Strona 1 z 1
Raimei- gotowa do sprawdzenia
: 13 sie 2021, o 16:37
autor: Raimei
DANE PERSONALNE
IMIĘ: Raimei
NAZWISKO: Horoshi
KLAN: brak
PRZYNALEŻNOŚĆ: Kantai [Cesarstwo Morskich Klifów]
WIEK: 21 lat
DATA URODZENIA: 370
PŁEĆ: Shinobi
WZROST | WAGA: 190cm| 76kg
RANGA: Doko
APARYCJA
WYGLĄD: Raimei wyróżnia się swoim wyglądem dość mocno spośród swoich męskich rówieśników z morskich klifów. Pierwsze co rzuca się w oczy to jego długie, czarne jak smoła włosy. Są one całkowicie proste, nigdy nie tworzą loków, nawet po długiej kąpieli w morzu czy podczas codziennej higieny. Zawsze opadają na jego ramiona, dodatkowo często zasłaniają połowę jego twarzy. Którą połowę? To zależy już od jego humoru podczas danego dnia. Zazwyczaj jest to prawa strona. Kontrastem do koloru włosów jest jego blada cera, która niektórym może kojarzyć się ze spienionym morzem lub duchem zmarłego przodka. Na jego twarzy, po wewnętrznej stronie jego oczu, praktycznie od urodzenia pojawiły się dziwne znamiona, o ciemnym kolorze fioletu. Wygląda to trochę jakby malował je specjalnie, jednak nic bardziej mylnego. Jego twarz posiada bardzo kobiece rysy. Jego figura, bardzo smukła dodatkowo dodaje mu jego niespotykanego wdzięku. Nosi on również kolczyki, które należały do jego matki, by oddać honor jej pamięci. Dzięki temu jest on często mylony z kunoichi, co przysparza mu więcej problemów niż chciałby mieć na głowie ten młody shinobi. Zaczepiany przez wyspiarzy na ulicach, szczególnie w nocy zwyczajnie ich ignoruje i idzie w swoim kierunku, lub czasem jest zmuszony do szybkiej ucieczki, by nie zmierzyć się z większą grupą drapieżców. Jego oczy są duże, koloru wyblakłej zielieni, często przechodzące w żółć przy bardzo słonecznych dniach. Źrenice koloru czarnego bardzo wąskie, niezwykłe dla przeciętnego człowieka, zdecydowanie dodawały mu wyjątkowości.
UBIÓR: Nosi ciuchy przede wszystkim wygodne, nie krępujące ruchów. Na codzien preferuje kimono zbudowane z części zewnętrznej i wewnętrznej. Zawsze lubił ciepełko, a klimat morskich klifów potrafi być dość wietrzny, dlatego też ubieranie dwóch warstw pomaga mu zachować ciepłotę swojego ciała i daje swobodę podczas wykonywanie większości obowiązków. Jeśli chodzi o trening, który zazwyczaj odbywa niedaleko swojego miejsca zamieszkania, przywdziewa treningowe, luźne ciuchy, również ciepłe i odporne na powiewy wiatru. Zawsze bierze dodatkowe okrycie korpusu w postaci koca lub narzuty, by pod koniec gdy jest spocony, nie złapał jakiegoś choróbska i dodatkowo czuł ciepło, które tak wielbił. Jeśli mowa o kolorach nigdy nie był fanem wyzywających barw. Raczej uderzał w tony ciemne lub morskie. Niebieski, granatowy, fiolet czy czerń leżały na nim najlepiej i dodatkowo wpasowywały się idealnie do jego cery i włosów.
ZNAKI SZCZEGÓLNE: Nosi kolczyki, dziwne znamiona na wewnętrznej stronie oczu, długie czarne włosy.
OSOBOWOŚĆ
CHARAKTER: Raimei nigdy nie uważał się za człowieka normalnego. Obserwując innych ludzi, które to zajęcie było jego ulubionym podczas przebywania z jego dziadkiem, zdał sobie sprawę, że na pewno nie wpisuje się w ramy przeciętnych, "zwykłych" ludzi. Ale co to na prawdę znaczy być normalnym? Jeśli weźmiemy na przykład każdego innego shinobi, to czarnowłosy robi prawie wszystko co inni. Trenuje, chodzi na misje, pomaga rodzinie, tej która mu jeszcze została, sprząta w domu i wokół niego. Dba o ogrród, zakupy, gotuje. Wszystkie te cechy opisują normalne zachowania. Jednak to sposób w jaki Raimei wykonuje te wszystkie zadania na pewno nie jest typowy.
Przede wszystkim niewiele mówi. Nigdy nie miał daru gawiedzi, nie zabawiał ludzi podczas wizyt w barach czy sklepach. Gdy miał coś zdobyć dla domu, to po prostu to robił. Był metodyczny i zawsze priorytetował obowiązki ponad przyjemnościami. Zawsze cenił czas i wiedział, że im szybciej i dokładniej wykona dane zadanie, tym więcej będzie mógł spędzić na treningu lub innych mniej zajmujących głowę sprawach. Nie przepadał więc za zawiłymi rozmowami, lecz nie można powiedzieć, że kontakty międzyludzkie były mu całkowicie obce. Zawsze był nadwyraz uprzejmy dla wszystkich z którymi miał przyjemność rozmawiać. Szczególny szacunek oddawał ludziom starszym, którzy podczas swoich przebytych lat w tym wojenny świecie zdobyli duże doświadczenie i szczególnie zasługiwali na to, by ich nie lekceważyć. Pomimo tego, że nie był wygadany lubiał słuchać innych, bo z natury ludzie to gaduły, więc po prostu chłonął historie, które inni mieli mu do przekazania. Stawał się przez to bardziej dojrzały i pełny wiedzy, która na pewno kiedyś w życiu mu się przyda.
Skupiał się na rozwoju osobistym, codziennie chciał dowiedzieć się czegoś nowego, czy to od swojego dziadka, czy z książek, które czytał. Trenował regularnie, prawie w każdym dniu tygodnia, lecz również pamiętał o odpoczynku. Nie uganiał się za dziewczynami, które to zajęcie było tak popularne wśród jego rówiesników. Mimo tego, że niektóre z nich na pewno dawały mu zaczepne spojrzenia, on nigdy nie spotkał takiej, która mogłaby mu namieszać w głowie i sercu. Sam również często był mylony z kobietami, przez jego długie włosy i nieczęsto musiał unikać dużych grup mężczyzn po zmroku, lub po prostu nosić kaptur zakrywający jego długie włosy i kobiece rysy. Gdyby tylko się odezwał, pomyłka mogłabyć szybko naprawiona, gdyż jego głos brzmiał bardzo męsko. Jednak to nie w jego stylu. Idioci zawsze będą idiotami i Raimei wiedział, że nie może sam naprawiać świata, a poza tym nie miał ochoty tracić swojego cennego czasu.
Jest nieco samotny, sam tego otwarcie nie przynaje, jednak w głębi serca wie, że brakuje mu czegoś w życiu. Oprócz starego dziadka nie posiada na świecie już nikogo, ale trzyma swoją głowę wysoko uniesioną i stawia czoła nowym wyzaniom bez jakiegokolwiek problemu.
NAWYKI: Czasem smyra się po swoim kolczyku, poprawia włosy.
NINDO: "Jeśli nie znasz historii, jesteś skazany na jej powtórzenie"
HISTORIA: Historia młodości Raimeia z pewnością przytrafiła się niejednemu, mającemu nieprzyjemność żyć w tych trudnych czasach. Wojny nie przynoszą ze sobą nic poza tragedią, lecz nie można też powiedzieć, że został skazany sam na siebie, bez żadnej pomocy. Ale od początku...
Przyszedł na świat w roku 371 w prowincji Kantai dla jego młodego małżeństwa Yoshizo i Mirume. Był to rok, który zapowiadał zaprzestanie konfliktów na świecie i umowny pokój. Jeśli jednak wierzyć historii, to każdy, kto pragnie pokoju, musi szykować się do wojny. Nie inaczej było równiez na wyspach, które to cały czas szkoliły swoich wojowników do ewentualnego konfliktu. Niedługo trzeba było czekać, bo aż 4 lata i dziadek Yoshi, mającego zaledwie rok malca musiał udać się na atak połączonych szczepów Hoshigaki, Hozuki i Shabondama. Będąc shinobi pod banerem rodu Hozukich, musiał wykonywać rozkazy zuchwalców, którzy dokonywali wszelakich okrucieństw. Jednym z nich był oczywiście atak na Festiwal Radości, który okazał się wielką klęską dla wyspiarzy i powrót z podkulonym ogonem. Po klęsce znów przyszedł czas okresu spokoju, w którym to młody już Raimei został obdarowany ciepłem rodzinnym i mógł spędzić beztroskie dni. Jego matka była shinobi, a ojciec rybakiem, który wybrał tą ścieżkę przeciw woli swojego ojca. Nienawidził obowiązkowej służby wojskowej i chciał jak najszybciej oderwać się od nienawiści i przemocy szerzonej przez tradycje morskich klifów. Nie wyobrażał sobie by jego syn również podąrzał taką ścieżką.
- Niech Cię sztorm porwie, powinieneś zostać shinobi, dlaczego marnujesz czas na łowienie rybek! Nawet Twoja żona ma wyższą pozycję w społeczeństwie od Ciebie - wykrzyknał oburzony Yoshi i obrzucił swojego syna jadowitym spojrzeniem.
- Te rybki kupiły dom w którym i ty mieszkasz! Zarabiam więcej niż Ty kiedykolwiek przyniosłeś dla nas- odburknął poirytowany postawą ojca Yoshizo .- Gdyby nie ja nadal mieszkalibyśmy w tej budzie na wzgórzach.
- Budzie?! Ty niewdzięczny gówniarzu, wolę mieszkać w budzie niż zaprzepaścić szansę na stanie się kimś wielkim! Co powie Raimei gdy dorośnie? - Yoshi nie schodził z tonu bombardując syna poczuciem winy.
- Raimei sam zdecyduje swoją ścieżkę. Ja już postanowiłem i jeśli nie podoba Ci się to, to możesz spieprzać z powrotem do swojej chatki, którą tak uwielbiasz.. .- powiedział Yoshizo spuszczając nieco z tonu.
- Kuraokami moim świadkiem, Raimei nigdy nie będzie rybakiem, po moim trupie! - wykrzyknąl Yoshi zabierając swój dobytek.
- Nie będziesz groził mojej rodzinie w moim własnym domu, wynoś się i nigdy nie wracaj! - rzucił w strone swojego rodziciela Yoshizo. W tym momencie jeszcze nie wiedział, że będą to ostatnie słowa, które będzie mu dane powiedzieć swojemu ojcu.
Raimei miał wtedy 4 lata. Siedział cicho w swoim pokoju i przysłuchiwał się kłótni z pierwszego piętra. Gdy usłyszał trzaśnięcie drzwiami wyjrzał przez okno, by ujrzeć swojego dziadka stojącego ze spuszczoną głową. Nie wiedział co się stało, chciał krzyknąć w jego stronę, lecz w tej samej chwili została po nim tylko mała chmurka dymu.
Przez parę kolejnych lat życie było spokojne. W krainie klifów nie działo się nic specjalnego, panował pokój i ludzie nie musieli martwić się o swoich bliskich. Jedzenia nigdy nie brakowało na rodzinnym stole, życie było dobre. Chwile malca mijały na podstawowej edukacji i treningom, które wynikały bardziej z inicjatywy jego mamy. Ojciec nie chciał za bardzo szerzyć w nim zapału do walki. Jednak wiedzial, że prędzej czy później nie uniknie go konflikt, który zbliżał się wielkimi krokami.
Gdy Raimei miał jedenaście lat nastąpił brutalny przełom w jego życiu. Zimna wojna na osi Hozuki i Yuki trwała w najlepsze. Pomimo braku otwartych potyczek pomiędzy armiami obu rodów, cały czas ninja obu klanów próbowały mordowować opozycję i wykradać tajemnice przeciwnika by zdobyć przewagę. Po to byli shinobi, by cicho i precyzyjnie zdobyć wyznaczony im cel. Pewnego wieczora jego mama powróciła z misji, wyraźnie czymś przerażona. Młodzieniec zauważył zaniepokojenie rodzicielki i zapytał zuchwale:
- Co się stało mamo? Wszystko okej? - niczego nie spodziewający się mały ninja, niewiele wiedzący jeszcze o świecie i konfliktach przyniósł swojej mamie chwilowy spokój.
- Nic takiego, nie martw się i jedz, zaraz przyjdę - powiedziała z lekkim uśmiechem i udała się do warsztatu ojca, w którym często pracował.
- Widzieli mnie Yoshizo, wiedzą kim jestem i na pewno przyjdą po mnie. Mój oddział został prawie doszczętnie zniszczony i moja maska spadła podczas odwrotu. Na pewno ktoś mnie rozpoznał. Wiedzą skąd jesteśmy, co my teraz zrobimy? - powiedziała do swojego męża cała się trzęsąc.
- Mirume - odpowiedział i przytulił do siebie swoją ukochaną.- Może nikt Cie nie rozpoznał, przecież klify to duże miejsce, nie każdy wie gdzie mieszkamy .- powiedział próbując jakoś przywrócić ją do normalności. Lecz spokój nie przyszedł...
Kilka następnych dni minęło w ciągłym stresie. Przed pójściem spać jego rodzice dokładnie sprawdzali zamki i okna, dodatkowo zamontowali barykady na drzwiach wejściowych i alarmy z dzwoneczków by wiedzieć, kiedy należy przygotować się do ataku.
Niestety pomimo wszelkich zabezpieczeń stało się nieuniknione. Przeraźliwy huk obudził młodego Raimei, który nie wiedząc co się dzieje szybko schował się do skrytki w ścianie, tak jak ćwiczyli z rodzicami przez ostatnie parę dni. Była ona tak zamontowana, by nie było widać jej gołym okiem przechodząc koło niej. Tylko dźwięk mógłby sprawić by jego pozycja została odkryta.
Wybuch który usłyszał, to była eksplozja z pierwszego piętra, która dotarła do sypialni jego rodziców, zabijając jego matkę na miejscu. Raniony prawie smiertelnie ojciec podniósł się z łóżka i pełnymi krwi ustami wypowiedział:
- Mirume ...- łzy zebrały mu się do oczu gdy nagle do jego domu wpadło dwóch zamaskowanych ninja. Jego mysli skupiony teraz wyłącznie na synu. Czy przeżył ekslpozję, czy jest bezpieczny?
- Tak kończą nieudacznicy - powiedział jeden z shinobich by po chwili jego klatkę piersiową przebiło ostrze, z piorunującą poświatą. Drugi próbował zareagować, jednak szermierz był zdecydowanie szybszy i ściął jego głowę w ułamku sekundy.
- Yoshizo, synku - powiedział wreszcie tajemniczy szermierz, patrząc ze łzami, jak na jego oczach kona jego pierworodny. - Gdzie jest Raimei? - spytał szybko widząc słabnącego rybaka.
Nie był on jednak w stanie wypowiedzieć ani słowa, tylko wskazał na ścianę łączącą ich pokój z pokojem malca. Yoshi z przerażeniem patrzył na zmasakrowane wybuchem ciało Mirume. W tym samym momencie ducha wyzionął również jego syn. Ruszył natychmiast w stronę pokoju malca by upewnić się, że jest cały.
- Raimei, tu dziadek Yoshi, gdzie jesteś, nic Ci się nie stało, Raimei!? - wykrzyknął po raz kolejny, by po chwili zobaczyć ruszający się kawałek ściany. Oboje mieli niewiele czasu na wydostanie się z płonącego budynku. Gdy Raimei był ewakuowany, zdąrzył zobaczyć jeszcze cztery trupy zamaskowanych shinobi, leżących przed jego domem.
- A gdzie rodzcice? - spytał zakłopotany.
- Przykro mi ...- to jedyne słowa, które mógł wypowiedzieć jego dziadek w tej sytuacji.
Od tego momentu, życie przybrało zupełnie innego tonu. Przez pierwsze parę tygodni był totalnie zdesperowany. Zostanie osieroconym w takim wieku wiąże się z poważnymi psychologicznymi konsekwencjami. Jego dziadek dał mu sporo czasu na pogodzenie się ze stratą, samemu oddając się podróży przez stany upojenia alkoholowego, którego sam produkował. Nie był to wykwintny towar, jednak działal wyjątkowo szybko i sprawiał, że ból nie był już tak bardzo odczuwalny. Młodzieniec nie miał tak dobrze. Ból z dnia na dzień wydawał się coraz większy. Kolejne dni mijały, nie mógł pogodzić się z tym, że już nigdy nie będzie tak samo.
Po kilku miesiącach Raimei podjął decyzję, by zostać shinobi. By pomścić swoich rodziców i stać się silniejszym niż jego rodzice. Dezycja ta ucieszyła Yoshiego, który nie tracił ani chwili i postanowił przygotować chłopaka do życia.
W wieku lat szesnastu poszedł do wojska, by odbyć swoją obowiązkowo 5 letnią służbę. Podczas tych lat dużo trenował i był wysyłany na różne misje, które w większości były udane. Poznał nowych ludzi, zawarł przyjaźnie i nawet udało mu się stracić dziewictwo z jedną z koleżanek z innego oddziału. Nie była to jednak historia miłosna. Zdecydowanie charakter tego związku był w dużej mierze fizyczny. Po opuszczeniu armii wrócił do domu dziadka, który nie był niczym wspaniałym, jednak chronił przed wiatrem i deszczem, a poza tym widok ze wzgórza był niesamowity. Teraz postanowił sam kierować swoją drogą, bez nazdoru oficerów, ani ich cesarkich wpływów. Przy pomocy własnych sił odkryję sekrety tego świata. I kto wie, może uda mu się zapisać na kartach historii.
WIEDZA
Ukryty tekst
ZDOLNOŚCI
Ukryty tekst
EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): Torba na prawym pośladku. Kabura na broń na prawej nodze
Ukryty tekst
ROZLICZENIA
PIENIĄDZE: viewtopic.php?f=101&t=10029
PH: viewtopic.php?f=34&t=10028&p=182823#p182823
MISJE (dla klanu / inne):
D -
C -
B -
A -
S -
WYPRAWY:
C -
B -
A -
S -
EVENTY:
PREZENT OD ADMINISTRACJI:
Re: Raimei- gotowa do sprawdzenia
: 14 sie 2021, o 17:30
autor: BeeBee-Hachi
Re: Raimei- gotowa do sprawdzenia
: 14 sie 2021, o 18:04
autor: Raimei
Dziękuje, ciesze się, że dołączyłem. Może być ciekawie.
1- poprawione z rozliczeniami w banku.
2. Dokupiłem sobie jeszcze kaburę i napisałem objętości.
3. Poprawione- mój błąd, ciężko to rozliczać na samym początku, przyzwyczaję się
4. Poprawione
5. Kolczyki są tylko ozdobą, będą na pewno przez moją postać dotykane, lecz tak jak pisałem, bez żadnych zastosowań bojowych czy przecinania lin czy coś. Mam 2 rodzaje noży po to
Gotowa do ponownego rozpatrzenia szefie
Re: Raimei- gotowa do sprawdzenia
: 14 sie 2021, o 20:12
autor: BeeBee-Hachi
Re: Raimei- gotowa do sprawdzenia
: 14 sie 2021, o 20:21
autor: Raimei
Poprawione objętości i wiedza, gotowy na akcept!
Re: Raimei- gotowa do sprawdzenia
: 14 sie 2021, o 20:37
autor: BeeBee-Hachi
Re: Raimei- gotowa do sprawdzenia
: 23 wrz 2021, o 20:13
autor: Sans
Postać porzucona
Ukryty tekst