Po opisie zapewnionym przez Otoriego do spółki z Watanabe można było dowiedzieć się już bardzo dużo. Najbardziej cieszyło Seinaru to, że sześcioosobowa kompania w drodze była bardzo trudna do przeoczenia. Dlatego Kei przygotował się od razu na to, że prawdopodobnie wąska grupa: Serizawa, Akagi i Buntaro oddzieliła się od pozostałej trójki strażników, którzy byli im potrzebni tylko w czasie samego buntu. Później taki duży oddział zapewne zwracał na siebie zbyt dużą uwagę, aby podróżować wciąż jako jedność.
O pościgu jako takim mowy już być nie mogło. Z jednej strony wciąż usuwano szkody wyrządzone przez walczących na terenie posiadłości, z drugiej zaś emocje chyba już opadły i tutejsza mała społeczność chyba zdążyła wrócić do swojej codziennej rutyny, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Dlatego zamiast "pościg" bardziej na miejscu było określenie "podróżowanie śladem" Serizawy. - Domyślam się, że zdrada takiego wzorowego wojownika i jego towarzyszy musiała być dla wszystkich dużym zaskoczeniem. - Podsumował to co usłyszał i to co wywnioskował ze sposobu mówienia Watanabe. Cóż, można szybko zmienić fronty konfliktu, ale Serizawa naprawdę musiał cieszyć się ogromnym uznaniem reszty, skoro nawet po tym przykrym incydencie jego były towarzysz broni wciąż mówił o nim z wyczuwalnym szacunkiem. - Rozumiem, że mówi Pan o szkole Taka? - Doprecyzował jeszcze pytaniem biorąc łyczek herbatki. - I kiedy to wszystko się wydarzyło? Ten przewrót? - Chciał wiedzieć ile przewagi ma zdrajca, choć prawdopodobnie nie miało to większego znaczenia. Skoro udał się do szkoły Taka to zapewne po to, aby znaleźć tam schronienie przynajmniej na jakiś czas. Jeśli poczuje się tam bezpiecznie, to nie trzeba go będzie szukać nigdzie indziej. Gdy uzyskał kolejne odpowiedzi, pula jego pytań chyba już się wyczerpała. - To na razie wszystko z mojej strony. - Nie komentował zbytnio historii, którymi podzielili się z nim rozmówcy. Ewidentnie nie pasowało mu w tym opowiadaniu, że zdrajca ucieka szukać sojuszników w samurajskiej szkole po tym jak zabił swojego Pana. Z taką historią na pewno nie zdobędzie sympatii i poparcia w szkole Taka, chyba że będzie oszczędnie gospodarował prawdą, albo... eeeeeee nie, na pewno nie. Samuraj dopił swoją herbatkę już do końca. - Nie pozostaje zatem nic innego, jak podążyć naszym jedynym tropem. Za pozwoleniem, Otori-sama. - Podniósł się z poduszeczki do pozycji stojącej. - Dziękuję za herbatkę. Gdy tylko wykonam zlecenie, postaram się aby dowiedział się Pan o wszystkim jako pierwszy. - Jeśli jego gospodarz nie miał nic do dodania, Kei pożegnał się i na tym zakończyło się ich pierwsze spotkanie. Teraz należało jedynie odebrać swoją broń w magazynie na parterze i cóż... odwiedzić szkołę, którą Kei ostatni raz widział na oczy w swoich nastoletnich latach. Nie było to znowu tak dawno, lecz sam nie wiedział, czy jego wspomnienia z tamtym miejscem są miłe i przyjemne, czy raczej chłodne.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Owszem, jesienne dni były o wiele krótsze od tych letnich, a wizyta Seinaru u pana Otoriego wypełniła niemal całe ich popołudnie. Jaki był sens wchodzenia w nocy na trakt do Kaigan? Podróż byłaby już rozpoczęta, lecz rzeczywiście, bez odpoczynku i o pustym żołądku szybko i tak musiałby szukać sobie noclegu za dwie, trzy godziny? Oferta gospodarza była hojna, ale czy była jedynie kurtuazją, szczerą oznaką gościnności, czy ten chciał jedynie później chwalić się, że gościł sławnego Seinaru? Tak naprawdę, czy można było to wywnioskować na pewno? Było to nawet o tyle trudniejsze, że w głowie Keia nie pojawił się nawet cień tych refleksji. Tak naprawdę nie przejmował się on tym jak będzie to wyglądać, co ludzie powiedzą ani jakie ukryte polityczne cele może mieć w tym zaproszeniu pan Otori. - Z przyjemnością zostanę. Może nie wypada tego mówić, ale umieram z głodu, to chyba ta herbatka tak pobudza apetyt. - Nie wiedział nawet czy "zostanie na noc" obejmuje również kolację, no ale najpierw powiedział, a potem pomyślał. - Obiecuję, że ruszę do Kaigan z samego rana aby na własne oczy przekonać się, czy Serizawa czegoś tam szukał. - Czyli ich rozstanie nie nastąpi natychmiast, ale może dopiero po śniadaniu? Może pogoda następnego dnia będzie bardziej zachęcała do spacerów?
Plan na resztę wieczoru Seinaru miał już chyba od teraz narzucony - korzystać z gościny gospodarza w taki sposób, aby nie urazić go swoim brakiem manier i wyczucia, a także po udzielonym noclegu z samego rana ruszyć w drogę. W końcu nie należało nadużywać gościnności, bo Otori gotów pomyśleć, że zatrudnił jakiegoś obiboka i oszusta, a nie godnego zaufania członka Klepsydry.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Kimiko spojrzała zdziwiona na właściciela gospody i skrzywiła nieco swoje usta. Przecież przed chwilą była już u samego barmana, który kazał jej podejść do właściciela. Ten teraz karze dziewczynie zapytać o pracę samego gospodarza. Ta uśmiechnęła się sztucznie w stronę właściciela i odwróciła się na stopie, zagryzając lekko wargi. Nie była zbyt zadowolona z jego oferty, sądziła wręcz, że w miejscu takim jak to, jej umiejętności jako shinobi zostaną wykorzystane. Cóż... Lepszy rydz, niż nic... Chyba... - szepnęła sobie w myślach dziewczyna, która powolnym krokiem zmierzała w stronę baru, przy którym niedawno rozmawiała z mężczyzną, który ją powitał. Kimiko czuła na sobie wzrok wielu mężczyzn, którzy zmierzali dziewczynę wzrokiem, od góry do dołu, zatrzymując się oczywiście w okolicach klatki piersiowej i pasa. Dziewczyna spuściła nieco wzrok w dół i odważnie podeszła do baru, siadając przy nim i wzywając do siebie mężczyznę po drugiej stronie. - Rozmawiałam z właścicielem i mam tutaj trochę pomóc. Co mam zrobić, w czym jest problem? - spojrzała na barmana z zaciekawieniem w oczach.
Kimiko podeszła odważnie do barmana, nie zwracając uwagi na ludzi, którzy gapili się na jej osobę. Zdawała sobie sprawę, że widok młodej dziewczyny, może wywoływać w takich miejscach spore zamieszanie, jednak nie wiedziała, że wszyscy i tak zajęci byli sami sobą i nie myśleli nawet o tym, żeby przynajmniej zagadać do dziewczyny. Cóż... przynajmniej na razie. Różowowłosa posłuchała słów karczmarza i z lekkim uśmiechem na ustach powiedziała: - Hanako... Czy to może nie sprzątaczka? Bo jej też mam później pomóc. Ale dobrze, biorę się do pracy. Gdzie mogę zostawić swój plecak? Bo nie powiem, trochę będzie przeszkadzał. - nieco zmęczona dzisiejszym dniem dziewczyna zabrała ze szynkwasu nieopodal karczmarza szmatkę. Zostawiła plecak w miejscu, które wskazał mężczyzna i podeszła do pustych jeszcze stolików. Pierwsze co, zaczęła zbierać resztki jakiegoś chleba, które prawdopodobnie zostały tutaj z ostatniego obiadu. Zebrała to wszystko do szmatki i wyrzuciła do pojemnika, który leżał gdzieś przy barze. Wytrzepała okurzony kawałek materiału i zaczęła wycierać stolik z kurzu i brudu, jaki naniósł się na drewno. Zrobiła to samo z resztą stolików, przy okazji wiedząc o tym, żeby uważać na tutejszą klientelę - miasto to dało już się poznać jako dziwne i niebezpieczne. Kolejne puste stoliki stawały się coraz bardziej czystsze, jednak przy niektórych Kimiko musiała zostać nieco dłużej, ze względu na brud, jaki osadził się na drewnie. Stary, dobry i sprawdzony sposób klasycznego splunięcia na stolik zdawał się przynosić pożądane rezultaty. Może nie wyglądało to na coś, co pasowałoby do młodej dziewczyny, jednak dla (tymczasowej) pracownicy? Już jak najbardziej. Każdy chyba mógł już się przyzwyczaić do takiego widoku. Kilka stolików później... Wszystko zostało już ładnie wysprzątane! Puste stoliki czyste, nie widać zbyt dużo brudu, a ostał się jedynie ten, który na tyle wdarł się w strukturę drewna, że pomóc tu może jedynie wymiana stolików. Kimiko ponownie wytrzepała kawałek materiału, przy okazji wrzucając jakieś większe kawałki brudu do pojemnika i podeszła do karczmarza z uśmiechem na ustach. - Skończone, chyba lepiej nie da się tego wysprzątać- zaśmiała się różowowłosa i spojrzała ze zmęczonymi oczami na mężczyznę.
Kimiko spojrzała na barmana z uśmiechem i wysłuchała jego słów. Ta kiwnęła tylko głową na jego zapytanie i odpowiedziała: - Kimiko, mam na imię Kimiko. Oczywiście! Chętnie pomogę w pracach za ladą. Niech Pan spokojnie zabierze piwo, ja tutaj postaram się obsłużyć gości - dziewczyna natychmiast założyła na siebie jakiś fartuch, coś w rodzaju kitla, który znajdował się w jej torbie. Co prawda, używała go tylko do celów medycznych, jednak taki strój idealnie nadaje się na prace taką jak ta. Różowowłosa wyglądała teraz niczym młoda barmanka, stojąca za dość wysoką ladą, z której wystawał kawałek jej tułowia, szyja i głowa. Ta wzięła do ręki jakiś kawałek szmatki, która tym razem była o wiele czystsza, niż ta, którą używała do wycierania stołów i zaczęła polerować drewno, które brudne było od tłustych plam i innych przebarwień, które niczym brud wystawały ponad materiał. Po chwili jednak do gospody weszło dwóch dziwnych mężczyzn. Po ich oczach wiadomo było, że są zdziwieni obecnością tak młodej kobiety w takim miejscu. Taka sytuacja jednak nie zdziwiła samej różowowłosej i jak gdyby nigdy nic przywitała gości głośnym "Witam!", odwracając się w ich kierunku. Ci zapytali o chmielowy napitek, którego zapasy już się kończyły. Ta z uśmiechem odpowiedziała: - Jasne, takie rzeczy zawsze znajdziecie w gospodzie! Tylko jest jeden problem, nie wiem czy dla wszystkich starczy. Szef poszedł już po kolejną beczkę, więc w razie czego, będziecie musieli Panowie na taką przyjemność poczekać.
Kimiko podeszła do miejsca, gdzie stały puste, drewniane kufle, wzięła dwie z nich i podeszła do beczki z piwem. Odkręciła mały kranik na brzegu beczki i zaczęła wlewać tyle piwa, aby zmieściło się w dwa kufle. Oby starczyło tego trunku...
Szczęście, naprawdę duże szczęście trafiło na Kimiko - mężczyźni, którzy przyszli do gospody nie przybyli tutaj na szybkie kilka piw i burdy - przynajmniej dziewczyna tak im z oczu się patrzy. Wzięła więc do ręki dwa kufle i nalewała resztki piwa, które zostało jeszcze w beczce. Nie było tego co prawda dużo, ale na kufle raczej powinno starczyć. Podczas samego nalewania, dziewczyna uśmiechnęła się na słowa pierwszego i drugiego z nich. - Cóż, to chyba dobrze, że nie będziecie Panowie tak dużo pić - zaśmiała się dość głośno, poprawiając chwyt jednego z kufli, który stawał się coraz cięższy od napoju, który go wypełniał. - A jak doszło do tego, że tutaj pracuje? Tak naprawdę chęć zyskania darmowego miejsca do spania. Nie jestem tu z własnej woli, a raczej z przymusu. Zimno i zawieja na zewnątrz raczej nie nadaje się do tego, aby spać pod gołym niebem. A co do niebezpieczeństwa... - różowowłosa odstawiła kufel i dodała - Jakby co, mam jeszcze to - podniosła swoją prawą pięść i zacisnęła dość mocno, uderzając ją w otwartą lewą dłoń. Uderzenie cicho rozniosło się po głośnej gospodzie, po czym wróciła ona do nalewania piwa do drugiego kufla. - Wiecie Panowie, tak naprawdę nie powinno mnie tu być. Powinnam być teraz gdzieś w szpitalu i operować shinobi, którzy ucierpieli na polu bitwy - mrugnęła okiem do jednego z nich i poprawiła swoją spódnicę dla kunoichi, która wystawała spod białego kitla, zwisającego z jej widocznie pogryzionej szyi. Kimiko odstawiła dwa kufle na ladę i uśmiechnęła się w stronę mężczyzn. Nie sądziła, że pomimo swojego podejścia i braku zaufania do facetów, będzie w stanie w miarę swobodnie rozmawiać z nimi, nie stresując się przy tym. Po odejściu mężczyzn z lady i ruszeniu w swoją stronę, zapewne do stolików, dziewczyna rozprostowała swojego kości i cicho westchnęła. Nie chciała rozmawiać o szpitalu. Samo wspomnienie o tym miejscu, przywoływał jej widok swojej ukochanej koleżanki. Widok, który pojawiał się co noc, niszcząc jej stabilność psychiczną i jakiekolwiek poczucie wartości. Wzięła do ręki szmatkę i zaczęła sprzątać te brudniejsze części lady oraz baru, nieco zatracając się w tej czynności, jakby odpływając myślami.