Oniniwa 鬼庭町

Awatar użytkownika
Takashi
Posty: 1015
Rejestracja: 2 mar 2019, o 14:02
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Wysoki na około 178cm | czarne włosy spięte w kucyk | srebrne kolczyki w uszach | często widziany z grymasem na twarzy | ubrany w ciemny kombinezon oraz kamizelkę shinobi
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie | kabura na lewym udzie | torba nad prawym pośladkiem | torba nad lewym pośladkiem | kamizelka shinobi | ochraniarz "Zjednoczonych Sił Sogen" na lewym ramieniu
GG/Discord: Takaś#4124
Lokalizacja: Warszawa

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Takashi »

0 x
TakashiMinamotoRokubi
themekpgłosphbank

Obrazek
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Kaiko »

Rzeczywiście pewnie przebywał za krótko poza swoją świątynią, aby naprawdę za nią zatęsknić. Z jednej strony chciał do niej wrócić, bo był przyzwyczajony do takiego życia, ale z drugiej... wiedział, że traci tam tylko swój cenny czas. Ponownie Akahoshi miał rację, przyznając, że chociaż posiada taką swoją spokojną przystań. Miejsce, do którego zawsze może wrócić, odciąć się od świata, wyciszyć, poukładać w głowie i ruszyć dalej. Problem polegał na tym, że już czuł potrzebę przemyślenia tego wszystkiego co zaznał w Oniniwie oraz Akatori, ale... przecież mieli wracać do Antai. Będzie miał czas.
Kensei mówił o sztuce przetrwania i szkoleniu jakie przeszedł, ale białowłosy wciąż nie miał pojęcia skąd właściwe pochodzi szermierz, gdzie się wychował i o jakich warunkach opowiada. Na ten moment nie było to wielce istotne. Kaiko jedynie pokiwał głową w zrozumieniu, mając w pamięci, że należy kiedyś zapytać o przeszłość Akahoshiego, a szczególnie o to rygorystyczne szkolenie, o którym wspomniał. Ale to w swoim czasie.
Roześmiał się wesoło, gdy usłyszał komentarz odnośnie biedaków i bogaczy. Nie uważał, że bieda to coś złego, nie uważał to też za jakąś swoją wadę, ale z pewnością nie był to stan pożądany. Ludzie zazwyczaj chcieli żyć lepiej, a jeżeli nie oni, to żeby innym żyło się lepiej. Kanamura w tym momencie bardziej miał na myśli to, że jego świątynia słabo nadaje się do przyjmowania gości. Jemu wystarczała w takim stanie, jakim się prezentowała. Tak samo życie w niej było dla niego wystarczające, może pomijając fakt samotności, na który nie miał wpływu. Przecież nie przeniesie świątyni bliżej wioski. Albo na odwrót.
- Tak mówią, ale nie wiem czy to prawda. Nie poznałem nigdy bogacza. Albo... yyy... bogaczki. - odparł wciąż rozbawiony sformułowaniem wykorzystanym przez Kenseia. Nie do końca je rozumiał, ale brzmiało jak zabawna obelga. - Jednego jestem pewien, bieda uczy zaradności. Gdyby nie ona, to nigdy bym się nie nauczył zastawiać pułapki na zające albo polować włócznią na ryby. Albo naprawiać płot. - zawsze to jakieś umiejętności, które może dla bogacza nie były niczym wartościowym, ale niosły proste przesłanie, że wszystkiego da się nauczyć i w każdej sytuacji można sobie poradzić. Kaiko oszczędził sobie wymieniania wszystkich niezwykle istotnych zdolności, takich jak naprawa dachu, pozyskiwanie soli morskiej, podchodzenie sarny czy dzika albo... strzyżenie, które wciąż szło mu fatalnie. Może dlatego, że musiał to robić sam na sobie i to w dodatku kunaiem. Miało to swoje znaczenie w tym, jak prezentował się, a prezentował się... jak zwyczajny mieszkaniec wioski, a nie ktokolwiek wyszkolony. Jedynie te hakomiecze zdradzały, że coś tam potrafi. Albo chociaż stwarzał pozory.
Rozmowa, rozmowa, a tu nagle buch, wielki miecz wbity w ziemię, jakiś zakrzywiony nożyk pokrył się chakrą, a Kensei zrobił nim głęboką rysę na ostrzu oręża z taką łatwością, jakby nie rzeźbił w stali, a sypkim piasku palcem. Kaiko nie nadążał za tym wszystkim co się działo, ale obserwował uważnie tak, jak mu zostało polecone. Z coraz większym zdziwieniem patrzył, chociaż jeszcze nie wydarzyło się nic niezwykłego dla przeciętnego ninja. Dla Kanamury samo ujrzenie jak krzywy sztylet pokryty chakrą bez problemu przecina stal było sporym zaskoczeniem. Wtem ostrze wysunęło się jakby znikąd, aż skupiony na obserwacji białowłosy drgnął, nieco wystraszony nagłym pojawieniem się kolejnej broni. Kensei był niczym chodzący arsenał. Zupełnie nie rozumiał dlaczego szermierz się zranił i po co to wszystko, to całe przedstawienie, ale chwilę później wszystko stało się jasne. Znaczy... cel tego, bo Kaiko nie potrafił objąć umysłem tego, co zobaczył. Ostrze Kata, jak je nazywał Akahoshi, zrosło się, nie pozostawiając najdrobniejszego śladu po rysie. Kanamura stał tak, z rozdziawioną buzią, będąc w głębokim szoku. Patrzył to na miecz, to na Kenseia, aż nagle zerwał się, by przejechać dłonią po wielkim ostrzu. Pod palcami nie było czuć niczego dziwnego, gładka powierzchnia stali. Nic nie zostało ukryte, a po prostu miecz naprawdę się zregenerował wykorzystując krew. Złapał się za głowę, nie wiedząc co powiedzieć. Był tym faktem bardziej zaskoczony, niż Hanem, barierą, NESem czy Bijuu. W osłupieniu słuchał dalej co miał do powiedzenia Akahoshi. Chłonął słowa jak gąbka, starając się wszystko idealnie zapamiętać. Kubikiriboucho, Ostrze Kata. Jeden z legendarnych artefaktów-mieczy. Jeden... a więc istniało ich więcej. I o tym Kensei też mówił, co niezwykle zainspirowało Kaiko, który od razu wiedział, że ma nowe marzenie - wejść w posiadanie legendarnego miecza.
Nieco więcej skupienia, a mniej otwartej gęby i nadpobudliwego mrugania wykazywał białowłosy, gdy szermierz opowiadał o Kenseikai. Organizacja zrzeszająca szermierzy i utalentowanych ludzi, którzy mają nieść legendę artefaktów-ostrzy. W tym momencie Kanamura nawet nie śmiał pomyśleć, że mógłby należeć do tak wspaniałej grupy. Szermierzem może i był, ale tak o sobie mógł mówić każdy, kto nosił przy sobie miecz, a talent... Etsuya niby powtarzał mu, że ma smykałkę do tego, ale Kaiko jakoś nie czuł się w tym temacie niezwykły. Twierdził, że jego talent jest mylony z prostą systematycznością treningu i pasją, jaką w niego wkładał. Uwielbiał walczyć mieczem i rozwijać się w tym kierunku, zatem każde ćwiczenie było dla niego czystą przyjemnością, którą oddawał się wiele razy w ciągu dnia. Stąd też umiejętności, które posiadał, ale czy miał talent? W to wątpił. Kolejne marzenie - stać się wyśmienitym szermierzem godnym dołączenia do Kenseikai, by kiedyś bez hańby dzierżyć legendarny miecz. Białowłosy energicznie kiwał głową, jakby wszystko sobie zapisywał w takim wymyślonym notesiku, będąc wręcz wgapionym w Kenseia jak w obrazek. Nawet walka Juna z Kakitą na ten moment była mało ważna. Z tego wszystkiego Kaiko aż się zaśmiał, a później szarpał nim chichot rozbawienia i ekscytacji, nie mogąc się zmusić do uspokojenia i wypowiedzenia kilku słów. Te wszystkie informacje były dla niego jak woda na młyn, a dwa nowe marzenia zwyczajnie go bawiły. Stracił dzisiaj jedno, a zyskał dwa. Już nie chciał być ninja, chciał być posiadaczem legendarnego ostrza i dołączyć do Kenseikai. Dwa cele, które były dla niego niezwykle ważne. Otóż problem Kanamury z marzeniem o zostaniu shinobi polegał na tym, że to... to był jedyny cel jego życia. Jedyny sens. Nie wiedział po co żyje, nie widział także powodu, jego życie wydawało mu się... trwaniem i tyle. Pozbawionym sensu, pozbawionym celu. Żyć dla życia. Dlatego właśnie zostanie ninja było jakąś drogą, którą zamierzał podążać. Miał cel, miał sens, miał motywację. I wtedy stało się jasne, że jego marzenie jest, tak naprawdę, jego koszmarem. Zatem... po co miał żyć? I teraz, uzyskując dwa nowe cele, czuł że znów chce żyć, że ma motywację do stawiania czoła przeciwnościom, do rozwoju, a nie zajęcia się przyzwoitym rozkładaniem w swojej świątyni, mrąc z dnia na dzień coraz bardziej.
- Nie wiem co powiedzieć. Nie mogę się pozbierać. - rzucił szczerze, bo od czego miał zacząć? Nie chciał zdradzać od razu swoich marzeń, a szczególnie tego z dołączeniem do organizacji. To wydawało mu się niezwykle zuchwałe, prezentując tak żałosny poziom. Musiał się podszkolić, bo skoro Kenseikai dopiero powstawało, to musiało ciężko pracować na reputację. On, zwyczajny żółtodziób, po prostu by ją rujnował. - To wszystko wydaje się zbyt piękne, żeby było prawdziwe. - dodał, kiwając głową na boki, ponownie się za nią trzymając, jakby od nowa zaczął przeżywać przyswojone informacje. Właściwie... ciężko mu było to wszystko przyswoić. - Czekaj, czekaj! - nagle uniósł wzrok, wpatrując się wprost w oczy Kenseia. Widać było, że Kanamura jest tym wszystkim mocno przejęty, podekscytowany, ale także skupiony na czymś. - To znaczy, że ten miecz wysysający ciepło też istnieje? - jedna legenda, nie tylko okazała się prawdziwa, ale była w swej materialnej formie w rękach Akahoshiego, ale wspominał też o innym ostrzu. Zatem miał informację na temat drugiego. Kaiko nie mógł się doczekać zebrania informacji o właściwościach innych mieczy, marzył o takim, który by idealnie wkomponował się w jego styl walki. A, ciul z tym, mógłby nawet on się dostosować do miecza.
Ponownie białowłosy był zaskoczony, bo Kensei wypowiedział na głos jego myśli. Im więcej się myślało, tym wolniej działało. I że ciało powinno samo wiedzieć jak zareagować. To było wręcz kwintesencją tego, do czego dążył Kaiko. Uważał, że idealny szermierz nie myśli, nie tworzy skomplikowanych planów, a działa. Szybko i skutecznie, korzystając z doświadczenia i pamięci ciała. Miało to też swoją wadę, bo... nie dało się przygotować na wszystko. Zawsze pojawiały się sytuacje, które zaskakiwały. Zawsze było coś nieoczekiwanego. Kanamura zdążył się o tym przekonać chociażby dzisiejszego dnia. I za przykład mógłby podać właśnie Juna, który kręcił się, wykonując atak i obronę jednocześnie.
Kensei zwrócił uwagę, że jego plan zależałby od wykorzystywanej broni. No tak, Kaiko nawet o tym nie pomyślał, że będąc tak wyszkolonym i uzbrojonym, ma się możliwość doboru orężu do sytuacji. W tej... według Kanamury lepiej radziłoby sobie ostrze ciężkie, zdolne zatrzymać wir mieczy albo go przełamać. Inna sprawa, że białowłosy był trochę zbzikowany na punkcie dużych mieczy, więc uważał, że w niemalże każdym scenariuszu lepiej radziłby sobie wielki miecz. No bo przecież jego wielkość i waga, to przeszkoda gdy nie ma się wystarczająco siły. Wystarczyło poćwiczyć, a mogło być się równie szybkim, co ze zwykłą kataną. A miało się przewagę nie tylko zasięgu, ale też wagi, rozmiaru i impetu.
- Chciałbym kiedyś opracować taki styl, który byłby jedynie płynnym przejściem między innymi stylami. Żebym w walce nie musiał sygnalizować swoją pozycją jaki ruch zamierzam zrobić, z jakiego stylu, a wykonywać jeden atak z jednego, by drugie cięcie wykonać już drugim. - powiedział rozmarzony, wracając wzrokiem do pojedynku. Czuł się teraz zdecydowanie pewniej, gdy Kensei właściwie zgodził się z nim odnośnie planu - celowanie w nogi było doskonałą opcją. - Ale to nigdy się nie wydarzy. Nie bez powodu style mają swoje zasady i pozycje. - dodał po chwili już normalnym tonem, jakby wrócił do świadomości. Wiedział, że raczej niemożliwym jest opracować taki styl albo taką metodę, która pozwoli mu wykorzystywać wiele stylów na raz. - Wiesz, chciałbym kiedyś być takim szermierzem, którego nie da się zagiąć. Wyskakuje mi tak Jun z tornadem mieczy, a ja mam na to technikę. Wiem, że idealnie sprawdzi się taki styl, z taką techniką, a najlepiej będzie pasować taki miecz. Chciałbym znać je wszystkie, mieć rozwiązanie na każdą sytuację, a jednocześnie nie trzymać się żadnego stylu, zostawić sobie pole na wyobraźnie, by moja walka nigdy nie była schematyczna. Żebym zawsze walczył inaczej, żeby nie dało się mnie rozgryźć. - mówił dalej, ponownie wracając do swojego świata z marzeń, mówiąc coraz ciszej i ciszej, aż w końcu zamilkł niby patrząc na pojedynkowiczów, ale tak naprawdę patrzył oczyma wyobraźni na siebie z marzeń. Takiego cool i silnego. - To dziecinne, ale chciałbym. - zakończył, wracając i zmysłami na ziemie, i wzrokiem do Kenseia. Podrapał się po głowie trochę zakłopotany, bo naprawdę zabrzmiał jak dziecko, które marzy o byciu po prostu najlepszym, perfekcyjnym, bez żadnych wad. Żeby nie tylko znał wszystkie style, ale także potrafił się nimi posługiwać z niemalże dowolną bronią. Żeby korzystał ze stylów, ale był nieprzewidywalny. I tak dalej, czcze życzenia.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Seinaru »

Każdy by chciał wygrać, a żaden nie chciał przegrać - to jak zazwyczaj w życiu i w walkach. Kei przyglądał się wyrównanej walce bez żadnych słów komentarza, chociaż z całą garścią spostrzeżeń. Widać było, że Kakita nie ma chyba pomysłu na przerwanie ofensywno-defensywnej techniki swojego przeciwnika, który niczym tornado zamiatał kolejne połacie pola walki, czekając tylko aż w końcu jego miecz przetnie miękkie mięsko przeciwnika. Z dotychczasowego podejścia obu walczących nie wyglądało na to, aby był to sparing. Widoczne zmiany na ciele Juna wskazywało na to, że dawał on z siebie więcej niż prawdopodobnie powinien dawać z siebie człowiek bez morderczych intencji. Niemniej jednak, póki co to on lekko przeważał w starciu, lecz trudno było przekuć tą przewagę w zwycięstwo. Pastuszek pierwszy raz widział, aby ktoś ot tak stawał się coraz szybszy i silniejszy, po prostu co jakiś czas wydając z siebie jakiś zwierzęcy ryk. Kolejny właśnie dobiegł uszu garstki gapiów, która jeszcze ekscytowała się tym pojedynkiem. Tamori ponownie przyspieszył. Gdyby jakieś błoto było pod nogami walczących to rzeczywiście miałoby mały wpływ na poruszanie się któregokolwiek z doświadczonych samurajów.
W końcu nadeszła próba przerwania tego impasu. Najpierw przez Asagiego, który przez zmianę pozycji dał sygnał, że coś szykuje. W tym momencie również Jun zdecydował o zmodyfikowaniu taktyki, skoro kręcioł jeszcze nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. Gdy Kakita wyprowadził swoim mieczem pierwsze pchnięcia, jego przeciwnik zszedł już do parteru i iście piłkarskim wślizgiem zaatakował jego nogi. Za późno było na przeskoczenie, zwłaszcza w środku wykonywania własnej techniki. Atak Juna podciął Asagiego jak zboże, a w locie ich miecze spotkały się ponownie, lecz nad tym starciem żaden z nich nie miał całkowitej kontroli, więc wciąż żaden nie zaliczył trafienia. Oczywiście o ile nie liczyć kontaktu stopy Juna z piszczelem Asagiego. Było to bolesne, prawie łamiące kość, jednak krwi wciąż próżno było szukać. Obecnie oboje leżeli, lecz to Jun był na fali. Mógł wykorzystać impet swojego ślizgu aby szybciej się podnieść, a następnie odskoczyć na odległość, która pozwoliłaby mu znów zaatakować. Udało mu się to, odskoczył i wykonał doskok, lecz Asagi nie zamierzał chyba jeszcze wywieszać białej flagi...
W każdym razie tak wydawało się Seinaru. Być może trochę za wcześnie odpuścił sobie oglądanie tej walki, ale Pastuszek był przekonany, że w tym starciu zobaczył już wszystko co było do zobaczenia.
- Powodzenia, Asagi-kun. Pokaż na co cię stać. - Pomachał w kierunku swojego kolegi po fachu, zupełnie nie zwracając uwagi na to czy ten go słyszy i czy te słowa w ogóle do niego dotrą. Końcówka walki przestała go interesować, miał już swój typ po tym czego był świadkiem. Korzystając z tego, że nikt w tym momencie niczego od niego nie chciał, Kei oddalił się szybciutko i stylowo na szlak prowadzący w stronę morza.

zt.
// Podsumowanie sytuacji na polu pojedynku:
Kakita leży ale jest sprawny i przytomny, po prostu został sprowadzony do parteru. Leży nogami w kierunku Juna, który zdążył już powstać do pionu i rozpoczął szarżę z zamachem. Rozpoczęcie tego ataku jest już faktem.
Kolejka -> Kakit post z obroną i ew. jakąś kontrą, bez wybiegania za daleko do przodu -> Jun
  Ukryty tekst
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1834
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Kakita Asagi »

Potworna szybkość, siła oraz percepcja – oto z czym przyszło się mierzyć Kakicie. Musiał przyznać, że nie docenił możliwości kapelusznika, nikt nie powinien tak płynnie się poruszać, ani Natsume, ani Seinaru nie dysponowali taką sprawnością. Kim był i z jakich mocy… czerpał ten demon? To pytanie pojawiło się w głowie samuraja, kiedy Jun bez trudu przeszedł z wirowego ruchu w ślizg, którym udało mu się totalnie zaskoczyć Żurawia i uniknąć jednego z jego najlepszych ruchów. Niewiarygodne, a jednak właśnie się wydarzyło, pierw błyskawiczne zejście z linii jego ataku, następnie potężne podcięcie i posłanie na ziemię. Jeśli Jun miał w planie poniżyć niebieskookiego, to właśnie mu się udało. Nie czas było jednak teraz rozpamiętywać jago do tego doszło, jednakże… instynkt zaczął krzyczeć w głowie samuraja, że to starcie już dawno przeszło na wyższy poziom, niż na jakim rozgrywała się jego walka z Seinaru – nie było sędziego, nie było zasad, mieli ostre miecze, a jego przeciwnik stawał się z każdą chwilą w jakiś dziwny sposób silniejszy. Kakita nie zamierzał popełnić błędu z turnieju na Yinzin, słowa mogły kłamać, miecze nigdy…

Będąc w wysoce niepomyślnej pozycji, a do tego świadomym nadchodzącego ataki zza głowy, niebieskooki nie będzie się patyczkował. Pierw zacznie od szybkiego „zamiecenia nogami” by wprowadzić swoje ciało w ruch wirowy, który wykorzysta po poderwać się z pleców i odwrócić w stronę nadciągającego Jun’a, ale pozostać w pozycji kucnej i przyciągnie miecz blisko ciała, szpicem w stronę wroga. Wszystko w zasadzie w jednym, płynnym ruchu niczym zwijająca się przed skokiem kobra.
Kapelusznik zarzucił mu, że Kakita zszedł z drogi samuraja – sprawdźmy to. Mało czasu – przeciwnik w szerokim zamachu, rozwiązania są dwa. Szybsze, ale ryzykowniejsze i bezpieczniejsze, ale wolniejsze. Odpowiedź jest oczywista.
Niebieskooki po poczuciu ziemi pod palcami stóp, po przyjęciu pozycji nie będzie długo „celował” – nie ma na to czasu. Jeśli ma złapać Jun’a to teraz – wypad do przodu z wysunięciem tachi na maksymalną odległość. Różnica dystansu między ich orężem minimalna, jednakże… wystarczająca. Tym razem to Żuraw atakuje od dołu, więc o wejściu mu w nogi mowy nie ma – widział ta sztuczkę, drugi raz się nie nabierze. Wypad w przód połączony z częściowym wstaniem – cel? Albo trafić kapelusznika, albo go zatrzymać. Jeśli trafić, to Kakita w ostatniej chwili zmieni kierunek pchnięcia by nie szło w punkt witalny lecz w bark. W tym momencie, prędkość jego wroga powinna… działać na korzyść Żurawia – czy zdoła i tego uniknąć. Cóż…

Jeśli jednak uda się zrobić drugą opcję, w której to jednak Jun’ zdołał wyhamować i jakoś uskoczyć w bok/w tył/gdziekolwiek, Kakita nie pozostanie mu dłużny: dostosowanie kierunku i unik zmusi kapelusznika do wytracenia prędkości, a wtedy niebieskooki rzuci się za nim z zamiarem wyprowadzenia poziomego cięcia na wysokości bioder – szybko i skutecznie.
W przypadku, gdyby Jun zdecydował się zbić miecz Kakita by uniknąć trafienia pchnięciem (przykładowo korzystając z zaczętego cięcia), samuraj nie będzie się z nim… siłować. Już widział że to nic nie da, walczył z silniejszymi od siebie, a więc… po prostu nie pozwoli sobie na wybicie miecza z dłoni, a wykorzystaną siłę…zaabsorbuje we własne uderzenie – przepuści za siebie, w bok, gdziekolwiek: pozwoli po prostu swojemu mieczowi zakręcić odpowiedni łuk w zależności od tego, gdzie go pośle uderzenie Jun’a, który raczej nie spodziewa się, że musi osłabić odpowiednio uderzenie by mu Asagi „nie ukradł” energii. Więcej nawet, jeśli będzie trzeba to samuraj poprowadzi energię tak, by ciąć nawet z obrotu całego ciała – w przypadku obrotu będzie ciął po skosie w górę, tak by zasłonić się również własnym wymachem, a dalej odskoczy.


Jest jeszcze jedna opcja... możliwe, że za sprawą zmyślnego uniku Jun'a, Kakita pchnięcie przeleci przez pustkę i obaj ponowie się wyminą, wtedy niebieskooki pójdzie krok-dwa do przodu, a pęd wykorzysta by przejść z pchnięcia w cięcie, jednakże takie, które będzie szło za plecy (trajektoria od biodra przeciwnika w górę do barku po skośnej linii) - jeśli trafi Jun'a to dobrze, jeśli nie, to odwróci się wraz za cięciem, które pociągnie do wysokiej pozycji z mieczem nad głową - z której będzie mógł dalej zbijać/blokować dalsze ciosy.
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Natsume Yuki »

A więc Kaiko nigdy nie miał możliwości poznać kogoś, kto mógłby się pochwalić większą ilością grosza przy duszy? A więc w takim razie jeszcze nie widział tego, jak podłymi istotami potrafią okazać się ludzie. Częstokroć mamona potrafiła sprawić, że człowiek całkowicie porzucał wszystkie wartości którymi się kierował, czasem też gubiąc po drodze swój honor i godność, tylko po to by upewnić się że jego kiesa nigdy nie będzie pusta. Pieniądze potrafiły wyciągnąć z ludzi taki natłok zła, że przy takich osobnikach nawet Suzumura Shinjiro okazuje się być znacznie szlachetniejszy, nawet pomimo wszystkich zbrodni których dokonał. Niestety, w wielu miejscach świata bogactwo oznaczało też status - i gdy raz się posmakowało wyższych sfer, wielu robiło wszystko by już takowych nigdy więcej nie opuścić.
Dlatego też Yuki preferował mimo wszystko kontakt z tymi, którym się niezbyt przelewało. Tacy ludzie zwykle uczyli się nie tylko pozytywnych i szlachetnych cech, ale też mieli zupełnie inną, nienaznaczoną chciwością mentalność. Oczywiście, od tej zasady istniały niechlubne wyjątki - jednak większość "pospólstwa" często okazywała się lepszym towarzystwem niż zadufani w sobie szlachcice i szlachcianki.
-Prawda - powiedział wesoło. - Ci, którzy muszą użyć umiejętności i pomyślunku by coś zdobyć lub stworzyć, są zdecydowanie bardziej utalentowani niż ci którym wszystko przychodzi bez wysiłku.
Następnie spojrzał w górę i uśmiechnął się lekko.
-Czyli umiesz polować, hm? Bardzo przydatna umiejętność. Ile bym dał za zjedzenie królika z ognia...
Obserwował z lekkim uśmiechem reakcje Kanamury na drobny pokaz, który mu zaprezentował. Robił to drugi raz w życiu - za pierwszym razem prezentował możliwości Miecza Kata Asagiemu; pamiętał jak samuraj skrzywił się na widok okaleczenia miecza za pomocą innego oręża, oraz szok na jego twarzy gdy pod wpływem krwi ostrze ponownie się scaliło. Podobne zaskoczenie pojawiło się również w reakcji Kaiko, lecz w jego przypadku było ono podszyte entuzjazmem i fascynacją możliwościami mieczy tego pokroju. Młodzieniec wręcz doskoczył do Kubikiriboucho i przejechał po nim dłonią, tylko po to by upewnić się że fakt zrastania się miecza nie jest tylko iluzją. Oczywiście nie był on żadną marą - ale jeżeli potrzebował tego do upewnienia się w przekonaniu, to czemu nie, niech sprawdza. Osiemnastolatek był teraz niczym dziecko, któremu pokazano fascynującą zabawkę, połączoną z magiczną sztuczką - chciał zobaczyć i dowiedzieć się więcej. Było to widać w jego oczach.
Podczas tłumaczenia założeń organizacji Kenseikai, Natsume cały czas przyglądał się Kanamurze i jego reakcjom, chcąc wyczytać co białowłosy tak naprawdę będzie myśleć o takich możliwościach. I oczywiście się nie zawiódł: najpierw wysłuchiwał wszystkich teorii i planów Yukiego, jednocześnie kiwając energicznie głową i wręcz sczytując słowa z jego ust, a później - gdy już Kensei zakończył swój drobny wykład - cały czas się uśmiechał, nucił, śmiał się i wyrażał w jeszcze inne sposoby swoją ekscytację. I to tylko utwierdziło Yukiego, że Keira miała dobre oko - rzeczywiście znalazła młodzieńca, który miał w sobie zaskakujący wręcz potencjał. Nie tylko pod względem bojowym, ale też psychicznym: widać było, że ekscytuje go perspektywa szkolenia się na miecznika, poszukiwanie i badanie legendarnych ostrzy, możliwość zostania kolejnym wybitnym szermierzem, niosącym swoje imię i swój miecz z dumą. Oczywiście, do tego była bardzo daleka droga - lecz śmiał podejrzewać, że Kaiko zdawał sobie z tego sprawę. Nie mówiąc już o tym, że białowłosy zdawał się być tego typu człowiekiem, który nie obawia się trudności, jeśli tylko ma dobrze nakreślony cel.
-To nie jest kwestia "piękna" i "prawdziwości" - powiedział spokojnie, patrząc na Kanamurę. - Ścieżka do bycia znakomitym miecznikiem nie jest usłana różami. Wymaga potu, bólu i krwi, zarówno własnej, jak i cudzej. A odnajdywanie tego, co zostało zapomniane w annałach, również będzie znacznie trudniejsze niż podejrzewamy na papierze. Ale... jeśli wytrzymamy te początki, kiedy wszystko dopiero będzie nabierać kształtu - z czasem osiągniemy cel. Tak to przecież działa z KAŻDYM celem w życiu - nic nie przychodzi za darmo.
Kaiko wtedy zadał pytanie o miecz wysysający ciepło. Na to pytanie zaś Natsume tylko lekko skinął głową, przy okazji wymownie kładąc dłoń na głowicy Hakuhyo. Jednak gest ten oznaczał jedno - nie zamierza dobywać tego miecza. Nie bez dobrego powodu.
Wtedy Kanamura zaczął komentować na temat stylów walki, i o posiadaniu jakiej sztuki miecza marzył. O stylu, który nie jest stylem, a tylko płynnymi przejściami pomiędzy innymi sztukami. Cóż, o czymś takim Natsume nigdy wcześniej jeszcze nie słyszał - ale nie mówił, że jest to niewykonalne. Ilu ludzi sięgnie po broń, tyle różnych stylów powstanie. Zarówno stworzonych od zera, jak i tych które naturalnie ewoluują z innych podstaw, zależnie od czasu, zapotrzebowania i wyszkolenia. Może więc kiedyś i Kaiko znajdzie szkołę miecza, która będzie mu odpowiadała i spełni jego plany?
-Style zawsze ewoluują i zmieniają się zależnie od użytkownika. Każdy szuka czego innego w swoim stylu walki, i zapełnia te zapotrzebowania własnoręcznie wytworzonymi technikami. Na podstawie jednych stylów mogą powstać inne. Z odpowiednią ilością czasu i chęci, można znaleźć własne rozwiązania na wszystko... jednak trzeba mieć świadomość, że przeciwnicy również mogą tworzyć takie kontry. Wszystko jest płynne, i zależy w dużej mierze od ducha i wyszkolenia.
Uśmiechnął się, lecz podniósł przy tym palec, jak gdyby mówiąc tym gestem "uwaga".
-Pamiętaj jednak, że ten kto jest dobry we wszystkim, nie jest mistrzem w czymkolwiek. Kiedyś usłyszałem taką naukę: "nie bądź jak królik, który znajdując nową marchewkę, odrzuca tą którą już posiada". Lepiej opanować jedną rzecz dobrze i wyszlifować ją do mistrzostwa, niż próbować nauczyć się zbyt wielu rzeczy, ostatecznie pozostając z niczym.
0 x
Awatar użytkownika
Jun
Postać porzucona
Posty: 1735
Rejestracja: 31 maja 2020, o 01:14
Wiek postaci: 22
Ranga: Kenshi | Akoraito
Krótki wygląd: Kapelusz
Widoczny ekwipunek: Zbroja
Duża torba
Miecz i śpiwór
Manierka
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Maname | Kabuki
Aktualna postać: Kayo
Lokalizacja: Shigashi no Kibu

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Jun »

0 x
" RP/PBF to nie zabawa już "
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Seinaru »

Trudno było przewidzieć, co za chwilę może stać się w pojedynku samurajów. Było to starcie na absolutnym szczycie ludzkich możliwości. Pomimo tego, że dla wielu ludzi kilka słów o które toczyła się walka było zupełnie trywialne, ci tutaj byli gotowi posunąć się naprawdę daleko aby zatryumfować.
Kakita leżał na ziemi, lecz czym prędzej zamierzał się z niej podnieść. Nie zamierzał schodzić z linii ataku. Uznał że jest wystarczająco szybki aby odzyskać stabilność na nogach i przygotować się na przyjęcie ataku przeciwnika. Niestety nie zdążył wykonać zamierzonego planu w całości. Udało mu się podnieść do kucnięcia, lecz Jun był już przy nim. Asagi nie zdołał wyprowadzić swojego pchnięcia, skończył pojedynek z mieczem w gardzie, gdy Tamori dosięgnął swoim ostrzem jego ramienia tuż ponad łokciem. Rana nie była poważna, ale nie można było jej nie zauważyć. Kakita również ją odczuł, według zasad walki teraz powinni przerwać, choć ani ból ani otrzymane obrażenia na pewno fizycznie go nie dyskwalifikowały. Rana była płytka i nie dosięgnęła ścięgien ani tym bardziej kości. Do jej wyleczenia wystarczy po prostu trochę czasu.

// Jun zalicza trafienie. Przepraszam za odpis słabej jakości - późna weekendowa godzina, a nie chciałem was dłużej przetrzymywać.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Awatar użytkownika
Jun
Postać porzucona
Posty: 1735
Rejestracja: 31 maja 2020, o 01:14
Wiek postaci: 22
Ranga: Kenshi | Akoraito
Krótki wygląd: Kapelusz
Widoczny ekwipunek: Zbroja
Duża torba
Miecz i śpiwór
Manierka
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Maname | Kabuki
Aktualna postać: Kayo
Lokalizacja: Shigashi no Kibu

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Jun »

0 x
" RP/PBF to nie zabawa już "
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Kaiko »

Królik z ognia dla Kaiko nie wydawał się żadnym przysmakiem. W sezonie zdarzało się tak, że przez cały tydzień jadł królika w różnych formach. Pieczony albo w potrawce, albo jako baza do zupy czy może nadzienie do onigiri. Widocznie była to kolejna rzecz, za którą zatęskniłby, gdyby tylko nie było go w "domu" dłużej. Dla niego niezwykłym było poznanie potraw świata, a szczególnie skosztowania tych wszystkich "przypraw". On znał i posiadał jedynie sól.
Dla białowłosego nie było takiego celu, którego nie dałoby się osiągnąć. O ile tylko był realny, to znaczyło, że jest i osiągalny. Wszystko było kwestią włożonego wysiłku, ale także predyspozycji. Nie twierdził, że gdyby chciał, to mógłby zostać, na przykład kupcem, bo zwyczajnie nie miał do tego głowy. Pewnie wymagałoby to od niego większego wysiłku, niż gdyby chciał zostać ninja. Może była to kwestia młodości, może zwyczajnej głupoty i lekkomyślności, ale Kaiko nie obawiał się tej drogi, o której mówił Akahoshi. Codziennie wylewał litry potu, ćwicząc swoje ciało, jakby był ninja, strażnikiem albo innym wojownikiem, a był przecież cywilem. Krew... niewiele stracił swojej, ale cudzą zdążył przelać nie raz. W odpowiednim celu i odpowiednich ludzi, to nawet lubił zabijać. Wtedy nie czuł wyrzutów sumienia z powodu tej satysfakcji, jaką odczuwał, gdy odbierał życie. Ból znał już doskonale. Niejeden trzymał blisko przy sobie, niczym amulet na szczęście. Szczególnie ten skierowany wobec jego niepoznanych rodziców. Ten, chociaż źródło miał zdecydowanie negatywne, to dawał mu największego kopa. Wzbudzał gniew, a nic go tak nie motywowało do działania, jak czysta złość. Wady i zalety młodego wieku.
- Wiem. - odparł Kenseiowi prosto i stanowczo, gdy ten uświadamiał go w tym, że na każdy cel trzeba sobie zapracować, by go osiągnąć. - Miecze o niezwykłych właściwościach były dla mnie dotychczas bajką. Nie uważałem, że są prawdziwe, więc nie brałem ich pod uwagę. Skoro istnieją, to da się je zdobyć. To tylko kwestia czasu i wysiłku. - z przedmiotami było łatwiej, niż z "zostawaniem kimś". Tutaj nie trzeba było mieć predyspozycji. Chociaż gdyby był bibliotekarzem, to może w jego zbiorze znalazłoby się coś, co byłoby wskazówką gdzie szukać legendarnego oręża? W każdym razie, Kaiko po tej pełnej pewności siebie wypowiedzi został ponownie wbity w ziemię, niczym pal. Ostrze wysysające ciepło też było prawdziwe i też Akahoshi je posiadał? Dwa unikaty, a nie jeden?! To się nie mieściło w głowie Kanamury, który widocznie podekscytowany chciał się coś odezwać, ale nabrał tylko powietrza, wstrzymując się w ostatniej chwili. Dotarło do niego, że gest jest wystarczającym znakiem i pewnie Kensei nie chce więcej na ten temat mówić. Może to była jakaś tajemnica? Kaiko nie rozumiał, więc Kaiko przemilczał. Tak jak robił to zazwyczaj, gdy coś było dla niego totalnie zagadkowe.
Słowa Akahoshiego zawierały bardzo nostalgiczną puentę. Białowłosy zaśmiał się lekko, spuszczając głowę, na moment odpływając wspomnieniami do nauk Etsuyi, który starał się przekazać białowłosemu odpowiednie filozofie życia. I tłumaczył mu też czym jest życie, jak powinno się żyć i co jest w tym życiu istotne. Kanamura chciał tego czy nie, był rezultatem tych nauk. Wchłonął je podświadomie, nawet jeżeli początkowo nie chciał. Jego opiekun wyznaczał co było właściwe, jak należało postępować, więc Kaiko działając inaczej czuł, tak po prostu, że robi źle. Stąd powoli, wbrew własnej woli, jego kręgosłup moralny został wyprostowany, a raczej nastawiony w odpowiedni sposób.
- Mój opiekun mawiał, że perfekcja nie jest celem, a drogą. Chyba zaczynam rozumieć o co mu chodziło. - a białowłosy miał na myśli kwestię o tym, że gdy on opracuje technikę czy styl będący rozwiązaniem, to ktoś inny stworzy własny w odpowiedzi - świadomie lub nie. I w ten sposób każdy musiał wiecznie się rozwijać, dążąc do perfekcji, ale nigdy jej nie osiągając. - Nigdy o tym nie myślałem, aby... wyspecjalizować się. Wydawało mi się, że ograniczając się w ten sposób zawsze ktoś znajdzie na mnie kontrę. Z drugiej strony... nie da się być doskonałym we wszystkim i lepiej byłoby doszlifować mocne strony, niż tracić czas na wyrównanie słabości do ich poziomu. - była to kwestia, którą jeszcze do końca nie zrozumiał. Nie znalazł jeszcze swojej odpowiedzi na to, jak powinien postąpić - szkolić się w każdym kierunku, czy rozwijać wybrane silne aspekty? To pozostawało wciąż przed nim. Teraz niezbyt miał głowę do tego, aby to przemyśleć. Wydawało się być bardzo skomplikowaną sprawą, a z pewnością wyjątkowo wpływającą na jego życie. A takie rzeczy należało potraktować chłodną logiką.
Kanamura nieco zajęty rozmową z Akahoshim nawet nie dostrzegł decydującego ruchu w pojedynku Juna z Kakitą. Zobaczył tylko jak na chwilę zamarli po trafieniu, gdy wszystko stało się jasne. Teraz też białowłosy miał więcej czasu na przyjrzenie się obu walczącym. Asagi, chociaż pokonany, nie wyglądał nawet na zmęczonego, w tym samym czasie jego oponent... cóż, Kaiko myślał, że ma gorączkę. Albo jakąś inną chorobę. Był czerwony, wyglądał na rozpalonego i naprawdę zmęczonego. Właściwie mu się nie dziwił, bo prezentował niezwykle wysoki poziom. A na pewno wiele wyższy, niż sam Kanamura. Wobec wyniku nie czuł ani radości, ani smutku. Może nieco zaskoczenia, bo obrotowy atak wydawał się jakiś taki... niedopracowany, chociaż sprytny. Satysfakcję sprawiło mu za to rozwiązanie sprawy, a więc najważniejszy ruch w starciu, który pozwolił Junowi wygrać. I nie było to trafienie, a samo obalenie. Kaiko żył praktycznie według filozofii, że w walce na miecze powinno celować się w ręce i nogi. Nie w tułów, nie w głowę czy szyję, a w kończyny. Każdy bronił kończynami reszty ciała, często zapominając o tym, że odbierając mobilność lub skuteczność we władaniu, można zyskać gigantyczną przewagę, która sprawi, że trafienie w tułów lub głowę będzie wręcz gwarantowane. Nogi były zdecydowanie ulubionym celem Kanamury. Twierdził, że każdy atak jest zależny od nóg. Każdy ruch nawet. To jak mocno uderzał zależało od tego, jak mocno i twardo stał na ziemi. Według niego to było logiczne - ile siły masz w powietrzu? Ile razy próbował atakować Etsuyę z góry, by zostać zwyczajnie strąconym. Impet opadania tylko z dużych wysokości przekraczał siłę, jaką dało się wykrzesać z siebie zwyczajnie stojąc. Nie mówiąc już o sytuacji, w której zwyczajnie nie miało się podparcia pod stopami lub niestabilny grunt.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1834
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Kakita Asagi »

Szybka i ulotna niczym uderzenie skrzydeł kolibra, wymiana ciosów zakończyła się, gdy ostrze Jun'a znalazło drogę przez jego kimono i nacięło ciało. Zanim ciało samuraja zareagowało bólem, ten zastygł w bezruchu przy ziemi, z własnym tachi wymierzonym we wroga - będąc w zasięgu skutecznym, mógł go stale trafić, zabić. Przez krótką chwilę ta myśl... pojawiła się w jego głowie. Ta walka toczyła się o wielką stawkę. W tej walce obaj dali z siebie wszystko, a może nawet... trochę więcej jeden z nich? Kakita pierwszy raz w życiu widział by ktoś walczył, w taki sposób: białe oczy, czerwona skóra, dziwna wydostająca się z ciała para? Samuraj nie miał pojęcia czego to oznaki, dlatego zachowywał czujność. Nawet kiedy Jun wyminął go po pierwszym ciosie i schował miecz, niebieskooki zachował czujność...
Kolejne sekundy przyniosły nieprzyjemne ciepło, na prawym ramieniu, które spływając w dół jasno oznaczało, że trafienie rozcięło skórę, według zasad kończąc starcie. Samuraj jednak pozostał czujny jak kot, uważnie śledził wzrokiem kapelusznika i... zbierał informacje. Jun wyglądał źle, totalnie wykończony, w przeciwieństwie do Kakita, którego stan wcale nie przeszkadzałby w kontynuowaniu starcia. Starcia, którego miało już nie być? Kakita eleganckim, aczkolwiek nieco wymuszonym, ruchem schował miecz do saya - poczuł ponownie ból w prawej ręce, ale nie okrył swej twarzy hańbą grymasu - przyjął to, co się wydarzyło. Mierzył też dystans, w jakim zbliża się kapelusznik, powoli podnosząc się, nie puszczając jednak dłoni z rękojeści miecza, jego wierne tachi było równie groźne schowane jak i obnażone...

A więc jednak koniec... Pierwsze słowa Jun'a oznaczały, że starcie zostało zakończone, ale Kakita jeszcze nie opuszczał gardy. To mógł być wstęp do jakiegoś skrytego ataku i samuraj wolał mieć się na baczności - zaciekłość z jaką atakował kapelusznik i stan, w jakim był obecnie oznaczał, że musiał wyciągnąć ze swojego ciała dużo więcej niż w czasie walki z dzikimi Jugo, więc... należało zachować czujność. Cóż bowiem oznaczało, że sprawa jest rozwiązana? Tamori dowiódł że Kakita jest słaby i zszedł z drogi samuraja? Czy wręcz przeciwnie?
- Ten pojedynek jest zakończony. - zgodził się z nim Kakita, dokładnie rozbierając na czynniki pierwsze to, co powiedział Jun. Przyznał, ze technicznie niebieskooki był lepszy, powiedział to przy świadkach, ale... czy byłła to jedynie przykrywka? Czy była to próba wskazania tego, że to Tamori był z nich dwóch silniejszy i szybszy? Szermierkę można było toczyć tak samo słowem, jak i mieczem, a Kakita nie zamierzał przegrać kolejnego pojedynku tego dnia.
- Dziękuje, za twoje słowa. Mam nadzieję, że przekonałem cię, o szczerości mej drogi. - odpowiedział w iście Żurawiowy sposób Kakita, bo przecież skoro Kakit był technicznie lepszy, to oznaczało, że reprezentował większą biegłość w najbardziej samurajskiej z samurajskich dyscyplin. Należało jednak oddać odpowiedni honor zwycięscy.
- Muszę jednak przyznać, że kunszt ciała jaki zaprezentowałeś był imponujący. Dawno nie stoczył takiego starcia. Nigdy wcześniej nie widziałem, też, by ktokolwiek potrafił zmusić ciało do takiego wysiłku. Twój mistrz może być z ciebie dumny, a ja zapamiętam nazwę twojej szkoły. - odpowiedział samuraj, również posyłając mu ukłon, nieco niższy, bo wszak przegrał, ale nie mniej elegancki - dobry wojownik musi umieć przekuć porażkę w zwycięstwo. Zawsze.


Nie był to jednak koniec. Niebieskooki musiał jeszcze znieść kolejne słowa Jun'a, który zdecydował się nim niejako pokierować. No cóż, taka dola pokonanego, należało to znieść z godnością, w tym jak zauważył kapelusznik - kwestię interpretacji wyniku starcia, o której już niebieskooki wspomniał.
- Oczywiście, o wydarzeniach z Oniniwy dowiedzą się mistrzowie szkoły Taka. Za ich sprawą, dowie się również Musashi-sama. Na chwilę muszę panów przeprosić. - odpowiedział, po czym ostrożnie wycofał się w kierunku swoich gratów, kwestię wspólnego podróżowania na razie pozostawiając bez rozwinięcia, na razie musiał się zająć czerwienią, która coraz wyraźniej spływała po jego ręce.
Szybki powrót do swoich klamotów, a tam wyciągnięcie bandaża z plecaka. Następnie Kakita uwolnił się sprytnie z górnej warstwy swojego kimona, odsłaniając tors, po czym za pomocą kunai odciął odpowiednio długi kawałek. Dalej pozostawało już tylko obwiązać sobie ranę - czyli "tradycyjnie" - zagryźć zębami fragment, a drugą ręką owinąć, zacisnąć i zawiązać w ten sam sposób. Powinno wystarczyć do czasu powrotu do jakiejś bardziej cywilizowanej części świata, gdzie zgłosi się do felczera tudzież innego znachora. Potem celem dalszego zabezpieczenie, niebieskooki przywdział swą zbroję, jednakże bez prawej rękawicy i cóż...
- Proponuję ruszać w stronę Akatori, może znajdzie się tam jakiś guślarz. - zwrócił się do pozostałych kompanów, gotów ruszać w drogę...
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Natsume Yuki »

Natsume większość swojej uwagi skupiał na rozmowie z Kaiko, lecz co jakiś czas zaglądał również na powoli zbliżającą się do końca walkę pomiędzy Kakitą i Junem. Ku zaskoczeniu mężczyzny, wyglądało na to że Asagi był tym który będzie musiał przyjąć swoją porażkę w tej sytuacji - samuraj był jednym z najlepszych szermierzy z jakimi Yuki miał kiedykolwiek do czynienia, i ciężko mu było wyobrazić sobie jego przegraną. Jednak... w tym wszystkim najdziwniejsze było jedno. Wygląd Tamoriego, oraz dziwaczne fale energii które wydobywały się przez krótkie chwile z jego ciała. Białe, pozbawione wszelkich aspektów wizualnych oczy. Nienaturalnie czerwona skóra. I te natłoki siły i szybkości, które teraz pozostawiły Juna niemalże bez oddechu... Oczy Yukiego wyraźnie się zwęziły. Coś mu się tu nie podobało... i to bardzo. W standardowej, honorowej walce respektowanej przez samurajów, miecznik miał do dyspozycji tylko swoje ostrze i możliwości swojego ciała - nie mniej, nie więcej. Wszelkie formy chakry i wzmocnień były zakazane. A to... zdawało się łamać tę zasadę.
Trzeba będzie przyjrzeć się tej właściwości ostrożnie. Bo fakt, że miałby do czynienia z kolejnym samurajem który był takowym tylko na papierze, byłby dość smutny. Już nawet ci dumni wojownicy zatracają się w szaleństwie dzisiejszego świata...
Powrócił na moment uwagą do Kaiko, który potwierdził że jest świadom tego ile trzeba włożyć w to by stać się znakomitym szermierzem, dzierżącym legendarne oręże. Natsume pozwolił sobie na lekki uśmiech, widząc entuzjazm białowłosego młodzieńca. Tak długo jak zachowywał w pamięci tę świadomość, że nic nie przyjdzie mu łatwo, i będzie gotów poświęcić znaczną część swojego życia na to by uzyskać jak najlepsze wyniki co do samego siebie - z pewnością kiedyś stanie się uosobieniem tego, co Yuki pragnął osiągnąć poprzez stworzenie idei Kenseikai. Talent, przekazujący swoją legendę i swoją wiedzę dla dalszych pokoleń.
I jak tu się nie cieszyć?
-Nie zapominaj więc o tym - powiedział wesoło. - Tak długo jak będziesz pamiętać swój cel, tak długo będziesz do niego dążyć - i w końcu go osiągniesz.
Następnie... westchnął, po czym uśmiechnął się krzywo.
-Dobra, chyba przesadzam z tym wymądrzaniem się na jedną rozmowę. Mamy jeszcze dostatecznie dużo czasu żeby nauki zdążyły Ci jeszcze zbrzydnąć.
Poczekał, aż Kakita i Tamori skończą wymieniać uprzejmości, przy okazji obserwując ruchy i gesty obydwu. Asagiemu przyznano, że w umiejętnościach szermierczych jest lepszy niż Jun, lecz ten przebija go w możliwościach fizycznych. Yuki aż miał ochotę parsknąć, ale zdołał się przed tym powstrzymać. To, co pokazał Jun, nie wyglądało naturalnie - równie dobrze Natsume mógłby walczyć w takim pojedynku, korzystając z Trybu Mędrca. Wyszłoby na to samo. Ale, Kakita najwidoczniej pogodził się z porażką, więc Natsumemu nie pozostało nic więcej, jak tylko westchnąć ciężko i poczekać aż jego kompan do niego dołączy, zakładając najpierw całe wyposażenie jakie wcześniej zzuł.
Kiedy obaj walczący dołączyli do rozmawiającego duetu, Natsume tylko skinął lekko głową. Przy okazji jednak sięgnął po naderwany po eksplozji rękaw, i zerwał go w taki sposób, by uzyskać z niego długi kawałek materiału, który będzie się dało zawiązać wokół twarzy niczym szal/maskę. Przy okazji oczom reszty mogło się pokazać bladoskóre, umięśnione ramię pokryte licznymi, głębszymi i płytszymi bliznami. Zawiązał tymczasową maskę wokół twarzy, po czym poruszał lekko głową by upewnić się że wszystko wygląda jak należy i nie blokuje ruchów.
-Dobrze więc. Nasze drogi prędzej czy później się rozejdą, ale przynajmniej do Akatori mamy tylko jeden szlak. Ruszajmy więc.

(z/t dla wszystkich, jak mniemam?)
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Oniniwa”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości