Strona 1 z 20

Oniniwa 鬼庭町

: 9 wrz 2020, o 19:50
autor: Vulpie

Re: Oniniwa 鬼庭町

: 10 wrz 2020, o 00:13
autor: Shikarui
Rozluźnił mięśnie, żeby sprawiać dobre wrażenie. Dobra mina do złej gry. Wszystko, co się tutaj działo i co miało stać było bardzo osobiste - dlatego tutaj był. Choć nadal nie był pewien, czego tak naprawdę jego serce pragnie i w którą stronę się przechyli. Bo co do tego, że przyjdzie mu w końcu wybrać, nie miał wątpliwości. Skinął delikatnie głową w kierunku Asaki. Jej wsparcie było bezcenne. Choć nie opierał się na niej fizycznie, to cały ciężar leżał na jej ramionach - a on czuł się wtedy lżej. To już nie była samotna wędrówka, w której podejmowało się samotne decyzje. To nie była przygoda i nie była to ucieczka przed nieznanym. To było świadome wchodzenie na próg Piekła. Witajcie - powiedziałby Dante - czujcie się jak u siebie. Wśród syfu, zgnilizny i rozpadających się ciał, co straszyć was będą koszmarami.
Zamieszanie, jakie stworzyło się w pewnej grupie, sprawiło, że Shikarui na moment zmrużył swoje czerwone oczy i spojrzał w kierunku Shenzena. Nie zareagował. Nie zrobił tego tylko dlatego, że Kuroi Kuma podjął się karkołomnego zadania. Dobry, stary Kuroi. Niedźwiedź, który niby leniwie śpi, ale spróbuj tylko zakłócić jego spoczynek a naprawdę poznasz, czym jest jego gniew. Sanada żył ciągle w jakimś mętnym przekonaniu, że to wzajemne postrzeganie nie zmieniło się nawet o jotę. Jego głowa, tak jak w przypadku Akiego, jak w przypadku Hana, odtwarzała w kółko i macieju te same sceny - pierwszego spotkania. Miłego, przyjemnego słońca i plaży. Nieprzyjemnej woni... tego, co akurat palił i czym się podzielił. Był wtedy naprawdę ledwie dzieciakiem. Usmotruchanym włóczęgą, którego oczy były większe, bo z fascynacją spoglądały na świat. Teraz tamto światło wygasło. Było za to w nich więcej spokoju. Zresztą nie tylko Kuroi reagował - pojawiła się i reakcja ze strony Mujina i Feniksów. Tak, z całą pewnością nikt nie chciał więcej niespodzianek ponad to, co spotkało ich przy spotkaniu z nieszczęsnym bijuu. Ha! Ta niespodzianka sprawiła, że większość żyć zostało uratowanych, bo bijuu poszedł smacznie spać.
Cienie nie posiadały strachu - były ponad nim. To one go kreowały. Karmiły się nim. Jak dzika pogoń za zwierzyną drapieżnika - sycił się zapachem strachu i adrenaliną. Finalny akt mordu był już tylko koroną. Ugryzieniem ciastka, które wcześniej musiałeś tylko dogonić. Przedłużałeś czasami chwilę, żeby tylko móc nacieszyć się samym aktem troszeczkę dłużej. Sanada rozumiał to uczucie bardzo dobrze - Seinaru dobrze zgadywał. Inna sprawa, że wcale a wcale nie zamierzał się do tego przyznawać komukolwiek. W końcu był eleganckim, elokwentnym i wychowanym paniczyskiem ze szlacheckiego rodu. W dodatku z odznaką Sentokiego na piersi, której nie daje się byle dzikusom. Dlatego też nie zamierzał odpowiadać Junowi, choć nawet mógł podziwiać animusz mężczyzny. Tak jak i jego otwartą chęć uzupełnienia szeregów Feniksów. Ach, niech wszyscy giną. Kilka problemów z głowy. Tylko czy na pewno Han nie musiał zostać powstrzymany? Gdyby wiedzieli troszkę więcej, ociupinkę..! Może, może..! Może nie błądziliby tak we mgle! Może wzrok nie byłby taki zamglony i może słońce wyjrzałoby za chmur? O słodka Sol, przecież nie mogłaś się tak poddać, przestać gonić za kochankiem Księżycem? Sol jednak milczała. Milczał Han. Milczały półprawdy przelewane pomiędzy mętną obietnicą rozchmurzenia się.
- To nie cud. Zdolność Jugo działa na podobieństwo sensoryzmu, bądź wyczuwania chakry Yamanaka. Można ich z powodzeniem zmylić. - No, przynajmniej Shikarui mógł, czego doświadczyli (choć nie z jego strony) podczas przeprawy do leża bijuu. Zresztą z całą pewnością były jakieś techniki, które pozwolą na to i innym klanom, gdyby tylko wykazać się odpowiednią kreatywnością. A tej z pewnością nie brakowało co poniektórym osobom.
- Owszem, wiem wszystko o Juugo. Nie kryję się z tym, że należę do tego klanu. - Potwierdził słowa Seinaru. Nie zamierzał tego ukrywać, ba! Wcale się z tym nie krył. Na jego plecach widniał symbol rodowy kiedyś wielkiego rodu Juugo, teraz... ostał się ostatni. Uchiha Sasuke - historia prawdziwa. - Ostatnim razem, Seinaru-san, goniłeś mnie z obnażoną bronią. - Odparł spokojnie. - Zdaje się, że dostałeś odpowiednią reprymendę od przełożonych, kiedy wyjaśniłem sprawę ze strażą, więc proszę - nie ubliżaj mi. Nie mam problemów z odróżnianiem przyjaciół od wrogów. - Ano właśnie - czasem tylko ciężko było ustalić, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem. W tamtej sytuacji zarówno Kei jak i Ichirou jawili się jako jawni wrogowie. Wydawało mu się, że Asaka wyjaśniła sprawę z Klepsydrą. Miał rację - nie wolno im było ufać. Nic nie zostało ugadane, a listy... listy były nic nie warte. Tak jak słowa ludzi wokół.
Za to słowa Toshiro go zaskoczyły. I to zaskoczenie nawet odmalowało się na jego twarzy, kiedy na niego spojrzał, gdy konfrontował spojrzenie z Seinaru. Potem jego wzrok powędrował na Hikariego. Na Asakę. Na Mujina. Nim znów spojrzał na Ichirou i Seinaru. Na Kuroia. Na Asagiego. Dziwne. To było bardzo dziwne uczucie. Lekkie. Przyjemne. Jakby świat naprawdę miał bardzo mały wyzwań, bo nie musisz podejmować ich sam.
Skinął głową w kierunku Hakuseia.
- Na Juugo... ciężko się przygotować. Preferują walkę w zwarciu, skupiają się raczej na taijutsu. Ich zdolności modyfikowania ciała pozwalają im jednak nie raz tworzyć pociski z czystej chakry czy kolce na długie odległości. Wysoko zaawansowani przedstawiciele klanu mogą zasklepiać rany towarzyszy własnymi tkankami. - W końcu... wszystko, co mógł im powiedzieć, było wiedzą w pigułce. Skondensowaną. Mało pomocną - bo tak naprawdę każdy juugo był na swój sposób - indywidualny. - Jest jednak jeszcze jedna straszna zdolność najbardziej zaawansowanych użytkowników chakry z klanu Juugo. Potrafią przekazać część klątwy poprzez zranienie komuś innemu. Zarazić czystą agresją. Osoba, która nie jest wystarczająco wytrzymała fizycznie i nie ma pod ręką wykwalifikowanego użytkownika fuinjutsu - umiera. Takim przekleństwem dotknięta była Chise, która straciła nad klątwą kontrolę podczas walki z bijuu. - Haa! Czyż to nie była wspaniała sytuacja, żeby przewrócić ją na własną korzyść? - Jak to określiłeś, Seinaru-san, to nie dar. To przekleństwo. Zabijające bardzo powoli, bo żywiące się energią życiową użytkownika i osłabiające nawet do śmierci. Dlatego uważajcie na siebie. Prawdopodobnie jest to proces nieodwracalny. I owszem, również zostałem dotknięty tą klątwą. Przez Hana. Ja i Aka przypłaciliśmy niemal życiem zatrzymania Hana na długie chwile podczas rozpadu Kami no Hikage. Nic się nie zmieniło od tamtego czasu. Chciałem i nadal chcę pomóc. Panuję nad tym. Szkoliłem się wśród Juugo i wiem, jak to kontrolować.
Czy łatwo było o tym mówić? Ach... nie to, żeby jakoś wybitnie trudno. Ale Shikarui nie był całkowitym psychopatą pozbawionym uczuć, nawet jeśli osobowość miał nieco psychopatyczną. Niektóre tajemnice czasem po prostu musiały zostać wyjawione. A ta - jakoś nie sądził, żeby miała zadziałać na niekorzyść w tym momencie. Jak było powiedziane - potrzebowali teraz każdej siły.
- Na każdym z placu na obrzeżach wioski są grupy Juugo. Nie więcej. Nie dostrzegam innego zagrożenia w okolicy 12 kilometrów. Mgła jest naturalna. Nie posiada chakry. - Dezaktywował swoje oczy.
- Dziękuję. - Rzucił cicho. Niby w przestrzeń, ale tak naprawdę to nie. Do Toshiro. Do Hikariego. Do Asaki. Śmieszna sprawa. Nagle, w jednej chwili, poczuł, że się mylił. Bardzo mocno pomylił co do Toshiro. - Myliłem się, Toshiro. Cieszę się, że tu jesteś.

Techniki:
  Ukryty tekst
Karta Postaci:
  Ukryty tekst
Ekwipunek:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): odznaka Sentoki od Kosekich, Łuk retrorefleksyjny, kołczan - 20 strzał, torba na tyłku, jedno wakizashi przy lewym boku z dzwoneczkiem, drugie wakizashi na plecach, na poziomie pasa, kabura na broń na prawym udzie, czarny płaszcz, średni zwój, manierka, karwasz z metalu na lewej ręce
Zbroja: 3 kunai na prawym udzie, 3 kunai na lewym udzie
  Ukryty tekst

Re: Oniniwa 鬼庭町

: 10 wrz 2020, o 10:33
autor: Aka


dotyczy: wszyscy, którzy ich słuchają, Shikarui, Asaka

EDIT: Dodaję Seinaru do hajda ze względu na jego percepcję. Skonsultowane z resztą administracji ~Yukirin

Re: Oniniwa 鬼庭町

: 10 wrz 2020, o 11:07
autor: Keira

Re: Oniniwa 鬼庭町

: 10 wrz 2020, o 15:07
autor: Asaka
- Zapraszamy. Ciebie, Yami, również – dodała jeszcze, kończąc wcześniejszą rozmowę, tę zdecydowanie mało zobowiązującą. To nie był czas, by dalej o tym rozmawiać. Mogło to poczekać właśnie do takiego spotkania już dużo później. A Toshiro… - Ciebie też jeszcze u nas nie było – odezwała się do czarnookiego chłopaka i leciuteńko się uśmiechnęła. Może to była taka delikatna zachęta. Na później. Kto wie co będzie później.
Odzywała się do Sou, ale nie spodziewała się, że ktoś spoza Feniksów jej na to odpowie. Słysząc odpowiedź Kuroia na jej słowa, przeniosła na niego spojrzenie złotych oczu i odpowiedziała uśmieszkiem na uśmieszek. O, Biju… To dopiero była bajka. Bajka opowiadana dzieciom na dobranoc, żeby wprawić w zdumienie, postraszyć. Tak, jedną bajkę widzieli już na własne oczy i to wcale nie była tylko jakaś tam wymyślona historyjka. Asaka o tym wiedziała doskonale. Po prostu odpowiadała Feniksowi na to, dlaczego inni za Hanem nie gonią – bo nie wiedzieli, że był rzeczywisty. Prawdziwy. W końcu jak ktoś martwy może być żywy? To się w głowie nie mieściło, ale nie w głowie Asaki, bo w tej było całkiem sporo miejsca. Tajemnicy o Biju jednak nie zamierzała przed nikim tutaj zdradzać. Dlatego na uśmieszku się skończyło.
- Odpowiadam tylko dlaczego może się wam wydawać, że nikt nie uważa Hana za zagrożenie. Po prostu nie mówi się o tym głośno. Co nie znaczy, że i ja tak uważam, bo tak nie jest. Wiem jak wygląda rzeczywistość, wiem, że jest niebezpieczny. Dlatego tutaj jesteśmy i dlatego nie pytamy, bo nie ma o co – zwróciła się tym razem do Hakuseia, który podszedł do nich bliżej. Taka była prawda – Asaka nie pytała. Nie zadała ani jednego pytania Feniksom, nie poddała ich motywów w wątpliwość, nie powiedziała im, że są głupi bo idą bez planu, albo że ich plan jest zwyczajnie głupi. W końcu stała przy czarnowłosym, który sam bardzo dużo informacji przekazał. W tym przyznał się, że był na Kami no Hikage, wtedy. Nie miała o co pytać, bo rozumiała doskonale problem, jakim był Han. Dwa lata temu jej wiedza o świecie została skonfrontowana z legendą o pięciu ogonach i… od tamtego czasu była skłonna uwierzyć we wszystko. Również w to, że poprzez eksperymenty i zakazaną sztukę ninjutsu przywrócono Antykreatora do życia. Zdumiała się wtedy tylko lekko, ale… ach, czemu miała nie wierzyć, skoro z tą odpowiedzią wszystko składało się w całość? Wyglądało też na to, że i Toshiro rozumiał problem Feniksów i to, dlaczego ich odpowiedzi były takie zdawkowe. Nishiyama miał rację, im więcej osób wiedziało, zwłaszcza tak niepewnych, tym większy problem się robił.
- Swój jad mogłeś zostawić dla siebie, Kei-san. Ostatnim razem, gdy wydawało ci się coś, o czym nie miałeś pojęcia i zignorowałeś moje ostrzeżenie, sam sprowokowałeś sytuację, która mogła się okazać tragiczna. A później zostawiłeś nas wszystkich z tym bałaganem, który musiała wyjaśniać straż. Warto się czasem ugryźć w język i pomyśleć dwa razy nad tym, co się robi – wtrąciła się po słowach męża i wyraźnie się zirytowała, co można było dostrzec po ściągniętych brwiach, gdy przeszywała Seinaru wzrokiem. Jego bezczelne słowa… Nie chciała zwady z Klepsydrą, zresztą dlatego napisała do Ichirou swój długi list, ale najwyraźniej niektórzy nie wyciągnęli żadnej lekcji z tamtej sytuacji. I nadal nie nauczyli się pokory. Chyba już się nie nauczą. A Asaka doskonale pamiętała ile nerwów się wtedy najadła – a Seinaru nawet nie zaszczycił jej wtedy wzrokiem. Ani słowem, ani jednym komentarzem o tym, dlaczego znalazła swojego męża na posterunku straży. Jedynie Ichirou był tak miły i jej to wyjaśnił. A później kapitan straży, gdy wyszło, że ktoś mocno mataczył. Cóż, dlatego też to Sabaku otrzymał list, a nie samuraj.
- To prawda, Shikarui potrafi nad sobą panować i jest to możliwe – potwierdziła na koniec. Może była stronnicza, ale żyła z Sanadą na co dzień jako mąż i żona od trzech lat. A była przy nim cały czas od czterech. Czuła więc, że ma w tej sprawie najwięcej do powiedzenia, bo widziała go już w każdej sytuacji. Był utrapieniem dla przeciwników, ale nie dla sojuszników.
Raz jeszcze objęła go pod płaszczem ręką, owijając ją wokół jego pasa i ścisnęła, przyciskając się do niego. Cały czas chciała mu dodać otuchy i było to takie niesłowne powiedzenie, że jest z niego bardzo dumna. Bo sądziła, że wiele musiało go kosztować powiedzenie wszystkich tych tajemnic na forum publicznym; przyznanie się do niektórych spraw, z których też nie był zadowolony. Jak to, że nie był pełnoprawnym Jugo, że nie miał Senninki od urodzenia, że był wybrakowany – chociaż tylko w swojej głowie.
Och, Aka. W końcu się odezwał wprost do Shikiego. Kolejna osoba, którą Asaka wolała mieć na oku. I która była tam solą. Może trudno w to było uwierzyć, ale ludzi nie określało się na podstawie zdolności jakie mieli, ale tego, gdzie i w jakim rodzie się urodzili. A Shikarui urodził się w rodzie Jugo, miał nazwisko tego rodu i był tym – Jugo. Tylko bez Senninki. Czy osoba, która urodziła się bez zdolności klanowych, ale była na przykład „zwykłym” sensorem była wyrzutkiem? Czy może i tak należała do klanu, szczepu, rodziny? Jej własny brat nie posiadał zdolności klanowych Kosekich, nie władał Shotonem – ale przez to wcale nie nazywał się inaczej. Nadal był Kosekim. I to był powód do dumy. Tak jak Shikarui miał swój powód do dumy z tego, że był Jugo. Życie jakie mu jego własna rodzina zgotowała to inna para butów… sandałów. Ale nie był to żaden powód do śmiechu. Ani nie była to tajemnica – wszak Shikarui sam się przyznał, że nie posiadał klanowej Klątwy, że mu ją… przekazano. Zainfekowano go nią. Zresztą co miał ukrywać, skoro byli tutaj ludzie, którzy wiedzieli, jakimi zdolnościami dysponował? Dziś nie powiedział jednak dziewięć kilometrów – fraza, która śniła się później wielu po nocach w koszmarach. Dzisiaj powiedział dwanaście kilometrów.
- Przeprosiny przyjęte – odpowiedziała, może trochę ciszej, ale nie tak, by nie mógł jej usłyszeć Toshiro, Hikari czy Yami, który zdążył poznać Akiego na Trybunach. - Dobrze by było – bo taka niebezpieczna wyprawa i niedojrzałość… To się mogło skończyć różnie. Dla wszystkich. Tym niemniej Asaka nadal była sceptycznie nastawiona i wcale nie sprawiło to, że teraz zaczęła się tutaj uśmiechać, podskakiwać i nie wiadomo co jeszcze.

tldr: odpowiedź do Hakuseia, odpowiedź do Seinara, odpowiedź do Akiego, idą dalej
Dotyczy: Hikari, Yami, Toshiro, Kuroi Kuma, Feniksy, Seinaru, Shikarui, Aka i wszyscy, którzy słuchali głośniejszej wymiany zdań między Feniksami oraz Seinaru

  Ukryty tekst

Re: Oniniwa 鬼庭町

: 10 wrz 2020, o 16:11
autor: Seinaru
- Hahah! - Może i nie było to teraz zbyt pożądane, ale do ostatniego momentu chciał stłumić w sobie śmiech. Niestety nie udało mu się to i w końcu parsknął na wszystkie te tłumaczenia.
- Normalnie kabaret. W kabarecie zawsze się mówi takie rzeczy pod publiczkę, co nie? Przestępca narzeka że ktoś go zatrzymał po nieudanej próbie ataku na czyjeś życie, śmiechu warte. Gdyby Ichirou cię wtedy nie powstrzymał to byś go zabił i potem się z tego wyłgał, tak samo jak z tego ataku. I hej... to jest włócznia... - Trzymał ją w jednej ręce, ale teraz wskazał Shikaruiowi ją również drugą dłonią.
- Ona zawsze jest obnażona, geniuszu... - O ile saya była praktycznie nieodłączoną częścią koshirae każdej katany albo tachi, o tyle w przypadku yari nie było to takie popularne, aby jej brak uznawać za jakiekolwiek odstępstwo od normy.
- Ja wiem, że najłatwiej zrobić z siebie ofiarę. Może nawet sam w to uwierzyłeś, ale na tym właśnie polega twój problem, panie Jugo z odznaką Koseki i oczami Ranmaru. Chyba sam nie wiesz kto jest twoim wrogiem a kto przyjacielem, bo równie dobrze ty też mogłeś nie żyć, a jednak dalej dychasz i wciąż możesz wylewać te swoje gorzkie żale. - Jak ktoś, kto nosi znamiona dwóch różnych klanów, a sam głosi że należy do trzeciego, może w ogóle mówić o przynależności i lojalności wobec czegokolwiek? Nie dziwne że stawił się na ogłoszenie o możliwym spotkaniu z Hanem. Elokwentny jak nikt, ale niestety pod warstwą słodkiego pierdzenia krył się normalny kundel, który jest mocny w gębie w otoczeniu innych. Zupełnie inny obraz Shikarui przedstawiał w celi podczas przesłuchania. Właśnie ten kontrast był najbardziej zabawny. Ta śmieszna, wyniosła poza, za którą nie kryło się absolutnie nic.
- Zresztą razem ze swoją żonką, która szuka winnych wszędzie, tylko nie tam gdzie powinna. - Tutaj przeniósł wzrok na Asakę, której trzeba wszystko pod nos podstawić i która miała żal za to, że musiała tłumaczyć się z wybryków własnego męża. Karen Sanada.
- Jeszcze ja byłem wam coś winien? Facet kopie uczestnika turnieju na trybunach, potem ucieka, odpala to swoje "przekleństwo" i rzuca się z mieczem do gardła Ichirowi. No przepraszam, że nie poklepaliśmy go po główce i nie pocieszaliśmy "hej, następnym razem się uda". I tak, cieszmy się że umie nad sobą zapanować, bo kolejny raz gdy podniesie na mnie swoją OBNAŻONĄ broń, to nie będę już taki wyrozumiały. - Mówił zupełnie spokojnie, praktycznie rozbawiony tym fałszem, który wylewał się z ust Shikaruia i tym protekcjonalizmem, który uprawiała Asaka. W jego głosie nie było słychać cienia irytacji bo zdenerwowany nie był. Był pewny siebie i otwarty, po prostu wyrażał swoje zdanie. Oczywiście całe przedstawienie nie było skierowane do samuraja i Ichirou, wszystkie słowa z ust małżeństwa Koseki były skierowane do uszu wszystkich tych, którzy ich otaczali. Odwrócenie kota ogonem w taki sposób, żeby stali się prześladowani i żeby przypadkiem prawdziwy charakterek nie wyszedł na jaw. Oczywiście większość chętnie w to uwierzy.
Na Akę i Toshiro Kei nawet nie tracił śliny. Po prostu spojrzał najpierw na jednego a potem na drugiego i nie powiedział nic. Tragedia.
Ale ale! Mamy w końcu jakieś pozytywy! Dziesięć kilometrów do celu, czyli pewnie zejdzie im jeszcze kilka godzin marszu, które Kei miał już zamiar spędzić na przysłuchiwaniu się rozmowom. Nadstawił również uszu na to co Aka szeptał do Shikaruia, bo był bardzo ciekawy osobistego komentarza na całe to zamieszanie.* Ostatecznie do niczego nie doszło, chociaż od tego momentu Seinaru wiedział, że musi być gotów. Nie wiadomo kiedy komuś przestawi się pstryczek i z potulnego, skrzywdzonego szczeniaczka wyrośnie krwiożercza, kąsająca chihuahua.
* - proszę żeby ktoś ocenił czy mam wystarczająco dużo percepcji, aby usłyszeć o czym rozmawiają.
  Ukryty tekst

Re: Oniniwa 鬼庭町

: 10 wrz 2020, o 16:32
autor: Mujin
Dziecko chyba nie do końca zrozumiało przeznaczenie szczurów w dziedzinach medycznych, ale nie sposób było mu się dziwić. Tą odrobiną szczerości Mujina miał zamiar sprawdzić stopień zrozumienia świata Sashy. Zdarzały się wszak dzieci niesamowicie dojrzałe jak na swój wiek, na przykład Rika. Małe, ale świadome otaczającej ich rzeczywistości. Brutalności tego świata. I tego, że zwierzątka wcale nie są takie kochane i wcale się ich tak nie kocha. Mujin swoje szczury przybijał do drewnianej deseczki i przeprowadzał na nich testy swoich technik medycznych. Często ginęły, ale zawsze miał przecież dodatkowe sztuki. Mógł też jakiekolwiek złapać samemu. Medycyna nigdy nie poszłaby do przodu bez ofiar i koniecznego poświęcenia żyć. Lepiej szczurze, niż ludzkie, to na pewno.
- Pomagają mi w pracy. Czasami przynoszą rzeczy w pyszczkach. Jak ziółka czy małe narzędzia. Są nieocenioną pomocą. - odpowiedział i nawet jeśli był to totalny blef i całkowite zaprzeczenie rzeczywistości, to nie musiał o tym wiedzieć. Jedna rzecz faktycznie była prawdziwa - były nieocenioną pomocą. Bez nich musiałby trzymać jakieś inne zwierzęta pokroju... no właśnie chyba nie było takiego dobrego odpowiednika szczurów. Nietoperze? To niby są latające szczury właśnie. Niestety byłoby ciężko, a szczury rozwiązywały większość jego problemów. Zdecydowanie były nieocenione.
- Spokojnie, mamy czas. Twoje obrazy nigdzie nie uciekną. - odpowiedział, autentycznie zaintrygowany możliwościami sztuki tworzonej przez ślepego. Niemożność odzwierciedlenia rzeczywistości takiej, jaka jest faktycznie. Abstrakcja? Tak to się nazywało? Mniejsza z resztą o to, nie mógł za dużo myśleć o tym co będzie. Powinien skupić się na aktualnej sytuacji, a problemach tej chwili. Jak na przykład Shenzhen.
Młody czuł się niekomfortowo, a Shenzhen naciskał zdaniem Mujina nieco zbyt mocno. Zupełnie jakby nie zdawał sobie sprawy z tego, że ludzie nie lubią gwałtownego kontaktu ze strony innego człowieka. Jak to się nazywało... brak świadomości prywatnej przestrzeni? Czy inny tego typu ruch? Ktoś włączył się do akcji. Chudy. Białe włosy. Szermierz. Zdecydowanie bardziej zaprawiony w boju niż Mujin. Widocznie albo znał Sashę albo faktycznie postąpił jak Mujin i miał zamiar stanąć w obronie słabszego.
- Tą samą? Pod wpływem doświadczeń i wiedzy człowiek regularnie ulega przemianom. Nie znasz się na temacie, z łaski swojej się nie wypowiadaj. - odpowiedział chłodno Mujin. W życiu nie słyszał większych głupot. Człowiek nigdy się nie zmienia? Statystyka została przez niego pojęta źle. On sam wydawał się uosobieniem kłopotów. Personifikacją jakiegoś licha czy innego chaosu. Osób nieprzewidywalnych niestety nie za bardzo lubił, bo w jednej chwili mogli poprosić o pomoc, a w drugiej wbić ci skalpel w szyję z maniakalnym śmiechem. Szaleni, nieobliczalni... Młody przysunął się do tajemniczego szermierza, uczestnika turnieju. Czy on tam był? Musiałby sprawdzić notatnik, nie pamiętał go za cholerę. Ale wyglądało na to, że Sasha woli oddać się pod jego ochronę. Dowódczyni w końcu rozdzieliła Shenzhena i tego drugiego, zanim zdążyli rzucić sobie do gardeł. Mujin odetchnął z ulgą. Nie miał zamiaru leczyć kogoś na tym etapie podróży. Nawet nie dotarli do wioski i już mogliby mieć jednego rannego albo trupa.
- Dzięki za wstawienie się za nim. - powiedział do Yoshimitsu, gdy cały tłum otaczający ich dwójkę nieco zelżał, i sam Shenzhen nieco odszedł. - Sam jestem medykiem i nie mam wielkiego doświadczenia w boju. Yokage Mujin. Do usług. - powiedział, podnosząc czapeczkę w geście pozdrowienia. W jego rękach obwiniętych bandażami była już kura i wolał dalej nie utrzymywać większego kontaktu. Ale ale parasol zatrzymał.
- Sasha-san, nadal trzymać parasol? - zapytał się młodego. Zawsze mógł chcieć pójść swoją drogą i go odzyskać, była opcja. Mujin nie miał zamiaru oczywiście zatrzymać go i tym samym odbierać własności młodemu ninjy, ale dopóki był to miłym byłoby skorzystanie z niego.

Sasha, Shenzhen, Yoshimitsu
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst

Re: Oniniwa 鬼庭町

: 10 wrz 2020, o 18:14
autor: Sasha
Problemem w odczytaniu emocji białowłosego były patrzałki, a raczej ich brak. Normalnie łatwo można odróżnić szczery uśmiech, zwracając uwagę na to, czy oczy również się śmieją. Wszelkie dyskretne spojrzenia, mrugnięcia, spoglądanie w pewną stronę podczas szukania czegoś w pamięci. Przez to, że miał tę część twarzy zakrytą bandażami, nie można było zbytnio dostrzec tamtejszych ruchów mięśni. Co do ziewania jednak, bez problemu mógł się zarazić, wystarczy tylko usłyszeć, jak to ktoś robi, a od razu samemu chce się ziewnąć! Sasha był jednak tak wyrazisty, że większość rzeczy można było odczytać z jego dźwięcznego głosu, gestykulacji ciała i wyolbrzymionej mimiki ust.
Rozmowy były toczone na dość wysokim filozoficznym poziomie, który wykraczał poza jego możliwości. Jedyne co mógł, to dzielić się doświadczeniami z własnego życia.
- Ja wolę ufać, nie zwracając uwagi na żadne liczby. Wolę umrzeć szczęśliwy niż zmartwiony. A co do wpływu ludzi, to moja siostra uczyniła ze mnie zupełnie inną osobę. Gdyby nie ona, to siedziałbym teraz i wył w środku szałasu w Prastarym Lesie. Naprawdę bardzo człowiek może odmienić drugiego człowieka. – opowiedział, jak to wyglądało z jego strony. Bycie zdradzonym było niczym, w porównaniu z ciągłym funkcjonowaniem z obawą i zwątpieniem w ludzi. Bez Aiki nigdy nie nauczyłby się sam sobie radzić, nie mógłby podróżować i delektować się życiem.
Shenzhen zażądał kury i do sytuacji dołączył Yoshimitsu. Atmosfera robiła się coraz bardziej napięta, zaraz ją będzie można kroić nożem. Jakiś mężczyzna z zewnątrz, którego jeszcze nie kojarzył, również się wtrącił. Czuł obecność wielu osób, a on był w centrum tych wydarzeń. Strasznie nieprzyjemne. Malarz wręcz czuł, że wystarczy jedna iskra, a zaraz zapłonie cały las, struna była napięta do granic możliwości. Instynktownie wiedział co zrobi, nie może dopuścić do konfrontacji. Gdyby usłyszał chociażby jeden szmer swoim wyczulonym słuchem, miał zamiar rzucić się między nich, starając osłonić. W oczach Yoshimitsu był tchórzem, ale w sumie nie było to dalekie od prawdy. Jeśli by był naprawdę dzielny, to zareagował w bardziej otwarty sposób, unikając w ogóle powstania takiej sytuacji.
Sasha może nie widział ciepłego wzroku Kaguyi, ale na pewno go odczuwał. Ciepła zaufana ręka wylądowała na jego głowie, gładząc chaotycznie ułożone włosy. To naprawdę dodawało otuchy… Czuł teraz, że naprawdę mógł zrobić wiele. Królestwo za czułe głaskanie… Gdyby nie uszkodzony gruczoł łzowy, to na pewno potoczyłaby się przynajmniej jedna łza. To było naprawdę żałosne. Nie móc uronić ani kropli, niezależnie od smutku czy szczęścia. Coś tak oczywistego dla innych i od razu rozpoznawalnego na poziomie emocji, u niego było suchą burzą bez deszczu.
Zanim doszło do ostatecznej eskalacji, zdążyła się wtrącić miła kobieta, która prawdopodobnie uratowała sytuację. Wcześniej była gdzieś z przodu i nie miał okazji jej poznać, choć wydawało mu się, że poczuł coś dziwnego. Gdy mówiła do kogoś personalnie, to nie miała w zwyczaju odwracać w jego stronę głowy. Nawet on, jako ślepiec to robił. Czy aż tak miała wszystkich gdzieś? Było to niepokojące. Najważniejsze jednak, że chyba udało się zażegnać kryzys. Trzeba było jednak wprowadzić coś bardziej permanentnego, nie chciał, by problem wrócił za kilkanaście minut. Zbliżył się do Shenzhena, pochylił górną część ciała w skłonie, trzymając ciasno kurę i odezwał się do niego.
- Proszę nie krzywdzić nikogo! Jesteśmy po jednej stronie. Ta historia w kronice może mieć o wiele ciekawszy przebieg. Liczę na współpracę na misji. Przepraszam, że nie mogę oddać kury, ale ona jest bezcenna. Zresztą, to prędzej ona mogłaby mnie oddać, nie jest przecież moją własnością, to ja jej pomagam. – zwrócił się błagalnym tonem. Nie tylko liczył na ostudzenie zapału Shenzhena. Chciał również przy pomocy tej deklaracji dać innym spokój myśli. Nie chciał, by szli w napięciu, że coś może się stać z tyłu. Przygoda może się toczyć różnie, warto móc skupić na niej całą uwagę.

Sasha zwrócił się jeszcze na odchodne do Yuriko.
- Przepraszam, Pani tutaj dowodzi, czy mogłaby mi Pani opisać wygląd tego głównego złego Pana? Hanjiego? Bardzo by mi to pomogło. – wydawało mu się, że takie imię gdzieś padało w tle i kołatało mu się po uszach. Prośba wydawała się bardzo dziwna od ślepca, w końcu na cóż mu rysopis? Oczywiście cel był bardzo istotny. Chciał mieć jakąś bazę do malunku!

Wrócił do Mujina i Yoshimitsu.
- Dziękuje bardzo Panom... to niezwykłe widzieć taką wspaniałą empatię… – zwrócił się do obu. To było tak rzadkie, że ktoś się za nim stawiał. Zazwyczaj musiał sam walczyć z długo trwającym napięciem i szukać drogi ucieczki. Najgorzej, gdy napastników było wielu.
Deszcz się z czasem uspokajał i wreszcie w ogóle przestało padać. Sasha był chyba jedyną osobą, która chodziła tutaj z gołymi nogami. Ciężko było to stwierdzenie zweryfikować bez wzroku w takim hałasie. Całe jego stopy były teraz ubłocone od ziemi mieszającej się ze zbierającą się przez długi czas wodą. Naprawdę na tle tej całej grupy wyglądał teraz bardzo żałośnie. Może jako jedyny z niewielu nie zmókł wcale na górze, jednak od podłoża się nie uchronił.
- Słyszałem, że tacy bardzo dobzi lekarze w większych miastach to mają właśnie taką pomoc medyczną. Chyba nawet mówi się na to pielęgniarka? Niesamowite mieć takie szczury pielęgniarki. – mówił zafascynowany tą wizją. Lekarz mógł zajmować się pacjentem, a te małe kochane futrzaki pilnowały, żeby nie stracił żadnej sekundy.
- Bardzo pięknie Pan trzymał. Wyciągnę go, jak znowu się rozpada, teraz można już schować. – odpowiedział, biorąc przedmiot jedną ręką i otrzepując z deszczu. Zawiesił parasolkę na klatce na plecach.
- Mogę teraz pokazać kilka swoich obrazków w takim razie! – chciał skorzystać z okazji. Kolejnymi będzie mógł się podzielić później, zwłaszcza tymi, które namaluje w związku z tą wyprawą. Ci, którzy byli świadkami, powinni jeszcze bardziej zrozumieć ich głębie.
Postawił sobie kurę na stopie. Szlag trafił czystość jej łap, ale o tym zapomniał. Przerzucił sobie plecak do przodu i wyciągnął spomiędzy schowanych weń deseczek dwa płótna. Wybrał akurat te, bo skojarzyły mu się z obecną sytuacją.
- Nigdy nie miałem starszego brata, ale wielokrotnie sobie wyobrażałem, jakby to było i jakby wyglądał. Te obrazy, to to, co ujrzałem. – pokazał Mujinowi i przy okazji Yoshimitsu najpierw pierwszy z nich. Można było dostrzec tam długowłosego mężczyznę, prawdopodobnie ubranego w same spodnie. Był dobrze zbudowany fizycznie i… wręcz bardzo przypominał samego Kaguyę. Oczywiście pomijając dużą swobodę artystyczną, jeśli chodzi o dobór kolorystyczny i styl. Obraz składał się głównie z małych kolorowych plamek, które łączyły się w całokształt osoby.
Następnie pokazał drugi. Wydawało się, że to ten sam mężczyzna, co na poprzednim malunku. Teraz jednak był w pozycji wyprostowanej, a wszystko było w kwiatowo-roślinnym deseniu. Postać wręcz stapiała się ze światem i otoczeniem, przepaska go osłaniająca łączyła się z ziemią. Wyglądał na naprawdę pojednanego z życiem.
Czekał na jakieś słowo komentarza. Potrzebował jakiejś informacji zwrotnej i rady, by móc polepszać swoje zdolności.
- Jeśli Pan by chciał, to mógłbym oddać któryś z nich albo nawet oba, w podzięce za pomoc… - zwrócił się dość nieśmiało do Yoshimitsu, drugą wolną nogą wiercąc dziurę w błocku, brudząc się jeszcze bardziej przy okazji.
Zależnie od tego, czy ten chciał, czy nie, schował, co mu pozostało i wziął kurę znowu do rąk.
Nie miał zbytnio pojęcia na temat wyglądu Kaguyi, więc nie mógł dostrzec podobieństwa. Chciał tylko się odwdzięczyć. Może kiedyś będą coś warte, to mężczyzna mógłby je odsprzedać!
- Macie jakąś rodzinę jeszcze Panowie? – wciągał ich dwóch w konwersację, chcąc poznać bardziej ich doświadczenia i ich samych. Ciekawe jak inni patrzeli na sprawę rodzeństwa. – Ja miałem starszą siostrę. – powiedział z widocznym smutkiem w głosie. – Papka i Mamka żyją… ale jakby ich nie było. Są w innym starym świecie.
Kurczę. Coś się tam działo, padały jakieś słowa o Juugo, ale pierwszy raz je słyszał. Wszyscy brzmieli na takich obeznanych.
- Wygląda, że padają jakieś istotne informacje. Chyba kryzys zażegnany, więc nie chciałbym Panów blokować. Ja tam mało rozumiem o co chodzi i nie jestem zbyt bystry, ale wam się może przydać… - tak, był głupi, ale nie chciał, by inni przez to cierpieli.

tl;dr
Shenzhen, Yoshimitsu, Mujin.
Akapit w środku do Yuriko!
  Ukryty tekst

EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): Parasolka, Kabura na biodrze, Bandaż na twarzy, Dwa bandaże na rękach, Transporter dla kury na plecach, plecak (przywiązany do transportera),
Transporter dla kury to wiklinowa klatka, którą przymocowuje się na odcinku lędźwiowym. Nad nią stawia się i przywiązuje plecak. Posiada pasy bezpieczeństwa, dzięki którym można zabezpieczyć kurę przed lataniem po klatce i zrobieniem sobie krzywdy, podczas gdy chłopak porusza się gwałtownie w różnych kierunkach.
  Ukryty tekst

Re: Oniniwa 鬼庭町

: 10 wrz 2020, o 18:19
autor: Ichirou
  • Dotyczy: Klepsydra, Toshiro, Shikarui, Feniksy (ale wszystko do usłyszenia przez pozostałych)

Re: Oniniwa 鬼庭町

: 10 wrz 2020, o 20:19
autor: Harisham
Masako, Tamaki, Ichirou, Kuroi i reszta Klepy, która z nimi idzie
  Ukryty tekst

Re: Oniniwa 鬼庭町

: 10 wrz 2020, o 22:17
autor: Kakita Asagi
W ciągu tego jednego roku samuraj wywiedział się o świecie więcej, niż przez całe swoje dotychczasowe życie. Pierw Natsume opowiedział mu o władających mową i chakrą tygrysach, następnie białowłosy szermierz klanu Uchiha potwierdził istnienie legendarnych Bijuu a teraz... usłyszał, że ktoś oszukał śmierć. Nogi samuraja lekko ugięły się w kolanach, a oczy otworzyły szerzej. Umysł domagał się odpowiedzi. To było, niewiarygodne. Duchy i demony to jedno, ale łamanie praw ustanowionych przed wiekami przez bogów? Niekończący się cykl narodzin i śmierci, przerwany "tylko" za pomocą chakry? Tego samuraj nie rozumiał. Nie umiał pojąć. Naginanie woli żywiołów przez ninja było wystarczająco przerażającą ingerencją w naturalny ład, ale wyrywanie kogoś śmierci? I jakby to nie było dość, to jeszcze dawanie ciała, którego nie da się zniszczyć... Czy to dlatego samurajowie mieszkali na swojej lodowej wyspie? Czy Musashi-sama chciał uchronić ich od tego zepsucia, jakim było jawne bawienie się w bogów, które jak widać reprezentowali niektórzy ninja? To było możliwe...
Samuraj na chwilę opuścił głowę, zbierając się w sobie. To było dużo, bardzo dużo. Teraz dopiero, powolutku dochodziło do niego, z kim tak naprawdę się mierzą. To nie była walka, którą mogli wygrać. Nie, dopóki nie odkryją słabego punktu techniki, która przywróciła Antykreaotora do życia. "Strach jest zabójcą umysłu" - przemknęło przez jego głowę i... wziął głębszy oddech. Tak, samuraj bał się. Bał się tego, czego nie rozumiał. Ten gwałt, ta abominacja to... była kolejna rzecz jaką musiał pokonać. Ciało wroga się regenerowało? To znaczy, że można je ranić. Ciekawe, czy przecięte na pół złączy się w jedno, czy w dwa nowe, tak jak u dżdżownicy. Porównanie wielkiego wroga świata do wijącego się w gruncie robactwa sprawiło, że samuraj lekko się uśmiechnął. Z grymasem, ale jednak. I trwało to tylko chwilę, krótką. Nawet takiego wroga trzeba szanować.
- Dziękuje za dodatkowe informacje, Hyuuga-san. - podziękował jeszcze "pani kapitan" po czym wrócił do swoich towarzyszy...


Akahoshi był... w dobrym nastroju? Dobrym do zabijania. Widząc jak jego towarzysz podobnie jak on dokładnie ogląda swój sprzęt, sprawdzając czy wszystko jest na miejscu samuraj uczynił podobnie. Miał przy sobie jeszcze wierne tachi oraz wakizashi - będą dzisiaj mieć używanie. Zapowiadała się ciężka walka, tylko ta diabelna mgła, która ukrywa wszystko... ciężko będzie strzelać w niewidomy cel, ale... jeśli bestie będą biec odpowiednio głośno, to i może strzelać z zamkniętymi oczami. Jak trafiony potwór jeszcze ryknie w gniewie, tym więcej pocisków otrzyma. Tak będzie...
A skoro o potworach mowa, to padły dalsze informacje. Wrogie szeregi były więc niejednorodne, a rozstrzał sił sięgał od przeciętnego shinobi, po kogoś pokroju... Natsume. Niebieskooki słysząc to lekko zmruży oczy, a następnie podrapał się po brodzie. Jak to dobrze, że miał okazję się już mierzyć z kimś ze sławnego "Krwawego Pokolenia" - wiedział co Akahoshi potrafił zrobić w zwarciu, a więc w tym przypadku mowy nie ma o ograniczaniu się i "czekaniu" na potem. Co więcej, jacyś młodociani ninja zaczęli burdy. Samuraj spojrzał w ich stronę i zobaczyć jegomościa, którego się nie spodziewał - Shenzhen z rodu Sabaku. Nie spodziewał się tego padalca zobaczyć raz jeszcze po tym, jak w trakcie śledztwa odkrył, że ten próbował porwać dziecko (a w każdym razie tak wynikało z zeznań Ori'ego). Niebieskooki posłał gniewne spojrzenie "piaskowemu chłopcu", nie był on kimś, kogo hatamoto chciał mieć za swoimi plecami. W ogóle, dlaczego na Watarimono nie został przykładnie ukarany, utratą ręki chociażby? No cóż, widać czasy zmieniały się nawet tam, gdzie teoretycznie nie płynęły. Na szczęście, głupie zachowanie opanować się zdecydował Kuroi Kuma, również Sabaku. Czy był tutaj w roli opiekuna/kuratora problematycznego młodzika? Cóż, to nie było w tej chwili ważne, bowiem to, co i o kim powiedział Seinaru zwróciła uwagę samuraja i nie było to byle co...

Jeśli oskarżenia, jakie w kierunku Feniksów sformułował Asagi były ciężkie, to te, jakie wyciągnął przeciwko ciemnowłosemu Seinaru przerażające. To była jasna deklaracja tego, że mają w szeregach zdrajcę. Nie było to dziwne, wszak ogłoszenie o wyprawie było ogólnoświatowe i mimo zapewnień organizatorów, Han mógł wcale nie działać sam. Tak czy inaczej, pochód się zatrzymał, więc i samuraj na chwilę przycupnął, przysłuchując się wymianie słów, powoli zdjął swoje kote, pierw prawe, potem lewe, a następnie niespiesznie odwiązał ciężarki, które tam spoczywały. Wiedząc, z kim ma się mierzyć nie zamierzał zostawiać niczego na "potem". Mieli zdobyć wioskę i ją utrzymać, jak długo? Cóż, to się okaże. Pierwszy szturm będzie ważny, trzeba go przetrwać, rozeznać się w sile wroga. Głupotą będzie zginąć z założonymi ogranicznikami, zanim się dobrze nie zrozumie jak walczyć z wrogiem. Pytanie tylko, kto nim jest?
Słowo przeciwko słowu, zapewnienie przeciwko zapewnieniu. Oskarżony ciemnowłosy shinobi bronił się zręcznie. Przyjął na siebie słowną ofensywę Kei'a, a następnie nie tylko dopowiedział więcej o nieprzyjacielu, ale również zdradził coś więcej. Powiedział, jak zginęła Chise. Ta wiadomość uderzyła w głowę samuraja niczym świątynny gong. Więc to wydarzyło się w tej słynnej Iglicy: dzielna fechtmistrzyni, nosząca brzemię klątwy samego antykreaotora straciła kontrolę i tak zginęła? Samuraj zaczął sobie szybko układać wydarzenia w głowie. Upadek Kami no Hikage miał miejsce przed jego drugim spotkaniem z Uchiha-hime a więc... już wtedy, gdy się znów "odnaleźli" Chise walczyła z "darem" od diabła. Nie dostrzegł tego w czasie ich walki. Musiała być bardzo dzielna, że skrywała to brzemię tak głęboko. Kakita zacisnął gniewnie pięść. Teraz wojna przeciwko Hanowi stawała się nie tylko obowiązkiem wobec świata, ale również osobistą wendettą. To dodawało sił samurajowi do walki, zamieniało strach w gniew. Ten moment, gdy krew płynie szybciej, bodźce są wyraźniejsze... trzeba uważać. Nie dać się porwać natłokowi emocji, bowiem śmierć będzie wtedy nieunikniona. Taniec z nią jest zawsze ryzykowny...

Dalsze słowa Seinaru-senpai oraz Asahi-dono, który włączył się do dyskusji... nie poprawiały sytuacji. Niebieskooki z jednej strony cieszył się na kolejne wieści, jakie ułatwiać mogły walkę, ale z drugiej... nie umiał w pełni zaufać temu człowiekowi z klanu Juga. Zwłaszcza, że jak to przedstawił Kei, ów jegomość rzucił się z bronią na Ichirou, co więcej, jego przynależność rodowa wcale nie była jednoznaczna. I te oczy... mogące widzieć na 12 km. To było imponujące, najpewniej mógł spokojnie mierzyć się białymi oczami rodu Hyuuga, czy byli krewnymi? Tego nie wiedział. Tak czy inaczej, wolał na tego człowieka uważać, nawet jeśli teraz przekazywał im cenne informacje, to... dezinformacja była dużo gorsza, niż brak informacje. Będzie trzeba uważać, mieć oczy wręcz z tyłu głowy, ale na razie...
Uwolniwszy ramiona od obciążenia i ponownie ubrawszy pancerz, Kakita spojrzał na swojego towarzysza broni i jasnowłosą Kunoichi, która wydawała się za bardzo przejmować tym wszystkim. Oczywiście, on również się obawiał, jednakże wcale nie oznaczało to, że będzie starcia unikał. Tak więc samuraj odłożył ostatnie dzieło mistrza Tsuneyo i łuk na ziemi, po czym zwrócił się do kobiety.
- Walka bezpośrednia jest nieunikniona, Kouseki-dono...Miecz jest umysłem. Zawsze - rzekł poważnie, po czym lekko obnażył klingę swojego miecza i uśmiechnął się by następnie... wykonać błyskawicznie cięcie w powietrze, za pomocą jednej z technik iai-jutsu. Pilnował przy tym, by nikogo nie zranić, z resztą, pewnie mało kto ów cięcie mógł zobaczyć - cel był jeden, stare zwoje mówiły, że za jej pomocą można nawet rozwiać mgłę. Ciekawe, jak dobrze. To był krótki test, chciał zobaczyć, co się uda zrobić teraz, jakieś 10 km przed celem podróży. Później nie będzie miał możliwości eksperymentować, wszelkie "udziwnienia" teraz. Tak czy inaczej, cięcie było w powietrze, błyskawiczne i zakończone równie szybkim schowaniem miecza, może niektórzy nawet nie zauważa, że cokolwiek się wydarzyło, to też ciekawa informacja będzie.
- Liczę na twoje wsparcie, Kouseki-dono. Mogą przyjść. Jesteśmy gotowi. - dodał pogodnie i z pewnością w głosie. Tego teraz potrzebowali, pewności i gotowości. Może "głupie machanie mieczem" ma tego element? Samuraj poczuł znów miecz w dłoni, to było dla niego ważne, ta pewność, że wierne ostrze jest gotowe działać. Że jego ciało jest gotowe działać. Że oni wszyscy są gotowi działać.
Następnie niebieskooki spojrzy raz jeszcze na ciężarki i niemalże usłyszy głos swojej żony dotyczący nauki pieczętowania. Nie miał na to za mało czasu. Przeniósł więc spojrzenie na siwowłosego szermierza. Nie wątpił w to, że lider Kenseikai potrafi sztukę, którą włada jego żona.
- Akahoshi-dono, czy znane są ci metody pieczętowania przedmiotów w zwojach? Jeśli tak, to czy mógłbym cię prosić o przechowanie dla mnie tych ciężarków? To dzieło mistrza Tsuneyo, kowala który umarł na służbie szkoły Taka, są dla mnie ważne i nie chcę ich zgubić. - zwrócił się do Kensei'a oficjalnie i z pełną pokorą oraz nadzieją, że nie będzie problemem dla jego towarzysza zająć się nimi. Oby mógł, bo inaczej będzie trzeba intensywnie myśleć, co dalej.


Dotyczy: Feniksy, Keira, Natsume (+ kto się gapi na Kenseikai)
Skrót: Kakitek szykuje się w pełni do starcia + robi mały eksperyment mieczem.

  Ukryty tekst
  Ukryty tekst

Re: Oniniwa 鬼庭町

: 10 wrz 2020, o 23:10
autor: Yoshimitsu
Sasha, Shins, Mujin, Shenzhen, Kuroi (Wzmianka).
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst

Re: Oniniwa 鬼庭町

: 10 wrz 2020, o 23:24
autor: Natsume Yuki
Sytuacja z przodu zaczynała się chociaż odrobinę klarować, chociaż musiał przyznać, że zachowanie niektórych z obecnych było cokolwiek irytujące nawet dla niego. Nie po to tutaj przybyli, żeby teraz ciągle wysłuchiwać pyskówek i męczyć się z durnymi zachowaniami co poniektórych najemników. Gdyby chociaż na chwilę zamilkli i przestawili się na słuchanie, z pewnością wszystko poszłoby znacznie płynniej. No ale, niestety wygląda na to że to wszystko było tylko pobożnym życzeniem, zwłaszcza że przedstawicielka rodu Hyuuga musiała aż zareagować osobiście, żeby też rozgonić kolejnych dwóch krzykaczy. Yuki westchnął ciężko i pogładził się po masce w miejscu, gdzie znajdowało się jego czoło. Gdyby nie ona, po prostu pewnie pomasowałby sobie skronie, no ale...
Keira odpowiedziała na jego słowa co do Feniksów, i Yuki w końcu powoli obrócił głowę w jej kierunku - pod maską raczej nie byłaby w stanie zobaczyć jego spojrzenia, ale chociaż niech ma świadomość że patrzy w jej stronę. Przez chwilę po prostu tak patrzył, nie komentując, lecz ostatecznie odparł:
-Okaleczenie byłoby jeszcze bardziej przeszkadzające niż zabicie. A zwykłe zranienie lub pobicie tylko niepotrzebnie zmniejszyłoby morale jeszcze bardziej niż są teraz. - Wzruszył ramionami. - Cóż, płatki śniegu niech płaczą. My po prostu zróbmy swoje.
Im głośniej ktoś się zachowywał, tym bardziej był męczący - to była wiedza ogólnodostępna. Dla niego akurat jednak miało to też swoje plusy: im bardziej ktoś się wyróżniał i skupiał na siebie uwagę, czy to pozytywną, czy negatywną, tym mniej uwagi wszyscy przywiązywali do tych, którzy trzymają się na uboczu i chcą tylko zrobić swoje. W końcu harmider to najlepsze warunki do wykorzystania podczas misji, jeśli nie było się w jego centrum!
Kakita powrócił, oznajmiając że ich misja właśnie się rozpoczęła, i obaj zajęli się sprawdzaniem stanu swojego ekwipunku - i tego, czy będą mieli do niego łatwy dostep. Dodatkowo, Kakita skorzystał z jednej ze sztuk iaijutsu, aby szybko dobyć miecza i przetestować jego możliwości. Yuki spojrzał na manewr, i lekko uśmiechnął się pod maską: chociaż sam używał stylu walki tworzonego na podstawie obserwacji sztuki szybkiego dobywania ostrza, widok prawdziwego wyszkolonego szermierza korzystającego z tych umiejętności był zawsze swoistym widowiskiem. Nie mówiąc już o tym, że poprzez obserwację może będzie w stanie zobaczyć jakieś ruchy, o których nawet wcześniej by nie pomyślał, i wkomponować je po przeróbkach do własnego arsenału?
To właśnie uwielbiał w sztuce szermierczej. Człowiek nigdy nie przestawał się uczyć.
Spojrzał na Keirę, która zaczęła rozważać sposoby rozgonienia mgły, i pokręcił powoli głową.
-Jeśli wioska rzeczywiście była ukryta pod jeziorem, to teraz znajduje się w głębokim kraterze - mgła tym chętniej będzie do niego spływać. Potrzebne by były liczne techniki wielkich rozmiarów, żeby rozgonić coś takiego. - Westchnął. - Nie jest to niemożliwe, ale jest to na swój sposób marnowanie chakry, która może przydać się później. Nie wiadomo jak długo tu będziemy.
To samo, co mówił w Akatori, gdy usprawiedliwiał odpoczynek. Będą potrzebowali każdego skrawka energii, a zarządzanie swoimi siłami będzie tutaj sprawą kluczową. Zbyt liberalne korzystanie z energii duchowej byłoby głupotą, nie mówiąc już nawet o samobójstwie, gdyby doszło do rzeczywistej walki.
Yuki następnie skupił spojrzenie na Shikaruiu, który nie tylko przyznał się do tego, że sam należy do rodu Juugo, ale też skorzystał z innych dostępnych sobie technik - pierwszym, co rzuciło mu się w oczy, było szkarłatne spojrzenie, które rozpoznał od razu. Tsujitegan. Technika rodu Ranmaru. No proszę, czyli mówi że Juugo, ale tak naprawdę posiada umiejętności wyspiarza? Mało tego, sam nabył moce tajemniczego klanu z gór od samego Antykreatora, podobnie jak Chise, która widać poległa podczas walk z demonem. Fascynujące. Wszystkie szczegóły na temat Juugo od razu zapisywał gdzieś z tyłu umysłu, żeby nie dać się później zaskoczyć w rzeczywistym pojedynku.
A Shikarui? Cóż, może jeszcze będzie miał kiedyś okazję z nim na spokojnie porozmawiać. Bo czarnowłosy młodzieniec wzbudził w tym momencie jego ciekawość.
-Nie ma dystansu, z którego jest się w pełni bezpiecznym. A jeśli wróg zbliży się na krótki dystans, nie ma sensu się wycofywać. Miecz w kałdun zadziała lepiej.
Parsknął cichym śmiechem.
-Czy chciałabyś żyć wiecznie, Kouseki-san?
Pokręcił lekko nadgarstkami, żeby kontynuować odpowiednie rozgrzanie przednich kończyn, a ostatecznie - sprawdził również, czy jego karwasze są odpowiednio przymocowane, i w razie potrzeby zadziałają tak jak należy. Wstępnie zamierzał głównie używać Kubikiriboucho, ale nie wiadomo jakie inne elementy wyposażenia również okażą się bezcenne. Po to przecież zakupił go tak wiele, i tachał ze sobą istną zbrojownię.
Żeby nie dać się zaskoczyć.
Kiwnął głową, żeby potwierdzić słowa Kakity że będą liczyli na pomoc białowłosej na polu walki. Następnie zaś, gdy Kakita zwrócił sie bezpośrednio do niego, Yuki spojrzał w kierunku samuraja. Gdyby nie maska, szermierz mógłby zobaczyć jego pytające spojrzenie. Ostatecznie zaś, gdy Asagi wytłumaczył o co chodzi, Natsume spokojnie kiwnął głową.
-Znam podstawy, nigdy nie zagłębiałem się w tę sztukę. Ale z tym raczej nie będzie problemów.
Wydobył z kabury jeden z pustych zwojów, i gdy Kakita podał mu obciążniki, skorzystał z Fuuin no Jutsu żeby zapieczętować je w środku. Następnie podał zwój Kakicie.
-Jak skończymy to je wyciągnę. Ale należą do Ciebie, więc będą bezpieczniejsze z Tobą.

Po dość długiej wędrówce, w końcu dotarli na krawędź wielkiego krateru, który - sądząc z opowieści - jeszcze do niedawna był po prostu sporym jeziorem. Na dnie zaś? Chociaż dało się zobaczyć ślady mgły, w rzeczy samej dało się zauważyć mnóstwo zrujnowanych budowli wszelakich rozmiarów i przeznaczenia. Niektóre, małe, wyglądały jak najzwyklejsze w świecie domki zwykłych zjadaczy chleba, podczas gdy te duże spokojnie mogłyby pomieścić nawet spore oddziały wojska i bronić je przed najeźdźcami. Cholera, zdawało mu się wręcz że patrzył na miniaturową wersję jego niegdysiejszego pałacu w Hanamurze! Robiło to wrażenie.
Spojrzał w stronę Keiry i Asagiego, kiwając lekko głową, jak gdyby pytając ich o gotowość. Następnie zaś - skupił spojrzenie na Feniksach i reszcie grupki, wyczekując dalszego rozwoju sytuacji.
  Ukryty tekst

Re: Oniniwa 鬼庭町

: 11 wrz 2020, o 00:00
autor: Shins
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst

WIEDZA
  Ukryty tekst

ZDOLNOŚCI
  Ukryty tekst

Re: Oniniwa 鬼庭町

: 11 wrz 2020, o 01:07
autor: Jun