-Wybacz Asagi, ale sam rozumiesz. Przybyliśmy tutaj z jakiegoś powodu - by odkryć tajemnice Hana. Nie po to, żeby zostawić je właśnie teraz, gdy mamy na to największą okazję. Nie podejrzewam nikogo o nic i tak mamy tutaj tyle indywidualności, tyle różnych osób, różnych interesów, że ciężko powiedzieć kto tu po co przyszedł. Jednak póki działamy w jednym celu, póki trzymamy się razem i przemy do przodu, powinno być dobrze - odpowiedział mu, gdy tylko ten wspomniał o braku zaufania i takich tam. Czy ktoś tutaj komuś ufał tak bez żadnych wątpliwości? Bez żadnej krytyki, tylko posłusznie mówił "Tak Panie"? Nie sądzę. Nawet i Klepsydra nie była jednym bytem, który zgadza się w każdej kwestii, a co dopiero mówić tutaj o reszcie. Do tej pory Staruszek zastanawiał się czemu Asagi wziął słowa Juna za prawdziwe, co takiego musiało się tam wydarzyć? Nazwiska które przytoczył były interesujące - władca Lodu, nasz kochany mały Yoichi, a do tego wszystkiego jeszcze pannica, z którą ostatnio miał do czynienia. Ciekawostka.
Ruszyli jednak do domu czy tam zamku - posiadłości w każdym razie. Rozwalona brama już na wejściu nie zapraszała do środka, ale przecież musieli, a widok myszy wracającej ze zwiadu był pocieszeniem. Samuraj coś wspomniał o tarczy z piasku, tylko że będąc w iluzji nie skupią się przecież na tyle, by kontrolować piasek. Może dlatego Kuroi proponował rozdzielenie tych wizji na kilka grup, ale co to tam, bez sensu takie środki ostrożności, przecież tutaj nikogo nie było. Potem nastały wizje, zobaczyli to, co wcześniej widział Jun, a także coś nowego. Potwierdzały się imiona, dochodziły nowe informacje o Hanie, ale głównie jego historia, która no cóż... była i ciekawa, ale jak to miało pomóc im z nim walczyć? To pytanie zadał Ocirek po tej cudownej iluzji. To co pewnie chodziło teraz wszystkim po głowie - co takiego niebezpiecznego miało być w iluzji, a także co takiego im to daje. Prócz oczywiście informacji o tym, że nasz kochany Han zdawał być się ojcem założycielem większości rodów obecnie nam panujących. Niech żyje zbrodniczy reżim!
-I co, było tak źle z tą wizją samuraju? - spytał po wszystkim Asagiego -W sumie ciekawe jak teraz czuliby się Kakuzu, wiedząc że swoje zdolności zawdzięczają jakiemuś szaleńcowi. Że są niczym więcej jak eksperymentem - zastanowił się nieco głośniej, jednocześnie spoglądając na Hakuseia z myślą "co dalej". Był ich przewodnikiem, sensorem, zwiadowcą no i co tu dużo mówić - jednak nie przekazał Asagiemu pałeczki dowodzenia do końca, lecz nadal dzielnie się jej trzymał.