Trybuna wschodnia

Awatar użytkownika
Jawa
Administrator
Posty: 4104
Rejestracja: 10 mar 2015, o 23:33
Ranga: Admin Ogólny
GG/Discord: MxPl#7094
Multikonta: Sasame | Ruushi Fea

Trybuna wschodnia

Post autor: Jawa »

0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Seinaru »

Udało im się oddalić od zgiełku zebranych na placu przed tutejszą siedzibą władzy. Seinaru był z tego powodu bardzo zadowolony i jego podwyższone ciśnienie zdążyło już opaść. Na razie nie rozmawiał z Ichirou o niczym konkretnym, chodź bardzo korciło go aby zapytać o to, czego niedawno był świadkiem. Aby jednak móc w spokoju porozmawiać bez żadnych przeszkadzajek, Kei postawił przed sobą zadanie znalezienia im spokojnego miejsca. Trybuna wschodnia miał specjalny sektor niedostępny dla hołoty i byle shinobi czy samurajów, dlatego było tutaj nieco luźniej. Ich sławne twarze powinny być wystarczającą przepustką, więc Seinaru bez wahania poprowadził swojego kolegę ku podwyższonym standardom. Przekąski i napoje bez kolejek a także podusie na siedziskach, aby w chłodnym klimacie nie dostać wilka od siedzenia tak... tak bezpośrednio na tyłku.
- No, tu powinno być nieco spokojniej i kulturalniej. - Odezwał się do Asahiego, nie wnikając za bardzo w to, kto w tamtej sytuacji był zapalnikiem, a kto po prostu odpalił. Za mało wiedział żeby osądzać, ale wszystko przyjdzie w swoim czasie. Na razie rozgościli się na miejscach, skąd był dobry widok na mające zaraz się rozpocząć walki.
- Dobrze że się powstrzymałeś tam przy zapisach. Nie chciałbym ściągać na siebie nieprzyjemnych sytuacji, tym bardziej że w rozmowie z Tadatoshim przedstawiłem cię jako człowieka godnego zaufania. - Zaczął wyjaśniać to co jemu samemu chodziło po głowie. Po chwili kontynuował.
- Uchylając rąbka tajemnicy, to jestem trochę zaangażowany w ten turniej. Mam być sędzią jednej z walk, a po finale zaprezentować coś w jakiejś walce pokazowej. Spodziewam się, że jak wszystko pójdzie gładko, to przyznają mi tytuł shoguna. Myślę, że pomogłoby to zrobić dobry użytek z naszej sławy, sam rozumiesz... Więc jeśli jakieś burdy, to dopiero po wszystkim, zgoda? - Zapytał całkiem przyjaźnie i swobodnie, popijając herbatkę, którą poczęstował się z vipowskich stołów. Wzrok miał skierowany przed siebie, oczekiwał rozpoczęcia walk aby zobaczyć, co zaprezentują tegoroczni uczestnicy.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1834
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Kakita Asagi »

Dom. Yinzin było jego domem. Te iglaste lasy, te lodowce, ci ludzie... Schodząc po deskach z pokładu statku, niebieskooki nabrał głębokiego wdechu w płuca. Subpolarne powietrze wyspy było czymś, o czym zdążył już zapomnieć. Lesiste Kaigan, ze swoim umiarkowanym klimatem zdążyło go delikatnie "rozleniwić", dlatego tym bardziej cieszył się z prezentu, jaki od anonimowej wielbicielki (tak sobie to tłumaczył) dostał zeszłej jesieni - płaszczyk z pajęczyny idealnie skrywał się pod kimonem i odpowiednio grzał, a trzeba wiedzieć, że tzw. lato w Yinzin oznaczało temperaturę maksymalnie 6 stopni. Home sweet home...

Ulice stolicy, zazwyczaj nietłoczne, dziś tętniły życiem. Wojownicy w wyjściowych pancerzach, uzbrojeni jak na wojnę, wielu gości z najróżniejszych stron świata w najróżniejszych strojach i w środku tego wszystkiego on: samuraj ze szkoły Taka, w rodowym kimonie, dwoma mieczami przy boku, plecakiem i kapeluszem na głowie - jednym słowem, działo się. Kakita nigdy się nie spodziewał, że Watarimono może być aż tak zatłoczone, w zasadzie, jedyna sytuacja jaką mógł sobie wyobrazić to przygotowania do wojny, która na szczęście nigdy tutaj nie trafiła i nawiasem mówiąc, bardzo dobrze. Wojna nigdy nie była niczym dobrym, a ostatnie lata poznały już dwie między wielkimi rodami shinobi, cieszący się pokojem samurajowie pozostawali daleko od tej całej zawieruchy - chociaż Kakita uważał, że wojna Yinzin nie grozi, polityka obecnego, dobijającego 70 lat lidera polegająca na hartowaniu ludności niewątpliwie sprzyjała też temu, że Yinzin nie jawiło się jako łakomy kąsek dla nikogo - ani tutaj bogactw naturalnych, ani cennych ziem - zwyczajnie, uj, kupa i lodu kupa. Home, sweet home...
Zgiełk i zawierucha prowadząca na arenę porwały samuraja, który jednak zamierzał możliwie skutecznie opierać się "lawinie tłumu", a na pewno na tyle, by swobodnie móc się poruszać. Długie tachi jakie miał za pasem nie ułatwiało tego, więc musiał je na chwile wyjąć i trzymać przy sobie niemalże na sztorc, co oczywiście zwracało uwagę innych samurajów - na szczęście dla naszego bohatera, wiedział jak się zachować - zimne spojrzenie, prosta postawa i pewny krok, jak ktoś spróbuje go zatrzymać, to będzie się tłumaczył, wcześniej nie. Idąc w tłumie Kakita rozglądał się za jakąś znajomą twarzą. W zasadzie, za konkretną - miał nadzieje, że Uchiha-hime tutaj będzie. Wszak pierwszy raz spotkali się właśnie na turnieju w Hanamurze, potem dopiero w prowincji Uchiha. Był pewien, że jeśli tylko dostała przepustkę z Muru, to tu ją właśnie znajdzie...
Kiedy niebieskooki dotarł na arenę, było już chwilkę po przemówieniu lidera. Asagi żałował, że nie zdołał go wysłuchać, ale cóż, nie wszystko się da. Tylko, gdzie teraz iść? Większość ludu tłumnie "atakowało" północną trybunę, więc... Kakita udał się tam, gdzie ludzi miało być najmniej. Jak się wywiedział, Trybuna wschodnia miała specjalną strefę dla co znaczniejszych gości, co już samo w sobie zastanawiało, czyżby typowa samurajska równość została zamieniona na bardziej feudalny układ? Cóż, warto spróbować szczęścia, w zasadzie, był w czasie pełnienia misji - miał obserwować jako turniej jako jeden z reprezentantów szkoły Taka, nie był pewny, czy to wystarczy, by zdobyć miejscówkę w tym "lepszym" obszarze, ale kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa...

Zatrzymany został przez "bramkarza", rzekł kim jest i skąd i... przepuścili go. W zasadzie, nie spodziewał się, że to się tak potoczy, ale nie oszukujmy się - dlaczego niby mieliby go nie wpuścić? Nie był totalnie anonimowy, coś tam wśród samurajów znaczył, Hatamoto to nie takie w kij dmuchał. Poza tym, żadnego daimyo czy szlachcica by nie posadzono na kamiennej poduszce, dla takich gości była na pewno wygodniejsza i lepiej strzeżona loża, najpewniej blisko Lidera. Teraz pozostawało pytanie, gdzie się udać i do kogo... Niebieskie oczy młodego hatamoto przelatywały po zgromadzonych, a jako, że wielu ich tutaj jeszcze nie było bez trudu wyłowił... Seinaru Kei'a, gwiazdę poprzedniego turnieju z Hanamury, wojownika który rozsławił samurajskie sztuki walki i o którego dokonaniach można było słuchać na całym kontynencie, od Kaigan po Daishi. Co więcej, Kei nie był sam, towarzyszył mu jegomość, którego Kakita skądś kojarzył. Niebieskooki samuraj bezwiednie przechylił lekko głowę zastanawiając się, któż to taki i... już wiedział, skąd go znał. Spotkał już tego jegomościa w Hanamurze, dawno temu w gorących źródłach, kiedy dwóch nieszczęśników się topiło - to złotooki wzywał pomocy, z którą samuraj ruszył, chociaż sytuacja była beznadziejna. Charakterystyczny wygląd, a wraz z nim...sława. Tak, Asagi już wiedział z kim ma do czynienia, zdecydowanie nie pasował on (Asagi) do towarzystwa, jakie się zebrało się tutaj, ale jak już go tutaj wpuścili, to nie będzie się rakiem wycofywał.
NIebieskooki podszedł do obu panów, spokojnie i nie głośno, ale na tyle, by jasnym było, że się nie skrada. Kiedy zarejestrowali już jego obecność, zatrzymał się w odpowiedniej odległości paru metrów i odpowiednio nisko ukłonił, na tyle, na ile wymagała różnica między ich rangami.
- Seinaru-dono, Asahi-sama, jestem Kakita Asagi ze szkoły Taka, czy pozwolą panowie zająć miejsce obok nich? - przywitał się z pełną dozą etykiety i przedstawił swą osobę. Niebieskooki wątpił, by którykolwiek z nich kojarzył samuraja z Hanamury, wtedy Asagi był totalnie anonimowym i niewiele znaczącym jegomościem. Dzisiaj... nie wiele się zmieniło, ale przynajmniej w Kaigan już jakąś renomę miał, nieporównywalną pod żadnym względem z jegomościami, do których się zwrócił, ale jednak...
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Awatar użytkownika
Jun'ichi
Martwa postać
Posty: 1910
Rejestracja: 31 maja 2018, o 12:41
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Przeciętnego wzrostu i wagi chłopiec, którego pokryte bliznami ciało skryte jest pod prostą, dwukolorową szatą. Twarz jako szczególnie szpetna jest całkowicie zakryta maską.
Multikonta: -
Lokalizacja: Warszawa

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Jun'ichi »

Idąc wśród tłumu ku arenie, Jun zaczynał odczuwać narastającą ekscytację, na ciele czuł ciarki zaś w żołądku lekki ścisk. Ogrom zebranych tu ludzi robił na nim wielkie wrażenie, dlatego też co chwile obracał głowę by przyjrzeć się tamu panu lub tamtej pani, któremuś mieczowi noszonemu na plecach lub licznym, obecnym tutaj samurajom którzy byli przecież gospodarzami turnieju i zapewne czuli się bardzo dumni z tego jak wspaniale wygląda całe wydarzenie.
Czarno-biały chłopaczek przypadkowo trafił na lożę wschodnią, gdzie od razu wypatrzył niewielką różnicę od pozostałych części areny - tutaj przebywali również ważniejsi goście i umiejscowieni byli na podwyższonym miejscu, by lepiej widzieć zmagania walczących. Szedł powoli zerkając na szybko zapełniające się rzędy siedzeń, aż wreszcie dostrzegł puste siedzonko znajdujące się w bliskim sąsiedztwie dosyć sporej ilości samurajów, których dostojne, różnobarwne stroje przykuwały jego uwagę niczym świecidełka srokę. Jun podziwiał wzornictwo, niezwykłą precyzje wykonania oraz przede wszystkim wspaniałe oręże, które każdy z nich zdawał się traktować z niezwykłym poszanowaniem i namaszczeniem. Podobało mu się to, przywodziło na myśl jego rodzinne strony gdzie szanowano znajomość zasad, kulturę oraz pewne normy jeśli chodziło o sztuki walk, do których szermierka również się zaliczała.

Zanim rozpoczęła się pierwsza walka, wszyscy zebrani widzowie zajęli się rozmowami, obstawianiem wyników walk oraz wzajemnym obserwowaniem wszystkich zebranych. Nieczęsto chyba zdarzało się, by w jednym miejscu można było spotkać przedstawicieli całego kontynentu. Jun z racji że widział już wszystko co chciał, zapomniał się odrobinę i obrócony lekko do tyłu, obserwował kilku siedzących powyżej samurajów, którzy nawet podczas zwykłej pogawędki zdawali się być niezwykle dostojni, wprawiali chłopca wręcz w lekki zachwyt i nie pomyślał o tym, że mogą zauważyć jego trochę bezczelne zachowanie niczym u małego, zafascynowanego chłopca. W dodatku jego niestandardowy strój mógł zwracać uwagę. Gdyby tylko o tym pamiętał...
0 x
Obrazek

I do not want the sun to rise if she will not be there
Awatar użytkownika
Ichirou
Posty: 3921
Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Lokalizacja: Atsui

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Ichirou »

0 x
Obrazek
KP PH bank głos koty dziennik
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Seinaru »

Rozsiedli się na swoich miejscach i w końcu mogli spokojnie zamienić dwa słowa. Gdy Seinaru pochwalił się swoimi perspektywami na najbliższą przyszłość czuł w sobie niemałą dumę. Nigdy albo bardzo rzadko miał okazję opowiedzieć o swoich osiągnięciach komuś, kto naprawdę był w stanie je docenić, bo sam był kiedyś w tym samym miejscu i przechodził podobne etapy "kariery". Kei musiał jednak przyznać, że jego wiedza na temat zwyczajów samurajskiej kasty wykraczała niewiele ponad tą jego kolegi, ale na zadane pytanie domyślał się jednak odpowiedzi. Miał podejrzenie graniczące z pewnością.
Zanim jednak Kei ruszył ze swoim monologiem, spokój zmącił kolejny gość. Tym razem samuraj, to było widać na pierwszy rzut oka. Ten ich znał, posługiwał się grzecznymi zwrotami i ogólnie zrobił bardzo dobre pierwsze wrażenie. Na skinięcie głową Ichirou, Seinaru kiwnął swoją na Asagiego.
- Bardzo proszę. - Odpowiedział krótko, wskazując zapraszającym gestem miejsce obok siebie. Zanim jednak skupił swoją uwagę na gościu, dokończył tylko wątek shogunowania, odpowiadając Asahiemu na wcześniej zadane pytanie.
- No będę mógł mówić że jestem shogunem. - Wzruszył ramionami na początek, jakby było to nic. Sam tytuł otwierał jednak wiele drzwi, przecież na obecne miejsca dostali się dzięki swojemu statusowi.
- Nic mi nie wiadomo o jakichś korzyściach majątkowych.. ale wiesz, sakiewkę i tak mam wypchaną, a w swoim własnym domu bywam przez kilka tygodni w roku. Zresztą... na pewno wiesz jak jest. - Machnął ręką na te wszystkie dobra, które mogłyby być celem ludzi którzy prowadzą bardziej osiadły tryb życia. Jemu jednak zależało bardziej na tym, o czym mówił dalej.
- Shogun może objąć dowództwo nad wojskami samurajów w czasie wojny. W czasie pokoju niby nie ma się większych praw ani przywilejów, ale i tak tytuł robi swoje. To jak odznaczenie, tylko takie na gębę. - Zakończył swoją odpowiedź i teraz już większą uwagę poświęcił Kakicie.
- Przepraszam, chciałem tylko coś dokończyć. - Powiedział do niego, po czym Ichirou zadał kolejne pytanie, lecz trzeba było na niego trochę poczekać, zanim będzie gotowy znów słuchać. Póki co zaczepił jakąś kolejną osobę z trybun poniżej z prośbą o przyniesienie czegoś do jedzenia.
Seinaru wiedział doskonale czym jest szkoła Taka. Sam również odbywał tam szkolenie w młodości, jednak samuraj który ma z nią styczność dłużej i na co dzień na pewno będzie mógł udzielić pełniejszej odpowiedzi. Kei zaczął nienachalnie przypatrywać się "nieznajomemu", bo miał wrażenie, że jednak nie jest to ich pierwsze spotkanie.
- Myśmy się już wcześniej nie spotkali? - Zapytał wprost, bo kurtuazja i subtelność nigdy nie były jego mocną stroną.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1834
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Kakita Asagi »

Pierwsze wrażenia było bardzo ważne, zarówno w walce jak i na spotkaniu herbacianym, czy też jak w tym przypadku, na trybunach wielkiego turnieju. Kakita zdawał sobie sprawę z tego, że ma do czynienia z prawdziwymi "Gwiazdami" tego świata, osobnikami, przy których należało zachować dystans i odpowiednią etykietę - ale nie nadmierną służalność, jednym słowem tak jak zazwyczaj...
Na słowa starszego samuraja, Kakita jedynie skinął głową i nie przeszkadzał mu, a musiał przyznać, że to co Kei miał do powiedzenia iście ciekawe. Oto bowiem Kei miał być podniesiony do rangi Shoguna - najwyższego stanowiska jakie może objąć samuraj. Co prawda, dalsze wyjaśnienie jakiego udzielił przybyszowi z Pustyni nie do końca w pełni zgadzało się z rzeczywistością, ale niebieskooki zupełnie nie czuł się w prawie czy przynajmniej obowiązku by poprawiać swojego senpai - jakby bowiem nie było, Seinaru praktykował w tej samej szkole co on, odpowiednio wcześniej, tak więc tak, Seinaru był jego senpai. Zabawna to sytuacja, bowiem nieczęsto się to zdarzało...
- Oczywiście, nic się nie stało, Seinaru-dono. - odpowiedział Kakita z lekkim skinieniem głowy, zgodnie z etykietą, ale również w zgodzie z własnym sumieniem. W jego opinii dobre wychowanie zawsze powinno być podbudowane szczerą intencją, a żaden z tych dwóch panów jeszcze nie zasłynął niczym, co mogłoby go w oczach "Żurawia" dyskredytować, a może po prostu za mało wiedział... a skoro mowa o tym, co wiedział to:
- Szkoła Taka należy to jedna z trzech wielkich samurajskich szkół, położonych na kontynencie, Asahi-sama. Każda ze szkół zachowuje swoistą autonomię względem miejscowej władzy i na ich czele stoją samurajowie w randze Shoguna. Ta, w której służę położona jest w Kaigan. - wyjaśnił spokojnie niebieskooki, po czym jeśli nikt go nie powstrzymywał, zajął jedno z wolnych miejsc, po lewej stronie Seinaru - mimo wszystko czuł się nieco pewniej w towarzystwie pobratymca, zwłaszcza, że ten zadał mu dość konkretne pytanie, którego nie ukrywajmy, niebieskooki się spodziewał.
- Poznaliśmy się na turnieju w Hanamurze, Seinaru-dono. Osobiście niestety nie zdążyłem przybyć tam na tyle wcześnie, by móc wystartować osobiście, ale obserwowałem twoje starcia. - wyjaśnił spokojnie niebieskooki, niejako potwierdzając to że jest "nikim" no i w sumie trochę taka była prawda. Kakita nawet w dziesiątej części nie był tak rozpoznawalny jak Seinaru, ale nie specjalnie mu to przeszkadzało - każdy miał swoje miejsce i swoje zadanie w wielkim planie niebios, a skoro o niebiosach mowa to i warto o ich sieci wspomnieć.
- Seinaru-dono, w Hanamurze towarzyszył ci Akodo-san, czy dzisiaj również przybył do Watarimono? zapytał niebieskooki, po czym przeniósł spojrzenie na zamaskowanego jegomościa, którego Ichirou zawołał w celu wysłania po przekąski. Jako, że Kakita był tutaj najniższy szarżą i w zasadzie korzystał z uprzejmości obu jegomości, nie zamierzał się odzywać i jeśli został wliczony w "zamówienie" pozostanie mu tylko podziękować, jeśli zostanie ono zrealizowane. Miast tego zbierał informacje, a raczej uczył się. Miał okazję poznać obie ważne persony świata shinobi nieco lepiej, a to, co już teraz zauważał to to, że Ichirou jest niezwykle niebezpieczny. Wychowany w szlacheckim rodzie Kakita widział zarówno osoby, których siła jest tylko na pokaz jak i takie, których pewność siebie nie jest tylko pustą fasadą - gdyby ktoś go teraz zapytał, to zdecydowanie wolałby mieć za przeciwnika Seinaru, który jawił mu się w istocie dosyć prostym i szczerym człowiekiem w przeciwieństwie do Ichirou, który w jego opinii miał kilka warstw, ale to może tylko pierwsze wrażenie?
- Asahi-sama, czy jest pan pierwszy raz na Yinzin? - zagaił żywo zainteresowany, czy Władca Pustyni był już wcześniej na tej skutej lodem ziemi, czy raczej jest to jego pierwsza wizyta, a jeśli tak - to jak ocenia "lodową pustynię"?
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Awatar użytkownika
Toshiro
Posty: 1357
Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito | San
Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png
Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
GG/Discord: Harikken#4936

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Toshiro »

Toshiro specjalnie nie powiedział do końca co uważa o dziewczynie, ponieważ chciał tym samym zobaczyć czy tak na prawdę liczy się w jakikolwiek sposób z jego zdaniem. Szbyko okazało się, że raczej nie, co potwierdziło tylko jego domysły. Choć gdyby jednak spytała, to otrzymałaby normalną i szczerą odpowiedź. Po co miałby kłamać? Tym bardziej, że chodziło mu o jej zdecydowanie i zmysł artystyczny, który poniekąd przejawiała. Zazwyczaj "ktoś taki jak ona" właśnie ma jakiś z góry określony typ, czy też ideał, do którego przyrównują innych i chcą mu dorównać. Nawet jeśli tym ideałem miała być dla niej ona sama, to mimo wszystko jakiś typ już jest.
-Ogromną...- powtórzył i na chwilę zamilkł jakby się nad czymś zastanawiał patrząc się wprost w czerwone oczy swojej rozmówczyni. -Dalej nie wiem co dokładnie dla Ciebie przejawia ogromną wartość, więc za dużo mi to nie mówi. - huh, dziewczyna chyba miała na prawdę duże mniemanie o swojej osobie. Już wcześniej dało się wywnioskować to z rozmów, ale dopiero teraz przyznała to wprost. Nie spodziewał się, że ma do czynienia z aż tak zadufaną w sobie osobą, bo pomimo tego wszystkiego dało się z nią w miarę normalnie komunikować, a nawet całkiem nieźle się dogadywali. Nanatsuki również przystąpiła do ofensywy gdy Nishiyama stwierdził, że w ogóle o niej nie słyszał.
-Zakutego łba to akurat nie mam, myślałem, że już to ustaliliśmy.- powiedział i uśmiechnął się ironicznie. -Akurat byś się zdziwiła, bo chcąc nie chcąc musiałem się obracać w wyższej warstwie społecznej i wiele razy słuchać jakich to bogatych szat sobie nie sprowadzali, czy też wyszywali na miejscu, ale nikt jakoś nigdy o Tobie nie wspomniał.- dodał uszczypliwie. Przepychanką słownym nie było końca. Youmu mogło się wydawać, że zawsze jest na wygranej pozycji, ale tutaj akurat Toshiro też mógł pokazać co potrafi. Jego zduszony potencjał dokuczania ludziom w końcu mógł wyjść bezkarnie na wierzch. Oczywiście nie robił on to z czystej złośliwości tylko po prostu takie miał poczucie humoru. Spoważniał jednak kiedy dostrzegł, że dziewczyna po raz pierwszy praktycznie odwróciła od niego wzrok z własnej woli. Najwidoczniej ten temat musiał ją w jakiś sposób dręczyć? Czy to dobre słowo? Tego nie wiedział. Na pewno wywoływał u niej uczucia, których normalnie u niej nie widział. Musiała to być dla niej bardzo ważna osoba skoro wypowiadała się o niej w taki sposób. Tak jak dla niego ważniejszą osobą był Masaru, ale tylko dlatego, że dalej żył. Jego rodzice byli dla niego dobrzy i chcieli jak najlepiej, ale niestety zginęli w zorganizowanej pułapce.
-Musi to być dla Ciebie ktoś ważny. Też jest ninja? Dalej szyje? Może rzeczywiście wypadałoby chociaż raz wpaść do Ciebie i coś zakupić. Jestem ciekaw jak wyglądałby efekt końcowy.- powiedział chcąc w razie czego dać jej odskocznię, z której może skorzystać jeśli nie będzie chciała rozmawiać o tej swojej mistrzyni. Nie chciał zbyt naciskać na tematy, które mogły być drażliwe, bo najzwyczajniej w świecie nie znał jej tak dobrze, choć to było aż dla niego dziwne żeby zobaczyć ją w tym stanie.

-Mi akurat tego nie musisz tłumaczyć, doskonale zdaje sobie z tego sprawę. W takim razie skoro jesteś taka dobra, to dlaczego nie jesteś słynna? Wcześniej mówiłaś, że lepiej pokazywać swoje ja i nie mieszać się z tłumem. Dlaczego zatem nie wychodzisz ze swoim krawiectwem do ludzi? Skoro jesteś taka dobra to na pewno dużo byś na tym zyskała.- oznajmił równie poważnie co ona. Niestety ton dyskusji z frywolnego i luźnego troszkę spoważniał. Nawet można by powiedzieć, że zdecydowanie spoważniał. Nie przeszkadzało mu to, ponieważ umiał się dostosować do każdej sytuacji, w rozmowach z ludźmi był trochę jak kameleon. Przystosowywał się trochę do rozmówcy, a jednak cały czas zachowywał gdzieś tam swoje ja. Zawsze sprawiało to poczucie czegoś w rodzaju bezpieczeństwa i lepszego wzajemnego zrozumienia. Wtedy też lepiej rozmawiało się obu stronom i łatwiej było się otworzyć. Co do samej sławy, to Toshiro zdecydowanie znał ludzi, którzy byli choćby bardzo silni, ale raczej nie słyszano o nich w zbyt wielu zakątkach świata. Daleko nie musiał szukać, bo o Shikaruim myślał w tej chwili. To co on potrafił robić i jakie umiejętności posiadał przekraczały większość kwalifikacji każdego z ninja, a mimo tego raczej mało kto o nim słyszał. Jeśli chodzi o sztukę to tak na prawdę nie znał się na niej zbyt dobrze, jednak trochę miał z nią styczności na wszystkich wypadach Masaru. Spotkaniach "bogaczy". Nudne jak flaki z olejem, ale gdy był młodszy to musiał chodzić. Kiedy wstąpił na służbę mógł już się wykręcić misją, czy też innymi pierdołami.
Jeśli chodzi o sam turniej to Nishiyama miał z góry ustalony cel, po który tutaj przybył. Rozmawiał o tym wcześniej z Youmu, więc doskonale powinna wiedzieć co go tutaj sprowadza. Nawet jeśli przegra ich walkę to tak na prawdę dostanie wszystko to czego chciał, czyli sprawdzenia się. Oczywiście jeśli by się tak wydarzyło to nie przyjmuje do wiadomości innej opcji niż wygrana całej turnieju przez pannę Nanatsuki. W końcu przegrać ze zwycięzcą to nie wstyd. Choć tak na prawdę bardziej chodziło mu o to, że jeśli okaże się na tyle silna by wygrać to nie będzie to dla niego aż takie złe i okaże się, iż on sam nie jest tak słaby. Poza tym na pewno dowie się wiele rzeczy o tym czym może zaskoczyć przeciwnik w normalnym starciu i to już na prawdę dla niego było wszystko czego chciał. Nie obchodziły go pieniądze czy sława. Skupiał się tylko i wyłącznie na sobie i swojej sile. Po prostu chciał stać się lepszy. Z każdą walką rosło doświadczenie i wiedza.
-Z tego co pamiętam to Masako posługiwała się jakimś niskopoziomowym katonem i chyba miała ze sobą łuk. - powiedział po chwili namysłu i wzruszył ramionami. -Wpisywała się w to co mówią o nich ludzie.- dodał od razu. Jak już wcześniej wspominał. Nie był to ktoś kogo on by się obawiał co niekoniecznie znaczy, że Youmu miałaby z nią łatwą przeprawę. Tego też jednak nie wiedział, bo po prostu nie miał pojęcia jakim asortymentem "tanich sztuczek" dysponuje. Jak na razie mógł się jedynie przekonać o umiejętnościach jego przeciwników gdyby pokonał dziewczynę i zaszedł dalej w turnieju. Toshiro parsknął śmiechem kiedy usłyszał powód, dla którego ma iść pierwszy.

-Może jeszcze Cię zanieść, panno Nanatsuki?- zapytał ironicznie gdy mijał dziewczynę i uśmiechnął się do niej również w tym samym tonie. Pójście jako pierwszy nie przeszkadzało mu w żadnym wypadku i było zdecydowanie rozsądniejsze. Był wyższy, lepiej zbudowany, no i dodatkowo szedł w zbroi. Tłum raczej rozchodził się przed nim, on zaś prowadził swoją towarzyszkę do najbliższej trybuny, czyli wschodniej. Okazało się, że znajdowała się tutaj jeszcze jakaś loża, która była mniej zatłoczona. W takich momentach akurat sława okazałaby się całkiem przydatna, aczkolwiek musieli skorzystać z tego co mieli. Znalazł jakieś bardziej ustronne miejsce w razie czego przepychając się pomiędzy widownią i odganiając ich odpowiednio na boki, z jego wyglądem nie było to żadnym problemem. W końcu znalazł jakieś mniej tłoczne miejsce i zatrzymał się przed nim, przepuścił Youmu wskazując jej grzecznie gestem ręki aby usiadła.
-Proszę bardzo. Przesyłka dostarczona. Robactwo w bezpiecznej odległości. - powiedział z ironicznym uśmiechem na ustach, a gdy dziewczyna usiadła, przysiadł się obok niej. - Akurat walczy ten Shins, o którym wcześniej wspominałaś. Jeśli się nie mylę to możemy trafić na niego w półfinale. Jestem ciekaw co pokaże. Oprócz tego jest jeszcze walka naszego następnego potencjalnego przeciwnika. O tam.- wskazał na miejsce gdzie odbywała się walka Akaruidesu Yoake z niejakim Harishamem. Szkoda, że nie wziął niczego do jedzenia. Jedyne co mu pozostało to woda w manierce, więc nie pozostało mu nic innego jak sięgnąć po nią i wziąć z niej łyka, aby nieco się orzeźwić.
0 x
Awatar użytkownika
Youmu Nanatsuki
Postać porzucona
Posty: 430
Rejestracja: 10 lis 2018, o 20:11
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: W KP znajdziesz wszystko.
Widoczny ekwipunek: Po dużej, czarnej torbie nad pośladkami - nieco na boku, rozłożony fūma shuriken na plecach, katana o czarnym wykończeniu przytroczona do lewego boku
Multikonta: Airen Akamori

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Youmu Nanatsuki »

Nie dziwiło jej, że nie rozumie co jest ogromną wartością dla Youmu. W końcu nie sposób było pojąć całą jej wspaniałość w tak krótkim czasie i to wypełnionym jedynie rozmową, niczym więcej. Nie miała szansy zaprezentować się w innych sytuacjach, które z pewnością dosadnie uświadomiłyby Nishiyamę z jakim typem osoby ma do czynienia. I wtedy najpewniej pożałowałby, że nie spławił ją zaraz w Ryuzaku no Taki. Albo wręcz przeciwnie - stałby się zafascynowany. Ciężko było odgadnąć jak zareaguje, bo wydawał się mocno tolerancyjny. Chociaż nie zgadzali się w tak wielu tematach, to ostatecznie dalej prowadzili dyskusje, nawet mimo usilnych starań panny Nanatsuki, by zmienić jego światopogląd. Ignorował to, jakby cały jad czarnowłosej był jedynie niewielką niewygodą, którą trzeba było przeboleć, aby kontynuować z nią znajomość. Inna sprawa, że był osobą, wobec której Youmu nie sączyła aż tyle jadu. Umiał rozmawiać z ludźmi lepiej, niż mu się wydawało i lepiej, niż wydawało się to młodej Maji. Tak czy inaczej, nie zamierzała mu tłumaczyć co dla niej jest ogromną wartością, bo byłby to wywód tak długi i skomplikowany, że szkoda jej było czasu. Toshiro nie potrafił pojąć istoty pięknego stroju, a co dopiero powiedziałby, gdyby wyłożyła mu całe swoje spojrzenie na świat, cały swój system wartości, który zakładał, że nie istnieje coś takiego jak kręgosłup moralny. Moralność była jedynie barierą, którą należało przełamać, aby osiągnąć więcej, niż ktokolwiek inny.
Inaczej sprawa miała się z kolejną ich przepychanką słowną, w której to dyskutowali nad sławą, a mistrzostwem Youmu w dziedzinie krawiectwa. Prychnęła rozbawiona, gdy zapewnił, że nie ma zakutego łba. Nie wiedziała czy po prostu chodziło mu o jego umysł, czy specjalnie nawiązał do zauważonego przez dziewczynę braku hełmu. Wolała założyć, że chodziło o to drugie, bo była to całkiem zręczna riposta. Nie jego pierwsza i nie ostatnia, miała nadzieję. W ten delikatny sposób udowadniał, że nie brakuje mu bystrości, którą kunoichi tak bardzo ceniła. Znacznie lepiej rozmawiało jej się z kimś, kto potrafił, najzwyczajniej w świecie, myśleć i rozumieć to, co się do niego mówiło. Nie chodziło tutaj o zgadzanie się, ale po prostu zrozumienie tematu. Czegoś takiego nie mogła oczekiwać od Shinsa, chociaż z nim też na chwilę znalazła wspólny język. Tym bardziej Yoshimitsu nie był zdolny do objęcia swoim wąskim umysłem chociaż kilku słów, które wypowiedziała. On był jak zwierze.
Może Ichirou miał rację, wybijając Kaguya?
Krótka myśl przemknęła jej przez głowę, ale szybko została przepędzona przez kolejne słowa Toshiro, tym razem zapewniające, że obracał się w wyższych sferach. Czarnowłosa spojrzała na niego wzrokiem pełnym politowania, bo nie o to jej chodziło. Nie wiedziała czy bardziej brzydzili ją biedacy bez złamanego Ryo przy duszy, czy bogacze, uznający pieniądze za wartość ostateczną. Westchnęła ciężko, kiwając głową na boki, jakby nie dowierzając temu, co słyszy.
- Naprawdę? - zapytała zrezygnowana bez wyjaśnienia o co jej dokładnie chodzi. - Oczywiście, młotku, że nikt o mnie nie wspominał. Bogate szaty nosi Ichirou, ale zabiłabym Cię, gdybyś spróbował je chociażby porównać do moich kreacji. Nie jestem krawczynią, do której może przyjść byle kupiec z górą Ryo. Nie jestem wybierana, a to ja wybieram swoich klientów. Podchodzę do swojej pracy bardziej, niż profesjonalnie. To moja pasja, ale nie wymagam od Ciebie zrozumienia. W końcu co możesz wiedzieć na ten temat, będąc jedynie efektywnym narzędziem w rękach władz prowincji? - chociaż początkowo była poważna, wręcz oburzona, tak im dalej w wypowiedź, tym bardziej stawała się rozluźniona, wręcz rozbawiona tym, co mówi, na końcu racząc go złośliwym uśmieszkiem, który powinien już znać lepiej, niż własną kieszeń. - A może i Ty masz coś, co lubisz robić, oprócz bycia wykorzystywanym jako ninja? - zapytała jedynie poszerzając swoją jadowitą minkę. Nie znała zbyt wielu ludzi, którzy mieli jakieś zainteresowania, które by ich pochłaniały. Nie znała za to ani jednego shinobiego, który miałby jakieś hobby oprócz swojego niebezpiecznego fachu. Chociażby przez to, że Youmu była oddana krawiectwu czuła się zdecydowanie lepsza, niż inni. W byciu kunoichi nie było niczego chwalebnego. Można było umrzeć jako narzędzie albo męczennik, zatem obie opcje spłycały wartość człowieka do efektów, które mógł przynieść. Tak rzeczowo nawet panna Nanatsuki nie traktowała ludzkich istnień. Ona ich w ogóle nie traktowała, jeżeli chcielibyśmy być precyzyjni, ale rozumiała, że jednostka może być cenna w inny sposób, niż po prostu poprzez jej osiągnięcia.
Nie spodziewała się, że nagle zrobi się tak poważnie, gdy zacznie mówić o swojej mistrzyni. Trochę ją ten temat drażnił, a trochę nie dawał jej spokoju. Nishiyama zdawał się być wyczulony na zmiany nastroju rozmówcy, bo podchwycił klimat i zadał kilka pytań, na które Youmu nie czuła potrzeby odpowiadać. Z drugiej strony nie było powodu, aby na nie nie odpowiadać. Chwyciła w dłoń jeden z kosmyków swoich włosów, bawiąc się nim w różny sposób, raz pocierając między palcami, raz owijając wokół palca. Opuściła głowę, a jej wzrok na chwilę utkwił na pancerzu czarnookiego, jednak inaczej, niż zaraz po ogłoszeniu walczących par. Jej spojrzenie było mętne i nieobecne tak, jak w momencie zastanawiania się nad typem urody, który wpadał jej w oko. Zastanawiała się nad tym czy Ayako rzeczywiście była dla niej taka ważna. W tym momencie nie czuła, żeby krawczyni była dla niej istotna, ale kiedyś? Należało się cofnąć wspomnieniami do momentu, w którym nastoletnia Youmu siedziała na jednej z kozetek i w milczeniu przyglądała się, jak utalentowana kobieta pracuje, zgrabnie zszywając płaty materiału, wycinając je wcześniej nożyczkami z taką wprawą, jakby robiła to od urodzenia. Wtedy była zafascynowana nie tylko szyciem, ale samą Panią Himawari, która roztaczała wokół siebie niepowtarzalną aurę gracji i chłodnego profesjonalizmu. Młodziutka panna Nanatsuki chłonęła wszystko to, co Ayako mówiła. Nie kwestionowała niczego, co było związane z krawiectwem, ale każdy światopogląd poddawała wątpliwościom - jak to osoba w swoim buntowniczym okresie młodości. Ciężko było to przyznać czarnowłosej, ale gdyby nie ta kobieta, to nie istniałaby. Może nawet zostałaby w tej przeklętej knajpie serwującej obrzydliwe żarcie za okazyjną cenę dla każdego pijanego marynarza, który niedługo po tym wyrzyga całą strawę.
- Ważna... - mruknęła do siebie, jakby powoli wracając do zmysłów. Powolutku uniosła wzrok, znów krzyżując spojrzenie z czarnookim młodzieńcem. - Nie jest ninja, a światowej klasy krawczynią. Jeżeli Ci Twoi bogacze mogli pragnąć od kogoś ubrań, to była to zdecydowanie ona. Teraz nie wiem nawet czy żyje. Przeniosła swój interes z Ryuzaku do Kami no Hikage. - wytłumaczyła, nie komentując kwestii przekonania Toshiro, aby jednak skorzystał z jej umiejętności, by prezentować się, po prostu, lepiej. To stało się mniej istotne. Kolejna jego wypowiedź jakby rozchmurzyła ją, a może raczej odgoniła gdzieś na bok myśli na temat Ayako, której Youmu z niesmakiem zawdzięczała więcej, niż chciałaby się przyznać przed kimkolwiek. Uśmiechnęła się nieznacznie, poprawiając swój płaszczyk, jakby chciała zwrócić na niego uwagę.
- Jak mówiłam, to ja wybieram klientów. Nie uważasz, że bardziej ekskluzywnym jest strój, na który musisz zasłużyć, a nie po prostu go kupić? Nie jestem słynna, bo moje szaty noszę jedynie ja i... może jedna osoba o randze Shirei-kan. Może. Nikt więcej nie był wart moich kreacji. Potraktuj moje ubrania jak dar, błogosławieństwo. Nie można go kupić, nie można go ukraść, a można jedynie zasłużyć, pokazując swoją wartość. Zyskać mogłabym jedynie rozgłos i pieniądze. Jedno prowadziłoby do użerania się z tłustymi bogaczami, a drugie do spłycenia całej pasji do prostego zarobku. - wytłumaczyła ponownie o co chodziło z jej szyciem. Teraz już nie powinno być wątpliwości na jakiej zasadzie pracowała, ale i tak chciała nawiązać do pewnego tematu, który uważała za wyjątkowo rozsądny. - To bardzo istotne, aby pasja pozostała pasją. Mam swoje zasady, których brakuje parszywej części społeczeństwa. Napełniają mnie szczerym obrzydzeniem, uważając, że na pasjach należy zarabiać. Wiesz na czym się zarabia? Na pracy. Pracuję jako kunoichi, aby móc oddawać się pasji bez zobowiązań. Jeżeli połączyłabym te dwie rzeczy, to zatraciłabym sztukę na rzecz zarobku. Doszłabym w końcu do momentu, w którym zwyczajnie potrzebowałabym zarobić i wiesz co wtedy bym zrobiła? - uśmiechnęła się niemrawo w tym momencie, jakby była zdegustowana tym, co ma zamiar powiedzieć. - Uszyłabym coś dla pieniędzy. Bez weny, bez pasji. Najgorsza moja kreacja, plama, której nie dałoby się sprać. Stworzyłabym strój pozbawiony metaforycznej duszy. Twór nastawiony na zarobek, zaprojektowany tak, aby wyglądał drogo i podobał się bogaczom zdolnym za niego zapłacić. - tłumaczyła to naprawdę poważnie, będąc nawet poruszoną własnymi słowami. Wręcz oburzoną, że mogłoby do czegoś takiego dojść. Jej mina zrobiła się ostra, spojrzenie twarde i groźne. - Nawet nie sugeruj takich rzeczy. - warknęła na bogu ducha winnego Toshiro, który może i chciał dobrze, może i nie zawinił, ale ostatecznie doprowadził Youmu do rozważań na tematy, które niekoniecznie ją bawiły. Dlatego też ze słabym humorem słuchała o Masako, która to wedle opisu Nishiyamy, była żałosnym cieniem kunoichi. Niskopoziomowy katon i łuk? Nadawała się na myśliwego, by ustrzelić dzika, a później go upiec. Nie byłaby w stanie zagrozić pannie Nanatsuki, która w ten sposób uznała cały Ród Uchiha za niegodny jej większej uwagi.
Nieco poprawił jej humor, proponując w żartach zaniesienie jej. Ponownie, jakby czytał jej w myślach, bo dokładnie na ten temat rozważała, ostatecznie dochodząc do wniosków, że jego pancerz byłby zbyt niewygodny, by się zdecydować na coś takiego. Zresztą jeszcze nie była przekonana czy zasłużył na to, aby móc objąć jej ciało chociażby w takim celu. Czarnowłosa właściwie nikomu nie pozwalała się dotykać i na każdy kontakt fizyczny bez jej zgody reagowała dosyć żywiołowo. Często brzydziło ją przebywanie w czyjejś obecności, a co dopiero poczucie oślizgłych palców kogoś niegodnego nawet przyglądania się jej.
- Obejdzie się. - odparła beznamiętnie z pełną powagą, jakby dając mu znak, że rzeczywiście mogłaby mu kazać siebie zanieść. - W tej zbroi jesteś mało przystępnym środkiem transportu. Nawet jako siedzisko byś prezentował małą wartość. - chodziło jej po prostu o to, że nie był wygodny, ale postanowiła ubrać to w słowa tak, aby mu ubliżyć. Typowa Youmu, która nie obejdzie się bez wbicia igły w czuły punkt. Swoją drogą, to przez luźny format ich rozmowy, nawet nie szukała tematów, które byłyby bolesne dla Nishiyamy. Mało mówili o sobie, a dużo na temat świata, poznając się w ten sposób. Oboje byli ostrożni w podawanych informacjach, zatem panna Nanatsuki musiałaby się postarać i dążyć do tego, aby znaleźć jakieś czułe punkty. Nie czuła takiej potrzeby teraz, zatem ruszyła po prostu za chłopakiem, będąc może krok lub dwa za nim. Był świetnym "taranem", który zaprowadził ją wprost na trybuny w jakieś względnie mniej zaludnione miejsce.
- Przesyłka? Tak rzeczowo traktujesz damy? - zapytała złośliwie, ale nie gniewała się na niego, bo dlaczegoż by miała? Skorzystał po prostu z metafory, która mogła zostać niefortunnie odebrana przez jakąkolwiek inną przedstawicielkę płci pięknej, której zależy na traktowaniu jej przez innych jak brylantu. Youmu wiedziała, że jest tym rubinem i nie potrzebowała afirmacji. Chociaż to porównanie również było rzeczowe. Tak czy inaczej, zdjęła z pleców duży shuriken, który oparła o siedzisko, które chwilę później zajęła, rozpinając płaszczyk. Było cieplej niż się spodziewała, a może po prostu to ten tłum rozgrzewał trochę atmosferę. Wysłuchała mowy na temat walczących teraz par. Ona nawet nie zwróciła uwagi, że jakieś walki się już zaczęły i że ktoś znajduje się na arenie.
- Doprawdy? - zapytała beznamiętnie, unosząc wzrok i spoglądając co się dzieje na polach walki. Niestety, jak na razie nic. Shins stał jeszcze sam, jego przeciwnik nie wyszedł do pojedynku, zaś drugi duet był już w komplecie. Brązowowłosy chłopak ubrany w czerń i biel zdawał się modlić, na co Youmu zareagowała krótkim, melodyjnym chichotem. - Co za idiota. - mruknęła bardziej do siebie, niż do Nishiyamy. - Wielki Hachimanie! - podniosła głos, modulując go tak, jakby chciała zabrzmieć niczym stojący na arenie młodzieniec. Zaraz po tym wygłupie roześmiała się ponownie, teraz bardziej wesoło i spojrzała na Toshiro. - Wierzysz w jakieś bóstwa? - zadała krótkie i konkretne pytanie, które szybko określi jaką osobą jest czarnooki towarzysz. Raczej oczywistym było, że młoda Maji ma bogów za nic, a precyzyjniej - wydają się jej zwykłą bujdą, w którą wierzą albo dzieci, albo skończeni idioci. Jednak nie zamierzała od razu dzielić się swoim spojrzeniem na sprawę z Nishiyamą, bo zdążyła już zauważyć, że był on dosyć plastyczny. Przystosowywał się do nastroju, jaki narzucała podczas dyskusji, przez co nie do końca wiedziała na ile rzeczywiście taki jest, a na ile udaje, aby kontynuować ich dialog.
- Jeszcze jedno mnie ciekawi. Co myślisz o ludziach, którzy lubują się w zabijaniu innych? - nie miała na myśli siebie, bo ona wcale nie pasjonowała się w mordowaniu. Prawda, było to przyjemne, ale tylko w określonych przypadkach. Nienawidziła odbierać życia tym, którzy nie zasługiwali na śmierć z jej rąk. Nie każdy był wart jej zachodu nawet w takiej sprawie, jak morderstwo. W tym momencie piła do Shinsa, który to był, najzwyczajniej w świecie, psychopatą.
0 x
Obrazek
| Youmu Nanatsuki |
Embrace | the | Perfection
Awatar użytkownika
Ichirou
Posty: 3921
Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Lokalizacja: Atsui

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Ichirou »

0 x
Obrazek
KP PH bank głos koty dziennik
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Seinaru »

Dla Seinaru pewną osobistą ambicją i pobocznym celem było odebranie nauki w trzech sławnych samurajskich szkołach. Prawdziwie potężny wojownik musi być wszechstronnie wyszkolony, dlatego ciągły rozwój i poszukiwanie były wpisane w cały samurajski etos. Przynajmniej tak rozumiał to Seinaru, bo gdzie byłby teraz, gdyby nie wyściubił nosa poza Teiz? Prawdopodobnie wciąż na Teiz ze stadem owieczek i spokojnym, beztroskim życiem. Aż zawahał się przez chwilę na tą myśl, czy gdzieś w swoim życiu nie popełnił błędu.
- O, a ja ostatnio trenowałem w tej w Sakai, wiesz? Szkoła Ryu pod opieką Tetsuiego Zante. Walczyłem nawet dla nich z gangiem kurczaków, żeby zgodzili się mnie wyszkolić. - Wtrącił na szybko po Asagim, gdy ten skończył opowiadać o szkole Taka.
Na wieść o tym, że jego podejrzenie było słuszne, starał się z całych sił przypomnieć sobie w jakich okolicznościach nastąpiło jego pierwsze spotkanie z Kakitą, jednak ostatecznie niczego nie wymyślił i poddał się.
- Przykro mi, nie pamiętam. - Przyznał się szczerze, lecz nie czuł się z tym źle. Widocznie nie było w tym spotkaniu niczego szczególnego i nie było to niczyją winą, po prostu.
- Ah, nie widziałem tu Hayamiego, ale spotkaliśmy jego żonę i syna. Doczekał się rodziny i nie zdziwiłbym się, gdyby przez to się ustatkował. Mam tylko nadzieję, że wszystko u niego dobrze. W sumie to dziwne, że jego kobieta walczy w turnieju, a on nie. Sagisa jest rozstawiona, ale jej walka odbędzie chyba dopiero w drugiej części pierwszego etapu. - Skomentował całą sytuację i swoje przemyślenia dotyczące tego, że Hayami Akodo być może odsunął się już od brania aktywnego udziału w wydarzeniach na świecie. Jeśli jednak było to istotnie prawda, to wciąż dziwne, że nie towarzyszył swoim najbliższym, którym na pewno przydałaby się dodatkowa opieka, albo opiekunka.
Na pytanie Ichirou o możliwości szkolenia jakie odebrali on i Asagi, Kei uśmiechnął się. Wiedział, że nie ma opcji aby samurajowie wyjawiali swoje nauki komuś obcemu, a o szkoleniu z drugiej ręki nie było mowy. Seinaru nie był nawet w połowie tak doświadczony jak mistrz Zante albo mistrz Reiko, aby samemu nauczać.
- W sumie to nie mam pojęcia. Katanę każdy może sobie kupić, w sensie tachi... Myślę, że najlepiej byłoby gdyby Asagi cię przetestował i sprawdził czy nadajesz się na szermierza. Ja chętnie popatrzę jak Sabaku macha mieczem, bo to się zdarza chyba raz na tysiąc lat. - Zażartował jeszcze na koniec, choć być może całe jego zdanie obrócą w żart, nawet to dotyczące małego sparingu. Kei naprawdę był ciekawy obu panów, jego żywy duch rywalizacji dawał o sobie znać. Cały czas nie wstawał ze swojego miejsca. Stamtąd gdzie siedział miał wystarczająco dobry widok na pola walki na arenie, gdzie wciąż trwało oczekiwanie. Niektóre pary już się zjawiły, niektóre wciąż czekały i Kei miał tylko nadzieję, że widowisko nie ucierpi przez nieodpowiedzialność tych, którzy nie byli w stanie dopełnić obowiązku uczestnictwa po zapisaniu się i zajęciu miejsca innym, którzy chętnie spróbowaliby swoich sił.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Awatar użytkownika
Jun'ichi
Martwa postać
Posty: 1910
Rejestracja: 31 maja 2018, o 12:41
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Przeciętnego wzrostu i wagi chłopiec, którego pokryte bliznami ciało skryte jest pod prostą, dwukolorową szatą. Twarz jako szczególnie szpetna jest całkowicie zakryta maską.
Multikonta: -
Lokalizacja: Warszawa

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Jun'ichi »

Im dłużej wpatrywał się w dostojne towarzystwo, tym bardziej ciekaw był czymże było takie życie, takie bogactwa, sława i zapewne potęga. Nie pojmował tego w najmniejszym nawet stopniu, dlatego starał się chłonąć to co widział, zrozumieć kto tu jest najważniejszy, dlaczego rozmawiają tak a nie inaczej i czemu nie zachowują wszystkich konwenansów? W swojej rodzinie był świadkiem ścisłego przestrzegania wszystkich zasad, w życiu codziennym, w życiu shinobi, w życiu rodzinnym, wszędzie. Tutaj jednak zdawało się działać to nieco inaczej, bardziej otwarcie.
Ja? - spytał ze zdziwieniem, kiedy do towarzystwa dołączył ktoś będący zupełną odwrotnością jego samego. Piękny i zadbany, dostojny i bogaty, te określenia idealnie opisywałyby Juna, gdyby nie był sobą - teraz właśnie widział jak by wtedy wyglądał i jak się zachowywał.
Właściwie czemu nie... - odpowiedział młody Hyuga wstając z miejsca i podchodząc do nieznajomego po monety, które brzęczały radośnie przy każdym ruchu ręką.
Nie czuł wstydu, w końcu nie robił nic złego poza spełnieniem prośby kogoś starszego, zapewne wysoko postawionego. Przecież tym był przez wiele lat - sługą, wiernym poddanym który nie wstydził się żadnego zadania i znał swoje miejsce.
Będąc na dole, kaleka wybrał kilka kawałków ryby na patyku oraz wziął dla siebie dość pokaźny zestaw różnych przekąsek, głównie rybnych bo były mu one całkowicie obce. Wysypał handlarzowi na dłoń sporą ilość monet jakie otrzymał od karmelowego nieznajomego po czym zaczął wracać na miejsce ledwo widząc co się działo pod jego nogami. Wreszcie jednak dotarł na swoje wolne jeszcze miejsce i położył na nim zestaw, z którego wystawało kilka kulek Takoyaki. Teraz nieco mnie obładowany wrócił do nieznajomego i stanął przed nim trzymając w dłoni kilka rynek na patyku.
Proszę, rybki na patyku. Na zdrowie. - powiedział chłopiec kładąc nieznajomemu na dłoni resztę jaka mu pozostała. Czując że jest tego mało, sięgnął do swojej sakiewki i wygrzebał z niej jeszcze trochę by bez słowa spróbować je dołożyć do dłoni "karmelka".
A teraz przepraszam, zaczyna się walka. Muszę wiedzieć kto co potrafi. - powiedział bardzo krótko po czym niemal pokicał na swoje miejsce, słysząc donośny głos sędziego, który zapowiadał pierwszą walkę. Już po chwili zadarł maskę na nos i zaczął wpychać w siebie kolejne kulki takoyaki.
0 x
Obrazek

I do not want the sun to rise if she will not be there
Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1834
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Kakita Asagi »

Rozmowa trwała, a niebieskooki powoli odnajdywał, a raczej rozpoznawał swoją rolę w tym wszystkim. Gurda, jaką posiadał Sabaku upewniała Kakite z kim ma do czynienia - tak, Asagi już widział podobnych mu wojowników właśnie na poprzednim turnieju. Musiał przyznać, że jeśli wyciągnął z tamtych obserwacji jakieś wnioski, to niewątpliwie Sabaku znajdowali się wysoko na jego liście "kogo unikać w bitwie" z racji swoich niezwykłych umiejętności kontroli piasku i walki na dystans. Zdecydowanie bardziej wolał już się mierzyć z kościanym wojownikiem, który to chociaż szaleństwo miał w oczach i nie lękał się śmierci, to jednak styl walki jaki reprezentował był dla Kakity czymś, czemu mógł się przeciwstawić, natomiast taki Sabaku...
Pytanie odnośnie nauki w szkole i wskazanie na broń było czymś, na co Asagi od razu nie odpowiedział i to nie dlatego, że miał jakieś opory czy też go zatkało, po prostu w tej kwestii pierw wypowiedzieć się powinien jego senpai, ale ten zdecydował się poruszyć troszkę inny temat, a dokładnie kwestię swojej niedawnej podróży do Sakai i nauk w szkole Smoka. Samo to nie było dla Kakity dziwne - samorozwój był wpisany w drogę wojownika, a taka sława i obieżyświat jak Seinaru zdecydowanie powinien poznać nauki wszystkich trzech szkół, kto wie, może miał przed sobą przyszłego Lidera? Jeśli tak, to będzie musiał się mu uważnie przyjrzeć, by wiedzieć czego się w przyszłości spodziewać. Sam Asagi uważał, że równie ważne jak opanowanie wszystkich trzech szkół, jest poznać jedną dogłębnie. Jego los został związany ze szkołą Taka, w której nauczał, no może trochę za mocno powiedziane, w której prowadził zajęcia dla początkujących adeptów i czasem z zaawansowanymi, więc nie miał takiej swobody jak inni. Gdyby chciał się teraz udać do innej szkoły po nauki, niewątpliwie zostałoby to źle odebrane, jako niejaka pyszałkowatość, bo przecież jeszcze nie nauczyć się wszystkiego, co samuraj wiedzieć powinien i... Odsuńmy to na bok. Słysząc o "ganku kurczaków" Kakita zmrużył lekko oczy. Do tej pory spokojny, teraz poczuł impuls, który musiał "zdusić" nieco głębszym wdechem i spokojnym, nieco przedłużonym wydechem.
- Seinaru-dono, będę cię prosił później byś mi powiedział to, czego się dowiedziałeś w czasie swojego zadania przeciwko "gangowi kurczaków". Od wielu miesięcy prowadzę śledztwo przeciwko Ondori-ryu, to grupa wywrotowców noszących znak koguta. - Kakita mówił tonem bardzo poważnym i podejrzewał, że Seinaru doskonale zrozumie powagę sytuacji, jak to samuraj z samurajem. Więcej szczegółów nie zamierzał zdradzać, a na pewno nie tutaj na trybunach. Kwestie tego, kto stał na czele grupy i czyim był synem nie należało do rzeczy, jakie się opowiada w miejscach publicznych i nie tylko dlatego, że ktoś mógłby podsłuchać - słabość samurajów zostałaby obnażona, a na to hatamoto nie zamierzał pozwalać. Plotki mogły się roznosić bardzo szybko za w czasu zapobiegać, niż leczyć, natomiast jeśli chodzi o pytanie Sabaku, to należało z niego wybrnąć zręcznie, tak by nie obrazić szacownego gościa, ale i dać mu do zrozumienia, że niewiele z tego będzie...
- Obawiam się Asahi-sama, że jak sam powiedziałeś "nic z tego". Byłaby to dla pana duża strata czasu, bowiem nie zostałby pan wprowadzony w tajniki battodo, co najwyżej w podstawy chanbary, a te jak podejrzewam mógłby panu zaprezentować Seinaru-dono... - odpowiedział, po czym należało się szybko odnieść do tego, w co właśnie próbował go wrobić senpai. Pojedynkowanie się z Sabaku na miecze, czy też ocenienie jego potencjału zdecydowanie nie było tym, na co Kakita miał teraz największa ochotę, co ciekawe... Seinaru zaczął do niego, a raczej o nim, mówić na "Ty". No cóż, w takim układzie należało przyjąć tą konwencję, skoro bowiem senpai tak zdecydował, to Kakita nie był kimś, kto będzie się usilnie przed tym bronił.
- Tak jak wspomniał Kei-san, jeśli sobie tego zażyczysz Asahi-sama, chętnie zobaczę pańskie umiejętności i na pewno razem z Kei-san spróbujemy jakoś pana ukierunkować, o ile będzie to w ogóle konieczne. Shinobi bywają wielkimi szermierzami, sam miałem przyjemność skrzyżować miecze w treningowej walce z Uchiha-hime, jestem przekonany, że dziś do nas dotrze, jeśli tylko dostała przepustkę z straży na Murze. Podejrzewam, że jej styl walki byłby godny pańskiej uwagi, bowiem korzysta naraz z siedmiu ostrzy. - wybrnął niebieskooki, między elementami etykiety, porządku i szczerości. Tak, szczerość była bardzo ważną cechą każdego wojownika, ale i samuraja z wyższych sfer. Kakita nie zamierzał się jednak dać wpakować w samotne ocenianie umiejętności kogoś z "Krwawego Pokolenia" - co to, to nie. Nie wiedział, czy Seinaru celowo pcha go na tą minę, czy robi to złośliwie, czy może z dobrej woli bądź innych powódek, ale sam tam nie utknie, a skoro o utykaniu mowa... Wieść, że mistrz prostej włóczni, Akodo Hayami się ustatkował była ważną informacją. Może istotnie i niebieskooki powinien sobie znaleźć jakąś żonę i przestać narażać życie? W zasadzie, to jakbyśmy chcieli być dokładni, to... Żonę pewnikiem znajdą mu rodzice, bo panny za jakimi się sam oglądał, chociaż niewątpliwie urodziwe i bardzo dobrze urodzone jakoś mu "znikały". Po drugie, to, że się ma żonę wcale nie oznacza, że się nie pracuje.
- O rozumiem. Będę mu musiał pogratulować i przekazać, że jego młodsze rodzeństwo dobrze sobie radzi w szkole Taka. Z przyjemnością zobaczę, co jego wybranka potrafi, piękna i silna żona to skarb każdego mężczyzny. - odpowiedział Kakita, który tak, miał większy kontakt z rodzeństwem pana Akodo, niż z nim samym, ale taka specyfika pracy jako fukushidoin.
W międzyczasie zamaskowany młodzik, którego wezwał Sabaku podszedł i zabrał od niego pieniądze udając się zrealizować zamówienie, tak wiec można było w międzyczasie odpowiedzieć na uwagi odnośnie spokoju samurajskiej wsi...
- Zaiste, Asahi-sama. Chociaż lud Yinzin stale szykuje się do wojny, to te łaskawie nas omijają, ale lepiej być wojownikiem w ogrodzie, niż ogrodnikiem na wojnie. - odpowiedział równie spokojnie, dopisując sobie kolejną informacje. Tak, Sabaku był bardzo dumny i pewny swego. Jakby tego było mało, wszystko to miało swoje uzasadnienie - jeśli tylko połowa tego, co Asagi słyszał Ichirou było prawdą, to zdecydowanie miał on podstawy do takiej dumy, jaką prezentował, pytanie tylko, czy nie była to pycha? A skoro o tym mowa... Zamaskowany "dostawca" okazał się być idealnym odbiciem lustrzanym Władcy Pustyni, pokornie udał się spełnić jego polecenie i... uwadze samuraja nie uszło, jak oddając resztę coś tam jeszcze dodaje. Oczy Kakity otworzyły się szerzej, albowiem ten człowiek chyba nie wiedział, co czyni. To mogła być poważna obraza, pytanie tylko, czy świadoma, czy może wynikająca z niewiedzy lub nadmiernie dobrej woli? Trudno orzec w tej chwili i Kakita nie zamierzał się w to mieszać, miał swoje miejsce, zaczynały się walki... trzeba tylko uważać na to co się za moment stanie, bo może się stać wszystko, ale i dosłownie nic...
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Awatar użytkownika
Kyoushi
Posty: 2621
Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
GG/Discord: Kjoszi#3136
Lokalizacja: Wrocław

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Kyoushi »

  • Pojawiając się w kraju samurajów nie liczył na nic innego jak na czystą, brutalną walkę. Na skrzyżowanie mieczy lub przyjęcie potężnych ciosów. Obicie jakichś twarzy, damskich, męskich czy dziecięcych, nie ważne. Kimkolwiek nie byłby jego przeciwnik, planował go po prostu usmażyć lub spopielić. Ewentualnie poszatkować i nie dopuścić do dalszej reprodukcji słabszych jednostek. Cóż z tego, jak pieprzni samurajowie nie pozwolili mu wziąć udziału. Bo niby się spóźnił. Bo niby nie da się już zapisać na turniej. Jak się nie da?! Co się nie da?! Pozostała tak naprawdę ostatnia możliwość - włamanie się na arenę, zeskoczenie z trybun i zrównanie jej z ziemią. Przecież nikomu to nie będzie przeszkadza, a tym bardziej kibicom, którzy nie przybyli tutaj oglądać tej nudy, a raczej coś co przyciągnie uwagę. Rozmach i huk zawsze przyciągają uwagę, więc to planował robić.
    Białowłosy nie mógł się powstrzymać. Wszedł w niego energiczny duch, który nie opuszczał go ani na chwilę. Myślał już tylko o jednym - sprostać wyzwaniu. Pozostało mu spać na łódce, a później znów się wyładować pełnym energii. Yami się pomylił z Teiz na co Shiroyasha machnął ręką. W sumie to lepiej, jeśli płynie z nimi do Yinzin, będą mogli dalej się kłócić i gadać razem. Polubił to. Tak jak tę dwójkę, z którą spędził przecież masę czasu, a poznał ich zupełnie przypadkowo. Przecież ich drogi tak naprawdę mogły się nigdy nie spleść, gdyby nie połączenie dwóch Jinchuuriki. Cóż, nie odpowiedział sam na temat niespodzianki, więc więcej go nie poruszał. Tyle w temacie.
    Nareszcie. To było to. To była chwila szermierza, która niestety się nie wydarzyła i pewnie nigdy się nie wydarzy. 'Szaleniec' chciał czegoś innego, ale nie mógł tego osiągnąć. No nie, nie mógł tego przeżyć. Darcie pysk to był jego naturalny odruch w takim miejscu. To było to! TO BYŁA TA CHWILA! Wciąż myślał, wyskakując już wcześniej z łódki, biegnąć po wodzie parę metrów by wyskoczyć na pomoc i zadrzeć się pierwszy raz. Będąc przy samej bramie poczuł tylko jedno, ktoś oblał go wodą z góry. Gdyby dało się uwydatnić to jak wyglądał to na sekundę zatrzymał głos, czując na sobie zimną wodę. Jego włosy zasłoniły mu twarz, ale on wcale nie był zły. Uśmiechnął się złowrogo. On po prostu wiedział, że to któryś z jego kompanów, którzy nie przeżywali tych chwil tak intensywnie jak on.
    - Uuuu aaaa kurwa! Zimne! - powiedział, po dwusekundowej ciszy, by się otrzepać niczym kot. Miał te cechy po swojej towarzyszce, która tkwiła głęboko w nim. Yami wszystko skomentował, chyba było mu wstyd za białowłosego elektryzującego shinobi. - OSZUKUJECIE UCZCIWYCH LUDZI! - wykrzykiwał, obracając tylko głowę w stronę strażników przy zapisach, idąc niegrzecznie z Yamim i Ruiem na trybunę. Pokazywał także coś palcami, jakby strzelając palcem wskazującym o palec środkowy. To chyba jakiś obraźliwy gest, który przypał ognistemu temperamentowi Kyosha do gustu. - Zmarnowałeś na mnie tyle wody, no nie. - powiedział rozbawiony, gdy dotarł już na trybunę by się rozejrzeć za znajomymi mordkami. Może ktoś tam był, ale pierw skupił się na ARENIE. Gdy ją zobaczył szczęka mu opadła. Coś pięknego. To zatrzymanie będzie chwilowe, bo po chwili mówi:
    - PANOWIE, ŻYCZCIE MI SZCZĘŚCIA! - nie, on tego nie powiedział. On to wykrzyczał, jednocześnie zbiegając na pełnej piździe w dół, po prostu gnał po schodach z wielkim, ale to wielkim uśmiechem na ustach, machając rękami w sprincie. Zrobił dużego susa i wskoczył na murek, który odgradzał trybunę od niższego poziomu, stojąc tak i zasłaniając prawdopodobnie większości, która siedziała za nim widok. - JESTEM! - krzyknął jakby chciał zakomunikować, pojawienie się na arenie, to była chwila jak miał za chwilę zeskoczyć na dół...
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij... Obrazek
Awatar użytkownika
Toshiro
Posty: 1357
Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito | San
Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png
Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
GG/Discord: Harikken#4936

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Toshiro »

Chłopaka ciekawiło jaki system wartości ma dziewczyna. Choć pojedyncze wskazówki nie dawały zbyt wiele, to nieco już zdradzały w jakim kierunku mógł podążyć ze swoimi domysłami. Niestety to w jakim kierunku one szły nie wydawały się zbyt dobrą prognozą, a jednak było w niej coś co dalej przyciągało Nishiyamę i pozwalało mu kontynuować z nią rozmowę. Oprócz tego dalej był ciekaw jej osoby i pomimo tego wszystkiego dalej się nie zniechęcał. Był to swoisty paradoks, ponieważ zaczął zdawać sobie sprawę, że dziewczyna raczej nie należy do tych względnie "dobrych" osób. Niestety tym razem nie będzie mu jednak dane dowiedzieć czym dla Youmu jest "ogromna" wartość, ponieważ dziewczyna nie zdecydowała się kontynuować tematu. Szkoda, ale z drugiej strony stworzyła okazję, aby dowiedzieć się o tym przy kolejnej rozmowie, albo kolejnej, albo jeszcze kolejnej, o ile nic po drodze się nie zepsuje, a jak się okazało Toshiro czasem potrafi coś zrąbać. Niemniej jednak w tej sytuacji chyba będzie to nieco trudniejsze, ponieważ czarnowłosa wyznawała zupełnie odmienne wartości niż Asaka. Oprócz tego, co okazało się najważniejsze, nie narzucała mu zupełnie swojego światopoglądu, a także nie wymagała, aby postępował on wobec niego. Tutaj jedynie mógł się spotkać z jakąś krytyką, głupią docinką i tyle, a honor Koseki był czymś praktycznie nie do zdarcia i przez to powstawały spore problemy. Chłopak bardzo polubił tę "wolność", bo właśnie jej szukał przez dłuższy czas, a Nanatsuki mu ją po prostu dała. Nawet po tym jak się nieco rozluźnił to nie obraziła się na niego śmiertelnie, za któryś z jego poglądów tylko dała mu opcję myślenia tak jak chce.
Sama sprawa zakutego łba jak i riposty, którą posłużył się mieszkaniec Karmazynowych Szczytów dotyczyła oczywiście jednego i drugiego. Po prostu użył jednego stwierdzenia aby odnieść się do ich wcześniejszej dyskusji o hełmie, a także w przypadku gdy chodziło o jego głowę, bo zakładał, że o nią właśnie chodzi jego rozmówczyni. Ta jednak nie protestowała, ani w żaden sposób nie odpowiedziała, więc uznał, że wygrał tę bitwę. Małe, lecz słodkie zwycięstwo. Wcześniej Youmu za każdym razem odpowiadała i wynajdywała coś, aby jakoś się odkuć. Jednak nie tym razem. Nishiyama uśmiechnął się lekko w geście triumfu, choć wyglądało to zupełnie naturalnie, jakby po prostu uśmiechał się do czarnowłosej.
-O. Takiej odpowiedzi od Ciebie oczekiwałem, tylko cały czas nie mogłem jej od Ciebie uzyskać.- powiedział podtrzymując ten uśmiech na twarzy i spojrzał się prosto w szkarłatne oczy Youmu. Ich kolor całkiem dobrze mu się kojarzył. Gdy w nie patrzył widział kolor, który był mu bardzo dobrze znajomy i całkiem bliski. Można by powiedzieć, że bardzo go lubił dlatego też lubił patrzyć jej w oczy. -Akurat tutaj możesz się zdziwić, bo rozumiem Cię doskonale. Też bym chciał mieć coś takiego w życiu. Trochę Ci w tym przypadku zazdroszczę.- odparł zgodnie z prawdą, bo rzeczywiście nie miał nic takiego czemu poświęcałby wolny czas. Jedyne co tak na prawdę robił to treningi, misje, podróże... Chociaż może można by powiedzieć, że podróże są jego pasją? Jednak zazwyczaj wiązało się to z kolejną pracą, ponieważ wszędzie gdzie zachodził to potrzebowali pomocy shinobi, a z drugiej strony on potrzebował pieniędzy.
-Sam nie wiem... Chyba całkiem lubię podróżować i poznawać nowe krainy, ale zazwyczaj i tak wiąże się to z pracą, bo trzeba mieć za co żyć, a jak nie jest to kwestia pieniędzy to zawsze mam takie szczęście, że wpakuje się w jakieś bagno... - choćby ostatnio. Praca wydawała się prosta, jednak zawierała w sobie duży haczyk w postaci trucizny, która znajdowała się w alkoholu i gdyby nie to, że nie chciał robić sobie kłopotów to nie rozwiązywałby całej tej sprawy. Toshiro zawsze podziwiał ludzi z pasją, choć sam tak na prawdę jej nie miał, tacy ludzie wydawali się zawsze intrygujący, ponieważ poświęcali oni swojemu hobby wiele czasu i traktowali je zazwyczaj bardzo poważnie za każdym razem opowiadając o nim z dużą pasją. Jemu zdecydowanie tej pasji brakowało, czegoś co go popchnie w innych dziedzinach niż tylko rozwój swojej siły. Każdy przecież potrzebował czegoś, aby się przysłowiowo "odmóżdżyć", a on czegoś takiego nie posiadał.
Wtedy nagle zapanował poważny nastrój. Dało się wyczuć intensywną atmosferę wokół Youmu, która powstała znikąd i sprawiła, że zbiła ją zdecydowanie z tropu. Opuszczony i nieobecny wzrok szukający czegoś w oddali mówił sam za siebie. Nishiyama często tak wyglądał, doskonale znał to uczucie gdy rozpatruje się ważne momenty w swoim życiu. Niestety był on trochę typem myśliciela, który wszystko rozpamiętuje i bierze bardzo do siebie, choć oczywiście teraz zaczął z tym walczyć i starać się to choć trochę zmienić. Po raz pierwszy dziewczyna też chwyciła swoje włosy i zaczęła się nimi bawić, co oznaczało zapewne lekkie zdenerwowanie z powodu tematu, który w sumie sama poruszyła. Każdy ma w życiu jakiś czuły punkt, którego raczej wolałby nie rozgrzebywać. Okazało się, że Toshiro znalazł taki u swojej towarzyszki. Przyszedł znikąd, zupełnie nie spodziewał się też, że w taki sposób i tak szybko go odkryje. Gdyby ktokolwiek zapytał go o coś o czym nie chciałby rozmawiać to zawsze starałby się zręcznie przejść na inny temat, a tutaj proszę bardzo. Chłopak widząc zachowanie rozmówczyni wyciągnął nawet ku niej pomocną dłoń w postaci przerzucenia tematu na inny jednak ta się tak łatwo nie poddała i chciała coś jeszcze o niej dopowiedzieć. W tym momencie ich oczy spotkały się z powrotem. W jego spojrzeniu można było dostrzec dużo wyrozumiałości i... Współczucia? Nie, bardziej empatii.
-Mhm, rozumiem.- mruknął jedynie nie chcąc za bardzo ciągnąć tematu skoro był on dla niej taki kłopotliwy. Sprawnie przeszedł dalej w rozmowie, ponieważ nie chciał aby atmosfera kompletnie się zepsuła. Na szczęście szybko mógł dostrzec poprawę jej nastroju, ponieważ po chwili już w pełni zaangażowała się w rozmowę. Szczególnie, że dotyczyła jej pasji, to temat, w który zawsze warto uderzyć w takich sytuacjach, ponieważ ludzie gdy o niej mówią zazwyczaj zmieniają się o 180 stopni.
-O randzie Shirei-kana? Może? Jeśli to prawda to rzeczywiście, jestem pod wrażeniem.- powiedział z uznaniem w głosie. -Rzeczywiście taki strój wydaje się być dużo bardziej ekskluzywny. Żebym je tak potraktował najpierw musiałbym je posiadać.- zaśmiał się, ponieważ dziewczyna opowiadała o tym z tak dużą pasją i przekonaniem o swoich własnych umiejętnościach. -Użeranie się z tłustymi bogaczami zdecydowanie nie należy do najprzyjemniejszych. Zgadzam się w zupełności.- oznajmił i westchnął ciężko. Jego nie trzeba było do tego zdecydowanie przekonywać. Youmu istotnie poruszyła bardzo ważną kwestię.
-Ja również uważam, że pasja powinna pozostać pasją. Gdy staje się ona Twoim głównym zarobkiem, to często nie ma możliwości, aby czegoś przy tym nie zatracić. Dokładnie tak jak mówisz - w końcu musiałabyś uszyć coś wbrew sobie, aby po prostu zarobić i mieć na życie. Dlatego ja również nie postrzegam bycia shinobi jako pasji, tylko bardziej jako sposób bycia no i oczywiście praca.- powiedział przyznając rację swojej rozmówczyni. - Nawet bym nie śmiał.- powiedział i uśmiechnął się niewinnie podnosząc ręce w geście poddania się.
Teraz zdecydowanie była pora na rozluźnienie atmosfery i już nie wracanie, a przynajmniej na jakiś czas, do poważniejszych tematów. Kwestia Masako i jej poziomu bardzo szybko została omówiona, zaś Nanatsuki raczej się nią nie przejęła, wydawała się być pewna siebie. Zastanawiał się, czy jego też postrzega jako kogoś kto stanowi małe zagrożenie, jeśli tak - to bardzo dobrze, właśnie o to mu chodziło. Jeśli nie jest się jeszcze odpowiednio silnym, a dla Toshiro raczej ciężko będzie osiągnąć ten próg, ponieważ jest bardzo samokrytyczny, to trzeba zaskakiwać, a nie być jak otwarte karty. Oczywiście tylko w jego mniemaniu.

-Och,"nawet"? Czyli mówisz, że swoją osobą prezentuję małą wartość?- odbił szybko piłeczkę, aby być może dowiedzieć się co po tym wszystkim sądzi o nim dziewczyna. Nie spodziewał się jednak zbyt pochlebnej odpowiedzi, choć z czarnowłosą to nigdy nie było do końca wiadomo. Może i tym razem jakoś go zaskoczy. Pytanie tylko czy w pozytywny lub negatywny sposób.
-Nie bierz tego tak do siebie. Traktuję wszystkie przesyłki z należytą ostrożnością, a szczególnie te, które ponoć są tak dużo warte.- powiedział z uśmiechem na twarzy i na końcu też się krótko zaśmiał. Widać po niej było, że nie wzięła tego do siebie i bardzo dobrze. Był to zwykły żart, choć jeśli by się tak nad tym zastanowić, to rzeczywiście Nishiyamie mogło brakować w tym aspekcie ogłady. Nie żeby rzeczywiście traktował kobiety przedmiotowo, tylko po prostu nie był w tym chyba zbyt dobry, a poza tym bardzo mocno tłamsił uczucia wewnątrz siebie, co już raz spowodowało, że odniósł w tym aspekcie swoistą porażkę nie wyjawiając nigdy tego co do kogoś poczuł. Teraz ten ktoś ma już męża i wiedzie szczęśliwe życie dlatego nie widział na razie powodu, aby ten spokój zaburzać. Mimo wszystko chyba dobrze wyszło tak jak wyszło i obecnie chłopak był zadowolony z obecnego stanu rzeczy, pomimo tego, że nie wszystko poszło po jego myśli. Toshiro nie skomentował zaś w żaden sposób naśladowania przez Youmu chłopaka na arenie, jedynie uśmiechnął się lekko spoglądając na nią.
-Nie, nie wierzę. Jakoś nigdy nie widziałem ani tych bóstw, ani żadnej ich ingerencji, więc nie. Oprócz tego nie rozumiem też ludzi, którzy w nie wierzą, ale tak na prawdę to ich sprawa. Po prostu nie interesuje mnie coś co może być zwykłym kłamstwem, albo czymś wymyślonym po to, aby kontrolować w jakiś sposób ludzi i nadać im jakiś cel w życiu. - odpowiedział poważnym już tonem. - A Ty? - zapytał od razu chcąc poznać jej stosunek, choć po części miał już przedsmak tego co o tym wszystkim sądzi panna Nanatsuki.
-Nigdy chyba nie zrozumiem ludzi, którzy zabijają po to, aby zabijać i jeszcze czerpią z tego przyjemność. Tacy psychopaci powinni być posyłani jak najszybciej do piachu. Sam akt zabójstwa może co prawda być satysfakcjonujący, ale musi stać za tym jakiś powód.- ostatnio chłopakowi nie udało się jednak zaspokoić chęci mordu i sam się wstrzymał wiedząc, że może narobić sobie tym za dużo kłopotów, ponieważ i tak stał już na niepewnej pozycji. Emocje, które wtedy go ogarnęły wykraczały zdecydowanie poza te, które znał i przy których czuł się bezpiecznie. Dopiero teraz, gdy na chłodno analizował sytuację, wiedział, że mogło go wtedy trochę ponieść i w sumie dobrze, że ta straż zjawiła się w odpowiednim momencie.
-A Ty co o tym myślisz? I w ogóle skąd takie pytanie?- nie omieszkał po raz kolejny zapytać o opinię swojej rozmówczyni. Z takim światopoglądem jej odpowiedź mogła być całkiem ciekawa i Toshiro na prawdę chciał ją poznać. Zastanawiało go jeszcze skąd nagle takie pytanie, ponieważ sam temat bogów jeszcze rozumiał, po prostu podchwyciła to co działo się na arenie, ale to?
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Arena Niebiańskiego Lustra”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości