie lotu nie możemy sami się zatrzymać, a dopiero w momencie dotarcia jest to możliwe. Impet jest na tyle duży, że próba zatrzymania przed pokonaniem dziesięciu metrów jest zwyczajnie niemożliwa, a dalszy lot niż dziesięć metrów zaowocowałby upadkiem. Zatem jeżeli ktoś postawi przed nami ścianę - wpadniemy na nią, a jeżeli użyje w naszą stronę techniki - nadziejemy się na nią. Technika możliwa do wykonania jedynie jak ktoś posiada prędkość większą lub równą 50 - sama specyfika techniki sprawia, że poruszamy się znacznie szybciej, lecz im wyższy stopień zaawansowania w sztuce stylu Battodo, tym większe przyśpieszenie, gdyż potrafimy wykonać lepsze pchnięcie i wyciągnąć więcej z tego, co styl Battodo oferuje.
Battodo ranga D +15 szybkości
Ranga C +30 szybkości
Ranga B +45 szybkości
Ranga A +60 szybkości
Ranga S +75 szybkości
Bonus nie wlicza się do podstawowych statystyk, więc nie wpływają na niego mnożniki. Dodaje się go do sumy statystyk po podliczeniu z mnożnikami. Bonus jest uzależniony od rangi kenjutsu i zawsze korzystamy z najmocniejszej wersji.
Łopatologiczne wytłumaczenie:
Krok 1 - Robisz coś TAKIEGO tylko nie musisz tak przykucać, a jedynie lekko pochylić się, obniżyć pozycję.
Krok 2 - Wybijasz się jakbyś chciał zwyczajnie uderzyć z barka swojego przeciwnika, ale jednocześnie wykonujesz pchnięcie ostrzem z całej siły.
Krok 3 - Poprzedni krok sprawił, że zostałeś dosłownie "wystrzelony" ze swojej pozycji i zmierzasz na pozycję oddaloną o 10 metrów od startowej z wciąż wyciągniętym w przód ostrzem, więc wciąż wykonujesz pchnięcie i nadal lecisz, zatem możesz kogoś trafić.
Krok 4 - Po "przeleceniu" 10m zatrzymujesz się. No chyba, że oberwiesz fuutonem/dotonem/katonem czy czymkolwiek innym co zdoła Cię zatrzymać albo zabić.
Krok 5 - Koniec.
Opis Banalna technika, która jakimś cudem nie została poważniej opracowana przez samurajów dotychczas. Technika ta polega na niczym innym jak odpowiednim "blokowaniu" ataków bronią białą. Cała sztuczka polega na tym, że zamiast całkowicie zatrzymywać uderzenie, to pochylamy naszą broń na jedną ze stron. W ten sposób wykorzystujemy siłę ataku przeciwnika, aby jego oręż zsunął się po naszym i, przy odrobinie szczęścia, uderzył w ziemię. To sprawia, że przeciwnik jest otwarty na atak. Technika ta pozwala również zablokować uderzenia, które normalnie mogłyby nam przysporzyć kłopotów. Jakim cudem? Zamiast stawiać opór sile, to my ją przekierowujemy na bok, a nawet nie my, lecz sam atakujący. Poprawne wykonanie techniki skutkuje tym, że nasz oponent jest zupełnie odsłonięty i możemy go wykończyć krótkim cięciem z samego nadgarstka. Oczywiście o ile wycelujemy w odpowiednie miejsce.
Jeżeli przeciwnik włada bronią, która nie posiada tsuby/jelca/innego elementu blokującego zsunięcie się ostrza, to można wykorzystać tę technikę w taki sposób, że od razu jest ofensywna. Zsuwamy ostrze przeciwnika po naszym, a jednocześnie zbliżamy się lub przesuwamy własną broń wzdłuż broni przeciwnika. To sprawi, że nasze ostrze zsunie się z ostrza oponenta i wyląduje na rękojeści przeciwnika. Skutek? W najlżejszym przypadku pozbawienie palców.
Dodatkowe Wymaga rozpoczęcia z Iaido oraz minimum 50 percepcji. Na czas użycia +30 percepcji.
Opis Technika wydawałoby się trudna do wykonania, lecz dla wprawnego samuraja nie jest niezwykłym wyczynem. Polega ona na specjalnym skontrowaniu shurikenów lub kunaiów albo innej broni, która posiada w swojej budowie otwór umożliwiający wsunięcie samego czubka ostrza katany. Oczywiście broń kontrowana nie może być zbyt duża. Jak wygląda ta technika? Otóż użytkownik musi skupić się zbliżających się w jego stronę przedmiotach (stąd wymaganie percepcji), następnie korzystając z początkowej prędkości i precyzji techniki Iaido (która wymaga minimum 80 szybkości) wykonuje odpowiednie cięcie, w którym zbija rzucone przedmioty i zahacza je o sam czubek ostrza, by płynnym ruchem zrzucić je na ziemie wbijając naprzeciw swojej prawej stopy - równo jedna przed drugą. Nie musi zbić od razu wszystkich, lecz odstęp czasu nie może przekraczać dwóch sekund, a jednorazowa ilość maksymalna to cztery kunaie/shurikeny/inna broń miotana. Tutaj pierwszy etap techniki kończy się i kiedy nastąpi drugi zależy od samego użytkownika, lecz najczęściej, by wykorzystać zaskoczenie jest to natychmiast po wykonaniu pierwszego. Drugi etap polega na wykonaniu cięcia od dołu, po samej ziemi, w górę. Cięcie to zahacza czubkiem wszystkie ściągnięte na ziemie kunaie/shurikeny/coś innego i podnosi je do góry, by ostrze skierowało je w stronę (najczęściej) tego, kto wyrzucił je. Użytkownik wtedy może cofnąć nieco katanę, by wykonać wyrzut szybciej. W skrócie - ściągamy za pomocą ostrza wyrzuconą w nas broń miotaną, którą możemy zahaczyć o katanę, a ona wbija się naprzeciw naszej stopy, by później wykonać cięcie od dołu do góry i posłać broń z powrotem do atakującego.
Oczywiście jeżeli szybkość rzutek znacznie przekracza naszą szybkość lub zostaną wyrzucone z niewielkiej odległości, to technika może się nie powieść. Jako szybkość rzutek zakłada się, że jest ona równa sile napastnika wyrzucającego je, lecz do samej akcji zalicza się również wyciągnięcie rzutek, wzięcie zamachu i wyrzut, który liczony jest z szybkości wyrzucającego. Jeżeli napastnik ma niską szybkość, to szermierz ma więcej czasu na przygotowanie się do techniki, co ułatwia poprawne wykonanie.
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):Zestaw do czyszczenia ostrzy w drewnianym pudełeczku - Zawiera mosiężny młoteczek, flakonik goździkowego olejku, kulkę proszku polerskiego i bawełnianą tkaninę (schowane w kieszeni).
Ayako strasznie chciała pomóc Seikiemu... no mniej więcej. Była mu wdzięczna za kilka informacji, jednak nie było to przyczyną tej próby ratunku. Chodziło tutaj o to, iż znalazł się on w niezłych tarapatach. Oczywiście wiedziała, że ktoś taki jak on sobie poradzi, jednak został aktualnie znokautowany przez wroga. Z tego powodu mogłoby mu się nie udać obronić przed jego kolejnymi ciosami. Wtedy dziewczyna postanowiła mu pomóc. Mogła również towarzyszyć w walce liderowi Hoshikagich, Sanowi, tyle, że on na pewno by sobie sam poradził z wrogami. W końcu nie był zwykłym żołnierzem, tylko przedstawicielem wszystkich członków jego rodu. A jest to miejsce, tylko do tego wybranych i powołanych, którzy mają niewiarygodną siłę, są bystrzy sprytni i tak dalej. Wracając jednak do dziewczyny... wpadła ona na jakiś plan. Mianowicie miała skoczyć w kierunku ściany domu i wyrzucić kilka shurikenów w stronę głowy i klatki piersiowej wroga. Jednak podczas tego jej tor lotu zmieniły lecące w nią lodowe senbony. Były bardzo szybkie na szczęście udało się Ayako ich uniknąć. Tak jak zaplanowała wylądowała na ścianie owego domu. Jednak jedna sprawa ją bardzo niepokoiła. Dokładnie, były to te lodowe pociski. Zaczęła się zastanawiać kto w nią je rzucił. Oczywiście chodziło tu o wroga tylko jakiego? Ayako szybko zorientowała się, że musiał być to ten który zaatakował Seikiego. Teraz już wiedziała, że już ją widzi i zna miejsce jej położenia. Była to dla niej ogromna tragedia. Nie dość, że miała teraz na głowie tego gościa co stał na dachu, to jeszcze musi uważać na tego wróg, który w nią strzela jakimiś lodowymi senbonami. Najgorsze było teraz to, iż mógł on zaatakować ponownie salwą zamrożonych odłamków. Normalnie to by teraz sobie przeklnęłą jednak zdradziła by prawdopodobnie swoją pozycje, chociaż i tak pewnie już ją znał. No, ale cóż... musi się teraz martwić innymi rzeczami.
Nagle ni stąd ni zowąd pojawiło się jakieś stado ptaków. Na pierwszy rzut oka dla Ayako wyglądały jak jakieś zwykłe niegroźne jaskółki. Aczkolwiek potem ujrzała, iż są to lodowe ostre ptaszyska. Czyli wychodziło na to, że wróg będzie ją dalej atakować. Dziewczyna postanowiła, że nie będzie marnować chakry na takie każde cosie, ponieważ szybko jej się... no... skończy, czy po prostu wyczerpie. Z tego powodu wyciągnęła ze swojej kabury kuna, żeby się przed nimi ochronić. Oczywiście wiedziała, że przed wszystkimi nie zdoła, dlatego odskoczyła do tył i drugą ręką przytrzymała się rogu ściany. Chciała teraz się obrócić i użyć chakry w celu stanięcia na drugiej ścianie tego domu.
Miała taki plan, aby się na razie przed nim ukrywać dopóki nie dojdzie do niego i po prostu zlikwiduje. Można było by to nazwać chwilową zabawą w kotka a i myszkę, jednak nieco udoskonaloną. Chwilowo to ona była myszką, ale z biegiem czasu zamieni się w żądnego pożywienia kocura.
Techniki:
Nazwa
Kinobori no Waza
Pieczęci
Brak
Zasięg
Na ciało
Koszt
Minimalny, nieodczuwalny
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Kolejna z podstawowych jutsu, które potrafią wykorzystać nawet największe świeżaki spomiędzy ninja. Technika ta pozwala na odpowiednią kontrolę i kumulację chakry w z góry określonym miejscu - tu są to stopy. Dzięki temu shinobi jest w stanie poruszać się po powierzchniach pionowych, a nawet poziomych (tylko w sprzeczności z grawitacją), czyli prościej - po ścianach i sufitach, drzewach, gałęziach, i po czym tylko nam przyjdzie ochota - nie wliczając wody.
Uwaga: Odpowiednio skumulowana chakra w stopach nie wyklucza korzystania z innych technik w trakcie jej używania.
KONTROLA CHAKRY: ranga D
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 101%
Ekwipunek:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): dwie torby
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
5 shurikenów ukrytych pod niebieskimi wstęgami na jej klatce piersiowej, 5 kunai przyczepionych linkami do jej pasa, w torbach: (na tej po lewej znajduje się 10 shurikenów, 5 kunai, za to na prawej 10 shurikenów, 4 kunai i 4 notki wybuchowe)