Chatka Muraia

Murai

Chatka Muraia

Post autor: Murai »

0 x
Murai

Re: Chatka Muraia

Post autor: Murai »

Kakuzu pamiętał mniej więcej listę potencjalnych domostw które nie miały właściciela i mógł na spokojnie zamieszkać w jednym z nich. Wziął ze swojego domu wszystko, co tylko się dało, a było przez niego uznane za użyteczne. W tym całą biblioteczkę. Domy były bardzo różne, począwszy od niewielkich, kończąc na takich mogących pomieścić kilkuosobowe rodziny. Nie czegoś takiego szukał. Najlepiej byłoby ograniczyć miejsce do minimum, jednocześnie mając dom blisko centrum. Dlaczego? Pierwszy powód zmniejszał ilość powierzchni które mogły przyjąć kurz i zwiększyć ilość wysiłku włożonego w sprzątanie. Drugi powód wiązał się bezpośrednio z bezpieczeństwem domu. W centrum, gdzie ludzi jest zdecydowanie więcej od innych miejsc, łatwiej było wyłapać jakiegoś niepożądanego gościa. Murai widział na ulicach zarówno ludzi zwykłych, jak i podobnych do niego niciowców. Nie wiedział czemu, ale ich widok zawsze sprawiał u Kakuzu dość nietypowe wrażenie. Zupełnie jakby jego system akceptacji rzeczywistości napotkał na błąd, jakąś nieprawidłowość. Widok jemu podobnych, kiedy bardzo długi czas myślał o sobie jako o wyjątkowej pod względem umiejętnościach jednostce, zawsze dawał takie wrażenie. W poszukiwaniach nowego domu stykał się z wieloma ludźmi i wieloma reakcjami, ale nie wskazującymi na niechęć. Można nawet powiedzieć, że pasował tutaj, i to właśnie to wrażenie było tym nieznanym błędem rzeczywistości. Przyjmując klasyfikację opartą na przynależności do Rodów, to idealnie pasował. Ale z tego co widział, inni Kakuzu posiadali uczucia i ich reakcje były jak najbardziej ludzkie, mimo wątpliwości jakie budziła fizyczna strona ich egzystencji. Przeglądał dom za domem, poszukiwał najbardziej odpowiedniego. W ostateczności jednak zdecydował się na jeden , chyba najbardziej spełniający wszystkie postawione mu wymagania. Rozpakowując wszystkie księgi i bardziej wartościowe przedmioty, łącznie z jedzeniem które mu pozostało, natychmiast wkładał je na miejsca. Przebadawszy dom, odkrył strych idealnie przystosowany do potrzeb Kakuzu, a na pewno doskonale ukrytego. Na strych wsadził wszystkie niepotrzebne książki z biblioteczki, wcześniej wsadzając je do drewnianej skrzynki celem zabezpieczenia przed kurzem. Kończąc porządki, korzystając z okazji i pozwalając fretce na zjedzenie pełnoprawnego posiłku, uznał swój wybór za najwłaściwszy możliwy. Zabierając swoje futerkowe zwierzątko ze sobą, które i tak nie dało się zostawić samemu w domu, zamknął drzwi i ruszył ku siedzibie Mitsuchiego celem zawiadomienia o wybraniu chaty jako swojej siedziby, i przy okazji ogłoszenia gotowości do pełnienia czynnej służby.

z/t
0 x
Murai

Re: Chatka Muraia

Post autor: Murai »

Powrót do domu nie zajął mu wiele czasu. Polana oddalona była nieco od wioski w celu całkowitego odcięcia potencjalnych skutków technik od społeczności, tym bardziej iż Kakuzu korzystał z Katonów. Ale nie była aż tak daleko. Wejście do domu poprzedzone było dokładnym sprawdzeniem pod względem cudzej interwencji. Drugim krokiem było rzecz jasne dokładne posprzątanie go przez właściciela i jego nici. Kolejny krok to rzecz jasna nakarmienie fretki. Futrzasty "przyjaciel" Muraia był jak zawsze bardzo aktywny, aczkolwiek na kolejny festiwal nie miał zamiaru go brać. Zarówno dla jego wygody i komfortu, jak i dla jej. Biorąc pod uwagę że ta niezbyt dobrze znosiła tłumy ludzi i gwar, które na pewno będą obecne na Kami no Hikage. Zostawił jej rzecz jasna nieco jedzenia w misce i dużo wody w drugiej. Zakładał że jego pobyt może się nieco przedłużyć, najpewniej zdąży wrócić na jej standardowy posiłek. Aczkolwiek warto było wiać pod uwagę taki a nie inny scenariusz chociażby dla samej wygody. Kolejnym krokiem było skorzystanie z bali z gorącą wodą. Przez treningi i podróże jego ciało wchłaniało okoliczne zapachy, których trzeba było się pozbyć. Zajęło to mimo wszystko około pół godziny intensywnego wysiłku połączonego z detergentami i ziołami maści wszelakiej. Pod koniec Murai pachniał delikatną miętą i tylko nią. Odpowiednie ubranie się było kwestią gustu, którego Kakuzu nie posiadał i był mu on absolutnie niepotrzebny. Na podróż wybrał czarną koszulkę bez rękawów, ciasno przylegajęcą do jego tortu i luźne spodnie tego samego koloru. I oczywiście czarny płaszcz zasłaniający wszystko co pod nim. Do tego drewniaki na skórzanym spodzie w celu utrzymania ciszy podczas poruszania się. Ostatnią rzeczą było przeglądnięcie ekwipunku i zostswienie jego mniej potrzebnej części w domu. Po skończeniu Kakuzu wyszedł z domu i skierował się prosto w kierunku szlaku do Ryuzaku.

Z/T
0 x
Murai

Re: Chatka Muraia

Post autor: Murai »

Murai miał w końcu czas dla siebie. Po przymusowym mimo wszystko wypadzie do Kami no Hikage i złożeniu raportu, Kakuzu miał wreszcie możliwość spędzenia czasu na cokolwiek zechciał. Plan błyskawicznie ułożony w jego głowie zakładał powrót do domu, sprzątnięcie go i rozpoczęcie serii treningów obejmujących swojimi kategoriami zarówno elementy walki wręcz, jak i technik opartych na chakrze. A także nakarmić fretkę, to najważniejsze. Przez kilka ostatnich dni zwierzę żyło samo i na pewno zdażyło nabrudzić. Z takimi myślami skierował się do swojej chatki. Otworzył ją za pomocą swoich nici, klucz do wejścia nie istniał. Był to kolejny prosty sposób na zabezpieczenie przed niechcianymi gośćmi podczas jego nieobecności. Nie było zamka, nie było klucza. A jedynym sposobem na otworzenie drzwi było przekręcenie od wewnątrz za pomocą nici. Tak też zrobił. Dom stanął otworem przed Kakuzu.
Gdy tylko otworzył drzwi, zobaczył niewielki szybko poruszający się obiekt. Usłyszał uderzanie pazurkami o drewnianą podłogę. Zareagował na skok fretki zasłaniając się ręką, na której wylądował. Fretka zaczęła wspinać się do ręki właściciela i po prostu się łasić. Ocierała się futerkiem o skórę. Fretka była, opisując to konwencjonalnymi metodami, słodka. Taka jaką przygarnął ją Murai, to był sam cel jej istnienia. Dłuższą chwilę spędził Murai na głaskaniu zwierzątka i zabawie z nią, zanim przyłożył ją do swojego ramienia. Na które posłusznie wskoczyła, drapiąc pazurkami twarz posiadacza, zahaczając o szwy na policzku. Domostwo było w bardzo dobrym stanie i nic nie wskazywało na to, by ktokolwiek się do niego włamał. Poza niewielkimi śladami odchodów. Murai dokładnie przeglądnął cały dom, miejsce po miejscu, i uprzątnął wszystko. Rozłożył swoje rzeczy na stole w celu ich późniejszego przeglądnięcia. I, w końcu, nakarmił fretkę i napoił ją świeżą wodą. Wszystkie jego obowiązki na ten moment zostały wypełnione. Mógł przystąpić do pierwszych w zasadzie treningów. Technik i ruchów na skalę tak małą, że nie wywołałyby jakichkolwiek szkód. Od tego miał nieograniczone wręcz zasoby miejsca na pobliskich terenach.
Od jakiegoś czasu o tym myślał. Praktycznie wszystkie mięśnie w jego ciele były zastąpione nićmi. Także te w twarzy, mógł wyrażać ekspresje i mówić dzięki poruszaniu nićmi które działały niczym mięśnie właśnie. Więc co jeśli do twarzy upakować by nieco dodatkowych nici? Stanął przed lustrem, największym jakie miał w swoim domu. I zbliżył się do niego najbliżej jak mógł, żeby jednocześnie zachować komfort i pole widzenia obejmujące całą twarz. i zaczął delikatnie poruszać nićmi w swojej twarzy. W taki sposób, żeby nie uszkodzić nimi żadnych ważnych organów. Wraz z nićmi w ruch szła skóra. Napięcie jej od środka nie było żadnym problemem jeśli tylko odpowiednio się skupiło. Nie było też problemów z przesunięciem szwów. Końcowy efekt, kilka minut później, był wręcz oszałamiający. Nikt nie byłby w stanie go rozpoznać. Jego oczy, brwi, włosy - wszystko pozostało takie samo. Tak samo głos. To zmienił kilka chwil później nieco modyfikując organ z nici odpowiadający za mowę. Dalej, kolejny problem. Twarz nie pasowała do reszty ciała. Kwadratowa szczęka i wygląd twardziela kłócił się z jego wątłym, ale umięśnionym ciałem. Musiał przybrać na wadze. Rozebrał się, a zastrzykiem chakry dopakował swoje ciało od wewnątrz. Muskuły gwałtownie się zwiększyły, jego postura rozszerzyła. Wyglądał teraz na większego "pakera", ale nie czuł owej siły. Prawdopodobnie technika nie miała na to żadnego wpływu, jedynie na aspekt wizualny. Fretka podeszła do niego, pociągnęła kilkukrotnie nosem i ponownie zaczęła się łasić. Wniosek: Nie pozbył się zapachu. Aczkolwiek użycie jakiegoś perfuma powinno nieco stłumić oryginalny zapach. Możliwe że Kakuzu zacznie nosić ze sobą dodatkowe zestawy ubrań na wszelki wypadek, żeby stworzyć swoją drugą osobowość? To byłaby dobra opcja, dzięki temu mógłby uniknąć rozpoznawalności w niektórych miejscach. Zakładając że zmiana nie zostanie zaobserwowana przez sensorów rzecz jasna. Kakuzu szybko odwrócił cały proces, szybko na tyle na ile pozwalała mu jego pewność w manipulacji podstawowym kształtem swojej twarzy i ciała. Szybko ukształtował swoje ciało dokładnie takim, jakie było wcześniej. Za wyjątkiem nieco pogłębionej masy mięśniowej. Lepiej wyrzeźbione ciało na pewno mu nie przeszkodzi, a może wyłącznie się przydać w jakiś, bliżej nieokreślonych, okolicznościach.
Nazwa techniki: Jiongu: Henge no Jutsu - B
0 x
Murai

Re: Chatka Muraia

Post autor: Murai »

Kakuzu stworzył z ziemi przed swoim domem dwa-trzy Dotonowe klony praktycznie pozbawione chakry, poza tą która była im niezbędna do prawidłowego funkcjonowania. Zamierzał przećwiczyć kilka ruchów opartych na tonfach. Mimo ich posiadania nie był z nimi aż tak obeznany, potrzebowałby do tego przynajmniej kilku sparingom z doświadczonymi użytkownikami miecza. A tak pozostawało mu jedynie ćwiczenie ze swoimi klonami. Mimo wszystko wolał spróbować, z braku innych możliwości. Odpieczętował trzymają w zwoju katanę, wręczył ją jednemu z Dotonowych klonów. Samemu uzbroił się w metalowe tonfy. Odsunął wszystkie przedmioty pod ścianę celem zrobienia jak najwięcej miejsca. Zaczął trening. Jego zamysłem było, żeby pozwolić broni przeciwnika na zsunięcie się po tonfie. Dzięki temu Kakuzu byłby w stanie przybliżyć się do oponenta na bliski dystans i tym samym wykorzystać swoje nici na niezwykle krótkim dystansie. Taki był plan. Kakuzu zaczął biec na swojego klona. Ten zamachnął się mieczem od góry do dołu. A Murai ustawił tonfę. Ostrze uderzyło w metal trzymanej przez oryginał broni. Obliczenie odpowiedniego kąta pomiędzy ostrzem a tonfą było dziecinnie proste w czasie który miał Murai na reakcję. Zjechało w dół, a Murai wypuścił swoje nici prosto w tors klona, zatrzymując je tuż przed jego powierzchnią. Zniszczenie klona skutkowałoby zabrudzeniem całej podłogi, a tego nie chciał. Próbował następne kąty pomiędzy tonfą a kataną. Cięcia następowały z różnych stron, praktycznie z każdego możliwego podejścia które ktoś niewykwalifikowany w sztuce szermierki mógł wymyślić. Kakuzu dostrzegł luki w swoim treningu, jak i w swojej technice. Niektóre kąty nie pozwalały na zbliżenie się i ześlizgnięcie ostrza. Także doświadczony szermierz mógłby na pewno wyprowadzić bardziej skuteczne cięcie albo nawet odskoczyć. Brakowało mu konkretnego partnera do treningu i tą niedogodność będzie musiał w niedługim czasie zneutralizować. Na razie jednak, z braku lepszym opcji, musiał uznać trening tego konkretnego ruchu za wstrzymany, a technikę za gotową do testowania na polu bitwy bądź w innych, kontrolowanych warunkach.
Nazwa techniki: Hasutsu - C
0 x
Murai

Re: Chatka Muraia

Post autor: Murai »

Murai miał zamiar kontynuować naukę sztuczek mających na celu zwiększenie jego szans przeciwko szermierzom. Dlatego też zostawił swoje klony, by to na nich móc ćwiczyć kolejne ruchy i techniki. Rzecz jasna w niewielkiej skali, nie zaryzykowałby nawet zniszczenia swojego domostwa. Potrafił już, mniej więcej, parować uderzenia i zmuszać ostrze do ześlizgiwania się po powierzchni tonfy. Ale zdecydowanie najlepszym sposobem żeby ograniczyć szermierza jest pozbawienie go jego broni. Dlatego też Murai opracował pewien sposób na, przynajmniej w teorii, wymuszenie wypuszczenia przez przeciwnika trzymanego obiektu. W tym wypadku broni. Miał już pewien koncept polegający na uderzeniu w dłoń trzymającą przedmiot końcówką tonfy. Najlepiej byłoby uderzyć kolcem. Takie obrażenia dłoni pewnie uniemożliwiłyby poprawne trzymanie miecza. Murai wyposażył więc klony w kilka różnych broni - katanę, kunai i drewnianego bokkena. Następnie powtórzył ten sam schemat jaki wykonał podczas treningu poprzedniego ruchu opartego na tonfach. Klon miał wykonać serię wymachów bronią, a oryginał miał trafiać w konkretny punkt za pomocą tonf, którym to punktem były dłonie trzymające broń. Zaczął trening. Od razu zauważył dwie rzeczy. Pierwsza, że technika wymaga ogromnej wręcz precyzji do prawidłowego trafienia. Druga, że krótka część tonfy, ta która normalnie znajduje się przed dłonią, nie miała odpowiedniego zasięgu. Skuteczność także nie była aż tak duża, siła uderzenia w wykonaniu Muraia nie była w stanie całkowicie zniszczyć dłoni Dotonowego klona ani uszkodzić jej na tyle, by uścisk na broni się poluźnił. Dlatego też zastosował manewr ryzykowny, który zmieniał broń typowo defensywną w broń ofensywną. Odwrócił w dłoni tonfę, wydłużając zasięg jej uderzenia. Zauważył przy tym, iż obrócenie tonfy w dłoni generuje dodatkową siłę której może użyć w celu zranienia przeciwnika w rękę. Spróbował i faktycznie wyszło. Kamień pękał na spokojnie. A skoro udało się z kamieniem, to nie powinno być problemów z ludzką tkanką. Kolejnych kilka godzin spędził na atakowaniu kolejnych klonów i testowania swojej techniki na różnych broniach. Po wszystkim zamiótł podłogę pełną pyłu i kawałków kamieni, po czym przeprowadził kilkugodzinny odpoczynek w nocy celem zregenerowania sił.
Nazwa techniki:Hone - B
Dnia następnego wstał z samego rana wręcz. Kiedy tylko słońce pojawiło się na horyzoncie, pierwsze promienie słońca wpadły do jego pokoju, wstał z łóżka. Zerknął na pudełko na swojej szafce nocnej, fretka nadal smacznie spała. Miała przywilej wylegiwania się ile chciała bez żadnych konsekwencji, w przeciwieństwie do Kakuzu. Na niego czekało dużo pracy w przeciągu następnych kilku dni. Ubrał się, wyekwipował, nalał wody do miseczki fretki i zostawił w niej nieco jedzenia. Po czym wyszedł w kierunku lasu w poszukiwaniu tego samego miejsca, w którym do tej pory odbywał treningi co bardziej destrukcyjnych technik.

z/t
0 x
Murai

Re: Chatka Muraia

Post autor: Murai »

Zanim Kakuzu wrócił do swojej wioski w celu regeneracji sił po niedawnym zadaniu, musiał jeszcze zmienić swoją tożsamość na oryginalną. Kupiec Kayaba zniknął więc równie nagle, jak się pojawił. Tą alternatywną osobowość mógł wykorzystać później, albo też stworzyć nową. Niestety technika nadal nie pozwalała na zmianę oczu, czyli coś co jasno zdradzało bycie Kakuzu. Nie żeby wielkie szwy na twarzy ukrywały ten fakt, ale było to jeszcze do wyjaśnienia ranami z dzieciństwa, wypadkiem, atakami bandytów albo innych ninja. Ludzie na przyjęciu nie byli aż tak zamknięci żeby nie zaakceptować nowego wcielenia Muraia, jedna z kobiet wręcz otwarcie z nim flirtowała. Czy wynikało to właśnie z jego wyjątkowości czy ich głupoty - ciężko było określić jednoznacznie. Murai znał ludzi i ich zachowania bardzo dobrze, więc teoria odnośnie niskiego ilorazu inteligencji była bardzo prawdopodobna.
Dni mijały Muraiowi na prostych pracach. Dbanie o swój ekwipunek, ostrzenie broni. Uzupełnianie ilości notek w swoim ciele. Tresowanie i zajmowanie się fretką, która najwidoczniej mocno stęskniła się za nowym właścicielem. A także na dogłębnym studiowaniu teorii nauk które mogły okazać mu się przydatne. Szukał po wiosce osób które potrafią korzystać z chakry w pożądany przez Kakuzu sposób. Korzystał ze swojej rangi i uprawnień z niej płynących, żeby zdobyć odpowiednie informacje. Szczególnie chciał poznać tajniki jej kontroli. Miał dostęp do pewnych księgozbiorów z tytułu właśnie wysokiej pozycji i to z nich czerpał wiedzę. Kiedy zebrał odpowiednie informacje, zrobił notatki i zaznajomił się z cała dostępną wiedzą, wrócił do domu. Zaczął długi i mozolny proces zwiększania swojej sprawności w zakresie kontroli chakry.
Teoria prezentowała się obiecująco, wymagała jednak odpowiednich pokładów czasu i cierpliwości. Zaczął od absolutnej podstawy - pełnego zrozumienia posiadanej chakry. Znał przybliżone wartości chakry trzymanej w jego organizmie, włącznie z tą pozyskaną przez serca. Znał swoje limity. Jednak mógł znać je jeszcze lepiej. Ostatnia walka w pełni uświadomiła Kakuzu że nadal ma problemy z poprawnym oszacowaniem sytuacji i oszczędnym korzystaniem z chakry. Zapiski proponowały wielogodzinne medytacje w celu osiągnięcia większego spokoju. Oczyszczenia swojego umysłu i skupieniu się na własnych zasobach. Ale Kakuzu nie był w stanie myśleć o niczym. Zawsze coś rozważał, planował. Wiele prób nie przynosiło rezultatów, trzeba było więc opierać się na metodach bardziej bezpośrednich.
Innym sposobem miało być wykorzystywanie chakry do cna i czekanie do jej uzupełnienia. W ten sposób Kakuzu miał wyrabiać w sobie naturalną odporność na znaczne spadki chakry. Ta metoda była osiągalna, dlatego też zaczął korzystać z technik najbardziej nadwyrężających zasoby. Najłatwiej było wykorzystać chakrę z głównego serca. Chakra wiatru także nie była problematyczna. Ale ogień? Techniki tego żywiołu były destrukcyjne i obszarowe, nie miał możliwości używania jej w domowych warunkach. Z wcześniejszych doświadczeń wyniósł informację, że chakra w jego głównym sercu liczy się najbardziej. Mógł więc pominąć kwestię serca ognistego. A chakry Suitonu nie opanował, nie był więc w stanie wykorzystać tego elementu.
Jak długo musiało to trwać? Zgodnie z teorią około miesiąca. Nie znalazł niestety szybszych sposobów. Musiał więc czekać. Próbować, wykorzystywać. Narażać się na konieczność wezwania w sytuacji, gdy nie będzie miał chakry. Ale regularność i konsekwentność w treningu także miały znaczenie i była to wiedza powszechna dla każdego chcącego doskonalić swoje ciało. W międzyczasie, gdy chakra regenerowała się w czasie, Kakuzu wykonywał intensywne ćwiczenia fizyczne. Główne oparte na wytrzymałości ciała i jego możliwości przyjmowania obrażeń. Jego szybkość i tak stała na bardzo dobrym poziomie, a wyłapywanie informacji z otoczenia jak zawsze było jednym z jego największych atutów. Elementy fizyczne w których nie wyrabiał musiały zatem zostać poprawione. Siła fizyczna tak samo, ale w tym przypadku wspierał się technikami. Nie była to cecha pierwszej potrzeby. Nadal jednak głównym celem było zwiększenie możliwości w zakresie korzystania z chakry. Chakra, zgodnie z teorią, była energią fizyczną i duchową. Rozwijanie obydwu aspektów jednocześnie powinno dawać rezultaty.
Czas mijał. Kolejne dni wydawały się identyczne. Odpoczynek, posiłek, trening. Kolejny posiłek. Trening fizyczny. Sen. I tak cały praktycznie czas. Monotonia w jego planie nie miała znaczenia, był przyzwyczajony do regularności swojego trybu życia. Dyscyplina i surowy grafik dawały jednak rezultaty. Nie były widoczne od razu i nie były duże, minimalne. Ale kumulowały się, z dnia na dzień efekty były coraz bardziej widoczne. Ilość technik które mógł użyć bez zmęczenia zwiększyła się wyraźnie. Kakuzu zauważył, że najczęściej ilości technik zwiększają się pod koniec, kiedy zasoby chakry są najmniejsze. Mimo widocznych efektów kontynuował, nie mógł zatrzymać się w takim momencie. Musiał zmaksymalizować potencjalne korzyści, szczególnie że umiejętna kontrola zasobów chakry działała na jego korzyść kilkukrotnie.
Z planowanego miesiąca zrobiły się ostatecznie dwa miesiące. Kakuzu chciał wycisnąć ze swojego wolnego czasu jak najwięcej się dało. Nie miał pojęcia kiedy kolejny raz będzie mógł poświęcić tyle czasu na trening chakry. Podczas tych kilku miesięcy do jego głowy wpadały kolejne myśli i pomysły na lepsze wykorzystanie swoich żywiołów, nowe możliwości z zakresu korzystania z nici. Musiał sprawdzić je wszystkie, dlatego też trening w pewnym momencie zakończył. Czas był cenny i musiał go rozdysponować w odpowiednich proporcjach na wszytko w czym chciał się poprawić. Dwumiesięczny trening fizyczno-chakrowy został więc zakończony. Normalny człowiek pewnie nie wytrzymałby regularnego wycieńczania organizmu do momentu znaczącego osłabienia. Kakuzu jednak nie był normalnym człowiekiem. Po całym wysiłku potrzebował zaledwie jednego dnia na zregenerowanie sił i spróbowania czegoś innego. Tylko i aż.

Trening KC S 30 linijek.
z/t
0 x
Murai

Re: Chatka Muraia

Post autor: Murai »

Z zapisków które pozyskał wynikać miało, że istniała technika pokrywająca ciało użytkownika twardą powłoką przypominającą metal. Ale zanim zabierze się do tego, musiał przyswoić sobie technikę regeneracji utraconych kończyn. Mógł je przyczepić, ale powinien też móc tworzyć nowe kończyny w ramach zastąpienia starych. Pierw zrobił rzecz mało oczywistą i zdjął swoją skórę z ręki. Jeśli chciał skopiować ułożenie nici, potrzebował dokładnej wiedzy o sposobie ich zwinięcia w celu osiągnięcia faktycznej i stabilnej formy. Do tej pory nigdy nie miał możliwości i odpowiedniego doświadczenia żeby spróbować, ale teraz był w stanie to zrobić. Skórę zdjął otwierając szwy i przecinając połączenia wewnętrzne kunai. Proste i skuteczne. Mając przed sobą wnętrze swojej ręki zaczął drobiazgową obserwację. Oczywiście nie było mowy o zapamiętaniu konkretnego ich ułożenia, Murai szukał wzoru i zasad rządzących się rozmieszczaniem nici wewnątrz ciała. Jak długo mu to zajęło? Godziny skrupulatnego sprawdzania i szukania powiązań. To wszystko było jedynie kupą nici, ale mógł tym poruszać bez konieczności wydawania chakry. I taki efekt próbował osiągnąć.
Dokładna i wnikliwa analiza musiała jednak zostać potwierdzona praktyką i zrozumieniem teorii. Spróbował zwinąć część swoich nici w dokładnie taki sam sposób jak oryginalne, Pierw bezpośrednio opierając się na swojej rece metodą przyłożenia jednego do drugiego i późniejszej analizy, na dalszym etapie przypominając sobie konkretne metody i sploty. Wystarczyła do tego sama podstawowa umiejętność plątania nici. I tyle. Oczywiście pierwsze próby nie mogły skończyć się w sposób pożądany, wystarczyła niewielka różnica żeby cała struktura nie spełniała swojego zadania. Ale ćwiczył i próbował raz za razem. Nie był w stanie dojść do tego żadną inną drogą niż tą. Nie ważne jak szukał, nie był w stanie znaleźć wzmianki
o takiej technice w jakimkolwiek źródle. Musiał polegać tylko na sobie.

Technika okazała się bardzo trudna w wymaganiu. Na tyle że treningi przeciągnęły się dłużej niż Murai planował. Kilka dni intensywnego treningu, przerwanego jedynie pracami domowymi. W międzyczasie opiekował się także fretką, usilnie próbując wpoić jej podstawy tresury. Ale pomału forma ulegała coraz to większej perfekcji. Skórę rzecz jasna zakładał na rękę po treningu, żeby nie zniszczyć jej i nie wystawić na zepsucie, ale podczas treningów zdejmował ją w celu porównania. Nieuniknionym było dopracowanie techniki do perfekcji. Dopiero wtedy mógł spróbować najbardziej ryzykownego manewru. Teoretycznie jednak nie wiało się to z żadnym ryzykiem, musiał po prostu odciąć swoją aktualną dłoń i z nici które pozostały stworzyć nową na jej miejscu. Mając odpowiednią wprawę nie było problemu z tym procesem i nałożeniem skóry z poprzedniej dłoni. Pojawił się jednak jeden problem - ponieważ była zrobiona z nieco innych nici niż wcześniej, ręka początkowo nie wykazywała takiej samej sprawności. Składanie pieczęci a nawet proste zadania manualne okazały się nieco wolniejsze. Po jakimś czasie wszystko wracało do normy, jednak samo przyzwyczajenie się było elementem, nad którym Kakuzu będzie musiał pracować w ciągu następnych treningów.

Jiongu: Gishi (WT) (B)
0 x
Murai

Re: Chatka Muraia

Post autor: Murai »

W przerwach Murai zajmował się rzeczami trywialnymi, aczkolwiek ważnymi. Konserwacja jego domu i przeprowadzanie drobnych napraw było w naturze Kakuzu od czasu pobytu w poprzednim domu, który sam doprowadził do stanu używalności, dlatego wolny czas Kakuzu spędził także na poszukiwanie drobnych usterek, śladów zużycia domu bądź któregoś z jego elementów. Sprawdził szczelność okien i drzwi, stan stropu i piwnicy. Zaopatrzył się w kilka różnych zestawów ubrań i pochował do zwojów. Przygotował zapasy jedzenia i wody pitnej, żeby mieć pewność odnośnie ich bezpieczeństwa. I wreszcie poświęcił nieco czasu fretce. Zwierzątko o imieniu, którego Kakuzu regularnie zapominał, łaknęło jego atencji i oczekiwało zabaw. Bardzo lubiła przegryzać nici Kakuzu i była dość oporna na tresurę. Nie zamierzał stosować przemocy wobec zwierzęcia, gdyż taki akt z pewnością byłby widoczny i jego skutki mogłyby podważyć sens posiadania zwierzątka. Te wszystkie niewielkie rzeczy miały mały wpływ osobno, ale skumulowane mogły świadczyć o jego życiu. Dopiero gdy wszystko było dopięte na ostatni guzik, Murai zajął się przygotowaniami do nauki kolejnej techniki.
Technika będąca kolejnym z jego pomysłów miałaby opierać się na szyciu ludzi. Łączeniu ich z sobą. Brak jakiejkolwiek wiedzy medycznej był w tym przypadku sporym utrudnieniem, jednak Kakuzu wystarczyło umiejscowienie najważniejszych organów i większych kości. Czyli dokładnie to, czego potrzebował. Miał w zamiarze przyczepiać ludzi do martwych obiektów albo do siebie nawzajem. Miało to kilka zastosowań. Tortury, zabezpieczanie celów przed ucieczką. Pacyfikacja celem dostarczenia ich żywych do wyznaczonego celu. Takiej techniki nie miał w swoim arsenale, a jego uzasadniona zapobiegliwość nakazywała przyswojenie czegoś takiego.
Stworzył kilka Dotonowych klonów, to na nich miał zamiar przetestować swoje umiejętności. Jego nici mogły na spokojnie przebić nawet skały, więc znacznie mniej wytrzymałe ludzkie ciało nie powinno stanowić problemu. Proces szycia był, z racji wymaganej precyzji, niezwykle powolny i dokładny. Sam Kakuzu wielokrotnie zszywał siebie samego, nie musiał więc marnować czasu na poznanie podstaw kunsztu korzystania z igły i nici. Czarne nici spełniały funkcje obydwu tych przedmiotów jednocześnie. Umiał zszywać siebie i ludzkie ciało w ranach powstrzymywania obrażeń. Nic trudnego. A jednak sporo czasu poświęcił na szlifowanie najdrobniejszych nawet elementów techniki. Próbował wariantów w których przeciwnik się wiercił, próbował walczyć. Brał pod uwagę aktualny stan zdrowia przeciwnika, sytuacje w której dwóch ludzi jest przyszytych do siebie nawzajem. Do ziemi, do drewnianych obiektów. Do skał. Próbował każdej możliwej kombinacji kilkukrotnie w celu uzyskania odpowiednich próbek statystycznych do wyciągnięcia odpowiednich wniosków.
Wnioski? Był to dobry sposób na zneutralizowanie przeciwnika. Przyszycie mu rąk do stóp było jak najbardziej możliwe, brak możliwości wykonywania pieczęci pozwoliłby na transport przestępców celem odebrania większej nagrody za złapanie ich żywcem. Samo wyrwanie się z zszycia było zdecydowanie bolesne, rozrywane pod wpływem siły mięso było szczególnie podatne na ból. Gdyby jeszcze posmarować nici środkiem paraliżującym albo innym specyfikiem wpływającym na organizm?
Nie mógł eksperymentować na ludzkim mięsie ani klonach z kamienia, dlatego też spróbował na samym sobie. Samodzielnie zaszył się z kamiennym klonem, który miał się nie poruszać i stanowić swojego rodzaju naturalny głaz. Gdyby Murai był zwykłym człowiekiem, albo nawet ninja, to ta hipotetycznas ytuacja była prawdopodobnie najgorszym obrotem wypadków. Bez możliwości złożenia pieczęci były skazany na próbę użycia technik bezpieczęciowych. A nawet jeśli to nie byłby w stanie poruszyć którąkolwiek częścią ciała. W końcu był przyszyty na całej jego długości. Wyrwanie się siłą byłoby niemożliwe z racji ułomności na fizyczny ból. Ludzie nie byliby w stanie świadomie decydować się na wyrwanie się z nici, w sytuacji kiedy nici dosłownie rozrywały ich na strzępy. A nawet po wyrwaniu taki osobnik byłby niezdolny do walki. Co zrobiłby Kakuzu? Wyrwał się siłą, aktywował ukryte w ciele kunai żeby przecięły więzy, wymusił na swoich niciach wewnątrz ciała ruch który pozwoliłby na przecięcie nici. Miał ogromne możliwości. Ale stawiając się w sytuacji zwykłych ninja, ci nie mieliby możliwości działania. Taka idea przyświecała tej technice, można było więc uznać jej naukę za zakończoną.
Taiho Nuuhada no Jutsu (WT) (A)
0 x
Murai

Re: Chatka Muraia

Post autor: Murai »

Kamienne klony których używał do treningu miały wiele zalet, ale jedną niewątpliwą wadę. Kruszyły się, powodując znaczne zabrudzenie powierzchni mieszkalnej. Dlatego podczas treningów i po nich, Kakuzu regularnie zamiatał podłogę w pomieszczeniu przeznaczonym do tego typu aktywności. Nie mógł pozwolić na nieporządek, nawet podczas aktywności które w oczywisty sposób ten nieporządek generują. Mógł w każdym momencie wyjść na zewnątrz, na "swoje" niewielkie treningowe poletko. Wolał jednak tego uniknąć z kilku powodów. Mógł być obserwowany znacznie łatwiej poza granicami swojego domu. Mógł zostać zaatakowany podczas treningu, w momencie w którym byłby najbardziej narażony na atak. Te wszystkie problemy dało się do pewnego stopnia rozwiązać, ale dopóki mógł unikać tego obrotu spraw, wolał trenować w domowym zaciszu. I tak dobierał techniki odpowiednie do wymagań narzucanych przez pomieszczenie.
Żeby nauczyć się techniki do utwardzania ciała, potrzebował przyswoić technikę do regeneracji odciętych kończyn. Na wypadek gdyby powłoka stworzona na skórze nie była wystarczająco wytrzymała. Zgodnie z notatkami wystarczyło złożyć jedną pieczęć i rozprowadzić chakrę po całym swoim organizmie. W teorii proste w wykonaniu, ale każda nowa technika wymagała odpowiedniego treningu w celu zmaksymalizowania efektów. Usiadł na podłodze i złożył pieczęć. Brak efektów nie był żadnym zaskoczeniem, każdy byłby w stanie nauczyć się technik tylko i wyłącznie gdyby pieczęci były jedynym wymaganiem. Pieczęć miała rozprowadzić chakrę po ciele, ale sama z siebie nie mogła tego zrobić.
Dlatego też samo rozprowadzanie chakry okazało się kluczem do opanowania techniki. Zgodnie z notatkami powłoka powinna być widoczna i znacznie zwiększać ciężar użytkownika. Dlatego próbował. Niepowodzenia pozwalały na wyciągnięcie wniosków, a sukcesy na potwierdzenie ich prawdziwości. Akumulacja wniosków, po wielokrotnych powtórzeniach, doprowadzała do stworzenia jednej i właściwej metody. Pojawienie się cienkiej powłoki na ciele było jednym z sukcesów, który pozwolił na zajęcie się kolejnymi aspektami. Pierwszym etapem było pojawienie się powłoki. Drugim - zwiększenie jej grubości. Trzecim - skrócenie czasu w jakim się tworzy.
Drugi punkt opierał się na regularnym wykonywaniu techniki w ten sam sposób, dodając do tego kolejne warstwy chakry. Im więcej chakry, tym powłoka powinna być grubsza i tym samym silniejsza. Jej wytrzymałość testował prostym kunai, który wbijał w swoje ciało z całej siły. Miejscem testowanym były okolice rąk, mało szkodliwe dla zdrowia i stanu fizycznego w wypadku niepowodzenia. Pierwsze próby z aktywną powłoką były skazane na niepowodzenie i nawet niewielka siła Kakuzu była w stanie roztrzaskać defensywę. Z czasem jednak do pomocy zostały ponownie zaprzęgnięte klony. Ich siła była podobna, ale wykorzystując masę swojego ciała były w stanie zadać bardziej dotkliwe uderzenia.
Gdyby mógł to opanować w przeciągu jednego dnia, tempo nauki wzrosłoby nieproporcjonalnie do dotychczasowych technik. Jednak i w tym wypadku proces musiał być rozłożony w czasie celem osiągnięcia najlepszych efektów. Szczególnie w trzecim etapie, który opierał się na przyśpieszeniu tworzenia warstwy. Liczne próby musiały krok po kroku doprowadzać do większej wprawy. Był to proces naturalny i nie dało się go ominąć żadną metodą. Wymagany był czas. Czas w formie surowca do wykorzystywania był cenny, dlatego też samo wprawienie w tym elemencie techniki rozłożył na kolejne treningi. W przerwach pomiędzy kolejnymi jutsu od czasu do czasu przypominał aspekty tej techniki i jej używał. Szczególnie w sytuacjach w których korzystał z chakry serc innych niż główne. Teraz jednak postanowił przenieść się na bardziej otwarty teren celem nauki technik o większym zasięgu. Była to konieczność i już miał pomysł jak zabezpieczyć się przed niechcianymi podglądaczami. Musiał tylko odpocząć i już był gotowy do drogi.

Doton: Domu (B)
z/t
0 x
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości