Re: Szkoła Taka: Kwatera mieszkalna Asagi'ego
: 10 wrz 2021, o 22:17
Czas zatrzymał się a potem ruszył jakby w zwolnionym tempie. Czuła, że wszystko jakby ją opływa a ona zapomniała jak się oddycha, na szczęście ciało pamiętało. Wszystko trwało bardzo długo a przynajmniej tak się wydawało. Obserwowała go w milczeniu uważnie śledząc każdy jego ruch i emocje? Oboje nauczyli się nad nimi panować a tutaj… tutaj było inaczej.
Z jednej strony dzieliła ich wielomiesięczna ściana rozstania. Ona dostała kilak listów na które nie wiedziała gdzie odpisać, może gdyby jej się udało i taki list zostałby dostarczony wszystko potoczyłoby się inaczej, a tak to, a tak to trwali tu w takiej. A z drugiej strony zostali sobie poślubieni, ale było to tak dawno jakby w innej epoce i innym świecie. Chociaż tak, to był inny świat Yinzin a tu było Kaigan. Teraz Kaigan było domem i to domem w którym naprawdę tak się czuła, gościnnym serdecznym i takim w którym czuła się przynależna. Może nie tyle co samo Kaigan a świątynia i szkoła. Czuła jak Asagi gość z dawna nie widziany wkracza i z każdym trudnym dla obojga oddechem wchodzi i z gościa staje się domownikiem. Jak bierze po kolei swoje dzieci na ręce i daje im coś niezwykle cennego dla nich i dla samej Ayame. Jak dociera do niego wszystko i Ayame nawet nie umie odczytać tej lawiny uczuć jaką widzi przysłoniętej jej własnym uczuciem zalewającej ją ulgi i schodzącego napięcia. „mój syn jej dźwięczało w uszach” a potem stało się coś na co nie była gotowa. W żadnej z wersji jego powrotu jaką sobie wyobrażała nie przewidziała takiego scenariusza. W pierwszej chwili zamarła jak lodowy posąg a w następnej uklękła przed nim, tak ze dalej trzymał jej dłonie i oparła swoje czoło o jego. Nie widziała już wyrazu jego twarzy i oczu. Chciała coś powiedzieć ale ku swojemu zaskoczeniu nie była w stanie wydobyć głosu przez ściśnięte gardło.
-W takim razie- wydusiła z siebie mało zrozumiale po czym kontynuowała wypowiedź już wyraźniej –Dobrze, że wróciłeś – i o ile wcześniej się zastanawiała czy cieszy się z jego powrotu to teraz wiedziała, że w tej chwili tak. Otarła kąciki oczu po czym odezwała się już bardziej trzeźwo - To jak się umyjesz… na pewno Makoto chętnie da się ukołysać- powiedziała ni to zaczepnym żartem, ni to wizją przyszłości ni to stwierdzeniem faktu i wszystkim po trochu. Bo już druga część zdania wybrzmiewała przy narastającym akompaniamencie dziecięcego płaczu. Na który Ayame zamierzała zareagować a sam Asagi po trudach wojaży powinien zmienić odzienie i umyć przed przytulaniem delikatnych istotek.
Z jednej strony dzieliła ich wielomiesięczna ściana rozstania. Ona dostała kilak listów na które nie wiedziała gdzie odpisać, może gdyby jej się udało i taki list zostałby dostarczony wszystko potoczyłoby się inaczej, a tak to, a tak to trwali tu w takiej. A z drugiej strony zostali sobie poślubieni, ale było to tak dawno jakby w innej epoce i innym świecie. Chociaż tak, to był inny świat Yinzin a tu było Kaigan. Teraz Kaigan było domem i to domem w którym naprawdę tak się czuła, gościnnym serdecznym i takim w którym czuła się przynależna. Może nie tyle co samo Kaigan a świątynia i szkoła. Czuła jak Asagi gość z dawna nie widziany wkracza i z każdym trudnym dla obojga oddechem wchodzi i z gościa staje się domownikiem. Jak bierze po kolei swoje dzieci na ręce i daje im coś niezwykle cennego dla nich i dla samej Ayame. Jak dociera do niego wszystko i Ayame nawet nie umie odczytać tej lawiny uczuć jaką widzi przysłoniętej jej własnym uczuciem zalewającej ją ulgi i schodzącego napięcia. „mój syn jej dźwięczało w uszach” a potem stało się coś na co nie była gotowa. W żadnej z wersji jego powrotu jaką sobie wyobrażała nie przewidziała takiego scenariusza. W pierwszej chwili zamarła jak lodowy posąg a w następnej uklękła przed nim, tak ze dalej trzymał jej dłonie i oparła swoje czoło o jego. Nie widziała już wyrazu jego twarzy i oczu. Chciała coś powiedzieć ale ku swojemu zaskoczeniu nie była w stanie wydobyć głosu przez ściśnięte gardło.
-W takim razie- wydusiła z siebie mało zrozumiale po czym kontynuowała wypowiedź już wyraźniej –Dobrze, że wróciłeś – i o ile wcześniej się zastanawiała czy cieszy się z jego powrotu to teraz wiedziała, że w tej chwili tak. Otarła kąciki oczu po czym odezwała się już bardziej trzeźwo - To jak się umyjesz… na pewno Makoto chętnie da się ukołysać- powiedziała ni to zaczepnym żartem, ni to wizją przyszłości ni to stwierdzeniem faktu i wszystkim po trochu. Bo już druga część zdania wybrzmiewała przy narastającym akompaniamencie dziecięcego płaczu. Na który Ayame zamierzała zareagować a sam Asagi po trudach wojaży powinien zmienić odzienie i umyć przed przytulaniem delikatnych istotek.