Strona 1 z 2
Szkoła Taka: Ogród
: 10 kwie 2020, o 19:59
autor: Keira
Szkoła Taka: Ogród
Niewielki kompleks zieleni na tyłach świątyni, zagospodarowany wokół niewielkiego stawu, zasilanego tutejszym strumieniem. Idealne miejsce dla tych, którzy kochają przyrodę i lubią odpoczywać na jej łonie, z dala od zgiełku sal treningowych i dojo. Jest to też dobre miejsce do medytacji i zaśnięcia, bez obawy o swoją głowę, czyli najogólniej, miejsce do rekreacji, spacerów i wypoczynku w otoczeniu zieleni, śpiewu ptaków i pluskania wody, które widać na obrazku.
Centralnym punktem Ogrodu jest staw z krystalicznie czystą wodą i kamienistym dnem, który zamieszkują kolorowe karpie koi, ciesząc oko odwiedzających. Mniej więcej na środku zbiornika znajduje się niewielka wysepka z drzewami i kwitnącymi krzewami, na którą można się dostać czerwonym mostem z jednej strony, lub skacząc po kamieniach z drugiej. Strumień, zasilający staw, również można przejść z jeden strony po moście, a z drugiej po mniejszej kładce.
Wokół stawu wytyczono ścieżkę, posadzono kwitnące drzewa i krzewy, ułożono kamienie i umieszczono kamienne pagody, które po zmroku służą za lampiony i oświetlają drogę. Jest tu także niewielki budynek, w którym można wypić herbatę, zjeść posiłek, lub zwyczajnie schronić się przed deszczem. Całość ogrodu jest zawsze zadbana i utrzymywana w jak najlepszym stanie. Oczyszczanie i odśnieżanie ścieżek, grabienie liści, przycinanie drzewek i krzewów, to z całą pewnością ciekawe zajęcie dla uczniów Szkoły Taka, które od czasu do czasu jest zlecane, czy to chętnym, czy to w ramach kary.
Re: Szkoła Taka: Ogród
: 10 kwie 2020, o 22:57
autor: Keira
Jesień w Kaigan była zupełnie inna, niż w Daishi. Łagodna, cieplejsza i bardziej kolorowa. Karmazynowe Szczyty to tej porze roku były przede wszystkim zimne, mokre i zamglone. Lada dzień na stoki górskie spadnie pierwszy śnieg, a drzewa, targane silnym wiatrem i deszczem, szybko stracą swoje liście, nim ktokolwiek zdąży się nacieszyć ich paletą barw. Tutaj, na południu, było zupełnie inaczej. Słońce, mimo że dawało już trochę mniej ciepła, nadal oblewało te tereny swoimi promieniami, odbijając się w złocistych i czerwonych liściach na drzewach. Gdyby nie fakt, że w powietrzu nadal wisiała wojna, to można by było nawet uznać to miejsce za raj. Tęskniła do widoku masywnych szczytów górskich i spacerów po szlakach, jednak fakt, że dano jej możliwość przybycia tutaj i trenowania pod czujnym okiem samurajów, było sporym wyróżnieniem. Szkoda tylko, że w międzyczasie rozpętał się konflikt zbrojny, granice zostały zamknięte, a szlaki stały się zbyt niebezpieczne, żeby samotnie wrócić do Daishi. Postanowiła więc zostać i poczekać, na tyle, na ile będzie mogła, wysyłając listy z zapewnieniami i wyjaśnieniami zarówno do Lidera Klanu, jak i do rodziców i kuzynki. Asaki nie widziała już tak długo, a czas leciał nieubłaganie...
Gdy tylko tu przybyła i powiedziała, co chciałaby osiągnąć, wdrożono jej odpowiednie treningi, które miały pomóc w zamierzonych celach, a te były dwa. Po pierwsze, jej organizm był słaby fizycznie i często nie nadążał za jej realnymi możliwościami, skutecznie ją ograniczając, więc należało go wzmocnić. Po drugie, chciała nauczyć się władać mieczem również za pomocą lewej ręki, tak samo sprawnie jak prawą. W obu przypadkach otrzymała solidne, indywidualne lekcje, które nie raz doprowadzały jej organizm na skraj wyczerpania. Z każdym kolejnym dniem wzbogacała się nie tylko o nowe doświadczenia, ale też o solidną porcję bolesnych siniaków. Nie poddawała się jednak. Tak... Treningi w Szkole Taka były bardzo ciężkie i wyczerpujące, jednak z czasem zaczęły dawać efekty, tym lepsze, bo miała indywidualnych nauczycieli. Nie, nie trenowała z innymi adeptami szkoły, ponieważ ich tajniki nie były jej przeznaczone, a ona sama nawet nie prosiła o wtajemniczenie w cokolwiek. Nie miała do tego prawa.
Po tym jak wczoraj kolejny raz zasłabła na koniec treningu i obudziła się we własnej kwaterze, dostała polecenie, aby dzisiejszy dzień przeznaczyć na coś lżejszego. Rozciąganie mięśni, spacery, medytację. Tak zawsze było, gdy tylko jej organizm dawał sygnał, że przesadziła i nic na to nie można było poradzić. Mimo wszystko dbano tutaj nie tylko o jej postępy, ale także o zdrowie, dlatego też Keira skorzystała z okazji, aby spędzić więcej czasu w swoim ulubionym miejscu. Tutejszy ogród był naprawdę piękny, zwłaszcza wiosną i często przyciągał ją do siebie. Zawsze, kiedy jej szukano, można było ją znaleźć właśnie tutaj. Spacerującą, karmiącą koi, albo odpoczywającą wśród drzew kwitnącej wiśni. Dzisiejszy dzień nie był wyjątkiem. Białowłosa siedziała sobie pod drzewami na wysepce i nucąc cicho jakąś melodię, przygląda się kolorowym liściom, które delikatny wiatr lekko kołysał. Niedaleko jej stóp kręcił się czarny kos, szukając przeoczonych jeszcze okruszków, którymi wcześniej uraczyła go dziewczyna. Może w podziękowaniu zaśpiewa jej jeszcze swoim pięknym, ptasim trelem?
Re: Szkoła Taka: Ogród
: 11 kwie 2020, o 15:35
autor: Kakita Asagi
Tytuł: Tameshigiri
Misja rangi: D dla: Keira
Post 1/?
Wczesna jesień nad szkołą Taka powoli zaczynała o sobie dawać znać pierwszymi, delikatnie żółciejącymi liśćmi i chłodniejszymi wieczorami, ale do pełni złotej jesieni było jeszcze daleko. Tak czy inaczej, odwieczne koło zmieniających się pór roku toczyło się swoim własnym torem, a życie mieszkańców świątyni Amaterasu i samurajskiej szkoły Taka swoim. Nie będzie tajemnicą, że trwający od kilku miesięcy konflikt między dwoma rodami shinobi zdecydowanie wpłynął na sytuację adeptów szermierki, kapłanów i mnichów, ale również mieszkańców pobliskich okolic - daleko nie wspominając, jeszcze kilka tygodni temu potężna grupa przestępcza idealnie prosperowała sobie dosłownie pod nosem samurajów i ninja ściągając haracze z mieszkańców okolicznych osad, ale cóż... czego się spodziewać, kiedy główne siły zostały skierowane na linię frontu i patrole stały się zdecydowanie rzadsze, ale... może nie zajmujmy się przeszłością i spójrzmy na to, co teraz, a trzeba otwarcie powiedzieć - działo się.
Od jakiegoś czasu, Taka stała się domem dla... dosyć niespodziewanego gościa. Dziewczyna o niebieskich oczach, białych włosach i godnych pozazdroszczeniach kobiecych atrybutach, dosyć nietypowe zjawisko, jednakże to, co istotnie ją wyróżniało na tle innych "domowników" to fakt, że nie należała ani do samurajów, ani do kapłanek czy też mniszek - była bowiem kunoichi i to nie taką, która przybyła tutaj w celach sakralnych czy na kilka dni, nie. Keira została tutaj przysłana by się uczyć... To zdecydowanie było zdarzenie bezprecedensowe i najpewniej gdyby nie interwencja lidera klanu Kōseki najpewniej nie miałoby miejsca (a już sam fakt, że dziewczyna miała tak wysoko postawionych protektorów również zwracał uwagę, chociaż o tym akurat wiedzieli tylko mistrzowie i ważniejszy samurajowie). Jak mijał czas młodej kobiety w miejscu, gdzie praktycznie nie było ninja? Cóż, prawdopodobnie równie niecodziennie co niewygodnie - bo z jednej strony traktowano ją w zasadzie na równi z innymi członkami społeczności o podobnym statusie, a z drugiej wielu rzeczy jej zabraniano, a raczej elegancko jej do nich nie dopuszczano. I tak, mogła w pełni brać udział w wydarzeniach sakralnych, w ćwiczeniach kondycyjnych i czy też prostych, wspólnych dla wszystkich treningach z bronią na głównym placu, ale kiedy przyszli samurajowie udawali się zgłębiać sekrety battodo, panna Kōseki otrzymywała swoje inne zadania. Jak się z tym czuła niebieskooka? Cóż, to wie tylko ona...
Dzisiaj po jednej z trudniejszych serii treningów została "skierowana" na odpoczynek. Regeneracja i odzyskanie sił było równie ważne co intensywny trening, a może nawet i istotniejsze? Wszak nawet najlepsze ostrze rozpoczyna swoje życie jako wielokrotnie składana i skuwana sztaba stali, która nie powstaje od razu - między kolejnymi momentami pracy młotów metal musiał zostać odpowiednio rozgrzany, a wynikające z obróbki termicznej utraty węgla należało uzupełnić - dokładnie tak, jak w tej chwili czyniła dziewczyna. Ot zależności między tworzeniem miecza,a kształtowaniem ciała wcale nie są przypadkowe, a dla samurajów zrozumiałe. Zawsze.
Odpoczynek na wysepce był sympatyczny, ale nie koniecznie miał trwać wiecznie. Oto bowiem dziewczyna zdała sobie sprawę, że ktoś się jeszcze na terenie ogrodu pojawił, w zasadzie, nie bardzo się z tym krył. Któż taki? Starszy mężczyzna, bardzo niski, naszej bohaterce sięgający niewiele powyżej pasa, ubrany w nienaganne długie brązowe kimono, zawiązane pasem kaku-obi wraz z czarna hakama, starą, lecz elegancką. To, co najbardziej rzucało się w oczy to długie, wręcz sumiaste wąsy zdobiące. Dodając do tego jeszcze fakt braku miecza przy pasie nie mogło być innej klasyfikacji tej osoby niż: mistrz Amatsurama, opiekun archiwów i jeden z najbardziej oryginalnych mieszkańców szkoły.
- Jak czas mija ci, mała Keiro? - zapytał pogodnie i bez cienia pogardy sędziwy samuraj, typowym dla siebie przestawnym szykiem i bez bawienia się w wynikające z etykiety ceregiele, chociaż zabawne by ktoś jego wzrostu mówił do kogoś per "mała". Nie należy jednak ulegać iluzji, wielu byłoby gotowych przysiąc, że "mały mistrz" potrafi być bardzo sprawny, gdy tylko tego potrzebuje, a złapanie lecącej strzały czy skok na kilka metrów w górę nie są dla niego problemem. Tak czy inaczej, mistrz Amatsurama miał wyjątkowe podejście do wszystkich i wszystkiego i czy to się pannie Kōseki podobało, czy też nie, zwracał się do niej bezpośrednio po imieniu. W zasadzie, tak jak do każdego. Co ciekawe, nie czuć w tym było braku szacunku, po prostu... tak było? Czegóż mógł jednak chcieć od śnieżnowłosej kunoichi?
Re: Szkoła Taka: Ogród
: 11 kwie 2020, o 18:54
autor: Keira
Życie w Szkole Taka było ciężkie nie tylko z powodu treningów. Na początku trudno jej było przywyknąć do nowych warunków i zasad, jakie tu panowały, jednak starała się w miarę szybko zaadaptować. Przyzwyczajona do wygody i służby w swojej posiadłości, tutaj była zdana tylko sama na siebie i musiała sobie jakoś radzić. Było to ciekawe doświadczenie, z którego Keira wyciągała odpowiednie wnioski. Nie skarżyła się, tylko ze spokojem przyjmowała to, co jej tutaj oferowano, zachowując swoje myśli dla siebie. Tak została wychowana. Surowe traktowanie znosiła z pokorą i w milczeniu, lub po prostu potakując mistrzowi, który akurat poświęcał jej swój czas. Nie wnikała w tajemnice samurajskie i była wdzięczna za to, że w taktowny sposób zawsze ją wykluczano, zlecając bardziej indywidualne zajęcia, które miały jej pomóc w osiągnięciu zamierzonych celów. Co prawda czuła na sobie wzrok innych adeptów, którzy najwyraźniej uważali ją za obcą i niegodną tego miejsca, jednak udawała, że tego nie widzi. Nie wchodziła też z nikim w bliższe relacje, nie sprawiała żadnych problemów i nie nadużywała zaufania mistrzów, skupiając się całkowicie na tym, po co tutaj została wysłana.
Keira nie miała pojęcia, że ktoś pojawił się w ogrodzie, skupiona na otaczającej jej przyrodzie, była teraz łatwym celem do zaskoczenia. Tylko co miałoby jej grozić na terenach Szkoły Taka? Siedząc tyłem do czerwonego mostu, zdała sobie sprawę z czyjejś obecności dopiero wtedy, gdy kos odleciał przestraszony. Obejrzała się przez ramię i zobaczyła niskiego staruszka, schodzącego właśnie na wysepkę, na której siedziała. Mistrz Amatsurama. Jeden z pozytywnych ludzi w tym miejscu, których Kunoichi zdążyła poznać i polubić. Ceniła sobie jego bezpośredniość i pomijanie etykiety, bo dzięki temu czuła się mniej oficjalnie i bardziej swobodnie, niczym przy drugim...dziadku? Niemniej, podniosła się na nogi i skłoniła głowę, jednocześnie wykonując głębokie, kobiece dygnięcie, okazując tym samym szacunek przybyłemu.
-Mistrzu. - Zwróciła się do niego na powitanie. - Miło mi, że zaszczyciłeś mnie swoją obecnością.
''Mała Keira'' . Kiedy pierwszy raz usłyszała to z ust staruszka, od razu skojarzyła, że musi to być nawiązanie albo do jej młodego wieku, albo doświadczenia, albo jednego i drugiego. W sumie to nawet ją to trochę bawiło i naprawdę przypominało jej relację z dziadkiem. Żeby nie górować tak wzrostem nad małym staruszkiem, Keira ponownie usiadła, tym razem jednak tradycyjnie, na piętach. Po co ma zadzierać głowę i potem cierpieć z powodu bolącego karku, jak mogą być na jednym poziomie podczas rozmowy.
- Spędzanie czasu w otoczeniu przyrody, jest dla mnie bardzo odprężające. - Odpowiedziała na jego pytanie. - W Daishi jesień nie jest tak piękna, jak tutaj. Północ ma surowszy i chłodniejszy klimat.
Tym samym przychylnie i pozytywnie odniosła się do panujących tu warunków klimatycznych. Północ też miała swoje uroki, zwłaszcza latem, i to nadal był jej dom, jednak mimo wszystko miło było odwiedzić zupełnie inne miejsce i przekonać się, jak bardzo klimat może się różnić od siebie w ciągu roku. Tak, spędziła tutaj już ponad rok, a wszystko z powodu toczącej się wojny w Kaigan, której końca nie było widać. Jak tak dalej pójdzie, to chyba będzie zmuszona zaryzykować samotny powrót do domu. Nie mogła tutaj siedzieć nie wiadomo ile.
Re: Szkoła Taka: Ogród
: 12 kwie 2020, o 18:07
autor: Kakita Asagi
Tytuł: Tameshigiri
Misja rangi: D dla: Keira
Post 3/?
Tak, "mały mistrz" potrafił się pojawiać dosłownie znikąd, ale w tym przypadku nie specjalnie ukrywał swoją obecność, ale to może przez lata treningu które sprawiły, że idealnie panował nad swoim ciałem i poruszał się na tyle lekko, że zwyczajnie był niczym wiatr?
Widząc, jak Keira realizuje wszelkie elementy wymagane etykieta, starszy mistrz odpowiedział lekkim ukłonem, po czym spokojnie podążył wzrokiem za jej oczami, kiedy ta przeszła do nieco mniej wygodnego, ale zdecydowanie bardziej odpowiadającego sytuacji sposobu siedzenia. Czy Amatsurama miał jakiekolwiek problemy z racji swojego wzrostu? Cóż, nigdy nie był wysoki, a lata i bagaż trudnych doświadczeń nie ułatwiały mu chodzenia z podniesioną głową i może dodatkowa go "kurczyły", ale jeśli mu to przeszkadzało w jakikolwiek sposób, to nie zdradzał się z tym ni gestem, ni słowem.
- Tak, jesień i zimę w Daishi znam, przyjaciela tam z dawnych lat mam. - podął wspominając "złotego jelenia", zawijając odruchowo jeden ze swoich wąsów, po czym lekko przechylił głowę dodając pogodnie. - Nie pozna jednak zimy ten, kto na Yinzin stóp swych nie postawi w lecie. - i w zasadzie taka była prawda, bowiem stanowiąca niemalże "północny biegun" znanego świata wyspa samurajów była jednym z chłodniejszych, jak nie najchłodniejszych obszarów. Sam Amatsurama pamiętał czasy, jak obecny lider "lodowych wojowników", czcigodny Sasaki Musashi był młodzieniaszkiem, w zasadzie, byli w podobnym wieku i pewnie nie raz nie dwa skrzyżowali w młodości ostrza, ale to opowieść na zupełnie inną okazję. Pewne było jedno, klimat Lazurowych Wybrzeży wykuwał ludzi twardych, zarówno ciałem jak i duchem. Niestety, nierzadko i sercem o czym Keira się już na pewno przekonała obcując z samurajami tak różnymi od znanych jej ninja, jednakże pewne było jedno - mistrz Amatsurama zdecydowanie lodowego serca nie miał. Jeśli by rzec językiem matematyki, to pogoda jego ducha była odwrotnie proporcjonalna do wzrostu, ale przypomnijmy to raz jeszcze - zdecydowanie wielki błąd popełni ten, kto go nie doceni i jedynie po wzroście liczył będzie - obawiaj się starszych mężczyzn w których rzemiośle umiera się młodo...
W pewnym momencie wąsacz wyciągnął swoją prawą dłoń przed siebie, jakby chciał wskazać na znajdującą się na wysepce rzeźbę i wtedy zdarzyło się coś niezwykłego. Kosa, którego przed chwilą nakarmiła w podziękowaniu za śpiew młoda kunoichi podleciał ufnie i usiadł na jego palcu. Był to widok nie tylko niecodzienny, ale i zaskakujący i symboliczny. Stary wojownik i delikatna ptaszyna, która tak ufnie do niego podleciała - kwintesencja harmonii. Amatsurama uśmiechnął się, po czym wyciągnął drugą rękę, skrytą w rękawie kimona i otworzył ją, a w na niej znajdowało się kilka ziaren ryżu, ptak szybko przeskoczył na tą dłoń, zebrał je i odleciał.
- Prosić o pomoc przychodzę. - przemówił nagle w stronę dziewczyny, jakby ta "sztuczka" z ptakiem nie miała w ogóle miejsca, po czym kontynuował. - Wraz z jesieniom porządków czas przychodzi. Mieszkańcy osady Funemi stare maty tatami wyrzucają. Dla nich śmieć to, dla nas narzędzie treningu przydatne. - i po tym słowie przeniósł uważne spojrzenie na dziewczynę, w zasadzie powiedział wszystko co trzeba, prawda?
- Mistrz Amatsurama
Re: Szkoła Taka: Ogród
: 14 kwie 2020, o 20:18
autor: Keira
Informacja o tym, że Mistrz ma w Daichi przyjaciela i zna klimat Karmazynowych Szczytów, była czymś ciekawym, jednak ze względu na sferę prywatną, Keira postanowiła dalej nie wypytywać. To nie był jej interes, kto, z kim i dlaczego. Kolejna informacja zaintrygowała ją jednak. Nigdy nie była Yinzin, ale słyszała, że tam klimat jest jeszcze bardziej surowy, niż tutaj w górach. Cóż, gorsze zimno niż u nich i to w dodatku w lecie, nie było zbyt zachęcającą perspektywą, żeby kiedyś odwiedzić te tereny. Słyszała, że tylko Hyuo jest jeszcze bardzo zimne. Keira wolała optymalne temperatury, dlatego najlepiej czuła się wiosną i jesienią, no i latem, które w Daichi nie było specjalnie upalne, ale przyjemnie ciepłe. Tak, tęskniła do domu, mimo wszystko...
Kiedy staruszek wyciągnął dłoń, z początku Kunoichi nie miała pojęcia o co chodzi i jak powinna się zachować. Po chwili jednak wszystko stało się jasne, bo na palcu Mistrza przysiadł Kos. Ten sam, którego wcześniej karmiła i próbowała wkraść się w jego łaski, aby trochę jej pośpiewał. Przez jej twarz najpierw przeleciało zdumienie, a potem smutek, by za chwilę powróciła ponownie kamienna twarz, pozbawiona emocji. Keira doskonale umiała maskować uczucia, jednak czasami mimo wszystko coś na ułamek sekundy wydostawało się na zewnątrz, gdy mocniej na nią podziałało. Smutek... W tym momencie poczuła się jeszcze bardziej samotna. Przez chwilę przyglądała się czarnemu ptakowi, który dostał trochę ziaren ryżu, by następnie ponownie skupić wzrok na staruszku. Nie przyszedł tu chyba bez potrzeby, ani dla towarzystwa, więc zapewne była jakaś sprawa, która wymagała omówienia. Miała nadzieję, że niczego złego nie zrobiła i nie zachowała się w jakiś nieodpowiedni sposób. Naprawdę nie chciała być problemem.
Słysząc, że Mistrz przyszedł prosić o pomoc, oblicze Keiry nie zmieniło się, lecz w myślach przyznała, że trochę ją to zaskoczyło. Oczywiście pozytywnie, bo cieszyła się, że na coś się tu może przydać. Już i tak czuła się wystarczająco mocno wyobcowana, a tak przynajmniej zrobi coś dobrego dla Szkoły Taka. Z uwagą wysłuchała tego, co staruszek miał do powiedzenia. A więc miała udać się do wioski Funemi i przynieść jak najwięcej starych mat tatami. Mistrz miał rację, były idealne do treningów, dla nich, więc nic dziwnego, że chcieli je pozyskać takim sposobem.
- Oczywiście, Mistrzu. Zajmę się tym. - Odpowiedziała. - Jednak nie znam tych okolic i przydałyby mi się wskazówki co do położenia wioski Funemi. Powiedz mi też proszę, gdzie mam składować przyniesione dla was maty i czy znajdzie się wóz, dla łatwiejszego transportu większej ilości.
Te dwie rzeczy były dla niej istotne, bo raz, nie znała Kaigan na tyle, żeby wiedzieć, która wioska gdzie się znajduje, dlatego lepiej było od razu zapytać, zamiast błądzić, no i dwa, jak już ma je przynieść, to gdzie je odłożyć, żeby nikomu nie zawadzało i zawsze było pod ręką. No i zapytała o wóz, bo zawsze wtedy więcej weźmie za jednym razem, niż jakby dźwigała na własnych plecach i robiła kilka kursów w jedną i drugą stronę, a przecież nie wiadomo, czy to daleko...
Re: Szkoła Taka: Ogród
: 15 kwie 2020, o 10:12
autor: Kakita Asagi
Tytuł: Tameshigiri
Misja rangi: D dla: Keira
Post 5/?
Keira zdradzała. Nie swój ród, nie swoje przekonania. Zdradzała to kim jest, a wąsaty mistrz bez trudu to zauważył. Minimalna zmiana nastroju, pewna nuta smutku. Amatsurama jednak tej myśli nie pociągnął, nie pozwolił jej odkryć, że zauważył iż coś się właśnie stało. Czy nie chciał obnażać jej słabości pokazując, że widział? Może tylko nie chciał się mieszać w jej sprawy, albo ta słabość była czymś na tyle niedopuszczalnym w zimnym samurajskim świecie, że zwyczajnie wolał udać, że jej nie widział? A może wszystko po trochu i nic z każdego? Cóż, sędziwy mistrz Amatsurama miał sporo tajemnic, sam przeżył wiele w tym zdradę tego, którego otoczył opieką, przygarnął jak własne dziecko, a teraz musiał znaleźć sposób na to, by go zabić. Każdy ma swoje demony...
Słysząc treść zadania, jasnowłosa szybko weszła w tryb "misja" - to była cecha wspólna tak dla ninja jak i samurajów, to dobrze. Może dziewczynie trochę brakuje jakiegoś zadania innego niż samotne studiowanie drogi miecza i poprawianie aspektów ciała - wiatr we włosy, nieco wysiłku innego rodzaju i poczucie dobrze spełnionego obowiązku, tak praca bywa lekarstwem na choroby duszy.
- Niedaleko to, niedaleko... - zaczął Amatsurama zawijając jeden ze swych wąsów, po czym prawą ręką wskazał kierunek południowo-wschodni, pytanie tylko, czy dokładnie wskazał azymut? Cóż, znając mistrza Amatsurame, to pewnikiem gdyby Keira poszła dokładnie za wskazaniem jego palca, to pomijając kilka drzew, może i budynków oraz zupełnie na przełaj trafiłaby do centrum wspomnianej osady.
- Tam. W stronę morza udać musisz się. Osada Funemi rybaków jest domem, droga kilka godzin zajmuje, ale trafisz łatwo. Znakami kieruj się. - wyjaśnił spokojnie i bez nacisku stary samuraj, bo chociaż jego wskazanie kierunku niewątpliwie było najlepsze, to może skorzystanie z lokalnego układu traktu i dróg może się okazać wygodniejsze, a skoro o wygodzie mowa...
Kiedy Keira zapytała o wóz, mistrz spojrzał na nią nieco zdziwiony. Jego oczy się zwęziły, szyja niczym żółwia "wysunęła" lekko w jej stronę, a spojrzenie wyrażało zupełne niezrozumienie. O cóż mogło mu chodzić, czy dziewczyna zrobiła coś nie tak? Może tak, może nie? Starszy mężczyzna przechylił jeszcze nieco głowę, jakby chciał się jej lepiej przyjrzeć, po czym nagle jakby spłynęło na niego olśnienie. Uśmiechnął się, wyprostował i rzekł.
- Przydatny wóz nie będzie, schodów nim nie pokonasz. - odpowiedział pogodnie, bez cienia złośliwości, po czym kontynuował. - W naszym dojo mistrza Yagyū poszukaj, on wyposaży cie. - dodał już konkretniejszą instrukcję. Keira doskonale wiedziała zarówno gdzie jest główna sala treningowa oraz o kim mówi wąsaty mistrza - Yagyū Sekikusai, jeden ze starszych instruktorów w dojo, miał już ponad 50 lat i jeśli wierzyć pogłoskom, to zbliżał się już do 60-siatki i zdaniem niektórych powinien zgolić zupełnie głowę i zostać mnichem. On jednak tak nie zamierzał postąpić - wciąż miał w sobie sporo siły i surowości. Nie raz nie dwa uczniowie wychodzi z zajęć z nim poobijani, a na samą myśl treningu z nim zwyczajnie się bali. Wynikało to niejako z tego, że Sekikusai uważał, że sztuki walki służą do walki, nie do zabawy, może dlatego nigdy nie dostawał pod swoje skrzydła początkujących? No, tak czy inaczej, Keira będzie musiała go znaleźć - łatwo poznać: starszy pan z elegancką brodą, w większości wygoloną głową i nienagannie zawiązanym samurajskim kokiem chonmage. No i te zimne spojrzenie... No cóż, witaj przygodo!
- Przechodzimy
TUTAJ
- Mistrz Amatsurama - głos
Re: Szkoła Taka: Ogród
: 17 paź 2020, o 17:50
autor: Kakita Ayame
Chyba nieco przesadziła z gradem pytań, widocznie za dużo chciała wiedzieć od biednego posłańca widocznie trzeba było szukać odpowiedzi u źródła. Do którego została wysłana, właściwie została poinformowana że „Czekaja w ogrodzie”. Domyśliła się że chodzi o bohaterów dnia dzisiejszego. Zerknęła tylko niepewnie za szybko oddalającym się chłopakiem i ruszyła w przeciwnym kierunku czyli na wskazane miejsce spotkania.
Po nie długim czasie wkroczyła na tereny zielone wypatrując zleceniodawców przygotowań tej uroczystości. Znała z widzenia stałych bywalców ogrodu, więc wypatrywała nowych twarzy chociaż podejrzewała, że już pewne ustalenia trwają i gości nie zostawiono samych sobie i ktoś im towarzyszy. Kiedy już ustali dokładniejsze miejsce spotkania podejdzie i ukłoni się w powitalnym geście przedstawiając się i cel swojej obecności jakim jest pomoc parze młodej.
Re: Szkoła Taka: Ogród
: 22 paź 2020, o 13:13
autor: Misae
Misja D
Kakita Ayame
7/...
Posłaniec nie był skory do pomocy za bardzo. Znaczy starał się jak umiał, jednak zdecydowanie nie radził sobie z powierzonym mu zadaniem, co utrudniało biednej Ayame wykonanie jej, jej własnego. Kiedy tylko mógł uciekł do swoich spraw. Wolał szorować podłogę przez miesiąc niż rozmawiać o girlandach, kwiatkach i nocy poślubnej.
Gdy Ayame przybyła na teren ogrodu dotarło do niej jak bardzo kolejna para rąk do pracy się przyda. Cała ceremonia była w rozsypce. Dekoracje dosłownie zwisały w nieładzie między drzewami przywodząc na myśl pobojowisko po katastrofie pogodowej a niżeli ozdoby na wielki dzień. Stoły przy których mieli siedzieć goście były tylko poustawiane, o klimacie mowy nie było żadnej. Gdzieś zza postawionych kotar słychać było szloch kobiety. Ktoś latał to tu to tam i próbował wszystko poprawić, ale przez swoją niewiedzę powodował jeszcze większy chaos. Aby tego było mało do nosa Kakity dotarł zapach... spalenizny? Chyba ktoś zapomniał, że jest w połowie gotowania i zostawił kilka potraw na niewielkich paleniskach bez jakiejkolwiek opieki. Pora rzucić się i ratować ceremonię, bo nic z niej nie zostanie...
Re: Szkoła Taka: Ogród
: 3 lis 2020, o 22:45
autor: Kakita Ayame
Zamiast pary młodej, która miała się tu znajdować doszedł jej jedynie kobiecy szloch. Na razie mnie mogła zlokalizować jego źródła chociaż mogła się domyślać kto tak łkał. Natomiast powód płaczu był łatwy do odgadnięcia, a właściwie powody którym był ogólny rozgardiasz. Smutno zwisające girlandy kwietne i ludzie którzy niby coś robili, ale ogólnie prace nie wyglądały jakby posuwały się do przodu.
Już miała ruszyć na poszukiwania kobiety, kiedy dotarł do niej zapach spalenizny za którym postanowiła podążyć najpierw. I słusznie, bo niemal w ostatniej chwili dopadła do pozostawionych samym sobie placuszków. Zauważyła że trzy najbardziej skrajne nie nadają się do zaserwowania nikomu, co prawda nie poznała jeszcze wszystkich tajników kuchni Kaigan i zwyczajów weselnych ale była przekonana że cokolwiek by to nie było nie powinno mieć czarnego koloru i zapachu spalenizny. Sprawnie pościągała je z paleniska umieszczonymi obok. Zostawiła pościągane placuszki na talerzu na stoliku obok i ruszyła na poszukiwania płaczącej istoty, licząc, ze uda się jej po drodze zgarnąć kogoś, by poinformwa go o uratowanym jedzeniu i może jeszcze uzyskac jakieś informacje.
Re: Szkoła Taka: Ogród
: 10 lis 2020, o 12:39
autor: Misae
Misja D
Kakita Ayame
9/...
To prawda. Gdy Ayame dotarła na miejsce ceremonii, mogła nabrać wrażenia, że przyjęcie się już odbyło i to w wyjątkowo hucznym stylu pozostawiając po sobie niemałe pobojowisko, niż być gotowym na przywitanie nowej Młodej Pary. Trudno było na ten moment stwierdzić kto lub co zawiniło. Szczęśliwie Kakita nie zastanawiała się nad tym. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że każda chwila zwłoki to mniejsza szansa przygotowania ogrodu na czas... o ile jeszcze takowa pozostawała w sercu wszystkich zainteresowanych.
Pierwsze co wybrała to podążenie za zapachem przypalonego jedzenia. Doskonała decyzja. Dzięki temu choć kilka placuszków się ostało i była możliwość poczęstowania czymś gości. Może nawet odwróci to uwagę od reszty niedociągnięć. Brunetka nie zatrzymywała się ani na chwilę. Jedynie rozejrzała się mając nadzieję znaleźć kogoś kto nie dopełnił swoich obowiązków kuchenny. I znalazł się już po chwili młody, widać jeszcze niedoświadczony kuchcik. Trudno nawet powiedzieć czy od początku się tym zajmował czy został oddelegowany na ostatni moment. Dopadł do paleniska i kłaniając się nisko dziękował za uratowanie jedzenia... i jego skóry. Od razu ruszył do dalszej pracy.
Brunetka jako kolejny cel wybrała sobie znalezienie źródła szlochu. Nie miała z tym większego problemu. Za kotarami siedziała niewiele młodsza od Ayame szatynka. Usilnie starała się zrobić sobie makijaż co chwilę pochlipując pod nosem, co sprawiało, że kolejna kreska rysowana na powiece była nierówna i poszarpana. Ona cała była w powijakach. No dobra. Fryzura upięta. Ale brak makijażu, bo to, co obecnie "zdobiło" jej twarz na pewno nie spełniało wymagań żadnej kobiety w dniu jej ślubu oraz rzucona na stolik obok szata ślubna, której sama raczej nie da rady na siebie ubrać.
Od razu gdy jej różowe tęczówki spotkały oczy Ayame zaświeciła się w niej iskierka nadziei.
-Błagam pomóż... moja siostra miała mie przygotować ale jeszcze nie dojechała z sąsiedniej prowincji, błagam. Jak kobieta kobietę! - złożyła nawet dłonie w błagalnym geście, a łącząc to z faktem, że nie wypuściła pędzelka z czarnym malowidłem teraz jej policzek zdobiła kolejna czarna kreska.
Re: Szkoła Taka: Ogród
: 13 lis 2020, o 18:54
autor: Kakita Ayame
Na szczęście sprawę wypieków pozostawiła w innych, miejmy nadzieję, bardziej uważnych rękach. A następnie udało się jej odnaleźć źródło płaczu. Dobrze wypracowany spokój i lata doświadczenia pozwoliły jej zachować niewzruszona twarz, kiedy zobaczyła w jakim stanie znajduje się przyszła panna młoda. To teoretycznie powinien być najszczęśliwszy dzień w jej życiu. Albo chociaż najpiękniejszy a tu niewiele rzeczy było piękne, no może fryzura jakoś trzymała poziom.
Dobrze, że nie widziała co się dzieje na zewnątrz….
– Dobrze, coś na to poradzimy – odpowiedziała pewnym głosem, nawet jeśli w środku nie była o tym przekonana. Delikatnie odebrała różowookiej pędzelek z reki, żeby nie poczyniła większych szkód Nie była mistrzynią makijażu, ale na pewno jej ręka była pewniejsza niż tej roztrzęsionej istoty. Na szczęście kosmetyczka była świetnie przygotowana. Na początek usunęła miękkim materiałem nasączonym specjalnym płynem resztki czarnego malowidła. -Proszę nie płacz już – odezwała się przeszukując dostępne kosmetyki. –Rozmaże się pani- powiedziała łagodnie. Zastanawiała się czy o coś zapytać kobietę, ale zapewne byłoby to niegrzeczne. Mimowolnie wracała myślami do swojego dnia ślubu. – Jaki powinien być ten makijaż? Nie pochodzę z tych stron i nie znam zwyczajów ślubnych, i nie chciałabym was rozczarować powiedziała lekko przepraszającym tonem jednak przeważała w nim chęć pomocy.
Re: Szkoła Taka: Ogród
: 14 lis 2020, o 21:43
autor: Misae
Misja D
Kakita Ayame
11/...
Co się spodziewała zastać Ayame? Na pewno nie to co zastała. Ku jeszcze jej większemu przerażeniu to co zaszło na samym terenie gdzie miała się odbyć ceremonia wyglądały znośnie w porównaniu do panny młodej, która powinna tego dnia lśnić niczym najdroższy z kamieni szlachetnych. Co ważniejsze, powinna się tak czuć. W tym przypadku widać było, że dziewczynie daleko od delektowania się tym dniem. Ale wtedy pojawiła się ona. Ciemnowłosa, niczym rycerz na białym koniu przywiozła nadzieję, że to wszystko da się jeszcze naprawić. Że ten ślub jeszcze da się wyratować.
-Dziękuję! - pisnęła szatynka i gdyby tylko usłyszała, że jednak nie została z tym wszystkim sama. Od razu poprawiła się na swoim siedzisku, uśmiechnęła delikatnie oddała Kakicie pędzel, który w jej rękach nie będzie już może czynił, aż tak wielkich szkód jak u poprzedniej właścicielce. Na słowa o makijażu troszkę spochmurniała, jakby od razu zrobiło jej się dużo smutniej. Spuściła nas na kwintę.
-Ja nie wiem... ja po prostu chcę wyglądać ładnie na swoim ślubie... nawet nie pięknie, nie zniewalająco... ja chcę po prostu spodobać się przyszłemu mężowi - powiedziała a drobna kropla spłynęła po jej policzku. Trudno się jej było dziwić. Nawet nie było wiadomo czy poznała swojego męża czy i tutaj ślub był aranżowany, jednak patrząc na to jak bardzo chce się przypodobać swojemu małżonkowi była spora szansa, że spotkają się po raz pierwszy dopiero na ślubnym kobiercu. Uniosła po chwili swoje zapłakane lico i przetarła je chustką. Trudno jej było powiedzieć coś więcej przez zaciśnięte gardło. Po prostu chce być ładna. Nic więcej...
Re: Szkoła Taka: Ogród
: 15 lis 2020, o 20:06
autor: Kakita Ayame
„Wyglądać ładnie?” to chyba dało się zrobić i nie chciała tu wchodzić w dywagacje na temat czym jest piękno i jak je postrzegamy. Pomijając już kwestie o pięknym wnętrzu to każdy kraj miał inne standardy piękna. I sadząc po stanie psychicznym przyszłej panny młodej uznała, że więcej od niej nie wyciągnie.
Kiedy tu szła wydawało się jej że młodzi znają się, zważywszy na pośpiech z jakim wszystko było przygotowywane, z relacji posłańca zrozumiała iż pan Hasao nalegał na ślub jeszcze dziś. Więc nie były to jakieś długotrwale pertraktacje, zastanawiał ją jedynie pośpiech w jakim wszystko było organizowane. Siostra panny młodej nie zdąży z sąsiedniej prowincji dotrzeć na uroczystość. To przynajmniej znaczyło że rodzina panny młodej wie o uroczystości, a przynajmniej siostra wie. Sama dziewczyna tez nie wyglądała na zmuszaną siłą do zamążpójścia. Trudno było powiedzieć czy się cieszy czy jest pogodzona z tym faktem.
Ayame mimowolnie wracała myślami do swojego dnia ślubu, tam wyglądało wszystko inaczej. Znaczy w sumie nie wiedziała jak wyglądało to z zewnątrz to z jej punktu widzenia wszystko było przygotowane perfekcyjnie poza panem młodym który podobnie jak ona został wzięty z zaskoczenia i to na niego trzeba było czekać aż się przygotuje. Ale sama ceremonia, ich stroje, potrawy, goście czyli właściwie sama najbliższa rodzina byli już na miejscu wszystko czekało na nich. Jedyne o co musiała się martwić to by się nie potknąć i nie zakrztusić.
– Witaj – uśmiechnęła się, w całym tym zamieszaniu zapomniała dobrych manier – Nazywam się Kakita Ayame. Pozwól, że dzisiaj będę towarzyszyć panience w przygotowaniach do ceremonii ślubnej- ukłoniła się delikatnie tylko na tyle by zaznaczyć gest powitania i chęć służenia pomocą. Nie było czasu do stracenia więc po spełnieniu formalności przystąpiła do działań. Najpierw oceniła kimono ślubne, by móc dobrać do niego makijaż. Zaczęła od lekkiego wyrównanie cery dziewczyny na twarzy i dekolcie a następnie zabrała się za makijaż oka nakładając jedynie odrobinę jasnoniebieskiego cienia dla rozświetlenia, z tego co zauważyła przez miejsce ceremonii przewijało się trochę niebieskich kwiatów i ozdób zasugerowała się tą konwencją, czerwień wyglądałaby źle w porównaniu do różowych tęczówek. Potem sięgnęła po nieszczęsny pędzelek umoczony w czarnym malowidle rysując tym razem już proste kreski na oczach i może nie były idealnie symetryczne, ale na tyle dobre by nikt nie odnotował tego bez bliższego przyglądania się. Podmalowała rzęsy i brwi, ale dość delikatnie by na główny plan wysunąć usta. Wybrała mocna czerwień, właściwie to nie bardzo miała co wybierać, bo tylko taki kosmetyk był dostępny, ale przynajmniej to się jej zgadzało. Czerwień symbol szczęścia i pomyślności. Na sam koniec podała lusterko dziewczynie, by ta mogła ocenić efekty pracy. Oby była zadowolona tak jak Ayame, bo nie ma czasu na poprawki. Za parę minut makijaż wyschnie i będzie można zacząć się ubierać. Z tego co Ayame zdążyła zauważyć kimono było o wiele lżejsze niż to co ona miała na sobie w dniu ślubu.
– Pamiętam, że w dniu ślubu bardzo się stresowałam, a ostatecznie wszystko udało się bardzo dobrze, przynajmniej tak to zapamiętałam - czyli nie przejęzyczyłam się czytając jedno zdanie i nie przewróciłam się a najpiękniejsze było jek ściągnęłam to przepiękne i przeniewygodne kimono. Tak, zdecydowanie to był najlepszy moment tego dnia
Kiedy tylko różowooka będzie gotowa pomoże jej w ubraniu tabi i poczeka aż ubierze spodnią bieliznę czekając aż będzie mogła nałożyć juban i dodatkowy materiał tak by kimono leżalo potem idealnie i o ile w makijażu nie czuła się pewnie to ubierać umiała.
Re: Szkoła Taka: Ogród
: 15 lis 2020, o 22:53
autor: Misae
Misja D
Kakita Ayame
13/...
Ayame postanowiła nie pytać o zbyt wiele szczegółów ślubu. Może to i lepiej? Skoro panna młoda wyglądała na załamana ale powodem jej trosk nie było samo zamążpójście a sposób w jaki się prezentowała można było uznać, że nic szemranego się tam nie działo. A może działo, tylko wszystko było pod pretekstem ślubu? Nie... na pewno nie... a może tak? Nie... oj nie.. a może?
Można by tak dywagować jeszcze dobre kilka godzin, ale bez poznania jakichkolwiek szczegółów ceremonii mogło być to po prostu niemożliwe. Jedyne co brunetka wiedziała to to, gdzie odbywało się przyjęcie. Raczej skromny zasób wiedzy by móc wyciągać jakiekolwiek wnioski. Ważne było chociażby poznanie osoby, która chociaż pośrednio była zleceniodawcą. Zapłakana dziewczyna pociągnęła nosem i przetarła go ponownie chusteczką.
-Hasoko Sanae, bardzo mi miło - przedstawiła się, również z drobnym skinieniem. Poczuła się pewniej wiedząc, że nie została sama na placu boju, że te zaślubiny można jeszcze w jakiś sposób uratować. Ale nim będziemy tak odważnie mówić, że uratujemy ślub może warto by się zająć samą panną młodą. Z tego samego założenia wyszła Kakita, która od razu zabrała się za robotę. Czy miała doświadczenie w makijażu? Jakieś musiała posiadać na pewno. Nie jest szowinizmem stwierdzić, że panny z dobrego domu uczone były chociaż podstaw makijażu. Ta już panną nie była, więc można było sądzić, że już takie nauki przyjęła. Jak wysoki był poziom jej umiejętności wiedziała tylko ona, a Sanae i tak nie miała zbyt dużego wyboru - ona sama nie radziła sobie z tym zadaniem, więc każda ręka do pomocy była na wagę złota. A pomoc była naprawdę dobra. Kolor na powiekach, podkreślona linia oka, rzęsy... i jeszcze dopełnienie w postaci koloru na ustach. Wyglądała naprawdę pięknie, zwłaszcza jeśli ktoś miał porównanie z tym jak wyglądała wcześniej. Niebo a ziemia. Hasoko uśmiechnęła się do Kakity i skinęła jej głową. Tak. Aprobowała efekt. I to jeszcze jak!
Została ostatnia sprawa. Ubranie. Dziewczyna wstała na równe nogi. Ubrała to co mogła ubrać i zostało jej czekać, aż to w czym Ayame czuła się jak ryba w wodzie będzie mogło mieć miejsce. Pora na kimonowanko!