Etsuya powrócił do miejsca, w którym rozgrywała się krótka potyczka pomiędzy rozbójnikami, a Kentą. Ten przebudził się akurat, gdy młodzieniec dotarł do jego ledwo kontaktującej świadomości. W momencie, gdy oryginał stanął ramię w ramię ze swoim klonem, replika rozkruszyła się z powrotem do postaci kamieni, które swobodnie opadły na ziemię metr od rannego chłopaka. - Czysty altruizm jak mniemam - odparł pół serio-pół żartem, ukrywając swoje prawdziwe intencje. Mówiąc to przyjrzał się opatrzonej głowie członka mafii, sprawdzając czy jego klon sprawił się podczas wykonyawania swojego zadania. Wyglądało na to, że wszystko było z nim w porządku, wobec czego Etsuya wyprostował się i w zadumie nabrał powietrza, spoglądając w jego kierunku - Co z nim teraz zrobić? - zastanawiał się. - Tygrys nie jest zadowolony z obrotu spraw - oznajmił po chwili chłodno, bez cienia emocji - Moim zadaniem jest dopilnowanie, aby wszystko poszło według planu - dodał, sprawdzając wnikliwie jego reakcje. Enigmatyczność w wypowiedzi i uzyty szyfr miały za zadanie nadać rozmowie wagi, a słowa wypowiedziane przez młodzieńca zgadzać musiały się z używanymi wcześniej zwrotami. Rozwiązań całej sytuacji było wiele, ale jako iż Nakiri nie żywił wobec Kenty złych uczuć, postanowił dla jego dobra go okłamać, a nawet pozwolić zachować mu życie. Nie ulegało wątpliwości, że gdyby w takim stanie wrócił do swojego przełożonego, mafia skróciłaby go według zapewnień o głowę.
Podnosząc brwi z lekkim pobłażaniem, Etsuya obserwował próby Kenty ku temu, aby się podnieść. Na nieszczęście, odniesiona rana cały czas poważnie zaburzała jego równowagę, bez której samodzielny spacer był praktycznie niemożliwy. Nakiri nie spodziewał się, że pierwszy lepszy osiłek jest w stanie tak mocno znokautować drugiego człowieka. Z każdą minutą nabierał respektu do jego zdolności i choć raczej by się nie dogadali, to nie ulegało wątpliwości, że nie był pierwszym lepszym zbirem. Zamtuzu? - Etsuyi dane było poznać tylko jeden w całej osadzie, jednakże nie było wątpliwości, że należał on do mafii. Pytanie tylko czy tej odpowiedniej. Zastanowił się chwilę, wpatrując się w Kentę, po czym przewrócił oczami na myśl, że będzie musiał go tam targać. Od razu pożałował, że zdematerializował utworzonego wcześniej klona, jednakże nic nie stało na przeszkodzie ku temu, aby stworzyć jeszcze jednego. Wyższy poziom lenistwa. Po złożeniu pieczęci i odpowiednim zmieszaniu chakry, tuz obok niego raz jeszcze pojawiła się replika Nakiriego - Pani nie będzie zadowolona - powiedział oryginał bardziej w celu wyczucia Kenty, niż przekazania mu swoich przemyśleń. Na jego miejscu, Etsuya zapewne by upozorował własną śmierć, zniknął z miasta i nigdy się już w nim nie pokazywał. Nawet byłoby mu to na rękę, gdyby wytatuowany chłopak zdecydował się na takie rozwiązanie, ale nie mógł powiedzieć tego wprost. Klon wziął chłopaka pod ramię, po czym ruszyli przed siebie, wprost do jedynego znanego mu zamtuzu "Pod włosami Kinko". Niedaleko znajdywał się bar innej mafii, do którego to właśnie uciekł mu dryblas, więc Nakiri odnajdywał się już całkiem dobrze w terenie. Shigashi no Kibu wbrew pozorom nie było skomplikowane, a najważniejszym było określenie paru punktów orientacyjnych, wokół których należało się poruszać. Gorące źródła, I tabemono, Kinko, bar, herbaciarnia, sklep z wyposażeniem - powtarzał sobie w głowie poszczególne lokacje, aby lepiej je zapamiętać.
Zzziuum! Bam! Tap! Tap! Bum! Kaczing! Udało mu się skoordynować całą akcję raczej sprawnie, w końcu nie był już jakimś młodzikiem, tylko zaprawionym w bojach weteranem przynajmniej jednej wojny, a to jednak pozwalało mu już chwalić się jakimś tam doświadczeniem. Teraz stał na balkonie obok kobiety, która jeszcze niedawno była tak pewna siebie, teraz mogła stracić rezon. Naginata mogła już ją ciąć, wystarczyło tylko wziąć zamach i sieknąć ją przez grzbiet, aby przeciąć ciało na pół. Seinaru rozpoczął ruch, ostrze świsnęło w powietrzu i spadło na przeciwniczkę, lecz w ostatnim momencie je zatrzymał. Nie sądził żeby była w stanie zareagować na niego w krótkim dystansie, skoro praktycznie nie drgnęła gdy wskakiwał do niej na balkon. Jeśli plan się powiódł, to trzymał teraz ostrze tuż przy jej szyi, jednak od razu widać było po nim, że nie zamierza jej zabijać. - To teraz powiesz mi już którędy do wyjścia? Naprawdę nie chce zabijać kolejnej osoby, która myślała że może ze mną stawać. - No trochę ich już było po drodze, lista nazwisk i nn, których zgładził do tej pory Seinaru była zapewne dłuższa, niż on sam zdawał sobie sprawę. Rozrosła się już ona do tego stopnia, że wyrzuty sumienia po każdej z ofiar stawały się coraz mniejsze i mniejsze, krzyki rannych cichły z każdą wyrwaną duszą, a teraz stał tutaj przed nieznajomą i czuł, że nie zrobiłoby mu to różnicy, gdyby zabił ją tutaj bez świadków, spokojnie poradziłby sobie z kolejnym ciężarem śmierci na plecach.
Usłyszał skrzypnięcie drzwi, jednak na razie nie poświęcił mu wiele uwagi. Ot, łypnął tam aby upewnić się, że nic z tamtego kierunku w niego nie leci, a następnie skupił się już na kobiecie stojącej przed nim i czekał na odpowiedź.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Prawdziwie nieustraszona kobieta z niej była. No właśnie... była. Konfrontacja póki co przebiegała po myśli Seinaru i jego przewagę przynajmniej on widział jak na dłoni. Przekonał się jednak, że mimo wielkich słów, z jego przeciwniczki marna była obserwatorka, bo jakby nie rozumiała swojego położenia i nie poddała się z ostrzem przy gardle, a zamiast tego postanowiła kontratakować. Jak mógł zareagować w takiej sytuacji? Gdy na miłosierdzie odpowiada się agresją trudno potem spodziewać się litości i Kei stracił już resztki skrupułów. Po prostu w jednej chwili z potyczki stała się to walka na śmierć i życie i z takim przeświadczeniem w głowie samuraj wykonał swój ruch. Gdy tamta ruszyła ręką do kabury na broń chłopak nie wahał się i choć na jego twarzy nie wymalował się gniew, to zdecydowanym ruchem zbliżył naginatę odrobinę do jej szyi, której już w zasadzie dotykała, a następnie szybkim ruchem cofnął broń do siebie, ostrzem przeciągając po jej tętnicy. Oczywiście mogła tego uniknąć, Seinaru spodziewał się tego nawet, że uskoczy ona w bezpieczny bok, a potem ruszy na niego z kunaiem albo rzuci nim w niego. Więc gdyby manewr z zadaniem ostatecznego ciosu zaraz w pierwszych ruchach nie poskutkował, wówczas on musiał umknąć jej kontrze krokiem w bok i szybkim ruchem wyprowadzić pchnięcie tym razem już w większy i bardziej pewny cel - w tors. To był plan na najbliższe sekundy, ponieważ mimo ze słyszał pluskającą gdzieś na dole wodę to nie miał czasu się nią teraz zajmować. Domyślał się, że będzie to powrót piranii z tamtego korytarza którym przywędrował, więc dobrze byłoby szybko ukończyć walkę na balkonie i zwiewać stąd póki jeszcze nie zalało wszystkich wyjść.
Ukryty tekst
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
- Ohhh... - Wyrwało się tylko z młodej piersi, gdy zobaczył że jego przeciwniczka zamieniła się mokrą plamę, ale nie taką jakiej się spodziewał. To krótkie starcie nie było dla niego super wymagające, jednak brak prawdziwego celu na ostrzu naginaty nieco go zirytował. Teraz, gdy dookoła panowała ciemność zacznie się zabawa w kotka i myszkę, a Seinaru zdecydowanie bardziej lubił grać w otwarte karty. To znaczy... nie wątpił w to, że prędzej czy później ją dopadnie, ale jednak wiążące się z tym ryzyko było mu bardzo nie na rękę. Tym bardziej mając w perspektywie kolejne drzwi przed sobą i nie wiadomo jakie wyzwania czy pułapki w dalszej części kompleksu.
A zatem klon rozpadł się na wodę, a z ciemności wyłoniło się kolejne zagrożenie. Wodny pocisk puszczony na zwiad, czy był w nim ukryty jakiś fortel? Samuraj oczywiście zamierzał uniknąć techniki odskokiem w bok z balkonu i uczepieniu się ściany przy pomocy Kinobori no Waza, jednak bardziej martwiło go to, że pozostając w polu świateł pochodni na balkonie można było łatwo wycelować w niego niespodziankami w postaci notek wybuchowych. Mogły one towarzyszyć wodnemu wężowi, a w tych ciemnościach o wiele trudniej będzie je zauważyć. Ulotnił się więc z balkonu i po uniknięciu wrogiej techniki zaczął biec po ścianie pomieszczenia w kierunku, z którego nadeszło wrogie jutsu. Nie wiedział czy to dobre posunięcie, lecz mimo wszystko pozostawał w ruchu, samemu polegając już teraz głównie na swoim słuchu w celu zlokalizowania przeciwniczki. Gdyby przemieszczała się po podłodze bardzo chciał to usłyszeć i nieważne czy będzie to kolejny klon czy też oryginał, jeśli nie był w stanie nawet wskazać kierunku z którego miało nadejść zagrożenie, wtedy jego pozycja w walce automatycznie stawała się bardzo zła.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
mapka - jedna kratka to jakiś metr, jasnoniebieska kropka to Seinar, na czerwono zaznaczone pochodnie, które się jeszcze ostały i dają odrobinę światła, niebieski woda, po lewej czarną linią zaznaczony balkon, brązowe kreski to drzwi. W całej komnacie stoi trochę wody, tak do kilka centymetrów wysokości. Seinar na słuch jeszcze za bardzo nie zlokalizował przeciwniczki.
Uniknął wodnego węża, a w całej sali zrobiło się nieco ciemniej. Czy powinien chronić pozostałe pochodnie aby na koniec, już po pokonaniu Obserwatorki Świata, nie szukać wyjścia po omacku? Z jednej strony warto było myśleć przyszłościowo, z drugiej natomiast takie starania zahaczałyby o lekceważenie przeciwniczki, czego na pewno nie chciał robić. Mimo że jej klon nie stanowił dla niego wyzwania, to techniki wodne jakimi posługiwała się na dystans wciąż wydawały się być groźne, a więc dopóki nie stanie twarzą w twarz z oryginałem, Seinaru powinien się starać.
Tak też czynił, bieg po ścianie może i był widowiskowy, lecz tak naprawdę zwiększał jego szanse na oberwanie. Skracanie dystansu na polu walki bez żadnych osłon zawsze było ryzykowne, ale hej!, taka jest przecież droga samuraja. Kilka pochodni nie pozwalało mu dostrzec przeciwniczki, ale dobre było i to, że wiedział gdzie jej nie ma. Naginata w jego dłoni cały czas była mocno zaciśnięta, on sam w szarży w ciemność, gdy nagle usłyszał kolejny plusk wody i zobaczył wyłaniający się z ciemności kolejny strumień. Aha! Czyli znał już przynajmniej kierunek! Pozostało jeszcze tylko uniknąć kolejnego ataku, tylko jak to zrobić? Atak w podłogę... zanim woda dotrze do niego minie jeszcze ułamek sekundy, a więc może jeszcze uda mu się coś zdziałać? Wolną ręką sięgnął do torby i wydobył z niej kunai z wcześniej przyczepioną do niego notką wybuchową. Od tego momentu najwcześniej jak się da odbił się od ściany mocno w kierunku, z którego nadchodziła technika. Zagranie niezbyt przemyślane, w powietrzu wystawiony był na jeszcze więcej technik dystansowych, ale tutaj znowu postawił na pojedynek swojej szybkości i zręczności przeciwniczki. Chciał przeskoczyć po prostu nad strumieniem wody, a znalazłszy się już w powietrzu rzucić kunaiem z notką w ciemność tam, gdzie wykalkulował sobie, że będzie stała kobieta. Na pewno będzie to linia prosta strumienia wody, na pewno w okolicy drzwi przez które wszedł i na pewno zdetonuje notkę, zanim kunai dotrze do ziemi i cały materiał wybuchowy zamoczy się, stając się niewypałem. Co stanie się później? Wiele zależy od tego czy nie zostanie zmieciony kolejnym suitonem, czy notka coś trafi, czy usłyszy jakieś dźwięki które pomogą mu zlokalizować oponenta, na razie trudno było zaplanować coś więcej...
Ukryty tekst
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Być może za bardzo wierzył w swoje umiejętności, a być może był tutaj jakiś inny czynnik robiący różnicę, o którym nie wiedział? Cóż, faktem było to, że próba całej sekwencji zakończona zgrabnym lądowaniem została przerwana po wykonaniu jakichś 75%. Poskutkowało to niezłym grzmotnięciem Seinaru w sufit, natomiast on sam musiał szybko wziąć się w garść, aby jego przeciwniczka nie poszła za ciosem i nie próbowała dobić.
Uderzenie najpierw w tył, a potem o ziemię oczywiście odczuł, jednak na szczęście chyba nic nie było złamane i teraz zamiast ogromnego bólu towarzyszyło mu tylko lekkie oszołomienie. Szybko odnotowywał jednak kolejne fakty: to że przed nim wisi już kolejne zagrożenie w postaci wodnych igieł, a kroki w ciemności przed nim sugerują, że Obserwatorka chce chyba ulotnić się z pola walki. Czy zdetonowana przez niego notka odniosła jakikolwiek skutek? Nie potrafił tego stwierdzić samym słuchem, ale w obecnej sytuacji nie miało to większego znaczenia, plan dalszej walki nie mógł zależeć od domysłów. Seinaru był już bliżej przeciwniczki, teraz po prostu musiał pokonać jeszcze te kilka metrów i na pewno zaraz ją zobaczy. Pozbierał się najszybciej jak mógł, wodnymi igłami nie przejął się ani trochę, były marną przeszkodą dla niego. Ruszył sprintem przed siebie, wspomagając się suimen hoko no waza dla lepszej stabilności w zalanym pomieszczeniu. Szybko złożył wolną ręką połowę pieczęci barana, aby zdmuchnąć wiszące w powietrzu celujące w niego senbony i nie musieć zaprzątać sobie nimi głowy. Podmuch wiatru miał jeszcze o tyle ważną zaletę, że rozchodził się w każdym kierunku na danym obszarze, więc była szans, że dosięgnie również jego przeciwniczki i kto wie? Może przeszkodzi jej w składaniu kolejnych pieczęci, przewróci ją? Jeśli wiatr nie da rady zdmuchnąć igieł Seinaru zasłania przed nimi odsłonięte części ciała takie jak głowa i szyja, jednak naciera cały czas w kierunku wrót, gdzie słyszał kroki. Cały czas był czujny, gotowy na unik, bo baaardzo spodziewał się, że z ciemności wyleci na niego jeszcze niejeden strumień, ale tym razem nie zamierzał dać się już targnąć o sufit albo jakąś inną ścianę. Priorytetem było dotrzeć w końcu do swojego celu i móc się rozliczyć za stracony czas.
Ukryty tekst
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...