Strona 1 z 2
[Runda 1] Ekko vs Ineko Yasuo [ZAKOŃCZONA]
: 12 mar 2020, o 00:07
autor: Jawa
Dzień był bezchmurny i całkiem chłodny, jednak atmosfera w Watarimono robiła się gorąca, a to za sprawą właśnie rozpoczętego turnieju. Na majestatycznej Arenie Niebiańskiego Lustra zebrał się liczny tłum, wśród którego dominowali mieszkańcy Lazurowych Wybrzeży, jednak nie brakowało tutaj przybyszów z najróżniejszych zakątków świata shinobi. Wszyscy czekali ze zniecierpliwieniem na pierwsze walki, a organizatorzy, uwijający się jak w ukropie, na szczęście nie kazali widowni czekać zbyt długo.
Parę chwil po pierwszych trzech zapowiedziach również i na czwartym sektorze pojawił się sędzia. Był to szczupły osobnik o delikatnej urodzie, o długich, kruczoczarnych włosach, ubrany w klasycznym stylu, w kolorze bordo i fioletu. Stanąwszy na środku, rozejrzał się dookoła po wszystkich trybunach i zaraz po tym przemówił.
- Witam najwspanialszą publikę pod słońcem! Mam nadzieję, że kolejne starcie będzie godne waszej uwagi. Swoje umiejętności bojowe na tej części areny sprawdzą Ekko oraz Ineko Yasuo. Zapraszam ich zatem do walki, a cudownych widzów proszę o czujność, by nie przegapić tego, mam nadzieję, interesującego starcia!
Po trybunach rozniosły się oklaski i okrzyki. Niektórzy widzowie żywo kibicowali swoim faworytom, inni domagali się po prostu ciekawej walki.
W tej kolejce uczestnicy stawiają się na arenę (w ciągu 24h). Pierwsza osoba, która odpisze, wybiera swoją pozycję startową (czerwona lub niebieska kropka). Walka rozpoczyna się w następnej kolejce.
Arena:
Opis areny:
20x15 kratek
Startowa odległość: 24m
1 kratka: 3m -> 60x45m
Kolumny: średnica 2m, wysokość 8m, zbudowane z kamienia
Ułamana kolumna: średnica 2m, wysokość 2m, na ziemi leży 4m
Woda: 1 zbiornik odpowiada średnim zasobom wody
Łuczki: usypana ziemia wysoka na 1m
Ściany wokół areny: kamienne, wysokie na 10m
Podłoże: zwykła ziemia
Pełna lista zasad:
Proszę zapoznać się z Regulaminem walki (w szczególności z tym co jest uznawane za Ukryte Ruchy).
Jeśli nie ufacie, że członek administracji biorący udział w turnieju, nie przeczyta Ukrytego Ruchu, możecie go sędziemu wysłać na PW.
Od momentu rozpoczęcia walk jest kategoryczny zakaz edytowania czegokolwiek w KP.
W każdym poście mają się znaleźć w uhide: statystyki postaci, znane dziedziny, znane techniki, wiedza postaci, ekwipunek.
Proszę o dokładne opisywanie ruchów i ataków (szczególnie wtedy, gdy nie są to techniki).
Brak tabelki z techniką w uhide jest równoznaczne z brakiem wykonania techniki.
Jeśli któryś z punktów planu jest niemożliwy do wykonania, realizujecie dalej kolejne jego punkty (o ile te są wykonalne).
Niedozwolone jest stosowanie wiedzy OOC/info od Boga/metagame'ingu. Zastosowanie czegoś takiego będzie powodowało pełne powodzenie ataku przeciwnika, przy zerowym wykonaniu własnych zamiarów.
Kolejkę ustala sędzia w każdym swoim poście.
Czas na odpis: MG -> 24h dla pierwszej osoby -> 24h dla drugiej osoby. A więc każdy ma 24h na odpis po odpisie poprzedniej osoby. Przy braku odpisu na czas (spóźnienie nawet o minutę) bez wcześniejszego uzasadnienia będzie skutkować pełnym powodzeniem ataku przeciwnika.
Ewentualne pytania najlepiej słać na PW sędziego.
Zasady dodatkowe:
Kategoryczny zakaz atakowania widowni. Wycelowanie techniki w kogokolwiek na trybunach będzie wiązało się z dyskwalifikacją (i nie tylko).
Po każdej walce zasoby chakry odnawiają się do pełna.
Po każdej walce można uzupełnić ekwipunek w sklepie. Nie będzie możliwości dokupienia przedmiotów z Kuźni, a jedynie ogólnodostępne z działu z Wyposażeniem . Uzupełnienie oznacza, że można dokupić przedmioty, które już się miało i zużyło w walce, a także nowe, inne.
Sędzia zawsze zdąży uratować postać przed zgonem, co nie oznacza, że postać nie może zostać pokiereszowana i wymagać wizyty w szpitalu.
Każdy etap zmagań będzie się odbywać w innym dniu. Odstęp pomiędzy etapami to 1 dzień. Można użyć 1 Bojową pigułkę żywnościową na walkę.
Re: [Runda 1] Ekko vs Ineko Yasuo
: 12 mar 2020, o 10:10
autor: Han Gug
Lato, 388 Rok
6
Ogromny stres zawładnął ciałem blondyna. Nigdy wcześniej nie miał okazji walczyć przed takim tłumem, przed widownią, więc nic dziwnego, że nerwy dawały o sobie znać. Nie chciał zawieść oczekiwań kibiców, a także swoich. Zdecydowanie dużo bardziej liczył na dobry pojedynek, niż na masakrę ze strony przeciwnika, tylko dlatego, że nie potrafił sobie poradzić z emocjami. Musiał się nieco uspokoić. Wziął dwa głębokie oddechy i zamknął na moment oczy. To tylko zabawa - show jak w cyrku. Z uśmiechem na twarzy wyszedł na arenę, a gwarne trybuny ogłuszyły go na moment. Setki klaszczących dłoni przerastały jego najśmielsze oczekiwania. Nieśmiało uniósł dłoń na wysokość głowy i z przerażonym wyrazem twarzy pomachał do wszystkich. Wyglądał co najmniej zabawnie, a dla niektórych nawet żałośnie.
-Dziękuję. - wydukał w kierunku sędziego i ukłonił się delikatnie z wyrazami szacunku. Przez chwilę miotał się po arenie nie wiedząc co ze sobą zrobić, aż w końcu zajął wskazane na początku miejsce. Kompletnie zgłupiał. Trochę jakby zapomniał całego swojego arsenału, zajrzał do torby i przejrzał wszystko co w niej miał. Za wiele tego nie było, ale zawsze coś. Widok błyszczącego kunai zdecydowanie dodał odwagi chłopakowi. Co jak co, ale władając nożami czuł się bardzo pewny.
-Jestem gotowy. - oznajmił już bez żadnego jąkania i drżących dłoni. Swoją uwagę postanowił skupić na zupełnie innych rzeczach. Uważnie rozejrzał się dookoła po otaczającej go arenie. Trochę piachu, trochę wody, ale ogólnie to wolna przestrzeń. Nie licząc kilku filarów nie było zbyt dużo miejsca do kombinowania.
Kropka niebieska
Ukryty tekst
Re: [Runda 1] Ekko vs Ineko Yasuo
: 13 mar 2020, o 10:07
autor: Yasuo
Mój przeciwnik i sędzia pewnie musieli sobie trochę poczekać na mnie... Nie wiem co się stało. Czyżbym zabłądził we własnej wiosce? A może zwyczajnie zbyt późno w ogóle się dowiedziałem gdzie mam się stawić. Koniec końców, prawdopodobnie wpadłem na arenę w ostatniej chwili. Na własne przyjęcie warto było się modnie spóźnić, prawda? Szybko rozejrzałem się wokół, skupiając wzrok na swoim przeciwniku, ale tylko z ciekawości, bez konkretnego powodu. Nie miałem zamiaru się mu jakoś zbytnio przyglądać. Póki co interesowała mnie jedynie arena.
Początkowo myślałem, że to będzie zwykła arena. Najzwyklejsza, bez żadnych udziwnień. Samurajska kasta była surowa i zdawała się czasem minimalistyczna. "Walka na utwardzonej ziemi" i takie tam... To miejsce jednak było przygotowane tak, że można było się tutaj chować i robić inne dziwne "sztuczki" . Jedną rzecz zwróciła moją szczególną uwagę... coś czego bym się za cholerę nie spodziewał. Na cholerę ktoś tutaj umieścił jakieś dwa wielkie zbiorniki z wodą? Podszedłem do jednego z nich i spojrzałem w dół. Sędzia jeszcze nie ogłosił początku walki, więc.... mogłem sobie na to pozwolić. Przeciwnik raczej nie zaatakuje przed oficjalnym startem.
- Oho! Gdybym tutaj wpadł, to już nie wyjdę, cholercia. Nieźle to sobie wymyślili!
Oczywiście ja nie wyjdę, bo nie znam się na ninjutsu. Mój przeciwnik pewnie dałby radę wykorzystać jakąś technikę. Chociażby tą chodzenia po ścianach. Eh... Shinobi są bardzo uciążliwi.
Martwił mnie jeszcze ten mały "mostek" między mną o a przeciwnikiem. Wąsko jak cholera... Żadnego pola do manewru. Nic mnie nie zmusi do walki w tamtym miejscu. Nie ma bata. Chociażby mi zapłacili w złocie, a 10 dziwek chciało mi zrobić loda. Za cholerę nie będę się zbliżał do tej wąskiej szczeliny pomiędzy tymi zbiornikami. Trzeba było się przedostać na stronę przeciwnika. Albo... spróbować go sprowadzić do siebie. Ta druga opcja była bezpieczniejsza i póki co ją wybrałem. Siadłem sobie na tym łuczku z ziemi (po swojej stronie: kropka czerwona) - i powiedziałem:
- Jestem gotów.
Widoczny ekwipunek:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
Wakizashi (znajdujące się w pochwie przy pasie po lewej stronie) - imię tego miecza to Nikushi ( ニキシー ) co oznacza "Rusałkę".
Ukryty tekst
Torba #1 (przypięta do pasa, w okolicach lewego pośladka).
Worek Mikołaja (przewieszony przez ramię, znajdujący się na plecach) (Wizualizacja ).
Zbroja (ubrana) - stworzona w całości z metalowych płytek, w kolorze - no - metalu (srebrnego dokładniej). Nie została niczym pomalowana. Chroni większość wrażliwych miejsc i posiada odpowiednie łączenia, które nie ograniczają ruchów. Zbroja ta założona jest na coś w stylu czarnej bluzy, tak by metal nie uwierał ciała. Na prawym ramieniu znajduje się coś w rodzaju niebieskiej chusty, jednak jest to jedynie element dekoracyjny (Wizualizacja ).
2 bokkeny (znajdujące się w pochwie przy pasie po prawej stronie)
Ukryty tekst
Re: [Runda 1] Ekko vs Ineko Yasuo
: 13 mar 2020, o 15:39
autor: Seinaru
Istotnie, Yasuo pojawił się na arenie w ostatniej możliwej chwili. Publiczność zdawała się tracić zainteresowanie oglądaniem pola walki z jednym tylko przeciwnikiem, a sędzia był lekko zdezorientowany cała tą sytuacją. Gdyby reprezentant gospodarzy nie stawił się na inauguracyjną walkę, to świadczyłoby o nim naprawdę źle. Na szczęście jednak tuż przed ogłoszeniem zwycięstwa Hana przez walkower, samuraj wkroczył na arenę i jak gdyby nic zaczął badać ją przechadzając się w te i wewte. Tak jakby zjawił się pierwszy i to on czekał na swojego rywala.
- Dobrze, możemy zaczynać. - Odezwał się sędzia, a następnie przybliżył zawodnikom zasady związane z przebiegiem walki.
- W walce dozwolone są wszystkie chwyty i techniki, oprócz tych które zagrażają zgromadzonej publiczności. Zadanie śmiertelnego ciosu, pozbawienie przeciwnika przytomności lub poddanie się jednego z walczących natychmiast przerywa walkę. Nie martwcie się, będę czuwał aby żaden z was nie stracił życia. - No cóż, sędzia nie obiecał jednak ochrony przed trwałym kalectwem, co mogło być nieco niepokojące.
- A teraz zajmijcie miejsca... - Mężczyzna obserwował Hana i Yasuo, gdy ci ustawiali się lub rozsiadali na obranych przez siebie miejscach.
- Zaczynajcie! - I nareszcie komendą rozpoczął walkę, gdy upewnił się że oboje są gotowi.
Kolejka: kto pierwszy ten lepszy
- Z racji tego że ja jestem sędzią proszę o dodawanie mnie do waszych uhide.
- Spóźnienia nie będą tolerowane. Czas na odpis jest przewidziany powyżej. Jestem skłonny poczekać ileśtam, gdy poinformujecie mnie o tym na PW i nie będzie to "bo mi się nie chce teraz pisać". Gdy nie będzie żadnego info, po upływie regulaminowego czasu odpisuję przy pierwszej okazji.
- Uczulam na właściwe zrozumienie działania UR na naszym forum.
Re: [Runda 1] Ekko vs Ineko Yasuo
: 13 mar 2020, o 21:18
autor: Han Gug
Lato, 388 Rok
Yasuo bardzo długo kazał na siebie czekać. Blondyn już nawet nieco zwątpił, że w ogóle przyjdzie i zaczął się zastanawiać co w takiej sytuacji. Zostanie wygwizdany za słabe widowisko, a właściwie jego brak czy może coś jeszcze gorszego? Na całe szczęście mężczyzna pojawił się na arenie i oszczędził młodzieńcowi dalszych zmartwień, jednak swoim chamskim zachowaniem wyraźnie zniechęcił do siebie daishiszczyka. Bez żadnego słowa, bez żadnej skruchy czy wyrazu szacunku zaczął przyglądać się arenie. Zachowywał się trochę jakby to on musiał czekać na innych, a nie wszyscy na niego. Blondyn uważnie zmierzył Yasuo od góry do dołu i szczególną uwagę skupił na jego uzbrojeniu przy pasie. Było tego sporo, ale to dobrze, bo wiele mówiło o stylu mężczyzny. Trzy miecze jasno podpowiadały, że raczej będzie szukał walki w zwarciu, z czego Ekko ucieszył się bardzo. Kiedy w końcu oznajmił, że jest gotowy do walki, młody Jugo poczuł się strasznie lekceważony, ale nie dał się sprowokować i ukłonił delikatnie jak nakazywał szacunek do przeciwnika.
W przeciwieństwie do rywala, blondyn podchodził do walki jak najbardziej poważnie i nie miał zamiaru kazać na siebie czekać. Od razu sięgnął do torby po dwa shurikeny i biorąc większy zamach zza pleców cisnął nimi w kierunku rywala. Jeden wycelowany gdzieś w nogę, a drugi trochę wyżej - w ramię. Ukryty tekst
Raczej nie spodziewał się niesamowitych efektów, jednak miał nadzieję, że zmusi tym rywala do ruchu. Może ujawni nieco swoich umiejętności, a jeśli nie, to może chociaż zirytuje się nieco.
Blondyn dawno nie odczuwał takiej ekscytacji z walki. Taka czysto sportowa rywalizacja strasznie nakręcała chłopaka. Świadomość, że raczej nikt nie miał tutaj złych intencji sprawiała, że chciał dawać od siebie więcej i więcej. Właściwie to nie chciał dać Yasuo nawet chwili spokoju, bo po ledwo wyrzuconych gwiazdkach, od razu sięgnął do swojej torby i wyjął z niej nóż shinobi wraz z wybuchową notką. Zdawał sobie sprawę, że to niebezpieczna broń, ale wierzył, że rywal nie ucierpi od nich zbyt mocno. Bez chwili zawahania cisnął nią w przeciwnika i składając pieczęć węża, zdetonował ją w odległości jakiegoś metra od Yasuo.
Cały czas czujny, że rywal mógłby wyskoczyć z kłębów dymu, Ekko pozostawał czujny i gotów do dalszych działań.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Re: [Runda 1] Ekko vs Ineko Yasuo
: 14 mar 2020, o 00:07
autor: Yasuo
Nie miałem najmniejszego zamiaru kogokolwiek prowokować. Po prostu ostatnio byłem naprawdę rozkojarzony. Czy to przez te problemy osobiste, których doświadczałem? Które ciągle krążyły mi po głowie i nie pozwalały się skupić? Skąd one się brały? Z podążania za świętym kodeksem Bushido? A może po prostu sam sobie je stworzyłem? Nie było to jednak najistotniejsze w tej chwili. Przeciwnik lekko mi się ukłonił, co trochę mnie przywróciło do normalności. Popełniłem kolejny grzech, nie okazując przeciwnikowi należytego szacunku. Szybko postanowiłem to poprawić. Wstałem i także się ukłoniłem, a następnie krzyknąłem:
- Przepraszam!
Mój gest i krzyk miał być wyrazem powitania sędziego, publiczności i mojego szanownego oponenta, a także skruchy, bowiem źle zrobiłem i miałem tego pełną świadomość. Być może po prostu brakowało mi czasu, by to zrobić wcześniej. Wpadłem tutaj na ostatnią niemalże chwilę. Gdyby ta chwila minęła, to mój przeciwnik mógłby się "delektować" zwycięstwem. Ale czy taka wygrana na pewno by mu smakowała? Czy smakowałaby publiczności i sędziemu? I Czcigodnemu Staruszkowi (liderowi samurajów), który gdzieś tam siedział pewnie i obserwował walki? Dlatego w swoim pośpiechu i roztargnieniu nie dotrzymałem należytej etykiety. Chciałem to naprawić, więc zrobiłem to de facto "na wariackich papierach" . Nie było czasu na przygotowanie jakiegoś bardziej konkretnego planu powitania i przeprosin. Nie było czasu na zrealizowanie go. W końcu pojedynek się rozpoczął (lub miał rozpocząć).
W pewnym momencie pewnie udało mi się dostrzec, że przeciwnik dobył shurikenów i zrobił zamach, celując we mnie. Czyli preferował walkę na dystans? No, można i tak... W sumie, szczerze mówiąc, liczyłem na to, że zwyczajnie sobie do mnie podejdzie albo podbiegnie. Ale na co ja liczyłem? Na to, że przeciwnik będzie tańczył jak mu zagram, kiedy nawet nie wyciągnąłem swojego instrumentu muzycznego? To tak jakbym liczył na wygranie na loterii. Łut szczęścia. No cóż. Widać nie poszczęściło mi się. I nagle, momentalnie wręcz, zacząłem to wszystko analizować. Co by tutaj zrobić... oczywiście unik, odskok, zbicie tego żelastwa mieczem... to wszystko wchodziło w grę. Nie chciałem jednak póki co zdradzać swoich pełnych możliwości. Postanowiłem więc, że pogram w jego grę i spróbuję uniknąć tego ataku, nie ruszając się z miejsca. Zagrałem na jego zasadach. Chyba pierwszy raz w życiu wyciągnąłem swoje własne shurikeny i cisnąłem nimi w nadlatujące w moją stronę pociski. Chciałem, żeby moje shurikeny zatrzymały jego gwiazdki. Taki był plan... Nawiasem mówiąc, koleś miał strasznie dziwną i nietypową technikę rzutów. Rzucił zza pleców, biorąc zamach. Z tego co kojarzyłem, inni shinobi tak nie rzucali. Dodatkowo, sama trajektoria lotu tych shurikenów była jakaś... dziwna. Próbowałem tak rzucić swoje gwiazdki, żeby jednak doszło do zderzenia... ale miałem świadomość, że nie będzie to wcale takie proste. Miałem świadomość, że ja - jako początkujący ninja walczący shurikenami - prędzej przerzucę mur areny, wykorzystując monstrualną siłę, której nie mam, niż trafię w coś takiego... A może jednak? Na wszelki wypadek, gdyby ta akcja się nie powiodła, to zamierzałem odskoczyć w bok. Na bezpieczną odległość jakichś 5/7 metrów od niebezpiecznych kawałków metalu (czyt. shurikenów). Ewentualny odskok wykonałem w lewo, tak, żeby znowu stanąć naprzeciwko przeciwnika.
Ekko nie odpuszczał. Jeśli udało mi się jakimś cudem uniknąć pierwszej salwy pocisków, to wyrzucił tym razem kunai. Czyżby chciał mnie zirytować i zmusić do popełnienia błędu? Pewnie chciał... ale moja w tym głowa, żeby zachować głowę (dosłownie i w przenośni). Pełne skupienie... tym razem wyciągnąłem kunai, który rzuciłem tak, żeby zbił kunai przeciwnika w locie. Jeśli to mi się nie udało, to wykonałem kolejny odskok (dajmy na to, że tym razem w prawo, tak dla urozmaicenia). Oczywiście nie przypuszczałem, że zwyczajne shurikeny i jeden kunai są w stanie jakoś zagrozić mojemu życiu czy też spowodować, że przegram walkę z powodu bycia do niej niezdolnym. Oczywiście istniała szansa, że pewnie gdybym został trafiony, to jakoś by mi to utrudniło tą walkę... Nie byłem jakoś niezwykle wytrzymały, ale swoją wytrzymałość posiadałem... Posiadałem też zbroję. Sęk w tym, że przebieg walki zależał od sędziego. Mogłem źle interpretować jego wcześniejsze słowa. Niemniej jednak podejrzewałem, że jeśli sędzia będzie widział, że nie jestem w stanie uniknąć ataku, który potencjalnie zabiłby jakiegoś nowicjusza, to momentalnie przerwie walkę i ogłosi moją przegraną. A to, że bez najmniejszego problemu potencjalnie mógłbym przeżyć taki atak praktycznie bez szwanku, to już gówno znaczyło. Eh... po prostu nie zamierzałem dawać sędziemu zbyt dużo powodów do tego, żeby chociażby rozważał przerwanie pojedynku z niekorzystnym dla mnie wynikiem. Sędzie pewnie też był samurajem i być może bardziej doświadczonym ode mnie, ale jakoś w pełni jednak zaufać mu nie potrafiłem. Zwyczajnie nie mogłem. Dlatego moim priorytetem było na tą chwilę minimalizowanie obrażeń własnych. Lepiej uniknąć shurikena, nawet jeśli gówno mi zrobi, niż nim oberwać.
To była walka, można wręcz rzec, że na śmierć i życie. Oczywiście tylko czysto metaforycznie. Przegrana oznaczała śmierć społeczną, wygwizdanie przez publiczność i tego typu nieprzyjemności. Wygrana oznaczała życie, oklaski, puchar, medal i chwałę, a także może... możliwość audiencji u Czcigodnego Staruszka - w moim przypadku. Dlatego także postanowiłem podejść do tego trochę bardziej poważnie. Wytężyłem swoje zmysły tak bardzo jak się dało (oczywiście w zależności od sytuacji, bo jeśli był spokój, to wytężyłem bardziej, a jeśli wojna i chaos i miliard latających w powietrzu shurikenów, to siłą rzeczy trochę mniej, bo jednak trzeba ich uniknąć). Starałem się wyłapywać wszystkie niepokojące odgłosy i skupiać wzrok na przeciwniku (o ile się dało i była odpowiednia sposobność). Po walkach z shinobi spodziewać się można wszystkiego. Dlatego, gdyby tak się okazało, że jakiś atak dodatkowo zmierza w moją stronę, to podjąłbym próbę uniku oczywiście, a nie stał jak kołek.
Publiczność chciała walki i rozrywki. Pewnie byliby bardzo zawiedzeni, gdyby któryś z nas wygrał zbyt szybko. Miałem nadzieję, że mój przeciwnik postanowi dać publiczności trochę więcej rozrywki i nie odpali od razu swoich najpotężniejszych technik. Chciałem, żeby był takim typem wojownika jakim był Tsukune. Takim, który zaczyna pomału i dopiero w trakcie walki pokazuje na co go naprawdę stać. Najpierw bawi się w walce, testując swoje umiejętności i umiejętności przeciwnika, a dopiero później zaczyna brać to na serio i atakuje z pełną mocą... Chciałem, żeby Ekko też taki był. Ja też chciałem taki być, ale pewnie za chwilę przestanę chcieć. W końcu zamierzałem wygrać... Więc... ale póki co przyjąłem trochę defensywną postawę i nie wyprowadziłem żadnego własnego ataku. Starałem się jednak obserwować mojego przeciwnika. Chciałem wiedzieć jak szybki jest (czy szybszy ode mnie)... I to w sumie tyle.
Widoczny ekwipunek:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
Wakizashi (znajdujące się w pochwie przy pasie po lewej stronie) - imię tego miecza to Nikushi ( ニキシー ) co oznacza "Rusałkę".
Ukryty tekst
Torba #1 (przypięta do pasa, w okolicach lewego pośladka).
Worek Mikołaja (przewieszony przez ramię, znajdujący się na plecach) (Wizualizacja ).
Zbroja (ubrana) - stworzona w całości z metalowych płytek, w kolorze - no - metalu (srebrnego dokładniej). Nie została niczym pomalowana. Chroni większość wrażliwych miejsc i posiada odpowiednie łączenia, które nie ograniczają ruchów. Zbroja ta założona jest na coś w stylu czarnej bluzy, tak by metal nie uwierał ciała. Na prawym ramieniu znajduje się coś w rodzaju niebieskiej chusty, jednak jest to jedynie element dekoracyjny (Wizualizacja ).
2 bokkeny (znajdujące się w pochwie przy pasie po prawej stronie)
Ukryty tekst
Re: [Runda 1] Ekko vs Ineko Yasuo
: 14 mar 2020, o 01:02
autor: Seinaru
Wyważony początek walki można podsumować jednym zdaniem: Han rzucił w Yasuo kilka pocisków, a ten ich uniknął. Początkowa kurtuazja przed walką zniknęła z wraz z sygnałem sędziego do rozpoczęcia starcia. Inicjatywę przejął przejął Han Gug, który najpierw wyjął z torby trzy shurikeny, a następnie cisnął nimi w swojego przeciwnika. W chwili wyrzutu samuraj nie mógł dokładnie ocenić ile ich znajdowało się w ręku przeciwnika, ponieważ ten miał zamiar zastosować sprytną sztuczkę. Niestety nie udała się ona w stu procentach i od razu jasne stało się, że w stronę Yasuo zmierzały trzy pociski. Ten postanowił spróbowac widowiskowej odpowiedzi, jednak tylko jeden pocisk udało mu się zbić własnym rzutem. Pozostałe dwa mknęły dalej, ale dzieląca obu panów odległość pozwoliła na ich bezpieczne uniknięcie. Taki sami unik lecz w przeciwną stronę miał miejsce chwilę później i tym samym po pierwszych ruchach panowie stali znów na swoich startowych pozycjach, czekając aż przeciwnik przejmie inicjatywę.
Stoicie cały czas w okolicy swoich pozycji startowych, po tym jak Yasuo zrobił unik najpierw w jedną, a potem w drugą stronę. Aktualna jest mapka z pierwszego posta.
Kolejka dowolna.
Ukryty tekst
Re: [Runda 1] Ekko vs Ineko Yasuo
: 15 mar 2020, o 01:27
autor: Han Gug
Lato, 388 Rok
Samuraj jednak okazał się mieć jakiś honor i nie zlekceważył blondyna, aż tak mocno. Było to całkiem miłe - szczególnie jego przeprosiny, które wywołały uśmiech na twarzy chłopak. Nie to było jednak najważniejsze. Walka się zaczęła, a gwiazdki poszły w ruch. Niestety bardzo nieskutecznie, ale czego można było się spodziewać po tak frontalnym ataku. Najbardziej było szkoda noża, który poleciał gdzieś daleko na drugi koniec areny. Co prawda nie zmarnował się, więc Ekko wciąż miał to gdzieś z tyłu głowy, ale na razie nie był potrzeby. Bez większych pomysłów, chłopak zagryzł zęby i w myślach przeliczył swój ekwipunek. Nie chciał się bezsensownie wyrzucać ze wszystkiego. Z jednej strony musiał skrócić dystans, żeby móc lepiej pokombinować, z drugiej nie chciał tego robić, bo rywal imponował szybkością. Zgrabne uniknięcie narzędzi sprawiło, że Jugo nabrał większego szacunku, a zarazem lekkiego strachu wobec Yasuo. Arena w niczym nie pomagała, ale szybko zdecydował.
Nie spuszczając wzroku z rywala, absolutnie świadom, że ten jest w stanie skrócić dzielący ich dystans w ułamku sekund, zaczął się cofać. Zgrabnie i w miarę szybko postanowił się przedostać za leżącą na ziemi, ułamaną kolumnę, żeby ostatecznie schować się na moment za najbliższym filarem. Już zmierzając tutaj, sięgnął do torby, żeby złapać wszystkie przedmioty, które za moment będą mu potrzebne.
Obawiając się, że Yasuo korzystając z chwili kiedy znajdą się poza zasięgiem wzroku zechce niebezpiecznie skrócić dystans. Blondyn pierwsze co zrobił, to postanowił przygotować małą pułapkę. Wybuchowy papierek przykleił z tyłu filaru z nadzieją, że w przyszłości narobi małego zamieszania.
Ekko, gotowy na ewentualne niebezpieczeństwo postanowił nieco zamieszać. Nie mając lepszego pomysłu, zdecydował się wykorzystać wcześniej rzuconą notkę, jako dywersję. Odsunął się odrobinę od filaru, żeby nie stać centralnie przed nim, ale wciąż pozostać poza wzrokiem samuraja i złożył pieczęć wężą. Świadom położenia karteczki papieru po drugiej stronie areny - doprowadził do eksplozji za plecami samuraja.
Osiemnastolatek miał cichą nadzieję, że dzięki temu zyska kilka sekund uwagi mężczyzny, które pozwolą chociaż odrobinę go zadrapać. Nie tracąc ani chwili, sięgnął po trzy shurikeny i rzucił je podkręcone w ostatnią znana lokalizację rywala.
Ile sił w nogach pobiegł za środkowy filar obserwując jak zareaguje Yasuo.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Re: [Runda 1] Ekko vs Ineko Yasuo
: 15 mar 2020, o 12:35
autor: Yasuo
Miałem świadomość, że widownia pewnie musiała się straszliwie nudzić, oglądając mój pojedynek. Kilka wyrzuconych gwiazdek i jeden kunai i to w zasadzie tyle. Nie byłem za cholerę biegły w sztukach walki na odległość. Zbiłem jednego shurikena. Ale... pojawił się jeszcze jeden. Skąd? Tego także (chyba?) próbowałem zbić, rzucając swój shuriken. Koniec końców nie udało się i musiałem uniknąć dwóch shurikenów. Potem musiałem zrobić też unik przed kunaiem, którego również nie udało mi się zbić. Ciężka sprawa. Było to dla mnie problematyczne, ale jakoś udało się wyjść z tego cało. Ale tak jak mówiłem, widzowie zapewne niezbyt się tą walką ekscytowali. Nie mogłem wiedzieć co dzieje się podczas innych pojedynków, ale na bank techniki ognia, papieru, błyskawic, piasku i innego cholerstwa były bardziej ciekawe niż shurikeny... te walki musiały być bardziej ekscytujące. No, ale nie miałem o tym oczywiście pojęcia i niespecjalnie zależało mi, żeby ta walka podobała się publiczności. Moim priorytetem była wygrana. Chociaż podchodziłem do tej walki bardzo ostrożnie, starając się jakoś wybadać swojego przeciwnika i zminimalizować własne zagrożenie. Mi jednakże też trochę zaczynało się nudzić. Zwłaszcza, że warto by było spróbować skończyć tą walkę szybko, żeby móc zobaczyć inne i zaznajomić się z umiejętnościami moich innych rywali.
Zwłaszcza, że mój przeciwnik postanowił się wycofać wgłąb swojej części areny. Z pewnością walczył na dystans i starał się jakoś takowy zwiększyć. Dobra taktyka. Niemniej jednak, ja mogłem to wykorzystać. Okazało się bowiem, że mój przeciwnik schował się za jednym z filarów. Nie podejrzewałem, że mnie widzi. Dodatkowo zwiększył znacznie odległość między nami. No i nie zagradzał mi już drogi. Postanowiłem więc to wykorzystać. Przebiegłem (z całą swoją szybkością) na drugą stronę areny. Gdyby coś we mnie leciało, to zamierzałem oczywiście tego uniknąć, odskakując w bok. Bardzo jednak liczyłem na to, że gdyby taka sytuacja zaistniała, to będę już na drugiej stronie. Bo gdybym był na moście... odskok w bok byłby równoznaczny wpadnięciu do wody, a tego zamierzałem za wszelką cenę uniknąć. A może udałoby mi się przeskoczyć po skosie na drugi "brzeg" ?
Próbowałem więc przebiec "most" , tak, żeby nie wystawić się na atak. Ukrycie przeciwnika za filarem było taką okazją. Jeśli więc udało mi się ją wykorzystać i nic złego mi się nie stało, to teraz byłem już bezpieczny po drugiej stronie. Pewnie w międzyczasie jakoś usłyszałem wybuch za swoimi plecami.
"Kurwa? Co?" - pomyślałem, jeśli udało mi się ten wybuch przeżyć (bo jeśli nie przeżyłem, to nie pomyślałem, bo trupy nie myślą). Czyli mój przeciwnik potrafił powodować wybuchy? Oczywiście nie miałem świadomości, że to wybuchowa notka, no ale cóż... zachowałem szczególną ostrożność. Zacząłem iść w kierunku, w którym uciekł mój przeciwnik. Iść, nie biec. Pomału, wolnym krokiem. Ciągle jednak byłem gotowy na wykonanie uniku lub innej akcji defensywnej (np. unik, jeśli mój przeciwnik rzucił we mnie shurikenami). Głównie skupiłem się na tym filarze, za który Ekko się udał (ewentualnie na samym Ekko, jeśli ten się pokazał). Nasłuchiwałem też czegoś co mogłoby nadchodzić zza moich pleców, z miejsca wybuchu. Ewentualnie starałem się też rozgryźć jak się zorientować, że zaraz coś wybuchnie... Co będzie? Czas pokaże.
Tl;dr:
Moja postać próbuje przejść przez ten "most" , licząc na to, że nie zostanie wtedy zaatakowana. Jeśli zostanie zaatakowana, to próbuje wykonać unik. Później idzie w kierunku Ekko (przewróconej kolumny i filaru) i też jest gotowa na wykonanie uniku.
Widoczny ekwipunek:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
Wakizashi (znajdujące się w pochwie przy pasie po lewej stronie) - imię tego miecza to Nikushi ( ニキシー ) co oznacza "Rusałkę".
Ukryty tekst
Torba #1 (przypięta do pasa, w okolicach lewego pośladka).
Worek Mikołaja (przewieszony przez ramię, znajdujący się na plecach) (Wizualizacja ).
Zbroja (ubrana) - stworzona w całości z metalowych płytek, w kolorze - no - metalu (srebrnego dokładniej). Nie została niczym pomalowana. Chroni większość wrażliwych miejsc i posiada odpowiednie łączenia, które nie ograniczają ruchów. Zbroja ta założona jest na coś w stylu czarnej bluzy, tak by metal nie uwierał ciała. Na prawym ramieniu znajduje się coś w rodzaju niebieskiej chusty, jednak jest to jedynie element dekoracyjny (Wizualizacja ).
2 bokkeny (znajdujące się w pochwie przy pasie po prawej stronie)
Ukryty tekst
Re: [Runda 1] Ekko vs Ineko Yasuo
: 16 mar 2020, o 08:45
autor: Seinaru
Jak dotąd wyglądało na to, że przeciwnicy mają do siebie ogromny szacunek, albo nie mają za bardzo pomysłu jak nadgryźć oponenta. Mimo to można było uznać, że to jednak Han był stroną dominującą i starał się narzucić przeciwnikowi swoje tempo walki. Problem jednak w tym, że było to tempo podobne do żółwiego. Gdy blondyn zaczął się wycofywać za jedną z kolumn Yasuo uznał, że to idealna okazja aby w końcu skrócić dystans. W momencie gdy przebiegał on na drugą stronę areny, aby znaleźć się na połowie Ekko, za jego plecami nastąpiła eksplozja. Na twarzy samuraja można było dostrzec zaskoczenie, jednak tylko przez krótką chwilę. Koniec końców wybuch w ogóle mu nie zagroził, a przeciwnika miał przed sobą, a nie za plecami. W ułamku sekundy zobaczył wylatujące zza filara kolejne trzy shurikeny, których trajektoria wskazywała, że miną one jego osobę. Po chwili lotu okazało się jednak, że te lecą po łuku, kierując się prosto na niego i bez jakiejkolwiek reakcji ostatecznie go dosięgną. W tym momencie Yasuo został zmuszony do uniku i gdy go wykonywał, kątem oka zobaczył, jak Han przebiega za kolejną kolumnę, która znajdowała się tuż obok. Publiczność zaczęła buczeć, albo odwracać wzrok ku innym ciekawszym walkom.
Czerwona kropka - Yasuo
Niebieska kropka - Ekko
Niebieski okrąg - poprzednia pozycja Ekko. Narysowałem ją, aby Yasuo wiedział za którą kolumnę wbiegł najpierw Ekko, bo opis nie był jednoznaczny.
Kolejka dowolna - Han siedzi za kolumną, a Yasuo spaceruje sobie po arenie like he owns it
Re: [Runda 1] Ekko vs Ineko Yasuo
: 16 mar 2020, o 22:05
autor: Yasuo
Kolejna salwa bardzo dziwnie rzuconych shurikenów. Kolejny unik, który udało mi się wykonać. Kolejny raz nie zawiodłem oczekiwań widowni, która widocznie oczekiwała najbardziej nudnej walki ze wszystkich jakie tutaj się odbywały. Nie zawiodłem ich i taką walkę właśnie toczyłem. Najbardziej nudną na jaką było mnie stać. Wróć... na jaką nas było stać, bo przecież nie byłem jedynym aktorem tego pojedynku. A może powinienem powiedzieć: "teatrzyku" ? Widownia buczała i odwracała głowy w innym kierunku. Nie żeby mi to jakoś specjalnie przeszkadzało, ale dałbym sobie ręce uciąć, że za kilka minut (a może sekund?) zaczną klaskać i wychwalać wygranego pod niebiosa. Tłumy już takie były... kierowały się czasem straszną hipokryzją. A mój przeciwnik? Nie wydawało się, że jest ode mnie silniejszy. Może taki był. Może miał gigantyczną krzepę w rękach. Natomiast, żeby tej krzepy użyć, jeszcze trzeba było nadążyć... A on sprawiał wrażenie wolnego. Bardzo wolnego. No właśnie... sprawiał wrażenie. Wrażenie to mogło być mylne i wcale bym się nie zdziwił jakby było. A może on po prostu grał na zwłokę i rozstawiał pułapki? A może wręcz złapał mnie w iluzję (a kiedyś, w przeszłości miałem to nieszczęście, że ktoś mnie omamił iluzją; nic miłego, mówię Wam)? Może się okazać, że przegrywam od samego początku i nawet o tym jeszcze nie wiem. A może się też okazać, że moja przewaga nad przeciwnikiem jest tak gigantyczna, że wygrałem już na samym początku walki, ale jeszcze o tym nie wiem? Może wystarczyłby jeden cios?
No właśnie, jeden cios. Tyle mi brakowało do tego, bym wiedział na czym stoję. Biorąc całą kwestię na logikę. Jeśli mój rywal będzie walczył tak jak do tej pory, to bez problemu uda mi się do niego zbliżyć i go zaatakować. Jeśli natomiast ukrywa swoje wielkie umiejętności i doświadczenie bojowe lub posiada niemożliwy do ogarnięcia prostym (takim jak mój) umysłem, to prawdopodobnie tak łatwo się nie zbliżę. Jeśli się zbliżę i zadam cios... to z pewnością będę dużo śmielej atakował. Jeśli natomiast mój przeciwnik uniknie tego ciosu z dużą łatwością i odrzucając maskę słabeusza, zamieni się w potężnego wojownika... to wtedy będę myślał. Wtedy spróbuję podejść do walki dużo bardziej bezpiecznie, o ile jeszcze dane mi będzie walczyć. Ta jedna próba zbliżenia się do przeciwnika... Ten jeden cios... To wszystko pozwoli mi ocenić sytuację. To wszystko da mi wiedzę. To pozwoli mi zmusić go do użycia znacznie mocniejszych umiejętności, technik i ataków niż tylko te głupie shurikeny i kunaie. Być może znowu uświadczę jego wybuchowych zdolności? "Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni" . Jeśli przetrwam, to będę wiedział co zrobić, żeby wygrać pojedynek. Jeśli przetrwam, to będę w stanie znaleźć luki w jego defensywie i ofensywie. Jeśli przetrwam. Jeśli dobiegnę tam i zadam jeden cios. Tylko jeden cios...
No i cholera. Pewnie z milion lat musiałbym czekać na bardziej dogodny moment do ataku. Dużo elementów się na to składało. Stosunkowo niewielka odległość. Mniejsza niż odległość startowa. Do tego duże pole do manewru i wykonywania ewentualnych uników. Do tego... mój rywal skrył się za jakąś kolumną i prawdopodobnie mnie nie widział (Hint/Tip: Yasuo nie wie o Kekkei Genkai Hyuuga i Ranmaru, więc zakłada, że przez dwumetrowe kolumny widzieć się nie da) . No po prostu lepszej okazji nie będzie. Zacząłem więc bieg (na pełnej szybkości) w kierunku kolumny, za którą znajdował się mój przeciwnik. Wybrałem możliwie jak najkrótszą trasę, która umożliwiłaby mi obiegnięcie tej kolumny dookoła i stanięcie twarzą w twarz z przeciwnikiem (w zależności w jakiej pozycji się znajdował, bez podtekstów). Po drodze wyciągnąłem bokken. Tak, jeden bokken. Sędzia zabronił zabijania, więc nie mogłem sobie pozwolić na dobycie prawdziwej broni. No i w sumie nawet, gdyby tego zakazu nie było... to i tak bym nie mógł tego zrobić. Za dużo niewinnej krwi miałem już na sumieniu. Dodatkowa za chuja nie była mi potrzebna. Dlatego zdecydowałem się tylko na tą broń. Po drodze oczywiście unikałem wszystkich lecących we mnie shurikenów, kunaiów i innego żelaznego dziadostwa. Gdyby jednak w moją stronę leciał inny atak, to... i tak zamierzałem go uniknąć (np. przez wykonanie odskoku, wymijający bieg po łuku lub wręcz odwrócenie się plecami do przeciwnika i bieg w przeciwnym kierunku, bo w końcu szybciej się biegnie niż odskakuje w tył - tzn. zamierzałem uciec, w razie jakby co, ale ja bym tego ucieczką nie nazwał, lecz taktycznym odwrotem). Gdybym go uniknął, lecz z wielkim trudem (lub z obrażeniami), to przerwałbym atak momentalnie. A może szarżę? Gdybym jednak wykonał unik, bez odnoszenia żadnych obrażeń i bez większego trudu, to atak byłby kontynuowany.
Załóżmy na chwilę, że dobiegłem tam gdzie chciałem i stanąłem jakiś metr od Ekko i że nic po drodze mnie nie zabiło. W takim wypadku, trzymając w ręku swój bokken, uniosłem go nad głowę, doskoczyłem lekko do przeciwnika i uderzyłem go tym bokkenem w jeden z barków. Lewy? Prawy? Ten, który bliżej (a jeśli oba były tak samo blisko, to w prawy, bo zakładałem, że rywal jest praworęczny). W razie jakby co... nie zamierzałem okładać bo tym bokkenem i napierdzielać jak piniatę na jakiś odpuście. To mijało się z celem, zwłaszcza, że chciałem tylko przetestować swojego rywala. To było sprzeczne z moim pojmowaniem bushido. Postawiłem na jeden cios. Jedno uderzenie mieczem, z góry do dołu, wycelowane w bark[1] . Nic więcej. Po uderzeniu - odskok do tyłu. A potem? Zdam się na los...
Widoczny ekwipunek:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
Wakizashi (znajdujące się w pochwie przy pasie po lewej stronie) - imię tego miecza to Nikushi ( ニキシー ) co oznacza "Rusałkę".
Ukryty tekst
Torba #1 (przypięta do pasa, w okolicach lewego pośladka).
Worek Mikołaja (przewieszony przez ramię, znajdujący się na plecach) (Wizualizacja ).
Zbroja (ubrana) - stworzona w całości z metalowych płytek, w kolorze - no - metalu (srebrnego dokładniej). Nie została niczym pomalowana. Chroni większość wrażliwych miejsc i posiada odpowiednie łączenia, które nie ograniczają ruchów. Zbroja ta założona jest na coś w stylu czarnej bluzy, tak by metal nie uwierał ciała. Na prawym ramieniu znajduje się coś w rodzaju niebieskiej chusty, jednak jest to jedynie element dekoracyjny (Wizualizacja ).
2 bokkeny (znajdujące się w pochwie przy pasie po prawej stronie)
Ukryty tekst
Re: [Runda 1] Ekko vs Ineko Yasuo
: 17 mar 2020, o 21:16
autor: Han Gug
Lato, 388 Rok
Głupio było słyszeć gwizdy w swoim kierunku, ale blondyn niespecjalnie się nimi przejmował. Tak to już było, że nie każda walka to efektowne wybuchy i efektywne jutsu. Czasem to po prostu nudne i powolne rzucanie się żelastwem, a także przygotowywanie kolejnych prostych kroków z nadzieją, że któryś okaże się być skuteczny. Niestety na razie żaden taki nie był i nie zapowiadało się, żeby którykolwiek w przyszłości się takim okazał. Walka na daleki dystans mijała się z celem, a po tym co Yasuo zdążył już zaprezentować - tej na krótki, Ekko obawiał się.
Musiał kombinować, spróbować w jakiś sposób odwrócić uwagę rywala, tak żeby któryś z noży w końcu dotarł do jego ciała. Z jakiegoś powodu te najbardziej żałosne pomysły wydawały się być najlepsze. Od razu jak tylko schował się za filarem, zaczął składać pieczęci. Trzy, w kolejności znanej chyba całej arenie. Baran, wąż, tygrys. Nie oszczędzał sobie na kompromitacji, bo iluzji zrobił aż czternaście z nadzieją, że rywal nabierze się na którąś. Część klonów miała wprowadzić sztuczny chaos, w którym Ekko chciał zniknąć - stać się kolejną z iluzji. Jeśli będzie trzeba, to nawet rozbijać się na końcu drewnianego miecza, żeby po prostu tworzyć małe obłoczki dymu dla krótkiego utrudnienia widoczności. Piątka miała oddalić się na w miarę bezpieczną odległość i otoczyć samuraja, żeby swoją obecnością spróbować zmusić go do błędu. Nieważne czy wszystko działo się pod presją bokkenu Yasuo czy też nie. Plan był w miarę prosty. Jugo chciał się w jakiś sposób dostać do filaru przy którym zastawił swoją prostą pułapkę. Ekko zdając sobie sprawę z wad iluzji, jeśli tylko było to możliwe to starał się ustawiać iluzje w cieniach filaru i sam również chciał się w takim zatrzymać, o ile tylko zgubił gdzieś samuraja.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Re: [Runda 1] Ekko vs Ineko Yasuo
: 18 mar 2020, o 09:48
autor: Seinaru
Czyżby od tego momentu walka miała nabrać tempa? Yasuo nagle zdecydowanie przyspieszył, korzystając z chwili gdy jego przeciwnik stracił go na chwilę z oczu, ukryty za jednym z filarów. Samuraj rzeczywiście był bardzo ostrożny, bo w obawie o zdrowie przeciwnika nie dobył nawet prawdziwej broni, a jedynie ćwiczebny bokken. Walki na arenie nie były jednak sparingami. Czy mógł oczekiwać od sędziego, że ten przerwie walkę, gdy nie będzie stanowił realnego zagrożenia? A może liczył na to, że jego siła wystarczy do tego, aby zadać nokautujące uderzenie nawet atrapą?
Gdy tylko szermierz znalazł się za upatrzoną kolumną, gdzie dostał się bez żadnych problemów, już chciał rozpocząć ofensywę, gdy zobaczył przed sobą nie jednego przeciwnika, lecz czternastu. Którego z nich powinien atakować, który był prawdziwy, a może wszyscy? Grupa przeciwników rozpoczęła przed nim realizację swoich planów. Jedna grupa zaatakowała go frontalnie, podczas gdy inna przemieszczała się z powrotem do miejsca, gdzie jeszcze niedawno ukrywał się Ekko. Cienia na arenie było niewiele, z racji tego, że walki rozgrywały się w środku dnia. Część klonów zdołała się w nim skryć, lecz było to tylko kilka sztuk. Decyzją samuraja było to, co zrobi w następnym ruchu. Będzie chciał walczyć ze wszystkimi po kolei, starać się rozpoznać oryginał ryzykując że mu się nie uda i otrzyma decydujący cios, czy obierze sobie za cel coś innego?
Niebieskie kropki - klony i wśród nich prawdziwy Ekko
Czerwona kropka - rodzynek Yasuo
Teraz uwaga kolejka : Yasuo -> Han Gug
Ukryty tekst
Re: [Runda 1] Ekko vs Ineko Yasuo
: 18 mar 2020, o 17:42
autor: Yasuo
Kiedyś bardzo mądry człowiek, pewien mędrzec można by rzec, powiedział, że zając jest znacznie szybszy od żółwia. Niemniej jednak, to własnie żółw wygrał wyścig, bo zającowi się przysnęło. Wolniejsze zwierzę wykazało się większą determinacją. Czyżby tak własnie miałoby być i w moim przypadku? Czyżbym miał przegrać przez to, że byłem zbyt ostrożny? Może gdybym od razu, na początku walki, wykonał swój atak, to sprawa inaczej by się potoczyła? Oczywiście, jeszcze nie przegrałem. Po prostu pozwoliłem na to by przeciwnik zrobił coś co strasznie mogło utrudnić mi walkę.
- Niech Ci będzie... - powiedziałem z rezygnacją w głosie, widząc, że mój atak nie może dojść do celu, ponieważ... nie wie który cel jest celem. A było ich od cholery.
"Więcej Was matka nie miała?" - pomyślałem. Takie myśli nie przystawały samurajowi, ale pierwsze co mi do głowy przyszło. Przecież każdy by się na moim miejscu zirytował. Ale z drugiej strony, niech już będzie. Przynajmniej walka będzie trochę ciakawsza. Trzymałem w ręku broń szkoleniową, więc po prostu postanowiłem potraktować to jako dobry trening. No, może nie do końca, bo zrobiłem coś jeszcze, ale o tym zaraz.
Ktoś mądry kiedyś powiedział, że czasem niewiedza jest zbawienna. Ja znałem jedynie jeden typ klonów, te standardowe pałętające się kurduple, które nic nie potrafią zrobić, ale mogą rozproszyć. Sam nie potrafiłem ich wykonywać, ale znałem ogólną zasadę działania tej techniki. Dobrze, że nie wiedziałem o innych technikach klonowania, bo jeszcze bym się zaczął zastanawiać z jakim typem klonów mam obecnie do czynienia i pewnie wyszłoby na to, że to są te klony, o których nie pomyslałem. Ale szczęście, że znałem tylko jeden... Oashisu mi kiedyś opowiedziała o tej technice i w tej chwili byłem jej niezmiernie wdzięczny, że chociaż taką podstawową wiedzę posiadałem. Zakładając, że to są zwykłe klony, które nie posiadają materialnego ciała... odskoczyłem lekko do tyłu, później znowu do tyłu (tak parę odskoków). Odskakując w tył, zacząłem wyciągać z torby każdą sztukę broni miotanej jaka w tej torbie była i zacząłem po prostu sobie rzucać, celując w te, które uciekają. Nie przejmowałem się zbytnio tymi, które stały na drodze mojego rzutu. Były niematerialne, więc nie były w stanie wyhamować impetu pocisków, które wyrzuciłem (4 kunaie i 2 shurikeny). Co najwyżej jednym "pociskiem" uda mi się zniszczyć dwa lub 3 klony... Dla mnie to lepiej. Lub może trafię jakieś materialne ciało? Wtedy pomyślę co z tym zrobić.
Nie chciałem dać się im otoczyć... bo wtedy mogłoby być nieciekawie. Przeciwnik generalnie mógł być wszędzie. Jesli by mnie te klony otoczyły, to mogłem go mieć za plecami, a wtedy... kicha straszna. Reasumując, jeśli do otoczenia mnie było blisko, to przestałem rzucać bronią miotaną (nigdy w życiu tyle się nie narzucałem, uff) i chwyciłem bokken oburącz. Wykonałem jedno bardzo szerokie cięcie, które biegło niemalże dookoła mnie. Tak by trafić jak najwięcej z tych klonów[1] .
Oczywiście myślałem też o własnym bezpieczeństwie. Gdyby jakiś kunai czy inne dziadostwo leciało w moją stronę, to po prostu staram się jakoś tego uniknąć. Gdyby działo się coś bardziej niebezpiecznego, to zwyczajnie bym się wycofał, uciekając na drugą stronę połowy Ekko (o ile tam byłoby bezpiecznie, bo w innym razie może nawet na swoją połowę lub w inne bezpieczne miejsce). Byle z dala od potencjalnego niebezpieczeństwa. To dałoby mi czas na przemyslenie wszystkiego i opracowanie stosownej strategii. Jeśli nic takiego się nie działo i oprócz klonów nie miałem większego zmartwienia, to starałem się jakoś je niszczyć. Pięścią, nogą, mieczem, głową, uderzając je z bara... różne metody wchodziły w grę. Byleby je wszystkie zniszczyć. No, może chociaż te, które są blisko mnie. W międzyczasie starałem się przypomnieć sobie co mi "Królowa Jesieni" mówiła o tych klonach. Może był jakiś szczegół, który pozwoliłby mi rozróżnić prawdziwego przeciwnika pośród wszystkich jego klonów? Kurde... strasznie za nią tęskniłem. Piękna kobieta, w której byłem zakochany. Miałem nawet nasz wspólny portret namalowany przez pewnego malarza. Gdzieś tam w moim worku się znajdował. Szkoda, że nie wiedziałem gdzie jest i co robi... Cholernie chciałbym, żeby teraz mi kibicowała. A który rycerz by nie chciał, żeby jego dama biła mu brawo? Nie mogłem jednak długo o niej myśleć, bo te przeklęte klony trochę utrudniały myślenie. Ja to w ogóle nie byłem dobry w mysleniu. Czasem myślałem, że nie mam mózgu...
Info dla sędziego i szanownego oponenta:
Moja postać nie wie jakich klonów używa Ekko i czy są to zwykłe Bunshiny, czy jakieś dotonowe, cieniste, etc. Jednak Yasuo wie, że istnieje jeden rodzaj klonów, a o innych rodzajach nie ma pojęcia - wszystko jest wypisane we wiedzy. Dlatego Yasiek z góry zakłada, że ma do czynienia własnie z tymi klonami. Można to nazwać pewnym rodzajem "błędu poznawczego" . Dlatego proszę nie traktować mojego ruchu jako OOC . Mam uzasadnienia fabularne do takich, a nie innych działań.
Widoczny ekwipunek:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
Wakizashi (znajdujące się w pochwie przy pasie po lewej stronie) - imię tego miecza to Nikushi ( ニキシー ) co oznacza "Rusałkę".
Ukryty tekst
Torba #1 (przypięta do pasa, w okolicach lewego pośladka).
Worek Mikołaja (przewieszony przez ramię, znajdujący się na plecach) (Wizualizacja ).
Zbroja (ubrana) - stworzona w całości z metalowych płytek, w kolorze - no - metalu (srebrnego dokładniej). Nie została niczym pomalowana. Chroni większość wrażliwych miejsc i posiada odpowiednie łączenia, które nie ograniczają ruchów. Zbroja ta założona jest na coś w stylu czarnej bluzy, tak by metal nie uwierał ciała. Na prawym ramieniu znajduje się coś w rodzaju niebieskiej chusty, jednak jest to jedynie element dekoracyjny (Wizualizacja ).
2 bokkeny (znajdujące się w pochwie przy pasie po prawej stronie)
Ukryty tekst
Re: [Runda 1] Ekko vs Ineko Yasuo
: 19 mar 2020, o 19:49
autor: Han Gug
Lato, 388 Rok
Walka z samurajem była bardzo wymagająca. Strach przed tym, co zaprezentował na początku, sprawiał, że Ekko musiał błyskawicznie podejmować decyzje i nieustannie kombinować, jak jeszcze go zaskoczyć. W końcu tylko tak mógł wygrać. Dzięki bogu klony podziałały i wywalczyły dla młodzieńca kilka dodatkowych sekund. Jugo nie chcąc ich stracić, od razu schował się za najbliższą kolumną. Miło byłoby się o nią oprzeć i wziąć kilka głębokich oddechów na uspokojenie, ale niestety nie było czasu. Chłopak szybko sięgnął do torby i wyjął z niej jedną małą bombkę oraz cztery shurikeny. Bombę cisnął z całej siły o ziemię, tak żeby przeleciała niezauważona za plecami iluzji i wybuchał jakieś sześć metrów od filaru, za którym ukrywał się Ekko. Wierząc w swoje umiejętności i to, że błysk światła oślepił rywala, wychylił się z drugiej strony kamiennej przeszkody i rzucił wszystkimi gwiazdkami w rywala. Nie celował zbyt długo i po prostu wybrał miejsce, które najłatwiej trafić - tors. Od razu po rzucie odskoczył do tyłu i dorzucił garść makibishi pod filar, które miały w przyszłości nieco spowolnić samuraja. Chłopak niebezpiecznie zbliżał się do ściany, pozornie tracąc przewagę, ale chciał żeby rywal tak pomyślał. W końcu na drodze pomiędzy nimi wciąż była przygotowana jeszcze jedna niespodzianka.
Ukryty tekst